Gorzki Czas

Jak by tu zacząć? Może od początku?
Dzień w którym osiągnęłam pełnoletność był jednym z najszczęśliwszych w moim życiu. Joddie miała wtedy tylko cztery latka, odkupiłam dom od ciotki i wuja, przeprowadziłam sie i zaczęłam całkiem nowe życie.
10 lat temu :
Otworzyłam bagażnik samochodu i włożyłam do niego zakupy. Z siatki wypadła jedna pomarańcza , która poturlała sie nie daleko na bok .
- Ja ci podam mamusiu. - Powiedziałam Joddie podbiegając po owoc. Wtem jakby z nikąd w jej stronę zaczął bardzo szybko nadjeżdżać czarny samochód . Zdążyłam jedynie zobaczyć promienie słońca odbijające sie od szyby samochodu. Gdy pojazd przechechał mi przed oczami stanęłam jak zaklęta . Po drugiej stronie stała moja córka trzymając w dłoni pomarańcze a obok niej stał mężczyzna trzymający ją za ramie.
- Było blisko. - Powiedział .
TAK WŁAŚNIE POZNAŁAM TERREGO.
Czas obecny :
Siedzę na mojej szarej futszanej kanapie na wprost Jeffa uważnie mu sie przyglądając.
- Czemu wciąż tniesz sobie twarz ? - Zapytałam.
- Czuje sie wtedy piękniejszy.
- To morze ja też potnę sobie twarz i oboje będziemy piękni ?
- Na prawdę ? Zrobiła byś to dla mnie ?
- Nie , tak tylko rzucam słowa na wiatr. Jak chcesz być rozpoznawalny to sobie bądź, ja mam dobre imię swojej firmy na sumieniu a przede wszystkim córkę .
- Eh zawsze jesteś zimna a przy tym gorąca. - Uśmiechnął sie pod nosem.
- Ta , od razu jak krew z nosa. - Zarzuciłam mokrymi włosami za siebie. - Twoje oczy, usta, włosy .... Wszystko to u ciebie teraz takie inne a przecież nadal jesteś tym samym Jeffem. Dlaczego tu wróciłeś? Minęło tyle lat a znów spotykamy sie w tym samym domu. Dlaczego? - Jeff westchnął.
- Miałem małą nadzieję , że znów cie zobaczę . Tylko , że strasznie sie zmieniłaś , nie tylko z wyglądu ale nawet charakter masz ostrzejszy niż kiedyś. - Sięgnęłam po paczkę leżącą na niskim stoliku i wyjęłam z niej papierosa. Odpaliłam zapalniczką i zaciągnęłam sie delikatnie wypuszczając dym z ust. Rzuciłam pudełko i zapalniczkę w stronę Jeffa , który po chwili rownież wypuszczał dym z ust.
- Nie zauważyłam , żebym sie zmieniła .
- Może ty nie , ale ja tak. Bałem sie , że mnie zostawisz dla tego śmiecia . Gdybym go nie zabił pewnie byś w końcu za niego wyszła i o mnie zapomniała .
- Pewnie tak..- Zaciągnęłam sie wypuszczając następnie dym nosem. Nagle mnie olśniło . Przecież to Joddie trzymała nożyczki , ale ... Potem pojawił sie Jeff z pierścionkiem i ... i ?
Odwróciłam głowę w stronę Jeffa . Jego oczy nie były juz tymi oczami , które znałam . Tak jakby teraz patrzył jak prawdziwy morderca. Aż poczułam ciarki wzdłóż kręgosłupa . Wiedział , że prędzej czy pózniej wybaczę Joddie , bo ją kocham nad życie. Byłam w szoku i nie myślałam logicznie. Z kąd sie tam znalazł i czemu miał pierścionek ? Teraz wszystko układa sie w logiczną całość.
Zaciągnęłam sie i wstałam z kanapy . Przeszłam parę kroków w stronę stołu i kopnęłam ze złości w krzesło .
- Co sie stało ? - Zapytał Jeff.
- Nic...- Zaciągnęłam sie i wypuściłam ustami dym.
- Przecież widzę , cos cie trapi? Źle sie czujesz? - Widziałam jak na mnie patrzył , niech nie myśli że jestem taka głupia . Wyglądał , jakby miał mnie zaraz zabić wzrokiem.
- Już powiedziałam , że nic sie nie stało ! - Oparłam sie o ścianę i odwróciłam do niego plecami krzyżując ramiona. Usłyszałam skrzyp kanapy. Niedługo pózniej Jeff znalazł sie przy mnie. Rzucił zgniecionegi papierosa gdzieś na bok , co zrobił tak samo z moim. Przejechał dłonią po moich włosach .
- Chcesz mnie zabić prawda? Marzysz bym zdechł ? Z twoch oczu można wyczytać wszystko.
- No to co z tego?! - Odepchnelam go. Wpadł na krzesła . Jeff lekko drgnął i wyciągnął zza pleców nóż . Ostrze poszybowało w moją stronę , odsunęłam głowę w bok mocno zaciskając powieki. Gdy znów je otworzyłam zobaczyłam , że nóż głęboko wbił sie w ścianę , tam gdzie wcześniej było moje prawe oko. To nie może być prawda, to kłamstwo! Przecież Jeff nie mógł by mnie skrzywdzić ! Nie mógł by .....prawda ?
- Eh Ebi....przecież mówiłem ci , że Jeff , którego znałaś już nie żyje . Więzienie w otoczeniu zabójców zmienia ludzi. - Zaśmiał sie pod nosem.
- To nie prawda....kłamiesz...... Chyba nie chciałeś mnie...zabić ?
- Już dawno temu ci powiedziałem , że każdy zabójca chciałby zobaczyć swoją miłość w kałuży krwi. - Cofnęłam sie krok w tył . Jeff zrobił krok w przód. - Przyznaj sie , że w calę nie chciałaś zapomnieć . Przecież tu wróciłaś , odcięłaś sie od rodziny, nie znasz sąsiadów a twoi dawni przyjaciele to przeszłość .
- ....przestań......- Zadrżała mi dolna warga.
- Jesteś sama Ebi, Joddie cie już nie potrzebuje . - Wyciągnął ostrze ze ściany . - Zresztą i tak woli swojego ojca , który może usunąć każdego bachora , który podniósł na nią w szkole rękę . - Podszedł jeszcze bliżej mnie i uniósł nóż . - Jak to mówią ...było miło ale sie skończyło . - Podszedł jeszcze bliżej .
- Nie kłam Kurwa ! - Rzuciłam sie na niego powalając go na ziemię. - Dlaczego to powiedziałeś ?! No dlaczego ?! - Uderzyłam pięścią w jego klatkę piersiową czując napływające łzy . - Dlaczego kłamiesz , że tamten Jeff już nie żyje ?! Przecież tu jesteś i odddychasz ! Dlaczego mówisz , że sie skończyło i decydujesz za mnie , że chcę żebyś zdechł?! Nie powiedziałam ani słowa a ty chcesz....ty chcesz.....- Po policzkach spłynęła mi łzy mocząc jego czarną koszulkę. - Powiedz ... Czy ty mnie kochasz ?
- Nie kocham cie. - Powiedział wolno i wyraźnie.
- Nie kłam ! Powiedz prawdę ! - znów uderzyłam go pięścią . Łzy miałam jak wodospad.
- Nie kocham cie ....- Powtórzył . - Ja szaleję na twoim punkcie.
***
Nie zapomnijcie też zachaczyć o moją nową opowieść pt. ,,Piekło"
;3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top