Wyzwolenie uczuć

Dwudziesty wiek. Czas rozkwitu technologii i konfliktów wojennych. Japonia – kraj azjatycki, w którym przeprowadzane są liczne ludobójstwa na obywatelach, a o których sam panujący nie wie. Najgorszy terror dział się na Górze Hida zwanej inaczej Północnymi Alpami Japońskimi, gdzie w pobliżu najniższego szczytu Tsubakuro rozpowszechniało się prawdziwe piekło. Od kilkunastu lat panuję tam chaos, gdy zawodowa jednostka wtargnęła na teren osiedlając się. To przez nich masowo ginie warstwa społeczna Japonii.

Szybkim krokiem zmierzał do gabinetu oficera, aby zdać mu relację z dzisiejszego napadu na kolonię osiedlające się pięć kilometrów od ich siedliska. Ich tajna, a zarazem główna baza znajdowała się pod ziemią. Została wybudowana przez mężczyzn, którzy przypłacili to życiem i byli tylko niewolnikami w rękach dowódcy organizacji Hebi. Są tak samo podstępni i jadowici jak wąż, więc z stąd ta nazwa.

Reszta ich siedlisk, była ułożona w okręgu, ale już na powierzchni ziemi. Mieszkali w niej tylko ci, którzy wyróżniali się na tle innych żołnierzy; a było ich ośmiu, tyle ile domków. Tylko oni mieli tak wysokie przywileje, do tego mogli dostać to, co chcą z połowów z małych osad, które bezbronne, bez żadnej broni były łatwym celem.

Zapukał i wszedł słysząc rozbawiony głos, który pozwolił mu wejść. Zauważył swego dowódcę pijącego mocny trunek i jedną z porwanych dziewczyn, którą wykorzystał seksualnie. Zilustrował ją szybko wzrokiem. Blondynka o morskich tęczówkach zaszklonych teraz łzami; włosy miała potargane, a ubrania postrzępione w niektórych miejscach. Nie czuł nawet grama współczucia dla tej kobiety. Uśmiechnął się tylko kpiąco i wszedł głębiej pokoju, salutując oficerowi.

- Jak tam misja żołnierzu? – zapytał, odkładając pustą szklankę na biurko.

- Rekruci nie sprawiali problemu. Młodych chłopców zabraliśmy do obozu, jutro przejdą pierwszy trening. Chłopcy, którzy nie zdadzą zostaną rozstrzelani, tak jak zawsze.

- Widzę, że czytasz w moich myślach. – odparł przeczesując swoje czarne długie włosy – A jakieś nowe kobiety? Ta mi się już znudziła. – blondynka skuliła się widząc ten wzrok, który mówił tylko jedno – Zabij ją. Mam jej dosyć.

- Nie ma nowych kobiet. Dzisiaj sprowadziliśmy tylko chłopców.

- Ech, będę musiał jeszcze jakoś wytrzymać – posłał pełne wściekłości spojrzenie dziewczynie, która jest niczemu winna. – Przekaż Pein'owi, aby przyniósł mi wszystkie raporty i dane mieszkańców, o które go prosiłem.

- Tak jest – zasalutował i wyszedł, kiedy oficer gestem ręki dał znak, aby opuścił to pomieszczenie i przeszedł do swoich kolejnych zadań. Gdy tylko znalazł się za drzwiami, usłyszał krzyk dziewczyny. Skrzywił usta w uśmiechu „Jeszcze sobie pożyję zapewniając rozrywkę, temu staremu prykowi" przeszło mu przez myśl, kiedy szybkim krokiem przemierzał korytarze w dotarciu do wyjścia z bazy, gdzie miał znaleźć Pein'a – jednego z pupilków szefa, który należy do szczęśliwej ósemki.

***

Przygotowywali potrawy świąteczne na dzisiejszą wigilię. Miasteczko nie było zbyt bogate, więc i potrawy nie były zbyt wykwintne. Tutaj świeży towar przywożony jest raz na tydzień i wtedy okoliczni mieszkańcy zakupują to, co jest im przydatne.

- Córciu zanieś na stół te ryby – piękna różowowłosa dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, zabierając talerz z głównym daniem z malutkiej kuchni. Ich dom był tak samo mały jak reszta sąsiednich domków. Znajdowały się w nim trzy pokoje. Jeden służący, jako ich sypialnia, drugi służący, jako kuchnia, ale tutaj znajdowały się jeszcze szafy z ubraniami. Biorąc pod uwagę brak pieniędzy, musieli sami wszystko robić. Matka często szyła na drutach, a ojciec robił z drewna szafy, komody, półki.... Dzięki jego wyrobom, mogli jakoś przeżyć tą ostrą zimę. W lato na szczęście wszyscy mogli pomagać, wybierając się na jakieś zbiorowe robótki, z których wprawdzie nie było dużo pieniędzy, ale na jedzenie starczyło.

- Siostra, pomóż mi z tym – odłożyła talerz na stole okrytym szarawym obrusem i podeszła do swego dziewięcioletniego brata, który miał problem z założeniem szpica na czubek choinki. Wzięła do ręki czerwoną gwiazdę, którą gdy była mała sama zrobiła i dała ją w odpowiednie miejsce na czubek drzewka.

- Śliczna choinka – powiedział ojciec zapalając fajkę.

- To zasługa Toshik'a – uśmiechnęła się promiennie różowowłosa.

- Nasza Sakura już tak wyrosła – zilustrował swoją córkę wzrokiem – Garaa to dobry chłopak, przystojny i dziedziczy działkę na urodzajnych terenach. Wiesz ile z tego przychodów? A do tego Sakuro jest Tobą zainteresowany, od dawna i tylko głupiec by tego nie zauważył.

- Tato...! – poczerwieniała na twarzy.

- Nie zawstydzaj jej tak Shun. – powiedziała czerwonowłosa kobieta, dotykając ramienia męża.

- Nie zawstydzam, przecież, wszyscy nasi sąsiedzi widzą jak się o nią stara. Nie jedna dziewczyna ci zazdrości Sakuro. Powinnaś przyjąć jego oświadczyny. Ja bym się z takiego zięcia cieszył.

- Tato dzisiaj jest wigilia. Nie kłóćmy się. – powiedziała różowowłosa, marszcząc brwi. Mężczyzna zaśmiał się przytakując głową.

- Przebierzcie się. Zaraz pierwsza gwiazdka. – odparła najstarsza z kobiet, ściągając beżowy fartuch.

***

Przeglądał raporty swojego podwładnego, któremu miesiąc temu zlecił zadanie obserwowania małej wioski, którą zlokalizowali niedaleko ich siedziby, ale przeciągali najazd na nią z powodu braku ludzi, którzy bombardowali inne osady. Interesujące... Dziesięć wielodzietnych rodzin. Właśnie tego teraz potrzebował. I nawet wiedział, kogo tam wysłać. Pociągnął za słuchawkę telefonu i wykręcił na tarczy telefonicznej odpowiedni numer.

- Deidara przyprowadź mi tu Pein'a i Uchihe – odłożył słuchawkę nie czekając na jakiekolwiek słowo z jego strony. No, bo, po co, jeżeli to on tu jest od wydawania rozkazów, a inni od słuchania go. Zawsze miał słabość do władzy i pięknych kobiet. Tylko władzy nigdy nie chciał się pozbyć, a kobiety zmieniał jak rękawiczki; kończąc ich żywot.

Nie musiał długo czekać, bo już po pięciu minutach, usłyszał pukanie. Zezwolił na wejście i spostrzegł pomarańczowowłosego mężczyznę, który zdał mu raport i za nim wchodzącego bruneta o obojętnym wyrazie twarzy. Obydwoje ubrani w czarne mundury. Pein zasalutował, a drugi z żołnierzy spojrzał tylko chłodno przed siebie. – A ty chłopcze dalej się nie nauczyłeś szacunku?

- Wykonuje twoje polecenia. Tyle powinno ci wystarczyć. – odparł śmiało.

- Nie lubię, gdy się mnie lekceważy – odparł surowo – Dam ci szansę, abyś się wykazał. Dzisiaj w ten cudownie obrzydliwy dzień zwany wigilią; damy prezent małej wiosce, oddalonej od nas o 7 kilometrów. Zbierzcie ludzi, uzbrójcie się, wsiadajcie w wozy i zaatakujcie. Reszta już jest oklepana, więc nie będzie problemu.

- Chcesz atakować w wigilię? To nawet jak na ciebie podłe.

- Powiedziałeś, że wykonujesz moje polecenia, więc rób to Uchiha. Tyle mi wystarczy – uśmiechnął się zapalając kolejne cygaro – A i po drodze zabierzcie śmieci – wskazał głową ścianę, przy której leżało ciało zmarłej dziewczyny. Posiniaczone i skrwawione po licznych biciach. Uchiha tylko spojrzał na niego z kpiną i wyszedł nie zamierzając wykonać tego polecenia. Na twarzy Pein'a pojawił się grymas, kiedy dotarło do niego, że to on będzie musiał posprzątać ciało dziewczyny. Zawinął ją w prześcieradło i przerzucił sobie przez ramię.

***

Krzyk i ucieczka...! Bluzgająca krew kontrastowała w śniegu. "Oddajesz dzieci?" – jeśli nie, zabiją całą rodzinę, a młodego chłopca i tak zabiorą; wraz z młodymi kobietami. Chłopcy od 11 lat byli już niepotrzebni, zabierają tylko najmłodszych; bo tylko ich da się jeszcze nauczyć przemocy od początku

Uchiha z zimną twarzą wywarzał drzwi i wkraczał do domów; wyciągając z nich dzieci. Z początku próbował spokojnie, ale gdy to nie działało musiał użyć siły.

- Uchiha i Kakuzo, szybciej do kolejnego domu. – krzyknął Pein, który dowodził tą operacją. Kakuzo wywarzył drzwi i obydwoje wbiegli do środka. Zobaczyli rodzinę, która jak gdyby nigdy nic, modliła się trzymając za dłonie. Pewnie modły przed wieczerzą, której już i tak nie spożyją razem. Uchiha spojrzał po nich wszystkich, zaciskając dłonie w pięści. Swój wzrok zatrzymał na chłopaku, który zaliczał się do przedziału wiekowego. I na młodej dziewczynie; której twarzy nie mógł spostrzec przez falę dziwnie różowych włosów; które opadały na ramiona; jednak po sylwetce zauważył, że to młoda kobieta.

- Dosyć tego! – krzyknął jego kompan – Chłopiec i dziewczyna idą z nami! – nawet się nie poruszyli – Uchiha trzeba siłą! – obydwoje ruszyli w kierunku stołu „Dlaczego są takimi głupcami?" – Uchiha nie mógł zrozumieć ich postępowania. Dlaczego czekają na śmierć? Postanowił się z nimi nie cackać, ruszył w stronę chłopca z pistoletem w dłoni.

- Idziemy. – warknął, ale wtedy poczuł dłoń na nadgarstku.

- Zostaw mego syna – mężczyzna o brązowych włosach zamachnął się na niego nożem; ale Uchiha zwinnie ominął atak, wykręcając mu dłoń.

- To był ich plan! – krzyknął Kakuzo; który rozprawiał się z starszą kobietą; która wywijała ostrym przedmiotem; aby umożliwić ucieczkę swoim dzieciom – Biegnij za nim, ja zajmę się tą szmatą.

- Nigdy na to nie pozwolę! – krzyknął starszy mężczyzna, próbując w furii uderzyć Uchihe. Ale ten ominął jego wszystkie ataki i wyrwał mu z dłoni nóź, który wbił w jego lewą pierś. Shun jęknął głośno z bólu, tracąc równowagę; kiedy Uchiha uderzył kilka razy w jego twarz i odepchnął do tyłu. Oddychał coraz wolniej; Uchiha wiedział, że Kakuzo go dobiję, więc pobiegł w stronę kuchni, w której parę sekund wcześniej mignęły mu różowe włosy. Zatrzymał się w progu i rozejrzał dokładnie po pomieszczeniu. Zrobił krok do przodu, a później drugi. Odwrócił się w lewo słysząc dźwięk stłuczonego szkła; jednak to było błędem; bo już po chwili poczuł mocne uderzenie w głowę. Zasyczał wściekle łapiąc się za tył głowy. Spojrzał na sprawcę, a właściwie sprawczyni, która zaczęła biec do tylnych drzwi, prawdopodobnie prowadzących na zewnątrz. Zaczął za nią biec..., dopadł ją w kilku susach, blokując jej ucieczkę. Złapał ją i rzucił jej ciałem o drewnianą podłogę. Usłyszał jęk bólu, ale to na niego nie zadziałało. Ukucnął przed nią i pociągnął mocno za długie włosy.

- Auć....- syknęła, zaciskając mocno powieki, gdzie w kącikach oczu pojawiły się łzy.

- Puść ją... – kolejny raz został niespodziewanie zaatakowany tym razem w plecy; co spowodowało, że upadł na ciało różowowłosej dziewczyny, która zaszlochała jeszcze głośniej – Puszczaj ją, puszczaj... – wściekły czując w ustach żelazisty smak; puścił różowowłosą i mocnym zamachem ręki uderzył do tyłu. Czerwonowłosy chłopak opadł na ziemie, patrząc z przerażeniem na mężczyznę, który uderzył jego siostrę. Odwrócił się w jego stronę z nienawistnym spojrzeniem; które wypalało w nim dziurę. Naładował broń i wycelował lufę w stronę ośmioletniego chłopca. Już miał nacisnąć na spust, gdy różowowłosa dziewczyna wbiegła przed chłopcem; zakrywając go własnym ciałem.

- Proszę nie..., tylko nie mój brat! – jej szloch i słowa wprawiły go w osłupienie. Dłoń z pistoletem opadła wzdłuż ciała, a jego wzrok skupiony był wciąż na dziewczynie, która przytulała roztrzęsionego chłopca.

-Mamo – przeszło mu przez myśl; kiedy widział ten smutny obrazek. Wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny, w której teraz widział czarnowłosą kobietę tulącą do swej piersi syna. Nie mógł oderwać od niej oczu; pistolet wypadł mu z dłoni; a on sam padł przed dziewczyną przytulając się do niej – Mamo – szepnął.

- Uchiha! Zgłupiałeś?! Nie czas na zabawy! – donośny głos kompana zbudził go z transu, w który popadł. Dopiero teraz zauważył, że zamiast swojej matki, która dawno już nie żyje, przytula szlochającą, różowowłosą dziewczynę; która próbuję go od siebie odepchnąć, bojąc się najprawdopodobniej gwałtu. Oderwał się od niej natychmiastowo; poczym spojrzał na rozbawioną twarz kompana. – Weź tego kociaka i chłopca. – zalecił – Ta osada została już podpalona – Uchiha wcisnął pistolet za pas i złapał różowowłosą boleśnie za ramię stawiając do pionu, tak samo jak chłopca.

- Idźcie i bez żadnych sztuczek! – spoglądając na plecy dziewczyny przeklinał na siebie za tą słabość, z której nigdy się nie wyleczy. A mianowicie śmierć jego rodziców. Taka sama jak tej dziewczyny i chłopca...

***

Zadowolony przechodził się po sali, w której umieścili tymczasowo pojmanych ludzi. Dziewczęta ze strachu nawet nie podnosiły głowy, co sprawiało, że mężczyzna, który sprawował nad nimi władzę, jeszcze bardziej miał ochotę wziąć już jedną z nich. Każda ze zgromadzonych kobiet, bała się tego, co będzie ich tu czekać. To wszystko przerastało je. Jeszcze godzinę temu siedziały w swoich domach przy wigilijnym stole. Szczęśliwi...; nie podejrzewając, że czeka ich takie piekło. Teraz, bezpieczniej było nie zwracać na siebie uwagi; aby uchronić się przed upokorzeniem; które i tak zapewne nadejdzie.

- Widzę, że wasze łowy zakończyły się sukcesem. Czy były jakieś komplikację? – zapytał dotykając dłonią pierwszej dziewczyny o krótkich brązowych włosach.

- Oprócz tego, że nikt nie chciał oddać ich bez walki, to nic większego się nie wydarzyło. – powiedział Pein, który był odpowiedzialny za przebieg akcji. Dowódca odsunął się od dziewczyny i spojrzał na swoją wojskową jednostkę.

- Sasuke, a co z Tobą? Skąd ta krew na twojej głowie i czole? - dłoń bruneta natychmiast powędrowała na tył głowy, skąd sączyła się czerwona ciecz. Przeklął siarczyście w myślach, zawieszając swój chłodny wzrok na dziewczynie stojącej na samym końcu szeregu. Wzrok oficera również tam się skierował i widząc piękną dziewczynę o apetycznych kształtach ukrytych pod skromną białą sukienką; oblizał lubieżnie wargi. Machnął dłonią na jednego z żołnierzy, wskazując na koniec szeregu. Mężczyzna o blond włosach podszedł we wskazane miejsce i złapał dziewczynę za obolałe ramię; poczym popchnął ją do przodu. Różowowłosa upadła, podtrzymując się dłońmi o zimne podłoże. Nie podnosiła głowy, wolała wpatrywać się w chropowatą powierzchnię ziemi. Zauważyła czyjeś czarne buty, które zatrzymały się naprzeciw niej. – Czyżby ta kotka, była tak drapieżna? – ukucnął przed nią i pociągnął za włosy, odchylając jej głowę do tyłu; tak aby mieć widok na jej twarz. – Niezła kicia – różowowłosa próbowała się wyrwać, ale to jeszcze bardziej sprawiało jej ból. – To, ty ją sprowadziłeś Sasuke?

- Tak, to on. – powiedział Pein, który najlepiej wszystko wiedział, ale również, dlatego, że Uchiha nie miał zamiaru się odezwać.

- Dobra robota, a to, że to twój pierwszy napad, pozwalam ci zabrać jedną dziewczynę, aby ogrzała ci łoże w te zimne noce – nie odwracał pożądliwego spojrzenia z twarzy różowowłosej, która wykrzywiona była bólem. - Zresztą będziesz mógł zrobić z nią, co chcesz – dopiero teraz na niego spojrzał poprzez zamglone spojrzenie. Już pewnie wyobrażał sobie, co z nią zrobi. Wszystkie dziewczyny zawiesiły swój wzrok na Uchihi'e, przecież i tak zostaną zgwałcone, więc lepiej, gdy zrobi to przystojny mężczyzna. Sasuke prychnął, poczym swój wzrok zawiesił na przestraszonej różowowłosej; która z ledwością powstrzymywała łzy. Najwyraźniej wiedziała, co ją czeka.

- Chcę ją – wskazał dłonią na dziewczynę, którą dowódca postawił do pionu, mocno ściskając w talii jakby już tu chciał ją posiąść. – Jest mi coś winna, chcę zadośćuczynienia.

- Sasuke, tą ja oswoję – powiedział wąchając jej wiśniowe włosy, co spowodowało, że dziewczyna zaczęła się wiercić; próbując oswobodzić się z uścisku mężczyzny. Brzydziła się nim, a do tego serce jej krwawiło, kiedy pomyślała o tym, że jej brat musi na to patrzeć załzawionymi oczami. Zapewne znowu stanąłby w jej obronie, ale w drodze do tego obozu zakazała mu się odzywać dla dobra ich dwojga. Do tego każda inna dziewczyna czy też młody chłopak przyglądali się jej ze współczuciem. Sakura to jedna z tych osób, która nawet wrogowi pomoże i zawsze w ich małej osadzie, każdy mógł na nią liczyć. A teraz nikt nie był wstanie odezwać się ani słowem w jej obronie.

- Ona jest moja – wtrącił surowo Uchiha występując z rzędu. Stanowczym krokiem zaczął iść w stronę oficera.

- Oszalałeś Sasuke? – zapytał próbując ukryć swoją wściekłość – Lekceważysz mój rozkaz....Nie dość, że pozwoliłem ci wziąć kobietę, to ty jeszcze jesteś tak perfidny i chcesz zabrać moją. – stwierdził, mierząc go wzrokiem przepełnionym furią.

- Ona nie jest twoja, siedziałeś tu sobie czekając jak my wykonamy za ciebie brudną robotę, a teraz decydujesz, która kobieta będzie twoja? Ja ją tu sprowadziłem; dla siebie. Mogłem ją zabić tam na miejscu, za to, co zrobiła; ale przyprowadziłem ją tu, aby za to zapłaciła mi za to upokorzenie.

- Pozwól, że ja jej złoże lanie, a ty zajmij się kimś innym i daj się opatrzyć. Możesz sobie wziąć nawet dwie dziewuchy, jeżeli cię to usatysfakcjonuję. – dłoń Uchihy, którą miał we krwi sięgnęła po dłoń różowowłosej; zimną i delikatną...

- Twoja żelazna zasada, każdy radzi sobie z własnymi problemami; a ona jest moim – zobaczył jak na twarzy oficera pojawia się przeogromna furia. Jakby zaraz miał rozsadzić cały budynek.

- Chłopcze, jeżeli teraz mi ją zabierzesz, to gorzko tego pożałujesz. – Uchiha nie zważając na jego groźbę pociągnął dziewczynę w swoją stronę, ale oficer dalej nie puszczał. Wszyscy w skupieniu przyglądali się tej sytuacji – Przesadzasz.

- Nie chcę łamać zasad, które sam ustaliłeś – pociągnął mocniej za jej dłoń tak, że wpadła w jego ramiona. Oficer zilustrował go wściekłym spojrzeniem, gdyby nie to, że jest pupilkiem, jego przełożonego i to całkowicie nieświadomie; ponieważ Uchiha nawet o tym nie wie, to zabiłby go. Zawsze go nienawidził, bojąc się, że kiedyś odbierze mu stanowisko; ale teraz, kiedy zabrał mu tą dziewczynę...

- „Pożałujesz smarkaczu" – przeszło mu przez myśl, patrząc jak Uchiha ciągnie za sobą różowowłosą.

- Sakura-chan!! – krzyknął czerwonowłosy chłopiec, zaciskając mocno dłonie, kiedy jeden z żołnierz uderzył go tym samym uniemożliwiając mu uratowanie siostry. Chociaż zapewne by tylko jeszcze bardziej namieszał. No, bo co on mógłby zrobić, jeżeli jest bez żadnej broni i jest zwykłym dzieciakiem, który jeszcze do nie tak dawna żył beztrosko. A teraz musi patrzeć jak jego kochana siostrzyczka jest raniona, a on nie może nic zrobić. Zagryzł wargę, aby się nie rozpłakać. Powoli podniósł się z ziemi i spojrzał przed siebie. Mimowolnie drgnął widząc wzrok oficera padający na niego i jego szatański uśmiech, który sprawił, że był przerażony.

***

Ściskała mocno powieki, bojąc się tego, co jej zrobi ten mężczyzna. Dla niej w pewnym sensie nie robiło to różnicy, który z nich to zrobi. I tak poczuję to samo: wstręt i obrzydzenie. Jednak tego mężczyzny nienawidzi jeszcze bardziej, to przez niego się tu znalazła. To on jej zabił ojca. Tyle, że tamten mężczyzna, obrzydzał ją jeszcze bardziej. Był taki obślizgły...

Czuł jak drży z zimna. On miał ciepły mundur, a ona tylko sukienkę na ramiączkach; jednak za nim to zauważył byli już blisko jego domku. On również należał do szczęśliwej ósemki; więc miał swój mały zakątek wolności, do którego nigdy nikogo nie wpuszczał. Teraz w tych zaspach śniegu przedzierają się do niego, aby odpocząć. Usłyszał jak zaczęła kaszleć; jeszcze tego mu brakuję, aby była chora. Skrzywił się i przycisnął ją do swego boku, aby oddać jej trochę swego ciepła. Kiedy zatrzymali się przy jego domku, wyciągnął klucze z spodni i sprawnie otworzył drzwi. Wepchnął ją do środka, kiedy zauważył tą niepewność i niechęć na twarzy. Zamknął drzwi na klucz w razie gdyby jej odbiło i chciała uciec w taki mróz, poczym przeszedł obok niej widząc jak stoi i nie ma zamiaru się ruszyć. Podszedł do łóżka i wziął do ręki brązowy koc, który rzucił przed nogi różowowłosej. Nawet nie zerknął w jej stronę; aby sprawdzić czy go wzięła; od razu swe kroki skierował do kominka, w którym rozpalił ogień, wrzucając kilka patyków drewna i zapaloną kartkę papieru, którą podpalił zapałką. Wpatrując się w igrające płomienie ognia, wyprostował się i nie ruszając się z miejsca ani na krok przyglądał się zjawiskowi spalania. Było już po dwudziestej trzeciej; powinien odpocząć, bo zapewne oficer będzie chciał się na nim zemścić za to, że zabrał dziewczynę, którą sobie upodobał. Syknął, dotykając się za bolące miejsce, z którego powoli sączyła się krew. Ruszył szybkim krokiem do małej toalety, w której znajdowała się umywalka i muszla klozetowa i parę innych akcesorii; natomiast wanna znajdowała się w pokoju tak jak w innych domkach. Specjalni chłopcy, którzy nie zdali, ale wykazali się na jakimś poziomie zostali przydzieleni do obsługiwania jednostki i oni również zajmowali się przynoszeniem śniadania i napełnianiem wanny gorącą wodą, kiedy oni rozkazywali. Wziął czysty biały ręcznik i namoczył go w zimnej wodzie, poczym przyłożył do bolącego miejsca. Bolało, ale nie dał tego po sobie poznać. Oparł blade czoło o zimną powierzchnię lustra cicho wzdychając. Przez chwilę został w takiej pozycji, czując niewyobrażalną ulgę, zaraz jednak po tym wrócił do pokoju.

- Masz zamiar całą noc tam stać? – warknął widząc ją stojącą, dalej w tym samym miejscu. A nawet trzęsąc się z zimna uparcie nie wzięła koca.

- Co..., co się stanie z moim bratem? – zapytała powstrzymując łzy. Westchnął, wiedząc, że jeżeli jej nie odpowie, to całą noc przestoi przy drzwiach. Co za irytująca dziewczyna...

- To, co zresztą, przejdzie trening i...

- ...i stanie się taki jak wy. Bezwzględny morderca – dokończyła za niego. Uchiha przymknął oko na te uwagę i usiadł na fotelu przy kominku biorąc do ręki starą książkę oprawioną w twardą okładkę.

- Połóż się i śpij. – powiedział opanowanym głosem, otwierając książkę na pierwszej stronie. Różowowłosa natomiast spojrzała na niego ze zdziwieniem. Myślała, że zrobi coś innego, czego bardzo się bała. Uchiha nie widząc żadnych rezultatów przeniósł wzrok z książki na dziewczynę – Nie mam zamiaru spać, chyba nie myślałaś, że naprawdę cię zgwałcę. – nie odpowiedziała, co uznał za potwierdzenie swoich słów. – Idź spać nie zbliżę się do ciebie. Obydwoje niemielibyśmy z tego przyjemności. – wrócił do lektury. Natomiast różowowłosa niepewnie podeszła do łóżka; rozglądając się przy tym uważnie. Duża szafa między kominkiem, a toaletą. Naprzeciw kominka znajdował się dywan pewnie ze skóry niedźwiedzia; uznała. Później fotel, na którym on siedział czytając książkę, niedaleko duża wanna, a obok drzwi po prawej dwie komody i jeszcze jedna obok łóżka, na którym znajdowała się lampa naftowa; która teraz była zgaszona. Cały pokój był w ciemnych barwach szarości zmieszanej z granatem. Jak na samotnego mężczyznę, dom był naprawdę zadbany. Żadnych walących się ubrań czy też śmieci; nawet grama kurzu nie spostrzegła. Usiadła na łóżku, nie spuszczając wzroku z Sasuke. Bała się go i nie wiedziała, co mężczyzna knuję. Nie mogła zrozumieć, dlaczego nagle stał się...jakby milszy. Przecież powiedział przy mężczyźnie, który chciał ją wziąć, że chcę od niej zadośćuczynienia; co równało się tylko z jednym; chyba, że wymyślił coś o wiele gorszego niż gwałt; ale dla kobiety to właśnie gwałcicielstwo jest najgorszą zbrodnią. Chociaż, gdyby wiedziała, że jej rodzina może przeżyć dzięki temu; nie wahałaby się, ani minuty przed podjęciem decyzji. Zgodziłaby się, gdyby miała pewność, że jej rodzina będzie bezpieczna, ale teraz tego nie mogli jej obiecać. Został jej tylko brat, dla którego też będzie próbowała zrobić wszystko, aby wyciągnąć go stamtąd. Tylko jak ona, taka słaba istota może pomóc mu, jeżeli jest również więziona? – Nie martw się. Dzisiaj będzie miała spokojną noc, czego nie mogę powiedzieć o tych innych dziewczętach. – zasygnalizował, jakby czytał w jej myślach. Przetarła wierzchem dłoni załzawione oczy i już ufniej ułożyła się na łóżku, które przesiąknięte było męskim zapachem.

Zamknęła oczy i już po chwili poddała się nużącemu snu, który zabrał ją do krainy, w której była wolna, bez problemów i przede wszystkim z rodziną. Z ojcem, który dobierał jej kandydatów na męża i z uśmiechem, który zawsze mu towarzyszył; kiedy palił starą fajkę. Matkę, która siedząc na fotelu wyszywała na drutach, opowiadając przy tym ciekawe historie z młodości. I wreszcie brat, który często jej dogryzał, ale kochał najbardziej na świecie. Miała w tej mgle najpiękniejszy obraz pod słońcem, chciała się nie budzić. Chciała zostać w tym śnie i nie wracać do rzeczywistości.

Uchiha, gdy już był pewny, że dziewczyna śpi, odłożył książkę i podszedł do łóżka. Przez chwilę przypatrywał się jej śpiącej twarzy, na której widoczne były oznaki zmartwienia. Jeszcze dzisiaj żyła w szczęśliwej rodzinie, a teraz musi nosić w sercu taki sam ciężar jak on, a może nawet i potężniejszy zważając na to, że jest płcią słabszą. Nachylił się nad nią i delikatnie wysunął z pod jej ciała kołdrę, którą narzucił na jej ciało pogrążone w śnie. Gdy tylko to uczynił podszedł do koca, który wcześniej rzucił dziewczynie i wziął go w dłonie, powracając do wcześniej zajmowanego miejsca, którym był fotel. Dorzucił jeszcze kilka patyków do kominka, poczym zamknął oczy rozprostowując nogi.

***

- Chłopcze jesteś bratem tamtej dziewczyny, prawda? – zapytał długowłosy mężczyzna przyglądając się ośmiolatkowi.

- Tak – odparł hardo.

- Podoba mi się twój zapał. Pewnie wiesz, co teraz dzieję się z twoją siostrą. Uchiha jest strasznym człowiekiem; dzisiaj nawet zabił dziewczynę, kiedy już mu się znudziła. Wiesz jak się na niej wyżywał... – uśmiechnął się chytrze – Tak... – wypuścił z ust dym, kiedy pociągnął cygaro. – ...twoja siostra też tak skończy.- stojący w oddali Pein pokręcił tylko niewidocznie głową. Te kłamstwa były naprawdę śmieszne. Sasuke nigdy nie brał do siebie kobiety. Był pogrążony w samotności i nie pozwalał nikomu się do siebie zbliżyć. Zwrócił znowu swój wzrok na chłopca, którego twarz wykrzywiona była w bólu, wściekłości i rozpaczy. – Ale nie martw się. Tak cię wytrenuję, że zabijesz Uchihe. Mi możesz zaufać, przecież to nie ja zabiłem twoich rodziców – powiedział to dość łagodnym tonem, uśmiechając się pod nosem. Potrafi wspaniale manipulować ludźmi; a chłopiec, który stracił właśnie rodzinę i nie może nic zrobić, aby uratować siostrę, jest łatwym celem. Ponieważ w jego umyśle rodzi się mściciel, pełen agresji morderca. – Zgadzasz się ciężko pracować? Oddać swoje serce nienawiści za pomstę rodziny?

-...tak – wysyczał przez zaciśnięte zęby.

- Dobra decyzja, chłopcze – swój pełen szyderstwa wzrok przeniósł na Pein'a – Zaprowadź go do celi siódmej. Jutro zaczniemy trening – uśmiechnął się szatańsko, wydmuchując kolejne kółeczka z dymu. Odprowadził ich wzrokiem, aż do zniknięcia za drewnianymi drzwiami. On sam nie może pozbyć się Uchihy, ale ktoś inny może to zrobić...Właśnie wprowadził do gry kolejnego pionka, który teraz z pewnością pozbędzie się Uchihy. Miał dość jego zuchwalstwa i lekceważenia; a teraz natrafiła się łatwa okazja, w której może się go pozbyć. Ten mały chłopak zostanie dobrze wyszkolony, a później pewnie sam zostanie zabity za zlikwidowanie jednego z ich ludzi. Ale jego to nie interesuje, to tylko kolejna marionetka w jego rękach.

Pociągnął za telefon i wykręcił numer na tarczy.

- Przyprowadź mi tu jakieś dwie kobiety, ale natychmiast – odłożył słuchawkę, rozsiadając się wygodnie na fotelu. Teraz jedyne, czego potrzebował to dobrej rozrywki, którą zapewnią mu porwane dziewczyny.

***

Usłyszała dziwne mamrotanie, które zbudziło ją z snu, w którym do nie tak dawna była pogrążona. Szybko podniosła się do pozycji siedzącej, rozglądając się po pomieszczeniu. Miała taką nadzieje, że to wszystko okaże się tylko złym snem, który minie, kiedy rano obudzi się w swoim łóżku i później zje śniadanie z rodzicami i bratem. Jednak to nie był sen...

Spojrzała na chłopaka w fotelu, który zakłócał jej ten krótki odpoczynek. Z początku przestraszyła się widząc jak wierci się na zajmowanym miejscu, w którym zresztą musi być mu bardzo niewygodnie. Dzięki promieniom ognia, które już powoli dogasały spostrzegła na jego twarzy kropelki potu. Szybko podniosła się z łóżka i podeszła do niego, chociaż już mniej pewnym krokiem.

- Mamo...mamo... – co jakiś czas powtarzał to słowo, jakby był zaklęty. Różowowłosa niepewnie dotknęła jego twarz, poczym utwierdzając się w tym, że śpi, ściągnęła z jego głowy ręcznik. Mimowolnie skrzywiła się widząc na niej tyle krwi. Zabił jej rodziców, ale wiedziała, że źle zrobi, jeżeli mu teraz nie pomoże. Przynajmniej ze względu na to, że jej nie zhańbił i nie odebrał tego, co dla kobiety najcenniejsze. Podniosła się i skierowała swe kroki do łazienki w poszukiwaniu bandaży, jednak nic takiego nie znalazła oprócz ręczników i małej miski. Złapała za końce swojej białej sukienki i zerwała z niej kawałek materiału. Wypełniła miskę wodą i wzięła kolejny czysty ręcznik. Po chwili wróciła do niego z tym, co przygotowała. Dalej spał mamrocząc w kółko to samo słowo.

Różowowłosa na początku przemyła jego twarz, a później odchylając delikatnie jego głowę do przodu zaczęła przemywać rankę, którą mu zadała. Skrzepnięta krew przykleiła mu się do włosów; powolutku zaczęła je myć, aby oczyścić je z tej czerwonej cieczy. Kiedy spostrzegła skąd tak duży krwotok, złapała za materiał sukni, który urwała i mocno ucisnęła w tamtym miejscu, blokując krwawienie. Zawiązała tkaninę wokół jego głowy i odetchnęła z ulgą. Zawstydzona spojrzała na jego głowę, która przez to wszystko wylądowała w jej piersiach. Odepchnęła go tak, że dość mocno uderzył głową o oparcie. Zagryzła wargę, spoglądając czy przez przypadek nie zaszkodziła mu jeszcze bardziej, ale na szczęście wszystko było w porządku. Chciała szybko się ulotnić, ale wtedy poczuła uścisk na nadgarstku. Przerażona zwróciła swój wzrok w stronę mężczyzny, ale ten dalej spał.

- Nie odchodź...- usłyszała – ...zostań i już nigdy nie odchodź – wiedziała, że to mamroczenie spowodowane jest gorączką; ale mogła domyśleć się, że coś go gryzie; że jakieś czarne wspomnienia wróciły i teraz go dręczą. Nie oddaliła się, bo zresztą nie miała jak, westchnęła tylko cicho mając nadzieje, że może zwolni uścisk. Wolną dłonią złapała za kawałki drewna i wrzuciła je do kominka, poczym swój wzrok przeniosła na przystojne oblicze mężczyzny. Nigdy nie była tak blisko mężczyzny, a o tej porze to już było dla niej nie do wyobrażenia. Mężczyzn trzymała na dystans nawet tych, którzy byli jej przyjaciółmi, a teraz znajduje się sama z obcym mężczyzną na dodatek w jego domku. Dopiero teraz zauważyła małą bliznę obok jego ucha, którą zakrywały jego czarne włosy tyle, że teraz były mokre i strącone to dzięki temu widziała tą szramę. Delikatnie obrysowała ją palcem bojąc się, że się zbudzi. Miała teraz wspaniałą okazje do ucieczki. Mogłaby go wpierw zabić, a dopiero wtedy zbiec. Dla czego tak spokojnie śpi? Czyżby jej ufał, a może wie, że bez brata nigdzie by nie uciekła? Zapewne też brak sił spowodował, że nie jest czujny. Westchnęła, próbując wyswobodzić z uścisku swoją dłoń, ale żelazny uścisk tylko się wzmocnił. Zrezygnowana oparła głowę o oparcie fotela zawieszając swój wzrok na tańczących promieniach ognia, które swym wdziękiem hipnotyzowały. Będzie musiała tak spędzić resztę nocy, ale to i tak lepiej niż kochanie się z tamtym capem. Może i ten mężczyzna wiedział, że nie jest zdolna zabić i też, dlatego spokojnie śpi....Jeszcze chwile walczyła ze snem, aby później zasnąć jak małe dziecko, tyle, że po jej twarzy ciekły słone łzy; spowodowane cierpieniem toczącym się w sercu.

***

Promienie słońca zaczęły wdzierać się przez niezasłonięte okno do pomieszczenia, w którym spały dwie nieznane jak dla siebie osoby. Zaczął wiercić się czując jak wszystkie kończyny mu zdrętwiały od tej niewygodnej pozycji. Swój wzrok mimowolnie zawiesił na łóżku, a nie widząc tam dziewczyny, którą wczoraj sprowadził; chciał już wstać, ale wtedy poczuł na udach ciężar i zimną dłoń w swojej lewej. Nieświadomy spuścił głowę ze zdziwieniem stwierdzając, że to głowa dziewczyny znajduję się blisko jego lędźwi. Widząc swoją dłoń na wierzchu, która ściskała jej, zrozumiał, że to on spowodował jej noc na ziemi. Zgiął się delikatnie, krzywiąc się przy tym na twarzy, czując jak jej dłoń i twarz dotykają miejsca, którego nie powinny budzić. Szybkim ruchem wziął ją na ręce, aż nie wierząc, że ta dziewczyna posiada jakikolwiek ciężar. Przynajmniej dla niego była lekka jak piórko. Położył ją na łóżku i okrył kołdrą. Odwrócił się z zamiarem pójścia do toalety i wtedy zauważył miskę i ręcznik ubrudzony krwią. Dotknął się za głowę i poczuł jakiś gładki materiał. Ruszył pędem w stronę toalety i spojrzał w lustro „Opatrzyła mnie? Ale dlaczego?" Wyjrzał za drzwi na śpiącą dziewczynę i westchnął zaciskając dłonie na umywalce. Doceniał to, co zrobiła, ale po co? Jeżeli myśli, że dzięki temu jej pomoże to się grubo myli. Teraz będzie miał balans na głowie przez swoją głupotę, ale z drugiej strony gdyby ją zostawił z dowódcą to miałaby pracowitą noc. Pff..., ale co go to obchodzi? Przecież było tam wiele kobiet, a on właśnie musiał wziąć ją tym samym narażając się swojemu dowódcy.

- „Proszę...tylko nie mój brat"

- „Błagam, tylko nie mój syn!"

Przemył zimną wodą twarz przypominając sobie wczorajszą scenę z domu tej różowowłosej dziewczyny i obraz z przed kilkunastu lat. Nie chciał wracać do swojej przeszłości, która prezentowała się w czarnych barwach. Gdyby wtedy jego ojciec zrezygnował z tych badań, to nie musiałby przyjeżdżać w miejsce, które zniszczyło całe jego szczęśliwe życie. Przemył jeszcze raz twarz, aby wyrzucić z siebie te przykre uczucia. Wrócił do łóżka i znowu swój wzrok zawiesił na śpiącej dziewczynie. Nie wiedział jak się zachowywać w stosunku do niej. Jedno wiedział na pewno, nie tak jak dowódca. Jednak jak ma się jej pozbyć, jeżeli tutaj kobiety usuwane były tylko w workach, martwe. A on nie chciał jej zabijać, tylko z jednego powodu: – jest taka podobna do jego matki. Na razie nie mając żadnego planu, będzie musiał załatwić jej łóżko, ponieważ nie miał zamiaru spędzić kolejnej nocy na fotelu. Do tego musi wydać polecenie, aby przynieśli gorącej wody, bo pewnie dziewczyna będzie chciała się umyć, zważając na jej stan. Poszarpane włosy obklejone krwią, ciało brudne z błota i krwi zapewne rodziców i jego, jeżeli wczoraj mu pomogła.

Ściągnął swoją górną część munduru, zostając w czarnym podkoszulku, który idealnie podkreślał jego umięśnione ciało. Podkoszulek przylegał do jego skóry ukazując wyraźną rzeźbę. Na jego prawym ramieniu znajdował się tatuaż, którym został naznaczony w wieku dziewięciu lat, co oznaczało, że należy do tej chorej bandy już dwanaście lat. Tatuaż przedstawiał węża zawiniętego w cierniowym kole, co było symbolem ich jednostki. Rozpalił kominek, który dogasł w czasie nocy. Czyli dziewczyna spędziła noc siedząc na ziemi, bez okrycia. Głupia..., jak zachoruję to na pewno nie on będzie się nią opiekować. Podszedł do niej upewniając się, że śpi; kiedy tylko to zrobił złapał za telefon, który znajdował się na małym stoliku i wykręcił na tarczy numer, który połączył go zresztą bazy.

- Hai.

- Domek 7 Sasuke Uchiha, chciałbym aby do mojego pokoju dostawiono łóżko.

- Czyżby była gorąca noc? – usłyszał po drugiej stronie słuchawki kąśliwą uwagę. – Musiała być jak dzikie zwierzę, jeżeli łóżko musisz wymienić. Oj kapitan nie będzie zadowolony, pewnie sam by się z nią dobrze bawił.

- Potrzebne mi jest drugie łóżku, dla niej by mogła gdzieś spać. – usłyszał chrapliwy śmiech.

- Chyba żartujesz, to my dla swoich nie mamy, a dla zwykłej dziwki mamy dawać. Ona jest po to, aby ogrzewała ci łóżko, jeżeli jest balastem to pozbądź się jej, chociaż jestem pewien, że szef przyjąłby ją z otwartymi ramionami. – brunet zacisnął mocno dłoń na słuchawce.

- Każ przynieś mi gorącej wody. – odłożył słuchawkę i z całej siły walnął pięścią w ścianę. Po co on się do cholery w to wpakował. Napiął mięśnie, głośno wzdychając.

Po kilku minutach usłyszał pukanie, podszedł do drzwi i otworzył je. Dwójka małych dzieciaków w poszarpanych ubraniach i dziurawych butach przyniosła po dwa kubły gorącej wody. Były całe sine i zapewne głodne. Te dzieciaki nie miały tu przyszłości, służyły aż do czasu, kiedy padną trupem. Ukłonili się, zostawiając kubły w progu i uciekając szybko. Sasuke spojrzał na nich z goryczą, dzieci, które nie zdają testu właśnie tak kończą. Brunet wziął jeden kubeł i położył go na stole, a resztę przestawił obok pieca, aby woda nie ostygła. Dorzucił jeszcze kilka patyków, poczym ściągnął podkoszulek. Na początku przemył twarz, a później zaczął szorować szyję i klatę, poczym spłukał się wodą. Teraz wolał się nie rozbierać, aby dziewczyna nie przeżyła kolejnego szoku. Sięgnął po ryżową szczoteczkę i nałożyłem na nią szarawej pasty, którą zaczął myć zęby. Wszystko, co tu mieli pochodziło z rabunków na małe osady. Wytarł twarz i włosy w ręcznik, poczym odwrócił się w stronę łóżka. Zarzucił na siebie czysty podkoszulek i narzucił na siebie górną część munduru, następnie sięgnął, po kawałek papieru i pióro. Gdy tylko zostawił krótką informację, jeszcze raz podszedł do dziewczyny. Tym razem jednak odsłonił delikatnie kołdrę, przyglądając się jej strojowi; swój wzrok zatrzymał dłużej na rozszarpanym miejscu, z którego wczoraj wyrwała dla niego materiał, aby opatrzyć jego ranę.

***

Leżał na krótkowłosej szatynce, po raz kolejny niwecząc ją z błotem. Krzyczała, próbując się wyswobodzić, co tylko pogarszało sytuację i sprawiało, że jeszcze mocniej ją bolało. Ale to nic go nie obchodziło, zresztą o to mu chodziło. Zacisnął zęby pchając mocniej biodrami do przodu. Dziewczyna wbiła mu paznokcie w ramiona, co skończyło się dla niej uderzeniem w policzek. Jęknął głośno i odpadł z niej obok na posłanie. Chwilę po tym usłyszał dźwięk telefonu, który zaczął go drażnić. Wstał i nagi powędrował do telefonu. Podniósł słuchawkę, patrząc podnieconym wzrokiem na poniżone ciało kobiety leżącej w jego łóżku.

- Co jest?

- Kapitanie, Uchiha chciał łóżko dla dziewczyny. Tak jak myślałeś nawet jej nie dotknął. – na ustach mężczyzny pojawił się wredny uśmieszek.

- Czyli dziewczyna jest jeszcze czysta. – stwierdził – Chyba będę musiał wybrać się na kontrolę.

- A co z łóżkiem?

- Nie ma łóżka dla kobiet i dobrze o tym wiesz. – zaśmiał się widząc jak szatynka biegnie do drzwi. Złapał w dłoń ostry sztylet i rzucił go prosto w plecy kobiety, która wygięła się w łuk opadając na ziemie. Mężczyzna odłożył słuchawkę i podszedł do kobiety. Wyciągnął z jej pleców nóż, na co ona głośno krzyknęła. Odwrócił jej twarz do siebie patrząc na nią z udawanym smutkiem. – Biedaczko – kobieta spojrzała na niego z wybałuszonymi oczami i załzawionymi licami. – Tak mi przykro, ale byłaś naprawdę okropna – przejechał sztyletem po jej szyi i poderżnął jej gardło. Krzyk uwiązł jej w gardle i po chwili przestała oddychać.

***

Spojrzała na skrawek papieru, na którym ładną hiraganą napisana była dla niej wiadomość.

„Przy kominku jest ciepła woda. Wlej ją do wanny i umyj się. Nikt nie będzie ci przeszkadzał."

Powoli wstała patrząc na początku na swój ubrudzony i zniszczony ubiór, a później na wiadra z gorącą wodą. Podeszła niepewnie do nich i włożyła dłoń do jednego wiadra. Miłe uczucie ciepła przepłynęło przez jej ciało. Jak dobrze byłoby zanurzyć się w wodzie i zapomnieć o wszystkich przykrych chwilach, które spłynęły na nią jednego dnia. I to tak magicznego dnia. Tak bardzo chciała zobaczyć znowu swoich rodziców i wiedzieć czy jej brat czuję się dobrze. Złapała za jedno wiadro i zachwiała się delikatnie. Głód dał o sobie znać, przecież wczoraj w wigilię nic nie zjedli przez tych najeźdźców. Wlała zawartość wiadra do starej wanny i jeszcze raz powtórzyła tą czynność z drugim wiadrem. Trzecie zostawiła. Rozglądnęła się po pomieszczeniu, jakby bojąc się, że ktoś tu jest. Upewniając się, że jest inaczej, powoli zsunęła z ramion suknie, która opadła na ziemie. Powoli wsunęła nogę do wanny, a później resztę ciała. Leżąc w wannie rozpłakała się. Dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy? Co oni zawinili, że aż tak ich Bóg karze? Nie dość, że i tak klepali biedę, to jeszcze tak bestialsko zabrał jej rodziców. Zapłakana szybko zaczęła szorować brudy na ciele i krew, którą była umazana. Sięgnęła niepewnie po szczotę ryżową do ciała i namydliła ją szarym mydłem. Powoli zaczęła szorować plecy i stopy, połykając przy tym łzy, które nieustannie spływały z jej oczu. Ten mężczyzna ma rację, byłaby naprawdę głupia, gdyby teraz uciekła. Zamarzłaby na śmierć lub trafiłaby w gorsze ręce, a bratu i tak by nie pomogła, więc musi czekać na odpowiedni moment i wszystko wybadać. Przetarła policzki i wymyła starannie twarz. Musi być twarda. Odnalazła wzrokiem ręcznik, który znajdował się na stoliku od razu przy wanience, poczym sięgnęła po niego i wstała, wycierając swoje ciało. Sięgnęła szybko po swoją sukienkę i zarzuciła ją na ciało. Natomiast ręcznikiem zaczęła wycierać włosy, następnie wilgotne pozostawiła rozpuszczone.

Usiadła na łóżku, zakrywając twarz w dłoniach. Nie pojmowała, dlaczego Bóg ich tak skarał, ale jedno było pewne musiał mieć w tym jakiś cel.

***

Siedział samotnie przy stoliku w obskurnym pomieszczeniu służącym im za jadalnie. Czuł na sobie ciekawskie spojrzenia, co olewał, koncentrując się tylko na jedzeniu porannego posiłku. Zapewne wiadomość o tym, że chciał wziąć łóżko dla dziewczyny, którą przez swoją głupotę wczoraj ze sobą zabrał rozeszła się już po wszystkich. W końcu i do szefa też dojdzie. A wtedy, jeżeli się dowie, że nie przespał się z dziewczyną, a na dodatek nic jej nie zrobił; to będzie chciał ją mu odebrać. Dla niego zresztą byłoby lepiej, gdyby pozbył się czwartego koła u wozu, jednak z drugiej strony czuł się odpowiedzialny za nią. Przyczynił się do zniszczenia jej rodzinny, a przecież...

- I jak tam było? – usłyszał nad sobą kpiarski głos. Podniósł wzrok z nad talerza i spostrzegł Hidana – mężczyznę o krótkich szarych włosach postawionych na żelu i nagannie zapiętym mundurze. On wraz z przywódcą najlepiej się dogadywali, kiedy chodziło o kobiety. Po chwili odsunął krzesło i przysiadł się. Sasuke zmroził go wściekłym wzrokiem. – Nie mów mi, że jesteś aseksualny, bo jeżeli ta panienka cię nie rozgrzała to z Tobą jest naprawdę źle.

- Nie zapraszałem cię do mojego stolika, więc miło byłoby gdybyś sobie poszedł. – warknął, powracając do jedzenia.

- Wiesz nie jeden z nas miałby ochotę na tego kociaka, więc, po co ma się marnować z tobą. Jesteś dla niej za miękki, a takie kobitki potrzebują twardej ręki. – brunet zacisnął palce na łyżce, spoglądając na jego chytry uśmieszek. – Chyba, że wolisz facetów, jak co to ci mogę kogoś przysłać. Nie musisz się z tym ukrywać, w takich miejscach to jest normalne. Zresztą ja też czasem lubię poeksperymentować...

- Zostaw te swoje insynuację dla siebie, a mi daj święty spokój – syknął, mierząc go wściekłym wzrokiem; poczym wstał – I nie afiszuj się tak przy wszystkich, że lubisz też mężczyzn – powiedział dość głośno, co zwróciło uwagę niektórych kompanów, którzy spojrzeli ze zdziwieniem na Hidana. Usta Sasuke uniosły się w delikatnym uśmiechu, kiedy ruszył do kuchni. Nienawidził tutaj każdego, ponieważ nikt nie chciał walczyć o swe prawa i pozwalał się traktować jak pionka w grze. Jemu to nie odpowiadało, ale nie miał też nikogo po swojej stronie, kto by mógł mu pomóc. – Przepraszam – zwrócił się do starszej kobiety, która wczoraj również została porwana, aby gotować. – Niech mi pani nałoży coś ciepłego do jedzenia – kobieta podniosła głowę za garów i widząc go, szybko pozostawiła swoje czynności i podbiegła do niego wycierając dłonie do ścierki.

- Co pan zrobił Sakurze? – widział jak jej oczy zaszkliły się łzami. Przez chwile zastanawiał się, o co chodzi kobiecie, gdy w końcu przypomniał sobie jak chłopiec nazwał dziewczynę, którą uratował z łapsk szefa. Sakura..., no tak. Mieszkały w jednej osadzie, do tego malutkiej, więc jasne było, że się znają.

- Nic; chyba pani słyszała. – odpowiedział obojętnie.

- Ach, no tak. Bogu dzięki. Jak wczoraj zobaczyłam, jak ten wasz szef chciał ją do siebie wziąć, myślałam, że mi serce stanie. Ona jest taką dobrą dziewczyną; miała ożenić się z moim synem; który chciał się jej po wigilii oświadczyć. Na pewno by go przyjęła... – przetarła wierzchem dłoni oczy, poprawiając czerwone włosy. – To jedzenie dla niej? - zapytała z nadzieją.

- Tak, dla niej. Proszę się pospieszyć, nie chcę, aby ktokolwiek o tym wiedział. – kobieta skinęła głową i nalała do butelki, którą znalazła gorącej herbaty i szybko przygotowała kilka kanapek, które zawinęła w folie.

- Proszę... – podsunęła mu szybko -...błagam pana, aby jej nie krzywdził.

- Zobaczę, co da się zrobić – opowiedział i gdy już chciał iść, kobieta złapała go za dłoń.

- I jeszcze coś, słyszałam jak jakiś dwóch mężczyzn rozmawiało o tym, że pójdą sprawdzić jak się zachowuję jeden z nich z kobietą. Myślę, że chodziło o pana i Sakure, ponieważ mówili, że wasz oficer będzie miał radochę, kiedy ją dostanie. Błagam, niech pan coś zrobi, aby tak się nie stało. – Sasuke westchnął, poczym wyrwał dłoń z jej uścisku i wyszedł z kuchni. Dalej czuł na sobie wzrok, jednak szybko przemierzył odcinek do wyjścia i ruszył do swojego domku. Wiedział, że szef będzie knuł aż w końcu dostanie to, czego tak bardzo pragnie. A na razie on ma w rękach to, czego szef pożąda.

***

Był spocony i zmęczony. Jednak jego napędem była siostra, dla której to wszystko robił. Musiał stać się silny i bezwzględny; aby pokonać swojego wroga. Dzięki pomocy oficera na pewno mu się to uda. Wiedział, że może mu zaufać, ponieważ on tak samo chcę uratować jego siostrę. Właśnie, dlatego wczoraj ją wybrał, ponieważ chciał ją uchronić przed tym całym Uchihą. Niestety nie udało mu się. Martwił się tylko tym, że będzie za późno i nie zdąży uratować swojej ukochanej siostry.

- Dobrze ci idzie, ale musisz się jeszcze bardziej starać. Uchiha jest naprawdę silnym mężczyzną, więc żeby go pokonać musisz być nie tyle, co silny, ale i sprytny.

- Na pewno go pokonam. – powiedział patrząc na oficera. – Miałeś mi coś pokazać, gdzie byłeś? – oficer uśmiechnął się kpiąco. Ten dzieciak już dawno straciłby głowę za te swoje odzywki, ale teatrzyk dopiero się zaczął, więc nie może jednej z głównych marionetek się pozbyć.

- Rozmawiałem z Uchihą i próbowałem go przekonać, aby odpuścił twojej siostrze i przekazał ją pod moje skrzydła. Niestety nie zgodził się, a ponadto widziałem twoją siostrę i nie jest z nią za dobrze – skłamał. Dopiero, co wyszedł ze swej sypialni, w której zgwałcił kilka kobiet; ale przecież chłopiec nie musi o tym wiedzieć. W jego oczach musi grać miłego i uczciwego oficera, który chcę mu pomóc. Manipulacja jest jego silną bronią. Uśmiechnął się, widząc jak twarz chłopca czerwienieję, a jego ruchy robią się szybsze, kiedy okłada manekina pięściami i tępym nożem. – Jutro nauczę cię posługiwać pistoletem, to na pewno ci się przyda; a teraz ćwicz dalej. – chłopak nawet nie zwrócił na niego uwagę, ponieważ za bardzo pogrążony był wyładowywaniu swojej agresji na manekinie. To oznaczało tylko, że oficer znowu osiągnął swój cel. Chłopiec był już po jego stronie i za niedługo pozbędzie się Uchihy nie brudząc sobie rąk jego krwią. Uśmiechnął się i zamknął chłopca w Sali ćwiczeń.

***

Wyciągnął kluczyk, którym otworzył drzwi i wszedł do środka. Od razu swój wzrok skierował na łóżku, na którym tak jak się spodziewał zastał różowowłosą dziewczynę. Była czysta, ale ubrana w obdarte ciuchy. Westchnął, czym zwrócił na siebie jej uwagę, musiała nad czymś mocno myśleć, jeżeli dopiero teraz spostrzegła jego obecność. Widział w jej oczach strach, ale też zawziętość. Minął ją i położył na stole kanapki i butelkę.

- To dla ciebie, zjedź to i wypij herbatę za nim jest ciepła. – odparł chłodno poczym ruszył do dużej szafy, która zastawiona była krzesłem. Odsunął je, poczym otworzył szafę na oścież. Za nim cokolwiek zrobił, spojrzał za siebie na dziewczynę. Nie widząc jednak żadnej reakcji z jej strony; wrócił się do stolika i sięgnął po jedną z kanapek i butelkę, poczym podszedł do niej. – Przestań być uparta i zjedź coś, przecież obydwoje wiemy, że jesteś głodna - różowowłosa nic nie odpowiedziała, tylko ścisnęła swoją lewą dłonią płaski brzuch. – Masz – podał jej jedzenie, jednak dziewczyna nie sięgnęła po nie. – Weź to, zanim się zdenerwuję – dziewczyna spojrzała mu nieśmiało w oczy – Jeżeli nie chcesz wziąć tego ode mnie, to dla twojej wiadomości jest to jedzenie które przygotowała kobieta, która mówiła, że miałaś wyjść za jej syna.

- Pani Sabakun – szepnęła, poczym powoli wyciągnęła dłoń po pożywienie. Nie wiedziała czy ma podziękować, czy nie, przecież ratował jej życie. Z drugiej strony jednak wciąż pamiętała, że to również z jego winny nie ma rodziców. Skinęła delikatnie głową, a kiedy odebrała jedzenie, mężczyzna odszedł. Spojrzała za nim, poczym rozwinęła kanapkę z folii i ugryzła kęsa. Była naprawdę głodna..., Bogu dzięki, że o niej pomyślał.

Sięgnął po drewnianą skrzynię, poczym otworzył wieko. Znajdowało się tam wiele rzeczy związanych z jego poprzednim życiem. Złapał w dłoń bawełniany materiał, który wyciągnął z skrzyni. Po chwili znowu wylądowała w szafie. Sasuke długo przyglądał się sukience, którą miał w ręce. Była to jedna z jego pamiątek po matce. Nie chciał tego dawać różowowłosej, ale wiedział też, że nie ma innego wyjścia, jeżeli nie chcę mieć balastu w postaci chorej dziewczyny.

- Kiedy zjesz, przebierz się. – położył sukienkę na łóżku, ostatni raz dotykając ją z należytym błogosławieństwem. Różowowłosa zauważyła ten gest i od razu zrozumiała.

- Nie chcę, tego. – szepnęła – To twojej żony, prawda? – Sasuke zmierzył ją niezrozumiałym wzrokiem. Nie sądził, że się odezwie.

- Nie mam i nie miałem żony. To jest mojej matki...

- Więc tym bardziej tego nie ubiorę – odparła, kiedy przełknęła kęs kanapki. Sasuke westchnął, czując jak dziewczyna zaczyna znowu grać mu na nerwach. Ujrzał wtedy za oknem dwóch żołnierzy. Wiedział, po co tu przyszli... Zerknął w stronę dziewczyny, poczym rzucił się na nią.

Nie spodziewała się tego. Butelka wypadła z jej dłoni, a po chwili leżała już przypłaszczona do łóżka ciałem mężczyzny, który się nad nią nachylił. Krzyknęła głośno próbując się szarpać, jednak mężczyzna unieruchomił jej ręce nad głową, ciągle będąc nad nią nachylonym.

Krzyczała, co teraz mu odpowiadało. W tej sytuacji musiał się tak zachować, ale przecież i tak jej nic nie zrobi.

- Proszę zostaw mnie! – krzyknęła uderzając go dłonią w ramie, jednak i to na nic pomogło.

***

Stali przed oknem, uśmiechając się głupkowato. Nie sądzili, że Uchiha to taki macho i weźmie ją siłą. Ciągle się z niego nabijali, a jednak nie jest takim dzieciakiem, za jakiego go ciągle uważali. Może jednak on też potrafi zabawić się z kobietą i wziąć od niej to, czego tak bardzo potrzebuję? Zaśmiali się słuchając podniecających krzyków różowowłosej. Takie coś naprawdę działało na nich jak płachta na byka.

- Puszczaj..., błagam nie rób mi krzywdy!!! – krzyki i szlochy tej dziewczyny sprawiały, że przez ich ciała przechodził dreszcze podniecenia.

- Ten Uchiha to ma szczęście, taką gorącą laskę przelecieć.

- A tam szczęście..., same problemy będzie miał przez nią. Oficer nie będzie zadowolony z faktu, że plotki się nie potwierdziły. – powiedział drugi z mężczyzn, drapiąc się po głowie – Wracajmy, bo jest strasznie zimno.

- Dobrze, jednak to ty poinformuj oficera o tym, co się dzieję w domku Uchihy – mężczyzna skrzywił się na słowa kompana; a cień strachu przeleciał po jego twarzy. Jeżeli coś nie szło po myśli oficera, wtedy było naprawdę źle. Mógł zajść każdemu za skórę i był wtedy naprawdę nieobliczalny.

***

- Zostaw mnie... – szlochała, połykając słone łzy. Walka z nim strasznie ją zmęczyła. Czuła się taka osłabiona.... Po chwili poczuła się wolna od niego i jego ciężaru. Spojrzała na niego przez załzawione oczy, ale on stał odwrócony do niej plecami. – Dlaczego? – szepnęła, ukrywając twarz w dłoniach. Nie czuła się najlepiej, kiedy o tym myślała.

- Ubierz to i nie pytaj mnie o to więcej. – odparł chłodno i wszedł do toalety. Różowowłosa rozpłakała się jeszcze mocniej, zaciskając dłonie na materiale sukienki. Nie wiedziała, że może go tak zdenerwować; aby się na nią rzucił. Myślała, że jest inny, ale pomyliła się. Jej instynkt znowu zawiódł. Nie powinna nikomu ufać! Przetarła łzy. Musi się szybko ubrać za nim znowu wpadnie w furie.

***

Gdy siedział w kuchni jedząc szybko drugie danie, czuł na sobie spojrzenie kucharki, które nie odstępowało go na krok. W końcu, kiedy stanęła przed nim podniósł na nią swój wzrok.

- Proszę mi pozwolić się z nią spotkać – warknęła zaciskając stare dłonie na brudnym fartuchu.

- Nie mogę.

- Błagam, po tym, co jej pan zrobił...ja muszę się z nią zobaczyć – Sasuke spojrzał na nią uważnie, nie rozumiejąc, o co chodzi kobiecie. Dopiero po chwili zaczął wszystko jarzyć, kiedy zanalizował wszystko w głowię.

- Niech się pani o nią nie martwi – powiedział chłodno – Nic jej nie zrobiłem – przyciszył głos – Musiałem tak na nią naskoczyć, żeby jej pomóc. – kobieta spojrzała na niego uważnie, jakby sprawdzając czy mówi prawdę. – Zauważyłem ludzi, którzy byli na przeszpiegach i musiałem jakoś zareagować, aby zniweczyć te plotki. – nie wiedział, dlaczego to mówi, ale od tej kobiety biło takie ciepło, że poczuł się jakby stała przed nim matka, która zresztą byłaby w takim samym wieku jak ta kobieta. Westchnął dokończając smażoną rybę.

- Pozwól mi się z nią spotkać, błagam. – kobieta dalej nalegała.

- Nie mogę...

- Proszę wymyśl coś, Sakura jest na pewno w ciężkim stanie. Ona tyle przeszła...; ja już jestem stara kobietą, ale ona to jeszcze młoda; tak bardzo się o nią martwię. – przetarła łzy, patrząc na niego błagalnie.

- Zobaczę, co da się zrobić... – dopił herbatę z kubka, głęboko myśląc. Po chwili wstał i spojrzał ostatni raz na kobietę – Proszę spakować dla niej jedzenie i wyciągnąć z tej skrzynki kilka bandaży – wskazał białą skrzyneczkę nad zlewem przyczepioną do ściany. Kobieta skinęła głową i zaczęła wszystko w ekspresowym tempie przygotowywać. Widać było, że bardzo jej zależy na różowowłosej. – Niech pani idzie za mną – kobieta spojrzała na niego niepewnie, kiedy wskazał na drzwi prowadzące do jadalni.

- Ale...

- Proszę się nie martwić i mi zaufać – złapał kobietę za przedramię i wyprowadził z pomieszczenia. Nikt nie zwrócił na nich szczególnej uwagi, dopiero spojrzenia zatrzymały się na nich, kiedy Sasuke wraz z kobietą skierowali się do stolika oficera, który wraz ze swoimi dwoma podwładnymi konsumował obiad.

- Co jest Uchiha? I po co ją tu sprowadziłeś? – spojrzał na chwilę na niego, poczym znowu przeniósł wzrok na jedzenie. – Słyszałem, że jednak z Tobą wszystko w porządku i zająłeś się odpowiednio dziewczyną – ścisnął mocniej palce na metalowym widelcu; którym najwyraźniej chciałby teraz wydłubać oczy Sasuke.

- Ja właśnie w tej sprawie – spojrzał na kobietę, która drgnęła ze strachu. – Trochę się zagalopowałem i dziewczyna odniosła kilka mocnych obrażeń – czuł na sobie ciekawe spojrzenia wszystkich, a już zwłaszcza wściekły wzrok szefa, który na sobie zniósł.

- No nieźle musiał ją podrasować. Głośno krzyczała – powiedział jeden z podwładnych z uśmiechem, ale zapał znikł szybko, kiedy oficer wbił nóż przy jego dłoni do drewnianego stołu.

- Zamknij się. – warknął w jego kierunku, poczym wstał i podszedł do Uchihy – Czego ode mnie oczekujesz? Mam ci przysłać kolejną panienkę? A może gustujesz też w starszych paniach – zmierzył kobietę wzrokiem. – Zmarnowałeś dobry towar w tak szybkim czasie. – syknął, powstrzymując się od uderzenia go. Nie mógł przeboleć, że nie zasmakował tej ślicznotki. On zawsze miał to, co chcę!!!

- Chciałbym, aby ta kobieta ją opatrzyła, ponieważ chcę, aby mi jeszcze ogrzała łoże...

- Dlaczego miałbym się na to zgodzić?

- Ponieważ mogę ci ją oddać, kiedy mi się znudzi. Teraz będę bardziej uważał i ona zapewne też już będzie grzeczna, wiedząc jak mogę się zachować. – wiedział, że to może go zainteresować. Spojrzał uważnie w jego oczy, jakby chciał wyzwać go do walki. Trwali tak może z pół minuty, aż w końcu oficer uśmiechnął się delikatnie klepiąc go po ramieniu.

- Mam nadzieję, że nie będę musiał długo czekać – wrócił na swoje miejsce i zaczął dalej spożywać, kiedy przełknął pierwszy kęs, klepnął jednego z podwładnych, który nachylił się nad nim i szepnął mu coś na ucho. Podległy wstał i spojrzał na reklamówkę, którą trzyma kobieta.

- Co tam macie? – zapytał.

- Kilka bandaży i to wszystko – wstrzymał powietrze, kiedy żołnierz podszedł bliżej, karząc otworzyć reklamówkę. Nie sprawdził jednak jej zawartości tylko spojrzał pobieżnie, co spowodowało, że odetchnął z ulgą.

- Bandaże... – zwrócił się do oficera.

- Dobrze, możecie iść; jednak jeżeli kolacja nie będzie na czas możesz wykonać już wyrok na tej kobiecie – uśmiechnął się popijając trunek z krystalicznego kielichu. Sasuke nic nie odpowiedział, tylko pociągnął kobietę za sobą wychodząc z siedziby. Kiedy oddalili się już od niej zbliżając się do domku, Sasuke puścił kobietę patrząc na nią.

- Zdąży pani z kolacją?

- Oczywiście, znam tyle potraw, że jestem wstanie pożywne jedzenie ugotować w dziesięć minut – uśmiechnęła się delikatnie; kiedy stanęli przy drzwiach do jego domu.

- Ja nie wejdę, pójdę potrenować w Sali, a pani niech się nią zaopiekuję.

- Nie boisz się, że uciekniemy...? – zapytała, patrząc na jego profil.

- Stąd nie ma ucieczki; czekałaby was natychmiastowa śmierć – odparł poczym otworzył drzwi kluczem.

***

Kiedy wyszedł z domu, przebrała się szybko w piękną sukienkę i usiadła na łóżku dalej użalając się nad swoim losem. Jeszcze dzisiaj mówiła, że będzie silna...Silna dla siebie i brata; a jednak jeden dotyk męski; tak brutalny sprawił, że jej determinacja uciekła daleko stąd. Nawet apetyt na zjedzenie śniadania jej przeszedł, co teraz sprawiło, że strasznie w brzuchu ją skręcało. Spojrzała na apetyczne kanapki i zimną już herbatę. Pokręciła jednak przecząco głową i ukryła twarz w dłoniach. Nie potrafiła się nawet ruszyć; strach ją całkowicie sparaliżował. Bała się, że zrobi coś nie tak i znowu zdenerwuję Sasuke. Drgnęła, kiedy usłyszała szczęk zamka. Dwie godziny go nie było...Tak bardzo się bała, co teraz zrobi. Jak dla niej jest to nie przewidywalna osoba. Cofnęła się dalej na łóżku, aż jej plecy dotknęły zimnej powierzchni ścian. W jej myślach wciąż kołatała się wizja bestii, która na początku zabiła jej ojca, a teraz chcę zniszczyć i ją. Zacisnęła mocno powieki, kiedy drzwi się otworzyły i poczuła mocny podmuch zimnego wiatru. Gęsia skórka wystąpiła na jej skórze, ale to i jednak zimny dreszcz strachu ją obezwładnił. Nagle usłyszała głośne kroki, a później poczuła jak obejmują ją wiotkie ramiona. To nie były te silne męskie ramiona, które rzuciły ją dzisiaj na łóżko.

- Sakura, skarbie... – ten głos..., przecież to...

- Pani Sabakun... – szepnęła, otwierając oczy. – Jak to...możliwe? – zapytała przyglądając się kobiecie.

- Wzięli mnie do kuchni, abym gotowała i sprzątała...

- A co zresztą? – zapytała, chociaż dobrze wiedziała, jaka jest odpowiedź.

- Wybili wszystkich – jej oczy się zaszkliły, ale nie pozwoliła im wypłynąć. Różowowłosa widziała w niej siłę, której jej brakowało. – Skarbie, a ty jak się trzymasz..?

- Boję się – powiedziała szczerzę. – Boję się go – zaszlochała, przytulając się do ramienia kobiety – I boję się o mojego braciszka, on jest tam sam z tą bandą świrów.

- Nie martw się, jesteś w dobrych rękach. Ten mężczyzna jest naprawdę dobry...

- Ty nie wiesz, co mówisz! – krzyknęła, ale po chwili przystopowała, patrząc na nią uważnie – Przepraszam, ale on się na mnie dzisiaj rzucił...; on był wstanie mnie zgwałcić.

- To ty nie masz pojęcia, o czym mówisz – kobieta oderwała się od niej, patrząc na nią srogo – Dzięki niemu się tu znalazłam. Naraża się oficerowi, aby ci tylko pomóc. Myślisz, że gdyby traktował cię jak śmiecia, to tak by o ciebie dbał? Żadna z twoich koleżanek nie dostaję jedzenia. Widziałam dzisiaj jak wynosili zwłoki Sayi i Ten-Ten. Gdyby on ci nie pomógł, też byś tak mogła skończyć.

- To, dlaczego, to dzisiaj zrobił?

- A czy skrzywdził cię tym? Obmacywał? Całował? Czy zrobił ci coś? – pytała, a różowowłosa zamyśliła się na chwilę. Nic nie zrobił, tylko ją przytrzymywał.

- Nie, ale...

- Sakura, dzięki niemu dalej tu siedzisz i możesz spokojna być o swoje życie. Innym razem, kiedy plotki by się potwierdziły oficer by cię wziął. – różowowłosa drgnęła na te słowa, przypominając sobie obleśnego mężczyznę, który ją dotykał.

- Jakie plotki?

- Sasuke, chciał wziąć dla ciebie łóżku, więc każdy wiedział już, że z Tobą nie spał. To szybko dotarło do uszu oficera, który ma na ciebie ochotę. Wysłał, więc swoich podwładnych na przeszpiegi..., Sasuke ich zauważył i w porę zareagował. Dzięki niemu nadal jesteś w bezpiecznym miejscu.

- Czyli on robił to w mojej obronie? – zapytała nieśmiało.

- Głuptasku, wreszcie to zrozumiałaś – znowu ją przytuliła, głaszcząc ją po głowie. Nagle spostrzegła kanapki, które zrobiła i pełną butelkę. Na potwierdzenie swoich przypuszczeń, usłyszała burczenie w brzuchu różowowłosej. – Dlaczego nic nie zjadłaś? Specjalnie to dla ciebie przyniósł...

- Przepraszam...

- Mam dla ciebie jeszcze ciepłe jedzenie i herbatę – różowowłosa patrzyła jak kobieta wyciąga z worka na początku bandaże, a później zamkniętą miseczkę i łyżkę. – Zjedź na początku zupę. Musisz się rozgrzać... – podała różowowłosej pierwsze danie; a sama się dokładnie rozejrzała po pomieszczeniu, kiedy upewniła się, że Sakura zaczęła jeść. Powoli wstała i podeszła do kominka, do którego wrzuciła kilka kawałków drewna. – Powinnaś się go trzymać, a na pewno nikt cię nie skrzywdzi.

- Wiesz może, co z moi bratem? – zapytała, przerywając posiłek, za co została zganiona.

- Nic niestety nie wiem. Ale na pewno żyje, ponieważ nie słyszałam, aby ktoś z tych dzieci został zastrzelony. – powiedziała, to co wiedziała. – Zaraz będę musiała wracać, aby zrobić kolację dla nich – usiadła znowu przy różowowłosej, która kończyła zupę. Po chwili odłożyła miskę, a kobieta podsunęła jej drugie danie; głaszcząc ją delikatnie po włosach. – Jedz moje dziecko, jedz... – patrzyła na śliczną twarz różowowłosej, która konsumowała posiłek. Tak bardzo było jej żal Sakury. Jest tak młoda, a tak bardzo cierpi. Jej życie jest w rękach tego mężczyzny i dobrze by było, gdyby udało mu się jej pomóc.

***

Sasuke zabrał panią Sabakun i znowu została sama. Myślała o tym, co powiedziała jej kobieta i odetchnęła z ulgą po raz kolejny. Czyli jednak może mu zaufać... Czy naprawdę może to zrobić? Westchnęła przeczesując włosy i wzdychając przeciągle. W końcu najadła się do syta i mogła spokojnie pomyśleć. Pani Sabakun ma rację, aby przetrwać musi się jak najdłużej trzymać tego mężczyzny. Jak on ma na imię...? Zastanawiała się przez chwilę, aż w końcu sobie przypomniała. Sasuke...- to imię jej wybawcy. Położyła się na łóżku przykrywając się grubym kocem. Zrobiło się strasznie zimno. Spojrzała w stronę kominka, które było zgaszone. Nie zauważyła, kiedy całe drewno się wypaliło i teraz przez jej nie uwagę będzie marzła. Zamknęła oczy, myśląc o swoim młodszym braciszku. Tak bardzo chcę go zobaczyć..., chociaż na chwilę.

Wszedł do środka swojego domku. Od progu powiało chłodem, jednak nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Bardziej zastanawiało go czy dziewczyna się nie przeziębi. Był strasznie zmęczony treningiem i całym dniem, który okazał się dość trudny. Zamknął drzwi na klucz i włączył światło. Zerknął w stronę łóżka, a później podszedł do kominka, które rozpalił. Dziewczyna od razu się poruszyła. Spojrzał w jej kierunku, ściągając górną część munduru.

- Śpij. – odpowiedział, poczym ruszył do toalety. Różowowłosa słyszała szum wody, a po chwili znowu zobaczyła mężczyznę, który wyszedł wycierając twarz ręcznikiem. Przyglądała mu się dłuższą chwilę i musiała przyznać, że jest bardzo przystojny. Ma umięśnione ciało, jakiego jeszcze nigdy nie widziała. Kilka szram, które zapewne świadczyły o jego podbojach. Ich spojrzenia się skrzyżowały, zakłopotana, jako pierwsza cofnęła wzrok. – Nic ci nie zrobię – powiedział. Teraz wierzyła w te słowa; ale jeszcze z trzy godziny temu uważałaby jej za przesiąknięte kłamstwem i groźbą. Teraz jednak wiedziała, że może na niego liczyć. Zerknęła na jego twarz. Miał jeszcze obandażowaną głowę materiałem jej sukna. Mimowolnie zerknęła na bandaże na komodzie, które pozostawiła pani Sabakun.

- Czy mogę panu opatrzyć tą ranę na głowie? – zapytała niepewnie. Sasuke spojrzał na nią z niedowierzaniem. Nie sądził, że po tym, co zaszło; ona się do niego odezwie – Pani Sabakun, powiedziała mi, dlaczego pan to zrobił – odparła spokojnie, nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy. Sasuke westchnął przeciągle, mógł się domyśleć, że kobieta nie powstrzyma języka za zębami. Teraz dziewczyna będzie go uważała za litościwego pana. A nie uśmiechało mu się bycie czyimś wybawcom.

- Nie trzeba.

- Ale nalegam – odparła spokojnie zerkając w jego stronę. Kiedy spostrzegła, że usiadł na fotelu podeszła do komody zabierając bandaże. Nie wiedziała, że brunet przygląda się jej, myśląc o swojej matce. Wyglądała tak samo pięknie jak ona. Jednak obraz matki miał coraz częściej zamazany. Stanęła za fotelem i delikatnie położyła dłonie na czole mężczyzny. Rozwiązała materiał, a widząc, że się nie sprzeciwia; delikatnie zsunęła materiał, który skrzepił się z krwią. Dłonie jej zadrżały, ale pociągnęła do siebie materiał, zaciskając mocno powieki. Nie wydał z siebie żadnego jęku, tylko mocno zacisnął dłonie na fotelu, dzięki czemu różowowłosa wiedziała, że jednak sprawiło mu to ból. Odpakowała jałową gazę i położyła ją na ranie mężczyzny, następnie zaczęła sprawnie owijać jego głowę bandażem. Kiedy skończyła, zrobiła supełek i podeszła szybko do łóżka, na którym się położyła.

- Śpij – powtórzył, po raz kolejny. Oparł się później mocno o oparcie fotela i zamknął oczy. Różowowłosa przyglądała mu się przez chwilę, poczym westchnęła, przesuwając się na samą krawędź łóżka. Chrząknęła zwracając na siebie jego uwagę. Bacznie ilustrował ją swoimi czarnymi oczami; jakby chcąc wymusić u nie odpowiedź.

- Niech pan się położy do łóżka – spuściła głowę, robiąc mu miejsce na tym jednoosobowym meblu.

- Tu jest dobrze – odparł chłodno, chociaż w głębi serca poczuł płomyk. Ta dziewczyna naprawdę jest dziwna.

- Będzie pana bolał kręgosłup, proszę się tu położyć – odparła, poczym znowu się położyła zamykając oczy. Jeżeli miała czuć się przy nim bezpiecznie, to on musi być sprawny. Przytuliła twarz do poduszki i próbowała odpłynąć w objęcia Morfeusza, który jako jedyny dawał jej spokój.

Nie miał zamiaru kłaść się w łóżku, jednak dziewczyna miała rację, po wczorajszej nocy na fotelu, naprawdę trudno przechodził trening. Dlatego też postanowił skorzystać z tej propozycji i położył się obok, zresztą to jest jego łóżko. Odwrócił się do niej plecami i zamknął oczy. Czuł się dziwnie leżąc tu z tą dziewczyną. Zawsze sypiał sam i to było dla niego nowością przebywanie z dziewczyną w jednym łóżku. Nie czuł się z tym zbyt najlepiej, ale przecież sam jest sobie winien. Gdyby jej nie wziął, ciągle byłby sam..., ale czy to jest takie miłe. Westchnął, już tak dawno nie widział normalnego człowieka; już tak dawno nie przebywał z nim tak długo. Westchnął i odwrócił się na drugą stronę. Rozszerzył oczy z niedowierzaniem, kiedy spostrzegł, że jest odwrócona w jego kierunku. Drgnął patrząc na jej twarz pogrążoną w śnie, prawie co spadając z łóżka. Spojrzał na jej powieki i wachlarz długich czarnych rzęs, później zjechał wzrokiem na jej zgrabny nosek, a na końcu na jej pełne usta, które były delikatnie rozchylone. Jest naprawdę ładna....Przejechał wierzchem dłoni po jej bladym policzku. Ma taką aksamitną skórę..., mógłby ją w szybkim tempie zniszczyć. Jest zbyt delikatna; a to jest przeciwieństwem tego miejsca. Tu trzeba być twardym i silnym, aby przetrwać trzeba dać z siebie wszystko. Cofnął szybko dłoń, kiedy spostrzegł, że dziewczyna się poruszyła. Chciał się odwrócić do niej plecami, ale wtedy poczuł jak się wtula w jego tors.

- Ciepło... – szepnęła przez sen. Sasuke spojrzał na jej twarz, czuł się trochę nieswojo w tej sytuacji; ale nie odepchnął jej. Położył dłoń na jej ramieniu, dając jej więcej ciepła. Było to dla niego nowe uczucie, ale również ciepłe.

***

Obudził się wcześnie rano, uwalniając ją ze swojego uścisku, aby nie dać jej kolejnych powodów do płaczu. Przecież mogłaby to źle zinterpretować i wyszłoby na to, że się do niej dobiera. Z kobietą z kuchni dogadali się, że będzie szykowała jedzenie dla dziewczyny, a on będzie go jej zanosić. Tak minęło im pięć dni. Przez te pięć dni wydarzyło się kilka ważnych spraw, które wiele poprawiło. Sakura i Sasuke zaczęli ze sobą rozmawiać, może nie tak jakby obydwoje sobie tego życzyli, ale jednak dochodziło między nimi do dyskusji. Sakura zauważyła, że Sasuke coś gnębi. Wiedziała, że gdy na nią patrzy, czuję się winien tego, co jej zrobił. Dlatego postanowiła mu wybaczyć. Wiedziała, że przy nim nic jej nie grozi, była z nim bezpieczna.

Natomiast oficer Hebi był wściekły, miał nadzieję, że dostanie różowowłosą już na drugi dzień, a jednak Sasuke wciąż z tym zwlekał. Zaczynał się naprawdę denerwować. Jego cierpliwość naprawdę zaczęła się kończyć, co było widać na każdym jego kroku.

- Zjadłaś wszystko? – zapytał się wchodząc do pomieszczenia. Różowowłosa skinęła głową, a jej usta drgnęły w delikatnym uśmiechu. Sasuke spojrzał na nią uważnie, odwzajemniając gest. Naprawdę bardzo ją polubił i coraz częściej nawiedzała jego myśli w pogodny sposób. W ten krótki okres naprawdę się do niej przywiązał. Czuł, że mogliby być przyjaciółmi..., chociaż w takim miejscu nie ma jak rozwijać jakiekolwiek pozytywne więzi. Usiadł obok niej na łóżku, rozwiązując obuwie.

- Wiesz coś może o moim bracie? – zapytała spoglądając na jego plecy, zielonymi tęczówkami.

- Tylko tyle, że przeszedł pomyślnie próbę i trenuję; czyli tyle, co wcześniej. – spojrzał na nią za ramienia.

- To dobrze – odetchnęła – Przynajmniej żyję.

- Nie martw się tym. Zrobię wszystko, abyś się z nim spotkała i obiecuję, że cię uchronię. – powiedział szczerze, na co różowowłosa zareagowała uśmiechem.

- Dziękuje Sasuke-kun. – szepnęła, poczym wstała z łóżka. Odłożyła książkę przy stoliku, a później zwróciła swój wzrok w stronę szafy. Sasuke nie pozwalał jej tam zaglądać. Trzeciego dnia, kiedy tu była po tym, gdy jej dał sukienki matki; jej ciekawość stała się przeogromna i otworzyła ją. Znalazła kluczyk i zobaczyła, co jest w środku drewnianej skrzynki, która wyglądała na bardzo drogą. Było tam mnóstwo pamiątek...Pamiątek po jego rodzinie. Niestety złapał ją na tym i był bardzo wściekły, chociaż próbował to przed nią ukryć. Niestety nie obyło się bez przykrych komentarzy w jej kierunku. Odwróciła się dość szybko, co zwróciło jego uwagę. – Ano..., mam pytanie.

- Słucham.

- Obiecaj, że nie będziesz się denerwować.... – powiedziała spuszczając głowę, nie chciała, aby widział jej zażenowanie.

- Obiecuję. – odparł spokojnie, chociaż jego głos przez chwilę zadrżał, chyba zrozumiał, o co miała zamiar go zapytać i nie był z tego powodu zbyt zadowolony.

- To były pamiątki po twojej rodzinie, prawda? Co się z nimi stało? I...dlaczego jesteś dla mnie taki miły? Oczywiście, cieszę się z tego, ale to dziwne zachowanie jak dla takiego mężczyzny, który jest w tak bezwzględnej organizacji. – zauważyła cień rozżalenia na jego twarzy. Miała nadzieję, że nie zrozumiał jej słów na opak, dlatego szybko wyjaśniła. – Znaczy ja uważam, że ty, jako jedyny jesteś tu normalny..., naprawdę ci ufam.

- Prosiłaś mnie, abym odpowiedział ci tylko na jedno pytanie, więc proszę bardzo. To są pamiątki po mojej rodzinie – odparł, poczym położył się na łóżku. Różowowłosa obeszła je i ukucnęła przed nim, patrząc na jego zamknięte oczy.

- Nie bądź już taki dokładny. Proszę odpowiedz mi. – nalegała, chociaż wiedziała, że może się to źle dla niej skończyć.

- Jestem zmęczony, ty również powinnaś się położyć – odparł, odwracając się do niej plecami. Sakura zrozumiała. Teraz to już na pewno nie powinna pogrążać tego tematu. Westchnęła, poczym usiadła na ziemi, opierając się plecami o łóżko. Bardzo chciała znać również powód, dlaczego jest w tej organizacji. Jakoś nie potrafiła uwierzyć w to, aby podjął tą decyzję sam. Jest przecież dobry.... Dobry przynajmniej dla niej. Westchnęła, gdy nagle poczuła jego dłoń na swojej głowię. – Nie męcz się już tym, tylko idź spać.

- Gdybyś mógł uciekłbyś stąd? – zapytała prosto z mostu. Nie oczekiwała odpowiedzi, a jednak szybko ją uzyskała.

- Tak. – szepnął – A teraz chodź spać. – różowowłosa zerknęła na jego spokojną twarz i położyła się do łóżka obok. Po chwili przytuliła się do torsu mężczyzny, kiedy odwrócił się w jej stronę. Będzie im obydwu cieplej. Sakura zasnęła od razu w jego ramionach, ponieważ czuła się w nich naprawdę bezpiecznie. Sasuke również szybko zasnął, odkąd dziewczyna była z nim, naprawdę dobrze mu się spało.

***

Rzucał wszystkim, co wpadło mu w rękę. Był cholernie zdenerwowany, czuł, że mógłby roznieść cały budynek swoją wściekłością. Co ten cholerny Uchiha sobie myśli? Obiecał mu kobietę, a jeszcze jej nie dostał. Zacisnął dłonie w pięści. Zabił wszystkie kobiety w ciągu ostatnich dni i nie zostawił sobie żadnej na dzisiaj mając nadzieję, że otrzyma w końcu tą różowowłosą panienkę. A na domiar złego jeszcze ich przywódca się tu zjawi. Cholera jasna, gdyby nie to Uchiha już by nie żył. Nadzieja tylko w tym chłopcu. Jutro to załatwią i w końcu załatwi dwie rzeczy za jednym zamachem. Pozbędzie się Sasuke i dostanie kobietę.

- Czego...?! – krzyknął rzucając kieliszkiem w drzwi, kiedy się otworzyły.

- Chyba się zapominasz Madara...- mężczyzna drgnął słysząc te słowa.

- Szefie... – szepnął, nie wiedząc, co powiedzieć. -...miałeś być jutro.

- Jeszcze mi mówisz, kiedy mam przyjeżdżać do swojej siedziby? – warknął. – Przyjechałem tu ze swoją piękną narzeczoną, przejazdem. Zobaczę jak się sprawujecie i pojedziemy dalej. Mam nadzieję, że pokój jest już przygotowany.

- Tak oczywiście...

- Kochanie, idziemy już? Jest strasznie zimno – spojrzał na kobietę, która weszła do środka. Rudowłosa, ładna; ale zapewne i przebiegła. Uśmiechnął się dwuznacznie.

- Już idziemy Karin.

- Mam nadzieję. – fuknęła poczym wyszła.

***

Jak zwykle jadł śniadanie. Każdy już wiedział o przyjeździe szefa..., jednak największą niespodzianką był fakt, że zabrał tu swoją narzeczoną. Co było dla nich nie do zrozumienia. Jak można kobietę zabierać w takie miejsce? Spojrzał w stronę drzwi, kiedy weszli i westchnął; kiedy wzrok kobiety zatrzymał się na nim. Uśmiechnęła się w jego kierunku zalotnie. Była o wiele młodsza od szefa. Pokręcił przecząco głową. Sakura jest o wiele, wiele piękniejsza. Skarcił się w myślach. Coraz częściej o niej tak myślał, ale nie potrafił inaczej. Naprawdę zaczął ją coraz bardziej lubić.

- Sasuke dawno się nie widzieliśmy – usłyszał głos mężczyzny; który sprawował nad tym wszystkim władzę. Nie raz spotykał się z zdaniami, że należy do jego pupilów, ale szczerze zwisało mu to. – Możemy się przysiąść, prawda?

- Tak proszę – wstał, patrząc na niego. Nic się zresztą nie zmienił. Sasuke zacisnął lewą pięść, tak, aby nikt tego nie zobaczył. Nienawidził tego mężczyzny równie mocno jak wszystko inne. Spojrzał na stół oficera i natknął się na jego wściekłe spojrzenie. Był na pewno wściekły za to, że wybrał jego. Uśmiechnął się w duchu.

- Poznaj moją narzeczoną Karin Yakushi. – Sasuke skinął głową do rudowłosej, która wciąż uśmiechała się uwodzicielsko w jego kierunku. Naprawdę nie podobało mu się to. Wiele by dał, aby już stąd wyjść. – Słyszałem, że zabrałeś do siebie kobietę, którą upatrzył sobie Madara.

- Tak to prawda.

- Jaka ona jest, że po nią sięgnąłeś? – zapytał bez ogródek. Sasuke zauważył jak kobieta siedząca z nimi zniesmaczyła się na fakt, że dzieli pokój z inną kobietą. Co ona w ogóle sobie wyobraża? Jest naprawdę dziwna...Ugania się za innymi mężczyznami, mając narzeczonego przy boku. Idiotka!.

- Po prostu chciałem, aby odkupiła swoje winy – odparł, co sprawiło na twarzy rudowowłosej szeroki uśmiech, więc szybko dodał. – Jest jednak bardzo piękna i pociągająca.

- Zapewne, jeżeli idzie o nią taki spór. – zjadł kęs swojego posiłku. – Idź po nią – powiedział po chwili. Sasuke zadrgał na te słowa. Obiecał jej, że już nigdy ich nie zobaczy. Nie mógł uwierzyć, że złamie słowa. Zauważył jak wszyscy ucichli, czekając na jego odpowiedź. Najbardziej jednak słuch wytężył Madara, który czekał na tą chwilę od kilku dni.

- Ale...

- Idź po nią – spojrzał na niego uważnie. Sasuke westchnął poczym podniósł się powoli.

- No dobrze – odparł, po czym szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi. Nie sądził, że będzie tyle problemów. Boże, żeby tylko jej mu nie odbierał. Jeżeli podaruje ją oficerowi, to już koniec z nią, a na to nie może pozwolić.

***

Czytała jedną z książek Sasuke, uśmiechając się, co chwilę przy niej. Jednak to nie treść ją cieszyła, ale relację z Sasuke. Naprawdę bardzo go polubiła, może nawet i za bardzo. Do szczęścia brakowało jej jeszcze tylko dwóch czynników. Wolność i brata. Wtedy już naprawdę byłaby zadowolona. Usłyszała jak drzwi się otwierają, skierowała tam swoje błyszczące oczęta, ale kiedy spostrzegła zdenerwowaną acz przygnębioną twarz Sasuke, przestraszyła się.

- Co się stało? – zapytała niepewnie.

- Musisz ze mną iść.

- Gdzie? – zapytała przerażona, wyskakując z łóżka – Proszę nie oddawaj mnie – podbiegła do niego, łapiąc go za ramię – Sasuke – w jej oczach pojawiły się pierwsze łzy.

- Nie martw się, obiecałem przecież, że cię nie skrzywdzę. Założyciel Hebi, chcę cię zobaczyć, ponieważ chcę wiedzieć, o co jest prowadzony spór między mną a oficerem.

- Obiecujesz, że do ciebie wrócę.

- Tak.

- Na pewno?

- Tak – potwierdził kolejny raz.

- Trzymam cię za słowo – przetarła łzy, poczym stanęła szybko na palcach i musnęła delikatnie jego usta. Drgnął czując przez chwilę dziwne ciepło, które owładnęło jego całe ciało. Różowowłosa natomiast zawstydzona ubrała buty i ruszyła do drzwi – Chodźmy, chcę to mieć za sobą – szepnęła. Sasuke, który był jeszcze w szoku, ruszył się po chwili, zarzucając na jej ramiona swój mundur, poczym zaprowadził ją do głównej siedziby.

Kiedy ją wprowadził zapadła głęboka cisza. Niektórzy napawali swój wzrok jej widokiem, inni czekali już sensacji, która może się wydarzyć z jej powodu. Sasuke od razu spostrzegł jak oficer zajął jego wcześniejsze miejsce, przychlebiając się szefowi.

- Podejdźcie bliżej – rozkazał, machając w jego kierunku dłonią. Bała się, kiedy zauważyła oficera, który wpatrywał się w nią łakomym wzrokiem. Następnie jej przestraszony wzrok padł na rudowłosą kobietę, która wpatrywała się w nią z wyższością jak i z nie opisywaną wściekłością, kiedy zobaczyła, w jaki sposób trzyma ją Sasuke. Czyżby ta kobieta chciała uwieść Sasuke...? Zadrgała na tą myśl, co Sasuke zrozumiał opacznie i delikatnie pogłaskał ją kciukiem, patrząc na nią ciepłym wzrokiem, mówiącym: „ Nie martw się, ochronię cię". Posłała kobiecie pełne dumy spojrzenie, poczym złapała się dłoni Sasuke, co jeszcze bardziej zdenerwowało kobietę, a ją rozweseliło. A przecież w takim położeniu nie powinna się cieszyć. Tak bardzo się bała, że odbiorą ją Sasuke. Nie chciała być nikogo innego. – Jak się nazywa?

- Sakura – odpowiedział opanowanym głosem; chociaż tak naprawdę w środku siebie toczył walkę, bojąc się o to samo, co różowowłosa.

- Bardzo ładne imię... – uśmiechnął się – Usiądźcie tutaj – wskazał na jedno wolne miejsce, a później skinął w stronę oficera, dając mu znać, aby zwolnił krzesło. Oficer niechętnie wstał, ciągle patrząc rozpalonym wzrokiem w stronę różowowłosej. Gdyby mógł rozebrałby ją samym wzrokiem. Sakura usiadła blisko Sasuke, bojąc się zostać tu, chociaż na chwilę sama. – Widzę, że jednak było, o co walczyć. – różowowłosa wiedziała, że wszyscy patrzą na nią w zainteresowaniu. Czuła się okropnie z tego powodu, a zarówno z myśli, że wszyscy uważają, że sypia z Sasuke. – Dajmy jej wybór... – zaśmiał się, patrząc w oczy Sasuke, a później na Madare. – Kogo wolisz, chciałabyś...

- Sasuke. – odparła bez wahania, przerywając mu tym samym. Dziewczyna spuściła szybko głowę widząc jak spojrzenia wszystkich obecnych padają na nią, a wraz z nimi głupie uśmieszki, które wręcz z niej szydziły.

- Szybka odpowiedź, czyli mam zrozumieć, że cię zadawala? – różowowłosa podniosła na niego wzrok, przełykając głośno ślinę. Czuła się tak okropnie słysząc te pytanie. Zerknęła w stronę Sasuke, który zdawał również czekać na odpowiedź. Dotknął jej dłoni pod stołem delikatnie ją ściskając, dodając jej tym samym wsparcia. Cofnął jednak dłoń tak szybko jak ją położył.

- Tak – skinęła głową.

- Widzę Sasuke, że ją sobie dobrze ustawiłeś. Stała się dla ciebie naprawdę lojalna. – rzekł z nieukrywanym podziwem – Mam nadzieję, kochanie, że też taka jesteś? – zwrócił się do swojej narzeczonej, która zżerała wzrokiem Sasuke.

- Oczywiście, jak możesz w to wątpić – powiedziała przesłodzonym głosem, poprawiając swoją fryzurę.

- Rozumiem – uśmiechnął się – Możesz już ją zaprowadzić i zaraz wracaj, musimy jeszcze coś obgadać. – Sasuke skinął głową, łapiąc dziewczynę za łokieć i wyprowadzając z siedziby, kiedy byli już blisko domku, obydwoje odetchnęli z ulgą. Sasuke mocniej przycisnął swój mundur do jej ramion widząc jej drżenie.

- Tak się cieszę... – szepnęła, kiedy Sasuke otworzył drzwi.

- Martwię się, że to jeszcze nie koniec – odparł, kiedy weszli do środka. – Ogrzej się przy kominku – przejechał dłonią po jej zimnym policzku, a później odwrócił się i wyszedł szybko z domku, zamykając drzwi na klucz, aby żaden przypadkowy gość nie zawitał w te progi.

***

- Ona miała być moja! Dlaczego pozwoliłeś mu ją zostawić?! – krzyczał wściekły oficer, chodząc w kółko jak nabuzowany.

- Uspokój się. Dziewczyna wybrała jego, więc musisz uszanować i jej zdanie jak i moją decyzję. – odparł spokojnie, nie przejmując się nim – A ty kochanie, co o tym myślisz?

- Ja...sądzę, że oficer ma do niej prawo, jeżeli ten mężczyzna mu ją obiecał – mężczyzna spojrzał na narzeczoną, a zwłaszcza na jej zarumienione policzki i westchnął przeciągle popijając herbatę.

- Bardzo mądra kobieta! – odparł oficer uśmiechając się szeroko.

- To się jeszcze okaże – odparł zagadkowo, jednak nikt się tym nie przejął oprócz oficera, któremu jeszcze bardziej na ustach wyrósł uśmiech, kiedy zrozumiał myśli przywódcy. – Sasuke... – zawołał bruneta, kiedy znowu pojawił się przy drzwiach jadalni. – Czy mógłbyś coś dla mnie jeszcze zrobić?

- Słucham. – podszedł do stolika.

- Chciałbym porozmawiać z oficerem i resztą załogi, moja narzeczona i tak pewnie jest zmęczona, więc mógłbyś zaprowadzić ją do naszego pokoju? – zapytał, chociaż to był raczej rozkaz niż pytanie.

- Tak, oczywiście – odparł dość niechętnie. Kobieta od razu wstała i ruszyła za nim trzepocząc rzęsami i uśmiechając się zalotnie. Nie czuł się swobodnie przy tej kobiecie, kiedy tuż za zakrętem uwiesiła mu się na ramieniu. Próbował ją odrzucić, ale zaraz rzekła, że naskarży się swojemu narzeczonemu.

- Jesteś taki męski – uśmiechnęła się do niego – Potrzebujesz prawdziwej kobiety, a nie takiej dziewczynki. Jak ona w ogóle potrafi zaspokoić takiego ogiera?

- Proszę przestać – odparł ostro.

- Zróbmy to w moim pokoju, zanim przyjdzie; będzie już po wszystkim – szeptała, próbując go rozpalić, jednak marnie jej to wychodziło. Jest zimny jak głaz. – Jeżeli tego nie zrobisz, poproszę mojego narzeczonego, aby zabrał tą dziewczynę i podarował ją oficerowi. Tak bardzo tego chcesz?

- Proszę dać mi spokój – odepchnął ją, co spowodowało, że opadła na ścianę.

- Ty..., pożałujesz, a i tak będę cię miała.

- Myli się pani – warknął, kierując się w swoim kierunku, jednak ona pobiegła za nim i rzuciła się mu na szyję.

- Błagam cię, mogę ci dać tyle rozkoszy...

- Jest pani bezwstydna, a przy tym ohydna – strzepał jej dłonie, nie szczędząc jej obraźliwych komentarzy. – Czy pani narzeczony wie, jaka jest pani niewierna i perfidna? – warknął. Kobieta już otwierała usta, aby coś powiedzieć, kiedy ktoś ją wyprzedził. Ostry baryton przeciął powietrze, za sprawą, którego rudowłosa kobieta drgnęła z przerażenia.

- Teraz już wiem, jaka to niewierna suka! – podszedł tam szybko i złapał kobietę boleśnie za ramię. Sasuke zauważył oficera, który uśmiechał się diabolicznie. – Tak bardzo chcesz się pieprzyć i mnie zdradzić?

- Kochanie to nie tak... – broniła się.

- Nie tak? Na własne oczy widziałem, jak się szmacisz? Nie martw się spełnię twoją prośbę. – uśmiechnął się popychając ją w łapska oficera – Możesz z nią zrobić, co chcesz. Niech cierpi...

- Nie, kochanie..., błagam cię!- krzyczała, podczas, kiedy oficer spoliczkował ją w policzek i zaciągnął do najbliższego pokoju.

- Widzisz, jakie te suki są nie lojalne? Dlatego też chwali się ta twoja dziewczyna – odetchnął już trochę spokojniej.

- Ja...

- Przecież wiem, że to nie twoja wina. Od samego początku lepiła do ciebie te maślane gały. A już myślałem, że mogę jej zaufać. Dobrze, że przejrzałem w odpowiednim momencie na oczy. Nie dam sobie robić rogów. – westchnął, uspokajając się. Sasuke skinął głową, kłaniając się delikatnie, poczym chciał ruszyć w stronę wyjścia, jednak przywódca go zatrzymał. – Nie mogę tego tak zostawić Sasuke...

- Słucham?

- Chodzi mi o tą dziewczynę. Oficer bardzo się zdenerwował i nie odpuści ci, nawet, kiedy dałem mu swoją ex – narzeczoną. – jak on to prosto mówił, jakby ta kobieta nic dla niego nie znaczyła. – Nawarzyłeś sobie piwa i musisz je sam wypić. Dlatego też muszę dać ci karę – Sasuke przyjął te słowa ze spokojem. Przynajmniej ochroni Sakure. – Chyba, że oddasz dobrowolnie dziewczynę...

- Nie – przerwał mu bez zastanowienia. Myśl o tym, że mógł ją mieć oficer przyprawiała go o wściekłość.

- Posłuchaj mnie do końca. Nie chcę jej oddać oficerowi. Po prostu mogę sam się nią zająć, przy mnie będzie bezpieczna. Uwierz mi, kiedy kobieta jest mi lojalna, mogę jej dać gwiazdkę z nieba. A ta dziewczyna naprawdę przypadła mi do gustu, pod względem urody jak i uczciwości. Myślę, że będzie to lepiej dla was obojga. Ona nie będzie musiała tu cierpieć, a oficer nie będzie miał powodów do konfliktów z tobą. Nie myśl Sasuke, że nie zauważyłem waszych stosunków. Ona w ogóle się ciebie nie bała..., mało tego ona ci ufa. Dlatego, wątpię, aby to wszystko, co krąży po siedzibie; było chociaż w małym stopniu prawdą. – powiedział spokojnie, nie zwracając uwagi na wyraz twarzy Sasuke.

- Chciałbym wierzyć, aby była z panem bezpieczna, jednak chcę ją przy sobie przytrzymać –odparł chłodno. Może zachował się samolubnie, ale chciał, aby jego oczy mogły każdego dnia widzieć oblicze różowowłosej dziewczyny.

- Czyli twoja odpowiedź brzmi: nie?

- W rzeczy samej. Mogę przyjąć na siebie karę, ale nie mogę oddać dziewczyny – jego zimny ton nie zmienił się ani na chwilę. Nie chciał prosić o litość, przechodził większe męczarnie, więc i to zniesie. Obiecał jej to przecież, a on dotrzymuję słowa.

- Wiesz, że cię lubię i szanuję twoją decyzję. Jednak wiem również, że głupotą jest zostawienie tej dziewczyny; ale dobrze. To jest twój wybór – mówił spokojnie, jakby mu na tym nie zależało. Zresztą, po co? Zaraz stąd odjedzie i wróci do swojego życia między ludźmi, technologią. Tam gdzie istnieje jednolite społeczeństwo. Społeczeństwo, które ma prawo i które może swobodnie żyć. Oni, natomiast odcięci od cywilizacji, niepewni kolejnego dnia mogli tylko czekać...Czekać aż śmierci ich uwolni od tych katuszy. Tyle tych biednych dzieci stało się bezwzględnymi mordercami, a mogłoby być przecież tak kolorowo. Wychowani są na morderstwach i krwi; a najgorsze jest to, że widzą śmierć swoich rodziców, co rozpala w nich tylko chęć zemsty. Aż w końcu już się nie kontrolują; treningi niszczą psychikę, sprawiają, że zapominasz o zemście i zabijasz niewinnych ludzi. Niewinnych- takich jak ty byłeś samym. I wtedy już nie ma odwrotu, ponieważ popadasz w otchłań przemocy i brutalności. Można uznać, że to koniec twojego życia, ponieważ twoja dusza przepadła, a sumienie jest tak zszarpane, że nie odczuwasz litości.

- Jestem gotowy na karę... – odparł pewnym głosem.

- 40 batów. – powiedział spokojnie i odszedł szybkim krokiem. Nie czekał długo, kiedy podeszło do niego dwóch mężczyzn z kamiennym wyrazem twarzy. Sasuke był opanowany i jest wstanie znieść swoją karę. Zeszli po schodach i skręcili korytarzem w prawo. Sasuke nigdy tu nie schodził; teraz jednak wiedział skąd dochodzi ten smród. Na ziemi znajdowało się mnóstwo zasuniętej i jeszcze świeżej krwi, gdy otworzyli metalowe drzwi spostrzegł jeszcze więcej. Ci ludzie byli naprawdę bezwzględni. Spojrzał na ciało małego chłopca skatowanego na śmierć, bez jednej ręki. Czyli go ostrzegali..., nie wykonał polecenia, więc odcięli mu rękę dając kolejną szansę; ale zapewne wykrwawił się, a oni jeszcze go męczyli. Tak tu się niestety działo. Sasuke dokładnie zilustrował chłopca i odetchnął z ulgą. Nie był to brat różowowłosej. Dziewczyna dokładnie mu go opisała, tak, że po najdrobniejszym elemencie mógłby go rozpoznać. Spojrzał na mężczyznę, który skinął w ich stronę ręką, aby podeszli bliżej. W dłoni trzymał drewniany gruby badyl, zakończony metalowym prętem. Sasuke zacisnął usta, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku, kiedy ściągnęli z niego siłą górną część munduru i koszulę; a później popchnęli na kolana.

- 40 batów! – powtórzył rozkaz przywódcy, jeden z jego podwładnych i po chwili poczuł przeogromny ból rozlewający się po jego całym ciele. Pręt rozerwał jego skórę na plecach, jednak nie wydał z siebie żadnego dźwięku, tylko zacisnął mocniej zęby, wbijając paznokcie w ziemie. Musi to wytrzymać... Musi!

***

Martwiła się o niego. Nie wracał już dobre godziny, a ją coraz mocniej zżerał strach. Ale ufa mu i wie, że zrobi wszystko, aby jej pomóc. Nie sądziła, że ich relację się tak ułożą. Przecież zabił jej ojca...Zabił na rozkaz. Nie mogła go za to winić, chociaż żal zawsze pozostanie. Jednak teraz, kiedy zaczął jej pomagać czuła się naprawdę bezpiecznie z nim. Dotknęła delikatnie swoich ust, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Jak mogła go pocałować? I najważniejsze, co on o niej teraz myśli. Najgorzej, jeżeli uznał, że zrobiła to tylko, dlatego, aby ją uratował; dając mu może jakąś wiązkę na to, że może oczekiwać więcej. Tyle, że ona zrobiła to...sama zresztą nie wiedziała. Po prostu była to ta chwila, w której człowiek przestaję myśleć i odlatuję, gdzieś gdzie chcę być blisko z jakąś osobą. To było tylko delikatne muśnięcie, a jednak poczuła tak dużo. W brzuchu tak dziwnie ją łaskotało, jakby stado motyli tam żerowało. W głowie eksplodowało miliony fajerwerków, a na sercu poczuła ogromną ulgę; taki przyjemny spokój; który teraz naprawdę jest jej potrzebny. Spojrzała w stronę drzwi, które powoli zaczęły się otwierać. Westchnęła z ulgą widząc znajomą czarną czuprynę, a później jego twarz.... Zadrgała widząc krew na jego policzku..., strasznie bladym policzku. Cała jego twarz była zresztą nienaturalnie blada, jakby był chory. Podbiegła do niego, patrząc uważnie na jego twarz.

- Sasuke-kun, co ci jest? – zapytała; widząc jak pierwsze krople potu występują na jego czole. A przecież nie jest tak ciepło. Zauważyła, że ledwo trzymał się na nogach, drżącą dłonią oparł się o ścianę, głośno wzdychając. – Sasuke-kun.... – coraz bardziej zaczęła się o niego martwić.

- Nic – odparł, jakby robiło mu to wielki wysiłek. Powietrze pomiędzy nimi zaświtało; a Sasuke coraz ciężej oddychał, jak gdyby miał zaciśnięte płuca. Nagle poleciał na nią, nie potrafiąc złapać równowagi. Różowowłosa objęła go mocno, aby go przytrzymać. Jęknął z bólu, kiedy zacisnęła dłonie na jego plecach; ale nie powiedział jej, czym to jest wywołane. Pomogła mu powoli dojść do łóżka. Kiedy się usadowił, dziewczyna puściła go i spojrzał na jego pełną bólu twarz. Sięgnęła w kierunku poduszki, a wtedy zauważyła, że jej dłonie są pokryte krwią. Cofnęła się o krok, patrząc z przerażeniem na twarz Sasuke wygiętą w cierpieniu. Kiedy w końcu otrzeźwiała, kucnęła przed nim patrząc mu w oczy, gdzie na gałkach ocznych zauważyła czerwone żyłki. Zaszlochała, co zwróciło jego uwagę.

- Co oni ci zrobili? – zapytała.

- Nie płacz – odpowiedział spokojnie, wyginając swoje usta w pełnym bólu uśmiechu. Różowowłosa wstała i obeszła Sasuke. Zauważyła jak próbuję się podnieść, ale z powodu ogromnego rwania w plecach nie poruszył się więcej. Ściągnęła delikatnie jego mundur, a później koszulę, która przesiąknięta była jego krwią. Jak najdelikatniej potrafiła, ściągnęła koszulę. Na jego szczęście nie skrzepła się z materiałem; więc nie bolało. Jednak to, co zobaczyła wstrząsnęło nią dogłębnie. Mnóstwo głębokich ran, z których wypływała obficie krew. Zatkała usta, nie chcąc, aby usłyszał jej płacz. Wiedziała, że to dumny mężczyzna, który nie potrzebuję użalania się.

- Dlaczego...? – zapytała. – Dlaczego ci to zrobili...?

- To nic, nie płacz. – wyszeptał z trudem, próbując na nią spojrzeć. Nie chciał, aby przejmowała się nim. Musi być silna. Czuł się tak bezsilnie, że nawet nie potrafił jej skarcić.

- Pomogę ci – podeszła do niego, przecierając łzy – Musisz położyć się na brzuchu...

- Nie musisz tego robić – przerwał jej z trudem.

- Ale chcę i proszę cię nie mów nic teraz. Myślisz, że nie wiem, że sprawia ci to ból – odparła, poczym delikatnie, bokiem przewróciła go na brzuch. Przyparł twarz do poduszki, zaciskając mocno zęby, kiedy powoli przejechała dłonią po plecach. – Przepraszam – poczuł jak coś mokrego spada na jego rany. To jej łzy, jednak one nic nie pomagały tylko pogarszały sprawę. Były słone, a to sprawiało, że rany jeszcze mocniej szczypały – Przepraszam – powtórzyła po raz kolejny, jakby zdając sobie sprawę, że go jeszcze mocniej rani. Wstała szybko i pobiegła do łazienki po miskę i ręcznik; była w połowie drogi, kiedy usłyszała ciche pukanie.

- Nie otwieraj – usłyszała polecenie z ust Sasuke. Był taki słaby w tym momencie, że nie mógłby jej uratować. Skinęła głową i weszła do toalety, umyła dłonie, poczym nalała wody do miski i wzięła ręcznik poczym wróciła do niego. Jednak osoba z zewnątrz nie odeszła, a nasiliła swoje pukanie. – Nie otwieraj – powtórzył, kaszląc krwią.

- Przysłał mnie przywódca...z lekarstwami. – usłyszała dziecięcy głos za drzwiami. Może to był chłopczyk, który często przynosił im gorącej wody?

- To może być pułapka, nie otwieraj. – wyjąkał, łapiąc ją za nadgarstek, kiedy wstała, kierując się do drzwi – Nie idź.

- Nie mogę cię tak zostawić. Nie mamy nic, co by mogło ci pomóc, a jeżeli te leki mogą odśnieżyć twój ból, to jestem w stanie się poddać. – powiedziała poważnie, poczym wyrwała swoją dłoń i podeszła do drzwi. Otworzyła je powoli i zerknęła przez małą szparę. Nie widząc nikogo, oprócz małego chłopca w obdartych łachmanach otworzyła szerzej drzwi. – Wejdź do środka.

- Nie, muszę wracać; proszę to wziąć – powiedział, wciskając jej mały woreczek. Poczuła jego zimną skórę i jeszcze bardziej zrobiło się jej go żal. Była zima, a on chodził tu boso. – Poczekaj chwilę...czy wiesz, co tam się stało? – ściszyła głos.

- Tak, wszyscy wiedzą. Pan Uchiha nie chciał pani oddać i złamał obietnice, jaką dał oficerowi, więc został skarany na 40 batów. – odparł, poczym widząc na twarzy różowowłosej szok, szybko pobiegł w stronę powrotną. Powoli zamknęła drzwi, analizując słowa chłopca. To przez nią Sasuke jest w takim stanie. Gdyby ją oddał nie dość, że pozbyłby się problemu, to jeszcze nie miałby na głowie tego całego oficera. Przekręciła kluczyk w zamku i powolnym krokiem podeszła do łóżka. Przetarła dokładnie twarz z łez; z całych sił powstrzymując się od kolejnej fali nadchodzącego szlochu. To wszystko przez nią! Wyciągnęła z woreczka spirytus, kilka bandaży, watę, tabletki i krem.

- Może szczypać, ale to dla twojego dobra. Musimy odkazić rany – powiedziała, poczym nalała na watę spirytusu i powoli zaczęła przemywać jego rany. Trzymał się dzielnie, tylko kilka razy syknął z bólu. Oczyściła jego skórę z krwi i spostrzegła długie rozcięte linie, przez które widziała jego mięśnie. Wyglądało to okropnie. Powoli zaczęła nakładać na jego rany krem o bardzo miłym zapachu. Smarowała dokładnie jego plecy, nie omijając żadnej rany. Kiedy odetchnął z ulgą, wiedziała, że koi to jego ból. Po chwili wstała i nalała czystej wody z metalowego litrowego kubka do szklaneczki. Podeszła do niego, uprzednio biorąc do ręki tabletki. Przyjrzała się im dokładnie tak jak samemu opakowaniu. Nie wiedziała, czy może im ufać. Ale te tabletki były bardzo popularne w Japonii na uśnieżenie bólu. Więc na pewno nie jest to trucizna. Wyciągnęła jedną z opakowania. – Sasuke, czy możesz się trochę podnieść? – zapytała, klękając na kolanach na ziemi. – Musisz wziąć tabletkę – odparła. Sasuke oparł się całym ciężarem na lewej dłoni, poczym wziął do ust tabletkę, którą podała mu różowowłosa, a następnie chwycił w prawą dłoń szklankę i szybko wypił jej zawartość, prawie się dławiąc. Kaszlnął, a różowowłosa delikatnie go przytrzymała, poczym znowu ułożyła na poduszkach. – Musisz dzisiaj tak spać – powiedziała, siadając na ziemi. Sasuke złapał ją resztkami sił za dłoń; jakby chciał powiedzieć, że nie zgadza się na to, aby przenocowała w fotelu. Jednak za nim zdążył coś powiedzieć, stracił przytomność. Podniosła się delikatnie, patrząc na jego twarz. – Śpij spokojnie – szepnęła, przeczesując jego czarne włosy. Miała nadzieję, że wyśpi się dobrze i chociaż trochę jego ból zostanie uśnieżony. Delikatnie przykryła go kocem, poczym podeszła do kominka wrzucając więcej drewna. Teraz mogła pozwolić sobie na łzy, ponieważ Sasuke tego nie będzie widział. Nie chciała, aby przez nią cierpiał; ponieważ żywiła go prawdziwą sympatią. Naprawdę zaczęła go coraz bardziej lubić i nie chciała, aby z jej powodu przeszedł coś takiego jeszcze raz. To tylko i wyłącznie jej wina.

***

Czuł piekący ból na plecach, ale nie było to tak bolesne jak wczoraj. Powoli, zaciskając mocno zęby podniósł się z łóżka, dokładnie ilustrując pomieszczenie. Przeklął w myślach, widząc różowowłosą leżącą na ziemi przy palącym się kominku. Musiała całą noc siedzieć i pilnować, aby ogień nie zgasł. Dlaczego jest taka nierozsądna? Pokręcił głową i zbliżył się do niej, wrzucił kilka patyków do kominka, poczym delikatnie podniósł różowowłosą. Gdyby nie wczorajsza sytuacja, nie sprawiłoby to mu problemu, ale teraz ciężko było mu podnieść różowowłosą. Westchnął, poczym łapiąc ją w dłonie szybko podszedł do łóżka, na którym ją położył, niestety wyszło mu to mało zgrabnie. Ponieważ przez ból puścił ją i spadła na materac, co sprawiło, że się obudziła. Spojrzała na niego zaspanym i niepewnym wzrokiem a po chwili drgnęła.

- Przyniosłeś mnie tu? Zwariowałeś...? – zapytała, klękając na łóżku i patrząc na jego zgarbioną sylwetkę. – Nie jestem lekka, abyś mnie tak nosił...

- Proszę, uspokój się... – szepnął.

- Dlaczego to zrobiłeś? – warknęła.

- Ponieważ nie chcę, abyś się przeziębiła. Co ci w ogóle strzeliło do głowy, aby spać na ziemi? Mogłaś...

- Ja nie o to pytam. Dlaczego pozwoliłeś sobie to zrobić? Wiem, że to moja wina i nie potrafię sobie tego wybaczyć. – Sasuke przybliżył się do niej, poczym delikatnie ją przytulił.

- Obiecałem ci, że cię uchronię, a ja nie rzucam słów na wiatr. – kiedy to powiedział, różowowłosa nabrała jeszcze większej ochoty, aby objąć go jak najmocniej, ale nie chciała go dodatkowo ranić. Oderwała się od niego i spojrzała uważnie w jego czarne oczy.

- Dziękuję za to, co dla mnie robisz. Wiem, że jestem dla ciebie przez to wszystko ciężarem, więc pozwól mi się tobą opiekować. – Sasuke nie wiedział, co powiedzieć, już dawno nie czuł takiego ciepła od drugiej osoby. Tylko rodzice i brat mu to dawali i to wiele lat temu; więc już tak dawno nie miał do czynienia z takimi pozytywnymi uczuciami. Skinął tylko głową i położył się na łóżku, tak jak chciała różowowłosa. – Twoje plecy nie wyglądają za dobrze... już pierwsze siniaki się pojawiają – powiedziała, nabierając w palce kremu, którym powoli jeździła po ranach Sasuke.

***

Patrzył na nagą kobietę w łóżku, siedząc przed biurkiem i pijąc ostry trunek. Niedawno przywódca odjechał, znowu rządził tylko on. Znudziła mu się ta kobieta, można byłoby rzec, że zużył ją do końca. Nie miał również ochoty patrzeć na nią, teraz dopiero zauważył, że nie ma nic wyjątkowego w tej kobiecie. Pytanie, jakim cudem uwiodła przywódcę? Ech..., on chyba nie ma gustu w tych sprawach. Westchnął, poczym wstał, wyciągając pistolet.

- Co ty robisz? – zapytała przerażona, patrząc jak zmierza z bronią w jej kierunku.

- Znudziłaś mi się – rzucił pistolet w jej stronę. Kobieta dotknęła go opuszkiem palców. – Zrób to sama, bo nie chcę brudzić sobie rąk. – rudowłosa spojrzała na niego niepewnie.

- Wiem, że chcesz tą dziewczynę. Mogę ci pomóc, uwiodę tego mężczyznę. Zobaczysz..., już był prawie mój – wyglądała żałośnie. Rozmazana szminka, roztrzepane włosy i te oczy takie pewne, że ją uwolni.

- On cię nie chciał... – westchnął przeciągle; a po chwili ziewnął. – Myślisz, że mógłby cię chcieć, jeżeli ma tą dziewczynę? Wątpliwe...

- Może i masz rację... – spuściła głowę; a stojący nad nią oficer uśmiechnął się kpiąco. Bardzo dobrze znał logikę takich kobiet, uwielbiał je wyniszczać, a teraz będzie miał naprawdę dobrą zabawę. -...ale na pewno się nie zabiję – złapała za pistolet, który skierowała w jego stronę. – Teraz nie jesteś taki mądry, co? – zapytała, przykrywając się prześcieradłem i podnosząc się, ciągle mając go na celu.

- A niby, czemu nie? Źle mnie oceniasz...- odparł. Kobieta spojrzała mu uważnie w twarz.

- Ale to ja mam pistolet – zaśmiała się chytrze – A ty zaraz zgnijesz palancie - nacisnęła na spust i dopiero wtedy zrozumiała dlaczego był taki pewny siebie – To niemożliwe ... – nacisnęła jeszcze kilka razy na spust, patrząc to na broń to na śmiejącą się twarz mężczyzny.

- Magazynek jest pusty, powinnaś na początku to sprawdzić, zanim zaczęłaś mi grozić. – pokręcił głową – I co ja teraz mam z Tobą zrobić? – westchnął, przeciągle, patrząc jak pistolet wypada z jej rąk. – Gdybym miał ochotę, to bym jeszcze raz cię przeleciał, ale teraz... – uśmiechnął się delikatnie, podchodząc do niej. Dotknął jej rudawych włosów, patrząc na jej przerażone oczy. To była sekunda, kiedy wyciągnął nóż i wbił w jej brzuch. Tępe ostrze sprawiało jej wiele bólu, kiedy rozrywało jej mięśnie brzuszne. -...zbrudziłaś moje prześcieradło – warknął, wbijając coraz szybciej i mocniej nóż w jej ciało. Kobieta padła w końcu bezwiednie na łóżko, patrząc na twarz swego kata bez blasku. Jej oczy robiły się matowe, a z jej ciała uciekało życie. Wbił nóż w jej piersi napawając się widokiem krwi, która jeszcze bardziej go podniecała. Zaśmiał się szatańsko, poczym wyciągnął ostrze z jej klatki i wbił w jej szyję; pozbawiając ją doszczętnie życia. Na jego wargach zadrgał szyderczy uśmiech, kiedy patrzył na jej poniewierane ciało bez tchu życia.

***

Opiekowała się nim przez kolejne dni. Chociaż z trudem było jej zmierzyć się z jego dumą, która wciąż dawała jej do myśli, że sam sobie poradzi. Jednak ona nie chciała nawet o tym słyszeć; zaczęło jej na nim naprawdę bardzo, bardzo zależeć. Nie było już nawet minut w, której by o nim nie pomyślała. Zaczęła się rumienić, przez co czuła się niezręcznie przy nim, ale Sasuke na szczęście nie rozumiał jej zachowania.

Jak zwykle kremowała jego plecy. Czuł się już lepiej, ale mocniejszy dotyk w plecy sprawiał mu przeogromny ból, do którego oczywiście się nie przyznawał. Po chwili ubrał koszulę i spojrzał zdziwionym wzrokiem w stronę różowowłosej, która odwróciła się do niego plecami. Wzruszył ramionami i wstał powoli. Musi w końcu powiedzieć różowowłosej, jakie ma plany.

- Sakura, musimy porozmawiać – powiedział spokojnym głosem, podchodząc do kominka. Różowowłosa również tam podeszła zwracając na niego szczególną uwagę, kiedy usłyszała jego ton, który nie zapowiadał nic dobrego. – Mam plan, jakbyś mogła stąd uciec... – odpowiedział w końcu. Sakura zadrgała na te słowa.

- Ale jak...?

- Tutaj nie jesteś bezpieczna, dlatego zrobię wszystko, aby cię uwolnić.

- Nigdzie się nie ruszę bez brata i ...bez ciebie – dokończyła hardo, a jej ostatnie słowa bardzo zdziwiły Sasuke. Nie rozumiał, dlaczego tak powiedziała; przecież każdy inny na jej miejscu byłby szczęśliwy, słysząc taką wiadomość.

- Posłuchaj...

- Nie będę słuchać – przerwała mu. – Albo wszyscy opuścimy to piekło, albo w ogóle.

- Czy ty jesteś naprawdę głupia, czy udajesz w tym momencie? – warknął czując jak narasta w nim złość. Teraz, kiedy jest wstanie ją stąd wydostać ona mu się sprzeciwia. Zwariowała?! Zaraz go naprawdę szlag trafi. – Sakura nie igraj teraz ze mną.

- Nie igram, po prostu nie chcę cię tu zostawić samego...

- Nie myśl o mnie. Nie rozumiesz, że w każdej chwili może mi się coś stać, a wtedy, kto cię uratuję, co? Pomyśl, że naprawdę jest to wielka szansa na uwolnienie.

- Bez ciebie i mojego brata nie ruszę się w ogóle – odparła, przybliżając się do niego. Sasuke spojrzał uważnie na jej pełne blasku oczy, poczym westchnął, nie wiedząc jak jej to wyjaśnić. – Więc, albo uwolnisz nas wszystkich, albo nikogo. Wierze w ciebie Sasuke- kun – odparła przybliżając się do niego. Sasuke drgnął nieznacznie, widząc jej twarz tak blisko siebie. Ani razu nie wspomnieli o pocałunku, który wydarzył się kilka dni temu. Po tym zajściu, zauważył tylko tyle, że różowowłosa zaczęła się kontrolować, jak gdyby bojąc się, że znowu zrobi coś nie w jej stylu. A szczerze mówiąc ten krótki pocałunek był najlepszą rzeczą, jaką tu przeżył. Nigdy nie czuł czegoś tak delikatnego, tak przyjemnego. – Wierzę... – powtórzyła. Poczuł jej dłoń na pasie, schylił się nie odrywając wzroku od jej ust. To był moment, kiedy przysunęli swe twarze do swoich i złączyli swe usta w namiętnym pocałunku. Sasuke nie wiedział jak się zachować, pierwszy raz znajdował się w takiej sytuacji i miał pewność, że różowowłosa również. Objął ją powoli w pasie, jakby bojąc się każdego swojego ruchu. Po chwili Sasuke spróbował przejąć inicjatywę. Obydwoje wyglądali jakby byli odcięci od świata. Nie przejmowali się niczym, chcieli tylko zaznać swojego ciepła. Dziewczyna naparła na niego delikatnie, tak, że zrobił kilka kroków do tyłu, a kiedy poczuł przeszkodę w postaci łóżka zgiął nogi, siadając na nim. Pociągnął różowowłosą na swoje kolana, gdzie usadowiła się rozkrokiem. Wplątał delikatnie dłoń w jej włosy, pogłębiając pocałunek. Obydwoje czuli nieznośny żar, który pragnęli zagasić. Zamruczała z przyjemności, kiedy przeczesywał jej włosy. Nie sądziła, że to tak bardzo się jej spodoba. Pragnęła więcej, pragnęła go całego..., przecież nie jest już małą dziewczynką; więc ma prawo na tego typu przyjemności. Zjechała dłonią na jego udo, a drugą przewiesiła przez jego ramię. Ta chwila była ukojeniem dla ich zmysłów i ciał. Sasuke nie myśląc dłużej, położył się ciągnąc ją na siebie, czego od razu pożałował. Zapomniał o swych poranionych plecach. Jęknął, co sprawiło, że różowowłosa oderwała się od niego, patrząc w jego oczy pytająco. Dopiero po chwili zajarzyła fakty, kiedy Sasuke, obrócił się tak, że leżała pod nim.

- Przepraszam... – jąknęła, a na jej twarzy pojawił się smutek. Nie chciał jej takiej widzieć. Przysunął się bliżej, opierając swoje czoło o jej.

- Obiecuję ci, że uciekniemy stąd razem; ale ty musisz mi obiecać, że jeżeli będą jakieś komplikację nie będziesz zwracać na mnie uwagi i uciekniesz jak najdalej ze swoim bratem. Obiecaj mi to. – spojrzał poważnie na jej twarz, jakby przed chwilą nic takiego przyjemnego się nie wydarzyło. Posmutniała jeszcze bardziej, zdając sobie sprawę, że może nie być dla niego zbyt pociągająca. Od razu na myśl przyszła jej ta uwodzicielska kobieta w kuchni. Ciekawe, czy taka go pociąga? – Obiecaj – powtórzył, wyrywając ją z zamyśleń.

- Obiecuję – szepnęła od niechcenia, poczym obróciła głowę w bok. Sasuke widząc jej nagłe przygnębienie, które nie wiedział, co spowodowało. Przytulił swój policzek do jej gładkiej szyi, wzdychając.

- Dziękuje – wyszeptał, przytulając się mocno do niej.

- Czujesz się skrępowany tym, co zaszło między nami przed chwilą? – zapytała nieśmiało.

- Ja nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Jesteś jedyną osobą, której pozwoliłem tak blisko się do siebie zbliżyć. Naprawdę nie chcę, aby coś ci się stało. – różowowłosa poczuła jakby kamień z serca jej spadł, kiedy usłyszała to wyznanie. – Zaopiekuję się tobą. – zamknął oczy, całując jej policzek.

- Sasuke ja... – odparła uśmiechając się, jednak Sasuke jej przerwał.

- Nie mów teraz nic, chcę czuć twoje ciepło. – wzruszenie, jakie spowodowały u różowowłosej te słowa, było nie ograniczone. Objęła go delikatnie za szyję i wczuła się w ich równe rytmy serca. Gdyby nie miejsce, w którym się znajdują, byłaby w stu procentach szczęśliwa.

Nagle po pomieszczeniu rozniosły się odgłosy pukania. Sasuke podniósł niechętnie głowę patrząc na okno, w którym nikogo nie spostrzegł. Zerknął na różowowłosą, która patrzyła w jego oczy z radością, ale i smutkiem. Zawsze, kiedy wychodził bała się, że nie wróci; teraz też czuła niepokój. Sasuke chciał się już podnieść, kiedy różowowłosa z piskiem go przyciągnęła do siebie, gdy rozniosły się dwa strzały. Po chwili drzwi zostały kopnięte przez intruza, który wszedł głębiej pomieszczenia.

- Złaź z niej śmieciu! – obydwoje usłyszeli chłodny, ale jeszcze dziecięcy głos chłopca. Różowowłosa poznając ukochany głos, spojrzała w stronę drzwi.

- Toshi... – szepnęła przerażona widząc w jego dłoni pistolet skierowany w stronę Sasuke.

***

Zaśmiał się ze swego genialnego planu. Miał teraz w garści Sasuke i tą różowowłosą dziewczynę, która w końcu ogrzeję mu łoże. Oczywiście jej braciszek, który dziwnym sposobem stał się naprawdę dobrym wojownikiem i potrafi świetnie władać pistoletem, jeżeli nie będzie się wtrącać to przeżyje. Motywacja, jaką była jego siostra była naprawdę celnym punktem. Rozsiadł się wygodnie na fotelu oczekując miłego prezentu. Jego podniecenie z każdą chwilą rosło coraz bardziej. Biedna dziewczynka.... Zaśmiał się, zapalając cygaro. To będzie długa i przyjemna noc. Przynajmniej dla jednej ze stron.

***

Patrzył wściekłym wzrokiem, jak ten łajdak leży na jego siostrze. Zapewne znowu chciał ją skrzywdzić, ale on na to nie pozwoli, ponieważ uratuje swoją kochaną siostrzyczkę.

- Złaź z niej! – krzyknął po raz drugi, nie ukrywając swojej złości. Miał naładowany magazynek do pełna, mógł się pobawić i zadać mu tyle bólu ile on zadał jego Sakurci. – Nie martw się zaraz cię uratuję. Oficer obiecał mi, że dobrze się Tobą zajmie i pozwoli nam odejść, kiedy z nim skończę. – zwrócił się milszym głosem do siostry. Różowowłosa zadrgała słysząc te słowa. Spostrzegła jak Sasuke powoli z niej wstaję i wcale się nie broni. Dlaczego on tak robi? Zapłakała, wstając. – Chodź tu Sakura-chan – odparł chłopiec.

- On mnie nie krzywdzi. Sasuke mnie broni przed wszystkimi – stanęła w jego obronie, jednak jej brat jej nie uwierzył.

- Zmusił cię do tego, prawda? Nie martw się uratuję cię. Oficer powiedział mi co on robi z kobietami. Gwałci je i zabija..., za to wszystko co ci do tej pory zrobił pożałuję.

- Toshi ty nie rozumiesz, oficer tobą manipuluję. Sasuke mnie obronił przed nim, kiedy oficer mnie chciał dla siebie. Przecież byłeś tam i widziałeś wszystko.

- Widziałem – potwierdził, lecz dalsza część zdania poinformowała ich, że jednak wszystko zanalizował po swojemu, a może, tak jak przedstawił to mu oficer – Oficer cię chciał, tylko, dlatego, aby ochronić cię przed tym potworem. Przecież słyszałem, co powiedział... „Musi zapłacić za to, co zrobiła". Czy to nie jego słowa? Przez niego nie mamy rodziców, zabił ich i jeszcze krzywdził ciebie.

- Sasuke działa z polecenia oficera, który tobą tak świetnie manipuluję. Toshi przejrzyj na oczy. Czy broniłabym mężczyzny, który mnie gwałci i katuje? Czy broniłabym go gdyby był dla mnie zły? Czy mam gdzieś siniaki? Toshi ze mną jest wszystko w porządku i to dzięki Sasuke. A na dodatek to on przeze mnie cierpi. Za to, że nie oddał mnie oficerowi, który chciał właśnie ze mną zrobić to, co nagadał ci o Sasuke. Dostał kilkadziesiąt batów. To wszystko, co ci powiedział oficer dotyczy jego samego, a nie Sasuke, który przez ten cały czas mnie chronił. – stanęła, przed Sasuke – Widzisz on nawet się nie broni. Jeżeli chcesz kogoś zabić, to na początku musisz pozbyć się mnie. – odparła hardo, zaciskając swoje drobne dłonie w pięści. – Przynajmniej będę czuła się lepiej, wiedząc, że umarłam z ręki osoby, którą kocham.

- Sakura, co ty mówisz? – dwa głosy zjednoczyły się w tym samym czasie. Chłopiec spojrzał z niedowierzaniem na mężczyznę za plecami siostry. Nie sądził, że coś takiego się wydarzy. Przecież oficer, mówił mu takie rzeczy, a tu się okazuję, że nic nie jest prawdą? Niemożliwe...

- Uwierz mi Toshi.

- Sakura to niemożliwe. – trzymał ciągle dłoń na spuście, jakby w każdej chwili mógłby wystrzelić w Sasuke.

- Myślisz, że w takiej sytuacji bym kłamała, oficer mnie chcę po prostu dla siebie, aby mnie wykorzystać. – chłopiec opuścił dłoń z bronią wzdłuż ciała, patrząc w podłogę.

- Chciałem cię uratować; a okazało się, że byłem cały czas manipulowany? Jak mogłem się tak łatwo podejść?

- Nie martw się – podbiegła do niego szybko i objęła go mocno. Chłopiec odwzajemnił uścisk. – Sasuke nam pomoże – szepnęła mu na ucho, a z chłopca odleciały ostatnie resztki dumy, kiedy rozpłakał się, tuląc się mocniej do ukochanej siostry. Tak bardzo mu jej brakowało.

Sasuke wpatrywał się w nich ze smutkiem, pewnie byliby teraz szczęśliwi, gdyby nie napad na nich. Tak bardzo chciałby się poczuć jak ten chłopiec. Przytulić się do matki i poczuć bijące od niej ciepło. Pragnął tylko szczęścia, teraz je czuł, kiedy miał przy sobie Sakure.

- Musisz coś mi zrobić – odparł chłopiec, odrywając się od siostry. – Oficer mi nie uwierzy, jeżeli przyjdę w takim stanie.... Zabierz mi przynajmniej broń – zamachnął się i rzucił pistolet w stronę bruneta, który złapał go w dłoń; oddychając z ulgą, kiedy nie wystrzelił. Już nie będzie mówił o tym, że chłopiec powinien zablokować spust, ale przynajmniej nic się nie stało.

- Wystarczy, kiedy wrócisz bez broni..., nie możesz się wydać. Poproś go, o kolejną szansę na zabicie mnie. Wymyśl coś, co by sprawiło, że da ci więcej czasu. Ja się zajmę resztą...

- Przysięgnij, że ją uchronisz do samego końca.

- Przysięgam – powiedział bez zawahania. Chłopiec ucałował szybko siostrę w policzki, poczym wybiegł szybko z domku. Różowowłosa patrzyła za nim, a po jej policzkach płynęły słone łzy, które ścierała wierzchem dłoni. Poczuła po chwili jak ramiona Sasuke ją do siebie przyciągają. Przytulił ją mocno, głaszcząc ją po głowie. – Zaopiekuję się tobą, skarbie. Ale jak na razie muszę wstawić drzwi – szepnął jej do ucha.

***

Rzucał przekleństwami na wszystkie strony. Zawalił! Do jasnej cholery zawalił! A przecież tak dobrze był wytrenowany, jednak zapomniał, że Sasuke jest bardzo ciężkim przeciwnikiem. Spojrzał na chłopca, który miał rozdartą koszulę. Chciał zachować resztki spokoju, aby go nie przestraszyć, jednak nie potrafił.

- Zrobię to następnym razem. On jest do niej bardzo przywiązany, więc wątpię czy będzie chciał się jej tak szybko pozbyć.

- Ty nie rozumiesz, że to jego gra. Ona może już nie żyć, kiedy Sasuke wie, że knujemy za jego plecami. Ile razy mam ci powtarzać to bezwzględny człowiek. On nie ma serca. Jest naprawdę bardzo zły.

- Wiem, jednak daj mi ostatnią szansę. Teraz się do niego zbliżę i zrobię to niepostrzeżenie. – powiedział, patrząc mu dumnie w oczy. W sercu jednak toczyła się wojna. Jak mógł tego nie zauważyć. To on był potworem, a nie Uchiha.

- Niby jak chcesz to zrobić?

- Pozwolisz mi spotkać się z siostrą. Zapewne będzie chciał przy tym uczestniczyć, wtedy go zaatakuję. To chyba dobry pomysł. – oficer chodził w kółko, ocierając kciukiem brodę.

- Może i tak..., nie zawal tego teraz. – oparł się dłońmi o biurko – Twoja siostra musi jak najszybciej do mnie przyjść, jeżeli chcę zostać uwolniona. Dlatego postaraj się, jeżeli zależy ci na niej.

- Tak jest. – odparł chłodno, poczym wyszedł, kiedy oficer dał mu na to pozwolenie. Połowa planu za nim; tyle dobrze. Zacisnął dłonie w pięści. Miał nadzieję, że Sasuke szybko coś wymyśli zanim oficer wyślę go do nich.

***

Wszedł niepostrzeżenie do magazynu. Miał szczęście, że nikt się tutaj nie pałętał, co zresztą było też w jakimś sensie dziwne. Zawsze przecież magazyn był pilnowany przez dwóch prywatnych podwładnych oficera, których był pewny, że go nie zdradzą. Wszedł głębiej, szukając broni i dynamitu. To teraz było mu potrzebne. Jeżeli jego plan ma zadziałać, to musi to mieć. To było jego zabezpieczenie. Szybko i sprawnie szukał, aż w końcu odnalazł potrzebne rzeczy. Ściągnął skrzynkę z dynamitem i urządzeniem odblokowującym na dół, następnie sięgnął po małe przenośne pistolety i jeden z tych większych kalibrów. Teraz jedynym problemem było wyjście stąd. Rzucił broń do dynamitu nie zapominając o magazynkach, poczym powoli ruszył do wyjścia. Było wolne, więc ruszył szybkim krokiem...

- Kto tam jest? – usłyszał głośny głos za sobą. Nie ruszył się, tylko dalej szedł. Była noc, więc na pewno nie zauważył, kim jest. – Stań i się nie ruszaj, bo strzelę! – ostrzegł, odblokowując pistolet. Sasuke słysząc charakterystyczny szczęk, położył na ziemi pudło i czekał. – Odwróć się powoli – nie wykonał polecenia. Nagle poczuł, jak mężczyzna łapię go za ramię, przystawiając mu do głowy pistolet, jednak Sasuke odwrócił się zamaszystym ruchem, wytrącając mu broń. Następnie sięgnął po swój i przybliżył go do jego brzucha strzelając w niego kilka razy. Strzały były ciche, nie dosłyszalne. A fakt, że inni byli teraz upajani alkoholem, dawało mu kolejne punkty na zrealizowanie swojego planu. Kiedy ciało mężczyzny wyzionęło ducha. Złapał go i wniósł powoli do magazynku, kryjąc jego ciało pod stertą broni i pudeł. Do tego czasu, ma nadzieję, że już będzie po wszystkim. Zamknął dokładnie magazyn i ruszył do kolejnego celu.

  ***

Nie potrafiła zasnąć, kiedy obok niej nie było Sasuke. Przyzwyczaiła się do jego obecności i teraz nie potrafiła przestać o nim myśleć. Było już tak późno, a jego jak nie było tak nie ma. Ciekawiło ją również, jaki ma plan. Tak bardzo się cieszyła, że zgodził się uciec z nią. Czuła, że bez niego już nie potrafi normalnie żyć. Stał się dla niej ostoją, ochraniał ją, za co ona zaczęła go naprawdę dość mocno lubić; co w jej znaczeniu było jednoznaczne. Zakochała się w nim i chciała, aby odwzajemnił jej uczucie. Jednak nie mogła na to tak szybko liczyć. Kiedy się całowali, poczuła pierwszy raz coś tak wspaniałego. Zapragnęła więcej, chciała go całego. Podniecało ją, całe jego ciało. Zagryzła wargę, czując dreszcze rozpływające się po całym jej ciele.

Podniosła spojrzenie na drzwi, kiedy się otworzyły, poczym uśmiechnęła się szeroko.

- Nie śpisz jeszcze? – zapytał, spoglądając na jej szczęśliwą twarz. Podszedł do szafy, którą otworzył i wrzucił tam broń, którą zdołał zabrać.

- To broń... – spostrzegła. Westchnął i zamknął szafę; dziewczyna nie odezwała się już ani słowem, chyba zrozumiała, do czego jest mu potrzebna. Ściągnął górną część munduru, poczym podszedł wolnym krokiem do łóżka. Sakura zrobiła mu miejsce, poczym delikatnie się do niego przytuliła, kiedy odwrócił się w jej kierunku. Obydwoje poczuli ten sam przypływ ciepła.

- Zawsze chciałaś wiedzieć, dlaczego trzymam tam pamiątki po rodzinie i co się wydarzyło, że tu jestem. Jeżeli uda nam się uciec, to wszystko ci powiem. – musnął wargami jej czoło.

- Wierzę w ciebie Sasuke – złożyła na jego ustach pocałunek, poczym położyła się na łóżku, czekając na niego. Uchiha ułożył się na boku, przytulając ją mocno do siebie. Ona jest naprawdę dla niego bardzo ważna. Chciałby jej powiedzieć coś, co mówił dawno temu swojej matce. Miał teraz szansę sprzeciwić się i odratować swoje uczucia.

***

- Kiedy wyjdę, przyjdzie twój brat, wtedy odliczysz do trzystu, a następnie stąd wyjdziesz – podsunął jej kluczyki – Jeden z żołnierzy postanowił nam pomóc, również chcę się stąd wydostać. Nie zdradzi nas – powiedział, widząc jej pytający wzrok – Załatwił już samochód, stoi kilka metrów dalej od naszego domku – kiedy powiedział „naszego", serce Sakury zabiło mocniej, a na jej twarzy zakwitł uśmiech, który zmieniał się na przemian ze strachem. Bała się o niego, ponieważ mocno go pokochała. – Wejdziecie na przyczepę do samochodu i ukryjecie się tam. Kucharka nam również pomoże.

- Pani Sabakun? – zapytała z ulgą.

- Tak, ją też zabierzemy. – powiedział spokojnie, a później spojrzał na nią pouczającym wzrokiem – Tylko nic nie kombinuj, jeżeli się nie pojawię; to nie rób nic głupiego. Wiem, że ta kucharka potrafi prowadzić, więc nie rób nic głupiego. – różowowłosa skinęła głową, chociaż dobrze wiedziała, że może inaczej zareagować.

- Chcę, abyś coś wiedział. – powiedziała, rumieniąc się. Sasuke spojrzał na nią uważnie, a ona stanęła na palcach, poczym mocno go pocałowała. – Kocham cię – odparła, poczym jeszcze raz złożyła na jego ustach słodki pocałunek. Sasuke spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jak ona może go kochać, jeżeli wyrządził jej taką krzywdę; odbierając jej ojca.

- Dlaczego oddajesz mi swoje serce? Nie jestem tego wart...

- Obiecuję ci, że powiem ci, kiedy do mnie przyjdziesz – odparła, wykorzystując jego słowa; poczym wtuliła się mocno w niego. Sasuke drgnął i mocno ją objął. Jeżeli ona go kocha, to znaczy, że ma, dla kogo żyć.

- Wrócę do ciebie...i nie opuszczę cię nigdy. – zacisnął palce na jej talii, całując ją namiętnie. Obydwoje wiedzieli, że potrzebują się nawzajem, aby w końcu naprawić swoją psychikę, po stracie bliskich.

***

Biegł ile sił w nogach, na dłoniach miał krew żołnierzy, którzy chcieli go zatrzymać. Nie mógł znaleźć oficera, a przecież to jego musiał unicestwić. Tyle myśli chaotycznych krążyło po jego głowie. Nie wiedział, co z Sakurą, bał się o nią. Czy dobiegła? Czy pojechali? Modlił się, aby jej głupota się teraz nie odezwała. Zobaczył szybko nadjeżdżający samochód, a za szybą dostrzegł kucharkę. Odetchnął z ulgą spostrzegając różowe kosmyki włosów za kobietą. Nagle rozniosły się głośne strzały w stronę samochodu.

- Zatrzymać ich! – usłyszał krzyk za sobą, a po chwili poczuł lufę na swojej skroni. – Pożałujesz tego....Już dawno chciałem to zrobić; nie myśl, że pozwolę ci zabrać dziewczynę – zaśmiał się.

- Nie uda ci się ich zatrzymać – powiedział pewnie, a później niespodziewanie, schylił się i skosił go nogą. Oficer jednak szybko się podniósł. Obydwoje teraz mierzyli się spojrzeniami wraz z pistoletami skierowanymi w siebie nawzajem.

- Zapomniałem jakiś ty sprytny, ale twoja ślicznotka chyba nie myśli, że pozwolę wam odejść – Sasuke zerknął w stronę samochodu, który krążył w kółko unikając strzałów. Cholerna brama była zamknięta, dlaczego ona nią nie najedzie? Cholera jasna... – Wiesz, co? Nie dam ci teraz zwyciężyć.

***

- Co ja mam zrobić, oni prędzej nas zabiją, niż pozwolą odejść – powiedziała starsza kobieta, prowadząc samochód. Sakura przytuliła brata patrząc na urządzenie aktywujące dynamity. Przypomniała sobie słowa Sasuke.

„Jeżeli będzie jakiś problemy, naciśnij na to. Nie patrz na nic, tylko uratuj siebie. W okręgu głównej bazy i blisko bram są dynamity, jeżeli naciśniesz na to, wszystko eksploduję."

Nie, nie! Nie mogła tego zrobić, kiedy Sasuke tam jest. Nie w takim momencie.

- Mogłabyś pojechać tak, aby Sasuke mógł wskoczyć do przyczepy? – zapytała.

- No dobrze, może się uda – przetarła pot z czoła – Ale musisz otworzyć przyczepę – poinformowała ją. Różowowłosa skinęła głową.

- Usiądź tam i skryj się – szepnęła do brata, poczym podeszła bliżej drzwi.

***

- Wiesz, jaki jest podstawowy błąd, kiedy chcesz uciekać. Nie opieraj niczego na kobiecie, ponieważ nie wyjdzie ci to na dobre. – zaśmiał się i skierował pistolet w stronę samochodu – Nie myślisz Uchiha – stwierdził, a potem strzelił, Sasuke nie zwlekając dłużej również strzelił w dłoń oficera. Rzucił się na niego i zaczęli się mocno szarpać. Sasuke nie wiedział, co się stało, dopóki nie usłyszał głośnego krzyku różowowłosej. Popchnął mężczyznę i zaczął biec w kierunku samochodu.

***

Obydwoje krzyknęli, kiedy kula przeszła przez szybę trafiając w głowę kobiety przy kierownicy. Krew bryznęła na wszystkie strony, ochlapując ich. Nie wiedziała, co zrobić, przed nią leżały zwłoki kobiety, którą traktowała jak matka w ostatnich dniach.

- Kierownica – krzyknął chłopiec i podbiegł tam. Potrafił trochę kierować, ponieważ zawsze pomagał ojcu kierować ciągnikiem rolniczym. Usiadł na miejscu wcześniej zajmowanym przez kobietę i szybko kręcił kierownicą, próbując ich stąd wydostać. Zatrzymał się widząc Sasuke...i kiwnął dłonią w stronę różowowłosej, która dalej będąc rozgoryczona otworzyła drzwi. Sasuke natychmiast tam wskoczył i zamknął za sobą drzwi. Różowowłosa zauważyła ranę na jego ramieniu i mocno się do niego przytuliła płacząc.

- Nie martw się, zginęła, aby nam pomóc. Trzymaj tam jeszcze kierownice – zwrócił się do chłopca, poczym przesunął zmarłą kobietę na bok. – Na mój znak naciśniesz na aktywator – szepnął do jej ucha; poczym zamienił się z chłopcem miejscem. Zauważył jak oficer wstaję, więc nie zbaczając na nić; krzyknął do Sakury, aby odpalała. Dziewczyna jeszcze w szoku, nacisnęła na guzik i zatkała szybko uszy, kiedy usłyszała przeogromny wybuch. Przez przednią szybę spostrzegła, jak płomienie dosięgły oficera. Poczuła z tego powodu nie małą satysfakcję.

- A co z innymi dziećmi? – zapytała przez płacz.

- Kiedy się już stąd wydostaniemy, powiadomimy odpowiednie organy. Sądzę, że dla niektórych z nich nie ma już pomocy – potrącił jednego z żołnierzy, który palił się; poczym przejechał przez rozwaloną bramę. To nie był jeszcze czas na oddychanie, w niektórych miejscach są rozdzielone ich oddziały i najgorzej by było gdyby się na nich natknęli.

- A ten mężczyzna, który miał nam pomóc?

- Nie przeżył – odparł chłodno, naciskając mocniej gazu. Nagle usłyszeli kolejne strzały, które Sasuke z trudem omijał.

Sakura przysunęła się bliżej ciała kobiety, dopiero teraz dostrzegła jak wygląda pani Sabakun. Pocisk nie przeszedł na wylot, tylko utkwił w jej głowie. Szlochając spojrzała w jej martwe oczy, poczym przytuliła się do zimnego trupa.

- Dziękuję pani Sabakun. Dziękuje za wszystko... – oderwała się po chwili, dłonią zakrywając jej oczy, powiekami.

- Przykryj jej ciało moim mundurem – usłyszała głos Sasuke, który rzucił jej mundur nie odrywając wzroku od widoku rozciągającym się przed nim. Wykonała jego polecenie, zakrywając twarz kobiety.

Po chwili poczuła dłoń na ramieniu, zerknęła w stronę brata, który mocno się do niej przytulił. Był taki młody, a zachowywał się tak dojrzale. Był w tym momencie twardszy od niej samej.

- Wszystko będzie dobrze, ufam mu – usłyszała głos brata, a na ostatnie słowa poczuła przeolbrzymią ulgę. W końcu jej brat zrozumiał, że Sasuke robił wcześniejsze rzeczy z poleceń oficera, a teraz naprawdę chcę im pomóc. – Powiem ci coś, ale nie denerwuj się. – spojrzała na niego z ukosa – Sasuke trafiła kula w prawe ramie. – oczy różowowłosej rozszerzyły się z przerażenia. Strach i panika o niego, od razu ją owładnęła. – Nie panikuj, bo go zdekoncentrujesz. Zobaczysz nic mu nie będzie. – Sakura spojrzała na bruneta z bólem w oczach, kiedy spostrzegła jego koszulę na ramieniu przesiąkniętą krwią. Dzielnie znosił ból nawet się nie skrzywił. Zmieniła miejsce, aby być bliżej niego; kiedy spostrzegła czyste pole; bez żadnego zagrożenia. Byli już kilkadziesiąt metrów od osady, ale to nie oznaczało, że są bezpieczni.

- Sasuke wszystko dobrze? – zapytała nieśmiało.

- Tak – warknął, nie mogąc inaczej. Różowowłosa skuliła się patrząc na niego niepewnie.

- Zraniłeś się – szepnęła.

- Uwierz mi, że czuję. – syknął. - Przesuń się tam dalej, pewnie już inne bazy są poinformowane.

- Pozwól mi... – wyciągnęła powoli dłoń w jego kierunku, ale natychmiast ją opuściła, słysząc jego ton.

- Idź tam. – rozkazał ostro, nawet na nią nie patrząc. Przestraszyła się, więc wykonała to, o co tak „prosił". Ważne było, że są razem.

Dziesięć minut później, kiedy oddalili się już daleko od osady; musieli opuścić samochód, ponieważ okazało się, że ma nadajnik. Co oznaczało, że byliby już namierzeni, a do tego już pewnie większość jednostek była poinformowana o śmierci oficera i ich ucieczce. Zapewne w osadzie był też wielki rozruch. Dużo osób zgładzonych miało szansę na ucieczkę, więc możliwe, że z niej skorzystali.

Sakura uparła się, aby pochować kobietę, ponieważ należał się jej ciału należyty szacunek. Dlatego też w pobliskim lesie chłopiec wykopał płytki dół, gdzie Sasuke włożył ciało kobiety, natomiast różowowłosa uplotła z kwiatków mały wianuszek i położyła go na grobie; kiedy już zasypali jej ciało ziemią. Natomiast Sasuke, kiedy z ledwością wystrugał z drewna „coś" przypominającego krzyż, położył go na grobie.

Różowowłosa odmówiła wraz z bratem modlitwę za jej duszę, a Sasuke mógł się tylko przysłuchiwać. Już nie pamiętał słów modlitwy. Wszystko miał zamazane w swojej głowie. Kiedy to wszystko się już skończyło, zaczęli biec w gąszczu lasu.

- Trzymajcie się razem. Może tu być wiele niebezpiecznych zwierząt – powiedział Sasuke mając cały czas pistolet w ręku. Różowowłosa ciągle stała blisko niego, martwiąc się o jego stan, ale on wciąż się o to denerwował. Posmutniała, kiedy uświadomiła sobie coś ważnego. Przecież teraz, kiedy już praktycznie są wolni, Sasuke może obrać drogę sprzeczną z jej. Może się oddalić, aby poznać życie, a ona.... Ona , głupia wyznała mu uczucie. Najszczersze na świecie uczucie, które wypełniło ją po same koniuszki palców. Kochała w nim wszystko. Spojrzała na twarz Sasuke, gdzie pojawiły się pierwsze oznaki osłabienia wywołane ostrym bólem z ramienia.

- Może zwolnimy? – zapytała.

- Nie ma teraz czasu na zwolnienie. Chodź! – rozkazał, co zdenerwowało brata Sakury. Warczał na nią jak rozwścieczony pies, a takie zachowani mu się nie podobało.

- Nie krzycz na nią, ona się tylko o ciebie martwi – Sasuke prychnął i ruszył dalej, kompletnie olewając ich obecność. Po przejściu dwóch metrów, prawie, co się przewrócił. Oparł się mocno o pobliskie drzewo, a różowowłosa pobiegła do niego.

- Pozwól nam sobie pomóc.

- Nie – powiedział, słabym głosem; opadając w ramiona dziewczyny. Poczuła jego gorący policzek na szyi. Był cały rozpalony.

- Toshi, pomóż mi – zawołała brata, który od razu do niej przybiegł. Złapał Sasuke pod ramię i razem ruszyli dalej, chociaż Uchiha ciągle się sprzeciwiał.

Po półgodzinnej wędrówce w nieznanym i niebezpiecznym lesie; Sasuke stracił przytomność. Na ich nieszczęście spotkali wtedy wściekłego tanina. Musieli wejść na jego teren, a to nie wróżyło nic dobrego. Jednak jej brat wtedy zadziwił ją odwagą, kiedy złapał za broń Uchihy i zastrzelił zwierzę. Może lepiej by było, gdyby unikali zabijania zwierzęcia, ale to był jedyny ratunek dla nich. Było im ciężko z Sasuke, jako bagaż, z narastającym głodem i strachem, że ktoś ich dogoni.

- Patrz, co tam jest! – krzyknął chłopiec, wskazując dłonią drewnianą chatkę niedaleko. – Wygląda na opuszczoną – różowowłosa zerknęła na nią z nadzieją. Wiedziała, że nie mogliby się tam ukrywać cały czas, ale przynajmniej do momentu, kiedy opatrzą ranę Sasuke i kiedy mężczyzna dojdzie do siebie. Tyle, by im wystarczyło. – Chodźmy tam, to na pewno nie jest ich baza. – skierowali tam swoje kroki, ciągnąc Sasuke. Tak bardzo się o niego martwiła, a najgorsze było, że nie mogła mu jak na razie pomóc. Może ich los się odmieni w tej chatce i będzie miała możliwości zajęcia się nim.

- Chodź – szepnęła do brata, kiedy otworzyła drzwi. Dłonią powoli szukała po ścianie załącznika. Było tu bardzo ciemno z ledwością cokolwiek widzieli. – Nie ma załącznika – szepnęła, kiedy weszli do środka.

- Poszukam tutaj – odparł chłopiec i również macał ścianę w poszukiwaniu załącznika. – Jest – załączył światło. Delikatne strumienie padały na pomieszczenie, w którym się znajdowali. Żarówka, co jakiś czas się gasiła. Musiała być już zużyta i działała na rezerwie. Rozejrzeli się po pomieszczeniu i ze strachem odkryli, że są w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Było tu mnóstwo słoików z niewiadomymi preparatami. – To domek jakiegoś psychola – odparł chłopiec, zaciskając dłoń na broni. Rozejrzał się dokładnie, a później wskazał siostrze obskurny fotel. – Połóż go tam. – różowowłosa uśmiechnęła się do niego delikatnie, poczym z ledwością udało się jej doprowadzić tam Sasuke. Położyła go na fotelu, patrząc na niego ze smutkiem.

- Nie dość, że weszliście tu bez zaproszenia, to jeszcze mnie obrażacie. Nie ładnie... – usłyszeli głos za sobą, powoli odwrócili się w tamtym kierunku. Widząc podejrzanie wyglądającego mężczyznę, obydwoje głośno krzyknęli, nie potrafiąc zapanować nad przerażeniem, które wywołał u nich ten mężczyzna..

***

Nie czuł już bólu w ramieniu, można by rzec czuł się wyjątkowo dobrze. Przetarł oczy, powoli się podnosząc. Rozejrzał się zdezorientowany po pomieszczeniu. Nie wiedział gdzie jest i jak tu się znalazł. Pamiętał tylko tyle, że biegli przez las, a później pustka...

Usłyszał śmiechy z innego pokoju, powoli się podniósł i ruszył tam. Martwił się tym, że nie widział różowowłosej, dlatego kiedy usłyszał jej śmiech odetchnął głęboką ulgą. Kiedy miał już otwierać drzwi, wyprzedził go ktoś. Z szoku cofnął się o dwa kroki do tyłu. Stał przed nim stary mężczyzna z długą brodą. Jego oczy były takie dziwne, nie do opisania, co było z jednej strony bardzo przerażające. Opierał się jedną ręką o laskę, zakończoną małą czaszką. Na sobie miał stare, poniszczone kimono, jakie nosiły przybłędy na obrzeżach Tokio.

- Kim jesteś? I gdzie oni są? – zapytał natychmiast, nie potrafiąc zaufać nieznajomemu mężczyźnie.

- Chodźcie tu, bo zaraz na mnie naskoczy – odezwał się rozbawionym głosem. Zaraz do pokoju wbiegła różowowłosa, która uwiesiła mu się ze szczęścia na szyi. Poczuł przemiłe ciepło, ale nie potrafił okazać jej jak się z tego cieszy przy świadkach. Był w tych sprawach skryty. Zaraz później zobaczył chłopca, który stanął obok tego dziwnego mężczyzny.

- Tak się cieszę... – uśmiechnęła się, odrywając się od niego – To szaman Chizuro – na te słowa mężczyzna z uśmiechem schylił głowę - Jemu zawdzięczasz poprawę. Wyciągnął ci pocisk i zaopiekował się tobą.

- Ile my tu jesteśmy?

- Z jakieś dwie trzy godziny – odezwał się chłopiec.

- I już tak dobrze się poznaliście? – zapytał zniesmaczony.

- Twoja dziewczyna i jej brat są bardzo mili. – na te słowa każdy zareagował inaczej. Sasuke stał jakby nic się nie stało, patrząc na różowowłosą, która się zarumieniła. A Toshi patrzący na to wszystko z boku wraz z szamanem uśmiechnął się. – Zostawmy ich – zwrócił się do chłopca. – Musimy dokończyć naszego pokera.

- Racja. – odparł i wyszli, zostawiając tą dwójkę razem.

- Połóż się, powinieneś odpoczywać – dodała kojącym głosem. Sasuke usiadł na łóżku, krzywiąc się. – Boli cię coś?

- Nie... – odparł spokojnie – Skąd wiesz, że można mu ufać, dlaczego w ogóle tu przyszliśmy? – zapytał.

- Jak straciłeś przytomność, musieliśmy się gdzieś zatrzymać; jeszcze prawie co nie zamordował nas zwierzak, na szczęście mój brat sobie z nim poradził; a później sami...

- Nic ci nie jest? – zapytał pospiesznie, przerywając jej. Różowowłosa spojrzała na niego ze zdziwieniem, kiedy puścił jej dłoń.

- Wszystko dobrze – uśmiechnęła się delikatnie – ...przyszliśmy tu, bo nie wiedzieliśmy, że ta chatka jest przez kogoś zamieszkiwana, a musieliśmy się przecież tobą zająć – odparła szczęśliwa. – Na początku się przestraszyliśmy, ale okazało się, że jest przyjaźnie nastawiony..., przynajmniej dla niektórych – westchnęła, przypominając sobie jak zareagował na mundur Sasuke. Na szczęście dało mu się wytłumaczyć, że Sasuke nie jest taki jak tamci..

- Musimy stąd uciekać, zanim jeszcze nas nie wytropili.

- Nie martw się, tutaj nas nie znajdą. Podobno ten las ma masakryczną legendę i nikt się tutaj nie zapuszcza.

- To, dlaczego on tu jest?

- No, bo to szaman – uśmiechnęła się – Jego takie coś kręci i wtedy czuję tą atmosferę. Przynajmniej nam podał taki powód, no i...łączy się z duchami; ale to już, jak kto wierzy. – przybliżyła się do niego – Jego kremy z ziół, chociaż nie mają miłego zapachu, to jednak bardzo ci pomogły. – przyjrzała mu się – Wiesz, że pocisk był nasączony w truciźnie dla zwierząt. Dlatego też tak dziwnie się zachowywałeś – spuściła głowę. Sasuke spojrzał na nią uważnie, dobrze pamiętając, jaki był dla niej nie miły.

- Co to była za trucizna?

- Nie wiem..., szaman powiedział, że nieśmiertelna! Najwyraźniej to po niej straciłeś przytomność. Lepiej się czujesz?

- Tak – odparł spokojnie.

- Cieszę się. – powoli wstała – Przyniosę ci coś do zjedzenia. Może nie będzie to apetycznie wyglądać, ale w smaku ujdzie – nie uszła nawet kroku, kiedy Sasuke ją złapał i przysunął do siebie. Różowowłosa opadła w jego ramiona, patrząc na niego z niedowierzaniem.

- Dziękuję ci za wszystko – musnął czule jej usta, poczym spojrzał uważnie w jej zielone oczy. Sakura nie czekała długo, zarzuciła mu dłonie na szyję i przyparła do niego całym ciałem, całując zachłannie jego usta. Czuła, każdą cząstką siebie, że jest obok niej. Położył ją na łóżku, a później delikatnie ułożył się na niej. Skrzywili się, kiedy usłyszeli skrzypnięcie łóżka; jednak obydwoje nie chcieli przestawać. Jedną dłonią objęła go za szyję, a drugą pozwoliła sobie położyć na jego nagiej klacie. Czując przemiłe ciepło rozpływające się po jego ciele, pozwoliła sobie na więcej.

***

- Wygrałem! – krzyknął chłopiec, patrząc na pomarszczoną twarz szamana, która przybrała czerwieni. – Coś się stało?

- Nie..., nic – odparł pospiesznie. – Miałem pozbierać pewne zioła w lesie, ale mój kręgosłup już i na to nie pozwala. Chodź, pójdziesz ze mną i mi pomożesz.

- A nie chcę szaman rewanżu.

- Później.... – dodał, łapiąc za swoją laskę i wstając.

- No, a co z nimi. A jak...

- Uwierz mi im nic nie grozi, a do tego są czymś zajęci; więc wyjdźmy lepiej.

- No, ale czym zajęci? – zapytał, nic nie rozumiejąc. – Pójdę sprawdzić – szepnął uparcie, ale wtedy poczuł jak coś go łapie za koszulę. Spojrzał na laskę szamana, która go odsunęła do drzwi.

- Weź koszyk i chodźmy. Nie powinniśmy im teraz przeszkadzać, mówią o czymś bardzo ważnym. – chłopiec, chociaż jeszcze nie zbytnio przekonany odpuścił i ruszył za starcem, u którego z lica nie znikały wstydliwe czerwienie. – Wychodzimy! – krzyknął, aby dać im znać, że są sami; chociaż zapewne teraz w ogóle ich to nie interesowało.

***

Obydwoje byli w tym nowicjuszami, ale ich ciała same ich prowadziły. Rozpalone, pragnące się od dawna. Czuli wewnętrzny spokój, najwyraźniej to koniec rzeźni i brutalnego otoczenia, w którym ona ostatnio musiała żyć, a on spędził większość swojego życia. Będą musieli jeszcze dużo przejść, aby oczyścić swój umysł i doprowadzić psychikę na równą drogę, gdzie nie ma tak wielkiej przemocy.

Zniżył się całując jej szyję; dłonią delikatnie podnosił sukienkę do góry. Ich skóra płonęła nieznanym dotąd ogniem. Zniżył się obdarowując jej ciepłą skórę pocałunkami. Całował jej piersi, brzuch, uda; a ona w trakcie tej rozkosznej tortury wzdychała z podniecenia. Zapomnieli o wszystkim. Dla nich nic oprócz siebie w tym momencie nie istniało. Zacisnęła dłonie na posłaniu, które nie zachwycało wyglądem. Jednak teraz to nie było dla nich ważne. Podniósł się nad nią i ucałował jej usta. Różowowłosa sięgnęła do jego spodni, jednak zatrzymał ją; całując jej szyję. Słysząc jej szybszy oddech, który drażnił jego uszy; sam rozpiął swoje spodnie. Tak bardzo jej pragnął, był przy niej taki słaby. Podniósł ją delikatnie do siebie i pozbył się jej sukienki przez górę. I chociaż był podniecony, to nie zapomniał, do kogo należy ta sukienka. Dlatego też ze świętością odłożył ją na krześle. Teraz po rodzinie zostało mu tylko kilka zdjęć, które udało mu się zabrać i ta sukienka.... Zarumieniła się, co było oznaką dla niego, że wstydzi się. Zamruczał, kiedy wplątała swoją dłoń w jego włosy i w rozkoszny sposób zaczęła je przeczesywać. Jęknęła przeciągle czując jego dłoń na swoich piersiach. Dotykał ją z taką delikatnością i czułością, że chciała zatrzymać czas i pozostać w nim do końca. Tak wspaniale nigdy się nie czuła. Objęła go nogą w pasie, przejeżdżając po jego ciele w uwodzicielski sposób.

- Nie męcz mnie już Sasuke... – powiedziała, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Zatopił się w jej błyszczących oczach i pozwolił sobie ściągać dolne partie odzieży. Dłonie różowowłosej tak zwinnie to robiły, że mógłby przyznać, że ma w tym wprawę. Uśmiechnął się delikatnie, obsesyjnie doprowadzony do stanu gorączki, gdzie jedynym wyjściem było posiadanie tej drobniutkiej istotki. -...chcę cię mieć bliżej siebie – wyszeptała mu do ucha.

- A ja ciebie... – odszeptał podniecony, odrzucając od siebie ciuch. Przylgnął do jej nagiego ciała, również nagi i wpił się w jej usta żarliwie. Zarzuciła mu dłonie na szyję, przyciągając go do siebie, a później powoli rozchyliła swoje uda. Sasuke wplątał swoje dłonie z jej palcami i powoli nie chcąc jej skrzywdzić wchodził w nią. Kiedy tylko poczuł jej ciepło, westchnął głucho, opierając swoje czoło o jej. Dziewczyna po chwili krzyknęła głośno, kiedy przebił się przez jej błonę, wchodząc do końca w jej wnętrze. Poczuła przeogromny ból, a po chwili po jej udach spłynęła strużka dziewiczej krwi. Czuł jak jej mięśnie zaciskają się na jego członku, widział jak po jej twarzy przebiega ból, a oczy wypuszczają samotne łzy. Delikatnie ją pocałował, masując jej uda. Dziewczyna mocno wtuliła się w jego tors, kiedy powolnymi ruchami się w niej poruszał. Powoli się rozluźniała, a z jej ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki. Sasuke nie przyspieszając czekał na odejście bólu i delikatnie błądząc po jej jedwabistej skórze dłońmi; całował jej piersi, policzki i usta. Jakie to przyjemne uczucie.... Westchnął czując rozchodzące się ciepło po ciele.

- Sasuke...och – położyła dłonie na jego pasie, delikatnie poruszając ciałem do przodu. Uchiha od razu zrozumiał. Zaczął przyspieszać swoje ruchy, mocniej w nią wchodząc. Dziewczyna coraz głośniej wydawała z siebie odgłosy; chcąc czuć go w sobie jeszcze bardziej...Jeszcze mocniej...Całym ciałem.... Przejechała dłonią, delikatnie po jego plecach, pamiętając o bliznach. Zajęczała, prosząc o więcej. Chciała, aby Sasuke to dokończył. W jej głowie panowała rewolucja. Wpił się w jej usta, całując ją żarliwie. Przebił się przez barierę jej śnieżnobiałych zębów i złączył się z jej mokrym językiem w pełnym namiętności uścisku. Ich spocone ciała z żaru namiętności poruszały się w zgodnym rytmie. Sasuke poruszał się coraz szybciej i szybciej. Różowowłosa nie potrafiła zapanować nad drżeniem swego ciała. Coraz lepiej się czuła i coraz bardziej pragnęła, aby nie kończył. Głośny krzyk wydobył się z jej płuc, kiedy poczuła jak coś ciepłego rozlewa się w jej wnętrzu i spływa po jej udach. Doszła! Doszła cieleśnie i duchowo do krainy, w której wiecznie świeci słońce; gdzie jest tylko ona i Sasuke. Gdzie nie ma bólu, ani rozpaczy. Gdzie jest tylko miłość i szczęście. Zamruczała z rozkoszy, kiedy usłyszała jego jęk. Przyciągnęła go w ramiona głośno dysząc do jego ucha.

- Dziękuje – szepnęła, przytulając się mocniej do jego gorącego ciała.

- To ja ci dziękuję, kochanie. – tak czule się do niej zwrócił, że w jej oku zakręciła się łza. Powoli z niej wyszedł, opadając bokiem, obok. Przygarnął ją do siebie, poczym nosem przejechał po jej szyi, co sprawiło, że przeszedł po jej ciele dreszcz.

- Pamiętasz coś mi obiecałeś. – zadarła trochę głowę do góry, aby spojrzeć mu w oczy. Chciała wiedzieć teraz wszystko, obiecał jej, więc nie może się wykręcić.

- No dobrze..., co chcesz wiedzieć? – zapytał, głaszcząc jej plecy.

- Wszystko od początku. Jak to wszystko się stało, że byłeś w tej organizacji i co stało się z twoimi rodzicami?

- To samo, co z twoimi – odpowiedział prosto z mostu, bez zbędnych przygotowań – Mój tata robił jakieś badania, po tylu latach zapomniałem już jakie. Wszystko, co pamiętam jest jak przez mgłę. Wkroczyli, pobili mojego brata na śmierć, dla zabawy. Mojego ojca zamordowali, jako pierwszego, kiedy chciał nas ratować, a matkę... – zaczął, a na jego twarzy pojawiła się taka żałość, że serce jej poruszyło. Chciała go poprosić, aby już nic nie mówił, ale Sasuke kończył dalej. – Moja matka mnie broniła, tak samo jak ty swojego brata. Myślałem, że o tym zapomniałem, ale kiedy zobaczyłem jak go bronisz; wszystko sobie przypomniałem. Nie chciałem, aby ktoś cię skrzywdził. Moją matkę spotkał okropny los, nikt nie był dla niej łaskawy, zgwałcili ją na moich oczach. – Sakura z niedowierzaniem spostrzegła jak po jego policzku spływają łzy. Natychmiastowo go przytuliła, a on wtulił się w nią, czując w niej oparcie. – Nie potrafiłem temu zaradzić. Nic nie mogłem zrobić; byłem taki bezsilny – zaczął ją całować, jakby bał się, że ktoś mu ją odbierze. Całował coraz mocniej i bardziej natarczywie; aż w końcu Sakura nie potrafiła łapać oddechu. Zajęczała, próbując go od siebie oderwać, jednak to było na nic, ciągle ją mocno trzymał. Dopiero, gdy poczuł w ustach smak jej łez, przestał patrząc na nią z niedowierzaniem. – Wybacz, ja... – podniósł się do pozycji siedzącej – Boję się, że cię skrzywdzę. Ja wiem jedno, ale czy to pozwoli zniweczyć moją naturę, którą nadała mi ta organizacja.

- Sasuke – położyła twarz na jego ramieniu, patrząc na jego profil. Przetarła dyskretnie łzy, nie chcąc sprawić, aby się obwiniał – Już się zmieniłeś. Uratowałeś mnie i mojego brata; jesteś całkiem innym człowiekiem niż reszta tej bandy. Ja cię kocham i chcę, abyś ze mną został. Nie chcę cię stracić; dlatego pozwól mi być przy twoim boku. Błagam cię aż o „to", ale po prostu nie potrafię sobie wyobrazić życia bez ciebie.

- Sakura – spojrzał na nią uważnie – Ja nie chcę cię opuszczać, chcę być z Tobą. Dlatego nie wiesz ile znaczną dla mnie twoje słowa. Odkąd stanęłaś na mojej drodze, mój świat się zmienił. W końcu w tej szarości pojawił się barwy. Pojawiłaś się ty. Stałaś się dla mnie wszystkim. Oparciem i życiem. – pocałował ją w czoło – Kocham cię. Kocham cię całym ciałem i duszą.

- Czekałam na te słowa, od dłuższego czasu – przytuliła się mocniej do niego ze szczęścia. Uroniła kilka łez, ale to tylko i wyłącznie z radości, która wypełniła całe jej ciało.

- Ubierzmy się skarbie i ruszajmy w dalszą drogę. Może szaman zna jakieś skróty. – różowowłosa oderwała się od niego szybko, patrząc mu z przerażeniem w oczy.

- Oni siedzą w pokoju. Och, na pewno nas słyszeli – zaczerwieniła się, a Sasuke pierwszy raz w życiu zaśmiał się głośno.

- Musiało być ci naprawdę dobrze, jeżeli nie usłyszałaś, że wychodzą. Sądzę, że szaman zrozumiał, co chcemy zrobić. Może nie jest aż takim odludkiem jak myślałem. – różowowłosa zachichotała na te słowa i mocno się do niego wtuliła, szeptając mu do ucha jak bardzo go kocha. A kochała całym sercem.

***

Położyła na stole talerze. W tym roku wigilia była całkiem inna. To już druga, którą spędzają razem, jednak teraz z małym towarzyszem o imieniu Itachi, na pamiątka brata Sasuke.

- Prawda, że śliczna choinka? – zapytał, uśmiechnięty chłopiec. Toshi, który skończył w tym roku 11 lat, po świętach znowu wracał na dwór cesarza, aby pobierać nauki. Kiedy udało im się z pomocą szamana przedrzeć do centrum Tokio. Od razu stawili się przed najwyższą władzą, któremu wszystko opowiedzieli. Kiedy Sasuke wszystko powiedział, mówiąc również gdzie jest główna baza, został oznaczony orderem jak i mianowany głównym dowodzącym armii królewskiej. Miał swojego zastępcę; Naruto Uzumaki'ego z którym się zakolegowali. Dzięki niemu mógł spędzać dużo czasu z rodziną. Na szczęście udało się uratować jeszcze kilku chłopców, a resztę mężczyzn cesarz wrzucił do więzienia. Sasuke wydał również założyciela Hebi, który nie mógł uwierzyć w jego zdradę, kiedy brunet stanął przed jego obliczem. Sasuke, kiedy zobaczył, że go zamknęli czuł ogromny spokój. Na drugi dzień odbyła się ich egzekucja, co sprawiło, że czuli się wolni. Sakura natomiast zajmowała się domostwem, które dostali od cesarza, tylko tyle mogła zrobić.

- Przepiękna – uśmiechnęła się i przyniosła rybę na stół.

- Ładnie pachnie – usłyszeli, jak drzwi się otwierają, a po chwili zobaczyli Uchihe, który od razu podszedł do żony, całując ją w usta. Sasuke nie zwlekał z oświadczynami i dwa tygodnie po zaaklimatyzowaniu się w Tokio byli już po ślubie.

- Sasuke, buty. – jęknęła.

- Przepraszam kochanie, ale bardzo się za tobą stęskniłem – ucałował ją mocniej w usta, poczym przytulił. Toshik zaśmiał się, co zwróciło ich uwagę.

- Dwa dni się nie widzieliście, a wyglądacie jakby minął przynajmniej rok.

- Bo tak się czuję, kiedy nie ma przy mnie Sakury – powiedział szczerze, na co różowowłosa obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem. – A gdzie Itachi? – zapytał rozglądając się i zaraz zobaczył małego bobasa, który czworakował na puszystym dywanie, śmiejąc się głośno z zabawki, którą trzymał w dłoni. Sasuke uśmiechnął się szeroko; widząc rozbawionego chłopczyka. – Pójdę się przebrać. – musnął czoło żony i poszedł się przebrać. Różowowłosa czuła się taka szczęśliwa. Teraz mając swoją rodzinę, będzie o nią bardzo dbała.

- Ma-ma – usłyszała radosny głos synka, który na czworakach podreptał do końca dywanu, a później zatrzymał się wyciągając do niej swoje drobniutkie dłonie. Różowowłosa odstawiła sztućce i sięgnęła po syna.

- I co kochanie, to twoje pierwsze święta – podniosła go nad głową i uśmiechnęła się widząc jak chichocze patrząc swoimi zielonymi oczkami na jej twarz. – Mój skarbeczku – przytuliła bobasa do piersi, który od razu zaczął bawić się jej różowymi włosami.

- Odpocznij kochanie, ja już resztę zrobię – usłyszała głos męża, a później poczuła jego dłoń na ramieniu. – Cześć łobuziaku.

- Ta-ta – zachichotał łapiąc za kciuk ojca. – Ta-ta –wyciągając rączki w jego kierunku – Ta-ta...opa – domagał się. Różowowłosa zachichotała.

- Miło z twojej strony, że chciałeś pomóc, ale dziecko domaga się tatusia.

- Mam nadzieję, że mamusia też będzie go potrzebować – łobuziarski uśmiech wstąpił na jego twarzy, co sprawiło, że różowowłosa zarumieniła się, dając mu kuksańca w bok.

- Bardzo potrzebuję – szepnęła, aby tylko on to usłyszał.

Ich życie rozpoczęło się na nowo. Otworzyli nową książkę, w której razem rozpoczęli rozdział. Wiedzieli, że teraz może być tylko lepiej. Udało im się przeżyć piekło; dodało im to wiele siły, umocniło ich. Jednak nawet najgorszemu wrogowi nie życzyliby takiej kary. Po burzy zawsze na niebie pojawia się tęcza. W ich sercach również się pojawiła. Pełna kolorów i uczuć. I chociaż ich miłość rozpoczęła się w potwornym miejscu, to teraz nie ma żadnych przeszkód, aby ją rozwijać.

- Kocham cię – przytulił ją mocno, kiedy skończyli miłosne uniesienia. – Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie.

- Wiem kochanie, wiem... – szepnęła; całując jego policzek.

- Gdyby nie ty i Itachi nie widziałbym sensu swego życia – położył twarz na jej policzku; a ona powoli zaczęła przeczesywać jego gęste czarne włosy.

- Myślisz, że już wszystko będzie dobrze? – zapytała – Udało nam się przeżyć rok; jednak ciągle się martwię, że ktoś z nich mógł przeżyć i teraz szykuję zemstę na nas. Boję się, a te czarne scenariusze mnie nie opuszczają, kiedy jestem sama – przyznała się szczerze. Sasuke podciągnął się do niej, obejmując ją mocno ramionami.

- Obiecałem ci to już kochanie, ale przypomnę. Zawsze i wszędzie będę cię chronił. Nigdy nie pozwolę cię zranić. I nie martw się już przeszłością. Zapomnijmy o tym i pozwólmy toczyć się naszemu życiu...

- Sasuke... – szepnęła jego imię z ubóstwem, poczym mocno go ucałowała. Jest dla niej jak bohater, rycerz, który ratuję swoja księżniczkę. – Dziękuję...

- To ja ci dziękuję i każdego dnia będę to robić. – wpił się delikatnie w jej usta, powoli kusząc jej wargi, aby sprawić jej więcej rozkoszy. Dziewczyna zamruczała przeciągle. – Itachi twardo śpi – uśmiechnął się, błądząc dłonią po udzie żony, której bardzo się to podobało.

- Za dużo wrażeń jak na jeden dzień – odparła poczym zmieniła pozycję na dominującą – Jeszcze raz życzę ci Wesołych Świąt – szepnęła i przyjęła go w swoje wnętrze, głośno wzdychając.

- Nawzajem, skarbie – przyciągnął ją do siebie; czując przeogromną błogość. Tej nocy zostali obdarowani kolejnym podarunkiem; darem prosto od Boga. Poczęli kolejne dziecko. Kolejna uciecha... i kolejny rozdział w ich pięknym życiu.

I tak jak obiecał Sasuke minęło 5, 10...20 lat, a oni dalej szczęśliwi już z dorosłymi dziećmi żyli nie przejmując się przeszłością; żyli teraźniejszością i gorącą miłością. I nie obawiali się dalszego życia, ponieważ byli razem; ponieważ namiętność nie wygasła; a blask miłości nadal błyszczał w ich oczach. Byli jednością i czuli, że są sobie przeznaczeni. Tworząc jednak rodzinę nie zapomnieli o swoich rodzinach, których odebrał im zły los. Jednak, gdyby nie ten los, oni pewnie nigdy by się nie spotkali. Życie jest trudne i poplątane, jeżeli jednak przez nie przejdziemy odnajdziemy nasz sens i cel. W końcu poznamy szczęście.

Oni odzyskując wolność, wpadli w kolejne sidła. Mocne i cenne. Miłość jednak krzywdy im nie wyrządzała, a napełniła niespotykanym szczęściem i ciepłem.

_

Ta jednopartówka była pisana w czasie, kiedy jeszcze moje oczy były dobre' przed tym cholernym wypadkiem. Pamiętam, że zainspirował mnie terror w pewnym kraju w którym właśnie tak się dzieję. Te dzieci nazywane są...chyba „Dziećmi Broni" czy coś w tym stylu. Nie pamiętam zbytnio, bo to już dawno temu był, kiedy czytałam ten artykuł. Tak samo są porywani. W targają do twojego domu i wyciągają dzieci do 9-11 lat. Dzieci tam są traktowane w gorszy sposób, podobno mali chłopcy, są nawet zmuszani do gwałcenia kobiet. A za nie wykonywanie rozkazów mają odcinane kończyny. Nie zawierałam tych drastycznych scen tak bardzo, ponieważ nie chciałam się w to aż tak wgłębiać. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba. Następna jednopartówka będzie lepsza, obiecuje. Przynajmniej się postaram...pozdrawiam kochani!

A dlaczego wcześniej notek nie było napisze później na jakimś blogu na którym dodam rozdział (oczywiście chodzi o mój wzrok) ale szczegóły kiedy indziej. Buziaki.

Aha i żeby lepiej wam się czytało moje jednopartówki posegregowałam je tak, że od razu po naciśnięciu wyświetli się wam całość, więc nie będzie cię musieli przeskakiwać od rozdziału do rozdziału na liście wybierania. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top