Walentynki
Luty od zawsze każdemu kojarzył się nie tylko z najmroźniejszym i srogim miesiącem, ale przede wszystkim z miesiącem miłości przez Walentynki, które obchodziło się w połowie lutego.
Wybierając ubiór, spojrzałam na kalendarz. 12 luty. Hmm...za dwa dni walentynki. Jeszcze tydzień temu z wyczekiwaniem czekałabym na ten dzień. Jednak, kiedy zerwałam ze swoim chłopakiem, po tym gdy w szkolnej szatni przyłapałam go na zdradzie z największą puszczalską w szkole – Walentynki przestały dla mnie istnieć. Zdołowana byłam po tym jak zobaczyłam jak robiła mu dobrze. I zdradził mnie tylko dlatego, że nie chciałam seksu oralnego? Przepraszał. Prosił o wybaczenie, ale zdrady nie potrafiłam wybaczyć.
Nazywam się Sakura Haruno i mam 18 lat. Za miesiąc będzie 19. Uczęszczam do jednego z tokijskich liceum. Trzecia klasa.
Ubrałam się, po czym wyszłam z pokoju. Czekały na mnie już przyjaciółki. Ino, Temari i Hinata. Mieszkałyśmy na jednym osiedlu i zawsze spotykałyśmy się u mnie.
- Czerwony alarm. Hiro czeka przed drzwiami z bukietem róż – poinformowała mnie na przywitanie Ino. Blondynka o niebieskich oczach. Bardzo rozrywkowa dziewczyna i dzięki niej wyszłam szybko zdoła po Hiro. Westchnęłam, spoglądając przez okno na blondwłosego chłopaka. Odkąd z nim zerwałam całymi dniami przesiadywał przed moim domem. W szkole też nie dawał za wygraną, ale pocieszam się tym, że jeszcze trzy miesiące i koniec. Każdy pójdzie w swoją stronę. A o wspólnych studiach nie ma mowy. Ktoś taki jak Hiro nawet nie dostanie się na medycynę. A ja bardzo chciałabym być lekarzem i pomagać ludziom. Zwłaszcza po tym, kiedy jako 15- latka prawie zetknęłam się ze śmiercią. Lekarze mi pomogli i ja chciałabym robić to samo dla innych ludzi.
- Stara się – odparła nieśmiało Hinata. Granatowłosa dziewczyna o szarych tęczówkach. Najlepsza, ale też najbardziej nieśmiała uczennica w szkole.
- Moim zdaniem powinnaś go pogonić, gdzie pieprz rośnie. – odparła poczerwieniała z wściekłości Temari, która gatunek mężczyzn uważała za podłe świnie. Szanuje ją bardzo. Ta blondyna niczego się nie boi. Odważna, a na swoim koncie ma niejedną bójkę. Nawet chłopców się nie boi.
- Pogoniłam, ale same widzicie, że nie daje za wygraną. Mam go po dziurki w nosie. Mówił, że to raz, ale nie wierzę mu.
- Faceci zawsze tak mówią – odparła Ino.
- Dziewczyny, idziemy? Bo spóźnimy się na pierwszą lekcję, a pan Orochimaru nam tego nie wybaczy. – zapytała nieśmiało Hinata, na co skinęłyśmy równo głową.
- Sakuro, złotko; przepraszam Cię koteczku. Wybacz mi. – od razu zaczął się do mnie kleić.
- Zostaw ją dupku! – warknęła Temari popychając go. Zarzuciłam różowe włosy na plecy, po czym dałam znak dziewczyną, aby już szły w stronę szkoły.
- Sakurciu, koteczku...
- Hiro definitywnie oświadczam ci, że z nami koniec.
- Ale Sakurciu jeden głupi błąd nie może przekreślić naszego związku. – prychnęłam, po czym kwiaty, które mi wręczył rzuciłam mu w twarz.
- Błędem był nasz związek. Wynoś się. – warknęłam, po czym dobiegłam do koleżanek zostawiając zdumionego chłopaka samego.
***
Po lekcjach wybrałyśmy się na publiczny basen, aby miło spędzić czas. Pierwsze co musiałyśmy zaliczyć to saunę. Zawsze tak robimy.
- Jak spędzacie walentynki? – zapytała Ino, wachlując dłonią przed swoją twarzą. – Mnie Sai zabiera do kina i na kolację.
- Postarał się chłopak – zachichotała Temari – A ja co mogę robić? Durna i wiecznie samotna.
- Shikamaru przecież do ciebie startował. – odezwałam się.
- Ten leniuch nie wie jak się za to zabrać, więc ja mu tego nie będę ułatwiać – powiedziała smętnie. Coś mi się wydaję, że to ona musi zrobić pierwszy krok. – A ty Hinata?
- Nie wiem. Naruto mnie zaprosił, ale nie powiedział gdzie. Mam nadzieję, że nie będzie to znowu jakiś mecz. – odparła nieśmiało, na co uśmiechałyśmy się skrycie. Naruto naprawdę przez przypadek poprosił Hinate o chodzenie i tak dalej mógłby ukrywać co do niej czuje. Jest rozbrajający i naprawdę dobrym kolegą, jednak nadal nie potrafi zrozumieć natury kobiety.
- Mnie nawet nie pytajcie. Walentynek nie obchodzę – wstałam, kierując się do wyjścia. Zdziwione dziewczyny ruszyły za mną w stronę pływalni
- Poszukaj kogoś, przecież to nie problem. Jesteś ładna, sympatyczna.
- Ale jak widzisz, to nie pomaga mi przytrzymać przy sobie faceta, jeżeli Hiro zdradził mnie z takim plastikiem.
- Ale nie możesz teraz każdego faceta oceniać miarą Hiro. On cię zawiódł, ale jest wiele wspaniałych mężczyzn. – odparła Ino, mając zapewne na myśli swojego Sai'a.
- Laski, na szóstej niezłe ciacho – obejrzałyśmy się wokoło nie rozumiejąc Temari, po czym spojrzałyśmy na młodego ratownika.
- No niezły – wypadło mi z ust, kiedy zauważyłam jak po jego wyrzeźbionej klacie spływają kropelki wody. Uśmiechał się do kolegi obok, przeczesując swoje czarne, mokre włosy.
- Idź zagadaj – odparła Ino.
- Chyba żartujesz – odparłam zła – Nie jestem aż tak zdesperowana, aby zaczepiać pierwszego lepszego przystojnego chłopaka. Tutaj połowa tych panienek już pewnie do niego zagadywała.
- Nudziara – westchnęła Ino, a Temari się uśmiechnęła.
- Sakura jak nie mamy jak spędzić walentynek, to przyjdźmy rano na basen i sobie pooglądamy te ciasteczka.
- W sumie czemu nie – uśmiechnęłam się – Ale on może mieć dziewczynę.
- No, ale to nie zdrada jak sobie na niego popatrzymy – odparła
- Wiem, ale chodziło mi o to, że może coś organizuje dla dziewczyny i nie będzie go w pracy.
- A tam – machnęła dłonią – Jak nie będzie to są i inni ratownicy.
***
14 luty.
Hiro nie odpuszczał, chyba myślał, że w taki dzień ja głupia mu wybaczę. Nic z tego. Nie jestem taka żałosna. Razem z Temari poszłyśmy z samego rana na basen. Żeby nie zżerać się z Hiro wyszłyśmy tylnym wyjściem od kuchni.
Nie wiem dlaczego ubrałam moje najładniejsze czerwone bikini. Może miałam jakąś nadzieję, że spotkam jakiegoś miłego, wolnego chłopaka z którym spędzę walentynki. Dlaczego ten dzień jest taki dołujący, kiedy jest się samotnym?
- Chyba odezwę się dzisiaj do Shikamaru. Serio zbyt długo czekam na jego pierwszy krok – zachichotałam ściągając ubrania. Pod spodem miałam już kostium.
- Dobrze robisz. Shikamaru, chyba nie wie jak się do tego zabrać – zostawiłam w szafce na kod swoje rzeczy, po czym obydwie ruszyłyśmy na basen.
- Ale nie wiem jak go podejść? Chcę, aby jednak wyszło tak, że to on zaprosił mnie na randkę – wzruszyłam ramionami, poprawiając stanik, aby czasem jedna z moich piersi nie wyskoczyła z stanika. Miseczka D to nie zawsze zaleta, chociaż to zależy od przypadku w jakim się znajduje.
- Jest nasz przystojny ratownik. Ciekawe jak ma na imię? – zachichotałam, widząc jej rozanieloną twarz.
- Ej bierz się za Shikamaru, bo...
- On tu patrzy. Ja cię.... Jesteś pomysłowa. To dlatego wzięłaś ten kolor, aby zwrócić na siebie uwagę. Niezły i skuteczny chwyt. – klasnęła w dłonie. Zachowywała się jak Ino. – Ale dziara. Zawsze kręcili mnie faceci z tatuażami. – paplała jak szalona. Spojrzałam na jego rękę. Już ostatnio zauważyłam, bo przecież jeżeli jest się do połowy nagim, to takiego dużego tatuażu na ręce nie da się ukryć. Mi tam tatuaże nie przeszkadzają, ale moja matka uważa takich ludzi za kryminalistów. Durny stereotyp.
- Szczerze; ja też zawsze chciałam sobie zrobić tatuaż, ale jedyny jaki mi się udało to zmywalny. – przyznałam.
- Haha...lepiej zrobić sobie taki jak ja mam. Biotatuaż. Trzyma się do pięciu lat. Planuje sobie taki zrobić jeszcze raz. Takiego dużego smoka na plecach. – zazdrościłam jej, że jej rodzice tak błaho podchodzą do tego. Moi chyba by mnie zamordowali.
- Dobra chodź popływać – odparłam, po czym ruszyłam do basenu. Wskoczyłam, po czym zaczęłam pływać. Temari długo nie czekała. Podpłynęła do mnie.
- Może poderwiemy tych gości? – wskazała na dwóch chłopaków pływających na głębszym basenie. – Przyszli chyba tak samo jak my samotni. – pokręciłam zażenowana głową. Nie w moim typie.
- Ciągle mówisz o podrywaniu, a przecież zależy ci na Shikamaru – popluskałam ją wodą, aby zmyć z niej te brudne myśli.
***
Kolejny nudny dzień na pływalni. I pomyśleć, że wcale nie muszę tego robić. Nazywam się Sasuke Uchiha. W tym roku będę miała 22 lata. Jestem na trzecim roku Prawa. I chociaż moja rodzina ma największą kancelarie prawną w Japonii, to wcale nie poszedłem na prawo z przymusu. Kręci mnie to. Miałem małe problemy z dostaniem się, przez pewne wydarzenie z przeszłości, ale dzięki znajomością mojego ojca udało się mnie rekrutować.
Nie muszę tu pracować, bo mam kasę, ale razem z kolegami postanowiłem w ramach wolontariuszu to zrobić. Ponadto dzięki temu pokazuje swojemu ojcu, że potrafię coś zrobić bezinteresownie.
- Wiesz co Sasuke. Cholernie wkurzające są te dziewczyny. Czy one muszą aż takie scenki robić, aby do nas zagadać? – zaśmiałem się spoglądając na Ikuto, który cały przemoczony usiadł obok na krześle. Te dziewczyny naprawdę są szalone. Udają, że się topią, aby tylko któryś z nas je uratował. Nigdy nie zrozumiem kobiet – Jeszcze dzisiaj walentynki. Nie znoszę tego. Miyako znowu będzie chciała je spędzić w tak dziecinny sposób.
- Nie przesadzaj. Raz w roku możesz sobie na to pozwolić – uśmiechnąłem się, spoglądając na ludzi w basenie.
- Łatwo ci się mówi, bo ty nie musisz spędzać walentynek.
- To zostań tak jak ja singlem i nie będziesz miał tego problemu.
- Czemu ty taki jesteś? Jeszcze gdybyś był jakimś Playboyem, to bym rozumiał dlaczego nie masz dziewczyny, ale tak to co cię trzyma?
- Najważniejsza jest teraz dla mnie uczelnia. Nie martw się. W odpowiednim czasie znajdę sobie kogoś. – odpowiedziałem.
- A kiedy będzie ten zaszczytny dzień?
- Nie martw się, poinformuje cię. I człowieku nie rób ze mnie jakiegoś prawiczka. Miałem też dziewczyny, a to, że teraz nie udzielam się towarzysko to nie oznacza, że jestem jakiś cofnięty – wytłumaczyłem.
- A co powiesz na podwójną randkę? Moja dziewczyna ma miłą i ładną koleżankę, która kiedyś tam wspominała, że fajnie byłoby cię poznać.
- Nie ma mowy. Nie zgadzam się na takie coś. – nie lubiłem randek w ciemno. Atmosfera jest naprawdę kiepska. Wiem coś o tym, bo wybrałem się na taką jedną randkę. Również za namową kolegi. Było fatalnie. Nawet nie chcę tego wspominać
- Oj tam Sasuke, będzie milo. Ty się rozerwiesz, a może twoje lodowe serce roztropnieje – spojrzałem na niego jak na głupka, po czym stanowczo pokręciłem głową. – To zróbmy tak: Jeżeli jakaś laska znowu będzie udawać, że się topi. Załóżmy w ciągu 10 minut to idziesz na randkę – uśmiechnął się wyciągając w moim kierunku dłoń.
- Co się tak stary uparłeś – westchnąłem, po czym, żeby przestał mi suszyć głowę podałem mu dłoń. – Okay, ale jeśli...
- Aaa...pomóżcie jej! – zdegustowany widząc satysfakcje swojego przyjaciela, spojrzałem na blondwłosą dziewczynę, która krzyczała w naszym kierunku wskazując na trzymetrówkę, skąd widać było tylko dłonie.
- Co za głupia dziewucha. Na taką głębokość skacze, a nie potrafi pływać? – warknąłem, po czym szybko pobiegłem do basenu. Wskoczyłem i zanurzając się cały, podpłynąłem do niej. Miała zamknięte oczy, a jej dłonie już się nie ruszały. Dlaczego kobiety są takie nierozsądne? Złapałem ją w pasie, po czym wynurzyłem i zacząłem podpływać do drabinki. To mi nie wyglądało na udawane topienie. Może chciała spróbować, ale głębokość ją pokonała. Wyciągnąłem ją na płytki. Blondynka podbiegła do nas, histeryzując jak szalona przez co mój kolega musiał zaingerować. Gapie również nie pomagały. Nacisnąłem na jej klatkę, a następnie przyłożyłem usta do jej. Powtórzyłem to jeszcze raz. Odchrząknęła a z jej ust wypłynęła spora ilość wody. Odwróciłem ją na bok i przytrzymałem chwile w tej pozycji, aby się nie udławiła.
- Jesteś naprawdę nierozsądna – odezwałem się, kiedy było już po wszystkim. Spojrzała na mnie zaskoczona. – Jeżeli nie potrafisz pływać to nie powinnaś na tak głęboką wodę się rzucać – pouczyłem ją. Ratownik nie jest tylko od ratowania, ale również do poinstruowania lub upomnienia nierozmyślnych ludzi.
- Sakura wszystko dobrze? – blondynka podbiegła do niej, mocno ją ściskając.
- Ja potrafię pływać – zwróciła się do mnie, całkowicie olewając obecność koleżanki. Zniesmaczyła się, po czym zaczęła masować swoją nogę – Skurcz mnie złapał. Nawet nie wiem, kiedy to się stało – wyjaśniła. Westchnąłem. No cóż, to nie była w takim razie jej wina. I chyba rzeczywiście nie chodziło o zaloty w moim kierunku.
- Już lepiej? – złapałem za jej nogę, delikatnie masując. – Zdarza się. Mogę ci tylko zaproponować tabletkę z magnesem. Bardzo dobra. Na pewno ci pomoże.
- Nie trz....
- Tak jasne. Ona musi wziąć tą tabletkę – spojrzałem zdziwiony na jej koleżankę, która się wtrąciła.
- W takim razie pójdę po tabletki. Usiądźcie na leżakach – poinformowałem, poczym ruszyłem na zaplecze dla ratowników.
***
Znowu ten cholerny skurcz. Nie cierpię tego paraliżującego uczucia w nodze. Niestety po wypadku jakiego doznałam, często się zdarza.
- Temari, dlaczego kazałaś mu iść po te tabletki? – zapytałam, kiedy doszłyśmy do leżaków. – Przecież dobrze wiesz, że skurcze mi się zdarzają i noszę swoje opakowanie.
- No tak, ale szkoda taką okazje zaprzepaścić. Niech się tobą zajmie jak już tak ładnie mu to idzie. Ale całował... – paplała.
- Całował? – dotknęłam ust, a następnie pokręciłam głową – Wariatko on przeprowadzał resuscytację – wytłumaczyłam.
- No wiem, ale jakie to uczucie jak taki seksowny ratownik dotyka twoich ust. Musiało być gorąco, co? Takie ciałko...
- Temari – warknęłam widząc za jej plecami uśmiechniętego chłopaka.
- No co, a ten tatuaż jest jeszcze lepszy z bliska. Ciekawe co oznacza? Może...
- Tak szczerze nic nie oznacza. Po prostu podobało mi się. – Temari poczerwieniała, pokazując mi głupie miny. Uśmiechnęłam się po czym odebrałam od mężczyzny szklankę wody i opakowanie z tabletkami. Wyciągnęłam jedną, po czym włożyłam do ust popijając wodą.
- Dziękuje – odparłam, po czym oddałam mu tabletki i pustą szklankę.
- Tak poza tym lepiej ci już?
- Tak, to zawsze samo przechodzi. Gdy dostaje mocniejszych bóli to biorę tabletkę.
- Często ci się to zdarza?
- Czasami – odparłam urywkowo, spoglądając na Temari. Nie wiedziałam jak się zachować. Nadal przy nas siedział. Jestem gadatliwa, jednak potrzebuje chwili czasu za nim przełamie pierwsze lody i na dobre załapię kontakt z nowo poznanymi ludźmi.
- Ciężka ta praca co? – zapytała Temari za co jej dziękowałam.
- Taka sobie.
- Dużo się tak zarabia? – Boże dlaczego Temari zawsze zaczyna od pieniędzy? O dziwo uśmiechnął się.
- Nie powiem ci, bo ja to robię z dobrej woli.
- Poważnie? Wow..., jakieś praktyki, pewnie.
- Nie. Studiuje prawo, więc ratownictwo ma z tym mało wspólnego.
- Który rok? – wtrąciłam się, aby nie wyjść na jakąś nie sympatyczną osóbkę.
- Trzeci. Poza tym jestem Sasuke – wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- Sakura. – uścisnęłam ją, a następnie spojrzałam na koleżankę. Miał mocny uścisk. Tak bardzo męski. Od razu widać, że mocno stąpa po ziemi.
- Temari – przedstawiła się.
- Same jesteście na basenie w Walentynki? – zapytał. Spojrzałyśmy po sobie.
- Jak widać – odparłam.
- Faceci od nas uciekają.
- No co wy, od takich ładnych dziewczyn – Boże chyba zaraz będę pod kolor swojego stroju.
Chociaż powinienem być na stanowisku ratowniczym, to jakoś nie chciało mi się wracać. Bardzo ciekawe te dziewczyny. Zwłaszcza ta różowa. Wpadła mi w oko, a fakt, że nie ma chłopaka jest bardzo mi na rękę. Czemu by jednak nie zaryzykować? W końcu ludzie poznają się w różnych okolicznościach. Mi trafił się taki, że ją uratowałem. Może powinienem ją gdzieś zaprosić?
- Sasuke, stary chodź na wieże. Musze na chwile wyjść – spojrzałem na Ikuto, który się uśmiechał dziwnie.
- Okay już idę. Miło się rozmawiało, ale oderwałyście mnie od zajęć – odparłem wstając – Do zobaczenia – odparłem.
- Hej – odparły równo, po czym wróciłem na swoje stanowisko. Nie żegnałem się, ponieważ nadal się zastanawiam co robić. Niczym nie ryzykuje zapraszając Sakure. Jak odmówi to odmówi i tyle.
- Gorące te laseczki. Ale coś mi obiecałeś – odezwał się mój kolega.
- Nie, nie kolego. Powiedziałeś, że jeżeli będzie udawać, a Sakura topiła się z powodu skurczu.
- Sakura....coś mi się zdaje, że ta Sakura wpadła ci w oko. – uśmiechnął się – W takim razie umów się z nią. Co ci szkodzi?
- Też się nad tym zastanawiam. – powiedziałem mu, po czym obejrzałem się na roześmiane dziewczyny.
Humor mi naprawdę się poprawił. Ten Sasuke jest fantastyczny. Aż trudno uwierzyć, że tak szybko to uznałam.
- Chyba wpadłaś mu w oko Sakura. – spojrzałam zaskoczona na Temari.
- Żartujesz, po czym tak sądzisz?
- Gapił się na Ciebie jak pies na gnat. Na stówę mu się podobasz – odparła z uśmiechem. – Wykorzystaj to, że cię uratował. Zaproś go na piwo czy gdziekolwiek indziej w ramach podziękowania za uratowanie życia. Tylko nie mów, że to jego praca. Sama słyszałaś, że robi to bezinteresownie.
- No nie wiem... tak trochę mi głupio.
- Jejku pierwsza bariera już została przełamana. Idź dziewczyno za nim cię ukatrupię. Bo jak ty sobie dzisiaj nie załatwisz randki; to ja nie załatwię sobie z Shikamaru.
- Ale to twoje życie. Rób jak uważasz.
- I nie będzie ci mnie szkoda? – spojrzałam na nią, a następnie zachichotałam. – Ja bym zaryzykowała. Tracisz tylko tym, że jakby się nie zgodził to wstyd ci będzie przychodzić na basen. Jednak nie dowiesz się tego siedząc na dupsku i przyglądając mu się. Idź do niego – zagryzłam wargę spoglądając na basen i ludzi pluskających się w wodzie. Nie chcę w walentynki być sama. Spojrzałam jeszcze raz na Temari, po czym uznałam, że chyba powinnam to zrobić. W końcu to Walentynki. No cóż, jeszcze gdy myślę o moim byłym aż ciarki wstrętu mnie przechodzą.
Wstałam, po czym ruszyłam do stanowiska ratowniczego.
- Hej mogę? – zapytałam wchodząc po schodkach na czerwoną wieżę. Sasuke skinął głową podając mi dłoń, aby pomóc mi wejść. W innej sytuacji na pewno byłabym zawstydzona swoim obnażeniem. No, ale w końcu to basen.
- Coś się stało? – zapytał z uśmiechem.
- Nie przeszkadzam ci? – wolałam się upewnić.
- Nie. Na razie nikt się nie topi – zażartował przez co nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Chciałam ci jeszcze raz podziękować.
- Nie ma za co. Nie pozwoliłbym na swojej zmianie komuś się utopić.
- A o której kończysz zmianę? – odważyłam się zapytać.
- Chcesz mnie gdzieś zaprosić? Nie musisz – odparł na co moja pewność się ulotniła. Ech... Temari to naprawdę ślepa jest, aż głupio mi się zrobiło – Ja cię z chęcią gdzieś zaproszę.
- Poważnie? – całkowicie zbił mnie z tropu.
- No tak i wydaję mi się, że się zgadzasz.
- Jasne – odparłam zadowolona. Zrobiło mi się gorąco.
- Super. O której? – uśmiechnął się tak seksownie, że myślałam, że spadnę z tej wieży prosto do basenu.
- 19. – rzuciłam pospiesznie nawet się nad tym nie zastanawiając.
- Okay, gdzie mieszkasz? Przyjadę po Ciebie.
- Zapamiętasz? – zdziwiłam się wiedząc, że i tak nie zapisze adresu.
- Mam dobrą pamięć.
- Ach, w końcu przyszły prawnik – uśmiechnął się na moje stwierdzenie – Kwiatowa 15.
- Zapamiętałem – stuknął się palcem w głowę. Uśmiechnęłam się, po czym wstałam.
- W takim razie do 19. Do zobaczenia – skinął głową, a ja wróciłam do koleżanki, która dowiedziawszy się, że mi się udało zapiszczała podekscytowana. Miałam ochotę zrobić to samo.
***
Ubrałam skórzane legginsy i białą koronkową bluzkę z baskinką. Chciałam wyglądać ładnie, ale nie przesadzać. Gdybym szła na randkę z swoim chłopakiem wskoczyłabym w czerwoną koronkową sukienkę. Jednak to jest pierwsze spotkanie, więc nie powinnam szaleć. Pomalowałam usta czerwonym błyszczykiem. Podkreśliłam oczy i zrobiłam delikatne loki na włosach, które układały się w piękne fale. Byłam zadowolona, ale też zdenerwowana spotkaniem z Sasuke. Nigdy sobie nie pozwoliłam na to, aby po jednej krótkiej rozmowie z kimś się spotkać. A jak to jest jakiś morderca? Nie mogę się nakręcać. Trochę wiary w ludzi. Dobrze, że rodziców nie ma w domu. Tata wziął mamę na romantyczną kolację. Jak nie zawsze obchodzą walentynki tak teraz się postarali. Uniknęłam na szczęście pogawędki.
Odetchnęłam kilka razy dodając sobie odwagi, kiedy zadzwonił dzwonek. Ubrałam czerwone botki na koturnie, po czym złapałam za tego samego koloru płaszczyk. Uśmiechnęłam się, robiąc złudne wrażenie rozluźnionej, po czym otworzyłam drzwi.
- Cześć – odparł, po czym wyciągnął dłoń z różą.
- Cześć i dziękuje – odparłam z uśmiechem odbierając pachnący kwiat. – Wejdziesz na chwile? Tylko wstawię róże do wody.
- Jasne – uśmiechnął się, po czym zamknął za sobą drzwi. W czarnym płaszczu prezentował się bardzo seksownie. – Ładnie tu.
- Dziękuje – wróciłam z kuchni, po czym z jego pomocą ubrałam płaszcz. Coraz romantyczniej się robi.
- Co chcesz robić? Iść do kina zapełnionego zakochanymi parami czy decydujesz się na ekscytujący wieczór ze mną. Zapewniam miłe atrakcje.
- Mam się bać? – zapytałam; spoglądając na niego urzeczona.
- Nie planuje niczego strasznego – zapewnił, kiedy wyszliśmy z domu. Zamknęłam drzwi. Przed domem stał czarny lexus. Mam nadzieję, że szczęka mi nie opadła.
***
Jaka ona jest śliczna. Ma taki ładny uśmiech i zielone oczy. Bardzo miło mi się z nią rozmawia. Do samego naszego spotkania zastanawiałem się co mnie czeka. Czy na pewno dobrze zrobiłem umawiając się z nią? Czy w ogóle znajdziemy wspólny język? Moje wątpliwości szybko zostały rozwiane. Trafiłem nie dość, że na atrakcyjną to i interesującą dziewczynę.
Zjedliśmy pizzę, rozmawiając przy tym o wielu rzeczach. Naprawdę wiele się o niej dowiedziałem.
- Gdzie jesteśmy? – zapytała, spoglądając na dużą posiadłość za bramą.
- To mój dom. Nie martw się nie mam zamiaru nic złego zrobić – wytłumaczyłem wjeżdżając na posesję.
- W takim razie o co chodzi? – zapytała. Widziałem, że ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
- Wiesz co jest najbardziej ekscytujące?
- Co?
- Jazda na motorze – odparłem wychodząc z samochodu. Zrobiła to samo, jednak chyba poraziłem ją słowem „motor", ponieważ zatrzymała się przy drzwiach samochodu.
- Żartujesz?
- Nie – otworzyłem pilotem garaż, po czym weszliśmy do środka. Przez chwile obserwowałem jak rozgląda się ciekawie po pomieszczeniu. Mój ojciec, brat i ja mieliśmy bzika na punkcie samochodów. Oprócz nowych modeli lubowaliśmy się również w starych modelach.
- WOW, kolekcjonujecie samochody?
- Tak jakby – odparłem – Ale chodź tu do mnie – poprosiłem, pokazując jej moje cudo. Ściągnąłem płaszcz, po czym złapałem za kurtkę, którą wcześniej położyłem na motorze. Przygotowałem się na nasze przyjście tutaj.
- Eee... troszkę się boje – powiedziała, kiedy podałem jej kask.
- Jeżeli cię dzisiaj uratowałem to myślisz, że teraz zrobiłbym coś, aby ci zaszkodzić? Nie martw się. – ubrałem kask. Uśmiechnęła się niepewnie. Odebrałem kask z jej dłoni, poczym powoli nałożyłem jej na głowę. Zgarnąłem włosy do tyłu subtelnie przejeżdżając po nich dłońmi.
- Okay – usiadłem, a kiedy zasiadła za mną, złapałem za jej dłonie i zacisnąłem na swoim pasie. – Tak będzie bezpieczniej! – krzyknąłem, aby przez kask mnie usłyszała. W rzeczywistości bardzo miło było czuć ją tak blisko. Odpaliłem, po czym wyjechałem. Uśmiechnąłem się czując jak mocniej zacisnęła dłonie na pasie, a jej ciało mocniej przylgnęło do moich pleców.
Jechałem przez miasto z średnią prędkością. Nie chciałem szarżować i jej przestraszyć.
Dziwnie się czułam. Ta bliskość, wiatr rozwiewający moje włosy. Uczucie pętli zaciskającej się na żołądku. Takie wolne i lekkie emocje. Czuje się z nim naprawdę bezpiecznie. Nawet przy Hiro czegoś takiego nie czułam.
Moi rodzice, a w szczególności mama ukatrupiłaby mnie, gdyby zobaczyła, że wsiadłam na motor. Naprawdę strasznie mnie pilnowała.
Sasuke zatrzymał się przed jakimś budynkiem. Kiedy wysiadłam i z jego pomocą ściągnęłam kask, zobaczyłam kolorowy budynek z mnóstwem graffiti. Spojrzałam na niego pytająco.
- To zakład ozdabiania ciała mojego kolegi. Suigetsu zrobił mi ten tatuaż na ręce. – podekscytowana rozglądałam się po wnętrzu. W środku również było mnóstwo graffiti i zdjęć z różnymi częściami ciał na których znajdowały się przeróżne tatuaże. - Mam ochotę zrobić sobie jeszcze jeden.
- Poważnie?
- Tak. Tym razem mniejszy.
- A gdzie? – byłam taka ciekawa i szczerze zazdrościłam mu.
- To już pozwalam tobie wybrać. – zaskoczył mnie tym.
- Mogę wybrać każde miejsce?
- No z wyjątkiem chyba wiesz czego – zachichotałam, po czym skinęłam głową.
- O Sasuke cześć brachu – nie byłam zaskoczona wizerunkiem mężczyzny. Niebieskie włosy do ramion. Zęby ostre jak u rekina, chyba uległ manii na wampiry. Kilka kolczyków ozdabiało jego uszy i wargę. Na prawym ramieniu miał czarny tatuaż przedstawiający ciernie z różami, a na lewej ręce miał kolorowe tatuaże. Fajnie wyglądał. – Hej, jestem Suigetsu – wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą uścisnęłam.
- Sakura.
- Jesteś dziewczyną tego tutaj? – zapytał, a ja skrępowana nie wiedziałam co odpowiedzieć. No tak, przecież nie jestem, ale...
- Jesteśmy na randce. – spojrzałam na uśmiechniętego Sasuke, po czym sama się uśmiechnęłam. W końcu sprecyzował to nasze spotkanie.
- W takim razie co tu robicie?
- Chcę sobie zrobić nowy tatuaż i zaproponować Sakurze, aby też się odważyła – o...o tym to mnie już nie poinformował.
- Chcesz tatuaż? – zapytał Suigetsu zapraszając nas w głąb salonu. Tam już wszystko wyglądało jak w salonie kosmetycznym. Jakby dokładnie wszystko było wysterylizowane. Człowiek może czuć się bezpiecznie.
- Chciałabym, ale nie sądzę, aby to był dobry pomysł. Mama by mnie ukatrupiła. – przyznałam.
- Ile masz lat?
- za miesiąc będzie 19.
- No to jesteś pełnoletnia. Możesz sobie zrobić i nie informować o tym rodziców. – no to na pewno byłoby wyzwanie. – No chyba, że po domu paradujesz nago i by widzieli.
- Nie – zaprzeczyłam z uśmiechem.
- No to się namyśl. Ja za ten czas zajmę się Sasuke. – brunet usiadł na fotelu, po czym odebrał od Suigetsu katalog z proponowanymi tatuażami – Wybierz coś, a ja zaraz wrócę.
- To w jakim miejscu? – zapytał Sasuke, kiedy byliśmy już sami.
- A gdzie najmniej boli?
- To chyba nie ma różnicy.
- Ja zawsze chciałam tutaj – pokazałam mu z boku na brzuchu. – Taka sławna aktorka miała tam smoka, świetnie się to prezentowało.
- Okay, to ja też tam zrobię – uśmiechnął się przeglądając katalog – Może to? – pokazał na węża. Pokręciłam przecząco głową. Na co on z uśmiechem kalkował dalej.
- Wydawało mi się, że jakiś sens tatuaże powinny mieć.
- A co proponujesz?
- Nie wiem.
- Może twoja twarz?
- Huh? – wymsknęło mi się. On się śmiał, a ja spoglądałam na niego zszokowana. No tak, żartował sobie – Okay, ale tak na serio?
- Ja wcale nie żartuje. Coś z sensem? To może coś, co będzie mi przypominać Ciebie.
- Bezsensu – odparłam nie wiedząc jak się zachować.
- A co ty na to? – pokazał mi drzewo wiśni z opadającymi liściami. – Czarny i tylko te listki będą kolorowe. – Ściągnął kurtkę, a następnie zdjął bluzkę. Chociaż już widziałam jego klatę, teraz jakoś cieplej mi się zrobiło – Tutaj go pociągnie – wskazał z boku na swojej klacie. – Hmm...co ty na to. Z sensem?
- No, jeżeli ma ci o mnie przypominać to z sensem – odparłam spoglądając to na tatuaż to na jego wyrzeźbioną klatę.
Szczerze nie myślałem o nowym tatuażu. Tak przy tej pizzy wpadłem na ten pomysł. Mam nadzieję, że też sobie zrobi. Chociaż po tym jak widzi jak mój kolega przekuwa mi skórę wątpię czy się na to odważy. Krzywiła się jakby wypiła sok cytrynowy.
- Skończone – odsunął się ode mnie na obrotowym krześle, po czym wyrzucił rękawiczki. – Podoba ci się? Co sądzisz o tym Sakura?
- Super, ale długo będzie miał tak czerwoną skórę.
- Nie, to przejdzie. – uśmiechnął się. – To co, zajmujesz teraz ty jego miejsce?
- Nie. Jednak nie chcę tego poczuć. – Suigetsu wzruszył ramionami, a ja spojrzałem na Sakure z uśmiechem.
- Może Permanentny jej zrobisz? Nie trwałe, więc plus jakbyś jednak kiedyś tam uznała, że go nie chcesz, a poza tym to jest bardzo płytkie wkucie. Nie boli tak bardzo, prawie w ogóle, prawda?
- No dobry pomysł. Zgadzasz się? Taki tatuaż utrzymuje się około 2-5 lat i obiecuje ci, że nic cię nie będzie boleć i nie będziesz mieć tak czerwonej skóry jak Sasuke. – zagryzła wargę, po czym skinęła głową. Zuch dziewczyna.
A co mi tam. Marzyłam zawsze o tym. Jestem pełnoletnia, a moi rodzice nie muszą wcale o tym wiedzieć. Suigetsu poszedł po przyrządy, a ja zajęłam miejsce Sasuke.
- Gdzie robisz? – zapytał, a ja popadłam w zadumę, zastanawiając się gdzie będzie najlepsze miejsce. Już wiem.
Uśmiechnąłem się, kiedy ściągnęła koronkową bluzkę. Już na basenie zauważyłem jej walory, ale teraz jeszcze milej było się im przyglądać. Znaczy jej całej.
- Zrobię sobie w tym samym miejscu co ty. – uśmiechnęła się, a w jej oczach zabłysnęły chochliki.
- Fajnie, ale co? – spojrzałem tam, gdzie ona na swój nowy tatuaż, po czym znowu na nią.
- Ty postawiłeś na całe drzewo, a ja zdecyduje się na jedną gałąź. – przyglądałem się jej przez dłuższą chwilę. Naprawdę szybko zdobyła moją sympatię. Bardzo mi się spodobała. Ma coś w sobie przyciągającego. – Coś nie tak?
- Nie, po prostu wydaję mi się, że na pewno obydwoje zapamiętamy ten dzień. – roześmiałem się, p oczym spojrzałem na wchodzącego Suigetsu, który uśmiechnął się w drzwiach.
- No teraz to na pewno o wiele lepiej będzie mi się pracować – wybuchła perlistym śmiechem rozumiejąc bardzo dobrze aluzje, po czym powiedziała czego żąda.
***
- Ach... – westchnęła, oddychając świeżym powietrzem – Nie sądziłam, że aż tak dobrze będę się bawić. – Dziękuje ci za ten wieczór. Nawet motor nie był taki straszny – spojrzała na moją maszynę, przed którą jeszcze stała.
- Cieszę się, że ci się podobało. Ja również jestem bardzo zadowolony. – przyznałem, patrząc na nią z uśmiechem. – Mam nadzieję, że rodzice nie będą źli, że tak późno cię odstawiłem – spojrzałem na zegarek. Dochodziła północ. – odwróciła się za siebie, po czym delikatnie uśmiechnęła.
- Nie. Nie ma ich jeszcze w domu.
- Wiesz co, a jednak coś mnie gryzie – odparłem, co ją zaskoczyło. – Może zabrzmi to dość dziwnie, ale mam ochotę cię pocałować – spuściłem głowę z uśmiechem, widząc szok wymalowany na jej twarzy, kiedy podniosłem znów na nią wzrok nic się nie zmieniło. – Naprawdę jesteś aż tak zdziwiona?
- Po prostu wydaje mi się, że krótko się znamy i...
- A co się zmieni po kilku następnych spotkaniach?
- A będą?
- Jeżeli się zgodzisz? – ta gra słów była nadmiar podniecająca.
- Zgodziłabym się.
- W takim razie już możemy się umówić.
- Chcesz mój numer?
- A ty mój? – spojrzeliśmy na siebie, po czym zaśmialiśmy się głośno. Nie zwlekałem. Przysunąłem się do niej i obejmując ją w pasie znienacka pocałowałem. Była zaskoczona, ale chyba tylko chwilkę, bo zaraz również zaczęła oddawać moje pocałunki. Ummm... jaka ona miękka. Przejechałem wolną dłonią po jej puszystych włosach, po czym przycisnąłem jej twarz bliżej siebie. Już dawno nie czułem takiego ciepła w sercu. Zresztą trudno mi powiedzieć czy kiedykolwiek tak świetnie bawiłem się w towarzystwie jakiejkolwiek dziewczyny. Przejechała dłonią po mojej klacie. Syknąłem, gdy natrafiła na świeży tatuaż.
- Och przepraszam – jęknęła odrywając się ode mnie. Szkoda... – Boli?
- Nie. Troszkę szczypało. – trzeba udawać twardziela.
- Jestem taka nieuważna. – westchnęła.
- Taki twój urok – przeczesałem palcami jej włosy. – To dasz mi swój numer? – zmieniłem temat, widząc jak na jej twarzy pojawiają się rumieńce i wątpię czy to sprawa mrozu panującego na dworze.
- Jasne – wyciągnęła telefon, po czym podała mi go, abym wpisał swój numer. Po zapisaniu go w książce telefonicznej, zadzwoniła do mnie.
- Mogę do Ciebie zadzwonić jutro?
- Jasne, będę czekać – uśmiechnęła się, po czym cmoknęła mnie w policzek. – Uważaj na drodze.
- Okay. Idź. – skinęła głową. Jeszcze raz podziękowała mi za wieczór. Kiedy weszła do domu wsiadłem na motor i odjechałem. Nie rozumiem, czemu Ikuto uważa walentynki za tak straszny dzień. Mi się bardzo podoba i bawiłem się wspaniale.
***
Umyłam się, uważając na tatuaż. Byłam bardzo zadowolona. Cieszę się, że się zdecydowałam. I pomyśleć, że gdyby nie Sasuke, to nigdy bym nie miała tatuażu.
Ubrałam koszule nocną, po czym położyłam się do łóżka. Uśmiechnęłam się widząc na telefonie wiadomość od Sasuke. Odebrałam SMS-a.
„Słodkich snów" Sasuke.
Uśmiechnęłam się jak głupi do sera, po czym zamknęłam oczy, zastanawiając się co mu odpisać. Nie zdecydowałam się na nic szałowego.
„Tobie również. Nie mogę doczekać się kolejnego spotkania."
„Ja również"
***
- I jak było na randce? – zapytała chytrze Temari, co zaciekawiło Ino i Hinate. Pan z Japońskiego nie przyszedł na lekcje, przez co siedzieliśmy sami w Sali. Potworzyły się grupki i każdy dyskutował lub jak chłopacy w ostatniej ławce wygłupiali się.
- Byłaś na randce? Z kim? – zapytała Yamanaka niezadowolona z faktu, że tak późno się o tym dowiedziała.
- Z Sasuke – widząc, że nie wiedzą o kogo chodzi uśmiechnęłam się, chcąc je jeszcze bardziej podenerwować, ale Temari zepsuła mi zabawę.
- Z tym seksownym ratownikiem. Akcja była jak w komediach romantycznych – opowiedziała o skurczu. O tym jak mnie uratował i jak się umówiliśmy.
- Ja pierdzielę, że nas tam nie było – zachichotała Ino – I jak wrażenia?
- Super. Jechałam na motorze – zapiszczały pod wrażeniem. Oprócz Hinaty, której wymsknęło się, że to nierozsądne. – Przyszedł, dał mi róże. Było naprawdę wspaniale. Zwłaszcza na końcu. – przytrzymałam ich w napięciu – Całowaliśmy się.
- Zazdroszczę ci – jęknęła Temari. Ino mnie przytuliła z uśmiechem, a Hinata jak zwykle uważała, że zachowałam się nierozsądnie. No nic, przynajmniej ona jest rozsądna.
- A nie poszłaś do Shikamaru? – zapytałam przypominając sobie o naszym układzie.
- Nie odważyłam się. – coś nie chcę mi się w to wierzyć.
- Ale obiecałaś...
- Wiem – westchnęła. – Nie ważne, mów lepiej jaki on jest. – przez chwile się wahałam, wiedząc że odkręca kota ogonem, ale kiedy Ino jej zawtórowała; uśmiechnęłam się postanawiając zdradzić im mój sekret.
- No to najlepsze. Zrobiliśmy sobie tatuaże w tym samym miejscu. – wyszczerzyły na mnie oczy – Sasuke drzewo wiśni, a ja gałąź tego samego drzewa.
- Jakie to romantyczne – odparła rozanielona Ino – Pokaż go. – pospieszyła mnie. Rozglądnęłam się. Nikt na nas nie patrzył, dlatego delikatnie podciągnęłam bluzkę, pokazując tatuaż. – Bolało? – zapytała, dotykając go palcami.
- Nie bolało. Sasuke zrobił sobie prawdziwy, a ja odważyłam się jedynie na Biotatuaż. Tak jak ty Temari. – opowiedziałam jaki tatuaż zrobił sobie Sasuke i o jego koledze.
- Świetnie. Obydwoje zrobiliście tatuaże nawiązujące do tego samego i jeszcze w tym samym miejscu. Zapowiada się ciekawie – uśmiechnęłam się na jej spostrzeżenie.
- Czas pozbyć się Hiro całkowicie z mojego życia. – odparłam.
***
- No kto by pomyślał, że na drugie nasze spotkanie zdecyduje się przyjść do twojego domu? – rozglądałam się ciekawie po jego pokoju.
- Na drugą naszą randkę – poprawił. Nie byłam pewna czy mogę to tak nazwać, ale jak widać chyba tak.
- Te zdjęcia są bardzo ładne – odparłam, przyglądając się czarno-białym fotografią w dużych ramach na ścianie. Uchwyciły chwile i były takie... nie potrafię określić. Nie widziałam tak ładnych ujęć.
- Moje dzieło.
- Poważnie? – spojrzałam na niego zaskoczona, obserwując jak wyciąga z czarnej torby położonej na biurku; aparat fotograficzny. Chyba najlepsza lustrzanka jaką widziałam.
- Bardzo lubię robić zdjęcia, ale nie marzę o karierze fotografa. Lubię robić zdjęcia naturze, krajobrazom – podniósł do twarzy, po czym skierował w moją stronę i kliknął.
- Ej... – jęknęłam oburzona, po czym podeszłam do niego widząc jak ogląda zdjęcie, które zrobił.
- Jesteś bardzo fotogeniczna. – zerknęłam przez ramię na wyświetlacz, po czym uśmiechnęłam się.
- Rzeczywiście ładnie. Masz talent.
- No nie pochlebiaj mi tu. Mam przy sobie bardzo atrakcyjną dziewczynę, która świetnie posłużyłaby mi jako modelka. – znowu kliknął mi zdjęcie. I chociaż z początku byłam do tego negatywnie nastawiona. To już po chwili zaczęłam się szczerzyć i pozować mu. – Świetnie. Obróć się i skocz. No, no...super te zdjęcia będą. Musimy wybrać się w plener – zachichotałam po czym zmęczona upadłam na jego łóżko. Podszedł bliżej, po czym cyknął mi jeszcze jedno zdjęcie.
- Nie, proszę. Już nie mogę ładnie się uśmiechać i pozować ci do zdjęć.
- Ty się zawsze ładnie uśmiechasz – usiadł obok na łóżku, po czym zaczął przeglądać zdjęcia.
- Nie masz dzisiaj zajęć?
- Nie. Wszystkie sesje mam już za sobą. Postanowiłem sobie tydzień zrobić od uczelni, ponieważ teraz wykładowcy nawet zajęć nie przeprowadzają. – odpowiedział – To zdjęcie jest świetne – spojrzałam na zdjęcie przedstawiające moją twarz z bliska. – Masz bardzo ładne oczy.
- Dziękuje. – odparłam, a następnie odważyłam się położyć głowę na jego ramieniu. Zerknął na mnie z uśmiechem, po czym pokazywał dalej zdjęcia. – Jak to się stało, że taki chłopak jak ty nie ma dziewczyny? – zapytałam, ponieważ byłam tego bardzo ciekawa.
- A dlaczego taka ładna dziewczyna nie ma chłopaka?
- Pierwsza zapytałam.
- No cóż, nie natrafiłem na dziewczynę, którą byłbym zainteresowany. A ty?
- Jakiś czas temu zerwałam z chłopakiem. Przyłapałam go na zdradzie – chciałam być szczera. Mam nadzieję, że sobie nie pomyśli, że go wykorzystuje do uleczenia złamanego serca.
- Prawdziwy debil. Nie zasługiwał na ciebie, jeżeli tak podle się zachował. Kochasz go?
- Nie. Chyba zgodziłam się, aby z nim być, tylko dlatego, że nie chciałam być sama.
- Głupio myślałaś. A co jakby chłopak, który jest ci przeznaczony kręcił się koło ciebie, ale nie zagadałby ponieważ miałabyś chłopaka?
- A ty wierzysz w przeznaczenie?
- Nie wiem. Odpowiem ci za jakiś czas – uśmiechnęłam się w duchu. Czyli ta znajomość nie będzie taka krótka.
***
Spotykałam się z Sasuke od miesiąca. Miło spędzaliśmy czas. Czasami się całowaliśmy. Zdarzały się momenty, kiedy łapaliśmy się za ręce. Jednak to właśnie przy tej pierwszej sytuacji w Centrum przyłapał nas mój były chłopak. Narobił takiego szumu, a przecież nie był sam. Tylko z tą puszczalską z naszej szkoły. Nie zareagowałam gniewnie. Wręcz życzę im wszystkiego dobrego. Hiro jednak woli jechać na dwa fronty. Ledwo powstrzymałam Sasuke od przyłożenia mu. Nie zepsuło to nam jednak dnia. Sasuke uznał go za smarkacza, który myśli, że wszystko może mieć na skinienie palca. Znienawidził go chyba tak samo jaka ja.
- Hej – przywitałam się z nim całusem w policzek. Przyjechał pod moją szkołę. Tak dzisiaj się umówiliśmy. Szkoda, że tak krótko będę mogła mu poświęcić czas.
- Wszystkiego najlepszego Sakura. – wyciągnął za pleców bukiet pachnących białych frezji z czerwonymi różami. Uwielbiam frezję. Mają taki piękny zapach.
- Zapamiętałeś co lubię, ale skąd wiedziałeś, że mam urodziny? – zapytałam mile zaskoczona.
- Portal. W końcu jesteśmy znajomymi na Facebooku.
- Faktycznie – cmoknęłam go jeszcze raz w policzek – Dziękuje.
- Wiem, że nie mogę dzisiaj liczyć na wiele czasu z Tobą, ale co ty na to, aby jeszcze półtorej godziny mi poświęcić? Urwałem się z ostatnich zajęć, więc może znajdziesz dla mnie ten czas.
- Nawet i dwie godziny.
- No to jedźmy – otworzył mi drzwi od strony pasażera, po czym z bukietem pięknych kwiatów wsiadłam do środka samochodu.
***
Zaprosiłem ją do kawiarni. Już dzień wcześniej zamówiłem u nich mały tort tylko dla naszej dwójki. Trochę się stresowałem.
- Pomyślałaś życzenie?
- Jestem wzruszona, że to dla mnie zrobiłeś. Nie spodziewałam się tego – uśmiechnęła się do mnie, po czym zamknęła oczy, a następnie dmuchnęła świeczki. – WOW...to już 19 lat.
- Młoda jesteś. – pocieszyłem ją, sam myśląc o tym ile mi w tym roku przyjdzie obchodzić. – Co pomyślałaś?
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni. – wyciągnęła specjalną łyżką kawałek tortu. Nałożyła na początku mi, a następnie sobie. – Pyszne – odparła próbując kawałek tortu. – Dziękuje ci Sasuke za to. Szczerze powiedziawszy wolałabym spędzić z Tobą ten dzień, a nie tak jak co roku.
- A jak wygląda to co roku? – zapytałem. Byłem ciekawy wszystkiego co ją dotyczy.
- Małe przyjęcie z rodzicami, a następnie wyczekuje innych gości z rodziny. Wiesz, wujków i ciocie. Nie lubię tego. Później wieczorem spotykam się z koleżankami, to już lepsze – zachichotała.
Jaka szkoda, że tak szybko minął ten czas. Zawsze, kiedy chciałoby się coś przeciągnąć czas płynął nieubłaganie szybko.
- Dziękuje za miłą niespodziankę.
- Mam coś jeszcze. – przeczesał swoje włosy, zagryzając dolną wargę, jakby nie wiedział czy ma to zrobić. Znam to uczucie aż za dobrze. – Znamy się od miesiąca. Nawet dłużej i naprawdę bardzo mi się podobasz. – nie odzywałam się domyślając się jak trudno mu jest to powiedzieć. Chciałam w końcu usłyszeć to z jego ust. – Może.... – odetchnął – Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną?
- Mówiłeś, że nie masz czasu na dziewczyny. – specjalnie się z nim droczyłam.
- Nie poznałem nigdy dziewczyny z którą chciałbym spędzać czas – jego wyznanie otuliło moje serce jak delikatna mgiełka. – Nie trzymaj mnie w takiej niepewności Sakura.
- Bardzo chciałabym być Twoją dziewczyną – kiedy tylko to powiedziałam nachylił się nade mną i mocno ucałował w usta. Zawiesiłam mu dłonie na szyi, zapominając o całym świecie.
***
Wróciłam do domu troszkę później. Moje spotkanie z Sasuke przedłużyło się o kolejną godzinę. Całowaliśmy się i rozmawialiśmy. Obiecałam mu, że już jutro się spotkamy. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom podarował mi łańcuszek z serduszkiem. Zawiesił mi go na szyi. Obiecałam, że będę go strzec jak oka w głowie. Hiro nigdy na taki gest się nie odważył. Dzięki temu nie mam żadnych zbędnych pamiątek po nim.
Weszłam do domu, gdzie od razu zostałam przywitana przez matkę.
- Kto to był? – zapytała spoglądając na odjeżdżający samochód.
- Mój chłopak.
- Hiro ma taki wóz? – zdziwiła się.
- Mówiłam przecież, że zerwałam z Hiro. Zdradził mnie mamusiu, a teraz pozwól, ale włożę bukiet do wazonu.
- Ładny, a kim jest ten chłopak? Znam go?
- Na pewno nie, ale za niedługo może go poznasz. – uśmiechnęłam się.
- Od kiedy jesteście parą? – jak zwykle zaczęło się przesłuchanie. No nic, niech wie.
- Dzisiaj poprosił mnie, aby została jego dziewczyną. Ładny łańcuszek, prawda? – pokazałam mamie łańcuszek z wisiorkiem przedstawiającym serce, które było obsypane różowymi cyrkoniami.
- Ładny i na pewno drogi. Przystojny jest?
- Och mamo. Nie możesz lepiej zapytać się czym się zajmuje? Przystojny jest i to bardzo. A jest studentem na trzecim roku prawa. – spokojnie odpowiedziałam, wiedząc, że i tak przejdzie do tego pytania.
- Uuu...kto by pomyślał, że moja córeczka sobie prawnika znajdzie. To chyba lepsze niż ten cały Hiro.
- Milion razy lepszy. Za niedługo go poznasz. – obiecałam.
***
Mój związek z Sasuke kwitł. Od dwóch miesięcy stanowiliśmy wspaniałą parę. Spotykaliśmy się każdego dnia po jego zajęciach. Kończył później niż ja każdego dnia. Nie mogłam się już doczekać Maja, kiedy pójdziemy na mój bal końcowy. Chciałam, aby w końcu poznał resztę moich znajomych, bo na razie znał tylko Temari.
Byłam dzisiaj z mamą w Centrum. Chciałam znaleźć w końcu jakąś sukienkę na bal. Wiedziałam już jaka musi być, albo krótka gorsetowa w jaśniejszych barwach lub też długa czerwona, którą właśnie oddałam mojej mamie po uprzednim przymierzeniu. Była asymetryczna. Dłuższa z tyłu, a krótsza z przodu. Bardzo mi się podobała.
- I co?
- Mogłabyś mi ją zarezerwować. To był ostatni egzemplarz. Nie chcę od razu kupować, chciałabym się jeszcze przejść po centrum.
- Dobrze, zapytam czy można rezerwować. – powiedziała, po czym oddaliła się. Narzuciłam na siebie sweterek i spodnie, a następnie czarne botki, po czym wyszłam z przymierzalni.
***
- W takim razie mówisz, że ta dziewczyna całkowicie cię zbajerowała? – spojrzałem przed siebie skinając głową. Wraz z Ikuto wybraliśmy się do sportowego sklepu, po nowe rakiety do Tenisa ziemnego. – Fajna się wydaje. W takim razie następne walentynki to podwójna randka?
- Nie wiem. Jeszcze długi czas do kolejnych walentynek, więc nie wiem jakie będziemy mieć plany.
- Stary, a ktoś mi jeszcze ostatnio mówił: „Najważniejsza jest teraz dla mnie uczelnia. Nie martw się w odpowiednim czasie znajdę sobie kogoś."
- No i kolego ten dzień nadszedł w momencie, kiedy to powiedziałem. – uśmiechnął się.
- A to nie czasem ona? – spojrzałem do sklepu gdzie za szybą zauważyłem Sakure. Uśmiechnąłem się, po czym wyciągnąłem telefon. Zadzwoniłem do niej. Obserwowałem jak wyciąga telefon z torebki, a następnie z uśmiechem odbiera.
- Witaj przystojniaku. – usłyszałem jej głos przy słuchawce, jednocześnie obserwując jak przegląda ubrania.
- Cześć ślicznotko, co porabiasz.
- A jak myślisz?
- No nie wiem, może spójrz przed siebie – zrobiła to; po czym uśmiechnęła się szerzej kręcąc głową. Pomachała mi, a następnie znowu przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Może pomożesz mi wybrać sukienkę na bal?
- Nie chcesz mnie zaskoczyć?
- I tak muszę cię poinformować jaki kolor sukienki mam. Wolałbyś mnie widzieć w odcieniach bieli czy w czerwonej.
- Czerwonej, na biel przyjdzie jeszcze okazja – odparłem na co zachichotała.
- Jestem tu z mamą, która szalenie chcę cię poznać. Co ty na to?
- W takim razie muszę chyba... – zatkało mnie, kiedy zobaczyłem kobietę podchodzącą do Sakury. To niemożliwe. Sakura powiedziała jej coś, po czym spojrzała przed siebie. Z jej rąk spadł jakiś materiał. Była w takim samym szoku jak ja.
- Sasuke, no to chodź. Mamo co robisz? – zauważyłem jak kobieta wyrwała jej telefon, a następnie zaczęła coś mówić, przerażony szybko stamtąd odszedłem.
- Co jest Sasuke? Nie przywitasz się z nią?
- Ikuto to jest ta kobieta, która... Boże, to znaczy....Sakura... – aż ciemno zrobiło mi się przed oczami, kiedy o tym pomyślałem.
***
- Co ty robisz? Jak się zachowujesz? Dlaczego nie chcesz poznać Sasuke? – byłam zszokowana zachowaniem matki. Była wściekła i taka rozdrażniona. Nie wiedziałam o co chodzi. – Mamo...
- Ja go bardzo dobrze znam córeczką. Ty na szczęście nie miałaś tej okazji wcześniej go osobiście poznać.
- Mamo ja znam bardzo dobrze Sasuke.
- Tak? To na pewno ci powiedział jaki jest wspaniały i uczynny – wyraźnie kpiła. Nie podobało mi się to, ponieważ nie miałam pojęcia o co chodzi.
- Mamo nie rozumiem. Mogłabyś konkretnie powiedzieć mi o co chodzi?
- Ten chłopak jest bez serca. Nie wierzę, że okazał się taki bezczelny. Nie będziesz się z nim spotykać – spojrzałam na nią zaskoczona. Nie ma prawa mi mówić z kim mam się spotykać. Bardzo szanuję jej zdanie, ale na pewno nie zrobię tego czego żąda.
- Mamo ja go kocham. – odparłam szczerze. Pobladła, ściskając mocno brwi z wściekłości.
- To właśnie twój Sasuke sprawił, że omal cię nie straciłam – spojrzałam na nią niemrawo, a następnie zwróciłam swój wzrok przed siebie, gdzie nie było już Sasuke. Co to ma znaczyć?
***
Po tym czego się dowiedziałem, nawet nie byłem wstanie chodzić po sklepie sportowym. Wróciłem do domu i jak jakaś głupia nastolatka rzuciłem się na łóżko. Musiałem pomyśleć. To wszystko wróciło do mnie jak grom z jasnego nieba.
Cztery lata temu popełniłem największy życiowy błąd. Miałem 18 lat. W prezencie od rodziców otrzymałem swój pierwszy samochód. Nowiutkie porsche. Imprezę zorganizował mój brat. Nie byłem do tego przekonany, ale przecież musiałem tam być. Wypiłem trochę. Naprawdę nie piłem wtedy dużo. Dwa, trzy piwa. Koledzy chcieli, abym objechał rundkę wokół domu. Ja jednak uparłem się na więcej. Chciałem odpocząć od znajomych i głośnej muzyki.
Jechałem nie zważając na fakt, że przekroczyłem dwukrotnie prędkość. Czerwone światło również mnie nie powstrzymało. Przejechałem. Nie zdążyłem się zatrzymać na przejściu dla pieszych, gdzie przechodziła jakaś dziewczyna. Potrąciłem ją. Jednak najgorsze co zrobiłem. Nie! Prędzej chodzi o to czego tak naprawdę nie zrobiłem. Nie zatrzymałem się. Byłem tak przestraszony tym co się wydarzyło, że uciekłem z miejsca wypadku, zostawiając potrąconą dziewczynę na rychłą śmierć. Tylko cudem przeżyła.
Przyznałem się na drugi dzień co zrobiłem. Ojciec pojechał ze mną na komisariat. Później godzinne przesłuchanie. Rozprawa w sądzie. Matka potrąconej dziewczyny nie dawała za wygraną. Nie wystarczyło jej, że zapłaciliśmy ogromne odszkodowanie. Zresztą dla mnie też nie byłoby to wystarczając. Prawie odebrałem jej córkę. Później walczyła o sprawność. Pół roku drogie rehabilitacje trwały. Zawsze chciałem osobiście przeprosić, jednak nie byłem na tyle odważny, aby spojrzeć jej w oczy. Gdybym przynajmniej nie uciekł.
Boże, jak mi wstyd. Sakura mówiła, że miała wypadek, po którym te skurcze się pojawiają. Nigdy jednak nie sądziłem, że to ja jestem winien jej bólom. To jakiś koszmar.
Jej matka w sądzie walczyła jak lwica. To, że mnie nienawidzi, bardzo dobrze wiem. Gdyby nie ojciec na pewno nie dostałbym zawiasów. Poszedłbym siedzieć na długie trzy lata. Dzięki nie mu również dostałem się na prawo. Nie chcieli nikogo kto ma jakąś przeszłość karną. Mój tata jednak świetnie sobie z tym poradził. Wydaje mi się, że matka Sakury bardzo dobrze wiedziała, że mój ojciec mnie wybroni. Zawiasy i prace społeczne to nic w porównaniu z tym co ona musiała przeżywać. Przeprosiłem ją publicznie, jednak tylko splunęła mi w twarz. Jak ona musiała teraz oczernić mnie przed Sakurą. Nie dziwie się. Też chciałbym, aby moje dziecko trzymało się z dala od takiego typa jak ja. Na pewno nie uwierzy, że to mój jedyny incydent po pijanemu. Ale ja przysięgam. Od tamtego momentu nigdy nie wsiadłem do samochodu pod wpływem alkoholu. Nigdy!
Mi naprawdę zależy na Sakurze, ale nie potrafię jej spojrzeć w oczy. Jak to możliwe, że nie zwróciłem uwagi na jej nazwisko? Nie myślałem, że dziewczyna, która mi się spodoba będzie tą, którą skrzywdziłem.
***
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Moja mama krzyczała opowiadając o Sasuke najgorsze rzeczy jakie tylko do głowy jej przyszły.
Nie mogę uwierzyć, że to wina Sasuke. Przez ten wypadek mogłam zostać kaleką, a co najgorsze umrzeć. Chociaż sama nie wiem co byłoby lepsze. To przez wypadek mam te cholerne skurczę i raz w miesiącu muszę jeździć do rehabilitanta. To się nigdy nie skończy.
Moja mama mówi, że na pewno wiedział kim jestem. Uznała go za bezczelnego człowieka bez serca. Z ledwością ją powstrzymałam od tego, aby wsiadła w samochód i pojechała do Sasuke. Nie chciałam, aby między nimi doszło do konfrontacji. Jak również nie wierzyłam w to, aby Sasuke wiedział, że to mnie potrącił. Nie wierzę, że potrafiłby chcieć ze mną utrzymywać kontakt. Poznałam go na tyle dobrze, że wiem, że ma coś takiego jak wyrzuty sumienia. Prędzej by ode mnie uciekł niż się ze mną umówił na randkę. Nie wiem, czy robiłam dobrze, ale nie chciałam tego tak zostawić.
Próbowałam się do niego dodzwonić. Chyba z dziesięć razy to zrobiłam, jednak nie odebrał za żadnym razem. Nie podobało mi się to. Coraz bardziej czułam niemiłe uczucie w brzuchu. Ja go nie chcę stracić.
Wstałam po czym ruszyłam do wyjścia z pokoju. Pociągnęłam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Zaczęłam coraz szybciej ruszać klamką, jednak na nic to było.
- Mamo!! – krzyknęłam waląc dłonią w drzwi. Wiedziałam, że to jej sprawka. Cholera, kiedy ona wzięła mi klucze?
***
Mogłem się tego spodziewać. Bardzo dobrze wiem, kim jest ten natarczywy gość dzwoniący do drzwi. Jak dobrze, że nie ma w domu nikogo oprócz mnie. Nie chciałbym, aby byli tego świadkami moi rodzice. Przypomniałoby im to o dniu, w którym pierwszy raz ich zawiodłem. Pierwszy i ostatni.
Otworzyłem drzwi, odsuwając się do tyłu, kiedy dostałem w twarz bukietem kwiatów, który wczoraj podarowałem Sakurze, gdy byliśmy na romantycznej kolacji. Każdego miesiąca przynajmniej dwa razy zabierałem ją do restauracji. Teraz nawet nie będę mógł jej zobaczyć.
- Co ty sobie wyobrażasz łobuzie? Jak mogłeś coś takiego zrobić?
- Proszę Pani ja...
- Zamknij się – warknęła – Dlaczego ty jej to robisz? Prawie ją zabiłeś, a teraz kręcisz się wokół niej. Co ty chcesz osiągnąć?
- Nie wiedziałem kim ona jest. Nie chciałem jej skrzywdzić. Bardzo przepraszam za to co zrobiłem.
- Twoje słowa dla mnie nic nie znaczą. Zostawiłeś ją tam, jakbyś potrącił zwierzynę. O tak późnej godzinie to, aż cud, że ją znaleźli! Wiesz ile przeżyłam stresu?! Ile łez wylałam?! To twoja wina – uderzyła mnie ściśniętymi dłońmi w klatę. Odsunąłem się do tyłu pod wpływem jej siły. – Każda godzina była na wagę złota. Wiesz co mi powiedzieli lekarze?! Powiedzieli, że sobie powoli umierała! – krzyknęła – A przecież moja mała córeczka tylko przechodziła przez ulicę. Nic złego nie zrobiła. Jesteś bezwzględny, że się znowu pojawiasz!
- Przepraszam... – szepnąłem, patrząc, jak ściera szybko załzawione oczy. – Niech mi pani wybaczy. Ja naprawdę chciałem się z nią spotkać. Błagać o wybaczenie. Nie potrafiłem jednak tego zrobić Bałem się.
- I dobrze. Nie chcę cię przy niej widzieć. Z wami koniec. Rozumiesz? – spuściłem głowę. Nie chciałem, aby to był koniec mojego związku z dziewczyną tak fantastyczną. Uwielbiam ją. Przychodziłem do szpitala prawie każdego dnia. Niestety doszedłem jedynie do jej Sali. Zawsze później uciekałem. Nie sprostałem nigdy zadaniu przeproszenia jej osobiście. – Jeżeli cię przy niej zobaczę; poruszę niebo i ziemie, aby cię zniszczyć! – parsknęła zła, po czym wściekła opuściła dom. Spoglądałem na drzwi, które zatrzasnęły się za nią, po czym wyrzucając z siebie złe emocje głośno krzyknąłem, kopiąc nogą w pobliską szufladę. Jedna nieuwaga przekreśliła tak wiele.
***
Siedziałam zamknięta w pokoju. Nie rozumiem jak moja matka mogła się tak zachować. Naprawdę zaczęła się dziwnie zachowywać. Nie ma prawa tak robić. To jest tylko i wyłącznie moja sprawa. Wiem ile przecierpiała. Nie potrafię sobie wyobrazić nawet jak bardzo się o mnie martwiła. Powinna jednak i mnie zrozumieć. Ja muszę z nim porozmawiać.
Nie odpowiadał jednak na SMS-y. Nie odbierał moich telefonów. I nawet na wiadomości na portalu społecznym nie reagował. Prosiłam go o spotkanie. Przecież w końcu należy mi się chwila rozmowy. Nie poddam się.
Usłyszałam zgrzyt zamka. Szybko wstałam z fotela przed biurkiem, po czym podbiegłam do drzwi, ciągnąc je do siebie.
- Jak mogłaś?! – krzyknęłam do oddalającej się matki. Odwróciła się, spoglądając na mnie ze złością.
- A co ty myślałaś? Ten chłopak musi wiedzieć, że nie powinien w ogóle się tobą interesować. – warknęła.
- Nie masz prawa decydować za mnie.
- Słucham? – podeszła do mnie – Jak on ci namieszał w głowie, że zapominasz o tym co ci zrobił.
- Mamo, a ty nie rozumiesz tego, że ja go poznałam jako wspaniałego mężczyznę. Zależy mi na tym, aby z nim porozmawiać. Ty tego możesz nie rozumieć, ale mi zależy na rozmowie z nim! – podkreśliłam stanowczo.
- Nie chcę o tym słyszeć. Nawet nie będę złościć tym twojego ojca, więc zapomnij o nim.
Dwa tygodnie później.
Bolało mnie to, że nie mam z nim żadnego kontaktu. Czułam się jak porzucony pies. Tęskniłam za nim. Brakowało mi jego głosu, uśmiechu, spojrzenia. Wszystkiego próbowałam. Dzwoniłam. Wystawałam pod jego domem, jednak nigdy go nie było. Tak mi mówiono, gdy przychodziłam. A jaka prawda była wydaję mi się, że już nigdy się nie dowiem. Na basenie również go nie spotkałam. Dowiedziałam się od jego kolegi, że zrezygnował z tego. I bardzo dobrze wiem, dlaczego to zrobił.
- I jak tam z Sasuke? – zapytała Ino, kiedy w trójkę przyszły po mnie do domu. Miałyśmy dzisiaj na 8:00 fizykę.
- Nic. Cisza. To chyba serio koniec. - odparłam rozżalona.
- Nie mów tak. – powiedziała cicho Hinata, delikatnie obejmując mnie.
- Zawalcz Sakura – nastawiała mnie do boju Temari – To przecież on powinien chcieć z tobą rozmawiać. Niech cię na kolanach przeprasza.
- Wydaję mi się, że boi się spojrzeć mi prosto w oczy. Do tego nie mam pojęcia co tam moja mama mu nagadała. - wyjaśniłam.
- Okay. W takim razie idź do niego na Uczelnie. – spojrzałam na Ino zdezorientowana. Na uczelnie? Nie pomyślałam o tym wcześniej, ale gdzie ja go tam będę szukać?
- To dobry pomysł – poparła Temari – Jeżeli ci na nim zależy, to chyba będziesz musiała zrobić pierwsza krok. Poza tym to już końcówka roku. Jak nie pójdziesz do szkoły to nic się nie stanie.
- Właśnie, a jak twoja mam robi ci godzinę policyjną, to lepiej jak załatwisz to teraz.
- Ale jak ja go tam znajdę?
- Zapytasz o wydział, a później ludzi popytasz. Możesz mieć też tyle szczęścia, że dopiero zacznie zajęcia i się spotkacie przy Uczelni – skinęłam głową, a następnie uśmiechnęłam się. Pierwszy raz szczerze od tych dwóch feralnych tygodni.
- Dziękuje. Jesteście kochane. Jakby co kryjcie mnie – ucałowałam każdą w policzek, po czym wybiegłam z domu. Musiałam iść na autobus, ponieważ Uczelnia Sasuke była o wiele dalej od mojej szkoły. Ech...przez to wszystko nie powiedziałam im, aby zamknęły dom, ale chyba się skapną?
***
No do jasnej cholery nie będę się oszukiwać, ale myślę o niej 24 godziny na dobę. Nie mogę już tego wytrzymać. Te dwa tygodnie, które spędziłem bez widzenia się z nią są najgorszymi w życiu. Jednocześnie wiem, że to jest bardzo dobra kara, dla takiego palanta jak ja. Nie rozumiem tylko, dlaczego ciągle do mnie wypisuje. Po co? Czyżby chciała mi to wykrzyczeć w twarz.
- Stary co z Tobą? Jesteś strasznie mrukliwy.
- Mógłbyś zająć się swoimi sprawami – warknąłem, nawet nie zaszczycając go swoim spojrzeniem. Siedziałem na parapecie oddalony od swojej grupki. Chciałem tylko ciszy. Czy naprawdę zbyt dużo wymagałem?
- Okay zostawmy go. Pewnie osa go użądliła. – nie odpowiedziałem na jego zaczepki, tylko oparłem głowę o okno. Nawet bałem się zamknąć oczy, ponieważ zaraz pojawiał mi się obraz Sakury. Na myśl przychodziły mi te miłe chwile, które spędziliśmy, a później ten feralny wypadek i jej krzyk „Nienawidzę cię". Szczerze nie chcę się z nią widzieć, bo boję się, że usłyszę takie słowa.
- Sasuke Uchiha? Czekaj, gdzieś go widziałam. O tam... – spojrzałem na prawo skąd słyszałem damski głos, po czym zastygłem w bezruchu widząc Sakure rozmawiającą z czarnowłosą dziewczyną. Chciałem zwiać, gdzie pieprz rośnie, gdy mnie przyłapała. Minęła moich kolegów, po czym zatrzymała się naprzeciwko mnie. Odwróciłem twarz w bok, nie mając odwagi spojrzeć jej w oczy. Złapała mnie jednak swoimi dłońmi za twarz i odwróciła w swoim kierunku.
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Mam zajęcia, przepraszam.
- Musisz ze mną porozmawiać – mocniej zacisnęła swoje dłonie na mojej twarzy. Złapałem jej rękę po czym odsunąłem od siebie. – Chyba tyle mi się należy, prawda? – przełknąłem ślinę, po czym skinąłem głową. Nieważne. Ile słyszę jej głos tak długo czuje miłe ukojenie w sercu. Koledzy spoglądali na mnie z uśmieszkami, kiedy ruszyłem z Sakurą w znane mi miejsce, gdzie będziemy mieć spokój. Szkoda tylko, że nie wiedzieli przez jakie piekło przeszła przeze mnie Sakura. Ich domysły są żałosne.
Weszliśmy do salki, w której odbywały się zajęcia dodatkowe. Była zawsze pusta. Dopiero po 17 witali tutaj studenci.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytała od razu, kiedy zamknąłem drzwi.
- Mam ci wiele do powiedzenia, a przede wszystkim, że jest mi naprawdę przykro. Nie miałem pojęcia, że to ty jesteś tą dziewczyną.
- A co to zmienia, czy jestem tą dziewczyną czy inną? Nie przyszłam tu po to, aby cię oskarżać.
- Jak nie? Wiesz co ci zrobiłem? Ty udajesz teraz. Sakura powinnaś mnie nienawidzić. Skrzywdziłem cię.
- Każdy popełnia błędy, a...
- O czym ty mówisz? To nie żaden błąd, a moja cholerna głupota. Ja cię prawię zabiłem. Gdybym przynajmniej nie uciekł z miejsca wypadku, to może wtedy mógłbym liczyć na twoje wybaczenie, ale tak nawet ja sam sobie tego nigdy nie wybaczę. Spieprzyłem to Sakura. Spieprzyłem wszystko co było między nami.
- Nic nie spieprzyłeś. To co się między nami narodziło nie było przypadkiem – sam o tym dobrze wiedziałem. Jednak to co wyszło na jaw, chyba wszystko między nami zepsuło.
- Sakura przepraszam za to co się stało. Mogę paść przed tobą na kolanach i błagać o wybaczenie. Niestety wiem, że mi to nie pomoże, ale Tobie...
- O czym ty mówisz?
- Obiecałem twojej mamie, że nie będę cię nachodził. Twoja mama nigdy mi nie wybaczy. Nie dziwię się.
- Przepraszam Cię Sasuke, ale dlaczego chcesz przebaczenia od mojej mamy? Może i troszkę to rozumiem, ale to chyba że mną chcesz być, prawda?
- Słuchaj...
- Nie. Teraz ty mnie słuchasz. To co się wydarzyło cztery lata temu to przeszłość. Nic i nikt już tego nie zmieni. Stało się. Przeżyłam i chcę być teraz szczęśliwa. Mógłbyś mi to tak zrekompensować, gdy sam sobie przebaczysz? – spoglądałem na nią z niedowierzaniem, nie wiedząc co powiedzieć. – Ja już dawno temu ci wybaczyłam. Nie wiedziałam kim jesteś, ale kiedy odzyskałam władze w nogach wybaczyłam ci. Wiem, że z moją matką będzie trudno, ale nie rań mnie tylko z jej powodu. Ona w końcu musi się z tym pogodzić. Ja cię kocham. Chcesz to przekreślić? – przełknąłem ślinę, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. – Powiedź coś Sasuke. – przybliżyła się do mnie. Nie wiedziałem, jak się zachować. Tak bardzo chciałem ją złapać w ramiona. Pocałować i wyznać, że również jest dla mnie ważna, ale czy ja na nią zasługuje? Po tym wszystkim mam prawo być z nią?
- Myślę, że się mylisz. Chyba nie dotarło do Ciebie... – nie skończyłem mówić, gdyż jej usta zatkały moje wargi. Nie potrafiłem jej odepchnąć. Tęskniłem za nią.
- Tak bardzo mi cię brakowało – wyszeptała między pocałunkami, zaciskając swoje dłonie na mojej twarzy. Nie potrafiłem się powstrzymać i oddałem pocałunek z tą sama żarliwością i tęsknotą.
Po dłuższej chwili oderwałem się od niej opierając czoło o jej, głośno przy tym oddychając. Przyglądałem się jej twarzy ze spokojem. Zamknięte oczy się otworzyły i zatonąłem w ich zieleni. Jak ja mogłem...Ach, to wszystko nie jest takie łatwe. Ona chyba nie pojmuje co ja jej zrobiłem.
- Wydaje mi się Sakura, że obydwoje potrzebujemy kilku dni na przemyślenie tej całej sytuacji.
-Słucham? Powiedziałam ci, że cię kocham, a ty znowu wyskakujesz z rozstaniem?
- Chodzi o to, że ty chyba nie rozumiesz do czego doprowadziłem...
- Przez całe te dwa tygodnie o tym myślałam. I zrozumiałam, że ważny jesteś dla mnie ty, a nie to co się stało te cztery lata temu. Możliwe, gdybym od początku wiedziała łatwiej byłoby mi znieść nasze rozstanie, ale teraz kiedy cię kocham chcę być blisko ciebie. – ja też tego pragnę. Chcę jej powiedzieć jak wiele do niej czuję, ale muszę to jeszcze raz przemyśleć. Nie sądziłem, że po tym wszystkim usłyszę zamiast obelg; wyznanie miłości.
- Proszę cię o czas.
- Dobrze – poddała się. – W takim razie wracam – złapałem ją za dłoń, kiedy chciała już wyjść.
- Odwiozę cię do szkoły. – skinęła głową.
***
- Z kim idziesz na bal? – zapytała matka, kiedy zeszłam do kuchni. Była sobota, a za tydzień bal. Pięć dni temu rozmawiałam na Uczelni z Sasuke i cisza. Nadal się nie odzywa. Mam z tego powodu dużego doła. Dobrze, że w szkole wystawione oceny, bo nie mogłabym wysiedzieć przed książkami. Sukienkę kupiłam. Miałam ciągle nadzieję, że Sasuke się odezwie. Z nikim innym nie pójdę!
- Jeszcze nie wiem, czy pójdę. – odparłam wyciągając z lodówki sok jabłkowy.
- Jak to nie wiesz? Sukienkę kupiłaś. Za bal też zapłaciłaś, więc nie ma odwrotu.
- Za bal zapłacił mój chłopak. Jest gentelmanem. – przypomniałam.
- Chciałaś chyba powiedzieć „były" chłopak. Nie martw się zwrócimy mu te pieniądze.
- Wiesz, że rozmawiałam wczoraj z Tatą na temat tej sytuacji?
- Wiem, zdążył mi się pochwalić, ale nie będziesz go przeciągać na swoją stronę. To jest okropne jak ty się zachowujesz – zmierzyła mnie wzrokiem.
- Tata powiedział, że chce, abym była szczęśliwa. Nie zaznam szczęścia, jeżeli nie będę z Sasuke.
- Skąd wiesz? – opuściła nóż na blat. – To jest człowiek nie czuły na czyjeś życie.
- Mamo on popełnił jeden głupi błąd. I to ja mówię. Ofiara tego zdarzenia. To ode mnie zależy z kim się będę spotykać. Albo to uszanujesz, albo...
- Albo co? Jak na razie ten twój Książe, nie odzywa się. Chyba o tobie zapomniał. I nie będę ukrywać, ale bardzo mnie to cieszy.
- Wiesz co? – podniosłam się – Chyba lepsza jest śmierć niż złamane serce – warknęłam, po czym wyszłam stamtąd słysząc jeszcze wściekłe słowa ze strony mojej matki.
***
Super, już jutro bal, a ja nadal nie wiem, czy pójdę i czy moje serce nie pęknie z coraz mocniejszego bólu. Ile ja mam czekać? Miało być kilka dni, które rozumiałam jako góra dwa, trzy dni.
Wściekła spojrzałam na wibrujący telefon. Wyłączyłam dźwięk, który mnie irytował. Koleżanki nie dawały mi spokoju i ciągle dzwoniły. Rozumiem, że chcą mnie wspierać, ale to tylko mnie drażni. Spojrzałam przelotnie na wyświetlacz, jednak gdy przed oczami śmignęło mi imię ukochanego natychmiast odebrałam.
- Sasuke – odparłam pełna nadziei.
- Możemy się spotkać?
- Powiedź tylko gdzie? – byłam taka głupia, że mogłabym na drugi koniec świata polecieć, aby tylko przy nim się znaleźć.
- W tej kawiarni, w której byliśmy ostatnim razem.
- Okay. Do zobaczenia – rozłączył się. A ja szybko wstałam podbiegając do szafy. Wyglądałam fatalnie. Kawiarnia była nie daleko mojego domu, dlatego miałam trochę czasu, aby zrobić się na bóstwo.
***
Podjąłem decyzje. Było to dla mnie trudne. Zmagałem się z sumieniem i sercem. W końcu jednemu uległem.
Wstałem, kiedy zobaczyłem ją wchodzącą do kawiarni. Miała na sobie zieloną sukienkę i czarną ramoneske. Wyglądała ślicznie. Podeszła do mnie, po czym ucałowała w policzek.
- Cieszę się, że cię widzę.
- Ja również – odparłem szczerze. Usiadła naprzeciw, delikatnie kładąc jedną dłoń na mojej ręce. Nie cofnąłem jej.
- Przemyślałeś wszystko?
- Tak – uśmiechnąłem się – Postanowiłem o Ciebie walczyć. Nawet jeżeli muszę stawić czoła takiej osobie jak twoja matka. – odparłem prosto z mostu.
- Sasuke... – ze szczęścia nachyliła się nad stolikiem i mocno pocałowała mnie w usta. – tak się bałam, że cię stracę.
- Zachowałem się jak dupek. – ścisnąłem jej dłonie – Boże, Sakura jak ja bardzo tęskniłem. Nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego. Wybaczysz mi moje zachowanie?
- Wszystko ci wybaczam – uśmiechnęła się. – Chodźmy stąd. Chcę cię mieć tylko dla siebie. No i garnitur masz gotowy na jutrzejszy dzień?
- Tak i mam nadzieję, że twoja czerwona kiecka również jest gotowa? – objąłem ją w pasie, kiedy wstaliśmy od stolika i ruszyliśmy do wyjścia.
- Jest gotowa. Czekałam na swojego księcia – zniżyłem się i złączyłem nasze usta w pocałunku.
***
Moja mam nie była zadowolona z faktu, że wybieram się z Sasuke na bal. Wiem, że myślała, że już się z nim nie spotkam, ale to niemożliwe. Chcemy być razem!
- Pięknie wyglądasz – powiedział, z zachwytem przyglądając się mi od dołu do góry.
- Dziękuje, ty również wspaniale wyglądasz w tym garniaku – ucałowałam go w usta, odbierając bukiet czerwonych róż. Mama spoglądała na nas z zakamarka. Na szczęście nie wszczynała kłótni. Mój tata z nią rozmawiał i jak widać podziałało.
Ma miłych i sympatycznych znajomych. Naprawdę bardzo dobrze bawiłem się w ich towarzystwie.
Spojrzałem na zegarek. Chociaż dochodziła 6 rano nie byliśmy wykończeni. A cały wieczór praktycznie przetańczyliśmy.
- Naprawdę chcesz w tym hotelu zostać na noc? – zapytałem Sakure, kiedy niektórzy szli do recepcji załatwić sobie pokój na noc, a inni szli do autokarów, które miały zawieść ich pod szkołę.
- Tak, chcę tu z Tobą zostać – uśmiechnęła się kokieteryjnie.
- No dobrze. W takim razie chodźmy zarezerwować apartament. – przytuliłem ją, po czym podeszliśmy do kolejki, która ustawiła się przed recepcją.
***
Nie jestem jakoś bardzo doświadczona w sprawach intymnych. Miałam kilka zbliżeń ze swoim chłopakiem, ale nie dawały mi nigdy satysfakcji. Jednak z Sasuke chciałam to zrobić już dawno. Bardzo mnie pociągał.
- Ładnie tu – odparłam, zwracając swój wzrok na jedno łóżko. – Sasuke? – rozejrzałam się po pokoju, po czym ruszyłam za powiewem zimnego wiatru. Stał na balkonie i spoglądał na odjeżdżające autokary z uczniami. Przełknęłam ślinę, po czym wróciłam się do pokoju. Odpięłam zamek sukienki, który był po boku, po czym pozwoliłam jej swobodnie opaść na ziemie; zostając jedynie w czarnej koronkowej bieliźnie. – Sasuke... – zamruczałam jego imię uwodzicielsko.
- Tak? – odwrócił się i zastygł w bezruchu – Sakura co ty robisz? – zapytał zdziwiony. Czy to naprawdę nie było tak oczywiste, dlaczego chcę tu zostać na noc? Pokręciłam tylko głową, po czym się uśmiechnęłam, kierując w jego stronę. – Przeziębisz się – odparł idąc mi naprzeciw.
- Chcę się z Tobą kochać Sasuke – wyszeptałam mu do ucha, kiedy był blisko mnie.
- Jesteś pewna?
- Jak niczego innego. Chcę poczuć twój dotyk – zamruczała, a następnie cicho jęknęłam, kiedy jego ciepłe dłonie zaczęły wodzić po moich ramionach.
- Jesteś taka piękna – wyszeptał zniżając się do mojej szyi.
- A ty jesteś najwspanialszym mężczyzną. Nigdy nie nalegałeś.
- Bo cię kocham Sakura i mógłbym czekać ile wlezie – uśmiechnął się trzymając moją twarz w dłoniach. Pierwszy raz to powiedział. Przytuliłam się do niego, po czym wyszeptałam do jego ucha, że również go kocham.
Położyłem ją na łóżku. Chciałbym, aby nasz pierwszy wspólny stosunek był wspaniały; żeby wiedziała, że ktoś kto był przede mną na nią nie zasługiwał. Naprawdę bardzo ją kocham i chcę przelać tą miłość w czystą finezję i rozkosz dla jej ciała. Całowałem jej dekolt, płaski brzuch. Tatuaż, uda. Oddawałem jej pocałunkami hołd. Pieściłem każdy kawałek jej wspaniałego ciała. Jej ciche rozkoszne odgłosy były dla mnie błogą nagrodą. Sam dzięki nim czułem coraz to większą satysfakcję. Podniosła się do mnie, po czym rzuciła stanik na ziemie. Zamruczałem na widok jej obnażonych piersi i przyssałem się do prawej, drugą obejmując w delikatny, pieszczotliwy uścisk. Delikatnie badałem językiem jej piersi, dłońmi nadal dotykając innych partii jej ciała z których otrzymywała przeolbrzymią rozkosz. Pozwoliłem jej zrzucać z siebie ubrania, chociaż było to trudne przez pozycję w jakiej tymczasowo leżeliśmy, dlatego przekręciłem się na plecy. Usiadła na mnie okrakiem, po czym jak dzika tygrysica zaczęła ze mnie zrywać ubrania. Był to nie tyle rozbrajający widok, ale przede wszystkim bardzo seksowny i działający na zmysły. Pomogłem jej zrzucić koszule i rozpiąć spodnie. Błyskawicznie je zsunęła. Położyła się na mnie i tak samo jak ja wcześniej, zaczęła pieścić moje ciało. Skoncentrowała się najdłużej na miejscu z tatuażem. Było mi naprawdę bardzo dobrze, kiedy niby przypadkiem dotknęła mojego rozkroku. „Niby", ponieważ jakoś bardzo często jej dłoń tam się znajdowała.
Czując jego nagie ciało na swoim myślałam, że oszaleję z tego napływu podniecenia. Czułam się tak nabuzowana, jakby ktoś podał mi jakieś środki o przedziwnym działaniu. Nie mogę i nie chcę, aby przestawał mnie dotykać. To takie elektryzujące.
- Mogę? – wychrypiał. I jeszcze on się pytał. Ja wręcz błagam jękami o to, aby w końcu szczepił nasze ciała. Obydwoje tego cholernie potrzebujemy.
Uśmiechnąłem się, przeciągając niespiesznie kciukiem po jej podbródku. Było to bardzo zabawne, gdy tak pospiesznie chciała, abym się w niej znalazł. Zatopiłem język w jej ustach, zanurzając palce w jej włosach. Jeszcze moment rozkosznych tortur, które zakończyło moje wejście w Sakure. Ulga jaką poczułem była nieskazitelna. To coś, co chcę się czuć całymi dniami. Poddała się moim ruchom, cicho pomrukując moje imię.
Z jedną ręką wczepioną w jego włosy, a drugą badając grę jego mięśni pod opaloną skórą jego pleców; mruczałam na przemian wykrzykując jego imię. Nigdy czegoś tak wspaniałego nie czułam. Z ustami na ustach wymienialiśmy pieszczotliwe oddechy. Serce niemal wyskakiwało mi z piersi od nadmiaru emocji. Ja....
Przysłuchiwałem się jej euforycznemu krzyku. Zacisnąłem usta na zagłębieniu jej szyi, przyspieszając jeszcze bardziej ruchy, aby otrzymać swoją dawkę rozkoszy.
- Sakura ..- wyszeptałem jej imię, przytrzymując się na drżących dłoniach. To było cudowne, kiedy wypełniłem ją swoim nasieniem.
Z uśmiechem wtuliłam się w jego klatę. Dwadzieścia minut temu przeżyłam swój pierwszy orgazm. Hiro nigdy nie dał mi czegoś tak wspaniałego. Zagryzłam wargę, po czym sięgnęłam dłonią do jego penisa. Złapał mnie jednak za dłoń, powstrzymując od tego.
- Co robisz? – zapytał z uśmiechem.
- Nie chcesz tego?
- Jestem bardzo zadowolony z tego co z Tobą przeżyłem. Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham – nachyliłam głowę do kolejnego pocałunku – Po prostu nie chce tego spieprzyć. Mój były zdradził mnie, bo miałam opory, a Ciebie nie chcę stracić – wyznałam szczerze. Sasuke zmarszczył brwi, po czym przyciągnął mnie do siebie.
- Myślę, że ten skurwiel, z którym byłaś to skończony dureń. Nie zasługiwał na Ciebie. Czy ty kiedykolwiek poczułaś się z nim dobrze?
- Nie – przyznałam; nie mogąc uwierzyć jak bardzo się tym przejął – Nigdy nie odczułam z nim tego co z tobą. Przy tobie czuję się jakbym odżyła.
- Mam tak samo. Pojawiając się w moim życiu nieźle namieszałaś – uśmiechnął się. Bardzo lubię patrzeć na jego uśmiechniętą twarz – Cieszę się, że jesteśmy tu razem. I pamiętaj nie chcę, abyś nigdy się do czegoś zmuszała. Nie jestem jakimś prymitywnym samcem żądającym jakiś wulgarnych doznań od Ciebie. Chcę z Tobą uprawiać miłość, rozumiesz?
- Tak – skinęłam głową, po czym położyłam głowę na poduszce przyciągając go do siebie. – Czy mogę liczyć na całusa? – zachichotałam, kiedy się nade mną nachylił.
- Zawsze i wszędzie kochanie. I tak wierzę w przeznaczenie – zamknęłam oczy oddając jego pocałunki. Tak, ja też teraz wierzę w przeznaczenie. Zatraciłam się w tym cudownym doznaniu. Smak jego ust jest niewyobrażalnie przyjemny. Jestem pewna, że Sasuke jest tym z którym chcę być. Miłość znienacka do nas przyszła, dzięki czemu mamy siebie nawzajem. Teraz mogę otwarcie powiedzieć Walentynki są wspaniałe. Nie mogę się doczekać kolejnego roku. Kolejnych lat spędzonych z Sasuke.
Swoją miłością wynagrodzę jej całe cierpienie, przez które przeze mnie przeszła. Wierzę, że znajdzie przy mnie szczęście.Luty od zawsze każdemu kojarzył się nie tylko z najmroźniejszym i srogim miesiącem, ale przede wszystkim z miesiącem miłości przez Walentynki, które obchodziło się w połowie lutego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top