UCHIHA
Na granatowej poświacie zaczęły pojawiać się drobniusie iskrzące gwiazdy, które były niczym w porównaniu do oświetlonego Centrum Tokio. Neonowe szyldy zapraszały do klubów, gdzie młodzi ludzie w gronie swoich przyjaciół ochoczo przychodzili. Zabawa do białego rana, hektolitry alkoholu i mnóstwo pieniędzy w kieszeni właścicieli klubów.
Jeden z nich miał najlepszą renomę. Ludzie pchali się do niego drzwiami i oknami. Ochrona stała w okołu, aby nie dopuścić do wtargnięcia nie mile widzianych osób. Wstęp do klubu UCHIHA miały osoby tylko o wypchanym portfelu. Już przy wejściu klubowicze dostawali złotą pieczątkę na przegubie ręki, po ukazania biletu, który można było zakupić na głównej stronie internetowej klubu Uchiha. Nie był tani, dlatego na pobyt w klubie mogli liczyć tylko bogaci.
Wiele klubów zastanawiało się co jest głównym czynnikiem, który zagwarantował taką sławę klubowi UCHIHA. Lokalizacja w ciekawym miejscu w którym muzyka mogła grać głośno nie przeszkadzając nikomu? Piękne wnętrze? Dobre drinki? Klub miał już swoje lata, jednak szedł za modą i zawsze proponował najlepszą rozrywkę.
Madara Uchiha założyciel klubu i jego trzech bratanków przyciągali do siebie każdego. To Madara zajmował się biznesem i znał złoty środek, który sprawiał, że jego klub był nasiąknięty bogaczami.
Obito Uchiha 29-letni absolwent marketingu, był DJ-em który zabawiał większość imprez. Miał w sobie tyle uroku, że kobiety lgnęły do niego jak pszczoły do miodu. To była jednak cecha dziedziczna każdego z Uchihów. Przystojni bruneci o magnetycznym spojrzeniu w których kobiety chciały bezczynnie tonąć. Nie jedna oszalała na ich punkcie. Bogate dziewczyny przyciągało to do klubów niesamowicie.
Sasuke i Itachi Uchiha odpowiedzialni byli za promocje klubu. Sasuke – 27 letni absolwent prawa, odpowiedzialny jednak był za witrynę internetową i wszystkie prawne strony związane z klubem. Nie jedna ze studentek śle do niego maślane oczy. Te bogatsze wciskają się do klubu, chcąc pod wpływem alkoholu go uwieść. Na marne, Sasuke Uchiha to najbardziej chłodny mężczyzna jakiego można spotkać. Nie toleruje plastików i durnych mięczaków, a bogacze często w taki sposób się kreują.
Itachi Uchiha – 29 letni absolwent marketingu. Razem ze swoim kuzynem uczęszczali na ten sam Uniwersytet. Nie raz zmierzali się z zakochanymi w nich studentkami. Itachi'emu zdarzyła się nawet wykładowczyni z którą miał krótki romans.
Za niesamowitą działalnością klubu, która przynosiła im niesamowite korzyści, kryło się drugie dno. Szara strefa, w której czwórka Uchihów miała nielegalne działalności. Klub od wielu lat był tylko przykrywką, która jednak dawała wiele pożytku.
***
Sasuke przeliczał banknoty, które jego brat Itachi wkładał do stalowych kasetek, a później do sejfu. Madara siedział niedaleko nich przed swoim biurkiem, kończąc rozmowę z kolumbijskim dostawcą. Narkotyki zostaną dostarczone do nich w ciągu tygodnia. Miał nadzieję, że wszystko się uda, w końcu mieli stałych klientów, którzy czekają na nowy towar.
Madara odłożył telefon, spoglądają na swoich bratanków. Itachi jak zwykle opowiadał swoje zabawne dowcipy, które za żadne skarby nie potrafiły rozśmieszyć młodszego z braci. Sasuke był taki jak on. Nie potrafił wszystkiego brać tak lekko jak Itachi i Obito, chociaż ten drugi, po tragedii, którą rok temu przeżył bardzo się zmienił. Obito próbuje żyć tak jak wcześniej, jednak strata ukochanej dziewczyny odbiła na nim widoczne piętno.
Spojrzał na Sasuke liczącego w milczeniu banknoty, skinając co jakiś czas głową, gdy brat do niego mówił. Sasuke chyba mocniej przeżył śmierć swoich rodziców, a zwłaszcza matki z którą był emocjonalnie związany.
Rodzice Sasuke i Itachi'ego zostali zamordowani przez konkurencyjny z Madarą gang. Mord był brutalny i bardzo uderzył w Madarę. Czuł się źle, że przez swoje tajemnice ucierpiała jego rodzina. Brat i jego żona byli dla niego najważniejsi. Madara przyjął osieroconych bratanków pod swój dach. Los chciał, że i później Obito trafił pod jego opiekę.
Nie chciał wciągać bratanków w półświatek, którego drogą sam podążył. Oni zrozumieli to jednak sami. Odkryli jego tajemnice i dołączyli do niego. Sasuke do dnia dzisiejszego szuka zemsty. Postanowił zabić katów swoich rodziców, których szuka do dnia dzisiejszego. Madara podziwiał go, a i równocześnie obawiał się, że kiedyś Sasuke popełni błąd i Madara straci go. Traktował swych bratanków jak synów. Oprócz nich nie miał żadnej innej rodziny. Był jeszcze brat Izuna, ale nie utrzymywali kontaktów. Zawsze rywalizowali. Izuna odszedł, całkowicie zrywając ich więzi. Nie miał pojęcia co się z nim dzieje, ale nawet gdy czasami o nim myśli, wcale nie jest ciekawy.
Najważniejsi są bratankowie. Mógłby się jeszcze starać o rodzinę. Miał dopiero 45 lat i ciało pełne wigoru. Nie chciał jednak tego robić. Pozwalał sobie na przelotne romanse, ale tylko tyle. Jego uczucia już dawno były ulokowane w kobiecie, która wybrała innego. Zraniła jego serce i dumę. Jej odrzucenie sprawiło, że prawie oszalał z rozpaczy. Postanowił wtedy polepszyć swój byt. Chciał się stać bajecznie bogaty, aby zapewnić jej wszelakie wygody. Najprościej na świecie chciał ją tym wszystkim kupić. Nie udało się.
Od tego momentu postanowił, że już nigdy się nie zakocha. Miłość niesamowicie rani. Obito teraz też ma tego niezbity dowód, chociaż o wiele bardziej bolesny. Śmierć na zawsze mu ją odebrała.
- I jak? – wstał za swojego biurka, podchodząc do stolika na którym leżały pliki banknotów.
- Bardzo dobrze. – odpowiedział krótko Sasuke. Zresztą na wiele nie mógł liczyć z jego strony. Spojrzał na Itachi'ego, który z uśmiechem na ustach poklepał palcami kasetkę.
- 15% więcej zysku od ostatniego miesiąca z samego klubu. – Madara nie krył satysfakcji z tej wiadomości.
- Nie przypuszczałbym, że klub, który był tylko przykrywką będzie tak bardzo dla nas opłacalny. Poza tym...
- Głupie baby. – drzwi zatrzasnęły się, przerywając wypowiedź Madary. Trójka mężczyzn spojrzała na rozgniewanego Obito.
- Co się stało?
- Mam już dość tych malowanych lal. Nie mam już do nich sił. Nawet zejść do baru nie mogę, bo rzucają się na mnie. Powinien być zakaz wstępu dla tych kretynek.
- A kto puszcza muzę?
- Riyo. Ja już mam dość. Dzisiaj nie wchodzę. – Itachi podrzucił mu zimne piwo w puszce. – Dzięki. Jaki zysk? – przyjrzał się banknotom.
- 15%.
- Super. – upił łyk piwa, rozsiadając się na krześle przy stole. – Nie idziecie się zabawić? – zażartował, spoglądając na Sasuke, który najbardziej nie znosił tego harmideru. Spiorunował go wzrokiem, ale nie skomentował słów Obito, zwłaszcza, że ten często grał mu na nerwach. Trudno jest wyprowadzić Sasuke z równowagi. Itachi i Obito nie raz próbowali wkurzyć wciąż opanowanego Sasuke, ale na marne. – Twoja była tam jest. Widać, że cię szuka. – Itachi skrzywił się na słowa kuzyna. Zakończył półroczny związek, ale ta wstrętna dziewucha nie daje mu spokoju. Miała całkiem inne podejście do życia niż on sam.
Chociaż nigdy by jej o to nie podejrzewał, to chciała białej sukni i gromadki dzieci. I chociaż z nią zerwał, to nie dawała mu spokoju. Czasami, gdy miał gorsze dni lub po prostu potrzebował rozluźnienia spotykał się z nią, ale nic więcej. Ta jednak uważała się nadal za jego dziewczynę.
- Nie mam ochoty z nią gadać. Może kogoś pozna i odczepi się. – Madara ze spokojem przysłuchiwał się ich konwersacji. Znał to ze swoich czasów. Jego bratankowie mieli już jednak swoje lata i miał wielką nadzieję, że nie skończą tak jak on.
- Dobra koniec gadki. Teraz najważniejsze. Za tydzień nasze 20-lecie klubu. Jak Sasuke z biletami?
- Sprzedały się wszystkie. Itachi wpadł na pomysł sprzedaży extra 10 biletów na aukcji. Licytacja trwa, a bilety kosztują już trzykrotnie więcej niż normalne wejściówki.
- Dobry pomysł Itachi.
- Zawsze do usług. – uśmiechnął się chytrze, słysząc zadowolenie w głosie stryja.
- 28 marca będzie niesamowity. Wszyscy musicie być, choćby na chwile.
- Nie ma sprawy. – odparli zgodnie Obito i Itachi.
- A ty Sasuke?
- Bez obaw. Pojawię się. – wstał, spoglądając na zegarek na lewym nadgarstku. – Zbieram się. Muszę odebrać motor od Suigetsu.
- Jak już się z nim spotkasz to przypomnij mu, aby przyjechał jutro do mnie. Musi wymienić silnik w moim wozie. – odparł Obito. Suigetsu był ich mechanikiem, który nie raz zajmował się samochodami z przekrętu. Był ich zaufanym człowiekiem.
- Do jutra – pożegnał się, wychodząc tylnym wyjściem.
***
Głośne chichoty roznosiły się po pokoju akademickim, który dzieliły trzy 24-letnie studentki. W pokoju znajdowały się tylko dwie. Dwie zżyte ze sobą przyjaciółki, które znały się od kilkunastu lat.
Sakura Haruno – studentka medycyny. Piękna i zgrabna. To co widzą w niej mężczyźni. Żaden nie chcę widzieć w niej inteligentnej dziewczyny. Większość uważa, że to nie jest im potrzebne. Piękne i inteligentne kobiety nie jednego mężczyznę onieśmielają.
To najbardziej ją irytuje. Uroda przeszkadza jej w ukształtowaniu wizerunku przyszłej, ambitnej Pani doktor. Pierwszy rok studiowania był najgorszy. Nie raz wykładowcy rzucali w jej stronę nieciekawe komentarze. Uważali, że urwała się z innej bajki. Koledzy byli zachwyceni, że mogą na coś popatrzeć na wykładach. Koleżanki zaś traktowały ją jak intruza. Zmieniło się to jednak, gdy udowodniła swoją inteligencje i potencjał.
Najsurowszy wykładowca, który ku jej szczęściu był kobietą, uznał ją za najlepszą studentkę medycyny. Pani Tsunade stała się dla niej mentorką i dzięki temu wszyscy zaczęli ją szanować, a wykładowcy przestali w niej widzieć tylko obiekt seksualnych fantazji.
Hinata Hyuga – była studentką ostatniego roku psychologi. W przyszłości chciała zostać terapeutą. Była zaręczona z ich przyjacielem Naruto Uzumakim, który studiuje politologie. W przyszłości chce zostać premierem, a później prezydentem, by zmienić to co w systemie najbardziej szwankuje.
Obydwie opijały swoje sukcesy. W Akademiku było to właściwie nielegalne, ale nikt ich nie kontrolował, więc często zdarzały się w Akademiku różnego typu imprezy.
- Kto Cię uczył te drinki robić? – zapytała Hinata, ściskając mocno powieki, aby się nie popłakać.
- Mój były.
- A to rozumiem. Mega ostre – odchrząknęła, patrząc na Sakure, która z łatwością wypiła końcówkę drinka. – Czemu z nim zerwałaś?
- Bo miałam go dość. – chwyciła za ptasie mleczko. – Mam dość zaborczych facetów. Tim kontrolował mnie, a Ikuto wszczynał bójki, gdy tylko jakiś chłopak się do mnie odezwał. Już nie będę wspominać o Rui'm. – na wspomnienie swojej pierwszej miłości poczuła nie miłe ukłucie w sercu. – Chciałabym trafić w końcu na kogoś normalnego. Kogoś kto nie będzie moim drugim cieniem.
- W odpowiednim czasie trafisz na faceta, który będzie do Ciebie pasować.
- To na pewno nie w najbliższym czasie. – spojrzała na papierki leżące na jej łóżku. Dzisiaj dowiedziała się, że dostanie staż w szpitalu. Za dwa tygodnie zaczyna. Tsunade również tam będzie, więc dzięki temu nikt nie uzna jej za głupią malowaną lalę. Wybory Tsunade bardzo szanowano.
Hinata świętowała ukończenie swojej pracy magisterskiej. Trzy miesiące przed czasem, więc teraz sama uznała, że nic trudnego już przed nią nie stoi.
- Staż mam w weekendy, a studia w tygodniu, więc kiedy tu czas na przyjemności?
- Między tym. Wykłady szybko kończymy, zwłaszcza, że teraz już z górki. Staż nie masz przez cały dzień, a osiem godzin najwyżej.
- Tego dokładnie nie wiem. Dla mnie ten staż jest cenny. Każda godzina jest na wagę złota. – Sakura chwyciła za sok barmański, którym zakryła dno dwóch szklanek, dopełniając je wódką. Stuknęły się szklaneczkami, upijając po łyku. Hinata odruchowo sięgnęła po ciasteczko, którym zagryzła ostre pieczenie w krtani.
Jak na komendę spojrzały na drzwi, które z rozmachem się otworzyły. Obydwie były zaskoczone widokiem swojej lokatorki o tak wczesnej godzinie. W piątek nigdy nie wracała tego samego dnia, a tu nawet północy nie ma.
Ino Yamanaka w błyszczącej sukience wkroczyła wściekła do pokoju, rzucając szpilki w kąt. Musiała być pijana, jeżeli tak potraktowała swoje szpilki od Louboutina.
- A wy nigdy nie możecie wyjść do klubu? Co to za rozrywka pić drinki w pokoju.
- Osa cię ugryzła? – zapytała Sakura nie znosząc tego stanu u blondynki.
- Zamknij się laleczko. Nie wszystkim tak łatwo się udaje. – Sakura pokręciła przecząco głową, nie mogąc słuchać tych bzdur. Ino jest piękna i bajecznie bogata. Jest modelką i twarzą znanej marki bielizny. Facetom podnosi ciśnienie w swoich kusych strojach. Ma tak wiele, a jednak przenika przez nią niesamowita zazdrość. Nie potrafi się powstrzymać od dokuczania Sakurze. Czasami ma dobre dni, ale tak jak dzisiaj; wszystkie swoje złości wylewa na Sakurze.
- Nie wiem o co ci chodzi?
- O wszystko. – burknęła, kładąc się na łóżku. – Mój facet mnie całkowicie olewa.
- O ile wiem, zerwał z Tobą. – wytknęła Hinata, za co oberwała poduszką.
- Ty też się zamknij. Nawet go nie znacie.
- Jeden z tych sławnych Uchihów, prawda? – Hinata odrzuciła jej poduszkę.
- Tak, Itachi Uchiha nieziemski facet. Oszaleje jak się z nim nie spotkam – zamknęła oczy, waląc głową w poduszkę. – Poza tym oblałam poprawkę. Dał mi jeszcze jeden termin, ale słabo to widzę.
- Weź korepetytora, albo my Ci pomożemy. – Sakura wyciągnęła pomocną dłoń, która jak zawsze została odtrącona przez snobistyczną blondynkę.
- Nie chcę! – podniosła się na łóżku, wskazując na nią palcem. – Jak ty to właściwie robisz?
- Co? – zaskoczona Sakura zmierzyła blondynkę intrygującym spojrzeniem, co blondynka skwitowała cichym westchnieniem.
- Wcale się seksownie nie ubierasz, a faceci zachowują się tak jakbyś stała przed nimi naga.
- Przestań.
- Przecież to prawda. Widzę jak wykładowcy się za Tobą obracają, a oni to powinni przynajmniej ukrywać. Poza tym pamiętasz w liceum faceta z niemieckiego? On wręcz ślinił się na twój widok. Tylko się uśmiechałaś, a on wniebowzięty dawał Ci piątkę. – Sakura westchnęła. W tym jednym Ino miała rację. Wykorzystywała swój urok na niemieckim, ale uczyła się równie dobrze. Potrzebowała jednak do stypendium piątki, a nie czwórki. Wystarczyło, że się uśmiechnęła, a Pan z niemieckiego naciągnął jej ocenę. Niemiecki zawsze był dla niej koszmarny. Nie zna mniej subtelnego języka. Cała jej gracja mogła minąć w trymiga, gdy tylko powiedziała słowo po niemiecku. Poza tym nigdy więcej nie wykorzystała swoich wdzięków, zresztą nic takiego nie zrobiła. To nauczyciel był niesprawiedliwy, że traktował ją inaczej. Nigdy nie była nachalna.
- Może użyj tej sztuczki na moim wykładowcy. Okręć się koło niego i poproś o pięć dla mnie.
- Oszalałaś? Nawet go nie znam.
- Wystarczy, że on zna Ciebie. To co? Jest całkiem fajny, no i przystojny.
- Nie ma mowy. – stanowczy głos Haruno, zirytował Ino.
- Zapłacę ci za to. Kasa ci się przyda. Może kupisz sobie coś ładnego. – najgorsza wada Ino to bezczelność. Bezczelnie mogła ranić człowieka, mając z tego satysfakcję. Ino często przypominała Sakurze, że pobyt na najlepszym Uniwersytecie zasługuje dzięki stypendium.
- Odwal się. – wstała z koca, który rozłożyły sobie na ziemi, patrząc na Ino z pogardą. – Idę się umyć, a ty lepiej zatrzymaj swoje uwagi dla siebie. – Sakura wyciągnęła koszulę nocną. – I wiesz co Ino? Faceci potrzebują miejsca na wyobraźnie, a jeżeli ty im dajesz wszystko na tacy, to nie dziw się, że tak szybko ich nudzisz. – wchodząc do toalety, spostrzegła zaskoczoną twarz Ino, której tylko na chwilę odjęło mowę.
- Co za szmata. – syknęła w stronę drzwi, mając nadzieję, że różowowłosa to usłyszy.
- Możesz przestać być taka podła?- odezwała się Hinata, zbierając z koca szklanki.
- Taa, zawsze co złe to ja. Jestem tylko szczera, a ty tego nie widzisz. Zawsze stoisz po jej stronie.
- Bo zawsze się na niej wyżywasz.
- To nie ja w liceum ukradłam jej faceta.
- Ona nie wiedziała, że chodzisz z Rui'm. Okłamał was obie.
- Ale to mnie wykorzystał. Chciał bogatą dziewczynę i tyle, a kochał się w Sakurze.
- Było minęło. W końcu Sakura od razu z nim zerwała, gdy się o tym dowiedziała.
- I co? Ja też, a o nią zabiegał. Mam jej dość, bo wiem, że winy za to nie ponosiła. Nie mogę się pogodzić z tym, że mój facet wolał ją. A teraz co? Itachi ze mną zerwał. Mam pecha do facetów czy to po prostu musi się dziać? Teraz się nie poddam tak łatwo. Często się spotykamy. Zrozumie w końcu, że popełnił błąd i wróci do mnie. Na pewno. – Hinata westchnęła w połowie wyłączając się, gdy blondynka się rozgadała. Czasami można było z nią zwariować.
***
Stary magazyn na obrzeżach Tokio był idealnym warsztatem w którym urzędował Suigetsu Hozuki. Trafiały do niego niesamowite samochody i motory. Suigetsu był dobrym znajomym Sasuke, tylko jemu ufał na tyle, aby dać swoje cudeńko.
- I jak? – Suigetsu wytarł brudne dłonie ze smaru w szmatę, podchodząc do motoru na którym siedział Sasuke.
- Jak zwykle dobrze. – nacisnął na gaz. Kącik ust delikatnie się podniósł, gdy usłyszał ulubiony ryk silnika. – Obito prosił, abym Ci przypomniał, żebyś jutro do niego podjechał.
- Pamiętam. Może piwo?
- Dzisiaj nie. Chcę się przejechać.
- Rozumiem.
- O, Sasuke. – białowłosa dziewczyna, uśmiechnęła się szeroko, przechodząc obok brata do Sasuke.- Cześć. – musnęła go w policzek, zarzucając na plecy długie włosy. – Przyjechałeś po mnie?
- Jakbym wiedział, że tu będziesz, to bym się nie pojawił. – dziewczyna przekręciła oczami, gdy usłyszała chichot brata.
- Daj mu spokój. Nie widzisz, że Cię nie chcę.
- Żałosne. – fuknęła zła, a w jej dotąd błyszczących błękitnych oczach pojawiły się iskierki złości. – To takie typowe u was mężczyzn. Wykorzystać, a później porzucić.
- Przestań Hikaru. Nic ci nie obiecałem. – założył kask, odpalając silnik. – Sama wskoczyłaś mi do łóżka. – dokończył, co wzburzyło jeszcze bardziej dziewczynę. Na szczęście nie musiał słuchać jej histerycznych krzyków, gdyż już był w drodze do miejsca w którym znalazł trop. Trop morderców swoich rodziców za którymi już ścigał od kilku lat. Czuł, że był blisko. Niemal depta im po piętach. W końcu ich znajdzie, a wtedy zabije.
***
Spakowała wszystkie notatki, chcąc jak najszybciej opuścić sale w której zakończyli wykłady z Anatomii. Za 10 minut musi znaleźć się w kawiarence nie daleko ich uczelni, gdzie umówiła się z Hinatą. Dziewczyna była w rozsypce, ponieważ jej ojciec znowu zaczął ingerować w jej życie. Gdy dowiedział się od zaręczynach Hinaty z Uzumakim, od razu chciał się rozmówić z córką. Podobno siedzi w samochodzie przed ich akademikiem. Hinata pierwszy raz się postawiła i teraz nie chce wrócić do ich pokoju, ponieważ obawia się rozmowy z surowym ojcem.
- Panno Haruno zapraszam na chwilę. Chciałbym omówić z Tobą twój referat. – wykładowca zatrzymał ją w momencie, kiedy już wychodziła. Poprawiła torbę na ramieniu, podchodząc do wykładowcy, który pakował do swojej czarnej teczki swoje podręczniki. Był to młody profesor, który miał dobre podejście do studentów. Czasami wydawało się jej nawet, że jest zbyt bardzo z nimi zakumplowany niż powinien. Jakiś dystans między studentami a wykładowcą powinien być. Tłumaczyła to sobie jednak jego młodym wiekiem.
- Coś nie tak z tym referatem?
- Przeciwnie. Jestem bardzo zadowolony z tego jak sobie poradziłaś z tym tematem. – wyciągnął ze swojej teczki białą książkę, podając ją różowowłosej. – Słyszałem, że chciałabyś to przeczytać.
- Hmm? – złapała za książkę, patrząc na okładkę. – O mój Boże, to jeden z tych znanych egzemplarzy. – spojrzała mu w oczy. Uśmiechnął się, skinając głową.
- Mam go od znajomego lekarza. Weź ją i przeczytaj, kiedy skończysz oddasz mi. – z uśmiechem kartkowała książkę, nawet nie zauważając kiedy wykładowca przeszedł koło swojego biurka, stając naprzeciw niej. Oparł się o biurko, bacznie przyglądając się ślicznej twarzy swojej ulubionej studentki. Była tak pochłonięta rycinami i zapiskami jednego z uznanych chirurgów, który podjął się pierwszej operacji na sercu, że nie zauważyła, gdy wykładowca, zaczął bawić się jej długimi włosami, które swoją barwą intrygowały wiele osób.
Czując ciepło palców na szyi, zaskoczona spojrzała na swojego wykładowce. Skrępowana odsunęła się o krok, uśmiechając się niemrawo.
- Dziękuje za książkę, ale muszę zmykać. Koleżanka na mnie czeka. – wytłumaczyła.
- Na pewno?
- Słucham?
- Nie chcesz mi czasem uciec?
- O czym Pan mówi.
- Nie musisz mi mówić przez Pan. Nie raz mówiłem wam, że macie się do mnie zwracać Sasori, gdy jesteśmy sami. A teraz jesteśmy. – prawie się przewróciła, gdy tak namolnie na nią naskoczył, prawie całując w usta. Odrzuciła go, szybko zbiegając po schodkach do wyjścia. – Sakura czekaj! – usłyszała głos wykładowcy, zanim trzasnęła drzwiami sali. Nie spodziewała się czegoś takiego ze strony jakiegokolwiek wykładowcy.
***
Wracał na motorze do klubu. O tej godzinie poruszanie się motorem było o wiele wygodniejsze niż samochodem. Mógł ominąć każdy korek i na czas znaleźć się w klubie, gdzie musiał odebrać dostawę alkoholu. Jego brat zapomniał. Na głowie nadal ma tą blondynę z którą się umawiał. Kolejny dowód tego, że jego brat nie potrafi być stanowczy.
Wyminął samochód, przejeżdżając koło Uniwersytetu na który kiedyś uczęszczał. Na skrzyżowaniu skręcił w lewo, aby ominąć sygnalizacje świetlną.
I wtedy coś dziwnego się stało. Zagapił się na idącą niedaleko dziewczynę. Śledził ją wzrokiem do momentu, kiedy nie usłyszał głośnego dźwięku klaksonu. Po otrzeźwieniu z ledwością ominął idącego pieszego. Z mocno bijącym sercem, zauważył tylko, że przechodzącemu staruszkowi nic nie ma, a po dziewczynie nie widział już żadnego śladu. Pojawiła się przed oczami jak zjawa i zniknęła tak samo szybko.
Wyrzucił nieznajomą z głowy, całkowicie koncentrując się na jeździe.
***
- Co się stało Sakura? – Hinata chociaż podenerwowana faktem, że jej ojciec czeka na nią przed Akademikiem, nie potrafiła tak egoistycznie myśleć o sobie, gdy widziała przygnębienie zmieszane ze zburzeniem u swojej przyjaciółki. Dziewczyna ściągnęła biały wiosenny płaszczyk, patrząc na przyjaciółkę z przygnębieniem.
- Co ja takiego robię, że oni myślą, że na każde skinienie pójdę z nimi do łóżka. Hinata co ze mną nie tak?
- Co się stało?
- Wykładowca Anatomii prawie się na mnie rzucił. Może przesadzam, ale chciał mnie pocałować. Przez to wszystko nie oddałam mu książki, którą pewnie chciał mnie przekupić.
- Co za skurczybyk.
- Jak ja mam teraz chodzić na te zajęcia? A co jak będzie chciał się zemścić?
- Porozmawiasz z Tsunade, a ona we wszystkim ci pomoże. Nie martw się. – złapała ją z a dłoń. – Jeżeli jest profesjonalistą, a na takiego wygląda, to nie będzie robił ci problemów. – różowowłosa fuknęła coś pod nosem, a następnie skinęła dłonią na młodą kelnerkę, która była jej znajomą z liceum. Nie poszła na studia, postanowiła pracować w kawiarni swoich rodziców. Szkoda, bo była naprawdę inteligentna i zapewne daleko by zaszła.
- Cześć Sakura, Hinata. – ucałowała różowowłosą w policzek, nie potrafiąc powstrzymać swojego entuzjazmu. Sakura uśmiechnęła się. Dziewczyna zawsze bardzo ją lubiła, nawet nie którzy uważali, że zbyt bardzo. Chociaż często tu przychodziły z Hinatą, to Rukia zawsze reagowała tak, jakby Sakury nie widziała przez wiele lat. – Co podać dziewczyny?
- To co zawsze.
- Okay, sok pomarańczowy dwa razy. A do tego szarlotka na koszt firmy.
- Dzięki Rukia. – Sakura posłała jej uroczy uśmiech. Czarnowłosa odwzajemniła go, kierując się za ladę. Kiedy czarnowłosa dziewczyna się oddaliła, Sakura z westchnieniem spojrzała na Hinate.
- Przepraszam, zawalam ci się na głowę swoimi problemami, jeżeli ty masz o wiele poważniejszy. W czym twój ojciec widzi znowu problem? Dlaczego nie chcę się zgodzić na ślub z Naruto?
- Bo od dawien dawna każdy wie, że wszystko musi iść zgodnie z jego planem. A już dawno wybrał dla mnie wybranka na którego ja za żadne skarby się nie zgodzę. – ukryła twarz w dłoniach. Sakura złapała ją za prawy nadgarstek, próbując dodać jej otuchy. Hinata zasługiwała na szczęście, a szczęście mogła odnaleźć tylko w ramionach Naruto.
- Co zrobisz?
- Dzisiaj spędzę noc u Naruto. Jego kolegów nie będzie, więc nie ma żadnego problemu. Chyba rozumiesz dlaczego nie chcę wracać.
- Rozumiem. Nie martw się. Powiadomię cię, kiedy twój ojciec odpuści. W końcu kiedyś musi.
- Nie znasz go na tyle co ja. On jest niesamowicie uparty.
- To daj mu jasno do zrozumienia, że nie może już ingerować w twoje życie. Pokaż mu, że jesteś silną dziewczyną. Skończ z tą posłuszną Hinatą. – granatowłosa spojrzała na Sakure z niepewnością. Nie potrafiła być na tyle odważna, aby się sprzeciw stawić ojcu, chociaż bardzo by chciała.
- To nie jest takie proste.
- Jest, bo masz Naruto. Razem przez to przejdziecie. Porozmawiaj z Naruto, a jutro spotkajcie się razem z twoim ojcem. Naruto będzie o ciebie walczył, przecież o tym wiesz. Nie martw się, to w końcu twój ojciec. Na pewno chce, abyś była szczęśliwa. Jeżeli zauważy, że z Naruto to możliwe, to poprze ten związek.
- Chcę doradzać innym ludziom w swoich sprawach, a sama nie potrafię zająć się sobą. To koszmarne.
- Wcale nie. – spojrzała na idącą w ich stronę czarnowłosą dziewczynę. – Rozchmurz się, zaraz dostaniemy darmową szarlotkę. – Hinata uśmiechnęła się delikatnie, a następnie skinęła głową, pełna optymizmu. Sakura zawsze potrafiła doradzić jej i pomóc. Haruno ma rację musi stawić czoła ojcu. Już nie była małą dziewczynką.
***
Po odprowadzeniu Hinaty do Akademika, sama wróciła w drogę powrotną do swojego akademika. Wcale się jej nie spieszyło. Było po 20, więc Ino zapewne jeszcze znajduje się w ich pokoju. Od ostatniej sprzeczki unikała jej jak ognia. Nie chciała powiedzieć czegoś, co później by żałowała.
Dzisiaj czwartek 26 marca. Kuzyn Ino miał urodziny i odprawiał huczną imprezę. Sama była zaproszona, ale odmówiła. Nie lubiła towarzystwa rodziny Yamanaki.
Zaraz blondynka wyjdzie i wróci rankiem, co spowoduje, że opuści kolejne zajęcia. To, że jeszcze nie wyrzucono ją z uczelni, to aż dziwne.
Chłodny wiatr mocno zawiał, co sprawiło, że Sakura zboczyła z głównej drogi, kierując się na skróty przez znane jej osiedle. Nie należało do najbezpieczniejszych, ale o tej porze kręciło się tu jeszcze mnóstwo osób. A wiatr nie hulał tak mocno, przez co o wiele lepiej kroczyło się jej w dalszą drogę.
Za dwa dni, 28 marca będzie sobie liczyć 24 wiosen. Czas nieubłaganie leciał, a ona przed sobą widziała tylko karierę. Zawiodła się już na trzech mężczyznach i nie widziała na razie miejsca u swojego boku dla żadnego mężczyzny. Wokół kręcili się sami durnie. Mężczyźni, którym w głowie tylko bzykanie. Nie mówi, że nie lubi seksu. To nie byłaby prawda. Lubi tego typu przyjemności, ale uważa, że związek nie powinien się składać tylko z seksu. Bo to co zazwyczaj przeżywała to był seks, nie kochanie się. Miała nadzieję, że kiedyś trafi na swojego królewicza z bajki. Niespodziewanie przeznaczenie ich połączy, a wtedy będzie tak szczęśliwa jak Hinata z Naruto. Pragnęła tego bardziej niż czegokolwiek innego.
- Auć. – syknęła, kiedy poczuła, mocne szarpnięcie. Prawie się przewróciła, gdy mocne ramiona ją pochwyciły w połowie drogi na zimny grunt. Poczuła szybki oddech na szyi, a później, została popchnięta w ciasny zaułek. Czuła jak krew przyspieszyła tętna. Czuła przerażenie, gdy w ciemnościach nie potrafiła spostrzec twarzy mężczyzny. – Pomo.... – przerwał jej krzyk, zaciskając dłoń na jej ustach. Szarpała się, kiedy ją przytrzymał.
- Cii... – wyszeptał do jej ucha, a następnie pochylony nad nią, nie cofał dłoni z ust.
- Gdzie on się podział? Kto to w ogóle był?
- Nie wiem. Akira będzie wściekły, jeżeli dowie się, że ktoś nas szpiegował, a my nie wiemy kto.
- Rozdzielmy się. Ty idź w prawo, a ja w lewo. – przysłuchiwała się rozmowie z mocno bijącym sercem. Dłoń mężczyzny delikatnie opadła w dół, a następnie odsunął się i zaczął się bez słowa oddalać. Zmroziło ją. Przed chwilą została wepchnięta w zaułek. Czuła się totalnie przerażona. A teraz bez słowa wyjaśnień odszedł. Zawrzało w niej.
- Ej ty! – zatrzymał się, ale nie odwrócił. Podbiegła do niego, ponieważ z tyłu widziała tylko wysokiego mężczyznę w skórzanej kurtce i czarnych spodniach.
Stanęła naprzeciw uderzając go palce w klatkę.
- Co to miało znaczyć?- parsknęła zła, spoglądając w jego twarz. Zatrzymała się na jego oczach, które całkowicie ją wciągnęły.
- Niemożliwe. – jego słowo otrzeźwiło ją.
- Co jest niemożliwe?
- Nic. Co właściwie tak późno tu robisz.
- A co cię to obchodzi? Nie znamy się.
- Faktycznie. – odparł spokojnie, chcąc ją ominąć, jednak skutecznie zablokowała go.
- Kim byli tamci ludzie? Chyba nie zaprzeczysz, że ciebie szukali? Po co mnie to wciągnąłeś?
- Bo chodzisz jak gapa i w ogóle mnie nie zauważyłaś.
- To samo tyczy się ciebie! – warknęła. Podniósł jej ciśnienie na tyle, że miała ochotę przyłożyć mu z liścia w twarz. Co za gbur!
Na zewnątrz panowała na jego twarzy obojętność, w środku toczyło się dziwne zmieszanie niepewności i radości. To dziewczyna przez którą dzisiejszego dnia prawie nie doszło do wypadku. Tak się na nią zagapił, że mógłby potrącić pieszego. Te różowe włosy w świecie błysku lamp, wyglądały jeszcze bardziej niesamowicie niż wcześniej. Teraz widział i jej twarz. Śliczną – ze zgrabnym noskiem, dużymi zielonymi oczami i pełnymi ustami. Chyba nigdy tak intensywnie nie ilustrował kobiecej twarzy.
- Co tak późno tu robisz? – zaczął.
- Wcale nie jest późno.
- Ale chyba ta dzielnica nie jest odpowiednia dla takiej dziewczyny. – oparła dłoń na biodrze, patrząc na niego pytająco.
- Co to znaczy, „dla takiej dziewczyny"? – prychnął, nie mając zamiaru odpowiedzieć jej na to pytanie. Chyba powinna wiedzieć, że jest ładną dziewczyną, a takie w nocy nie powinny same szlajać się po miejscach, które były niebezpieczne. – Nie odpowiesz?
- Nie. – przyjrzała się ponownie jego twarzy, a następnie zacisnęła palce na jego koszuli. – W takim razie, może odprowadzisz mnie do Akademika?
- Studentka? Namolna studentka... – ostatnie dopowiedział z niesmakiem, przypominając sobie te wszystkie dziewczyny na Uczelni posyłające w jego stronę zalotne spojrzenia.
- Jaka namolna, co? – wkurzyła się, co przyjął z dziwną euforią. – Zapomnij. Sama dojdę. – odsunęła się i ponowiła swój krok. Zamiast jednak wrócić się na główną drogę, ta przedzierała się dalej tą samą dzielnicą. Nie chciał mieć jej na sumieniu, zwłaszcza, że te gnojki mogą tu gdzieś się dalej kręci. A i dla niego będzie lepiej, kiedy będzie w towarzystwie dziewczyny. Wtedy nawet nie pomyślą, że to on ich podsłuchiwał. W końcu go nie widzieli, a on dowiedział się czegoś ważnego. Musi dostać się tylko do tajemniczego Akiry, a wtedy wierzył, że pozna tajemnice śmierci swoich rodziców.
- Czekaj! – podbiegł do dziewczyny, łapiąc ją za przegub dłoni. Dziewczyna wyrwała mu swoją dłoń, nadal szybko krocząc przed siebie. Dorównał jej kroku, co różowowłosa skwitowała głośnym prychnięciem.
- Daruj sobie. Znam drogę.
- Sama prosiłaś mnie, abym cię odprowadził.
- Nie prosiła, tylko zasugerowała. – sprostowała. – To był błąd, nie znam cię.
- Jestem Sasuke, tyle ci wystarczy. Teraz znając moje imię, możemy uznać, że się znamy.
- Kpisz? – prychnęła, przyspieszając. Mężczyzna jednak złapał ją za ramię, powstrzymując od kolejnego kroku.
- Jak masz na imię?
- Nic ci do tego.
- A więc, „Nic ci do tego" teraz obydwoje się znamy. Uczęszczasz na Uniwersytet Tokijski? – skinęła głową. – Też tam chodziłem.
- I co wyrzucili cię? – uśmiechnęła się chytrze.
- Nie. Teraz jestem prawnikiem.
- Nie wyglądasz.
- Bo nie mam na sobie Togi czy garnituru? Nie widzę się na sali sądowej, chociaż nie raz tam bywałem.
- To po co zostałeś prawnikiem?
- Dla własnych celów. Poza tym nie powiedziałem, że w przyszłości nie otworzę jakiejś kancelarii. Wszystko możliwe. A ty co studiujesz?
- Medycynę. Chcę zostać kardiologiem.
- Ciężkie studia. – uśmiechnęła się, słysząc w jego głosie uznanie. Może wcale nie jest taki gburowaty jak z początku oceniła.
Widząc Akademik poczuła jakieś rozżalenie. Za szybko, a przecież nawet nie zdążyli ze sobą porozmawiać tak dobrze jakby chciała. Dziwnie się przy nim czuła i nie chciała, tak szybko się oddalać, zwłaszcza, że już pewnie się z nim nie spotka. A jest w nim coś bardzo pociągającego. Może to zaleta tych magnetycznych oczu?
Zdziwiła się widząc zaparkowany samochód niedaleko akademika. Od razu go rozpoznała. To ojciec Hinaty. On naprawdę nie ma zamiaru się poddać?
- To już tu, więc dziękuje.
- Nie ma za co, teraz i tak muszę wracać po motor. – zaszokowana nie potrafiła otworzyć ust. Zdziwił ją ten fakt. Pomachał jej dłonią, a następnie ruszył w swoją stronę. Dziwny mężczyzna,ale niesamowicie pociągający.
***
28 marca.
- Wszystkiego najlepszego!!! – Hinata i Naruto przywitali ją z dużym tortem w pokoju akademickim. Poczuła jak wzbierają się w niej łzy szczęścia, kiedy zaczęli śpiewać sto lat na jej cześć. Nie spodziewała się tak miłej niespodzianki. Ucałowała przyjaciół, przyjmując od nich prezenty za które serdecznie podziękowała.
- Wszystkiego najlepszego Sakura. – dopiero teraz zauważyła siedzącą na łóżku blondynkę, która wstając zabrała dużą beżową torbę. – To dla Ciebie.
- Nie musiałaś.
- To dla mnie pestka. To w końcu twój dzień.
- Dziękuje. – przyjęła prezent. Naruto objął Sakure i Hinate, gromko się śmiejąc.
- To, gdzie zabieramy kochanie naszą dzisiejszą solenizantkę?
- Może...
- Ja mam pomysł. – przerwała Hinacie, Ino. – Dziwnym trafem zdarzyło się, że dzisiaj są 20 urodziny klubu UCHIHA. Może nasza solenizantka będzie świętować urodziny na ich imprezie. Będzie na pewno świetnie.
- Słyszałem, że bilety trzeba mieć.
- I owszem mam je dla naszej całej czwórki.
- Poważnie? – Naruto wiedział, że stać na to Ino, ale trudno było mu uwierzyć, że załatwiła wejściówkę ich trójce.
- Za kogo mnie uważasz. Oczywiście, że tak. – uśmiechnęła się, a następnie oderwała Sakure od znajomych. Różowowłosa była pod dużym zdziwieniem miłego zachowania Ino. Przeczuwała, że coś się za tym kryję. – Zobacz co ci kupiłam. Musisz to ubrać na dzisiejszą imprezę. Będziesz błyszczeć.
- Poważnie? – jej słowa również były dziwne. Ino nigdy nie starałaby się o to, aby Sakura błyszczała bardziej niż ona.
- No zobacz. – ponagliła ją z szerokim uśmiechem, który nawet Hinate i Naruto bardo zaskoczył. Sakura otworzyła torbę, wyciągając z niej kusą białą sukienkę z głębokim dekoltem, obsadzonym pięknymi błyszczącymi kamieniami. Trzy słowa. Piękna. Skąpa. Droga. Tak najlepiej by to opisała i nie wiedziała czy odważyłaby się ją ubrać. – Nierób takiej miny. Świetnie będziesz wyglądać. – Sakura zażenowana, odłożyła sukienkę, sięgając w głąb torby z której wyciągnęła czarne szpilki obsadzone błyszczącymi białymi kamieniami.
- Boże, Ino ja nie mogę tego przyjąć.
- Możesz. Ubierzesz to dzisiaj, kiedy pójdziemy na podbój. – Naruto złapał za materiał, patrząc na niego bez żadnej ekscytacji. Metka go wybiła z rytmu.
- Taka szmatka tyle forsy kosztowała? – Sakura również spojrzała na metkę, czując się ponownie upokorzona.
- Specjalnie zostawiłaś cenę, prawda?
- Oczywiście, że nie. Moja wina. – blondynka podeszła do sukienki, urywając metkę. – Teraz musisz to przyjąć, bo żaden sklep nie przyjmie zwrotu bez metki.
- Ino nie mam ochoty na imprezę w tym klubie. Jest tam drogo.
- Dzisiejszego dnia wejściówka upoważnia cię do dwóch darmowych drinków na koszt firmy. Poza tym na pewno znajdziesz faceta, który ci postawi.
- Ale...
- Nie ma ale. Hinata mam nadzieję, że dopilnujesz, aby Sakura o 20 była gotowa. Oczywiście wy również. – uśmiechnęła się słodko, a następnie wyszła.
- Ona jest niemożliwa. Dlaczego tak bardzo zależy jej, abym tam była? To nie w jej stylu.
- Zgadzam się. – Naruto usiadł na łóżku Hinaty, bacznie obserwując solenizantkę i narzeczoną, które przyglądały się sukience.
- Ona coś knuje. – powiedziała Sakura to co kłębiło się od samego momentu w jej myślach.
- A może ci się tylko wydaję. Ino może zrozumiała, że źle cię traktuje. Chodź pójdziemy. To najlepszy klub w mieście. Może rzeczywiście kogoś poznasz. – Hinata dała jej kuksańca w bok na co Sakura tylko delikatnie się uśmiechnęła z powątpiewaniem patrząc na materiał sukienki.
***
Sasuke podwinął rękawy białej koszuli, spoglądając na barmana, który kładł na ladzie ostatnie kieliszki do szampana. Wieczór zaczynali od toastu. Podziękowanie, a później impreza będzie toczyć się swoim rytmem.
- Mam nadzieję, że to przeżyjemy. – barman przystanął przy ladzie.
- Też mam taką nadzieję. – Sasuke usiadł na krześle barmańskim. – Alkoholu jest odpowiednia ilość?
- Jasne.
- To dobrze. Obito jeszcze nie ma na stanowisku?
- Kręcił się gdzieś. Zaraz pewnie przyjdzie.
- A Itachi?
- Z Twoim wujkiem w gabinecie.
- Super. Dzięki. – stuknął palcami o blat, a następnie ruszył w stronę zaplecza. Kiedy już przeszedł przez drzwi, podążając korytarzem do gabinetu, zatrzymał się, widząc pół otwarte drzwi.
- Miej na niego oko. Po prostu martwię się o niego.
- Madara, przecież on nie zrobi nic głupiego.
- Nie? A mi się wydaje, że tak. Nadal szuka zemsty. – zacisnął dłonie w pięści, wchodząc z rozpędem do gabinetu Madary.
- Szpiegujesz mnie? – warknął z ledwością powstrzymując swoją złość.
- Sasuke to nie tak, po prostu martwię się o Ciebie.
- To przestań. Nie jestem dzieckiem. Potrafię sobie poradzić. – zatrzasnął drzwi, zostawiając ich samych. Madara tylko westchnął, a Itachi wyszedł za bratem, chcąc z nim porozmawiać.
***
Czuła się upokorzona. Kiedy doszli pod klub, wszyscy byli w środku. Ochrona stała i pilnowała, aby żaden intruz nie wszedł do klubu. Jak się okazało oni byli tymi intruzami. Nie było żadnych biletów. Nawet Ino ich nie posiadała, a poinformowała ich o tym dopiero gdy byli już przed klubem.
- I co teraz łaskawa Pani? Mówiłaś, że masz bilety. Dlaczego nas okłamałaś? – warknęła Sakura, ledwo panując nad sobą. W tym momencie miała już wszystkiego dość.
- Bo muszę tu wejść, a bilety były wyprzedane. Totalnie o tym zapomniałam. Nie sądziłam, że tak szybko się wyprzedają. – wytłumaczyła.
- A po co nas w to wmieszałaś? – Naruto również był wkurzony. Widział jak jego narzeczona drży z zimna, gdy blondyna również namówiła ją na krótką sukienkę. A to dopiero początek wiosny. Noce są nadal chłodne.
- Sami się wmieszaliście. Potrzebna mi była tylko Sakura. Ale jak już byliście w pokoju, to co miałam powiedzieć?
- Żałosne. Sakura, Hinata, chodźmy. Nie będziemy marznąć. Nie ma szans, aby tu wejść. – Dziewczyny posłusznie ruszyły za blondynem, jednak Ino skutecznie zatrzymała Sakure.
- Zostajesz. Musisz zostać. – naciskała. – Nie bez powodu dałam ci taki drogi prezent.
- Jak chcesz to ci go zwrócę.
- I co z tym zrobię? Wejdziemy tam, choćbym nie wiem co. Ty się o to postarasz.
- Słucham?
- Poflirtujesz z ochroniarzami i na pewno nas puszczą.
- Żartujesz? Ciebie totalnie pogrzało. Dziewczyno odczep się ode mnie. A jak chcesz to sama rób z siebie pośmiewisko.
- To dlatego przyprowadziłaś nas na tyły? – zakpił Naruto, co blondynka skwitowała prychnięciem.
- Musisz mi się jakoś wynagrodzić ten...
- Jak chcesz to sobie, go weź! – krzyknęła, co zwróciło uwagę ochroniarzy, dlatego blondynka mocno nią szarpnęła. Naruto od razu rozdzielił dwie dziewczyny nie chcąc żadnej sprzeczki między nimi.
- My Ino wracamy, a ty rób co chcesz.
- Co tu się dzieję? – cała czwórka zwróciła spojrzenie w kierunku mężczyzny, który zbliżał się w ich kierunku. Odpalił papierosa, patrząc na grupkę osób. – Ino ty się nigdy nie poddasz?
***
- Nie wierzę, że Obito znowu zszedł ze swojego stanowiska.
- Wyluzuj, zaraz wróci. Poszedł zapalić, chyba tyle może. – Sasuke napił się piwa, spoglądając z niechęcią za swojej loży na roztańczony parkiet. Miał ochotę już stąd zmykać, ale jego informacje, które ostatnio zdobył mówiły, że tajemniczy Akira lub jego ludzie tu się zjawią. Musiał więc należeć do bogatych, a jeżeli chciał się tu zjawić, to zapewne coś knuł. Może jakieś przeszpiegi. Będzie się rozglądał, a może wypatrzy osobę, która zachowuje się dość dziwnie.
- Po stracie Rin, jest naprawdę z nim źle. – Itachi cicho westchnął. Sasuke nawet nie miał pojęcia jak Obito cierpiał po stracie ukochanej. Tylko Itachi wspierał kuzyna, Sasuke nie mieszał się nigdy w takie problemy.
- Zobaczysz, że znajdzie dziewczynę, która pomoże mu przez to przejść.
- Może mu pomożemy? – Itachi rozpromienił się.
- Nie. Po pierwsze nie jesteśmy swatkami, a po drugie to od niego zależy, gdzie ulokuje swoje uczucia.
- Hoho..., ciekawe gdzie ty je ulokowałeś, bo chyba nie w niej. – Sasuke spojrzał za siebie z pomrukiem znużenia, gdy zobaczył białowłosą dziewczynę w krótkiej czerwonej sukience w towarzystwie swojego brata. Czy on musiał ją tu zabierać? I ile Sasuke pamiętał wejściówka była tylko dla niego.
- Cześć wam. – uśmiechnęła się, wciskając się w środek między Itachi'm, a Sasuke. Ten ostatni od razu się odsunął, widząc jak dziewczyna chce położyć dłoń na jego kolanie. Może, gdy się zbyt upije to coś z tego będzie, ale na pewno na trzeźwo tego nie zrobi. Była zbyt irytująca.
***
- Obito. – uradowana blondynka podeszła do chłopaka, zawieszając mu się na ramieniu. – Itachi zapomniał przesłać mi wejściówki. – stanowczo poinformowała.
- Poważnie? – zakpił, strzepując jej dłoń z ramienia. – O ile pamiętam, to Itachi z Tobą zerwał i nie jesteś miłym gościem na tej imprezie.
- Ale... – zatkało ją, spojrzała na oddalających się znajomych. – Tak naprawdę nie przyszłam do Itachiego.
- Tak? Kłamiesz.
- Nie kłamie. Moja koleżanka ma dzisiaj 24 urodziny. Tak jakoś trafiło w ten sam dzień co wasz klub. Chciałam ją tu zabrać, bo przecież gdzie można lepiej świętować? – zachichotała. – Zapomniałam tylko kupić wejściówek.
- Twoi znajomi już chyba zrozumieli, że nie mają co szukać. – śledził za nimi wzrokiem, a później spojrzał na blondynkę. – Ty lepiej też zmykaj. – wydmuchał dym nikotynowy prosto na jej twarz. Wściekła Ino szturchnęła go łokciem w bok.
- No Obito proszę. Sakura na takie kluby nie może sobie pozwolić. Poza tym powinna się rozerwać, a nie tylko studiować tą cholerną medycynę. Bądź chociaż razy miłym gościem.
- Medycynę? – wyszeptał sam do siebie, a w jego wyobraźni pojawiła się Rin wybiegająca ze szpitala, którą zawsze odbierał po skończeniu swojego dyżuru. – A co jak wpuszczę tylko ich, a Ciebie nie.
- Nie zrobiłbyś tego.
- Jesteś pewna? -zapytał, a następnie krzyknął za odchodzącą trójką. Odwrócił się blondyn, który zatrzymał dwie dziewczyny. – Zapraszam! – chyba nie wierzyli, że naprawdę wejdą do klubu, bo wcale się nie ruszyli. Poszedł im naprzeciw. – Która z was to Sakura?
- Ja. – spojrzał na różowowłosą dziewczynę, której zielone oczy podziałały na niego jak magnez. Dziwne uczucie przeszło przez jego ciało, kiedy złapał ją za dłoń.
- Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuje.
- Nie chciałabyś ze znajomymi po świętować w klubie UCHIHA?
- Ale nie mamy wejściówki. – bacznie na niego patrzyła. Był taki podobny do mężczyzny, który nie schodził jej z oczu.
- To żadna trudność dla jednego z Uchihów. Jestem Obito Uchiha, dzisiejszy DJ. – całkowicie nie zwracając uwagi na pozostałą dwójkę, objął dziewczynę za ramie, kierując się z nią do wejścia. Ino zatrzepotała z uznaniem rzęsami, przyłączając się do nich. – Wpuście tą trójkę, ale tej blondyny nie.
- Co?! – Ino wściekła, złapała Obito za nadgarstek, delikatnie go zadrapując. – Ja muszę tam wejść.
- Nie musisz. – warknął. Sakura uśmiechnęła się do Hinaty.
- To utarliśmy jej nosa. – zaśmiał się Naruto. – Dzięki za wejściówkę.
- Nie ma sprawy. Bawcie się dobrze. Szatnia jest przy głównym wejściu w lewo. A ty. – spojrzał na Sakure z uśmiechem. – Tańcz gwiazdeczko. Drinki dla was na koszt firmy.- Sakura zachichotała, całując go w policzek.
- Dziękuje. To będą wspaniałe urodziny.
***
Impreza rozkręciła się na całego. Sakura bawiła się w towarzystwie znajomych i poznanych ludzi. Czuła się wyjątkowo. Tak jakby rzeczywiście ludzie przyszli tu na jej urodziny.
Zachichotała tańcząc z jakimś szatynem, który obejmował ją w pasie, szepcząc do ucha komplementy godne Casanowy. Czasami można było się zabawić i poflirtować.
***
- Nie wierzę.
- Co? – Sasuke zlekceważył wstawioną Hikaru, widząc na parkiecie fale różowych włosów, które w światłach reflektorów przyciągały uwagę. Nie spodziewał się jej. Dopił piwo, po czym ruszył na dół. Hikaru jak posłuszny pies ruszyła za nim.
***
Hinata oderwała różowowłosą z rąk szatyna, przyciągając ją do siebie.
- Co jest?! – Sakura nachyliła się nad jej uchem, próbując przekrzyczeć muzykę.
- Spójrz w lewo! – dziewczyna odwróciła się we wskazanym kierunku, gdzie z perfidnym uśmiechem spoglądała na nich Ino. W ręce trzymała drinka, machając do nich wolną ręką.
- Jak ona się tu dostała?
- Nie mam pojęcia i nawet nie chcę myśleć do czego się posunęła. – słowa Hinaty sprawiły, że w głowie Sakury pojawiły się obrzydliwe obrazy. Po chwili uśmiechnęła się, zerkając za siebie, gdzie jej partner już bawił się z innymi dziewczynami.
- Nie psujmy sobie zabawy. Chodźmy się napić. Gdzie Naruto? – zapytała, kiedy już były przy barze.
- Poszedł do toalety. – barman widząc je uśmiechnął się szeroko.
- To co wcześniej moje piękne panie? – skinęły głową, odwzajemniając uśmiech miłego barmana. Niech Ino robi co chce, im nie zepsuje dzisiejszego wieczoru.
***
Ino wszędzie szukała Itachi'ego. Trud jaki poniosła, aby się tu wedrzeć nie może pójść na marne. Odpychała od siebie zalotników, by tylko znaleźć swojego byłego. Nie mogła pozwolić na to, aby tak szybko o niej zapomniał. Uchiha Itachi należy do niej.
- Sasuke!! – krzyknęła, ale w tym hałasie nie było jej słyszeć. Przeciskała się przez tłum ludzi do brata swojego byłego, aby od niego wyciągnąć informacje. Co prawda nie miała zbyt dobrego kontaktu z Sasuke. Chłopak był mało przyjazny i zamknięty na nowe znajomości. Traktował ją jak intruza. Nie przepadał za nią, co ona bardzo mocno odczuwała. Dla niej natomiast Sasuke był całkiem, całkiem i gdyby nie ten charakter to od razu by się za niego brała. – Hej! – krzyknęła łapiąc go za dłoń, gdy byli już blisko baru. Odrzucił jej dłoń, patrząc na nią z pogardą.
- Czego chcesz?
- Gdzie jest Itachi?!
- Nie twój interes!
- To ta była Itachi'ego? – opierająca się o bruneta, białowłosa zachichotała, patrząc na nią jak na totalną idiotkę. Nerwy podeszły do Ino, ale nie odezwała się. – O chyba widzę twojego księcia...
***
Piła drinka rozmawiając z barmanem. Odmawiała tańców, chcąc chwile odpocząć. Cała noc na 13 centymetrowych szpilkach to totalna katastrofa dla nóg. Miała ochotę zrzucić szpilki i tańczyć boso.
- Dwa piwa.
- Zaraz wracam. – barman odszedł, obsługując klienta. Zamieszała słomką drinka, patrząc na tańczących ludzi, gdzie wyłapała wirujących Naruto i Hinate. Oni naprawdę pięknie razem wyglądali. Miała nadzieję, że Hinata dojdzie do porozumienia ze swoim ojcem. Na razie nie rozmawiali ze sobą, ale była pewna, że ojciec Hinaty na długo nie dał jej spokoju.
Z trudem przełknęła łyk drinka, gdy zobaczyła znajomego mężczyznę z dzielnicy Kyunong. Co dziwne w towarzystwie białowłosej dziewczyny i Ino. Przecież to chyba nie jest ten jej cały były. Nie na pewno. W końcu ten jej przedstawił się jako Sasuke. A co jak...? Sama przecież nie zdradziła mu swojego imienia. No i pewnie już jej nie pamięta. Ich spojrzenia się skrzyżowały, co spowodowało, że skrępowana spojrzała przed siebie.
- Smakuje?
- Słucham? – spojrzała na mężczyznę, który dosiadł się do niej i prawie wytrzeszczyła oczy. To już drugi mężczyzna, który podobny był do tego na którego wpadła. To niemożliwe. Czy oni wszyscy są spokrewnieni?
- Pytam się czy smakuje.
- Tak. Dobre. W innym przypadku nie piłabym tego drugi raz. – uśmiechnął się chytrze słysząc jej słowa.
- A czemu tak piękna dziewczyna siedzi tu sama?
- Nie jestem sama. – przez słomkę pociągnęła kolejnego łyka drinka.
- Z chłopakiem?
- Ze znajomymi. – sprostowała.
- To rozumiem. Chłopaka, który by cię tu zostawił uznałbym za totalnego kretyna. – skinął na barmana. – Miyavi podaj jej „Zatopioną wyspę" na koszt firmy.
- Obito już jej stawia. – poinformował barman, wymieniając się z Sakurą tajemniczymi spojrzeniami. Itachi spojrzał zdumiony na dziewczynę.
- Znasz Obito?
- Poznałam go z dwie godziny temu – odpowiedziała po spojrzeniu na zegarek – Dzięki Obito tu jestem.
- Jak to?
- Długa historia. Sam się go zapytaj. – uśmiechnęła się tajemniczo. Itachi wychwycił jej spojrzenie skryte za wachlarzem długich rzęs. – A ten drink po co?
- Wydaje mi się, że będzie ci bardziej smakować. – Sakura uśmiechnęła się, łapiąc za postawiony kieliszek, wypełniony białą cieczą. Wyciągnęła parasolkę, próbując przez słomkę nowości. Kokosowy posmak, później ostrość.
- Wiedziałem. – Zaśmiał się. – Lubisz mocne trunki.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Bo sprostałaś mojemu autorskiemu drinkowi, a mało kiedy ktoś go wypije. Jak ci na imię piękna?
- Sakura.
- Miło mi Sakuro. Jestem Itachi. – ścisnął jej dłoń, a następnie pocałowali się w policzek.
- Chyba na początku powinniśmy się napić. – jej słodki uśmiech rozbudził wyobraźnie Itachi'ego. Wziął do ręki swoje piwo, stukając się z jej drinkiem. A po chwili znowu musnęli swoje policzki.
***
Ino z wściekłością patrzyła na rozgrywająca się scenę przy brze. Nie mogła w to uwierzyć. Jakieś cholerna powtórka z życia? Nie pozwoli na to. Już jednego faceta jej ukradła. Zawrzało w niej, gdy Sakura pocałowała go w policzek. Co za suka!
- Znalazł sobie nową lale twój braciszek?
- Nie wiem. – blondynka zerknęła na Sasuke, a później wściekła prawie biegiem zjawiła się przy niej. Złapała Sakure za włosy, odciągając od baru.
- Auć. – różowowłosa pisnęła, łapiąc za dłoń blondynki, która ciągnęła ją jak najmocniej potrafiła. Itachi od razu złapał swoją byłą, krzyżując jej dłonie za plecami i krzycząc, by przestała się zachowywać jak opętana kretynka. Kiedy Sakura chciała oddać blondynce, została z łatwością odciągnięta. Mocna dłoń oplotła ją w pasie i podźwignęła odsuwając na bezpieczną odległość. – Jesteś chora Ino!
- Ladacznica! Znowu chcesz to zrobić ty wstrętna dziwko!
- Sama jesteś ladacznicą! Ciekawe jak tu weszłaś wstrętna małpo?!
- Jak ja cię dorwę...
- Spokój, albo obydwie wylecicie! – Sakura usłyszała chłodny głos za sobą. Próbowała się wyrwać, ale na marne. Uścisk był żelazny.
- Ta szmata cię całowała Itachi.
- Nie całowaliśmy się.
- Ona z tej zazdrości to już wzrok traci! – krzyknęła zła Sakura, ale chwile później poczuła dłoń na ustach i zaczęła być odciągana w tłum tańczących ludzi, gdy blondynka prawie wyszarpała się Itachi'emu.
- Uspokój się. Taka drobna, a siły w tobie tyle co wrosłym facecie. – opuścił dłoń z jej ust, powoli odstawiając ją na ziemi. Dziewczyna z wściekłością odwróciła się do niego, uderzając go otwartą dłonią w klatę.
- Nie wtrącaj się.
- A chciałaś stracić wszystkie włosy? – różowowłosa dopiero teraz spostrzegła kto przed nią stoi.
- Ty? – walnęła go jeszcze raz dłonią w klatkę, a następnie się odwróciła. Nie pozwolił jej jednak odejść.
- Za co tak obrywam?
- Jeżeli tak martwisz się o moje włosy, to wracaj do swojej dziewczyny. Nie chcę kolejnej bezpodstawnej sprzeczki.
- Uważasz, że tamto było bezpodstawne? Ino faktycznie mogła pomyśleć, że między wami coś jest, jeżeli mój brat zagaduje do dziewczyn w wiadomym celu. – różowowłosa prychnęła, cofając wzrok z jego twarzy. A więc jednak są między nimi powiązania.
- Nie twój interes. Wracaj do dziewczyny.
- Co się tak uparłaś na tą dziewczynę, jeżeli jej nie mam.
- A tamta białowłosa dziewczyna, która z tobą stała?
- Znajoma. – kąciki ust uniosły się do góry – Widzę, że obserwowałaś mnie dłuższą chwilę.
- Wcale nie. – zaprzeczyła. – Wracaj do swojej znajomej.
- A ty jesteś tu sama?
- Nie.
- A z kim?
- A co cię to obchodzi.
- No tak Pani „Nic ci do tego" na pewno jest tu sama, a przynajmniej bez chłopaka. Jestem pewien, że on szybciej zainterweniowałby widząc cię z Itachi'm. – prychnęła na te słowa. – Jedna z tych bogatych zołzowatych panienek? Ostatnio zrobiłaś na mnie inne wrażenie.
- Nie obchodzi mnie jakie robię na tobie wrażenie. – wyrwała swoją dłoń, wkręcając się w tłum ludzi. Na szczęście lub nieszczęście nie poszedł za nią. Sama nie wiedziała czego chce. Czuła się przy nim dziwnie, a było to dopiero drugie spotkanie i to jeszcze krótsze od poprzedniego.
Kiedy poczuła dłoń na ramieniu na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który ukryła pod maską obojętności. – Mówiłam ci, abyś...
- Cześć Sakura. – zatkało ją dosłownie, a serce biło jak szalone. Cztery lata go nie widziała. Cztery lata w których całkowicie straciła zaufanie do mężczyzn. Od tego momentu trafiła tylko na zaborczych facetów, a to jedynie przy nim czuła wolność i miłość. Przynajmniej tak myślała. Złudą było wszystko to co ukształtowali. – Dawno się nie widzieliśmy. – zilustrował ją od góry do dołu. – Wyglądasz olśniewająco.
- Ino również tu jest, więc uważaj na siebie. Ona taka miła nie będzie jak cię zobaczy.
- Nie obchodzi mnie Ino. Nigdy nie obchodziła.
- Pff, faktycznie zależało ci tylko na pieniądzach. Jak można nazwać takich mężczyzn? Męskie dziwki? – mężczyzna zamiast się oburzyć, zagwizdał z podziwem.
- Nabyłaś ostrego języczka. No i piersi ci urosły. – automatycznie dłonią zakryła dekolt, widząc jego zuchwały wzrok.
- Znowu jakąś naiwniaczkę naciągasz?
- Sama dobrze wiesz, że mam w sobie magnez, który przyciąga kobiety. – uśmiechnął się, odgarniając dłonią niesforny kosmyk brązowych włosów. Kiedyś często zatapiała swoje palce w jego gęstych włosach. Bardzo to lubił.
STOP!
Wyleczyła się z niego. Musi w to wierzyć.
- A co ty tu robisz?
- Stoję jak widać.
- Masz kogoś? – wypytywał.
- Nie twój zakichany interes.
- A właśnie, że mój. – objął ją w pasie, przyciągając do siebie. Serce biło jej jak szalone. – Nigdy o Tobie nie zapomniałem. A dzisiaj tym bardziej zajmujesz moje myśli, bo są twoje urodziny. – dziwne ciepło otuliło jej serce. Pamiętał. – Wróć do mnie Sakura. Kocham Cię. – od razu przeszedł do konkretów.
- Nawet nie wiesz, co to znaczy.
- Wiem, bo tylko do Ciebie to czuje i nie jest to tylko pożądanie. – wyszeptał jej do ucha. – Mogę nam zapewnić wiele. Te idiotki z łatwością robią to, co im powiem. Możemy we dwoje z tego korzystać. – zmrużył oczy, zatapiając się w jej tęczówkach o tej cudownie intensywnej barwie. – Nie mogę wytrzymać, gdy Cię tu tak widzę w tym stroju, taką słodką.
- Przestań. – chciała się wyrwać za nim pocałowałby ją i by mu uległa. Nie potrafiła tak łatwo wyrzucić z głowy przeszłości. Rui dał jej wiele powodów do radości.
- Kocham Cię. Nie widzisz?
- Proszę, puść. – otwartymi dłońmi naciskała na jego ramiona, aby oddalić twarz.
- Nie rozumiesz co do Ciebie mówi? – znowu odnalazła ratunek w ramionach czarnowłosego bohatera, który obejmując ją w pasie odciągnął od byłego faceta.
- A ty co się w ogóle wtrącasz? – Rui przyjrzał się intruzowi dokładnie, a po chwili prychnął, spoglądając na Sakure. – Wysoko mierzysz. Zalicza cię jeden z Uchihów?
- Nie takim tonem. Jak chcesz pozostać w klubie, to z daleka od niej. – warknął. Rui przyjrzał się Sakurze w ramionach bruneta, zaciskając pięści.
- Zawsze będziesz moja. Obiecuje ci, że jak dorobię się fortuny, to cię zdobędę. – chora fascynacja. To zdawało się, że usłyszała z ust stojącego obok niej bruneta. To już było za dużo na dziś. Miała dość awantur. Chciała wrócić do akademika. Położyć się spać i zapomnieć.
- Same problemy na siebie ściągasz. – powiedział, kiedy zostali sami.
- A ty się ciągle wtrącasz.
- Przeszkadza ci to? – naburmuszyła się, odsuwając się od niego, gdy nagle padły na nią neonowe światła reflektorów.
- Dzisiaj 20 urodziny naszego klubu, a jest tu między nami jeszcze jedna solenizantka. Urocza dziewczyna kończy 24 lata. Uczcijmy to, śpiewając sto lat!! – krzyknął do mikrofonu. Sasuke spojrzał zaskoczony na Obito, a później na różowowłosą. Zawstydziła się, kiedy ludzie patrząc na nią zaczęli śpiewać. Po skończeniu zaczęli krzyczeć wszystkiego najlepszego, a Obito zadedykował jej piosenkę. Widząc jak podchodzi do niej jakiś cwaniaczek, wyprzedził go.
- Zatańczymy?
- Tak. – odparła nadal zarumieniona, łapiąc bruneta za dłoń. Obito zarzucił wolnym kawałkiem, co spowodowało, że Sasuke objął w pasie dziewczynę, mocniej przyciskając do siebie.
- Powiesz mi w końcu jak masz na imię? – zapytał, patrząc w jej oczy.
- Nie.
- Dlaczego?
- Ponieważ wtedy stracisz mną zainteresowanie. Jesteś inny.
- Inny? Co to znaczy.
- Lepszy. – Sasuke uśmiechnął się.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo nie patrzysz na mnie jak na obiekt seksualnych zaspokojeń. – z ledwością się powstrzymał od śmiechu, a następnie zjechał dłonią na jej tyłek. Trzepnęła go palcami w dłoń, co spowodowało, że wrócił na jej talie.
- Ale nie wiesz co sobie myślę. – wyszeptał jej do ucha.
- Myśleć możesz co chcesz. – przytuliła głowę do jego klaty, zamykając oczy. W tym całym harmiderze słyszała puls jego serca, który wprowadzał ją w dobry nastrój.
Nagle światła zgasły, a ona mocniej wtuliła się w niego. Usłyszała jego ciche przekleństwo. Ludzie zaczęli z ekscytacją krzyczeć, myśląc, że to gwoźdź programu. Ale Sakura czuła po spięciu partnera, że tak nie jest. Nie minęła minuta, a światła znowu zostały załączone.
- Co to było?
- Nie wiem.
- Chwila tajemniczości, a teraz dalej się bawimy. – Obito od razu uratował sytuacje. Sasuke jednak wiedział, że to sabotaż. Nieznany mu Akira musiał tu być.
***
- Jakiś żartowniś odciął prąd. Jutro elektryk się tym zajmie. Szczęście, że mamy generatory. – barman skinął głową, tak samo zaskoczony sytuacją sprzed chwili jak inni. – Widzę, że impreza ma się świetnie. Alkoholu wystarczy? – Madara spojrzał na alkohole wystawione za barmanem.
- Piwo mi się zaraz skończy, ale Danny już poszedł po przenośny zapas, który tu zamontujemy.
- Świetnie. – oparł się o ladę, patrząc na tłum roztańczonych ludzi. Chciał już wracać do gabinetu, kiedy uderzył w niego zaskakujący widok. Różowowłosa dziewczyna w ramionach swojego bratanka. Oparł się mocniej o blat, gdy serce zaczęło mu w zaskakująco szybkim tempie bić.
- Coś się dzieję? – zainteresował się barman, widząc jak twarz Madary stężała.
- Daj mi szklankę wody. – powiedział, a następnie znowu spojrzał na dziewczynę tańczącą z Sasuke.
26 lat temu wyglądało to tak samo. Bal maturalny. On w garniturze, tak samo wyglądający jak Sasuke i ona królowa balu. Piękna różowowłosa kobieta, która skradła i zniszczyła jego serce.
***
Sasuke odprowadził Sakure i jej znajomych do wyjścia z klubu. Dziewczyna niestety chciała już wrócić. Szkoda, chociaż za godzinę i tak zamykają, więc nie mógłby jej dłużej przytrzymać.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy „Nic ci do tego" – zachichotała, całując go w policzek.
- Mój tata po mnie jutro, znaczy teraz już dzisiaj przyjedzie, ale mieszkam niedaleko. Zawsze gdy mamy wolne od uczelni, biegam, więc może spotkamy się przez przypadek w parku Kwitnącej wiśni. Teraz będzie tam pięknie.
- To zaproszenie?
- Skądże. – zaprzeczyła z uśmiechem. – Głośno myślę o swoim planie dnia.
- A o której biegasz? Tak z ciekawości się pytam.
- O 6:00.
***
Już o 5:30 znajdował się w Parku kwitnącej wiśni. Cierpliwie czekał, przeczuwając, że różowowłosa również przyjdzie wcześniej. Ubrany luźno, w spodnie i dresową bluzę, przystanął przy najbliższej ławce. Dnia coraz bardziej przybywało, więc i było już jaśniej, kiedy wypatrywał różowowłosej dziewczyny. Dziewczyny, która nadal była dla niego zagadką. Skąd zna Obito? Jak ma na imię? I dlaczego tak go do niej ciągnie? Zauważył jej atrakcyjność. Pierwsze wrażenie zrobiła na nim piorunujące, jednak to charakter sprawił, że nie stała się tylko kolejnym osobnikiem, który pojawia się i przemija w jego życiu. Charakter, który na pewno jeszcze wiele skrywa.
Poza tym jeszcze jedno go dziwiło. Zachowanie Madary, który gdy tylko po zakończeniu imprezy go dorwał, dopytywał się o różowowłosą dziewczynę. Wyglądał jak w gorączce. Pierwszy raz widział go takiego podenerwowanego i rozżalonego. Nie wiedział o co chodzi, ale musiał się dowiedzieć. To zostawi sobie na później. Teraz na głowie ma zemstę. A wczoraj na pewno osoba odpowiedzialna lub nawet sam zabójca był w klubie. Dorwie go, a wtedy pomści matkę i ojca. Niewinnych ludzi, którzy tak bestialsko zostali zamordowani.
- Hej, co za przypadek. – zażartowała, uśmiechając się pod nosem. Zatrzymała się przy nim, wyciągając z uszu słuchawki.
- Cześć. – zilustrował ją wzrokiem. W białym dresie i we włosach związanych w koński ogon, wyglądała nadal tak samo pociągająco jak na imprezie. A musiał przyznać, że wyglądała naprawdę słodko. Poprawiła czarną opaskę na włosach, ponownie ruszając. Sasuke dorównał jej biegu. – Do trzech razy sztuka. Powinnaś mi zdradzić swoje imię.
- Brat ci nie powiedział?
- Nie rozmawiałem z nim od imprezy.
- Sakura. Tak mam na imię.
- To ci powiem, że teraz to miejsce nabiera prawdziwego znaczenia. Sakura w tle kwitnących drzew Sakury. – usłyszał cichy chichot Sakury.
- Komplement?
- Jak chcesz.
- Aleś ty subtelny. – odparła, klepiąc go dłonią w ramie. – Powinieneś potwierdzić, ale to też coś. Chyba nie należysz do facetów, którzy mówią miłe słowa dziewczynie. – zachichotała, przyspieszając. Sasuke pokręcił głową, z łatwością ją doganiając.
- A ty lubisz facetów, którzy cię komplementują? To oznaka narcyzmu.
- Nie prawda. Po prostu jak każda kobieta lubię czasami usłyszeć miłe słowo. – odwróciła się tak, że biegła tyłem i wyszła naprzeciw by móc spojrzeć na jego twarz. – Może będziemy się ścigać?
- A co dostanie osoba wygrana?
- Nie wystarczy ci satysfakcja?
- Nie. – westchnęła, po czym przystanęła.
- W takim razie ścigajmy się do mostku. Jest jakiś kilometr stąd. Ten kto wygra żąda tego co chce, jednak nie przekraczamy pewnych granic.
- Pewnych granic? – powtórzył, a na jego usta wkradł się chytry uśmieszek.
- Sam wiesz o co chodzi. – dodała, po czym zanim się zorientował, wystartowała, krzycząc START. Nie fair zachowanie, ale w końcu i tak wygra.
***
Oddychała, opierając się o drzewo, gdy Sasuke stał nad nią równie zmęczony, ale zadowolony. Zwycięski uśmiech na jego twarzy strasznie ją irytował. Cały czas była pewna, że wygra, gdy na końcu przyspieszył jak torpeda i zwyciężył w tym małym pojedynku. Nie lubiła przegrywać.
- Chyba powinniśmy wskoczyć do sklepu, aby coś kupić do picia. – prychnęła na jego słowa, podchodząc bliżej.
- Ty lepiej powiedź mi co chcesz w zamian. Tylko ostrzegam, bez żadnych pruderyjnych zadań.
- Pruderyjnych? Sama mnie nakręcasz. Ale nie martw się. Nie jestem facetem, który zachowałby się tak podle. Nie wykorzystałbym tego przeciwko tobie. Chodźmy do pobliskiego sklepu, a w trakcie zadam ci kilka pytań na które mi odpowiesz. To właśnie będzie moja nagroda.
- Chyba powinnam się o to martwić, jeżeli tak ci na tym zależy. Okay, zaczynaj. – powiedziała, kiedy ruszyli w stronę pobliskiego sklepu, który znajdował się przy końcu parku.
- Pierwsze pytanie. Skąd znasz Obito?
- Obito? – różowowłosa zastanowiła się. – A, DJ. Poznałam go w dzień imprezy w waszym klubie, to on mnie i znajomych wpuścił na imprezę.
- Nie miałaś biletu?
- Sorry, ale nie. Za drogi i szkoda by mi było wydać na to kasę, jeżeli o wiele taniej zapłaciłabym w innym klubie. Wiadomo u was warunki są lepsze, ale i tak idzie się po to, aby tańczyć i się bawić, więc nie robi mi różnicy w jakim lokalu to by miało być.
- Rozumiem, a więc Obito poznałaś dopiero tam?
- Tak.
- A znasz może Madare Uchihe?
- Madare, nie. A kto to?
- To mój wujek, ale jak go nie znasz to już niczego nie rozumiem. – Sakura wzruszyła ramionami nie mając pojęcia o co mu chodzi.
- I co koniec pytań?
- Jeszcze jedno. Masz chłopaka? – zapytał po chwili przerwy, jakby robił to z dużym trudem.
- Hmm, a to dlaczego cię interesuje? – zachichotała.
- A więc nie masz, a ten chłopak z dyskoteki był na pewno twoim byłym, którego rzuciłaś. Ciekawe czym ci zalazł za skórę. Znudził ci się?
- Traktujesz mnie jak jakąś femme fatale. A nigdy bez powodu nie zerwałam z chłopakiem.
- Było ich wielu?
- A ty wiele panienek zaliczyłeś. – odwróciła pytanie na swoją korzyść. Wzruszył ramionami, a następnie spojrzał przed siebie.
- Czuję, że ten facet z wczoraj był dla Ciebie najważniejszy, a może nawet nadal jest.
- Już nie jest. To najobrzydliwsza świnia na świecie. – warknęła, a widząc jak chcę coś dodać, zaczęła mówić dalej. – I wcale nie ściemniam. To on zawinił.
- Co takiego zrobił?
- Nie jesteś za bardzo ciekawy? Poza tym twój zestaw pytań już się skończył. – Sasuke nie zamierzał jednak tak szybko się poddawać. Relacje tej dwójki bardzo go zainteresowały. A poza tym był bardzo ciekawy czym można nawinąć się różowowłosej dziewczynie.
- Nie ustaliliśmy ile pytań wchodzi w skład tego zestawu. Dlatego, powinnaś udzielić mi odpowiedzi.
- Od razu widać, że jesteś z kręgu prawa. Oni wszyscy tylko potrafią zadawać pytania. Pewnie żyjesz zgodnie z wszystkim zasadami.
- Nie znasz mnie. Wcale nie jestem taki święty. – Sakura zachichotała na te słowa, a później spojrzała na jego przystojny profil.
- A co pan prawnik ma ciężkiego na sumieniu?
- Może się jeszcze kiedyś dowiesz, jak nie zerwiemy znajomości. – różowowłosa zagryzła dolną wargę. Zabrzmiało to jak obietnica. Uśmiechnęła się sama do siebie co od razu spostrzegł. Pierwszy raz tak normalnie rozmawiał z dziewczyną, deklarując się nawet, że chcę tą znajomość podtrzymać. Nie wliczał w to Rin, ponieważ ona była dziewczyną Obito. Poza tym nie kręciła go. Zresztą kobiety wcale w taki sposób na niego nie oddziaływały jak ta dziewczyna.
- To przekupstwo? Wiesz, że dobrze ci idzie?
- Staram się. Może teraz twoja kolej. – dziewczyna westchnęła, ale przy nim nawet ta trudna przeszłość, nie wprawiała ją w rozżalenie. Rui już od dawna przestał dla niej istnieć, chociaż gdy go ostatnio zobaczyła myślała, że zwariuje z tych wahań emocji. Nie wiedziała co by się stało, gdyby ją pocałował i cieszyła się, że przez to nie przeszła. A to zasługa Sasuke i dlatego należały mu się wyjaśnienia w co został wciągnięty.
- Rui to była dla mnie przestroga, aby nie ufać tak bardzo ludziom. Bardzo mnie zranił. – wyznała, ale już nie ze smutkiem, a powagą. – Rui oszukiwał mnie i byłą dziewczynę twojego brata.
- A co miała z tym wspólnego ta zołza?
- On umawiał się naraz ze mną i z Ino. – nie patrzyła na niego, toteż nie mogła zobaczyć jego zdziwionego spojrzenia. – Obydwie nie miałyśmy o tym pojęcia. Rui chodził do liceum męskiego niedaleko naszego ogólniaka. Poznaliśmy się na jakiejś imprezie. Był wspólnym kolegą naszego znajomego. Zagadał i od słowa do słowa umówiliśmy się na randkę. Był naprawdę uroczy, wiedział jak traktować kobietę, tak by jadła mu z ręki. Czułam się przy nim naprawdę wyjątkowo. Zostaliśmy parą. Teraz to mnie nawet śmieszy, że wcześniej nie zauważyłyśmy tego z Ino. Nigdy razem nie widziałyśmy się nawzajem z partnerami, chociaż ciągle o nich gadałyśmy. Nie miałyśmy pojęcia, że ten nasz książę z bajki to jedna a ta sama osoba. W końcu wyszło na to, że Ino zobaczyła nas razem w Centrum. Wściekła się i zrobiła mi aferę, bo myślała, że perfidnie odbiłam jej faceta. Ja również byłam w szoku. Rui był na tyle perfidny, że przyznał się, że umawiał się z nami obydwiema. To trwało z pół roku u mnie. Z Ino chodził dłużej. – westchnęła. – Yamanaka nie jest wstanie do dzisiaj mi wybaczyć tego, że po tym, gdy odkryłyśmy dwulicowość Rui'ego, to on nadal uganiał się za mną, chociaż Ino próbowała odbudować ten związek.
- Wniosek jest taki, że to do Ciebie coś więcej czuł. Dlatego nie rozumiem do czego potrzebna była mu Ino. – Sakura zaśmiała się.
- Bo moim mankamentem jest fakt, że nie jestem tak zamożna jak Ino. A Rui to pasożyt, który wykorzystuje bogate panienki. Ino obdarowywała go prezentami, dawała mu nawet pieniądze, które w większości przeznaczał na mnie. Czułam się podle patrząc w twarz Ino, chociaż wiedziałam, że jestem tak samo poszkodowana jak ona.
- Dupek, ale dupek, który faktycznie cię kochał. Po wczorajszej obietnicy, którą ci rzucił, jestem pewien, że będzie chciał jej dotrzymać.
- Dla mnie to temat zamknięty. Nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki. – zakończyła temat, poprawiając kucyka, gdy wyczuła, że frotka się rozluźniła. Przystanęła wraz z Sasuke, kiedy zauważyli niedaleko mały sklepik ze słodyczami i napojami.
- Poczekaj tu na mnie. Zaraz wracam. – gdy poszedł do sklepu, włożyła do kieszeni dresu, zastanawiając się nad całą tą sytuacją. Faceta praktycznie nie zna, a już mu się zwierza. Złe podejście Sakura. Znowu naiwnie się zachowujesz! Zbeształa się, wiedząc, że nie powinna tak impulsywnie działać Z drugiej jednak strony, on miał w sobie coś takiego, że chciała go ponownie spotkać. Nie wiedziała jak dalej się to potoczy, ale chciała dać tej znajomości szanse. Może będą dobrymi znajomymi, a może los sprawi, że coś głębszego między nimi zakiełkuje.
***
Poniedziałek, wtorek, środa...
Czas mijał.
Studia, staż, spotkania ze znajomymi i ukochanym ojcem. Udało się jej jakoś to wszystko pogodzić, a nawet miała jeszcze chwile spokoju dla samej siebie. Udało się jej zmienić z Hinatą pokój akademicki. Jedna z ich koleżanek z roku, zaszła w ciąże i wzięła sobie urlop dziekański. A że ze swoją współlokatorką mieszkały dwie, to teraz dwa wolne łóżka były. Od razu się przeniosły. Sakura nie mogła znieść Ino z którą każdego dnia się kłóciły. Na Hinate źle to działało i najrozsądniej było odpuścić i się wyprowadzić.
Poza tym na głowie miała też Uchihów. Zwłaszcza jeden skradł jej uwagę. Niestety byli tylko znajomymi i nie wyglądało na to, aby miało się przerodzić to w coś większego. Wspólnie spędzali czas. Chodzili do kina, szli na pizze, oglądali mecz, ale jako przyjaciele. Nie wierzyła, aby coś więcej do niej czuł, traktował ją z troską, a to sprawiało, że czuła się jak młodsza siostra.
Poza tym na głowie miała jeszcze jego brata i kuzyna.
Itachi robił w jej stronę kroki, których za żadne skarby nie chciała podjąć. Wiedziała, że jest podrywaczem i uznała, że ją wybrał sobie za kolejny cel. A były dwa poważne argumenty, dla których nie chciała mu oferować nic więcej niż kumpelskiej znajomości.
Ino, która zapewne rozjechałaby ją swoim porsche, gdyby zobaczyła ją blisko Itachi'ego. I Sasuke, który był jego bratem, a do którego czuła coś więcej niż nić sympatii.
Z Obito natomiast stali się również zżyci. Czasami wydawało się jej, że Sasuke i Obito staczając spór o każdą spędzoną z nią minutę. Było to nawet miłe, kiedy widziała naburmuszonego Sasuke w momencie, gdy decydowała się na towarzystwo Obito. Jednak z drugiej strony, gdy poznała historie miłości Obito i zauważyła, że wytyka jej podobieństwa jakie łączą ją ze zmarłą Rin, zaczęła się obawiać, że Obito za bardzo się do niej przyzwyczaja. Nie chciała go skrzywdzić, a wiedziała, że tak się może stać, kiedy go odrzuci.
Była częstym gościem w ich klubie. Ochroniarze bez niczego zawsze ją wpuszczali. Dzięki znajomością z Uchihami mogła się tu zjawiać, kiedy tylko chcę.
Podeszła do baru, gdzie ich barman Miyavi, wycierał kufle. Uśmiechnął się, widząc ją.
- Nie za wcześnie? Za 5 godzin rozpoczyna się imprezka.
- Wiem, ale ja umówiłam się z Sasuke. – usiadła na krześle barowym.
- Podać ci coś?
- Jak ci nie przeszkadzam to sok pomarańczowy. – uśmiechnęła się, kiedy chłopak złapał za szklankę. Spojrzała na zegarek na nadgarstku, dopiero za 10 minut miała się z nim spotkać, ale miała nadzieję, że znajdzie go wcześniej.
- Idziecie na randkę? – uśmiechnął się ilustrując jej zieloną sukienkę z czarnym paskiem z kokardką, podkreślającym jej wcięcie w tali. Był już prawie koniec kwietnia, a pogoda była tak fantastyczna jakby był środek lata.
- Nie chodzimy na randki. Przyjaźnimy się.
- Tak, tak. Wiesz co się mówi o tego typu przyjaźniach? Bo jeżeli nie, to skutki tego poczujesz już w niedalekim czasie. – podał jej napój, którego ochoczo się napiła. Została to bez komentarza, wiedząc, że mężczyzna ma rację. Pierwsze symptomy czuje już od jakiegoś czasu.
- Czegoś potrzebujesz, bo będę przejeżdżać niedaleko hurtowni. – obydwoje skierowali swoje spojrzenie na wychodzącego z zaplecza mężczyznę.
- Pan Madara. – uśmiechnęła się wyskakując z swojego siedzenia. Mężczyzna spojrzał na nią tak jakby zauważył ducha. Wydawało się jej, że jej nie lubi, bo za każdym razem jej unikał. Itachi sam jej napomknął, że chyba ich wujkowi nie odpowiada fakt, że Sakura trzyma z trójką jego bratanków. – Jestem Sakura, znajoma....
- Tak wiem kim jesteś. – spojrzał na swojego barmana. – To jak? – Miyavi tak samo jak Sakura zdziwił się tym jak starszy z Uchihów zlekceważył różowowłosą dziewczynę. Sakura rozumiejąc, że słowa Itachi'ego się potwierdzają, wycofała się, ponownie zasiadając na krześle barowym. – Więc? – ponaglił go założyciel klubu.
- Przydałoby się kilka soków barmańskich i świeża limonka.
- Okay. – odszedł bez słowa zostawiając różowowłosą w osłupieniu.
- Dziwne. – spojrzała na barmana, ale ten tylko wzruszył ramionami.
- Już jesteś? – z tego samego miejsca co poprzednio Madara wyszedł Sasuke. Uśmiechnęła się podchodząc do niego i całując go w policzek na przywitanie.
- Wiesz, że się nie spóźniam. A masz coś jeszcze do zrobienia?
- Nie. Po prostu jestem nadal pod wrażeniem, że jednak jest jakaś kobieta, która wie co to zegarek. – zachichotała na to spostrzeżenie, aby załagodzić jakoś swoje skrępowanie, kiedy nadszedł ten czas co zawsze, gdy obydwoje lustrowali się wzrokiem.
Lubiła go w tym połączeniu. Ciemne dżinsy, biała bluzka i skórzana kurtka w dłoni.
- Gdzie mnie zabierasz?
- Niespodzianka. – złapał ją za dłoń, kierując się do wyjścia. Była przyjemnie zaskoczona. Chciała mocniej spleść ich dłonie, ale wtedy ją puścił, zatrzymując się przy drzwiach klubu. Na szczęście nie zauważył jej zawiedzionej miny. – Możesz ją zobaczyć tylko wtedy, gdy w końcu wsiądziesz ze mną na motor. A jak nie to przykro mi, ale pojadę sam.
- Jesteś okrutny. – odparła zła, ale już na tyle go poznała, że zauważyła, że to normalne zachowanie u Sasuke. Był bezczelny i nie znał skrupułów. Zawsze osiąga to co chce. Nie raz o tym się przekonała. W kierunku motoru robił już nie raz podchody. Zawsze jednak udało się od tego uciekną, a on za mocno nie naciskał. Dzisiaj jednak zostawił ją bez wyjścia.
- Pójdę, więc do Obito.
- Jest zajęty przygotowaniem krążka.
- To do Itachi'ego.
- Nie ma go, ale możesz szukać. Może Ino Cię dorwie, a wtedy będzie to dla Ciebie o stokroć gorsze niż przejażdżka motorem. Ty mi po prostu nie ufasz, co?
- To nie ma nic z tym wspólnego. Spójrz na mnie. W sukience na motor? Nie sądzę.
- Będziesz miała kask, więc nikt nie skapnie się czyje majtki śmigną im przed oczami.
- Nie wiem jak to możliwe, że się z Tobą zadaje. – pociągnęła go zła za bluzkę, wiedząc, że i tak nie ma większego wyjścia, bo chciała się z nim widzieć i teraz jak go ma, to przez tak głupią sprawę nie zrezygnuje.
- To samo pytanie mógłbym zadać Tobie. – prychnęła, co spowodowało, że uśmiechnął się. Jak widać bardzo zależało jej na spotkaniu z nim, a to niezmiernie mu się podobało. – Poczekaj. – przypomniał sobie o jednej rzeczy, kiedy podał jej kask i swoją kurtkę, nakazując ją ubrać, by ochroniła się od przeszywającego wiatru, gdy będą śmigać. Wszedł z powrotem do klubu, a po chwili wrócił z małym pakunkiem. – Schowaj to do swojej torebki.
- Nawet nie możesz poprosić?
- Po co prosić, jeżeli i tak to zrobisz. – warknęła pod nosem, co go ponownie rozbawiło. Wcisnęła małą reklamówkę do swojej dużej torby, przekładając ją przez ciało jak listonoszkę. Chyba martwiła się, że ją zgubi podczas jazdy. Zdziwiło go również, że nie była ciekawa zawartości torebki, ale to nawet dobrze. Nie chciał by wydała się niespodzianka. Ubrał kask zasiadając na motorze. Dziewczyna również to zrobiła, od razu zaciskając swoje dłonie na jego pasie. Jej policzek wylądował na jego plecach i tylko mógł sobie wyobrazić jak bardzo jest przerażona. A zamierza jej zagwarantować dużą dawkę adrenaliny, zwłaszcza, że ruszą na ekspresówkę.
- Lepiej trzymaj się Sakuro. – szepnął to bardziej do siebie niż do różowowłosej.
***
Gdy dotarli do celu, zatrzymał motor na parkingu. Dziewczyna jednak nadal się nie ruszała. Ściągnął kask, nie potrafiąc powstrzymać się od cichego śmiechu. Dziewczyna trzymała go tak mocno, że wydawało mu się, że zaraz wbije palce w jego żebra.
Nie słyszał jej w trakcie jazdy, ale był pewien, że musiała krzyczeć. Dużą frajdę dało mu poddanie Sakury takiej dawce emocji. Był ciekawy co zrobi, gdy już otrzeźwieje po jeździe. Czuł, że rzuci się na niego z pazurkami lub da mu ostrą reprymendę.
Zaczyna się.
Zwolniła powoli uścisk. Usłyszał odgłos ściąganego kasku. Jej ciepły oddech przez dłuższy czas drażnił jego szyję i skończyło się to dopiero po tym, kiedy zeszła z motoru. Zadowolony z siebie również zszedł z motoru, wrzucając kluczyki do kieszeni spodni.
Spojrzał na różowowłosą z której miny nie potrafił nic wywnioskować. Teraz miała twarz taką jak on codziennie widzi w lustrze. Obojętną i skamieniałą bez cienia emocji.
- Będziemy tu tak stać? – zapytał, chcąc wybudzić ją z tego letargu. Niech już na niego nawrzeszczy, ale niech nie stoi jak słup soli.
- Wiesz co Uchiha...? – spojrzał na nią pytająco, czekając aż rzuci w jego stronę litanie przekleństw. Ta w zamian sama się na niego rzuciła. Nie zdążył zareagować, ale o dziwo nie poczuł żadnego ciosu z jej strony, a tylko miły ciężar na ciele. Zawiesiła swoje dłonie na jego szyi, zaciskając swoje usta na jego policzku. – To było niesamowicie ekscytujące! – zapiszczała, co spowodowało, że delikatnie cofnął się do tyłu.
- Bębenki mi pękną. – Sakura zaśmiała się, odrywając się od niego.
- Jesteś niesamowity. Nigdy nie przeżyłam czegoś tak fantastycznego. Następnym razem chcę poczuć wiatr we włosach. – nie mógł w to uwierzyć. Z początku myślał, że się zgrywa, ale kiedy spostrzegł te błyszczące oczy i podekscytowanie zrozumiał, że poczuła to co on, gdy pierwszy raz zasiadł na swoim ścigaczu. To jest niesamowite uczucie.
- A mówiłem, że nie jest tak źle?
- Było cudownie. – splotła ich dłonie i teraz nie pozwoliła na rozczepienie.
***
Nie dość, że przejażdżka była fenomenalna, to jeszcze spełnił jej marzenie i zabrał do Oceanarium. I to nie byle jak ją zabrał. Helikopter na wieżowcu budynku pod który podjechali zabrał ich na Okinawę, gdzie znajduję się najwspanialsze i największe Oceanarium w Japonii, a drugie na świecie. To było nie możliwe z takiego bliska oglądać te wszystkie podwodne stworzenia. Była zachwycona, ponieważ nigdy nie mogłaby sobie pozwolić na przyjazd tutaj. Wyspa była malownicza tak jak na kartkach książek czy też gazet podróżniczych które oglądała.
Sasuke spoglądał na nią z satysfakcją. Taka mała rzecz sprawiła jej tak wiele radości. Inne kobiety uznałyby to zapewne za kpinę, a tym wyrachowanym szczęście przyniosłyby tylko diamenty. Sakura natomiast zadziwiała go zawsze, gdy tylko był blisko niej. Uwielbiał ich spotkania. Nigdy wcześniej nie pozwalał sobie na tak bliskie kontakty z żadną osobą. Z trudem było mu to przyznać, ale była dla niego ważna i nie miał zamiaru jej stracić.
- Jesteś kochany. – odparła, przyglądając się neonowym rybką pływającym przy samej szybie akwarium. – Bardzo ci dziękuje za to co dla mnie zrobiłeś. – przysunęła się do Uchihy, ponownie całując jego policzek. Dzisiejszego dnia musiał przyznać, że był wycałowany jak nigdy i o dziwo wcale mu to nie przeszkadzało. Ona nigdy mu nie przeszkadzała. – Nawet nie wiem jak ci się odwdzięczyć.
- Już po tym chcesz mi się odwdzięczać? Zobaczymy co powiesz później.
A później było jeszcze lepiej. Zawartość torebki była dla niej zagadką, którą odkryła po przyjściu na basen z delfinami. Strój kąpielowy dla niej, by mogła popływać z tymi cudownymi ssakami. O tym w najśmielszych snach nie myślała. Teraz dotarło do niej, dlaczego tydzień temu, kiedy na chwile zaprosiła go do swojego akademickiego pokoju, sięgnął po jej stanik.
Przyglądał się z fascynacją jak jej giętkie ciało porusza się w basenie z trzema delfinami. Upatrzyła sobie jednego z którym cały czas spędzała chwilę. Strój leżał na niej idealnie. Zresztą, gdy tylko go zobaczył, widział w nim Sakure. Czy to dziwne, że w taki sposób o niej myśli?
***
Było grubo po północy, kiedy Sasuke zaprowadził ją pod jej pokój. Nie była wcale zmęczona. W jego towarzystwie czuła się zrelaksowana i na tyle szczęśliwa; że najchętniej zatrzymałaby go dla siebie na zawsze.
- Dziękuje. – jej usta ponownie wylądowały na jego policzku.
- Chyba nigdy mnie tak nie wycałowałaś. – uśmiechnął się łobuzersko.
- To wcale nie są pocałunki, tylko moja forma wdzięczności. – spojrzała w jego oczy i wtedy to poczuła. Chęć. Przeogromną chęć, która rozrywała jej serce na strzępy. Wiedziała, że tylko ugaszenie pragnienia, mogłoby jej pomóc. Już od dawna tego chciała. Nie wiedziała jak zareaguje, a bała się, że sama może tego pożałować tracąc go, jednak nie potrafiła oprzeć się pokusie. – To jest pocałunek. – położyła dłoń na jego ramieniu, przyciskając spragnione wargi do jego ust. Zachwiał się, gdy przylgnęła do jego ciała, a następnie oparł dłonie na jej biodrach. Przez dłuższą chwilę pozwalał na pocałunki, a nawet czynnie w nich uczestniczył. To było coś nowego. Nie pozwalali sobie na tego typu przyjemności.
- Upiłaś się czymś? – Sakura prychnęła, gdy przerwał taką chwilę z tak głupim spostrzeżeniem.
- Jesteś okropny. – odwróciła się do niego tyłem, przekręcając kluczyk w zamku. Nie chciała budzić współlokatorek, ale na chwile musiała załączyć światło. – Pa. – odparła, zerkając na niego, jednak ten więcej uwagi poświęcał wpatrywaniu się za jej plecy w głąb pokój. – Ej, nie patrz na śpiące dziewczyny. – upomniała go zła, odpychając do tyłu, jednak ten ją zadziwił, kiedy przycisnął ją do siebie, a następnie namiętnie pocałował. Naparł na nią, tak, że przesuwała się powoli do tyłu. Kiedy znaleźli się w jej pokoju, próbowała go odepchnąć. Ten jednak za nic nie chciał jej puścić. Oderwała swoje usta od jego, ale ciała nie była wstanie wyswobodzić.
- Oszalałeś. – odparła przyciszonym głosem. – Zaraz je zbudzimy.
- Kogo?
- Jak to kogo, moje... – rozejrzała się kiedy rozluźnił uścisk. Łóżka nadal były zaścielone, a po jej współlokatorkach nie było ani śladu. Dzisiaj piątek, więc..., Ah no tak. Lilly pojechała do rodziny, a Hinata zapewne poszła do Naruto, jeżeli nie ma jej w ich pokoju. – Co w takim razie kombinujesz?
- Jeżeli jesteśmy sami, to możemy to wykorzystać. Oczywiście, jeżeli chcesz.
- A to nie wpłynie źle na naszą znajomość?
- W żaden sposób. Jeżeli czujesz to co ja, to wydaje mi się, że czas zmienić naszą znajomość. – serce Sakury zabiło o wiele mocniej. Pierwszy raz to od niej wyszedł pierwszy krok. Nie żałowała tego.
- Nie mówisz tego, aby skorzystać z sytuacji, gdy jesteśmy sami w moim pokoju?
- Nie raz byliśmy, więc już wtedy mógłbym to wykorzystać. Zresztą to ty mnie pocałowałaś. – wytknął jej, kierując się z nią do łóżka przy oknie, które należało do różowowłosej. – Chyba, że nie masz ochoty. Jeszcze teraz mógłbym się powstrzymać, ale później nie dam ci uciec.
- Myślisz, że chciałabym od Ciebie uciekać? – uśmiechnęła się. – Od jakiegoś czasu tego chcę, a ty?
- Nie będę ci zdradzać swoich pragnień. – prychnęła na te słowa, oswobadzając się z jego uścisku.
- A, więc spadaj. – odwróciła się w stronę okna. Sasuke przysunął się do niej, obejmując ją dłońmi. Jedną splótł na jej pasie, drugą wokół ramion.
- Dzisiaj stąd nie wyjdę. – zmrużyła oczy, kiedy jego usta, zaczęły wodzić od jej ucha po szyję, do ramion i z powrotem.
- Sasuke....- jęknęła, gdy zaczął tym subtelnym dotykiem rozbudzać w niej prawdziwe podniecenie.
- Pragnę Ciebie Sakura. – wyszeptał jej do ucha.
- A czego jeszcze pragniesz? – zostawił to bez odpowiedzi. Bo miał tylko dwa pragnienia. Sakure i zemstę.
- Tylko Ciebie. – odsunął jej włosy na bok i nie zaprzestając pocałunków, zsunął zamek błyskawiczny sukienki . Materiał po rozluźnieniu gładko opadł na ziemie, zostawiając Sakure w samej zielonej bieliźnie. Odwróciła się do niego, zrzucając szpilki z nóg. Teraz była jeszcze mniejsza. Sasuke uśmiechnął się, podnosząc ją, i całując w usta, ruszył do łóżka na które obydwoje opadli.
Pomogła mu ściągnąć bluzkę z uwielbieniem dotykając jego umięśnionej klaty. Nie raz mogła ją widzieć, ale dzisiaj w końcu mogła go dotknąć. Pocałować, pieścić. Dzisiaj był jej i miała nadzieję, że już to się nie zmieni.
Całując jej szyję i pieszcząc dłonią udo, wolną dłonią, zaczął rozpinać spodnie.
Od jakiegoś czasu zaczął się mocno zastanawiać nad ich relacjami. Sakura zbyt bardzo mu się podobała by móc traktować ją jak zwykłą znajomą. Zresztą od razu powinien zauważyć sygnały. Nigdy nie miał prawdziwego przyjaciela, a tym bardziej nie wyobrażałby sobie, że mogłaby to być kobieta. Wiedział, że to kwestia czasu, aż sama zauważy, że między nimi jest coś więcej i czeka to na moment w którym wybuchnie.
Wiedział, że powinien powiedzieć wprost co czuje, ale nie potrafił tak łatwo wyrażać uczucia. Nie sądził, aby jakakolwiek inna osoba potrafiła z łatwością wyrażać emocje, gdy widziało się jako dziecko śmierć rodziców. Sakura coś odmieniła. Naruszyła barierę. Przebiła się przez nią. Dla niej znalazł miejsce w sercu i nie pozwoli jej odejść. Musiałaby go zabić, ponieważ nie pogodziłby się z jej stratą. Znalazł osobę, którą będzie chronił za cenę własnego życia.
Podniosła się, zawieszając dłoń na jego szyi. Sasuke wykorzystał ten moment, by wsunąć spragnione dłonie pod jej plecy w celu rozpięcia stanika. Rozpiął go, zsuwając ramiączka z ramion. Rzucił go gdzieś za siebie, a następnie mocno przyległ do jej ciała, tak że ponownie leżała.
Jęknęła, kiedy jego dłoń okryła jej pierś. Pieścił ją tak jak jeszcze nigdy nikt. Nie potrafiła kontrolować swoich odruchów, kiedy tak śmiele ją dotykał. Kiedy wsunął dłonie do jej majtek, myślała, że jest na krańcu wytrzymania. Ta rozkosz była istną torturą dla zmysłów.
Sasuke z satysfakcją obserwował zmysłową mękę na twarzy Sakury. Wiła się jak dzika zwierzyna, gdy on czerpał z tego niesamowitą przyjemność. Wyglądał na taką bezbronną.
I nagle zrobiła to samo. I to był chwyt poniżej pasa. Dosłownie. Ścisnął oczy, czując jej delikatne palce w miejscu, gdzie nie potrzebował dużego pobudzenia. To wszystko zniszczyło. Musiał zaprzestać tortur, aby sam nie popaść w męki.
Z łatwością pozbył się ich dolnej bielizny. Przycisnął dłonie Sakury do posłania, sczepiając ich ciała. Jęknęła, prawie błagając, aby ją pocałował. Zgięła nogi, rozkoszując się tym doznaniem. Sasuke poruszał się w niej coraz szybciej. Obawiała się, że łóżko pod ich szalonymi ciałami tego nie wytrzyma, ale za chwilę o tym zapomniała, gdy w końcu ją pocałował. Uwolniła jedną z dłoni, zaczepiając ją na włosach Uchihy. Pieściła jego włosy długimi palcami. Słyszała jego pomruki. Widziała, że jest mu tak samo dobrze jak ja. Wyjęczała jego imię, gdy puścił drugą dłoń. Położyła ją na jego plecach, delikatnie je zadrapując. Zsunął usta po jej podbródku do piersi, które zaczął intensywnie pieścić.
Przyjemność wstrząsnęła jej ciałem. Oczy zaszły mgłą, a z ust wydobył się głośny okrzyk rozkoszy. Nie musiała na niego długo czekać, gdy chwile później rozlało się w niej ciepłe nasienie, a ciało Sasuke poruszyło się w spazmatycznym odruchu.
Powoli się z niej wysunął, ale nie schodził z jej ciała. Łóżko było zbyt wąskie, aby pomieścić ich dwojga.
Pocałował ją w podbródek, wsłuchując się w jej szybkie bicie serca. Czuł się niesamowicie dobrze. Od dawna nie był tak zrelaksowany. I zepsuć mógł to tylko fakt, że zaraz otrzeźwiło go, gdy uświadomił sobie, że się nie zabezpieczyli. Westchnął, zsuwając się na kant łóżka. Sakura odwróciła się na bok, zerkając na niego niepewnie.
- Coś nie tak? – zapytała rozkojarzonym głosem w którym nadal słyszał rozkoszliwy pomruk.
- Nie użyłem prezerwatywy.
- Zauważyłam. – powoli podniosła się, opierając podbródek na jego ramieniu. W głowie od razu zaczęła prześledzić swój kalendarzyk płodności. – Nic się nie stało.
- Bierzesz pigułki? – zerknął na nią. Pokręciła przecząco głową. – To skąd możesz wiedzieć, że nic się nie stanie?
- Bo to są te dni w których mogę baraszkować do białego rana, a nic nam się nie zrodzi. Nie bój się, nie będzie żadnej wpadki. – ucałowała go w szyję.
- Niczego się nie boję. – fuknął, jakby odczuł to za obrazę. Zachichotała, nadal błądząc ustami po jego szyi. – To nie jest odpowiedni czas dla Ciebie. Poza tym ja również nie mogę sobie teraz na takie zaangażowanie pozwolić.
- Aha, czyli rozumiem, że ta zmiana naszych relacji polega na tym, że jesteśmy nadal znajomymi tyle, że jako dokładkę dodajemy seks? – odparła normalnie, chociaż w środku poczuła nie miłe ukłucie.
- Nie o to mi chodzi. Chcę, abyś była moją dziewczyną. – powstrzymała się od uśmiechu. – Są jednak sprawy o których nie powinnaś wiedzieć.
- Nie będę nalegać, jeżeli nie chodzi o jakąś inną.
- Nie chodzi o żadną inną. Aha, wspominałaś o tym baraszkowaniu do białego rana. Rozumiesz, że teraz nie możesz się z tego wycofać. Musisz mi udowodnić, że twoje słowa są prawdą.
- Jak chcesz, to mogę ci to udowadniać przez kilka dni. – pocałowała go namiętnie w usta, zatapiając palce w jego gęstych włosach.
***
Od miesiąca byli parą. Praktycznie nic się między nimi nie zmieniło od kiedy byli znajomymi. Doszły do tego jednak namiętne pocałunki i cudowny seks. Często zdarzało się, że spędzała noce w jego domu. W akademiku nie mogli sobie pozwolić na tego typu przyjemności. Raz współlokatorki, a dwa niezadowoleni sąsiedzi z dołu, którzy dali jej reprymendę następnego dnia po pierwszej upojnej nocy. Na szczęście były to typowe kujony, przez co nie czuła większego wstydu.
Itachi jednak jakby nie przejmował się, że została dziewczyną brata i często nadal robił swoje podchody. Nie przeszkadzało jej to, bo nie był nachalny, a swoje teksty miał całkiem urocze.
Obito. Tutaj troszkę ich relację oziębły. On naprawdę myślał, że odnalazł swoją zmarłą ukochaną w osobie Sakury. Szczerze z nim porozmawiała. Wytłumaczyła, że z jej strony może liczyć tylko na przyjaźń. Wydawało się, że przyjął to do wiadomości, ale wiedziała, że już nie będzie tak jak wcześniej.
A Pan Madara chyba nie był zadowolony z tego, że zaczęła być dziewczyną Sasuke. Ani razu normalnie z nim nie rozmawiała i już wątpiła czy do tego kiedykolwiek dojdzie.
Po przebudzeniu, usłyszała odgłosy spływającej wody. Sasuke zawsze wstawał wcześniej. Brał prysznic, a później znowu całą uwagę poświęcał jej osobie.
Uśmiechnęła się. Dzisiaj zrobi mu psikusa. Wyskoczyła z łóżka w jego białej koszulce, po czym pozbierała swoje ubrania z ziemi. Na paluszkach podbiegła do jego szafy, którą otworzyła wciskając wszystko na jej dół. Ukucnęła, po czym wsunęła tam swoje baleriny i już chciała zamykać, gdy jej uwagę przykuł dziwny przedmiot, który spostrzegła pod wpół zamkniętym kartonem. Z początku uznała, że to nie jej sprawa, ale później pomyślała, że nie robi nic złego. Są parą i nie powinni mieć przed sobą tajemnic. Odsunęła wieko, a jej serce zabiło jak szalone i to nie z radości, a przerażenia. Chwyciła za przedmiot, szybko wstając, gdy usłyszała skrzyp otwieranych drzwi.
- Co robisz? – usłyszała głos Sasuke. Kiedy się odwróciła, jego twarz stężała, a oczy nabrały chłodu. – Kto ci pozwolił tam grzebać?! – krzyknął, podchodząc do niej i zabierając z jej ręki pistolet. Sprawdził czy jest zabezpieczony, a następnie odłożył go we wcześniejsze miejsce. Wyrzucił jej ubrania za szafy, kompletnie nie rozumiejąc powodu ich tam bytu, a następnie zatrzasnął z całej siły drzwi.
- Dlaczego masz broń?
- Po co się wtrącasz? To nie twój interes po co mam broń i z jakich powodów!
- Jestem twoją dziewczyną, chyba mam prawo wiedzieć! – krzyknęła.
- Nie wtrącaj się! I najlepiej spadaj do domu.
- Słucham? Teraz wyrzucasz mnie jak pierwszą lepszą dziwkę? – zmroził ją lodowatym spojrzeniem, a później powiedział to co niesamowicie ją zraniło.
- Tak właśnie cię traktuje Sakuro! Było mi łatwiej powiedzieć, abyś została moją dziewczyną, bo wtedy nie musiałbym się długo prosić, abyś dała mi dupy. – spoliczkowała go, ale stał niewzruszony nawet wtedy, kiedy z jej oczu popłynęły łzy. Znowu dała się nabrać. Nie dość, ze została wykorzystana, to jeszcze nie wiadomo czy z jakimś bandziorem się nie spotykała.
Pozbierała swoje rzeczy, a następnie wybiegła z pokoju.
Sasuke podążył za nią wzrokiem, ale wiedział, że tak będzie lepiej. Teraz kiedy znalazła pistolet może zadawać pytania, a niestety nie mógł być z nią szczery. Poza tym deptał już Akirze po piętach i co gorsza on był tego świadomy.
***
Hinata weszła do pokoju, po cichu zamykając drzwi. Od razu uderzyła w nią woń alkoholu i ciche chichoty. Rzuciła torebkę na łóżku z niedowierzaniem patrząc na siedzącą na środku pokoju Sakure z dwoma pustymi butelkami wina i kolejną otwartą wódką. Kucała przy niej ich współlokatorka Lilly, która prosiła, aby zaprzestała. Chciała wyrwać jej alkohol, ale różowowłosa mrucząc coś pod nosem, nie dała wyrwać sobie butelki.
- Co jej jest?
- Dobrze, że przyszłaś. – Lilly odetchnęła z ulgą, wstając. – Dwie godziny temu wróciłam i zastałam ją w takim stanie. Opróżniała drugą butelkę wina.
- Ale czemu? Nigdy tak się nie zachowywała. – Hinata ukucnęła przy Sakurze, łapiąc ją za policzki. Była półprzytomna. Hinata wiedziała, że takie łączenie wina i wódki nie będzie dla niej dobre.
- Mówiła, że jej były to dupek.
- Który?
- Sasuke.
- Ale przecież ona z nim chodzi, przecież... Och... – westchnęła, widząc jak oczy Sakury zachodzą łzami. – Sakura, co się stało? Dlaczego zerwaliście?
- Nienawidzę go. – wyjęczała, opierając czoło o ramie granatowowłosej. – Nienawidzę.
- Zabierzmy ją do toalety. Zaraz zwymiotuje. – poradziła Lilly, łapiąc Sakure za ramię. Dziewczyna opierała się przed wstaniem.
Tej nocy obydwie miały bezsenną noc, gdy musiały pilnować swoją różowowłosą przyjaciółkę, której stan po upojeniu alkoholem był tragiczny.
***
Próbowała nauczyć się żyć bez Sasuke, ale było to niesamowicie trudne. Dwa tygodnie męczarni jakie przeżyła po ich burzliwym rozstaniu doprowadzały ją do furii i obniżenia własnej wartości, którą próbowała znaleźć nawet w byłym chłopaku Rui'm. Zrobiła mu tylko głupią nadzieję, bo jednak wiedziała, że niczego od niej nie dostanie.
Odsunęła się od wszystkich Uchihów. Wiedziała, że nie powinna wszystkich Uchihów oceniać jedną miarą, ale nadal była dla niej zagadką ta broń. Czy tylko Sasuke ma pistolet? Po co mu to?
Dziwił ją od początku fakt, że są tak bardzo bogaci. Nie wierzyła, że klub może aż tak wiele zysków przynosić.
Odwróciła się, słysząc dźwięk klaksonu samochodu. Spojrzała na białe audi, które podjechało koło niej. Odwróciła spojrzenie, nadal nie zwalniając kroku. Samochód jechał obok niej. Przystanęła, patrząc na audi, gdy czarna szyba zaczęła zjeżdżać w dół. Za niej wyłoniła się głowa brązowowłosego mężczyzny, który skinął na nią dłonią. Olała tego typu zaczepkę, podążając dalej, jednak mężczyzna się nie poddawał.
- Hej, nie jesteś czasem dziewczyną Uchihy Sasuke? – usłyszała. Spojrzała obok na natrętnego mężczyznę, zaciekawiona skąd zna bruneta.
- Co cię to obchodzi?
- Coś ty taka złośliwa. Jeżeli się zatrzymasz łatwiej będzie nam porozmawiać, a ja ci wszystko wyjaśnię.
- Nie potrzebne mi twoje wyjaśnienia, bo już nie jestem dziewczyną Uchihy.
- No co ty mówisz, a jeszcze ostatnio chwalił mi się, że ma ładną różowowłosą dziewczynę. – przystanęła.
- Sasuke mówił ci o mnie?
-Tak. – zatrzymał samochód. – Jestem jego dobrym znajomym. Mieszkam w Kanadzie i wczoraj przyjechałem. Chciałem zrobić mu niespodziankę. Przypadkiem cię spostrzegłem, więc postanowiłem zagadać. Przyznam się, że nie trudno cię znaleźć. Pierwszy raz widzę dziewczynę w różowych włosach.
- To super. – warknęła podirytowana.
- Chciałem cię prosić o pomoc z niespodzianką dla Sasuke.
- To już nie jest moja sprawa.
- Prawda. – wysiadł z samochodu, patrząc na różowowłosą z delikatnym uśmiechem. Poczuła się nieswojo, kiedy tak zmierzał w jej kierunku, dlatego sama zaczęła się cofać. Było po 19, a ludzi w tym miejscu na razie w ogóle nie było. Sasuke nic nie wspominał o swoim dobrym znajomym w Kanadzie. Poza tym dochodziło jeszcze, że mógł mieć jakiś znajomym w nieciekawym towarzystwie, a ten mógł do nich należeć. Co oznaczało, że wcale nie znajduje się w bezpiecznej sytuacji. – Dziwne, że z Tobą zerwał. Ostatnio jak was widziałem wyglądaliście jak para zakochanych gołąbeczków.
- Mówiłeś, że przyleciałeś wczoraj. – jej oddech przyspieszył. Cofała się coraz bardziej do tyłu, a natrafiając na mur budynku, cofnęła się w bok.
- To tak jest jak się kłamie. Człowiek gubi się we własnych zeznaniach i wszystko wychodzi na jaw. – uśmiechnął się wrednie, a za jego plecami wyłoniło się dwóch dryblasów. – Pójdziesz z nami grzecznie? Rozumiem, że nie. – westchnął, widząc jak różowowłosa wzięła się do biegu. – No już brać ją. Akira jej chce.
***
- Jesteś dupkiem! Przez ciebie nawet mnie odpycha. Nie chcę się ze mną spotykać, bo za bardzo przypominam jej ciebie. Jak mogłeś ją tak potraktować ty durny skurczybyku? Odsunąłem się w cień, abyś ty mógł być szczęśliwy. I co? I potraktowałeś ją jak dziwkę. Odrzuciłeś jej uczucia, jakby była jakąś szmacianką lalką, którą po wykorzystaniu możesz odrzucić na bok.
- To z dziwką sama sobie dopowiedziała. Poza tym Obito, proszę cię, jak tak bardzo ci zależy to droga wolna bierz ją sobie. Przetestowałem ją dla Ciebie.
- Ty sukinsynie. – Obito zamachnął się na na młodszego kuzyna, jednak Itachi powstrzymał go od zadania ciosu.
- Przestańcie się kłócić. Ty Obito otrzeźwiej, a ty Sasuke, pomyśl co narobiłeś.
- Bo ty mi możesz kazania prawić. Jesteś gorszy Itachi. Dobrze wiem, że chcesz ją zaciągnąć do łóżka. Cała nasza trójka dała się omamić. Madara ją od razu przejrzał. – warknął, zaciskając z całej siły pięści.
- O ile wiem, to wy do niej targnęliście, a ona sama wybrała tego z którym chciałaby być. – ich uwagę przyciągnął stojący w drzwiach wujek, który od dłuższej chwili przysłuchiwał się kłótni bratanków. – Dlatego nie rozumiem dlaczego ją tak potraktowałeś Sasuke.
- A co ty nagle tak po jej stronie? – zapytał, wyciągając z kieszeni spodni dzwoniący telefon.
- Nie jestem po żadnej stronie.
- O wilku mowa. – Sasuke spojrzał na wyświetlacz komórki. Obito posyłał mu wściekłe spojrzenia, kiedy zlekceważył połączenie. – Czy ona naprawdę musi być taka żałosna. – westchnął, gdy po raz kolejny rozbrzmiało połączenie. – Dam jej nauczkę. – Odebrał.
- Sasuke, proszę....
- Czy ty jesteś nienormalna? Zerwaliśmy ze sobą, więc nie dzwoń do mnie. Nie mam ochoty cię słuchać. Informuje cię, że wykasuje twój numer i nie odbiorę żadnego nieznanego połączenia.
- Ty sukinsynie. Daj mi ją. – Obito znowu się wyrywał do obicia mu twarzy, ale Itachi powstrzymywał go, a Madara z niedowierzaniem przyglądał się bratankowi. Nie mógł zrozumieć dlaczego Sasuke tak nagle traktuje w ten sposób Sakure.
- Sasuke, proszę....
- O nic nie proś. Odwal się.
- Ale oni mnie ścigają przez ciebie. – dopiero teraz wyczuł w jej głosie rozpacz i krzyk o pomoc. Jego drwiący głos, nagle przybrał stanowczości.
- Kto cię ściga?
- Sasuke, pomóż mi! – usłyszał jej przerywany krzyk, a później głośny stukot.
- Sakura! Sakura! – krzyczał do słuchawki, czując to coraz bardziej ogarniające go przerażenie. Członkowie jego rodziny również poczuli, że dzieję się coś złego. Napięta sytuacja dała się we znaki każdemu.
- Pozdrowienia od Akiry. – serce Sasuke zabiło
- Gdzie ona jest?!!! – krzyczał do słuchawki, ale usłyszał tylko impulsy. Po chwili na jego telefon z numeru Sakury, przyszedł sms.
„Wschodnia aleja. Stare garaże. Masz dwie godziny lub dziewczyna umrze."
Obito wyrwał mu telefon, czytając na głos wiadomość.
- Coś w ty ją wplątał? – furia narodziła się na nowo, złapał Sasuke za bluzę, ale ten szybko się wyrwał, zabierając klucze od motoru.
- Musimy tam jechać. – zarządził Madara już i do tak przygotowanych bratanków. Cała trójka opuściła klub. Sasuke już dawno wyjechał, dlatego musieli pędzić jak najszybciej.
***
Krzyknęła, kiedy rzucił ją na stary materac. Szarpała się, kiedy brązowowłosy mężczyzna ukucnął przy niej, dotykając ją po twarzy.
- Śliczniusia jesteś. Jak trofeum.
- Spieprzaj. – gdyby miała wolne dłonie, to na pewno by go odrzuciła.
- Jak będziemy sami, to się tobą dobrze zajmę. – szarpała się, kiedy palcami zaczął zjeżdżać od jej ramienia w dół.
- Zostaw tą małą. – mężczyzna szybko się podniósł, odwracając się do niej tyłem i kłaniając się do mężczyzny, który przybył. Miał z około 60 lat i opierał się na lasce. Widziała jak kuleje, gdy podszedł do mężczyzny.
- Panie Akira, dlaczego Pan przyszedł?
- Chcę zobaczyć jak moi wrogowie umierają. Jak mógłbym przegapić takie przedstawienie. Ta mała ma też zginąć, żebyś mi tu nie urządzał żadnych gwałtów. – różowowłosa drgnęła, gdy mężczyzna spojrzał na nią swymi piwnymi tęczówkami. – Głupi Uchiha. Widać, że to u nich rodzinne. Na początku Madara, a teraz jego bratanek. – zaśmiał się, zostawiając dziewczynę w osłupieniu.
***
Jak szaleniec pędził przez tokijskie uliczki, modląc się w duchu by tylko zdążyć. Nie może się zdarzyć to przed czym próbował ją chronić. Nie podda się, choćby miało runąć na niego niebo. Nie podda się, bo jest dla niego najważniejsza i wyciągnie ją stamtąd całą, nawet gdyby sam miał zapłacić za to życiem.
***
- Jest! – usłyszała podekscytowany głos mężczyzny, który ją porwał w tym samym czasie co ryk silnika. Nie musiała długo myśleć, aby zrozumieć o kogo chodzi. Sasuke tu jest! Dlaczego? Oni go zabiją!
- Sasuke, nie wchodź tu! – krzyknęła, chcąc go ostrzec, ale w zamian dostała tylko siarczystego policzka. Próbowała się podnieść, ale mężczyzna, ponownie ją uderzył.
- Precz od niej z łapskami! – nie potrafiła się cieszyć z widoku Sasuke, dobrze wiedząc, że była tylko przynętą na niego.
- Szybko się uwinąłeś. Nawet pół godziny nie minęło. – mężczyzna, który ją porwał lekceważąco spojrzał na zegarek. – A myślałem, że się z nią zabawie.
- Puść ją! – rozgniewany sięgnął za pas, ale to był błąd, gdy dwóch mężczyzn nakierowało pistolety na niego.
- Nie potrafisz nawet go przeszukać. – uwaga Sasuke skierowała się na mężczyznę opierającego się o lasce. Nagle w jego twarz wydała mu się znajoma. Przyjaciel rodziny? Ak....Niemożliwe, Akira?! To stąd pamiętał to imię. To jego widział obok uśmiechniętych rodziców na fotografii. To jego Madara tak bardzo nienawidzi. Dlaczego? Teraz już wszystko ułożyło mu się w jedną całość.
- Kopę lat. Urosłeś, chyba mnie nie poznajesz, ale...
- Poznaję. Ty gnoju. Jak mogłeś?
- Oj nie przesadzaj, gdyby nie Madara nie doszłoby do tego. Twój kochany wujek nie powinien mieszać się w nielegalne interesy. Ten świat należy do mnie. A teraz odrzuć broń, chyba, że chcesz, abym własnoręcznie przestrzelił tą ładną buźkę. – wskazał na różowowłosą.
- Wypuść ją. Masz mnie, więc Sakurze daj spokój.
- Ale to byłoby wtedy mniej zabawne. – uśmiechnął się. – Poza tym odłóż broń na podłodze i kopnij w moim kierunku. Bez żadnych zagrywek. Zanim ty coś zrobisz, rozbryźnie się krew tej laleczki. – Sasuke wysunął pistolet za pasa, a następnie podnosząc dłonie do góry powoli ukucnął, odkładając pistolet. Zerknął na różowowłosą, która zapłakana przyglądała się jego poczynaniom. Widział w jej oczach lęk i zaufanie. Zaufanie, którego tak naprawdę nie miał prawa od niej oczekiwać, po tym jak ją potraktował.
- Madara na pewno się ucieszy dostając wasze głowy w prezencie. – Akira wskazał laską na dziewczynę. – Kizawa daj ją tu bliżej. – Sasuke zacisnął bezsilnie dłonie, widząc jak szarpiącą się Sakure rzucają pod nogi mężczyzny, którego miał w zamiarach zabić. – Trzymaj jej dłoń. – Sasuke rozszerzył oczy widząc jak mężczyzna zaciska laskę na dłoni Sakury. Z jej ust wydobył się głośny krzyk.
- Puszczaj ją sukinsynie! – krzyknął, kierując się w ich stronę, gdy jeden strzał obok nogi Sakury postawił go w osłupieniu.
- Jeszcze krok, a moi ludzie strzelą dalej. – ostrzegł, a później znowu nabrał dobrego humoru – Pobawmy się. Zacznę jej łamać po kolei palce, gdy chociaż jeden cios oddasz moim ludziom. Jeden twój ruch i będziesz musiał patrzeć na jej cierpienie. A ty patrz mała czy nadawał się na twojego rycerza. Wy dwaj możecie się pobawić. – Sasuke spojrzał na coraz bardziej płaczącą Sakure, a następnie na dwóch zbliżających się goryli. Musi zapobiec swojemu instynktowi i nie pozwolić na jakikolwiek ruch.
- Sakura zamknij oczy! – rozkazał, ale ta tylko z narastającym szlochem pokręciła głową. – Chociaż raz mnie posłucha. Zamknij.... – mocne uderzenie pięścią w szczękę sprawiło, że się zachwiał. Odsunął się na bok, przecierając krew z kącika ust. Nim to zrobił, dostał mocne uderzenie w brzuch. Seria ciosów spadała na niego jeden za drugim. Nie poddawał się. Zniesie to dla niej. Zniesie by dać czas swojemu stryjowi. On musi ją uratować i jeżeli nie zdąży pomścić go.
***
Madara za nim dojechali, zadzwonił po karetkę do kliniki w której pracował jego znajomy lekarz. Akira był potworem, dlatego nie wierzył by ktoś nie ucierpiał. Wysiadając z samochodu i biegnąć z bronią w ręku w stronę zamkniętego magazynu usłyszeli dwa padające strzały.
Madara kopnął z całej siły w drzwi magazynu, które natychmiast się otworzyły. Wparował tam, oceniając sytuacje. Sakura cała, krzycząca i szlochająca wpatrzona przed siebie. Leżał tam Sasuke. Ścisnęło go w gardle gdy zobaczył poturbowanego bratanka z mnóstwem krwi wokoło.
- Madara, kiedy...? – Akira nie zdążył wiele wypowiedzieć, bo rozniosły się strzały. Pociski dosięgły starca, który nie przewidział, możliwości pojawienia się reszty Uchihy. Zbyt szybko wszystko się działo, więc jakim cudem młody Uchiha zdążył ich powiadomić? Złapał się za ramię, oddając strzały. Madara ukrył się za starym filarem, wychylając się, aby oddać kolejny strzał.
- Sasuke padnij! – rozniósł się krzyk Madary, kiedy zobaczył bratanka, który robił wszystko aby wstać. Itachi i Obito rozprawiali się z innymi, ale na krzyk różowowłosej odwrócili się wszyscy. Sasuke wstał. I to był błąd. Rozniosły się strzały z ręki Akiry, który celował gdzie popadnie. Pocisk w klatę. Pocisk w bark, a później w nogę.
- Nie!!! Sasuke... – krzyk rozdarł jej serce, kiedy jego ciało z lekkością opadło do przodu. Bez siły uderzył o betonową posadzkę. Krew wypływała z jego ran, coraz mocniej.
Nie zważając na nic, podsunęła się po leżący niedaleko pistolet Sasuke. Chwyciła za niego, wcelowując w zaskoczonego mężczyznę, który próbował zrobić to pierwszy.
Raz
Dwa
Trzy
Strzelała dopóki magazynek nie został pusty. Mężczyzna opadł na ziemie, trzymając się dłonią za pierś, gdzie trafiła za drugim razem.
Opuściła broń, dobiegając do konającego Sasuke. Jego oddech był jak świst, wiedziała, że z trudem go łapie. – Sasuke, proszę wytrzymaj. Kochanie, wezwiemy karetkę. – zapłakała, przeciągając jego głowę na swoje uda.
- Sakura...
- Cii. Proszę nie mów nic. – wytarła łzy, widząc jak kończą swoją drogę na twarzy Sasuke. Powoli roztargała jego bluzkę na jego ciele, oceniając rany postrzałowe. Próbowała być silna, ale to było trudne. Nie potrafiła zachować się fachowo jak w przyszłości będzie musieć, ale to było zrozumiałe, gdy przed sobą miała osobę, którą tak bardzo kochała. – Proszę nie mów nic. – błagała, widząc jak otwiera usta. Wiedziała, że to sprawia mu ból jeszcze większy niż ten, który czuje teraz. Usłyszała wycie syren, kiedy dłonią próbowała zatamować miejsce na podbrzuszu skąd najbardziej wypływała krew.
- Sakura, co z nim? – Obito przykucnął przy niej, a widząc kuzyna i zdruzgotaną różowowłosą sam ledwo powstrzymał się od uronienia łez.
- Sakura ja...
- Sasuke nie mów nic! – krzyknęła, przyciskając usta do jego czoła, – Zaraz będzie dobrze. Musi być dobrze. – powstrzymała się od jęku. Tuliła go do piersi, przyciskając jak najmocniej skrawek materiału na jego najgłębszej ranie. W głowie wciąż mówiła, że będzie dobrze, chociaż opinia jaką by wydała ze strony medycznej była krytyczne. Nie chciała nawet o tym myśleć. On musi wyzdrowieć. Musi! Choćby miał ją nadal olewać, to niech żyję.
- Proszę się odsunąć. – dwóch sanitariuszy wbiegło do środka.
- Musicie zatamować mu tą ranę. – jęknęła, kiedy Obito odciągnął ją od Sasuke. – Jestem studentką medycyny, wiem co robić! – krzyknęła, gdy zamiast zrobić to co kazała, od razu położyli go na leżance usztywniając mu kark.
- My jesteśmy wyszkolonymi sanitariuszami i również wiemy co robić. – odparł jeden z mężczyzn nie przejmując się krytyką.
- To ratujcie go! – krzyknęła, chcąc podbiec do Sasuke, jednak Obito zbyt mocno ją przytrzymywał.
- Jest w dobrych rękach. Zabiorę cię do naszego domu. Musisz się pozbierać. Później do niego pojedziemy.
- Nie. Ja muszę z nim być teraz!
- Madara i Itachi będą. Nie wkurzaj mnie teraz Sakura. Sama wiesz, że nic nie zdziałasz. – Obito, przytulił ją do swojego ramienia, próbując dodać jej otuchy. Od razu nakierował ich do wyjścia, tak aby nie zauważyła walących się zwłok -zakał tego miasta.
***
Była zdruzgotana. Sasuke chociaż był pod stałą opieką lekarzy, to nadal się nie wybudzał. Jego stan nadal był krytyczny. Cztery doby. Tyle minęło odkąd postrzelonego i poturbowanego zabrało pogotowie. Stracił dużo krwi, ale na szczęście do transfuzji doszło szybko. Okazało się, że Sasuke miał uniwersalną krew. Jeden pozytyw wszystkiego.
Na jej głowie siedziało wiele. Zamartwianie się o Sasuke, olanie wykładów, a przede wszystkim ciekawość co do zatuszowania wypadku w starym magazynie. Nigdzie nie było o tym żadnej wzmianki, a następnego dnia przeszukała wszystkie lokalne gazety. Ten fakt sprawił, że dotarło do niej, że Uchiha mają drugą stronę. Ukrywają coś strasznego i nawet nie wiedziała czy chce wiedzieć co.
Bywała teraz cały czas w szpitalu przy Sasuke. Zajmował się nim, aby w żaden sposób nie doszło do odleżyn ciała. Wierzyła, że dojdzie do siebie. Uważała, że mówienie do niego wiele może pomóc. Mogła całymi godzinami siedzieć i opowiadać mu co się dzieję. Nigdy nie pozwoliła sobie na łzy. Twardo stawiała kroki, bo wiedziała, że mazanie się na nic nie pomoże. Czasami tylko w cichym kącie pozwoliła na upust łez, gdy zrozumiała jak bardzo jest bezsilna.
Przetarła czoło Sasuke, spoglądając na kroplówkę. Kończyła się. Pielęgniarka nauczyła ją jak wymieniać woreczek, dlatego po ukończeniu pielęgnacji Sasuke, wzięła się za wymianę kroplówki. Zerknęła na aparaturę, uśmiechając się. Znowu to zauważyła. Od wczorajszego dnia, kiedy dotykała go, jego serce przyspieszyło bicia. To był dla niej dobry znak. Wierzyła, że Sasuke był świadom jej obecności.
- Możemy cię na chwile przeprosić Sakuro. – do środka wszedł lekarz z nieznanym jej doktorem.
- Tak już wychodzę. – uśmiechnęła się, zostawiając ich samych. Codziennie Sasuke miał tego typu kontrolę. Później wszystko doktor jej powie.
Usiadła na korytarzu, modląc się w duchu o to, aby lekarz miał dla niej dobre wiadomości. Musi mieć.
- Nadal tu siedzisz? – podniosła wzrok z podłogi, od razu się podnosząc, kiedy przed sobą spostrzegła Madare Uchihe.
- Nie zostawię Sasuke.
- Jesteś uparta i widzę, że zmęczona. Wracaj do domu.
- Nie wrócę. – odparła pewnie, nie cofając wzroku z jego srogich oczu. – Ja wiem, że Pan mnie nie lubi. Bardzo dobrze to odczuwam ale ja kocham Sasuke i tak niech mi pan nie przypomina. – odparła szybko, widząc jak otwiera usta. – Zerwał ze mną, ale ja nie oczekuje niczego w zamian. Uratował mnie, więc się nim zajmę. Zrobię wszystko, aby wrócił do zdrowia, a później odsunę się, gdy będzie chciał.
- Jesteś ... tak samo wyjątkowa jak twoja matka. – odparł, wiedząc, ze w końcu musi jej wyjawić prawdę.
- Słucham? – zaskoczona wywiercała dziurę wzrokiem w twarzy Madary – Znał Pan moją matkę?
- Bardzo dobrze. – usiadł na krześle. Sakura od razu usiadła obok, chcąc wydobyć jak najwięcej informacji o znajomości wujka Sasuke z jej matką. – Mebuki i ja byliśmy parą.
- Co? – Sakura mimowolnie złapała się za szyję.
- Bardzo kochałem twoją matkę. Nadal ją kocham, ale ona wybrała innego. – przyjrzał się różowowłosej, a następnie cofnął wzrok. – Bo miałaś ty się narodzić.
- Ale...
- Mebuki i ja byliśmy parą zakochanych nastolatków. Szalałem za nią. Obiecała, że na mnie zaczeka, kiedy wyjechałem na studia za granice. Ktoś jednak nagadał jej głupot, że ja nie jestem z nią szczery i mam kogoś w Ameryce. Uwierzyła i zdradziła mnie.
- Z moim ojcem? – skinął głową.
- Wpadła. – odparł, a następnie zmieszał się. – Znaczy, to...
- Ja wiem, że wpadła. Powiedziała mi to przed śmiercią.
- Co? – Madara wstał, jakby został porażony prądem. Sakura również się podniosła, widząc co raz bardziej rodzącą się rozpacz na twarzy mężczyzny.
- Nie wiedział Pan.
- Nie. Ja do dzisiaj myślałem, że jest szczęśliwa i... – przełknął ślinę. – Kiedy to się stało?
- Dwa miesiące temu. Przeziębiła się, a później okazało się, ze to groźne zapalenie. – odparła z przygnębieniem.
- Boże. Moja Mebuki. – ponownie zasiadł ukrywając twarz w dłoniach. – Zawsze wierzyłem, że może kiedyś uda nam się być razem, ale....straciłem ją. Straciłem ją przez ten głupi wyjazd. Przez jej sumienie! Ja byłem wstanie cię adoptować. Rozumiesz, chciałem być twoim ojcem. Wybaczyłbym jej to wszystko, bo bardzo ją kocham. Ale ona uważała, że ten cały Jack da jej szczęście, że powinnaś się wychowywać z prawdziwym ojcem. – zauważyła łzy w jego oczach, dlatego mocno go przytuliła. O dziwo nie odepchnął jej, a tylko mocniej do siebie przygarnął. – Ona mnie nie kochała.
- Kochała... – wyszeptała. – Tata i ja wiedzieliśmy, że nie jest do końca szczęśliwa. Wyznała mi całą prawdę na łożu śmierci. Powiedziała, że zawsze jej jedyną i prawdziwą miłością był jej pierwszy chłopak. – Madara spojrzał na nią, niedowierzając jej słowom. – Zawsze intrygował mnie pewien łańcuszek z którym się nie rozstawała. Kiedy umierała podarowała mi go, prosząc, żebym znalazła tego mężczyznę i oddała mu go, mówiąc, że go nadal kocha. – wysunęła za sweterka łańcuszek, który Madara z lubością dotknął. – Pan jej go podarował?
- Tak, na naszą pierwszą rocznicę związku.
- Kochała Pana bardzo. Nie chciałam Pana szukać, ale teraz gdy los sprawił, że sami się spotkaliśmy, to chcę, aby Pan to wziął. Mama tego bardzo chciała. – Ściągnęła łańcuszek, wręczając go w dłonie mężczyzny. Madara poczuł niewyobrażalny spokój w sercu, którego od wielu lat nie czuł. Mebuki. Jego kochana, piękna Mebuki wciąż go kochała. Gdyby tylko wiedział. Nie pozwoliłby jej odejść.
- Gdzie pochowana jest Mebuki?
- Na centralnym cmentarzu. Możemy jutro się tam wybrać. – Madara objął ją ramieniem, ponownie przytulając.
- Naprawdę chciałem być twoim ojcem. Obiecuje, że będę cię zawsze strzec. Poza tym, to co się wydarzyło....
- Nie chcę wiedzieć. – odparła szybko. – Niech to będzie wasza tajemnica. Nie chcę jej znać i się w to wmieszać.
- Ukochana kobieta jest ważniejsza niż duma. – wyszeptał, całując ją w czoło.
Tata nie byłby zadowolony z tego widoku, ale nie oznaczało to nic złego. Kochała ojca i matka na swój sposób również go kochała. I chociaż ojciec wiedział o prawdziwej miłości matki to nadal nieustannie ją kochał i wspierał. Był cudownym mężem.
***
Szybkim krokiem przemierzała korytarz szpitala. Sasuke znajdował się tu półtorej tygodnia. Jego stan ustabilizował się, ale dzisiejszego dnia dostał drgawek, co nie było dobrą oznaką. Obito poinformował ją o tym z samego rana. Jak szalona z drugiego końca Tokio, gdzie odbywała ćwiczenia zamiast wykładów; przyjechała do szpitala.
Serce biło jej jak szalone. Obawiała się najgorszego.
Musi myśleć pozytywnie! Zbeształa się w myślach.
Pchnęła drzwi sali za którą chciała ujrzeć leżącego Sasuke. Nie zastała go! Serce mocniej zabiło, a oczy się zaszkliły, gdy ujrzała puste łóżko. Podbiegła do mebla szpitalnego, łapiąc za kartę pacjenta, ale ujrzała tam pod dzisiejszą datą tylko podpis lekarza zajmującego się Sasuke.
Dotknęła zimnej pościeli, a chwilę później bezwiednie opadła na szpitalne łóżko. Załkała, przyciskając palce do pulsującej skroni.
Nie zdążyła? Ale jak? Czemu? Kiedy? Co takiego się stało?
Odwróciła wzrok w kierunku wejścia przez które wszedł Itachi z Obito. Spojrzeli zdębiali na rozpłakaną Sakure. Ich uśmiechy natychmiast przygasły.
- Sakura co się dzieję? – Obito przysiadł obok niej, łapiąc ją za obydwie dłonie.
- Nie widzisz? – zapytała z wyrzutem. – Nie ma go. Nie ma Sasuke!
- Wiem o tym, ale...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?! – krzyknęła, uderzając go w klatę. – Dlaczego? Ja nie mam siły. Ja nie chcę, aby tak było. Gdzie go przewieźli? Jest w szpitalnej kostnicy?
- Co? – Itachi przyjrzał się jej, a późnej wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Obito. Teraz rozumieli.
- Sasuke nie jest w kostnicy.
- To gdzie? Muszę go zobaczyć. – wstała, szarpiąc za koszulkę Itachi'ego. – Gdzie on jest?
- Tutaj. – opuściła dłoń wzdłuż ciała, gdy usłyszała ten ochrypły baryton. Spojrzała z niedowierzaniem na drzwi, w których z uśmiechem stał Madara, trzymający rączki wózka szpitalnego na którym siedział Sasuke.
Zatopiła się w głębi jego spojrzenia, a cały niepokój odpłynął.
Marzyła o tym od dawna. Marzyła o wielu rzeczach, ale ta była najważniejsza. Spojrzenie tych intrygujących tęczówek.
- Sasuke...
- Myślałaś, że nie żyję? – zakpił i chociaż jego czoło było zakryte bandażami była pewna, że musiał je w rozbawieniu zmarszczyć. Wyglądał tak dobrze, że nie mogła uwierzyć, że jeszcze kilka godzin temu był w śpiączce. Chlipnęła, mrucząc coś pod nosem. – Głupia. Mnie nie da się tak łatwo usunąć.
- Zostawimy was samych. – Madara wiózł bratanka w głąb sali, a następnie dał znak pozostałej dwójce, aby wyszła za nim. Posłusznie to zrobili, zamykając za sobą drzwi. Sakura niepewnie spojrzała na Sasuke. Przetarła dyskretnie zapłakane oczy.
- Masz we mnie mało wiary.
- Nie prawda. – mruknęła, a po chwili nie wytrzymując tego napięcia zmniejszyła odległość między nimi, mocno się w niego wtulając. Prawie wcisnęła mu się na kolana, kiedy powstrzymując się od płaczu, wtulała się w jego ramie. – Tak się bałam.
- Nie udusisz mnie, co? – jęknął, rozbawiony jej zachowaniem. Wiedziała, że jest jeszcze bardzo zmęczony. Dopiero za kilka dni będzie mógł znowu stanąć na nogach.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. To było miłe. – uśmiechnął się, dotykając jej policzka. – Cieszę się, że nic ci się nie stało.
- Nie powinieneś tego robić dla mnie. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle przyszedłeś, jeżeli ci na mnie nie zależy.
- Chciałem ci to powiedzieć, ale o ile pamiętam, uciszałaś mnie.
- Bo sprawiało ci to ból.
- Nie mniejszy niż ten który teraz mi sprawiasz, przytulając się do mojego obolałego ciała. – Sakura natychmiast się od niego oderwała na coś się zaśmiał. Równie szybko tego pożałował, kiedy zabolało go w klacie. – O Jezu, mam nadzieję, że to szybko minie.
- Powiedź mi to teraz. Dlaczego? Dlaczego tam przyszedłeś i stałeś się tak bezbronny? Dlaczego pozwoliłeś na to, aby ci to zrobili?
- A dlaczego ty go zastrzeliłaś?
- Dobrze wiesz dlaczego. – podsumowała krótko, nie chcąc do tego wracać. To, że zabiła człowieka na zawsze pozostanie jej piętnem. Nie chciała do tego wracać pamięcią.
- Powiem ci, gdy będę chciał. Teraz musisz się mną dobrze zająć.
- A chcesz tego? – jej oczy zaiskrzyły.
- Chcę.
***
Miesiąc później...
Sasuke szybko do siebie doszedł. Rany ładnie się zagoiły zostawiając po sobie nieznaczne blizny. Siniaki zeszły, a ciało stało się w pełni sprawne. Wiedziała, że już jej nie potrzebuje. W końcu na co mogła liczyć? Prawda, zdarzało się, ze przez ten miesiąc czasami się pocałowali, ale mogła to wyliczyć na palcach jednej ręki. Nigdy nie doszło do niczego więcej, a Sasuke nigdy nie wspominał jej o tym, aby do siebie wrócili. Nie kwapił się do tego.
Zapukała do drzwi jego domu. Chciał się z nią spotkać. Powiedział, że to pilne, że musi jej wyjaśnić ich relacje. Wiedziała, że na wiele oczekiwać nie może, a przede wszystkim wiedziała, że może usłyszeć dość przykre słowa. Nie była na to w stu procentach przygotowana, ale w końcu obiecała, że gdy będzie chciał odejdzie.
Czyżby dzisiaj nadszedł ten dzień.
Zapukała ponownie, gdy nie pojawił się w drzwiach. Wściekłość zaczęła w niej buzować, kiedy pomyślała o tym, że ją wyrolował. Jej uwagę przykuła biała kartka zgięta w pół. Podniosła ją, otwierając.
Wejdź do środka.
Prychnęła, po czym pociągnęła za klamkę w dół. Co to za podchody? To nie w stylu Sasuke.
Weszła w głąb, rozglądając się wokoło, a gdy spostrzegła czerwoną strzałkę, ruszyła za wskazówkami, które prowadziły ją ku znanemu celu.
Sypialnia.
Szybko pokonała schody, a następnie pchnęła drzwi do pokoju Sasuke.
Delikatny zapach kwiatów doleciał do jej nozdrzy, a poza tym ciemność. Nie widziała go, co spowodowało, że nie czuła się zbyt pewnie. Weszła w głąb, a drzwi się zamknęły, a jej ciało zostało porwane w silne ramiona.
- Przypomina ci to coś? – jego gorący oddech niesamowicie działał na jej ciało. Położył dłonie na jej biodrach, powoli błądząc po jej całym ciele. Mruknęła, kiedy pocałował ją w szyję.
- Co robisz?
- Nadal chcesz wiedzieć,co chciałem ci powiedzieć tego dnia? – odwróciła się, odszukując jego ust swoimi. Mocno go pocałowała.
- Jeżeli to coś jest związane z tym co robicie, nie chcę wiedzieć. Wolę być na to ślepa.
- I będziesz. Nigdy ci tego nie wyjawię. – bezczelnie przyznał, a następnie ponownie wpił się w jej usta. – Kocham cię – wyszeptał między pocałunkami. – Jesteś całym moim światem. To chciałem ci powiedzieć. Tylko proszę... – oderwał się od jej ust. -...nie wzruszaj się.
- Jak mam się nie wzruszać, jeżeli facet, którego kocham wyznał mi miłość. – jęknęła, powstrzymując się od łez szczęścia. – Jesteś niemożliwy.
- Wiem. – ponownie ją pocałował. – I obiecuje, że będziesz się o tym przekonywać każdego dnia. To co ci wtedy powiedziałem było kłamstwem. Nigdy nie pomyślałem o tobie w ten sposób o którym powiedziałaś. Chciałem cię tylko chronić.
- Zrozumiałam to, ale nie wierzyłam, abyś chciał dać nam szansę.
- To uwierz, bo cię nie wypuszczę. Jesteś tylko moja. – jego stanowczy głos był nie tyle co obietnicą, ale niesamowitą pobudką dla jej zmysłów, które i tak byłe rozgrzane.
- Jestem twoja, jeżeli jesteś mój.
- Jestem. – potwierdził to gorącym pocałunkiem. Chwycił ją w ramiona, kierując się do łóżka wyścielonego płatkami róż. Kiedy na nie opadła z uwielbieniem westchnęła.
- Naprawdę jesteś taki romantyczny?
- Starałem się. Widziałem to w filmie. – westchnęła.
- To już nie było romantyczne. – zachichotała, kiedy Sasuke sprawnie rozpinał jej guziki bluzki.
- Zaraz ci pokaże te najbardziej romantyczne chwile.
- To też lubisz oglądać?
- Nie, to lubię z tobą przeżywać. – zatkał jej usta pocałunkiem i już nie pozwolił się odezwać. Tej nocy dali upust swojej namiętności, którą trzymali na uwięzi przez dłuższy czas.
Kochał ją. Czuła to. Widziała.
A na palcu nosiła tego dowód. Od roku należała już całkowicie do Uchihy. Była jego żoną. I chociaż nie znała całej prawdy o rodzinie Uchiha, to czuła się szczęśliwa. Szczęśliwa, bo miała wszystko czego najbardziej potrzebowała. Miłość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top