Trudno przełamać jest nienawiść...


Dzień jak co dzień? Te słowa jej nie określały. Nie prowadziła tak nudnego życia, które z przypływem lat staje się rutyną. Praca, dom, praca, dom. Nie ona. Jej praca była dla niej intrygująca i można byłoby powiedzieć wymagająca. Nigdy nie wiedziała jakie zadanie może jej się trafić przy kolejnym projekcie. Była jednym z najlepszym kryminologów. Dzięki swojej inteligencji potrafiła rozszyfrować osobowość każdej osoby. Spotykała przestępców, którzy mają na swoim koncie małe, zarówno jak i olbrzymie grzeszki. Poznawała ich motywy i potrafiła rozszyfrować zachowania, a dzięki temu ich wiedza na temat łamaczy prawa coraz bardziej się powiększała. Portrety psychologiczne stwarzała bardzo precyzyjnie i dzięki temu dało się wcześniej zatrzymywać zbrodniarzy i zaprzestać ich działalności przestępczej.

Weszła do budynku jak zwykle z klasą i ekstrawagancją. Była jedyną kobietą w Głównym Budynku Kryminologii, odkąd jej mentorka odeszła na emeryturę. Ubrana w białą spódnice i błękitny podkoszulek weszła przez szklane drzwi do dużego budynku. W dłoni trzymała beżową torebkę pod kolor jej szpilek, przez którą przewieszona była biała marynarka. Ściągnęła okulary, kiedy promienie słonecznego dnia przestały oślepiać jej twarz. Wsunęła je w swoje długie puszyste różowe włosy, poczym ruszyła do windy po drodze spotykając swojego szefa. Mężczyzna po czterdziestce o bardzo przyjaznej osobowości. Ubrany był w czarny garnitur. Marynarkę trzymał jednak w dłoni. Kakashi Hatake, który spędził kilka lat w wydziale zabójstw. Później jednak przejął fach po ojcu, a swoje bezpośrednie doświadczenie przekładał na dogłębne analizowanie umysłów przestępców z którymi miał styczność.

- Cześć szefie.

- Dzień dobry Sakuro. Co taka zmachana?

- Nie dość, że straszny korek na ulicach, to jeszcze okropny upał. – westchnęła – Gdybym nie mieszkała tak daleko, to może bym się i przeszła.

- To dlaczego się nie przeprowadzisz do Centrum?

- Zbyt duży szum. W pracy mam harmider, a jeszcze mam się przeprowadzać do tej dżungli? Nie dziękuje. Podoba mi się mój dom na obrzeżach. Cisza i spokój.

- A w pobliżu las, a ty jesteś samotna. – wytknął.

- Mieszkają tam i inni ludzie. Nie rozumiem dlaczego masz taką obsesję z tymi lasami. Zdradzisz mi ją?

- Moja pierwsza sprawa. Jeden z tych który uważał się za misjonarza. Zabijał prostytutki w lesie, uważając, że tak czyści świat z grzechu. Dwa tygodnie później – moja druga sprawa. Leśniczy znalazł w lesie ciało małego dziecka i kobiety. Okazało się, że to jego matka. Podejrzenia były na jej męża alkoholika, ale okazało się, że był to zazdrosny sąsiad. Później jeszcze miałem kilka takich wydarzeń, a las stał się jednym z najczęstszych miejsc porzucania zwłok. Te, których nie mogłem rozwiązać, nadal mnie prześladują. – odparł, wchodząc razem z nią do windy, która zmierzała na najwyższe piętro w tym budynku.

- Rozmawiałam kiedyś z mordercą o pseudonimie Łowca.

- Była to głośna sprawa. Chwała Bogu, że go w końcu znaleźli. Gdyby nie portret, który sporządziłaś, to ci chłopcy nadal by ginęli. Trafiłaś w dziesiątkę z tym rzemieślnikiem z trudnym dzieciństwem – pochwalił ją, jak to miał w zwyczaju robić, kiedy dobrze się spisała.

- Tak, jednak kiedy się z nim spotkałam, okazało się, że jest to piekielnie inteligentny mężczyzna. Rozmawiałam z nim na temat tego co uczynił i nawet nie czuł skruchy z tego powodu. – westchnęła – Polował na te dzieci, dlatego las był do tego najlepszym miejscem. Jednak powiedział mi wtedy, że większość morderców zabija w lesie, nie tylko dlatego, że w nocy nikt tam się nie zapuszcza, ale dlatego, że wtedy czują się jak Bóg. Są wolni i decydują co zrobią ze swoimi ofiarami. Co prawda jego działania nie miały tła seksualnego, ale nawet w takich przypadkach można się doszukać fascynacji siłą boską.

- To prawda – uśmiechnął się – Jestem pod wrażeniem twojego zapału w pracy Sakuro i cieszę się, że należysz do mojego zespołu. Jesteś młodą kobietą czy nigdy nie myślałaś o jakiejś innej pracy?

- Nie. Cieszę się z tego co robię. Jest to dość interesujące zajęcie. – wyszli, kiedy winda się otworzyła. – Jakbyś coś dla mnie miał; to daj znać.

- Jasne.- rozeszli się do swoich gabinetów.

***

Przeglądała akta kobiety, która zabiła swojego męża. Wydawałoby się, że w samoobronie, jednak ta kobieta miała na sumieniu cięższe przewinienie. I pewnie gdyby nie fakt jak szybko zgłosiła się po ubezpieczenie po stracie męża, to sprawa byłaby zamknięta. Ta kobieta sama w końcu przyprowadziła męża, aby podpisał polisę na milion dolarów i miesiąc po tym wydarzeniu nagle zginął. Dość przewidywalne. Kobiety najczęściej zabijają dla pieniędzy lub z zazdrości.

Przeniosła wzrok na dzwoniący telefon, poczym nacisnęła na guzik, dając na głośno mówiący.

- Słucham?

- Tu ja, Kakashi. Mogłabyś przyjść do mnie teraz?

- Masz coś dla mnie? – zapytała pewna swego.

- Dowiesz się jak przyjdziesz. – odparł tajemniczo.

- Zaraz się zjawię. – położyła papiery na biurku i zamknęła czarnego laptopa, wstając ze swojego wygodnego fotela. Kiedy Kakashi wzywa ją do gabinetu, a nie informuje jej o kolejnej sprawie oznacza to, że jest to sprawa ważniejsza i trudniejsza od innych. A takie ona lubiła. Każda kolejna wzbijała ją na szczyty najlepszych psychologów kryminalnych na świecie. Osiągnęła już wiele tytułów i oznaczeń dzięki swojemu bystremu podejściu, ale to jej nadal nie wystarczyło.

Zapukała do drzwi, poczym słysząc zgodę, weszła do środka. Siedział przed swoim biurkiem stukając na klawiaturze laptopa. Kiedy jednak weszła, oderwał się od swojej pracy i wskazał jej miejsce przed sobą.

- Co to za sprawa? – zapytała zajmując miejsce przed nim.

- Dość nurtująca – odparł, poczym podał jej akta z którymi miała się zaznajomić. Otworzyła patrząc na twarz przestępcy. Znała tą historie z gazet, ale nie wdrożyła się w nią. Prace w Głównym Wydziale Kryminologii rozpoczęła pięć lat temu, a ta sprawa jest sprzed tego okresu, dlatego nie sądziła, że do czegoś takiego będą wracać.

- Zabił brutalnie trzy kobiety.

- Tyle wystarczy, aby stać się seryjnym mordercą – powiedział.

- Wydaję mi się, że chciał to osiągnąć. Nie zabił więcej kobiet, a miał w końcu do tego predyspozycje.

Zagłębiła się w lekturze.

– Został złapany dwa lata od ostatniego morderstwa – westchnęła – Był nieuchwytny. Nie było na niego żadnych dowodów. Jakim cudem, więc wyszło na jaw? Żadnej napaści seksualnej. Nic co mogłoby go powiązać ze sprawą. Nawet nie był w kręgu podejrzanych – spojrzała na twarz siwowłosego mężczyzny.

- Jedna z ofiar miała na ramieniu odbity symbol. Nie mogli z niczym tego zestawić. Gazety opublikowały ten fragment na zlecenie policji i wtedy bliski przyjaciel Sai Yokusi zdradził go i przyniósł zdjęcia na którym nasz morderca miał ten medalik. I chociaż nie przyznał się wprost do winy, a tylko nabijał się z sądu, to każdy wiedział, że to on. Nie chciał nawet oddać medalika i popadł w rękoczyny z funkcjonariuszem. Musieliśmy mu go oddać po postępowaniu, ponieważ stał się bardzo agresywny, a ponadto jego prawnik wyciągnął go wręcz siłą – zacisnął palce w pięści – Gdybym mógł, to bym ci tego nie zlecił, ale z górnej półki dostałem polecenie, abyś to ty wydobyła z niego wszystko. Jesteś w końcu najlepsza.

- Siedzi sześć lat i nadal nikt nie zna powodów dlaczego zabijał? Nie wierzę.

- A jednak. Jak inni się chlubią swymi motywami, on siedzi jak zaklęty. Jest to osoba bardzo inteligentna i przebiegła. Nikt nie potrafi go przejrzeć. Bawi się każdym. Ma świetną kontrolę nad swym ciałem i emocjami.

- Rozumiem, ale dlaczego teraz nam to oddają?

- Bo nie mają już siły na niego.

- A dlaczego on ich przyjmuje? Przecież może odmówić na widzenie.

- Dla niego to jest dobra zabawa. Gdybyś odkryła jego motyw, wspięłabyś się na sam szczyt. Pasjonaci kryminałów od początku doszukują się powodów jego okrutnych mordów na kobietach.

- Załatwię go. Wyśpiewa mi wszystko – odparła z uśmiechem.

- Nie możesz być taka pewna. To jest przebiegła gadzina. Ma wiele wtyczek w mieście. Ten cały jego przyjaciel za wydanie go, dwa tygodnie później zginął. Za to nie został skazany, ponieważ siedział wtedy w areszcie, któryś z jego koleżków musiał to zrobić.

- Dlaczego, więc nie skorzystał z tych kontaktów?

- Nie wiem Sakuro. Ten morderca to duża zagadka dla wszystkich- powiedział, poczym sięgnął po telefon – Zaznajom się dokładnie z tymi aktami. Załatwię ci jutro odwiedziny w Archiwum Wydziału Zabójstw. Nie ma zbyt wiele, ale możesz zobaczyć odlewy narzędzi zbrodni, których do dzisiaj nie odnaleziono. Zdjęcia ofiar są dość drastyczne – poinformował.

- Nie jedne już takie widziałam – odparła – A kiedy się z nim spotkam?

- Wysłałem już pismo w tej sprawie do naczelnika więzienia.

- Siedzi w Sendai w więzieniu o zaostrzonym rygorze. To mu się przyda. Ciekawe czy zmądrzał i zastanowił się nad swoim postępowaniem – wstała – Zajmę się tym od razu.

' ***

Spojrzała na zegar na którym wybiła 23:00. Była już sama w budynku, ale nie mogła oderwać się od akt tego mężczyzny. Wszystko było dla niej dość dziwne i nie potrafiła go rozszyfrować. Zabił trzy kobiety co sprawiło, że stał się seryjnym mordercą. Może szukał w ten sposób sławy? Nie, to nie to, przecież wtedy sam by się zgłosił. To, że zabił kobiety nie było dla niej jakimś punktem początkowym, ponieważ większość mężczyzn bierze właśnie słabą płeć za swoje ofiary. Nie zgwałcił żadnej z nich. Nie było żadnych powiązań, między tą trójką. Każda była inna. Różny wiek, kolor włosów, pochodzenie. Nic co by pokazywało jakie miał skłonności. Spojrzała jeszcze raz na jego zdjęcie i uznała, że to jeden z najgorszych typów. Był bardzo przystojny, a to sprawiało, że jego ofiary na pewno same się rzucały w jego sidła. Szkoda, że nie wiedziały jak skończą, ale przecież napis MORDERCA nie mógł mieć wypisany na czole. Prychnęła widząc w aktach, że na każdym policyjnym zdjęciu uśmiecha się jakby był dumny ze swego czynu. Palant!

***

Była zmęczona bo nie wyspała się w ogóle. Całą noc przesiedziała w biurze i wróciła do domu tylko po to, aby wziąć szybki prysznic i przebrać się. W biegu zjadła jogurt z tostem, poczym od razu pojechała do Wydziału Zabójstw.

- Tutaj masz wszystko co znaleźliśmy w tej sprawie – Położył obok niej piramidę z trzech białych pudeł – Wiem, że jesteś dobra, ale ten gościu jest niezrównoważony.

- Wątpię, aby był niezrównoważony. Gdyby tak było, to na pewno od razu dowiedzielibyśmy się co powodowało, że zabijał – otworzyła wieko, poczym wyciągnęła raporty i zdjęcia.

- Zostawić cię? – zapytał.

- A pracowałeś przy tej sprawie?

- Tak. To było dość kłopotliwe – odpowiedział, drapiąc się po głowie.

- To zostań ze mną Shikamaru i zdaj mi z tego relację jeżeli pamiętasz. Zawsze lepiej o tym posłuchać niż przeczytać – wyznała wyciągając pierwsze zdjęcie.

- Karin Yugawa 18 lat zabita w Tokio. Była na dyskotece. Koleżanki powiedziały, że zniknęła po północy. Nie martwiły się, ponieważ często się jej to zdarzało. Jednak tym razem nie wróciła – opowiedział, siadając obok niej przy stoliku przypominając sobie każdą sprawę. Sakura przyjrzała się zdjęciom na którym widoczna była skrępowana dziewczyna. Brutalnie pobita i zasztyletowana. – Miała 32 kłucia nożem. Były to głębokie i szybkie ataki. Zabiło ją poderżnięcie gardła. Wykrwawiła się.

- Dość brutalnie. Działał w amoku. Chociaż już dawno ją zabił, nadal atakował – westchnęła, poczym sięgnęła po drugi karton – Może jednak ma jakieś zaburzenia.

- Katsumi Mitasami została zabita trzy miesiące później w Osace. 22 lata studentka medycyny – różowowłosa przyjrzała się zdjęciom, a widząc ten sam cykl działania co przy pierwszej ofierze głęboko westchnęła – Gdyby nie fakt, że zabił ją tak samo to nie połączylibyśmy tych spraw.

- A ile ran kłutych? – zapytała, kiedy zabierała się za trzecie pudełko.

- 32.

- Też 32? – powtórzyła z niedowierzaniem.

- Tak i tak samo, krwotok z krtani sprawił, że zmarła – różowowłosa przez chwilę się zastanawiała.

- A ona?

- Ino Yamanaka ostatnia z ofiar. O tym było już głośniej. Młoda aktorka. 25lat. Zabita trzy miesiące później po drugiej ofierze. W ten sam sposób – przyjrzała się ładnej twarzy dziewczynie na fotografii, która znalazła się w lokalnych gazetach. Przedstawiała ją tam po premierze pierwszego filmu. Westchnęła, kiedy spojrzała już na zdjęcie przedstawiające ją po brutalnym ataku. Biedaczka tak jak inne popadła w urok swego kata.

- Ile miała ran?

- Również 32 i to samo sprawiło jej śmierć co poprzednim ofiarom.

- I nie zwróciło to w ogóle waszej uwagi? – zapytała, wstając – Nie wierzę, aby w amoku, kiedy człowiek nie myśli, a działa pojawiła się trzykrotnie ta sama liczba kłuć na ciele różnych ofiar – pokręciła głową – Kiedy zginęły?

- Yugawa 6 maj, Mitasami 6 sierpień, Yamanaka 6 listopad – odpowiedział – Inni psycholodzy twierdzili, że to powiązania z okultyzmem, ale zostało to szybko obalone.

- Może tu nie chodzi o sam ciąg liczb, ale właśnie o ten jeden dzień w miesiącu. – westchnęła – Pojawiają się tu cyfry, które w ogóle nie zostały sprawdzone: 32, 6, 3...

- Ale dlaczego 3?

- Co trzy miesiące zabijał kolejną ofiarę. Zabił trzy – dedukowała na głos – To musi być z nim związane. On nie dążył do tego aby stać się seryjnym mordercą. Zabił trzy ponieważ coś się kryje za tą liczbą – westchnęła – Wydaje mi się, że jest to powiązane z jego przeszłością. Zresztą na pewno.

- Inni psycholodzy nie podchodzili do tego w ten sposób. Uważali, że jest chory psychicznie.

- Nie on nie jest chory. On jest piekielnie inteligentny – odparła – Zabijał tym samym narzędziem?

- Nie. Nożem, jednak były to inne ostrza.

- No właśnie, czyli nie kopiował tego. Nie chciał się wami bawić, ani zostać złapanym. Coś wewnętrznego kazało mu to robić lub też miał swój plan.

- Dziwie się, że nie rozmawiając z nim już tyle wyciągnęłaś – odparł z podziwem.

- W najmniejszych szczegółach jest ukryta prawda – odparła, poczym ruszyła do wyjścia – Prześlij mi później zapiski z rozmów z psychologami.

- Jasne – odpowiedział, a ona zniknęła za stalowymi drzwiami.

***

- Jest pani na pewno kryminologiem? To dość dziwne, żeby nam taką ładną kobietę przysyłali w tą puszczę dzikusów – odparł, kiedy oddawała mu swoje rzeczy. Położyła na metalowej tacy pistolet. Wyrobiła sobie pozwolenie na broń po nie miłym incydencie. Ze spluwą od razu czuje się lepiej.

- Legitymacja ci nie wystarcza? – pokazała, a mężczyzna uśmiechnął się. Był ledwo po trzydziestce. Miał rude włosy i bardzo przyjazny uśmiech, którym właśnie próbował ją uwodzić.

- Ile masz lat? – zmienił temat na co zachichotała – Jesteś młoda i dość dziwne zajęcie jak dla takiej ładnej kobiety.

- Dziękuje, wszyscy mi to mówią – jej życie prywatne było do kitu, więc czasami lubiła filtrować z facetami. Nawet czasami pozwalała na nieco więcej. A ten był bardzo w jej typie. W dodatku mundurze. Uwielbiała takich facetów – Mam 29 lat.

- Sakura Haruno, ładne imię – przeczytał na legitymacji, poczym spojrzał na zegar – Za pół godziny kończę zmianę, więc może wyskoczymy na kawę.

- Może się skuszę Akasuna... – przeczytała na plakietce nazwisko.

- Sasori – wyznał swoje imię.

- Ale wiesz, że to może długo potrwać? – oparła się o ladę, która ich dzieliła.

- Przeważnie wychodzą od niego po dziesięciu minutach. Nic nie mówi i w ogóle nie odpowiada na ich pytania – wyznał – Ale jeżeli ci się uda z nim dłużej porozmawiać, to mogę poczekać.

- Mam nadzieję – uśmiechnęła się uwodzicielsko, poczym ruszyła za strażnikiem, który po nią przyszedł.

***

Siedziała w pokoju odwiedzin przy metalowym stole, który był przykręcony do podłoża, gdyby agresywny więzień, chciałby zaszaleć. Wyciągnęła notes i czarny długopis. Pierwsze starcie zaraz się rozpocznie.

- Więzień numer 1618 – usłyszała dźwięk kajdanów, kiedy zbliżał się ze strażnikiem coraz bliżej. Po chwili usiadł już przed nią, a strażnik się cofnął do wyjścia, gdzie mógłby zareagować, gdyby cokolwiek miało się wydarzyć.

- To jakiś żart? – usłyszała jego chłodny ton, który nawet ją przyprawił o dreszcze. Dziwne, nawet Rzeźnik z Inagi nie zrobił na niej takiego wrażenia. Chociaż tamten był ohydny i obleśny. Ten zaś był zimnym mordercą, który nadal ukrywał swój motyw działania. Podniosła wzrok za notatek, przyglądając mu się. Wyglądał dość przyzwoicie jak na więźnia. Często miała do czynienia z pobitymi i zaniedbanymi więźniami. Nie liczni wyglądali porządnie. A jak już tacy byli, to było wiadome, że ma wysoką pozycję w więzieniu.

- Co jest dla Ciebie żartem? – zapytała dumnie wstrzymując jego ostre spojrzenie.

- Jesteś kobietą. – syknął.

- A czy to ma dla Ciebie jakieś znaczenie? – przyjrzała mu się – Masz problemy z kobietami – uśmiechnął się chłodno, poczym lekceważąco zaczął kołysać się na krześle.

- Tak uważasz? – przybliżył się tak szybko do niej, że zastygła w bezruchu. Był zbyt blisko. Wiedziała, że czeka na jej reakcje strachu. Chciał widzieć jej przerażenie, jednak ona nie mogła ustąpić. Byłaby wtedy od razu na straconej pozycji.

- Uchiha cofnij się i to natychmiast – strażnik zaczął się zbliżać, kiedy brunet cały czas przyglądał się jej facjacie z niepostrzegalnym wyrazem twarzy. Kiedy strażnik chciał już go odsunąć, on sam to zrobił – Jeszcze raz tak zrobisz, a spędzisz 24 godziny w izolatce – warknął, poczym odsunął się dalej.

- Co cię skłoniło do zabójstw? – zapytała, a on prychnął.

- Wracajmy już – zwrócił się do strażnika, całkowicie ją olewając.

- Czekaj nie zaczęliśmy nawet – podniosła się tak jak on. Strażnik jednak podszedł i zaczął prowadzić go do wyjścia – Sasuke Uchiha dlaczego zamordowałeś te dziewczyny? Słyszysz?!

- Sama mi to powiedz – odwrócił się z błyskiem w oku. Zamknęła oczy, powstrzymując się od wściekłości, kiedy zniknęli jej z pola widzenia. Pierwszy raz spotkała się z tak aroganckim osobnikiem.

***

- Skończyłaś szybciej niż myślałem – odpowiedział strażnik, którego niedawno poznała. Oddał jej rzeczy – Poczekasz na mnie chwilkę.

- Wiesz co, nie mam ochoty.

- Widzę, że zniszczył twój humor – powiedział – Poczekaj, naprawdę warto. Przywrócę go. Zabiorę cię do najlepszej kawiarni w mieście.

- No nie wiem...

- Na pewno nie znasz tego miasta, więc czemu nie? – uśmiechnął się – Wolisz siedzieć w hotelu i się denerwować?

- Okey, więc pojadę teraz do hotelu – napisała na karteczce adres – A ty przyjedź po mnie o 19, okey?

- Jasne – uśmiechnął się.

- I mam nadzieję, że naprawdę będę dobrze się bawić – odparła, poczym ruszyła do wyjścia, wkładając pistolet do kabury.

***

- Wszyscy poważni kryminolodzy wam się skończyli? – zapytał z kpiną, kiedy strażnik zaprowadził go do swojej celi.

- O co ci chodzi? Ona jest w tym najlepsza.

- Chyba w obciąganiu – wysyczał, na co strażnik się zaśmiał.

- Oj nie wiem, ale z chęcią bym ją wypróbował – dał znać dłonią strażnikowi u góry, aby go zamknąć – Powinieneś się cieszyć, że możesz sobie popatrzeć na taki okaz. W końcu chyba więcej kobiet już nie zobaczysz – dodał, poczym odszedł. Mężczyzna prychnął, a następnie położył się na swojej pryczy. Nienawidził takich dominujących kobiet. Zwłaszcza, gdy próbowały zdominować jego. Co prawda imponowało mu zachowanie tej kobiety. Nie bała się, ale w pełni był przekonany, że tak jak reszta szybko polegnie.

***

Musiała przyznać, że świetnie się z nim bawiła. A teraz idąc z nim kamienną dróżką wzdłuż parku rozmawiali na różne tematy. I właśnie teraz chciała wdrążyć tu temat tego mordercy. Musiała dowiedzieć się jak najwięcej, a od samego przestępcy nie uzyska tych wiadomości.

- Ten morderca Uchiha – zaczęła – Jakie jest jego zachowanie w więzieniu?

- Nie mam z nim zbyt dużego kontaktu, ale słyszałem, że jego sprawowanie jest wzorowe. Nie uczestniczy w bójkach, chodzi sam. Nie ma swojej grupki.

- Wyglądał na kogoś, kto rządzi w tym więzieniu.

- To prawda. Nikt się do niego nie zbliża. Chociaż znajdują się tam gorsi mordercy, którzy mają na swoim koncie więcej ofiar to jednak do niego czują respekt.

- Nie wdał się nigdy w żadną bójkę? – mężczyzna pokręcił przecząco głową.

- Nikt mu nie wchodzi w drogę. Wydaję mi się, że może mieć jakieś powiązania z mafią – różowowłosa skinęła głową, zastanawiając się dlaczego zabijał kobiety. Kiedy czytała jego akta i natrafiła na jego wykształcenie nie mogła uwierzyć. Ten 31 letni mężczyzna miał wykształcenie wyższe, więc co go popychało do zbrodni? Musiała się tego dowiedzieć.

***

Tym razem, gdy weszła do Sali spotkań, czekał już na nią ze strażnikiem. Podeszła do stołu przy którym siedział i zasiadła na krześle naprzeciw niego. Spojrzała na jego zimne oblicze z cichym westchnieniem, a później zjechała trochę niżej. Jego więzienne odzienie odkrywało jego część klaty, ale to nie umięśniony tors zwrócił jej uwagę, a łańcuszek, który miał na szyi.

- Dlaczego ten łańcuszek jest dla Ciebie taki ważny? – nie odpowiedział, przez co postanowiła przejść do prowokacji – Nie jest w ogóle wart napadu na funkcjonariusza. Przez ten łańcuszek miałeś tylko postawione kolejne zarzuty – zagryzła wargę widząc, że jej próby schodzą na niczym – Dlaczego zabiłeś te dziewczyny? – wyciągnęła teczkę z torebki, a następnie wyciągnęła trzy zdjęcia przedstawiające zamordowane dziewczyny – Miałeś 22 lata kiedy zabiłeś pierwszą ofiarę. Coś się wydarzyło wtedy w twoim życiu? – zapadła cisza, przez którą się lustrowali. Zawsze wystarczyło jej jedno lub najwyżej dwa spotkania i miała koniec sprawy. Tym razem wszystko wyglądało całkiem inaczej – Skrzywdziła cię jakaś kobieta, prawda?

Nawet nie potrafiła na jego twarzy odnaleźć oznak zdenerwowania.

– Po co w ogóle na to się zgadzasz, jeżeli nie chcesz pomóc?

- Jest to świetna zabawa – odezwał się po raz pierwszy.

- Naprawdę się cieszę, że masz rozrywkę, ale mógłbyś chociaż trochę ze mną współpracować. Co ci szkodzi odpowiedzieć na kilka pytań?

- Nic tu po mnie. Chcę wrócić do swojej celi – wstał, ale ona również szybko się podniosła, łapiąc go za ramię. Spojrzał na jej dłoń, a później przeniósł wzrok na jej twarz – Możesz mnie puścić?

- Co oznaczają te liczby: 3, 6, 32? Ma to coś związanego z twoją przeszłością. I nie poddam się dopóki nie odkryje twoich motywów – zobaczyła jego szeroki uśmiech, a chwile później wyrwał jej swoje ramię z uścisku i ruszył za strażnikiem.

- Nie sądziłem, że będziesz lepsza od tamtych śmieci – podniosła wzrok na niego, kiedy powiedział te słowa, ale spostrzegła tylko jego plecy. A po chwili znowu go nie było.

***

Wróciła na weekend do Tokio. Spotkała się z Kakashim, informując go, że sprawa w ogóle nie rusza się z miejsca. Podzieliła się z nim swoimi spostrzeżeniami na temat jego spokojnego zachowania i ciągu liczb, który i jego samego zainteresował. Powiedział, że poszpera w jego przeszłości i spróbuje znaleźć jakieś spokrewnione z nim osoby. Wątpiła czy to się uda, ponieważ nawet przy śledztwie spokrewnionych osób nie było.

Przynajmniej mogła się zrelaksować na imprezie, którą organizowała jej przyjaciółka. Po tygodniu zmagania się z tym cholernym mordercą potrzebowała zaszaleć w towarzystwie przyjaciół i zainteresowanych nią mężczyzn.

- Uwielbiam kobiety stąpające mocno po ziemi – szepnął jej mężczyzna z którym właśnie tańczyła. Kiba Inuzuka prokurator sądowy. Zabawny przy znajomych, jednak prawdziwa bestia na Sali sądowej. Jeżeli ktoś jest winny, a choćby dowody były naprawdę błahe, potrafi zrobić wszystko aby go przymknąć. Był dobry w swoim fachu – Słyszałem o twojej nowej sprawie. Jak ci idzie?

- Ciężko, to chyba odpowiednie słowo – odpowiedziała, zawieszając swoje dłonie na jego szyi.

- Mój poprzednik miał jego sprawę. Przymknął go, chociaż miał tylko ten ślad łańcuszka. Trudno było zwłaszcza, że nie przyznał się wtedy do winy.

- Ale w końcu był to nie podważalny dowód – westchnęła.

- Ej skąd ta mina? Chyba się nie chcesz poddać kocico – zachichotała na jego słowa – Słuchaj, pogadam z moim poprzednikiem. Może się okaże, że jest coś co wie, a nie umieścił tego w raporcie.

- Dziękuje. Mam nadzieję że z twoją pomocą i Kakashi'ego odnajdę coś więcej, bo na razie mogę się tylko domyślać. Dla niego to jest dobra zabawa. Próbuje się mną bawić.

- To normalne. Szuka rozrywki, a już zwłaszcza, gdy tak piękna kobieta się pojawia to można oszaleć, co nie? Dlatego odwróć pałeczki i sama się nim pobaw. Jesteś i tak na lepszej pozycji. Napijemy się czegoś?

- A przyniesiesz mi? – zachichotała odrywając się od niego.

- Jasne, czekaj na mnie – odparł, poczym ruszył do stołów. Podeszła do kanapy na której leżała jej torebka, poczym wyciągnęła telefon. Zdziwiła się widząc cztery połączenia od Sasori'ego. Długo nie musiała czekać na piąte.

- O Sasori, coś się stało? Jestem w Tokio, więc...

- Ja wiem, że jesteś w Tokio, ale Uchiha chcę się z Tobą spotkać.

- Co? – odeszła dalej, ponieważ muzyka wydobywająca się z głośników zagłuszała jej rozmowę.

- Mówiłaś, że bardzo zależy ci na rozwiązaniu tej sprawy. A Uchiha powiedział, że chce się z Tobą spotkać. Wiem, że jest późno, a o tej godzinie nie ma przyjmowania gości. Jednak jeżeli chce mówić, a to nie zdarza się w ogóle, to wolałem cię poinformować. Naczelnik zgodził się. W końcu gdyby został poznany motyw jego działań i jemu przyznane byłyby jakieś zasługi.

- On oszalał?

- Powiedziałem mu, że jesteś w Tokio, ale tylko się zaśmiał i powiedział, że masz dwie godziny. Dzwoniłem od razu.

- Nieźle sobie to przekalkulował. – westchnęła – Będę tam na czas – rozłączyła się szybko, wkładając telefon do torebki. Przeklęła na swój ubiór, ale nie miała teraz czasu na przebranie się. Zresztą z drugiej strony to jest dobry sposób na sprawdzenie jak reaguje na kobiety.

- Już idziesz? – załapała ją przyjaciółka, kiedy kroczyła w stronę drzwi.

- Muszę jechać. Ten więzień chcę się ze mną spotkać. Przeproś Kibe za mnie, dobrze? – ucałowała ją w policzek.

- Okey, ale w takim stroju tam jedziesz?

- Nie mam wyjścia. Mam tylko dwie godziny. Muszę szybko się tam zjawić.

- Nie zdążysz. No chyba, że ostro połamiesz przepisy.

- Wiesz, że mam ciężką stopę – mówiła, kiedy schodziły po schodach, do samochodu różowowłosej.

- Jakby co, to poleć się na Naruto, na pewno od razu cię puszczą.

- Nawet się nie zatrzymam – zaśmiała się, poczym odpaliła silnik i z piskiem opon opuściła rezydencję Uzumaki. On sierżant policji, a ona ze stu procentową skutecznością prawniczka. Nic dziwnego, że mieli tyle kasy. Nie zwracając uwagi na znaki pędziła jak szalona w stronę Sendai.

***

Wchodząc do więzienia dostrzegła pożądliwe spojrzenia strażników. Nawet Sasori nie potrafił omieszkać się od spojrzenia pełnego zachwytu. Pokręciła tylko głową, poczym naciągnęła w dół czarną sukienkę, aby ukryć ponętne uda. Niestety wtedy piersi były dość widoczne. Chociaż było ciepło zarzuciła delikatny sweterek na ramiączkach. Stukot szpilek mocno uderzał o podłogę, kiedy podążali do Sali rozmów.

- Nie wiem jak to zrobiłaś, ale szybko się zjawiłaś. Od minuty tam czeka. Nie jestem pewny czy coś z tego wyjdzie.

- Jeżeli nie wyjdzie to go zabiję własnymi rękami – zażartowała, poczym wkroczyła do Sali. Sasori stanął przy drzwiach, a ona jak zawsze zasiadła naprzeciw niego.

- Szkoda, że krótszej nie mogłaś założyć – usłyszała jego chłodny głos i wtedy uśmiechnęła się kpiąco, zdejmując sweterek, który zakrywał jej ramiona i głęboki dekolt.

- Przepraszam za strój po prostu wracałam z imprezy- oparła dłonie na stole, przyglądając się jego reakcji. Trudno było ją jednak odczytać – Ciebie kobiety nie kręcą, prawda?

- Przyjechałaś, aby właśnie tego się dowiedzieć?

- Przyjechałam, bo chciałeś w końcu się przede mną otworzyć.

- Skąd taki pomysł? – zdziwiła się, kiedy uśmiechnął się kpiąco – Chciałem po prostu zobaczyć jak bardzo jesteś zaangażowana. I jak widać bardzo, bo zaczynasz się mnie słuchać – zmarszczyłam brwi na te słowa, przyglądając mu się uważnie – Wystarczył tylko jeden telefon i od razu się zjawiłaś. Jestem pewny, że gdybym powiedział, że masz tu być za trzydzieści minut, to i tak jakimś cudem byś to zrobiła – odchylił się na krześle, patrząc na nią z nieukrywaną satysfakcją – Próbujesz rozwinąć skrzydła posługując się mną, ale wątpię w twoje możliwości – wstała, nachylając się nad stołem, aby spojrzeć mu głęboko w oczy.

- Twoja sprawa jest tylko błahym elementem. Mam wiele innych na koncie. Ty mi nie jesteś potrzebny. Tak naprawdę jesteś beznadziejny. Zabiłeś te trzy dziewczyny, aby spełnić swoje chore fascynację, prawda? A może jakaś dziewczyna dała ci kosza?

- Ech, opanuj się – powiedział spokojnie, co ją jeszcze bardziej zirytowało – Brak ci seksu czy co? Myślałem, że ten cały strażnik lub chociaż prokurator się postara cię zaspokoić.

- O czym ty mówisz?

- Strasznie się chwali, że w ciągu następnych dni cię przeleci – usiadła, poczym zerknęła dyskretnie na Sasori'ego, który spokojnie stał sobie przy drzwiach nie przysłuchując się ich rozmowie. – A prokurator chyba jest dawno tobą zainteresowany.

- Skąd tyle o mnie wiesz? – zapytała już spokojniej.

- Mam kontakty. Muszę wiedzieć wszystko o osobach, które się mną interesują – powiedział.

- Wydaję mi się, że wiesz więcej o mnie niż ja o Tobie.

- Tak, o tym jak twój ojciec cię nie dopilnował i ledwo wyszłaś z wypadku też wiem. Nie miłe przeżycia, prawda? Długie terapie musiałaś przechodzić.

- Zamknij się – warknęła – Jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać to nie zawracaj mi głowy.

- Już się poddajesz?

- Nie mam ochoty marnować swojego czasu na takiego psychola – syknęła, poczym wyszła. Zachowała się niekompetentnie. Nie potrafiła jednak wytrzymać jego aroganckiej postawy. Zwykły śmieć i tyle.

***

Leżała w łóżku zastanawiając się co ma robić. Gdyby zrezygnowała, mogłaby się tylko skompromitować. Jej kompetencje zostałyby podważone. Z drugiej jednak strony taki ciężki przypadek zawalić, to nie jest jakaś duża skaza. Westchnęła. Nie, nie podda się. Nie pozwoli, aby ktoś inny oprócz niej poznał prawdę.

***

- Znalazłem coś – siedziała przed biurkiem szefa, czekając na wiadomości, które chce jej przedstawić.

- Co takiego?

- On ma brata.

- Brata? Jak to możliwe? Nie ma nic o tym w aktach.

- Uciekł z domu w wieku sześciu lat, a rodzice nawet nie zgłosili zaginięcia. Nie ma na ten temat nic w CODIS. Itachi Uchiha, a teraz Kanzo Mirashi mieszka w Osace. Uciekał bardzo daleko i znalazł go drwal w lesie, który go wychowywał. Teraz przejął jego farmę.

- Ile ma lat?

- 38.

- To znaczy, że nie poznał nigdy brata. – westchnęła – Jakim cudem mógłby mi pomóc?

- Może dowiemy się dlaczego uciekł z domu. Wydaje mi się, że ich rodzina miała podłoże patologiczne.

- Z początku też tak uważałam, ale nie znalazłam, żadnych akt potwierdzających moje przypuszczenia. To zaczyna się robić naprawdę dziwne – powiedziała na głos tym samym przyznając się, że i dla niej nie jest to błaha sprawa.

***

- Wiedziałeś, że masz brata? – rzuciła w jego kierunku zdjęcie bardzo podobnego mężczyzny, tyle, że w dłuższych włosach.

- Gratulacje. Dotarłaś dalej niż inni.

- Czyli wiedziałeś? – westchnęła – Czemu nie możesz odrobinę ze mną współpracować?

- Nie poprosiłaś – odparł chłodno.

- A to by coś zmieniło? – zapytała próbując powstrzymać swoją frustrację. Jego zachowanie jak nigdy dotąd zaczęło ją irytować.

- Przekonaj się – zastukała palcami o blat stołu. Dokładnie lustrowała jego kamienną twarz. Nie wiedziała czy to w ogóle ma sens, ale warto dla dobra sprawy zaryzykować i poniżyć się.

- Proszę.

- O co? – widać bawiła go ta sytuacja. Wstrzymała oddech, próbując się uspokoić.

- Proszę cię, abyś mi pomógł. Proszę o to, abyś ze mną współpracował.

- Dobrze. Odrobinę ci pomogę – wysyczał – Spotkajmy się w Sali widzeń intymnych.

- Słucham? – sądziła, że się przesłyszała, ale on tylko uśmiechnął się kpiąco. Prychnęła głośno, pokazując swoje oburzenie – Po pierwsze oszalałeś, a po drugie nie ma tu Sali do widzeń intymnych. Zapominasz, że jest to więzienie o zaostrzonym rygorze – warknęła.

- Nie to nie – chciał wstać, ale podniosła dłoń dając mu tym samym znać, aby tego nie robił – Co?

- Nie ma tu pomieszczenia do widzeń intymnych, ale zapewne jest jakaś kanciapa. Jeżeli mi pomożesz to załatwię ci jakąś dziewczynę.

- Nie chcę dziwki. Chcę ciebie – odparł spokojnie – Nie zrozum tego źle. To nie oznacza, że mnie kręcisz. Po prostu długo tu siedzę – odparł wyczekując jej reakcji – Nie chcesz, aby sprawa potoczyła się o krok do przodu to nie. Wracam do celi.

- Czekaj daj mi czas do namysłu.

- Nie – warknął – Myślisz, że jak siedzę tu, to możesz mnie traktować jak nic nie wartego osobnika? Przyjdziesz jak chcesz? Nie ze mną te numery – powiedział spokojnie, chociaż wiedziała, że musi być wzburzony.

- A czy takim nie jesteś? Nie miałeś prawa pozbawić życia ludzkiego tych kobiet – wstała, poczym jako pierwsza wyszła.

***

Całą noc nie przespała. Z bratem tego mordercy miała spotkać się dopiero za tydzień. Postanowił, że sam przyjedzie do Tokio, ponieważ nie chce martwić swojej rodziny. Nic dziwnego, kto normalny chciałby się przyznać do brata seryjnego mordercy? Zapewne nie ma takich osób. Rozmawiając z nim już przez telefon dowiedziała się, że nic tak naprawdę nie wie o swoim bracie. Nigdy się z nim nie widział, a tylko raz rozmawiał przez telefon.

Chciała poznać prawdę, ale nie w taki sposób. Nie odda się temu mordercy. Co prawda nie raz miała takie propozycje, ale tylko Uchiha miał ją w garści i wiedział jak to wykorzystać. Był piekielnie dobrym przeciwnikiem. Nie mogła się jednak wycofać. Nie chciała. Kiedy przyszli do niej rodzice tych ofiar, czuła, że nie może ich zawieść. Od tylu lat czekają na dzień kiedy poznają odpowiedź: „Dlaczego właśnie ich córki?". Zrozumiała, że za wszelką cenę musi poznać jego motywy działania. Policja ich zawiodła. Inni kryminolodzy również. Teraz ona był ich nadzieją i wiedziała, że nie może zawieść. Po drugie bała się. Chociaż była twarda, to jednak spotkanie sam na sam z mordercą było przerażające. Nie, nie zrobi tego. Musi wyciągnąć to inaczej z niego.

***

Odmówił spotkań. Nie chciał ani razu z nią rozmawiać. Miała dwa wyjścia. Albo rezygnuje z sprawy lub też godzi się na jego warunki. I zrobiła najgłupszą rzecz na świecie. Zgodziła się.

Czekała w małym pokoiku, ale wystarczającym. Małe okienko u góry z kratami. Trochę większa leżanka niż mają w celach i na pewno wygodniejsza. Nie mówiła nic o tym Kakashi'emu, bo wiedziała, że nigdy by się na to nie zgodził. Tylko naczelnik o tym wiedział i to on o wszystko zadbał. Dla niego było to normalne. Chciał za wszelką cenę poznać motywy działania Uchihy. Dla niektórych stało się to już obsesją. Mocny dreszcz napięcia przebiegł po jej ciele, kiedy drzwi się otworzyły. Stanął w nich Uchiha wraz z naczelnikiem.

- A spróbuj jej coś zrobić, to wpakuje cię do Chińskiego pudła. Tam nie unikniesz kary śmierci – zagroził, odpinając jego kajdanki – Gdyby coś się działo panienko Haruno, to tak jak się umawialiśmy. Będę stał przy drzwiach jeden sygnał i wchodzę – zamknął drzwi zostawiając ich samych.

- Chce po prostu podsłuchiwać. Żona pewnie od dawna go nie zadowala – odezwał się pierwszy, co było dla niej dość nowym doświadczeniem. Rozmasowywał nadgarstki, rozluźniając się – Nie ubrałaś się tak jak zawsze. Mogę stwierdzić, że to nie jest twój styl – miał rację. Specjalnie założyła wełniany golf i spodnie. Nie chciała być w żaden możliwy sposób atrakcyjna. Nie dla niego. Nie lubiła nosić spodni, więc dużym wyrzeczeniem było dla niej nie założenie spódnicy czy sukienki w których o wiele lepiej się czuje. Jednak nie chciała go prowokować – Przewidywalne zachowanie – syknął, zsuwając zamek pomarańczowego kombinezonu więziennego.

- Powiedź mi na początku swój motyw – odparła pewnie chociaż jej serce szalenie biło. Sądziła, że gdyby chciał to na pewno zabiłby ją prędzej niż by miała krzyknąć.

- Jesteś zbyt szybka – zaczęła się powoli cofać, kiedy zbliżał się w jej kierunku. Oparła się plecami o gładką szarą ścianę – Boisz się mnie, prawda?

- Nie mogę przecież zapomnieć o tym kim jesteś.

- Dla dobra sprawy widzę, że naprawdę dużo potrafisz poświęcić – odparł, opierając się dłońmi po obu stronach jej głowy. Zagrodził jej tym samym ucieczkę – Jesteś naprawdę zdeterminowana – położyła swoją dłoń na jego ustach, kiedy bardziej się nachylił.

- Zróbmy to szybko bez żadnych głupich zabaw – zdziwiła się gdy w odpowiedzi usłyszała jego śmiech. Nie patrzyła, gdy się odsunął i ściągnął białą koszulkę rzucając ją na łóżko.

- Jesteś naprawdę szalona, przecież mówiłem Ci, abyś źle tego nie zrozumiała. Poprosiłaś, więc odrobinę chcę ci pomóc – spojrzała na jego twarz całkowicie zbita z pantałyku – Pozwalam ci się sobie przyjrzeć.

- A co to ma do rzeczy – poczuła nagłą ulgę, kiedy zrozumiała, że go nie interesuje. To jednak posunęło ją i o krok dalej. Dzięki temu mogła wydedukować, że ma problemy z kobietami. Poczuła się od razu luźniej i pewniej, chociaż nie traciła głowy. Nadal musiała pamiętać, że znajduje się w towarzystwie groźnego mordercy.

- Nie wiem. Może ci jakoś pomoże – przyzwyczajona do jego arogancji tylko westchnęła, a następnie spojrzała na jego tors.

- Pff. Chcesz się pochwalić tym, że ćwiczysz? – on również na te słowa prychnął.

- Zapomnij może na chwile, że jesteś kobietą, bo widzę, że to ci nie pomaga – „Egoistyczny dupek" przeszło jej przez myśli. Niepewnie podeszła do niego bliżej. Co jak co, ale przy nim prezentowała się naprawdę marnie. Nawet, gdy miała szpilki był od niej wyższy, a co dopiero, kiedy stała przed nim w tenisówkach. Uważnie mu się przyglądała. Miała nadzieje, że to nie jest jakaś kolejna gra. Obeszła go, a to co zobaczyła na jego plecach wstrząsnęło nią. Miał liczne widoczne blizny po pręgach. To nie były zwykłe uderzenia. Były to stare rany, ale na pewno miały duży wpływ na jego postępowanie.

- Kto ci to zrobił? – zapytała, dotykając blizn opuszkami palców.

- Sama się dowiedz – odpowiedział, poczym odtrącając ją, chwycił za koszulkę – I tak wiesz już więcej niż ktokolwiek.

- Dlaczego nie ma o tych ranach żadnego wpisu w twoich aktach zdrowotnych?

- Mając pieniądze można wszystko.

- Zabiłeś trzy dziewczyny i na tym poprzestałeś. Sądzę, że więcej nie chcesz zabijać. Inaczej już dawno byś mnie zabił, prawda?

- Nie wiem. Więcej już ci nie powiem – zapukał do drzwi i po chwili pojawił się naczelnik. Zdziwił się, że tak szybko, ale o nic nie pytał. Znowu została sama z pytaniami na które nie znała odpowiedzi.

***

- Co ty Uchiha. Taka laska, a ty tak szybko? – kpił z niego naczelnik odprowadzając go do celi.

- A co z tobą? Jesteś aż tak kiepski, że twoja żona pieprzy się na boku z twoim przyjacielem? Pewnie właśnie od niej wychodzi – zaśmiał się ze zrzedłej miny naczelnika, który pod wpływem złości mocno go szarpnął. To było dziwne, ale Uchiha zawsze o każdym wszystko wiedział. I nikt nie miał pojęcia jakim cudem wiadomości są mu dostarczane. Najwidoczniej wśród strażników jest kabel.

- Spędzisz 24 godziny w izolatce. Może to cię czegoś nauczy- warknął.

***

- Dlaczego uciekłeś z domu mając zaledwie sześć lat? – pierwsze pytanie jakie wydobyło się z jej ust po uprzednim przywitaniu się. Zjawił się dokładnie o 9:00 w jej biurze w Wydziale Kryminologii.

- To nie są miłe wspomnienia. Tak naprawdę mało co je pamiętam. Nie lubię wracać do tego okresu – odpowiedział.

- Rozumiem, jednak przypuszczam, że w twojej rodzinie mogły być oznaki patologii. Twój brat jeżeli mogę tak mówić, ma bardzo dużo blizn na plecach.

- Jak on się trzyma?

- Jest strasznie aroganckim człowiekiem. Nie jest łatwo go rozszyfrować – przyznała – W więzieniu jest jak guru. Ma ustabilizowaną pozycję.

- Rozumiem – westchnął – Nasi rodzice popadli w długi. Ich mały interes szybko zbankrutował.

- Co to był za interes?

- Mieli swój własny bar z sushii. Niestety mieli złą lokalizację, ponieważ wokół były restauracje większe i bardziej przyciągające tłumy. Pamiętam nazwę Rosee. Na logo był taki smok zawity w kolce – różowowłosa rozszerzyła oczy słysząc to.

- Chwileczka – kazała przestać mu mówić, poczym szybko w laptopie weszła na zakładkę, w której trzymała wszystkie wiadomości na temat Uchihy.

– Coś takiego? – odwróciła laptopa w kierunku mężczyzny.

- Tak to łańcuszek naszej matki – odparł chłodno. Różowowłosa coraz więcej podobieństw w nich odkrywała. Obydwoje potrafili wspaniale kontrolować swoje emocje.

- To dlatego mógł być dla niego taki ważny.

- Możliwe, dla mnie jednak na pewno nie jest – zamknął laptop – To matka mnie katowała i to przez nią uciekłem. Jeżeli Sasuke ma tyle blizn na plecach, to zapewne też był jej ofiarą. Ojciec był tak załamany, że nie potrafił nigdy stanąć w mojej obronie. Nic więcej nie pamiętam, później uciekłem i znalazłem prawdziwy dom. Nie wiem co się dzieje z rodzicami.

- Dziękuję – uśmiechnęła się.

- Pomogłem? – zapytał, kiedy podniósł się z miejsca tak jak ona.

- Nawet nie wie pan jak bardzo – powiedziała, poczym pożegnała się z nim.

***

Szła korytarzem po budynku sądowniczym wraz z prokuratorem Inuzuką, który znalazł coś dla niej.

- Mój poprzednik zataił kilka spraw.

- Jak to? – zapytała, nie potrafiąc zrozumieć jak coś takiego miało miejsce – Przecież wsadził go do pudła.

- Tak, ale teraz kiedy jest na emeryturze, przyznał mi się, że zataił akta zdrowotne, a również inne ważne sprawy – westchnął – Oczywiście normalnie by mi tego nie powiedział.

- Dużo wypiliście?

- Ma twardą głowę – przetarł czoło – Ale się udało. Obrońca Uchihy sporą sumkę wpłacił na jego konto. Sądzę, że to będzie punktem zwrotnym w tej sprawie – podał jej papiery – Dał mi to, ale warunkiem jest, że nie otworzymy sprawy przeciw niemu.

- Jasne – musnęła jego policzek w podzięce, poczym szybkim krokiem ruszyła do wyjścia.

***

Jechała w stronę więzienia z uśmiechem na ustach. Wszystko nagle stało się dla niej jasne. Liczby. Jego zachowanie. Dlaczego zabijał kobiety. Wszystko teraz stało się dla niej o wiele łatwiejsze. Wiedziała już czym spowodowane było jego zachowanie i była z siebie dumna.

- Chcę być z nim sama. Jeżeli coś się stanie zawołam – powiedziała do strażnika, który przyprowadził Uchihe.

- Widzę, że spodobały ci się spotkania ze mną? – zakpił, siadając naprzeciw niej, ale ona wtedy z wyższością się podniosła.

- Och, naprawdę będzie mi szkoda, kiedy już nie będę tutaj przychodzić. Powiem ci, że nawet interesująca była twoja sprawa.

- Poddajesz się już? – obeszła go z szerokim uśmiechem.

- Ja się nigdy nie poddaje – odparła, poczym podsunęła w jego kierunku papiery.

- Co to jest? – zapytał kpiąco, a ona stanęła za nim, opierając swoje dłonie na jego ramionach.

- To jest twój portret psychologiczny – nachyliła się nad jego uchem – „Tak miało być, skarbie. Wybaczysz mi?" – pogłaskała go po głowie, a on od razu ją odtrącił, pierwszy raz pokazując swoje emocje. Był cholernie wściekły – Czy to nie tymi słowami przepraszała cię matka, kiedy cię biła?

- Zamknij się.

- Twoja matka popełniła samobójstwo na twoich oczach. Miałeś wtedy 8 lat, prawda? Nie za miły widok dla takiego małego chłopczyka.

- Stul mordę dziwko.

- 32 lata miała, kiedy się zabiła. To tłumaczy dla czego 32 kłucia nożem. Przypomnisz mi jak się twoja matka zabiła? – zapytała, co go tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło – Przecięła swoją krtań i wykrwawiła się na śmierć. Tak samo zginęły twoje ofiary. Hmm... co trzy miesiące i trzy ofiary. Czy czasem twój ojciec nie zmarł gdy miałeś trzy lata? Co ten alkohol nie robi z ludźmi – nigdy nie prowokowała w taki sposób więźnia, ale Uchiha był przypadkiem, który mocno nadszarpnął jej dumę.

- Powtarzam ci zamknij się!

- Twoja matka zginęła 6 maja, prawda? Dlatego pierwsza osoba została zabita właśnie w tą rocznice. Kolejne również ginęły w szósty dzień miesiąca. Masz zaburzenia spowodowane twoim dzieciństwem. Chciałeś się zemścić na kobietach za to co ci matka zrobiła. Nie dość, że cię katowała, to jeszcze kazała patrzeć ci na swoją śmierć. Biedaczku, zostałeś sam jak palec. Zamieszkałeś ze swoim wujkiem narkomanem, który również szybko wykitował. Jedyne co mnie zastanawia to jakim cudem dorobiłeś się takiej pozycji – westchnęła – A co do tych kobiet to były to przypadkowe osoby. Znalazły się w złym miejscu o złej godzinie. Zaufały złej osobie – podsumowała, a on wściekły rzucił się na nią. Krzyknęła, kiedy uderzyła głową o podłogę, a on znalazł się nad nią, patrząc na nią morderczym wzrokiem. Próbowała się ratować, kiedy zaczął ją dusić.

- Uchiha natychmiast z niej zejdź! – krzyknął strażnik wbiegając do Sali. Kiedy Uchiha nie posłuchał, wyciągnął pałkę i uderzył go kilka razy. Po chwili zjawiło się dwóch kolejnych strażników.

Kaszlnęła kilkakrotnie, nabierając powietrza w płuca, kiedy oderwali tego potwora od niej.

- Dorwę cię suko. Będziesz moja! – krzyknął, próbując się wyrwać strażnikom. Jeden z nich podszedł do niej i szybko pomógł jej wstać, wyprowadzając na zewnątrz.

***

- Słyszałem o tym Sakura co się wydarzyło w więzieniu. Nie powinnaś go prowokować.

- Ale w końcu sprawa zamknięta – uśmiechnęła się, a jej szef poklepał ją po ramieniu.

- Wiedziałem, że ci się uda. Wszyscy są pod wrażeniem tego jak wydedukowałaś te liczby. Szkoda tylko, że rodzice musieli dowiedzieć się, że ich córki były przypadkowym celem. Teraz obwiniają samych siebie.

- Gdyby inni kryminolodzy dotarli do tych wszystkich akt, sprawa byłaby od razu rozwiązana. Zatuszował wszystko, ponieważ wstydził się tak błahego powodu. Chciał zapewne zrobić wokół siebie większy szum. Zastanawia mnie tylko skąd ma pieniądze na to wszystko – siwowłosy wzruszył tylko ramionami.

- Może weź jakiś urlop i odpocznij sobie. Uchiha nieźle musiał zajść ci za skórę.

- To prawda, ale na razie nie widzę potrzeby na urlop – po wypowiedzeniu tych słów sięgnęła po polanego lukrem pączka. Ugryzła, poczym popiła kawą z mlekiem. – Zajmę się kolejnymi sprawami – poinformowała, sięgając po drugiego pączka – Wracam do swojego gabinetu. Nie obrazisz się jak wezmę jeszcze jednego – zachichotała.

- I tak ci nie zaszkodzi – odparł, kiedy otworzyła drzwi.

Weszła do swojego gabinetu, poczym od razu wzięła się do pracy. Tym razem miała sprzeczną sprawę z morderstwami i dobrze, bo potrzebowała odskoczni.

- Deidara Utumi podpalacz – westchnęła – Specjalizuje się w bombach własnej roboty. Uzbrajane przewodem – przeczytała, poczym zaczęła wczytywać się w dalszą treść jego akt.

***

Minęły dwa tygodnie. Przez ten czas stworzyła cztery profile kolejnych zbrodniarzy. A z Uchihą musiała się męczyć przez ponad miesiąc. Straszne!

Odebrała telefon w tym samym czasie zatwierdzając na laptopie swoją chęć udziału w kursie języka koreańskiego. Zamierzała na jakiś czas wyjechać i tam współpracować z nowymi ludźmi w wydziale kryminologii. Dostała taką propozycję, więc szkoda byłoby ją odrzucić. Dlatego powinna chociaż trochę orientować się w tym języku.

- Słucham?

- Sakura czekam na Ciebie pod budynkiem.

- Już schodzę Hinata – umówiły się na lunch. A że nie miała teraz nic ważnego do roboty, zdecydowała się spędzić czas z przyjaciółką. Sięgnęła po dżinsową kurteczkę z bufkami, kiedy zadzwonił po raz kolejny telefon. Sięgnęła po niego, przykładając do ucha.

- Już idę – odparła przeglądając się w lusterku.

- To dobrze. – zastygła słysząc ten głos. Poczuła jak nogi się przed nią uginają, a serce biję w szalonym tempie. Usiadła natychmiast na fotelu, aby nie stracić gruntu pod nogami.

- Skąd masz ten numer i po co dzwonisz?

- Nie tylko mam twój numer, ale i adres – drgnęła słysząc ten chłodny głos.

- Czego chcesz? – powtórzyła – Nie powinieneś dzwonić. Nie macie prawa w tym więzieniu.

- Uspokój się – przerwał jej – Widziałem gazety. Wszystko wyjawiłaś. Pewnie zbierasz teraz laury? – zakpił – Nie mam pojęcia jednak za co.

- Stworzyłam twój profil, więc to logiczne.

- Nie Sakuro – wzdrygnęła się, kiedy wymówił tak chłodno jej imię. To było po raz pierwszy, dlatego też jeszcze bardziej się zdenerwowała – Jeszcze czegoś nie rozgryzłaś. Jeżeli przyjdziesz do mnie to powiem ci gdzie znajdują się narzędzia zbrodni.

- Słucham? – nie mogła uwierzyć w jego propozycje.

- Te dziewczyny nie były przypadkowe – odparł – Łączyło ich coś.

- Ale co...Uchiha? Uchiha Sasuke? – westchnęła, kiedy się rozłączył. Nie mogła uwierzyć, że ta sprawa znowu do niej wraca.

***

Pojechała tam. Wiedziała, że znalezienie narzędzi zbrodni będzie dopełnieniem jej celu. Bo co do wybrania kobiet sądziła, że nie było żadnych powiązań. Z każdej strony były prześwietlone i nie było mowy o żadnym powiązaniu.

- Dlaczego nie siadasz? – zapytała, kiedy strażnik go przyprowadził.

- Wiedziałem, że się zjawisz, ale jeżeli strażnik nie wyjdzie za drzwi to wracam do celi – zerknęła w stronę Sasori'ego, który tylko pokręcił przecząco głową.

- Przynajmniej 10 minut. Wtedy zdążyliście, więc teraz jak co też się uda, proszę. Nie zamierzam go prowokować – przez chwile się zastanawiał, ale po chwili ustąpił.

- Uchiha tylko ją dotknij, a pożałujesz – ostrzegł, poczym zamknął drzwi, ale odwrócony był w ich kierunku, aby ciągle ich kontrolować. A szklana szyba skutecznie mu to umożliwiała.

- Gdzie są narzędzia zbrodni? – zapytała.

- Nie tak szybko – uśmiechnął się kpiąco, siadając naprzeciw.

- Dziwię się, że chciałeś się ze mną spotkać po ostatnim.

- Dziwię się, że przyszłaś. – zaatakował ją w ten sam sposób.

- Nie boję się. Obiecałeś, że mnie dorwiesz, ale wiesz tak samo jak ja, że to ci się nie uda – dodała dość pewnym głosem.

- Zawsze dotrzymuję obietnic – znowu zaczynał się nią bawić.

- Streszczaj się, bo nie mam czasu.

- Wstań.

- Słucham?

- Wykonasz moje polecenia, to ci powiem – zacisnęła zęby, poczym podniosła się. Kpina dla kogoś takiego jak ona, ale w końcu może naprawdę zdobyć coś ważnego – Usiądź..., wstań. Wykonaj to jeszcze kilka razy – wściekła patrzyła w jego oczy, wiedząc jak zabawnie to wygląda w jego oczach – Dobrze. Stój i ściągnij tą górną szmatkę - westchnęła poczym zdjęła marynarkę. – A teraz pokaż mi cycki?

- Co?

- Dobrze słyszałaś. Rozpinaj to – widząc jej nie chęć do tego dodał – Zdradzę ci gdzie to jest. Nie chcesz? – no tak, przecież zabijał przez swoją matkę, a nie przez fakt, że nienawidzi kobiet.

- Chcę – westchnęła. W końcu była w stanie się z nim przespać, więc w porównaniu do pokazania piersi to pikuś. Powoli odpinała koszulę, a następnie pokazała mu swoje piersi okryte białym stanikiem. – Już. A teraz mów.

- Czekaj. Wiem, że stać cię na więcej – odszukała z przodu zapięcie, poczym odpięła go. Spojrzała bardziej wściekła niż zażenowała na jego twarz, która nic nie wyrażała oprócz chłodu. Jego wzrok bacznie śledził jej palce, które odsłaniały dwie pełne półkule – Naturalne czy powiększałaś?

- Naturalne – warknęła, mając dość jego zachowania.

- Nie wierzę ci na słowo. Nachyl się tutaj – prychnęła, ale widząc jego obojętne spojrzenie postanowiła, że to jeszcze zrobi. Nie może stracić takiej szansy na odnalezienie narzędzi zbrodni. Oparła dłonie o blat stołu nachylając się w jego kierunku. Miał dłonie w kajdankach, więc poczuła jego dwie chłodne dłonie na piersiach. Dziwnie się poczuła. Jakby miała spięcie z prądem. Tak, to na pewno przez to, że od dawna nie miała faceta. Potrzebowała seksu i tylko to był powód tych dziwnych dreszczy.

- Wystarczy – wyszeptała i co dziwne posłuchał. Szybko doprowadziła się do porządku, a następnie zajęła miejsce naprzeciw – Gdzie?

- Wiesz już o tej knajpce rodziców?

- Tak. To jest to miejsce?

- Nie wiem.

- Uchiha znowu chcesz się bawić?

- Wkurza mnie ten strażnik. Gapi się na Ciebie jak sroka w gnat. Może go trochę podenerwujemy.

- Gdzie to jest? – ponowiła swoje pytanie. Była stanowcza, ale on traktował to jak rozrywkę. Miał ją gdzieś i to było widoczne na pierwszy rzut oka.

- Pocałuj mnie.

- Ja naprawdę chyba źle słyszę.

- No chyba, że wolisz mi obciągnąć – zmroziła go spojrzeniem.

- Ty sukinsynie. Mam już dość twojego zasranego charakteru – walnęła otwartą dłonią w blat – Znowu mam ci uwierzyć, tak? – prychnęła – Tylko się mną bawisz, a i tak nic z tego nie uzyskuje! – warknęła.

- Podaj mi kartkę i długopis – powiedział chłodno, a ona chwilę się zastanawiając dała mu te przybory. Napisał coś, poczym wyrwał kartkę i zgniótł ją.

- Napisałem adres. Dam ci go od razu, kiedy spełnisz moją zachciankę.

- Skąd mam wiedzieć, że to nie żart?

- Obiecuje – przyjrzała mu się dokładnie. Zresztą tylko raz jej coś obiecał, więc może to prawda. Wstała, poczym nachyliła się nad nim. Chciała się odsunąć, kiedy wsunął jej kartkę w dekolt, jednak pociągnął ją w swoim kierunku, złączając ich usta w dość brutalnym pocałunku. Jęknęła w proteście, kiedy próbował językiem dostać się do jej jamy ustnej. Czuła się jakby miał ją zaraz połknąć. Był taki głodny jej ust.

- Co się dzieję? Uchiha odsuń się od niej natychmiast! – krzyknął wchodzący strażnik. On jednak zamiast posłuchać, zagryzł jej dolną wargę, zatracając się w jej smaku. – Ty gnoju coś ci mówiłem! – warknął, uderzając go pałkom w bok tak mocno, że spadł z krzesła.

- Przestań – odezwała się, kiedy chciał go jeszcze raz uderzyć.

- Nie możesz mu na to pozwolić. On się Tobą bawi – Uchiha wstał patrząc na niego z błyskiem satysfakcji.

- Wściekły jest, bo mu jeszcze dupy nie dałaś, a tak się chwali, że cię przeleci.

- Ty sukinsynie!

- Uspokój się i zawołaj lepiej innego strażnika – odparła, a on złapał za krótkofalówkę.

Spojrzała na Uchihe, który się uśmiecha pełen satysfakcji w jej kierunku. Dotknęła warg, gdzie czuła smak krwi. Nie bolało, ale wiedziała, że przez najbliższy czas będzie wspominać to na co pozwoliła.

***

Nie mogła uwierzyć, że podał prawdziwy adres i miejsce ukrycia narzędzi zbrodni. Naprawdę się tego nie spodziewała. Jak widać warto było mu jednak zaufać. Dzięki niemu stała teraz w gabinecie swego szefa z trzema foliowymi pakunkami w których były narzędzia zbrodni.

- Po co ty tam w ogóle pojechałaś?

- Nie widzisz? – wskazała na dowody – To jest cholernie ważne.

- Dla nas Sakuro nie. Tym ma się interesować wydział zabójstw nie my. Powinnaś od razu ich poinformować. Co by się stało, gdyby okazało się, że to jakaś pułapka na ciebie. Postąpiłaś naprawdę lekkomyślnie – różowowłosa pokręciła przecząco głową. Całkowicie nie zgadzając się z słowami mężczyzny.

- Sądzę, że jednak jest coś jeszcze co powinnam odkryć.

- Nie ma – westchnął.

- Ja sądzę inaczej – ruszyła do drzwi – Oddam to do laboratorium kryminalistycznego. Mam nadzieję, że szybko to zbadają.

- Nic więcej nie znajdziesz. Nie interesuj się już tym – oparł się o biurko – Słyszałem o tym co się wydarzyło. Przekraczasz granice.

- Nic mi nie zrobił, a dzięki temu mam to – dodała, poczym opuściła gabinet.

***

Po dwóch dniach miała wyniki. Kiedy tylko dostała telefon od znajomej pracującej w laboratorium kryminalistycznym od razu przyjechała.

- Tak jak się spodziewałam. Nie znalazłam jego odcisków palców.

- Skubaniec pewnie miał rękawiczki. – powiedziała, kiedy Temari rozkładała przed nią zdjęcia trzech narzędzi zbrodni – No, ale przecież są tu odciski palców – zauważyła.

- Tak, jednak nie jego. Linie papilarne pasują do ofiar. Numery zdjęć odpowiadają ofierze.

- Może się broniły, więc złapały za nóż – sięgnęła po pierwsze zdjęcia narzędzia, którym zginęła Karin.

- Gdyby się broniły nie byłoby tak trwałych odcisków. Widzisz? – wskazała jej kolejne zdjęcie. Różowowłosa wzięła je do dłoni, poczym porównała – To próby, które przeprowadziliśmy. Kiedy atakuje nożem bronisz się i odtrącasz. Widoczne są tylko niektóre części odcisków nie całość. Spójrz jeszcze raz na zdjęcia ofiar. One ten nóż trzymały w dłoni. Każda z nich mocno i długo go trzymała. Oprócz odcisków znalazłam również pot ofiar – powiedziała – Sprawdziłam jeszcze raz akta i zauważyłam, że każda ofiara cięcie na szyi miała płytkie. W niektórych miejscach poszarpane, jakby były to niepewne ruchy. To nie było precyzyjne cięcie jak na takiego mężczyznę. Rany na reszcie ciała były głębokie i szybkie. Inne od tych na szyi. Przez co śmiem twierdzić, że one zostały zmuszone do poderżnięcia sobie gardła.

- To żart?

- To dowody na to wskazują – powiedziała do ciągle przyglądającej się zdjęciom różowowłosej.

- O Boże – wymknęło się jej, kiedy sobie coś uświadomiła. Jego matka przecież popełniła samobójstwo w ten sposób – Czy taką wiadomość mogliby w sądzie wykorzystać na jego korzyść?

- To możliwe. Obrońca mógłby powiedzieć, że popełniły samobójstwo, a Sasuke chciał pomóc przez co pojawił się łańcuszek.

- Ale reszta ran. Tego nie mogłaby zrobić sama.

- Nie, ale mogą przejść na temat jego psychiki. Obrońca mógłby stwierdzić, że ma silne zaburzenia i wtedy może trafić do szpitala psychiatrycznego, a ile posiedzi? Za dobre sprawowanie to już po dwóch latach będzie na wolności. Sama mówiłaś, że jest inteligentny, więc dla niego mogłaby to być pestka.

- Zaprzeczę temu. Miałam z nim kontakt i wiem, że jest przebiegły.

- Ale on ma pieniądze i przekupi mnóstwo psychologów.

- Cholera. To źle – jęknęła – Dzięki za wszystko.

***

- Kazałeś im popełniać samobójstwo. Dlaczego, wiem. Ale nie potrafię zrozumieć jak je do tego zmusiłeś.

- Mówiłem ci, że jest to związane z ich powiązaniem.

- Ale ich nic nie łączy. Gruntownie to sprawdziłam. Zresztą nie tylko ja.

- Coraz bardziej mi się podobasz, więc nie zmarnuj tego. Znasz już prawie wszystko, więc nie poddawaj się.

- Irytują mnie te spotkania z Tobą – wypowiedziała chłodno – Jeżeli chcesz, aby prawda wyszła na jaw, to pozwól mi w końcu ją poznać. Jak je do tego przekonałeś? Czego użyłeś Uchiha?

- Uważasz mnie za wyrzutka społecznego, a mam już naprawdę dość jak zwracasz się do mnie po nazwisku.

- Jezu drogi, o co ci chodzi? Sasuke, tak chcesz abym do ciebie mówiła? Dobrze Sasuke, powiedź mi w końcu jak to się stało? – gdy nie odpowiedział, wstała nie zwracając na niego uwagi – Wal się. Ludzie już znają prawdę. Nie muszą wiedzieć reszty – warknęła, ruszając do wyjścia.

- Ale ty chcesz i to będzie cię nurtować. – trafił w sedno.

***

Po ostatnim spotkaniu z Uchihą postanowiła wziąć dwutygodniowy urlop. Nie wyjeżdżała nigdzie za miasto, ponieważ nie czuła się zbyt dobrze. Denerwował ją fakt, że nie zna rozwiązania tej sprawy. Ten Uchiha całkowicie opanował jej umysł. Zastanawiała się i próbowała jakoś wydedukować co było powodem, że te dziewczyny same pozbawiły się swojego życia. Na szczęście to co odkryła, nie wyszło na jaw. Chociaż dobrze wiedziała, że Uchiha mógłby poinformować swojego prawnika o narzędziach zbrodni, to jednak nie zrobił tego. Jak widać siedzenie w pudle mu się spodobało.

- Chodź kociaczku – uśmiechnęła się, kiedy biały puszysty kotek wskoczył jej na nogi – Teraz będę miała dużo czasu dla Ciebie – pogłaskała jej czubek głowy, leżąc na sofie w salonie. Przełączała na kolejne kanały nie mogąc znaleźć nic ciekawego w telewizji. Nuda!

***

Zrobiła zakupy w sklepie, aby uzupełnić lodówkę. Kiedy pracowała mało co przebywała w domu. Tyle co wzięła prysznic i przebrała się. Teraz kiedy musiała dwa tygodnie odpoczywać, to jeść też, rzecz jasna.

- Masz – podsunęła miseczkę z karmą dla kota w jego ulubione miejsce. Sama zaś sięgnęła po sałatkę owocową, którą sobie przygotowała. Spojrzała za okno. Dzisiaj był naprawdę ładny dzień. Postanowiła pobiegać, a później spotkać się wieczorem z prokuratorem. W końcu obiecała mu kolację.

***

- Naprawdę wspaniale sobie poradziłaś Sakuro – odparł, upijając łyk wina – I ślicznie wyglądasz.

- Wciąż się powtarzasz – uśmiechnęła się, zajadając się owocami morza. Ubrana w obcisłą białą sukienkę wyglądała naprawdę ponętnie w oczach mężczyzn. Zresztą to chyba chciała dzisiaj uzyskać.

- A jak tobie poszła sprawa?

- Dobrze. Przyskrzyniłem go na 25 lat, ale zdobędę dowody, które pogrążą go na zawsze.

- Pasuje ci to stanowisko – zachichotała, kiedy ich stopy się spotkały.

- Nie masz ochoty pójść do mnie? – zapytał, nie ukrywając swojego oczarowania jej osobą.

- A powinniśmy?

- Jasne – uśmiechnął się, poczym ucałował jej dłoń.

***

Weszła do domu wściekła i rozczarowana. Było po pierwszej. Wydawało się jej, że spędzi gorącą noc w ramionach przystojnego faceta, a jednak praca okazała się ważniejsza. Nie powinna go winić. Sama też poleciałaby od razu do biura, gdyby miała coś ważnego. Klapa. Oprócz namiętnych pocałunków skończyło się na niczym. A było już tak blisko. Prychnęła, poczym ściągnęła swoją sukienkę, ruszając do toalety. Potrzebowała kąpieli odkąd ją tak rozgrzał i musiał zostawić. Pocieszała się faktem, że jednak sam nie był w lepszym stanie.

Usłyszała telefon, nie chciało się jej zwlec tyłka z tak ciepłej pełnej pianki wody. Co prawda o tej godzinie mogłoby to być coś naprawdę ważnego, ale miała to gdzieś. Jak coś to nagra się jej na poczcie głosowej.

- Shina! – zawołała, jednak kotek w ogóle nie przybiegł. Dziwne zawsze na nią czeka – Co jest? – podniosła się z wanny, kiedy zauważyła, że żarówka zaczyna wygasać. Nie wytarła swego mokrego ciała, tylko założyła szybko krótki biały szlafroczek wychodząc z toalety – Shina! – zawołała jeszcze raz, a po chwili krzyknęła, kiedy piorun strzelił w pobliskie drzewo. Odetchnęła z ulgą, kiedy usłyszała miauczenie, a po chwili o jej nogi ocierał się biały sierściuch – Shina, zaczęło padać. – nagle w całym domu zabrakło światła – Chyba załączniki siadły. Chodźmy spać. Jutro wezwiemy elektryka – wzięła na ręce kotkę, poczym powoli ruszyła do swojej sypialni.

***

Rankiem zadzwoniła do elektryka. Starszy mężczyzna przez kilka godzin naprawiał instalację. Jak się okazało w sąsiedztwie to tylko ona miała taki problem. Dziwnym trafem miała rozerwane kabelki w skrzynce elektrycznej. I wyglądało na to, że ktoś celowo to zrobił. Z tego powodu trzeba było wszystkie części wymienić na nowe. Na szczęście dla tego fachowca zakupienie tego nie było trudne. I chwała Bogu.

Ktoś sobie najwidoczniej żarty z niej stroił. I to zapewne te młode rozrabiaki z sąsiedztwa. Mają psy i często szczekają na jej Shine.

- 2500 jenów – podsumował, a ona wręczyła mu o 500 jenów więcej, jako napiwek.

- Bardzo dziękuje, gdyby nie Pan to bym źle spędziła ten urlop.

- To pani na urlopie? Więc życzę dobrego odpoczynku – powiedział– Gdyby te szczeniaki jeszcze raz to zrobiły to proszę to zgłosić.

- Na pewno się już nie powtórzy – pożegnali się.

Westchnęła patrząc na zegar. Już po 17:00. Cały dzień do bani. Przynajmniej skorzysta z karnetu na basen, który otrzymała od przyjaciółki. Pogłaskała Shine za uchem, poczym zabrała strój i potrzebne rzeczy, następnie opuszczając dom.

***

Leżała w łóżku z kotem, zastanawiając się nad swoim życiem i nad sprawą, która ciągle ją nurtuje. Miała swoje domysły, ale one były strasznie żałosne.

Nie potrafiła zasnąć. Zresztą było dopiero półgodziny po 22:00. Trudno było się jej przyzwyczaić do normalnego trybu życia. Odkąd zaczęła pracować jako kryminolog prawie w ogóle nie sypiała, ponieważ bardzo mocno angażowała się w swoje sprawy. Zaczynała wcześnie, a kończyła późno. Czasami nawet zapominała, że jest coś takiego jak dzień i noc.

Zastygła w bezruchu słysząc coś podejrzanego na dole. Wyskoczyła z łóżka w króciutkiej koszuli nocnej. To znowu te smarkacze! To im zaraz da! Wściekła zakładając kapcie ruszyła w stronę drzwi z szlafrokiem w dłoni, który nagle wypadł jej z dłoni.

- Sakura tu Kakashi oddzwoń do mnie – wstrzymała oddech słysząc jak sekretarka automatyczna się odzywa. Jakim cudem?! Po cichu przemierzała kolejne stopnie schodów – Sakura oddzwoń to bardzo ważna sprawa. Możliwe, że nie jesteś bezpieczna. Hatake – kolejna wiadomość – Sakura wyjedź na kilka dni z domu. Wczoraj dziewięciu więźniów uciekło z więzienia w Sendai w tym Uchiha – zadrgała słysząc ostatnie słowa, a wtedy natychmiast zbiegła do szuflady w salonie, gdzie w kaburze trzymała broń. Przerzucała kartki, szukając jej. Jednak nie miła prawda zaczęła docierać do jej mózgu. Tej broni tam nie ma. W tym momencie całe życie przeleciało jej przed oczami. Pojedyncze klatki z życia, a zwłaszcza z ostatnich miesięcy przyprawiały ją o zawroty głowy.

-„ Dorwę cię! Będziesz moja!" „Mam nie tylko twój telefon, ale i adres"

Odwróciła się, bacznie się rozglądając. Ruszyła powoli w stronę załącznika światła. Próbowała skupić się, ale nie potrafiła. Za bardzo strach ją omamił.

„To tylko żart! Tylko Żart! To te wstrętne bachory!!" – krzyczała w myślach.

- Shina? – jęknęła cicho, kiedy usłyszała odgłosy, po chwili jej biały kotek znalazł się obok niej. Odetchnęła z ulgą. Zerknęła na stolik na którym był telefon stacjonarny, poczym sięgnęła po niego stukając trzy liczby. 110- policja. – Nie tylko nie to – wyszeptała, kiedy zauważyła, że telefon wyrwany jest z przewodu. To oznacza, że ktoś zrobił to chwilę temu.

- Boisz się, prawda? – słysząc ten zimny głos, poczuła się jakby stała na egzekucji. Od razu przed jej oczami pojawiły się zdjęcia jego ofiar. Czy ona też w ten sposób zginie?

- To tylko koszmar – wyszeptała, próbując samą siebie oszukać.

- Muszę cię zmartwić, ale to jest rzeczywistość – zadrgała, a następnie rzuciła się do załącznika światła. Rozejrzała się i odnalazła go siedzącego na fotelu z jej kotką na kolanach.

- Shina! – jęknęła nie rozumieją jakim cudem kotka pozwala się głaskać nieznajomemu. Mordercy!

- Zaprzyjaźniliśmy się.

- Jak to?

- To ja cię wczoraj nastraszyłem – warknął, a następnie uśmiechnął się kpiąco – Nie martw się. Nawet gdy byś wcześniej to wysłuchała i tak bym cię dorwał – oparta o ścianę przyglądała mu się z przerażeniem. Była bezbronna. Teraz nie miała strażnika, który mógłby w zareagować, gdyby coś jej zagrażało. On ni miał kajdanek. Był wolny! Był w jej cholernym domku! – Pomarańczowy mi nie pasował, prawda? – spuściła głowę – Prawda? – powtórzył wściekle, co zmusiło ją do przyjrzenia się jego strojowi. Czarne dżinsy, biały T-shirt i skórzana kurtka. Wyglądał jak normalny mężczyzna. Gdyby nie wiedziała to nie uznałaby go za przestępcę, a co dopiero za mordercę. Jedynie jego wygląd był zabójczy – Lepiej?

- Tak – odparła spokojnie, nie chcąc mu pokazać co tak naprawdę dzieję się w jej wnętrzu – Czego chcesz?

- Góra nie przyszła do Mahometa, więc Mahomet przyszedł do góry – zacytował – Chcesz wiedzieć co ich łączy. Przecież to wiadome, że Pani kryminolog nie wytrzyma długo.

- Po co tu przyszedłeś? Jesteś wolny, możesz uciekać. Nie rozumiesz, że mój szef się tu napewno zjawi rankiem, kiedy nie dostanie ode mnie odpowiedzi? Uciekaj lepiej.

- Nie martw się mamy dużo czasu. Twój szef nie przyjedzie – odparł tak pewnie, że sama byłaby w stanie w to uwierzyć, gdyby nie fakt, że jej szef naprawdę martwi się o swoich ludzi i już nie raz się o tym przekonała.

- To poczekaj ze mną. Zobaczymy co wtedy zrobisz. Do pudła wrócisz wcześniej, niż myślisz.

- Kiedy brałaś kąpiel napisałem mu sms'a z twojej komórki. „Nic mi nie jest. Właśnie pojechałam na farmę swojej cioci" – zimny pot oblał jej ciało, słysząc jaką wartością się posłużył.

- Skąd ty tyle o mnie wiesz?

- Zamieńmy się rolami. Teraz ja będę psychologiem a ty moim pacjentem – uśmiechnął się zrzucając z nóg kota – Przygotowałem ci już krzesło – spojrzała na mebel, którego wcześniej przez swoje przerażenie nie spostrzegła. Pochodził on z kompletu kuchennego – Siadaj – nie słuchała nadal zastanawiając się co ma zrobić – Siadaj! – powtórzył władczo. Powoli robiła kroki w jego kierunku rozglądając się i zastanawiając nad jakimś sposobem ucieczki, ale on jakby czytał jej w myślach pokręcił ostrzegawczo palcem – Nawet o tym nie myśl. Przygotowałem się na wszystko.

- Po co to robisz? – zapytała siadając przed nim. Na szczęście była to bezpieczna odległość, która pozwalała jej jeszcze na jakąś próbę ucieczki.

- Często powtarzasz, że to ty zadajesz pytania, a twój „pacjent" grzecznie ma odpowiadać. Toteż trzymaj się teraz roli pacjenta.

- Odejdź. Jesteś na tyle sprytny, że na pewno cię nie znajdą. Możesz uciec jak najdalej – na jej słowa tylko westchnął bezsilnie.

- Nic mnie nie słuchasz – warknął – To ja teraz coś ci opowiem, a ty mi powiesz co o tym myślisz – zaczął tak niewinnie, że nie spodziewała się, że to co usłyszy na nowo rozdrapie jej stare rany – Była sobie para małżonków. Niezbyt bogata, ale jednak szczęśliwa. Niestety ich plany popsuła niechciana ciąża. Kobieta chciała poddać się aborcji, jednak był to zbyt drogi zabieg. Postawili na domowe sposoby, ale dziecko tak bardzo walczyło i chciało żyć. Było silne i na świat przyszła, chociaż dość chorowita dziewczynka, która teraz jest twardą i piękną kobietą – jej oczy zadrgały, a usta mocno ścisnęły w wąską linię – Dostawali z początku pomoc finansową, więc dziecko przydało im się w ten sposób. Jednak później, kiedy musieli ponosić koszty związane z edukacją, to już nie było tak kolorowo. – dokładnie ilustrował jak jej ciało reaguje na jego prawdziwą historie – Postanowili się jej pozbyć, a na jej szczęście z pomocą przyszła opieka społeczna – uśmiechnął się – Szybko jechał tędy samochodem, co nie? – zaśmiał się widząc jak drży – Twój ojciec chciał się Ciebie pozbyć. Jednak kto by w to uwierzył, jeżeli nawet ty nie potrafisz – wytknął jej – Kiedy to zrozumiałaś? Podczas drugiego razu? Sakura mówię do Ciebie...

Wspomnienia tamtego dnia były jakże bolesne. Zawsze się bardziej starała niż inne dzieci, ale dopiero wtedy zrozumiała, że jej rodzice nie są wymagający i nie robią tego bo ją kochają. Zrozumiała, że ją nienawidzą.

– Mamo! Tato! Mam najlepsze świadectwo w klasie – do domu wbiegła mała ośmioletnia dziewczynka z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie widziała swoich rodziców w małym saloniku, który służył ich trójce również jako sypialnia. Po chwili jednak usłyszała ciche szepty dochodzące z kuchni. To byli jej rodzice.

- Coraz droższe są podręczniki. Tylko marnujemy na nią pieniądze.

- A mówiłam ci. Mogliśmy ją od razu oddać.

- Ale dostaliśmy tyle pomocy. To był czysty biznes.

- Ale teraz są same problemy. Za niedługo nie będę miała co wsadzić do garnka – poskarżyła się.

- Wiem kochanie – przyznał jej rację – Mieliśmy takie wspaniałe i szalone życie – westchnął – Sakura jest ubezpieczona w szkole. Dostalibyśmy za nią parę groszy, ale co najważniejsze pozbylibyśmy się balastu. W wakacje zawsze zdarzają się jakieś wypadki. Jej przypadkiem też może się stać.

- Bolało prawda?

– Tatusiu pomóż. Nie potrafię wypłynąć – krztusiła się wodą nie potrafiąc wypłynąć na powierzchnie wody. Ktoś jej to skutecznie uniemożliwiał.

- Proszę pana, co pan robi temu dziecku?

Gdyby nie ta kobieta to teraz pewnie by nie żyła Utonęłaby i byłoby to uznane za wypadek. Jej ojciec z matką dostali wyrok w zawieszeniu, a nią zajęła się siostra matki. Rozsądna i ciepła kobieta, która zapewniła jej wszystko.

- Bawi cię to?

- Nie bawi – odparł szczerze – Jesteśmy do siebie dość podobni. Ty jednak potrafiłaś powstrzymać swoją agresję. Ja nie mogłem wyrzucić tego traumatycznego widoku z pamięci.

- To znaczy, że nie jesteś do mnie podobny – wysyczała, kiedy jej oczy na wspomnienia zaszkliły się. Nie zapłacze przy nim. Już dawno tego nie robiła.

- Jak się czułaś, kiedy to do Ciebie dotarło?

- To nie jest twój interes – mruknęła.

- Radzę, abyś mi powiedziała, bo chyba nie chcesz źle skończyć – na potwierdzenie swych słów wskazał na pistolet, który miał przypięty do pasa.

- I tak źle skończę. Nie liczę na twoją litość.

- Też zależy jak zginiesz. Pierwszy podpunkt zostanie już zrealizowany. Chcesz zdobyć kolejne, zbliżając się do naprawdę okrutnej śmierci. Zastanawiałem się w więzieniu na jaką śmierć zasługujesz – uśmiechnął się kpiąco – Chyba rozumiesz, że wgłębiając się w moją historie należy ci się najgorsza śmierć – przyglądała mu się, bawiąc się palcami w dłoniach. Zawsze w stresujących sytuacjach tak się zachowywała.

- Poczułam się jak śmieć. Wyrzutek, którego nikt nie pragnie. Najgorsze jest jeżeli uczucia dziecka nie są odwzajemnione przez rodziców.

- I nigdy nie przyszło ci na myśl zemścić się za nich za te krzywdy? To przez to nie potrafisz założyć rodziny. Obawiasz się tego, że możesz być złym rodzicem, ale dobrze wiesz, że ty jesteś inną osobą, a nie którymkolwiek z rodziców.

- Przyszło, ale co z tego. Nic bym tym nie osiągnęła, a skończyłabym w pudle.

- Nie mówiłem o morderstwie – zauważył z uśmiechem satysfakcji – Wiedziałem, że jest i mroczna strona Ciebie. Moi rodzice nie żyją, a twoi chodzą po świecie. Zapewne, kiedy dowiedzieli się o takiej zdolnej córeczce to próbowali odnowić kontakt – prychnęła, kiedy przypomniała sobie tą nie miłą sytuacje. Przyszli jak gdyby nigdy nic przypominając o sobie. Było to z ich strony aroganckie i żałosne. Dała im wtedy czek, ale gdy przyszli następnym razem niby chcąc odbudować więzi, nie była już taka miła.

- Nie chcę mieć z nimi do czynienia – odparła już spokojniej jakby pogodziła się z faktem, że dzisiaj umrze.

- Za co byś oddała życie?

- Nie wiem. Pewnie za osoby mi najbardziej bliskie. Chociaż na pewno próbowałabym inaczej to rozwiązać.

- Najbliższe to chodzi ci o ciocię – stwierdził z rozbawieniem – Chciałabyś żyć, gdybym ci oskalpował twarz?

- Wygląd nie jest mi potrzebny – odparła zgodnie z prawdą, chociaż nie miała ochoty poczuć ten okropny ból.

- Nie miałabyś wtedy na pewno faceta.

- Są jeszcze inne ważniejsze aspekty na przykład praca.

- Tak, to ci najlepiej wychodzi – uśmiechnął się, poczym wstał, kierując się w jej stronę – wygląd, pieniądze, luksusowe domy, imprezy to było warte dla nich życia. – obszedł krzesło, poczym położył dłonie na jej ramionach – To jest powód ich śmierci. Zadecydowały same.

- To niemożliwe.

- Potencjalnych osób było więcej, ale one miały lepsze powody do życia. A dla tej trójki takie bezużyteczne rzeczy były ważne. Kiedy zagroziłem, że im to odbiorę postanowiły się same zabić – zaśmiał się – Gdybyś widziała to przerażenie w ich oczach – nachylił się głaszcząc jedną dłonią jej włosy – przynajmniej teraz nie byłem tym przerażonym dzieciakiem.

- Zabijesz mnie tak jak tamte dziewczyny? – zachichotała rozumiejąc, że jest to sytuacja bez wyjścia – Prędzej na Ciebie się rzucę niż poderżnę sobie gardło. Hmm...dlaczego one tak nie zrobiły?

- Nie miały wyjścia. Naprawdę żałosny typ. Nie lubię takich kobiet – zacisnęła palce na krześle – Jak się czujesz poznając mój powód?

- Dość bezsensowny, ale dużo osób zabija istoty, których egzystencję uważa za niepotrzebną. Twoja matka... Dlaczego się zabiła?

- Nie wytrzymała psychicznie i też za wszystko mnie obwiniała. Kazała mi patrzeć, kiedy podrzynała sobie gardło. Powiem ci, że robiła to całkiem inaczej niż te dziewczyny. Moja matka zrobiła to szybko i bardzo precyzyjnie. Prędko się wykrwawiła. One zaś zrobiły to tak nie dokładnie, że straszny bajzel zrobiły wokół siebie. Zawsze jednak lepiej samemu wykonać robotę – delikatnie masował jej ramiona.

- Zabijesz mnie w jaki sposób?

- Już się z tym pogodziłaś? To do ciebie nie pasuje. Wczoraj wróciłaś taka niezadowolona – odparł, poczym zsunął jedno z jej ramiączek koszuli nocnej.

- Zostaw mnie w spokoju.

- Dlaczego? – zaśmiał się – Dobrze wiesz, że możesz w każdej chwili zginąć – coraz mocniej rozpościerał dłońmi jej ramiona.

- Twoje morderstwa nie miały tła seksualnego.

- Powiedziałem ci, że dopiero co przeszłaś przez pierwszy podpunkt. Na ciebie mam inny plan. Wczoraj byłaś taka zła.

- Wszystko wiesz. Kim ty tak naprawdę jesteś? Skąd masz tak głębokie kontakty?

- Zbyt ciekawa jesteś, ale mogę ci obiecać, że dowiesz się niebawem.

- Jak długo zamierzasz się jeszcze bawić? Powtarzam ci, że najlepiej będzie jak uciekniesz. Najlepiej wyjedź za granicę i nigdy się tu nie pokazuj.

- Taa...może cię posłucham. Gdzie by tu pojechać? Korea? Taa...chcesz tam podjąć pracę w Wydziale Kryminologii – była coraz bardziej przerażona jego wiedzą. Nikt tyle nie wiedział co on. Nawet jej przyjaciele! – Nie martw się nigdy mnie nie złapią.

- Złapią was wszystkich. Listy gończe zapewne już są rozwieszane – poinformowała.

- Możliwe, ale mój? Wątpię. Ile razy mam ci tłumaczyć, że jeżeli ma się pieniądze to można wszystko? Mnie nie złapią, a tamtych no góra miesiąc i znowu będą siedzieć w kiciu.

- Dlaczego więc pozwoliłeś sobie na zamknięcie cię w areszcie?

- To był mój mały błąd. Niestety jeden mi się zdarzył, ale spójrzmy na to z innej strony, gdyby nie to nie poznalibyśmy się.

- Jesteś seryjnym mordercą. Nie wierzę w to, aby uszło ci to na sucho – syknęła.

- Jakoś wielu przestępców chodzi po tym świecie, a wy nadal nie potraficie ich złapać. Przepraszam, oni nie potrafią złapać – poprawił się – Ty jesteś panią kryminolog. Szkoda, że nie przedstawiłaś mojego profilu w pełnym wydaniu. Nadal znajduje się tam kilka niejasności. Ale tego już nie poprawisz – powiedział – Może przejdźmy już do tego pierwszego podpunktu na który się załapałaś – dodał, poczym zjechał w dół i drugim ramiączkiem.

- Przestań – szybko się wyrwała do przodu, splątując dłonie na piersi – Nie zbliżaj się.

- Komu ty to mówisz – zaśmiał się chrypliwie, kiedy zaczęła szybkim tempem cofać się – Wcześniej nie miałaś żadnych z pędów przed tym, a teraz kiedy już nie możesz się niczego dowiedzieć chcesz mnie olać? Powiem ci, ze gdy się zgodziłaś zacząłem się zastanawiać czy dla wszystkich jesteś tak miłosierna. Mój informator jednak temu zaprzeczył. I dobrze, bo źle by było, gdyby pani kryminolog była dziwką więzienną. Wczoraj dzięki moim staraniom nie przespałaś się z tym prokuratorem. Lepiej dla was obojga.

- To twoja sprawka?

- Moje kontakty są naprawdę silne. I wyprzedzam twoje pytanie, lepsza jest ucieczka z więzienia, bo jest to większe osiągnięcie niż wyjście i oczyszczenie z zarzutów.

- Nawet nie mógłbyś być oczyszczony i dobrze o tym wiesz. Zabiłeś te dziewczyny! Zmusiłeś je do tego! A po drugie zasztyletowałeś je. Tylko i wyłącznie ty ponosisz za ich śmierć odpowiedzialność. A to, że je do tego zmusiłeś jeszcze pokazuje jak bardzo okrutnym człowiekiem jesteś.

- Tobie też pokaże jak okrutny mogę być – ściągnął kurtkę, poczym rzucił ją na krzesło.

- Proszę nie rób mi tego.

- Masz wybór. Poddasz się czy mam cię wziąć siłą?

- Nigdy się nie poddam! – krzyknęła, poczym zaczęła szybko biec. On się w ogóle nie spieszył, dlatego próbowała to wykorzystać. Przemierzając schody, kierowała się do swojego pokoju, gdzie leżała jej komórka.

- Noc jest długa skarbie – krzyknęła, kiedy złapał ją za nogę. Przewróciła się, ale szybko wystawiła dłonie do przodu, nie uderzając się w twarz.

- Puszczaj! – krzyknęła, kiedy podniósł ją z ziemi. Teraz przeklinała swoją głupotę za to, że nie dokończyła kursu samoobrony, chociaż przy nim zapewne i tak nie miałaby żadnych szans. Uderzyła go łokciem w klatę i powtarzała tą czynność kilkakrotnie. Stała do niego tyłem, dlatego wierzgała się ile mogła. Kopała nogami i przykładała mu łokciami, próbując przynajmniej uwolnić się z tego stalowego uścisku. Było to jednak naprawdę trudne zadanie.

- Czyli wybrałaś jednak drugą opcję, a naprawdę myślałem, że jesteś rozsądna – wtulił swoją twarz w jej włosy, wdychając jej zmysłowy zapach. Deptała mu po stopach, ale gołymi nogami mało co uzyskała. Podniósł ją, poczym zaczął nieść w stronę sypialni. Wierzgała nogami, krzycząc. Jednak nic tym nie uzyskała.

- Nie! – krzyknęła, kiedy rzucił ją na łóżko i zakrył własnym ciałem. Mocno waliła dłońmi w jego klatę, co spowodował, że zakleszczył jej dłonie w swojej jednej ręce. Usiadł na jej nogach, aby nie mogła się więcej wierzgać, poczym przyjrzał się jej przerażonej twarzy. Widział jak szuka rozwiązania z tego wyjścia. Niestety, dla niej było już za późno. Z łatwizną rozszarpał jej koszulkę nocną, przyglądając się jej nagiemu ciału z apetytem. Już od dawna miał na nią chrapkę – Błagam puść mnie – wyjąkała, kiedy zaczął obdarowywać ją pocałunkami. Nie chciała tego, ale przynajmniej zrozumiała, że nie weźmie ją brutalnie tak jak obiecał. Przecież nie pieściłby jej w taki sposób – Przestań – wyszeptała, kiedy zasmakował jej ust. Całował żarliwie i tak ujmująco, że jej ciało robiło się bezsilne. Bolało ją to, że tak łatwo się poddawało, a to tylko ze względu na to, że już dawno nie miała mężczyzny. Chciał ją zgwałcić, a traktował ją w tak potulny sposób? Dlaczego? Czy nie ma zamiaru jej później zabić? - Zostaw...- wyszeptała, kiedy zaczął pieścić jej dekolt ustami i językiem – Błagam nie rób tego – trudno było jej wydobywać słowa. Nie potrafiła się skupić na odrzucaniu go, kiedy jej ciało coraz bardziej reagowało na jego dotyk.

- Wiedziałem, że prędzej ulegniesz – szepnął do jej ucha, całując jej szyję – Podobasz mi się i będę cię miał – coraz mocniej do niej docierał, a ciało, które tak mocno ją zdradzało tylko go usatysfakcjonowało i podobało się. Kiedy się podniósł, ściągając koszulkę, próbowała się podnieść i go odepchnąć, ale na wiele to się nie zdało. Wystarczyło, że delikatnie dotknął ją dłonią i znowu leżała pod nim.

- Przestań...- dodała, kiedy rozpiął rozporek spodni i górny guzik. Szybko się ich pozbywając.

- Zobaczysz, że będzie ci dobrze – zacisnął palce na jej udach, rozwierając ten mocny uścisk jej nóg. Pragnął jej tak bardzo, że szybko się w niej zanurzył. Krzyknęła, kiedy to zrobił. Był taki mocny, że myślała, że zwariuje. Poruszał się coraz szybciej w jej wilgotnym wnętrzu. I wtedy dotarła do niej smutna myśl, że sama jest sobie winna. Powinna być tak stanowcza jak z innymi i nie pozwolić mu na to, aby igrał sobie z nią. A tu nie dość, że zgodziła się na spotkanie w Sali widzeń intymnych, to jeszcze pocałowała go i było to zbyt niesamowite uczucie, aby o nim zapomnieć.

***

- Daję ci miesiąc na uporządkowanie swoich spraw, jeżeli nie pojawisz się na lotnisku w południe w Osace, to zacznie się polowanie – odparł spokojnie zapinając spodnie – Na początku zginie twoja ciotka, później szef i przyjaciele. Będę zabijał aż w końcu dotrę do Ciebie. Niestety wtedy również i ty zginiesz. Mówiłem ci już, że dotrzymuje swoich obietnic. Dlatego lepiej nie igraj ze mną.

- Po co ci ja? – mocniej zaciągnęła kołdrę, ukrywając swoje nagie ciało.

- Ponieważ pasujemy do siebie. Możemy dobrze się zrozumieć. Obydwoje mieliśmy ciężkie dzieciństwo. Co prawda ty sobie lepiej poradziłaś z tymi traumatycznymi wydarzeniami, ale ja jestem silniejszą osobowością. Wątpię czy chcesz być do końca życia sama. Nie poradzisz sobie w żadnym związku.

- I myślisz, że jestem tak bardzo zdesperowana, że zwiąże się z seryjnym mordercą? Oszalałeś. Lepiej mnie zabij – warknęła, nie odwracając od niego morderczego wzroku.

- Decyzja należy do mnie. Albo będziesz ze mną, albo zginiesz z przyjaciółmi – przypiął kaburę z pistoletem w pasie – I powtarzam nie zginiesz sama. Na początku popatrzysz na śmierć bliskich.

- Jesteś psychopatą. Te słowa właśnie powinny znaleźć się w twoim profilu. Tyle naprawdę by wystarczyło.

- Pamiętaj. Za równy miesiąc o południu. Lotnisko w Osace – odparł, poczym wyszedł z jej mieszkania. Natychmiast dorwała się do telefonu, ale kiedy jeszcze raz przeanalizowała słowa mordercy zrozumiała, że nie może narażać przyjaciół. Jego kontakty sięgały w nieznane i była pewna, że w każdej chwili mógłby zaatakować.

***

Miesiąc szybko minął. Nie skończyła kursu koreańskiego, a rozwiązała tylko jeszcze kilka spraw. Wydawały się one błahe z porównaniem do tego co może przeżyć jadąc na lotnisko w Osace. Niezrozumiała co może się tam wydarzyć, ale była przygotowana na najgorsze. Na swoją śmierć.

Kakashi był zdziwiony jej przedłużeniem urlopu. Nigdy przecież nie opuszczała żadnych dni w pracy. Robiła jednak tak jak poinstruował ją Uchiha. Tak jak on sobie tego życzył.

Pożegnała się z szefem i przyjaciółmi oszukując ich, że wyjeżdża na wakacje. Tak naprawdę sama nie wiedziała gdzie się wybiera i czy w ogóle wróci.

Kroczyła holem w stronę miejsca gdzie się umówili. Nie miała ze sobą żadnych walizek. Tak zalecił jej Uchiha. Kotkę zostawiła u przyjaciółki. Tam na pewno będzie miała się dobrze. W dłoni miała tylko torebkę w której miała najpotrzebniejsze rzeczy. Zastanawiał ją fakt czy celnicy go złapią. Z drugiej strony nie miała na co liczyć, ponieważ nie byłby wtedy taki pewny siebie.

- Przyszłaś. Rozsądnie – odwróciła się za siebie. Stał tam w dżinsach i granatowej koszulce polo. W ogóle nie przejmował się faktem, że mógłby być złapany.

- Dobrze wiesz, że gdybym miała wyjście, to na pewno bym się tu nie pojawiła – warknęła, kiedy podszedł do niej i objął w pasie.

- Teraz jesteś moją dziewczyną, więc ładnie udawajmy parę – odparł, kierując się w stronę bramek.

- Będą mnie szukać – wyszeptała.

- O wszystkim pomyślałem. Później ci wytłumaczę.

- Gdzie lecimy?

- Do Tajwanu. Chciałaś wakacje, więc będziesz je mieć. Naprawdę o ciebie zadbam. Nie musisz się martwić o swój byt przy mnie. Zobaczysz, że będzie nam dobrze – odparł, poczym nachylił się nad nią i zmusił do pocałunku – Przyzwyczaj się do mnie, bo już się ode mnie nie oderwiesz nigdy więcej – powiedział.

***

Lot trwał dość długo, ale po tych masakrycznych godzinach podczas których musiała siedzieć obok niego spędzili noc w hotelu. Na szczęście ona w osobnym pokoju, ponieważ musiał coś załatwić. Cieszyła się z tego powodu i w spokoju zasnęła.

Rankiem jednak kiedy się obudziła i wszystko na świeżo do niej powróciła. Zrozumiała, że tkwi w bagnie po uszy. Uchiha nie chciał dać jej odejść, a gdyby już to zrobiła jej bliscy mogliby zginąć. Tego nie chciała. Jedno ją zastanawiało – co teraz będzie robić. Jak ma sobie ułożyć życie przy boku mordercy? Wszystko to wydawało się jednym wielkim koszmarem. Ubrana w dżinsy i podkoszulek czekała na niego. Czuła się jak więzień i tylko zastanawiała się jak długo to potrwa i kiedy się nią znudzi. W końcu mógłby mieć każdą i na pewno większość kobiet chciałaby również z nim być. I była pewna, że żadna z kobiet nie wiedziałaby o jego przeszłości. Kobiety mało kiedy interesują się takimi sprawami. Chociaż zdarzają się takie typy, które jak szalone lepią się do kryminalistów. Im więcej przestępstw tym lepiej dla nich. Nie raz rozmawiała z kobietami przestępców czy też morderców. Jak się później okazywało, często wychodziło na to, że o wszystkim wiedzą.

- Dobrze, że wstałaś – powiedział na przywitanie, wchodząc do jej pokoju – Teraz ze mną pojedziesz i w końcu poznasz mnie dosadnie.

- Gdzie chcesz mnie zabrać? – zapytałam, kiedy zaczął mnie ciągnąć.

- Dowiesz się na miejscu, a zresztą musimy mieć dom.

- Powiedź mi co ci się w tej głowie ubzdurało. Dom? Po co nam dom? Ja nie chcę z Tobą mieszkać, a przede wszystkim z Tobą być.

- Nie martw się zmienię twoje podejście – dodał zaciągając ją po schodach w dół hotelu gdzie stał nowiusieńki sportowy samochód. Spojrzała na niego zdziwiona, ale tylko się uśmiechnął, otwierając jej drzwi po stronie pasażera.

***

Kiedy weszli do dużej willi. Sakura nie kryła swojego zdumienia widokiem który zastała. Mnóstwo mężczyzn ubranych w czarne garnitury stało w rzędzie słuchając czyjegoś przemówienia. Słyszała tylko męski głos. Gdy weszli jednak dalej mężczyźni zaczęli im się przyglądać. Bała się, że to jakaś sekta. Tylu zgromadzonych mężczyzn i tylko ona wśród nich jako kobieta. Boże drogi co tu się dzieję? Niektóre twarze były dość znajome. Tak jak na przykład podpalacza, którego przecież przymknęli, a ona stwarzała jego portret. Jak mu tam...? Aha Deidara.

- Jesteśmy już coraz liczniejszą grupą. Za niedługo uda nam się zniszczyć Yakuze i wtedy wrócimy do kraju podbić ich. Staniemy się najliczniejszą mafią na całym świecie. I od tego dnia to my będziemy rządzić całą Azją – będąc każdym kolejnym krokiem bliżej, coraz bardziej ten głos wydawał się jej znajomy – Rozdzielmy się na grupy i znajdźmy godnych sojuszników. Nie patrzcie na jakiś podrzędnych przestępców, którzy ukradli coś ze sklepu. To są szczeniaki nie widzące żadnej idei w swoim postępowaniu. My potrzebujemy silnej gwardii jeżeli chcemy się zmierzyć z Yakuzą. Jutro będzie dostawa broni. Każdy ma się zgłosić po nowy model. Zrozumiano?

- Hai – odpowiedzieli równo. Byli dobrze wytrenowani.

- A teraz powitajcie Sasuke. W końcu do nas wrócił – odparł, a po chwili Uchiha wyciągnął ją za tłumu tych wysokich mężczyzn, którzy posyłali mi kpiące uśmieszki – I naszą mocną broń panią kryminolog – Sasuke pociągnął ją, tak że stanęła oko w oko z mężczyzną, który przemawiał.

- Ty?! – krzyknęła nie ukrywając swojego zdumienia.

- Zdziwiona? – uśmiechnął się – Nie dziwię się w końcu nieźle cię nabrałem.

- Tak...można było się spodziewać, że bracia zawsze trzymają się razem. Jeżeli jeden jest sprytny to i drugi musi być – zaśmiał się, poczym kiwnął dłonią mężczyzną, aby mogli się rozejść. I tak też się stało. Po kilku minutach byli już tylko w trójkę w tym olbrzymim salonie.

- To więc od kiedy się znacie? Kanzo ...czy może Itachi?

- Itachi – uśmiechnął się chytrze – Moje imię nadane przez rodziców jest nadal aktualne. Kanzo to tylko w aktach, które tak nawiasem sam wam podsunąłem. Chciałem, aby w końcu wyszło jak policja jest słaba. Nawet gdy uciekłem nikt się nie zainteresował – warknął – Nie znalazł mnie żaden rolnik, a przywódca tej o to właśnie mafii. Dzięki niemu to teraz ja nią przewodzę.

- Jak się ta mafia nazywa?

- Akatsuki. Nie martw się za niedługo będzie o nas głośno.

- Już jest. Słyszałam o was. Wasz znak rozpoznawczy to czerwony smok na tle znaku Ying- Yang. Tatuujecie go w jakimkolwiek miejscu na ciele.

- Brawo, odrobiła zadanie – spojrzał na brata.

- Od kiedy się znacie? – zwróciła się do młodszego Uchihy.

- To Itachi mnie odnalazł – uśmiechnął się kpiąco – Myślałaś, że przy wujku narkomanie byłby wstanie się wykształcić? Wątpliwe, nieprawdaż?

- Dowiedziałem się o Sasuke, gdy miał dziesięć lat. Okazało się, że nasz wujek zaciągnął dużą pożyczkę u mojego „ojca". Miałem już wtedy 17 lat, więc to był odpowiedni czas, aby się sprawdzić. Kiedy przyszedłem odebrać dług, którego oczywiście nie mógł spłacić, wtedy właśnie poznałem mojego małego braciszka. Kiedy zobaczyłem rany na jego plecach zrozumiałem, że przeżył to samo co ja. Powiedział mi wszystko i postanowiłem go natychmiast zabrać. Mój nowy ojciec nie mógł mieć dzieci, dlatego przyjął ochoczo następnego dziedzica. Miał rację, ze te silne przeżycia z dzieciństwa sprawią, że staniemy się twardymi przywódcami.

- Dlaczego go nie wyciągnąłeś wcześniej z więzienia? – natura psychologa znowu wróciła. Nie potrafiła powstrzymać się od nie zadania pytania, jeżeli nie potrafiła wcześniej czegoś zrozumieć.

- Trudne to było, zwłaszcza, że od razu po skazaniu brata został powołany nowy prokurator. Za niedługo również go sobie podporządkujemy. Wszyscy będą nas słuchać. Zrobię to do czego dążył nasz opiekun.

- Nie uda wam się.

- Uda, uda – westchnął – Jestem coś winien mojemu bratu. W końcu siedział za nas obydwóch. Może się z tobą tymi wiadomościami nie dzielił, ale nie jest całkowicie winny śmierci tym kobietom. Toteż nie można go uznawać za seryjnego mordercę, ponieważ ja zabiłem jedną z nich, a przy reszcie uczestniczyłem.

- Co?

- A to. Wszystko przebiegało idealnie tak samo, więc nikt nie pomyślał o dwóch sprawcach. – różowowłosa zacisnęła dłonie w pięści. Była wkurzona, że tak zwaliła sprawę.

- Którą zabiłeś?

- Tą drugą. Nawet nie pamiętam jak się nazywa. Tak wiem dość dziwne, przecież mordercy często pamiętają imiona swych ofiar – prychnął – Musisz zrozumieć, że nie wszystko to co uczyli cię na studiach jest prawdą. Nie ma człowieka nie omylnego i są takie jednostki jak my nieprzewidywalne. – zaśmiał się z jej zdegustowanej miny. Była wściekła na samą sobie. – Mówiłeś już jej ,Sasuke, o planach w związku z jej osobą?

- Nie. Planowałem to zrobić po spotkaniu z Tobą.

- To dobrze. Nie będę wam więc przeszkadzać. Wracam do swojej rodziny. I pamiętaj jutro też musisz wymienić broń. Dla nas mam najlepsze modele – uśmiechnął się – Do zobaczenia Sakuro. Zapraszam was w imieniu mojej żony na obiad – skinął do niej głową, a swojemu bratu podał dłoń.

Kiedy zostali sami różowowłosa zapominając z kim ma do czynienia uderzyła go dłonią w klatę.

- Ty dupku czego mi znowu nie powiedziałeś? Co tu się do cholery wyprawia?

- Uspokój się.

- Widzę, że jestem dobrą rozrywką dla was – warknęła, a on mocno złapał ją za ramiona.

- Nie jesteś – syknął.

- Jakie są więc plany wobec mojej osoby? – zapytała.

- Będziesz szkolić naszych ludzi, aby byli sprytniejsi od prawa. Tworząc portrety dobrze wiesz jakie są popełniane najczęściej błędy i co powoduje, że są łapani.

- Chyba żartujesz?

- Ponadto właśnie jest organizowana mistyfikacja twojej śmierci – powiedział to tak spokojnie, jakby mówił, że właśnie zabił komara. Dla niego było to normalne, ale dla niej nie. Bo właśnie traciła swoje życie.

- Słucham?

- Dobrze słyszałaś- westchnął – A teraz rozgość się w naszej sypialni. U góry trzecie drzwi. Ubrania na ciebie wiszą w szafie. Możesz wziąć kąpiel i się przebrać. Ja idę załatwić coś z ochroną.

- Myślisz, że ucieknę jeżeli użyłeś aż tak dużych argumentów, które mnie przy obie trzymają?

- Ochrona jest przede wszystkim po to, aby ktoś obcy się nie dostał na nasz teren. Tobie ufam – uśmiechnął się.

- Niepotrzebnie, a po drugie nie używaj słowa nasze, ponieważ to nie należy do mnie. Rozumiesz?

- To ty lepiej pogódź się, że teraz jesteś moja. Jeżeli boisz się, że przechodzisz na ścieżkę zła to nie martw się. Nie pobrudzisz sobie rączek od wytykania błędów naszym ludziom. Nawet nie wiesz do czego możesz się przyczynić Sakuro. W końcu możemy pozbyć się Yakuzy.

- I zdobyć dzięki temu kolejną mafie. Nie dziękuję – westchnęła, poczym ruszyła w miejsce, które jej wskazał. Musiała poukładać myśli, które kłębiły się w jej głowie. Bała się, że z tego wszystkiego oszaleje.

***

Wszedł do sypialni, gdzie na łożu leżała różowowłosa kobieta. Podszedł do niej siadając na łóżku. Przeczesał delikatnie jej włosy na jedną stronę przyglądając się jej twarzy. Była taka śliczna, kiedy się nie odzywała. Ucałował ją w czoło, kładąc się obok i przytulając ją. Naprawdę jej potrzebował. To jest jedyna kobieta, którą potrafi dopuścić do siebie. Jest jedyna w swoim rodzaju i przede wszystkim miała tak samo jak on trudne dzieciństwo. Była taka silna i taką ją potrzebował. Zabicie tamtych kobiet było dla niego czymś czego nie potrafił powstrzymać. Zachował się jak słaby człowiek, ale nie mógł pojąć dlaczego ludzie mają tak żałosne wartości w życiu. Nie mógł się pogodzić z faktem, że jego matka tak bezmyślnie się zachowała zabijając się na jego oczach. Przecież to było normalne, że zostawi na jego psychice duży ślad. Już wolał, aby go nadal biła niż żeby popełniła samobójstwo. Sakura to kobieta, ale był pewien, ze gdyby była mężczyzną na pewno zemściłaby się na rodzicach za te próby zabójstw, a przynajmniej nastraszyłaby ich tak jak oni ją. Dziwił się jej naiwności, że w ogóle za pierwszym razem dała im forsę. Tacy ludzie na nic nie zasługiwali.

- Nie śpisz – zauważył, kiedy jej oddech przyspieszył.

- Jest tu dużo pokoi, dlaczego nie mogę mieć osobnej sypialni?

- Bo chcę, abyś się do mnie przyzwyczaiła. Za niedługo będziesz miała nowe dokumenty.

- Nie czuje się bezpiecznie, kiedy w nocy ze mną przebywasz – westchnął, słysząc jej słowa.

- Nie skrzywdzę cię, ale dam ci czas – podniósł się, a ona z niedowierzaniem odwróciła w jego kierunku.

- Nie rozumiem cię, ale cieszę się z twojej decyzji – odetchnęła z ulgą, poczym przytuliła się do poduszki szybko zamykając oczy. Nie sądziła, że jej ustąpi, ale była z tego powodu naprawdę szczęśliwa.

***

Na następny dzień otrzymała nowe dokumenty. Teraz była Sakurą Uchiha. Nie mogła znieść myśli, że nosi nazwisko mordercy. A najgorszym był fakt, że chciał to zapieczętować prawdziwym ślubem. Naprawdę wolała umrzeć niż zgodzić się na życie przy jego boku. Obawiała się jedynie konsekwencji swojego czynu.

- Mam nadzieję, że będzie wam smakować – odparła kobieta o długich brązowy włosach, kładąc miskę z sałatką obok innych potraw, które przygotowała. Była taka radosna i pełna energii, że od razu było widać, że nie wie o drugim życiu swojego męża. A Sasuke ją tylko w tym utwierdził. Siedzieli przy stole pełnym jedzenia na obiedzie u Itachi'ego Uchihy i jego żony Ayane. Ich dziesięcioletni syn był bardzo podobny do ojca, chociaż oczy miał po matce. Była pewna, że albo jest już wtajemniczony w działalność ojca, albo w najbliższym czasie to się stanie.

- Jak się poznaliście? – zapytała zasiadając do stołu.

- To długa historia – odpowiedział Sasuke wymijająco – Może kiedyś wam opowiemy.

- Trzymam za słowo – uśmiechnęła się – To już wiem czym był tak długo zajęty, że się do nas nie odzywał – zwróciła swój wzrok na różowowłosą, która uśmiechnęła się sztucznie. Nic a nic nie wiedziała. Naprawdę smutne jest życie w takiej nieświadomości.

- Mieszkacie w Tajwanie? – odezwała się zaciekawiona.

- Nie. Czasami robimy sobie dłuższe wakacje. Teraz postanowiliśmy wyjechać. Itachi mówił, że w Japonii może być jakiś szum i lepiej wyjechać na jakiś czas.

- I pewnie sześć lat temu również wyjechaliście z Japonii na „wakacje"? – ścisnęła brwi, kiedy Sasuke mocno ścisnął jej kolano, dając jej znać, aby się zamknęła.

- Tak skąd wiesz?

- Bo wtedy również był dość duży szum. – zmroziła Sasuke wzrokiem kiedy swoim uściskiem prawie nie zmiażdżył jej dłoni. Itachi również posłał w jej kierunku pełne wściekłości spojrzenie.

- No racja – zachichotała – Wolimy spokój i dlatego często robimy sobie dłuższe wycieczki. Zostaniemy kochanie tutaj, ile? – zwróciła się do męża.

- Tyle ile chcesz – złapał za jej dłoń, całując w przegub.

- Więc zostańmy tak długo jak Sakura z Sasuke. Na ile zostajecie? – zapytała.

- Rok może troszkę dłużej – Sakura spojrzała z zaskoczeniem na Sasuke – Chcę poślubić tutaj Sakure.

- Wow to wspaniale – klasnęła dłonie.

- Chcemy wziąć skromny ślub, dlatego chciałbym, abyście byli naszymi świadkami.

- Wspaniale – uśmiechnęła się – Gdybyście mieli jakieś problemy z przygotowaniem tego, to my z chęcią pomożemy, prawda Itachi? – mężczyzna tylko skinął głową

Po skończonym posiłku, który trwał dla niej wieki wrócili do domu. Przez całą drogę się nie odzywała i tylko przysłuchiwała się wściekłej gadce Uchihy.

- Myślisz, że miło mi jest słuchać oskarżeń brata? Jego żona nie zniosłaby takiej wiadomości, zwłaszcza gdy jest w trzecim miesiącu ciąży. Nie próbuj, więc wywijać takich numerów, rozumiesz? – dodał trzaskając drzwiami wejściowymi, kiedy przekroczyli próg domu. Sakura pokręciła głową, nie wiedziała, że Ayane jest w ciąży. Gdyby wiedziała, na pewno nie igrałaby w taki sposób z nimi – Chcesz, abym cię dobrze traktował, więc musisz być bardziej zdyscyplinowana – warknął, a następnie ruszył do salonu. Chciała iść do sypialni, kiedy zatrzymały ją jego kpiące słowa – Nie chcesz wiedzieć jak „zginęłaś"?

- Pospieszyłeś się – odparła podchodząc do niego – Więc jak mnie zabiłeś?

- Zostałaś zmasakrowana przez tira, tak, że nikt nie rozpozna podłożonego ciała. A nasz tajny patolog potwierdzi, że to twoje ciało – uśmiechnął się chytrze.

- I tak pomyślą, że to twoja sprawka – warknęła – Wzburzony, że opublikowali motyw twoich zbrodni uciekłeś, aby mnie dorwać i zabić.

- Mnie już nie dorwą – uśmiechnął się, łapiąc ją za dłoń i ciągnąc na swoje kolana.

- Puszczaj – próbowała się wyrwać, ale on nie rozluźnił niedźwiedziego uścisku.

- Kiedy odpowiada ci nasz ślub? Może za miesiąc lub dwa, co o tym myślisz?

- Nie chcę być twoją żoną, rozumiesz? Nie rozumiem po co ci w ogóle jestem potrzebna. Znajdź sobie kogoś takiego jak twój brat i wmawiaj jej, że jesteś dobrze zarabiającym biznesmenem, a nie przestępcom.

- Nie jesteśmy przestępcami.

- A niby za kogo się uważacie?

- Za grupą ludzi, która chce sobie podporządkować władzę. Mamy inne poglądy i nie mamy zamiaru krzywdzić niewinnych ludzi. A po drugie pragnę tylko Ciebie i to z Tobą chcę być.

- Jesteś śmieszny – warknęła – Zabiłeś przecież trzy...znaczy dwie dziewczyny – poprawiła się, przypominając sobie wyznanie jego brata – To były niewinne dziewczyny. Nie miałeś prawa swoją furii przelewać na nie. Puszczaj – odparła, dłońmi próbując rozedrzeć jego uścisk – Proszę – zmieniła ton na bardziej przyjazny.

- Jak sobie życzysz – uśmiechnął się, poczym puścił ją, ale kiedy wstała, on również wstał całując ją w policzek – Będziesz miła, a ja też będę – dodał, poczym ruszył do barku. Sakura spojrzała na jego plecy, a następnie szybko ruszyła w stronę sypialni.

***

Co raz mniej czuła się jak więzień. Pozwalał jej wychodzić, gdzie chciała i robić co chce. Z początku miała ogon, ale później ustano ją śledzić. Była zdziwiona, że jej tak bardzo ufa. No, ale z drugiej strony nie było przecież sensu uciekać. Jeżeli dobrze wiedziała jak może się to skończyć. Podobało się jej w Tajwanie. Mieszkali zresztą w dobrej dzielnicy i tutaj nic nikomu nie groziło. Gorzej było w tych biedniejszych zakątkach gdzie towarzyszyła prostytucja, przemoc i narkotyki. Tajlandia przecież była znana z szerzącej się prostytucji.

Nie przychodził do niej na noc, a grzecznie spał w pokoju obok. W końcu liczył się z jej zdaniem. No, ale przecież nie miała z czego być szczęśliwa, jeżeli i tak została porwana i przymuszona do ślubu z nim, który miał odbyć się za tydzień.

Cieszyła się jednak, że poznała Ayane, bo chyba by zwariowała tutaj bez towarzystwa kogoś normalnego. I tak naprawdę to ona wszystko przygotowywała na ceremonie, której nie chciała. Nawet suknie wybrała prędzej pod siebie niż pod Sakure, ale tylko dlatego, że różowowłosa była mało co w to zaangażowana. I to zaczęło rzucać dziwne podejrzenia.

- Sakura przepraszam, że spytam – odparła, odkładając filiżankę z herbatą. Siedziały w kawiarni na podwieczorku. Sakura jak najczęściej bywała poza domem, bo nie chciała spotykać się z Uchihą – Ale czy ty kochasz Sasuke? Wiesz, kiedy ja organizowałam swój ślub byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale u ciebie nie widzę nawet tego błysku.

- To nie tak. Po prostu... – oczywiście miała ochotę zdradzić jej całą prawdę, ale nie mogła zachować się aż tak samolubnie. Zresztą nie miała serca niszczyć jej złudnego życia.

- Co jest nie tak?

- Wydaję mi się, że to za wcześnie. Obawiam się, że może Sasuke zmieni swoje uczucia co do mnie.

- Za wcześnie? – zachichotała – Przecież znacie się sześć lat – różowowłosa rozszerzyła oczy słysząc tą ciekawą informację. No tak przecież musiał jakoś wyjaśnić dlaczego go nie było. – Ja wyszłam za mąż za Itachi'ego po dwóch latach znajomości. Oszalałam na jego punkcie doszczętnie. I tak jesteśmy małżeństwem z dwunastoletnim stażem. Nie martw się to normalne, że występują wątpliwości, ale szybko zostaną rozwiane, kiedy w końcu powiesz mu „tak".

***

I po tygodniu powiedziała sakramentalne „tak". Skromne wesele inaczej widziała niż oni, ponieważ zamiast zaledwie kilku osób, pojawiło się mnóstwo mężczyzn z tego pół światku ze swoimi partnerkami. Nie podobało się jej to, jednak i tak wiedziała, że najgorsze czeka ją na końcu, kiedy będą musieli skonsumować swoje małżeństwo. Dlatego też nie szczędziła sobie alkoholu i na końcu ledwo trzymała się na nogach.

- Potrafię chodzić... – zamruczała chichocząc, kiedy niósł ją w stronę sypialni.

- Tak się upiłaś, że nie potrafiłabyś nawet policzyć do dziesięciu – odparł całkowicie trzeźwy, kładąc ją na łożu.

- Nieprawda – szepnęła, przyciągając go do siebie.

- Jesteś tak pijana, że powinnaś iść spać – odparł ściągając jej białe szpilki.

- Jesteś naprawdę przystojny – chichotała – No kochajmy się już.

- Nie dzisiaj. Nie chcę być oskarżany, że cię wykorzystywałem – delikatnie odwrócił ją na bok, zjeżdżając suwakiem w dół. Powoli ściągał jej suknie ślubną w której wyglądała jak prawdziwa anielica stąpająca po ziemi. Dość trudno było ściągnąć to, ale po kilku minutach dał sobie rade. Zostawił ją w samej bieliźnie, poczym przykrył już śpiącą dziewczynę kołdrą. Rozplątał jej włosy z koka, poczym przeczesał je kilkakrotnie, całując jej usta. W końcu była jego.

***

Czas płynął, a ona nie zaznała żadnej krzywdy ze strony swego męża. Nie potrafiła tego zrozumieć, ale był w stosunku do niej opiekuńczy i coraz bardziej wierzyła w jego słowa szczerej miłości. Zrozumiała, że też mogła się pomylić wyciągając tak szybko wnioski. Jednak jej uczucia nie przyszły tak szybko. Nie chciała się zmuszać. Z początku nawet nie wyobrażała sobie, aby mogła odwzajemnić jego uczucia. Jakby to w ogóle miało wyglądać? Dlaczego właśnie z tylu mężczyzn miałaby ulokować swoje uczucia w mordercy? Niestety, tak się zaczęło dziać. Rok, drugi, a nawet trzeci był dość chłodny przynajmniej w stosunku do Sasuke. Nadal wtedy traktowała go obojętnie i zimno. I chociaż spełniała obowiązki żony i sypiała z nim, to tylko dla własnej przyjemności. Nigdy jej nie zmuszał. Zawsze się pytał. Może właśnie to, że nabył do niej szacunku sprawiło, że sama zaczęła inaczej go spostrzegać, a to co zrobił zaczęło odchodzić w niepamięć. Może dlatego, że sama nie chciała wiedzieć co zrobił, a w trakcie tego zrozumiała, że nie wiedza żony Itachi'ego jest błogosławieństwem. Odmówiła współpracy z Akatsuki co Sasuke zrozumiał. Nie nalegał. Jednak widziała jak przez lata coraz bardziej organizacja się rozszerzała. Była w szoku, kiedy odkryła, że kilku jej znajomych, którzy byli na dużych stanowiskach zostali przekupieni i współpracowali na rzecz Akatsuki.

Siedział w swoim gabinecie zajmując się jakąś papierkową robotą, którą powierzył mu jego brat. Wiedziała o tym i zastanawiała się czy tam pójść. Dzisiaj mija siódma rocznica ich małżeństwa. Przez ten czas między nimi naprawdę dużo się pozmieniało. Przede wszystkim nie był jej już obojętny. Zdziwiła się, że nie przyszedł jak każdej rocznicy z bukietem róż i zaproszeniem na kolację. No cóż, może nie miał zamiaru się już o nią starać. Wyciągnęła mały prezent, który szczelnie zapakowała w ozdobny papier, poczym ruszyła w kierunku gabinetu. Dziwnie jej było robić pierwszy krok. Ale teraz nie mogą się już tak zachowywać. Nie teraz.

Zapukała poczym delikatnie uchyliła drzwi. Zobaczyła Sasuke pochylonego nad stertą papierków. Oderwał się jednak od pracy widząc ją.

- Coś się stało? Nigdy tutaj nie przychodzisz – odsunął się od biurka na fotelu, poczym schylił się i wstał z ogromnym koszem wypełnionym czerwonymi różami. A jednak nie zapomniał. Nie potrafiła powstrzymać delikatnego uśmiechu, który wkradł się na jej usta – Wszystkiego najlepszego kochanie w naszą siódmą rocznice – podszedł do niej, poczym nachylił się całując jej usta. Różowowłosa wyciągała dłonie do przodu, które ukrywała za plecami, poczym chwyciła za kosz – A to co? – zapytał patrząc na pakunek. No tak musi być zdziwiony, ona nigdy mu niczego nie dała. Nawet jego urodziny chłodno obchodzili, a dopiero w tamtym roku po raz pierwszy złożyła mu życzenia.

- To dla Ciebie – szepnęła. Spojrzał na nią niepewnie poczym zaczął rozpakowywać pakunek. Odłożyła kosz z kwiatami obok siebie, przyglądając się reakcji mężczyzny. Papier opadł na ziemie, a on patrząc w jej zielone oczy otworzył pudełeczko. Spojrzał na zawartość z nie małym zdziwieniem.

- Chyba dobrze myślę, że to nie dla mnie – uśmiechnął się wyciągając jeden z maleńkich bucików. Różowowłosa spojrzała na niego zdegustowana. Miała nadzieję, że szybciej się połapie. Delikatnie przejechała dłonią po swoim brzuchu, skinając głową, kiedy zaczął łapać o co chodzi. – Jesteś w ciąży? Naprawdę? – uradowany złapał ją w ramiona i okręcił wokół własnej osi. Teraz wiedziała, że musi zapomnieć o przeszłości. Przynajmniej dla dobra ich dziecka. Ono zasługiwało na miłość.

***

Odkąd na świat przyszedł mały Uchiha wszystko stało się w ich życiu lepsze. Wydawałoby się, że dopiero teraz zaczęli żyć. Stali się szczęśliwą rodziną, pragnącą spokoju. Sakura coraz więcej czułości pokazywała swojemu mężowi, a jej chłodna maska z dnia na dzień traciła swoją powłokę. W końcu stali się prawdziwym małżeństwem, które doszczętnie się przed sobą otworzyło. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top