Przeznaczenia nie oszukasz
Mistrzowsko z przyspieszeniem przejechał przez ostry zakręt ruszając na kolejną prostą. Czuł się jak zawodowiec, chodź do takich było mu jeszcze daleko. Kolejny drogi kaprys spełniony przez rodziców. Wykorzystywał ich jak tylko mógł, ponieważ nigdy nie mieli dla niego czasu. Mamusia znana stylistka, która spędzała mnóstwo czasu za granicą. Ojciec biznesmen, którego firma rozrastała się poza obrzeżami kontynentu. A on – jako ich najmłodszy syn korzystał z wszystkich przyjemności, które dawało mu życie. I chociaż był dopiero uczniem ostatniej klasy liceum, to miał już za uszami nie jedno przewinienie. Jazda po pijanemu, przekroczenie szybkość co było jego nagminnym nawykiem, a nawet małe zamieszki z narkotykami. Życie było zbyt krótkie i dla tego nie sądził, aby warto było przejmować się nim. Trzeba czerpać z życia całymi garściami, zwłaszcza gdy ma się do tego tak duże predyspozycje jak on. Nie rozumiał tego gdy ludzie od siebie tak nadmiernie dbają, myśląc, że dzięki temu dłużej pożyją. Taki przykład z jego domu. Ojciec nie pali, pije okazjonalnie i w ogóle jest bardzo pedantyczny. Dba o siebie jak nikt inny. A i tak ma problemy z sercem. Natomiast on pije, pali, czasem zażyje coś mocniejszego, bierze panienki na prawo i lewo, a jednak dalej zadowolony jest ze swojej formy. Próbują go straszyć, że to nadejdzie z wiekiem, jednak on nie patrzył w przyszłość a żył teraźniejszością.
- Czas podkręcić obroty – uśmiechnął się przez kask patrząc na puste ulice. Musiał bardzo dobrze wypróbować nowy model motocyklu. Jak na razie sprawdzał się idealnie. Alkohol buzował w jego żyłach, a szybka jazda wzbudzała w nim jeszcze większą adrenalinę. Postanowił zajechać do swojej „dziewczyny" który związek polegał na czysto-fizycznym bycie. Jednak im to nie przeszkadzało, byli ze sobą, a na boku zabawiali się z innymi. Nie martwił się, żadnymi choróbskami, które mogą być przenoszone drogą płciową. Regularnie robił badania krwi i używał prezerwatywy.
Rozpędzony przemierzał drogi jak szaleniec, łamiąc wszystkie przepisy. I tylko jeden, jedyny błąd sprawił, że pożałował tej prędkości na długo. Sygnalizacja. Czerwone światło. Nie zatrzymał się, bo po co? Pędził dalej, nie zauważając dużego osobowego samochodu za którym siedział zmęczony po ciężkiej pracy kierowca. Zahamował, jednak siła z ją chłopak na motorze pędził była olbrzymia co spowodowało nieszczęście w jego przypadku. Motor przebił przednią szybę, kalecząc kierowcę, który i tak wyszedł z tego cało. Motocyklista przeleciał przez barierki, turlając się w dół, gdzie uderzył głową w wielki kamień. Uraz mózgu....w jego przypadku lepsza byłaby już śmierć.
***
Dzień wcześniej...
- Panie Uchiha proszę mnie słuchać! – krzyknęła po raz kolejny kobieta po czterdziestce w bordowej garsonce. – Ja rozumiem, że ma pan lepsze zajęcia niż słuchanie zrzędliwej babeczki z matematyki, ale jeżeli pan nie zaliczy mi tego przedmiotu to nie dopuszczę do matury. Rozumiemy się?
- Zaliczać to ja mogę panienki,. Naprawdę chce być pani przy tym obecna – zaśmiał się z bandą swoich kolegów. – Ze starszą jeszcze nie próbowałem, ale chyba jest pani doświadczona w te klocki, co? – jego kąśliwa uwaga wywołała zburzenie u nauczycielki, która natychmiast wyrzuciła go z klasy.
- Do dyrektorki Uchiha i nie pokazuje mi się tu już! – krzyknęła czerwona, a brunet o olśniewającym uśmiechu wstał z zajmowanego miejsca, ruszając do drzwi.
- Zapraszam dzisiaj wszystkich na imprezę. Piwo i gorące laseczki – dodał przy drzwiach nie robiąc sobie nic ze wzburzonej kobiety, która aż wrzała z wściekłości.
- Wynocha mi stąd! – krzyknęła, a Uchiha z zwycięskim uśmiechem opuścił sale. Nie zamierzał jednak iść do dyrektorki, która i tak powiedziałaby mu to samo co ostatnio. Tą formułkę znał już na pamięć" Uchiha zacznij się zachowywać, albo wylecisz ze szkoły" A przecież nie wyleci, bo ma ją w garści. To jego ojciec najwięcej przeznacza środków finansowych na tą szkołę. Kiedy on odejdzie i pieniądze się skończą, a dyrektorka jest bardzo chciwa. Dobrze wiedział na co jej tyle pieniędzy. Uzależniona od hazardu, a na to trzeba mieć ciągły napływ gotówki, zwłaszcza, że jest się urodzonym pechowcem.
Skręcił w lewy korytarz do męskiej ubikacji, wyciągając telefon. Wykręcił numer do swojej dziewczyny, którą była najładniejsza dziewczyna w szkole, Ino Yamanaka. Długie nogi, niezły biust. To go najbardziej interesowało. Inni zauważali w niej morskie oczy i długie blond włosy, lecz dla niego nie było to istotne. Chodzili do tej samej klasy, jednak niektóre lekcję mieli podzielone na grupy.
- Hej, wskoczysz na drugie piętro do męskiej toalety? – zaproponował, chociaż dziewczyna za słuchawką dobrze wiedziała, że odmowy by nie przebolał. Sasuke to osoba, która zawsze ma co chce. Laski lgną do niego jak opętane. Działa na nich wszystko. Ten męski odurzający zapach. Spontaniczność, seksapil. Te cudowne czarne oczy w których nie jedna zatonęła i gęste czarne włosy, które w dotyku są jedwabiście miękkie.
- Mam teraz lekcje z Orochimaru, wiesz, że może mnie oblać. – odparła niepewnie, wiedząc, że Sasuke może zareagować wściekle. Orochimaru był najsurowszym nauczycielem, ale też najbardziej skutecznym. Kiedy raz się u niego nauczysz zapamiętasz na wieki.
- Na pewno cię nie obleje, a jak już to weźmiesz sobie poprawkę – mało go interesowały sprawy innych, dlatego też dalej napierał. – Jesteś w trzeciej klasie, więc wątpię by chciał cię tu dłużej trzymać – dodał. – A ja dłużej nie mogę. Jestem napalony na moją kocice.
- Wątpię, po prostu ci stoi i chcesz, abym ci ulżyła. Zasze tak jest. Nigdy nie robisz tego powoli, tylko wolisz szybki numerek. Ja...
- Yamanaka co ty robisz? – przeklął słysząc w słuchawce wściekły głos Orochimaru. Przyłapał ją. – Proszę oddać mi komórkę. Muszę ją skonfiskować za nieprzestrzeganie regulaminu – dodał ostrzej – A teraz może dokończysz tą reakcje – powiedział i to były ostatnie słowa, które zdołał usłyszeć. Wściekły do granic możliwości, wiedział, że będzie musiał tą sprawę załatwić sam, a to mu nie odpowiadało.
***
Impreza rozkręciła się na całego. Alkohol lał się litrami, panienki w kusych strojach kusiły, a on wraz z paczką zadowolony siedział przy browarze. Czy można sobie wyobrazić coś lepszego na zakończenie tygodnia „ciężkiej pracy" w tej cholernej budzie? Spojrzał na swoich przyjaciół którzy mizdrzyli się ze swoimi panienkami lub też ci którzy ich nie posiadali z nowo poznanymi laseczkami.
Jego najlepszy przyjaciel Naruto Uzumaki, z którym zna się od dziecka i są praktycznie nierozłączni. Siedział z dłonią przewieszoną przez ramię swojej dziewczyny Hinaty, której chyba w tej szkole jako jedynej dziewczyny nie zaliczył. A to tylko dlatego, że była spoko. Nie jak te inne plastiki, no i przede wszystkim była dziewczyną jego kumpla. Obok nich siedział Kiba liżący się z jakąś napotkaną laską. Kiba Inuzuka to oprócz niego największy imprezowicz, ale również podrywacz, którego specjalnym filtrem był spacer z psem. Laski lgną do faceta jak do miodu. Jego pasją jest filmowanie i zawsze uwiecznia nasze wszystkie wyskoki, bo nie rozstaje się ze swoją kamerą. Naprzeciw siedział Shikamaru, największy palacz z wszystkich, jak zwykle spokojnie siedział słuchając narzekań swojej dziewczyny Temari. Nie rozumiał, dlaczego z nią jeszcze jest. On by długo nie wytrzymał. Z drugiej strony pałętał się jeszcze Neji z Ten-Ten. Dość dziwny koleś, ponieważ trochę ich odpycha, ale, że kuzyn Hinaty to zobowiązało ich to do zakolegowania. Shino i Garaa znaleźli sobie jakieś słodkie dupcie i podrywali je na jego oczach dość perswazyjnie co wzbudzało w nim chęć na szybki numerek.
- Idziemy na pięterko? – zwrócił się do blondynki, która piła drinka, siedząc obok niego. Spojrzała na niego przelotnie, delikatnie się uśmiechając. Była mu przecież to winna, za to, że nie przyszła w czasie lekcji do toalety.
- Okey, chodźmy – szepnęła, łapiąc go za dłoń. Dobrze wiedziała, gdzie znajduje się jego pokój, dlatego też trafili tam bez problemu. Przylgnął do niej od razu całując żarliwie. Wiedziała, że zaraz będzie po wszystkim. Czasami zdarzało się jej udawać orgazm, ale tylko dlatego, że on nigdy na nią nie czekał, tylko zaspokajał siebie. I wiedziała, że teraz też tak będzie.
***
Miał porządnego kaca, gdy się obudził, jednak zdziwił się, że nikogo ze szkoły a nawet jego przyjaciół nie ma już w domu. W całym domu tak błyszczało, że nawet nie mógł uwierzyć, że odbyła się tu impreza. Poszedł do kuchni w samych bokserkach, gdzie zastał starszą służącą, która pełniła tu nie tylko rolę gospodyni, ale i jego „niani", co było dla niego niepojęte. Jednak był do niej przyzwyczajony i nie wyobrażał sobie, aby mogło ją zabraknąć.
- Witaj Chiyo – uśmiechnął się zadziornie – Pięknie dziś wyglądasz.
- Przestań rzucać już tymi komplementami, wiesz jak trudno było mi ich stąd wypędzić. Twoja dziewczyna przez to wszystko zapomniała stanika – rzuciła w jego stronę czarnym koronkowy biustonosz.
- Dzięki, ale wiesz poradziłbym sobie sam.
- Nie sądzę, twoi rodzice za nie całą godzinę tu będą.
- Ale jak to, przecież... – spojrzał na kalendarz – Mieli być za tydzień.
- Postanowili wrócić wcześniej, ponieważ twoja matka musi jechać do Włoch, aby wziąć w pewnym programie modowym udział. A twój ojciec, nie chciał tam siedzieć sam, więc przesunął spotkanie z grekami na dzisiaj. Właśnie szykuje wam obiad.
- Jesteś kochana – szepnął, a kiedy przeszedł obok niej pocałował ją w pomarszczony policzek.
- Nie próbuj mi się tu nawet podlizywać – ostrzegła, pokazując nóż którym kroiła marchewkę – Lepiej się ubieraj i to szybko.
- Okey – napił się mleka i pobiegł do swojego pokoju.
***
Nudziło mu się przy tym udawanym obiadku w miłej rodzinnej atmosferze. Nawet jego brat przyjechał, któremu udało się rok temu uciec z tego wariatkowa. Pracuje w firmie ojca w której już dostał część udziałów, reszta będzie czekać na młodszego z synów czyli jego.
- Itachi, Sasuke mamy dla was prezenty – uśmiechnęła się. – Możecie iść do garażu tam na was czekają – odpowiedziała matka z uśmiechem. Kolejne prezenty miały wynagrodzić im to, że zapominają już o nich. No nic, przynajmniej z jednej strony dobrze. Sasuke jako pierwszy wstał i poszedł do garażu. Gdy tylko tam wszedł zauważył nowiusieńki motocykl... z wielką kokardą na środku. Taki o jakim marzył. Podbiegł i upewnił się, że to prezent właśnie dla niego. Natychmiast oderwał kokardę, patrząc na kluczyki, które już włożone były do stacyjki.
- I jak? – usłyszał za sobą głos ojca. Odwrócił się patrząc na rodziców, którzy musieli przyjść tu za nim.
- Cudowny – odpowiedział, patrząc jak jego brat wsiada do najnowszej wersji lamborghini. – Jeszcze dzisiaj się na nim przejadę.
- Ale wieczorem... – powiedział ojciec – Jesteś już pełnoletni dlatego postanowiłem przepisać na ciebie już część udziałów, chciałbym abyś wraz z Itachi'm miał na równo dlatego dostaniesz 25%. Musimy jechać tylko podpisać papiery i to wszystko. Muszę sprawdzić jak funkcjonować będziesz firmą, abym mógł ocenić komu należy się większy procent w udziałach.
- Okey... – odparł od niechcenia Sasuke, któremu tak naprawdę to zwisało. Jemu był potrzebny tylko przypływ gotówki i to wszystko.
***
Teraźniejszość...
Karetka na sygnale w ekspresowym tempie przemierzała ulice miasta w drodze do szpitala.
- Jego stan jest krytyczny. Uszkodził sobie bardzo poważnie głowę. Nadal mocno krwawi – zdał relację jeden z sanitariuszy medycznych.
- Panowie szybciej, nie chcemy trupa w karetce! – krzyknął lekarz, nakładając brunetów maskę tlenową. Po chwili karetka się zatrzymała, a tylnie drzwi się otworzyły, natychmiast podjechało dwóch pielęgniarzy z noszami na których ułożono rannego mężczyznę..
- Szybko na sale operacyjną! – krzyknął podbiegający do nich lekarz, który zilustrował swoim wzrokiem ciało mężczyzny – Jak do tego doszło? – zapytał przyglądając się obrażeniom w czasie przejścia na sale operacyjną.
- Jazda po pijanemu na motocyklu, dobił do niego kierowca. Policja już z nim rozmawia...
- Proszę zawołać panią doktor Katsumi, jest tu pilnie potrzebna – dodał lekarz, zamykając za sobą sale operacyjną.
***
Nie mogli uwierzyć, że coś takiego wydarzyło się ich synowi. I to tylko z ich powodu, gdyby nie prezent jaki mu podarowali, możliwe, że siedziałby teraz ze znajomymi. Wbiegli jak szaleni do szpitala, pytając się salowej gdzie leży ich syn. Szybka odpowiedź.
- Państwa syn nadal jest operowany. Prószę się nie martwić, doktor Katsumi jest najlepszym chirurgiem.
- Jak to..., przecież to...
- Państwa syn ma poważną ranę w głowie, nie wiadomo czy czasem nie uszkodził jakiegoś płatu mózgowego. – poinformowała.
- Boże... – szepnęła rozpaczliwie kobieta przytulając się mocno do męża. – To był mój pomysł z tym motorem, a przecież mnie ostrzegałeś.
- W jego krwi znaleźliśmy promile. Państwa syn był po spożyciu dużej dawki alkoholu, kiedy wsiadł na motor.
- Boże, dlaczego on jest taki nieodpowiedzialny – odparł pan Uchiha, delikatnie głaszcząc dłonią swoją żonę.
- Proszę porozmawiać z policją. Jest w szpitalu i przesłuchuje lekarza, który będzie prowadził państwa syna. Policjanci będą wiedzieć więcej jak doszło do wypadku.
- Dziękujemy.
***
Siedzieli w gabinecie ordynatora, którym okazała się operująca ich syna kobieta. Pani neurolog Katsumi Menzo. Dowiedzieli się, że z ich synem jest już dobrze. Funkcje życiowe zostały ustabilizowane, jednak nadal nie wiadomo jak będzie reagować gdy się obudzi.
- Państwa syn uszkodził jeden z płatów mózgowych. Płat czołowy, którego funkcją jest wiele czynności życiowych. Nie wiemy jakie będą tego następstwa, jednak można spodziewać się komplikacji. Może to być strata pamięci krótkotrwała lub długotrwała, jest wiele chorób powiązanych z tym. Niestety dopóki się nie obudzi nie możemy nic zrobić.
- Boże drogi... – kobieta zaszlochała, przytulając się do męża, który pogłaskał ją po czarnych włosach.
- Państwa syn nie powinien wsiadać na motor w takim stanie. Winę za ten wypadek ponosi on sam. – powiedziała spokojnie – Proszę się za to nie winić, tak samo jak kierowcę drugiego pojazdu. Państwa syn po zażyciu alkoholu śmigał jak szalony przez ulice Tokio. Łamał zasady, przejechał na czerwonym świetle i to jeszcze na drodze podporządkowanej, gdzie powinien w każdej sytuacji ustąpić miejsca. – splotła dłonie, mierząc wzrokiem rodziców swego pacjenta. – Nie raz miałam takich na oddziale. I zawsze mają szczęście, bo dostają tylko małych urazów. Będę państwa informować o każdych zmianach, a teraz muszę iść zbadać swojego pacjenta. Przepraszam.
Miesiąc później...
Zaczynał się nowy semestr. Każdy żył swoim życiem i chociaż wiadomość o wypadku Sasuke rozniosła się w błyskawicznym tempie to jednak nikt się tym nie przejął. Ani jedna osoba go nie odwiedziła. A przecież miał przyjaciół, miał dziewczynę. Czy naprawdę nikt nie miał dla niego czasu? Nawet kwadransa, aby dowiedzieć się jak się czuje?
- Pani Katsumi, pacjent się budzi! – krzyknęła pielęgniarka wybiegając z Sali w której znajdował się leżący od miesiąca w śpiączce motocyklista. Do Sali wbiegł lekarz prowadzący, który natychmiast badał chłopaka. Zaświeciła latarką, przyglądając się jego źrenicą.
- Wszystko dobrze? Powiedź coś.... – przyglądała się jego bladej i niepewnej twarzy.
- Ja....- wyjąkał, patrząc na kobietę.
- Wiesz jak się nazywasz? – zapytała, a chłopak pokręcił przecząco głową. – Ile masz lat?
- 8? – zapytał, uśmiechając się jakby dostał gwiazdkę z nieba.
- Chyba chciałeś powiedzieć 18? – spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem, kładąc dłoń na jego czole. – Nazywasz się Sasuke Uchiha i masz 18 lat. Zaraz będą tu twoi rodzice. – odwróciła się do pielęgniarki – Pani Rizo proszę zawołać szybko Doktora Kazawo, muszę się z nim skonsultować.
- Dobrze – pielęgniarka wyszła, a doktor Katsumi znowu spojrzała na pacjenta. – Co ostatnio pamiętasz?
- Święta – uśmiechnął się – Choinkę i mikołaja...
- To nie tak daleko. Przed twoim wypadkiem były święta. Jakieś pół miesiąca. Pamiętasz może coś jeszcze...
- Tak dostałem wielką kolejkę i samochodzik sterowany.
- Samochodzik sterowany? Może chodzi ci o samochód osobowy?
- Nie. Sterowany, na takie samochody to jestem jeszcze za młody – odparł, śmiejąc się.
- Ale...
- Kochanie! – odwróciła się, patrząc jak do środka wbiegają rodzice jej pacjenta. Podbiegli szybko do łóżka i zaczęli mocno go obściskiwać.
- Poznajesz ich? – zapytała doktor, dokładnie analizując reakcję chłopaka.
- Tak, to przecież mama i tata.
- Tak skarbie, tak się martwiliśmy o ciebie. Wszystko porządku prawda?
- Na pewno nie wsiądziesz przez najbliższy czas na motor, już ja tego dopilnuje – ostrzegł pan Fukago.
- Motor? – zdziwienie chłopaka spostrzegła tylko doktor Katsumi, ponieważ rodzice dalej przy nim naskakiwali.
- Dzień dobry – przywitał się wysoki lekarz z rodzicami Uchihy, a następnie podszedł do doktor Katsumi – Co się stało?
- Jesteś neurologiem, więc prędzej będziesz wiedzieć co się dzieje. Mój pacjent obudził się przed chwilą. I nie pamięta jak się nazywa, a kiedy zapytałam go o wiek, rzekł, że ma osiem lat.
- Osiem lat, nie wygląda...
- Nie żartuj sobie teraz, tylko powiedź mi co się dzieję, uszkodził sobie płat czołowy.
- Płat czołowy? - spoważniał. – Coś jeszcze mówił?
- Tak, poczekaj. Przepraszam ...- zwróciła się do rodziców swojego pacjenta. – co państwa syn dostał w tegoroczne święta w prezencie?
- Ale o co chodzi?
- Proszę odpowiedzieć.
- Dostał ferrari – odparł ojciec pacjenta.
- Nie prawda tato, to sterowane autko było bmw, a i zapomniałeś o kolejce.
- Nie żartuj sobie Sasuke, to dostałeś w wieku 8 lat – zaśmiała się jego matka. – Że ty to w ogóle pamiętasz.
- Obawiam się, że państwa syn pamięta tylko to co się wydarzyło do 8 roku życia. – wtrącił się doktor Kazawo.
- Słucham? – obydwoje spojrzeli ze zdziwieniem na lekarkę.
- Katsumi zleć prześwietlenie, a państwa zapraszam do gabinetu.
***
- Co pan miał na myśli mówiąc, że nasz syn pamięta wszystko to co zdarzyło się, kiedy miał 8 lat?
- Uszkodził płat czołowy. – powiedział to o czym już wiedzieli – Zaraz go prześwietlimy, ale już po samym zachowaniu mogę uznać, że uszkodził korę przed czołową, która odpowiedzialna jest za świadomość, myślenie, a również inne funkcje. Sądzę, że najlepiej będzie, kiedy ja podejmę się prowadzenia dalszego leczenia państwa syna.
- Nie rozumiem, jak mogło dość do takiego czegoś.
- To już przyczyny wypadku. A prościej mówiąc, państwa syn cofnął się w rozwoju. I nie mam pojęcia jak możemy zapobiec temu upośledzeniu. W mojej klinice są prowadzone specjalne badania, ponieważ jestem tu tylko przejazdem. Najlepiej jeżeli tam przeniesiemy państwa syna.
- Ale co dalej? Nie wiem co powiedzieć...
- Mało kiedy zdarzają się aż tak mocne urazy płatu czołowego, jednak co jest najważniejsze: nie może zostać odcięty od rówieśników. Musi być w ich kręgu, wtedy możliwe, że coś się ruszy. Oczywiście my również będziemy szukać jakiegoś środka na cofnięcie tego urazu, ale jak już mówiłem jest to bardzo trudny przypadek.
- Róbcie co w waszej mocy, zapłacimy za wszystko.
- Tu nie chodzi o pieniądze, dla mnie przede wszystkim najważniejsze jest dobro pacjenta. Mam nadzieję, że zdołamy zrobić krok w medycynie, który pomoże państwa synu.
- Ale przecież nie poślemy go do podstawówki?
- Nie, broń Boże. Musi pozostać w liceum. Może coś przez to do niego wróci. Co prawda, jego wiedza którą uzyskał przez te lata uczenia zniknęła, ale sądzę, że jeżeli poinformujecie nauczycieli to wszystko pójdzie dobrym tokiem. Jest możliwe, że to mu pomoże, ale stuprocentowej szansy nie daję.
***
I tak się zaczęło. Niczego nie rozumiał, stał się zamknięty i pełen lęku na otaczający go świat. Ludzie dziwnie go traktowali, jakby był starszy niż sądził. Jutro miał iść pierwszy raz do szkoły i czuł z tego powodu przerażenie.
- Kochanie dobrze się czujesz? – zapytała kobieta ukrywając przygnębienie, które wywołane było chorobą syna.
- Trochę się boję.
- Nie bój się – zacisnęła dłonie przypominając sobie słowa lekarza „Może nawet zajść do zaburzeń emocjonalnych i problemów z nawiązywaniem więzi społecznych" – Masz mnóstwo przyjaciół, którzy będą po twojej stronie.
- To dobrze – rozpromieniał, poczym wstał i ruszył biegiem do swojego pokoju, aby się przygotować. Wiedziała, że będzie to ciężko przejść. Jest syn z otwartego i pewnego mężczyzny stał się poważnie niedysponowanym chłopakiem, który nie potrafi mieć własnego zdania..
***
Zero akceptacji. Kiedy Sasuke zawitał z uśmiechem w szkolnych progach nikt nie był wstanie przyjąć go z otwartymi ramionami i nawet nauczyciele nie wskazywali na to, aby mu współczuć. Koledzy nie przyznawali się do niego i omijali go szerokim łukiem, traktując go jak powietrze. Jego najbliższa paczka wytykała go palcami nabijając się z jego stanu. Nie mogli uwierzyć, że na bożyca nastolatek i największego narcyza w szkole spadła w końcu zasłużona kara.
Ino na którą z początku jeszcze działał urok samego wyglądu Sasuke, który w końcu nie uległ zmianie; przez chwilę chciała jeszcze pobyć u jego boku, jednak kiedy sama przekonała się o jego upośledzeniu odrzuciła go jak inni. Zwłaszcza, że uznała, że to słuszna kara za to jak ją traktował. Zdradzał i potrzebował tylko w celu własnego zaspokojenia. Była jak lalka i nie liczył się w ogóle z jej zdaniem. Co prawda nie była lepsza, ale to on narzucił taki typ znajomości. A jej naprawdę na nim zależało. Zależało, bo teraz stał się dla niej nikim.
Naruto najlepszy przyjaciel, również przestał zadawać się z Sasuke. I chociaż wydawałoby się, że to on jako jedyny przy nim zostanie. To blondyn jednak również nigdy nie popierał zachowania Sasuke i odsunął się od niego. Chociaż duży w tym wpływ miała dziewczyna Naruto, Hinata, która nie cierpiała Sasuke za tą jego arogancką postawę.
Najgorszy jednak był Kiba, nie dość, że zaczął zabawiać się z dziewczyną Sasuke, to jeszcze nagminnie wyśmiewał się z niego i nagrywał jego zachowania co później najczęściej lądowało na serwerach internetowych. A że Sasuke był bardzo znany w Tokio toteż szybko rozniosła się wieść o jego przypadku. Był pośmiewiskiem dla wszystkich, a najgorszy był fakt, że sam nie potrafił tego zrozumieć i tylko dawał im większe powody do naśmiewania się.
- Idzie nasz upośledzony odludek – zaśmiał się Kiba nakręcając twarz przygnębionego Sasuke. I chociaż był wyższy od większości kolegów, a tym bardziej o lepszej posturze to jednak teraz był jak bezbronne zwierzątko.
- Zostawcie mnie – jęknął jak mały chłopiec co spowodowało jeszcze większe salwy śmiechu chłopców i dziewcząt stojących na korytarzu.
- Wow nasz przystojny, wyniosły, były kapitan drużyny piłkarskiej jest tylko zdolny do powiedzenia "zostaw mnie"?! – zaśmiał się zresztą – Ino skarbie, chodź tu do mnie.
- Tak, kochanie – blondynka podbiegła do szatyna, a on złapał ją w talii i mocno pocałował kierując kamerę w ich kierunku. – Fajna dupa nie? – zaśmiał się patrząc na Uchihe.- Kiedyś była twoja...
- Moja? – spojrzał na nich z lekkim obrzydzeniem.
- Ale na szczęście to już za nami – odparła blondynka w tym samym czasie kiedy zabrzmiał dzwonek na lekcje.
Na lekcjach nauczyciele nie dawali mu żadnych ulg, traktowali go jak popychadło, pokazując mu, że jest nic nie wartym człowiekiem. Odgrywali się za te lata upokorzeń i zniesławień. W końcu byli górą nad tym rozpieszczonym chłopakiem.
- Panie Uchiha proszę do tablicy – odparła nauczycielka z matematyki z pogardliwym uśmieszkiem – Odpowiada pan na ocenę. Proszę rozwiązać tą funkcję liniową.
- Ale...
- Nie umiesz..., więc siadaj. Jedynka! – władza jaką kobieta czuła była niewyobrażalnie satysfakcjonująca. Po tylu latach pracy mogła w końcu zemścić się na uczniu, który najbardziej zalazł jej za skórę.
***
Minął tak miesiąc, Sasuke był coraz bardziej zagubiony. Nie potrafił nic sam zrobić. Bał się w domu przyznać do tego co się dzieję w szkole i udawał, że jest wszystko w porządku, chociaż tak naprawdę była to wielka katastrofa. Codzienne docinki i zaczepki sprawiały mu mnóstwo bólu i miały duże znacznie w jego psychice, której zaczęło dziać się coraz gorzej.
Do końca roku szkolnego pozostały trzy miesiące. W szkole zawsze była miesięczna wymiana uczniów maturalnych. Najlepsi uczniowie zawsze mieli ten przywilej. I w tym roku również tak było.
Siedział w ostatniej ławce, bawiąc się kawałkiem kartki, którą składał na kilka części. Dzisiaj jeszcze nikt mu nie dokuczał. Widział jak wszyscy są podekscytowani i czekają na coś. Toteż zrozumiał, że to odsunęło uwagę od jego osoby.
Po chwili do Sali weszła dyrektorka, a za nią trójka osób, których wcześniej nie widział. Od razu jego oczom wpadła śliczna dziewczyna o pięknych oczach i łagodnych rysach twarzy. Wyglądała na miłą, chociaż wiedział, że klasa nastawi ją przeciw nie mu. Spuścił głowę, a następnie rysował coś szybko w zeszycie.
- Droga młodzieży o to wasi nowi koledzy i koleżanka. Zapoznajcie się i przyjmijcie ich do swojego grona, ponieważ przez najbliższy miesiąc, będą się z wami uczyć. A teraz zostawiam was z nimi. Przedstawcie się, a wasz wychowawca zaraz znajdzie wam osoby u których będziecie nocować.
- Hai. – odpowiedzieli uczniowie z wymiany, rozglądając się po klasie.
- Zacznijmy więc od koleżanki, przedstaw się.
- Nazywam się Sakura Haruno – od razu po jej wypowiedzi rozniosły się gwizdy zauroczonych chłopców. Sasuke uśmiechnął się słysząc jej anielski głos, a gdy tylko go przyłapała na przyglądaniu się jej spuścił wzrok zawstydzony. Chociaż była ładna, to on nie oceniał jej tak jak kiedyś, a tylko w stylu miła koleżanka. Długonoga o długich różowych włosach. Pełnych ustach i piersiach od razu spodobała się chłopakom. A on nie chciał, aby ktokolwiek ją skrzywdził. Wydawała się taka miła.
- Ja jest Eizo Haruma.
- A ja Arashi Yo. – przedstawili się, ale mało co interesowało to klasę zwłaszcza, że chłopcy przedstawiali typowych kujonów w dużych okularach i mundurku.
- Kto mógłby przenocować koleżankę Sakure? – od razu podniosła się góra rąk. Różowowłosa uśmiechnęła się patrząc na nich wszystkich i wtedy dostrzegła chłopaka siedzącego w ostatniej ławce. Bardzo przystojnego chłopaka. Wyglądał na przygnębionego i mocno podnosił rękę do góry chociaż głowę miał spuszczoną.
- Kto to? – zapytała szeptem wychowawcę, który nie zdziwił się nawet, że zwróciła na niego uwagę. Każda dziewczyna padała urokowi Uchihy, ale w tym stanie był nic nie warty.
- To Sasuke Uchiha największy drań w szkole, który po jednym wypadku stał się upośledzony. Teraz jest kozłem ofiarnym całej klasy – różowowłosa spojrzała chłodno na nauczyciela, kiedy nie wyczuła w jego głosie nawet nutki współczucia. Nie ważne jakim się było. Jeżeli komuś coś złego się wydarzy trzeba pomóc, a nie rzucać mu jeszcze większe kłody pod nogi.
- Przyjdź do mnie ja mam duże łóżko – zaśmiał się Kiba, filmując nowo poznaną dziewczynę.
- Sasuke czy mogłabym zamieszkać u ciebie? – cała klasa od razu ucichła słysząc prośbę różowowłosej. Spojrzeli na tyły, a Sasuke, który miał głowę w książce spojrzał z niedowierzaniem na dziewczynę, która uśmiechała się do niego promiennie.
- Naprawdę do mnie...?
- Laska ty chyba nie wiesz, że on jest troszkę szurnięty. Każda leci na jego wygląd, ale w tym przypadku lepiej zrobić krok w tył.
- Może zaryzykuje – odparła chłodno, a następnie skierowała się ze swoją torebką na tyły, gdzie obok Sasuke było wolne miejsce. – Mogę usiąść?
- Ja...jasne – odparł, odwzajemniając jej piękny uśmiech. To ten uśmiech poprowadził go w tych ciemnościach.
Najszybciej jak potrafił przesunął wszystkie swoje rzeczy w których skład wchodziły papierowe samolociki. Przyjrzał się jej z zawstydzeniem, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę usiadła obok niego tak śliczna istota. Ostatnio kiedy czytał fantastyczne komiksy natknął się na olśniewającej urody postacie, którymi były elfy. Gdyby nie fakt, że koleżanka siedząca obok nie posiada spiczastych uszów, to byłby pewien, że przeniósł się do magicznej krainy. Czuł na sobie wrogie spojrzenia, ale jakoś teraz nie przejmował się tym, ponieważ najważniejsza była dziewczyna, która jako pierwsza tak szczerze się do niego uśmiechnęła odkąd jest w tej szkole.
- Oprowadzisz mnie później po szkole? – zapytała przywracając go na ziemie swym melodyjnym głosem.
- Tak, ale jedyne gdzie się poruszam to sale lekcyjne i mój kącik w którym jadam śniadanie.
- Nie jadasz z innymi na świetlicy? – brunet przekręcił przecząco głową, kiedy napadły go przygnębiające wspomnienia. Wszędzie się na nim wyżywają, że nawet lunchu spokojnie nie może zjeść. Dlatego też wolał nosić swoje śniadanie, które przygotowywała mu niania. – To może dzisiaj zjemy razem, co? – uśmiechnęła się słodko. – Mam swoje jedzenie, bo nie wiedziałam jak w tej szkole będą wyglądać posiłki. Mam nadzieję, że zabierzesz mnie do swojego kącika – dotknęła opuszkami palców jego dłoni, nawet nie wiedząc jak silnie oddziałuje na chłopaka.
- Oczywiście – rozpromieniał się jeszcze bardziej.
***
Sakura zadomowiła się bardzo szybko w posiadłości Uchiha. Rodzice Sasuke przyjęli ją bardzo ochoczo i dopiero wtedy zrozumiała, że oni wszystko wiedzą o terroryzowaniu w szkole ich syna. Oczywiście byli z tego powodu wściekli, ale lekarz prowadzący powiedział im, że to również należy do terapii i trzeba pozwolić Sasuke zetknąć się z takim otoczeniem.
- Powiem ci Sakuro, że spadłaś nam z nieba – powiedziała pewnego dnia pani Uchiha, kiedy zostały same w domu. Sasuke pojechał z ojcem kupić nowy garnitur na zakończenie roku, które było niebawem – Ja wiem, że za tydzień kończy się dzień wymiany uczniów i musisz wracać, ale czy nie mogłabyś...zostać dłużej?
- Słucham?
- Chodzi o to, że sama się przekonałaś jacy dwulicowi są przyjaciele Sasuke. A odkąd się pojawiłaś Sasuke jest taki żywy i radosny. Lekarz powiedział, że bardzo dobrze na niego oddziałujesz, ale my to sami zauważyliśmy.
- Nawet, kiedy Sasuke się ze mną zadaję, to i tak reszta dalej z niego kpi. – powiedziała dość rozgoryczonym głosem – Ostatnio, kiedy się dowiedzieli, że nie jestem jakąś tam wielce bogatą nastolatką jak oni; to zaczęli mnie oskarżać, że zadaję się z nim dla pieniędzy. A tak w ogóle nie jest.
- Wiem o tym Sakuro – uśmiechnęła się życzliwie – Ale sama widzisz, że Sasuke nie przejmuje się zaczepkami, tylko i wyłącznie dla tego, że ty nie jesteś przeciw niemu. Ja przepraszam, że tak bez twojej zgody, ale rozmawialiśmy z dyrektorem twojej szkoły i z Panią Tsunade. Obydwoje zgodziły się na to, abyś tu została. Idziecie tym samym schematem nauczania, więc nic nie stracisz jeżeli tu zostaniesz.
- Pani Uchiha ja nie wiem...stęskniłam się za rodzicami.
- Ale lubisz Sasuke, prawda? – różowowłosa skinęła delikatnie głową pełna rezygnacji – To zrób to dla niego. Nawet nie wiesz jak będzie ci wdzięczny. Doktor Kazawo powiedział, że znaleźli jakiś nowy sposób, aby pomóc Sasuke, ale muszą zrobić jeszcze kilka doświadczeń, aby być pewnym, że nie uszkodzi to jeszcze bardziej mózgu Sasuke.
- No dobrze zostanę – powiedziała spokojnie.
- Dziękuje ci – uśmiechnęła się życzliwie.
***
- Sakura-chan pięknie dziś wyglądasz – prawił jej komplementy od samego rana. Nic dziwnego, ubrała sukienkę, którą wczoraj kupił dla niej podczas szukania garnituru. Sukienka była w kwiaty, taka dziewczęca i urocza. No cóż, pewnie gdyby był to ten normalny Sasuke to zakupiłby jej coś co uwydatniałoby jej każdy kawałek ciała. Dużo się o nim dowiedziała przez ten czas. Ale nawet jeżeli był takim egoistycznym dupkiem, to nikt nie powinien go teraz opuścić. Najłatwiej być kumplem, kogoś kto jest silny i ma znaczenie w szkole. Podlizywanie się takiej osobie było dla nich wtedy pestką, ale kiedy przez swój głupi wybryk został upośledzonym każdy się od niego cofnął. Zapewne były to objawy zemsty za te wszystkie lata. Sakura nie wierzyła, aby bez podstaw to robili. Musiał solidnie każdemu zajść za pięty.
- Chodź bo spóźnimy się na matematykę – złapała za jego dłoń, która była taka silna i ciepła. No cóż, od razu było widać, że robi piorunujące wrażenie na kobietach. Tego mu nie można odmówić. Jest bardzo seksownym facetem. Niestety jego zachowanie całkowicie odbiega teraz od niebezpiecznego i niegrzecznego chłopaka.
- Nie lubię matematyki.
- Nie martw się wytrwamy to – ze splecionymi dłońmi weszli do szkoły, co od razu zwróciło uwagę uczniów. Kpiące uśmieszki kierowane były na nich aż do dojścia do sali matematycznej. Sakura często na tej lekcji ledwo nad sobą panowała. Nauczycielka musiała bardzo nienawidzić Sasuke, jeżeli tak często się na nim wyżywała. Chociaż ostatnio to już minęło, kiedy Sakura stanęła w jego obronie. Kobieta była urażona faktem, że ktoś jej metody nazwał „nie pedagogiczne i nie poprawne". Sakura tym samym nie tylko zachwyciła Sasuke, ale zdobyła też większy respekt w szkole. A nauczyciele, chociaż chcieli to nie mogli się do niej przyczepić. Była inteligentna i bez zarzutów zdawała każde sprawdziany i odpowiedzi. Cóż można chcieć więcej od takiej uczennicy? Posłuszeństwa? Ale to dostaję się tylko wtedy, kiedy zyskuje się szacunek. Sakura dała jasno do zrozumienia, że dopóki Sasuke nie będzie traktowany z szacunkiem to nikt inny go od niej nie dostanie.
***
- Czuję się teraz o wiele lepiej Sakura – chan i to tylko dzięki Tobie. Żaden nauczyciel już na mnie krzywo nie patrzy – odparł, opierając się mocniej o drzewo. Majowy wietrzyk delikatnie pieścił ich twarze. Był ukojeniem w te upalne dni. Sakura położyła głowę na jego ramieniu z cichym westchnięciem.
- Pięknie dzisiaj – szepnęła, odrzucając temat szkoły daleko. I tak za niedługo zabrzmi dzwonek i będą musieli wrócić na pozostałe lekcję, więc po co przerwę marnować na szkolł.
- Prawda – powiedział zawstydzonym wzrokiem, spoglądając na długie nogi różowowłosej. Słyszał w szatni jak chłopcy często mówili, że Sakura ma najbardziej seksowne nogi w szkole. Nie rozumiał tego nad czym się fascynują, powinny zauważyć jakie ma śliczne oczy, a nie piersi, tyłek i nogi. Tylko to jedno im w głowie. Naprawdę wtedy zdobywał odwagę i bronił imienia Sakury, za co nieraz oberwał, ale też odkrył, że wcale taki słaby nie jest. Wystarczy ścisnąć dłoń i trafić przeciwnika.
- Wiesz, przyzwyczaiłam się do ciebie – uśmiechnęła się delikatnie, niby to przypadkiem muskając ustami jego szyję. Sasuke nie rozumiał takich gestów. Ten Sasuke ich nie rozumiał! Ale ten prawdziwy, który gdzieś się cofnął, na pewno wykorzystałby tą szansę.
- Ja też Sakura-chan – odparł – I nie chciałbym...
- O tu jesteście gołąbeczki – przed nimi stanął Kiba bez koszulki, w samych spodenkach i z piłką w ręce. Sakura jednak ani na milimetr nie odsunęła się od bruneta.
- Czego chcesz? – warknęła w jego kierunku różowowłosa, która najbardziej z wszystkich jego nie lubiła. – I gdzie ta twoja parszywa kamerka?
- Stęskniłaś się na nią. Jeżeli tak to możesz przyjść do mnie do domu na nisko budżetowy pornos – zaśmiał się.
- Zostaw ją i idź sobie! – wykrzyknął Sasuke zaciskając dłonie na trawie.
- Naucz się, gdy rozmawiają normalni ludzie ty masz się nie wtrącać – rzucił w niego piłką, która odbiła się o jego głowę – Cudowne uderzenie.
- Ty idioto, odwal się od niego! – różowowłosa natychmiast wstała, łapiąc za piłkę i z całej siły rzucając w niego. Uderzyła w jego klate, ale on nadal nic sobie z tego nie robiąc tylko uśmiechał się kpiąco.
- Nie chciałem być taki wredny, przepraszam – odparł z udawanym przygnębieniem – To nie moja wina, że tak na mnie działa. – zaśmiał się – Ale przejdźmy do rzeczy, robimy imprezę dzisiaj w moim domu i postanowiłem was zaprosić.
- Nie przyjdziemy – odpowiedziała natychmiastowo. – Na pewno znowu coś sobie uknułeś.
- Oczywiście, że nie. Zróbmy na dzisiejszą imprezę zawieszenie broni.
- Nie przyjdziemy – ponownie odpowiedziała, co sprawiło, że Sasuke wstał popierając jej decyzje.
- Okey, tylko największe tchórze nie przychodzą do mnie na imprezę. Seksowna dupa z ciebie Sakura, ale jak widać sztywna jak moje przyrodzenie podczas erekcji – to porównanie wściekło Sasuke, dlatego rzucił się na niego z pięściami. Tyle, że Kiba całkowicie pewny tego wybuchu uniknął ataku przez co Sasuke uderzył powietrze.
- Próbujesz nas sprowokować?
- Jesteście tchórzami i tyle....- odpowiedział, kierując się tam skąd przyszedł.
- Będziemy! – krzyknął za nim Sasuke, a Kiba tylko uśmiechnął się, odwracając się bokiem.
- Okey, trzymam was za słowo – dodał, poczym pobiegł na boisko jeszcze przed nim kopiąc piłkę.
- Sasuke po co to powiedziałeś?
- Sakura nie mam zamiaru, aby on tak cię obrażał. I nie jestem tchórzem, pójdziemy tam..., proszę cię Sakuro – powoli jego zapał miękł przed różowowłosą, która nie była do tego przekonana, ale w końcu musiała się zgodzić.
***
Nie chciała tu przyjść, ale zarówno dobrze wiedziała, że Sasuke samego tu nie puści. A on chciał pokazać tylko, że nie jest tchórzem. Niestety była pewna, że znowu coś wykombinowali, aby dogryźć Sasuke.
Impreza była huczna. Mnóstwo ludzi tych znanych ze szkoły i całkowicie obcych kręciło się po wielkim domu w którym odbywała się zabawa. Alkohol lał się litrami, ludzie coraz ostrzej się zabawiali. A wszystko jeszcze dopinał sam fakt, że byli cały czas obserwowani przez tłum roześmianych nastolatków i studentów, którzy również przyszli zabalować.
Miała na sobie krótką srebrną sukienkę, która podkreślała jej wcięcie w tali i długie nogi. Była na delikatnych ramiączkach, które zawiązywane były na szyi, a dekolt wykrojony był w kształcie serca. Dla wielu była wykwintnym deserem, którego chcieli zasmakować w dzisiejszą upalną noc. Jednak ona wciąż trzymała się Sasuke, który nie był zadowolony, że jednak się zgodził tu przyjść. Było tu za głośno, a to źle na niego działało. Do tego ci faceci, którzy się ślinili na widok jego koleżanki. Nie cierpiał tego. Ubrany był w czarne dżinsy i koszule z krótkim rękawem. Sakura chciała, aby się tak ubrał. Mówiła, że wygląda wtedy bardzo seksownie. Oczywiście taki komplement od razu sprawił, że jego policzki zawrzały czerwienią.
- Nie chcę alkoholu – odparł, patrząc jak różowowłosa popija drinka. Siedzieli na jednej z sof, unikając towarzystwa, które najbardziej zachodziło im za skórę.
- To tylko wódka z sokiem cytrynowo-kaktusowym. Jak chcesz mogę ci zrobić słabego – uśmiechnęła się promiennie.
- Ale ja jeszcze nigdy nie piłem i po za tym jestem za młody.
- Kochanie ani jedno ani drugie nie jest prawdą – zachichotała, przecież to właśnie przez alkohol i adrenalinę stał się takim Sasuke, który nie może sobie z niczym poradzić. – Masz już tyle lat ile potrzeba – nachyliła się nad nim – Napij się mojego drinka i powiedź co myślisz? – Sasuke jak zahipnotyzowany podsunął usta pod jej słomkę i naciągnął się raz. Miłe gorąco przepłynęło przez jego gardło. Zacisnął powieki, odsuwając się na centymetr.
- Ostre, ale dobre – kaszlnął, poczym przyglądał się jak różowowłosa miesza odpowiednie proporcje dając mu w rękę drinka – Jesteś pewna, że rodzice nie będą na mnie wściekli?
- Oj jestem pewna Sasuke – klepnęła go delikatnie w ramię, przyglądając się jego dobrze wyrzeźbionemu torsu. Pokręciła przecząco głową. Chyba ogłupiała, że tak w ogóle sobie myśli. Uśmiechnęła się poczym oparła głowę o ramię Sasuke. To coraz bardziej wchodziło w jej nawyk. Tak szczerze mówiąc, nie interesowała ją jego choroba, dla niej był normalny tylko trochę zagubiony. Zamiast rozumu, powinno mu się chociaż trochę seksapilu odebrać. Jednakże była przekonana, że nawet i tak wzbudzał by duże zainteresowanie.
- O proszę, proszę, piękna niewiasta i...- zaciął się widząc jej ostry wzrok – Okey, dzisiaj wstrzymaliśmy broń – usiadł naprzeciw nich z blondynką zawieszoną na szyi. Ino Yamanaka – była dziewczyna Sasuke. Sakura nadal nie mogła uwierzyć, że to taka suka. No, ale cóż...to są jego fałszywi przyjaciele.
- Masz zamiar z nimi gadać? Bo jeżeli tak to ja zmykam na parkiet – odparła wściekła Yamanaka, mierząc Sakure i Sasuke pogardliwym wzrokiem.
- To zmykaj – klepnął ją w tyłek, śmiejąc się wesoło. Kiedy już blondynka znikła z pola widzenia szatyn zaśmiał się głośniej, opierając plecami o oparcie sofy – I co fajnie? Co powiesz Sasuke?
- Za głośno.
- Jakoś nigdy ci to nie przeszkadzało – odparł chłodniej, a później znowu się rozweselił patrząc na Sakure łakomym wzrokiem – Czy on był wstanie powiedzieć ci jak cholernie podniecająco się prezentujesz?
- Odpuść sobie Kiba. – warknęła.
- Ja Sakuro nie rozumiem twojego zachowania, zwłaszcza, że ostatnio się dowiedziałem, że wcale nie jesteś taka święta na jaką wyglądasz. Pozdrowienia od Ikuto – uśmiechnął się kpiąco, widząc szok malujący się na twarzy różowowłosej.
- Kto to jest Ikuto? – zapytał Sasuke.
- Były kolega. – odparła.
- Chyba były chłopak – dodał sucho, patrząc na coraz bardziej spiętą twarz różowowłosej. – Jak to jest? – nachylił się w jej kierunku – Ilu chłopakom złamałaś serce? Czy ja też muszę zaliczać się do tej grupy – z aktorskim westchnieniem spojrzał na twarzy różowowłosej. Sasuke tylko przyglądał im się nic nie rozumiejąc.
- Ja muszę do toalety. – odezwał się w końcu.
- O to miło, chyba wiesz gdzie jest...ach zapomniałem. Naruto, mógłbyś zaprowadzić naszego przyjaciela do toalety?! – zawołał w kierunku tańczącej pary zakochanych. Uzumaki spojrzał tam z przygnębionym wzrokiem, kiedy zobaczył oblicze Sasuke. I nie umknęło to uwadze różowowłosej.
- Zaraz wrócę – zwrócił się do Sakury, poczym ruszył za blondynem. Kiba natychmiastowo przysiadł się do różowowłosej, obejmując ją ramieniem, jednak ona szybko strąciła jego dłoń.
- Słyszałem od Ikuto, że jesteś nieziemsko dobra w łóżku. – dotknął przelotnie jej uda – Jaką ty to zasadę uznajesz...- udawał się rozmyśla – Ach tak, :Dama na salonach, a dziwka w łóżku. – zaśmiał się – Cholernie chciałbym to zobaczyć i wiem, że ty też potrzebujesz seksu. Wy dziewczyny uważacie, że Sasuke ma boskie ciało, okey ja się w to nie mieszam. Ale z drugiej strony co ty z tego masz, jeżeli on nawet nie jest teraz świadom jak tego używać. Spójrz na mnie i mi powiedź, że nie masz ochoty na seks, a sobie pójdę – różowowłosa spojrzała zawzięcie w jego oczy, zaciskając mocno dłoń na jego ręce, która nadal błądziła po jej udzie, chcąc znaleźć najskrytsze miejsca. – Widzisz...nie potrafisz. – zaśmiał się, a następnie przybliżył się do niej chcąc zasmakować jej ust. Jednak w ostatniej chwili go powstrzymała.
- Pragnę kochać się z Sasuke i tylko z nim.
- Kotku, o czym ty w ogóle marzysz – zaśmiał się po raz kolejny – Ani z tym ani z tamtym Sasuke nie dostałabyś przyjemności. Stary Sasuke zaspokajał tylko siebie i własne rządzę. Żadna kobieta go nie interesowała – warknął – Ino jego była dziewczyna dużo na ten temat mogłaby ci powiedzieć. Pieprzony Książe zawsze tylko o sobie myślał. A ja...ja zawsze dbam o przyjemność swojej partnerki. Jeżeli ona mi daje to ja również muszę jej dać. W każdej chwili możemy rzucić ubrania i znaleźć się w łóżku. Nie udawaj, że o tym nie marzysz.
- Nie pójdę z Tobą do łóżka, zrozum to i pogódź się – widziała iskry rozbawienia w jego oczach.
- Przecież nawet nie całowałaś się z Sasuke, a co dopiero iść do łóżka. On się zachowuje jak jakiś dzieciak, a ty chcesz się z nim pieprzyć. Chyba ci się w głowię pomieszało. No chyba, że...- zaciął się – Rodzice Sasuke ci za to zapłacili. Może myślą, że to coś pomoże w przywróceniu mu świadomości? – zaśmiał się – Chyba w to nie wierzysz.
- Wiesz o tym nie pomyślałam, ale może ta taktyka pomoże. Jesteś taki mądry Kiba – chwaliła go z udawanym podziwem.
- Nie żartuj sobie ze mnie. – nic nie odpowiedziała, tylko przekręciła oczami, patrząc na idącego w ich kierunku Sasuke. Odetchnęła z ulgą, najwyraźniej nikt mu nie dokuczał. Zagryzła dolną wargę, poczym z uśmiechem wstała. To będzie lekcja dla Kiby, ale również tym sposobem utrze mu nosa. Gdy Sasuke był już blisko niej, zarzuciła mu dłonie na szyję i namiętnie wpiła się w jego usta. Sasuke natomiast stał z szeroko otwartymi oczami, z niedowierzaniem uznając, że jest to miłe uczucie czuć Sakure tak blisko swego ciała. Nieporadnie zacisnął wargi na jej ustach. Oderwała się na chwile przechylając głowę w kierunku jego ucha.
- Obejmij mnie – wyszeptała, a następnie znowu go pocałowała. Powoli zakleszczył ją w uścisku, który był stalowy jak obręcz. Kiba z niedowierzaniem przypatrywał się temu obrazkowi tak jak pozostali, którzy najbliżej stali nich i byli świadkami tego zdarzenia. Oczywiście to co się tu wydarzyło szybko się rozpowszechni, ponieważ już pierwsze zdjęcia całującej się pary wędrowały z komórki na komórkę.
Oderwała się od jego ust, patrząc na jego zamroczone oczy. Wiedziała, że się tego nie spodziewał, ale że też nie wie jak się w takiej sytuacji zachować. Jednak ona już postanowiła i teraz nie ma odwrotu.
- Pożyczysz mi prezerwatywę? – uśmiechnęła się do Kiby.
- Nie wierzę, że to zrobisz.
- A chcesz się przekonać? – szatyn z skamieniałą twarzą przyjrzał się różowowłosej, poczym uśmiechnął się kpiąco.
- Pozwalam ci iść do mojego pokoju. Możecie to tam zrobić, chociaż nikomu nie pozwalam. Ale kiedy myślę o twoim nagim ciele w moim łóżku, aż mnie dreszcze przechodzą – różowowłosa uśmiechnęła się chytrze – Prezerwatywy są w szufladzie. A pokój to trzeci po prawej – dodał, poczym szybko się od niej odwrócił łapiąc za drinka, którego nie zdołała wcześniej wypić. Dopił go, patrząc na swoje wybrzuszenie w kroczu. Cholerna dziewucha, już on się na niej porządnie odegra....
***
- Gdzie idziemy? – zapytał, kiedy różowowłosa zaczęła go ciągnąć w nieznanym mu kierunku. Wdrapali się po schodach, a ona nadal nie odpowiadała. Nagle zatrzymała się przy drzwiach i nacisnęła na klamkę wchodząc do środka, a przy okazji ciągnąc go za sobą. Różowowłosa odetchnęła widząc, że nikogo tu nie ma. Pokój jak pokój każdego faceta. Sterta playboye na biurku i tylko to szczerze mówiąc rzuciło się jej w oczy, kiedy przeszukiwała szufladę, aby znaleźć prezerwatywę. – Sakura, po co tu przyszliśmy?
- Zaraz się przekonasz – odparła, zamykając na klucz drzwi i odwracając się do niego – Nie zapytasz dlaczego cię pocałowałam? – zauważyła jak się zawstydził i to tylko utwierdziło ją, że nie będzie tak łatwo jak myślała.
- Właściwie chciałem, ale...
- Pragnę cię Sasuke – podeszła do niego w ekspresowym tempie, żarliwie całując jego usta i rozpinając jego koszule – Chcę cię całego.
- Sakura-chan co ty robisz? – zapytał z niedowierzaniem.
- Muszę rozbudzić w tobie tego niegrzecznego faceta...- musnęła jego szyję, ale brunet delikatnie ją odepchnął.
- Co się dzieję, dlaczego tak dziwnie się zachowujesz?
- Zaraz zobaczysz jak dziwnie się zachowuje – popchnęła go delikatnie na łóżko, poczym rozplątała supeł zawiązany na szyi, wraz tym sukienka opadła na dół obnażając jej ciało. Sasuke zaczerwienił się jak burak oddychają tak szybko jakby przebiegł kilometr w maratonie. Miała na sobie tylko fikuśne figi, ponieważ stanika coraz częściej nie nosiła. Wygodniej się czuła w takim wydaniu.
- Sa...Sakura – ściągnęła ostatnią część bielizny, poczym podeszła do niego, siadając na jego kolanach.
- Podobam ci się?
- Nie powinnaś Sakura – odwrócił szybko twarz stękając.
- Ty możesz mówić co chcesz, ale widzę, że twój przyjaciel właśnie się ze mną wita – zachichotała, namiętnie całując jego szyję, policzki i usta. Sasuke tak bardzo tego nie chciał. Nie wiedział jak się zachować i co robić, ale nie rozumiał dlaczego jego narząd tak mocno naciska na bokserki, jakby chciał się stamtąd jak najszybciej wydostać.
- Wstydzę się – odwrócił wzrok, ale ona złapała za jego dłonie, kładąc je na swoich biodrach. Powoli pomagała mu się dotykać, by później namiętnie wpić w jego usta. Widząc jego otumanienie, powoli palcami zaczęła rozpinać jego pasek i zsuwać rozporek. Czuła jak drży, wiedziała, że nie pamięta jak to się robi, ale postanowiła mu to przypomnieć. Delikatnie jezykiem obrysowała jego wargi by następnie znów się w niego zassać. Musiało mu się podobać. Ścisnął delikatnie jej uda, nie będąc świadomym swego doświadczenia. Sakura pociągnęła go do siebie, nadal zajmując się namiętnie jego ustami. W pozycji siedzącej, coraz mocniej napierała na jego krocze, rozpinając jedną dłonią jego koszule, a drugą bawiąc się jego włosami. – Sakura – chan...- szepnął, kiedy oderwała się od niego. Ich błyszczące oczy zetknęły się ze sobą.
- Będzie cudownie – mruknęła, a Sasuke cicho zajęczał. – Ufasz mi, prawda? – Sasuke skinął głową, szybko oddychając. Czuł tak dziwne mrowienie w rozkroku, takie przyjemne... – To połóż się i nie odrzucaj mnie. Wiesz, żebym cię nie skrzywdziła – ściągnęła mu koszule, jeżdżąc dłonią po jego torsie. Sasuke ułożył się, patrząc na nią jak zaczarowany.- Zadbam o twoją przyjemność. Nie wstydź się. To nic złego patrzeć na nagą kobietę, możesz mnie dotykać kiedy chcesz – ucałowała jeszcze raz jego usta, ocierając się swoimi pełnymi piersiami o jego tors.
- Sakura co robisz? – zapytał, widząc jak całując tors zsuwa z niego spodnie wraz z bielizną. – Sakura, proszę...
- Ufasz mi prawda? – podniosła się znowu, dokładnie patrząc na niego – Dam ci tylko przyjemność, ty chcesz tego, widzę to – dotknęła jego męskości, mocno zaciskając na niej palce w odpowiedzi usłyszała jego jęk. Widząc jego poddanie się zniżyła się, dotykając ustami jego członka. Tak jak myślała był bardzo, ale to bardzo zadawalających rozmiarów. Widziała jak zaciska palce na posłaniu głośno dysząc. Powoli jej język jeździł po jego trzonie, delikatnie go podgryzając. Dotknęła dłonią jego jąder, zasysając się na główce przyrodzenia.
- Nie wytrzymam...- wystękał. Sakura podniosła się, poczym sięgnęła po prezerwatywę. Rozpakowała ją zębami, poczym powoli zakładała go na jego sterczącego penisa. Sama czuła się już cholernie podniecona, tą jego bezradnością.
- Jeszcze chwila...- wyszeptała, poczym powoli wbiła się w jego przyrodzenie. Jęknęła głośno a Sasuke próbował zaprotestować, myśląc, że robi jej krzywdę. – O tak...- zamruczała zagryzając wargi. Ścisnęła mocno swoje piersi, patrząc na niego z pożądaniem. – Mocniej – jęczała, coraz szybciej skacząc po jego biodrach. Zniżyła się, całując Sasuke w usta. Złapała za jego dłonie, poczym położyła je na swoich piersiach, co tylko spotęgowało jej ekstazę. Sasuke połapał się szybko widząc, że sprawia to różowowłosej rozkosz, delikatnie dotykał jej piersi, sam będąc już u granic możliwości. Zacisnęła palce na jego ramionach, coraz mocniej i szybciej go ujeżdżając. Jak przez mgłę usłyszała euforyczny krzyk Sasuke, a później poczuła jego wytrysk w prezerwatywę. Jednak ona jeszcze chwile....tylko chwili potrzebowała. Wydała z siebie głośny jęk, opadając na umięśniony tors bruneta, który sam jeszcze nie doszedł do siebie po tym przeżyciu. – Jesteś cudowny ...- wyszeptała, muskając jego szyje
***
Gdy wrócili do domu. Sasuke tak jak przez całą drogę ani słowem się nie odezwał. Był zawstydzony i oszołomiony tym co przeżył. Było to fascynujące uczucie, które napawało go dumą. Wiedział już czego chłopacy chcieli od Sakury, ale również dotarło do niego, że nikt inny, ale on we własnej osobie dostał to co inni chłopcy by chcieli.
Jednak chociaż nadal się krępował to już wieczorem skradł się do jej pokoju, aby porozmawiać na ten temat. Wiedział, że jest dość skryty i wstydliwy, ale nie chciał tracić Sakury.
- Sakura ja...- zobaczył ją leżącą na łóżku – Śpisz?
- Nie, chodź tutaj, ale nie zapalaj światła. – powoli do niej podszedł. Zrobiła mu miejsce obok siebie, gdzie Sasuke natychmiast się ulokował.
- Ja...
- Wiem, dziwnie się czujesz, co? – przysunęła się do niego, delikatnie wtulając się w jego ciało – Ale musisz przyznać, że było przyjemnie.
- To było dziwne. Tak gorąco mi się zrobiło i takie miłe uczucie...- różowowłosa zachichotała, całując go pieszczotliwie.
- Jeżeli będziesz chciał to powtórzyć, możesz do mnie przyjść.
- Chciałbym to powtórzyć – szepnął – Po prostu trochę wstyd mi było. Tak obydwoje nago byliśmy...
- Inaczej się nie da tego zrobić. Zostań dzisiaj ze mną na noc. I tak nie ma twoich rodziców.
- Naprawdę mogę?
- Naprawdę możesz – odpowiedziała z cichym chichotem.
***
Kolejne dni zaskakująco szybko minęły. Sasuke coraz częściej jeździł do doktora, który podobno spotkał się w Korei z mężczyzną, który możliwe, że byłby wstanie pomóc Sasuke. Był znany z ekstremalnych doświadczeń i mógł coś zaproponować. Na początku państwo Uchiha sceptycznie do tego podchodzili, ale jednak gdy dowiedzieli się, że jego świadomość może już nigdy nie wrócić, to natychmiast się zgodzili.
Chociaż państwo Uchiha proponowali, aby Sakura dalej z nimi mieszkała na czas kiedy z Sasuke wyjadą na tydzień do Korei, to jednak różowowłosa nie chciała się narzucać i odnowiła znajomość ze swoją kuzynką, która mieszka niedaleko jej szkoły. Trochę żałowała, że wcześniej o niej nie pomyślała i korzystała z gościnności państwa Uchiha, ale tak przynajmniej spędziła miłe chwile w towarzystwie Uchihy, którego naprawdę bardzo polubiła.
***
W szkole, kiedy nie było Sasuke stało się bardzo spokojnie. Nie było ich kozła ofiarnego, więc nie mieli czyim kosztem się bawić. Inuzuka stał się wobec Sakury jeszcze bardziej nachalny, nie mogąc się pogodzić z odmową Sakury. Czuł się jakby zdeptała jego dumę lub też poćwiartowała ją na kawałki. Był wściekły, że dziewczyna, którą pragnie i tak wybrała Sasuke, który przecież jest upośledzony. Dla niego było to obrazą! Rozumiał, kiedy przegrywał z Sasuke, ale to było jeszcze przed wypadkiem. Teraz jednak nie potrafił się pogodzić z porażką.
- Haruno igrasz z ogniem – zatrzymał ją, kiedy wychodziła ze szkoły. Spojrzała na niego ponurym wzrokiem, mając dość jego podrywów. To narzucanie się było męczące, zwłaszcza, że wiedziała, że i tak nic z tego nie zyska.
- Odpuść sobie, Okey?
- Nie odpuszczę. Nie znoszę porażki, zwłaszcza gdy chodzi o kobiety – złapał ją za nadgarstek, odwracając w swoją stronę, kiedy ponowiła swój chód, chcąc wracać do domu. Wiedział, że Sakura mieszka teraz u kuzynki. Zresztą tą kuzynkę bardzo dobrze zna. Miał kiedyś przelotny romansik ze starszą od siebie koleżanką. I teraz zamierzał zaliczyć drugą Haruno, która w rzeczywistości jest bardziej apetyczna.
- Jesteś zły, bo przespałam się z Sasuke, co nie?
- Tak i to nawet nie wiesz jak bardzo. – przyciągnął ją do siebie mocniej. Sakura mruknęła niespodziewanie, próbując się uwolnić – Dużo się o tobie dowiedziałem od twojego chłopaka. Zdradziłaś go...
- Tak ci powiedział? – pokręciła głową z pełnym kpiny uśmiechem – Typowe dla takich snobów. Myślicie jak jesteście bogaci to wszystko możecie. A ja nie pozwolę się kontrolować, a tym bardziej manipulować. I to był powód mojego zerwania z nim. – cisnęła dłońmi do przodu, próbując odepchnąć jego ramiona.
- Usłyszałem coś innego...
- A ty byś się przyznał, gdyby cię laska rzuciła? Wątpię...i natychmiast mnie puść – warknęła, tracąc nad sobą kontrolę.
- Jutro Sasuke wraca, słyszałem, że terapie w ogóle mu nie służą. Nadal będziesz się pakować w to bagno? Uwierz mi, że byłbym się wstanie z Tobą nawet związać, ponieważ chociaż tego jeszcze nie zauważyłaś, to nadajemy na tych samych falach.
- Ty chyba nawet nie wiesz co mówisz – oderwała się od niego w końcu, odsuwając się na bezpieczną odległość.
- Obiecuje ci, że pożałujesz tej decyzji – zagroził jej – A w łóżku i tak cię będę miał, więc się zastanów czy warto, abym użył siły – różowowłosa spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Czy ty właśnie chcesz mnie uświadomić, że jeżeli się nie zgodzę, to mnie zgwałcisz? Ty jesteś chory? Masz za dużo pieniędzy i myślisz, że byś się z tego wywinął? Oszalałeś – uderzyła go zaciśniętą dłonią w klatę.
- Nie wiem czego ty się tak obawiasz, będzie nam fantastycznie. – uśmiechnął się chytrze.
- Jesteś zwykłym dupkiem. I zbliż się do mnie chociaż raz, to zobaczysz co potrafię. – syknęła, poczym szybkim krokiem ruszyła w swoim kierunku.
- Liczę na to! – krzyknął za nią, uśmiechając się łobuziarsko. Tak naprawdę wystarczyłoby ją odurzyć i sama wskoczyłaby mu do łóżka. Nienawidził Sasuke za to, że ma wszystko i na pewno nie pozwoli mu na to, aby miał Sakure.
***
Sasuke, kiedy wrócił do domu, strasznie się zasmucił, gdy nie spotkał Sakury, a już zwłaszcza, gdy dowiedział się, że nie wróci już do jego domu tylko będzie mieszkać u kuzynki. Nie podobało mu się to, bo bał się, że ją straci, a tyle miał jej do powiedzenia.
Dlatego, kiedy nadeszła sobota, wyczekiwał Sakury przy oknie, nie mogąc się jej doczekać. Więc kiedy zobaczył tą fale różowych włosów, wybiegł z domu jej naprzeciw.
- Sakura...- pomachał jej szczęśliwy, poczym podbiegł do niej, mocno ją obejmując i obracając wokół własnej osi.
- Sasuke wariacie... – zaśmiała się głośno, mocno obejmując go za szyję – Aż tak bardzo się za mną stęskniłeś?
- Dlaczego nie wrócisz do domu?
- Sasuke to nie jest mój dom. Nie mogę siedzieć twoim rodzicom na głowie. Szkoda, że wcześniej o tym nie pomyślałam.
- Czy oni ci coś powiedzieli jak mnie nie było i nastawili cię przeciwko mnie? – gdy zauważyła jego przygnębienie, natychmiast go przytuliła.
- A myślisz, żebym tu stała głuptasie? – od razu się ożywił na jej słowa, poczym złapał ją za dłoń i zaciągnął do domu. Sakura westchnęła widząc, że terapia nie przyniosła skutku. Nadal zachowywał się dość dziecinnie.
- Muszę ci tyle opowiedzieć. Korea jest naprawdę śliczna, chciałbym tam z tobą kiedyś jechać.
- Może kiedyś – westchnęła, wiedząc, że za daleko wybiega w przyszłość. To o czym on marzy, niestety wydaję się złudne. Bo za niedługo i tak się rozstaną.
- A doktor Shigawa..?
- A ten facet? – przerwał jej – Strasznie dziwny, podłączał mi do głowy jakieś kabelki, ciągle ze mną rozmawiał o jakiś dziwnych rzeczach....Mówię ci jakiś nienormalny – usiedli na sofie.
- Twoich rodziców nie ma w domu, prawda? – przybliżyła się do niego, kładąc swoją dłoń na jego kolanie. Sasuke zaczerwienił się, a jedyne na co było go stać to skinięcie głową – To dobrze – musnęła jego szyję, dłoń kierując na jego klatę. Wślizgnęła się pod koszule, przysłuchując się szybszemu biciu serca. Uwielbiała jego męskie ciało, które solidnie ją zaspokajało. Sasuke chyba nadal nie jest świadomy jakie zwierze posiada w spodniach. – Bardzo się za tobą stęskniłam
- Sakura-chan ja też – szepnął – Ale moja niania jest w kuchni i...
- To chodźmy do twojego pokoju – wstała, ciągnąc go za dłoń. Poddał się od razu, bardzo lubił to co Sakura z nim wyprawiała w łóżku. Dla tego bez zbędnych oporów szedł za nią jak zaczarowany.
Leżała pod nim zaciskając palce na jego plecach. To zawsze ona musiała dominować, bo Sasuke nie wiedział jak się zachować, ale teraz wyglądało jakby jego wiedza seksualna wróciła. Krzyknęła z rozkoszy, kiedy doszła. Sasuke jeszcze chwile się w niej poruszał, a następnie spojrzał w jej oczy tak dziwnie...jak jeszcze nigdy. Pocałowała go mocno, kiedy opadł w jej ramiona.
- Sasuke byłeś niesamowity...
- Wiem ...- spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem. Wydawał się bardziej męski i pewny siebie. Delikatnie odepchnęła go, tak, że zszedł z niej i położył się obok.
- Sasuke jak się nazywają twoi najlepsi przyjaciele? – zapytała, myśląc, że jego świadomość powróciła na dobry tor.
- Sakura, ale ja mam tylko ciebie – odparł z lekką dziecinnością.
- Naprawdę nic a nic nie pomogła ci terapia?
- Jaka terapia? – różowowłosa westchnęła znużona. No fakt, on nawet nie wiedział, że był leczony.
- Żadna – musnęła jego policzek, poczym opierając się na łokciu patrzyła na jego przystojną twarz. – Co chcesz robić?
- Wszystko, byleby tylko z Tobą. – uśmiechnął się szeroko, a Sakura nadal wpatrywała się w niego z ciekawością. Nie było widać skutków terapii na jego zachowaniu, jednak coś jej tu nie grało. Wydawał się jej dość dziwny. I sama już nie wiedziała, czy to przez seks czy przez jakieś skutki uboczne tej terapii? Trudno jej było to określić, chociaż nawet nie wiedziała, że ona stała się samą końcówką zakończenia sukcesywnej terapii.
***
Państwo Uchiha siedziało przy śniadaniu ze zmęczonymi i przygnębionymi minami. Ostatnia nadzieja trysnęła jak mydlana bańka. Była to sprawa z którą nie mogli się pogodzić.
- Sasuke nie idzie dzisiaj do szkoły? – zapytał Fukago patrząc na złoty zegarek na swoim lewym nadgarstku.
- Może ma na późniejszą godzinę – odpowiedziała, nalewając do kawy mleczka. – Tyle pieniędzy poszło, a nie ma żadnego rezultatu – westchnęła. – Boję się, że Sasuke będzie skazany na wieczną opiekę. Przecież w takim stanie on nie może o siebie zadbać.
- Uspokój się kochanie, zobaczysz może jeszcze coś się wymyśli. Doktor Shigawa zapewniał nas, że nie podda się, więc wierzmy w niego...
- Boję się, że on tylko próbuje przeprowadzać swoje żałosne doświadczenia na naszym synu. Ja nie chcę, aby był traktowany jak zwierze doświadczalne. To jest nasz syn!
- Kochanie, wiem o tym i na pewno nie.... – przerwał słysząc odgłosy zbiegania po schodach. Z niedowierzaniem spojrzeli na Sasuke, który wszedł do jadalni w samych bokserkach. Spojrzał na nich z takim samym zdziwieniem jak oni na niego.
- Rodzice? Co wy tu robicie? No chyba nie przyjechaliście mnie szpiegować? – zaśmiał się, poczym nalał soku do szklanki i szybko wypił jednym duszkiem.
- Sasuke...?
- Nie, duch święty. Co z wami? Aż tak bardzo się zmieniłem?
- Sasuke...to cud czy żartujesz sobie? – kobieta wstała przytulając go mocno.
- Co ci się dzieję? Nie krzyczycie na mnie, że tak sobie zszedłem na dół nie ubierając się porządnie? Czy z wami wszystko w porządku?
- Przestań Sasuke i powiedź co ostatnio pamiętasz?
- Co się z wami dzieję? – zapytał po raz kolejny ze zdumieniem, ale nie uzyskując od nich odpowiedzi, sam zastanowił się nad ich pytaniem. – No dostałem od was wczoraj świetny motor, a wy chyba gdzieś pojechaliście. Jestem zdziwiony, że już tu jesteście.
- Sasuke to było cztery miesiące temu. A ty przez ten czas....dość poważnie zachorowałeś – odparł jego ojciec, wiedząc, że nie powinien mu mówić o jego upośledzeniu.
- Chcecie mi powiedzieć, ze urwał mi się film na cztery miesiące? To jakiś żart? – spojrzał na nich z niedowierzaniem – Niemożliwe...
- Ty nic nie pamiętasz z tego okresu? A...Sakura...?
- Sakura, a co chodzi? Kto to jest? Jakaś pielęgniarka, która się mną zajmowała. – Pani Uchiha spojrzała na męża, ale on pokręcił przecząco głową. Nie mogli powiedzieć mu prawdy, wiedząc, że to może znowu zawahać jego równowagę psychiczną. – Dobra, nie ważne. Jeżeli cztery miesiące mnie nie było, to buda musiała się beze mnie zawalić. Dlatego kochana mamusiu i tatusiu – odparł żartobliwie – Będę się już zbierać. – złapał za grzankę, poczym pobiegł stamtąd skąd przyszedł. Państwo Uchiha spojrzeli na siebie z uśmiechami.
- Zaraz musze zadzwonić do doktor Shigawa.
- To jest niemożliwe, nasz syn wrócił....
- Szkoda tylko, że nie pamięta Sakury – Pani Uchiha na te słowa zmarkotniała, wiedząc, że jeżeli Sasuke nic nie pamięta, może to znowu zostać wykorzystane przeciwko niemu.
***
Podjechał swoim ferrari pod szkołę. Jak zwykle seksownie się prezentował. A zapach drogich perfum roznosił się pod samą szkołę do której z cwanym uśmieszkiem wszedł. Zdziwił się widząc kpiące uśmieszki skierowane w jego stronę i śmiech, co powoli zaczęło go irytować.
- Co ci gnojku tak do śmiechu? – złapał jednego z pierwszaków i przyparł go do szafki – Chcesz, abym jeszcze bardziej zniszczył twój obrzydliwy pysk?
- Ty...- zadrżał ze strachu, a Sasuke odepchnął go mocno, tak że upadł na ziemie. Nagle wszyscy ucichli, a na ich twarzach pojawiło się przerażenie.
Pewna czwórka stała zdezorientowana w grupce, patrząc na to z niedowierzaniem.
- Nie mówcie, że terapia podziałała? – odparł zdziwiony Kiba.
- Jeżeli tak..., on nas zabije – szepnęła zdruzgotana Ino, widząc jak zmierza w ich kierunku. Jednak zamiast wściekłej miny, zauważyli szeroki, łobuziarski uśmiech i tą szaloną pewność siebie.
- Hej- przywitał się podchodząc do Ino, którą objął w pasie – Co macie takie miny? Nie przywitasz się ze mną? – zwrócił się do blondynki, która z nutą strachu musnęła usta Sasuke.
Weszła do szkoły, kiedy zadzwonił jej telefon. Kiedy tylko na wyświetlaczu spostrzegła nazwisko Uchiha, szybko odebrała. Sądziła, że chodzi o to, że Sasuke może nie przyjść do szkoły, ale nie sądziła, że usłyszy taką wiadomość z samego rana.
- Słucham?
- Sakura, Sasuke...och terapia się sprawdziła.
- Ale wczoraj...
- Nie ważne co było wczoraj, jednak... – przerwała na chwile i Sakura już wiedziała, że coś jest nie tak. Powoli kierowała się w stronę szafek, gdy nagle stanęła jak słup, widząc jak Sasuke całuje się z blondynką. Westchnęła głośno..., nie mogąc w to uwierzyć. -..on niczego nie pamięta. Niestety Ciebie też...
- Właśnie widzę – odparła spokojnie, chociaż aż się w niej buzowało, kiedy spostrzegła jak normalnie rozmawia ze swoimi fałszywymi przyjaciółmi.
- Sakura tak mi przykro, ale muszę cię prosić, abyś nic nie mówiła. Jeżeli cię nie pamięta to nie możesz mu o sobie przypominać.
- Rozumiem. – warknęła – Do widzenia – rozłączyła się, poczym spojrzała w ich kierunku ostatni raz. Jej wzrok załapał Kiba, który uśmiechnął się perfidnie. Powiedział coś do towarzystwa, a oni wraz z Sasuke ruszyli w swoim kierunku.
Wściekła otworzyła szafkę i wyciągnęła z niej książkę do matematyki. Nie mogła uwierzyć, że Sasuke nie pamięta jej i tego co przeżyli. Był to dla niej cios prosto w serce. Oczywiście cieszyła się, że wyzdrowiał, ale nie sądziła, że zamiast z nią, będzie znowu zadawał się z tymi fałszywcami.
- Cześć złotko – spojrzała pełnym frustracji wzrokiem na Kibe, kiedy zamknęła szafkę. Stał oparty o szafki nic sobie nie robiąc z jej wcześniejszych słów.
- Miałeś się do mnie nie odzywać – syknęła, chcąc go minąć. Jednak złapał ją w pasie, przyciągając do siebie.
- Sasuke wrócił i nic nie pamięta z tamtego okresu. Dla niego jesteś teraz nic nie znaczącą osobą, a my nadal jesteśmy jego przyjaciółmi. Jak myślisz, uwierzyłby nam czy Tobie? – zaśmiał się, muskając ustami jej szyję – Obiecałem ci, że się na tobie zemszczę, ale dla ciebie mam jeszcze jedną szansę.
- Przestań – mruknęła czując przyjemne dreszcze rozchodzące się po jej ciele.
- Sasuke wrócił do swojej panienki, a ciebie nie pamięta.
- I co mnie to obchodzi, myślisz, że możesz to teraz wykorzystać? – oderwała się od niego, patrząc na jego zadowoloną twarz.
- Sama się o tym przekonasz, a teraz może pójdziemy na lekcje? Bo jakbyś nie wiedziała, to teraz siedzisz ze mną – chytry uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
- To mam powód, aby nie iść na tą lekcję – warknęła, poczym odwróciła się ruszając do wyjścia ze szkoły. Inuzuka pokręcił tylko głową. Jeżeli chce wojny to będzie ją mieć. Nikt nie będzie deptać jego dumy. Pożałuje suka...
***
Siedziała na stołówce zajadając lunch w gronie osób, które były neutralne podczas gnębienia Sasuke, a które od razu przyjęły ją do swojej paczki, widząc, że stary Sasuke wrócił i nie pamięta co się naprawdę działo. Podobno nawet już wszystkie filmiki z portali internetowych zostały skasowane. Kiba dobrze wszystko zatuszował.
Nie była nawet świadoma, że od dobrych paru minut czarne oczy wpatrują się w nią z ciekawością. Nigdy jej tu nie widział, a nie sądził, aby ktoś o tak wspaniałej figurze i pięknej twarzy przewinął się kiedykolwiek przez jego życie.
- Co to za laska? – zwrócił się do Kiby.
- A co podoba ci się?
- Z chęcią bym się nią zajął. Jak się nazywa?
- Sakura.
- Sakura? Dziwne, rodzice mi o niej wspominali..., przez ten czas coś między nami było? – uśmiechnął się chytrze, patrząc na zgrabny tyłek różowowłosej, która ruszyła do wyjścia.
- Ta suka nastawiała wszystkich przeciwko tobie. Nabijała się z twojego problemu i robiła ci ogromne świństwa – odpowiedział pewnie Kiba. Sasuke nagle spoważniał, patrząc na niego ze zdumieniem.
- Chcesz mi powiedzieć, że ta dziewczyna nabijała się ze mnie?
- Nie tylko ona. Cała szkoła stała za nią. Nawet nas chciała przekabacić, prawda Ino? – blondynka tylko skinęła, paćkając widelcem w jedzeniu. Nie miała apetytu i jakoś mało entuzjastycznie podchodziła do faktu, że Sasuke wyzdrowiał. Tak bardzo bała się jego reakcji, gdyby się dowiedział, że zdradzała go z Kibą. To prawda, że byli w luźnym związku, a Sasuke nie przepuszczał panienek, ale warunkiem było, że nie zadajemy się z osobami z paczki. A ona nie dość, że zdradziła go z Kibą to jeszcze zaczęło jej na nim zależeć. Choćby dla tego, że przy nim dostawała wszystko to co chciała. A seks stał się wielką przyjemnością w jego ramionach.
- I ona myślała, że ujdzie jej to na sucho?
- Jak widać tak myślała – specjalnie rozbudzał w nim nienawiść do różowowłosej, tym samym robiąc sobie prostą drogę do Sakury. Wiedział, że Sasuke zainteresuje Sakura, ale nie pozwoli na to, aby teraz miał do niej dostęp. Toteż najlepiej zbudzić w nim nienawiść.
***
Sakura wracała powoli do domu swej kuzynki. Była wściekła, że tak wszystko się potoczyło, ale też przygnębiona, bo bardzo tęskniła za starym Sasuke. Usłyszała głośny pisk opon, co spowodowało, że mimowolnie się zatrzymała i obejrzała za siebie. Na drodze praktycznie przy niej zatrzymało się czarne ferrari z którego prawie biegiem wysiadł Sasuke. Delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach, kiedy zmierzał w jej kierunku, ale natychmiast znikł, kiedy usłyszała jego pełen jadu głos.
- Co się tak wyszczerzasz, szmato? Myślałaś, że się nie dowiem o tym jak mnie traktowałaś?
- Słucham? – spojrzała na niego zdumiona.
- Nie udawaj idiotko, że nie wiesz o co chodzi – boleśnie złapał ją za ramiona – Wszystkiego się dowiedziałem i zniszczę cię, rozumiesz, a przy okazji – uśmiechnął się perfidnie, patrząc w jej dekolt – A przy okazji sobie trochę ulżę. Wsiadaj do samochodu – syknął.
- Co ty? – nie mogła uwierzyć, że to jest ten Sasuke, którego tak bardzo lubiła. Ten, któremu pomogła. Wiedziała, że to sprawka Kiby, to przez niego Sasuke pała do niej nienawiścią. – Nie dotykaj mnie, jesteś taki sam jak oni...Rozkapryszony bachor. A myślałam, że może...nie ważne.
- Wiesz co nawet mnie to nie obchodzi. Pożałujesz, że się w ogóle urodziłaś. I lepiej by było, gdybyś spieprzała do tych swoich Chin – popchnął ją, ale na szczęście tylko się zachwiała, łapiąc szybko równowagę. – Zniszczę cię – przeliterował, poczym ruszył do samochodu. Sakura przez chwile stała w miejscu, patrząc za odjeżdżającym samochodem. Już dawno nie płakała, ale teraz nie potrafiła się powstrzymać. Łzy same spływały jedna za drugą. Wiedząc, że osoba z którą była tak blisko stała się jej wrogiem.
***
W szkole na każdym kroku ją potępiał, oczywiście wszyscy musieli się do tego przyczyniać pod przymusem Sasuke. Nauczyciele i większość uczniów, która przecież zawsze musiała znosić jak Sakura stoi za Sasuke, teraz nie mogła uwierzyć, że tak się jej odwdzięcza. Oczywiście wszyscy wiedzieli przez kogo to się dzieję. Jego fałszywi przyjaciele zmanipulowali go i nawet nie był tego świadomy. Przewrócił całą szkołę do góry nogami, znowu podporządkowując sobie wszystkich.
- Muszę się z nią przespać, choćby nie wiem jak musze ją mieć – warknął Kiba w kierunku znudzonego Shikamaru.
- Czemu sobie jej nie odpuścisz, chociaż może gdyby zaczęła się z Tobą kręcić to Sasuke dałby jej spokój.
- To niech ta kretynka w końcu to zrozumie. Wystarczy, że do mnie przyjdzie i będzie miała spokój.
- Ale na początku musi się z Tobą przespać co, nie?
- Oczywiście i to na każdy możliwy sposób.
- Z kim to chcesz się tak bardzo przespać? – zapytał Sasuke zwracając swój wzrok tam gdzie Kiba na ćwiczące na Sali dziewczyny. Różowowłosa zgrabnie się poruszała na boisku, odbijając każdą piłkę, która leciała w jej kierunku. – Masz na nią ochotę?
- A co załatwisz mi ją? – zakpił.
- Nie, sam się z nią prześpię i powiem ci czy warto. – uśmiechnął się patrząc na ciało różowowłosej, które pożerał wzrokiem. Kiba spojrzał na niego wściekle zaciskając dłonie w pięści.
- Może po prostu mi ją załatw.
- A czemu tak chcesz się z nią zabawić, jeżeli tyle złego mi o niej powiedziałeś? Myślałem, że potrafisz sobie sam załatwić dziewczynę – odparł kpiąco, poczym zszedł z siedzeń, kierując się w stronę szatni, gdy zadzwonił dzwonek.
- Nienawidzę go, czemu nie mógł zdechnąć, gdy miał wypadek lub chociaż do końca życia być tym upośledzonym durniem?
- Daj spokój Kiba. Nic na to nie zaradzisz.
***
Wzięła prysznic w szkolnej toalecie, poczym ubrała się w swoje ciuchy, składające się z spódniczki i białej koronkowej bluzeczki. Jednak gdy wyszła nikogo nie spostrzegła oprócz Uchihy, który patrzył wprost na nią.
- Chyba pomyliłeś szatnie – warknęła nieprzyjemnie, nie mając już w sobie ani grama sympatii dla jego osoby. Stał się dla niej nikim przez to ciągłe prześladowanie.
- Sądzę, że do dobrej zawędrowałem, jeżeli widzę ciebie. – wstał poczym zbliżył się do niej. Delikatnie dotknął jej ramion, patrząc głęboko w jej oczy. Przez chwile nie wiedziała co się dzieję, gdy w końcu, szarpnął nią mocno, przypierając do ściany. – Teraz czeka cię jedna z przyjemniejszych kar. – szarpała się, ale oprócz tego, że się zmęczyła niczego nie uzyskała. – Ino jest taka zimna, mam nadzieję, że ty przynajmniej mnie zadowolisz.
- Spadaj i mnie nie dotykaj.
- Zamknij się lepiej landryno i poddaj się, bo i tak dostanę to po co tu przyszedłem – włożył dłoń pod jej spódniczkę, ciągnąc majtki w dół. Próbowała go powstrzymać, ale złapał za jej dłonie, blokując je w jednej dłoni. Ścisnęła mocno uda, ale przyparł ją do siebie i ruszył do parapetu na którym ją posadził, rozszerzając niemal brutalnie jej uda.
- Będę krzyczeć. – zagroziła.
- I co ci to da? Tylko pogorszysz sprawę, bo przestanę być miły – ściągnął do końca jej majtki, które rzucił obok siebie, poczym błyskawicznie rozpiął spodnie, zakładając prezerwatywę na swój pokaźny okaz. Pragnął jej i było to widać w każdym gwałtownym geście.Za nim zdążyła coś jeszcze powiedzieć, wcisnął się w jej wnętrze, mocno się poruszając. Oparła mocno głowę o szybę, próbując ostatkiem sił go odepchnąć. Był jednak brutalny i obojętny na jej sprzeciwy. –Tak jak myślałem nie jesteś dziewicą – wystękał, coraz szybciej ruszając biodrami. – O tak nie udawaj, że ci się nie podoba – zamknął oczy, opierając głowę o jej szyję, którą delikatnie muskał ustami. Wsunął jednią dłoń pod jej bluzkę, łapiąc za jej duża pierś w staniku – O tak maleńka, jesteś niesamowita – czuła jak jego członek coraz mocniej w nią wchodzić. Jego jądra zderzały się z jej ciałem wydobywając z tego charakterystyczne dźwięki. Wygięła się, a on wpił palce w jej biodra, narzucając sobie większe tempo. Czuła, że dochodzi i już po chwili wytrysnął, wypuszczając z siebie głośne powietrze. Chciał z niej wyjść, ale przecież gdy już ją tak bezceremonialnie wziął, to ona też musi dostać przyjemność. Zacisnęła dłonie na jego plecach, obejmując go nogami w pasie przyciągnęła go mocno ruszając biodrami. Sasuke zaśmiał się widząc to, ale nie udaremnił jej poczynań. Wziął ją na ręce, poczym usiadł na ławce, a ona delikatnie po nim skakała, dążąc do orgazmu, gdy on dotykał jej dużych piersi przez materiał bluzki. Jęknęła głośno, dochodząc, a chwile później oparła się policzkiem o jego klatę głośno oddychając. – I kto by pomyślał. Krzyczałaś, ale z rozkoszy, co nie? – zaśmiał się chytrze - Chyba mam już nowy pomysł jak ci uprzykrzać, chociaż sama przyznaj, że ci się podobało. A nawet widzę, że chcesz to powtórzyć, bo jakoś nie kwapi ci się do zejścia ze mnie.
- Jesteś zwykłym... – chciała zejść, ale złapał ją za biodra i nie pozwolił się ruszyć.
- Fantastyczny co nie? Zaskoczyłaś mnie pozytywnie, dlatego lepiej tego nie psuj i pokaż mi co tam masz pod bluzeczką. – nie chciała, ale w końcu widząc, że i tak jest na straconej pozycji. Ściągnęła bluzkę i stanik. Sasuke złapał za jej różowe włosy i przyciągnął jej twarz do siebie w namiętnym i agresywnym pocałunku. Do teraz to ona zawsze go całowała i były to delikatne i subtelne pocałunki. Jednak on był bardziej brutalny bez cienia finezyjności. Złapał dłoniom jej pierś, mocno ściskając. Mało było w tym przyjemności. – Idealne... , twoje piersi nawet by mnie zaspokoiły. Spróbujemy? – wiedziała, że to nie było pytanie. I gdy położył ją na zimnej posadźcie wiedziała, że jest na straconej pozycji.
***
Czuła się wykorzystana i zbrukana. Wiedziała, że cała szkoła dowie się o tym co uczynił, ale oczywiście to, że ze sobą się przespali nikogo nie zdziwi. Przecież uprawiali już seks, podczas jego upośledzenia. Jednak wtedy Sasuke był miłym i kulturalnym chłopakiem, który nie zrobił jej żadnej krzywdy. Teraz jednak Sasuke potraktował ją jak zwykłą dziwkę. I jeżeli nikt nie zauważył w jakim stanie wyszła z szatni i nie domyślił się co tam mogło zajść był naprawdę ślepy. Jej ubrania mówiły same za siebie, pomięte, a przede wszystkim ubrudzone z nasienia Sasuke, który zrobił to specjalnie.
- Sakura co ci się stało. Wyglądasz fatalnie? Płakałaś? – chciała uniknąć pytań ze strony kuzynki, jednak niestety musiała na nią natrafić.
- Wszystko w porządku – skłamała – Jutro idę ostatni raz do tej szkoły i zabieram papiery.
- Opłaca ci się, za tydzień i tak koniec szkoły i jeszcze matura...
- I co z tego? Nie wytrzymam w tej szkole dłużej niż jeden dzień. I tak wracam do Chin, dlatego lepiej jak już ze swoją klasą odbiorę dyplom ukończenia szkoły.
- Przez Kibe czy Sasuke ? – splotła dłonie na piersi.
- Obu nie potrafię strawić, ale przez Sasuke. Nie mogę uwierzyć, że w rzeczywistości jest takim dupkiem.
- To on ci zrobił? – przyjrzała się jej dokładnie, od razu domyślając się, co mogło między nimi zajść.
- Tak, to on. A ja nie dam sobie poniewierać – warknęła, poczym ruszyła do pokoju z zamiarem spakowania się. Kuzynka poszła za nią ze smętną miną.
- Myślałam, że zostaniesz do końca wakacji?
- Jak widzisz moje plany zostały pokrzyżowane – otworzyła szafę wyciągając z niej czyste ubrania – Muszę się odświeżyć. Byłabyś wstanie załatwić mi bilet na wieczorny lot jutro.
- Jasne kuzyneczko. Ale fajnie by było, gdybyś to jeszcze przemyślała – odparła, patrząc jak zamykają się za nią drzwi do toalety. Niestety wiedziała, że wszystko jest przesądzone. Ona sama chyba też się tak by zachowała.
***
Po wczorajszym numerku z różowowłosą zadowolenie nie schodziło z jego twarzy ani na moment. Oczywiście w szkole każdy już o tym wiedział. A wersja Sasuke była: że Sakura puszcza się na lewo i prawo i oddała mu się, błagając go o to, aby przestał jej dokuczać. Niestety duża ilość uczniów, która miała czelność poznać Sakure nie wierzyła w to. Jednak sam fakt, że uprawiali seks rozwścieczył jednego osobnika, który siedział teraz ponury wpatrując się z iskrami w zadowoloną twarz bruneta.
- Niesamowite giętkie ciało – odparł, popijając coca-cole z puszki – Mogłem się od razu za nią brać...
- Jeżeli już ją oceniłeś, to wracaj teraz może do swojego życia, a mi ją odstąp – powiedział to z udawaną żartobliwością Kiba co spotkało się z mrożącym krew w żyłach wzrokiem Uchihy.
- Nie żartuj sobie – warknął – Dobrze wiesz, że ja mam pierwszeństwo jeżeli chodzi o laski, a jeszcze tą różową laseczką się nie znudziłem. Po za tym mam dla niej jeszcze kilka fantastycznych lekcji. – Inuzuka zacisnął mocno dłonie pięści, ciągle obserwując jak to Sasuke chwali się przed innymi jakim to wspaniałym jest ogierem.
- Idę się przejść – odparł, ale i tak to nie zwróciło jego uwagi. Zauważył tęskny wzrok blondynki na którą Sasuke nie zwracał w ogóle uwagi. Kibie też nie chodziła teraz po głowie blondynka tylko różowowłosa dziewczyna.
Od razu się rozjaśnił, widząc ją wychodzącą z gabinetu dyrektorki. Obcisłe dżinsy wspaniale podkreślały jej długie i zgrabne nogi, a niebieska tunika na ramiączkach eksponowała to co powinna.
- Chyba mam szczęście...
- Znowu ty? – odrzuciła swe długi włosy na plecy.
- Słyszałem o wczorajszym i jestem w głębokiej rozpaczy – różowowłosa westchnęła opierając się o parapet. – Nie wierzę w to co mówi Sasuke. Zmusił cię do tego prawda? – zapytał, wkładając dłonie do kieszeni.
- To nie twoja sprawa. – zabrzmiał dzwonek na lekcje – Chyba japoński na nas czeka...
- Spokojnie, nie spieszy nam się. Kakashi znając życie spóźni się z kilkanaście minut. – westchnął – Jestem wściekły, że znowu cię dostał.
- Wyglądasz jakbyś się już pogodził z faktem, że nie pójdę z Tobą do łóżka.
- Nigdy się z tym nie pogodzę i nadal będę miał nadzieję, że mi się uda ciebie uwieść. Może przynajmniej mnie pocałujesz? – różowowłosa spojrzała na niego, a gdy spostrzegła wychodzącego z stołówki Sasuke, uśmiechnęła się delikatnie do Kiby.
- Czemu nie. – przysunęła się do niego i zawiesiła jedną dłoń na jego szyi, kiedy on objął ją w pasie, namiętnie go całując. Drugą dłoń położyła na jego pasie, mocno zaciskając palce. Musiała przyznać, że całował fantastycznie. Nie tak brutalnie jak Sasuke, nie tak łapczywie. Był to delikatny, odświeżający pocałunek. Nie dziwiła się, dlaczego dziewczyny wolały go w łóżku, kiedy miały porównani jaki jest Sasuke a jaki Kiba. Jeden brał nic nie dając, drugi jednak łaskawie w zamian za przyjemność dawał to samo. Mruknęła w jego usta, kiedy położył swoje dłonie na jej pośladkach. Zapewne ich pocałunek trwałby dłużej, gdyby nie wściekła reakcja osobnika płci męskiej.
- Ona jest moja! – warknął wściekły Uchiha odrywając Kibe od różowowłosej nastolatki, która nadal stała zamroczona.
- Ja ją pierwszy zobaczyłem...
- Nie kłóć się ze mną Kiba, jak się nią znudzę to ją dostaniesz. Teraz jednak odwal się od niej, a ty... – spojrzał na nią pełnym złości wzrokiem – próbujesz nas skłócić? Zaraz dam ci ty szmato nauczkę – chciał ją złapać, ale Kiba odtrącił jego dłoń odruchowo, za co się przeklął w myślach. – Co ty robisz? – naskoczył na niego Uchiha.
- Sorry zapędziłem się po prostu chciałem z nią...no wiesz? – Sakura prychnęła widząc jaki nagle stał się malutki. Widać, że Sasuke panował tu nad wszystkimi.
- Nie jestem twoja. – odezwała się w końcu patrząc prosto w jego chłodne oczy. W jednym susie złapał ją w pół i szarpnął mocno, zmuszając ją do patrzenia mu w oczy.
- To czego pragnę zawsze jest moje, więc lepiej się z tym pogódź i może zrobisz mi to co najlepiej potrafisz. Najlepiej teraz – oczy różowowłosej zadrgały. – Klękaj i rób to co do ciebie należy – mocno nacisnął na jej ramiona
- Panno Haruno, proszę za mną... – nagle usłyszeli głos matematyczki, która poinformowana przez jednego z uczniów o zamiarach Uchihy szybko wkroczyła.
- Nie widzisz belferko, że jest zajęta! – krzyknął w jej stronę Sasuke.
- Uchiha natychmiast ją puść...! – różowowłosa jednak już z większą pewnością siebie, nadepnęła Sasuke obcasem na stopę, z całej swojej siły popychając go do tyłu. Wystarczyło, aby się uwolnić. Szybko go minęła słysząc za sobą jego przekleństwa.
- I tak cię dzisiaj dorwę i wątpię czy wyjdziesz z tego w całości, koteczku!
***
Popsikał swoje ciało najlepszymi perfumami, zarzucając na ciało czarną koszulkę. Chociaż różowowłosa dziewczyna bardzo go irytowała, to cholernie go pociągała i nie potrafił o niczym innym myśleć jak o tym aby ją brać.
Spojrzał na swoje przystojne oblicze, zadowolony z efektu jaki robi na dziewczynach. Wyglądał zabójczo i sama tego świadomość była silnym asem w jego rękach. Przeczesał palcami swoje gęste włosy, zastanawiając się czy Sakurze podoba się jego zapach i wygląd. Nie mógłby znieść, gdyby jakakolwiek dziewczyna uważała go za przeciętnego a już zwłaszcza Haruno. Bardzo się wkurzył, kiedy zaczęła całować się z Kibą na oczach innych uczniów. Zresztą jego przyjaciel też nie powinien brać czegoś co jest jego. A Sakura właśnie do tej kategorii należała. Złapał z kluczyki swojego samochodu, poczym stanowczym i szybkim krokiem ruszył do drzwi, gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi. Z zamiarem pozbycia się osobnika, który chce mu przeszkodzić w wyjściu, otworzył drzwi i spojrzał ze zdziwieniem na przybysza.
- Co tu robisz belferko?- zapytał z kpiną. – Czyżby chciałaby mi pani udzielić dodatkowych lekcji? Jak tak, to za późno. Właśnie wychodzę.
- Ja tylko na moment. Za dwa tygodnie twoje urodziny. A za pięć dni koniec szkoły. Dlatego chciałabym ci coś podarować.
- Oho jestem głęboko poruszony – zaśmiał się – O co tak naprawdę chodzi belferko? Spieszę się do Sakury. Muszę się nią zająć, bo mi dzisiaj przeszkodziłaś. – kobieta spojrzała na zegarek na swoim nadgarstku, a następnie na Sasuke.
- Może gdybyś nie był na siłowni, to byś jeszcze zdążył, ale Sakura o 18 ma lot. Czyli dosłownie za pięć minut.
- Żartujesz sobie....?- zacisnął pięści na samą tą myśl, wiedząc, że aż cały płonie z pożądania do tej różowowłosej dziewczyny.
- Nie żartuje, gdybyś się nie zachowywał jak dupek, to byś jej nie stracił. Szkoda mi cię bo nawet nie wiesz kto cię otacza – Sasuke prychnął na te słowa.
- Mi na tej różowowłosej tylko do łóżka zależy. Jest niezła – nie wstydził się mówiąc tego do nauczycielki. Wprost przeciwnie szczycił się faktem, że zaliczył tą słodką laleczkę.
- Jesteś żałosny i gdyby nie ona na pewno byś przepadł. Proszę... – podsunęła mu do ręki prostokątne pudełko w granatowym papierze. – To mój prezent.
- Nie potrzebuje twoich prezentów belferko – warknął, kiedy myśl, że Haruno bez jego zgody wyjechała zostawiając go całego w gorączce namiętności powoli uświadamiała mu, że nie dostanie jej ani dzisiaj ani jutro, możliwe, że już nigdy. – Wynoś się stąd – syknął.
- Masz tu mój prezent, możesz z nim zrobić co chcesz, ale przynajmniej zobaczysz jak naprawdę się mają niektóre sprawy – odparła, wciskając mu to do ręki, poczym odwróciła się idąc do swojego starego samochodu. Sasuke rzucił prezentem na ziemie, a później trzaskając mocno drzwiami, przeszedł się do barku swojego ojca z którego wyciągnął jakiś mocny trunek, którym zapił się wyrzucając z pamięci seksowną cizie o różowych włosach.
***
Zakończenie roku i teksty kończące szybko minęły tak samo jak okres do urodzin Uchihy, który wydawałoby się, że zachowuje się normalnie, ale często myślał o różowej dziewczynie, której nadal cholernie pragnął. Żadna inna nie potrafiła sprostać zadaniu, a różowowłosa podźwignęła tyczkę bardzo wysoko i nikt nie był wstanie jej przeskoczyć. Bo jedyne o czym myślał to o ciału różowowłosej, które dało mu tak dużo przyjemności.
- Stary jutro twoje urodziny i co planujesz? – usłyszał głos wyluzowanego Inuzuki, który już nawet zapomniał, że pragnął kiedykolwiek Haruno.
- A co innego alkohol, panienki i huczna impreza. Jutro wam jeszcze przyśle sms'a. Mam nadzieję, że rodzicom nie przyjdzie na jakieś czułości. Tylko spieprzyli by mi imprezę. W ogóle jacyś dziwni się zrobili ostatnim czasem – zaciągnął się papierosem ostatni raz, poczym rzucił niedopałek na ziemie depcząc go butem.
- Wyjeżdżasz na ten kurs?
- Tak jak każdy z naszej rodziny. Jeden roczny kurs załatwia całe pięć lat studiów. Dobrze wiesz, że nie wysiedziałbym na wykładach, a firma i tak w połowie będzie moja. No cóż braciszek może pracować, a ja będę tylko czerpać z tego pieniądze – zaśmiał się do swoich myśli. – Dobra spadam. Widzimy się jutro. – pożegnali się na parkingu i każdy z nich ruszył do swojego samochodu.
Sasuke przez całą drogę myślał o swoim życiu. Najbliższe lata również zapowiadały się świetlnie w toku zabaw i szaleństwa. Zapewne za granicą pozna nowych ludzi, a może i nowe romanse...
Wszedł do domu. A od progu już spostrzegł gosposie krzątającą się po całym domu.
- Hej – odparł, kładąc kluczyki na komodzie.
- O witaj Sasuke..., zrobiłam już obiad. Zaraz ci podam.
- Nie jestem głodny, jadłem na mieście.
- Pewnie to nie zdrowe jedzenie. Czy ty nie wiesz, że się trujesz tymi Fast foodami.
- Ty już się o mnie nie martw i tak kiedyś umrę – zaśmiał się widząc srogą minę gosposi.
- Naprawdę sobie szydzisz ze śmierci. Masz wielkie szczęście, bo byłeś tak blisko...- ugryzła się w język, kiedy spostrzegła jego ciekawskie spojrzenie.
- Mogę wiedzieć, dlaczego nic mi nikt nie chcę powiedzieć o moim domniemanym wypadku. Do końca życia mam być nieświadomy tego co się wydarzyło?
- To nie jest ważne Sasuke. Tyle, że powinieneś bardziej o siebie dbać i uważać. – odparła mijająco gosposia – A w ogóle znalazłam coś ostatnio. To twoje... – podała mu pakunek w granatowym papierze. – Podpisane twoim imieniem, więc...
- Tak to moje – odebrał od niej prezent, który podarowała mu nauczycielka. Całkowicie o nim zapomniał. – Idę do pokoju, jakby ktoś przyszedł to mnie nie ma.
- Aleś ty gościnny...- krzyknęła za nim żartobliwie gosposia, kiedy wdrapywał się po schodach. Zatrzasnął za sobą drzwi i włączył laptopa, rzucając pakunek na łóżko. Jednak zamiast tam trafić spadło obok. Nie przejął się tym, tylko zrzucił swoją koszulkę siadając na wygodnym fotelu. Przez chwile wpatrywał się w monitor zastanawiając się po co w ogóle usiadł przed laptopem, a przez jego myśli co jakiś czas przewijały się sceny z seksu z Sakurą. Głośno odetchnął, opierając głowę o siedzenie by po chwili obrócić się i skupić swój wzrok na prezencie od tej starej belferki. Zresztą czemu nie miałby zobaczyć co mu podarowała? Wstał i ukucnął łapiąc podarunek, jednak wtedy jego uwagę przykuł błyszczący srebrny przedmiot. Chwycił go w dłoń i przyjrzał się. Damski kolczyk z różowym oczkiem. To nie był kolczyk Ino. Chociaż nie był spostrzegawczy, a w kobietach widział tylko walory seksualne to jednak widział gdzieś bransoletkę od kompletu i bardzo dobrze wiedział gdzie. Podczas seksu z Sakurą widział tą bransoletkę na jej nadgarstku... Wstał, mając dziwną pustkę w głowie. Położył prezent na biurku, a sam zasiadając ponownie na fotelu obrotowym przyglądał się znalezisku. To musiało na sto procent należeć do Sakury, ale jakim cudem to znalazło się tutaj? Przecież nigdy jej tu nie zaprosił. Nie mogła się przecież znaleźć w jego domu. Sam Kiba powiedział mu, że wyżywała się na nim i próbowała go ośmieszyć. Dalej nie rozumiał jak mogło do czegoś takiego dojść i szczerze mówiąc przestał się nad tym zastanawiać aż do teraz. Wszystko wskazywało jednak na jedno Sakura była w jego domu...była w jego pokoju....Zadrgał na myśl, co mogli tu robić. Przecież bez powodu by jej tu nie wziął.
- Cholera co się dzieję? – w jego głowi nagle wytworzyło się mnóstwo pytań na które nie znał odpowiedzi. Roztargał ozdobny papier, a następnie spojrzał na zawartość. Była to płyta, jaką można w każdym sklepie zakupić, aby nagrać jakieś filmy i mała karteczka. Zresztą czego mógł się spodziewać po biednej nauczycielce? Wyciągnął ją z opakowania i włożył do stacji dysków. Otworzył karteczkę czytając jej zawartość.
„Nie chciałam się wtrącać. Zresztą zawsze każdemu uprzykrzałeś życie i kiedy po wypadku przyszedłeś, każdy nauczyciel był szczęśliwy. W końcu twoja duma i egoizm zostały zdeptane i to przez twoich najbliższych. Długo się zastanawiałam czy ci to pokazać. Nagrałam to sobie, aby śmiać się z ciebie, kiedy ponownie mi dokuczałeś. Dostęp do tego miał każdy, a ty i tak o tym się nie dowiedziałeś. Nie mogłam jednak patrzeć jak traktujesz tą biedną dziewczynę, która tak bardzo była dla ciebie życzliwa. Gdyby nie ona musiałbyś samotnie zmierzać się z tym co przechodziłeś w szkole. Chociaż bardzo jestem ciekawa twojej miny, gdy będziesz to oglądać, to mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz jakim byłeś dupkiem. Miłego oglądania."
Prychnął, kiedy skończył czytać. Nic a nic z tego nie rozumiał. I dopiero wideo, które odtworzył rozjaśniło jego umysł. Z każdą kolejną klatką coraz bardziej poznawał prawdę o swoim życiu po wypadku, o zachowaniu swoich przyjaciół i ciągłym wsparciu Sakury...
***
Długo leżał w łóżku, kiedy informacje z tego co zobaczył do niego docierały. Kiba pierwszy raz źle użył swojej kamery. I za to zapłaci mu. Nie tyle, że ciągle go prześladował, to sypiał z jego dziewczyną i wszystko to co nakręcił publikował na portalach internetowych. Natomiast Sakura...westchnął na myśl o dziewczynie. Ciągle przy nim była. Wspierała go, odbierała ataki, które przecież sam powinien przyjmować. Czuł się jak idiota nie tylko dlatego jak potraktował Sakure, ale przede wszystkiemu, że różowowłosa zajmowała się nim jak małym dzieckiem. Widziała jego oblicze takim jakim on nie chciałby w życiu widzieć. To było takie żałosne i upokarzające. A teraz...teraz potraktował ją jeszcze gorzej. Odpłacając się jej tak perfidnie. Jak mógł uwierzyć tym parszywym fałszywcom? Jak mógł myśleć, że dziewczyna taka jak Sakura wyżywałaby się na nim w takim stanie? I ponadto to nie ona, ale jego przyjaciele odsunęli się od niego i przybrali role katów. Wściekłość w nim jeszcze mocniej zawrzała, gdy uświadomił sobie, że większość ludzi w mieście oglądała te filmiki śmiejąc się z niego.
„ Tak to nasz wspaniały Sasuke Uchiha, tępy i żałosny. Pasuje do niego, prawda?" – słowa Kiby z jednego z nagrań najbardziej wyryły się w jego głowie i ten stanowczy głos Sakury, która go broniła. Ale nie tylko to było na nagraniach, jedyna rzecz jaka go zadowoliła to fakt, że Sakura cały czas była po jego stronie, a jedno z nagrań na którym go całuje przy uczniach, uzmysłowiło mu, że Sakura naprawdę była w jego pokoju i to zapewne nie bez powodu. Zrobiło mu się jakoś lżej na sercu. Sam fakt, że różowowłosa w ogóle się nim zainteresowała w takim stanie jakim był, był pocieszający i napawał go optymizmem. Sakura tak po prostu była z nim i dawała mu szczęście. Tylko ona mu wystarczyła... I chociaż mogła zadawać się z każdym z kim popadnie, ona wybrała jego, chyba że.... Chyba, że miała za to zapłacone? Pesymistyczna myśli przyćmiła jego umysł. Wstał, poczym zdenerwowanym krokiem przeszedł się po pokoju. Teraz kiedy ta namiastka prawdy wyszła musiał poznać ją do końca. I wiedział, że od rodziców na pewno się tego nie dowie. Wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni, gdzie urzędowała gosposia.
- Czyli jednak coś zjesz? – uśmiechnęła się pogodnie widząc go – Nie sądziłam, że tak długo wytrzymasz...
- Już wiem, co się ze mną działo po wypadku i wiem, że to Sakura przy mnie była, gdy moi domniemani przyjaciele odtrącili mnie.
- Sasuke...- zbladła, przyglądając mu się ze zdziwieniem.
- Powiedź mi prawdę, wiem, że tylko od ciebie mogą ją usłyszeć. I chociaż wszystko widziałem, to chcę się dowiedzieć jakim cudem Sakura stała mi się tak bliska? – Kobieta westchnęła odkładając naczynie, by później usiąść na krześle.
- Usiądź. – brunet bez namysłu usiadł naprzeciwko niej, uważnie się jej przyglądając. – Nikt nie chciał mówić ci co się działo, ponieważ tego nie pamiętałeś. A bali się, że jeżeli wspomnienia do ciebie wrócą to terapia spłynie na niczym.
- Więc woleli, abym traktował tą dziewczynę jak popychadło, bo bali się powiedzieć mi prawdę?
- Robili to dla twojego dobra. Oni też nie mogli znieść twojego zachowania w stosunku do Sakury, ale bali się, że znowu staniesz się zależny od innych osób. – westchnęła cicho, widząc, że do niego to nie dociera. – Sakura była jedną z uczennic z wymiany zagranicznej. Trafiła do twojej klasy i zamieszkała z nami.
- Mieszkała z nami? - był w szoku, kiedy dotarła do niego ta informacja.
- W pokoju gościnnym. Twoi rodzice bardzo ją polubili, ponieważ Sakura zawsze była przy tobie. I trudno było im się pogodzić z faktem, że tak zacząłeś ją traktować.
- Przebywała w moim pokoju?
- Na pewno, przecież byliście jak papużki nierozłączki. Wydaje mi się, że byliście jednak bardziej ze sobą związani niż z zewnątrz to wyglądało. Sakury nie odpychało twoje dziecinne zachowanie. Ona cię bardzo lubiła. Jednak teraz sądzę, że sobie nagrabiłeś i to porządnie.
- To wszystko przez te daremne ukrywanie prawdy, która i tak wyszła na jaw. – wstał.
- Co chcesz zrobić?
- To co powinienem. – odwrócił się i natychmiast wyszedł.
***
Podjechał do swojej starej szkoły, wyskakując z samochodu jak oparzony. Chociaż były wakacje to szkoła nadal funkcjonowała, a go teraz interesował sekretariat. Potrzebował informacji... Pierwszy raz miał wyrzuty sumienia. Sądził zawsze, że nie posiada czegoś takiego jak sumienie, jednak okazało się inaczej. Czuł się naprawdę dziwnie, że tak perfidnie ją potraktował, a już zwłaszcza, kiedy ją tak brutalnie wziął. Prawdą jest, że czerpała z tego przyjemność, jednak zrobił to bez jej zgody. I tego nie potrafił sobie wybaczyć.
Bez zbędnego pukania wszedł do sekretariatu, stając w bojowej pozycji przed krótko ściętą brunetką.
- Pan Uchiha, a co pan tu robi? – zdziwiła się jego obecnością. Nie należał do uczniów, którzy jakoś uwielbialiby przebywanie w szkole, dlatego dziwił ją widok absolwenta, który jednak był najgorszym pod względem zachowania z uczniów jakie kiedykolwiek ta szkoła posiadała.
- Chciałbym się dowiedzieć, gdzie mieszka Sakura Haruno?
- Sakura Haruno? – spojrzała na niego zaskoczona.
- Tak, ta różowowłosa ślicznotka z wymiany.
- Ja wiem kim ona jest, tylko dziwi mnie to, że przychodzisz do nas z taką sprawą.
- Gdzie ona mieszka? – powtórzył pytanie.
- Przykro mi, ale nie możemy zdradzać danych naszych uczniów.
- Natychmiast powiedź mi gdzie ona mieszka?! – krzyknął, opierając dłonie o jej biurko.
- Jesteś absolwentem, więc nie możesz przebywać już na terenie szkoły, dlatego natychmiast opuść to miejsce.
- Nie wyjdę stąd, za nim nie dostanę tego czego chcę! – krzyknął.
- Shizune co się dzieję? – z pokoju obok wyszła dyrektorka. Aż dziwne, że znajdowała się teraz w szkole, a nie na jakiejś wyspie grając w pokera. – Sasuke Uchiha?
- Witam szanowną dyrektorkę – powiedział z kpiną.
- Po co tu przyszedłeś?
- Chcę adres Sakury Haruno i to natychmiast.
- Chłopcze, chodząc do mojej szkoły mogłeś mnie szantażować. Byłam uzależniona od ciebie finansowo, jednak teraz nie dostajemy żadnych dotacji z twojej rodziny, ponieważ już nie jesteś uczniem tej szkoły. Dlatego natychmiast stąd wyjdź. Jestem nie wyobrażalnie szczęśliwa, że w końcu skończyłeś szkołę i uprzykrzanie życia moim pracownikom. – brunet uśmiechnął się kpiąco na te słowa, chociaż zaciśnięte dłonie świadczyły o jego silnym wzburzeniu.
- Zapłacę ile pani chcę. Milion, dwa? – zauważył jak jej brwi drgnęły, a w oczach pojawiło się zdziwienie – Muszę wiedzieć, gdzie ona mieszka.
- Propozycja jest istnie zachęcająca. Jednak nie zgodzę się na to. Ta dziewczyna stała za tobą murem. Broniła cię pod każdym względem, a ty ją potraktowałeś jak pierwszą lepszą... – zacisnęła usta, aby nie dokończyć tego co chciała powiedzieć. – Jeżeli masz tyle pieniędzy to wykorzystaj je i dowiedź się tego inaczej, bo ja na pewno nic ci nie powiem. Ta szkoła jest dla ciebie zamknięta, dlatego natychmiast stąd wyjdź.
- Pożałujesz tego stara wiedźmo – warknął, poczym z trzaskiem opuścił gabinet.
***
Z każdą kolejną chwilą wściekłość coraz bardziej w nim buzowała. Chciał rozszarpać tych popieprzonych gnojków, którzy próbowali go zmanipulować. Myśleli sobie, że nic się nie wyda? Niestety jak dla nich kłamstwo ma krótkie nogi i prawda wyszła na jaw. I on już się na nich zemści.
- Cześć Kiba, postanowiłem, że imprezę urządzę dla naszej wspaniałej paczki – wspaniale udawał przez co udało mu się wrobić Inuzuke.
- A to dziwne, myślałem, że planujesz coś ostrego – usłyszał w słuchawce jego śmiech.
- Nie martw się, to nas nie ominie, zobaczysz będzie wspaniale – dodał, poczym się rozłączył. Reszcie wysłał sms'a z informacją.
Teraz tylko musiał czekać i załatwić im nie miłą niespodziankę. Był wściekły i pod wpływem tego mógł zrobić wszystko.
***
W nocy miał dziwne sny, które wyglądały niemal realistycznie. Sakura w jego ramionach. W tym łóżku... Jęcząca i dająca mu przyjemność. To było niesamowite. Niesamowite było to jak dobrze ją widział, żaden szczegół nie umknął jego uwadze, a przecież w tym nie był najlepszy.
Teraz czekał i chociaż wyglądał na opanowanego i wyluzowanego to w środku wrzał. Rodzice też mu nie chcą zdradzić, gdzie znajduje się Sakura przez co musiał wynająć detektywa, który oznajmił mu, że nie jest pewien ile może mu zając odnalezienie różowowłosej. A on musiał się z nią spotkać jak najszybciej. Nawet ta jej żałosna kuzyneczka nie chcę pisnąć ani słowa. Wszystko obróciło się przeciwko nie mu, przez co był chorobliwie wściekły.
Kiedy zadzwonił dzwonek, pofatygował się, aby otworzyć. Z cynicznym uśmieszkiem przywitał pierwszego gościa, którym był Naruto z Hinatą. Lekko speszeni, może zabrało im się na wyrzuty sumienia, po tym co mu zrobili. Bo zresztą ta dwójka był neutralna. Na nagraniach nie było ani razu jak się na nim wyżywają. Jednak to nie oznacza, że ominie ich zemsta. Gdyby przynajmniej stanęli po jego stronie..., jednak oni poszli za ogółem.
- Jeszcze nikogo nie ma? - zapytała zaskoczona Hinata.
- Jeszcze nie, ale na pewno zaraz się pojawią.
- Aha...to super – wykrzywił się Uzumaki, tracąc ten swój szczenięcy zapał.
Kiedy już wszyscy się zjawili i zaczęli popijać ostre drinki. Sam solenizant obserwował jak wspaniale się bawią, całkowicie olewając to, że jeszcze dwa miesiące temu taktowali go jak wyrzutka społecznego.
- Mam dla was niespodziankę – uśmiechnął się chytrze, a następnie odsłonił olbrzymi telewizor na całą ścianę.
- A jaką? – zapytał z głupkowatym uśmiechem Kiba, bawiąc się tą swoją kamerą. Szkoda, że nie pomyślał wcześniej, że jest to tak niebezpieczny sprzęt.
- Zaraz zobaczycie – wziął do ręki pilot – Mam nadzieję, że będziecie tak samo zaskoczeni jak ja – zaśmiał się, poczym nacisnął na czerwony guzik, kiedy spostrzegł, że już niektóre osoby padają po tym co im wsypał do drinków.
„-Zostawcie mnie, to boli. Ja...
- Mógłbyś się od niego Kiba w końcu odczepić?! I wyłącz tą cholerną kamerę kretynie...
- Jak się ze mną prześpisz złotko...
- Marzenia..., chodź Sasuke i nie zwracaj na tego kretyna uwagi."
Przewinął dalej, patrząc na reakcję oglądających. Ino natychmiast się przesunęła na drugą stronę sofy. Uzumaki spuścił głowę, a główny inscenizator z niedowierzaniem nadal wpatrywał się w ekran.
„- Skarbie, jak możesz się z takim żałosnym dzieckiem spotykać. On zawsze taki był i pozostanie na wieki. W końcu los się do nas uśmiechnął.
- Zgadzam się....
- Jesteś żałosna, byłaś jego dziewczyną, a teraz też stajesz przeciwko niemu?
- Sasuke to najgorszy człowiek na świecie, to że z nim byłam to wiadomo, że dlatego, że rządził tą szkołą. Jest przystojny i bogaty, ale po za tym nic nie ma w sobie.
- Jesteście fałszywi i..."
Przewinął dalej, puszczając im jeszcze kilka ciekawych scen, a następnie wyłączył telewizor.
- Jesteście zaskoczeni jak ja? – mówił nadal udawanym entuzjazmem – Kurczę, a myślałem, że to ta Sakura mnie gnębiła. Chyba, że miała taki dar przemieniania się w was.
- Sasuke, słuchaj...- Kiba odwrócił się do niego, patrząc na niego dość spokojnym wzrokiem...- my...
- Nie chcę słuchać waszych żałosnych wyjaśnień, ponieważ ja już wszystko widziałem. Śmialiście się ze mnie publicznie i jeszcze to udokumentowaliście. Myśleliście, że to wam ujdzie na sucho? – zmierzył każdego po kolei chłodnym wzrokiem.
- Słuchaj...
- Zamknij się Kiba, bo zaraz stracisz coś cennego. To, że moja laska się z tobą puszczała to ci wybaczę – zerknął na przestraszoną blondynkę, skuloną przy samym brzegu sofy – Ale fakt, że to nagrywałeś i w moich oczach oczerniłeś Sakure, wpajając mi, że była potworem...tego wam wszystkim nie wybaczę i dzisiaj poniesiecie za to karę.
- Nie jesteś od tego aby wymierzać kary – warknął w końcu Kiba.
- Ja już musze iść – jęknęła Hinata ciągnąc Naruto, jednak obydwoje się zachwiali i przystanęli, patrząc w kierunku bruneta z szokiem.
- Nikt stąd na razie nie wyjdzie – syknął.
- Przestań Uchiha nie jesteś Bogiem i w końcu przynajmniej się o tym przekonałeś. Zawsze najlepszy, wszystko mający. Nienawidzę cię za to. Po wypadku przynajmniej się usunąłeś i w końcu mogliśmy ci pokazać gdzie jest twoje miejsce.
- Niestety źle to zrobiliście, bo zaraz ja wam pokaże, gdzie jest wasze miejsce. – uśmiechnął się chytrze, widząc jak Hinata i Ino tracą przytomność.
- Ej Hinata...- usłyszał krzyk Naruto.
- Nie martw się zaraz też sobie pośpisz.
- Coś ty tam dodał? – warknął Kiba rzucając szklanką z drinkiem w podłogę. Oparł się dłonią o ścianę czując zawroty w głowie – Nienawidzę cię.
- Ja was też – odparł, poczym usiadł na sofie przyglądając się im jak walczą z pogrążającym ich w śnie narkotykiem.
Po kilku minutach wszyscy padli, a Sasuke z zawistną miną przeszedł obok nich.
- Możecie wejść – odparł, a z drugiego pomieszczenie wyszło dwóch mężczyzn i kobieta – Scena jest wasza. – dodał, gdy wyciągnęli sprzęt. Kosmetyki, aparat i kilka potrzebnych przedmiotów.
- Jest coś co by ci pasowało?
- Ta tutaj ma ostrego ojca, gdyby tak zobaczył jej nagie zdjęcia z inną laską i z facetami to byłby cholernie wściekły – wskazał na granatowłosą – Tutaj dałbym jakieś gejowskie zawirowania. A tą blondynę potraktujcie najgorzej. – poinformował.
- Nie ma sprawy, każdy portal internetowy to dostanie – zaśmiał się jeden z trójki, który był informatykiem.
- Okey to ja zmykam, a wam życzę miłej zabawy – zaśmiał się, poczym wyszedł.
***
Rok później...
Kurs w Chinach powoli dobiegał ku końcu. Musiał nawet przyznać, że czuł, że nie zmarnował swego czasu i jest to coś co chciałby robić w życiu. Powoli otwierały się w jego życiu nowe drzwi. Za niedługo miał wrócić do Japonii i zacząć pracę w firmie ojca. W końcu będzie mógł się wykazać. I chociaż nadal wolał pieniądze i rozrywkę; bez pracy to w końcu musiał pokazać ojcu, że coś potrafi, by nie odcięli mu środków finansowych.
Powoli szedł pekińskimi dzielnicami, aby trafić do domu, gdy nagle jakaś siła go zatrzymała a wzrok samoistnie zatrzymał się na kobiecie kupującej owoce na targu. Miała długie różowe włosy do pasa. Serce zaczęło mu bić jak szalone, a nogi zaprowadziły go same do kobiety.
- Sakura...- subtelnie wypowiedział jej imię, całą nadzieję pokładając w tym, że to ona. W końcu kolor tych włosów jest niespodziewany, więc...
- Nie, nie jestem Sakura młodzieńcze. – odwróciła się w jego kierunku starsza, ale urodziwa kobieta. Niestety....to nie była Sakura.
- Przepraszam, myślałem, że to moja koleżanka, którą od dłuższego czasu szukam.
- A czy ona coś zrobiła, że jej tak szukasz? Nie mów mi, że coś nabroiła? – kobieta pokręciła z zażenowaniem głową.
- Nie, skąd...- zauważył jak kobieta odetchnęła z ulgą – pani zna Sakure Haruno?
- Chłopcze, a jakbym ja jej miała nie znać? Od jej poczęcia jestem z nią i znoszę jej fanaberie – uśmiechnęła się delikatnie – Jestem Ayumi Haruno.
- Jest pani matką Sakury...?
- No właśnie ci to powiedziałam.- usta Sasuke wygięły się w szerokim uśmiechu, a kobieta za ten czas uważnie mu się przyjrzała – Sakura mi nic nie opowiadała o nowym znajomym. Zdjęć też twoich nie ma...
- Poznaliśmy się w Japonii i musze się z nią spotkać.
- To masz nie wyobrażalne szczęście. Sakura studiuje medycynę, ale dzisiaj ma wolne od wykładów i zabrała jedno z pacjentów oddziału pediatrycznego i poszła do parku, który jest zaledwie parę kroków stąd.
- Nawet pani nie jest wstanie sobie pomyśleć, jak bardzo jestem pani wdzięczny. Dziękuje – ucałował przelotnie jej dłoń, poczym pobiegł w stronę zielonego parku. Często tutaj chodził, więc dlaczego wcześniej nie mógł mieć szczęścia i na nią natrafić?
W jednym momencie obleciał go strach, a przez ciało przebiegł niemiły, zimny dreszcz. Stała w towarzystwie kilkuletniego chłopca, który biegał z dużym latawcem przedstawiającego smoka. Tak ślicznie wyglądała i śmiała się, że jego serce szybciej zabiło. Kiedy delikatnie oparta o drzewo, wciąż wpatrywała się przed siebie na radośnie biegającego chłopca, postanowił do niej podejść i porozmawiać. Wiedział, że będzie to najtrudniejsza czynność z jaką kiedykolwiek miał do czynienia, ale musiał z nią porozmawiać, dotknąć i zatopić się w tych zielonych oczach.
- Sakura...- po raz kolejny tego dnia wymówił jej imię.
- Tak? – odwróciła się w jego stronę z uśmiechem, który z każdą kolejną chwilą coraz bardziej gasł. – Co ty tu robisz? – warknęła nieprzyjemnie.
- Wolę cię uśmiechniętą niż złą.
- A może uległą? – zapytała, patrząc mu wyzywająco w oczy – Mogę się dowiedzieć, o co ci chodzi?
- Sakuro, trudno mi jest to powiedzieć, ale...
- Teraz Sakura, a wcześniej wyzywałeś mnie od najgorszych. Nie wiem czego, chcesz, ale ze mną to nie przejdzie, więc po prostu daruj sobie i idź. Nie chcę...
- Ja cię chciałem przeprosić, za to jakim byłem sukinsynem i jak cię potraktowałem. Wiem, że nawet pod wpływem złości nie powinienem czegoś takiego zrobić. Jednak zrozum, wszyscy, którym ufałem nastawili mnie przeciwko tobie. Gdybyś była na moim miejscu, komu byś uwierzyła? Przyjaciołom, którzy zawsze byli przy tobie, czy nieznanej dziewczynie? Wtedy cię nie pamiętałem. Ale teraz już wszystko wiem i chcę to naprawić...uwierz mi, że fałszywych przyjaciół zmieszałem z błotem. Przez kilka miesięcy nie mogli się pozbierać po tym co im zafundowałem.
- To nie zmienia faktu, że...
- Sakura, słuchaj – przysunął się do niej bliżej, a następnie, delikatnie z wahaniem objął ją w pasie. – Ja chciałbym z Tobą spróbować czegoś więcej. Ty....
- Sasuke, jeżeli twojemu sumieniu ma być lepiej. To wybaczam ci, naprawdę. Nie mam do ciebie żalu, choćby dlatego, że naprawdę miło spędziłam z Tobą czas, kiedy jeszcze nie pokazałeś mi jaki jesteś naprawdę.
- Pamiętam wszystko, wszyściutko – uśmiechnął się delikatnie widząc jej zaróżowiane policzki – Miałaś wtedy paznokcie w kolorze niebieskim i tak cudownie rozchylone usta, gdy...
- Przestań! – szybko mu przerwała, nie chcąc słyszeć końca – To, że ci wybaczyłam nic nie zmienia. Nie chcę z tobą niczego spróbować, ponieważ ci nie ufam. Nie wierzę w to, aby ktoś taki jak ty potrafił stworzyć związek. Przykro mi, ale...
- Sakura... – ścisnął delikatnie jej ramiona – tak długo cię szukałem. Szalałem każdego dnia, kiedy coraz to nowe wspomnienia wracały do mnie. Nie rób tego, ponieważ z Tobą ja naprawdę jestem w stanie stworzyć związek. My jesteśmy...
- Nie ma nas. I nie przesadzaj, bo obydwoje wiemy, że w związku dla ciebie najważniejszy jest seks, a nie druga osoba.
- Ale z Tobą..
- Nie wiesz jakby było ze mną. Dla mnie nie jesteś dojrzały do związku. Nie chcę mieć z Tobą nic do czynienie – delikatnie go odepchnęła. – Zostaw mnie w spokoju.
- Mówisz poważnie?
- Tak, śmiertelnie poważnie. Fajnie było cię zobaczyć, ale musze iść odprowadzić chłopca, więc Sayonara – odparła, poczym chciała iść, ale mocno złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie, mocno wpijając się w jej rozchylone wargi. Żarliwie, namiętnie pieścił jej usta. I chociaż się poddała, to i tak nic tym nie uzyskał. – Miłe pożegnanie, ale nie przekonało mnie. Lepiej byłoby gdybyśmy już nigdy się nie spotkali – przybrała chłodną maskę, chcąc urazić jego dumę. Wiedziała, że tak szybciej się go pozbędzie i nie myliła się.
- Będziesz tego żałować do końca życia, miałabyś przy mnie wszystko...
- Wszystko, ale nie ciebie, prawda? Tak prowadzisz związki? Dasz kasę, dom, prezenty, ale nie prawdziwą miłość? Ja się na takie coś nie piszę.
- Nawet nie wiesz co ...
- Sakura-chan idziemy? – podbiegł radosny chłopczyk, który natychmiast ukrył się za Sakurą widząc wściekłe spojrzenie bruneta.
- Tak, idziemy. Żegnaj Sasuke... – przeszła obok niego z chłopcem, a z jej policzka spłynęła samotna łza, której nie mógł zauważyć. Spojrzał za nią, odprowadzając ją wzrokiem tak daleko jak tylko dosiągł. Mógł się przecież tego spodziewać. Jak osoba, którą tak perfidnie skrzywdził mogłaby mu wybaczyć. Sakura miała silny charakter i na pewno nie wskoczyłaby mu w ramiona, tak jakby najbardziej chciał. Nie wiedział dlaczego, ale ta rozmowa sprawiła, że czuł przygnębienie i smutek. Czuł jakby stracił cząstkę siebie. Przez cały ten czas żył nadzieją, że ją spotka i na spokojnie porozmawiają. Niestety, spotkali się i została pustka. Pustka i fakt, że nigdy nie będą razem.....
10 lat później...
- Znowu coraz gorzej. Pańska żona coraz bardziej słabnie, niestety my już nie możemy pomóc. Dam panu skierowanie do szpitala do bardzo dobrego specjalisty od raka. Doktor Hanazawi.
- Rozumiem, dziękuje za wszystko co pan dotychczas zrobił. – uścisnął jego dłoń, poczym wyszedł na korytarz. Dwudziestodziewięcioletni mężczyzna szedł do Sali w której leżała jego żona. Był prezesem firmy po ojcu. Ostatnio w wypadku stracił brata, a teraz miał stracić żonę? No cóż, wprawdzie to było małżeństwo z rozsądku niż z miłości, to jednak stała się mu bliska jako przyjaciółka. I robili wszystko to co w małżeństwie przystało. Czy więcej trzeba było? Praktycznie nie. Tyle, że podczas nocy poślubnej niestety to nie o niej myślał, a o kobiecie, którą trzymał w skrytej pamięci.
Wszedł do środka Sali w której czekała na niego żona. Rudowłosa kobieta wstała i podeszła do niego.
- Jest źle prawda? – zapytała delikatnie wtulając się w jego ciało.
- Nie martw się Sayu znajdę ci najlepszego lekarza jakiego się da i wyleczy cię. Musisz mi zaufać.
- Ufam ci kochanie. – odparła, chociaż wiedziała, że jest z nią bardzo źle – Chodźmy do domu, mieliśmy się dzisiaj spotkać z twoimi rodzicami.
- Na pewno nie jesteś zmęczona po tych wszystkich badaniach?
- Nie..
- To dobrze, zawiozę cię do domu, a później coś jeszcze załatwię w firmie i pojedziemy na kolację do rodziców. – delikatnie ją objął, a następnie ruszyli razem do wyjścia. Zmienił się, nowy tryb życia całkowicie wpłynął na jego postawę. Nie był już rozhulanym chłoptasiem szukającym rozrywki, a porządnym i pewnym siebie biznesmenem. Uwielbiał patrzeć na to jak firma wchodzi coraz to na wyższy szczebel i widział jak ojciec jest z niego dumny. W końcu spostrzegł w nim prawdziwego mężczyznę. Jego żona nie pracowała, zresztą nie było takiej potrzeby. Byli bogaci i ona nie musiała nic robić, a zwłaszcza teraz powinna o siebie jak najbardziej dbać.
***
Najlepszy onkolog postanowił zająć się przypadkiem jego żony. Pierwsza wizyta miała odbyć się za tydzień w Kyoko, jednak jego żona z dnia na dzień wyglądała coraz bardziej niewyraźnie i czuła się okropnie. Coraz więcej włosów wypadało z jej głowy, a ten blask umknął z jej oczu. Była straszliwie chora i każdy mógł to spostrzec.
Jego zaufany asystent zdołał jednak załatwić szybszy termin i właśnie dzięki temu siedzieli w samochodzie jadąc autostradą do Kyoko.
- Nie dobrze mi... – odparła, delikatnie dłonią przejeżdżając po czole. – Proszę cię Sasuke zatrzymaj się...
- Nie mogę na autostradzie. Wytrzymaj jeszcze trzy kilometry i będzie zajazd. – poinformował ją, przyspieszając. Kobieta oparła głowę o rozchyloną do połowy szybę.
- Wiesz co jest za dwa tygodnie? – zapytała z delikatnym uśmiechem.
- Nie mam pojęcia.
- Data 16 czerwca nic ci nie mówi?- spojrzała na niego przelotnie.
- Nie mam pojęcia Sayu. Pozwól, że skupie się na jeździe.
- To nasza czwarta rocznica – odparła, a następnie zamknęła oczy, aby nie mógł spostrzec w nich przygnębienia. Po raz kolejny zapomniał. Jakim cudem nie może zapamiętać daty ich ślubu. Przecież to jest niemożliwe... Co prawda nawet nie mieli okresu narzeczeństwa. Dwa tygodnie po poznaniu się, postanowili się ożenić. Ich rodzice byli przyjaciółmi i tak oni się poznali. Wiedziała, że z początku Sasuke podchodził do tego bez żadnego zaangażowania, jednak w końcu przyzwyczaiła się do tego, a nawet w pewnym momencie spostrzegła, że są sobie bliscy. Tyle, że..., pokręciła przecząco głową, spoglądając na jego przystojne oblicze. Tak bardzo go kochała. Tak bardzo chciała mu dać dziecko, ale wciąż nie potrafiła. Wiedziała, że oczekuje potomka, a teraz jeszcze zachorowała i nie była wstanie mu go dać.
- Chciałabyś dostać coś specjalnego? – zapytał w końcu.
- Wystarczyłaby mi twoja obecność.
- Przecież będę – uśmiechnął się delikatnie, ale nie skomentowała już tego, wiedząc, że w każdą rocznice coś wypadało mu w pracy, a później okazywało się, że w ogóle o tym nie pamiętał. Może w końcu jednak zdarzy się cud...
***
Siedział w raz z żoną w poczekalni na przyjęcie przez doktor Hanazawi. Te czekanie było męczące nie tylko dla jego żony, ale też dla niego samego. Jak widać dużo ludzi przychodziło do tego specjalisty, jeżeli aż tyle trzeba czekać. Szpital był olbrzymi w samym centrum Kyoko. Wszystkie korytarze były białe z jasno zielonymi podłogami. Bardzo zadbany i wyposażony w najlepsze sprzęty szpital, musiał być oblegany przez wielu ludzi. Westchnął przeciągle widząc jak wychodzi jakiś mężczyzna trzymając się w okolicach brzucha. Widać, że jemu też było ciężko.
- Zaraz skarbie twoja kolej, chcesz abym wszedł z Tobą?
- Lepiej na mnie poczekaj – uśmiechnęła się, muskając go w policzek.
- Pani Saya Uchiha... – do jego uszu doleciał kobiecy głos. Sądził, że tym najlepszym onkologiem jest mężczyzna. A jednak, kobieta też potrafi daleko zajść – Pani Saya... – zniecierpliwiona pani doktor zawołała po raz kolejny ze swego gabinetu.
- Zaprowadzę cię. Widzę, że gorzej się czujesz...
- Trochę słabo mi przez tą jazdę – odparła, poczym pozwoliła mu się poprowadzić do gabinetu doktor Hanazawi. Zauważył cień sylwetki kobiety za parawanem, a następnie usłyszeli lejącą się wodę z kranu. Musiała myć dłonie.
- Proszę usiąść. Zaraz się panią zajmę .
- Dziękuje, że mnie pani przyjęła.
- Do moich obowiązków należy, aby pomagać ludziom. Proszę opisać mi dolegliwości i jak pani czuła się przez ostatnią dobę – odparła wychodząc za parawanu w czasie zakładania na dłonie gumowych rękawiczek.
Sasuke stanął jak słup soli widząc postać pięknej pani doktor o olśniewającym uśmiechu i spiętych różowych włosach. Widać, że i ona równie szybko go poznała, bo jej uśmiech zbladł, a twarz przybrała dystansu. Stali tak mierząc się chłodnymi spojrzeniami
-... i coraz mocniej boli. Rozumie pani..., pani doktor? – odwróciła pierwsza wzrok i podeszła do swojej pacjentki, a jego żony.
- Przepraszam. Czy mogłaby się pani położyć i jeszcze raz przedstawić mi objawy? – uśmiechnęła się do niej miło – A pana proszę o opuszczenie gabinetu, chciałabym zostać sama z pacjentką – odparła służbowo, chcąc go jak najszybciej wyprosić. Sasuke przyjrzał się jej jeszcze raz, poczym wyszedł nie mogąc znieść jej widoku. Zamknął za sobą drzwi, opierając się o ścianę z głośnym westchnięciem. Po dziesięciu latach znowu widział tą która mu pomogła, a on skrzywdził.
Z jednej strony tak lekko zrobiło mu się na sercu, ale z drugiej, przecież mieli się już nigdy nie spotkać. Odrzuciła go, a z tym nie potrafił się pogodzić przez wiele lat. I chociaż myślał, że to już przeszło, to dzisiaj dotarło do niego, że się okłamywał. Spojrzał na tabliczkę na drzwiach, a nie miły dreszcz przeleciał po jego ciele, kiedy coś sobie uświadomił.
Onkolog
Doktor Sakura Hanazawi
Zacisnął swoje pięści, a fakt, że Sakura była kogoś innego napawał go wściekłością.
***
- Ma pani raka jelita grubego, jak późno się pani o tym dowiedziała? – spojrzała na jej skruszoną twarz – Gdyby robiła pani okresowe badania, to już pierwsze symptomy byłyby zauważalne. Wie pani, że można było powstrzymać rozwój raka, gdyby wcześniej lekarze wiedzieli co pani dolega? Czas jest bardzo cenny jeżeli chodzi o nowotwór. Rak bardzo szybko przerzuca się na inne organy, jeżeli nie jest stosowane leczenie.
- Wiem i słyszałam to już chyba od każdego lekarza. Tak bardzo żałuję, że nie zadbałam o siebie. – powiedziała ze smutkiem.
- No cóż, zaraz panią zaprowadzę do pielęgniarki, aby pobrała pani krew i zlecę kolejną kolonoskopię. Wiem, że nie jest to miłe uczucie, ale musi pani to wytrzymać. Na razie przepiszę pani leki łagodzące, ale proszę ich używać tylko w momencie nagłego bólu – napisała na recepcie nazwę leku, poczym podała go kobiecie – A teraz proszę za mną.
- Czy da się mnie wyleczyć? – zapytała z nadzieją.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy. Na razie jednak muszę zobaczyć jak złośliwy jest rak – wychodząc z gabinetu natknęły się na bruneta, który natychmiast wstał, patrząc na dwie kobiety.
- Idziemy na pobieranie krwi i kolonoskopię - odparła, wyprzedzając swojego męża w słowach.
- Proszę za mną – odparła różowowłosa, unikając wzroku Sasuke, poczym zaprowadziła rudowłosą kobietę do Sali w której czekała już na nią pielęgniarka.
***
Zdesperowana siedziała przed biurkiem, podpisując papiery i przeglądając dane swych pacjentów. Była zszokowana faktem, że spotkała się z Sasuke. Nie mogła uwierzyć, że to jeszcze kiedyś się zdarzy. Po zdaniu studii przyjechała do Japonii na specjalizację i została w Kyoko.
Uśmiechnęła się delikatnie, patrząc na zdjęcia przedstawiające ją w objęciach mężczyzny, który był jej mężem. Poznali się przypadkiem przez przyjaciół. On świeżo po studiach prawniczych pracujący w kancelarii, a ona stażystka w szpitalu. Od razu między nimi zaiskrzyło.
- Proszę – odparła słysząc pukanie. Przelotnie spojrzała przez dokumenty na gościa w duchu przeklinając się za fakt, że zgodziła się przyjąć tą kobietę do szpitala. I chociaż miała to nazwisko, cały czas przed sobą ...to zapomniała. Zapomniała o Sasuke, przynajmniej tak się jej zdawało. – Chce się pan dowiedzieć co z pana żoną? Jeżeli tak to...
- Sakuro przestań – podszedł do jej biurka, opierając dłonie o blat – Nic się nie zmieniłaś – przyjrzał się jej w tym fartuchu lekarskim.
- Jeżeli nie chce pan rozmawiać o stanie zdrowotnym żony to proszę wyjść.
- Nadal piękna, seksowna i z charakterem – mówiąc to wpatrywał się w te jej błyszczące oczy.
- Wyjdź stąd.
- Nie, dopóki nie porozmawiamy.
- Zaraz wychodzę, więc...
- Mogę cię odwieźć – przerwał jej szybko.
- Nadal jesteś żałosnym dupkiem. To, że twoja żona leży w szpitalu na obserwacjach to nie oznacza, że możesz sobie pofolgować i podrywać panienki.
- Wątpię czy chcesz byś określana mianem "panienki"? Źle to brzmi, co? Ale tym razem się mnie nie pozbędziesz tak łatwo. – obszedł biurko i stanął obok niej.
- Zaraz przyjedzie po mnie mąż. I wolałabym, abyś sobie już stąd poszedł. – przypomniała mu o czymś, co tak bardzo wyprowadziło go z równowagi.
- Masz męża – wysyczał przez zęby – Nie pogodzę się z tym i nadal będę cię traktował jak Sakure Haruno. Nie obchodzi mnie to, że...
- To ty możesz mięć żonę, a ja nie mogę mięć męża? Jesteś żałosny.
- Ty jesteś żałosna. Dlaczego mi nie dałaś wtedy szansy? – czuł jak traci nad sobą panowanie.
- Dlaczego to wspominasz? Masz żonę... – wstała wpatrując mu się pewnie w oczy.
- Ale pragnę ciebie – chciał ją złapać i przyciągnąć do siebie, ale w odpowiednim momencie umknęła mu.
- Nie chcę cię tu widzieć Uchiha, dlatego natychmiast się stad wynoś. Jeżeli się do mnie zbliżysz, to będę musiała odmówić leczenia twojej żony.
- Zrobiłabyś to? – drżał z wściekłości i podniecenia przez to co czuł przy różowowłosej.
- Zrobię, jeżeli przekroczyć granice między nami.
- Ale...
- Wyjdź stąd – ponowiła swoja prośbę zakładając dłonie na klatce piersiowej. Sasuke z wściekłą miną, stanął przy niej, przyglądając się jej chłodnej twarzy, poczym bez słowa opuścił jej gabinet, z trzaskiem zamykając drzwi. Różowowłosa odetchnęła głośno. Przeczucie mówiło jej, że Sasuke porządnie namiesza w jej życiu, a tego bardzo chciała uniknąć.
***
Na szczęście udawało się jej go unikać. Przez dwa kolejne dni, kiedy przychodziła do jego żony diagnozując ją nie napotkała się na niego. Chociaż wiedziała, że odwiedza żonę. I była dobrej myśli, że tak już pozostanie, dopóki nie dostała wyników jego żony. Kiedy pielęgniarka z nieciekawą miną dostarczyła jej wyniki, nie sądziła, że może być tak źle. Jak widać tą kobietę los nie oszczędzał.
Po raz kolejny ze zdumieniem przyglądała się wynikom, czekając na mężczyznę z którym tak bardzo nie chciała się widzieć. Niestety rola lekarza zobowiązywała i musiała dowiedzieć się kilku istotnych rzeczy, a do tego potrzebny był jej Sasuke Uchiha. Zadzwonienie do niego było dla niej trudnym wyczynem jednak służbowa maska pozwoliła jej przez to przejść. Wiedziała, że gdy ją usłyszał musiał wyobrażać sobie nie stworzone rzeczy pewnie nadal jest przekonany, że zmieniła o nim zdanie. Jednak jej chodziło o coś poważnego i wiedziała, że może się to skończyć kolejną kłótnią.
Gdy tylko usłyszała pukanie, przygotowana na wszystko, zezwoliła na wejście. Sasuke pewnym krokiem wszedł do środka, uśmiechając się łobuziarsko. Ubrany w białą koszule i dżinsowe spodnie prezentował się wspaniale. Rękawy koszuli miał podwinięte do łokcia, a kilka guzików było niesfornie rozpiętych.
- Cieszę się, że zadzwoniłaś. Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak chciałem cię zobaczyć....
- Chyba źle się zrozumieliśmy – odezwała się chłodno wstając. – Nie wezwałam cię tu z żadnej innej przyczyny jak po to, aby porozmawiać o stanie twojej żony. A ten jest bardzo zły – warknęła z dumą obserwując jak z twarzy Sasuke znika uśmiech. – Dzisiaj dostałam wyniki z badania krwi i jestem przerażona tym co wykryły.
- Możesz jaśniej – zimna maska i na jego twarz wstąpiła, chociaż wzrok niepostrzeżenie wciąż wędrował po jej seksownej sylwetce.
- Twoja żona ma HIV, a to wraz z rakiem powoduje, że twoja żona jest tykającą bombą.
- Jak to ma HIV...? – widziała w jego oczach szok zmieszany z przerażeniem.
- To już chciałabym się dowiedzieć od ciebie.
- Słucham?
- Podejrzewam, że to ty jesteś nosicielem – odparła prosto z mostu, przyjmując na siebie jego mordercze spojrzenie.
- A na jakiej podstawie tak wnioskujesz? – zapytał z jadem w głosie.
- Prowadziłeś dość rozwiązły tryb życia jak wiem i nie sądzę, aby to się zmieniło, tylko dlatego, że ożeniłeś się z tą kobietą.
- Mylisz się – nachylił się nad nią, dość brutalnie łapiąc za ramiona – Ciągle pracuje, chce być najlepszy...i zmieniłem się. Skończyłem z tym rozrywkowym życiem, po prostu mi przeszło i teraz rozważnie podchodzę do życia.
- To nie zmienia faktu, że jesteś nosicielem. Między nosicielem, a chorym na HIV jest różnica, ponieważ w tobie jest uśpiony i nie wyniszcza cię, ale u twojej żony w konsekwencji doprowadzić może do AIDS.
- Nie mam HIV – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Puść – spojrzała mu prosto w oczy z determinacją. Przez chwile jednak nie reagował, jakby chciał jej swoją władczością dać do zrozumienia, że wie co mówi. Jednak kiedy ją już puścił, nerwowym krokiem przechodził się po gabinecie.
- I co teraz?
- Teraz najlepiej będzie jeżeli pozwolisz mi pobrać sobie krew do badania.
- Ty nadal mylisz, że jestem nosicielem wirusa? Chyba kpisz sobie ze mnie. Dobrze wiem, że nie jestem nosicielem!
- To dlaczego nie pozwolisz się zbadać? Boisz się tego...?
- Niczego się nie boję, ale nie będę udowadnia czegoś o czym dobrze wiem! – krzyknął, poczym z rozmachem opuścił gabinet. Sakura z głuchym jękiem opadła na swój fotel. Przewidywała, że to się tak skończy. Tyle, że jeżeli Sasuke jest nosicielem, to powinni jak najszybciej dostać informację o jego partnerka z którymi miał kontakt, ponieważ jest duże prawdopodobieństwo, że również one są zarażone.
***
Zmęczona wyszła ze szpitala, kierując się do swojego samochodu. Miała już dość tego. I chociaż cieszyła się, że w jej zawodzie liczy się pomaganie ludziom, to czasami niestety stawało się to dość uciążliwe i męczące. A już zwłaszcza, gdy ma się tak skomplikowany przypadek jak Uchiha. Co prawda nie chodzi jej o pacjentkę, ale o Sasuke, którego charakterek działa jej na nerwy. Otworzyła drzwi do swojego samochodu, a kiedy miała już wchodzić, ktoś stanął po drugiej stronie. Z początku przestraszona nie poznała osoby w tej ciemności, ale kiedy wprosił się jej do samochodu, siadając na miejscu pasażera, zrozumiała kto jest tak perfidnym i wyrozumiałym osobnikiem.
- Czego chcesz? – warknęła wsiadając za kierownicą. – Chciałabym wrócić do domu, więc miło mi będzie jeżeli sobie pójdziesz.
- Zrobię te badania.
- Słucham?
- To co słyszałaś, jednak mam warunek. – odparł, przyglądając się jej z uśmiechem.
- Stawiasz mi warunek? Przecież tu chodzi o twoje zdrowie i innych osób. Jednak jak widzę olewasz to.
- Od trzech miesięcy nie sypiam z żoną. Nie wierzę w to, abym był nosicielem. – czuła jego ciepły oddech na policzku, który przyprawiał ją o dziwne drżenie.
- Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że jest taka możliwość?
- To ty tak myślisz i jeżeli chcesz się o tym przekonać to zgódź się na mój warunek.
- Nosicielem możesz być od wielu lat...- przyjrzała mu się z cichym westchnięciem. – Jaki jest twój warunek?
- Romans – zaśmiał się chytrze z jej miny. Wyglądał jakby nie był świadomy tego przez co jego żona przechodzi i czym może być on obarczony.
- Chyba sobie żartujesz! – krzyknęła wściekła.
- Co prawda nie żartuje, ale jak na razie moim jedynym warunkiem jest kolacja. Zarezerwowałem już nawet stolik.
- Jeszcze się nie zgodziłam.
- Ale myślę, że jest to nie uniknione. Jesteś przecież rozsądna, a wiem, że zależy ci na tych badaniach.
- Jesteś arogancki, przecież to tobie powinno zależeć nie mnie.
- Masz rację jestem arogancki i dlatego chodź ze mną na tą kolację.
- Nie jestem dobrze ubrana...- próbowała się wymigać.
- Bardzo dobrze wyglądasz – przyjrzał się jej czarnej spódniczce przed kolana i jasno kremowej koszuli na krótkich ramiączkach. – Pojedziemy moim samochodem, ale jeżeli mi odmówisz, to nie zrobię tych badań.
- Nawet dla własnej żony?
- Przecież to, kto jest nosicielem i tak jej nie pomoże. Przecież mogła się zarazić przed ślubem....
- To mogła ciebie zarazić tak czy owak.
- Wybieraj – wysiadł z jej samochodu, stojąc przed nim z rękoma w kieszeni. Sakura przez chwile siedziała cała zesztywniała nie wiedząc jak się zachować. Co prawda jej mąż i tak będzie później bo musi dokończyć papierkową robotę z ostatniego procesu, więc obyłoby się bez zbędnych wyjaśnień. Powoli wysiadła z samochodu, zabezpieczając go alarmem, poczym podeszła do Sasuke, który z uśmiechem wystawił swoje ramie. Z niechęcią jej przyjęła, poczym wraz z nim zawędrowała do jego samochodu.
***
Tak jak sądziła Sasuke miał ciągle asy w rękawie i wczorajsza kolacja zakończyła się żarliwym pocałunkiem. Była zła na siebie, że mu uległa, a dopiero fakt, że może być nosicielem HIV spłynęło po niej po wydarzeniu. Oczywiście nie obyło się od jego namów o tym, aby z nim romansowała. Pragnął jej i dawał jej to do namysłu na każdym kroku. W końcu, przecież chciał ją uwieść i mogła być świadoma tego co ją czeka na kolacji. A ją bolał fakt, że zamiast myśleć i zająć się żoną on wolał zająć się uwodzeniem lekarza prowadzącego jego żony. Co prawda znowu zaczęło jej doskwierać dziwne pragnienie, ale wiedziała, że jeżeli nie da mu szansy to uda się jej wygrać z zakazanymi pragnieniami.
- Pięknie wyglądasz – po raz kolejny strzelił jej komplementem, kiedy ona pobierała mu krew.
- Mógłbyś nic do mnie nie mówić.
- Wczoraj jakoś ci to nie przeszkadzało, a zwłaszcza moje usta... – odparł z łobuziarskim uśmiechem, a następnie zmarszczył brwi, kiedy niespodziewanie, mocniej wkuła mu igłę. – Próbujesz się na mnie wyżyć?
- Próbuje przystopować twój temperament. A to co się wczoraj zdarzyło, powinno zostać jak najszybciej wymazane z twojej pamięci.
- Ty nigdy nie wymazałaś mi się z pamięci. – odparł, kiedy skończyła – Kiedy będą wyniki?
- Jak najszybciej. Nasze laboratorium w ciągu trzech godzin powinno podesłać mi wyniki. Te badania są bardzo ważne, chyba wiesz dlaczego...
- Tak, wiem. – przyglądał się jej poczynaniom z szerokim uśmiechem – Wiesz, że odkąd znowu się spotkaliśmy zacząłem wierzyć w przeznaczenie.
- Twoim przeznaczeniem jest pastwienie się nade mną?
- Dobrze wiesz, że nie.
- Nie rozumiem cię. Jak możesz tak normalnie siedzieć przy żonie, a za jej plecami podrywać mnie?
- Jak widzisz potrafię...
- Jesteś wrednym egoistą. Tylko zrozum, ja nie jestem taka łatwa, a przede wszystkim mam męża, którego kocham.
- Którego udajesz, że kochasz. – upierał się, poczym wstał i złapał ją w pasie – Nie okłamuj się. Wczoraj sama mi uległaś...
- To był tylko nic nie znaczący pocałunek.
- Mylisz się, był bardzo znaczący – zniżył się, aby ją pocałować, jednak odsunęła twarz.
- Skończyłam pobieranie krwi, dlatego możesz już sobie iść. – odparła wyrywając się od niego, co było bardzo łatwe, kiedy nacisnęła palcem w miejsce, gdzie kuła go wcześniej igłą.
- Wrócę, wtedy powiesz mi jaki jest wynik. Uwierz mi, że to jest bardzo istotne, bo jeżeli wyjdzie na moje to....nigdy się mnie nie pobędziesz – uśmiechnął się chytrze, a następnie wyszedł.
***
Szła do swojej pacjentki, aby sprawdzić jak się czuje. Za niedługo miały przyjść wyniki i bała się tego co z nich odczyta. Tak bardzo nie chciała, aby Sasuke był nosicielem HIV. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego. Oczywiście wiadome jest to, że nie chciałaby, aby ktokolwiek był zarażony takim wirusem, jednak z Sasuke chodzi o coś innego. Wiedziała o co i strasznie bała się tego narastającego w niej uczucia. Nie chciała kogoś krzywdzić dla własnego szczęścia, które może być tylko ulotną chwilą.
- Pani doktor....
- Tak? – odwróciła się do pielęgniarki, która szybkim krokiem szła w jej stronę.
- Są już wyniki z laboratorium – odparła podając jej kopertę.
- Dziękuje – odpowiedziała, poczym natychmiast otworzyła kopertę, wyciągając wyniki. Śledziła wzrokiem tekst, aby następnie głośno odetchnąć z ulgą. – Negatywny...
***
- Jak się czujesz? – od razu przeszła do konkretów.
- Dobrze – odpowiedziała cichym głosem – Poranne bóle mi już przeszły.
- To dobrze. – usiadła obok jej łóżka – Sayu chciałabym się w końcu dowiedzieć prawdy i również o czymś cię poinformować. Otóż znaleźliśmy coś jeszcze...
- Nie rozumiem.
- Jesteś pewna, że wszystko dobrze?
- Tak na pewno. – ponagliła.
- Sayu jesteś zarażona...
- HIVem? – przerwała jej, patrząc na nią z rozpaczą – Domyślałam się tego... – Sakura przyjrzała się jej dokładnie, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
- Jak to się domyślałaś? I nie zrobiłaś żadnych badań? Nie powiedziałaś mi o swoich obawach?
- A co by to dało? Nie ma leku na HIV, a jeszcze mam raka. Nie mogę zrozumieć, dlaczego właśnie to mnie spotkało.
- Nie zaraziłaś się wirusem od męża, ponieważ jest czysty.
- Czyli Sasuke już wie? – różowowłosa skinęła głową na co kobieta spuściła głowę, roniąc słone łzy – To się stało przypadkowo...byłam taka zdruzgotana. Sądziłam, że po ślubie będzie inaczej, że Sasuke otworzy się przede mną. Jednak on tylko zmienił status i nie poczuwał się do roli męża. Szale przelał fakt gdy dowiedziałam się o jego kochance. Nawet nie potrafił tego ukryć. Fascynował o niej, a później jeszcze zalazłam kwitki z przelewów dla biura detektywistycznego. Kiedy dowiedziałam się, że szuka swojej kochanki, nie mogłam w to uwierzyć. Byłam taka zrozpaczona i przygnębiona, że to samo się stało.
- Co? – zapytała różowowłosa w głębi duszy zastanawiając się kim była kochanka Sasuke.
- Popadłam w romans z kolegą z dawnych lat.
- To on cię zaraził? Musisz dać mi na niego namiary...
- To nie on, jeżeli mówisz, że Sasuke nie jest zarażony – odparła z przygnębieniem – Romans z Deidarą trwał prawie dwa lata – różowowłosa drgnęła na te słowa – Ostatnio jednak, poznałam uroczego młodego chłopaka. Miał 20 lat i był tak bardzo mną zainteresowany. Komplementował mnie..., a ja musiałam mu ulec, jednak nie sądziłam, że tak zapłacę za to. I niestety nie mogę ci pomóc bo oprócz imienia nic więcej nie pamiętam. – ukryła twarz w dłoniach, nie wiedząc jak się zachować. Odkryła swój największy sekret przed doktor Hanazawi. Nie sądziła, że kiedykolwiek wyjdzie on na jaw. – Gdyby nie ta cała Haruno, to może byłabym szczęśliwa, ale kochanka mojego męża, chyba zawsze będzie na pierwszym miejscu – Sakura na te słowa zdrętwiała, szybko podnosząc się do pionu. Jej serce biło jak szalone, a umysł podsyłał jej tą informację ze zdwojoną siłą. Przecież Saya właśnie mówiła o niej, ale oni nie mieli ze sobą żadnego kontaktów, więc...
- Ja muszę iść... – odparła unikając zdziwionego wzroku rudowłosej. Kiedy wyszła na korytarz nie wiedziała co ze sobą począć. Jej serce coraz mocniej biło, a w umyśle pojawiały się obrazy w których była wraz z Sasuke. Nie sądziła, że może tego tak bardzo pragnąć. Gdy się pierwszy raz poznali był upośledzony po wypadku, ale i to nie zmieniło faktu, że go bardzo polubiła i nadzwyczajnie na świecie przyzwyczaiła się do niego. Bardzo bolało ją gdy ją odtrącił i prześladował, ale satysfakcjonowała ją świadomość, że nadal jej pragnie i pożąda.
- Ej, nie śpij królewno? - poczuła jak jej ciało zderza się z czymś twardym i ciepłym. Ten głos i silne ramiona, które w momencie ją objęły – I jakie wyniki? – spojrzała w jego oczy i nagle pojęła, że nie chce, aby ją puścił.
- Negatywne.
- Mówiłem, teraz to... – nie skończył, bo stanęła na palcach i musnęła delikatnie jego usta. Jego żona zdradzała go, była winna sama swojej chorobie. Podejrzewała, że Sasuke ma w niej kochankę, jednak to nie była prawda. Może czas to zmienić...
Kiedy oderwała się od niego, zauważyła w jego oczach błysk szczęścia i czegoś jeszcze, co dosłownie ją przerażało.
- Chodźmy do mojego gabinetu. – to jedno zdanie było dla niego sygnałem i szaleńczym potwierdzeniem tego czego tak bardzo pragnął.
***
Siedziała na swoim biurku, dysząc z rozkoszy, którą jej dawał swoimi ekspresywnymi ruchami. Każdym kolejnymi dotknięciem, było widać jak bardzo się pragną i tęsknią. To co robili było szalone i niebezpieczne i jakże niezgodne z jej własnymi zasadami. Wygięła się w łuk, obejmując go nogami mocniej w pasie. Jego męskość coraz mocniej się w niej poruszała, gdy jego usta zachłannie spijały z jej ust rozkosz. Zacisnął palce na jej biodrach i mocniej przyciągnął do siebie, osiągając kulminacyjny moment ekstazy. Różowowłosa chwile później krzyknęła, zagłuszona żarliwym pocałunkiem Sasuke.
Oddychali głośno wciąż patrząc w swoje oczy. Sakura delikatnie przejechała dłonią po jego włosach, nie mogąc uwierzyć, że to zrobiła. Uprawiała seks z Sasuke i sama do tego zdarzenia doprowadziła. Wszystko rozpoczęło się od niej i nie może o to winić Sasuke, który tylko skorzystał.
Gdy z niej wyszedł. Różowowłosa zeskoczyła z biurka opuszczając swój uniform składający się z białej spódnicy w dół, poczym sięgnęła po leżące na ziemi majtki i również umieściła je w odpowiednim miejscu.
Sasuke już stał uporządkowany, bacznie się jej przyglądając, łobuziarski uśmiech nie schodził z jego twarzy, a oczy nadal świeciły pożądaniem.
- Teraz już wiesz jak mocna jest ta więź...
- Myślałam, że o mnie zapomniałeś i ułożyłeś sobie życie, a teraz po prostu chciałeś mnie zaliczyć. Nie wiedziałam, że...
- Nie wiedziałaś, że nadal o tobie myślę? Skąd to wiesz, bo jakoś nie wierze, że bez tego potwierdzenia rzuciłabyś się mi w ramiona.
- Od twojej żony. Już wiem jak się zaraziła wirusem.
- Zdradzała mnie. – wyprzedził ją, co spotkało się z jej zdziwieniem.
- Czy wy o wszystkim wiecie, a ja muszę wychodzić na idiotkę. Twoja żona nawet się domyślała, że ma HiV, a jednak nie zrobiła ku temu żadnych kroków.
- Czyli jednak mnie zdradziła... – westchnął – Przypuszczałem to. Jak widać moje fantazjowanie o tobie w nocy i ona słyszała – zaśmiał się głośno, ale po chwili spoważniał – Uwierz mi, że ja jej nigdy nie zdradziłem, a przez ostatnie trzy miesiące nawet z nią nie spałem. Naprawdę się zmieniłem. I tylko przy tobie głupieję i tracę głowę.
- Sasuke, ale my mamy już swoje rodziny. Tak nie można... – pokręciła przecząco głową, uświadamiając sobie jakie świństwo zrobiła mężowi.
- Nie masz dzieci, prawda? – przytulił jej drobne ciało do swego – Nie mamy więc zobowiązań.
- Dla ciebie sakrament małżeństwa nie jest zobowiązaniem? W jakim ty świecie żyjesz Sasuke? To wszystko nie jest takie proste.
- Gdybyś się nie upierała, to bylibyśmy razem. I ja i ty bylibyśmy szczęśliwy, a teraz? Teraz żyjemy życiem, które tak naprawdę nie było nam pisane....
- Odbijam męża swojej ciężko chorej pacjentce. Źle się z tym czuje.
- Zwal wszystko na moje barki – ucałował jej usta, nie pozwalając jej odejść nawet na milimetr.
***
Pierwsze bariery zostały przełamane i nie czuła się już podle, gdy chodziła do łóżka z Sasuke. Najgorzej było gdy wracała do domu, a jej mąż chciał zbliżenia. Odmawiała głupimi gadkami o złych kobiecych dniach. Jednak tak nie mogło się ciągnąć w nieskończoność, więc gdy tylko jej mąż wyjechał na dwu dniową rozprawę w Osace odetchnęła z ulgą. Nie wiedziała dlaczego, ale bardziej winna czułaby się, gdyby przespała się z mężem w trakcie jej romansu z Sasuke. Głupota! Bo przecież jak można kochanka zdradzać z mężem, ale ona właśnie tak się czuła. Sasuke stał się dla niej pierwszorzędny i nie myślała już o nim w negatywny sposób. Nie potrafiła i nie chciała. Stał się jej tak bliski i każdego dnia udowadniał jej, że są sobie naprawdę przeznaczenie.
Zadowolona po nocnych uniesieniach, obudziła się, odwracając się w kierunku Sasuke, który mocno przytulał ją do siebie.
- Długo nie śpisz? – zapytała, odwzajemniając jego pocałunek na przywitanie.
- Dość długo, aby stwierdzić, że wspaniale się ze sobą komponujemy – uśmiechnął się chytrze, a następnie przejechał dłonią od jej jędrnych pośladków, przez plecy na szyję. – Kocham cię Sakura.
- Nie mów tak, jeżeli nie wiesz co to znaczy.
- Skąd możesz wiedzieć, że nie wiem? Przez dziesięć lat o Tobie nie zapomniałem. Kocham cię i będę ci to każdego dnia udowadniał.
- A twoja żona? Mój mąż? Nie rozumiesz, że ona potrzebuje teraz najbardziej twojego wsparcia. Nie możemy im tego zrobić.
- Przecież zrozumie to. Jeżeli ma HIV to i tak nasz związek przynajmniej pod jednym względem jest skończony.
- Poczuje się, jakbyś ją odrzucał właśnie z tego powodu, a tak nie można – ziewnęła, a następnie spojrzała na zegar na ścianie. – Co?! Już tak późno? – wyskoczyła jak burza z łóżka, zbierając po pokoju hotelowym w którym zatrzymał się Sasuke swoje rzeczy. Mężczyzna z fascynacją przyglądał się nagiemu ciału różowowłosej, która z pozbieranymi ubraniami pobiegła do toalety.
- Nie spiesz się, nawet wspaniałej pani doktor może się przydarzyć spóźnienie.
- Jest już po dziewiątej. Nieźle się spóźniłam – krzyknęła za łazienki z której słyszał szum puszczonej wody z prysznica. Z wielką ochotą chciał się do niej dołączyć, ale wiedział czym by się to skończyło, a nie chciał jej przeszkadzać. Również się podniósł poczym podszedł do szuflady wyciągając czyste bokserki, które zarzucił na ciało. Podszedł w głąb salonu. Gdzie słyszał ciche pikanie, poczym spojrzał na obiekt jego zakłócania.
- Twój pager...
- Nic dziwnego, jestem już nieźle spóźniona! – wyparowała jak burza, ubrana z wilgotnymi włosami z toalety. Wyrwała Sasuke urządzenie, poczym spojrzała na nie. – Kurczę wzywano mnie wieczorem do szpitala o godzinie 22:24.
- Musieliśmy nie słyszeć, chyba wiesz dlaczego – uśmiechnął się delikatnie muskając jej szyję.
- Posłuchaj Sasuke muszę już jechać, może się spotkamy później i odwiedź dzisiaj swoja żonę, Okey? – brunet tylko skinął głową, a ona musnęła przelotnie jego usta. – Do zobaczenia – szybko się ulotniła, a Sasuke ze zrezygnowaniem opadł na najbliższy fotel z delikatnym uśmiechem na twarzy. Czuł się prawie spełniony, kiedy miał Sakure przy sobie, do pełni szczęścia brakowało mu tylko jednego: Dwóch rozwodów.
***
Z szerokim uśmiechem przemierzała korytarze, jakby nie zauważając smętnych spojrzeń kierowanych w jej stronę. Nie pamiętała kiedy ostatni raz tak bardzo była szczęśliwa. Weszła do swojego gabinetu, a następnie przebrała się w swój uniform, zapinając plakietkę na piersi.
- Proszę – odparła słysząc pukanie.
- Pani doktor ordynator panią wzywa do siebie. – poinformowała ją młoda salowa.
- Już idę. – wypisała ostatnią kartę pacjenta, poczym wstała i ruszyła do gabinetu ordynatora w którym mało kiedy zdarzało się, że przebywała. Wątpiła czy chodzi o podwyżkę, dlatego nieświadoma tego co ją czeka, zapukała do drzwi, wchodząc do środka.
- Wzywał mnie Pan?
- Tak pani doktor. Proszę usiąść.
- Mam jeszcze kilku pacjentów, więc moglibyśmy przejść do konkretów – odparła rzeczowo.
- Pani doktor, nie zjawiła się pani, kiedy wzywaliśmy panią do szpitala. Teraz nawet nie raczyła się pani zorientować w jakiej sprawie była pani wzywana – Sakura zacisnęła dłoń w pięść, uświadamiając sobie, że naprawdę zapomniała o tak istotnej sprawie.
- Przepraszam. Pager gdzieś mi się zawieruszył. Dzisiaj rano go znalazłam – skłamała.
- Niestety wczoraj doszło do zgonu pani pacjentki. Nie mogliśmy jej uratować, a lekarza prowadzącego, którym była pani nie było.
- O którego pacjenta chodzi?
- Pani Saya Uchiha – odparł czytając z kartki imię i nazwisko zmarłego pacjenta – Dostała bardzo silnego ataku i majaczyła. Podaliśmy jej leki, próbowaliśmy na każdy sposób. Jednak nie udało się. Zmarła po godzinie naszych działań. – różowowłosa stała jak słup soli, z ledwością przyjmując te wszystkie straszne informacje. Czarny scenariusz się spełnił, a jej sumienie się odezwało.
- Przecież wczoraj rano, wszystko było w porządku. Byłam u niej w południe i też nic nie wskazywało na to, aby doszło do ataku. Ponadto wydawała się jakby odżyła. Ja myślałam...
- Pani pacjentka zmarła, kiedy pani nie było przy niej. Źle to o nas świadczy. Gdyby nie to, że nigdy nie miałem z panią problemów i jest pani bardzo dobrym onkologiem, to musiałbym panią zwolnić. W jej karcie nic nie było wspomniane o atakach...
- Bo takich nie było. Ani ona ani jej mąż nic mi na ten temat nie wspominali. Musiało to być czymś spowodowane.
- Tak, ma pani rację, ponieważ ona nawet nie chciała walczyć o swoje życie. Tylko powtarzała... – spojrzał na kartkę – ..."znowu zapomniał". Aż do końca śmierci powtarzała te dwa słowa. Musi pani poinformować męża zmarłej o jej śmierci. A na następny raz proszę mięć pager blisko siebie, bo to się zalicza do zaniedbywania pacjenta.
***
Pozwoliła spływać słonym łzą, które zebrały się w niej od momentu opuszczenia szpitala. Umówiła się z Sasuke w pobliskim parku. Musiała mu o tym powiedzieć. Obwiniała siebie i jego o jej śmierć. Gdyby do niczego miedzy nimi nie doszło. Saya Uchiha nadal by żyła.
- Cześć kochanie – nachylił się, chcąc ją pocałować w usta, ale jedyne na co mu pozwoliła to policzek – Coś się stało?
- Dużo się stało – odparła hardo – Wczoraj, gdy wzywano mnie do szpitala, to do twoje żony. Sasuke, twoja żona nie żyję – prosto z mostu wyrzuciła to z siebie. Widziała w jego oczach szok pomieszany z żalem. – Przykro mi...
- Jak to się stało? Przecież było wszystko w porządku.
- Było, ale dostała silnego ataku. Powiedź mi Sasuke, o czym ty do jasnej cholery wczoraj zapomniałeś? – wzburzona spojrzała na niego załzawionymi oczami – Kiedy umierała, wciąż mówiła" znowu zapomniał", więc powiedz mi o czym zapomniałeś?
- Ja... nie wiem...
- Jak to nie wiesz?! – krzyknęła – Możliwe, że to przez ciebie dostała ataku, a ja zamiast jej pomóc pieprzyłam się z Tobą w twoim łóżku.
- Nie możesz czuć się odpowiedzialna za jej śmierci. W szpitalu było wielu lekarzy i jeżeli oni jej nie pomogli, to jak ty byś mogła?
- Nie wiem. Może i bym nie mogła. Jednak miałabym świadomość, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy – przetarła łzy.
- Chciałbym zobaczyć jej ciało i należycie pochować.
- Na początku mi powiedz o czym zapomniałeś? Co było 16 czerwca? Co wczoraj miało miejsce, że zapomniałeś? – nalegała na odpowiedź.
- 16 czerwca...? – zabłysło mu w pamięci, a dłonie ścisnęły się w pięści – Ta data to...- westchnął głośno – Sakuro, zapomniałem o czwartej rocznicy ślubu. – spuścił głowę, uświadamiając sobie jak bardzo musiał ją zawieść i skrzywdzić tym. Przecież Saya przed leczeniem tu, nawet mu o tym przypominała, ale jak zwykle zapomniał.
- Rocznica? – wstała jak oparzona odsuwając się od niego na kilka kroków, gdy również wstał – Boże..., zamiast być z żoną w tak ważnym dniu, uprawiałeś ze mną seks. Jezu... – łzy cisnęły się do jej oczu, czując na sobie jeszcze większą odpowiedzialność – Nienawidzę ciebie i samej siebie. Przez nas ona nie żyję...
- Sakura! – krzyknął, aby ją doprowadzić do porządku – To jest tylko i wyłącznie moja wina, nie twoja.
- Gdyby nie ja...
- Uwierz mi, że to by nic nie zmieniło. To nie pierwszy raz kiedy zapomniałem o rocznicy. Ja....
- Nie chcę z Tobą rozmawiać. Idź do szpitala i pielęgniarka zaprowadzi cię do kostnicy. A mi daj święty spokój. Ja już mam tego wszystkiego dosyć.
- Sakura, opamiętaj się! – szarpnął nią mocno za ramiona – Nie możesz nas rozdzielać, rozumiesz?
- Nie rozumiem. Zostaw mnie...- odparła słabo – Zostaw mnie! – powtórzyła głośniej, co poskutkowało – Chociaż teraz przy niej bądź. Chociaż teraz... – wyszeptała, poczym odwracając się odeszła szybkim krokiem. Nie chciała aby za nią szedł i na jej szczęście nie zrobił tego. Stał tylko tam w rozsypce. Czując z jednej strony wyrzuty sumienia a z drugiej coś potwornego...
***
Minął tydzień od pogrzebu Sayi. Sakura przez ten czas nie zamieniła z nim ani słowa. Unikała go jak tylko mogła i traktowała jak zło konieczne. Nie chciał wracać do stolicy, bo wiedział, że nie wszystko jest jeszcze skończone w Kyoko. Po stracie swojej żony czuł się źle bo wiedział, że to z jego winy, a najbliższa mu osoba, którą tak bardzo kocha, obwinia się o jej śmierć przez niego. Był zdruzgotany, zrozpaczony i wściekły. Rodzice chcieli mu jakoś pomóc widząc w nim tylko wraka człowieka. Jednak po pochowaniu Sayi w Tokio wrócił do Kyoko i chodził za Sakurą cień w cień. Olewała go i jak na razie nie przeszkadzało mu to, dopóki mógł na nią patrzeć. Niestety z każdym dniem coraz bardziej do niej tęsknił. Z każdym dniem wiedział, że jeżeli czegoś teraz nie zrobi to definitywnie ją straci.
I wtedy wpadł na głupi i podstępny plan. Zniżył się do samego poziomu łajdaka, ale wiedział, że tylko tak może być jego. Bo wierzył, że chociaż próbuje go odtrącić, to tak naprawdę go kocha.
Zaparkował przed jej domem, poczym pewnym krokiem ruszył ku drzwiom. Wiedział co chce zrobić, chociaż działał spontanicznie.
Zadzwonił na dzwonek przy drzwiach, a gdy po chwili ukazał się w nich brązowowłosy mężczyzna, Sasuke przyjął postawę dumnego i aroganckiego typka. I chociaż w rzeczywistości był skołowany, to musiał grać, aby na pewno wszystko wyszło po jego myśli.
- Musimy porozmawiać. – odparł konkretnie nawet się nie przedstawiając.
- Słucham, a my się znamy? – spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- My nie, ale wspólnie bardo dobrze znamy pewną kobietę, a mianowicie Sakure Haruno...
- Chyba Sakure Hanazawi, to jest moja żona, a nazwisko Haruno to jej panieńskie. Tak w ogóle, to jesteś jej kolegą z pracy? Czego chcesz?
- Chcę cię w czymś uświadomić? Mogę wejść? – zapytał ponownie.
- Okey, wchodź. Tylko szybko bo muszę jechać za godzinę do sądu.
- Nie martw się zajmę ci tylko chwilę...
***
- Kochanie wróciłam – krzyknęła w holu, ściągając czarne buty na obcasie. – Hiro? – weszła do salonu. Wszędzie było zapalone światło, więc jej mąż musiał być w domu. Niestety oprócz ciszy nic więcej nie słyszała. – Hiro?! O skarbie...- uśmiechnęła się widząc go jak schodzi po schodach.- A po co ci ta torba, jedziesz na jakąś delegację? Hiro...?- powtórzyła jego imię, nie widząc w nim żadnej reakcji. – Hiro, skarbie...
- Nie mów tak do mnie – warknął, odwracając się w jej stronę. Poczym odkładając na ziemie bagaż, podszedł do niej wściekłym krokiem.
- Co ci się stało w oko? Poczekaj, zaraz... – chciała go dotknąć, ale odtrącił jej dłoń.
- Brzydzę się tobą – warknął do zaskoczonej żony.
- O co ci chodzi?
- O co mi chodzi? O to, że ktoś cię pieprzy na boku i jeszcze ma czelność do mnie przychodzić. Nie sądziłem, że tak szybko zaczniesz mnie zdradzać...
- Hiro ja...- zrobiła krok w jego stronę, ale on się przesunął w tył.
- Nawet się do mnie nie zbliżaj. Z nami koniec, nie dam z siebie robić debila. Ufałem ci, kocham cię...znaczy kochałem, bo teraz moje uczucia nie są ważne! – zacisnął pięści – Poszłaś do łóżka ze swoim byłym facetem. Ile on musi mieć w sobie arogancji, że tu przyszedł i mi to powiedział prosto w oczy.
- Pobiliście się? – zapytała spuszczając głowę, a w myślach przeklinając Uchihe. Nie sądziła, że tak nisko upadnie, aby wykonać takie świństwo w jej kierunku.
- A co myślałaś, że jak usłyszę takiego newsa, to będę skakał z radości? Zrobiłaś ze mnie durnia. Zapewne dlatego przez ostatnie dni ze mną nie sypiałaś, co? Stałem się bezużyteczny, bo miałaś kochanka na boku? Nie przypuszczałem, że posuniesz się do takiego czynu?
- Gdzie idziesz? – zapytała, widząc jak sięga po walizkę i rusza w stronę drzwi.
- Prześpię się w hotelu. Jutro prześle ci papiery rozwodowe. Mam nadzieję, że uszanujesz moją decyzję, bo ja nie jestem wstanie żyć z kimś komu nie ufam. A zwłaszcza komuś kto dawał swoje ciało innemu mężczyźnie.
- Hiro....- jęknęła, a jej serce rozdarło się z bólu. Nie chciała go tracić. Była do niego przywiązana. Niestety coraz bardziej sobie uświadamiała, że to tylko przywiązanie do niego czuła, nie miłość.
- Dom jest nasz wspólny, ale nie będę o niego walczyć. Chociaż twój kochaś mówi, że się przeprowadzicie do Tokio. Kiedy zamierzałaś mi w ogóle powiedzieć, że chcesz ode mnie odejść? Hmm...? – chciała coś powiedzieć, ale uciszył ją gestem ręki. Nie chciał znać na to odpowiedzi, bo to go bolało, zwłaszcza, że ją cholernie mocno kochał. – Żegnaj.
- Hiro...
***
Coraz gorzej się czuła i wiedziała czym to jest spowodowane. Wszystko przez to, że się nie zabezpieczali. Bała się. Nie chciała mieć dzieci w tym momencie, kiedy jej uczucia tak bardzo zostały rozrzucone, jednak los miał dla niej inne plany. Od miesiąca była rozwódką i wróciła do swego panieńskiego nazwiska. I chociaż jej były mąż, nie miał nic przeciwko by dalej nosiła jego nazwisko, to przez wzgląd na szacunek do niego zrezygnowała z niego. Po rozwodzie poczuła nawet i małą ulgę. Chociaż straciła oparcie i poczucie bezpieczeństwa to jednak wiedziała, że tak będzie dobrze dla ich obojga. Wzięła urlop na dwa tygodnie i odpoczywała teraz w Osace. Miała dość narzucania Sasuke, chociaż wiedziała, że w jakimś sensie ma rację. Potrzebowała go i kochała, a teraz był jej przecież najbardziej potrzebny odkąd dowiedziała się, że nosi jego dziecko.
Nie potrafiła się powstrzymać przed wejściem do sklepu z ubrankami dla małych dzieci. Od razu rzuciły się w jej oczy kolorowe ciuszki, zabawki i przydatne sprzęty. Z jej pensją, niestety nie było ją stać nawet na cześć tych rzeczy. Dlatego postanowiła od razu kupować te najważniejsze przedmioty. Przynajmniej jedną w miesiącu. Tak bardzo chciała już zobaczyć tego małego szkraba biegającego koło niej, chociaż trochę się tego bała. Wychowanie dziecka może być dla niej trudnym zadaniem, ale na pewno pomoże jej matka, która nie może doczekać się już wnusia.
- Chłopczyk czy dziewczynka? – usłyszała pytanie.
- Jeszcze nie wiem – uśmiechnęła się, przyglądając się bielusieńkim małym bucikom. Mniejszym niż jej otwarta dłoń.
- Lubisz niespodzianki, prawda Sakuro? – różowowłosa drgnęła, a następnie odwróciła się w stronę swojego rozmówcy.
- Sasuke, ale jak...? Skąd ty?
- Sakuro mówiłem ci, że się mnie już nie pozbędziesz i zamierzam dotrzymać danego ci słowa, a ponadto, teraz kiedy dowiedziałem się, że nosisz w swoim łonie moje dziecko...
- Jak się dowiedziałeś i skąd wiesz, gdzie byłam?
- Nie trudno w tych czasach wyciągnąć od ludzi informację. Jedna pielęgniarka szepnęła, że miałaś tydzień temu wizytę u ginekologa, która potwierdziła ci, że jesteś w nadziei, a skąd wiem, gdzie cię znaleźć? Od twojej matki, która tak samo jak ja uważa, że dziecko nie powinno wychowywać się bez ojca.
- Będzie miało kochającą go matkę.
- Ale ojciec też już go kocha. – odpowiedział.
- Ja już musze iść – odłożyła buciki, chcąc się jak najszybciej ulotnić ze sklepu, ale Sasuke złapał ją mocno za dłoń.
- Nie opuszczę ani mojego dziecka, ani kobiety, którą kocham najbardziej na świecie.
- Nie wiesz co mówisz – odparła z wyrzutem – To jest duża odpowiedzialność. Nie sądzę, abyś był wstanie ją unieść. Ja sobie dam radę, nawet nie chcę od ciebie alimentów. Chcę po prostu spokojnego życia.
- Ja też, ale spokojne życie odnajdę tylko przy twoim boku. Wiem, że zaczęliśmy dziwnie – złapał za jej dłoni – Byłem chory i ty się mną zaopiekowałaś. Byłaś przy mnie w każdej chwili. Potraktowałem cię bardzo źle, czego nigdy sobie nie wybaczę. Przez moją dumę, później znowu cię straciłem, a przecież już wtedy powinienem płaszczyć się przed tobą i prosić, abyś dała mi szansę. Teraz jednak, kiedy jestem już dorosły, a przede wszystkim dojrzały, wiem, że nie mogę pozwolić uciec mojemu szczęściu. Jesteś dla mnie wszystkim Sakura. A stracenie ciebie sprawi, że stanę się bankrutem. Nie chce istnieć bez ciebie. Kocham cię i tym razem zrobię wszystko, abyś uwierzyła w moją miłość. – przez długi czas załzawionymi oczętami przypatrywała się jego twarzy. – Kupiłem nam piękny dom. Już nawet remontowane są pokoiki dla dzieci. Wiedziałem, że lubisz niespodzianki i dlatego jeden dla dziewczynki, a drugi dla chłopczyka. Zobaczysz będziemy najszczęśliwszą rodziną, tylko musisz dać mi szansę.
- Ja...
- Nic Sakuro nie tracisz, możesz tylko zyskać.
- Mogę zyskać, to prawda, ale stracić mogę swoje serce. Nie wytrzymałabym, gdybyś mnie odrzucił.
- Przeklinam dzień w którym miałbym to zrobić. To prędzej ja powinienem się tego obawiać. Kocham cię, kocham cię i będę kochać do ostatku tchu. – różowowłosa przypatrywała mu się przez dłuższy czas z wzruszeniem. Nie chciała cierpieć i nie chciała, aby jej dziecko wychowywało się bez ojca. Kocha Sasuke. Bardzo go kocha, ale boi się. Tylko czy nie warto zrobić krok, który powinna zrobić dziesięć lat temu? Już wtedy powinna się zgodzić i zaryzykować. O wiele mniej osób by na tym ucierpiało.
- A co jeżeli będą bliźniaki? – delikatnie się uśmiechnęła, podejmując decyzję.
- Mogą być i nawet czworaczki.
- Tyle bym nie uniosła...
- Sakura to znaczy, że dajesz mi szansę.
- Ktoś kiedyś powiedział, że kto nie ryzykuje ten traci. A ja nie chcę stracić swojej miłości. Dlatego daje nam szansę.
- Boże skarbie, ja naprawdę się obawiałem, że jednak nie uda mi się przezwyciężyć tego twojego upartego charakterku. Zwłaszcza się bałem, że mi nie wybaczysz tego co zrobiłem.
- To był cios poniżej pasa – odparła wiedząc, że chodzi o sprawę z jej byłym mężem.
- Ale jak widzę skuteczny. Bo w końcu mam ciebie – mocno ucałował jej usta, a później uklęknął na jedno kolano i ucałował jej brzuch – Słyszysz, mamusia się zgodziła. Za niedługo będziemy rodzinką.
- Głuptasie wstawaj – odparła rumieniąc się, kiedy spojrzenia klientów padały na nich.
- Jestem taki szczęśliwy – wstał i podniósł ją, po raz kolejny całując – Sama zobaczysz jak bardzo cię kocham.
- Mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj się o tym przekonam- uśmiechnęła się zadziornie.
***
I przekonała się. Tak jak przekonywała się o tym każdego dnia ich wspólnego życia. I choć zdawało się, że nigdy nie będą razem. To przeznaczenie ich połączyło. Dwa zagubione serca w otchłani tego świata znalazły wspólną drogę i połączyły się w prawdziwej miłości, która była ich odkupieniem i największą wartością.
Kiedy stanęła na ślubnym kobiercu zrozumiała i uwierzyła w przeznaczenie. Zrozumiała, że nie da się go oszukać ani ominąć. Jej serce należało do niego, a on należał do niej. Przez całe życie uświadamiali sobie jak wiele dla siebie znaczą i jak cenne są chwilę spędzone razem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top