Moc miłości


  Pierwszy dzwonek był definitywnym potwierdzeniem końca wakacji. Uczniowie po dwumiesięcznym odpoczynku na nowo musieli przestawić się na szkolny tryb życia. Poranne wstawanie, aby zasiąść na pierwszej lekcji i wysłuchać wykładu nauczyciela, wykluczało jakiekolwiek imprezowanie w tygodniu. Ciężki rok dla maturzystów i jeszcze większy stres dla pierwszoklasistów, którzy pierwszy dzień stawiali nogi w Liceum I Hokage.

Apel zakończył się dosyć szybko. Z trzecimi klasami Pani dyrektor zawsze szybko się rozprawiała. Przypominała o panujących zasadach w szkole i zbliżającej się maturze; by na końcu pozwolić cieszyć się ostatnim dniem wolności.
Nowa uczennica nie mogła szybko opuścić szkoły jak jej rówieśnicy, gdyż czekało ją oprowadzenie po budynku; który prezentował się naprawdę bardzo dobrze jak na publiczną placówkę. Wszystko wokoło było zadbane. Na żadnej ławeczce nie spostrzegła jakiejkolwiek oznaki wandalizmu. Budynek wyglądał jakby go dopiero wyremontowano lub też postawiono; ale na stronie czytała, że ma już swoje 20 lat. Z Internetu dowiedziała się, że jej kochana mamusia zapisała ją do samej perełki w tym zatłoczonym Tokio. Dziwne, że tu ją przyjęto, ale na pewno mamusia już swoje sposoby ma. Przynajmniej zależy jej na tym, aby się wykształciła.
Znudzona, oparta o filar czekała aż w końcu szanowna dyrektorka zakończy swoją pogawędkę z pierwszoklasistami by później zająć się nią. Nienawidziła tracić czasu.
- Kuso. – warknęła pod nosem z niecierpliwieniem wyczekując otwarcia drzwi tej jakże w tej chwili znienawidzonej przez nią auli. Nie dość, że trzydzieści minut spędziła w tym zaduchu, to jeszcze nie może spokojnie wrócić do domu, gdyż nikt kompetentny nie mógł się nią zająć. A w końcu jako nowa mieszkanka Tokio, ma co robić. Choćby pozwiedzać okolice. Tutaj w końcu jest co zwiedzać. Nie to co w jej poprzednim miejscu zamieszkania. Konoha była mała i nadawała się jedynie do kilkudniowych przyjazdów w celu odpoczynku. Naprawdę rzadko kiedy mogła poznać nowych ludzi. Tam wszyscy się znali. Każdy o każdym wszystko wiedział, a o prywatności to już nawet nie ma co mówić. Ucieszyła się wieścią o przeprowadzce, chociaż również mocno ją to zaskoczyło. Tokio? Nie sądziła, że mogą sobie pozwolić na mieszkanie w tym zatłoczonym mieście.
Chwyciła za torebkę, kierując się do sekretariatu w którym miała przyjemność już wczoraj przebywać, gdy wręczała wszystkie dokumenty potrzebne do przeniesienia.
- Mogę? – wychyliła głowę przez drzwi po uprzednim zapukaniu. – Dzień dobry. – weszła do środka, gdy krótkowłosa brunetka, skinęła jej głową.
- Dzień dobry. W czym mogę ci pomóc? – zapytała uprzejmie.
- Pani Shizune. – przeczytała jej imię na plakietce. Zwracając się po imieniu można dużo więcej zdziałać. Tak uważała i tak też się działo w każdym wypadku. – Nie mam zbyt dużo czasu, a Pani dyrektor wciąż go naciąga. – oparła się dłońmi o biurko sekretarki. – Czy mogłaby mi Pani dać plan lekcji? Jutro sama sobie poradzę.
- Ty jesteś nową uczennicą z Konohy, prawda?
- Tak. – potwierdziła. Sekretarka snuła wzrokiem po monitorze, a następnie klikając na klawiaturze wpisała nazwisko uczennicy do komputera.
- Jesteś w 3A.
- Świetnie. – odebrała plan, który sekretarka wydrukowała. Nie było tak źle. Lekcja japońskiego, chemia, angielski i dwa zajęcia wychowania fizycznego.
- Jeżeli chcesz mogę cię oprowadzić. – zaproponowała.
- Nie trzeba. Dam sobie radę. Nie pierwszy raz znajduję się w takiej sytuacji.
- Ale zapewne każdy raz z dołączeniem do nowej, zgranej klasy...
- Do widzenia. – pożegnała się, przerywając tym samym sekretarce. Jak najszybciej wyszła. Gadki tego typu słyszała prawie zawsze. Dołączanie do zgranej klasy może być trudne. No oczywiście, ale nie dla niej. Nie przejmowała się takimi błahostkami. Najważniejsze być pewnym siebie, a nie zahukanym; gdyż to pierwszy krok do zostania kozłem ofiarnym, więc już lepiej samemu sobie strzelić w głowę niż dać się poniżać. Nigdy nie bała się nowych znajomości. Nie czuła stresu i wszystko brała lekko. Może kiedyś to ją zgubi, ale w to też nie wierzyła. Była sobą i nigdy by się dla nikogo nie zmieniła.
- Ślicznotko. – blond włosy chłopak klepnął ją w tyłek, za co oberwał w twarz.
- Spadaj palancie. – pokazała środkowy palec zdezorientowanemu chłopakowi, znikając za zakrętem, gdzie miała przyczepiony rower.

***
Ubierając się do szkoły, wiedziała, że może wzburzyć dyrektorkę faktem, że przerobiła mundurek, ale zawsze chciała się wyróżniać. Chociaż już jej kolor włosów sprawiał, że każdy odnalazłby ją w tłumie ludzi. Specyficzny. Różowy, ale naturalny i wyjątkowy. Czuła się wyjątkowa i uważała, że każdy człowiek ma w sobie coś wyjątkowego, coś własnego, niepowtarzalnego.
Poza tym dyrektorka zaszła jej wczoraj za skórę tym nieposzanowaniem jej osobistego czasu, więc ona nie będzie lepsza.
Rozczesała różowe włosy, wpinając w bok biały kwiat. Lubiła kwiaty.
- Idę już. Chcę być wcześniej. – matka spojrzała na nią krytycznym wzrokiem.
- Nie przypominam sobie by ten mundurek tak wyglądał. Zamierzasz tak jechać na rowerze?
- Tak. – potwierdziła.
- Sakura. – warknęła ostrzegawczo.
- O co ci chodzi? O ile wiem to również twój pierwszy dzień w pracy, więc spójrz na siebie. – zmierzyła ją od dołu do góry pełnym kpiny wzrokiem. – A najlepiej znajdź sobie partnera na stałe, a nie czepiaj się do tego co mam na sobie. – wytknęła. Matka wściekła podniosła się od stołu.
- Przesadziłaś. – syknęła. – Zrób sobie obiad jak wrócisz. Prędko mnie nie będzie. Po pracy poszukam sobie tego partnera. – Sakura prychnęła, spoglądając za wychodzącą kobietą. Jej blond włosy były jeszcze mokre i paradowała w szlafroku. Sakura była ciekawa czy jej matka nie zapomniała o dzisiejszym dniu pracy, jeżeli pierwszy raz nie histeryzuje. Wzruszając ramionami, zabrała się za przygotowanie śniadania.
Dziesięć minut później pędziła do szkoły na swoim rowerze.

***
Znalezienie klasy sto pięć, wcale nie było większym problemem. W przeciągu kilku minut stała przed odpowiednimi drzwiami. Nie zamierzała jednak wchodzić pierwsza, gdyż wtedy mogłaby być niezauważona. A ona lubiła uwagę.
Oddaliła się, czekając do ósmej. Miała jeszcze piętnaście minut zapasu, dlatego postanowiła się rozejrzeć po szkole.
- Nowa? – odwróciła się za siebie, patrząc na czerwonowłosą dziewczynę, która poprawiła okulary, bacznie się jej przyglądając. – Mój trend cię obiegł? Karin Yagashi.
- Sakura Haruno. – dziewczyna ścisnęła dłoń czerwonowłosej dziewczyny z uśmiechem zauważając, że ma również skróconą spódniczkę. Oryginał był ciut przed kolana. Sakura i Karin prezentowały nieco więcej zgrabnych nóg. Koszulka Karin dodatkowo miała wyrwane kilka górnych guziczków, ukazując kawałek czarnego stanika z mnóstwem ćwieków. Sakura natomiast miała przyszyte białe lilie na ramionach.
- Fajne. – rudowłosa szybko zauważyła dodatki.
- Dzięki. Dyrcia nie ma nic przeciwko?
- Niby ma, ale ma też dość użerania się z nami. O ile jej bogate aniołki są grzeczne, a na jej koncie goszczą dofinansowania, to tak ma w szerokim poważaniu co tu się dzieje. Powiem ci jednak, że tylko ty dorównujesz mi kroku.
- Super. Lubię być oryginalna.
- A nie jesteś? Tylko spójrz na włosy. – Sakura zachichotała widząc zafascynowane spojrzenie Karin. – Skąd się przeniosłaś?
- Z Konohy. Moja mama znalazła lepszą posadę, więc przeniosłyśmy się do Tokio.
- A czy zarabia ponad milion rocznie? Przynajmniej milion. I mówimy teraz o euro. – podkreśliła, a Sakura zastanawiała się, czy w ogóle przez całe życie jej matka chociaż milion yenów zarobiła.
- Nie.
- A twój ojciec?
- Nie mam ojca.
- Och. – wymsknęło się z ust Karin. Nie poruszała tematu. – W takim razie witaj w klubie. Niż społeczny. Bogacze traktują nas jak powietrze. Dla nich nie istniejemy. Nie zadają się z nami.
- Poważnie? Jest aż taki podział?
- Yhmm. Czasami czuję się jak zaraza. – westchnęła spoglądając na ekran telefonu komórkowego. – Chodź, zaraz coś zobaczysz.
- Ale, co? – zdołała zapytać, gdy Karin ciągnąc ją za dłoń zaprowadziła ją w tę stronę szkoły, gdzie była sala w której miała odbyć się jej pierwsza lekcja.
- Złota piątka. – nie wiedziała co kryje się za tą tajemniczą nazwą, ale punkt ósma mogła się przekonać, gdyż jak inni uczniowie patrzyła na wchodzące osoby przez drzwi szkoły.
- Niezmiennie od trzech lat. Punkt ósma wchodzi złota piątka. Dzieciaki najbogatszych i najbardziej wpływowych osób w Japonii. – Sakura uważnie słuchała Karin, przyglądając sięzłotej piątce w której w skład wchodziło pięć par.
- Ci pierwsi to Uchiha Sasuke, dziedzic Uchiha Company. Jego nazwisko chyba każdy w Japonii znana. – Sakura skinęła głową, jej też obiło się nieraz o uszy nazwisko Uchiha, ale w życiu nie przypuszczałaby, że będzie chodzić z dziedzicem rodzinnej fortuny Uchiha do jednej szkoły. – Ich firma zajmuje się najnowszymi technologicznymi gadżetami. Jego narzeczona to Ayakane Mirushi, córka rywalizujące firmy. Po ślubie ma dojść do połączenia firm.
- Poważnie planują ślub? – zilustrowała wzrokiem przystojnego, wysportowanego bruneta. W mundurku szkolnym prezentował się niezwykle seksownie. Czarne spodnie i biała koszula nie do końca zapięta sprawiała, że pod tą tajemniczością krył się niewątpliwie zmysłowy mężczyzna. Jego dziewczyna- ładna brunetka perfekcyjnie ubrana w cały mundurek, wyglądała na porządną uczennice.
- Rodzice za nich zdecydowali, a im to nie przeszkadza. Dziwi mnie to. Ja bym tą zołzę najlepiej udusiła.
- Lubię zołzy. – uśmiechnęła się chytrze, na co Karin szturchnęła ją po koleżeńsku w ramie, kontynuując.
- Dalej to Kiba Inuzuka i Kyoko Harami. Ich rodzice są wspólnikami największego Centrum Weterynarii. Szczenięca miłość to chyba najlepsze określenie tej dwójki. – brązowowłosa dziewczyna roześmiała się, gdy szatyn powiedział jej coś do ucha, całując w policzek. – Sai Yogushi i Ino Yamanaka. On zapalony artysta. Ona modelka. Rodzice Sai'a mają dwie galerie sztuki. Największą w Tokio, drugą we Francji. Matka Ino ma agencję modelek, ale również z mężem posiadają sieć kwiaciarni.
- Lubię kwiaty. – Zachichotała, patrząc jak blondynka bawi się guzikiem koszuli swojego chłopaka. Pocałowała go szybko w usta, obejmując w pasie.
- Naruto Uzumaki i Hinata Hyuga. Dzieci polityków, więcej gadać nie trzeba. No chociaż Naruto się wyróżnia. Jest sympatyczny. Zawsze się uśmiecha i uraczy miłym słowem nie zważając uwagi na to czy jesteś bogaty czy biedny. Ma też jedną wadę. Ciągle można słyszeć o jego zapewnieniach, że zostanie prezydentem. Wariactwo. – rzeczywiście blondyn miał szeroki uśmiech przyklejony do ust. Uwielbiała entuzjastycznie nastawionych do życia ludzi. – I ostatnia para to Suigetsu i Miyako. – imię dziewczyny prawie wysyczała, co Sakura od razy wychwyciła. – Rodzice Suigetsu mają ekskluzywny kurort i Oceanarium na Okinawie. Jestem pewna, że spędzali tam kilka dni, a Miyako...
- Nie ważne. – uśmiechnęła się. – Dziękuję za przydatne informacje. Ta Miyako mnie nie interesuje.
- Nie lubię jej. – rudowłosa przyznała, patrząc na niebieskowłosego płonącym wzrokiem.
- Ale jego lubisz?
- Tak bardzo widać? – Sakura z uśmiechem skinęła głową. Polubiła tą dziewczynę za szczerość i oryginalność. – Ech, no nic. Mogę sobie tylko pomarzyć.
- Marzenia są po to by je spełniać. Ja zawsze gdy czegoś chcę, dążę do tego by to mieć. Przynajmniej trzeba próbować.
- Z nimi lepiej nie zadzierać. To przemądrzałe panny z bogatego domu. Zwłaszcza Miyako i Ayakane, która uważa się za wytworną damę. – wskazała na szczupłą brunetkę, żegnającą buziakiem w policzek nieziemskiego przystojnego bruneta. – Ciacho, prawda?
- Może. – uśmiechnęła się zadziornie.
- Gdzie trafiłaś?
- We właściwe miejsce. – rozweseliła się jeszcze bardziej, gdy zobaczyła gdzie płeć męska złotej piątki wchodzi. – 3A.
- Ściemniasz. Poważnie? – zerknęła na jej plan lekcji z niedowierzaniem. – Zresztą i tak są zajęci. – westchnęła. – Tylko jeżeli chodzi ci coś nieprzyzwoitego po głowie, to uważaj. Hinata też chodzi do 3A. Reszta tych panienek ze mną do 3B. Poza tym Hinata to zazdrośnica, że tak powiem piekielny rentgen, który od razu wyniucha zagrożenie. – Sakura zachichotała, zawijając na palec kosmyk różowych włosów.
- Lubię drażnić takie inteligentki z dobrego domu.
- Ja też, jednak z nimi łatwo nie wygrasz. Palisz? – zapytała. Wydawało się jej, że wcześniej wyczuła zapach papierosów.
- Czasami.
- To jak najdzie cię ochota to za szkołą niedaleko boiska jest dobre miejsce. Muszę już iść na lekcje. Trzymaj się. – Sakura pożegnała ją skinieniem głowy, ruszając do sali numer sto pięć.
Po wejściu zastała ją cisza, co w pewien sposób ją zaskoczyło; ale czegoż można się spodziewać po bandzie dobrze wychowanych bogaczy? Uśmiechnęła się, machając dłonią w geście przywitania.
- Cześć jestem Sakura Haruno i od dzisiaj będę z wami chodzić do klasy. – przedstawiła się. Uczniowie spoglądali na nią nijako. Niektórzy ze znużeniem, inni z zaciekawieniem. Odnalazła wzrokiem złotą piątkę jednak siedzieli na tyłach pogrążeni w rozmowie. Żaden nie zwracał uwagi na nią. Snoby!
- O nowa uczennica. – siwowłosy mężczyzna wtargnął z rozmachem do sali. – Zaraz cię przedstawię. Kakashi Hatake wasz wychowawca. Ty jesteś Sakura?
- Tak. Już się przedstawiłam. Gdzie mogę usiąść? – rozglądnął się po sali.
- Trzecia ławka przy oknie. Usiądź z Temari. – odnalazła trzecią ławkę, gdzie siedziała znudzona dziewczyna z kolczykiem w wardze.
Sakura podeszła do stolika, zajmując wolne miejsce. Odłożyła torbę na ziemi, spoglądając z zaciekawieniem na blondynkę.
- Hej, Sakura.
- Wiem. Temari. – poprawiła swoje dwa maciupeńkie kucyki, uważnie spoglądając na różowowłosą. – Jesteś jedną z nas? – zapytała.
- To znaczy?
- Przeciętniaki.
- A co? Widać?
- Bogacze siedzą zawsze z tyłu, bo sobie wybrali to miejsce, a my musimy siedzieć z przodu. Mają nas za gorszych. – wyjaśniła. Sakure jednak ta informacja rozśmieszyła. – Coś ty taka wesoła?
- Są bardzo grzeczni? – zerknęła do tyłu. Gdzie natknęła się na przeszywające spojrzenie bruneta. Puściła mu oczko, na co spostrzegawcza Temari dała jej sójkę w bok.
- Bardzo grzeczni i nie rób sobie nadziei.
- Kolejna Karin? – fuknęła dziewczyna z tyłu. Sakura zilustrowała szatynkę o dwóch koczkach na głowie, uśmiechając się życzliwie.
- Lubię Karin. Ale dlaczego mnie do niej porównujesz?
- Skróciłaś spódniczkę jak ona. Długo się znacie?
- Z jakieś półgodziny. Kim jesteś?
- Ten-Ten.
- Miło mi cię poznać Ten-Ten. Jestem Sakura. Rewolucjonistka.
- Słucham?
- Przekonacie się w niedługim czasie. – ponownie spojrzała za siebie, ale brunet był pogrążony w rozmowie z kolega z ławki.

***
Wchodząc na stołówkę z dwoma nowymi koleżankami, szybko obleciała ciekawskim spojrzeniem stoliki. Jeden z nich się wyróżniał. Okrągły, stał w centralnym miejscu stołówki. Dziesięć krzeseł wokoło w tym pięć już zajętych.
- To miejsce złotej piątki. Nie można tam siadać. – poinformowała Ten-Ten, widząc gdzie powędrował wzrok nowej koleżanki.
- Tak bardzo lubią być w Centrum zainteresowania?
- Ich dziewczyny lubią uwagę. Wydaje mi się, że oni mają to gdzieś. W końcu i tak każdy liczy się z ich pozycją.
- Rozumiem. – Sakura chwyciła za jabłko; przyglądając się owocowi krótką chwilę. Zakazany owoc smakuje zawsze najlepiej. – Gdzie usiądziemy?
- Najczęściej tam siedzimy. – wskazała miejsce dalekie od złotej piątki, gdzie już siedziała Karin z koleżanką. – Ale teraz nie sądzę.
- Karin jest spoko. Przysiądźmy się do nich. – Ten-Ten z Temari wymieniły się zaskoczonymi spojrzeniami, jednak ruszył za różowowłosą dziewczyną. – Cześć Karin. Możemy się dosiąść. – rudowłosa zilustrowała zdumionym wzrokiem dziewczyny za plecami Sakury. Wzruszyła jednak ramionami, zgadzając się. – Znacie się pewnie.
- Tak. – potwierdziły.
- Ale my nie. – zwróciła się do czarnowłosej dziewczyny z mnóstwem kolczyków w uszach i dwoma w nosie. W tym jeden był małym diamencikiem, drugi kółkiem swobodnie zwisającym z nosa. – Sakura. – przedstawiła się, co dzisiejszego dnia robiła niejednokrotnie.
- Yuriko. – skinęła głową. – Czemu nie siadasz? – zapytała, kiedy dwie koleżanki różowowłosej już zajęły miejsce.
- Zaraz do was przyjdę. Pójdę tylko życzyć smacznego naszym złotym chłopcom. – czwórka dziewczyn wybałuszyła oczy, nie wierząc w słowa różowowłosej.
- Hej! Nie żartuj. – zawołała za nią Temari, widząc jak zbliża się do okrągłego stołu. Posłała im uśmiech, bardzo dobrze wiedząc co robić.
- Wczorajszy mecz był katastrofą. Oni nigdy nie nauczą się dobrego ataku.
- Nasi piłkarze są po prostu do bani i dlatego lepiej tak jak my grać w koszykówkę. To sport genialny, więc... – niebieskowłosy przerwał swoją mowę, gdy spojrzał przed siebie na różowowłosą dziewczynę. Posłał pytające spojrzenie kolegom, którzy również zdumieni zerknęli na dziewczynę. Zresztą nie tylko oni. Wszyscy uczniowie obecni na stołówce, spoglądali w napięciu na złotych chłopców i nową uczennice. To było dziwne. Każdy zastanawiał się skąd różowowłosa się urwała i czy nie zna zasad panujących w szkole.
- Hej. Mogę się dosiąść? – nie czekając na ich odpowiedź, usiadła obok Sasuke Uchihy; tym samym zajmując miejsce jego dziewczyny. – Jestem Sakura.
- Przedstawiłaś się już w klasie. – odparł spokojnie Sai.
- Nie zauważyłam, byście słuchali, ale to dobrze. Osobiście wypadałoby się jeszcze raz przedstawić. A wy? Poznam wasze imiona?
- Nie znasz nas? – zapytał zaskoczony szatyn. – Nawet jak na nową to dziwne. Kiba Inuzuka. – przedstawił się z delikatnym uśmiechem.
- Sai Yogawi.
- Naruto Uzumaki, przyszły prezydent. – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, co u Sakury również wywołało tą samą mimikę twarzy.
- Suigetsu Hozuki. – skinął do niej głową niebieskowłosy chłopak, upijając z kubka napój.
- Sasuke Uchiha i właśnie zajmujesz miejsce mojej dziewczyny. – wygarnął.
- Poważnie? Będę twoją dziewczyną? Cóż za zaszczyt. – obróciła wszystko w żart, co rozśmieszyło pozostałą dwójkę. Uchiha prychnął pod nosem, niezadowolony z obecności dziewczyny.
- Nie dopowiadaj sobie. Chodziło mi o krzesło.
- Wiem, ale na razie jej nie widzę. – teatralnie się rozejrzała, rozbawiając Naruto.
- Fajna z Ciebie dziewczyna Sakuro. Mało kto ma odwagę do nas podejść. A właściwie pierwszy raz nam się zdarza, by ktoś się do nas przysiadł.
- Przecież nie gryziecie. – palnęła co nawet u Uchihy poskutkowało delikatnym wygięciem ust. – A może jesteście gwiazdami rocka. – zażartowała. Jej zachowanie dla piątki chłopaków było niezwykle intrygujące. Niecodzienne zachowanie.
- Coś jakby. – zasugerował Suigetsu. – Jesteśmy elitą.
- Elitą? Zajebiście. Czy powinnam się cieszyć, że z wami siedzę?- odparła, co chłopaków na pewno zwaliłoby z nóg, gdyby nie fakt, że siedzą. Jej słownictwo było dalekie od poprawnego. Czasami też coś przeklną, ale jak to mężczyźni. Kobiecie jednak nie wypada. Ich dziewczyny nawet jak się denerwują, szukają wyszukanych słów. – Tyle, że ja nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych. Dla mnie wszyscy są równi, więc nie uważam byście byli elitą. Przynajmniej nie dla mnie.
- Powaga? – skinęła głową. – Jesteś totalnie pokręcona. Oczywiście, pozytywnie. – sprostował Kiba.
- Lubię być pokręcona. Ciekawsze jest życie szalonych ludzi niż tych podporządkowanych zdrowemu rozsądkowi.
- Na pewno. – odparł z namysłem Uzumaki.
- Twoje plany na przyszłość też masz pokręcone? – wtrącił w końcu Uchiha o którego uwagę najbardziej zabiegała.
- Moje plany to studia. Jakie? Nie ważne. – zaśmiała się z ich zawiedzionych min. – W przyszłości chcę być szanowaną osobą, ale mieć też wszystko w swoich rękach.
- Mąż i dzieci?
- Niekoniecznie. Zabawa i kariera. – uśmiechnęła się słodko, co wpierw ich zaskoczyło, później rozbawiło.

***
- Kto to jest? – zapytała wysoka brunetka z tacą w rękach na której znajdował się lunch. Spoglądała złowrogo w kierunku okrągłego stolika, gdzie jej miejsce zajmowała nieznajoma dziewczyna. W dodatku świetnie się dogadywała z ich chłopakami. – Czemu siedzi na moim miejscu?
- To nowa uczennica. – wyjaśniła Hinata. – Nie denerwuj się.
- Zuchwałe zachowanie. – fuknęła. – Bezczelnie próbuje upolować mojego Sasuke.
- Przestań ty masz klasę i Sasuke jako narzeczonego. Nikt ci go nie upoluje. – odparła Kyoko, zerkając na roześmianych chłopaków.
Piątka dziewczyn podeszła do stolika, gdzie każda oprócz Ayakane zajęła swoje miejsce. Dziewczyna lubiła uwagę, ale w tym momencie irytowały ją ciekawskie spojrzenia innych uczniów; gdyż to ona w tej sytuacji wyglądała najżałośniej.
- Opuść ten stolik. – różowowłosa zerknęła na stojącą obok brunetkę, a później zilustrowała pozostałe dziewczyny.
- Cześć. Jestem Sakura. – uśmiech nie znikał jej z twarzy, chociaż została całkowicie zlekceważona przez bogate panny.
- Wynoś się stąd. – zażądała Ayakane, nerwowo zaciskając mocniej palce na tacy.
- Powinnaś poprosić. Chyba jesteś dobrze wychowana.- wstała, nie chcąc robić niepotrzebnej szopki. Ayakane była wyższa, przez co jeszcze bardziej napuszyła się jak dumny paw. Bezczelnie potrąciła różowowłosą ramieniem, co nie umknęło niczyjej uwadze. – Do następnej lekcji. – uśmiechnęła się zalotnie do chłopaków, co zirytowało zazdrośnice.
Gdy tylko się oddaliła, Ayakane jako pierwsza się odezwała, widząc jak nowa uczennica jest ubrana i do jakiego stolika podążyła.
- Nie zadawajcie się z tym zerem.
- Nie przesadzasz? – zapytał Naruto, którego od razu po tym szturchnęła Hinata. Ten nie poruszony tym, kontynuował. – Chodzi z nami do klasy. Jest nowa, więc zagubiona.
- Zagubiona? – prychnęła Ino. – Dziwne, że trafiła do stolika największych przystojniaków. Już nie będę wspominać jak w sferze finansowej się różnimy. Powinna wiedzieć, że jesteście zajęci. – Ino Yamanaka strasznie pilnowała tego by zadawać się z takimi samymi jak ona sama. Czyli bogate snoby widzące tylko czubek swojego nosa. Biedni ludzie nie byli interesujący. W końcu z takimi nie wybierze się na ukochane zakupy do Mediolanu.
- Martwi was to, bo jest ładna i zadziorna. – odparł Suigetsu, nie wiedząc jak bardzo naraził się tym swojej dziewczynie.
- Ładna i zadziorna? – wysyczała Miyako. – Chcesz, abym Ci uszkodziła tą pustą głowę. – Suigetsu westchnął, popijając napój.
- Dajcie spokój. Nie ma o co robić awantury. – obojętny ton Uchihy, uspokoił towarzystwo. Ayakane, położyła mu dłoń na jego, delikatnie ściskając. Niech wszyscy wiedzą do kogo należy Sasuke Uchiha.

***
Ostatnie dwie godziny w-fu. To na nie najbardziej czekała, gdyż wiedziała, że złota piątka gra w koszykówkę. Chciała zobaczyć ich w strojach sportowych, a przede wszystkim pokazać swoje wyćwiczone ciało i zdolności sportowe.
Wbiegła na sale wraz z Ten-Ten i Temari, które nadal uważały, że nierozsądnie postąpiła podchodząc do stolika złotej piątki. Dla nich było niedorzecznością, dosiadać się do osób z ich statusem. Dla Sakury wydawało się normalne przekraczać wyznaczone granice.
- I po co ci to było? Zdajesz sobie sprawę z konsekwencji? One ci nie odpuszczą.
- Nie możecie zareagować tak entuzjastycznie jak Karin? – rozejrzała się po sportowej hali szkolnej. Uśmiech zagościł na jej twarzy widząc rozgrzewających się chłopaków.
- Nie. – odparła Temari. – Zadajemy się z Tobą, więc nam też może się oberwać. Spójrz tylko jak Hinata na ciebie patrzy.
- Poważnie? W takim razie zobaczymy co powie swoim psiapsiółką. – zawiązała włosy w luźnego kucyka, a następnie podbiegła do chłopaków; którzy od razu zwrócili na nią swoją uwagę.
- W co będziecie grać? – zapytała zdumionych chłopaków. – Chyba nie myśleliście, że wasze dziewczyny mnie przeraziły? Może i są straszne, ale nie boję się ich. – roześmiała się. – Chyba, że powinnam.
- Nie powinnaś. – odparł Kiba. – Gramy w kosza. Chcesz się przyłączyć?
- Dziękuje, ale nie. Zagram z dziewczynami w siatkówkę. Wam bym tylko przeszkadzała, więc może kiedy indziej się skuszę. Teraz mogę się z wami rozgrzać. Heh, nie szukajcie podtekstów. – pogroziła palcem Suigetsu, który uśmiechnął się pod nosem.
- Haruno do grupy! – usłyszała głos nauczycielki.
- A może jednak nie. Miłej gry. – puściła oczko, a następnie podbiegła do reszty grupy.
- Ty lepiej uważaj. Hinata huczy, a chłopcy pożerają cię wzrokiem. Jesteś niemożliwa Haruno. – odparła Temari, rozciągając dłonie. – To trochę przerażające, ale też na swój sposób niepowtarzalne. Uważaj jednak, bo możesz ściągnąć na siebie niebywałe kłopoty.
- Lubię kłopoty. – wygięła usta w słodkim uśmiechu, podnosząc nogę wysoko do góry, by zacząć proces rozciągania ciała.

- Jest fajnaaa... – naciągnął ostatnie słowo Suigetsu, przyglądając się wyginającej różowowłosej dziewczynie.
- Yhmm. – poparł go z uśmiechem Kiba.
- Łobuziara. – palnął Suigetsu – Ej. – jęknął obrywając w klatę piłką do koszykówki. Sasuke zmierzył go chłodnym spojrzeniem.
- Przyszliśmy tu grać. – wypomniał zagapionym chłopcom na dziewczyny z klasy, a zwłaszcza na tą, która w szczególności rzucała się w oczy.
- Przecież dwie minuty Cię nie zbawią. – odpowiedział niebieskowłosy, kozłując piłkę. Jednocześnie przyjął postawę obronną, by Uchiha nie odebrał mu piłki.
- Jesteście popaprani. – parsknął zły, ale również spojrzał na nową uczennice. Przeczuwał, że będą z nią kłopoty. Faktycznie była łobuziarą, a to nie tylko jego kolegą imponowało.

***
- Ej, co ty robisz? – różowowłosa przyjrzała się piątce chłopaków, którzy przyłapali ją na tyłach szkoły z papierosem w ustach. W ręce Uzumaki'ego była piłka, co utwierdziło Sakure, co do tego, że ostatni wf spędzą na boisku szkolnym.
- Palę. – zaciągnęła się papierosem nic nie robiąc sobie z ich obecności.
- Jak cię przyłapią to wylądujesz u dyrektorki.
- Wy mnie przyłapaliście. Mam się czego obawiać? – zachichotała, gdy pokręcili przecząco głową. – Chcecie? – skierowała w ich kierunku do połowy dopalonego papierosa.
- Nie palimy. – warknął nieprzyjemnie Uchiha.
- Daj. – Kiba zaskoczył kolegów, gdy chwycił za papierosa. Zadowolony zaciągnął się, wydmuchując po chwili dym. Sakura roześmiała się, gdy Kiba pokazał papierosa kolegom, ponownie się zaciągając. Suigetsu odebrał od Inuzuki papierosa.
- Czy wy naprawdę jesteście aż tak grzeczni?
- Nie jesteśmy grzeczni. – zaprzeczył szybko Sai.
- Mam ku temu inne zdanie.
- Bo nie palimy? Czy dlatego, że mamy zapewnioną przyszłość? – Uchiha wyszedł do przodu, patrząc na różowowłosą chłodnym wzrokiem. – Odwal się od nas. Szukaj sobie znajomych gdzieś indziej, bo do nas nie pasujesz.
- Ej, zostaw ją w spokoju. – bronił Suigetsu, który zgasił peta.
- Może masz rację. Nie mam bogatych rodziców, ale też nie uważam się za gorszych od was. Do jutra! – nadal rozpromieniona i nie przejęta słowami Uchihy wróciła na lekcje wf-u.
- Dupek z Ciebie. – Naruto popchnął go.
- Odwal się.
- Zachowałeś się jak palant. – poparł go Sai.
- Czemu tak na nią najechałeś? – Sasuke nie odpowiedział. Zabrał piłkę Suigetsu, po czym pierwszy ruszył na boisko. Był zdezorientowany zachowaniem nowej uczennicy. Spodziewał się wszystkiego, ale nie uśmiechu. Ona jest dziwna.

***
Trudno było uwierzyć uczniom liceum I Hokage w to co w ciągu pierwszego miesiąca się wydarzyło.
Pierwszoklasiści od razu prze-selekcjonowali się do swoich grup społecznych, ale odkąd nowa uczennica trzeciej klasy nawiązała przyjazne relacje ze złotą piątką to wszystko zaczęło się mieszać.
Sakura Haruno to imię i nazwisko każdy znał tak samo jak bogatych dzieciaków ze złotej piątki. Była jak rewolucjonistka. Zrobiła coś niemożliwego co dla zwykłych uczniów takich jak ona było niepojęte, co czyniło ją niezwykłą. Sprawiła, że połączyła ją koleżeńska więź ze złotą piątką; a w końcu naprawdę wiele ich dzieliło. Dużo osób jej tego zazdrościło. Każdy chciał mieć takich znajomych i dziwne było to, że nowej się to udało. Najbardziej denerwowało to płeć piękną złotej piątki które z dnia na dzień coraz bardziej marzyły o pozbyciu się różowowłosej ze szkoły.
Jak po każdym wf-ie, przerwę spędzali na podwórku na tyłach szkoły; gdzie mogli swobodnie się zachowywać nie ograniczani swoimi dziewczynami, które zwariowałyby z zazdrości, gdyby zobaczyły swoich chłopaków w towarzystwie różowowłosej dziewczyny.
Sasuke nie mógł uwierzyć, że jakaś zwykła dziewczyna tak przedarła się do ich paczki. Co z jednej strony robiło ją niezwykłą z drugiej pokręconą. Chłopacy ją uwielbiali; była totalnym przeciwieństwem ich uporządkowanego życia i zdawało się, że tylko Sasuke trzeźwym wzrokiem patrzył na tą niespodziewaną sytuację, która wynikła po przybyciu dziewczyny do szkoły. Jako jedyny posiadał większą rezerwę do różowowłosej dziewczyny.
Sakura była totalnym szaleństwem w którym każdy z nich chciał się zatracić. Uchiha też na swój sposób miał do niej słabość. Lubił patrzeć w jej zielone oczy. Było w nich tyle pozytywnych emocji, że nie potrafił załapać, kto tu jest większym szczęściarzem. Czasami zamienił z nią kilka słów, ale zawsze z lekceważeniem się do nie odnosił. Musiał jednak przyznać, że było w niej coś przyciągającego, chociaż z łatwością potrafił to ukryć pod maską obojętności, która nie schodziła mu z twarzy przy żadnym uczniu.
Jedynym minusem był fakt, że ich dziewczyny z całego serca nienawidziły nowej uczennicy i jawnie to ukazywały. Sakura nie chciała mieć z nimi spięć. Każdą obrazę przyjmowała z łatwością. Była bezkonfliktowa; ale kłopoty potrafiła przyciągać jak magnes. Trudno byłoby zobaczyć Sakure bez tego rozbrajającego uśmiechu, który potrafił sprawić, że zdesperowana osoba uznałaby, że świat jest jednak piękny i trzeba cieszyć się z każdej minuty życia. Czasami wydawało mu się, że Sakura jest z innej planety, a już zwłaszcza, kiedy powiedział coś nie miłego, a ta reagowała uśmiechem, nie biorąc jego słów do siebie.
Była wariatką. Uroczą wariatką z kwiatem we włosach. Zawsze mówi co lubi, rzadko kiedy się skarży. Pozytywna i energiczna. Nie potrafił pojąć skąd w niej tyle optymizmu. Zawsze trudno było mu zrozumieć osoby patrzące na świat przez różowe okulary, a już przede wszystkim gdy ich portfele nie są wypchane pieniędzmi. Niby się mówi, że pieniądze szczęścia nie dają. Może faktycznie, ale na pewno bardzo ułatwiają życie. Jego zdaniem lepiej być nieszczęśliwie bogatym i żyć w luksusach niż szczęśliwym biedakiem liczącym się z każdym groszem.
Wyrwany z rozmyśleń, spojrzał na roześmianą Sakure. Wybałuszył oczy, widząc butelkę w jej dłoni. Po reakcjach chłopaków zauważył, że są tak samo zdumieni.
Co ty Haruno znowu kombinujesz?
Było to oczywiste, ale nieprawdopodobne. W dłoni Sakury znajdowało się do połowy puste sake
- Pijemy? – odkręciła korek.
- Zwariowałaś? Nie możemy. Mamy jeszcze lekcje. – odparł Naruto całkowicie rozbrojony zachowaniem różowowłosej. A to o nim mówiono, że jest zdrowo stuknięty. Najwyraźniej znalazł konkurentkę do tego tytułu.
- Nie będziemy się narażać dla kropli alkoholu. – odparł hardo Uchiha.
- Zawsze można napić się po szkole. – dodał Sai.
- Ale to już nie jest tak ekscytujące. – zadziornie się uśmiechnęła. – No panowie, trochę adrenaliny się przyda. Po łyku nie zaszkodzi. Mam miętówki jak co. – ze swojej czarnej torebki ozdobionej mnóstwem białych kwiatków, wyciągnęła opakowanie dropsów miętowych, które rzuciła na środek ich małego okręgu. Zawsze tak siedzieli, gdyż wtedy każdy miał dobry widok na pozostała resztę.
Teren za szkołą był ich. Męskiej części złotej piątki i różowowłosej dziewczyny, która wtopiła się do ich towarzystwa.
Sasuke zawsze siedział oparty o drzewo. Sakura klęczała obok co czasami go irytowało, ale gdy wymieniała się miejscem z Suigetsu, który siedział naprzeciw Uchihy, wtedy przekraczała już wszelakie granice jego irytacji. Zawsze siedziała wtedy na tyłku z luźno zgiętymi nogami, co sprawiało, że widział jej majtki. To jednak nic z tym jak teraz próbowała ich skusić do picia alkoholu na terenie szkoły.
- Skąd to masz? – zapytał Suigetsu.
- Chryste. – westchnęła. – Zadałeś to pytanie tak jakbym miała co najmniej 10 lat. Jestem pełnoletnia. W każdym sklepie sprzedadzą mi alkohol, ale tą butelkę podebrałam mamie. – przyznała się.
- Nie będzie zła?
- Na pewno nie pamięta.
- Twoja mama jest alkoholiczką? – Sakura zaśmiała się na te słowa. Była przyzwyczajona do niechęci Uchihy i tego, że za każdym razem próbuje jej dogryźć. Wzięła sobie za cel rozbicie pancerza, który przybiera przy kontaktach z jej osobą.
- Nie. Czy człowiek od czasu do czasu nie może się napić ze znajomymi?
- My z tobą nie będziemy pić. – warknął Sasuke, przechylając się do przodu w celu uniknięcia wzroku Sakury, którym cały czas był maltretowany.
- Sakura tutaj nie. Po szkole. Najlepiej w weekend. – zaproponował Naruto.
- Jasne. Wsze dziewczyny w życiu was nie wypuszczą. – jej ton był przesiąknięty czystą kpiną.
- Nie jesteśmy pantoflarzami.
- Może nie, ale one traktują was jak własność. Wiadome, że spędzicie z nimi dzień niż ze mną. To normalne w końcu są waszymi dziewczynami. Ja was mam tylko na te kilka chwil w szkole – jej słowa poruszyły chłopaków. Nawet Uchiha skrzywił usta w uśmiechu. Ta zadziorna dziewucha potrafiła być niesamowicie urocza. Zawsze wesoła z pozytywnym nastawieniem na świat. Tylko jemu z początku przeszkadzała, ale teraz cenił sobie czas spędzony w jej towarzystwie. Była intrygująca. Inna od wszystkich. Była wyjątkowa i szczera. W jej uśmiechu nie było żadnej ściemy, a w oczach żadnej tajemnicy. Była czysta. Ich mała łobuziara.
Chwyciła za butelkę i przechylając ją, zrobiła nie małego łyka.
- Sakura! – parsknął zaskoczony Naruto, chcąc jej wyrwać butelkę. Zmrużyła oczy, kaszląc, ale dzielnie broniła sake; w końcu wybuchając perlistym śmiechem.
- Nie dajcie się prosić. Czuję się jak diablica, która próbuję skusić grzecznych chłopców. – odsunęła się na kolanach do tyłu, a następnie pociągnęła kolejnego łyka.
- Przestań. Jeszcze się upijesz. – Kiba wydarł jej butelkę z ust. Pochlapała się po bluzce, ale nie zepsuło to jej dobrego nastroju. Zresztą czy coś takiego jest, co mogłoby zepsuć jej humor. Na czworakach weszła do środka kółka.
- Jesteście zbyt grzeczni.
- Wcale nie. – fuknął oburzony Suigetsu, ale Sakura śmiejąc się cały czas się z nim przekomarzała.
- Dam buziaka. – zamruczała. Chłopcy spojrzeli na nią z niedowierzaniem.
- Czy ty czasem nie wypiłaś tego przed szkołą? – zapytał Sai.
- Nie. Oddaj Kiba. Jak nie chcecie to sama wypije. – wyciągnęła w jego stronę dłoń. Kiba przyjrzał się Sakurze, przechylającej się w jego stronę. Wyszczerzył zęby, a następnie upił łyka, wtórując Sakurze śmiechem. Czuł na sobie zdziwione spojrzenia kolegów, ale był skupiony na Sakurze, która oparła dłoń o jego kolano całując go w usta. Było to jak muśnięcie skrzydeł motyla. Przyjemne i takie subtelne co całkowicie obrazowało dziewczynę. Zabłysły mu oczy. Chciał jeszcze raz przechylić butelkę, gdy w tym momencie pobudzony odwagą kolegi, Suigetsu; wyrwał butelkę, upijając solidnego łyka. Potrząsnął głową, uśmiechając się do Sakury. Ta przysiadła się do niego, racząc go tak samo słodkim i przelotnym całusem, który niesamowicie rozbudzał zmysły.
- Jesteście nienormalni. – warknął Uchiha, widząc jak butelka ląduje w dłoniach Sai'a. Wahał się, ale najwidoczniej nie chciał być gorszy od kolegów. Poza tym Sakura była jak natchnienie W niesamowitym tempie w jego głowie zaistniał obraz. Już widział to podniecające połączenie czerwonych barw.
Pokusa.
Tak by to nazwał. Uznał, gdy jej usta trafiły na jego.
- Zgłupieliście. – szepnął Naruto, który wstał. Jednak kiedy pomyślał o tych wszystkich zakazach i nakazach, aż się zezłościł. Do tego jego dziewczyna. Hinata całkowicie się zmieniła odkąd poznała Ayakane. Z początku była nieśmiała i tak samo urocza ja Sakura, a teraz stała się zaborcza. Jak cień, którego nie mógł się pozbyć.
- Chcesz czy nie? – Sai wywinął butelką do góry. Naruto spojrzał na trójkę zadowolonych chłopaków, a później na swojego przyjaciela, który spoglądał na niego chłodnym wzrokiem; jakby nakazywał by tego nie robił. Zirytowało go to jeszcze bardziej, gdyż często przez rodziców był powyrównywany do Uchihy, gdzie na wierzch wywlekane były jego wady. Jeżeli Uchiha nie chce, to on tym bardziej chce.
Wypił duszkiem kilka łyków. Przetarł dłonią usta, oddając butelkę Sai'owi w tym samym momencie pociągając Sakure do siebie, która pod wpływem siły chłopaka wstała; lądując w jego ramionach. Jego natarczywe usta zaskoczyły nie tylko chłopaków, ale przede wszystkim różowowłosą, która nie spodziewała się takiej żarliwości po wiecznie radosnym Uzumakim. Ścisnęła dłoń na jego koszulce, kiedy poczuła jak ktoś łapie ją za kostkę.
- Dosyć Naruto. Miał być buziak, a nie wymiana śliny. – parsknął śmiechem Kiba. Blondyn oderwał się od różowowłosej, patrząc na nią niepewnie. Odetchnął, gdy ta zaśmiała się głośno.
- Nie bądź taki nieśmiały, chytry lisku. – Uzumaki śmiejąc się z kolegami, klapnął ponownie na trawę. Tylko Uchiha oburzony, zerknął na zegarek.
- Bierzcie te miętówki. Za pięć minut dzwonek. – spojrzał na Haruno, która patrzyła na niego iskrzącymi oczami. – Nawet o tym nie myśl.
- Czemu? – przysunęła się do niego. Jej ciepły oddech uderzał o jego policzki, a nieprzyjemny zapach alkoholu drażnił jego nozdrza. – Będzie fajnie. – zachęcała. – Wystarczy, że się napijesz.
- Jesteś głupia. – odparł, widząc jak zabiera butelkę Sai'owi. Upiła łyka, ciskając butelkę w stronę Uchihy. Ten jednak patrzył na nią swym srogim wzrokiem, który za nic na nią nie działał.
- Sasuke nie daj się prosić naszemu kwiatuszkowi. W końcu jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
- Wydaję mi się, że jedynie ja używam mózgu.
- Chociaż raz go wyłącz i przestań być rozsądny. – zaczepka Haruno wydawała się nie zadziałać, ale Uchiha, zmierzając ją obojętnym spojrzeniem, chwycił za butelkę.
- Skąd masz pewność, że tego nie wyleję?
- Bo masz dość bycia tym wzorowym chłopakiem za jakiego cię każdy uważa. Też chcesz zaszaleć, ale trudno ci się do tego przyznać.
- Nie znasz mnie.
- Ale chcę cię poznać. – uśmiechnęła się zagadkowo. Uchiha był zły, gdyż łatwo go rozszyfrowała. Wiedział też, że to pewien sposób manipulacji. Najgorsze jednak, że chciał temu ulec.
- No to co Sasuke? Pijesz czy nie? – ponaglał Suigetsu tak jak reszta chłopaków, obserwując to Sakure, to Sasuke.
- Piję. – warknął, przechylając butelkę. Upił porządnego łyka, co różowowłosa z chłopakami skwitowali śmiechem. Za nim odłożył butelkę, Sakura wcisnęła na jego usta żarliwy pocałunek. Nim zdążył zareagować, pogłębiła pocałunek, przytrzymując jego twarz w swoich dłoniach. Złapał ją za nadgarstek, ale wcale nie odciągnął. Westchnął w jej ustach, gdy ich języki spotkały się w szaleńczym tańcu zmysłów. To było całkiem przyjemne. Mimowolnie przyciągnął ją bliżej siebie, co spowodowało, że Sakura usiadła na jego udach.
Chłopacy podekscytowani tym widokiem, zrobili jeszcze jedną rundkę z sake, opróżniając butelkę do końca.
- Ej, koniec tego dobrego. – zawołał roześmiany Suigetsu; jednak całująca się dwójka zapomniała o całym świecie, zagłębiona w żarliwym pocałunku. Wplątała dłoń w jego włosy, rozkoszując się ich miękkością. Już wcześniej chciała to zrobić by poczuć go blisko siebie. Zamruczała, gdy jego dłoń zacisnęła się na jej włosach. Całował niebiańsko.
Głośny dzwonek, zwiastujący koniec przerwy sprawił, że i tkwiąca się namiętność dwójki uczniów również miała swój koniec.
Uchiha oderwał się jak oparzony, patrząc na różowowłosą nieodgadnionym wzrokiem. Nie rozumiał jak mógł na to pozwolić. Poza tym jej usta doprowadzały go niemal do szaleństwa. Sakura z uśmiechem wstała, patrząc po wszystkich swoim radosnym wzrokiem.
- Wracam na wf. Jak się już nie zobaczymy to do jutra. – posłała im buziaka, ruszając truchtem do szkoły. Tak po prostu wywinęła się z tej krępującej sytuacji.
- Zagalopowaliście się. – skomentował Sai, jako pierwszy stając do pionu.
- To wy tego chcieliście. – syknął Sasuke, wciskając do ust miętówkę. – Ona jest nienormalna.
- Tak mówisz, bo już ją prze lizałeś; ale gdyby nie dzwonek to ciekawe ile by to trwało. Jedynie interwencja fizyczna by pomogła.
- Walcie się. – Sasuke nie chcąc słuchać gadek kolegów ruszył pierwszy na boisko. 

***
- Co wy gadacie? – Sakura zaśmiała się, leżąc jak czwórka kolegów na dachu szkoły. Nie było tylko Uchihy, gdyż ten miał do nich za chwile dołączyć. – Ale jak? Nie wygląda na takiego co by nie zasmakował kobiecego ciała.
- Prawiczkiem to nie jest. – odparł rozbawiony Kiba. – Przed przyjściem do liceum, każdy z nas zaliczył chrzest bojowy. Ja i Sai ze swoimi laskami, a koledzy jeszcze nie mieli wtedy dziewczyn, więc znaleźli sobie dziewczynki. Były starsze, co nie?
- Tak. – odparł Naruto. – Ale nie podobały nam się. To był pomysł Suigetsu.
- A jakby inaczej panowie. Nabierać doświadczenia możemy tylko z doświadczonymi paniami. A jak było z Tobą Sakura? – odwrócił głowę w bok by przyjrzeć się dziewczynie. – Nie wierzę byś czekała na tego jedynego.
- A to było z takim jednym studentem. Fajny gościu, ale miał lepszego brata.
- Ha. Ty łobuziaro nieźle mieszasz w życiu człowieka.
- To źle?
- Dla nas lepiej. W końcu jakaś odskocznia. – wtrącił Naruto.
- A wracając do tematu. To jedynie Sasuke ma ten problem z dziewczyną?
- Tak. My nie narzekamy. – powiedział Sai, na co Suigetsu się skrzywił.
- Mogłoby być lepiej. – dopowiedział – Ale przynajmniej nie odbiło im tak jak Ayakane. Moim zdaniem w dzisiejszych czasach czekanie z seksem do ślubu to głupota. Okay, może i jakiś podziw jest, ale to powinno w związku iść w dwie strony; a nie tak, że facet musi cierpieć.
- Nie skoczył nigdy w bok?
- Jest za porządny na to.
- A więc, jednoręki kowboj pozostaje. – cała czwórka wybuchła śmiechem, słysząc jej słowa. Z Sakurą bez skrępowania można było o wszystkim rozmawiać. – A właśnie kochani chłopcy. Mieliście wczoraj na wf-ie, ściągać koszulki.
- No mieliśmy, ale jaka jest w tym sprawiedliwość? Laski będą na nas się napalać, a same nie pokażą cycków. – odparł zaczepnie Kiba.
Sakura zaśmiała się, podnosząc do siadu. Zgięła jedno kolano, odsłaniając zgrabny pośladek.
- Powaga? – zaśmiał się Suigetsu, również się podnosząc, gdy dziewczyna śmiało zaczęła rozpinać koszulę.
- A czego by tu się wstydzić? Jakbyśmy byli na basenie to byłabym dodatkowo bez spódniczki.
- Chyba czas się wybrać. – zagwizdał z podziwem Suigetsu, widząc klatkę piersiową różowowłosej koleżanki. Fikuśny biały stanik był wypchany po same brzegi. – Matka natura cię kocha.
- Jestem jej ulubienicą. – zachichotała, eksponując biust. – Teraz wasza kolej. – chłopakom zrobiło się jednak tak gorąco, że większej zachęty nie potrzebowali. Rozpięli koszulę, szczycąc się umięśnionym torsem; który zawdzięczali długim pobytom na siłowni. Sakura z podekscytowaniem wodziła po nich wzrokiem.
- Lubię męskie ciała. Zwłaszcza, gdy są tak zadbane i wysportowane jak wasze. – wiedziała, że jest dla nich na tyle ważna, że poszliby za nią wszędzie. Naprawdę bardzo ich polubiła. Po dłuższym poznaniu, wcale nie uważała by byli takimi snobami na jakich wzorują ich dziewczyny.
- Gdybyś wiedziała co kryję się w spodniach. – odparł zachęcają Kiba.
- Nie wątpię, że to duży okaz. – zaśmiała się.
- Teraz powinnaś tak powoli przejechać dłonią po piersiach, albo jeszcze lepiej wyuzdanie się uśmiechnąć i ścisnąć piersi. – zachęcał Kiba, będąc przekonanym, że odważna koleżanka mogłaby się posunąć o wiele dalej.
- To z jakiegoś pornola? Jeszcze się podniecicie.
- A może już się podnieciliśmy. – odezwał się Sai wybuchając śmiechem jak reszta towarzystwa, gdy Sakura zjechała dłonią od szyi do pępka.
Wyglądała niezwykle seksownie, stojąc tu przed nimi w rozpiętej koszuli z piersiami na wierzchu. Jeszcze, gdyby tylko rozpięła stanik, to oszaleliby z radości.
- Co wy tu robicie?! – ryknął Sasuke, który nie wiadomo kiedy znalazł się za plecami Haruno. Nawet nie zauważyli, gdy wszedł na dach, a to dziwne, gdyż drzwi zawsze niemiłosiernie skrzypią. – Oszaleliście? – przeszedł do przodu, wpierw ilustrując kolegów, a później różowowłosą dziewczynę... z ładnym biustem. To chyba normalny męski odruch, że skierował wzrok na jej dekolt. – Co ci znowu głupiego do tej głowy wpadło? Ty jesteś nienormalna? Nie masz do siebie żadnego poszanowania? Nie śmiej się tak głupio. Czy ty kiedykolwiek byłaś poważna? – chłopcy przysłuchiwali się Sasuke. Nie rozumieli jego wybuchu. Zawsze coś mu nie pasowało w Sakurze, a oni nie chcieli by cokolwiek w sobie zmieniała. Uwielbiali tą łobuziarę właśnie za to jaka była. A była szczera i urocza. Taka prawdziwa, że nie czuli by się dobrze, gdyby nagle ich odtrąciła.
- Nie lubię być poważna. Poza tym mam do siebie szacunek i nie uważam by paradowanie w staniku było czymś złym. Nie wstydzę się nagości. To są tylko szmatki. – pociągnęła za jego koszulę. – Wszyscy jesteśmy tacy sami. Tyle, że wy macie zwisającego kumpla między nogami, a my biust.
- Jesteś głupia.
- Nie sądzę. – mówiła ciągle się uśmiechając. – Po prostu korzystam z życia póki mogę, a ty mi tego zazdrościsz. Na starość będziesz zrzędliwym dziadkiem. – wyjaśniła.
- Niczego ci nie zazdroszczę. Swoją drogą nawet nie ma czego. – uszczypliwość nie dała żadnych oznak złości na twarzy Sakury. Nadal będąc w dobrym nastroju, uderzyła mocniej niż by się spodziewał.
- Współczuje ci. Właśnie zrozumiałam, dlaczego twoi koledzy potrafią się wyluzować, a ty nie. – splótł dłonie na klatce, czekając na jej olśniewającą odpowiedź. – Brak seksu, powoduje, że sperma uderza ci do głowy. Właściwie jak ty sobie radzisz? – Sasuke zilustrował ją zimnym wzrokiem, cały się napinając. Od razu zrozumiał, że był tematem jej pogawędki z chłopakami. I tylko na chwilę zostawił ich samych. Przeniósł swoje mrożące krew w żyłach spojrzenie na zesztywniałych kolegów, pojmując wszystko w jednej sekundzie. Wiedzieli, że zaraz może nadejść wybuch, ale słowa Sakury jak zwykle rozładowały napięcie, doprowadzając ich niemal do śmiechu. Tylko Uchiha jak zwykle nie przejmował się tekstami dziewczyny.
- Pokaż klatę, to pokaże ci cycki. – zaświergotała jak skowronek. Czy ona coś bierze? Nie wierzy by takie zachowanie było normalne. Sasuke mógłby walić głową w mur, ale i tak nigdy by jej nie przemówi do rozsądku. Zaskakiwała go z dnia na dzień coraz bardziej i aż obawiał się co jeszcze bardziej postrzelonego może jej wpaść do głowy.
- Pojebało cię. – wymsknęło mu się, ale już rozluźnieni koledzy zaczęli go zachęcać, gdyż sami chcieli to zobaczyć. Może dla Sasuke byłoby to męczące, ale oni na pewną ulżą sobie z dziewczynami. Gorzej, gdy będą miały te swoje humorki, to wtedy w mękach potowarzyszą Sasuke.
Jej koszulka opadła na betonową powierzchnie dachu, a dłonie skierowały się na plecy w celu poigrania sobie z chłopakami. Po chwili jednak, śmiejąc się wyciągnęła dłonie przed siebie.
- To jak? – obróciła się tyłem do chłopaków. Odgarnęła wszystkie włosy na prawie ramię, czekając na jakikolwiek ruch ze strony Uchihy. – Jeżeli chcesz zobaczyć w całej okazałości moje piersi, to odepnij stanik.
- Sasuke, głupi byś był gdybyś nie skorzystał. Masz taki problem z Ayakane, warto by było przynajmniej zobaczyć niezłe melony. – odparł Suigetsu, ale właściwie tylko dla własnych korzyści wzrokowych.
- Przymknijcie się wszyscy, a ty Sakura ubieraj. – warknął z jadem Uchiha. Chłopacy zahuczeli zawiedzeni, ale nie poddająca się Sakura podeszła do Sasuke, opierając dłonie o jego klatę. Była dużo niższa, a taka drobniutka wydawała się niezwykle apetyczna. – Ubieraj się. Zaraz twój ulubiony WOS. – nie rozumiał swojego zachowania, gdy pozwolił jej na odpięcie kilku guzików. Odsunęła połowy koszuli, która ukrywała idealnie wyrzeźbioną klatę. Uśmiechnęła się zadziornie. – Co ty... – wyszeptał, gdy rozpięła mu rozporek. Koledzy nawet tego nie spostrzegli, gdyż ich spojrzenie wyłapałoby w tym momencie jedynie różowiutkie sutki dziewczyny, płonącej niewyobrażalnym seksapilem.
Gdy smagnęła palcem jego penisa, odepchnął jej dłoń dyskretnie zapinając rozporek. Szybko się poprawił bacznie obserwując ruchy Sakury.
Wybawicielski dzwonek, zwiastujący koniec przerwy, uratował go od patrzenia na obnażającą się Sakure. Czy byłby to jednak tak koszmarny widok? Wątpliwe. Na pewno ucierpiałyby jego zmysły.

***
Była wniebowzięta. Szkoła bardzo jej się podobała mimo tych swoich głupich zasad, które złamała. Nie należała do osób, które z łatwością przyjmują reguły, zwłaszcza, gdy całkowicie odbiegają od jej trybu. Poza tym Uchiha bardzo się jej podobał. I chociaż udawał nieustępliwego, to nie potrafił ukryć swoich męskich potrzeb.
Widziała dzisiaj to zniewalające spojrzenie czarnych oczu; wodzących za jej osobom. Nie zdołała zmówić wielu słów ze złotą piątką, gdyż zaborcze dziewczyny skutecznie jej to uniemożliwiały. Nie martwiło ją to. Wiedziała, że jej towarzystwo sobie bardziej cenią; ponieważ mogą z nią porozmawiać o tematach nawet najintymniejszych.
Przystanęła przy wejściu do kuchni, widząc matkę w prowokującej halce siedzącej okrakiem na nieznajomym blondynie. Śmiali się, karmiąc się nawzajem. Chyba matka nie wzięła pod uwagę, że jej córka może wrócić wcześniej. Odchrząknęła; perfidnie przerywając ich sielankową zabawę.
- O Sakura. – matka trochę speszona, wstała. Świdrując wzrokiem to córkę, a to mężczyznę, którego jak na razie nie chciała przedstawiać Sakurze. – Rui poznaj moją córkę Sakure. – mężczyzna zilustrował wzrokiem różowowłosą od stóp do głowy.
- Miło mi cię poznać. – wyciągnął w jej stronę dłoń. Sakura nigdy nie lubiła facetów mamy. Zawsze trafiała na dupków, ale jaki los może czekać na tak perfidną osobę jak ona? Nie współczuła jej. Żałosne było jej zachowanie.
- Kolega z pracy? – zapytała, uważnie patrząc w stalowe oczy mężczyzny.
- Skąd wiesz? – uśmiechnął się.
- Nie trudno się domyślić. Moja mam lubi sobie poflirtować z kolegami z pracy.
- Sakura! – wrzasnęła matka. – Trochę więcej szacunku.
- Już dawno w moich oczach go straciłaś. Miłej zabawy. – wyszła z kuchni, od razu kierując się do swojego pokoju. Z nikim tak trudno się jej nie rozmawiało jak z matką. Marzyła już o tym by się wyprowadzić i żyć na własną odpowiedzialność. Już nie długo. Postara się o stypendium i Sayonara.

***
- Nie wytrzymam. Ileż można siedzieć w jednym sklepie? – jak co weekend przyjęli rolę specjalistów od ubierania swoich dziewczyn, co w rzeczywistości było tylko bieganiem od sklepu do sklepu i skinieniem głową na ich coraz to nowsze zachcianki; które zapchałyby jeszcze bardziej już pełną szafę.
- Cholernie mnie wkurzają. – do stolika w kawiarni dosiadł się Suigetsu, rzucając białą firmową torbę z logiem luksusowego sklepu obok stolika. – Ma już z setkę różowych sukienek, ale ta niby różni się odcieniem. Czekajcie jak go nazwała ekspedientka? Ah! Cyklamen. Jak kwiatek. Podobno wspaniale rozświetla jej twarz. Ja kiedyś rozszarpie Miyako. Dla niej każdy nowy zakup to wyjątkowa rzecz. Wariactwo. I tak założy to tylko raz.
- Gdzie są teraz? – zapytał Naruto, któremu najprędzej udało się uciec od dziewczyn.
- Nie mam pojęcia. Dopatrzyły się jakiejś nowej kolekcji. Miyako wspomniała, że później idą sobie zrobić pazurki. – przedrzeźniał swoją dziewczynę; machnięciem dłoni przywołując młodą kelnerkę. Poprosił o zimny napój.
- Świetnie. Czyli tylko marnujemy nasz czas. – fuknął rozdrażniony Kiba.
- Ciekawe co u Sakury. – na imię dziewczyny od razu się uśmiechnęli. – Powiem wam, że ostatnio myślałem o posunięciu się dalej w sztuce. Na prywatnych lekcjach malowałem już akty, ale chciałem z portretować Sakure. Nagą Sakure. – słowa Sai'a wywołały śmiechy chłopaków i tylko Sasuke wydał się sceptyczny i zamyślony.
- Stary, ona by się zgodziła. Śmiało jej to proponuj, ale obiecaj, że będziesz malował za jakimś lustrem weneckim, byśmy mogli sobie popatrzeć. – powiedział Kiba, przenosząc swój wzrok na Sasuke. – Ja nie wiem jak mogłeś olać Sakure. Nie wierzę byś jej nie lubił, a nawet jak to cycuszki ma świetne i warto sobie popatrzeć.
- To sobie popatrz, a ty Sai namaluj swoją dziewczynę. Też się na pewno zgodzi.
- Nie mówię by moja dziewczyna była mniej odważna, ale tu nie chodzi tylko o nagość. Chcę uchwycić tą radość w jej oczach. Tą pasję życia. Ona jest niesamowita.
- Jest fajna. – potwierdził Naruto.
- Omamiła was. – stwierdził Uchiha. – Jej chodzi tylko o rozgłos. Kolegując się z nami inni uczniowie zaczęli traktować ją tak jak nas. – wytłumaczył.
- Mi to nie przeszkadza. Nie czuję też by w jakikolwiek sposób nas wykorzystywała.
- To prawda. Niczego od nas nie chce. – popierał Kibe, Suigetsu.
- Kwestia czasu. – wytknął Sasuke, bawiąc się telefonem, którego wyłączył w celu uniknięcia kontrolnych telefonów od Ayakane.
- A mi się wydaję, że jest coś co Sakura chce. – uśmiechnął się łobuzersko Suigetsu. – Myślę, że chcę zaciągnąć cię do łóżka. – skierował swe słowa do Uchihy. Przyjął tą wiadomość z obojętnością, gdyż większość dziewczyn chciałaby zająć miejsce Ayakane, a na pewno już doprowadzać go do postradania zmysłów. Sakura jest na dobrej drodze, ale nie w tej zmysłowej kwestii. To łobuziara, którą trudno rozszyfrować.
- Przebywanie z nią wam szkodzi. – warknął.
- Ej, ale tak na serio. Nie skorzystałbyś?
- Nie.
- Stary, podziwiam cię. Ja bym na twoim miejscu od razu bym z nią skoczył do łóżka. Jesteś naprawdę wytrwały. Gdyby Kyoko wyskoczyłaby mi z seksem po ślubie, to już dawno bylibyśmy małżeństwem.
- Nie kręci cię ani trochę? – zapytał Naruto. – Ani ciut-ciut?
- Odwalcie się.
- Wymijająca odpowiedź. – uśmiechnął się Sai. – Jak się całowaliście, to inaczej to wyglądało. Gdyby nie nasza obecność to byś się zapędził.
- Potrafię się kontrolować. Poza tym nie przypominajcie mi tego. To co się stało było niewłaściwe. A za to, że jej powiedzieliście o Ayakane to powinien wam manto spuścić.
- Gadaliśmy już przecież o tym i przeprosiliśmy. Nie powinniśmy wtykać nosa w nie swoje sprawy, ale Sakura należy do naszej paczki, więc na pewno nikomu nie powie.
- Nie należy do nas. – szybko zaprzeczył.
- Może nie do złotej piątki, ale w naszej męskiej paczce jest dla niej zaszczytne miejsce. Jakoś ożywiła to nasze nudne życie. – odparł z namysłem Naruto; co Sasuke skomentował prychnięciem. Mimo wszystko wiedział, że chłopacy mają rację, ale trudno było mu się do tego przyznać.

***
Weekend minął w zaskakująco szybkim tempie. Sakura jak i reszta uczniów tokijskiego liceum wróciła do szkoły by zacząć kolejny tydzień ciężkiej harówki umysłowej.
Przeglądała kartki z notatkami na WOS, gdyż miała przeprowadzić dzisiejszą lekcję. Lubiła WOS tak samo jak historie. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość kraju były dla niej ważne i ciekawe. Kochała Japonię.
Zerknęła na drzwi równo z godziną ósmą. Tradycja złotej piętki nie uległa zmianie, ale Sakura uważała, że szkoła to nie sala przyjęć, gdzie najwykwintniejsi goście mają wejście z pompą; dlatego postara się to zmienić.
Ochoczo pomachała dłonią chłopakom, co zostało skomentowane złowrogim spojrzeniem ze strony dziewczyn.
- Chryste. – westchnęła pod nosem Temari – Ciebie Sakura to do klatki z lwem puścić, a na pewno obronną ręką byś wyszła z tego starcia.
- Dziękuje za uznanie kochana Temari. – posłała jej całusa na co ta jedynie pokręciła przecząco głową. Poznała na tyle Sakure, że wiedziała iż to niezwykle zaskakująca dziewczyna o swoim szalonym pojęciu życia.
- Laski chodźcie do sali! – zawołała ich Ten-Ten. Sakura jednak przystanęła przy drzwiach.
- Cześć chłopaki. Cześć Hinata. – prawie śpiewająco przywitała się ze znajomymi. Granatowłosa zlekceważyła ją, ciągnąc za rękaw koszuli swojego chłopaka. – Nie lubi mnie.
- Ciekawe, która z naszych dziewczyn cię lubi? – odezwał się Sasuke, patrząc w zielone oczy dziewczyny. To co mówili mu koledzy, ciągle krążyło w jego głowie, ale naprawdę trudno było mu uwierzyć, że ta łobuziara planuje zaciągnąć go do łóżka. To, że go dotknęła w kroczu nic przecież nie oznacza. W końcu jej głowa, to wielki zasobnik szaleńczych myśli.
Cofnął pierwszy wzrok, widząc jak na jej ustach kwitnie szeroki uśmiech. Wyminął ją, zasiadając na swoim miejscu.
Zapowiada się ciężki dzień.

***
Zbiegła po schodach, prowadzących do szerokiego korytarza, gdzie znajdowały się szatnie damskie i męskie. Jej uśmiech nie znikał z twarzy, gdyż nabrała ogromnej ochoty na odkrycie gorącej tajemnicy. Czuła się tak samo jak w dzieciństwie, gdy tata ukrywał słodycze, a ona wybierała się na poszukiwanie tego typu skarbów.
Na długiej przerwie nie było Sasuke i Ayakane. Obydwoje zniknęli, co Sakura uznała za bardzo ciekawe; gdyż jak jej wiadomo ta para nie ma po co wybierać się do szatni na przerwie, jeżeli nawet nie myślą o szybkim numerku. A dwadzieścia minut doskonale sprzyja szybkiemu numerkowi.
Tak myślała!
Ayakane pewnie nie jest wcale cnotką! Jaka kobieta wytrzymałaby, mając takie ciacho? Sakura nie rozumiała tylko dlaczego się z tym kryją. Czyżby Ayakane uznała, że będzie jakaś lepsza, gdy wszyscy będą myśleć, że jest dziewicą?
Przyłapię ich na gorącym uczynku. To dopiero będzie frajda!
- Tylko po to mnie tu zaciągnęłaś? – zmarszczyła brwi, słysząc głos Sasuke. Lekko rozkojarzona faktem, że nie zastała ich w szatni na golasa, tylko przed jej wejście na ławce, nachyliła się jeszcze bardziej nie wierząc własnym oczu. Zamiast gorącego numerku, Ayakane siedziała na kolanach Sasuke, bawiąc się jego włosami.
- A myślałeś, że w jakim celu?
- Na pewno nie pomyślałbym o tym, że chcesz ze mną rozmawiać o przyjęciu u twojego ojca.
- Jeszcze cię całuje. – zaśmiała się, na potwierdzenie swych słów składając na jego ustach pocałunek. – Warto czekać Sasuke. Nasz pierwszy raz będzie wyjątkowy. Ślub możemy wziąć od razu po liceum.
- Nie rozumiem, dlaczego tak się uparłaś utrzymywania czystości. W końcu uprawialibyśmy seks tak samo jak po ślubie.
- No właśnie, a ja nie chcę uprawiać seksu, tylko kochać się z Tobą. Całą sobą chcę cię czuć. Chcę byś mnie dostał całą. Wytrzymasz? – musnęła przelotnie jego usta.
- Wytrzymam. – odparł tym swoim obojętnym tonem. Sakura z ledwością powstrzymała się od śmiechu. To takie urocze, ale czy prawdziwe?

***
Lekcja matematyki niesamowicie się ciągnęła, gdyż Pan Kabuto zamiast rozwiązywać z nimi zadania, przypominał wszystkie twierdzenia, które wbijał im od pierwszej klasy do głowy.
Nuda.
Uczniowie prawie spali z głowami na ławkach, ale nauczyciel pogrążony w swoim monologu; zdawał się tego nie widzieć.
Zirytowany Uchiha spojrzał na kawałek kartki zwiniętej w kulkę, którą został trafiony w głowę. Wściekły rozejrzał się po klasie, a widząc zielone spojrzenie wlepione w jego twarz, prychnął pod nosem.
Sakura pokazała mu ruchem głowy kartkę, którą chciała by rozwinął i przeczytał. Olewając ją, powrócił do swojego myślenia na temat strategii jaką obiorą w mistrzostwach szkolnych. Kolejny raz zostało mu to przerwane. Kulka odbiła się od jego głowy, lądując na stoliku przed nim. Posłał jej mordercze spojrzenie, ale dla świętego spokoju, rozwinął kartkę.
„Spotkajmy się na dachu po lekcji.
Szykuje się poważna rozmowa:)"
Prychnął, spoglądając w jej kierunku. Ta puściła mu oczko, by po chwili odwrócić się w stronę tablicy.
Poważna? Ona? Wątpił w to całym sercem. Chwycił w dłoń kartkę, która pierwsza uraczyła go uderzeniem, sprawdzając czy napisała to samo.
„Wiedziałem, że nie podniesiesz za pierwszym razem.
Przeczytałeś?
Skąd ja to wiedziałam? :)"
No właśnie skąd? Ta dziewczyna jest niemożliwa. Potrafi rozszyfrować jego charakter, a to w ogóle mu się nie podobało.

***
Wpierw nie chciał iść, ale dobrze wiedział, że jeżeli tego nie zrobi, to Sakura i tak coś wymyśliłaby by wyszło na jej. Denerwowało go to, że sam wpadł w jej sieć manipulacji. Skubana.
- Co to za poważna rozmowa? – zapytał. Sarkazm przebijał się na kilometr, co tylko jeszcze bardziej rozśmieszyło wyczekującą go Sakure. Bez skrępowania podeszła do niego i za nim zdążył zareagować, objęła go w pasie, całując subtelnie w usta. Musiała przy tym stać na palcach, gdyż szkolne obuwie było jedynie na pięciocentymetrowym obcasie. Oderwała się od niego, zatapiając się w czerni spojrzenia. – Co ty kombinujesz?
- Proponuje ci ulgę dla ciała. Chwila zapomnienia w moich ramionach.
- Proponujesz mi seks? – dosadnie zapytał, nie bawiąc się w jej piękne farmazony.
- Yhmm. – skinęła głową. – I co tylko pod tym słowem rozumiesz. Jestem otwarta na wszelakie nowości. Jest coś co przede wszystkim cię kręci?
- Ty naprawdę zgłupiałaś. – zmarszczył brwi, analizując jeszcze raz jej słowa w głowie. – I ty chcesz mi powiedzieć, że masz do siebie szacunek? Proponujesz seks facetowi, który ma dziewczynę. Ba! Ja cię nawet nie lubię.
- Kłamiesz. – uśmiechnęła się. – Może trochę podła jestem, ale zawsze egoistycznie podchodzę do swoich potrzeb. Jeżeli czegoś pragnę, to muszę to mieć. A pragnę ciebie. – zaskoczony jej słowami, odsunął się na bezpieczną odległość. – Poza tym, tak jak powiedziałeś; to propozycja i zawsze możesz odmówić. Nie będę nachalna. Chcę tylko, żebyś wiedział, że możesz na mnie liczyć nawet w tych intymnych sytuacjach.
- W ogóle nie powinnaś poruszać tego tematu. – Sakura jedynie wzruszyła ramionami.
- Jak chcesz. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść. To znaczy do czasu, gdy kogoś sobie nie znajdę.
- Nie przyjdę do ciebie.
- Tak? Szkoda, że słyszę w tym tak mało przekonania, jak gdy obiecałeś Ayakane, że wytrzymasz.
- Podsłuchiwałaś? – warknął pojmując wszystko. – Nie cenisz żadnej prywatności. Jesteś niemożliwa. – odwrócił się w stronę wyjścia. Złapała go za nadgarstek, przytrzymując jego dłoń.
- Mogę też być bardzo namiętna.
- A ja mogę być bardzo nie miły. I przekonasz się o tym jeżeli ni przestaniesz ze mną pogrywać.
- Dobra, nie gniewaj się. – zaczepiła się jego ramienia. – Chcę tylko byś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć.
- Trudno pogodzić ci się z odrzuceniem, co?
- Troszkę, ale nie chcę od ciebie niczego Sasuke. Nie myśl o mnie jak o pazernej dziewusze, która wtargnęła do waszej paczki by wyłudzić od was pieniądze.
- Nie myślę tak.
- Ale na pewno wcześniej przeszło ci to przez myśl. – cmoknęła go w policzek. Nie protestował, gdyż dziewczyna zawsze niespodziewanie go zaczepiała. – Za niedługo będzie chłodno. Powinniśmy się cieszyć ostatkami pięknej pogody. Jadę rowerem z koleżankami nad jezioro w weekend. A wy co? Kolejny ciekawy weekend w Centrum?
- Skąd wiesz?
- Suigetsu się żalił. Oj co wy to macie z tymi dziewczynami. – wyszła pierwsza, a Sasuke, patrząc na jej plecy wyobraził sobie jakby to było gdyby pod nim leżała. Jej włosy idealnie komponowałyby się z jego granatową pościelą, tego był pewien. Skarcił się, ale nie szczędził sobie widoków. Mrużąc oczy zilustrował ją od stóp po głowę.

***
Miała jeszcze pięć minut do dojazdu nad jezioro by się nie spóźnić. Umówiły się o dziesiątej, ale zaspała przez to, że przez swoją mamę i jej kochasia nie zmrużyła przez dłuższy czas oka.
Pedałowała jak najszybciej potrafiła z szerokim uśmiechem na ustach. Koleżanki już na pewno czekają. Chciała do nich jak najszybciej dołączyć by skorzystać z ostatnich promieni słońca.

***
- Nienawidzę, gdy prowadzisz. – warknął Sasuke do swojej dziewczyny, która dzisiejszego dnia uznała, że chce jechać swoim samochodem do Centrum. Zabrali ze sobą Suigetsu i Miyako. W drugim wozie, który prowadził Kiba jechała reszta. Jechali dwoma samochodami tylko dlatego, że później jechali do Kiby, gdzie dziewczyny uparły się zrobić noc filmową.
- Przestań. Lubię prowadzić. Przecież nie jest źle. – problemem Ayakane było, że szybko jechała nie przejmując się nakazanymi prędkościami. Często zagazowywała; ale tym się zbytnio nie przejmowała, gdyż silnik zawsze mogła wymienić. Impulsywnie hamowała, co zdarzało się jej notorycznie. Sasuke po pierwszej jeździe uznał, że nie należy się jej jeszcze prawo jazdy i po dwóch latach jej praktyki na drodze nie zmienił zdania.
Rzadko kiedy zapinał pasy, gdy sam prowadził czy jeździł z kolegami. Przy Ayakane zapinał pasy zawsze, gdyż nie wiedział co może go czekać.
- Zwolnij. Przed tobą zakręt. – upomniał Sasuke, ściskając dłoń na kolanie. Dziewczyna była jednak na tyle rozpędzona, że przejechała zakręt. – Super.
- Mogę cofnąć. – odparła.
- Doszczętnie oszalałaś? Chcesz wjechać w Kibe? – westchnął, spoglądając w zewnętrzne lusterko. Kiba pojechał za nimi.
- Co tam? – Suigetsu odebrał dzwoniący telefon. – Nie. Nie zmieniliśmy planów. Ayakane po prostu nie wyhamowała. Taa..., jedźcie za nami. Okay. – rozłączył się. – Naruto dzwonił. – wytłumaczył.
- Gdzie mam teraz jechać?
- Skręć w prawo. Przejedziemy przez tą dzielnice. – poinformował ją Sasuke. – Może wolisz się zamienić?
- Nie.
- Jak chcesz. – westchnął; nie zamierzając się z nią kłócić.
- Ej, to ta różowa? – z tyłu zawołała Miyako. Wszyscy wytężyli wzrok przed siebie, gdzie poboczem drogi na swoim pastelowym rowerze pedałowała różowowłosa dziewczyna. Jej długie włosy rozwiewał wiatr, a biały kwiat wpięty we włosy jak zwykle przyciągał uwagę.
- Faktycznie. Ale cóż się dziwić. W końcu to niezbyt ciekawa dzielnica. – zakpiła Ayakane. Dzielnica wcale nie była zła. Schludna. Jednak nie było żadnego porównania co do dzielnicy w której były ich wille. – Dziecko marginesu na rowerze. – zaśmiała się. Zerknęła na swojego chłopaka, który intensywnie patrzył przed siebie. Wydawało się, że był zapatrzony na różowowłosą uczennice; która jak czarownica próbowała ukraść to co zakazane. Miała na sobie podkoszulek i króciutkie spodenki, które odsłaniały nie tylko jej zgrabne nogi, ale kształtne pośladki.
Zirytowana Ayakane docisnęła pedała gazu, porządnie przekraczając wyznaczoną prędkość.
- Jedziesz za szybko. – upomniał z tyłu Suigetsu.
- Zwolnij Ayakane! – rozdarł się Sasuke. – Do cholery, zaraz ją przybierzesz. – zobaczyli jak różowowłosa odwróciła się w ich stronę głowę, a następnie nic sobie nie robiąc z pędzącego samochodu, pedałowała dalej.
Sasuke wykręcił kierownicę Ayakane, która docisnęła gazu. W tym momencie wszystko działo się zbyt szybko. Milimetry dzieliły od tragedii. Sakura zachwiała się na rowerze, najeżdżając na krawężnik przez co jej ciało uderzyło o twardy asfalt; dodatkowo dociśnięte rowerem.
- Ty idiotko! Mogłaś ją zabić! – krzyknął rozwścieczony Suigetsu, który walnął pięścią w siedzenie kierownicy, gdy już udało się zatrzymać pojazd.
- To miał być tylko niewinny żarcik, przecież nic się jej nie stało. – odparła, patrząc w lusterko przed sobą, gdzie spostrzegła Kibe, który zatrzymał samochód, pomagając różowowłosej.
- Takich żarcików nie robią beznadziejni kierowcy. – warknął Sasuke z taką obojętnością i złością, że Ayakane zadrżała. Przecież nic takiego nie zrobiła. Nie rozumiała dlaczego tak się denerwują. – Oddaj kluczyki. – posłusznie wyciągnęła ze stacyjki kluczyki, kładąc je w rękach Sasuke. Uchiha nie czekając dłużej; również wysiadł z samochodu, ruszając za Suigetsu już do stojącej dziewczyny.
- Przecież nic nie zrobiłam. – fuknęła zła, odpinając pasy. – Trochę zabawy było.
- Ayakane za blisko się jej trzymałaś. – Miyako podzielała racje obojga stron, ale w rzeczywistości była przerażona, gdy Sakura spadła z roweru.

***
Strzepała brud ze spodenek, a następnie przyjrzała się rowerowi. Na szczęście nie odniósł większych szkód. Tyle dobrze. Nie chciała marnować pieniędzy na bilety, jeżeli pogoda jeszcze sprzyja pokonywaniu trasy rowerem.
- Na pewno wszystko dobrze? – dopytywał Kiba.
- Tak. Nie martw się o mnie. – uśmiechnęła się mimo wszystko, co nawet stojące tam dziewczyny zaskoczyło.
- Pojebało cię?! – Naruto naskoczył na idącą Ayakane.
- Chryste, o co wam chodzi? To ona nie potrafi zapanować nad tak prostą zabawką jak rower.
- Rozszarpie ją. – fuknął zły Kiba zakasując rękawy swojej bluzki. – To mogło skończyć się tragicznie.
- A tam, nic się nie stało. – machnęła dłonią Sakura, widząc i tak pełen złości wzrok Ayakane.
- Jesteś pewna? Krew ci leci z kolana. – odezwała się Hinata, jeszcze bardziej zaskoczona, gdy Sakura posłała jej promienny uśmiech.
- Do wesela się zagoi. – odpowiedziała, nachylając się nad kolanem, ścierając strumyk krwi, który spływał aż do kostki. Poplamiła nowe baleriny.
- Co ty robisz? – zerknęła na zaskoczoną Ayakane, podążając za jej wzrokiem. Sasuke ściągnął swoją bluzkę, odsłaniając idealnie wyrzeźbioną klatę.
To na pewno pierwszy raz, gdy widział zdziwioną twarz różowowłosej. Przykucnął przy niej wycierając krew białą bluzką. Skrzywiła się, gdy dotknął jej rany. Zapiekło, ale twardo temu sprostała.
Ayakane urażona tym co widzi nie szczędziła sobie obraźliwych komentarzy.
- Może teraz nauczysz się nosić przepisowo spódniczkę. W końcu nikt nie będzie chciał patrzeć na twoje szkaradne nogi. – wypluła z jadem. – A to trzeba być pokraką.
- Zamknij się Ayakane. – warknął Sai. Sasuke zdarł rękaw bluzki, obwijając nim kolano Sakury.
- Jedziesz nad jezioro? – wstał, przypominając sobie ostatnią rozmowę z Sakurą.
- Tak.
- Powinnaś wrócić do domu.
- Nic mi nie jest. To tylko zdarte kolano.
- Dość mocno je zdarłaś.
- Dla takich widoków warto było. – odparła półszeptem, co spowodowało, że oprócz ich dwójki jeszcze Suigetsu i Kiba słyszeli, gdyż stali najbliżej. – Już jestem spóźniona, więc pójdę dalej. Miłego dnia. – uśmiechnęła się szeroko. – Dziękuje Sasuke. – puściła mu oczko, na co jedynie skinął głową. Ayakane huczała pod nosem niezadowolona faktem, że różowowłosa tak zwraca na siebie uwagę.
Sasuke pokręcił ze złością w głowie. Widok kulejącej Sakury, która za wszelką cenę próbowała pokazać jaka to silna jest, potrafił poruszyć serce. Podziwiał ją teraz. Naprawdę uważał, że jest wyjątkowa. Na swojej drodze spotkał wielu ludzi o różnych osobowościach, ale ta dziewczyna była jedyna w swoim rodzaju.
- I coś ty zrobił? Będziesz tak paradował po Centrum? – mruknęła Ayakane, splątując dłonie pod klatką piersiową.
- Nie ma żadnego centrum. – warknął podirytowany. – Żadnego Centrum do cholery jasnej! Jeżeli chcecie to same idźcie na zakupy, a nam dajcie święty spokój. Potraficie tylko szastać pieniędzmi. – syknął, ruszają w stronę samochodu. Nikt się nie odezwał, gdyż Sasuke zawsze potrafił być opanowany, a teraz wybuchł niesamowitą wściekłością. Aż strach pomyśleć, co działo się w nim w środku. Wiedzieli, że nie warto ingerować, gdyż Uchiha musi uśpić w sobie negatywne emocje.

***
Mimo skaleczonego kolana z zadowoleniem przemierzyła pieszo drogę na jezioro. Ciągle miała przed oczami klęczącego Sasuke, który jak rycerz w białej zbroi potraktował ją jak księżniczkę. Wytarł jej spływającą krew, niszcząc swoją bluzkę. Gentlemeński czyn. Nie spodziewałaby się tego po nim. Już prędzej wytypowałaby któregoś z jego kolegów.
Biały t-shirt nasiąknął krwią, ale już tak nie piekło jak z początku. Przed samą sobą mogła się przyznać, że naprawdę obleciał ją strach. Ayakane to bezwzględna osoba, jeżeli w taki sposób próbowała ją przestraszyć; to co może jeszcze wymyślić? Co to w ogóle miało znaczyć? Chwała Bogu, że tylko stłukła kolano. Takie coś mogło się skończyć o wiele gorzej.
Zapięła rower do stalowej barierki, gdy znalazła się niedaleko plaży. Kuśtykając, podreptała do wyczekujących jej koleżanek.
Karin leżała na kocu. Yuriko siedziała obok, czytając gazetę. Temari wraz z Ten-Ten odbijały piłkę do siatkówki plażowej.
Jak zwykle oddzielone. Sakura była ich łącznikiem. Bez niej trudno było im znaleźć wspólny język.
- W końcu Panna przyszła. – fuknęła Yuriko.
- Przepraszam. Miałam mały wypadek. Na początku zaspałam, a później trafiłam na złotą piątkę.
- To ja ci się nie dziwię, że się spóźniłaś. Ja bym wolała zostać z tymi ciachami. – mruknęła Karin. Była szczera jak zawsze.
- Złotą piątkę w komplecie. – dopowiedziała.
- Ej, co ci się stało? – Ten-Ten odrzuciła piłkę Temari, podbiegając do różowowłosej.
- Stłukłam kolano. – przyjrzała się koleżankom. Karin natychmiast się podniosła, podchodząc bliżej.
- To ich sprawka?
- Ayakane nie potrafi prowadzić samochodu, ale nie martwcie się. Przewróciłam się tylko.
- Co za suka. – warknęła Temari.
- Z nią nie ma żartów Sakura. Jak widzisz nie zna granic.
- A tam przesadzacie. – mówiła całkowicie nie przejmując się tym zajściem. – Nic mi się nie stało. Do tego Sasuke, obwinął mi kolano swoją bluzką. Uwierzycie w to? – dziewczyny z niedowierzaniem patrzyły na kolano Sakury, obwiązane białym materiałem. Karin nachyliła się i jęknęła, widząc metkę.
- Czy ty wiesz, że to oryginalna bluzka Pierre Cardin. Chryste jak takie cudo można poszarpać na kawałki. – Sakura przyjrzała się metce, ale właściwie nic jej nie mówiło imię projektanta. Zresztą to zrozumiałe. Nie ubierała się u takich projektantów. Jej wystarczyły sieciówki.
- To bogacze. – sprostowała Yuriko. – Oni mogą coś takiego robić. Chociaż dziwi mnie fakt, że to Sasuke zadeklarował swoją pomoc. Mówiłaś, że najmniej cię lubi.
- Zaskoczył mnie, ale to dobrze. Uwielbiam niespodzianki. Jak to się mówi szczęście w nieszczęściu.
- On cię kręci Haruno. A Uchiha to inna liga i ma sukę za dziewczynę.
- Jeszcze zobaczymy. Teraz kochana Karin zajmę twoje miejsce i pocieszę się ostatkami słońca. – jej pozytywna energia nawet ze stykiem z kłopotami już tak nie dziwiły. Dziewczyny były przyzwyczajone do jej szczęśliwej buźki. 

***
Tragiczne jest przeżywać emocje z którymi dotychczas nie miało się kontaktu. Człowiek nie wie jak sobie radzić w takich momentach. Chciałoby się wyzbyć uczuć i wyrzucić jak najdalej. Byleby nie myśleć. Byleby nie czuć.
Nienawidził słabości. To one ciągną człowieka na samo dno.
Wyciągnął głowę z pod kranu z którego spływała letnia woda. Miał nadzieję, że to pomoże zagłuszyć jego myśli. W żadnym wypadku. Przeczesał mokre włosy z głośnym westchnieniem opierając się o blat stołu. Czuł się dziwnie.
Był zirytowany faktem, że tak bardzo przejął się różowowłosą koleżanką. Ona cała go irytowała. Jej zachowanie i postawa były nie do zniesienia. Czuł się jakby miał do czynienia z szaleńczą dziewczyną o dziecinnym podejściu do życia. Szlag by ją!
- Co jest stary? – Kiba wszedł do kuchni z ciekawością przyglądając się koledze. Miał iść tylko po piwo, a widzi go zamyślonego w mokrych włosach.
- Nic. – odpowiedział krótko, podchodząc do lodówki.
- Chodzi o to zajście z Sakurą. – stwierdził. Po tym zajściu tak jak powiedział Sasuke nie było żadnego Centrum, a teraz w domu Kiby nie przebywali z dziewczynami. Ayakane obraziła się i nastawiła koleżanki przeciw swym chłopakom. Jakby jeszcze miała o co rzucać fochami.
Swoją drogą dla chłopaków było to na rękę. Miły odpoczynek. Mogli w spokoju wypić zimne piwo i oglądać horrory, a nie romantyczne brednie.
- Wyjaśnij mi dlaczego ona tym się nie przejęła? Przecież mogło stać się coś poważniejszego. – w końcu wybuchł, plotąc to co siedziało mu na sercu. – Nie zdziwiłbym się, że gdyby miała do czynienia z karetką, to też uśmiechałaby się jak głupi do sera. Może z nią jest coś nie tak?
- I sądzisz tak, bo jest całkowitym przeciwieństwem ciebie?
- Tak. I może właśnie to mnie w niej wkurza. Jest lekkoduchem i nie myśli o tym co może być jutro.
- Żyję chwilą.
- To wkurzające. – warknął w odpowiedzi. Zacisnął dłoń na czteropaku piwa, rozglądając się po pomieszczeniu by tylko nie patrzeć na roześmianego Kibe. – No co do cholery? – warknął wściekły.
- Wiesz co robić stary. – odparł, zabierając z lodówki dwa czteropaki.

***
Kolano już tak nie bolało, ale strupek na pewno będzie oszpecał jej kolano przez najbliższe tygodnie. Nie zniesmaczyło jej to jednak przed założeniem swojej krótkiej szkolnej spódniczki. Taka mała ranka w końcu nie zepsuje jej wizerunku. Trochę kuśtyka, ale jak się postara to nawet chodzenie będzie pełne gracji.
Miała luz.
Matka wyszła ze swoim chłoptasiem do kina. Sama nie wiedziała kogo jej bardziej żal? Matki, która szuka zacięcie stałego partnera, a wychodzi zawsze na przelotny romans? Czy też Rui'ego, który musi znosić zachcianki jej matki, by właściwie tylko ją przelecieć. Ile wytrzyma? Nie dawała temu związkowi, więcej niż dwa miesiące. A to i tak wygórowany okres.
Przeciągnęła się, spoglądając na zegar. Miała nadzieję, że jej matka spędzi dzisiaj noc u swojego faceta, bo pragnęła się solidnie wyspać. Przebrana w piżamkę leżała na łóżku.
Sen tak łatwo nie nadchodził.
Zaczęła rozmyślać nad swoim dotychczasowym życiem, którego tak bardzo pragnęła zmienić. Chciała być już studentką. Chciała mieć pracę i swój własny kącik.
Jej myśli zawędrowały do cudownego chłopaka o którym myśli prawie cały dzień. Jest taki niesamowity. Pociągający i tajemniczy. Zagryzła dolną wargę, kiedy przed jej oczami pojawiła się ta muskularna klata. Nogi jej zadrżały. Już dawno nie miała kontaktu fizycznego z mężczyzną. Przycisnęła czoło do poduszki, myśląc na tym jakby to było z którymkolwiek kolegom ze złotej piątki. Zamroczenie szybko minęło, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Jęknęła zła. Czyżby jej matka zapomniała kluczy? Szlag by ją!
Zbiegła po schodach, przeklinając w myślach nieogarnięcie matki. Za jakie skarby musi z nią mieszkać? Jeszcze nie całe pół roku i ucieknie od niej jak najdalej.
Odemknęła górny zamek, ciągnąc drzwi do siebie.

Jej mina była bezcenna. Już drugi raz spowodował u niej tak duże zaskoczenie. Sam nie wyglądał lepiej stojąc przed jej drzwiami z czteropakiem w ręce z oczami wlepionymi w jej ciało. Miała na sobie jedynie biały podkoszulek i damskie bokserki, więc było na co popatrzeć. Nie wiedział ki diabeł skusił go, aby tu przyjść, chociaż z drugiej strony dobrze wiedział, że chce tu być.
- Cześć. – szeroko się uśmiechnęła jako pierwsza odzyskując język w ustach.
- Hej. Lepiej się czujesz?
- Zawsze dobrze się czuję? – odparła z entuzjazmem, wpuszczając go do środka. Sasuke rozejrzał się zaciekawiony po przytulnym mieszkaniu. Nie było takie złe. Wyobrażał sobie coś całkiem innego. Uznał, że jeżeli Sakura to szalona dziewczyna, to jej dom też może tak wyglądać. Najwidoczniej jej matka nad tym pilnuje. – Co sprawiło, że zawitałeś w moich skromnych progach? – ściągnął buty.
- Chciałem zobaczyć jak się czujesz. Poza tym. – wskazał na piwo. – Chciałaś, kiedyś się ze mną napić. Teraz możemy zrobić to legalnie.
- Świetnie, ale tylko to tobą kierowało, gdy tu szedłeś? – roześmiała się z jego grymasu na twarzy. – Chodźmy do mojego pokoju. Mamy nie ma, ale w każdej chwili może wrócić. – czuł, że nie bez przyczyny poinformowała go o nieobecności matki. Zresztą przyszedł tu tylko ze względu na to, aby upewnić się, że nic jej nie jest i czy Ayakane nie będzie miała z tego większych konsekwencji. Piwo wziął, aby jakoś rozładować napięcie, które najwidoczniej tylko jemu towarzyszyło. Mało kiedy rozmawiał z Sakurą, dlatego teraz też sobie tego nie wyobrażał.
Gdy wdrapywała się po schodach, obserwował jej jędrne pośladki. Nie umknęło mu również jak utyka na jedną nogę. Złości na Ayakane ponownie wróciły. Jak można mieć tak głupie poczucie humoru?
Sakura wpuściła go do swojego pokoju. Spodziewał się bardziej lukrowego wnętrza. Jak dla małej księżniczki. Nie spotkał uroczego różu. Pokój Sakury był w beżowym kolorze i wszystko ładnie ze sobą współgrało. Białe łóżko, a precyzyjniej niebieska pościel uświadomiły mu, że wyciągnął ją z łóżka, swoją wizytą. Trochę zaskoczyło go to, gdyż było po 20:00. Nie sądził, że tak szybko chodzi spać.
Poprawiła pościel, jednak zasiadła na puchowym dywanie, klepiąc miejsce obok.
- Gościsz mnie na dywanie? – klapnął obok niej.
- Dosłownie.- zachichotała, odgarniając swoje długie włosy do tyłu. Były wilgotne, a w bok nie był wpięty charakterystyczny dla niej biały kwiat. – A ty chcesz mnie upić? Dla twojej wiadomości; dwa piwa nie wystarczą.
- Nie chcę cię upić.
- Szkoda. – rozerwała kartonik, a następnie wzięła jedną butelkę do ręki, podając ją Sasuke. Drugie piwo otworzyła dla siebie. – Zdrowie Sasuke.
- Niech kolano się szybko zagoi. – odparł, stukając się z Sakurą butelką. Napili się po łyku, patrząc przed siebie. Wzrok Sasuke zatrzymał się na zawartości biurka Sakury. – Moja bluzka?
- Strzępki twojej bluzki. – sprostowała. – Muszę zostawić sobie na pamiątkę. Dowód twojej dobroduszności. Nigdy nie miałam tak drogiego bandażu. – uśmiechnęła się. – Jak tam zakupy? Świeciłeś gołą klatą w Centrum? Czy Ayakane szybko cię ubrała.
- Nie było zakupów.
- Sprzeciwiliście się?
- Już ci mówiłem. Nie traktuj nas jak pantoflarzy. Dla świętego spokoju zgadzamy się na ich zachcianki.
- Dlaczego, więc dzisiaj tego nie zrobiliście? – delikatnie się uśmiechnęła.
- Dobrze wiesz, że przesadziła. Ayakane to trudna osoba.
- Ty też jesteś trudny. Bardzo ciężko jest znaleźć z Tobą wspólny język. Jesteś taki obojętny na wszystko. Za takim czymś musi się coś kryć.
- Nic się nie kryje. – napił się piwa.
- Kryje, ale nie wnikam; to twoja sprawa. Widzę, że nie ufasz ludziom. Ktoś cię zawiódł, prawda?
- Nie wnikasz, a wałkujesz temat? Jesteś szalona. – oparł się głową o materac, mrużąc oczy.
- Jestem. To wiesz. – zacisnęła usta na szyjce butelki, upijając trunku. – Dobra, masz mnie. Jestem strasznie ciekawa i zapewne nie spocznę jak nie wyciągnę tego z ciebie.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- W końcu jestem małą diablicą. – mruknęła. – Wiesz, co mnie najbardziej wkurza w twojej dziewczynie? – pokręcił przecząco głową. – Jej wzrost. Jest ode mnie wyższa i to patrzenie na mnie z góry pod każdym kątem nabiera sensu.
- Przejmujesz się?
- Nie. – zaśmiała się, klepiąc go po ramieniu, kiedy spostrzegła jak jego usta skrzywiły się w uśmiechu. – Tak wyglądasz jeszcze lepiej. Wierz mi, że każda padłaby przed Tobą.
- A ja tym się nie przejmuję. – zilustrowała go wzrokiem. Tak seksownie wyglądał w koszuli w kratkę. Kręcił ją. Tym właśnie powinien się przejmować. Sam jego widok działał na nią jak afrodyzjak. Chciała dać ujścia całemu podnieceniu. – Ktoś mi kiedyś obiecał wrócić i nie wrócił. – jego szczerość wypruła z niej fantazje. Zaciekawiona bacznie go obserwowała. – Mój brat pokłócił się z rodzicami. Powiedział, że wróci, ale zostawił mnie.
- Uciekł?
- Zmarł. Zginął w wypadku. Jadąc na motorze zderzył się z rozpędzonym samochodem. Obydwoje zginęli na miejscu. – spojrzał na nią wdzięczny za to, że nie wyskoczyła z tekstem jak bardzo jej przykro. W zamian oparła dłoń na jego ramieniu, cicho wzdychając.
- Spotkaliśmy się z tym samym problemem. Mój tata też nie wrócił i skończył jak twój brat. Mogłam się z nim jednak pożegnać. Całą dobę walczył o życie. Zamknął oczy, prosząc mnie bym była zawsze szczęśliwa, bo moje łzy są zbyt cenne, aby je wylewać. – delikatnie się uśmiechnęła, opierając tak jak Sasuke głowę o łóżko. Przez chwilę w ciszy przyglądała się jak rozkoszuję się bursztynowym trunkiem. – Ej musimy skończyć ten przygnębiający temat. Pokaże ci coś. – podniosła się szybko, podbiegając do półki. – Lubię origami i takie manualne robótki. Postanowiłam zrobić z twojej bluzki małe kwiatuszki na moją torebkę. Specem w szyciu nie jestem, ale pierwsze kwiatuszki wyszły mi całkiem ładnie. – pokazała mu swoje dzieło. Sasuke chwycił za jeden kwiatuszek, dokładnie mu się przyglądając.
- Jesteś niemożliwa. Z szmaty zrobiłaś coś całkiem ładnego.
- Dziękuje. To pierwszy raz kiedy prawisz mi komplement. – uklęknęła między jego rozchylonymi nogami. – Lubię twój zapach Sasuke. – mruknęła, pieszczotliwie bawiąc się jego wolną dłonią. Przysunęła twarz bliżej, cały czas patrząc mu w oczy, by po chwili złożyć na jego ustach delikatny pocałunek. Odsunęła się z uśmiechem, a następnie ponowiła swój czyn nie widząc żadnych sprzeciwów z jego strony. Gdy się odsunęła po raz trzeci, upił piwa, odkładając butelkę na bok.
- Właściwie wiem po co przyszedłem. – pogładził jej policzek. – Trudno jest mi się do tego przyznać, ale lubię twoją obecność.
- Wiem.
- Podobał mi się nasz pocałunek. – przyznał, przysuwając się twarzą do jej. Teraz to on kilka razy subtelnie ją pocałował, by po chwili przerodzić ich pocałunek w żarliwe starcie dwóch spragnionych bliskości osób. Wszczepiła palce w jego włosy, aby w razie, gdyby chciał się rozmyślić, przytrzymać go przy sobie i nie wypuścić. Tak bardzo go pragnęła. Całe jej ciało płonęło pod wpływem jego delikatnego, niepewnego dotyku. Nie mógł wiedzieć jak w tym momencie różni się od tego codziennego Sasuke z którym ma do czynienia w szkole. Bynajmniej nie jest taki nieśmiały w zrobieniu kolejnego kroku. Gdy wolną dłonią zaczęła rozpinać jego koszulę, tylko przez chwilę wyczuła wahanie ze strony Sasuke, gdy mocniej zacisnął usta na jej wargach, otwierając oczy. Pogładziła jego tors, uważnie przejeżdżając palcami po jego wyrzeźbionych mięśniach. Kiedy zsunęła usta na jego szyję, przyciągnął ją do siebie, wsuwając chciwe palce pod jej podkoszulek.
Bez żadnych zahamowań chcieli się kochać właśnie tu i teraz.
Podciągnął ją do góry, sprawiając, że obydwoje przerzucili się na wygodniejszy mebel. Przycisnął ją do posłania swoim ciałem, podciągając jej podkoszulek.
- Nie wygodnie jest spać w staniku. – wyjaśniła, gdy podniósł na nią zadziorny wzrok; ujrzawszy okrągłe piersi dziewczyny. – W upalne dni sypiam całkiem nago. – dodała by go jeszcze bardziej nakręcić.
- Ja też. – uśmiechnął się łobuzersko.
- Cieszę się, że tu jesteś. – odparła sama zdejmując podkoszulek. Pomogła Sasuke pozbyć się koszuli, gdy ten w tym czasie zajmował się spodniami. – Masz prezerwatywy?
- Mam.
- Po co facetowi, który ma cnotliwą dziewczynę prezerwatywy? – zaśmiała się, wodząc nosem po jego policzku.
- Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Racja, mistrzu. – przyjrzała się zafoliowanemu opakowaniu, domyślając się, że kupił prezerwatywy w drodze do jej domu. Wiedziała, że nigdy by się jej do tego nie przyznał i też nie zamierzała drążyć tematu. Jęknęła, gdy przygarnął ją do siebie, zachłannie całując usta. Dni celibatu w jednej sekundzie przeminęły, zastępując je fantazją dzikiego seksu i rozkoszy.
Scałował każdy skrawek ciała, chcąc poznać ją jak najlepiej. Wewnątrz szalał z przeolbrzymiej chęci zaspokojenia swojego ciała, ale nie potrafił z nią postąpić tak egoistycznie jak z początku zakładał. Tej uroczej dziewczyny nie dało się skrzywdzić. Widząc jej uśmiech, chciało się ją chronić przed całym złem tego świata. Chciał ją poznać pod każdym względem. Zasmakować na wiele sposobów. Był pragnącym zaspokojenia mężczyzną. Nie rozumiał jednak dlaczego pozwolił ulec pokusie. W końcu był na tyle twardy, że wytrzymałby jeszcze te pół roku.
Pociąg fizyczny jaki poczuł do Sakury przezwyciężył jego silną wolę, pokazując mu tym samym, że ta dziewczyna naprawdę może zyskać co tylko chce.
Oparł czoło o jej, przyglądając się wniebowziętemu uśmiechowi Sakury. Przyspieszył swoich głębokich wsunięć, zaciskając rozpalone palce na jej biodrze.
Palcami mierzwiła jego hebanowe włosy, co jakiś czas pogłębiając jego doznania delikatnymi drapnięciami w plecy. Wiedziała jak sprawić mu rozkosz.
Jęknęła, zniewolona przez cudowny orgazm, który sprawił, że jej ciało zesztywniało w błogim stanie. Usta Sasuke wygięły się w rozkosznym grymasie, a z krtani wypłynęło imię różowowłosej kochanki.
Nowe łóżko zdało swój test wytrzymałości, sponiewierane dwoma spragnionymi ciałami dążącymi do ciągłych przyjemności.

***
Wraz z promieniami słońca wkradającymi się do beżowego pokoju, budziła się różowowłosa dziewczyna. Chociaż spała zaledwie parę godzin, to czuła się wypoczęta i zrelaksowana, a zasługą tego był leżący obok chłopak. Wczorajsza noc była niesamowicie udana. Jak erupcja długo uśpionego wulkanu. Sasuke był jak nieokiełzany żywioł, który wciągnął ją w niezapomniany wir namiętności.
Przypuszczała, że będzie dobry w łóżku, ale nie sądziła, że aż tak dobrze się zgrają. Powoli by go nie zbudzić, wysunęła się z jego ramion; ale wtedy jego noga została przerzucona przez jej biodro i tak już pozostało. Spojrzała na jego twarz, gdzie powieki odsłoniły tą cudowną czerń, która pochłaniała ją na wskroś.
- A myślałam, że śpisz. – uśmiechnęła się.
- Nie jestem zmęczony.
- To tak jak ja. Byłeś boski wojowniku. – uśmiechnął się zadziornie, gdy odgarnęła mu niesforne kosmyki włosów, spadające na oko.
- To samo mogę powiedzieć o Tobie. – przysunęła twarz bliżej, ale nie zrobiła niczego więcej. Widząc jej wahanie jako pierwszy ją pocałował.
- To znaczy, że to długoterminowa zabawa? – zaśmiała się, widząc błysk w jego oczach, a następnie wtuliła się w jego tors. – Wiedziałam, że tak będzie. Czułam między nami chemie. – nie skomentował tego, gdyż nie chciał się jeszcze bardziej pogrążać w tym co rozpoczął. – Chcesz coś zjeść? – zerknęła na niego. – Zrobię ci tosty albo naleśniki. Co wolisz?
- Obojętne mi to. Wolałbym cię jeszcze raz przelecieć. – zaśmiała się głośno, a następnie go namiętnie pocałowała, by po tej kuszącej czynności, oderwać się od niego.
- O nie. Jestem zbyt głodna, a do tego trzeba energii. – sięgnęła po jego koszule, gdy Sasuke z cichym westchnięciem się podciągnął. – Jak zjemy to możemy wskoczyć razem pod prysznic, co ty na to? – bardzo dosadnie przekazała mu co tam będą robić.
- Zgoda. – pocałowała go w policzek, zapinając kilka guzików koszuli. Na pupę wcisnęła majtki, zanim zeszła z łóżka. Sasuke złapał ją za włosy, podsuwając się do niej, by pocałować ją w szyję. – Spodobało mi się, ciągnięcie cię za włosy.
- To rzeczywiście dość typowe dla mężczyzn. – zamruczała. Kto by pomyślał, że spędzi noc z Uchihą Sasuke. Z tym samym Sasuke, który traktował ją od początku przybycia do szkoły z dużym dystansem. Wczoraj jednak pokazał swoją drugą twarz i to zbyt bardzo się jej spodobało. Pocałowała go w usta, powoli odsuwając się do tyłu.
- Lubię jeść.
- A nie widać. Chyba, że idzie ci to na cycki. Korzystne porozumienie. – zaśmiała się, puszczając mu zalotne oczko, po czym opuściła pokój, podążając do kuchni.

***
Naprawdę to zrobił.
Przyszedł i kochał się jak szaleniec z Sakurą, po tylu miesiącach wstrzemięźliwości. Nie wierzył, że ta cudowna chwila już przeminęła. Chciał ponownie zatracić się w ramionach Sakury. Pragnął jej. Szalał z pożądania by zatopić się wargami w jej ustach i ciałem w ciele.
Sięgnął po bokserki.
Głodny był, ale całkiem inaczej rozumiało to jego ciało.

***
Włożyła kwadratowego kształtu kromki chleba do tostera, przechodząc do lodówki. Wyciągnęła trzy jajka, uznając, że grzanki z jajecznicą będą całkiem wartościowe. Nie chciała tracić czasu na naleśniki, gdyż wiedziała iż Sasuke długo nie wytrzyma i to na pewno nie z przyczyn zapełnienia żołądka, a wypełnienia jej ciała, swoim.
Rozbiła jajka na rozgrzanej patelni, bacznie obserwując proces ścięcia białka.
- Długo nie wytrzymałeś. – mruknęła, czując dłonie w pasie. – Naprawdę nie jesteś głodny? – zamruczała, zaciskając palce prawej dłoni na podłużnej rączce patelni, gdy męskie usta trafiły na jej szyję. Odgarnął jej włosy na bok, wsuwając wolną dłoń pod koszulę.
- Wiedziałem, że gorąca z ciebie laseczka. – otrzeźwiała, słysząc ten głos z charakterystyczną chrypką. – To odwet za środę? Mało co spałem. Musiałaś nieźle się bawić. Szkoda, że mnie tam nie było.
- Proszę mnie puścić. – próbowała się wyswobodzić z jego uścisku.
- Mamusia gorąca, to i córeczka musi mieć ten sam temperament. Jest jeszcze u Ciebie? Zresztą nie ważne. Mogę cię bzyknąć w kuchni. Wiem, że ci się podobam.
- Puszczaj. – gdy słowa nie pomogły, odwróciła się z patelnią, parząc go w rękę.
- Ty mała suko. – odsunął się. Kipiał ze złości i pożądania. – Dam ci szansę, bo lubię ostre dziewczynki.
- Spieprzaj. – wybiegła z kuchni, natrafiając na Sasuke ubranego już w spodnie. Spojrzał na nią niezrozumiale, a później na wychodzącego mężczyznę, któremu chytry uśmieszek prędko znikł, gdy zauważył czarnowłosego chłopaka.
Sasuke uważnie mu się przyglądał. Miał doskonałą pamięć do twarzy i imion, toteż od razu rozpoznał mężczyznę; który najwidoczniej zrozumiał, że znalazł się w poważnych kłopotach.
- No proszę... – warknął Sasuke, domyślając się wszystkiego. – Rui, prawda? Pracuje Pan w jednym z oddziałów firmy mojego ojca; jako kierownik. – jako dziedzic już poznawał wszystkich kierowników, których będzie miał pod sobą. Często wraz z prawą ręką ojca Satrubim Hanawa jeździł na wizytacje kontrolne, toteż dobrze znał wysoko postawionych ludzi w firmie. – Czy dobierał się do Ciebie Sakuro?
- Sasuke... – jęknęła, pełna podziwu do jego surowej pełnej władczości postawy. To naprawdę idealny kandydat na przywódce. Poza tym teraz już wiedziała, dlaczego mamusia tak szybko awansowała na asystentkę kierownika. Teraz wie, że często gościli go w domu. Jej mama nie miała za grosz dumy.
- To nie tak. Ta smarkula już dawno robi do mnie maślane oczy. A teraz w tak kusym stroju nie potrafiłem oprzeć się jej wdziękom. To normalne.
- Zapewne tak, ale nie sądzę, aby Pan mówił mi prawdę. Liczę do pięciu i ma cię tu nie być. – zażądał. Z perspektywy Sakury wyglądało to dość komicznie. Licealista sprawił, że dorosły facet zapomniał języka w buzi. Sasuke dosadnie go pokonał. Co prawda Sakura wiedziała, że dużo dała tu pozycja jaką Uchiha mają w środowisku, ale była pewna, że i bez tego Sasuke wypędziłby mężczyznę z domu. Sasuke odznaczał się niesamowitą męską siłą.
- Ale..
- Raz.
- To nie twój dom. – Rui mimo to zrobił krok do tyłu.
- Dwa.
- Nie masz prawa się tu rządzić.
- Trzy.
- Kuźwa...
- Cztery.
- Zadzwonię do twojej mamy i wtedy zobaczysz. – pogroził jej, wściekły ruszając do drzwi.
- Pięć. – zabrał swoje rzeczy i z głośnym trzaskiem opuścił dom. Sasuke westchnął, a następnie złapał Sakure za ramiona. – Często cię zaczepia?
- Nie. To pierwszy raz. Nawet nie myślałam, że mu się podobam. Przepraszam, że to widziałeś. – powiedziała, znowu go zaskakując. Widział teraz zagubioną dziewczynę. Nie takiej chciał.
- To nie twoja wina. – pocałował ją przelotnie w usta, co spowodowało, że delikatny uśmiech zagościł na jej twarzy.
- Naprawdę jesteś wojownikiem. Mój bohaterze, uwielbiam twój charakter. – pierwszy raz ktoś mówi, że lubi jego charakter. Często jest uznawany za zbyt oziębłego stoika. Namiętnie ją pocałował, nie przejmując się skrzypnięciem schodów.
- Co tu się dzieję? Gdzie Rui? Co to za chłopak? – słysząc głos matki, oderwała się od Sasuke z lekceważeniem patrząc na matkę. Wszczepiła dłonie w rozczochrane włosy, próbując je jakoś ułożyć; bez użycia grzebienia. Szlafrok zawiązała, bacznie przyglądając się przystojnemu brunetowi.
- Twój kochaś wyszedł. – warknęła zła.
- Dlaczego?
- Bo dobierał się do Pani córki. – odezwał się Sasuke, widząc napięcie między matką a córką.
- Słucham? Kłamiecie. Jak możecie rzucać oszczerstwami w człowieka, który nawet nie może się bronić?
- To prawda. – odparła Sakura.
- Nie wierzę ci. Jak ty w ogóle paradujesz po domu? – zilustrowała jej sylwetkę, okrytą jedynie koszulą chłopaka. – Czemu sprowadziłaś tu swojego chłopaka? Zresztą od kiedy ty w ogóle masz chłopaka?
- Pytasz, jakby cię to w ogóle interesowało. Zresztą może tu być. Ja nie czepiałam się tego, że twój fagas tu bywał.
- Nie będziemy się kłócić przy nim. Zresztą powinnaś odprowadzić go do drzwi.
- Ten ktoś jest synem twojego szefa. – warknęła, przejmując pałeczkę.
- Pana Sartubi'ego.
- Sartubi to tylko jeden z dyrektorów placówek w tym mieście. Moim ojcem jest Fukago Uchiha.
- Uchiha? – zdrętwiała, patrząc z niedowierzaniem na córkę. Odchrząknęła nie wiedząc właściwie co teraz ma zrobić.
- Pójdę już. – odparł Sasuke, spoglądając na Sakure.
- Poczekaj na mnie. – Sasuke westchnął, ale skinął głową. Rodzinne kłótnie to nie miejsce gdzie chciał przebywać. Gdy tylko zniknął w pokoju różowowłosej; matka spojrzała na nią zła.
- No nieźle to teraz powiesz mu, aby odwołali Rui'ego ze stanowiska?
- Nie, ale nie sprowadzaj go już do domu.
- Widzę, że moja córeczka potrafi się ustawić. – fuknęła.
- Nie jesteśmy parą jeżeli o to ci chodzi. Poza tym nie wykorzystuje ludzi, aby coś zyskać w tym świecie. Sama, ciężką pracą osiągnę sukces i pieniądze. – warknęła, przechodząc obok osłupiałej matki.
Wbiegła do pokoju, prawie przewracając Sasuke na łóżko, gdy rzuciła mu się w ramiona.
- Zrób ze mną co chcesz. – szepnęła, rozpinając mu spodnie.

***
Złota piątka stała się cieniem swoich zalet i dobrych manier. Zmienili się nie do poznania, co było odczuwalne nie tylko w szkole, ale i w ich domach. Ich uporządkowane dotąd życie, runęło jak domek z kart. To o czym wcześniej nawet nie myśleli przez wzgląd na rodziców, teraz wydawało im się normalnością. Wagarowali. Imprezowali w tygodniu. Często widać ich było bez swoich dziewczyn; co kiedyś było rzadkością.
Wszystkiemu winna była Sakura, która pokazała chłopakom prawdziwy smak życia.
Pozytywną tego stroną był fakt, że chłopcy zaczęli traktować wszystkich na równi, czego pojąć nie mogły ich dziewczyny.
Ich nienawiść do różowowłosej wzrastała każdego dnia, gdyż to ona przyczyniła się do runięcia idealnego świata w którym ich zasady się liczyły. Złota piątka nikła w swojej świetności, wcielając się w zwykłym chłopaków.
- Panna Haruno i Pan Uchiha. Czy wy naprawdę tak bardzo nie lubicie chemii? Drugie spóźnienie w tym tygodniu.
- Przepraszamy. – Sakura uśmiechnęła się radośnie do pana Hidana, a Sasuke tylko burknął pod nosem, że ma to w nosie.
Sakura ruszyła za chłopakiem. Tydzień temu klasa przeszła całkowitą renowację. Gdyż już nie było ogólnego podziału na biednych i bogatych; wszyscy siedzieli tak jak chcieli, a słowo: przeciętniak zostało wymazane ze słownika uczniowskiego. Sakura siedziała przed Sasuke co często skutkowało ich nieuwagą na lekcji, a to prowadziło do szewskiej pasji nauczycieli.

***
- Nie dość, że się spóźnili to na domiar złego Sasuke cuchnął papierosami na kilometr. Ta dziewczyna jest czystym złem. Widzicie co zrobiła z naszymi chłopakami. – fuknęła zła Hinata, spoglądając jak reszta dziewczyn na chłopaków siedzących przy zwykłym stoliku ze zwykłymi osobami. Całkowicie olali swoje dziewczyny, które nie chciały za żadne skarby kolegować się z przeciętniakami.
- Nienawidzę jej. Margines społeczeństwa. – wyrzuciła z siebie Ayakane, warcząc jak wściekły pies. – Chciałabym by zniknęła. – wbiła widelec w cienkiego omleta. – By nigdy się nie pojawiła. – mówiła, gromiąc wzrokiem uśmiechniętą różowowłosą. – Mam ochotę ją zabić.
- Przestań. Przerażasz mnie, gdy tak mówisz.
- Widzicie jak ona się lepi do niego? Myślicie, że Sasuke zdradził mnie z nią? – spojrzała na nie, badawczo przyglądając się ich reakcją.
- Skądże. To tylko maskotka, ale na pewno nie kochanka. Sasuke cię kocha. W życiu by cię nie zdradził z tym pomiotem.
- Racja. – jęknęła, patrząc na Hinate. – Wiesz już, gdzie znikają między wf-ami?
- Nie mam pojęcia. – wzruszyła ramionami; na co Ayakane prychnęła. Hinata spojrzała uważnie w oczy Kyoko, wiedząc, że ona tak samo nie wierzy w wierność Sasuke. Chyba większość zauważyła rozpowszechniającą się chemię między różowowłosą, a dziedzicem Uchiha Company.

***
Ciągle mówiła, patrząc na swojego chłopaka. Był taki nieobecny, że zaczęło ją irytować jego zachowanie. Ta ciągła olewka na jej słowa była nie do zniesienia. Zastanawiała się, co lub kto może zaprzątać jego myśli, jeżeli nie ona. Nie mieściło się jej w głowie jak mógł się tak bardzo zmienić. Co prawda zawsze był mrukliwy i oschły, ale teraz przed różowowłosą okazywał się całkiem inny. Takim, jakim ona chciałaby go mieć.
- Nie słuchasz mnie. – mruknęła zła.
- Ciągle nawijasz o tym samym. Naprawdę nie interesuje mnie jaką ubierzesz sukienkę.
- A powinno.
- Daj mi spokój.
- A jaka sukienka na bal pasowałaby waszej znajomej? – Sasuke cicho westchnął, przeczuwając nadchodzącą burzę. – Ta obślizgła poczwara chce zniszczyć nasz wizerunek. Udało się jej z wami; ale my odpędzimy ją od was. Czas zakończyć tą znajomość. Od początku ściągała was na dno. Publicznie musicie pokazać, że jest nikim.
- Nie będę tańczył jak mi zagrasz. – warknął wściekły, wstając z łóżka.
- Ta szmata musi zniknąć. – zacisnęła pięści, również się podnosząc. Widziała w oczach Sasuke dziwny blask furii, gdy tylko ją przezwała i to jeszcze bardziej ją wzburzyło.
- To nie jest szmata. Sakura ma więcej gracji od Ciebie. – te słowa ją zabolały przez co automatycznie go spoliczkowało. Uchiha zesztywniał wściekły. Ayakane cofnęła się do tyłu z przestrachem.
- Przepraszam.
- Żeby to był mi ostatni raz. I nie porównuj się do Sakury, bo to poprzeczka zbyt wysoko zawieszona byś mogła ją przeskoczyć. – zadrgała z rozpaczy i z jeszcze większej złości, gdy trzasnął drzwiami jej pokoju; opuszczając jej posiadłość.

***
Zima szybko minęła, toteż i egzaminy szybko się zbliżały. Już za kilkanaście dni matura. A to zaczęło wpływać na złe samopoczucie uczniów, którzy już zaczynali się stresować tegorocznym egzaminem. W końcu każdy chciał zaliczyć jak najlepiej kolejny krok w ich dorosłym życiu.
Może jednak nie wszyscy tak bardzo przeżywali testy. Od każdej reguły muszą być wyjątki.
- Jesteś pewna, że nas nie przyłapią.
- Yhmm. – mruknęła. Trzymając go za dłoń, prowadziła go korytarzem, gdzie znajdowały się szatnie do samego końca, gdzie był stary schowek na sprzęt sportowy. Już teraz zapuszczony i nie używany.
Romans Sakury z Sasuke trwał nieprzerwanie od ich pierwszego razu w domu Sakury. Zbliżyli się do siebie nie tylko w sferze fizycznej. Uwielbiali ze sobą spędzać czas, bo oprócz nieziemskiego seksu mieli ze sobą wiele wspólnych tematów. Sasuke objął Sakure w pasie, całując jej szyję, gdy ta majstrowała wsuwką przy zardzewiałej kłódce.
- Skąd znasz to miejsce? – zapytał, zagryzając jej małżowinę uszną.
- Kiba mi pokazał. – uśmiechnęła się; zadowolona z otworzenia kłódki. Popchnęła drzwi, które nieprzyjemnie zaskrzypiały, zagłuszając przekleństwo z ust Uchihy, który od razu pojął co Sakura mogła robić z Kibą w schowku.
- Ciasno tu. – odparł rozdrażniony myślą, że jego kolega mógł dotykać Sakure. Zresztą jeszcze bardziej się wściekał na siebie, gdyż nie rozumiał czemu ma to za złe Kibie.
- To chyba nie problem. – pociągnęła go za sobą, całując w usta. – I tak będziemy bardzo blisko siebie. – wyszeptała, dociskając go do już zamkniętych drzwi. W całym schowku panował półmrok, a światło padało jedynie przez dziury w drzwiach. Był wyczuwalny kurz i zapach i spragnionych bliskości ciał.
Przywarł do niej żarliwymi ustami, pozbywając się nawzajem górnego odzienia. Dysząc odwróciła się do niego tyłem, opierając zadbane dłonie o chropowatą powierzchnie ściany. Rozpinając spodnie i spuszczając je w dół wraz z bokserkami przylgnął do jej ciała nie potrafiąc zahamować rodzącej się rozkoszy. Tracił przy niej rozum.
Przycisnął ją do siebie, zaciskając dłonie na jej biodrach. Pisnęła, zaciskając powieki. Nogi ugięły się pod nią, gdy w nią wszedł. Uwielbiała ten moment zespolenia z Uchihą. Zawsze była na to gotowa i nie wierzyła by byłaby wstanie mu odmówić.
Poruszał się szybko z narastającą adrenaliną. Jej pomruki przerodziły się w głośne jęki. Nie potrafiła pohamować swojej rozkoszy.
Ich oddechy przyspieszyły.
Serca szalały w dzikim rytmie.
Oddawali się przyjemności, zapominając o całym świecie.

***
Założyła podkoszulek, służący jej na wf; po czym wybiegła z szatni. Miała jeszcze piętnaście minut przerwy. Chłopcy zapewne już na nią czekają.
Olała czekające na nią koleżanki, które jak zwykle obdarowały ją niezrozumiałym spojrzeniem. Były jednak przyzwyczajone do nagłego znikania Sakury.
Z uśmiechem, poprawiła wisiorek w kształcie kwiatka, obsadzonego mnóstwem różowych diamencików. Prezent od Sasuke na jej urodziny. Był taki słodki, gdy go jej wręczył. W zamian mogła go poczęstować jedynie babeczkami, gdyż od śmierci ojca nie obchodziła urodzin. Matka chyba nawet nie wiedziała, kiedy ją narodziła, bo już od lat nie składa jej życzeń. Właściwie nie przejmowała się tym, bo nie zależało jej na nieszczerych życzeniach. Teraz gorącym tematem w jej domu był Sasuke. Zawsze, gdy tylko natrafiała na matkę, ta dopytywała się o Uchihe. Miała tego dość, dlatego nie wdawała się z nią w konwersacje.
- Cześć. – przywitała się z chłopakami, siadając obok Sasuke, który puścił jej perskie oczko na widok wisiorka. – Dawno tu nie siedzieliśmy.
- Dawno nie było tak ciepło. – odparł radośnie Naruto, rozkładając się na zielonej trawie.
- Ej, co wy na to? – Kiba wyciągnął z plecaka prawie pełną butelkę sake. – Przekładanka z buziakami? – posłał Sakurze chytry uśmieszek.
- Fajnie. – zamruczała, ulegając prowokacji Kiby; który odkręcił butelkę. Chłopacy żwawo podeszli do tej propozycji i tylko Sasuke wyglądał na nieporuszonego.
- To ja pierwszy. – Kiba przechylił butelkę, ale Uchiha wyrwał mu ją z dłoni, duszkiem wypijając prawie połowę. Chłopacy z niedowierzaniem patrzyli na Sasuke pochłaniającego taką ilość alkoholu naraz. Jako pierwszy zaingerował Sai, który rozsądnie wyrwał butelkę brunetowi, rzucając ją w bok.
- Stary ogłupiałeś? – zapytał, widząc półprzytomny wzrok Uchihy. Tak się alkoholu nie piję. Jeszcze by się mógł tym zabić.
- Nie będziecie jej całować. – warknął, grożąc im dłonią, którą później przyciągnął do siebie Sakure. Alkohol w takiej dawce szybko uderza do głowę.
- To był chyba zły pomysł. – jęknęła Haruno, kiedy Sasuke pocałował ją w szyję.
- Kto by pomyślał? – Suigetsu wstał, widząc jak Sakura nie zwraca uwagi na nich pogrążona w obściskiwaniu się z Sasuke.
- Nie możemy ich tak zostawić. – odparł rozsądnie Sai.
- Zaraz wrócimy. – dopowiedział roześmiany Kiba, który postanowił dać im chwile dyskrecji, gdyż Sasuke robił się coraz bardziej natarczywy, a Sakurze wcale nie przeszkadzały dłonie Sasuke pod bluzką.
- To oni....No wiecie... – Naruto się zmieszał.
- Naprawdę nie wiedziałeś? Aleś ty ślepy. – chłopacy zaśmiali się z nadal niedowierzającego Naruto. Sakura i Sasuke? To nie mieściło mu się w głowie.

***
Zaśmiała się, kładąc na zielonej trawie. Sasuke rozciągnął się na niej, całując jej dekolt.
- Oszalałeś. – musnęła jego włosy – Lubię adrenalinę, ale nie tutaj. Będziesz miał problemy.
- Gdzieś to mam. Nie chcę by cię ktoś całował. – wybełkotał, opierając czoło o jej klatkę piersiową.
- Dlaczego?
- Bo nie. – warknął, przytulając ją do siebie. Sakura uśmiechnęła się, przeczesując palcami jego włosy.

***
- Ej, ale szczerze. Od kiedy on tak? – zapytał Naruto nie dając spokoju kolegom. Palili papierosy, czekając do dzwonka. Już się umówili, że Suigetsu odwiezie Sasuke do domu.
- Z jakieś cztery miesiące. Powaga, nie zauważyłeś? A na basenie? Przecież nawet ją pocałował.
- Żartujecie? – zrobił oczy wielkości spodka, tłukąc głową o murek. Jak mógł być taki ślepy.
- Lepiej zgłoś się do okulisty. Mamy już wiele „ślepych" polityków w sejmie. Po co nam taki prezydent?
- Taa. – zamyślił się, rozglądając po okolicy. Szybko zgasił papierosa, przeczuwając nadchodzący huragan. – Lub nie. Panowie, laseczki nadchodzą.
- Co? – chłopacy spojrzeli przed siebie. Dziewczyny już ich zauważyły. Kiba szybko zgasił papierosa łapiąc Suigetsu za ramię. – Zagadajcie je. Musimy ostrzec Sasuke i Sakure. – gdy tylko zerwali się do biegu ich dziewczyny wyłapując to przyspieszyły kroku.
- Ej koniec zabaw. – przeszkodził im Kiba, widząc jak para nie przejmując się otoczeniem, cały czas się całuje. Sasuke coś mruknął pod nosem, ale nie przestawał obmacywać dziewczyny. – Ayakane idzie. – to przyniosło otrzeźwienie tylko Sakurze, która popchnęła z całej siły Uchihe.
- Hej, kotku. – Sasuke chciał zbliżyć się do Sakury, ale Suigetsu powstrzymał go.
- Sakura biegnij do sali. Nie chce byś miała problemy, ale tak się stanie jak cię zobaczą. Szybko, na około, żebyś na nich nie natrafiła.

***
Dziewczyny nie natrafiły na Sakure, ale widząc Sasuke wstanie upojenia, wiedziały czyja to sprawka. Gdyby nie fakt, że to Sasuke był nie trzeźwy i nie zastały przy nim Sakury to wszystko wyśpiewałyby dyrektorce, która na pewno wyciągnęłaby konsekwencję, wyrzucając Haruno ze szkoły.
Sasuke ciężko przeżywał kaca przez co przez dwa kolejne dni nie pokazywał się w szkole. Jego największą zmorą i tak był fakt, że gdy koledzy go odprowadzili, rozhisteryzowana Ayakane narobiła tyle szumu, że wszystko doleciało do uszu jego matki. Ta, przepadająca za Ayakane od razu przyjęła do wiadomości, że jej syn wrócił w takim stanie przez jakąś nową uczennice i już zaczęła go przestrzegać. 

***
Dzień był cudowny. Słońce wspaniale grzało, że gdyby znaleźć czas na opalenie, wspaniale przy brązowiło by skórę. Nie zamierzała tak cudownego dnia przesiedzieć w szkole. Zwiała z trzech ostatnich lekcji, a nogi same zaprowadziły ją pod piękną, okazałą wille.
Poprawiła dżinsową sukienkę, naciskając guzik domofonu.
- Rezydencja Państwa Uchiha.
- Dzień dobry. Sakura Haruno do Sasuke Uchihy. – sympatyczny głos Sakury rozczulił zdystansowanego kamerdynera.
- Chwileczkę. – długo nie czekała. Po chwili czarna brama otworzyła się, a ona mogła wejść do środka. Przy drzwiach czekał na nią już siwowłosy kamerdyner, który delikatnie się uśmiechnął na jej widok.
- Dzień dobry. – radośnie po raz kolejny go przywitała, tym razem twarzą w twarz.
- Dzień dobry. Panicz Uchiha czeka. – ledwo powstrzymała chichot na tytuł jak nadał Sasuke. Panicz? Jakie to śmieszne. Czegoś jednak mogła się spodziewać po bogaczach? – Zaprowadzę panienkę.
- Jaka ze mnie panienka. Po prostu Sakura.
- A więc chodź Sakuro. – będąc na schodach zauważyła na samej górze dwie kobiety. Jedna od razu skojarzyła się jej z pokojówką, gdyż miała czarny uniform z białym fartuszkiem. Druga kobieta była ubrana w elegancką białą sukienkę. Jej czarne włosy były spięte w koka. A piękna twarz zaostrzyła się na widok różowowłosej dziewczyny.
- Kto to Nishido? – bez cienia uprzejmości, od razu przeszła do konkretów.
- To koleżanka Panicza Sasuke.
- Nowa uczennica, tak? – lodowatym wzrokiem ją zilustrowała, gdy skinęła głową.
- Dzień dobry Pani
- Dzień dobry. – fuknęła – Mój syn jest zmęczony i zapewne wiesz dlaczego, więc będę wdzięczna gdy wrócisz do domu.
- Przyniosłam mu zeszyty. Zajmę mu tylko chwilę. Zresztą Sasuke już wie, że przyszłam.
- To prawda Pani Uchiha. – poparł ją kamerdyner. Sakura widziała jak poczerwieniała ze złości po twarzy, ale ustąpiła. Nie zwracając na nią uwagi, rozzłoszczona tłumaczyła coś pokojówce. Kamerdyner zostawił Sakure przy drzwiach do pokoju Sasuke.
Zapukała, a następnie weszła do środka.
- Hej, mistrzu. – mruknęła, machając dłonią do leżącego na łóżku chłopaka. Ubrany był w czarne spodnie od dresu i podkoszulek. Ściągnął słuchawki z uszu, uśmiechając się.
- Cześć. Odważna jesteś.
- Chyba rozumiem, dlaczego tak mówisz. Twoja mama zbyt za mną nie przepada. – usiadła na skraju łóżka.
- Ayakane głupot jej nagadała.
- Domyślam się. Jak się czujesz?
- Dobrze. – powiedział, obserwując Sakure, która prześledziła wzrokiem jego pokój. Uznała, że idealnie pasuje do Sasuke. Granatowe ściany z popielatym kamieniem na ścianie przy łóżku, wyglądały pięknie. Cudownie się to komponowało.
Plazma na ścianie. Laptop na biurku i inne gadżety z firmowym logo rodzinnej firmy.
- Fajnie tu.
- Ty jesteś fajna. – powiedział na co z uśmiechem rzuciła mu się w ramiona, przewracając go na posłanie. Zadziornie muskała go w usta, bawiąc się jego włosami.
- Martwiłam się o ciebie. Chociaż chłopcy zapewniali mnie, że nic ci nie jest, to i tak musiałam przekonać się na własne oczy. Wiesz, że jesteś nierozsądny?
- To coś nowego. Ja nierozsądny?
- Bardzo. – zacisnęła dłonie na jego policzkach. – Nie całowałabym się z nimi.
- Skąd to miałem wiedzieć? Trzeba było odmówić.
- Nie myślałam, że jesteś zazdrosny. – zaśmiała się, widząc jego nietęgą minę. Powiedziała tylko prawdę. Gdyby nie był zazdrosny, to nie zachowałby się tak dziwnie. Przesunął dłonią po jej plecach, a następnie przeturlał się z nią na łóżku, tak, że dominował.
- Chcę ściągnąć ci majtki. – wyszeptał przygniatając ją mocniej do łóżka – Powoli bym cię rozebrał i kochał się z tobą długie godziny.
- Podniecasz mnie. – jęknęła, gdy wsunął dłoń pod jej sukienkę.
- Nie za ciepło ci? W końcu nadeszły upalne dni. Noce też są gorące.
- Jeżeli cię to ciekawi to sypiam nago. A ty?
- W pojedynkę nie jest tak miło jak w dwójkę. – zachichotała, gdy szarpnął za majtki. – Przerwano nam Sakura, a ja nie lubię zostawiać niedokończonych spraw.
- Twoja mam nie wejdzie?
- Cenie sobie prywatność. Poza tym ty byś weszła?
- Może. – uśmiechnęła się, zsuwając dresowe spodnie z jego bioder. – Byłabym ciekawa co robisz z tak niegrzeczną dziewczyną.
- Posuwam ją. – uśmiechnął się łobuzersko, wciskając się w jej wnętrze. Zamruczała, od razu zakleszczając go nogami w biodrach.
- Lubie seks.
- Ty dużo rzeczy lubisz.
- Ciebie też lubię. – zajęczała, gdy przyspieszył. Zacisnęła palce na jego pośladkach, wsłuchując się w jego przyspieszony oddech.
- Nie raz wyobrażałem sobie jak tu ze mną leżysz. – po tym dla niej cudownym wyznaniu, zatkał jej usta namiętnym pocałunkiem; gdy chciała coś powiedzieć. – Nie przeszkadzaj już. – uciszył ją kolejnym buziakiem, delektując się jej pomrukami i dotykiem.
Nie sądził, że w biały dzień będzie kochać się z Sakurą w swoim pokoju. Niesamowicie było czuć ją pod sobą, w trakcie zatracania się w jej smaku i zapachu. Dawała mu tak dużo rozkoszy, że ledwo wstrzymywał w sobie dzikie odgłosy. Miał ochotę wykrzyczeć jej w twarz jak dobrze się czuje i jak cieszy się z jej niespodziewanej wizyty. Tracił dla niej głowę. Sprawiała, że tęsknił, gdy nie było jej w pobliżu. Doprowadzała do szaleństwa, a to było dla niego nadal nieodgadnionym uczuciem.
Po pomieszczeniu rozniósł się brzęk leżącego na biurku urządzenia, wyglądającego jak pager.
Sasuke przyspieszył jeszcze bardziej, zaciskając palce na pościeli po dwóch stronach jej twarzy. Nie odrywał twarzy od ust Sakury; chociaż dźwięk coraz bardziej go irytował.
- Co to mistrzu?- zajęczała w jego ustach, zaciskając mocniej prawą dłoń na jego włosach.
- Kamerdyner. Ktoś... – zagryzł wargę; robiąc kilka kolejnych pchnięć po których po ciele rozniosło się przemiłe mrowienie. Zagryzł wargę, dochodząc chwilę przed różowowłosą. Oparł czoło o jej ramie głośno dysząc. -... do mnie przyszedł. – dokończył, gdy odzyskał trzeźwość myślenia.
- Hmm. Technologia. – wysunął się z niej, naciągając spodnie na biodra.
- Tak? – załączył czarny przycisk, opierając się o biurko. Iskrzącymi oczami obserwował Sakure, która odwracając się na brzuch, ukazała skrawek swoich zgrabnych pośladków. Co za cudowny widok.
- Panienka Ayakane przyszła. Już Pańska matka ją wpuściła.
- Dzięki, Nishido. – słysząca wszystko Sakura, zasiadła na łóżku, zaciągając na pupę, koronkowe figi.
- To czeka mnie nie miłe spięcie. – uśmiechnęła się do mało przejętego Sasuke. – Chyba Hinata powiedziała jej, że uciekłam z lekcji.

***
- Wiedziałam, że tu będzie. Ta mała wiedźma nie ma za grosz kultury. Strasznie ich zmieniła. Widzi Pani, co zrobiła z Sasuke, a będzie jeszcze gorzej.
- Żartujesz? Sasuke nie jest głupi. Nie przyniósłby nam takiej hańby. – westchnęła, nie wyobrażając sobie by jej syn mógłby się zachować w jakikolwiek sposób nie fair w stosunku do swojej narzeczonej. Takie zachowanie było wykluczone. Jej syn jest dobrze wychowanym mężczyzną. I była go pewna. Trzeba jednak wszelkie przeszkody zwalczać. – Dobrze, że przyszłaś Ayakane. Mój syn na pewno ucieszy się z twoich odwiedzin.
- Mam nadzieję. Czas pokazać tej małpie, gdzie jest jej miejsce. – bez pukania weszła do środka, co spotkało się z nieprzychylnie ostrym spojrzeniem Uchihy. Od razu powędrowała wzrokiem do Haruno, która siedząc przed biurkiem, kartkowała zeszyt.
- Hej. – Sakura uśmiechnęła się, gdy Ayakane ze złością wtargnęła do środka. Lekceważąc różowowłosa powędrowała do stojącego przy oknie Sasuke, którego żarliwie pocałowała.
- Jak się czujesz, kochanie?
- Dobrze. – warknął. Taki ton tylko upewnił ją w przekonaniu, że Sasuke wcale nie chciał by tu była, a to sprawiło, że zapałała jeszcze większą wściekłością do różowowłosej nastolatki.
- Że też masz czelność tu przychodzić po tym co narobiłaś! – krzyknęła złowrogo Ayakane.
- Ale ja nic nie zrobiłam.
- Ty mała szmato. – Sakura wstała, gdy Ayakane do niej podeszła. Sasuke zniesmaczony zaistniałą sytuacją zbliżył się do dwójki dziewczyn.
- Jak ty się odzywasz Ayakane?
- Dlaczego ciągle jej bronisz Sasuke? Przecież to zwykły margines społeczeństwa. Ona nie ma w sobie niczego niezwykłego. Niczego nie osiągnie w życiu. Jest biedna. Paskudna. Pazerna. To zwykła dziwka, łasa na kasę! Dlatego się z wami koleguje! Taka jest prawda! Chcę się do was zbliżyć by zdobyć pieniądze łatwym sposobem. – zahuczała wściekła. – I myśli, że ta jej urocza twarzyczka coś jej da. Ty jesteś cholernie dziecinna i głupia! Zadarłaś z niewłaściwą osobą! – krzycząc, pociągnęła Sakure za włosy, zrywając kwiatową spinkę z jej włosów; którą rzuciła na ziemie, depcząc. Oczy Sakury zaszły wściekłością. Odepchnęła śmiejącą się brunetkę, klękając i zbierając resztki spinki.
- Przesadziłaś Ayakane. – warknął, schylając się do Sakury. Kiedy jednak spojrzała mu w oczy poczuł niesamowity cios. Jej wiecznie szczęśliwe tęczówki błyszczały od łez. Szybko je jednak przetarła, wstając i wychodząc. – Sakura...! – krzyknął za nią.
Ayakane zastąpiła mu drogę, co skończyło się dla niej niesamowitym wybuchem złości i głośną awanturą.

***
Niemrawym wzrokiem patrzyła na odłamki spinki, ubierając na stopy baleriny. Czuła się jakby ktoś zabrał jej część siebie, zgniótł i wyrzucił do kosza. Od dawna nie była w tak podłym nastroju.
- Nareszcie wychodzisz. – spojrzała obojętnie na matkę Sasuke. Nie lubiła ludzi ich pokroju, którzy na życie patrzą przez pryzmat pieniędzy. – Nie życzę sobie byś tu przychodziła. Wracaj do swoich.
- To znaczy?
- Do twojego poziomu panno. Nie włócz się koło mojego syna. – Sakura westchnęła na te słowa, wrzucając odłamki spinki do torebki.
- Dla mnie ludzie są równi.
- To częsty tekst w ustach niezamożnych ludzi. Ciekawe co byś powiedziała, gdybyś zasmakowała naszego życia. A może chcesz i dlatego właśnie narzucasz się mojemu synowi? Nawet jeżeli coś między wami zaszło, to nie rób sobie złudnych nadziei. Chłopcy w jego wieku często popełniają błędy. Szybko jednak zrozumie swój błąd i cię odstawi. Dobrze się wtedy poczujesz? – poprawiła swój koczek, robiąc taką minę, jakby w ogóle jej nie interesowała konwersacja z Sakurą. Tylko jej dobra wola sprawiła, że poświęciła jej chwilę na rozmowę. – Ayakane to dziewczyna z klasą i perspektywami.
- Jej perspektywa opiera się na byciu żoną miliardera? Nie za bardzo ma wyczerpujące plany na przyszłość.
- Ona może sobie na to pozwolić. Bycie damą ma we krwi. Ty natomiast jesteś obłudna myśląc, że mój syn mógłby coś do ciebie poczuć. Powiem ci, że Sasuke mógłby cię jedynie wykorzystać. Jako jego matka nie pochwalam takiego zachowania, ale jeżeli chcesz być zabawką to dlaczego ma mnie to interesować? W tym świecie tacy ludzie jak my są graczami. Wy możecie być tylko pionkami.
- Zaprasza mnie Pani do gry? – odparła z kpiną.
- Nie jesteś graczem.
- Czasami zasady się zmieniają, a pionek może zostać przesunięty w dobre miejsce. Bez niego nie będzie końca sukcesywnej wygranej. Myślę, że niedocenianie przeciwnika jest największym błędem tak obłudnych ludzi jak Państwo. Kiedyś może byt materialny zniknąć i wtedy kto tak naprawdę przy Pani zostanie? – nie dała dojść do słowa czarnowłosej kobiecie – Musze już iść. Mimo wszystko życzę pani miłego dnia. – wyszła zostawiając osłupiałą Pani Uchihe w jej pięknym, wytrawnym holu.

***
Wychyliła się przez okno, słysząc ryk silnika. Przed domem stał czarny motor z niesamowicie seksownym właścicielem. Zaśmiała się, kiedy ujrzał ją i skinął na nią dłonią. Wybiegła z kuchni, zarzucając na ciało skórzaną ramoneskę i trampki.
Zamknęła drzwi na klucz, wciskając go do kieszeni dżinsowych spodni.
- I w końcu pokazałeś mi swoje cudo.
- Już jedno ci przecież pokazałem. – odezwał się, a Sakura zachichotała, prześlizgając się wzrokiem po jego kroczu. – Wskakujesz?
- Jasne. – Sasuke założył kask Sakurze na głowę. Dziewczyna zasiadła za nim, mocno go obejmując. Nie wiedziała jak to nazwać, ale całkiem podobne było to do randki.

***
Noc była taka piękna. Gwiazdy błyszczały na niebie, dodając nastroju ich wspólnemu wypadowi. Oparci o gruby pień drzewa, zajadali jedzenie na wynos, popijając napojem gazowanym.
- Moja matka ci coś powiedziała, prawda? – poruszył temat, który w tym momencie najbardziej go interesował.
- Yhmm. – mruknęła, popijając napój. – To normalne. Są matki opiekuńcze i te całkiem bagatelizujące los swojego dziecka. Twoja matka należy do pierwszego typu i takie właśnie cenie. Widać, że cię kocha, więc nie powinieneś mieć jej za złe tego co mi powiedziała. – ugryzła kęs tortilli.
- A twoja matka do którego rodzaju należy? – zapytał, uważnie się jej przyglądając. Bardzo dobrze wiedział, że ich relacje są dość skomplikowane.
- Nie wiem. Zakwalifikowałabym ją do drugiej, ale może źle na to patrzę. Mam do niej niesmak i właściwie jak najszybciej chcę się od niej uwolnić.
- W czym rzecz?
- Coś ty taki ciekawski?
- Ja ci zdradziłem to co chciałaś wiedzieć, więc teraz twoja kolej. Czemu przemawia przez ciebie taki brak uczuć do matki?
- Bo przez nią straciłam swojego kochanego ojca. – Sasuke zagryzł dolną wargę, odsuwając spojrzenie od różowowłosej. Nie chciał za żadne skarby jej przeszkadzać. Konsumując swojego burgera, czekał aż ponownie zabierze głos. Oczekiwał, że wyjaśni mu o co chodzi. – Moja mama chyba kochała ojca, chociaż w to też ciężko mi uwierzyć. Gdy byłam mała przyjmowałam do wiadomości jej wyjaśnienia na temat sprowadzonych do domu mężczyzn. Wierzyłam, że ci mężczyźni to moi wujkowie, a moja mama będzie z nimi pracować w sypialni. No cóż, byłam dzieckiem. Naiwnie wierzyłam w te gadki, gdy przed moim nosem zabawiała się z kochankami. Gdy dorastałam, bardziej się z nimi kryła, ale wiedziałam, że przyprawia ojcu rogi. Wszystko bym dała, żeby tata nadal żył w nieświadomości lub przynajmniej dowiedział się w inny sposób. Mógłby zażądać rozwodu, zabrać mnie i mieszkalibyśmy razem w jakimś małym domku. Niestety on musiał przyjść wcześniej z pracy i zastał ją w sypialni z kolegą z pracy. – odchrząknęła, aby wyrzucić z głowy ten zrozpaczony wyraz twarzy ojca. Te zgaszone tęczówki – pełne zawodu. Tak bardzo kochał matkę, gdy ta przez lata mamiła go kłamstwami. – Był zrozpaczony. Wyszedł i nie wrócił już nigdy do domu. Zginął przez nią. Nie wybaczę jej tego. – mimowolnie sięgnęła do włosów, gdzie powinna być spinka.
- Ten kwiatek był ważny dla ciebie, a więc zakładam, że to prezent od ojca.
- Dobrze dedukujesz. – uśmiechnęła się, wtulając w jego ramie. Objął ją, całując w czoło.
- Chyba dałaś mi się całkiem dobrze poznać Sakuro. Pod skorupą tej postrzelonej dziewczyny kryję się całkiem wrażliwa osóbka.
- A jaką mnie wolisz?
- Podobasz mi się taka jaka jesteś. Czy to wrażliwa czy postrzelona nadal jesteś sobą. Nie udajesz.
- A co jeżeli chcę cię uwieść i zabrać połowę majątku. – zmarszczył brwi, patrząc na jej chytry uśmieszek.
- Teraz udajesz. Wątpliwe byś mogła celowo kogoś skrzywdzić. – przygarnął jej buźkę do swojej twarzy. – Mam coś dla ciebie. – wyszeptał, całując przelotnie jej usta.
- Co takiego? Lubię prezenty. – widząc jej zapał w oczach roześmiał się, wyciągając z kieszeni kurtki wypukłe kwadratowe pudełko. – Kolejna błyskotka? Nie zrozum mnie źle, ale nie chcę byś prezentował mi tak drogie prezenty.
- Nie gadaj, tylko powiedź, że ci się podoba. – otworzył czarne pudełko ze złotym grawerem znanej firmy jubilerskiej. Oczom Sakury ukazał się piękny biały kwiat z cudownym diamencikiem w środku. Spinka była niebywale podobna do tej, którą podarował jej ojciec.
- Wow.
- Podoba ci się?
- Bardzo. – uśmiechnęła się, gdy wpiął go w jej włosy. Wstała, podbiegając do motoru, gdzie przejrzała się w lusterku. – Wyglądam ładnie?
- Jak prawdziwy kwiatuszek. – podszedł do niej, obejmując w pasie.
- Dzięki, mistrzu. – patrząc głęboko w jego oczy, pocałowała go namiętnie w podziękowaniu za tak symboliczny prezent.

***
Było ciepło, ale duszno. Niebo było zachmurzone, co zwiastowało lada chwile urwanie chmur i strugi deszczu. Mimo to uczniowie chętnie spędzali przerwę na podwórku nie przejmując się nadchodzącą burzą.
Sakura uśmiechnęła się szeroko, widząc idącego w jej stronę Uchihe. Odepchnęła się stopą od murka, po czym zawiesiła mu dłonie na szyi, całując w usta. Na tyłach szkoły nie było już tak dyskretnie jak wcześniej, ale łatwo byłoby zauważyć niechcianych intruzów.
- Co jest mistrzu? Mamusia strzeliła ci kolejną moralną gadkę? Nie zapomniała o temacie antykoncepcji? Jeszcze mogłabym wykorzystać dziecko do niecnych celów. – zagroziła na co delikatnie się uśmiechnął. Chociaż z oczu nie znikał dziwny blask bezradności. – Uchiha nie lubię cię takiego. – burknęła, przeczesując włosy, które ozdabiał śliczny kwiat podarowany przez Sasuke.
- Ayakane powiedziała mi, że jest gotowa uprawiać ze mną seks. – mówiąc to nie cofnął z niej ani na moment spojrzenia, gdyż był ciekaw jej reakcji. Ta jednak nie nadchodziła. Sakura stała niewzruszona i tylko w jej głosie można było wyczuć cień żalu i złości.
- I po co mi to mówisz? Ciesz się i biegnij do niej. Ja bym korzystała od razu.
- Co ty gadasz? – zdezorientowany jej słowami, nie wiedział jak się zachować.
- Twoja laska chce się z Tobą kochać. – odparła spokojnie. – Czy to nie dobrze, że chce zrzucić pas dziewictwa? Kuj żelazo póki gorące. – z rozbawieniem klepnęła go dłonią w klatę, jakby chciała zagrzać go do walki.
- Mam do niej iść? – zapytał, zastanawiając się czy nie oszalała. Spodziewał się innej reakcji.
- Na pewno nie stać przy mnie. – wyciągnęła papierosy z torebki, szukając zapalniczki. Sasuke zirytowany jej obojętnością, odtrącił niebieską paczuszkę, przypierając Sakure do murku. Kipiał ze złości do tej drobnej osóbki, która z początku go uwiodła, by na końcu pokazać jaka jest nieczuła.
- Okay, pójdę się pieprzyć z Ayakane.
- Prawidłowo. To w końcu twoja dziewczyna. Ja i tak mam plany.
- Jakie?
- Może gdzieś wpadnę z Kibą. W końcu ta szkoła skrywa pewnie więcej schowków. A gdyby nie Kiba, to jestem pewna, że reszta twoich kumpli też chce po grzeszyć.
- Suka! – warknął, odrywając się od niej. Cały wrzał z wściekłości. Brzydził się nią!
- Ayakane to jednak mądra dziewczyna. Wątpię by zaproponowała seks przedmałżeński, gdyby się nie domyśliła, że złamałeś swoje przyrzeczenie. – podniosła paczkę papierosów z trawnika. – I pamiętaj jedno. Ze mną się pieprzyłeś. Z nią się będziesz kochać. To twoja dziewczyna, przynajmniej to się jej należy.
- Nie wierzę, że to mówisz.
- No cóż, czego się spodziewałeś po córce rozwiązłej kobiety? Jestem twarda i nieczuła Sasuke. Taka jest prawda i nie rozumiem w czym widzisz problem. Od początku wiedziałam na co się piszę. Byłam tylko na chwilę i nie musisz teraz się martwić o moje uczucia. Z ciebie rzeczywiście grzeczny chłopak. – uśmiechnęła się beztrosko.
- Niech cię szlag Sakura!
- Byłam tylko na chwilę, ale gdybyś chciał się ze mną jeszcze spotkać, to wiesz gdzie mnie szukać. – mówiła totalnie nie przejmując się jego wzrastającą irytacją.
- Mówisz o sobie jak o dziwce. – syknął, zaciskając dłonie w pięści. Miał ochotę dać jej porządne manto.
- Tak chyba łatwiej jest postawić sprawę. Ta trzecia zawsze jest nieczułą dziwką. – widziała rodzącą się furie w jego oczach, co spowodowało, że poczuła pewien niepokój, gdyż nie wiedziała do czego jest zdolny.
Wypuściła zalegające powietrze z płuc, patrząc na jego plecy.
Nie powiedział nic.
Nie zrobił niczego.
Rozwścieczony odszedł, zostawiając ją samą z rozbitymi myślami i uczuciami. Sielanka się skończyła.

***
„Możesz już wejść"
Kilkakrotnie przeczytał SMS-a, stojąc przed dębowymi drzwiami do pokoju swojej dziewczyny. Wiedział, że powinna przebijać przez niego satysfakcja, gdyż w końcu osiągnął to czego chciał. Miał jednak bardzo mieszane uczucia. Nie wiedział czy chce to teraz zrobić, gdy złość nadal wzburzała jego krew. Nie przypuszczał, że Haruno jest tak mało wartościowym człowiekiem. Wcale się nie mylił, gdy mówił, że nie ma do siebie poszanowania. Nie zdziwiłby się, gdyby w między czasie, gdy z nim baraszkowała umawiała się zresztą chłopaków złotej piątki. Nie powinien jej mieć tego za złe, w końcu był to seks bez zobowiązań. Niestety jego coś ruszyło, gdy była tak niewzruszona. Teraz nie pojmował jej radości, gdy miała tak lodowate serce.
Wyrzucił ją z myśli. Nie może o niej myśleć, gdy ma zaraz współżyć ze swoją narzeczoną. To przecież bardzo ważny dzień dla niej. Nie może jej go zepsuć. Otworzył w końcu drzwi, będąc pewnym, że zaraz spędzi cudowny wieczór. Różany zapach uderzył w jego nozdrza, kiedy przekroczył próg drzwi jej sypialni.
Zadbała o każdy detal.
Jej rodziców nie było w domu. Służba nie pałętała się po rezydencji. Pokój wystroiła jak w filmach romantycznych i był pewien, że jej koleżanki brały w tym udział. Liczba zapalonych świeczek była dość przerażająca, gdyż od tego nie daleka droga do pożaru. Nie skomentował tego. Nie chciał psuć nastroju i jeszcze bardziej jej krępować.
- Podoba ci się Sasuke? – Ayakane stała przed łóżkiem w seksownej czarnej bieliźnie. Była zawstydzona i z napięciem wyczekiwała reakcji swojego ukochanego. – Chcę się z Tobą kochać. – wyszeptała, wyciągając w jego stronę dłoń.

„Ze mną się pieprzysz. Z nią się kochasz..."

Słowa Sakury zahuczały mu w głowie jak dzwony, a później te oczy pełne determinacji. Widział też ból, któremu tak gładko przeczyła słowami.
Szybko dorwał Ayakane w szale całując jej ponętne usta. Dziewczyna z piskiem opadła na posłanie, ciągnąc za sobą ukochanego.
- Tak bardzo cię kocham. – jęknęła, gdy zaczął zachłannymi dłońmi błądzić po jej ciele. Tylko chwilę obawiała się zbliżenia cielesnego. Teraz jednak była w pełni przekonana, że chce to zrobić. Chce się oddać ukochanemu mężczyźnie.
Cicho krzyknęła, kiedy szarpnął za jej włosy. Dość bolesne, ale jego żarliwe pocałunki rekompensowały jej ten chwilowy zapęd Sasuke. Zacisnęła palce na jego bluzce, podciągając ją do góry. To ciało należało do niej. Tylko i wyłącznie do niej..
Podniósł dłonie, aby ułatwić jej ściągnięcie swojej bluzki. Kiedy tylko się z nią uporała, przylgnęła do jego klaty, pieszcząc ją swymi ustami.
Wściekłość wcale się nie zmniejszyła. Miał nadzieję, że za sprawą Ayakane szybko wyparuję, ale w rzeczywistości był jeszcze bardziej wściekły. Tym razem na samego siebie, gdyż wcale nie czuł podniecenia.
- O Sasuke... – mruknęła, czując niejakie zniecierpliwienie, gdy zaprzestał oddawania pocałunków. – Misiaczku... – mruknęła.
To nie tak miało wyglądać. Sakura miała zapewnić mu tylko rozkosz bez żadnego podłoża uczuciowego. To miała być chwila zapomnienia i upust dla ciała. Zrobiła coś jednak o wiele więcej, co właśnie teraz zrozumiał. W tym momencie pojął co się z nim przez te ostatnie miesiące stało.
Jak oparzony podniósł się ze swojej dziewczyny, siadając na krańcu łóżka. Jego oddech był przyspieszony, a oczy zamglone, bynajmniej nie z pożądania.
- Co jest? – oparła głowę o jego ramię. – Naprawdę jestem gotowa.
- Nie zasługuje na to.
- Ale o czym ty mówisz misiaczku?
- Nie lubię, gdy tak się do mnie zwracasz. – wolał określenie mistrzu lub wojowniku. To na niego działało.
- No dobrze przestanę, ale co jest tak ważnego, że przerywasz nasz pierwszy raz?
- Nie wiem jak ci to powiedzieć. – ukrył w dłoniach twarz, przecierając spocone czoło.
- Co chcesz mi powiedzieć? Zawsze walisz prosto z mostu, dlaczego teraz tak nie będzie? – miała rację. Nie ma co owijać w bawełnę. Prawda jest prosta, a ona musi ją poznać. Wstał, zabierając bluzkę z łóżka. – Co robisz?
- Zdradziłem Cię.
- Co? – chociaż zapytała, to w jej oczach wcale nie spostrzegł zaskoczenia.
- Wiedziałaś.
- Domyśliłam się. – jęknęła zła. – Ino zresztą widziała was ostatnio. Zabrałeś ją na przejażdżkę motorem, kiedy mi nawet nigdy tego nie zaproponowałeś. – sięgnęła po szlafrok wiszący na fotelu. Specjalnie go przygotowała na poranne przebudzenie. Planowała pierwsza wstać i przynieść ukochanemu śniadanie do łóżka. Nie spodziewała się po nim romantyzmu, ale tego co ma teraz miejsce nawet nie brała pod uwagę. Ubrała szlafrok, czując się o wiele swobodniej. – Myślałam, że nigdy mi tego nie powiesz i tak byłoby lepiej. – zamknęła oczy, wachlując dłonią przed twarzą, aby powstrzymać w sobie wylewającą rozpacz. – Powiedziałeś i tego nie mogę pojąć. Po co? Teraz byśmy się kochali. Za niedługo weźmiemy ślub. Mogłabym żyć nie znając prawdy. To upokorzenie.
- Ayakane...
- Nie martw się. – nie dała dojść mu do słowa. – Uporam się z tym. Rozumiem. Jesteś w końcu tylko słabą jednostką. Facetem, który myśli spodniami, a nie głową. Zresztą ta dziewucha namieszała ci w głowie. Spokojnie, zajmę się nią. Czas zrobić jej zimną kąpiel.
- Tu nie o to chodzi Ayakane. Problem tkwi w tym, że nigdy cię nie kochałem i na pewno nie pokocham.

***
Wczorajszy dzień dawał się we znaki. Podły nastrój ani trochę go nie opuszczał, a wczorajsza awantura z Ayakane na pewno będzie miała poważniejsze skutki. W końcu na pewno nie wybaczy mu takiej podłości.
W drodze do szkoły wypalił z trzy, a może nawet i cztery papierosy. Czuł się o wiele lepiej wdychając nikotynowy dym. Kłębiący się niepokój i złości powoli się ulatniały. Jednak spóźniony dwie godziny na lekcje zwracał na siebie niewyobrażalną uwagę, a to było irytujące, gdy tyle par ślepi wpatruje się w ciebie z ciekawością. Zwyczaj ich przyjścia o godzinie ósmej już dawno przeminął, ale zawsze pojawiali się wszyscy w szkole. Wszyscy, albo nikt.
O dziwo Ayakane po wczorajszym była w szkole. Z drugiej strony nie powinien się dziwić. Dobrze znał Ayakane. Była zbyt dumna, aby pokazać rozpacz.
Widząc na głównych schodach Kibę tłumaczącego coś pierwszoklasistą, którym postanowili oddać swoje miejsca na boisku koszykówki; szybko do niego podszedł.
Czas wyciągnąć karty na wierzch.
- Witaj Sasuke-senpai. – trzech uczniów przywitało kapitana na co Uchiha tylko skinął głową.
- Kiba możemy pogadać?
- O jesteś. Czemu nie odpisywałeś? – skinął ręką na pierwszoklasistów, aby sobie poszli. Ci życząc im miłego dnia zbiegli po schodach do swojej paczki.
- Musiałem sobie coś przemyśleć.
- Co jest grane? – oparł się o metalową barierkę, bacznie przyglądając się przyjacielowi. – Ayakane huczy jak dziki kot. Laski się do nas nie odzywają. Cały czas chodzą za Ayakane jak jej eskorta. Pokłóciliście się?
- Nie ważne. Gdzie wczoraj byłeś?
- A czemu pytasz?
- Nie możesz mi po prostu odpowiedzieć? Może w schowku? – zacisnął dłoń na metalowej poręczy.
- Co? Po co miałbym być w schowku?
- Z Sakurą... – mówił dalej, coraz bardziej się denerwując. Jego wzrok był ostry jak brzytwa, a głos przesiąknięty jadem. I w jednej chwili Kiba pojął w czym problem.
- Byłem z Kyoko.
- Tak?
- Tak. Chryste, Sasuke coś ty sobie ubzdurał? – Kiba zrezygnował z podpierania poręczy, gdyż od gadki Sasuke musiał po prostu usiąść na schodach. Zaraz by padł na ziemie, pod jego wściekłym spojrzeniem.
- Nie zaprzeczysz, że byłeś kiedyś z Sakurą w schowku?
- Właściwie byłem. Jednak nic się między nami nie wydarzyło. Oceniasz mnie swoją miarą, co? – Sasuke już nic z tego nie rozumiał. Rozsiadł się obok Kiby na schodach, nie spuszczając z niego wzroku.
- Oświeć mnie.
- Powiedziała ci, że skoczyłem z nią tam na szybki numerek? – Sasuke wrócił myślami do tego dnia.
- Nie. Powiedziała, że pokazałeś jej to miejsce.
- No właśnie. Nawet nie chcę sobie wyobrażać co ty z nią tam robiłeś. – uśmiechnął się chytrze.
- To nie myśl. Wracając do sprawy, to po co byłeś z nią w tym schowku?
- To było po tej scence na dachu. Chciałem faktycznie zbłądzić i przespać się z Sakurą. Wydawało mi się, że też tego chciała, ale gdy już byliśmy w schowku, wytłumaczyła, że zrobię błąd i nie warto przez jeden wyskok tracić miłości swojego życia. Dała mi solidnego kupa w dupę, uświadamiając jak bardzo kocham Kyoko. Sakura to anioł, a nie człowiek.
- Nigdy z nią nie spałeś?
- Nie. Jestem wierny Kyoko. Całus z Sakurą był w końcu jak pocałunek na przywitanie. A tamto z butelką było z mojej strony czystą prowokacją. Przepraszam cię Sasuke. Byłem po prostu ciekaw czy rzeczywiście łączy was tylko seks. Teraz mam jeszcze większe obiekcje co do waszego „związku". A jeżeli interesuje cię, gdzie była Sakura, to zapytaj Naruto. Miał do niej wpaść o dziewiętnastej. – Sasuke natychmiast się wyprostował. Naruto najmniej podejrzewał. Jak bardzo mógł się pomylić. – Jak chcesz go znaleźć to idź na stołówkę. Wraz z Sai'em poszli coś przekąsić.
- Dzięki. – odszedł, nie przejmując się śmiechem Kiby, który szybko pojął co kierowało Sasuke.

***
Naruto prawie leżał na stole, a Sai zajadając jabłko cały czas mówił do znużonego blondyna. Zastając taki widok w jego głowie zaczęły układać się kolejne elementy historii. Gdy podszedł bliżej zauważył prawie pustą tacę Naruto.
- Cześć. – odparł Sai.
- Hej. – odpowiedział. Naruto też burknął pod nosem przywitanie, głośno ziewając – Zmęczony?
- Jak cholera.
- Sakura cię tak wykończyła?
- A czemu? – spojrzał na niego niebieskimi tęczówkami.
- Byłeś u niej wczoraj.
- Skąd wiesz? – po raz kolejny ziewnął, nie rozumiejąc przesłuchania, które zaczął na nim stosować Uchiha.
- Nie ważne. Co tam robiłeś?
- A co już nie można odwiedzić koleżanki? – zbulwersował się Naruto. – Poza tym przyniosłem jej tylko podręcznik od ojca z politologii, który był jej potrzebny do zrobienia referatu na WOS. Przecież wiesz, że startuje o szóstkę.
- I tyle?
- Tyle. – potwierdził. – A co miałoby być? – Sasuke nie odpowiedział, a jedynie przesunął spojrzenie na Sai'a, który zabrał głos.
- Sakura jakaś wczoraj smętna była. Jak nie ona.
- A więc ty z nią wczoraj byłeś?
- Gdzie? W jej domu? Oczywiście, że nie. Na przerwie z nią rozmawiałem. W końcu poprosiłem ją by mi portretowała do aktu.
- I?
- Odmówiła. Powiedziała, że Ino na pewno nie byłaby zadowolona z faktu, że malowałem nagą dziewczynę. Może i ma rację. A jak już to zrobię tak jak powiedziała i namaluje Ino. – Sasuke odetchnął, spoglądając nadal podejrzanie na Naruto.
- Czemu jesteś taki zmęczony?
- Konohamaru przyjechał. – wyjaśnił, a Sasuke z uśmiechem wstał nie czekając na żadne wytłumaczenia. Kamień z serca mu spadł. Teraz już wszystko rozumiał. Dziewięcioletni kuzyn Uzumaki'ego to tak samo rozbudzony dzieciak jak sam Naruto w dzieciństwie. Zawsze gdy przyjeżdżał wyzywał Naruto na pojedynek w świecie fikcyjnym. Rywalizacja była ostra, a więc zawsze grali długimi godzinami na PlayStation.
- A gdzie Suigetsu? – rozglądnął się po stołówce w celu odnalezienia niebieskowłosego kolegi.
- Był tu, ale zauważył gdzieś Sakure i pobiegł za nią. – dobry humor natychmiast się ulotnił.
- Aha. – wymsknęło mu się, gdy wstawał. Mógł się domyślić. Suigetsu w końcu często spotykał się z Sakurą za murami szkoły. Ostatnio nawet kilka razy był z nią i z jej koleżankami nad jeziorem. Właściwie tak tylko mówił, a w rzeczywistości mógł być sam na sam z Sakurą.
- Gdzie idziesz? – olał Uzumaki'ego, szybkim krokiem przemierzając szkolne kąty. Rozglądał się, co jakiś czas zerkając na zegarek. Za sześć minut koniec przerwy, a on chciał do tego czasu rozwiązać sprawę. Prowadzony przeczuciem ruszył na główny dziedziniec szkoły, gdzie przerwę spędzała większość uczniów. Wypatrzył Ayakane, która posłała mu pełne wściekłości spojrzenie, otoczona koleżankami zaczęła żywo gestykulować. Był pewien, że go obgaduje. A potwierdzeniem były zawistne spojrzenia koleżanek, które miał w głębokim poważaniu.
Ujrzał ich śmiejących się, niedaleko drzewa. Skierował tam swoje kroki, wytężając słuch.
- Zerwij z nią.
- Żartujesz? To jak samobójstwo.
- Czego się obawiasz? Jestem z Tobą, a nawet mogę to dla Ciebie załatwić. – mruknęła, masując jego ramię. – Nie masz nic do stracenia. Tylko na razie. Później otworzą ci się oczy i będzie za późno. Idę do Karin, a ty przemyśl to. – pocałowała go w policzek, a następnie podeszła do stojącej niedaleko grupki dziewczyn. Kiedy tylko odeszła, podszedł do niebieskowłosego, który również chciał opuścić to miejsce.
- Co tu robiliście?
- Chryste, Sasuke. Zjawiasz się jak zjawa. – parsknął z wyrzutem Suigetsu. – Już myślałem, że to Miyako.
- Masz coś na sumieniu?
- Nie, dlaczego zadajesz tak głupie pytanie?
- A co to miało być? – wskazał na Sakure, która wesoło gawędziła z koleżankami. Wściekłość jeszcze bardziej go ogarnęła. – Schadzki?
- Jakie schadzki? Odbiło ci stary? Sakura to moja przyjaciółka i nie mam mowy o schadzkach. Weź się ogarnij. I jak jesteś zazdrosny to lepiej jej o tym powiedź, a nie naskakuj na mnie.
- Ja...
- Lepiej się bardziej nie kompromituj. – uśmiechnął się wraz z dźwiękiem dzwonka. – Powinieneś częściej się kłócić z Ayakane, wtedy Miyako nie miauczy mi do ucha. – uśmiechnął się zadziornie, gdy szli do sali. 

***
Odliczał sekundy do dzwonka, chcąc jak najszybciej wyjść z sali. Sakura pierwszy raz nie zaszczyciła go swoim ciągłym gadaniem. Przywitała go tylko z uśmiechem, a później plotkowała z Temari. Wkurzające!
Stuknął ją palcami w plecy, co spowodowało, że uraczyła go swoją uwagą.
- Co jest? – wygięła usta w uśmiechu. Nie wiedział czy uznawać to za dobry znak, gdyż ta zawsze szczerzyła zęby.
- Pogadamy?
- Właściwie czemu nie? – zerknęła na nauczyciela, który siedział przy biurku, całkowicie olewając klasę, której zadał czytanie i analizowanie wierszy. – I jak było? – uśmiechnęła się zalotnie, insynuując mu co ma na myśli.
- A super. A u ciebie?
- Nie narzekam.
- Właśnie widzę. Musiałaś mieć pracowitą noc.
- Praktycznie tak jak ty.- słowna gra zaczęła coraz bardziej mu się podobać. Bardzo dobrze wiedział, że Sakura spędziła pracowitą noc z książką z WOS-u.
- A jak tam WOS? Nie startowałaś czasem o szóstkę?
- Startowałam i mam. Gdybyś się nie spóźnił to byś widział jak wspaniały referat przygotowałam. Swoją drogą zaskoczyłeś mnie. Po twoim temperamencie, to spodziewałam się, że Ayakane nie wstanie z łóżka. A tu zaskoczenie. Pilna uczennica wchodzi do szkoły bez swojego chłopaka.
- Odpuść sobie sarkazmy i lepiej uśmiechnij się do mnie.
- Zawsze się uśmiecham. – rozkosznie wygięła usta, odwracając się do niego całym ciałem. Oparła łokcie na blacie, a głowę wspomogła dłońmi. – Piszczała głośno? – mruknęła pod nosem, gdy siedząca obok Temari szturchnęła ją z łokcia.
- Wrzeszczała; to lepsze określenie.
- To dlatego tak źle to zniosłeś mistrzu. – odetchnął, słysząc jak się do niego zwróciła. Czyli jednak wszystko między nimi dobrze? – A kiedy kolejna noc? – wzruszył ramionami.
- To ty mi powiedź.
- A skąd mam wiedzieć?
- Bo ty wszystko wiesz. – dotknął jej dłoni. – Wczoraj nazwałem się suką, ale tak naprawdę nie chciałem tego powiedzieć. Źle nakreśliłaś mi pewne sprawy.
- O co tak właściwie chodzi?
- Bo widzisz...
- Czy Panna Haruno przeanalizowała już wszystkie wiersze? Jeżeli tak, to słucham. – Sasuke westchnął znużony, gdy Sakura odwróciła się do nauczyciela ze swoim uroczym uśmiechem. – Tak myślałem. Przypominam, że przerwa jest od rozmów. Rozumiemy się?
- Tak Panie Hatake.
Resztę lekcji, grzecznie przesiedziała analizując wiersze, co nie do końca podobało się Sasuke. Na szczęście dźwięk dzwonka uratował go od całkowitego zwariowania. Natychmiast wstał, wrzucając wszystkie podręczniki, które leżały na biurku do plecaka. Za nim się zorientował, Sakura już wyszła z klasy. Przyspieszył, potrącając łokciem jakiegoś ucznia, ale w tej chwili nie miało dla niego to znaczenia.
Dorwał ją przy szafkach uczniowskich. Mocnym szarpnięciem, odwrócił w swoją stronę.
- Coś ty dzisiaj taki narwany? Czy ty i.... – nie dokończyła swojej myśli, gdyż jej usta zostały solidnie zamknięte, namiętnym pocałunkiem. Takim spontanicznym, że trudno było jej uwierzyć, że to naprawdę Sasuke. Już nie wspominając o tym, że ich pocałunek widziała większość uczniów wychodząca z sal.
Kiedy się od niej oderwał, obydwoje patrzyli na siebie z ogniem w oczach, dysząc tak głośno jakby przebiegli sprintem kilometry.
- Nie pieprzyłem jej, a jedynie prawidłowo użyte słowo kochać się mogę zastosować przy tobie.
- Słucham?
- Wiem, że zakuwałaś wczoraj i nie byłaś z żadnym z moich kolegów.
- Ale...
- To cudowne, że potrafię cię tak zaskoczyć. – uśmiechnął się – Ale słuchaj tego. Zerwałem z Ayakane. – powiedział to na tyle głośno, że wiadomość zaczęła rozpowszechniać się w ekspresowym tempie po całej szkole. Każdy przekazywał sobie informacje na temat zerwania głównej pary złotej piątki. – Żadnej reakcji?
- Mistrzu... – mruknęła, zawieszając dłonie na jego szyi by po chwili wpić się w jego tak samo spragnione usta.

***
Złota piątka przyglądała się z niedowierzaniem całującej się parze. Drobne ciało różowowłosej w ramionach wysportowanego Uchihy idealnie się wpasowało. Wyglądali jak zagubieni kochankowie, którzy po wielu starciach w końcu znaleźli drogę do bycia razem.
- Co za suka! – Ayakane ścisnęła tak mocno pięści, że wbiła sobie paznokcie w delikatną skórę.
- Nie mówiłaś, że zerwaliście. – zauważył z przekąsem Uzumaki, za co brunetka prawie zmiażdżyła go wzrokiem.
Suigetsu zawtórował okrzykiem zachwytu, za co oberwał w ramie od wściekłej Miyako, która zaraz próbowała dodać otuchy Ayakane. Była dziewczyna Uchihy odtrąciła ją, natychmiast ruszając w swoim kierunku.
Suigetsu spodziewał się, że nie spotkają jej już na żadnej lekcji. Zresztą to grono chyba jeszcze bardziej się uszczupli. Odwaga nagle w nim zapłonęła. Sakura miała rację. Czas wziąć życie we własne ręce i nie przejmować się tym co powiedzą rodzice. Zawsze liczył się z ich zdaniem, czas wyjść spod ich kalosza. Miał zresztą gdzieś opinie rodziców. Jeżeli Sasuke się odważył na taki krok, to czemu on by nie miał, jeżeli jest w o wiele lepszej sytuacji; gdyż zmarli dziadkowie to jemu w spadku przepisali kurort.
- Nie szczerz się tak idioto. – zaśmiał się z Miyako, wypatrując w tłumie swój cel.
- Zrywam z Tobą. – warknął nie przejmując się jej depresyjną gadką, która nastała po otrzeźwieniu. Nie zwracał uwagi na kolegów, którzy za żadne skarby nie potrafili zrozumieć zachowania niebieskowłosego. Nie zamierzał tłumaczyć, wolał pokazać. Podszedł do rudowłosej dziewczyny, którą szarpnięciem odwrócił w swoim kierunku i szybko pocałował.
- Co ty? – spojrzała na niego zarumieniona, tracąc swoją pewność. Poprawiła okulary, próbując jakoś ukryć swoje spłoszenie, zaistniałą sytuacją.
- Cholernie mnie pociągasz Karin. – jego wyznanie, wręcz przygniotło ją do ziemi. Tego to by się nie spodziewała. Kilka razy spotkali się razem, ale to tylko dzięki zasłudze Sakurze. Czasami przyłapywała go na spoglądaniu na nią, ale w najśmielszych snach nie wywnioskowałaby o co mu chodziło.
- Ale ty i Miyako... – spojrzała w kierunku dziewczyny, która ruszyła do wyjścia z szkoły. Plątała się w słowach, za co została uciszona kolejnymi pocałunkami, które oddawała z tą samą żarliwością.
Sakura miała rację. Marzenia się spełniają.

***
Uśmiechali się do siebie, powolnym spacerkiem kierując się do parku. Sakura trzymała mocno za dłoń Sasuke, nadal przetwarzając informację o jego zerwaniu z Ayakane. Wiedziała, że to przez nią, ale co właściwie teraz będzie? Czy Sasuke o tym pomyślał? I jak ma rozumieć słowa, że kochać się może tylko z nią? Przy całej szkole pokazał, że łączą ich głębokie relacje. Jaka jest ich granica?
- Ayakane zapewne rozpęta piekło. Nie przejmujesz się tym?
- Nie zbyt. Rodzice już wiedzą. Wolałem ich o tym poinformować, gdyż nasz związek z mojej strony był czysto – biznesowy.
- Rozumiem, że twoi rodzice nie byli zadowoleni, a przynajmniej Pani Uchiha, która chyba wie kto stoi za twoim zerwaniem z Ayakane.
- Z lekka mówiąc. I owszem moja mama od razu zrozumiała, że to twoja sprawka. – uśmiechnął się łobuzersko, obejmując ją w pasie.
- I co ty na to?
- Nie chcą stracić drugiego syna, więc z bólem zaakceptują moją decyzję.
- O czym ty mówisz?
- Itachi'emu też narzucili partnerkę. Chcieli zniszczyć jego związek. Zniszczyli życie syna.
- O Jezu. Nie chcę myśleć jak twoi rodzice się poczuli, ale co dopiero ta dziewczyna musiała przeżyć. To straszne.
- Shizuka do teraz cierpi. Zwłaszcza, że moja matka o wszystko ją obwiniała, żeby tylko nie myśleć o tym, że ma ręce splamione krwią syna.
- To jest takie przykre. – zatrzymała go przy ławeczce. – Co im powiedziałeś o mnie?
- A to, że spotykam się z tobą od dawna i żywię do ciebie uczucia, których oni mi nie mogą zabronić.
- Powaga? – uśmiechnęła się, gdy skinął głową. – Lubie cię takiego uczuciowego.
- Ja uczuciowy? – zakpił.
- Tylko przy mnie i to mi się podoba. – pocałowała go namiętnie w usta. – A więc kim dla ciebie jestem?
- A kim chcesz być?
- Rola twojej kochanki była urzekająca. Chcesz bym nadal nią była? – w jego oczach błysnęły zadziorne iskry.
- Proponuje byś została moją dziewczyną. Zresztą już nią jesteś, więc nie masz na co się zgadzać.
- To też lubię. Taki stanowczy i dominujący jeszcze bardziej mnie pociągasz. Chcesz do mnie wpaść? – nie ukrywając swoich grzesznych myśli, przesunęła dłonią po jego kroczu.
- A może tym razem zafundujemy sobie love hotel?
- Nie wierzę, że ty to proponujesz. – wcisnęła na jego usta namiętny pocałunek. – Jestem za.

***
Ostatnie dni szkoły minęły im w zaskakująco dobrych nastrojach, chociaż były osoby, które jak najbardziej chciały zakłócić ten stan. Dwie porzucone dziewczyny złotej piątki pałały nienawiścią, ale za żadne skarby nie potrafiły rozwalić dwóch rozkwitających związków. O dziwo do związku Sakury i Sasuke mało kto był zaskoczony, gdyż już od dawna wiele wskazywało na to, że coś głębszego ich łączy. Od paru miesięcy świetnie się dogadywali. Częściej też widzieli Sakure przy boku Sasuke niż Ayakane, więc większym zaskoczeniem nie było, gdy zerwał z brunetką dla uroczej rewolucjonistki.
Zaskoczeniem był jednak związek Suigetsu i Karin, którzy wyglądali jak papużki nierozłączki. Para nie odstępowała się na krok. Wyglądali na szczęśliwych i bardzo zakochanych. Tylko rodzice obydwu chłopaków mieli obiekcje co do związków swoich pociech, ale nie ingerowali by nie stracić synów.

- Jak mam skupić się na matmie, jeżeli mnie rozpraszasz. – mruknęła, siedząc w siadzie skrzyżnym na swoim łóżku. Na jej kolanach leżał otwarty podręcznik z matematyki w którego miała wbite rozkojarzone spojrzenie. Zasługa Uchihy, który zamiast udzielić jej korepetycji, wykorzystywał swoje usta w innym celu, gdyż nie mógł się powstrzymać od całowania jej szyi. – Sasuke. – zamruczała. Siedział za nią, obejmując ją mocno w talii.
- Zdasz dobrze matmę. – wymruczał jej do ucha – Matura nie składa się z samej geometrii.
- Ale zadania otwarte przede wszystkim na niej bazują. A ja nie mam bladego pojęcia skąd te liczby, jeżeli mam podane tylko stopnie kąta. – westchnął, wyciągając głowę nad jej szyją by spojrzeć na podręcznik.
- Jak ci to wyjaśnię, to od razu zaciągam cię pod kołderkę, więc słuchaj uważnie. – zaśmiała się, gdy wyrwał jej długopis. Oparła się o jego klatkę, całując go w podbródek, a następnie wsłuchiwała się w jego głęboki głos.

***
Podjechał pod dom swojej dziewczyny, chcąc podzielić się z nią informacją na temat wyników z matury. Dostał upoważnienie na odbiór jej świadectwa maturalnego, gdyż Sakura dziesięć minut przed wyjściem powiedziała, że ma coś do załatwienia. Był ciekaw co i zamierzał jak najszybciej to z niej wyciągnąć.
Zapukał do drzwi, ściskając w dłoni jej teczkę ze świadectwem. Chwile później w drzwiach stanęła uśmiechnięta Sakura.
- Cześć. Szybko jesteś.
- Na szczęście nie przeciągał. Rozdał świadectwa i mogliśmy iść. – uśmiechnął się, wchodząc do środka. – Ciekawa, co? – zaśmiał się, gdy chciała wyrwać mu teczkę.
- Nie drocz się ze mną. Ile?
- Matma 78%.
- Poważnie? – klasnęła szczęśliwa w dłonie. – A WOS?
- 96%
- Jest! – krzyknęła uradowana, rzucając mu się na szyję. Zachwiał się, mocno ją obejmując. Ucałowała go w obydwa policzki.
- Przynosisz mi wyśmienite wiadomości. Ty też pozdawałeś? – zapytała zaczepnie.
- Ba, a jakby inaczej. Musimy to uczcić. – uśmiechnął się chytrze, zaglądając pod jej podkoszulek. – Kino, wino i seks? – ostatnie wyszeptał jej kusząco do ucha, spoglądając za nią, gdzie usłyszał kroki. Zesztywniał, rozluźniając uścisk na talii Sakury, gdy zobaczył swojego ojca. – Co ty tu robisz? – Sakura oderwała się od Sasuke z cichym westchnieniem. Mogła mu od razu powiedzieć.
- Przyszedłem porozmawiać z twoją znajomą.
- Z moją dziewczyną. – sprostował Sasuke, obejmując ją w pasie.
- Tak. – odchrząknął. – Jest bardzo mądra. Gratuluje zdanego egzaminu i do zobaczenia Sakuro.
- Do zobaczenia. – odpowiedziała.
- Czekaj. O co chodzi? Dlaczego tu przyszedłeś? – Sasuke od razu zasłonił ciałem drzwi, patrząc ze złością na ojca, żądając wyjaśnień. – Co kombinujesz? Dlaczego ją nachodzisz? Matka znowu coś wymyśliła?
- Spieszę się. Porozmawiamy w domu.
- Nie pozwolę wam ingerować w nasze życie. – warknął.
- Wszystko ci wyjaśnię, a teraz pozwól wyjść swojemu ojcu z mojego domu. – Sakura złapała go za dłoń, szarpiąc w swoim kierunku. Sasuke wściekły wyrwał się Sakurze, wchodząc w głąb domu.
- Zadzwonię do Ciebie w przyszłym tygodniu. Mam nadzieję, że nie zmienisz decyzji. – odparł Pan Fukago, całkowicie lekceważąc zachowanie syna.
- Na pewno nie.
- Przygotuj wszystkie dokumenty o których ci mówiłem.
- Tak jest. – uśmiechnęła się szeroko, na co Fukago Uchiha sam przed sobą musiał przyznać, że dziewczyna jest urocza.
Po wyjściu Pana Uchihy, Sakura zawędrowała do salonu, gdzie przebywał Sasuke. Siedział na fotelu, a złość z niego parowała, sprawiając, że nie wiedziała jak z nim porozmawiać.
- Czego chciał? Nie mogłaś mi powiedzieć, gdy przyjechałem po upoważnienie? – od razu ją zaatakował.
- Chciałam dać mu szansę na rozmowę. A ty byś wszystko utrudnił. Poza tym miał dobre intencje.
- Dobre intencję? – prychnął. Sakura by go udobruchać zasiadła na jego kolanach, bawiąc się jego włosami. Ten jednak nie spuszczał z tonu. – Powiesz mi w końcu co chciał.
- Powiem. Twój ojciec pomoże mi dostać się na uczelnie. – odparła bez ogródek.
- A po co ci jego pomoc? Masz świetne wyniki. Zresztą nie chcę mi się wierzyć, że robi to bezinteresownie. Czego zażądał?
- Niczego. – cicho westchnęła.
- Jakiś haczyk w tym musi być. – widząc jak cofa wzrok z jego twarzy naszły go dziwne przeczucia co do tego o co może chodzić. – Jaka to uczelnia?
- Harvard.
- Słucham? Ameryka? To u nas już nie ma dobrych uczelni? – warknął myśląc, że to jakieś żarty.
- Harvard otwiera przede mną świetlaną przyszłość. Daje wiele perspektyw.
- Super, ale wiesz co to oznacza? Będziemy rozdzieleni, a więc moi rodzice osiągnęli to na czym im zależało.
- Wiem, ale nie chcę rezygnować z tego.
- A ze mnie chcesz? – zmarkotniał. Wiedziała, że nie będzie zadowolony, ale zawsze podejmowała szybko decyzję i nigdy ich nie żałowała. Harvard to nawet nie marzenie, bo nigdy nie myślała o tym, że mogłaby przejść przez progi tej renomowanej uczelni.
- Czy ty naprawdę wierzysz, że mamy szansę być razem? – zapytała, sama z początku postrzegając to wszystko jak miłą zabawę. Nie sądziła, że mogłoby być między nimi coś więcej; ale teraz już sama nie wiedziała czy tu chodziło tylko o cudowny seks.
- A od kiedy ty tak pesymistycznie patrzysz na nasz związek? – cicho westchnęła, kiedy odsunął się w bok by wstać. – Jak chcesz to sobie jedź, ale nie myśl, że będę na ciebie czekać.
- Wcale o to nie proszę. – mruknęła.
- Wiesz co? Mogłaś mi od razu powiedzieć, że masz tak bardzo wyjechane na nasz związek.
- To nie tak.
- A jak? Nawet nie prosisz bym z Tobą jechał. Nie starasz się bym na ciebie czekał. Teraz powinienem myśleć, że rzeczywiście zależało ci na wybiciu się.
- Masz prawo tak myśleć. Przepraszam Sasuke.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? – spojrzał na nią z chłodem w oczach, który największego twardziela by przeraził.
- Nie wyobrażam. Wiem, że nie mógłbyś tyle czekać. Z Ayakane ci nie wyszło, ze mną tym bardziej, a więc niczego nie oczekuje.
- Wiesz co Sakura? Brak mi słów. – nie zatrzymywała go, gdy wyszedł. Nie było sensu. Potrzebował chwili na zrozumienie tej sytuacji. Wiedziała, że będzie trudno i nie widziała w tej kwestii żadnego kompromisu.

***
Może rzeczywiście pieniądze szczęścia nie dają. Gdyby nie one to jego rodzice nie patrzeliby z taką niechęcią na Sakure. Nie byłoby tego całego zamieszania z Harvardem i miałby spokój. Sakura byłaby z nim. Co prawda mógłby do niej przyjeżdżać, ale co da te kilka chwil? Mogliby się kontaktować przez Skype. To jednak nie to samo, co osobisty kontakt. Obawiał się, że tam może kogoś poznać. Sakura ma w sobie magie, która przyciąga ludzi. To frustrujące, że woli szkołę od niego. Zwłaszcza, że gdyby była z nim, to nie musiałaby się martwić znalezieniem dobrej pracy.
Dopił duszkiem piwo, spoglądając w palące się światło w pokoju Sakury. Od godziny siedział w samochodzie przed jej domem i nic nie zapowiadało na szybki powrót do domu. Zastanawiał się jak uporać się z tak długą rozłąką. Czy jest w ogóle sens to ciągnąć? Nawet nie zna Sakury tak dobrze jakby chciał. Ta dziewczyna jest najtrudniejszą zagadką z jaką przyszło mu się zmierzyć.

***
- Kuźwa... – mruknął, ściskając mocno powieki by uchronić się od oślepiającego światła. Ktoś pukając w szybę, zaczął świecić mu po twarzy latarką. Nie dość, że to go spotyka, to jeszcze całe ciało mu zesztywniało od tej nie wygodnej pozycji. Nawet nie wiedział, kiedy zasnął. Teraz było już ciemno. Nie miał pojęcia jak długo czasu tu spędził, ale zapewne sporo. – Cholera przestań świecić mi w twarz. – warknął, otwierając szybę.
- Jesteś niemożliwy. – słysząc roześmiany głos Sakury, ponownie spojrzał na przybysza. Siarczyście przeklął, gdy oślepiło go światło. Wyrwał jej latarkę, natychmiast wyłączając.
- Głupia, oślepisz mnie.
- Czy ty się dobrze czujesz? Masz takie wygody, a śpisz w samochodzie? To kolejne oznaki romantyzmu, obierając za fakt, że śpisz pod moim domem?
- Napiłem się i tylko dlatego, więc daj mi spokój. Nie jestem romantyczny.
- No przestań. – wepchnęła dłoń przez szybę, otwierając drzwi. – Mistrzu...
- Jedź już sobie do tej Ameryki.
- Pojadę, ale za trzy miesiące.
- Jak już podjęłaś decyzję to nie wiem czego ode mnie chcesz.
- Chcę cię udobruchać. – usiadła bokiem na jego kolanach. – Nie wiem co przyniesie przyszłość, ale wiem co może być przez te trzy miesiące. Nie gniewaj się na mnie. – musnęła ustami jego podbródek. – Mistrzu..
- Daj mi spokój.
- Nie denerwuj się... – jeździła ustami po jego policzku. – O tej porze nie dostaniemy się już do kina, ale w pokoju mam butelkę wina, dwa kieliszki i nawet wygodne łóżko.
- Wkurzasz mnie.
- Wiem, ale lubisz to we mnie. Chodź ze mną. – złapała go za dłoń. – Nie drocz się ze mną. – przez chwilę się wahał by później zamknąć drzwi samochodu i ruszyć z nią do domu.
- Oszaleje z Tobą Sakura.
- Poszalejemy sobie razem przez te trzy miesiące. – bez wahania, zarzuciła mu ręce na szyję, podskakując na jego biodra, by mógł ją wnieść do pokoju.

***
Czas płynął jak szalony. Ich wspólne dni dobiegały końca, chociaż Uchiha próbował wszelkich sposobów by tylko uniknąć rozdzielenia z Sakurą. Chciał studiować z Sakurą w Stanach, ale obowiązek wstąpienia do zarządu firmy mu to całkowicie uniemożliwiał, gdyż konsekwencją mogło być usunięcie z firmy, co zagwarantował mu ojciec. Nie potrafił wybaczyć ojcu takiego rygoru, dlatego ich stosunki stały się jeszcze bardziej oziębłe.
Sakura przeżywała piękne dni z Sasuke. Chłopak sprawiał jej przez ten czas wiele atrakcji i rzadko kiedy zdarzało się, że nie spędzali ze sobą wolnej chwili. Sakura doczekała się również zmiany w zachowaniu matki. Ta całkowicie ucięła kontakt z Rui'm, przyznając córce, że popełniła największy błąd w swoim życie nie doceniając ojca. Pierwszy raz wspólnie pojechały do Konohy na grób ojca. Czuła, że pierwsze lody popękały, jednak nie liczyła się z większą zażyłością. Przeszłości nie da się naprawić. Nie w momencie, gdy traci się bliską osobę.
Dzisiejszego dnia odbyła się impreza pożegnalna na cześć Sakury. Nie trwała długo, gdyż lot Sakury był już następnego dnia o siódmej rano. Każdy też wiedział, że Sakura na pewno chce spędzić ostatnie chwile w Japonii ze swoim chłopakiem.
Przytuliła się do jego ciała, krzycząc wniebogłosy z obezwładniającej jej ciało rozkoszy. Ukryła twarz w jego ramieniu, czując się najbezpieczniej w jego uścisku. Tak bardzo chciała w nich zostać na zawsze. Wiedziała jednak, że świat nie jest tak kolorowy. Może teraz wybiera złą ścieżkę jak myśli Sasuke, ale ona była za wersją, że właśnie po okresie tych kilku lat rozłąki zrozumieją co tak naprawdę ich łączy.
Głośno dysząc pocałował ją w czoło, przewracając się na posłanie obok niej. Był wycieńczony, ale apetyt na miłosne igraszki wcale go nie opuszczał. I wiedział, że jej też. Musieli jednak pójść spać by Sakura była wypoczęta. Objął ją ramieniem, przygarniając do siebie.
- Jesteś najgorętszym ciachem mistrzu. – pocałowała go w policzek.
- A ty moją gorącą laseczką. Chcesz tam tylko studiować?
- Tak, mistrzu. Mówiłam ci już to ze sto razy.
- Będąc tam możesz jeszcze kilkakrotnie zmienić plany. – zaczął pogawędkę, którą z jego ust słyszała prawie zawsze; gdy popadał w rozmyślanie. Nie chciała nawet myśleć jakie obrazy przyszłości sobie wytwarza w głowie; jeżeli jest taki niepewny jej osoby.
- Nie zmienię. Stany Zjednoczone mnie nie kręcą. Kocham Japonię.
- To tu zostań. – przez myśl nawet przeszło mu, aby ją uwięzić, ale nie zamierzał się jej narażać. Mogłoby go spotkać coś gorszego niż pięć lat rozłąki.
- Przestań utrudniać. Już za tydzień mam rozpoczęcie. – położyła swoją głowę na jego klacie. – Wrócę, ale nie będę oczekiwać, że będziesz na mnie czekał. To długi okres, może znajdziesz jakąś łobuziarę.
- Nie znajdę drugiej takiej jak ty.
- Nie chcę byś składał mi jakieś obietnicę, bo sama nie wiem czy ja bym ich dotrzymała. – bawiąc się jej włosami na chwilę zaprzestał. Wziął głęboki oddech, pociągając ją na siebie, tak by mieć jej twarz tuż przed sobą.
- Będę cię odwiedzać. Będę na ciebie czekać, bo chcę ciebie.
- Sasuke, proszę. – nie chciała tego słuchać. To tylko gadki, a tego nie chciała słuchać. Nie chciała go zwodzić i niczego obiecywać.
- Wiem, to twoja kolejna zabawa. Chętnie wezmę w niej udział i udowodnię ci, że gdy warto czekać to poczekam. Poza tym od czego mam ręce. – Sakura zaśmiała się, wyczuwając w tym erotyczny podtekst.
- Faktycznie, może pójdę za twoim przykładem.
- I tak ma być. – klepnął ją w tyłek. – A wiesz co? Wcale mi nie będzie cię żal jak jutro będziesz nie wyspana. Pośpisz sobie w samolocie, a teraz posłużysz jako moja seks zabawka.
- Zawsze o takiej roli marzyłam. – przycisnął rozpalone usta do jej warg, w targując męskością do jej wnętrza. Kochali się długo, byleby zapomnieć o jutrzejszym rozstaniu.

***
Poprawiła jego skórzaną kurtkę, całując go namiętnie w usta. Nie lubiła pożegnań, dlatego nie chciała by ktoś inny oprócz Sasuke odprowadzał ją na lotnisko. Chciała jak najlepiej go zapamiętać.
- Spotkamy się w wakacje. – obiecał.
- Tak jest, mistrzu.
- Pasażerowie lecący do Stanów Zjednoczonych proszeni do zgłoszenia się do bramki numer siedem.
- To mój lot Sasuke.
- Niestety wiem. – przycisnął ją po raz ostatni do siebie żarliwie całując. – Gdzie wylądujesz?
- W Bostonie. Autobusem do Newtown i taksówką podjadę na Cambridge tam mam Uniwersytet i akademik. Będę tęsknić. – wyszeptała do jego ucha, a następnie z biletem w ręce ruszyła do bramki.
- Sakura! – Sasuke krzyknął za nią. Odwróciła się z olśniewającym uśmiechem, poruszając się powoli do tyłu. Serce zabiło mu mocniej, a usta wygięły się w czułym uśmiechu. – Kocham Cię! – krzyknął. Przyłożyła dłoń do ust, posyłając mu buziaka. Obydwoje nie wiedzieli czy te słowa są prawdziwe czy tylko w ten sposób próbuje ją ostatecznie zatrzymać. Byli pewni, że dowiedzą się za niedługi czas.

***
Harvard okazał się niesamowicie wymagający, chociaż tego mogła się spodziewać po tak dobrej uczelni. Dzięki temu, że trudne egzaminy na wstępie zdała śpiewająco to pomoc Pana Fukago była jej potrzebna tylko w kwestii finansowej, ale i tu po roku ciężkiej pracy na uczelni, gdzie skończyła się selekcja i tylko najsilniejsi przetrwali, postanowiła się odkuć i znaleźć pracę. Wraz z poznaną koleżanką Souli, która pochodziła z Hiszpanii, znalazła pracę u matki swojego kolegi Toma, którzy mają restaurację. Jako kelnerka nie zarabiała zbyt dużo, ale na najpotrzebniejsze wydatki jest wystarczało. Zresztą za Akademik nie musiała płacić. To załatwił Pan Uchiha.
Pierwsze i drugie wakacje spędziła z Sasuke. Przyjechał do niej i spędził całe trzy miesiące. Wydawało się, że rzadki kontakt telefoniczny im to wynagradzał, ale tęsknota była jeszcze większa za każdym razem, gdy się żegnali.
Trzeci rok nie widziała się z nim ani razu. Kontakt całkowicie się urwał. Sakura postanawiając więcej zarobić, a dodatkowo zwiedzić trochę świata przyjęła zaproszenie Souli do Hiszpanii, gdzie przez prawie trzy miesiące pracując w małej firmie jako sekretarka zarobiła sporo pieniędzy, które mogła odłożyć na czarną godzinę. Egoistycznie się zachowała odtrącając w ten sposób Sasuke, ale w tamtym momencie miała zbyt bardzo zamydlone oczy. Po wiadomości od Sasuke, że jest zawiedziony jest zachowanie nie odezwał się ani razu, a ona nie chciała go ograniczać.
Czwarte wakacje również spędziła w skąpanej słońcem Walencji. Ponownie znalazła zatrudnienie w tym samym miejscu. W czasie wolnym pomagała przyjaciółce i jej rodzinie zbierając owoce z ich plantacji. W tym sezonie ich hacjenda była oblegana przez nastolatków, chcących pomóc przy zbieraniu owoców, aby zarobić własne pieniądze. Rodzina Souli miała plantacje pomarańczy. Oprócz tego dwa sady jedne pełne brzoskwiń, drugie z pysznymi czereśniami. Byli dostawcami dla wielu zakładów wytwarzających soki. Ich owoce były eksportowane po całej Europie. Nawet trafiały do jej ojczystego kraju.
- Ej, to już drugą brzoskwinią mnie trafiasz!
- Przepraszam Souli! – odkrzyknęła Sakura, stojąca na przedostatnim szczeblu drabiny. Przed sobą miała wiklinowy kosz, który napełniała owocami o aksamitnej skórce.
- Ty lepiej idź czereśnie zbieraj.
- Haha, bardzo śmieszne. – przy czereśniach pracował jej starszy brat, który oprócz tego, że był niesamowicie przystojnym Hiszpanem to również bardzo narcystycznym. Uważał się za młodego byczka, który mógłby zadowolić każdą kobietę. Do tego strasznie irytował ją, gdy drzewa czereśni nazywał jej imieniem. Nie dało mu się wytłumaczyć, że wiśnia to co innego.
Powoli schodziła po szczebelkach, podając wypełniony kosz owocami, pięknej czarnowłosej dziewczynie. Miała króciutkie włosy, ale twarzyczkę tak śliczną, że nikt nie pomyliłby jej z chłopakiem.
- Gdybyś się zgadała z Rodrigo, to ja nie miałabym nic przeciwko.
- Nie próbuj nas swatać.
- Taa, bo twój Sasuke będzie zazdrosny, co? Wy w ogóle jesteście jeszcze razem? – Souli poznała Sasuke. Uznała go za niezłe ciacho, chociaż nie warte poświęceń. Dla niej żaden facet nie był tego wart. Miała dość feministyczne do tego podejście.
- Sama nie wiem. To dość skomplikowane. Nie zadzwonił. Właściwie w ogóle się ze mną nie kontaktuje, a ja nie zamierzam się narzucać. Może kogoś tam poznał.
- I to jest właśnie problem związków na odległość. Trzeba było z nim od razu zerwać i teraz mogłabyś ze spokojem zaszaleć. A tak zachowujesz się jak wierna ukochana, bo nie wiesz co on tak właściwie robi. Nie wolałabyś zostać w Stanach, albo tutaj?
- Sama nie wiem. Chciałabym spotkać Sasuke.
- To dlaczego podjęłaś decyzję o studiowaniu w Ameryce? Żałujesz teraz, prawda?
- Skądże. Jestem po prostu zbyt pazerna i chciałabym mieć i szkołę i Sasuke. Poza tym ten czas dał mi do zrozumienia co tak naprawdę do niego czuję i chcę, aby on też się upewnił. Byłam odskocznią, której potrzebował. Nie wiem czy z jego strony nie była to tylko zabawa.
- Mówiłaś, że powiedział, że cię kocha.
- Wolałabym, aby powiedział to w momencie, gdy wrócę do Japonii.
- To jednak wrócisz. – klapnęła przy drzewie, spoglądając na Sakure. – Ładnie cię spiekło.
- Tylko na lato. – uśmiechnęła się, siadając obok w cieniu. – Ty możesz cieszyć się ciemną karnacją cały rok. Tak w ogóle, to dostałam propozycje rocznego stażu.
- Poważnie? Gdzie? – uśmiechnęła się, łapiąc w dłoń brzoskwinie, którą wycierając o bluzkę, podała Sakurze.
- Mój pracodawca jest ze mnie zadowolony. Powiedział, że bardzo się staram i chcę dać mi po studiach szansę.
- To świetnie. Nie dość, że nabrałabyś doświadczenia, to jeszcze spędziłabyś rok u nas. A na to możesz liczyć. Moja mama cię ubóstwia, więc nawet nie myśl o szukaniu mieszkania. – przyjrzała się spokojnie jedzącej owoc różowowłosej. – Ej, dlaczego nie wyskoczysz mi teraz z informacją, że się zgodziłaś.
- Bo jeszcze się zastanawiam.
- A nad czym tu się zastanawiać? Jeżeli w ogóle ten twój Sasuke na ciebie czeka, to rok dłużej go nie zbawi.
- A co jak będzie to rok za długo? Nawet jeśli czeka, to po roku chyba każdy normalny facet by sobie odpuścił.
- Sakura w życiu najważniejsza jest kariera. Dzięki niej możemy się wzbić na szczyty. Facet zawsze może zawieść i nie sądzę by był sens tracić na niego czas. Jeżeli by mu na tobie zależało to odezwałby się do ciebie. Zresztą ma kasy jak lodu, to nawet wakacje w Hiszpanii mógłby sobie zafundować. W końcu wie gdzie jesteś, a nie zrobił żadnego kroku w twoją stronę – różowowłosa wzruszyła ramionami, wyrzucając pestkę. Souli miała rację, ale w końcu Sasuke również może być niepewny jej wierności. I zresztą miałby więcej ku temu powodów niż ona. Obydwie się podniosły nawoływane przez ośmioletnią Ivett, siostrę Souli na obiad. Dziewczynka w białej sukience zaśmiała się uroczo, łapiąc Sakure za dłoń. Pokochała ją jak własną siostrę. Sakura bardzo ciepło została przyjęta. Poznała prawdziwą definicję słowa rodzina. I odkąd tu była, często nawiedzało ją pytanie czy też chce taką założyć.

***
Po ciężkim tygodniu nauki na Uczelni i pracą w firmie ojca, gdzie już był przygotowany na przejęcie głównego krzesła, dał się zaciągnąć do klubu na piwo ze znajomymi. Teraz nawet nie wiedział czy to dobry pomysł. Głośna muzyka działała mu na nerwy, a wciąż przystawiające się panny z jednej strony irytowały z drugiej rzucały w zadumę na temat tego na co czeka i dlaczego nie idzie się zabawić. Tyle pięknych kobiet z którymi mógłby zatracić się w namiętności tej nocy, a w głowie nadal ta jedna.
Piąty rok mija. Pięć lat, a od niej żadnej wiadomości. To czekanie coraz bardziej go męczyło. Ten brak widoku jej twarzy, jej uśmiechu, poczucia jej dotyku, usłyszeniu perlistego śmiechu. Co ona miała takiego w sobie czego nie miała Ayakane? Dlaczego z brunetką mu się nie powiodło? Miał ją cały czas przy sobie i tylko ze sobą nie sypiali. A Sakury nie ma w ogóle. I żyje w celibacie już o wiele dłużej niż było to w przypadku z Ayakane.
Szlag by to Haruno! Dlaczego wciąż daje jej jakąś szansę?
- Co jest stary? Może jeszcze jedno piwko? – Suigetsu podsunął mu kufel z piwem, popijając swój własny trunek. – Jak mniemam łobuziara twoje myśli atakuje. – chociaż próbował wyrzucić im z głowy tą cholernie wkurzającą ksywkę, którą nadali Sakurze, to jednak ona cały czas występowała w ich rozmowach.
- Jestem ciekaw co teraz robi.
- Może czas zakończyć ten stan? Stary, uwielbiam Sakure. Jest dla mnie jak siostra, ale ona sama ci powiedziała, że masz żyć tak jakby jej nie było. A jeżeli tak powiedziała, to wątpię by ona dotrzymywała ci tam wierności. Sam ją znasz. Wiesz, że jest szalona i urocza. Przyciąga ludzi. Może znalazł się drugi taki jak ty. Sam mówiłeś, że wkurza cię chłopak, który załatwił im pracę. Może ona z nim...
- Zamknij się. – napił się piwa, patrząc w bursztynowy płyn. – Nie wierzę by tak było. Jeszcze tylko kilka miesięcy i wróci.
- Tak myślisz? A co jeżeli nie wróci? Albo wróci, ale nie sama, bądź po przemyśleniu uzna, że wcale jej na tobie nie zależy. Sam mi mówiłeś, że ani razu nie powiedziała co to tak naprawdę do ciebie czuje, gdy ty prawie wykrzyczałeś jej to w twarz. Nie chcę stary byś wyszedł na głupka.
- Wkurzasz mnie Suigetsu.
- I mnie też. – Sasuke spojrzał za ramie niebieskowłosego, gdzie stała czerwonowłosa dziewczyna. Karin oparła głowę o jego ramie, całując w policzek. – Ale kocham cię. Jednak moim zdaniem jeżeli mówicie na temat Sakury, ale tak wnioskuje po tym co usłyszałam, to chcę wam powiedzieć, że ja bym w nią wierzyła. Jest szalona, ale nie gołosłowna.
- W tym rzeczy Karin, że ona nie obiecała mi wierności. Do tego ta jej znajoma zabiera ją ciągle do Hiszpanii.
- Uuu, Hiszpania. Dużo gorących mężczyzn się tam kręci. – uśmiechnął się Suigetsu.
- Ej, czy ja czegoś nie wiem. – stuknęła go w bok Karin. – Powiedziałeś to jak homoseksualista. A ja nie chcę narzeczonego geja. – brunet zaśmiał się głośno widząc jak Hozuki prawie zadławił się pitym piwem. Karin od pół roku była jego narzeczoną. Suigetsu dość spontanicznie wpadł na pomysł oświadczyn, gdy pewnego razu zobaczył przystawiającego się do Karin, jakiegoś chłoptasia. Wtedy docenił swój skarb. – Hej, zapraszam do tańca. Mój hit leci. – pociągnęła Suigetsu za koszulę, co sprawiło, że ponownie pozostał sam. Jednak nie na długo. Myśląc, że to kolejna głupia panna, już miał na języku ciętą ripostę, ale widząc falę czarnych włosów i czuły uśmiech, siedzącej kobiety na miejscu Suigetsu, jedynie westchnął.
- Dawno się nie widzieliśmy Sasuke.
- Taa, co tam u ciebie Ayakane? – grzecznie zapytał, chociaż za bardzo się tym nie przejmował.
- Jakoś leci. A u ciebie? Sakura nadal w Stanach? Mówiłam ci, że to cwana bestia. Nie zależało jej na Tobie, tylko na tym by ktoś jej zafundował drogie studia.
- Przestań pieprzyć. Nie wiesz jak to było, więc się nie wtrącaj.
- Czyli utrzymujesz z nią kontakt?To co tam u niej? Co w ogóle studiuje? – Sasuke zdrętwiał nie odzywając się. Nie wiedział co u niej, ale co głupsze nawet nie wiedział co studiuje, gdyż ta w ogóle nie chciała się z nim tą wiadomością podzielić. Nie wałkował tematu, ale nie rozumiał tego. – Tak jak myślałam. Nie odzywa się, co? Może teraz poszła na głęboką wodę i uwiodła żonatego profesora. W końcu narzeczonych świetnie kradnie. Teraz czas na wyższy poziom.
- Jeżeli zamierzasz mi truć głowę, to odpuść sobie i idź. Nie chcę z tobą rozmawiać. – cicho prychnął, kiedy położyła dłoń na jego ramieniu, przysuwając się bliżej.
- Sasuke wróć do mnie.
- Kpisz?
- Nie. To szarga moją dumę, ale jestem wstanie to znieść. Nadal cię kocham. Jestem wstanie dla ciebie zrobić wszystko. Możemy teraz stąd wyjść i być razem. Wszystko może być tak jak przed pojawieniem się tej dziewczyny.
- Nie zgadzam się.
- Jesteś pewien? Ona może nie wrócić, a ty możesz dużo stracić.
- No proszę. Z miłej propozycji, nagle przechodzisz do gróźb? Co się za tym kryję? – przyjrzał się jej badawczo. Ayakane wygięła usta w uśmiechu, zjeżdżając dłonią z jego ramienia na palce zaciśnięte na kuflu.
- Bądź ze mną.
- Nie. I pogódź się z tym, bo nie zamierzam się powtarzać.
- Dobrze. – wstała, patrząc na niego zawistnie. – Ale pamiętaj, że pożałujesz tego. Dotknie to wszystkich Uchihów. – biorąc jej słowa za nic nieznaczącą groźbę porzuconej kobiety, dopił piwo, a chwile później pożegnał się ze znajomymi i sam opuścił klub, ruszając do domu.

***
Wraz z nastaniem lata i rozpoczęciem się targów nowych nowinek technologicznych w świecie biznesu rozpoczęła się totalna burza między dwoma renomowanymi i rywalizującymi ze sobą korporacjami.
Jeden drugiego obwiniał o splagiatowanie najnowszego telefonu komórkowego z hologramem. Uchiha i Mirushi prowadzili ze sobą otwartą wojnę. Mirushi oczerniało w mediach i prasie konkurencyjną firmę, gdy Uchiha próbowali próby negocjacji w celu udowodnienia swoich prawd.
Na nic się to nie dało. Każdy wiedział, że spór wywołała córka dyrektora firmy Mirushi, gdyż nie potrafiła poradzić sobie z odrzuceniem Uchihy. Ich szpieg wykradł im akta, przez co nie można było udowodnić, która z firm pierwsza opatentowała ten pomysł.
Mierzył wściekłym wzrokiem brunetkę, która siedziała obok swego ojca. Była rozluźniona i zadowolona ze swojego niecnego planu. Głupia zołza!
Stukał palcami o oparcie fotela, czując, że zaraz nie zapanuje nad nerwową sytuacją.
- Myślisz, że to jest śmieszne? – warknął w kierunku Ayakane. – Jak prawda wyjdzie na jaw pójdziecie na samo dno, a ty i tak nigdy nie będziesz mieć tego co chcesz.
- Uspokój się synu.
- Powinieneś Fukago być bardziej rygorystyczny dla syna, a wtedy problemu nie byłoby, gdyby istniało Uchiha&Mirushi Company. – po sali rozniósł się piskliwy głos mężczyzny. Oprócz tego, że kwakał jak kaczka był przy tuszy. Gdy się odzywał, trudno było powstrzymać uśmiech rozbawienia.
- O to właściwie wam chodziło. Zależało wam jedynie na przyłączeniu się do nas. Cieszę się z decyzji syna.
- Skrzywdził moją córkę. – warknął ilustrując młodego Uchihe nienawistnym wzrokiem.
- Jestem pewien, że martwisz się córką, ale zysk dla ciebie zawsze był najważniejszy. Dobrze się stało, że nie połączyliśmy sił. – dokopał mu jeszcze bardziej. Sasuke spojrzał zaskoczony na ojca. Od końca liceum mało co rozmawiali przeważnie na temat firmy, więc nie mógł wiedzieć co tak naprawdę myśli o tej całej sytuacji ojciec. Zresztą teraz się to nie liczy. Mają większe problemy na głowie.
- Zaprosili nas tu Państwo na ostatnie negocjacje. – odezwał się jeden z dwóch prawników firmy Mirushi. – I one tak mają wyglądać? Jak każda skończą się fiaskiem. Nasi klienci oskarżają państwa firmę o kradzież z wami jest odwrotnie. Nie wiem czy to z pańskiej strony żart, ale proponowałby jednak skorzystać z pomocy prawnika.
- Mamy prawnika. Za niedługo będzie. Za ten czas, chciałbym dać ci ostatnią szansę Hirashi. – zwrócił się po imieniu do mężczyzny, nadając temu charakter luźnej konwersacji. – Znamy się lata. Zamierzasz obrzucić takim błotem swoją firmę?
- To ty się ośmieszasz. Łączyła nas rywalizacja Fukago, którą ostatecznie ty przegrywasz.
- Mylisz się. Dobry strateg ma zawsze asa w rękawie. Znasz mnie i wiesz, że jestem dobry w te klocki. – Sasuke był już zmęczony tym spotkaniem. To trzecia negocjacja i był pewny, że nic z tego nie wyniknie, chociaż ojciec mówił ładne farmazony. Mówić może, ale lepiej by było, gdyby w końcu przeszedł do działań. To wstyd być oskarżonym o kradzież, więc jak najszybciej chciał się pozbyć tej skazy na nazwisku.
- Teraz to czczę gadki. Próbujesz przedłużać, ale tak naprawdę jesteście spaleni. – miał rację. Za nim Uchiha spostrzegli kradzież materiału, to oni już ich oskarżali. Trudno było więc udowodnić prawdę.
Dźwięk telefonu stacjonarnego zaprzestał konwersacji. Pan Uchiha nacisnął na zielony guzik, przyglądając się swoim towarzyszą.
- Panie Uchiha przyszedł prawnik. – odezwała się sekretarka.
- Dobrze. Czekamy. – Fukago podniósł się do pionu, kiedy tylko drzwi się otworzyły. Sasuke zmrużył oczy, przerzucając wściekłe spojrzenie z Ayakane na drzwi. Dłoń, którą trzymał na podłokietniku zjechała na kolano, kiedy ujrzał wchodzącego gościa. Cały zdrętwiał, a dreszcze przeszły mu po plecach. Od razu rozluźnił krawat, gdyż zrobiło mu się duszno.
- Co ona tu robi? – nie przejmując się oburzonym wrzaskiem Ayakane, nadal maltretował wzrokiem piękną kobietę.
- Przedstawiam. Sakura Haruno, główny prawnik naszej firmy.
- Że co? – wymsknęło się z jego ust, ale było to tak ciche, że nikt się nie odezwał.
- Miło mi. Przepraszam za spóźnienie, ale miałam bardzo pilne spotkanie. – przywitała się z każdym, uściskiem dłoni. Nawet Ayakane pod spojrzeniem ojca musiała się z nią przywitać. Kiedy uraczyła go swoją uwagą, aby się upewnić, że to nie zjawa, uścisnął mocno jej dłoń na co ta posłała mu uśmiech przeznaczony jedynie dla niego.
- Co mogło być ważniejsze? – zapytał prawnik firmy Mirushi, przerywając Sasuke kontakt wzrokowy z Sakurą.
- Zaraz się państwo dowiedzą. – uśmiechnęła się zasiadając obok Fukago. Sasuke nie rozumiał co się tu dzieje. Sakura zjawiła się nie wiadomo skąd i po tylu latach zamiast się z nim skontaktować, to pierwsze co robi to wkracza do sali konferencyjnej, bawiąc się w prawnika? Sakura jest prawnikiem? – Rozumiem, że nie doszli Państwo do konsensusu? To bardzo przykre, że firma musi uciekać się do kradzieży. – zaczęła przemawiać, co zaczęło już na samym początku oburzać konkurencyjną firmę. Sasuke odchylił się na fotelu, przyglądając się Sakurze. To naprawdę ona. Ta rozbawiona dziewczyna wyglądała teraz na niebywale poważną i stanowczą w swoich działaniach. Pani prawnik? Prawnik firmy Uchiha? Nie mieściło mu się to w głowie. Biała koszula i czarna spódniczka przed kolana. Niby zwykły służbowy strój, ale kwiatowa spinka upinająca różowe włosy z tyłu głowy, przypomniała mu wszystkie spędzone chwile.
- Jakim prawem rzuca Pani w nas oskarżeniami. Młoda dziewucha po studiach nie powinna brać takich spraw. Oszalałeś Fukago? – przenosił spojrzenie to z różowowłosej kobiety, to na dyrektora firmy Uchiha.
- Jestem poważny.
- To jakaś kpina. – warknął wściekły.
- Jesteśmy między swoimi. Tutaj nie musi Pan kłamać. Prawdą jest, że jeżeli wycofają się Państwo z tego projektu i cofną zarzuty przeciwko firmie Uchiha, to i tak wyjdzie na jaw, że oszukali Państwo ludzi. Jednak trochę skruchy może zdziałać cuda. Mój klient nie pozwałby państwa za te oszczerstwa, chociaż nalegałabym na to. Zważając jednak na Państwa znajomość, Pan Uchiha proponuje zawieszenie broni.
- I nasze przyznanie się, tak? Ale mój klient niczego nie zrobił. – odparł prawnik
- Jeżeli się tak państwo upierają. – wstała, rozdając każdemu broszurę. Zabroniła jednak otwierania jej. – Za godzinę będą tu media. Wtedy Pan wystąpi i złoży oświadczenie. Na konferencji powie pan, że odsuwa zarzuty, albo będzie się pan bronił przed zlinczowaniem, gdy ujawnię pewne fakty.
- Słucham? Kim ty jesteś by mi rozkazywać? – zawrzał w złości. Sasuke nie mógł się nadziwić ile w Sakurze seksapilu i stanowczości. W innej sytuacji też by chciał być przyparty przez nią do muru. Zastanawiał się tylko czy Sakura ma coś w zanadrzu czy blefuje by ich sprowokować do wyjawienia prawdy.
- Jestem tylko prawnikiem. Kieruje się dowodami. Czasem potrafię zdziałać cuda. – uśmiechnęła się.
- Ta żmija sobie z nas żartuje. – warknęła Ayakane za co została skarcona przez ojca. Sakura w ogóle nie zwracała na nią uwagi. Niestety na Sasuke też, co go strasznie irytowało, bo on sam pożerał ją wzrokiem.
- Ja nie żartuje. I żeby rozwiać wasze wątpliwości, to panie Fukago czy mogłabym zaprosić tu swojego gościa? – uśmiechnęła się przebiegle, stojąc przy drzwiach. Ten uśmieszek był mu dobrze znany w momentach, gdy wyskakiwała z czymś zaskakującym.
- Tak, oczywiście. – odparł ciekawy co wymyśliła młoda kobieta. Z rana poinformowała go telefonicznie, że ma coś co zakończy spór między firmami. Zaufał jej, tak jak ona zaufała mu sześć lat temu, zgadzając się na jego warunki. Gdy zobaczył wchodzącego trzydziestoletniego mężczyznę z początku nie pojął o co chodzi, ale widząc twarz rywala, na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
- Co to za prowokacja?
- To żadna prowokacja. To Kito Youzawi, którego pan dobrze zna. Użyliście go, by wykradł projekt firmie Uchiha. Znalezienie go zajęło mi sporo czasu, ale dzięki znajomością, odnalazłam go w Hiszpanii. – Fukago uśmiechnął się, spoglądając na zaskoczonego syna. Mieli ich w garści.
- Nikt w to nie uwierzy. To zwykła bujda!
- Może nie, ale Pan Youzawi nie jest głupcem. Zabezpieczył się gdyby chcieli go Państwo oszukać. Sama bym to zrobiła, gdyby ktoś obiecał mi półtorej miliona euro. Możliwe, że pieniądze szybko zostałyby wydane, a wtedy posłużyłoby mu to za szantaż do wyłudzenia większych pieniędzy. Ludzie szybko przyzwyczają się do luksusów. – uśmiechnęła się, spoglądając na szpiega. Był już tutaj zbędny. Udało się jej uzyskać zamierzony efekt. – Panie Youzawi dziękuje za pomoc. Proszę poczekać na zewnątrz.
- Przepraszam. – swe słowa ze skruchą skierował do Pana Uchihy, co jeszcze bardziej podenerwowało konkurenta.
- A teraz przyszedł czas na broszury. – bacznie obserwowała ich reakcje, gdy przeglądali jej zawartość. – To są zdjęcia, które Pan Youzawi zrobił w trakcie kradzieży. Data projektu na pliku, którą kazali mu państwo skasować. Wszystko wskazuje na to, że Uchiha Company miały do tego pierwszeństwo.
- To fotomontaż. Brednie wyssane z palca. – warknął mężczyzna, waląc pięścią o blat.
- Tego się spodziewałam, ale jak mówię Pan Youzawi to mądry człowiek. Nie bez przyczyn go Pan wynajął. Zlecenie jest nagrane. Każdy analityk potwierdzi, że to Pański głos. Chociaż jest zbyt charakterystyczny by sąd i bez tego uwierzył. – uśmiechnęła się i Sasuke był pewien, że widział zadziorność i rozbawienie w jej oczach. Za nim ktokolwiek się odezwał rozniosło się nagranie, które Sakura przewinęła do odpowiedniego momentu..
„- (...) Chwalą się jakimś dużym projektem. Musisz mi go przynieść.
– Jest Pan pewien? Mogą być poważne konsekwencje, gdy to się wyda.
– Dlatego cię wynająłem. Ukradniesz to i skasujesz plik z ich systemu, by nie było po nim żadnego śladu. Wiem, ze jesteś dobrym hakerem, więc na pewno sobie z tym poradzisz.
– Oczywiście. Zależy Pau na zniszczeniu Uchihy?
– Od zawsze żyjemy w ich cieniu. Miało być inaczej, ale ich głupi syn wszystko zniszczył..."

- Głupi syn? Ty stary pryku! – Sasuke zawrzał z wściekłości, ledwo panując nad sobą.
- Sasuke uspokój się. A ty Hirashi nadal zamierzasz kłamać? Podejmij decyzję zanim nasz prawnik wniesie pozew do sądu o zniesławienie naszej firmy i kradzież. – słowa Fukago dobiły ostatni gwóźdź mężczyźnie. Hirashi wiedział, że już nic mu nie pomoże. Fukago wyciągnął z rękawa mocnego asa, który pod powłoką piękna, kuł jak chwast, rozszarpując jego dumę na kawałki. Wściekły wraz z córką wstał, a za nim prawnicy, opuszczając sale konferencyjną.
- Dobra robota Sakuro. – widząc jak Sakura pogrąża się w rozmowie z jego ojcem wściekły, wstał mierząc ją wzrokiem. Nie zareagowała, nawet na niego nie zerknęła. Co to ma być? Zacisnął pięści, wychodząc z pomieszczenia. Sakura zachowała się nikczemnie. Nie wróciła po pięciu latach studiów, tylko rok później i zamiast do niego wpierw przyjść, to ta olewa go, pogrążając się w rozmowie z jego ojcem. Za nic tego nie rozumiał.
Siedząca kobieta i mężczyzna spojrzeli na drzwi, które zamknęły się z głośnym trzaskiem. Wiedzieli, co spowodowało u Sasuke takie niezadowolenie w tak wyśmienitej sytuacji jak zakończenie negocjacji na ich korzyść.
- Trochę zaskoczyłaś mnie, że nie wróciłaś od razu po studiach, ale doceniam twoje ambicje. Spisałaś się na medal.
- Dziękuje. Czy Sasuke...
- Nie. Nie znalazł sobie nikogo, chociaż moja żona starała się znaleźć mu partnerkę. – wyprzedził jej słowa. – Bardzo miał mi za złe, to, że zaproponowałem ci wyjazd do Stanów. Myślał, że chcę was rozdzielić.
- Wytłumaczę mu to.
- Nie musisz. To nie ważne, radziłbym ci do niego iść, bo znając go na pewno jest wściekły, że go tak lekceważysz.
- Dziękuje. – uśmiechnęła się jeszcze szerzej, nie przejmując się tym, że zaraz zmierzy się z Sasuke. W jej głowie jednak zawsze były szalone pomysły, dlatego postanowiła jeszcze bardziej go podenerwować, nie idąc od razu do niego. Zje coś, by nabrać energii.
- Cieszę się, że wróciłaś. – odparł z uśmiechem mężczyzna, na co ta pocałowała go w policzek, wstając. Mężczyzna trochę zdziwiony odprowadził dziewczynę wzrokiem do drzwi. Naprawdę cieszył się, że będzie miał ją w swoich szeregach, a może jeżeli syn się postara to i w rodzinie. Obawiał się tylko, co powie jego żona, gdy się wszystkiego dowie. 

***
Sakura doprowadziła do sytuacji w której Mirushi byli przystawieni do muru. W mediach wystąpili ich prawnicy, którzy wyjaśnili jak to pięknie nazwali błąd. Sam Mirushi i córka opuścili szybciej firmę by ukryć się przed zlinczowaniem w prasie. Wiadomość o kłamstwie i chęci zniszczenia nazwiska Uchiha przez konkurenta rozniosła szybko po lokalnych wiadomościach. Uchiha Company znowu mogło świecić triumfy i rozpocząć seryjną produkcje nowego projektu.
Przed lunchem wpadł do niego Suigetsu, by omówić planowany od miesiąca wypad w weekend do jego kurortu. Mało co tym rozmawiali, gdyż wszystko zeszło na temat niespodziewanego pojawienia się Sakury. Suigetsu tak samo nie potrafił zrozumieć zachowania różowowłosej, chociaż tłumaczył to, że kobieta nigdy się nie zmieni i zawsze będzie tą szaloną dziewczyną nawet gdy ma teraz tak wymagające stanowisko.
- Dajesz wiarę, że ponad godzinę temu skończyły się negocjacje, a ona jeszcze tu nie przyszła? Stary, ona rzeczywiście mnie olała. Znalazła sobie pewnie kogoś i nawet nie zamierza mi niczego wyjaśnić. Jest bez honoru.
- A może po prostu się tobą bawi? Znasz ją i wiesz, że to zadziorna dziewuszka. – uśmiechnął się, patrząc na zegarek. – Zgłodniałem. Może wyskoczymy na lunch. – widząc jego niezdecydowanie, wiedział co się za nim kryję. – Zamierzasz tu spędzić cały dzień?
- Oczywiście, że nie. – zaprzeczył, podchodząc do okna, szerokiego i wysokiego na całą ścianę, gdzie miał dobry widok na tkwiące się życiem centrum. – Licząc nasze ostatnie spotkanie, to widzę ją po czterech latach. Zołza. Traktuje mnie jak zabawkę. – Suigetsu westchnął, kręcąc głową. Wstał, patrząc na plecy przyjaciela, który nadal rzucał wyzwiskami pod adresem różowowłosej.
- Ty tu sobie ponarzekaj, a ja pójdę na dół do kawiarni coś przekąsić. Jak zgłodniejesz to przyjdź. – prychnął na jego słowa, nie zwracając na niego żadnej uwagi.
Suigetsu wyszedł z gabinetu Sasuke, mimowolnie spoglądając w bok na cztery ułożone przy ścianie czarne krzesła obite w skórę, z których jeden był zajęty przez różowowłosą dziewczynę.
- Cii... – uśmiechnęła się słodko, patrząc na Suigetsu. Ten zaskoczony i uradowany jej widokiem, mocno ją do siebie przytulił, całując w obydwa policzki.
- Wredna jesteś wiesz?
- Wiem. – poklepała go po ramieniu, a widząc obrączkę na jego palcu, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Karin Hozuki?
- To moja żona. – uśmiechnął się szeroko.
- Życzę wam wszystkiego dobrego i zapraszam na imprezę. Jutro w klubie Rosa. Byłabym wdzięczna gdybyś poinformował resztę, bo ja mogę być troszkę zajęta.
- Domyślam się. Idź już do niego. Zwariuje z tego czekania. – chciało się jej śmiać, ale nie chciała jeszcze zdradzić swojej obecności. Suigetsu po zamknięciu się drzwi za Sakurą, spojrzał na asystentkę. – Masz faceta? – zarumieniła się, skinając głową. – W takim razie odwołaj wszystkie spotkania swojego szefa, jeżeli takie są i idź do domu. – na jej pyzatej twarzy pojawiło się zdziwienie. – Twój szef szybko stąd nie wyjdzie. Ona wróciła. – sekretarka nic nie rozumiała, ale postąpiła tak jak mężczyzna mówi. Tłumacząc sobie, że jak będą z tego problemy, to niebieskowłosy mężczyzna będzie za to odpowiedzialny.

Zagryzła wargi, pożądliwym wzrokiem taksując jego sylwetkę. Miała przeogromną ochotę skraść się do niego od tyłu i mocno objąć. Nigdy też swoich pragnień nie lekceważyła, dlatego powoli by nie zdradzić się stukotem szpilek, ruszyła w jego kierunku.
- Jednak nie jesteś głodny? – Sasuke mylnie myślał, że do jego gabinetu wrócił Suigetsu. Nadal nie przerywanie patrzył przed siebie i dopiero przyjemny dotyk dłoni podsuwających się do góry po jego klacie, sprawił, że otrzeźwiał. Zaskoczony spojrzał na krwistoczerwone paznokcie, gdy do jego pleców przylgnęło drobne ciało. Prychnął, rozwścieczony.
- Po co przyszłaś?
- Nie powiesz mi, że na mnie nie czekałeś. – odtrącił jej dłonie, gdy tak złośliwie była pewna siebie.
- Mam ważne spotkanie.
- Więc chcesz bym sobie poszła? – odwrócił się w jej stronę, mierząc ją dokładnie spojrzeniem. Nie chciał aby odeszła, ale miał jej za złe takie traktowanie.
- Chciałbym, abyś mi powiedziała, co tu robisz? Myślałem, że ułożyłaś sobie życie w Stanach.
- Mówiłam ci, że Ameryka mnie nie kręci. Skończyłam studia i przez rok odbyłam staż w kancelarii w Hiszpanii.
- No tak. – prychnął. – Wszystko ważniejsze od tego co miałaś tutaj w Japonii.
- Nie zamierzałam cię ograniczać. Zresztą to ty się nie odzywałeś.
- A był sens? – zakpił. – Bardziej zależało ci na wyjeździe do Hiszpanii niż spotkaniu ze mną. Jak myślisz co sobie wtedy pomyślałem?
- Mimo to czekałeś, prawda? – zagrzmiał ze złości. Wyrwał swoją dłoń z jej ręki, gdy tak wyrafinowanie postąpiła, całując jego palce. Nie rozumiał jej zachowania. – Jak tam twoje życie erotyczne Sasuke? – mówiąc to rozpięła spinkę, a jej długie włosy luźno opadły na jej ramiona i plecy.
- Dziękuje, dobrze. – parsknął, stojąc do niej tyłem. Grzebał w szafie na dokumenty, gdzie wypatrzyła biurowy barek z alkoholem. Cwaniaczek.
- Myślałeś cały czas o mnie jak to robiłeś. – zachichotała, rozpinając koszulę. – Ręka boli?
- A ty jak tam? – warknął, nalewając do kwadratowej szklanki bursztynowego wysokoprocentowego płynu.
- Zabawki się wyczerpały – ściągnął brwi z ciekawością się jej przysłuchując. Nie był wstanie jednak spojrzeć jej w twarz, gdyż wiedział, że jej uśmiech i błysk w oczach mógłby go rozłożyć na łopatki. – Jakoś ci faceci nie przypadli mi do gustu.
- Czyli twoje życie erotyczne przez sześć lat było klapą?
- A twoje nie? – powstrzymał się od komentarza, nie chcąc wychodzić na jeszcze większego głupca. Tyle czasu na to czekał, a teraz stoi nie chcąc na nią patrzeć. Wariactwo. Czemu ona potrafi się z nim bawić, kiedy on myśli tylko o zakleszczeniu jej w ramionach? – Uświadomiłam sobie, że to nie kariera jest najważniejsza, ale mój cudowny facet.
- Teraz to wiesz? – zakpił, nadal naburmuszony.
- Kocham cię złośniku. – tak bardzo chciał to usłyszeć, że teraz gdy w końcu te słowa wypłynęły z jej ust nie mógł uwierzyć, czy to czasem nie sen. Odwrócił się do niej, odkładając szklankę z powrotem na szafce, gdy ujrzał ją siedzącą w samej białej koronkowej bieliźnie na jego biurku. Uśmiechała się prowokująco, jedną dłonią bawiąc się kosmykiem włosów, drugą miała ułożoną na nodze, która była założona na drugą. To dopiero był prowokujący widok. Przełknął ślinę, tracąc swoją całą pewność siebie.
- Co ty robisz? Jak ja mam z Tobą rozmawiać?
- Przełóżmy to na później. Teraz nie chce z Tobą rozmawiać. Chcę sobie wynagrodzić te lata rozłąki. Jeżeli powiesz mi teraz, że tego nie chcesz, to wiedź, że będę wiedzieć, że kłamiesz, bo widzę, że te spodnie cię uwierają w kroczu. Zamknij drzwi i weź mnie na swoim biurku lub gdziekolwiek tylko chcesz, ale teraz. W tym momencie chcę być twoją seks zabawką.- gdy nie zareagował, zeskoczyła z biurka, podchodząc do okna. Zjechał wzrokiem na jej pośladki, a później szybko do niej podszedł.
- Jesteś ekshibicjonistką? Ludzie cię jeszcze zobaczą.
- Musieliby mieć sokoli wzrok. – zażartowała, wpijając się swoimi czerwonymi usteczkami w jego usta. – Tak bardzo tęskniłam. – szeptała, dotykając go dłońmi, gdzie popadnie. – Tak bardzo cię kocham Sasuke. Przez ostatni rok szalałam z zazdrości i przeklinałam się za swoją głupotę. Żałowałam tego stażu. – słuchając jej, objął ją mocno, przyciskając do szyby.
- Dlaczego, to mi zrobiłaś?
- Byłam samolubna. Przepraszam.- patrzyła w jego oczy, żądna jego pocałunków i dotyku. – Możesz się teraz nade mną znęcać, ale czy i tobie to nie zaszkodzi? Błagam cię, kochajmy się. – zjechał dłońmi na jej pośladki, głośno dysząc. Serce biło mu jak szalone, ręce się pociły. Może chciał jej dać nauczkę, ale miała rację, że sam zrobiłby sobie tym na złość. O skopaniu jej tego ładnego tyłeczka pomyśli później. Wziął ją na dłonie, po czym przyparł do biurka. Odwrócił ją tyłem, wyginając jej dłonie do tyłu.
- Będziesz moją seks zabawką i nie pozwiesz mnie za to co tu będę z tobą robić. – wyszeptał jej do ucha, ocierając się kilkakrotnie biodrami o jej wypięty tyłeczek. Zamruczała nie mogąc się doczekać perwersyjnego seksu, który postanowił jej zagwarantować Sasuke.

***
Wykończeni leżeli na ziemi przed biurkiem, patrząc w biały sufit. Po gabinecie roznosiły się ich głośne oddechy, szaleńcze bicia serc i zapach ostrego seksu. Sasuke przesunął się bliżej różowowłosej, opierając na łokciu twarz. Zilustrował podłogę na której walały się ich ubrania, by ostatecznie zawiesić wzrok na seksownym ciele kobiety, której tak bardzo pragnął. Zamrugała, patrząc swymi zielonymi oczami na jego twarz; gdy dłonią wodziła po jego wyrzeźbionej klacie.
- Co teraz będzie? – zapytała, nadal głośno oddychając.
- A co chcesz, żeby było? – dotknął jej piersi, którymi zaczął się bawić.
- Jeżeli chcesz na mnie nawrzeszczeć za moje egoistyczne zachowanie, to możesz, ale daj mi szansę? Potrzebuje cię.
- Szkoda, że tak późno to zrozumiałaś.
- Nie mów tak, jakbym nie miała już szans. Opieprz mnie ale...
- Chętnie zrobię to, ale usuńmy pierwszą samogłoskę. – przez chwile nie rozumiała o co mu chodzi, ale gdy pojęła fakt, zaśmiała się głośno. – Lubie, gdy prosisz mnie o seks. – zacisnął dłoń na jej dłoni, podnosząc do ust. – Uwielbiam cię całą i chociaż tak strasznie mnie wkurzyłaś, to nie potrafię się na ciebie długo gniewać. Cieszę cię, że mam cię znowu i przysięgam ci tu i teraz, że za żadne skarby już cię nie wypuszczę. Nie pozwolę ci się oddalić ode mnie choćby do innego miasta.
- Podniecasz mnie jeszcze bardziej, gdy tak nago składasz mi przyrzeczenia.
- Ty nie mniej na mnie działasz, leżąc na podłodze w moim gabinecie nagusieńka. – ścisnął mocniej jej lewą pierś, rozkoszując się jej jękiem.
- Uwielbiam, gdy nade mną dominujesz. Czuje się taka bezbronna.
- Bo jesteś przy mnie bezbronna. Tylko moja. – przycisnął wargi do jej ust, rozkoszując się nieziemskim smakiem ukochanej kobiety.

***
Impreza na przywitanie Sakury rozkręciła się na całego. Każdy cieszył się z powrotu różowowłosej dziewczyny. Sakurze udało się zdobyć sympatie trzech dziewczyn chłopaków, którzy byli w złotej piątce. Co prawda Sakura wiedziała, że te relacje nigdy nie będą tak mocne jak z innymi znajomymi, to i tak cieszyła się, że bariera została między nimi przełamana.
Wspominali liceum, wygłupiając się. Przez przypadek prawie wyszła na jaw ich zabawa z przekładaniem butelki. Sasuke uratował sytuacje, dzięki czemu nadal każdy miał dobre humory.
Seksownie kręciła biodrami, ocierając się o krocze ukochanego w pełnym namiętności tańcu. Widziała jak na nich patrzą, a że uwielbiała uwagę nie przeszkadzało jej to jak obserwują jej podniecający taniec z ukochanym. Odwróciła się do niego przodem i zjeżdżając dłońmi po jego klacie, sama kręcąc tyłeczkiem zniżyła się w dół. Sasuke pociągnął ją do góry, namiętnie całując w usta. Przy tym nadal ocierali się o siebie, tańcząc.
- Szaleje za tobą.
- To dobre szaleństwo.
- I kocham.
- Tym bardziej się cieszę. – uśmiechnęła się szczęśliwa, będą teraz pewna tych słów. Sześć lat temu miała wątpliwości czy jego wyznanie było szczere, ale teraz była pewna, że kocha ją tak mocno jak ona jego.
- I chcę ci się oświadczyć.
- Podoba mi się ten pomysł. Wiedziałam, że w zaskakujący sposób to zrobisz. – roześmiała się.
- Wszystkiego jesteś taka pewna. – przytulił ją do siebie, wdychając jej zapach. Sakura była taka drobniutka w jego ramionach, a tak silna z charakteru. Idealna kobieta dla niego. – Mówiłem ci już, że seksownie wyglądasz w tej czerwonej kiecce?
- Ze sto razy. Tak samo jak to, że ładnie mój tyłeczek się prezentuje. – odchyliła się, całując jego podbródek, gdy zjechał dłońmi na jej tyłek.

Sasuke nie odszedł od schematu romantycznych zaręczyn i przy wolnej piosence, uklęknął przed Sakurą oświadczając się jej przy tłumie znajomych, którzy wiwatowali na ich cześć; gdy Sakura po chwili droczenia się z Sasuke zgodziła się zostać jego żoną i przyjęła piękny brylantowy pierścionek.
Teraz nie byli już nastolatkami tylko dorosłymi ludźmi dla których otworzyły się wrota do wspólnego życia. Rewolucjonistka ostatecznie została ujarzmiona przez mężczyznę swojego życia. Moc miłości przezwyciężyła. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top