Kocha się za nic. Nie is­tnieje żaden powód do miłości

Co chcesz w życiu osiągnąć? Jaka jesteś? Czy jesteś zadowolona ze swojego życia? Zaczyna się normalnie, ale kiedy po chwili słyszę. Czy dużo ćwiczę? Czy jestem naturalna? Czy mam jakieś opory? Pff... Kolejne pytania, które mniej mają wspólnego z moją osobowością, niż z wyglądem.

Obleśny grubas chciał mnie zatrudnić jako ekspedientkę w sklepie zapewne dlatego, żeby posuwać na zapleczu. Po tym, kiedy widziałam, jak się ślinił na mój widok, od razu odmówiłam. Przecież wiadomo, co będzie chciał w zamian. W końcu nie jestem pełnoletnia. Mam 17 lat. Kończę za trzy miesiące pierwszą liceum o profilu dwujęzycznym. Oprócz tradycyjnego japońskiego uczę się angielskiego i francuskiego. Uwielbiam naukę języków. Mam – na szczęście – do tego głowę. Dodatkowo szlifuję w domu włoski, ale wiadomo, że z nauczycielem lub korepetytorem lepiej by mi to poszło. Jeżeli spełnię swoje marzenie, to języki bardzo mi się przydadzą. Chciałabym zostać projektantką mody. Uwielbiam się stroić i ubierać w modne rzeczy. Chociaż chodzę do jednej z najlepszych szkół, to niestety tylko i wyłącznie za dobre wyniki w poprzedniej szkole. Nie jestem tak bogata, jak inni uczniowie. Cóż, muszę przyznać, że nie grzeszę statusem majątkowym. Za to pod względem nauki znajduję się w pierwszej piątce. Mam czwarte miejsce. Moi rodzice są ze mnie dumni, ale pomimo to dobrze wiem, że chcieliby mnie obsypywać podarunkami, jak rodzice moich przyjaciół w szkole. Nie stać ich na to, a ja nie jestem za to zła. Ważne jest, że są blisko mnie.

Ubieram się modnie, przez co w rankingu na najlepiej ubraną uczennicę mam pierwsze miejsce. Cieszę się, że chodzę do tej szkoły, ponieważ jedna z najlepszych projektantek tutaj uczęszczała i to właśnie dzięki jej buntowi zniesiono mundurki. Świetna sprawa. Chciałabym być taka jak ona i tyle osiągnąć.

W szkole jestem nadto lubiana. Nikt nie patrzy na mój status. Zapewne właśnie przez to, że potrafię się dobrze ubrać i mam ładną buźkę. Słyszałam, że to właśnie wabi do mnie tych wszystkich chłopaków. No cóż jestem trochę staromodna i czekam na tego jedynego, chociaż w głowie coraz częściej pojawiają się kosmate myśli.

Mam mało markowych ciuchów. Najczęściej są to upolowane w promocjach rzeczy. Większość to kupione w hipermarketach lub w second handach. Tam naprawdę można coś znaleźć, jeżeli się odpowiednio przeszuka. Często się zdarza, że jest coś nowego. Trzeba tylko się przełamać. I tak większość rzeczy przerabiam i zestawiam na daną sytuacje.

Tak jak dzisiaj. Było już coraz cieplej. Dlatego do zwykłej białej koszuli dołożyłam czarną wstążkę, którą zawiązałam przy szyi, co już sprawiło, że wyglądała na nową i oryginalną. Do tego przeze mnie uszytą miętową spódniczkę ze stanem. Proste, a jednak robiło wrażenie. Wisienkę na torcie stanowiły pastelowy róż szpilki, które dostałam na urodziny od przyjaciółki.

- Cześć Sakura! – krzyknęła wymachując do mnie dłonią, kiedy wysiadła z czarnego samochodu. Miała swojego szofera. No, ale nic dziwnego jej rodzice mają bardzo dobrze prosperującą firmę.

- Cześć Hina! – pomachałam jej, poczym podeszłam do niej i ucałowałam w policzek.

- I jak tam? Przyjął cię.

- Nawet mi tego nie wspominaj – odparłam naburmuszona – Jakiś zboczeniec. Zapytał się co mam teraz na sobie: majtki czy stringi. Obrzydliwiec. Od razu odmówiłam. Wiesz całkiem inaczej by to wyglądało, kiedy trafiłabym na kobietę.

- To jasne – odparła, poczym ruszyłyśmy my w stronę szkoły, gdzie czekała na nas reszta paczki.

- Hej – przywitałam się z każdą po kolei. Krótkowłosą blondynką Temari i jej przyjaciółką Ino. Obydwie bardzo skąpo się ubierały. Uwielbiały podrywać chłopaków, ale często kończyło się na zwodzeniu. Czasami uwielbiałam patrzeć na te ich gry z facetami. Świetny spektakl.

Obok stała brązowowłosa dziewczyna z którą z początku miałam na pieńku. Spodobał nam się ten sam chłopak. Neji Hyuuga, który jest kuzynem mojej przyjaciółki. Z początku między nami coś się działo. Kilka pocałunków i randek, ale później wszystko trysnęło. Nie było tego czegoś, czego ja szukałam w mężczyźnie i tak samo on nie potrafił się ze mną dogadać. Wtedy spostrzegł Ten-Ten jako fajną dziewczynę, a ja ją dostrzegłam jako naprawdę dobrą osobę.

- I jak? – zapytały chórkiem, co poprawiło mój humor.

- Klapa. Zresztą jak zawsze. – odparłam smętnie.

- Jak chcesz to mogę ci pożyczyć pieniądze. – zaproponowała Hinata, patrząc na mnie niepewnie.

- Nie wiesz, jaki mam stosunek do pożyczania pieniędzy? Lepiej nie pożyczać jak się nie ma z czego później oddać – odpowiedziałam. Tak naprawdę pieniądze potrzebuje na sukienkę, która wejdzie do jednej tylko sieciówki w Tokio. Jest to limitowana edycja właśnie projektantki, którą tak bardzo podziwiam. Rozejdzie się jak świeże bułeczki. Bogate dziewczyny pewnie już stoją w kolejkach. A ja mogę tylko pomarzyć. Dlatego chciałam znaleźć pracę i wziąć zapłatę wcześniej. Kolekcja wychodzi już za trzy tygodnie.

***

Ino i Temari zabrały mnie na lody do kawiarni cioci Temari. Często tam przychodziłyśmy, więc moje dwie wyzywające koleżanki nie zrobiły żadnej sensacji swoim strojem. Usiedliśmy w oddalonym stoliku przy oknie, chichocząc na wspomnienia dzisiejszej lekcji z Panem Kakashi'm, który spóźnił się dzisiaj aż 30 minut, a dyrektorka razem z nami na niego czekała. Miał pecha i ogromną awanturę w tej sprawie, której byliśmy świadkami. Dyrektorka Tsunade nie potrafi się powstrzymać od krzyków. Jest strasznie wybuchowa.

- Bałam się, że mu zrobi krzywdę, kiedy chwyciła za ten dziennik.

- Jest już stara – jęknęła Temari.

- Ale dobrze się trzyma – dodałam. – Chciałyście o czymś ze mną porozmawiać. O co chodzi, że nie chciałyście w to mieszać Hinate i Ten-Ten? – spojrzały na siebie porozumiewawczo a następnie uśmiechnęły się w moim kierunku.

- Wiemy jak ci pomóc.

- W czym? – zapytałam, przenosząc wzrok z jednej na drugą. Ino nerwowo zachichotała, toteż Temari szturchnęła ją łokciem. Nie wiem, o co im chodzi, ale wydaję mi się to kiepskim pomysłem, jeżeli nie wiedzą jak zacząć. Nabrałam na łyżeczkę trochę lodu z pucharku wraz z kawałkiem kiwi, poczym włożyłam go do ust. Delektowałam się, bacznie im się przyglądając. Czy to na pewno Ino i Temari? Przecież one zawsze prosto z mostu walą. – Hej, bo wam się lody roztopią. O co chodzi? Dziewczyny... – przeciągnęłam ostatnie słowo, patrząc na nie błagalnie. – No dobra nie musicie mówić. Zresztą to wy chciałyście coś zaproponować, więc uznajmy, że tego nie było. Ale mówmy o czymś, Okay?

- Przepraszam. Nie wiem tylko jak ci to powiedzieć. Bo widzisz chodzi o pieniądze na tą kolekcje. Jest naprawdę boska i wątpię czy uda ci się tak szybko dzięki pracy zdobyć pieniądze. – wytłumaczyła Temari.

- Nie przyjmę od was pieniędzy. Wykluczone – odparłam, napierając plecami na oparcie skórzanego fotela.

- Wiemy jak do tego podchodzisz i nie o to chodzi.

- Twoja ciocia znalazła wolne miejsce? – ożywiłam się, a ona zgasiła mnie kręcąc przecząco głową.

- Moja ciocia powiedziała, że żaden pracodawca nie daje wcześniej premii, jeżeli jesteś nowym pracownikiem. Zawsze możesz odejść, a wtedy miałaby cię ścigać sądem? Bezsensu. Podobno prawo do wcześniejszej wypłaty masz po przepracowaniu przynajmniej trzech miesięcy. Przynajmniej tak jest u mojej cioci.

- Rozumiem – skinęłam głową – To więc co wymyśliłyście.

- Nie zrozum nas źle – zaczęła Ino, spoglądając na Temari. – Pamiętasz, kiedy na imprezie zniszczyłyśmy cztery samochody? – kąciki moich ust uniosły się do góry na to wspomnienie. Impreza odbyła się pół roku temu. Ino i Temari tak się schlały, że porsche Yamanaki rozwaliło cztery samochody, oczywiście nie wliczając w to auta blondynki. Rodzice obydwu byli naprawdę wściekli. Sprawa była na tyle poważna, że jeden z rozwalonych samochodów należał do syna dyrektorki. Ta natomiast narobiła hałasu na pół miasta. Jednakże ta sprawa ucichła w szkole szybciej niż w domach Yamanaki i Sabakun. Rodzice byli naprawdę wzburzeni ich postępkami. Zwłaszcza, że nie był to jednorazowy występek. Często wpadały w kłopoty, ale zawsze potrafiły wychodzić z tego z twarzą. Niestety wtedy im się nie udało. – Mieliśmy w domu totalny kataklizm.

- Nasi rodzice się ze sobą zgadali – dopowiedziała Temari.

- Całkowicie odcięli nas od środków finansowych. Zero kasy przez kolejny miesiąc. Jakaś masakra.

- Tak. Ponadto zakazali nam chodzenia na imprezy, ale w tym nas nie potrafił dopilnować. Zresztą jak mogą, jeżeli ciągle są na delegacjach. – odparła zadowolona. Ja nie mogłabym żyć bez rodziców, ale dla tych bogatych nastolatków dom bez rodziców jest zbawieniem. Mogą wtedy robić wszystko, co tylko przyjdzie im do głowy.

- Nie mogłyśmy się jednak pojawić w tych samych ciuchach, a przecież odcięli nas od kasy.

- Jak ją zdobyłyście? Przecież zawsze nie dość, że miałyście nowe ubrania, to jeszcze miałyście kasę na fryzjera i kosmetyczkę – byłam zdziwiona, bo przecież w życiu bym się nie zorientowała, że były odcięte od forsy swoich rodziców. Zawsze przecież nic im nie brakowało. – A...- klasnęłam w dłonie – ...udało wam się udobruchać krewnych? Może ciocia lub wujek wam pożyczyli, co? – zachichotałam.

- Skądże. Próbowaliśmy, ale rodzice byli aż tak okrutni, że i z nimi się skontaktowali.

- Okay, poddaje się. Za nic nie zgadnę jak zdobyłyście tą kasę.

- Byłyśmy w Centrum. Oglądałyśmy ciuchy i wtedy zobaczyłyśmy jak jedna dziewczyna.... Chyba nawet młodsza od nas. Stała w bardzo skąpych ciuchach i ostrym makijażu. Przeglądała bieliznę i zagadywała starszego faceta.

- Dobijał chyba czterdziestki. – dodała Ino.

- Wyobraź sobie, że kupił jej to, a następnie opuścił wraz z nią butik.

- Na drugi dzień – odparła Ino – Znowu ją widzieliśmy. Bajerowała kolejnego faceta i znowu jej coś kupił.

- Huh, czy wy zamierzacie mi powiedzieć, że wpadłyście na ten sam głupi pomysł co ona? – spojrzałam na ich grobowe miny – Nie chcecie mi chyba wyznać, że jesteście galeriankami? WY?!

- Ciszej – upomniała mnie Temari – Byłyśmy wtedy w potrzasku, potrzebowałyśmy kasy. Spotkałyśmy fajnych facetów. Troszkę starszych, ale byli przystojni i inteligentni. Nie dość, że kupili nam, co chcemy to traktowali nas jak księżniczki. Później coraz częściej wyrywałyśmy facetów w galeriach handlowych. Otrzymywałyśmy wszystko, co chcemy.

- Uprawiałyście z nimi seks?

- No chyba nie myślisz, że za rozmowę obsypywali nas podarunkami. – zakpiła Ino. – I to nie było takie straszne. To my sobie wybierałyśmy facetów. Przyznam, że są boscy. Mężczyźni dobijający trzydziestki lub po są naprawdę świetni. Da się z nimi rozmawiać i są naprawdę inteligentni. Nie to, co ci szczeniacy z naszej klasy.

- Ale oni kiedyś też będą dorośli. To kwestia czasu. Powiedźcie mi, że to żart.

- Nie jest to żart – powiedziała stanowczo Ino – Wiele dziewczyn w naszej szkole to robi. Tylko ty tego nie widzisz. Na przykład nasza kujonka z drugiego miejsca. Sabari przecież ona wszystkich pobiła. Sypia z gachami po pięćdziesiątce, bo oni zawsze mają wypchane portfele.

- O matko nie mogę w to uwierzyć.

- A widzisz. – zachichotała Temari, próbując rozładować napięcie. Ale dla mnie było to nadal nie do pojęcia. Nie mogłam uwierzyć, że moje koleżanki, które pochodzą z bogatych rodzin uprawiają seks z facetami za prezenty. Dla mnie to jest to samo, co prostytucja. Naprawdę nie widzę w tym żadnej różnicy.

- Nie robicie już tego, prawda? – zapytałam niepewnie. Mając nadzieję, że otrzymam pozytywną odpowiedź. Jednak, kiedy spojrzały na siebie, a później na mnie. Zrozumiałam, że nadal są w to zamieszane – Przecież miesiąc minął. Macie nadal dostęp do kasy, więc, o co chodzi? Gdybyście jeszcze nie były bogate, ale wy leżycie na pieniądzach.

- Sakura tu nie chodzi o to. – zaprzeczyła Temari – Nie wiesz jak można poczuć się wyjątkowo przy takim mężczyźnie. Są mili, kulturalni i...

-...i chcą was zaliczyć. Tylko i wyłącznie dlatego tacy są.

- Nie prawda – warknęła Ino. – To nie są te bydlęta z naszej szkoły, którzy mają bzika na punkcie seksu. Oni są inni Sakura. Mają już ustabilizowane życie.

- A ile z nich ma żony? Dzieci?

- Zdarzają się tacy, ale przecież, jeżeli nie ze mną to spotkałby się z inną. Sakura zrozum nas to dowartościowuje.

- Wam się po prostu pomieszało w głowie. Jak się ma kasę to i tak się znajdzie jakiś problem. Nie rozumiem was. Czy wy naprawdę chciałyście mnie do tego wciągnąć? Oszalałyście kochaniutkie – wstałam – Wracam do domu.

- Sakura. Nie przesadzaj. Dobrze wiesz, że w żaden inny sposób nie zdobędziesz pieniędzy.

- Jeszcze się przekonamy. Jednak na takie coś się nie zgadzam.

- Nie dojadłaś lodów.

- Odechciało mi się. Przepraszam. – odwróciłam się, poczym szybko ruszyłam do wyjścia, żegnając się skinieniem głowy z ciocią Temari, która rozmawiała z jakimś mężczyzną.

Nie mogłam uwierzyć, że upadły tak daleko. Jak mogłam tego nie zauważyć? Kto jeszcze w mojej szkole tak bardzo się poniża? Niewiarygodne, że im się to podoba, przecież to jest obrzydliwe.

***

Kiedy mnie oświeciły w tej kwestii, nagle zaczęłam dostrzegać dziwne zachowania niektórych dziewczyn. Co najgorsze, działo się to również przy szkole.

Kiedy wyszłam ze szkoły dostrzegłam Ino, która wsiadała do granatowego lamborghini. Co dziwne mężczyzna był starszy od niej, ale był naprawdę przystojny. Daję mu najwyżej z 30 lat, chociaż możliwe, że ma mniej. Ale to nie zmieniało faktu, że nadal uważałam to za ohydne. Szukałam jakiegoś rozwiązania, aby znaleźć pieniądze, ale nie miałam pojęcia jak to zrobić. Chodzi mi tylko o tą sukienkę. Tyle, że kosztuje aż 25 000 yenów (1000 PLN). To więcej niż połowa wypłaty moich rodziców. Może gdybym poprosiła to pożyczyliby mi. Na pewno mają jakieś oszczędności. Ach jestem beznadziejna.

***

Sobotnie popołudnie spędziłam z matką na zakupach. Mama chciała zrobić przetwory. Jej dżemy były naprawdę doskonałe. Nawet moim przyjaciółkom, które przecież jedzą wszystkie najlepsze i oryginalne produkty, również smakowało. Tak to uwielbiają, że moja mama zawsze przeze mnie przesyła im po słoiczku.

Zważyłam morele, a moja mama poszła po świeżutkiego halibuta. Był dzisiaj w promocji tak samo jak łosoś, dlatego ludzie stali w długich kolejkach. Szukałam okazji do porozmawiania z mamą na temat pożyczki. Na początku chciałam zapytać się już wczorajszego dnia. Jednak rodzice wrócili dość późno z wizyty u wujka i nie było ku temu okazji. Dzisiaj z rana również próbowałam, ale nie chciałam psuć już i tak nadszarpanemu humorowi mojego ojca. Był dzisiaj naprawdę nie w sosie. Możliwe, że spowodowane to było wczorajszymi odwiedzinami.

- Już jestem kochanie. Udało mi się zdobyć jeszcze ładny kawałek ryby. Ta reszta to już taka nie za bardzo – uśmiechnęła się dumna ze swojej zdobyczy.

- Tyle wystarczy morel?

- Tak kochanie. Chodźmy jeszcze po cukier. – zaczęła pchać koszyk, a ja szłam obok jej lewego ramienia.

- Mamo, bo widzisz szukam pracy i...

- Nadal jej szukasz? – spojrzała na mnie smętnie. – Dla ciebie najważniejsza jest teraz nauka.

- Ale potrzebuję teraz pieniądze – odparłam oburzona. – Ja chcę zostać projektantką.

- Wiem i dobrze ty wiesz, że ani ja ani ojciec tego nie popieramy. Opierasz swoją karierę na czymś pochyłym. To jest niepewny zawód, a po drugie, żeby zaistnieć trzeba mieć znajomości.

- Mamo, ale Black Rose...

- Tak wiem. Chodziła do twojej szkoły i zrobiła istną rewolucję. Tylko zapominasz skarbie, że ona miała do dyspozycji fortunę rodziców. Jeżeli masz pieniądze możesz wydać swoją własną markę i wisi ci czy to się sprzeda. Możesz działać w ciemno, ale my skarbie nie możemy ci zapewnić takich funduszy. – Wiem, że to jest prawda, ale nie chcę tego słuchać. Dla mnie Black Rose to autorytet. Jej rodzice nie zgadzali się na to, aby została projektantką, dlatego utrzymywała się dzięki swoim projektom. Moja mama tego nie wie, dlatego opowiada bzdury.

- Za rok pójdę do pracy. Ciocia Temari powiedziała, że mnie zatrudni, kiedy będę pełnoletnia. Będę zbierać pieniądze na studia i... – zawahałam się -... mogłabyś z tatą pożyczyć mi 25 000 yenów (1000PLN)?

- To kochanie żart? – na jej twarzy pojawił się grymas. Ah, wiedziałam. Mogłam się nie odzywać. – Słuchaj Sakuro – zawsze, gdy tak zaczyna, zapowiada się na trudną rozmowę. – Wiesz, że z ojcem chcemy dla ciebie jak najlepiej. Zrobilibyśmy dla ciebie wszystko. Uchyliłabym ci kochanie nieba, ale dobrze wiesz, że nasze środki finansowe są ograniczone. 20 000 yenów(800PLN) idzie na czynsz i rachunki. Zostaje nam 10 000 yenów na miesięczne wydatki. Mamy małe oszczędności na czarną godzinę, jednak mój brat ma problemy finansowe i prosił nas wczoraj o pomoc.

- To dlatego tata jest zły? –zapytałam, również nie ukrywając swojego niezadowolenia. Brat mamy jest nałogowym hazardzistą. Nie dziwią mnie jego długi, ponieważ zła passa od początku nad nim krążyła. Już nieraz od nas pożyczył i jeszcze nigdy nie oddał. Prawda, że rodziny nie zostawia się w kłopotach, ale on to nagminnie wykorzystuje.

- Nie chcę mu pożyczyć. No, ale mój brat. Nie mogę go teraz zostawić.

- O ile wiem ma jeszcze jedną siostrę. On nigdy nie oddaje pieniędzy, a ja za rok bym ci oddała. Ja...

- Kochanie, na co w ogóle chcesz te pieniądze?

- Na sukienkę Black Rose. Jest to limitowana edycja, więc...

- Jedna sukieneczka, aż tyle kosztuje? To rozbój w biały dzień – zgasiła mój zapał. – Wybacz Sakuro, ale nie mamy możliwości, aby ci pożyczyć na to pieniądze. Zobaczysz, że jeszcze kiedyś ją kupisz. Przecież często wyprzedają swoje ubrania.

- Mamo, a czy ty zamierzasz sprzedać swoją obrączkę? – spojrzała na mnie ze zdziwieniem kręcąc przecząco głową. – No właśnie. To dla mnie jak i dla każdej innej dziewczyny to samo.

- Przesadzasz – odparła podchodząc do półek z cukrem. Skąd wzięła dwie paczki po kilogramie. Oczywiście poddałam się. Nie miałam, co się targować z mamą. Zresztą nie mam prawa ją naciągać. To naprawdę duże koszty.

***

Tik-Tak...

Tik-Tak...

Wskazówki powoli obracały się na tarczy zegara. Dzień tak wolno płynął. Zresztą ostatnimi laty ciągle tak to wyglądało. Życie stało się nudne. Bez szaleństwa. Monotonne. Brakowało w nim tego szału. Tego, co mogłoby ożywić moje życie.

Jestem młodym prezesem rodzinnej korporacji Uchiha Company. Stanowisko po ojcu przejąłem rok temu. Od razu po studiach na wydziale z Zarządzania. Studiowałem w Stanach zjednoczonych pięć lat wraz ze swoją żoną. Mam 26 lat i sześcioletni staż małżeństwa. Rok po ukończeniu szkoły z moją dziewczyną stanęliśmy na ślubnym kobiercu. Moja mama była bardzo chora. Chciała jednak przed śmiercią zobaczyć swojego syna na ślubnym kobiercu. Zobaczyła i jak się okazało natychmiast wyzdrowiała. Oczywiście wspaniale. Tyle, że pochopnie podjąłem decyzję ze ślubem. To było naprawdę za szybko. Byliśmy jeszcze naprawdę młodzi i niepewni swoich uczuć i teraz musimy się ze sobą użerać. Cała miłość wyparowała. A ta rutyna była naprawdę przygnębiająca.

Wolałem siedzieć dłużej w pracy niż wracać do domu i dostosować się do napiętej sytuacji, która panowała. Moja żona to piękna kobieta. Saya skradła moje serce dość szybko odkąd się poznaliśmy w szkole. Byłem bardzo chłodno nastawiony do tych wszystkich dziewczyn, które widziały we mnie tylko wygląd i pieniądze. Wydawało mi się, że Saya to ta jedyna. Niestety szybko rozwiały się moje nadzieję.

Życie jest naprawdę nudne.

- Sasuke mamy ten kontrakt! – do mojego gabinetu oczywiście bez pukania wbiegł mój przyjaciel. Jak zwykle z szerokim uśmiechem i zapałem. Doceniałem jego energie. A nawet zazdrościłem mu tego. Sam jest dwa lata po ślubie. Pamiętam, że mi po tym czasie już zaczęło się nudzić w małżeństwie, ale on jakoś nadal pałał entuzjazmem. Czy naprawdę aż tyle dzieję się w ich życiu?

- To dobra wiadomość – powiedziałem, wskazując mu dłonią siedzenie. Nie lubię, gdy tak skacze koło mnie. Znamy się od 10 lat, a stare nawyki nadal z niego nie wyszły. Ten mnie najbardziej irytował. Nie potrafił usiedzieć ani minuty w spokoju na krześle. – Kiba siadaj. – warknąłem, kiedy zauważyłem jak zaczyna odstawiać jeden ze swoich popisowych tańców klaszcząc w dłonie.

- Daj mi się nacieszyć. To mój pierwszy udany kontrakt. – nie chciałem go dołować, ale ten kontrakt z góry był pewny sukcesu. – Nie jesteś zadowolony?

- Jestem – odparłem wyciągając dłoń po papiery. W końcu mi je dał i usiadł na miejscu. Spojrzałem tylko na podpis prezesa Chińskiej korporacji zajmującej się komputerami, poczym na rozweseloną twarz kumpla.

- Pójdziemy to dzisiaj oblać? Otworzyli świetny klub na Fugi.

- No nie wiem...- wahałem się tylko dlatego, że nie wiedziałem co powie na to Saya. Wszystko inne przemawiało „za" wieczornym wyjściem do klubu.

- Sasuke przecież widzę, jaki sztywniak się z ciebie zrobił. Weź wyluzuj.

- Kyoko ci tak na to pozwala?

- Męski wypad. No nie mów, że Saya będzie miała coś przeciwko?

- Nie powinna – odparłem, widząc jego kpiący uśmieszek.

- To załatwione, po pracy idziemy na drinka. Może trochę więcej – uśmiechnął się wstając. – Sześć lat po ślubie i jeszcze masz problemy z żoną?

- Kiba sam zobaczysz, że po tylu latach robi się coraz gorzej.

- Hah nie w moim przypadku. To do 18 – skinął dłonią na pożegnanie, poczym opuścił mój gabinet. Muszę się dowiedzieć jak on to robi. Jest mężem, a nadal prowadzi tak szalone życie jak za czasu kawalera.

***

Tego dnia wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Nie dość, że wszystkie testy roczne zostały przesunięte o dwa tygodnie do przodu; to jeszcze okazało się, że kolekcja Black Rose wejdzie po droższej cenie. Sukienka będzie za 30 000, a jej egzemplarzy będzie tylko sześć w butiku. To było nienormalne! Już widziała to szaleństwo. Będzie walka na pazury chociaż o jedno ubranie z kolekcji. Miałam ochotę rzucić się z mostu. Oczywiście w przenośni. Miałam dość tego dnia. Wszystko mnie przygnębiało.

Na dodatek nie potrafiłam powstrzymać się od obserwowania moich kolegów i koleżanek. Zauważyłam, że wiele z nich utrzymuję się w taki sam sposób jak Ino i Temari. Co jednak najbardziej mnie zadziwiło to fakt, że w najstarszym roczniku grupka kolegów jest hostami w nocnym klubie. A swój czas za pieniądze poświęca starszym panią. Chłopak, który był idolem w naszej szkole Hakuzo Mirashi, kapitan drużyny koszykarskiej, był utrzymankiem naszej nauczycielki. Sypiał z nią, a tego dowiedziałam się przypadkiem od Ino, która przyłapała ich w kanciapie przy Sali gimnastycznej. Byłam w szoku, że seksualność tak bardzo rozrastała się wokół mnie, a ja dopiero teraz przejrzałam na oczy. Pewnie, gdyby Temari i Ino mnie w tym nie uświadomiły nadal byłabym ślepa.

- Hej Sakura!

- Hmm... – odwróciłam się w kierunku, w którym stała grupka chłopaków należąca do drużyny piłkarskiej. Podbiegł do mnie brązowowłosy chłopak w białym podkoszulku i czarnych jeansach. Ikuto Toma, który często wykorzystywał swoją pozycję bramkarza. Był zabawny i sympatyczny. Dziewczyny go lubiły. Zresztą ja też go lubię. Nie przeszkadzają mi nawet te jego tanie podrywy. Jest świetnym kumplem. Chodzi do trzeciej klasy. – Coś się stało?

- Wiesz mam chatę wolną – uśmiechnął się łobuzersko. –Może wpadniesz?

- Zależy ci na tym? – zachichotałam uważnie przyglądając się jego rozbawionej twarzy. Przybliżył się, opierając dłoń na moim biodrze. Lubię z nim filtrować. Spojrzałam na jego kolegów, którzy zagwizdali na nas. – Oni też tam będą?

- Nie. Tylko my dwoje. – nachylił się. – Zawsze chciałem zobaczyć, co tam masz pod spodem. Jaką bieliznę preferujesz?

- Lubieżnik – odparłam przez śmiech – Lubię koronkową – odparłam zadziornie – A teraz wracam do domu, więc..

- No Sakura.

- Nie ma mowy. – byłam nie ustępliwa, dobrze wiedząc, że chce zaciągnąć mnie do łóżka. Ehhh... Dlaczego moi rówieśnicy nie potrafią być gentelmanami? Czy nie potrafią działać tak jak prawdziwi mężczyźni? Ino i Temari mają rację. Mężczyzną staje się z wiekiem. Teraz są tylko poszukiwaczami seksualności. Czyhają jak zwierzęta na kolejną zdobycz.

- Rozumiem – westchnął – To przynajmniej cię odwiozę.

- Tak, żeby twoi koledzy widzieli, jak stąd odjeżdżamy. Już ja cię dobrze znam – uszczypnęłam go w policzek – A tak na poważnie. Muszę się przejść, bo jestem zdołowana.

- Przeniesieniem testów? – zagadnął.

- I nie tylko – odparłam, poczym musnęłam go w policzek odrywając się – To do juta – pomachałam mu dłonią idąc przed siebie, kiedy klepnął mnie w tyłek. Odwróciłam się do niego grożąc mu palcem, na co zaśmiał się puszczając mi oczko.

Tak naprawdę uwielbiam podobać się chłopakom. Może to jakiś objaw narcyzmu, ale która z płci żeńskiej nie lubi być adorowana? Nie ma takiej kobiety. No chyba, że jest innej orientacji.

Westchnęłam, spoglądając na wyświetlacz. Hinaty nie było dzisiaj w szkole, a to jest nie podobne do niej, aby mnie o tym nie poinformować. Dzwoniłam do niej kilkakrotnie, ale ani razu nie odebrała. Nawet nie oddzwoniła. Martwiłam się o nią. Jednak, kiedy zadzwoniłam do jej kuzyna ten mnie uspokoił. Nie zdradził mi jednak powodu jej opuszczenia lekcji. No cóż dziwna sprawa.

***

Uff...już dawno nie czułem takiej ulgi. Takiego hałasu. Byłem totalnie rozluźniony. Nie wierzyłem w cuda Kiby, a jednak potrafił zaradzić coś na moją sztywną postawę.

Popijałem bursztynowy płyn jak nektar. Dawno nie piłem piwa. Saya nie lubi tego typu trunku i nie ścierpiałaby jego obecności w domu. Czasami się zastanawiam jak mogę się jej tak na wszystko zgadzać. Jednym z najważniejszych powodów jest fakt, że nie chcę się z nią kłócić i słyszeć, jaki to zły jestem. Wole być neutralny.

- Dobrze się bawisz? – spojrzałem na Inuzuke, który wrócił z parkietu, gdzie tańczył z gorącą blondynką. Byłem zdziwiony jego zachowaniem. Nie zachowywał się jak mąż, na którego w domu czeka żona. Ponadto z jego palca zniknęła obrączka. No cóż mogłem się spodziewać, że mój przyjaciel nie zdoła być wiernym swojej żony do końca swoich dni. Zdziwiony jestem, że tak wcześnie zaczął to robić.

- Dobrze, ale jak widzę ty lepiej.

- Zabaw się człowieku. Tyle lasek się na ciebie patrzy. Koleżanka tej blondyny pytała się o Ciebie. Seksowny rudzielec – uśmiechnął się, spoglądając w tamtym kierunku. Pomachał do dziewczyn. Byłem zażenowany jego zachowaniem. Nie podobało mi się, co robi za plecami żony.

- Opanuj się. Co z twoją żoną?

- Pewnie zabawia się z jakimś gościem na Majorce. Nie mówiłem ci, że wyjechała? – wypił drinka duszkiem poczym poprosił o kolejnego.

- I ty to tak spokojnie mówisz? – zapytałem, przetwarzając sobie jego słowa w głowie.

- Stary zobacz, jak wygląda moje życie, a jak twoje. Sztywniak się z ciebie zrobił. Dobrze, że udało mi się oderwać Ciebie od Sayi na ten jeden wieczór. – upiłem łyk piwa, po czym spojrzałem na niego.

- Zdradź mi więc przepis na udany związek – odparłem sarktycznie – Myślisz, że zdrada jest dobra?

- Zdrada jest zła, jeżeli druga osoba o tym nie wie, ale jeżeli jest między nimi pakt to dlaczego nie skorzystać? – nie rozumiałem, o co mu chodzi. Zgłupiałem już doszczętnie i nie wiem czy moje zaciemnienie było spowodowane alkoholem czy jego nielogicznym gadaniem.

- Jaki znowu pakt?

- Mieliśmy go nie zdradzać, ale sądzę, że coś takiego i wam by się przydało. Tyle, że musi się Saya na to zgodzić.

- Hah jeżeli to co teraz robisz należy do tego paktu to na pewno się nie zgodzi. – odparłem wiedząc jak Saya może być bardzo zazdrosna. Gdybym obściskiwał się z jakąś panienką nigdy by mi tego nie wybaczyła.

- Postanowiliśmy z Kyoko raz w roku dać sobie wolne.

- Co to znaczy? – zapytałem, chcąc uzyskać więcej szczegółów.

- Przez miesiąc ściągamy obrączki i robimy co tylko chcemy. Korzystamy z życia na pełnych zasadach. Moja żona teraz zabawia się na Majorce, a ja zamierzam tutaj. Musisz z tego skorzystać. Tobie też by się przydał romansik.

- Zamknij się – odparłem lakonicznie. Nie mogłem uwierzyć, że kobieta może się zgodzić na taki układ. Nie mieści mi się to w głowie. Pokręciłem głową dopijając piwo do końca.

- Mówię ci nie można tego ująć jako zdradę, ponieważ obydwoje tego chcemy. Jeden miesiąc, a później wszystko wraca do porządku. Popatrz ile pokus na ciebie czyha, czemu więc nie poddać się im w honorowy sposób?

- Ty to nazywasz honorowym wyczynem? – zakpiłem –Ja potrafię być wiernym mężem.

- Ale sam stwierdziłeś, że masz rutynę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Saya była inna. Czemu mnie nie słuchałeś, gdy mówiłem ci, że za szybko bierzecie ślub? Twoja matka wykorzystała swój stan. A mówiłem ci, że po ślubie szybko wyzdrowieje.

- Zejdź już ze mnie.

- Przyznam ci się do czegoś. – odparł ponownie zwracając moją uwagę. Jego ton był tajemniczy, co stwierdzało mnie w przekonaniu, że to, co usłyszę nie spodoba mi się. – Wczoraj byłem na randce z pewną dziewczyną. Nic się nie wydarzyło, chociaż miała na to ochotę. Mam zamiar zaprosić ją do siebie w weekend. – uśmiechnął się – Ma 17 lat. – prawie się zakrztusiłem piwem słysząc jak młodą kochankę znalazł sobie mój przyjaciel.

- Co ty człowieku robisz? To jest chore.

- Nie jest chore. Dla mnie nie liczy się wiek, ale doświadczenie. A ta dziewczyna musi mieć je spore. To typowa galerianka. Ja coś jej ładnego kupię, a ona spędza ze mną czas na moich zasadach. Radziłbym ci się też tak zabawić.

- Zwariowałeś.

- Wcale nie. Te dziewczyny wiedzą, co robią, a po drugie jest to seks bez zobowiązań. Masz spokój. Gorzej jak uczepi się ciebie jakaś kobieta i rozwali ci małżeństwo. Tym dziewczyną jednak w głowie tylko prezenciki. A są niezłe i dość mocno dowartościowują.

- Przestań mi mieszać w głowie. Nigdy na coś takiego nie pójdę. Są o 9 lat młodsze. Masakra.

- Ale mają ciało lepsze niż jakakolwiek dojrzała kobieta – wytknął, po czym odsunął się od baru – Idę tańczyć. Czekają na mnie gorące laseczki. – spojrzałem za nim, poczym wróciłem do piwa. Nie mogłem uwierzyć w to, co mi powiedział. Sypia z niepełnoletnimi dziewczynami? Przecież to absurd. Jak mógł tak nisko upaść?

***

- Sakura wyglądasz jak cień samej siebie – spojrzałam na Ino, która poprawiała swój wyzywający makijaż w lusterku. Jutro weekend. Hinata przez ostatnie trzy dni się nie pojawiła. Martwiło mnie to tak samo jak inne aspekty życia, które zaczęły mnie przytłaczać. – Chcesz mój lunch. Jestem na diecie, więc z chęcią ci go oddam.

- Nie mam ochoty – odparłam spokojnie spoglądając na sałatkę owocową i koktajl. Sama swojej porcji nie mogę dojeść, a co do dopiero jej.

- Rozchodzi ci się zapewne o kolekcje Black Rose, co? – zapytała Temari jedząc rogaliki. – Dla mnie to też dziwne, aby w tak małej ilości pojawiała się jej kolekcja. Limitowana, ale mogłaby być w większej ilości, jeżeli pojawia się tylko w jednym butiku.

- Nie tylko to mnie kołuje. W domu mój wujek znowu się pojawił. Hinaty nie ma i nie daje znaku życia i jeszcze te cholerne testy przesunięto.

- Nie martw się z testami damy radę. A jak już to my bardziej powinnyśmy się o to martwić – dodała Ino uśmiechając się do mnie. – Jutro mam randkę. Nie będzie mnie przez cały tydzień, dlatego jak coś, jestem u Ciebie Temari.

- A co, znowu kogoś poznałaś? – zapytałam. Przyzwyczaiłam się już do tego, nawet mogę powiedzieć, że w jakimś stopniu je rozumiałam. Przynajmniej gdy widziałam niektórych tych mężczyzn to muszę przyznać, że z niektórych naprawdę są gentelmani. No i są bardzo przystojni, tak jak na przykład ten, z którym ostatnio widziałam Ino. Może to on?

- Tak, świetny koleś. Spotkaliśmy się raz i było naprawdę zabawnie. Zaprosił mnie na weekend do siebie. Czuję, że będzie fenomenalnie.

- Nie boisz się? – zapytałam niepewnie. Nie potrafiłam sobie wyobrazić spotkania z obcym facetem i to jeszcze w jego domu. Wykluczone!

- Nie, dlaczego? Jest niegroźny, słodki i taki przystojny. Mam ochotę spędzić z nim szaloną noc. Mmm...jestem nim naprawdę zauroczona.

- To ten mężczyzna, który podjechał po ciebie pod szkołę? – zapytałam, aby się upewnić.

- Widziałaś go – uśmiechnęła się – I co na ten temat powiesz?

- Przystojny i szarmancki – odparłam z trudem się do tego przyznając – Ale to mogą być tylko zwodzenia.

- Nie. Ty Sakura naprawdę nie wiesz jak to jest – wtrąciła się Temari – Tłumaczyłyśmy ci, jakie są między nimi różnice. Tylko sama możesz się przekonać. Może... – zawahała się przez chwilę przypatrując się mojej twarzy. – Może byś dała mi znać do wieczora czy nie chciałabyś spotkać się z jakimś prawdziwym facetem. Jutro mam randkę. Pytał się czy nie mam jeszcze jakiejś miłej koleżanki, która spotkałaby się z jego kolegą. Taka podwójna randka, co ty na to? Nie musi się nic stać, wszystko zależy od ciebie. – spojrzałam na nią niepewnie, a później przeniosłam swój wzrok na Ino, która całkowicie popierała przyjaciółkę. No cóż, to może głupie, ale zaczęłam się nad tym całkiem poważnie zastanawiać.

***

Byłem zszokowany, kiedy wracając do domu po ciężkim dniu pracy zastałem przy drzwiach cztery walizki. Moja żona paradowała z uśmiechem i błyskiem szczęścia, jakiego dawno u niej nie widziałem. Zastanawiało mnie tylko skąd te walizki. Czyżby miała zamiar gdzieś wyjechać? Jeżeli tak, to gdzie?

- Saya, co robisz? – zapytałem.

- Kochanie już wróciłeś – uśmiechnęła się, poczym podeszła do mnie i ucałowała żarliwie – Tęskniłam.

- Super, ale o co chodzi z tymi walizkami?

- Zamierzam wyjechać na Majorkę.

- Słucham? Nic mi o tym wcześniej nie mówiłaś. – odparłem zaskoczony jej nagłym pomysłem.

- Kyoko na mnie czeka, a po drugie nie musisz udawać, że nie wiesz jakie relacje są między Kibą a Kyoko. – westchnąłem, poczym usiadłem na fotelu. To, co usłyszałem zbiło mnie z pantałyku. Od kiedy ona wie?

- Kiedy się dowiedziałaś?

- Rok temu, kiedy byli już po pierwszym wolnym miesiącu, jak to nazywają. Sasuke, jesteśmy małżeństwem sześć lat. Kocham cię, ale brakuje nam czegoś. Nie mówię, aby robić to co rok jak oni, ale taki jeden miesiąc. Skarbie przekonajmy się jak to jest. Potrzebujemy małej odskoczni.

- Wszystko już załatwiłaś nie konsultując się ze mną? – zapytałem widząc bilet leżący na stoliku – Jesteś moją żoną nie chcę...

- Sasuke, ale działamy na tych samych zasadach. Tylko pamiętaj o prezerwatywach i przede wszystkim, że by były to bardzo luźne kontakty – mówiła to tak luźno, ze aż się przeraziłem. Co oni zrobili mojej żonie? Zabije Kibe.

- Nie zgadzam się.

- Sasuke kochanie, przecież jesteś facetem. Jak nie teraz, to pewnie kiedyś będziesz miał ochotę na jakąś młodą dziewczynę. Teraz ci pozwalam się wyszaleć. Miesiąc, a później wracamy do naszego życia.

- Nie zgadzam się. – powtórzyłem po raz kolejny. – Nie pozwolę na to, aby moja żona łajdaczyła się na Majorce. – warknąłem wstając.

- Wyjeżdżam. Nikt mnie nie zobaczy. I mam nadzieję, że ty też będziesz się z tym kryć. Lot mam za godzinę odwieziesz mnie?

- Czy ty mnie nie słuchasz?! – krzyknąłem – Nie obchodzi mnie, co robią Inuzuka, ty jesteś Uchiha. Nie będziesz mnie poniżać!

- Zamknij się już, Sasuke. Dobrze wiem, że nie jest ci ze mną dobrze. Nasze życie intymne też zeszło na dno. Chcemy jej poprawić to tylko dzięki nabywaniu nowych doświadczeń. – spojrzała na mnie po drodze łapiąc za torebkę i bilet – Nie chcesz mnie odwieźć to zadzwonię po taksówkę. – syknęła, krocząc w stronę drzwi. Złapałem ją jednak za nadgarstek nie pozwalając jej odchodzić. To cholernie nadszarpywało moją dumę.

- Nigdzie nie pójdziesz – warknąłem, jednak, kiedy spojrzała na mnie tak obojętnie i chłodno. Zrozumiałem, że w każdej chwili może wyjechać i to bez mojej zgody. Wyrwała mi się, po czym fuknęła rozłoszczona – Pożałujesz tego Saya, jeżeli stąd wyjdziesz. Nie myśl, że będę żył w celibacie przez ten miesiąc.

- Nie proszę cię o to, ale się zabezpieczaj .

- Zobaczymy, kto na tym gorzej wyjdzie! – krzyknąłem, kiedy trzasnęła drzwiami. Byłem tak wkurzony, że pierwsze co, to rozwaliłem wazę którą przywiozła z Egiptu. Była z niej taka dumna. A niech ma! Dopiero się przekona, co mogę zrobić. O nie dzisiaj kończę z etykietką dobrego męża.

***

Rodziców na szczęście nie było w domu. I dobrze. Nie byliby zadowoleni wiedząc, że tak późno wrócę. Zgodziłam się iść z Temari na tą podwójną randkę. Trochę przerażała mnie perspektywa randki z nieznanym i to starszym facetem, ale z drugiej strony przecież nic nie musi się wydarzyć. Usłyszałam dzwonek. Szybko zbiegłam po schodach otwierając drzwi. Temari w kusej sukience stała i spoglądała na mnie.

- Chyba żartujesz. Natychmiast to ściągaj – spojrzałam na swoją spódniczkę i bluzeczkę, a następnie znowu na blondynkę.

- O co ci chodzi?

- Wiedziałam, że tak będzie. Masz moją sukienkę. – rzuciła mi czerwony materiał. – Ale szybko, zaraz tu będą. – źle zrobiłam, że się zgodziłam na to, aby przyjechali pod mój dom.

W ekspresowym tempie się przebrałam. Sukienka przypadła mi do gustu, ale była dość skąpa. Jeszcze nadmiar złego Temari bardziej ściągała mi ją w dół, aby uwydatnić biust. Źle robiłam. Wiedziałam, że tak jest, ale z drugiej strony chciałam zarobić te pieniądze. Miałam nadzieję, ze trafię na jakiegoś fajnego gościa, któremu seks na pierwszej randce nie jest potrzebny.

- Tylko nie myśl, że jedno spotkanie wszystko załatwi 30 000yenów nie zarobisz tak od razu, chyba że złapiesz jakąś grubą rybę.

- To ile mogę dostać? – zdołowała mnie faktem, ze na jednym razie nie może się skończyć, jeżeli chcę zdobyć pieniądze.

- No nie wiem. Zależy jak hojny będzie. Faceci wolą kupować prezenty. Lubią się pokazywać z młodymi dziewczynami na mieście. – usłyszałyśmy rąbnięcie. Spojrzałam na zegarek, gdzie wybiła godzina 17.

- Ile to będzie trwać?

- No jak ile? – zachichotała otwierając drzwi. – Całą noc, a może i jeszcze dłużej. – westchnęłam, podchodząc z nią do sportowego wozu. Mężczyzna na miejscu pasażera podszedł do Temari i łapiąc ją w pasie poszedł usiąść do tyłu.

- Chodź skarbie do mnie – spojrzałam na mężczyznę dobijającego trzydziestki, który zaklepywał miejsce obok siebie. Nie był zły, ale bałam się. Przezwyciężyłam strach i usiadłam na miejscu dla pasażera. Przyjrzałam mu się. Miał delikatny zarost i pociągłą twarz. Włosy brązowe przejechane żelem i delikatnie podszarpane. Ubrany był w zieloną koszulkę i jasne dżinsy. Nie przyglądałam mu się zbyt długo, widząc, że sam chcę zobaczyć, z kim się umówił. Na randkę w ciemno oczywiście ochoczo bym poszła, ale z rówieśnikiem lub starszym o góra trzy lata chłopakiem.

- Ładna ta twoja koleżanka Temari – usłyszałam za sobą głos mężczyzny, który przytulał się z moja koleżanką.

- Śliczna. Mam nadzieję, ze będziemy dobrze się bawić – spojrzałam na swoje udo, gdzie wylądowała jego dłoń. Nie podobało mi się jego zachowanie. Zbyt natarczywy. Nie powiedziałam jednak żadnego słowa. Wolałam uniknąć konwersacji. – Jak ci na imię? – zapytał, odjeżdżając z podjazdu.

- Sakura.

- Ładnie. Naturalny kolor? – skinęłam spoglądając przed siebie, kiedy on zachłannie wodził dłonią po moich nogach. Chcę, aby ten dzień jak najszybciej się skończył.

***

Co za niewypał. Siedziałem już od półgodziny na kolacji z rudowłosą kobietą. Kiba mnie z nią zapoznał. Myślałem, że będzie miło, ale miałem ochotę jak najszybciej wrócić do domu. Miała tyle lat, co ja. Jest nauczycielką w szkole. Zastanawiam się jak może nauczać. Grała dość nieinteligentną kobietę.

- To więc jesteś biznesmenem Sasuke?- nachyliła się upijając łyka wina. Próbowała kokietować, jednak nie za bardzo jej to wychodziło. Nie powiem biust miała niczego sobie, ale mdliło mnie już od tego jak w dziwaczny sposób go eksponuje. – Masz duży dom? Och pewnie masz wielgaśną wille – poprawiła się głośno chichocząc.

- Taaa... – skinąłem, poczym upiłem łyka białego wina. – Szybko zostałaś nauczycielką. Kiedy ja chodziłem do szkoły nie było tak młodych kobiet.

- Och, to dzięki mojej cioci, która jest dyrektorem. Pracę dostała od ręki – zachichotała. Dobry humor jej nie opuszczał, kiedy ja coraz bardziej robiłem się zażenowany.

- Interesująca praca?

- Trochę, kiedy zdarzy się jakiś przystojny nauczyciel – zachichotała – Żartuje. Banda bachorów, trochę mnie wkurzają.

- Nie dawno również byłaś uczniem.

- Stare dzieję – machnęła dłonią. – Może pokażesz mi swój dom?

- Słucham?

- No nie bądź taki. Potrafię zrobić świetny masaż. Rozluźniłabym cię.

- Karin to miło z twojej strony, ale może dokończmy kolację.

- Kotku widzę, że jesteś chętny na słodką Karin – odchrząknąłem, kiedy przejechała stopą w obuwiu po mojej nodze. Co za kobieta. Idealnie pasuje mi do zachować kobiet poszukujących posagu.

***

- Jesteś taka seksowna – próbowałam go odepchnąć, kiedy przyparł mnie do ściany. Ludzie tańczyli nie zwracając uwagi na otaczający ich tłum. Śmigały im kolorowe światła i rozmazane twarze przy szybkim tańcu. – Lubię takie jak ty. Taka niewinna, a tak dużo przyjemności możesz mi dać.

- Puść mnie – syknęłam, kiedy położył dłonie na moim tyłku.

- Tak. Stawiaj się...to też lubię – wyszeptał mi do ucha.

- Temari mi zaginęła! Wuuu...widzę, że ostro się bawicie. – usłyszałam w szumie tej głośnej muzyki głos tego drugiego mężczyzny. – Ale ona śliczna. Mam ochotę na trójkącik.

- Spadaj jest moja.

- Nie podzielisz się z kolegą?

- Chcę ją mieć tylko dla siebie. – odparł przyciągając mnie mocniej do siebie. Drugi z mężczyzn dotknął moich włosów. Czułam się okropnie. Gdzie jest Temari?! – Chodźmy gdzieś. – spojrzałam na niego, poczym ponowiłam próbę wyrwania mu się.

- Muszę do toalety.

- Jasne – zakpił – Chcesz zarobić czy nie?

- Muszę do toalety – powtórzyłam z całej siły go odpychając, przez co wpadłam w ramiona tego drugiego mężczyzny. Jednak z nim poszło o wiele łatwiej.

- Tylko wracaj szybko! – usłyszałam za sobą, kiedy w ekspresowym tempie ruszyłam w stronę toalet. Przy końcu jednak, kiedy zniknęłam w tłumie szybko skierowałam swoje kroki do wyjścia. Opuszczając ten lokal poczułam dużą ulgę. Napisałam szybkiego sms'a Temari nie martwiąc się o nią. Dobrze wiedziałam, że sobie poradzi. Ja natomiast miałam gorsze zmartwienie. Nie wiedziałam jak dostać się stąd do domu. Muszę znaleźć jak najszybciej przystanek autobusowy. Trochę się bałam było już późno. A ja nie dość, że ubrana w taki kusy strój to jeszcze sama. Ruszyłam stamtąd szybko, aby jak najdalej się oddalić od tych palantów.

***

Boże drogi, co za koszmar. To, że udało mi się uciec od tej kobiety było chyba moim największym sukcesem. Przyczepiła się do mnie i myślałem, że już nigdy nie zejdzie. Tyle dobrze, ze Kiba wziął na siebie odpowiedzialność i został z nią tam. Mam nadzieję, że już się nigdy z nią nie spotkam. Koszmarna kobieta. Czego ona może nauczyć w szkole? No cóż, co raz bardziej publiczne placówki spadają na dno.

Trochę wypiłem, dlatego też postanowiłem przejść się do domu. Nie miałem daleko, a zresztą już dawno nie robiłem tak prostych rzeczy. Spacer wieczorem. To zawsze mnie relaksowało. Na mój spacer również przekładał się fakt, że miałem już mały incydent po pijanemu i nie chciałem go powtarzać.

- Auć...przepraszam – usłyszałem cichy głos, mocno się chwiejąc. Przytrzymałem ciało jak się okazało młodej kobiety, która wpadła na mnie.

- Nic ci nie jest? – zapytałem spoglądając na nią.

- Nie, jeszcze raz przepraszam – odparła poczym oderwała się ode mnie i ruszyła dalej. Obejrzałem się za siebie za nią. Było na co popatrzeć. Ładna. Uśmiechnąłem się, poczym ruszyłem przed siebie, kiedy na coś nadepnąłem. – O cholera – jęknąłem widząc komórkę. Zniszczyłem klawisze, ale wyświetlacz był dobry. To zapewne tej dziewczyny. Podniosłem go, poczym odwróciłem się za siebie.

- proszę panią! – krzyknąłem za nią biegnąć. Nie słyszała. Dalej szła. – Czekaj – dobiegłem do niej łapiąc ją za ramię. Pisnęła przerażona, a następnie odepchnęła mnie – Spokojnie, przed chwilą pani na mnie wpadła i zgubiła telefon.

- Słucham? – spojrzała na mnie pytająco, a następnie na telefon. Natychmiast zajrzała do torebki, a następnie ze złością wyrwała komórkę z mojej dłoni – Co pan zrobił?

- Przepraszam. To był przypadek – jęknęła przyglądając się swojej stracie. Sięgnąłem szybko po portfel, otwierając go. Westchnąłem widząc, że ostatnią gotówkę dałem Karin za kolację. Miałem same karty.

- Przepraszam nie mam przy sobie pieniędzy. Jeżeli chcesz możemy wstąpić do jakiegoś bankomatu. – spojrzała na mnie zszokowana, a następnie odsunęła się o krok.

- Nie znam pana.

- Nic ci nie zrobię.

- Każdy tak mówi – warknęła. Wyciągnąłem swoją wizytówkę, poczym jej podałem. Niepewnie ją wzięła poczym przeczytała.

- I to ma być ten niezłomny dowód, że nic mi nie grozi? – zakpiła, bawiąc się wizytówka.

- Nie, ale możesz też mi zaufać – odparłem z uśmiechem, ciągle się jej przyglądając. Była bardzo ładna. Podobała mi się. I ten charakter. Chociaż było ciemno, jej oczy tak żywo świeciły. Ach, co za kobieta. Czemu z taką mnie nie umówił?

- Nie jestem przekonana – przesuwała się do tyłu.

- Uważaj – odparłem widząc za nią kratkę ściekową.

- Jasne... zadzwonię i...- krzyknęła, a ja przygotowany na to w porę ją złapałem. Spojrzała na mnie, a jej włosy falą zleciał na moje dłonie. Wow...nieziemski widok.

- Już drugi raz wpadasz mi w ramiona – zażartowałem, a ona pierwszy raz się uśmiechnęła.

Z początku się go bałam, ale wydaje się taki miły. Ponadto ten jego uśmiech. Serce mi waliło jak szalone. Jest taki przystojny. Pomógł mi stanąć na nogach, poczym nachylił się i poprawił buta na mojej stopie.

- Więc?

- No dobrze i tak nie wiem gdzie się znajduję – wyszeptałam, ale i tak usłyszał. Spojrzał na mnie uważnie ilustrując mój ubiór.

- Nie udana randka?

- Nie sądzę, aby to można było tak nazwać – odparłam, krocząc obok niego przed siebie. Nie wiedziałam gdzie idziemy, ale czułam, że mogę mu ufać. – A ty? Co tak późno tu robisz? Czyżby również nie udana randka? – zażartowałam.

- Zgadłaś, ale również nie mogę tego nazwać randką – zaśmiał się. Ma taki przyjemny dla ucha śmiech. – A to może przejdziemy na „ty".

- Wow...nawet się nie znamy.

- No to poznajmy się. Sasuke Uchiha. – zawahałam się przez chwilę, aby później wyciągnąć w jego kierunku dłoń.

- Sakura Haruno – uścisnął ją, poczym uśmiechnął się tak zniewalająco, że ugięły się pode mną nogi. Co za boski facet. Dlaczego takiego nie mogłam poznać dzisiejszego dnia? Dlaczego trafiłam na parę głupków?

- Mogę cię o coś spytać?

- Yhmmm...

- Jeżeli nie wiesz, gdzie się znajdujesz, to jak chcesz wrócić do domu?

- No właśnie w tym problem – odparłam nieśmiało. – Szukam przystanku, ale jak widzę to dość trudne zadanie.

- Wiesz, co? Gdzie jest przystanek to nie wiem. Szczerze powiedziawszy idziemy również w ciemno szukając bankomatu – zatrzymał się, więc zrobiłam to samo, spoglądając na niego uważnie.

- To gdzie ty mnie prowadzisz? – zapytałam, robiąc się od razu czujną.

- Nie bój się. Chcę znaleźć i oddać ci pieniądze. Nie skrzywdzę cię.

Zgodziła się na mój pomysł z czego byłem zadowolony. Nie miałem ochoty tułaczyć się nocą po mieście. Nawet z tak ładną dziewczyną. Byłem zmęczony. Potrzebowałem łóżka.

- Ja ureguluje rachunek za taksówkę, więc się o to nie martw – odparłem słysząc gdzie mieszka. Ulica Kwiatowa była spory kawałek stąd. Często przejeżdżałem przez nią do firmy, gdy chciałem ominąć korki.

- Nie mas przecież gotówki.

- W domu mam – uśmiechnąłem się, kiedy poklepała się po głowie w geście rozumiejącym swoje nieprzemyślane stwierdzenie.

- No tak – westchnęła. Siedzieliśmy na ławce przy wyjściu z parku. Czekaliśmy na taksówkę, która za pięć minut miała już przyjechać.

- Jesteś studentką? – bardziej stwierdziłem niż zapytałem. Na taką wyglądała. Przyjrzała mi się uważnie, poczym uśmiechnęła się skinając głową.

Skłamałam. Nie wiem dlaczego, ale chciałam być starsza. Podobało mi się to, że za taką mnie uznawał. Ten mężczyzna był bardzo intrygujący. Fascynował mnie. Nie jest taki jak tamci.

- Na jakiej uczelni?

- Yogawa. Chcę w przyszłości być projektantką – odparłam bez namysłu coraz bardziej pogrążając się w swoich kłamstwach. No, ale co mi szkodzi, przecież to przypadkowa znajomość, która szybko się zakończy. A szkoda... Ech znowu sama sobie przeczę. Niby towarzystwo starszego ode mnie mężczyzny mnie przeraża, to z drugiej strony ten był nadzwyczaj interesujący. W dodatku taki miły.

- A w czym się specjalizujesz?

- We wszystkim po trochu. Jednak najbardziej uwielbiam projektować sukienki, suknie i garnitury. Chciałabym, aby męska moda poszła ciut w górę – odparłam szczerze. Miałam mnóstwo zeszytów ze szkicami. Projektowałam w każdej wolnej chwili.

- Hmmm...czuję w tym nutę ekstrawagancji. Chcesz stworzyć rewolucję swoimi projektami?

- Może – odparłam tajemniczo, ocierając dłońmi nagie ramiona. Spojrzał na mnie niepewnie, poczym ściągnął swoją marynarkę i zarzucił na moje ramiona. – Dziękuje. – powiedziałam, spoglądając na niego. Taki właśnie jest gentelman. Troszczy się o kobietę. Coraz bardziej mi się podobał.

- Noce są coraz mroźniejsze. Powinnaś się ubrać cieplej. – powiedział, ilustrując mnie wzrokiem. Zmrużyłam oczy, kierując wzrok przed siebie, kiedy oślepiło mnie światło. Reflektory świateł mijania.

- Taksówka już jest. – powiedział wstając. Podeszłam wraz z nim do samochodu. Otworzył przede mną drzwi, poczym puścił pierwszą. Usiadłam z tyłu witając się z kierowcą. Zaraz obok pojawił się mój rycerz. Gdyby nie on nie wiem jakbym obie poradziła.

- Gdzie zawieść? – zapytał. Widziałam jak w lusterku nas obserwuje, pewnie pomyślał sobie, że jedziemy do jednego domu w wiadomym celu.

- Na Kwiatową.... – spojrzał na mnie pytająco. Ach tak nie podałam mu numeru.

- Kwiatowa 7b. – poinformowałam.

***

Dojechaliśmy pod jej dom. Ładna dzielnica. Domek mały, ale taki rodzinny. Jak ten, który moi rodzice posiadają w górach. Wysiadłem, poczym szybko obeszłam taksówkę otwierając jej drzwi.

- Proszę pięć minut poczekać – zwróciłem się do kierowcy taksówki, a ten zdumiony skinął głową.

- Dzięki – usłyszałem. Odwróciłem się do niej, a ona wręczyła mi moją marynarkę. – Dziękuje za wszystko. Gdyby nie ty nie wiem, gdzie bym trafił.

- Nie ma za co. To może jutro się spotkamy i oddam ci pieniądze za telefon.- zasugerowałem.

- Jutro jest niedziela to nie bardzo – odparła – Wiesz niedziele zawsze spędzam z rodziną. Nie ma jak abym się wyrwała.

- Absolutnie. Rodzina jest najważniejsza. To może w poniedziałek po zajęciach. Przyjadę pod twoją uczelnie. Podasz mi adres? – odchrząknęła, przeczesując włosy. Mają ładny kolor. Ciekawy.

- Mam twoją wizytówkę, więc poczekam pod twoją firmą. Może tak być? To niedaleko. Cesarzowa jest dwa kilometry stad.

- Zapamiętałaś – uśmiechnąłem się. Była bystra. A myśl, że przyjdzie pod moją firmę była interesująca. Gdyby nas ktoś zobaczył, mogłoby to zrodzić plotki, a teraz o niczym innym nie myślałem jak o utarciu nosa swojej żonie. Chciałem, aby poczuła się tak samo urażona jak ja. Chciałem, aby ją to zabolało. A ta dziewczyna jest piekielnie atrakcyjna i interesująca. Na pewno nie jedno oko się na niej zawiesza. – No to, jeżeli nie robi ci to problemu. To spotkajmy się pod moją firmą. W okolicach, której mogę się ciebie spodziewać?

- O 15. Może być?

- Jasne. Nigdzie nie ucieknę. Jeżeli nie czekałbym już na Ciebie to poinformuj ochroniarza, a on zaprowadzi cię do mnie, ale sądzę, że będę na czas – uśmiechnąłem się – To życzę ci dobrej nocy.

- Tak dziękuje i nawzajem. – odparła, delikatnie bujając się na szpilkach.

- Idź. Jest zimno. Muszę się przekonać, ze na pewno bezpiecznie wejdziesz do domu. – zachichotała, poczym słuchając mnie ruszyła stronę drzwi. Zgrabny tyłek. Hmmm...ten miesiąc bez smyczy sprawił, że mój wzrok na płeć przeciwną na nowo wrócił. Mogłem sobie popatrzeć i po oceniać bez żadnych wyrzutów. Tej daje 10 z wykrzyknikiem. Gdybym z nią się dzisiaj umówił, byłoby na pewno bardzo ciekawie i miło. Odwróciła się w moim kierunku uśmiechając się zniewalająco, poczym pomachała mi dłonią wchodząc do domu. Nie wiem czy dzisiaj zasnę, kiedy moją głowę nawiedza obraz tej różowowłosej ślicznotki.

***

Przez całą niedziele myślałam o tym przystojnym mężczyźnie. Sasuke co za boskie imię. Boski uśmiech. Boskie oczy. Cały był boski. Dręczyły mnie myśli z nim. Pociągał mnie. Poznałam go i spędziłam z nim zaledwie dwie godziny. Namieszał mi jednak tak szybko w głowie. Dowiedziałam się o nim kilka rzeczy z Internetu. Jak, że ma 26 lat i przejął firmę po ojcu. Korporacja Uchiha to gigant na rynku. Zresztą to już mnie nie obchodziło. Najważniejszy był dla mnie jego wiek. 26 lat...jak teraz tak myślę to wcale nie tak dużo. Ech...jestem głupia. Facet na pewno się mną nie zainteresuję chcę mi po prostu oddać pieniądze za telefon i to wszystko.

W szkole było nudno. Hinata znowu nie przyszła do szkoły, a Temari wydarła się na mnie za akcję, którą odstawiłam w klubie. Była zła, że zostawiłam ją z tymi dwoma samcami szukającymi rozrywki. Moje tłumaczenia, że byli zbyt nachalni na nic nie pomagały, ponieważ jak się okazało jej również nie spodobało się późniejsze zachowanie mężczyzn. Nie chciałam myśleć, jacy mogli być i trochę czułam się winna, że zostawiłam ją samą, ale przecież sama mówiła, że nie ma czego się bać. Ponadto miała w tym duże doświadczenie.

Kiedy tylko skończyła się ostatnie lekcja jak szalona wyparowałam ze szkoły. Miałam na sobie różową sukienkę na ramiączkach z białym bolerkiem. Chciałam mu się podobać.

Wsiadłam w autobus, który jechał w kierunku ulicy Cesarzowej, gdzie znajdowała się ogromna korporacja Uchiha.

***

Wychodziłem ze swojego gabinetu, kiedy wpadł na mnie przyjaciel z grantowym pudełkiem.

- Dłużej nie mogłeś zwlekać? – zakpiłem spoglądając na zegarek na nadgarstku. – Myślałem, że pojechałeś do Chin po to.

- Hahaha... powiedz mi tylko po co ci to?

- Nie twoja sprawa – odparłem, ale on nie dawał za wygraną i ruszył za mną do indy. Nie odpowiadało mi jego towarzystwo. – A za tą randkę to ja ci bardzo dziękuj. Gorzej nie mogłem wpaść.

- A tam nie przesadzaj. Na swój sposób słodka. Przez ciebie musiałem na godzinkę przerwać swoją randkę. Moja słodka laseczka nie była zbyt zadowolona z tego, że musiałem ją na chwilę zostawić.

- Widzę, ze tobie weekend minął fantastycznie.

- Idealnie. Te młode laski są boskie – uśmiechnął się. – Powiesz mi, po co ci to, albo lepiej, dla kogo? Kazałeś kupić damski, więc wątpię, aby dla ciebie to było?

- No dobra. Poznałem pewną dziewczynę wracając z tej koszmarnej randki. Wpadła na mnie, a ja przez przypadek zniszczyłem jej telefon. Teraz rozumiesz?

- Tak – uśmiechnął się – Ładna? Głupie pytanie. Na pewno ładna. Jeżeli by tak nie było, na pewno nie oddawałbyś jej tego telefonu własnoręcznie.

- A skąd ty to wiesz?

- Bo na pewno właśnie do niej idziesz – uśmiechnął się – Czeka tam na ciebie.

- Tak czeka, więc nawet się nie zbliżaj.- odparłem ostrzegawczo.

- Co robi?

- Studiuje. Może koniec tych pytań? – zaśmiał się, poczym oddalił się nie wchodząc ze mną do windy. Bogu dzięki.

***

Zauważyłem ją. Siedziała na ławce spoglądając na zegarek na nadgarstku. Wyglądała ślicznie. Teraz w świetle dnia dokładnie mogłem się jej przyjrzeć. Aż dech w piersiach mi zaparło, kiedy się podniosła. Zauważyła mnie i z uśmiechem ruszyła w moim kierunku. Ale ma piękne oczy. Takie duże. Zielone. Hmmm... chyba przeznaczeniem było, że wpadliśmy na siebie i że zniszczyłem jej ten telefon. W końcu dało nam to powód na kolejne spotkanie.

- Cześć.

- Hej – odpowiedziała.

- Proszę – podsunąłem jej granatowe pudełko. Otworzyła szybko przyglądając się z ciekawością zawartości.

- Och...nie mogę tego przyjąć. – próbowała wepchnąć mi go powrotem, ale nie pozwoliłem jej na to.

- O co chodzi? Zniszczyłem ci telefon, dlatego też go oddaję.

- Tak, ale mój telefon nie jest wart, nawet 10 % tego, który mi ty dajesz. Jestem na czasie z nowymi trendami i wiem, że jest to jeden z najnowszych modeli. Czyli musi być też drogi.

- O to się nie martw.

- Martwię się, bo czuję się dość krępująco w takiej sytuacji. To naprawdę za wiele. – podobało mi się to jej zawstydzenie. Była taka słodka, kiedy walczyła o swoje.

- To może odpracuj to. – zasugerowałem, wpadając na świetny pomysł – jest 15, więc może pójdziesz ze mną na obiad.

- I w taki sposób mam to odrobić. Chyba jeszcze większy ług u ciebie zaciągnę. – zaśmiałem się wraz z nią. Widać trochę jej już przeszło.

- Znam całkiem dobrą restaurację w okolicy. Jestem bardzo głodny, a nie lubię jeść w samotności. Potowarzyszysz mi? – spojrzałem na nią z moim rozbrajającym uśmiechem – No chyba, że się gdzieś spieszysz?

- Nie spieszę się nigdzie. No, ale...

- Może tak bez „ale" tylko jak to mój przyjaciel mówi na spontana powiedz tak.

Chciałam z nim iść, ale wolałam się z nim podrażnić, aby nie myślał, że jestem taka łatwa. Tylko, że jak o tym teraz myślę, to całkowicie łamie swoje zasady. Nadal się do końca nie znamy, więc nie powinnam mu tak bardzo ufać. Jednak z drugiej strony jest przystojnym mężczyzną, więc zapewne wianuszek pięknych kobiet kręci się wokół niego. Jest po prostu miły. Na pewno.

- No dobrze. - zgodziłam się.

- Świetnie, więc chodźmy do mojego samochodu – skinęłam głową, poczym ruszyłam wraz z nim na parking. Mijałam tych zabieganych ludzi w garsonkach i garniturach. Miał mnóstwo pracowników pod sobą. Moi rodzice na pewno chcieliby, abym pracowała w takiej firmie, ale ja chcę być wolnym ptakiem. Poświęcić się pasji. Jeżeli nie uda mi się wydać własnej marki, to będę sprzedawać swoje projekty domom mody. Wiem, że jestem w tym dobra. Tak sądzę, ale potrzebuje też oka eksperta, który oceniłby moje szkice. - Mam nadzieję, że lubisz tradycyjną kuchnie?

- Uwielbiam – przyznałam. Moja mama wspaniale gotuję. Uwielbiam sushi i wszystkie zdrowe potrawy naszej japońskiej kuchni.

- To świetnie. – uśmiechnął się. Weszliśmy pod parking ziemny. Ochroniarz parkingowy przywitał się. Okazując duży szacunek mojemu towarzyszowi. Podeszliśmy do sportowego samochodu. Był niesamowity. sama chciałam jak najszybciej zrobić prawo jazdy. Co prawda w życiu nie będzie mnie stać na takie cudo, ale zawsze można pomarzyć. – Wsiadasz? – zapytał nie ukrywając swojego zadowolenia moją reakcją na jego wóz. Spojrzałam na niego. Stał otwierając mi drzwi po stronie pasażera. Wsiadłam, zapinając od razu pasy. Zajął miejsce kierowcy, poczym szybko wycofał i wyjechał z parkingu. Widać, że za kierownicą czuł się jak w swoim żywiole.

- Dużo kosztuje taki samochód? – zagadałam.

- Sporo. Jego utrzymanie również – odparł jakby mi się wydawało trochę skrępowany.

- Uroki bogactwa.

- Jedne z przywilejów.

- Znaczy nie chodzi mi o to, że szpanujesz – sprostowałam – Jesteś całkiem normalny. Znaczy wiesz, o co chodzi. Woda sodowa nie uderzyła ci do głowy. Nie jesteś...

- Okay. Wiem, o co chodzi. Widzę, że nie miałaś na myśli złych rzeczy. Ponadto wiem, że uważa się bogatych ludzi za snobów. Jedno z bezsensownych stereotypów. Nie każdy taki jest. Chociaż i takich znam – uśmiechnęłam się. Był szczery. Coraz bardziej mi się podobał, a to źle świadczyło. Szkoda, że nie wie, że właśnie obalił stereotyp tego, co myślałam o mężczyznach w jego wieku.

***

Podoba mi się, że nie ukrywa tego, co myśli. Jest szczera i dzieli się swoimi spostrzeżeniami. Taki typ kobiety jest dla mnie najbardziej pociągający. I nie będę zaprzeczać, że nie tylko jej bystrość jest pociągająca, ale i cechy zewnętrzne.

- Smakuje?

- Bardzo. Naprawdę świetnie tu gotują. Dlatego pewnie jest tu tak drogo – zmarszczyła tak słodko nosek, że aż ciarki przeszły mnie po plecach. – Słyszałem, że jest tu jeden z najlepszych kucharzy w kraju.

- Wow...skąd wiesz? – zaśmiałem się wkładając pałeczkami do ust sushii.

- Mieszkam przecznice stąd, a wieści o tym, że przyjechał jeden z legendarnych kucharzy szybko się rozniosły.

- Faktycznie. – przyglądałem się jej pełnym ustom, kiedy wzięła do buzi sushii. Ma nieziemsko kuszące usta. Nie chcę nawet mówić o tym, co sobie wyobraziłem. Było to nieprzyzwoite. Z jakiejś przyczyny coraz bardziej podoba mi się ten miesiąc wolności, a przede wszystkim, że to moja żona tak się na to uparła. – Masz jeszcze jakieś zainteresowania oprócz projektowania?

- Kilka...lubię uczyć się nowych języków i poznawać kulturę różnych krajów. Mogę powiedzieć, że to daję mi wiele inspiracji na nowe projekty. Uwielbiam jazdę konną. Moja koleżanka ma stadninę. Często mnie tam zabiera, kiedy mamy wolny czas.

- Wow...moja ż....- zaciąłem się. Nie chciałem jej zdradzać, że mam żonę. Po co jej zresztą ta informacja. -...też mam stadninę. – poprawiłem się. Moja żona uwielbiała te zwierzęta. Wykupiliśmy spory kawałek ziemi, a ona wraz ze swą przyjaciółką zajęły się sprowadzaniem koni do Japonii. Miała ich kilka. Ostatnim czasem jednak nie jeździła już tam tak często. Zastanawiałem się czy kolejna jej zachcianka się jej znudziła czy może coś innego zaśmieca jej głowę.

- Dlaczego mnie to nie dziwi? – zachichotała – Własne lotnisko też macie? – uśmiechnąłem się łobuziarsko.

- I nie tylko.

- Imponujące jest, że takie duże maszyny potrafią unosić się w powietrzu. Tak samo zadziwiające są statki unoszące się na wodzie. Nie....Macie swój własny statek –odparła oburzona widząc rozbawienie na mojej twarzy.

- Mamy dwa jachty. To nie to samo, ale bardzo ekskluzywne.

- Wow. Mam nadzieję, że szczęka mi nie opadła – zażartowała.

- Leciałaś już kiedyś samolotem albo płynęłaś jachtem.

- Wiesz....Nie – zachichotała – Takie przywileje to nie dla mnie. Trochę przeraża mnie perspektywa lotu.

- Nie ma się czego bać. Wszyscy to wyolbrzymiają, ale kiedy mają już swój pierwszy lot za sobą to chcą więcej. Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak to wszystko pięknie wygląda z góry.

- Na pewno nieźle, ale tyle zasłyszałam się o tych turbulencjach. Co prawda, gdy będę chciała wyjechać do stolicy mody to będę musiała wsiąść do samolotu, ale wtedy będę miała świadomość, że w słusznej sprawie – zaśmiałem się z jej powagi.

- Robię sobie teraz przez miesiąc wolne od pracy. Nie mam pojęcia jakby sobie go zorganizować. – zagadałem, aby przejść na konkretny temat.

- Ty nie wiesz? – zachichotała – Na pewno wiesz. Możesz przecież tyle rzeczy robić.

- To prawda, ale sam to nie jest uciecha.

- Uwierz mi, że komu byś nie zaproponował spędzenie tego czasu z tobą to każdy by się zgodził. Jesteś świetnym mężczyzną, więc zapewne z tym nie masz problemu.

- Mówisz teraz o kobietach? – zaśmiałem się, kiedy się zarumieniła.

- Chodzi mi o całokształt – wytłumaczyła zajadając kolejne sushii, aby zapchać sobie usta.

- To mówisz, że każdy by się zgodził – skinęła głową – W takim razie może ty dotrzymasz mi towarzystwa? – wyraźnie ją to zaskoczyło. Zakrztusiła się, co spowodowało, że szybko wypiła zawartość szklanki. – Wszystko w porządku – rozbawiło mnie jej zachowanie.

- Trochę mnie zaskoczyłeś.

- Wiesz nie chodzi mi o to, aby cały czas, bo rozumiem, ze masz obowiązki na uczelni. Moglibyśmy się spotykać po twoich wykładach. Nie zrozum mnie źle. Nie zamierzam cię w żaden sposób wykorzystać. Po prostu rozmawiam się nam dość dobrze. Jesteś sympatyczną dziewczyną i chciałbym ci pokazać trochę tego luksusowego życia – co prawda po głowie chodziły mi jeszcze inne powody, ale wolałem się nimi nie dzielić.

- Szczerze to nie mam teraz tak dużo obowiązków, więc czemu nie. – uśmiechnąłem się, poczym złapałem za jej telefon, który leżał obok jej prawej dłonie. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem, kiedy wystukiwałem na klawiaturze cyferki. Mój numer. Chciałem, aby go miała. Zresztą musimy się jakoś kontaktować. Zapisałem w kontaktach swoim imieniem, a następnie puściłem sygnałka. Kiedy tylko mój telefon zadzwonił rozłączyłem się.

- No to masz mój numer, a ja twój.

Po uregulowaniu przez niego rachunku wyszliśmy z restauracji. Miło było zjeść takim miejscu i to w takim towarzystwie.

- Odwiozę cię do domu.

- Nie trzeba. Mówiłam, że mieszkam przecznice dalej. A po za tym chciałabym ominąć przesłuchanie, jakie zaserwowaliby mi rodzice widząc mnie z mężczyzną. Zresztą wiesz, jacy są.

- Tak i to w pełni tego słowa znaczeniu – odparł widocznie mając coś na myśli. – Widzimy się, więc o 15?

- Taa...a może lepiej o 14? – zasugerowałam co najwidoczniej mu się spodobało. Uśmiechnął się w ten swój szelmowski sposób, a mi serce zabiło jak szalone.

- Czym szybciej tym lepiej. – naprawdę satysfakcjonowało mnie to, że podobam się temu mężczyźnie. – Przyjadę pod twoją uczelnię.

- A nie lepiej...

- Nie chcesz, abym przyjechał? – zauważyłam jak marszczy brwi. Jeszcze zacznie coś podejrzewać jak będę się tak zachowywać.

- Podać ci adres?

- Od czego jest Internet? W Tokio chyba tylko jedna uczelnia może być o takim wydziale.

- Tak, jasne. Będę czekać pod bramą.

- Okey.

- No to cześć – odparła spoglądając na mnie. – Idź. Tym razem ja muszę zobaczyć czy bezpiecznie dojdziesz do samochodu – zaśmiałem się, a ona wraz ze mną.

- Słodka jesteś – odparłem patrząc na jej rumieńce. – No to cześć. – odwróciłem się i wtedy natknąłem się po drugiej stronie ulicy na spojrzenie niebieskich tęczówek. Ayumi...przyjaciółka mojej żony. Przyglądała się nam bacznie i nawet, kiedy spostrzegła, że ją przyłapałem nie odwróciła wzroku.

- Coś się stało Sasuke? – usłyszałem za sobą głoś różowowłosej dziewczyny. No cóż teraz nadszedł czas na odwet. Przyjaciółka mojej żony od razu wypapla, że kręciłem się w towarzystwie ładnej dziewczyny. O to mi chodzi, ale chcę jeszcze bardziej podkręcić atmosferę.

- Wiesz co... – odwróciłem się w jej kierunku ponownie. Spojrzałem w jej oczy długo i przeciągle. Skrępowała się, ale nie cofnęła wzroku. Uśmiechnąłem się zadziornie, poczym przybliżyłem się szybko i wpiłem się w jej usta. Wplątałem dłoń w jej włosy przytrzymując jej twarz przy sobie, gdyby chciała mi się wyrwać. Nic jednak takiego nie nastąpiło. Nie była tym onieśmielona jak myślałem. W pewnym momencie przycisnęła się bliżej mego ciała i oddała namiętny pocałunek. Mając te ciche pozwolenie objąłem ją i jeszcze finezyjniej pieściłem jej usta. Zatraciłem się w czasie i miejscu. Chciałem w tej pozycji pozostać przez dłuższy czas. Ma takie smakowite i ponętne usta...

Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieję. A jeszcze dziwne w tym wszystkim było to, że pozwalałam na to, a przede wszystkim nie byłam bierna. Chciałam go jak najdłużej przy sobie przytrzymać. Nikt nigdy nie całował mnie w taki sposób. To było jak oddanie się swojej pasji. Przyjemne i takie delikatne. To uczucie wypełniło mnie od środka. Przełamało wszystkie bariery. Zawiesiłam swoją dłoń na jego szyi, pieszcząc palcami jego czarne włosy. Wiem, że jest za wcześnie. Nie powinnam, ale nie potrafię mu się oprzeć.

Oderwałem się od niej, przytrzymując w dłoniach jej twarz. Była zawstydzona i próbowała uciec wzrokiem. Nie pozwoliłem jej na to. Chciałem, aby sprostała tej sytuacji.

- To do jutra? – zapytałem z delikatnym uśmiechem. Nie chciałem jej jeszcze bardziej spłoszyć. Obawiałem się, że wtedy mogłoby to być nasze ostatnie spotkanie. – Może jednak cię odwieźć?

- Nie. Stanowczo nie... – wyrwała mi się, poczym cofnęła o krok – ...ja już pójdę. Muszę sobie coś przemyśleć.

- Dobrze. Będę pod bramą o 14 – odparłem, aby zdecydowanie potwierdzić nasze jutrzejsze spotkanie. Skinęła głową, poczym szybko się odwróciła i ruszyła żwawym krokiem przed siebie.

Ruszyłem do samochodu nie ukrywając swojego zadowolenia. Dwa korzystne plusy w jednej sytuacji. Ciekawe jak szybko Saya się o tym dowie. Zresztą sam nie chciałbym wiedzieć, co ona wyprawia na Majorce.

- Co to było? – spojrzałem na idącą w moim kierunku koleżankę żony – Co ty robisz Sayi? Jak możesz ją zdradzać. Ty niewdzięczniku.

- To nie twoja sprawa co jest między mną, a Sayą. A jeżeli jesteś ciekawa dlaczego doszło do takiej sytuacji, to najlepiej zwróć się do niej. – olewając ją, wsiadłem do swego samochodu i odjechałem.

Spojrzałem na zewnętrzne lusterko. Nadal tam stała chyba niedowierzając temu, że ją tak zostawiłem. No cóż. Nigdy nie przepadałem za znajomymi mojej żony i zresztą nawzajem.

***

Szłam niewyspana do szkoły. Ciągle myślałam o pocałunku Sasuke. Wciąż nie docierało do mnie, że to się naprawdę zdarzyło.

Uciekłam z ostatniej lekcji, którą był angielski i poszłam do swojego miejsca, w którym najczęściej przesiadywałam. Za murami szkoły było oczko wodne, a kilka metrów dalej ogromne drzewo wiśni, pod którym często siadywałam, aby rozmyślać. Teraz też potrzebna była mi chwila refleksji i wyciszenia.

Zatrzymałam się, wytężając wzrok przed siebie, gdzie zauważyłam postać siedzącą pod „moim" drzewem.

- Hinata... – szepnęłam do siebie, poczym pobiegłam w tamtym kierunku – Hinata!! – krzyknęłam machając jej. Zatrzymałam się przed nią głośno oddychając. – Hinata, dlaczego nie było cię w szkole – odezwałam się ilustrując jej spokojne oblicze. Była smutna, a na jej policzkach były ślady po zaschłych łzach. – Hina, co jest? – usiadłam obok niej, opierając się o gruby pień. – Wydarzyło się coś złego? Dlatego nie chodzisz do szkoły?

- Przesiaduje tu od kilku dni, aby pozbierać myśli – odezwała się w końcu.

- Co się stało?

- Wiesz jest już lepiej, ale nadal nie rozumiem, dlaczego rodzice się na to zgodzili.

- Na co? – była w rozsypce, przez co nie potrafiła konkretnie dać mi odpowiedzi. Objęłam ją delikatnie ramieniem głaszcząc ją po włosach – Hina... wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.

- Wiem, ale to, co mi się przytrafiło jest koszmarne. – westchnęła, a ja się w ogóle nie odzywałam już. Wiedziałam, że w końcu to z siebie wydusi. Potrzebowała wsparcia. Żałuje, ze wcześniej się tu nie zjawiłam. Jeżeli ciągle tu była to znaczy, że naprawdę coś złego się wydarzyło. – Moi rodzice zaaranżowali mi małżeństwo.

- Co? – byłam wprost zdumiona. Myślałam, że już dawno zaniknęła ta tradycja, w której to rodzice decydują o mężu dla córki.

- Ma 27 lat. Jest o 10 lat starszy Sakura – zachlipała – Sam zaproponował to małżeństwo. Ja nie chcę.

- Spotkałaś się z nim?

- Nie i chcę to uniknąć. Niestety moi rodzice już szykują kolację zaręczynową. Ja tego tak bardzo nie chcę. Co mam robić? Myślałam o ucieczce, ale...

- Hina bez takich głupot. Nie możesz uciekać. To nic nie zmieni.

- A ty byś chciała wyjść za mąż za faceta, którego po pierwsze nie zna i dzieli was tak duża różnica wiekowa. Ja nie chcę Sakura – jęknęła, wtulając się w moje ramię – To mnie przerasta. – pomyślałam o Sasuke i zaraz się ożywiłam.

- Słuchaj, a może to jest porządku facet. Może powinnaś z nim porozmawiać i wyjaśnić mu, że do siebie nie pasujecie, że nie wiążesz z nim swojej przyszłości. Wystarczy jak mu to jakoś ładnie przekażesz. Może cofnie wtedy zaręczyny.

- Nie sądzę, aby było to takie łatwe.

- Ucieczką nic nie zdziałasz – trzymałam się swojego – Ale rozmową możesz dużo załatwić. I pamiętaj twoi rodzice nie oddawali by cię w ręce złego faceta. Oni cię kochają. – nie odezwała się już, a ja pozwoliłam się jej wypłakać do rękawa. Nie chciałam jej nic mówić o facecie, który mnie tak bardzo zauroczył. Nie teraz jak jest w takiej rozsypce.

***

Czyżby się rozmyśliła. Było już dziesięć minut po czternastej, a jej nadal nie było. Siedziałem w samochodzie słuchając muzyki i wyczekując jej. Może naprawdę przestraszyłem ją wczorajszym pocałunkiem.

Nagle śmignęły mi różowe włosy. Dziewczyna wybiegła z jakiegoś zaułku i podeszła do bramy. Dziwne, dlaczego tamtą idzie. Wysiadłem, poczym pomachałem jej.

- Hej – uśmiechnęła się podbiegając.

- Z dziwnego miejsca wybiegłaś. Myślałem, że na uczelni cię przytrzymali.

- A...musiałam coś załatwić, dlatego się spóźniłam. Przepraszam.

- Nic się nie stało – uśmiechnąłem się, otwierając jej drzwi. Kiedy już obydwoje wsiedliśmy, odjechałem. – Jesteś zmęczona.

- Nie – pokręciła przecząco głową.

- To dzisiaj zabiorę cię do stadniny. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

***

To było dziwne, ale przez cały dzień zachowywaliśmy się jakbyśmy byli bliżej niż powinniśmy. Z jednej strony było to miłe uczucie, ale z drugiej krępowało mnie to dość mocno. Nie będę udawać, ale podobało mi się jego towarzystwo. Tyle, ze nie jestem do końca przekonana czy to jest zgodne z moimi zasadami. Odwiózł mnie pod mój dom, chociaż tego nie chciałam. Bałam się, że możemy natknąć się na moich rodziców. A to nie byłoby miłe spotkanie.

Zgodziłam się na kolejne. Jutro godzinę później przy Uczelni. Prawie zapomniałam o kolekcji Black Rose. Prawie, bo gdy tylko wróciłam do domu natknęłam się na reklamę w telewizji. Znowu zauroczyła mnie ta kreacja, więc całą noc przeleżałam myśląc jak zdobyć te pieniądze. Żadnego sensownego pomysłu nie miałam.

***

Czas leciał. Minęły dwa tygodnie od mojego paktu z żoną. Czyli 13 dni pełnych czułości i spotkań z różowowłosą dziewczyną. Byłem naprawdę szalenie nią zauroczony. Każdego dnia spotykaliśmy się pod jej Uczelnią. Zabierałem ją w różne miejsca pokazując jej uroki, jakie na mnie czekają każdego dnia. Byłem zadowolony, kiedy mogłem być blisko niej.

- O widzę, ze się na dobre rozgościłeś w moim gabinecie – odparłem wchodząc do najważniejszego pomieszczenia w firmie. Kiba zabrał nogi ze stołu, poczym podniósł się kończąc rozmowę przez telefon, którą mu przerwałem.

- Nie wiedziałem, że przyjdziesz.

- Nudzi mi się w domu, dlatego zajrzałem do firmy. Ale widzę, że całkiem dobrze ci idzie. A gdzie sekretarka? – zapytałem. Idąc tutaj zauważyłem puste biurko. Nie wyglądało na to, aby się tu dzisiaj pojawiła.

- No wiesz jakaś sprawa rodzinna. Pozwoliłem jej dzisiaj nie przyjść.

- Tylko dzisiaj?

- No i wczoraj, ale naprawdę nie więcej – uśmiechnął się próbując rozluźnić atmosferę. Rozumiem, że każdy może mieć swoje prywatne sprawy, ale jeżeli notorycznie próbuje się brać wolne to jest coś nie tak.

- Wiesz, że wykorzystała już swój cały płatny urlop?

- Yyy nie wiedziałem, a ty to pamiętasz? – zaśmiał się.

- Tak, bo tak się składa, że to ja jestem jej szefem i to mi suszy głowę o urlop.

- No dobrze. Dajmy temu spokój. Tak naprawdę jestem ciekawy, dlaczego tak długo zabawiasz się z jedną dziewczyną – prychnąłem.

- Nie zabawiam się z nią. Miło spędzamy czas. Tak to mogę ująć.

- No chyba mi nie powiesz, że jej nie przeleciałeś – cofnąłem wzrok z jego twarzy, a on przybliżył się kładąc dłoń na moim ramieniu, którą szybko strzepnąłem. – Nie żartuj. Taka gorąca laseczka. Z którym was jest problem?

- Z żadnym. Nie trzeba od razu chodzić do łóżka. To tylko świadczy, że jest to inteligentna dziewczyna i wcale nie leci na mój wygląd.

- Ale ty masz na nią chrapkę, co nie? – uśmiechnął się zawadiacko, poczym usiadł na miejscu przed biurkiem, które zazwyczaj zajmował, kiedy byłem w gabinecie. Podszedłem do swojego fotela, poczym od wielu dni w końcu na nim zasiadłem.

- Myślę o niej często w sposób, jaki nie chciałabyś wiedzieć. – zaśmiał się na moje słowa, na co spiorunowałem go wzrokiem. – Śmieszy cię to?

- Nie potrafisz jej zaciągnąć do łóżka? Co z ciebie za facet Sasuke. Jesteśmy przyjaciółmi, więc będę z Tobą szczery. Takie kontakty dobrze ci nie służą. Masz miesiąc bez smyczy, a zamiast to wykorzystać w sposób przyjemny dla ciała, ty umawiasz się na intelektualne pogaduszki. Bezsens.

- Wolę z nią spędzać czas niż z kobietami typu tej całej Karin, z którą mnie umówiłeś. Nie wiem, kto ma tu gorszy gust.

- Ale tu nie chodzi o sprawy gustów. Ta laska jest nieziemska. Sam byłbym nią zainteresowany. Jednak czas leci. Twoja żona pewnie korzysta z wolności, a ty nie masz nic. Tak wygląda ta twoja zemsta.

- Nie mam zamiaru Sakury wykorzystać, tylko dlatego, aby zemścić się na Sayi. Szczerze powiedziawszy mało mnie ona teraz obchodzi.

- No to źle.

- wcale nie. Mając jak to nazywasz „wolność" nie chcę o niej ogóle myśleć. I to się całkiem dobrze sprawdza przy Sakurze. Kręci mnie ta dziewczyna – przyznałem szczerze – Zabieram ją na jacht. I nie ukrywam, że mam nadzieję, że coś się wydarzy.

- Będę się o to modlić. Chociaż nie. Sam będę zajęty – dobry humor go nie odstępował. Zresztą to jest czasami przesadnie pozytywny człowiek. Jeszcze przed kilkoma dniami mu zazdrościłem, ale teraz w towarzystwie Sakury czuję się jak całkiem inny człowiek.

***

Przed spotkaniem z Sasuke miałam zamiar jeszcze zajść do Centrum, gdzie przygotowane były już półki na wystawę Black Rose. To już za tydzień. Chociaż dobrze wiem, że nic z tego nie zdobędę, to nadal tą myślą się torturuję. Oczywiście może życie towarzyskie bardzo się poprawiło. Sasuke z dnia na dzień coraz bardziej mnie fascynował. Stroiłam się dla niego i szczęśliwa byłam, kiedy to zauważał. Chciałam być jeszcze piękniejsza, by tylko widział mnie. Spostrzegłam jednak, że to całkiem dobrze działa. Jestem niemal pewna, że chciałby czegoś więcej. Zresztą tyle chłopców w ten sposób się mną interesuje, więc potrafię odróżnić wzrok pożądania od przyjacielskiego błysku. Szczerze, nie martwiło mnie to, ponieważ sama pragnęłam poznać go w bardziej intymnej sytuacji. Chociaż często się całowaliśmy, co nadal mnie jeszcze krępowało, to nie posunęliśmy się dalej. Wydaję mi się, że tej granicy nigdy nie przeskoczymy. Możliwe, że moja postawa jest zbyt zimna i to może odpychać Sasuke.

Weszłam do Centrum, poczym ruszyłam do ruchomych schodów. Gdy tylko znalazłam się na pierwszym piętrze zajrzałam do butiku „ESME". Mnóstwo kolorowych ubrań uderzyło mi do głowy. Cudowne. Jak ja to uwielbiam. To jest moje przyszłe życie. Chcę projektować. Tworzyć i zarabiać na swojej pasji.

Oglądała się za nowościami, gdy zauważyłam za witryną sklepu swoją przyjaciółkę. Nie byłoby to dziwne, gdyby nie fakt, że szła w towarzystwie mężczyzny śmiejąc się radośnie. Z niedowierzaniem wyszłam ze sklepu patrząc na plecy odchodzącej pary. Kto to? Pierwszy raz go widziałam. Nie potrafiłam w głowie odszukać jego twarzy. Przystojny. Blondyn. Nie kojarzę go z nikąd. Hinata wyglądała przy nim na wniebowziętą. Ostatnie dni, w których chodziła po szkole pogrążona w smutku z powodu narzeczonego teraz minęły z pomocą tego mężczyzny. Czyżby się w kimś zakochała? Nic mi o tym nie mówiła. Chociaż ja też nie byłam z nią szczera. Nie powiedziałam jej nic o Sasuke. Z początku, dlatego, aby nie zrzucać na jej głowę jeszcze mojego prywatnego życia, a teraz, dlatego bo nie wiem co z tego wyniknie. No cóż, musimy w końcu porozmawiać.

„ WIELKA OBNIŻKA CEN.

Bielizna już do 75% taniej!"

Zatrzymałam się przed dużą, czarną tablicą na której czerwonymi napisami widniała ta zachęcająca reklama. Nogi same poniosły mnie w głąb sklepu „SECRET"

Miałam trochę kieszonkowego przy sobie. Co prawda bielizny mam wystarczająco, ale nic takiego, co mogłoby rozpalić zmysły mężczyzny. Dogi jest ten sklep, ale możliwe, że trafię na jakąś ciekawą okazję. Zresztą jestem prawdziwą łowczynią promocji.

Spojrzałam na wyświetlacz komórki, aby sprawdzić, która godzina. Mam 1,5 godziny. Co do telefonu. Ino i Temari od razu zauważyły i oświeciły mnie ile to cacko kosztuje. Szczerze? Byłam w szoku i chciałam oddać to jak najszybciej. Sasuke jednak tego nie przyjął. Było mi z tego powodu naprawdę głupio. Jednak z czasem przeszło mi. Zresztą takiego grata jak mój stary telefon nigdzie by nie znalazł.

Ino i Temari nie pytały, chociaż jestem pewna, że domyślały się, że spotykam się ze starszym mężczyzną. Tyle, że na pewno uważają, że z nim sypiam i dostaje podarunki za to. Zresztą niech myślą, co chcą. Dopóki nie krążą żadne plotki jest dobrze.

Przez święto szkolne mamy 3 dni wolnego. Dwa z nich spędzę z Sasuke. Jeszcze nie wiem, gdzie mnie zabierze, ale rodzice sądzą, że będę u Ino. Musiałam skłamać i lepiej dla mnie będzie, jeżeli nigdy tego nie odkryją.

***

Miałam ogromne szczęście. Znalazłam w tej stercie bielizny całkiem seksowny i tani komplet jak na tą sieciówkę. Oczywiście całe pieniądze na to poszły Czarny komplecik obszyty koronką w kolorze czerwonego wina. Góra stanika bez ramiączek, a dół seksowne springi. Nie wiem, dlaczego założyłam to pod małą czarną. Może jednak oczekiwałam czegoś więcej. Może chcę, aby mnie zobaczył. Ocenił.

Podniecający dreszcz przeleciał po moim ciele, kiedy wysiadł ze swojego sportowego wozu. Podszedł do mnie z uśmiechem, po którym czułam się jakbym miała nogi z galarety. Zaraz padnę.

- Hej – zabrał z mojej dłoni mały plecak w którym miałam najpotrzebniejsze rzeczy na te dwa dni.

- Cześć – odparłam wniebowzięta, kiedy pocałował mnie w policzek na przywitanie. Nigdy nie był nachalny. Szanował mnie.

- Gotowa? – zapytał, kiedy wsiedliśmy do samochodu. Zapięłam pasy, kiedy odpalał silnik.

- Tak, chociaż właściwie nie wiem na co.

- Za niedługo się dowiesz. – odparł tajemniczo. To mnie jeszcze bardziej nakręcało. Jest dla mnie idealny pod każdym względem. Ubiera się wspaniale. Dzisiaj miał ciemne dżinsy i granatową koszulę. O każdy detal w swoim wizerunku zadbał. Ach...zawsze mówiłam, że bruneci są najprzystojniejsi. Ta aura tajemniczości i seksapilu, która im towarzyszy jest lepem dla kobiet. – Jak ci minął dzień?

- A dobrze. Skończyłam wcześniej i byłam jeszcze w Centrum. A u Ciebie?

- Nudno. Mogłem przyjechać po Ciebie do domu. Masz już swój wiek. Jesteś przede wszystkim pełnoletnia, więc może wyolbrzymiasz zachowanie swoich rodziców na widok mężczyzny. – uśmiechnął się.

- Znam ich, więc wiem, co mówię – odparłam. Byłam podła, że go oszukiwałam co do mojego wieku, ale nie mam pojęcia jak się z tego teraz wyplątać. Po co tak kłamałam?

***

Seksownie wyglądała. Pociągało mnie to jak się uśmiechała i spoglądała na mnie. Miałem ochotę dotknąć jej nagich ud i zawędrować wyżej. Rozebrać ją i kochać się nawet tutaj na tylnym siedzeniu. Kiba chyba ma rację. Muszę być kiepski, jeżeli nie potrafię doprowadzić do intymnej sytuacji. Jeżeli dzisiaj się nie uda, to chyba zapiszę się na jakąś terapię. Oszaleje z tego napływu testosteronu. Już dawno nie czułem takiego pożądania i chęci zdobycia kobiety. Żadna inna nie miała na mnie takiego wpływu. Dojeżdżałem do portu, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Chciałem to olać, ale czując wzrok Sakury na sobie złapałem za telefon i zerknąłem na wyświetlacz. Saya. Pff.... Rozłączyłem się i wyłączyłem telefon.

- Nie można rozmawiać przez telefon prowadząc. – uśmiechnąłem się do niej.

- Ostatnio się do tego nie zalecałeś. Czyżbyś dostał jakieś upomnienie? – zachichotała, porażając mnie bielą swych równiutkich zębów. Co za słodycz.

- Nie, ale teraz jestem dla wszystkich niedostępny. Chcę być tylko z Tobą. – wyznałem w lusterku obserwując jej reakcję. Musiałem jak najbardziej dać jej znać, że chcę się do niej jeszcze bardziej zbliżyć. Pragnąłem jej i coraz trudniej było mi to ukryć. Najlepiej od razu bym jej jasno o tym powiedział. Nie chciałem jej jednak wystraszyć.

- O mój świecie, jakie to piękne. – ilustrowałam wzrokiem pokaźnych rozmiarów jacht. Biały z wielkim czarnym napisem UCHIHA na herbie przypominającym wachlarz. Nie mogłam w to uwierzyć. Tak dużo mi już pokazał, a jednak nadal mnie zaskakuje. – Naprawdę mogę tam wejść?

- Tak – uśmiechnął się zachęcająco, co spowodowało, że praktycznie tam wbiegłam, co w szpilkach nie było zbyt wygodne, dlatego też szybko się ich pozbyłam. Ciekawskim wzrokiem oglądałam się po górze jachtu. Dotychczas widziałam to tylko w filmach. Albo to grupka przyjaciół organizuje imprezę na jachcie lub też mężczyzna zabiera swoją ukochaną w romantyczną podróż. Hmm... ta druga opcja, chciałabym, aby mi też się coś takiego przydarzyło. Teraz jestem tu na pewno tylko dlatego, aby mógł mi się pochwalić swoim dobytkiem.

- Pod pokładem jest jeszcze piękniej – odparł, na pewno widząc moją zachwyconą twarz. – Ale zobaczysz to, kiedy zjemy kolację. Mam nadzieję, że lubisz owoce morze. – Podwinął rękawy, a następnie odłożył mój plecak na pokładzie. – Odcumuje nas od brzegu i na kieruje nas w spokojne rejony.

Byłam zaskoczona. Myślałam, że będą na nas czekać gotowe dania, które Sasuke zamówił przed wypływem na wynos. Okazało się jednak, co mnie bardzo mile zaskoczyło, że Sasuke sam ugotuje nam kolację. Naprawdę miło było przyglądać się jak gotuje krewetki, szarpie sałatę, dolewa do sosu białego wina. Czyżbym odkryła coś nowego? Ciekawe jak będą smakować te potrawy. Byłam tym naprawdę zafascynowana. Sasuke to ideał moich marzeń. Czasem wydaję mi się, że od momentu, kiedy na niego wpadłam śnie. Czy tak cudowny mężczyzna może w ogóle istnieć?

Myślałam, że pod pokładem będzie góra dwa pokoje. Okazało się, że oprócz przestronnego pokoju, który służył jako kuchnia i barek, to jeszcze znajdowały się tu cztery pokoje bez wliczenia toalety. Trochę się na tym zawiodłam. Miałam ogromną nadzieję, że będzie tu tylko jedna sypialnia. Nie wiem od kiedy nawiedzają mnie te grzeszne myśli, ale coraz częściej przyłapuje się na fantazjowaniu o Sasuke.

- Gotowe? – oderwałam się od przeglądania wiszącym na ścianie certyfikatom.

- Fukago to twój ojciec? – zapytałam siadając przed stołem, na którym kładł talerze z przygotowanymi potrawami. Położył na środku mikę z sałatką i ruszył do barku.

- Tak to mój ociec. Te dyplomy są jego osiągnięciami hobbistycznymi. Lubi żeglować, a nagrody trzyma tutaj. Nie rozumiem, dlaczego. Ja bym wolał trzymać to w domu. – położył przede mną kieliszek, a drugi naprzeciw mnie. Następnie otworzył wino. – Napijesz się prawda? – skinęłam głową. Nie piłam. Zresztą nie byłam jeszcze pełnoletnia. Jedyny trunek z jakim miałam styczność to szampan, który symbolicznie wypiłam witając nowy rok. Jedna lampka wina w końcu mi nie zaszkodzi. – Mam nadzieję, że ci będzie smakować.

- Na pewno. Pachnie nieziemsko. – odparłam, poczym nałożyłam sobie sałatki do krewetek z mięsem z langusty. Przyglądał mi się jakby czekał na wyrok, kiedy próbowałam. Zrobiłam zniesmaczoną twarz, a następnie zaśmiałam się wesoło, kiedy naburmuszył się. – Przepyszne! – odparłam głośno, a on odetchnął z ulgą.

- Cieszę się.

- Co ty jeszcze ukrywasz? – zachichotałam. – Czy ty we wszystkim jesteś taki dobry?

- Może się o tym przekonasz. – odparł tajemniczo się uśmiechając. Nawet nie wie jak bardzo chciałabym go całego poznać.

***

Dopiłem lampkę wina, poczym podniosłem się z zajmowanego miejsca. Sakura większość trunku zostawiła. Natomiast z zadowoleniem mogłem obserwować jak zajada się moją przygotowaną kolacją. Gdyby wiedziała jak długi czas spędziłem z bardzo dobrym kucharzem, który jest moim znajomym na uczeniu się. Kilkanaście razy przygotowywałem tą potrawę. Co chwilę w niej coś nie pasowało, a jedyne, co mi wychodziło to szarpanie sałaty. Na szczęście finał okazał się pomyślny. Jestem z siebie dumny.

- Masz coś cieplejszego? Jakiś sweterek? – zapytałem, chcąc zabrać ją na górę.

- Mam. – uśmiechnęła się, a następnie zniknęła na parę sekund. Poszła do pokoju, który jej zaproponowałem do spędzenia nocy. Naprawdę kiepsko mi idzie uwodzenie jej. Może po prostu powinienem przejść do sedna. – Jestem – uśmiechnęła się, poprawiając na sobie fioletowy blezer. Złapałem ją za dłoń i poprowadziłem po schodkach w górę na pokład. – Wow... – uśmiechnęła się.

- Prawda, że pięknie? – spoglądałem tak jak ona w granatową poświatę, na której migotały gwiazdy. Uwielbiam noc. Uwielbiam wpatrywać się w księżyc. Wycisz mnie to. – Rzadko można zobaczyć tyle gwiazd. Jednak tutaj jest to możliwe.

- Masz naprawdę niesamowite życie.

- Masz rację. Jednak tylko i wyłącznie dzięki rodzicom to mam. Nigdy nie zrobiłbym czegoś, co mogłoby ich zawieść. – zachichotała, spoglądając na mnie. Te jej zielone oczy potrafiły hipnotyzować. Chciałem je mieć na własność. Pragnąłem jej całej.

- Proszę ci, powiedź mi, że tak naprawdę nie jesteś tak idealnym mężczyzną. Jesteś bogaty jak cholera a jednak rozumu Ci to nie zjadło. Potrafisz wspaniale gotować. Wyglądasz niesamowicie i jeszcze nie ma żadnych konfliktów w twojej rodzinie?

- Jakieś konflikty zawsze się zdarzają, ale szybko wyparowują – uśmiechnąłem się. – No, a gotowanie to nie jest jedna z moich mocnych stron – uznałem, że warto się przyznać.

- Jasne, przecież widziałam jak gotowałeś – ponownie na jej twarz zagościł szeroki uśmiech.

- To prawda, ale nawet sobie nie zdajesz sprawy jak długo trwała moja nauka tego jednego dania.

- Ty nie żartujesz? – wybuchła perlistym śmiechem, kiedy skinąłem głową – Jesteś naprawdę słodki.- przeczesałem włosy puszczając jej oczko, kiedy na mnie spojrzała. Nawet dla Sayi nigdy nic nie przygotowałem. Zresztą jest naprawdę kiepski w kuchni, a jedyne, co mi wychodziło to grzanki, które czasem przed wyjściem na uczelnie sobie przygotowywałem. I to już zresztą było jakiś czas temu.

Siedziałam na białej sofie obitej skórą i spoglądałam na Sasuke, który ustawiał coś na sterowniku. Wiatr przybrał na sile, ale nie czułam tego przez osłonę jachtu. Cały był zakryty, a tylko z przodu była wolna przestrzeń. Musiał to być naprawdę bardzo drogi jacht. Na taki tylko elitę może stać. Sasuke mówił, że osłona, może za specjalnym guzikiem całkowicie się odsłonić. Teraz jednak nie było to potrzebne.

- Najnowocześniejszy system sprawia, że inteligentny komputer sam wie, gdzie nas poprowadzić.

- Czyli płyniemy w jakieś konkretne miejsce?

- Tak na taką małą, bezludną wyspę – zaśmiałam się – Nie żartuje – dodał, siadając obok mnie. Przerzucił ramie przez moją szyję, co sprawiło, że bliżej się do niego przysunęłam. Chciałam być w jego ramionach. Tak bardzo mi się podoba, a ten jego męski zapach mnie uzależnia.

- Ta wyspa jest wasza?

- Nie – uśmiechnął się, patrząc na mnie przez dłuższą chwilę, tak jakby chciał mnie pocałować. Nie potrzebnie cofnęłam wzrok. Zbyt bardzo się wstydzę. Tak nie powinno być. Odchrząknął – Może chcesz coś do picia albo jakiś owoc, słodycz?

- Nie dziękuje.

- Ja się napiję coli. Może ci jednak przynieść – pokręciłam przecząco, kiedy wstał – Okay, zaraz wracam. – zapewne było to jedno z bezpiecznych wyjść z tej krępującej sytuacji. Odprowadziłam go wzrokiem jak schodził w dół, poczym odetchnęłam. Jeżeli dalej będę się tak zachowywać, to zrozumie, że w tych sprawach jestem ciemna. Zwykła nowicjuszka, która nie wie nawet jak się do tego zabrać.

***

Przemyłem swoją twarz zimną wodą. Kilkakrotnie, by tylko zmyć z siebie to pożądanie. No cóż nie jest to takie proste. Jedyne wyjście, jakie znam to zaspokojenie seksualne. Oparłem się o szafkę, a następnie zamiast coca-coli wybrałem puszkę zimnego piwa tych samych rozmiarów, co cola. Wypiłem to praktycznie jednym haustem, a następnie po raz kolejny orzeźwiłem się zimną wodą. Sięgnąłem po papierowe ręczniki, po czym wyrwałem kilka listków, aby wytrzeć twarz. Zużyty papier wyrzuciłem do kosza, a następnie ruszyłem z puszką coli z powrotem do Sakury. Dla niej również wziąłem. Nie ważne, co mówi, później możliwe będzie chciało się jej pić.

***

Po godzinie zeszłam pod pokład. Nie byłam zmęczona, ale zażenowana. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Nigdy nie spędzałam z nim aż tyle czasu.

Otworzyłam drzwi, patrząc na wyposażenie. Niemożliwe jak tu pięknie. Stałam tak przyglądając się każdej rzeczy z kolei.

A niech to szlag. Zobaczymy, co się wydarzy. Jeżeli mi ulegnie będę w siódmym niebie, jeżeli zaś się nie uda będę musiał pogodzić się ze swoją porażką. Zbiegłem szybko po schodkach na dół, a następnie ruszyłem w stronę pokoju Sakury. Zdziwiłem się, że drzwi były otwarte. Stała i przyglądała się wszystkiemu.

Drgnęłam, kiedy nagle poczułam w pasie dłonie. Mój oddech przyspieszył, kiedy zaczęły błądzić wzdłuż mojego ciała. Czy to się naprawdę dzieję?

Obejmując ją, delikatnie gładziłem jej ciało. Palcami jeździłem po jej biodrach zniżając się i całując jej szyję. Zamruczała, delikatnie się odchylając. Czyżby było to jej ciche pozwolenie? Odwróciłem jej twarz w swoim kierunku, obdarzając ją gorącymi pocałunkami. Oddychała coraz szybciej. Coraz głośniej. Jej klatka piersiowa poruszała się w tak seksowny i ujmujący mój wzrok sposób, że moje ciało dłużej nie musiało czekać. Już teraz bym ją przeleciał, jednak chciałem być romantycznym i namiętnym kochankiem. Odwróciła się w moim kierunku spoglądając na mnie spod czarnego wachlarza rzęs. Jej dłonie zacisnęły się na moich ramionach. Stanęła na palcach i złączyła nasze usta w pełnym pożądania pocałunku. Położyłem dłonie na jej zgrabnych pośladkach, a następnie podniosłem ją w taki sposób, że objęła mnie nogami w pasie. Jak miło czuć ten przyjemny ciężar na sobie. Przesunąłem się kilka kroków do przodu. Zacisnąłem jedną z dłoni na jej włosach, przyciskając ją mocniej do siebie. Zagłębiłem się w jej usta, wpychając język do środka jej ust. Nasze języki igrały w dzikim tańcu. Żarliwie ją pieściłem. Pragnąłem jej, a mój wzwód był tego namacalnym dowodem. Położyłem ją na łóżko nie odrywając ust od jej warg.

Oparłem się ręką o poduszkę, kładąc dłoń na jej piersi. Widziałem jak się poruszyła niespokojnie. Jakby nie była przygotowana na tak intymny dotyk.

- Pragniesz mnie? – zapytałem, aby mieć stuprocentową pewność na to, że chce tego samego, co ja.

- Pragnę cię od dawna – wyznała, odpinając guziki mojej koszuli. Odsunęła połowy górnego ubioru, opuszkami palców dotykając mojej klaty. Myślałem, ze eksploduje. Było to uczucie porównywalne do porażenia prądem, ale w milszym odczuciu.

- Nawet nie wiesz jak ja długo się z tym zmagam – wyszeptałem całując jej dłoń z wierzchu.

Nie mogłem uwierzyć, że moje marzenie w końcu się spełnia. Delikatnie nie ujawniając swojego pośpiechu, chęcią posiadania jej ciała, zsuwałem ramiączka jej kusej sukienki. Jej brzoskwiniowa skóra o jedwabistym dotyku sprawiała, że zadrżałem z podniecenia.

Rzuciłem koszule za siebie w to samo miejsce, w którym wylądowało jej czarne odzienie. Rozkosz rozpłynęła się miliardami fajerwerków, kiedy zobaczyłem jej seksowną bieliznę. W moment zrozumiałem, że naprawdę chciała tego tak samo jak ja. Nie wierzę by każda kobieta ubierała tak seksowną bieliznę bez okazji. Myśl, że ubrała ją dla mnie napełniła mnie już i tak dużą dawką euforii. Całowałem ją po szyi, przysłuchując się jej cichym jękom, kiedy dłonią pieściłem jej kwiat rozkoszy prze kusy materiał stringów. Dam jej tyle rozkoszy, że zapamięta to do końca życia. Nikt przede mną, a ni po mnie nie będzie lepszym kochankiem niż ja.

To jest takie przyjemne. Doskonałe. Znakomite. Wyjątkowe! Och.. jęknęłam przeciągle czując jego mokre pocałunki na dekolcie. Położyłam dłonie na jego plecach, poruszając w górę i dół. Góra i dół. Jak w transie. Moje całe ciało było na jego łasce. Chciałam być jego i brać to, co mi dawał. Sama również chciałam mu dać jak najwięcej.

Nie przerażała mnie myśl pierwszego razu. Nie bałam się. Byłam pewna i ufałam Sasuke. Zresztą chciałam tego tak bardzo jak on. Ta przyjemność, która ze mnie wypływała była czymś nowym i niewyobrażalnie przyjemnym. Ogarniało mnie dzikie ciepło. Zgodnie z jego ruchami mruczałam coraz głośniej i szybciej. Czy mogłaby wymarzyć sobie lepsze miejsce na swój pierwszy raz? Lepszego partnera? Nie, na pewno nie. Oderwał się od mojego dekoltu, a następnie przywarł swymi ustami do moich. Spojrzał na mnie swymi rozpalonymi oczami, które przypominały mi dwa rozgrzane węgle. Jego ciało lśniło kropelkami potu. Jest taki gorący. Tak miło pachnie. Złapałam jego twarz w dłonie i obdarowywałam pocałunkami. Zależy mi na nim. Chcę go tak bardzo, że wszystko inne odchodzi w oddal.

- Kochaj mnie – wymsknęło mi się, podczas pocałunków. Spojrzał na mnie przez zamglone oczy, a następnie sięgnął do zapięcia stanika.

- Nawet nie wiesz jak tego pragnę.

Zniżyłem się całując jej brzuch. Została mi ostatnia przeszkoda do oglądania jej całego nagiego ciała. Złapałem za materiał ostro działającej na mnie bielizny. Pociągnąłem ją w dół, opuszkami palców dotykając jej skóry na udzie. Jęknęła, gdy delikatnie ścisnąłem jej uda. Pocałowałem ją, a następnie podniosłem się. Przyglądałem się jej nagiemu ciału ściągając spodnie. Uprzednio wyciągnąłem z kieszeni paczkę prezerwatyw. Patrzyła na mnie z pożądaniem, bacznie mi się przyglądając. Ta namiętność wylewająca się z niej falami jeszcze bardziej wskazywała na moją pobudzoną męskość. Przyglądałem się jej dużym pełnym piersiom, zgrabnym nogą i zakątku, do którego tak bardzo chciałem się dostać. Widziałem jej ciekawość, kiedy szybko pozbyłem się uwierających mnie bokserków. Wybałuszyła oczy jakby nie do końca wierząc w to, co widzi. No cóż natura chojnie mnie obdarzyła i mam nadzieję, że sprawię jej tym olbrzymią przyjemność. Nałożyłem się na jej ciało, całując jej malinowe usta.

Czując go nagiego na sobie myślałam, że zwariuje. Był taki twardy i emanował taką siłą, która pokazywała mi jak słabą osóbką jestem w jego ramionach. Chciałam go tam dotknąć, ale nie wiedziałam na ile mogę osobie pozwolić i jak to zrobić.

- Och... – z moich ust, co chwile wydobywały się jakieś odgłosy. Całował moje piersi, przysysając się do lewej. Co za rozkosz. Gdybym wiedziała, że to takie przyjemne...

Spojrzał na mnie jakby czekał na przyzwolenie. Skinęłam głową, przyciągając go do siebie. Chciała krzyczeć i jęczeć w jego ustach. Tylko jego chciałam.

Oparłem się dłońmi po obu stronach jej twarzy nadal namiętnie ją całując. Delikatnie zacząłem w nią wchodzić. Jęknęła, a kiedy zanurzyłem się w niej do końca oprócz jej krzyku usłyszałem nie tyle, co swój własny jęk ulgi, a ale i zdumienie. Właśnie przebiłem się przez błonę. Ona jest dziewicą? Przynajmniej jeszcze kilka sekund temu była.

Nie potrafiłem o tym dłużej myśleć zaćmiony pożądaniem. Jej policzki zaróżowiały się jeszcze bardziej, a ostatnie krzyki bólu ustąpiły pełnym przyjemności jękom. Złapałem ją za biodra coraz mocniej się poruszając. Jej piersi skakały jak szalone fale na morzu. Odbijały się co jakiś czas o moją klatę, kiedy zajmowałem się jej ustami. Całowałem ją, pieściłem. Znałem już każdy zakątek jej idealnego ciała. Jęczała, krzyczała. Nie mogę zaraz zwariuje z tego podniecenia.

Widzę gwiazdy...chmury...mnóstwo kolorowych ubrań. Wszystkie przyjemne uczucia zaczęły mną targać w spazmach tej nieograniczonej przyjemności. Zamknęłam oczy, bezwiednie poddając się jego ruchom. Właśnie przeżywałam w swój pierwszy raz. Było tak cudowne uczucie... Uśmiechnęłam się rozanielona, chcąc czuć jak najdłużej to nieziemskie uczucie.

Splotłem jej dłonie z swoimi mocno przyciskając do pościeli. Ogarnęła mnie ogromna dawka rozkoszy. Wygiąłem się krzycząc jak drapieżny lew, a następnie położyłem się n niej rozkoszując się swoją przyjemnością, która rozlała się w plastikowym woreczku. O wiele przyjemnej byłoby się kochać bez zabezpieczenia, ale nie chciałem nas narażać. Oparłem czoło o jej szybko oddychając. Powoli nasze oddechy stawały się płytsze, spokojniejsze.

Zamrugała z rozchylonymi ustami, przyglądając mi się ciekawskim wzrokiem. Przytrzymałem jej podbródek namiętnie ją całując. Nie byłem pewny czy chciałaby to powtórzyć, ale mnie ponownie ogarnęło pożądanie. Wysunąłem się z niej powoli, poczym pozbyłem się prezerwatywy wyrzucając ją do kosza. Odwróciłem się na bok w kierunku leżącej różowowłosej. Jestem pewny, że nawet Afrodyta nie mogła równać się z jej urodą. Przejechałem dłonią wzdłuż jej biodra uśmiechając się delikatnie.

- Podobało ci się? – zapytałem, przyglądając się jej zaróżowiałym policzkom, które na długo przykuły moją uwagę.

- Bardzo – jakby nabierając pewności siebie, odwróciła się w moim kierunku. Przełożyłem dłoń przez jej biodro i przyciągnąłem bliżej siebie.

- Nie spodziewałem się, że jesteś dziewicą – zachichotała na te słowa, a następnie wtuliła się w moją nagą klatę.

- Zaskoczyło cię to bardzo?

- Tak – przyznałem. Sądziłem, że taka laska jak ona dowoli korzysta z życia. Nie powiem jej jednak tego. Tak samo jak nie powiem o tym, że poczułem satysfakcję, że byłem jej pierwszym. Czułem się jak nauczyciel. Mogłem jej pokazać, czym jest cielesna miłość i wprowadzić ją w życie erotyczne.

- A ty często zabierasz tu dziewczyny? – zaśmiałem się na jej słowa.

- Nie, nie zabieram tu żadnych dziewczyn. Ochrzciliśmy to łóżko – odparłem z entuzjazmem. Sięgnęła palcami do moich włosów i strąciła kosmyk czarnych włosów wpadający o mojego oka.

- Lubię twoje włosy – przyznała, tarmosząc je.

- A ja lubię Ciebie całą. – zachichotała, a następnie zadarła głowę do góry i pocałowała mnie żarliwie.

Kochaliśmy się tej nocy jeszcze dwa razy. Było to niesamowite uczucie mieć go w sobie. Jego pieszczoty były nie z tej ziemi. Tak bardzo mi się to podobało.

Obudziłam się około szóstej. Wypoczęta i zrelaksowana jak nigdy. Spałam bezpiecznie w jego ramionach. W ogromnym łóżku. Na jego jachcie. Powoli wyswobodziłam się z jego ramion, a następnie ułożyłam się na jego ciele. Moje piersi ścisnęły się z jego wyrzeźbioną klatą. Nabrałam większej pewności siebie. Możliwe, że z powodu tego, że nie mam już nic przed nim do ukrycia. Bawiłam się jego włosami, patrząc na jego śpiące oblicze. Tak mi się wydawało do momentu, kiedy poczułam jego wzwód na swoim udzie. Schyliłam się całując jego usta, a następnie podbródek. Pieściłam jego ciało doprowadzona do wulgarnej ekstazy.

- Boska pobudka – usłyszałam jego głos. Uśmiechnęłam się, opierając się dłońmi o jego ramiona i podciągając się do namiętnego pocałunku. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej, wodząc dłońmi po moich plecach. Chciałam się kochać. Mój apetyt na seks nie zanikł, a jeszcze bardziej się poszerzył.

Cholerne prezerwatywy! Gdyby nie to właśnie upajałbym się kolejnymi cudownymi jękami wydobywającymi się z jej krtani. Do diaska, dlaczego mam takiego pecha? Czemu w pudełko nie mogło być pięciu prezerwatyw, a zaledwie trzy? Czemu nie pomyślałem o tym wcześniej? Ech, tak byłem niemal pewny, że mój urok na nią nie podziała. Chociaż marzyłem i nieraz to sobie wyobrażałem, to nie sądziłem, że się to spełni.

Dziesięć minut temu wyszła do toalety uprzednio chwilę szukając czegoś w swojej torbie. Ubrała moją koszule i pożądanie, które chciałem zbić jeszcze bardziej mnie ogarnęło na widok jej anielskiego ciała w moich ciuchach. Chciałem to z niej zedrzeć i posiąść ją. Jestem zażenowany tym, że musiałem powiedzieć jej, że nie wypada nam to robić bez zabezpieczenia, jeżeli obydwoje znamy tego konsekwencję. Teraz pluje sobie w twarz torturując się tym, co bym mógł z nią robić, gdybym tylko lepiej się przygotował. Wrrr... co za kretyn ze mnie. Z chęcią bym wyskoczył i popłynął gdziekolwiek, gdzie mógłbym nabyć prezerwatywy.

***

Chociaż życie seksualne do wczoraj było dla mnie zagadką, to teorie miałam przelaną do głowy dzięki naszej wspaniałej pani od wychowania w rodzinie. Teraz widzę zalety tych godzin. Wczorajsza wizyta w aptece była strzałem w dziesiątkę.

Patrzyłem w sufit użalając się nad swoją głupotą, kiedy usłyszałem skrzyp otwieranych drzwi. Przeniosłem swój wzrok na różowowłosą, która kocim krokiem wtargnęła do pomieszczenia. Rozchyliła koszule, pokazując zakątki, których teraz nie chciałem widzieć. Jak mam normalnie przy niej myśleć? Ogień pożądania rozlał się po moim ciele, kiedy uklęknęła przede mną. Podniosłem się i również przed nią uklęknąłem. Złapałem jej twarz w objęcia i delikatnie muskałem usta.

- Kochajmy się...

- Wiesz, że tego chcę.

- To nic nie stoi nam na przeszkodzie – uśmiechnęła się, rzucając koszule. Mocno złapała mnie za szyję, przyciągając do żarliwego pocałunku. Całowaliśmy się jak szaleni kochankowie po rocznej rozłące. Objąłem ją, błądząc dłonią po jej kręgosłupie, pośladkach, udach. Byłem coraz bliższy erupcji.

- Kochaj mnie... – szeptała błogo. Jak mógłbym odmówić jej? To niedorzeczne, żeby tak piękne ciało nie było zaspokojone. Pisnęła, kiedy rzuciłem się przodem na nią.

- Wiesz co robisz? – zapytałem przytrzymując mocniej jej dłonie.

- Wiem – zachichotała z błyskiem w oku – Mam tabletki antykoncepcyjne. – spojrzałem na jej roześmianą twarz, a chwilę później już wiedziałem, że moje fantazje po raz kolejny zostaną spełnione.

- Trzeba było tak od razu – zanurzyłem się w jej ciele z głuchym jękiem. Poruszałem się szybko bez ograniczeń. Aby powiększyć nasze doznania, złapałem ją za uda i dociskałem do swych bioder.

***

Po południu w końcu zajęliśmy się innymi czynności. Zjedliśmy obiad, który tym razem ja przygotowałam. Na szczęście było tu wystarczająco składników. Przygotował się.

Zachichotałam z jego żartu zajadając się winogronami, które wkładał mi do ust.

- Latem jest tu pięknie – odparł, kiedy połknął truskawkę. – Gorąco, leki wietrzyk. Piękne fale. No i ty w bikini nieźle byś wyglądała w całej tej scenerii. – zachichotałam, bardziej wtulając się w jego klatę.

Siedzieliśmy na tej samej sofie, co wczorajszego dnia. Wtuleni, wpatrujący się w uderzające fale i zajadający się słodkimi owocami. Tak bardzo chcę, aby ta chwila trwała wiecznie. Tylko ja i Sasuke. Zaczęłam do niego pałać coraz cieplejszymi uczuciami. Durzyłam się w nim. Tak na pewno zaczęłam się w nim zakochiwać. Jestem pewna, że to widać. Przynajmniej z mojej perspektywy. Przejechał kciukiem niby przypadkiem po mojej piersi. Złapałam go za dłoń, odchylając głowę by spojrzeć na jego twarz.

- Mało ci?

- Tak. Jesteś najsłodszą istotą na tej ziemi.

- Huh. Nie schlebiaj mi tak. – odparłam.

- Nikt ci nie mówił tego? Dziwne, gdybym ja miał na wydziale taką koleżankę lub byłbym twoim profesorem to nie wiem czy mógłbym oprzeć się twojemu urokowi – zachichotałam – Chociaż na twoim kierunku chyba mało jest facetów?

- Zdarzają się. – tak bardzo chciałam przestać kłamać, ale nie potrafiłam. To mogłoby wszystko zniszczyć. Nie chcę tego.

- Szkoda, że jutrzejszego dnia nie możemy spędzić razem. Zabrałbym cię różne miejsca.

- W różne? – zachichotałam – A jedyne, co omijasz to swój dom.

Zawahałem się, kiedy wspomniała o moim domu. Mogłem się tego spodziewać. W końcu każda kobieta jest ciekawa jak facet, z którym się spotyka mieszka. To dużo o nim świadczy.

- O właśnie dopłynęliśmy – odparłem widząc w oddali ląd. Sakura westchnęła, zapewne widząc, że unikam rozmów na temat mojego domu. Tam jest mnóstwo rzeczy Sayi. Zadawała by pytania. Być może odkryłaby prawdę. Nie. Na pewno by ją odkryła, a tego nie chciałem. Zwłaszcza, że mam ochotę z nią nadal sypiać. Nie obchodzi mnie już fakt, że za tydzień Saya wraca. Sama wybrała sobie taki układ, więc niech teraz gorzko nie płaczę. Nie mam zamiaru rezygnować z kobiety, która na nowo ożywiła moje życie. Już nie mówię o tym jak fantastyczny seks mi zagwarantowała. Z takim ciałem mogłaby robić świetlaną karierę w modelingu. A Playboy zapewne walczyłby o zdjęcia z nią na rozkładówce.

Wstałem ciągnąc ją za sobą. Objąłem ją w pasie i zaciągnąłem do kadłuba.

- Co tam takiego jest, że chcesz mi to pokazać? – zapytała z delikatnym uśmiechem.

- Dzika nieokiełznana przyroda, a w rzeczywistości nic po za tym.

- Wow...właśnie tego oczekiwałam.

- Czy w twoim głosie właśnie usłyszałem sarkazm – zmrużyła oczy, chichocząc przy tym tak uroczo, że mój przyjaciel na nowo próbował wydostać się z bokserek. Odchrząknąłem, a następnie zwróciłam swój wzrok na coraz bliższy nam ląd.

- Słyszałam, że na wyspie Jeju jest najdroższy kurort. Byłeś tam?

- Często robię interesy w Korei, ale kiedy złapała mnie ogromne tsunami na wyspie Jeju skończyłem tam jeździć. Kurort jest drogi, ale to nie tylko ze względu na eleganckie wnętrza i atrakcje, jakie tam czekają. Jest wybudowany z pancerza, który chroni przed tsunami.

- Dlaczego, więc nie chciałbyś tam wrócić? – zapytała z ciekawością. No cóż nie chciałem wspominać najważniejszego powodu, dlaczego nie chciałem tego robić. Wieczór kawalerski, jaki tam odbyliśmy było katastroficzny skutkach,. Tyle alkoholu się lało, że z Kibą nieźle zaszaleliśmy niszcząc drogie wyposażenia. Takich gości jak ja długo się zapamiętuje i jakoś mile nie oczekuje się na ich przybycie. Zwłaszcza, ze kurort jest chętnie odwiedzanym miejscem przez takich bogaczy jak ja.

- Nie przepadam za tym miejscem. – wzruszyłem ramionami, widząc jej niezrozumiałe spojrzenie. No cóż tak naprawdę to bardzo piękne miejsce.

Zeszliśmy z jachtu, gdy tylko dobiliśmy do brzegu.

Sakura śmiała z dziwnych roślin, które tu rosły i z całego miejsca, nadal nie rozumiejąc, dlaczego ją tu zabrałem. Zresztą sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Chociaż często tu bywam nigdy nie potrafiłem rozpoznać tych dziwacznych roślin. Próbowałem je nieraz nazwać. Odnaleźć w atlasie roślin, ale były to nieznane gatunki. Może odkryłem coś nowego? Nawet, jeżeli to nie chciałem, aby ktokolwiek inny stawał stopą na tej wyspie. Z jednego ważnego dla mnie powodu. To jest...

Wyciągnąłem z kieszeni brzęczący telefon. Westchnąłem przeciągle widząc cztery literki na wyświetlaczu. S a y a. Jakim cudem jest tu zasięg. Nigdy tego wcześniej nie spostrzegłem.

- Odbierz. Może to coś naprawdę ważnego – odparła, kiedy telefon nadal niemiłosiernie dzwonił.

- Nie oddalaj się – odparłem odsuwając się. Zachichotała machając do mnie, poczym spojrzała na duży różowy kwiat kształtem podobny do lilii wodnej. – Słucham – odparłem sucho, odbierając telefon.

- Cześć kochanie.

- Po co dzwonisz? – byłem nieprzyjemny. Zresztą sama tego chciała i zapędziła mnie w ramiona tak cudownej istoty. Zresztą tylko za to jestem jej wdzięczny, a nie za to, że zrobiła ze mnie głupka.

- Stęskniłam się. Za tydzień wracam kochanie.

- Zrób sobie dłuższe wakacje, jeżeli chcesz – dodałem na otrzepanego – Czegoś jeszcze chcesz, bo jestem zajęty.

- Jesteś z jakąś kobietą? – zapytała z nieukrywaną zazdrością, co mnie tylko rozbawiło.

- Sama tego chciałaś. Jestem z kobietą. Zresztą od jakiegoś czasu.

- Huh...nie chcesz mi chyba powiedzieć, ze marnujesz czas z jedną kobietą. – usłyszałem wściekłość w jej głosie – Takiego układu nie było. Nie możesz tak długo z jedną kobieta być.

- Słuchaj żadnego układu nie było. Uciekłaś na Majorkę i zabawiasz się z facetami. Rób, co chcesz, ale mam nadzieję, że nie przywieziesz jakiegoś choróbska.

- Jak możesz tak mówić! – krzyknęła do słuchawki – Niech ta twoja dziwka cię czymś nie zarazi. Za tydzień ma jej nie być w twoim życiu.

- Dlaczego krzyczysz? Przecież chciałaś, abym się zabawiał przez miesiąc z innymi panienkami. Czy to źle, że robię to z jedną? Zapewniam cię, że nie jest dziwką. – ściszyłem głos, jednak Sakura nic nie słyszała. Była oddalona i zajęta była obserwowaniem dzikiej natury. Pochwytała mój wzrok i chichocząc puściła mi oczko. Podniecała mnie.

- Ja jestem na Majorce i nikt mnie nie widzi. Ty natomiast obściskujesz się z jakąś...- wiedziałem, że dużego wysiłku potrzebowała, aby powstrzymać się od kolejnego przekleństwa -... z jakąś dziewczyną na oczach znajomych. Dzwoniła do mnie przyjaciółka. Powiedziała, że mówisz, że to moja sprawka. Nie kazałam ci się z nią obściskiwać!

- Słuchaj, nie obchodzi mnie, co robisz na Majorce i z iloma facetami. To miała być nasza tajemnica. Nasz wolny bez zobowiązań miesiąc. Nie twój interes, z kim go spędzam i jak.

- Gdzie jesteście? Słyszę jej śmiech.

- Jesteśmy na wyspie.

- Chyba nie tej wyspie? – nie odezwałem się, co uznała za pozytywną odpowiedź. – Jak możesz? Mnie nigdy tam nie zabrałeś. Tyle się o niej zasłyszałam. Twoje miejsce i ojca? Pff...dlaczego bierzesz tam jakąś nic nie wartą dziewuchę? Dlaczego? Sasuke, dlaczego ją tam zabrałeś? – zastygłem, ponieważ na to pytanie sam nie znałem odpowiedzi. Kiedyś ojciec, kiedy miałem trudne dni jako ośmiolatek znalazł tą wyspę. Uznał, że zawsze, kiedy humor nie będzie mi dopisywał zabierze mnie tam. Poświęcał mi czas, chociaż praca wzywała. Wykorzystywałem to przez dłuższy czas, wiedziałem, ze tylko tu mogę mieć naprawdę ojca. Wtedy firma się rozwijała, więc musiał wszystko pilnować. Przebywał wtedy naprawdę dużo czasu w pracy. To miejsce było dla nas święte. Nigdy nie zabrałem tu Sayi. Nigdy nikomu tego miejsca nie pokazałem. Jedyna obca stopa, jaka stanęła na tej wyspie to stopa Sakury. – Dlaczego nie odpowiadasz, Sasuke? Co się dzieję między tobą, a tą dziewczyną? Zostaw ją. Błagam. – dawno nie słyszałem tyle żałości w jej głosie. Nie chciałem jej krzywdzić, ale... spojrzałem na Sakure, która wyrwała nieznany mi kwiat wplątując go w swoje długie włosy. Natychmiast przed oczami pojawił mi się obraz jej porozrzucanych włosów na poduszce. Nie! To Saya jest temu winna. Gdyby nie ona, nigdy bym nie poznał Sakury. Nie ożywiłoby się we mnie to pragnienie. Pragnienie, które sprawiło, że na nowo poczułem się pełno dowartościowanym facetem.

- To twoja wina Saya. – odparłem, poczym rozłączyłem się, nie chcąc słyszeć jej pisków. Telefon ponownie zadzwonił. Tym razem wyłączyłem go i włożyłem do spodni.

Wróciłem do Sakury po drodze urywając kolejny kwiat, który już wspaniale ozdabiał jej puszyste włosy.

- Jesteś śliczna. – podbiegła do mnie zawieszając mi dłonie na szyi.

- A ty bardzo przystojny – uśmiechnąłem się, kiedy dała mi soczystego buziaka w usta.

- Chodź, ta wyspa nie byłaby tak fantastyczna bez pewnego sekretu, który skrywa.

Zaprowadził mnie w samo serce tej małej „dżungli". Tak to nazwałam przez tą najróżniejszą roślinność, której było tu mnóstwo. Z każdym kolejnym krokiem słyszałam coraz wyraźniejszy szum wody. Głośne zderzenia fali kropel.

Nie mogłam uwierzyć, że znajduję się tu wodospad. Był olbrzymi po obu stronach przepełniony roślinami i małymi kamyczkami. Woda wydawała się jakby była prawdziwym kryształem.

- Pięknie tu – zaparło mi dech w piersiach, kiedy poszliśmy na tyle blisko, że spadająca woda, która uderzała w tafle jeziora, które doprowadzało wodę do morza, uderzyła kropelkami w moją twarz. Przyjemne orzeźwiające uczucie. – Wow nie spodziewałabym się tego.

- Zareagowałem podobnie, kiedy pierwszy raz się tu pojawiłem.

- Kto ci to pokazał? Bo na pewno ktoś to musiał być. – uśmiechnąłem się. jest bystra.

- Mój ojciec.

- Czyżby sekretne miejsce? – spojrzałem na nią zaskoczony, na co głośno się zaśmiała.

- Skąd wiesz?

- Żartujesz? Każdy dzieciak ma swoje sekretne miejsce z tatą. Też takie miałam. Co prawda nie w takim miejscu – rozejrzała się – Ale nasze wcale nie było gorsze. Do dzisiaj, gdy mama próbuje nafaszerować nas szpinakową zupę uciekamy do naszej kryjówki. Nienawidzę szpinaku. I choćbym chciała się do niego przekonać to nie potrafię. – zaśmiałem się, kiedy zmarszczyła nos.

- Chcesz sobotę spędzić w moim domu? – zaproponowałem bez namysłu. Nie żałowałem jednak tego.

- No cóż. Czemu nie. – schyliła się, a chwile później poczułem krople zimnej wody na twarzy. Ochlapała również moją bluzkę i nie przestawała. Śmiała się przy tym jak małe dziecko, które odkryło nową zabawę.

- Tak chcesz się bawić, Okey. – złapałem ją w pasie i trzymając mocno zacząłem chlapać po twarzy, a najbardziej na bluzkę, ponieważ chciałem zobaczyć te dwie półkule.

***

- Przez ciebie muszę się przebrać – odparłam z śmiechem, kiedy weszliśmy na jacht.

- To ty zaczęłaś skarbie i sama jesteś sobie winna – złapał mnie w pasie i podniósł. Zawiesiłam swoje dłonie na jego szyi i objęłam nogami w pasie, całkowicie się do niego przyczepiając. Tak dobrze czuje się w jego ramionach. Nie wiem jakbym się czuła, gdyby na przykład jutro nie mogła się już z nim w ogóle spotkać. Sama myśl jest przygnębiająca. – Sam również jestem mokry, a z drugiej strony po co się w ogóle przebierać. – schodził ze mną w ramionach po schodkach, kierując się w dobrze mi znanym kierunku. – Wystarczy, gdy się rozbierzemy – ucałowałam jego usta, wszczepiając palce w jego włosy.

- To dobry pomysł – zgodziłam się, a następnie, kiedy znaleźliśmy się w pokoju, w którym tak namiętnie się kochaliśmy odskoczyłam. Ściągnął moją bluzkę, a ja pozbyłam się jego T-shirtu. Ucałowałam go w policzek, a następnie zaczęłam namiętnie całować jego szyję, kiedy on zajmował się moim stanikiem

***

Trochę później przyjechaliśmy niż ustanowiliśmy. Zresztą jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że tak bardzo się do siebie zbliżymy. Odwiozłem Sakure za ogrodzeniem jej domu z tyłu. Nie wiem, dlaczego tak się z tym kryła, przecież to normalne, że dziewczyny umawiają się z mężczyznami.

Przytrzymałem ją jak najdłużej tylko mogłem w samochodzie. Całowaliśmy się namiętnie i żarliwie. W każdym tym momencie doszukiwałem się kontaktu fizycznego. Chciałem ją pieścić, tak, aby pamiętała. Musi do końca wiedzieć, że to ja byłem tym pierwszym. Najlepszym. Najprzystojniejszym. Najbardziej zadowalającym.

A teraz siedziałem znudzony w domu. Nic mnie nie cieszyło, chyba, że myśli o Sakurze. Ale to nie to samo, gdyby była tu ze mną. Jutro ma dłużej zajęcia. Obiecała jednak, że spotkamy się w kawiarni. Dobrze, że przynajmniej tyle, a jeszcze lepiej, że to będzie już piątek. Sobota jest nasza. Znowu będzie ze mną. Już nie mogę się doczekać.

Powstałem w końcu z sofy wyłączając powtórkę meczu. Trzeba będzie tu trochę posprzątać. Posprzątać wszystko, co związane jest z Sayą.

***

Jadłam posiłek. Nie miałam jakoś ochoty, ciągle byłam pogrążona w zadumie. Nie mogłam uwierzyć, ze to się tak potoczyło. Przespałam się z facetem. Mężczyzną, którego znam zaledwie od trzech tygodni. Hmm...była to najwspanialsza chwila w moim życiu. No cóż teraz już nie jest ważna dla mnie kolekcja Black Rose, która w poniedziałek będzie już w sklepach. Nawet jak ją chcę, to i tak nie będę miała. Jednak...mam Sasuke. O kimś takim jak on mogłam marzyć, a tu w najmniej oczekiwanym momencie pojawił się w moim życiu i tak mocno namieszał. Teraz wiem kocham go. Trochę jestem tym przerażona, ale i mocno podekscytowana.

Spojrzałam na rodziców. Mama była zajęta rozmową z wujkiem, który postanowił zatrzymać się u nas przez najbliższe dni. Natomiast tata jadł z zrzędliwą miną. Tak samo jak mnie nie podobał się pomysł, aby wujek spędzał u nas czas.

- Mamo, tato – zwrócili na mnie swój wzrok – W sobotę idę do koleżanki, zostanę u niej na noc.

- Coraz częściej przebywasz poza domem. – spojrzałam na ojca, który spoglądał na mnie podejrzliwie.

- Dajcie się wyszaleć dziewczynie, nawet, jeżeli spędza czas ze swoim chłopakiem to nie możecie się wtrącać – odparł z rozbawieniem, za co chciałam zmrozić go wzrokiem.

- Ino ma filmy z Fashion Weeku. Oglądam, tworzę nowe rzeczy. Jej rodziców nie ma, ale jest służba, która nas pilnuje. Nie ma żadnych chłopców – kłamstwo przychodziło mi tak gładko, że nie dobrze mi się robiło na samą myśl. Fatalne uczucie, ale już za daleko zabrnęłam.

- Naprawdę nie pomyślisz o innej przyszłości niż sobie obrałaś? – spojrzałam na ojca. Myślałam, że w końcu odpuścił.

- Mówiłam ci już tatusiu, że jeżeli mi nie wyjdzie to spróbuję jakoś inaczej sobie poradzić.

- Ale skarbie nikt ci nie broni projektować, jednak czy warto marnować lata studenckie na taki wydział? Mogłabyś przecież projektować, a studiować na przyszłościowym kierunku, który zapewni ci prace.

- Nie martw się tato. Nie pójdę w ślepo. Mam swój plan B. Zdobędę pracę, zarobię, a tedy pójdę na zaoczne. Chcę iść również na filologie. Mogłabym być tłumaczem. Naprawdę nie musisz się o mnie martwić.

- No właśnie luz blues. Jest ładna, więc zawsze znajdzie pracę – uśmiechnął się, co mój ojciec skwitował prychnięciem. Uśmiechnęłam się do niego. Chyba nigdy nie będziemy pałać sympatią do wujka.

- No dobrze idź, ale w niedziele masz być w domu – odezwała się w końcu mama. Posłałam jej uśmiech, poczym już najbardziej entuzjastycznie zabrałam się za jedzenie.

***

W szkole było luźno. Nauczyciele nie zadawali zadań, nie pytali. W końcu po wolnym zawsze mieliśmy ulgi. Miałam zamiar porozmawiać dzisiaj z Hinatą. Opowiedzieć jej o Sasuke. Wyznać jej, co się wydarzyło.

Wyszłam ze szkoły wraz z Hinatą i Ino. Wcześniej umówiłam się z blondynką, że będzie mnie kryła; zresztą ona sama również ma zamiar spędzić czas z facetem, który bierze ją na weekendy. Nie mogłabym tak jak ona. Spotyka się z wieloma facetami, tyle, ze gdyby tak wszyscy byli tacy jak Sasuke to nie dziwiłabym się, ale dobrze wiem, że trafiają się różne typy.

Podjechał grantowy samochód, który już wcześniej widywałam. Zatrąbił.

- Dobra spływam. Trzymajcie się – ucałowała nas w policzki, a następnie podbiegła do samochodu. Zauważyłam, że kierowca samochodu bacznie mi się przygląda. No cóż, pewnie ten sam typ, co ci mężczyźni, którym przedstawiła mnie Temari.

- Znasz go? – zapytała Hinata, a ja pokręciłam przecząco głową.

***

- O czym chciałaś porozmawiać? – zapytała, co chwilę spoglądając na złoty zegarek na nadgarstku.

- Spieszysz się?

- Jestem umówiona – odparła przenosząc swój wzrok z zegarka na kartę deserów. Już po chwili jednak ją odłożyła – Zamów coś, ja zjem później.

- Szczerze też nie jestem głodna. Wiesz, chciałam z tobą porozmawiać o ostatnich dniach. Jakoś tak oddaliłyśmy się od siebie.

- Też to zauważyła – odetchnęłam, kiedy się delikatnie uśmiechnęła – Pewnie to przeze mnie. Zbyt bardzo obawiałam się mojego narzeczonego.

- Spotkałaś się z nim?

- Tak – jej uśmiech jeszcze bardziej się rozszerzył – To dziwne. Tak długo mówiłyśmy, że chcemy związać się z chłopakiem najwyżej o trzy lata starszym. Ja wiem, co się dzieję w naszej szkole i ty też pewnie. Widziałam raz Temari ze starszym facetem – Wow, kto by pomyślał. Byłam pewna, że ona tego nie zauważyła. Jak widać tylko ja miałam różowe okulary i nie zauważyłam bez pomocy koleżanek jak wygląda naprawdę życie kolegów i koleżanek ze szkoły.

- Widziałam cię w środę z jakimś przystojniakiem w Centrum.

- Tak do tego właśnie chcę dojść. Widzisz poznałam swojego narzeczonego i okazało się, że jest to nasz były sąsiad, który wyjechał w wieku 18 lat z całą rodziną za granicę. Jego ojciec był kulinarnym mistrzem. On szedł w jego ślady. W Centrum widziałaś mnie z moim narzeczonym. Naruto Uzumaki tak się nazywa.

- Słucham? – zachichotałam – Ale jak to, przecież mówiłaś...

- Nie wiedziałam o to. Wiesz jak to jest. Jak byłam mała zawsze wyobrażałam sobie, że będę kiedyś żoną Naruto. Traktowałam go jak swojego księcia. Byłam załamana, kiedy zobaczyłam go ze swoją pierwszą dziewczyną. Ale kto brałby uczucia takiej małolaty jak ja na poważnie. On miał 16 lat, a ja zaledwie 6. Wiesz, na oglądałam się tych bajek, gdzie to książęta są z księżniczkami i żyją długo i szczęśliwe. Dla mnie Naruto był takim księciem. Wyznałam mu kiedyś przy tej dziewczynie, że go kocham i będzie moim mężem. Śmiali się wtedy ze mnie, a on jeszcze przytakiwał głową. Dla niego byłam tylko dzieckiem. Teraz jednak... – zagryzła dolną wargę z uśmiechem – To ja jestem jego dziewczyną. Moje marzenia się spełniają. Wydaje się, że to niemożliwe. Ja zresztą z wiekiem też uważałam, ż moja miłość jest śmieszna i dziecinna. No, ale teraz...- westchnęła – Od razu go poznałam. Jak mogłabym zapomnieć tą bujną czuprynę i błękitne oczy? Stał tam z czerwonymi różami i powiedział, że przyjechał spełnić moje marzenie – rozmarzyła się, a ja zachichotałam. Ma naprawdę szczęście. – Z początku powiedziałam mu, że jeżeli tylko dlatego przyjechał, to go nie chcę, ale przyznał się, że śledził jak się rozwijam i jak się zmieniam. Uznał, że zaryzykuje, ponieważ miał nadzieję, że nadal żywię go tymi ciepłymi uczuciami. Wcale się nie pomylił. To tak szybko się odrodziło. Myślałam, że zwariuje ze szczęścia. Jest kucharzem, więc chyba rozumiesz, dlaczego nie mam ochoty na nic do zjedzenia. Zawsze coś przygotowuje i ja jestem jego smakoszem.

- Oj Hina szczęściaro. Cieszę się, ze widzę cię taką radosną.

- Taa...ty mi lepiej powiedz, co u ciebie się zmieniło. Też chodzisz jakaś rozpromieniona, a teraz wiem, że to na pewno zasługa mężczyzny.

- Również poznałam faceta w przybliżonym wieku do twojego narzeczonego. – Hinata wybałuszyła oczy nie spodziewając się tego po mnie.

- Ile ma lat? – zapytała.

- 26. Ma swój firmę, ale teraz wziął sobie urlop i spędza go ze mną.

- Nie robisz tego dla sponsoringu? – zapytała niepewnie.

- Nie skądże, przecież znasz mnie. – odparłam oburzona. – Ja chyba się w nim zakochałam.

- Wow...jak długo to trwa?

- Trzy tygodnie.

- Trzy tygodnie? Szkoda, ze wcześniej mi tego nie powiedziałaś.

- Nie wiedziałam jak. Zresztą, jest nam bardzo dobrze w swoim towarzystwie tyle, że nie jestem z nim do końca szczera.

- Jak to nie jesteś szczera – wbiła we mnie te swoje mądre oczy, próbując tak wyciągnąć ze mnie te zawstydzające informację.

- Poznaliśmy się w najmniej oczekiwanym momencie. I zresztą było to chyba dla mnie prawdziwym cudem z niebios. On stwierdził, ze jestem studentką i nie wyprowadzałam go z tego błędu. Nie wiem jakby zareagował, wiedząc, ze jestem niepełnoletnia.

- Przecież to nic złego, że jesteś młoda. Patrz na mnie i Naruto. Nie spotykasz się też z nim w jakiś zamierzonych intencjach. Jeżeli się w nim zakochujesz musisz jak najszybciej powiedzieć prawdę. Kłamstwem nic nie zdziałasz i pamiętaj, że kłamstwo ma krótkie nogi.

- Wiem, jednak nie czuję by był to odpowiedni moment. Boję się. – Hinata złapała mnie za dłoń z szerokim uśmiechem.

- Wszystko będzie dobrze, jeżeli będziesz szczera. Huh, kto by pomyślał, że obydwie obalimy nasze przekonania. Trzy lata starszy chłopak? – zachichotałam wraz z nią – Na pewno jest wspaniały, prawda? To są prawdziwi mężczyźni. – skinęłam głową, całkowicie się z nią zgadzając.

***

Sobota to dzień, na który tak bardzo czekałam. Ubrałam się w beżowe krótkie spodenki i niebieską koszule z krótkim rękawem. Wepchnęłam ją do spodenek, a następnie ubrałam czarne szpilki bez palca. Przejechałam błyszczykiem po ustach, poczym zabrałam torebkę i siatkę w której miała ubrania na zmianę. Przeczesałam palcami swoje bujne fale, poczym rozglądnęłam się, aby upewnić się, że rodzice jeszcze nie wstali. Umówiłam się z Sasuke na ósmą. Mieliśmy iść na śniadanie do jakiejś knajpki w pobliżu jego domu. Obiecał mi również kino. Dzisiaj spędzaliśmy czas jak prawdziwa para. Od dawna nie byłam na randce. Ostatni raz z Neji'm i nie było tak miło jak zapewne z Sasuke będzie.

- Hej skarbie – odparł wysiadając z samochodu. Podbiegłam do niego, namiętnie całując. – Seksownie wyglądasz – odparł, kładąc swoje dłonie na moich pośladkach.

- Dziękuje – zachichotałam wyprostowując jego kołnierzyk białej koszuli. – Jedźmy już za nim moi rodzice śpią. – przekręcił oczyma, poczym otworzył mi drzwi od strony pasażera. – A tak w ogóle to nie tu się umawialiśmy.

- Kobietę trzeba odwieźć do domu i przyjechać pod nią pod dom. Koniec z ucieczkami. – spojrzałam na niego uważnie, poczym uśmiechnęłam się.

- Jesteś prawdziwym gentelmanem.

- Dopiero teraz to zauważyłaś? – spojrzał na mój dekolt. Specjalnie nie zapięłam kilku guziczków u góry, aby uwydatnić swój biust. Jak widać zadziałało.

- Co podoba ci się? – zachichotałam podchwytując jego wzrok.

- Bardzo. Może nie będę gorszy – zachichotałam, przyglądając się jak rozpina trzy górne guziki powiększając widok na jego umięśnioną klatę. Już widzę te zazdrosne spojrzenia kobiet.

- No teraz idealnie do siebie pasujemy – wyszeptałam i za nim odpalił silnik namiętnie go pocałowałam. Czułam, że się już nieźle napalił.

***

Byliśmy w kinie na komedii romantycznej. Co było dla mnie dziwne to fakt, że Sasuke w ogóle nie narzekał. Mężczyźni mało, co znoszą romantyczne filmy. Jednak Sasuke zdołał to zrobić. A nawet wydawało mi się, że nieźle się bawił.

Nie mogłam się doczekać, kiedy zabierze mnie do swojego domu. Byłam ciekawa jak mieszka, ale pewna też tego, że szybko wylądujemy w jego sypialni.

- Wstąpimy jeszcze do Galerii?

- Jasne.

- Może mi doradzisz, jaki garnitur kupić na rocznice ślubu moich rodziców. Znasz się na modzie, więc może powinnaś zostać moją stylistką.

- O niczym innym nie marze – zachichotałam, splątując swoje palce z jego. Od kina do Galerii Handlowej było tylko kilka kroków. Cieszyłam się będąc z nim. Wyglądaliśmy jak prawdziwa para zakochanych.

- Stawiam na klasyczną czerń – odparłam widząc go w garniturze od Armaniego w najmodniejszym w tym sezonie kroju. – Jednak zaszalałabym na twoim miejscu i dodałabym do tego czerwoną koszule, ale z matowego materiału. Te błyszczące są dobre dla osób lubiących disco polo. – zaśmiał się na tą uwagę. Byłam elokwentna. Chciał, abym dobrze mu pomogła, więc zrobię to.

- Widzisz tu jakąś pasującą do mnie koszule w kolorze czerwonym?

- Oczywiście – odparłam poczym ruszyłam do wieszaków. Dobry sklep, więc wszystko było poukładane kolorystycznie. Po chwili trzymałam już dwie czerwone koszule. Jedna z czarnymi guziczkami i czarnymi mankietami, co nie bardzo mi przypadło do gustu, dlatego natychmiast ją odłożyłam. Ta druga była doskonała. Guziczki przezroczyste prawie nie widoczne. Nieźle będzie się prezentować na ciele Sasuke. Uśmiechnęłam się, poczym podeszłam do niego, przystawiając do jego klaty koszule. Przyjrzałam się dokładnie, a następnie zerknęłam w jego rozbawione oczęta. – No, co muszę sprawdzić czy pasuje.

- I co ty na to?

- A podoba ci się, bo będziesz w tym wyglądać. Nieźle ci w czerwonym.

- Może przymierzę.

- Okay, ja ci jeszcze znajdę krawat. Sądzę, że śledź jest najlepszy.

- Te nazwy są bezsensowne – odparł ruszając do przymierzalni. Czułam się jakbym była z moim własnym chłopakiem na zakupach. To naprawdę ekscytujące uczucie.

Weszła do przymierzalni, kiedy zakładałem koszulę. Uśmiechnęła się spoglądając na moje wyrzeźbione mięśnie. Zaprzestałem zapinania koszuli, a następnie objąłem ją i przyparłem do ściany.

- Sasuke, tak nie można – wyszeptała, ale oddawała moje żarliwe pocałunki. – Mam krawat – mówiła między pocałunkami. – Na pewno będzie ci pasować - położyła jedną dłoń na moim policzku, namiętnie mnie całując. – To nienormalne. Nie możemy – uśmiechnąłem się widząc jej zamglone oczy.

- Nie miałem zamiaru się tu z tobą kochać. Co prawda miło by było, ale jakie byłyby tego konsekwencje. Zwłaszcza, że lubisz sobie pokrzyczeć. – zawstydziła się na moje słowa. – Może pozwolisz mi Tobie kupić koszule nocną.

- Słucham?

- Chciałbym teraz coś dla ciebie wybrać. Coś...

- Niech zgadnę. Skąpego i seksownego? – uśmiechnąłem się tylko łobuziarsko.

- Też chcę się pobawić wybieraniem szmatek.

- Nie mów tak. – odparła oburzona. No tak ubrania są bardzo ważne dla niej.

- No to co? Jeżeli się nie zgodzisz to zrobię coś, co sprawi, że będziesz krzyczeć jak szalona. Mi tam wstyd nie będzie. Zresztą i tak większość facetów tu jest, więc tylko będą mi zazdrościć, że...

- Okay, okay. Nie zawstydzaj mnie już bardziej – odparła próbując mi się wyrwać. – Poczekam na ...

- Nie ubiorę tego sam. Powiedź mi jak będę najlepiej wyglądać. – westchnęła zarumieniona, poczym zaczęła zapinać mi koszulę. Kiedy skończyła założyła krawat, poprawiając go dokładnie.

- Wyglądasz bosko.

- Taa...masz rację – uśmiechnąłem się do swojego odbicia w głowie wyobrażając sobie już te kuse stroje na jej ciele.

Zapłaciłem za garnitur, a następnie zaciągnąłem ją do sklepu, przed którym stały manekiny odziane w seksowne stroje.

- Jesteś szalony – odparła, kiedy weszliśmy do środka.

- Wiem, dlatego idź do przymierzalni. Ja za ten czas coś ci wybiorę. Druga jest wolna. – wskazałem na przymierzalnie.

Już się bałam. Oczywiście pozytywnie. Nie przeszkadzało mi paradowanie w kusych strojach. Trochę było to zawstydzające, ale chciałam, aby jak najbardziej mnie pragnął.

Pojawił się już po chwili z fantazyjnym strojem pielęgniarki.

- Oszalałeś? To ma być ta twoja koszulka nocna? Nie ubiorę tego.

- No proszę. – zrobił maślane oczy.

- Nie mogę. Nie ubiorę tego – odwróciłam wzrok.

- Moglibyśmy sobie pofantazjować.

- Jasne ja w roli głównej – prychnęłam, chociaż ta myśl była coraz bardziej podniecająca. Spojrzałam na ten ubiór z westchnięciem.

- Kupię go, a ty się jeszcze zastanowisz, dobrze? – skinęłam głową, a on znowu zniknął by po chwili wrócić z zieloną halką obszytą czarną koronką. – Idealna do twoich oczu – przyznał.

- Przymierzę – dałam mu znać, aby sobie poszedł jednak nie zrobił tego. Oparł się, po czym dokładnie zamknął drzwiczki przymierzalni.

- Nie krępuj się – tak to mało powiedziane, ale jak chcę to proszę bardzo. To on może mieć większy problem niż ja. W końcu jego krocze może go zdradzić. Rozpięłam do końca koszule, po czym ściągnęłam ją wraz z nim poleciała reszta rzeczy. Nie chciałam przestawać. Widziałam jego rosnące pożądanie, dlatego poszłam o krok dalej i ściągnęłam stanik. Odchrząknął bacznie przyglądając się moim piersiom. Zarzuciłam na siebie halkę, która ledwo zakrywała moje pośladki. Złapał mnie porywczo, przyciskając do swojego czas. Złapał za moje włosy, mocno mnie całując. Czułam jego podniecenie. – Będziemy się kochać do upadku tchu – wyszeptała do mojego ucha, po czym natychmiast wyszedł.

Uśmiechnęłam się, po czym pomyślałam o tym jak mocno mogłabym go rozpalić, gdybym ubrała to seksowne wdzianko. Heh chyba się odważę. Spojrzałam na siebie w lustrze, okręcając się wokół własnej osi. Naprawdę dobrze w tym wyglądam.

***

Nie potrafiłem powstrzymać się od wzięcia ją w ramiona, kiedy tylko przeszliśmy przez drzwi mojej willi. Była zachwycona i chciała się rozglądnąć dalej, ale byłem zbyt podniecony, aby jej na to pozwolić. Całowałem ją jak żarliwie, że nie potrafiła oderwać się od mojego ciała. Przyparłem ją do białej ściany podnosząc jej dłonie do góry. Miałem ochotę zedrzeć z niej te ciuszki.

- Czekaj – szepnęła odwracając twarz w bok, tak, że zacząłem całować jej policzek i szyję.- Sasuke...- jęczała.

- Co jest? – rozpiąłem jej koszulkę, przechodząc pocałunkami na piersi.

- Wytrzymaj chwilę, a ubiorę się w to wdzianko.

- Nie wiem czy tyle wytrzymam.

- Wytrzymasz. Szybko to zrobię – szybko oddychając oderwałem się od niej – Rozbierz się do bielizny, ale na początku zaprowadź mnie do toalety.

- Chodź – złapałem ją za dłoń. Bacznie się rozglądała po wystroju, kiedy wchodziliśmy po schodach do sypialni. Oczywiście gościnnej. Przeniosłem tam wcześniej kilka moich ubrań, aby wyglądało na to, że to moja sypialnia.

- Pięknie tu – szepnęła. Zerknąłem na nią. Nawet nie wiem jak pięknie jest być w niej. Otworzyłem drugie drzwi po lewej, poczym załączyłem światło.- Ślicznie tu – odparła przyglądając się ścianom w kolorze ciepłej brzoskwini. Moja mama i Saya zadbały o wystrój całego domu.

- Toaleta jest tutaj – wskazałem jej na brązowe drzwi. Cofnęła wzrok od wielkiego łoża, poczym skinęła głową idąc z torbą z logo bieliźniarskiego. Kiedy drzwi się zamknęły zrzuciłem z łóżka wszystkie niepotrzebne poduszki, a następnie zacząłem się rozbierać do bokserek.

Gdybym z żoną miał coś takiego robić uznałbym to za cholernie głupie. Nawet nie wpadłbym na ten pomył. Ale Sakura...nie mogę się odpędzić od fantazjowania o niej. Te wszystkie kuse stroje wszystkie idealnie komponowałyby się na jej ciele. Strasznie gorąco mi się zrobiło. Byłem okrutny sprowadzając do domu Sakure i kochając się z nią tu. Jednak nie chciałem jej stracić. Zbyt bardzo zależało mi na Sakurze. Spoglądałem przez okno na przechodnich. Dochodziła godzina 15, więc ludzie zwijali się z pracy. Właśnie wrócił jego sąsiad z naprzeciwka. Ulizał włosy i wziął bukiet kwiatów z tylnego siedzenia. Teraz sobie przypomniałem, że nigdy nie podarował Sakurze kwiatów. Dla kobiety taki gest jest bardzo znaczący. Następnym razem kupię jej olbrzymi bukiet róż. Na pewno będzie szczęśliwa. Jest to w końcu najsubtelniejsza osoba, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia.

Matko święta tych sznureczków jest tu tak dużo, ze za Chiny Sasuke nie połapie się jak to rozwiązać. Spojrzałam na siebie dokładnie nie ukrywając uśmiechu. Biały gorset mocno ściskał moje piersi, a spódniczka z podwiązkami więcej odkrywała niż zakrywała. Oczywiście dodatkiem był czerwony krzyżyk na lewej piersi. Złapałam za stetoskop w zestawie, poczym wyszłam z toalety. Stał przy oknie. Po cichutku na palcach podbiegłam do niego obejmując go w pasie.

- Więc co Panu dolega? – zapytałam wodząc dłonią po jego klacie.

- Pewna kobieta sprawiła, że nadzwyczaj mocno się podniecam.

- Yhmm? A jakie są tego objawy?

- Gorąco mi, a przede wszystkim mam mocny zwód.

- Rozumiem. Chyba wiem jak temu zaradzić. – przejechałam dłonią po jego kroczu, całując jego plecy.

Odwrócił się w moim kroku, patrząc na mnie w taki sposób, jaki każda kobieta by pragnęła.

- Nienawidzę szpitali, ale gdybyś była jedną z pielęgniarek przebywałbym w szpitalu codziennie, aby cię zobaczyć.

- Oszalałeś. A po za tym pielęgniarki nie są tak wyzywające.

- Prawda, jednak ty cała jesteś dla mnie jak prawdziwy wabik. – pocałował mnie, ściskając pierś przez gorset. Jęknęłam w jego ustach.

Zrzuciłem stetoskop na ziemie. Taa miała rację niepotrzebnie się w to przebierała, jeżeli nie potrafiłem zapędzić swojego zwierzęcego instynktu.

Takie coś jest dobre dla par z dłuższym stażem. Potrafią się od tego powstrzymać. A ja? Ja nie mogę. Gdy tylko widzę skrawek jej nagiego ciała targa mną dzikie pożądanie.

Leżeliśmy głośno dysząc. Położyłam swoją głowę na jego ramieniu zamykając oczy.

- Która godzina? – zapytałam.

- Po 18 – odparł i chociaż miałam zamknięte oczy czułam jego baczne spojrzenie na ciele. – Może coś zamówię do zjedzenia?

- A co nie masz nic w lodówce? – zapytałam, odwracając się w jego kierunku. Oparłam się na łokciu, spoglądając mu w oczy.

- Zapewne świeci pustkami – odparłem. Sam jadałem teraz na mieście, a swojej gosposi dałem wolne do końca następnego tygodnia. – Zamówię coś. Co byś zjadła? Chińszczyzna, coś z kuchni francuskiej, a...

-....A może po prostu pizza? – wtrąciła się. Skinąłem głową, poczym sięgnąłem po spodnie leżące na ziemi. Wyciągnąłem telefon.

- Nie wiem, jaki jest numer. Sprawdzę w Internecie. – uśmiechnęła się do mnie. Złapałem za bokserki. Na razie byliśmy odpowiednio nasyceni i tylko głód nam w tym momencie przeszkadzał. – Zaraz wrócę – odparłem, wychodząc z pokoju. Poszedłem do sypialni obok, gdzie leżał mój laptop. Szybko wyszukałem numer najlepszej pizerri w mieście, poczym zamówiłem dwie duże pizze. Jedną Capricossę, drugą Kebab.Za około 30 minut będą.

Wróciłem do Sakury, która ubrała już seksowną halkę. Uśmiechnęła się, poczym wstała z łóżka.

- Naprawdę sam tu mieszkasz? – skinąłem głową w odpowiedzi. – Masz gust, jednak sądzę, że i tak sporo w tym domu zadziałała kobieca ręka. Pewnie twoja mama, co?

- Przejrzałaś mnie. – zaśmiałem się. – Chcesz się czegoś napić, a przy okazji ocenić kuchnie?

- Jasne. – objęła mnie pod ramie.

Zjedliśmy pizze ze smakiem. Nie chciałam wracać do domu na niedzielę. Może zostanę z nim dłużej. Rodzice na pewno mi wybaczą, zwłaszcza, że wujek panoszy się jak właściciel po naszym domu.

Podeszłam do dużej lodówki, poczym wyciągnęłam dzbanek z sokiem pomarańczowym.

- Ja też poproszę – podsunął mi szklankę. Nalałam mu soku, a następnie nalałam sobie. – Zastanowiłaś się już? Zostaniesz jutro dłużej niż do rana?

- Zostanę – odparłam, poczym nachyliłam się całując jego usta.

***

Już nie mogłem się doczekać kolejnego spotkania z Sakurą. Cały poranek przesiedziałem w toalecie, jak baba. Długa kąpiel. Ogoliłem się i ułożyłem włosy tak niesfornie jak lubiła. Uzależniłem się od jej obecności. Chciałem z nią spędzać jak najdłużej czasu, który mi jeszcze został. W końcu za tydzień wraca Saya. Tyle, że ja nie chcę kończyć tego, co jest między mną a Sakurą. To są dopiero początki tego, co możemy sobie dać. Miałem zamiar tyle jej jeszcze pokazać. Chciałem z nią być. Budzić się obok niej. Powoli rozbudzać ją do życia pocałunkami i pieszczotami. To tak bardzo mnie uszczęśliwiało. Ten spędzony weekend razem był nieziemski. Wart wszystkiego, co miałem.

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Ślamazarnym krokiem ruszyłem w stronę holu. Westchnąłem przeciągle widząc swojego przyjaciela. Jakoś nie pałał entuzjazmem. Może, dlatego, że zbliżał się dzień przyjazdu naszych żon.

- Cześć, coś nie tak w firmie? – zapytałem, kiedy wszedł do środka.

- Wszytko dobrze. Dzwoniła do mnie Kyoko.

- Tak? Hmm, a do mnie Saya – odparłem lekceważąco zapraszając go do salonu.

- Kyoko dzwoniła do mnie właśnie w sprawie Sayi. Podobno jest taka wściekła, że już przed weekendem chciała wracać. Po co mówiłeś jej o swojej kochance?

- A co nie mogę?

- Musisz z nią natychmiast zerwać.

- Ty nawet nie mów mi, co mam robić. – odparłem, a on westchnął i usiadł na fotelu.

- Nie chciałem ci psuć weekendu, ponieważ wiedziałem, że zapowiada się obiecująco. Teraz już czas, abyś z tą dziewczyną zerwał. Nie możesz tak długo z nią przebywać. Na złych regułach grasz.

- Nie mów mi, co mam robić – powtórzyłem. Kiba spojrzał na mnie spod byka.

- Ty chyba nie chcesz powiedzieć, że masz zamiar przedłużyć ten romans.

- Nie potrafię z nią zerwać kontaktów. Pożądam jej, ale nie tylko...

- Nie żartuj sobie! – warknął – Okay, może ten news cię przekona, że warto z nią zerwać. – prychnąłem spoglądając na niego morderczym wzrokiem. Nie ma prawa wypowiadać się na temat Sakury. – Ta twoja słodka studentka ma 17 lat i uczy się w Liceum Shengoo.

- Brawo! – zaklaskałem w dłonie – Niczego lepszego nie mogłeś wymyślić? – zapytałem z sarkazmem.

- To prawda. Dziewczyna, z którą się spotykam chodzi z nią do klasy. Zauważyłem ją w piątek, kiedy podjechałam pod liceum. Sam nie mogłem w to uwierzyć. Nie wiedziałem, co mogło ją skłonić do tego, ale później myślę..., przecież ja umawiam się z młodą dziewczyną dając jej podarunki. – stwierdził spokojnie.

- Sakura nic takiego ode mnie nie chce. Mogła tam być w jakimś celu.

- Taa...jasne. A kto wysłał mnie po najnowszy model telefonu. Patrz, co zyskała. Zauważyła, że korzystnie jest się z Tobą trzymać i przylepiła się do Ciebie. Rozmawiałem z Ino na jej temat. – zerknąłem na niego z kołatającym sercem. Na pewno się pomylił. Na pewno, przecież widział ją tylko kilka razy i to nie z bliska. – Udawałem zainteresowanego nią, aby nie zdradzić, po co mi te informację. Dowiedziałem się, że spotyka się z jakimś starszym mężczyzną. – żyłka na moim czole niebezpiecznie zapulsowała. Wstałem, przechadzając się po pokoju – Podobno w poniedziałek do sklepów wchodzi kolekcja jakiejś znanej projektantki coś z różą związane – zatrzymałem się przed oknem przypominając sobie jak wspominała o swoim autorytecie. Black Rose. Zapewne o nią chodzi. Nie, nie! To niemożliwe, aby mnie okłamała. Nie mogła tego zrobić! Na początku moja żona, a teraz ona robi ze mnie głupka. Niemożliwe! – Nie ma wystarczająco kasy na sukienkę. Chyba chciała, abyś jej ją za sponsorował. Specjalnie cię zwodziła, aż do momentu, gdzie zrobisz dla niej wszystko. Bo zrobiłbyś, aby była przy tobie, prawda? Zbyt bardzo się zaangażowałeś. – czy to wszystko prawda? Czy ona naprawdę ma 17 lat? Czy tylko, dlatego się ze mną spotykała? Zawrzało we mnie. Ścisnąłem mocniej pięści, patrząc nienawistnym ogniem na przyjaciela. – Nie wierzysz? Okey, dowiedziałem się od Ino, że kończą o 14.25 jedź i przekonaj się na własne oczy. – to dlatego zawsze podawała pełne godziny? Taa...miała czas, aby dojść do uczelni.

Nie potrafiłem jednak uwierzyć w to. Natychmiast ruszyłem do drzwi nie zwracając uwagi na Kibe. Nieważne, że dopiero 11. Jestem tak wściekły, że muszę się o tym przekonać. Dorwać ją na gorącym uczynku. To niemożliwe, abym tak się mógł dać nabrać. 17?! Niemożliwe!

***

Czekałem przed tym cholernym liceum już dobre trzy godziny. Nie chciałem jej tu zobaczyć. Chciałem, aby to wszystko okazało się oszczerstwami. Nie wyciągnę przecież żadnych konsekwencji, gdyby Kiba mnie oszukiwała. W końcu możliwe, że robi to, aby ochronić moje małżeństwo. Nie wiem czy w ogóle zdaje sobie sprawę, że to jego wina. Gdyby nie wciągnął nas w to, pewnie siedziałbym znudzony w firmie, a wieczorem wrócił do domu. Zjadłbym kolację Sayą, wypilibyśmy po lampce wina i może coś więcej. Tak, tylko takie życie już dawno mi się skończyło. teraz, gdy wracałem do domu najczęściej już spała. Przechodziliśmy kryzys, ale jakie małżeństwo go nie przechodzi? Po co uciekać się do takiego wyjścia jak Kiba i Kyoko.? Po co to zrobiliśmy?

Teraz zaplątałem się w związek, który miałem nadzieję, że mnie uratuje z tej rutyny. Jeżeli mnie okłamała...grrr....Zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy. Jak mógłbym się nie skapnąć? Przecież jest taka dojrzała. Ma idealnie kobiece ciało. Nie przypominam sobie, aby Saya w liceum była tak dobrze wyposażona. Zresztą do teraz nie jest aż tak kobieca jak Sakura. Nie, ona na stówę nie jest licealistką. Spałem z nią przecież. Tak troszkę mnie zdziwiło, że studentka z taką buźką i ciałem jest dziewicą, ale z drugiej strony jest wiele kobiet, które są nawet starsze i czekają na tego jedynego. Teraz jednak jak nad tym się zastanawiam to czy to nie dziwne, że właśnie się ze mną przespała? Naprawdę mogła się przyczepić do mnie tylko dlatego, aby wyciągnąć ze mnie pieniądze czy też jak to nazwał Kiba podarunki? Ja jej naprawdę zaufałem.

Opuściłem szybę w samochodzie, spoglądając na wychodzącą młodzież. Napięcie, jakie mi przy tym towarzyszyło było nie do opisania. Nigdzie jej nie widziałem, a uczniów coraz mniej wychodziło ze szkoły. Uśmiech zadowolenia już pojawiał się na mojej twarzy, kiedy z roześmianą buźką wyszła różowowłosa dziewczyna ubrana w bordową krótką sukienkę. Przetarłem oczy mając nadzieję, że to tylko złudzenia.

Nie, to nie to. Ona naprawdę szła z dwoma dziewczynami i jakimś chłopakiem, który przełożył dłoń przez jej ramie. Zawrzało we mnie. Nie tyle, co z powodu jej kłamstwa, ale i z zazdrości. Strzepnęła jego dłoń śmiejąc się wesoło. Szepnął jej coś na ucho, a następnie pomachał i pobiegł w swoim kierunku. Nie obchodziło mnie gdzie. Teraz patrzyłem tylko i wyłącznie na Sakure. Byłem wściekły! Oszukała mnie!

Wysiadłem z trzaskiem z samochodu. Oparłem się o karoserie, spoglądając na nią. Nadal była pogrążoną w rozmowach z koleżankami. Stanęły przy murku i jedna z nich o granatowych włosach pożegnała się i pobiegła do białego lexusa. Natomiast ona stała i śmiała się z jakąś wyzywającą blondyną. Czyżbym to ja był pośmiewiskiem? Chwali się jak mnie uwiodła? Wstrzymałem oddech, aby powstrzymać się od krzyku wściekłości. Nachyliłem się do samochodu, poczym nacisnąłem na klakson. Większość nastolatków zwróciła swój wzrok w moim kierunku. Mnie jednak interesowały te zielone oczęta, z których zgasło szczęście a pojawiło się przerażenie. Powiedziała coś do blondynki, która wciąż mi się przyglądała, a następnie niepewnie zaczęła kierować się w moim kierunku.

Boże...to niemożliwe. Jak? Byłam przerażona jego obecnością. Byłam przerażona tym srogim spojrzeniem, które cisnął w moją stronę. Powoli jak na stracenie kierowałam się w jego kierunku. Bo jak inaczej mam się zachować? Nie mogę teraz uciec.

Bił od niego taki chłód, kiedy zbliżyłam się na wystarczającą odległość, aby zauważyć jak wściekły może być oszukany mężczyzna. Ściskał dłonie w pięści tak mocno, ze widziałam jego kości. Rysy mu stężały i emanowała z niego mroczna aura. Bałam się.

- Sasuke...

- Wsiadaj do samochodu. Natychmiast – warknął tak ostro, że nie byłam wstanie my się sprzeciwić, a przecież powinnam zwiewać gdzie pieprz rośnie. Wsiadł na swoim miejscu za kierownicą, czekając, aż wsiądę. Pospiesznie to zrobiłam widząc jak odpala silnik.

- Sasuke...

- Zapnij pasy – rozkazał, poczym odjechał z piskiem opon. Przyglądałam mu się ze strachem. Nie miałam odwagi się odezwać. Zapytać, gdzie jedziemy. Czekałam, modląc się w duchu, aby mi wybaczył. Bo wiedziałam, że już wie.

***

Jechaliśmy ponad dwadzieścia minut. Zatrzymał się na obrzeżach lasu, którego bardzo dobrze znałam. Tyle dobrze, że wiem gdzie jestem. Spojrzałam na niego, kiedy zgasił silnik. Siedział nieruchomo z jedną dłonią na kierownicy, a drugą na udzie. Musiał o tym myśleć. Ja też przez całą drogę zastanawiałam się kto mógł mnie wydać? jak mógł się tego dowiedzieć. Tak bardzo chciałam mu to wyznać w sobotę, ale nie potrafiłam. Bałam się właśnie tego, co może mieć teraz miejsce. Delikatnie dotknęłam jego dłoni palcami, natychmiast cofnął rękę spoglądając na mnie ze złością.

- Ile masz lat? – zapytał.

- Chciałam ci powiedzieć...naprawdę.

- Ile masz lat? – jego głos był tak chłodny, że czułam jak serce rozdziera mnie na kawałki.

- 17. -na te słowa trzasnął dłońmi o kierownice nie ukrywając swojej wściekłości – Naprawdę chciałam ci powiedzieć, przecież to nic nie zmienia. Wiek to tylko liczba. Sam pomyślałeś, że jestem studentką, więc....

- Teraz mówisz, że to moja wina! – krzyknął nie panując nad sobą. Nie widziałam go takiego nigdy. I zresztą nie chciałabym. – Nienawidzę, gdy ktoś mnie oszukuję. Zrobiłaś ze mnie głupka. Myślisz, że jestem szczęśliwy z tego powodu. Nadszarpnęłaś nie tylko moją godność, ale przede wszystkim sprawiłaś, że czuję się okropnie z samym sobą.

- Przepraszam.

- Powiedź mi, co mi tam po twoim przepraszam – warknął. Spuściłam głowę, kiedy oczy mi się zaszkliły. – Wiesz, co ciekawy jestem, co chciałaś osiągnąć, że poszłaś ze mną do łóżka? Od początku było twoim zadaniem mnie uwieść i naciągnąć na drogie prezenciki.

- Co...?- spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Nie udawaj. Wiesz, mam pomysł spełnię twoją zachciankę – pisnęłam, kiedy moje siedzenie opadło. Leżałam teraz, dlatego szybko odpięłam pasy, próbując się podnieść, jednak on nakrył mnie swoim ciałem. Brutalnie mnie dotykając.

- Puszczaj! – krzyczała, nie ukrywając jak bardzo ją przerażam. Szlochała, próbując mi się wyrwać. Na nic. Specjalnie pokazywałem jej, na jaką osobę mogłaby wpaść. Ucałowałem jej usta z głuchym jękiem. Chciałem je namiętnie pieścić, jednak myśl jak mnie oszukała, a przede wszystkim, że ma tylko 17 lat zaczęła mnie napełniać wstrętem. Ugryzłem jej dolną wargę, mocno ściskając ramiona. Dopóki nie poczułem jak dygocze i krzyczy naprzemian płacząc. Puściłem ją z obrzydzeniem się jej przyglądając.

Podniosła się, chowając twarz w dłoniach. Płakała i chociaż serce na to mi się krajało, to duma wciąż uderzała mi do głowy. Nienawidzę, gdy ktoś w tak upiorny sposób mnie wykorzystuje. Wyciągnąłem z kieszeni portfel, poczym złapałem w garść wszystkie banknoty.

- Masz i wynoś się – złapałem za jej dłoń i wcisnąłem jej pieniądze – Jeżeli chcesz więcej to powiedź. Przyśle ci. – warknąłem. Nachyliłem się nad nią, poczym otworzyłem drzwi, wracając na swoje miejsce. – Wyjdź. – siedziała nieruchomo, jakby nie docierały do niej moje słowa. – No już jazda – zerknęła na mnie, poczym puściła pieniądze na podłogę w samochodzie i wysiadła. Wciąż drżała od szlochu, którego najwidoczniej nie potrafiła powstrzymać. Spojrzałem na pieniądze, a później jeszcze raz na nią. Stojącą ze spuszczoną głową. Pozbierałem pieniądze, poczym rzuciłem je w jej kierunku. Zamknąłem drzwi, poczym odjechałem z piskiem opon.

- Cholera! – syknąłem, patrząc na jej sylwetkę w lusterku, która coraz bardziej nikła. Zachowałem się jak podły drań, jednak sytuacja mnie do tego zmusiła. Straciłem ją, chociaż tak naprawdę w ogóle jej nie miałem. Okłamała mnie.

To, co się stało, było tylko złudnym marzeniem. Czas wracać do rzeczywistości. Do firmy. Do żony.

***

Zaszlochana zebrałam wszystkie banknoty, poczym jeszcze chwile posiedziałam próbując doprowadzić się do porządku. Nie byłam wstanie opisać tej goryczy, jaka powstała po słowach Sasuke. Zachował się tak okrutnie. Zresztą nie dziwię się dlaczego. Potraktowałam go naprawdę okropnie. Okłamałam go, a to przecież jest najgorszym przewinieniem w związku. A jakby na to nie patrzeć byliśmy w związku. Chociaż dość uwikłanym. Wszystko zepsułam. Straciłam mężczyznę, którego tak bardzo szanowałam, kochałam. Boże, dlaczego jest to tak bolesne. Czemu mój pierwszy zawód miłosny jest tak trudny do zniesienia? Gdybym była tylko szczera. Czy wtedy udałoby mi się go zatrzymać przy sobie? Czy miałabym szanse na dłuższy związek? Przetarłam łzy, próbując się pozbierać.

***

- Kochanie – uśmiechnąłem się sztucznie, kiedy Saya, podbiegła do mnie, mocno wtulając się w moje ciało. – Tęskniłam. Miałeś rację to był głupi pomysł, ale teraz będzie już dobrze. Nigdy nie zrobię już czegoś nie po twojej myśli – mówiła jak najęta. Nie chciałem jej słuchać. Byłem znużony. Odkąd wyrzuciłem Sakure ze swojego życia czułem się jeszcze gorzej niż przed tym całym „wolnym miesiącem".

- Wracajmy, jestem zmęczony – odparłem wyrywając się jej. Zabrałem walizkę, poczym ruszyłem do wyjścia z lotniska.

- Z tą dziewczyną skończone, prawda? – zapytała niepewnie, łapiąc mnie pod ramie. – Dzwonił Kiba i mówił, że tak, ale wolę się upewnić. Chcę to usłyszeć z twoich ust. – spojrzałem na nią, poczym skinąłem delikatnie głową.

- Skończone. To był błąd.

- Cieszę się, że tak mówisz – uśmiechnęła się, poczym pocałowała mnie delikatnie. To nie był ten słodki, subtelny pocałunek, którymi raczyły mnie usta Sakury. Muszę się jej jak najszybciej pozbyć z głowy.

***

Opowiedziałam wszystko Hinacie, wspierała mnie, ale również dała półgodzinne kazanie na temat mojej głupoty. Radziła mi, abym z nim pogadała. Ale nie mogłam. Ona nie widziała tego wstrętu w jego oczach. Ona nie czuła tego chłodu. Nawet nie jest wstanie sobie wyobrazić, jakim potworem się stał przez te kilka minut.

Najgorszym jednak powodem jest fakt, że widziałam go z inną kobietą. Trzy dni temu wybrałam się z Tatą do Sklepu meblowego. Musiał kupić nowy stół i tapety do kuchni. Po tym jak wujek sprowadził do domu gości w celu gry w pokera. Cała kuchnia była zrujnowana. Oczywiście mój tata nie był już taki miły i od razu wyrzucił go z domu. Mama była temu przeciwna, jednak jej też ulżyło.

Stał tam z ładną czarnowłosą kobietą. Była starsza ode mnie. Możliwe, że w jego wieku. Zazdrościłam jej. Zastanawiałam się jak ją poznał? Jak ją uwodzi? Czy byli już razem. Dopiero w domu dałam upust swoim łzom. Bolało.

Dzięki Hinacie nie myślałam o tym często. Zazdrościłam jej szczęścia, ale również bardzo życzyłam jej powodzenia w tym związku.

Naruto poznałam przed chwilą. Wspaniały mężczyzna. Sympatyczny, przystojny i kulturalny. Uzumaki ma sieć swoich restauracji. Jego pradziadek założył znaną sieć Ramen, a teraz się rozszerza. Największa z restauracji jest w Tokio i w Paryżu, gdzie swoją nazwę ma przetłumaczoną na Francuzki.

- Nie rozmawiałaś z nim, prawda? – upiła łyka herbaty spoglądając na mnie.

- Nie, nie mogę – odpowiedziałam. Byłyśmy same salonie. Naruto poszedł do kuchni, po ciasteczka, które jeszcze dopiekały się w piekarniku. Naprawdę Hinata ma szczęście.

- Odpuszczasz go sobie? Co się z tobą dzieję? Zawsze walczyłaś o swoje.

- On nie jest mój. Nie jest taki jak sobie wyobrażałam.

- A jak sobie wyobrażałaś? – zapytała.

- Nie jest taki idealny jak myślałam. Nie dość, że potraktował mnie jak ladacznice, to jeszcze szybko znalazł sobie zastępstwo. – spojrzała na mnie pytająco, więc kontynuowałam. – Widziałam go ostatnio z kobietą.

- Może koleżanka.

- Koleżanka tak się nie uśmiecha i nie całuje – syknęłam, kiedy przed oczami pojawił mi się ten przykry widok.

- Dupek – rzuciła. Spojrzałam w głąb korytarza, gdzie pojawiała się sylwetka Uzumaki'ego z tacą.- Wiesz, gdybym go spotkała to rozszarpałabym go na kawałki. Rozumiem, gdyby się wściekł, ale jeżeli od razu idzie do innej kobiety to jest zwykłym draniem.

- Koniec rozmowy o nim, okay?

- Tak.

- Mam nadzieję, że ci zasmakują. Hinata je chwali, a warto uzyskać opinie obiektywną. Mam zamiar upiec je na przyjęcie, na które zostaliśmy zaproszeni.

- Ymmm...pyszne. A na jakie przyjęcie idziecie? – zapytałam.

- Mojego kolegi rodzice obchodzą 30 rocznice ślubu. Duża impreza się szykuję. Mam zamiar przygotować kilka popisowych potraw – drgnęłam słysząc to, a wtedy dokładnie przyjrzałam się Naruto przypominając sobie jak Sasuke mówił o koledze, który uczył go gotowania.

- Przepraszam, że jestem taka wścibska, ale jak nazywa się ten twój kolega.

- A Sasuke Uchiha – drgnęłam tak samo jak Hinata, której już zdradziłam wcześniej imię i nazwisko swego niedoszłego kochanka. – Jego żona teraz wróciła, więc...

- Żona? – wymknęło mi się.

- Tak, źle się czujesz. Pobladłaś. – odparł Naruto. Spojrzałam błagalnie w kierunku Hinaty bliska płaczu.

- Naruto, mógłbyś przynieść jakieś środki przeciw bólowe i wodę. Proszę – uśmiechnęła się, a on skinął głową i wstał, odchodząc. – Sakura... usiadła obok mnie tuląc mnie.

- Hinata ja nie wiedziałam. Naprawdę nie wiedziałam, że on ma żonę.

- Wierzę ci – przeczesała moje włosy – Może to nie ten Sasuke.

- A ile może być w jednym mieście Uchihów Sasuke? Ponadto teraz już wszystko rozumiem – przetarłam zaszklone oczy – Hinata wybacz. Muszę się przejść. Przemyśleć. Nie wiem jak mogłam tego nie zauważyć.

***

Dwa dni później, kiedy po tym ciosie stanęłam na nogi postanowiłam się z nim spotkać. Teraz dopiero rozpętała się we mnie prawdziwa burza uczuć. Byłam wściekła. Mniej rozżalona i smutna. Cała wina spadła na mnie. Wyżywał się na mnie psychicznie. Myślałam, że nigdy się z tego nie pozbieram, a piętno mojego kłamstwa do końca życia będzie mi towarzyszyć. Okazało się jednak, że to nie ja jestem ta gorsza. On również kłamał. W żywe oczy ciągle opowiadał historyjki, które nie miały miejsca. I chociaż ja też łgałam, to nie zagłębiałam się w tych kłamstwach.

Wyszłam z windy, krocząc do biura Uchihy. Nie trudno znaleźć jego biuro. Najobszerniejsze z dużą złotą plakietką Uchiha Sasuke Dyrektor Zarządu.

- Pani do kogo? – zapytała sekretarka w zielonej garsonce.

- Do Sasuke.

- Pan Sasuke Uchiha jest zajęty. Jak pani godność? Jest pani umówiona?

- Na pewno mnie przyjmie – odparłam poczym szybko pociągnęłam za klamkę wchodząc do środka. Sekretarka wbiegła za mną krzycząc, ze nie potrafiła mnie zatrzymać. Jasne, nawet się nie ruszyła. Nasz spojrzenia się skrzyżowały. Wstał szybko z miejsca za biurkiem przyglądając mi się z niedowierzaniem. Przesunęłam wzrok na jego rozmówce i wtedy drgnęłam. Przecież to ten facet od Ino. Ten sam z granatowego lexusa. Zdziwił się tak samo jak Uchiha. Teraz jasne jest dla mnie jak się dowiedział.

- Wyjdźcie – odparł i chociaż nie wymówił imion to wiadome było, o kogo chodzi. Sekretarka się wycofała, a szatyn przeszedł obok mnie bacznie mi się przyglądając. Kiedy drzwi się zamknęły poczułam przypływ odwagi. Przyglądałam się palcom Sasuke, na których spostrzegłam złotą obrączkę.

***

- Co tu robisz? – nie ukrywałem swojego chłodu. Dziwnie się czułem widząc ją w moim biurze.

- Chciałam czegoś się dowiedzieć. – znowu ten jej cudowny głos pieścił moje uszy.

- Mówiłem ci, że nie chcę mieć z Tobą do czynienia. Czegoś jeszcze nie rozumiesz?

- Miałeś prawo mówić mi o kłamstwie, jeżeli zrobiłeś coś dwa razy gorszego? – w jej zielonych oczach zobaczyłem wściekłość i chłód. Zaskoczyło mnie to – Uwierz mi, gdybym wiedziała, że masz żonę nie miałbyś problemu z taką siedemnastolatką jak ja – warknęła spoglądając na mnie ze złością. Czułem się jakby grunt pod nogami mi upadł. Jak ona? – Wiesz jesteśmy siebie warci. Obydwoje okłamaliśmy, ale gdybyśmy od razu byli szczerzy to nie spojrzelibyśmy na siebie nawet przez minutę.

- Nie mów mi, że to miałoby dla ciebie znaczenie. – odparłem próbując się bronić. W końcu miała dość dużo racji.

- Twoje małżeństwo? Boże, to wszystko by zmieniło. Jesteś najgorszym typem, jakiego mogłam spotkać. Udajesz miłego kawalera, a na boku masz żonę. Matko, ty zaprosiłeś mnie do swojego domu. Ile ci zajęło sprzątniecie jej rzeczy? Obrzydlistwo nie mogę na siebie patrzeć w lustrze. Zdrada to coś, czego nie mogę znieść. Jak można zrobić to kobiecie, której przyrzekało się przed Bogiem miłość i wierność. Nienawidzę cię Uchiha – wysyczała, a przez moje ciało przeleciał nie miły dreszcz. – Jesteś większym dupkiem niż mogę sobie wyobrazić.

- Uspokój się.

- Teraz to ty mi mówisz uspokój się? – prychnęła - Potraktowałeś mnie jak dziwkę. Wyrzuciłeś z samochodu. Nie pozwoliłeś się wytłumaczyć. Tak rozumiem, chciałeś się mnie pozbyć i zatuszować nasz romans. Świetnie ci to wyszło. Jesteś genialny. Wszystko zwaliłeś na mnie, sprawiając, że czułam się przez tak długi czas winna. – otworzyła torebkę, szukając czegoś dłonią. Chłonąłem jej widok, ponieważ od tego nie potrafiłem się powstrzymać. Wydawało mi się, że wyglądała jeszcze piękniej. Jakby chciała mi pokazać, co straciłem. – Proszę. Oddaje tą zabawkę. Zabrałam tylko 1000 yenów (40PLN) na naprawę. Resztę ci oddaje czyli 31 000 yenów – położyła na moim biurku pieniądze i telefon. – Nie martw się nie wyjawię tego, co się wydarzyło. Dla mnie też nie jest to miłe. Mam ochotę jak najszybciej wymazać to z mojej pamięci.– odwróciła się do mnie tyłem, poczym ruszyła do wyjścia – Nie martw się. Nie będę cię już nachodzić.

- Czekaj – sięgnąłem po rzeczy, które odłożyła na biurku. – Telefon ci dałem, bo zepsułem twój. Weź go.

- Nie dziękuje. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.

- To weź pieniądze.

- To żart? Nadal traktujesz mnie jak dziwkę? – nie odzywałem się. Wyciągnąłem tylko dłoń z pieniędzmi w jej kierunku. Prychnęła, poczym uderzyła w moją dłoń zabierając pieniądze i rzucając mnie nimi w twarz. – Jesteś podły. Naprawdę myślisz, że spotykałam się z Tobą dla kasy?! Gdyby tak było od razu bym ci powiedziała, jaka jest moja stawka. Następnym razem idź do nocnego klubu. Tam cię obsłużą od razu. Chociaż ty zapewne wolisz zdobywać, to by wyjaśniało, dlaczego tak długo przy mnie byłeś.

- Słuchaj...

- Nie będę cię słuchać. Przypominam ci, że potraktowałeś mnie gorzej niż ktokolwiek, a w końcu sam miałeś na sumieniu gorsze przewinienie od kłamstwa. – warknęła, poczym wyszła z trzaskiem drzwi. Podszedłem szybko do wielkiego okna, które miałem na wyjście z biurowca. W myślach powtarzałem sobie, że ma 17 lat. Jednak coraz bardziej uświadamiałem sobie, że to jest tylko liczba. Sakura nie wygląda na 17 lat. Sakura jest dojrzalsza. Zresztą, kiedy pojawialiśmy się razem na mieście uważali nas za parę. Wiek to tylko liczba!

Zauważyłem jak pośpiesznie odchodzi, nawet nie oglądając się za siebie. Miała rację to ja okazałem się podlejszy. Również zataiłem fakty. Moje dla Sakury okazały się bardziej bolesne. Bardziej podłe.

***

Słońce grzało wtargając promieniami do mojego pokoju. Był środek wakacji. Znajdowałam się w Korei na odkrywaniu nowych talentów w dziedzinie mody. Razem ze mną do Korei przyjechała Ino. Sama bym się nie zdecydowała. To ona w Internecie znalazła ogłoszenie o konkursie dla amatorów projektowania. Można było wygrać aż 1 000 000 000 yenów. Nie mogę tego zaprzepaścić. Ino pomogła mi. Szczerze powiedziawszy sponsorowała mi nie tylko podróż, ale i materiały. Obiecałam jej, ze jej to spłacę. Jednak ona nie chciała o tym słyszeć. Pomagała mi tak samo jak Hinata. Wszystko jej opowiedziałam, zresztą się domyśliła. Przyznała mi się, że jej kochanek się o mnie pytał. Przyznała mi się, że może za dużo powiedziała. Nie byłam na nią zła. Jakbym mogła. Dzięki niej przynajmniej to wcześnie się zakończyło. Nie musiałam znosić jeszcze większego upokorzenia. Dlatego nie chciałam, aby się obwiniała i robiło to wszystko dla mnie z litości. Prosiłam ją o to, ale mówiła, że nie o to jej chodzi, a dzięki mnie może również zaistnieć w show biznesie.

Nie spałam całą noc. Musiałam dokończyć szycie swojego projektu. Wybrałam niebieską tkaninę będzie wspaniale wyglądać na Ino. Podkreślą jej ładne niebieskie oczy. To właśnie ona była moją modelką. Idealnie się na to nadawała. Musiałam jeszcze zrobić małe poprawki i dorobić kwiatowe aplikacje na gorsecie z czarnej koronki. Do ostatniej chwili nie wiedziałam, jaki projekt użyć. Uznałam, że taka koktajlowa kreacja będzie najlepsza.

Każda z nas otrzymała przenośną maszynę i wszelakie rodzaje nici. To i zameldowanie w hotelu konkursowym było zapewnione na koszt organizatora. Jutro pokaz. Musiałam się postarać.

- Która godzina? – odwróciłam twarz w stronę drugiego łóżka, gdzie leżała Ino. Podniosła dłonie, rozciągając się.

- Po 6:00.

- I ty już nie śpisz? – spojrzała na mnie, a następnie przetarła oczy – Nie żartuj, że nie spałaś? – zmieniła pytanie, kiedy zobaczyła moje wczorajsze ubrania – Będziesz wykończona.

- Muszę to dokończyć. Później się położę – odparłam, poczym wbiłam dwie igiełki w materiał, gdzie miałam zaraz zaszyć.

- Może ci w czymś pomogę?

- Nie. Ty lepiej odpocznij. Jako moja modelka musisz być świeża i tryskać energią. Dużo od ciebie zależy.

- Wiem i jestem tym strasznie podekscytowana. – uśmiechnęłam się do niej, poczym zabrałam się do roboty.

***

Byłam w szoku. Te amatorki były naprawdę świetne. Nie jednej projekt od razu chciałabym kupić. Wydaję mi się, że mogłam jednak źle trafić ze swoją kreacją

Trzymałyśmy się z Ino za ręce czekając na werdykt. Sędziowie wrócili z półgodzinnej narady podejmując decyzję o wygranej. Przewodnicząca z złotą kopertą wyszła na środek. Ubrana była w piękną limonkową suknie z kryształkami swarovskiego. Reklamowała najnowsze dzieło znanej marki Moich.

- Decyzja była naprawdę trudna. Każdy projekt zasługuje na pierwsze miejsce. Stworzyłyście coś nowego i wspaniałego. Jestem pod wrażeniem i sama ubrałabym się w każdą waszą zaprojektowaną odzież.

Nagroda jest jedna, więc i zwycięzca również. Razem z komisją podjęliśmy ostateczną decyzję, która nie była jednomyślna. Każdy z nas jest inny i doszukuje się czegoś innego – otworzyła kopertę. – Trzecie miejsce Gun Di – niska brunetka ze swoją modelką wyszła na środek odbierając kwiaty i dyplom. Coraz mocniej ściskałyśmy swoje dłonie. – Drugie miejsce Sakura Haruno – uśmiechnęłam się delikatnie, po czym szturchnęłam Ino, która nie była zadowolona.

- Ślepi są. Czy nie widzą, że twój projekt jest najładniejszy?

- Cicho – szepnęłam do niej, po czym wyszłyśmy na środek odbierając dyplom i kwiaty.

- Pierwsze miejsce Hyon Park - spojrzałam ze zdziwieniem na jedynego chłopaka w tym towarzystwie, który wyszedł ze swoją modelką na środek. Ta kreacja nie była dla mnie dobra, chociaż na pewno artystyczna.

- Oni są naprawdę nienormalni. Taki dziwoląg wygrał?

- To nic. Byłyśmy blisko, a ja jakoś inaczej spłacę cię.

- Mówiłam ci, że na pieniądzach mi nie zależy. – spojrzała na mnie. – Wierzę w twój sukces. Na 32 miejsc miałaś drugie. Jesteś wspaniała. Sakura tobie uda zajść daleko, a ja chcę być twoją modelką.

- Moją muzą powiadasz? – zachichotałam, a ona skinęła głową, przytulając mnie – Dziękuje za wsparcie.

***

Szłam na parking, gdzie czekała na mnie Ino w samochodzie. Musiałam podpisać jeszcze kilka papierków na zakończenie konkursu. Trochę to potrwało, ale na szczęście byłam siódma w kolejce, co ma powiedzieć osoba trzydziesta druga? Masakra.

- Sakura Haruno, prawda? – zatrzymałam się, poczym spojrzałam w stronę skąd doleciał do mnie damski głos – Byłam na pokazie – przyjrzałam się zakapturzonej postaci. Poczułam niepokój. Po co ta tajemniczość? – Naprawdę świetna kreacja. Czym się inspirowałaś?

- Po prostu to naszkicowałam. – odpowiedziałam – Kim jesteś?

- Spodobał mi się twój projekt i chciałabym zobaczyć więcej. – cofnęłam się o krok, kiedy zaczęła zbliżać się w moim kierunku – Mogłabyś współpracować ze mną? – kiedy ściągnęła kaptur moje serce zakołatało jak szalone.

- Black Rose? – uśmiechnęła się szeroko, podchodząc jeszcze bliżej.

- We własnej osobie – wyciągnęła w moim kierunku dłoń. Natychmiast uścisnęłam ją, nadal z otwartą buzią. Zachichotała.

- Ja przepraszam...- wyszeptała – Nie sądziłam, że...

- Tak, rozumiem. Gratuluje drugiego miejsca. To zaszczytne miejsce. Byłaś najmłodsza na tym konkursie.

- Ale jak ty...o matko, przepraszam nie mogę uwierzyć. Uwielbiam cię i naprawdę podziwiam. Chciałabym osiągnąć tyle co ty.

- I możesz – powiedziała, co dodało mi większej otuchy.

- Co roku są organizowane te konkursy. Zawsze na nich anonimowo się pojawiam, ponieważ wciąż szukałam... – uśmiechnęła się tajemniczo. – Sama brałam udział w takich konkursach i nigdy nie wygrałam. W pierwszym zajęłam ósme miejsce – zachichotałam – Moje najlepsze z uzyskanych miejsc to drugie. Nigdy nie byłam pierwsza, ale to nie znaczy, że jest się gorszym. Słuchaj, wiem, że jesteś jeszcze licealistką, ale ja swój Dom Mody również mam w Japonii tyle, że w Kyoko. Nie chciałabyś przenieś się do Kyoko? Wszystko bym ci opłaciła. Byłabyś moją następczynią.

- To żart? – zapytałam, gdy tak gładko przeszła do konkretów.

- Nie, chcę, abyś mogła się rozwijać. Potrzebujesz jednak mentora i przede wszystkim środków finansowych. Teraz naprawdę trudno jest się wybić, a przecież na pewno chciałabyś projektować pod własnym imieniem.

- Tak to moje marzenie, ale jak....Nie wiem, co powiedzieć. Nie mam pojęcia czy rodzice się zgodzą.

- Za kilka miesięcy będziesz przecież pełnoletnia.

- To prawda, ale uważam, że powinnam przedyskutować to z rodzicami.

- Poczekaj... – włożyła dłoń do kieszeni, a następnie wyciągnęła wizytówkę – Masz. Zadzwoń do mnie. Musimy być w kontakcie. – spojrzałyśmy w stronę skąd doszedł do nas dźwięk klaksonu. – Twoja koleżanka się niecierpliwi. – uśmiechnęła się – Dla niej też znaleźlibyśmy miejsce. Wiadomo, ze w pojedynkę trudno jest zmieniać otoczenie, dlatego masz moje słowo, że zasiliłaby szeregi modelek, gdybyś dołączyła do mojego zespołu.

- Działabym we własnym imieniu?

- Tak. To, że u mnie byś projektowała nie znaczy, że wychodziłoby to z pod mojego autorstwa. Wypromowałabym twoja markę. Będę czekać na ciebie. Wierzę, że osiągniesz wiele. Ta sukienka była rewelacyjna – uśmiechnęła się, poczym odwróciła się i ruszyła w swoim kierunku. Uśmiechnęłam się spoglądając na wizytówkę. Black Rose to była naprawdę ona.

Podbiegłam do samochodu Ino, która zaczęła się niecierpliwić.

- Myślałam, ze zapuszczę tu korzenie – odparła, kiedy zamknęłam za sobą drzwi.

- Przepraszam. Długa kolejka była.

- A to kto był?

- Nie zgadniesz? – uśmiechnęłam się, a ona spojrzała na mnie pospieszającą – Black Rose.

- Poważnie? – zapytała jakby mi nie wierzyła. Chociaż nic dziwnego ja nadal nie mogę uwierzyć w to, co się stało.

- Poważnie. Zaproponowała mi, abym przeniosła się do Kyoko, by z nią współpracować.

- To wspaniale. Zgodziłaś się?

- Muszę porozmawiać z rodzicami. Skończyłabym tam szkołę, projektowałabym. Moje marzenia by się spełniły.

- Sakura nie wiem, o czym ty w ogóle myślisz. Jeżeli się zgodzisz, masz zapewniony start. Nie zastanawiałabym się na twoim miejscu długo.

- To nie wszystko – odparłam – Jeżeli się zgodzę, mogę cię zabrać ze sobą. – rozszerzyła oczy jakby nie dotarły do niej te słowa – Stałabyś się nie tylko moją modelką, ale i Domu Mody Black Rose.

- Mówisz poważnie? – skinęłam głową, a ona mocno mnie przytuliła – Sakura, teraz to już na pewno musisz się zgodzić. – uśmiechnęłam się. Mam nadzieję, że rodzice się zgodzą i nie będą robić mi problemów. Tak na pewno szybciej pocieszyłabym się po Sasuke.

***

Dwa lata później...

- Limitowana edycja ubrań „Sakura" już dzisiaj w sprzedaży.

- Pokaz Panny Sakury Haruno okazał się hitem lata. To orzeźwiająca pełna romantyzmu kolekcja, która zadowoli każdą kobietę.

- Ubrania rozeszły się migiem. Sakura Haruno projektantką na skale światową. Przebiła samą Black Rose.

- Black Rose zazdrości Sakurze Haruno. Czyżby chciała się jej pozbyć ze swojego Domu Mody?

Zachichotałam czytając ostatni nagłówek znanego czasopisma Vogue. Siedząca obok mnie Black Rose również zanosiła się śmiechem.

- Oni już naprawdę nie wiedzą, co pisać. Sakuro jestem taka dumna z Ciebie. – Uśmiechnęła się otwierając kolejną butelkę szampana. Szumiało mi już w głowie, ale musiałam dobrze upić ten sukces. Ino była na randce ze swoim nowym chłopakiem Saiem. Świetny facet. Sama bym się na niego rzuciła. Pewnie dlatego, że zbyt bardzo przypominał mi pewną osobę o której tak bardzo chciałam zapomnieć. Te same czarne oczy i gęste czarne włosy. Odpędziłam od siebie te myśli, łapiąc za lampkę szampana. – Czuję się jak twoja starsza siostra. Wydawało mi się, że jestem za ciebie odpowiedzialna, ale ty wiele już sama potrafisz. Postanowiłam, że pojedziemy do Mediolanu. Przyznam, że bez twojej zgody, ale wysłałam do znawców mody twoje projekty. Są pod dużym wrażeniem i chcą, abyś na Fashion Weeku miała swój pokaz.

- Poważnie?

- Tak, jutro o ósmej mamy lot. – powiedziała to tak spokojnie, że z początku nie zajarzyłam.

- Jutro? O ósmej? Ale jak...Ino wie? – skinęła głową. – O matko, a ja nawet nie jestem przygotowana. – zachichotała.

- Okey idź, ale zamów taksówkę. Nie możesz prowadzić.

- Wiem, dziękuje ci Ayane – odparłam. W końcu mogłam dowiedzieć się, co się kryje pod pseudonimem Black Rose.

- Idź już i nie spóźnij się. Bilet czeka w twoim domu.

- Dzięki – pożegnałam się z nią, poczym dopijając szampana wyszłam.

Naprawdę zyskałam wiele przez te dwa lata. Co prawda rodzice pozwolili mi dopiero do Kyoto się przeprowadzić po 18, ale podtrzymywałam moje kontakty z Black Rose. Tak dorobiłam się majątku, ale nie szastam pieniędzmi. Nadal uwielbiam wyprzedaże i second handy.

***

Obudziłam się z głośnym ziewnięciem. Nie potrafiłam domknąć buzi.

Powoli podniosłam się, poczym ruszyłam do toalety, aby orzeźwić się. Przemyłam twarz, poczym rozebrałam się i weszłam pod prysznic.

Tak bardzo cieszę się z tego, co dotychczas osiągnęłam. Mam 20 lat i na koncie to, o czym marzyłam, a Mediolan. Wow...myślałam, ze to jest poza moim zasięgiem.

Zawiązałam ciało ręcznikiem, poczym ruszyłam do salonu. Zdziwiłam się, że Ino jeszcze nie wstaję. Ruszyłam do jej pokoju, spoglądając na zegar. Co?!!!!

Było już dobre parę minut po dziewiątej. Zbiegłam szybko po schodach do telefonu. Kilkanaście nieodebranych połączeń i smsów. O matko nieźle sobie pozwoliłam. Szybko zadzwoniłam jednak nikt nie odbierał. No tak w samolocie nie można rozmawiać.

***

Wbiegłam do domu Mody z torbą podróżną i mnóstwem teczek w dłoni.

- Sakura! – krzyknął Sai, który wychodził z windy.

- O cześć. – łapałam szybko oddech. – Nie zdążyłam na samolot. Zaspałam. Nie rozumiem, czemu Ino mnie nie obudziła.

- Ino nocowała u mnie – ach, więc wszystko jasne. – Dzwoniła do mnie. Do ciebie nikt nie mógł się dodzwonić. Poczekaj. – wyciągnął kartkę – Ach przysłali po Ciebie odrzutowiec. Czeka na dachu.

- Mówisz poważnie – ciarki przeleciały po moim ciele. – Ale ja...trochę się boje. Nie spadnę? Wiesz do samolotu wchodzę to mam podłoże, a na dachu nie będzie zbyt dobrze. Mam lęk wysokości.

- Nie martw się. Lecę z Tobą.

***

Samolot był większy od odrzutowców, jakich widziałam. Wyglądał na ekskluzywny i drogi. Kto by pomyślał, że kiedyś będę latać prywatnym samolotem. Zresztą Black Rose nie musiała go dla mnie sprowadzać. Gdybym poleciała jutro też by nic złego się nie stało. W końcu nie ma jeszcze ustalonego dnia mojego pokazu w Mediolanie. O matko już nie mogę się doczekać. Zawsze o tym marzyłam, a teraz spełniło się to. Zakryłam oczy, kiedy mocny wiatr uderzył we mnie falą zimnego powietrza.

- Chodź szybko. – pociągnął mnie w stronę otwartych drzwi. Pobiegła z nim, mocno ściskając pasek torby podróżnej. Myślałam, że ogłuchnę przez odgłosy wirujących śmigieł. Kiedy znaleźliśmy się w końcu w środku, Sai zasunął drzwi, a ja odetchnęłam, kiedy ten dźwięk przestał docierać do mych uszu.

- Pójdę pogadać z pilotem. A ty się rozgość – uśmiechnęłam się, poczym zaczęłam się dokładnie rozglądać. Samolot był lepiej wyposażony niż ten, którym ostatnio leciałam pierwszej klasy. Wyglądał na prywatny odrzutowiec. Nie mam pojęcia skąd Black Rose go wytrzasnęła, zwłaszcza, że nasz Dom Mody posiada tylko jeden odrzutowiec i to całkiem inny. Troszkę mniejszy i nie z takim przepychem. Widać, że bogacze nim latają. Usiadłam na czerwonym fotelu obitym skórą, poczym oceniłam, że jest naprawdę wygodny. Rozejrzałam się dokładnie. Na oknach były wyjątkowo śliczne koronkowe firanki. Wzdłuż foteli leżał długi czerwony dywan z złotymi aplikacjami. Z tyłu był barek, do którego miałam dużą ochotę zajrzeć, a obok wmontowana lodówka. Przede mną była wielka plazma wmontowana w przednią ściankę samolotu. Chciałam go załączyć, ale wtedy wszedł Sai.

- Usiądź i zapnij pasy. Jak wzbijemy się, to możesz chodzić sobie dalej.

- Już się robi – uśmiechnęłam się, poczym wróciłam na swoje miejsce. – Do kogo należy ten samolot? – Zapytałam przyglądając mu się uważnie.

- Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle, że nie musisz się bać o swoje życie – spojrzał na mnie z uśmiechem – Pilot jest bardzo dobry.

- No zapewne. – zachichotałam, poczym odwróciłam od niego wzrok, kiedy na myśl znowu przyszedł mi Sasuke. Boże kochany. To już dwa lata. Nawet ponad dwa lata. Ten czas nie uśmierzył mojego bólu. Nawet do niego nie przyzwyczaił. Ja ciągle o nim myślę, a teraz jeszcze od kiedy pojawił się Sai, twarz Sasuke pojawia się przed moimi oczami, gdy tylko zamknę oczy. Nie da się tak łatwo wyrzucić miłości z serca. Szczerze powiedziawszy to, co teraz osiągnęłam z chęcią zamieniłabym na te trzy tygodnie w towarzystwie Sasuke. Naprawdę go potrzebowałam i chciałam go chociaż przez chwile zobaczyć. Dotknąć. Dopiero myśl o tym, że ma żonę otrzeźwiała mój mózg i przywracała do porządku. Sprawiła, że na nowo budowałam swój mur przeciw nie mu. Nienawidzę go za to, co mi zrobił. Za to, że tak mocno związał mnie przy sobie. Każdy garnitur lub strój męski zaprojektowałam z myślą o Sasuke. To on był moją muzą. To jego wyobrażałam sobie w tych strojach. Jest to niemożliwie przytłaczające, jednak nie potrafię go wyrzucić z umysłu.

- Napijesz się czegoś? – zerknęłam w kierunku Saia, który odpiął pasy. Nawet nie spostrzegłam, kiedy samolot wzbił się w górę.

- A co tam masz? – odwróciłam się do tyłu.

- Co tylko dusza zapragnie. Sok pomarańczowy? – zaproponował.

- Jasne. – uśmiechnęłam się, poczym wstałam załączając telewizor.

***

Do Mediolanu dolecieliśmy pod wieczór. Kilka godzin przespałam w samolocie, ale nadal byłam zmęczona. Nie lubię tak długo siedzieć w jednym miejscu. To jest zbyt nużące.

- Pójdę podziękować pilotowi. – odparł, a ja zatrzymałam go.

- Czekaj to chyba ja powinnam. Zresztą muszę się dowiedzieć skąd go Black Rose wytrzasnęła – uśmiechnął się tajemniczo. – To poczekam na ciebie w holu.

- Jasne. – trochę zdziwiło mnie, że nie pójdzie ze mną. Zwłaszcza, że nigdy tu nie byłam i bałam się, że się zgubie.

Podeszłam do kabiny pilota, jednak nikogo tam nie zastałam. Możliwe, że wyszedł, kiedy byłam w toalecie. No cóż, może w jakiejś innej sytuacji go spotkam, to wtedy podziękuje. Wycofałam się, delikatnie uderzając ciałem w coś twardego. Jęknęłam, poczym szybko się odwróciłam oddalając na krok.

...

...

...

...

Totalna cisza. Moje serce zamarło. Oddech stał się płytszy. Ręce mocno się spociły. Zimny, porażający prąd przeleciał po moim ciele. Zadygotałam w nieprzyjemnym odruchu, a następnie zatrzymałam swój wzrok na twarzy mężczyzny stojącego przede mną. Niemożliwe. Jak on się tu zjawił? Co on tu w ogóle robi? Przecież wyrzucił mnie ze swego życia, a ja również nie chciałam go więcej widzieć przy sobie. Co więc tutaj robi?

Dyskretnie mu się przyjrzałam, ukrywając swoje zafascynowanie. Miał zmierzwione włosy, a jego twarz jak zwykle wspaniale wyglądała. Jest taki przystojny. Zaskoczył mnie jego ubiór. Był to mój projekt. Białe spodnie od garnituru i granatowa koszula. Tak jak w moich myślach tak i tu wyglądał wyjątkowo dobrze.

- To nie dzieję się naprawdę – wymsknęło się z moich ust, kiedy ruszyłam, by minąć tego osobnika.

- Sakura jestem tu – zatrzymał mnie, łapiąc za nadgarstek. Odepchnęłam go wychodząc z kabiny pilota. Ruszyłam szybko w stronę wyjścia, jednak ponownie mnie zatrzymał – Musimy porozmawiać, proszę?

- Mówiłam ci, że nie chcę z Tobą rozmawiać. Ty również nie pałałeś do rozmów ze mną. Ponadto to już dwa lata. Skąd się tu wziąłeś i dlaczego teraz? Puść mnie – warknęłam, ale on nie ustępował. – Co jest Tobą nie tak? Myślisz, że jak kupiłeś ubrania z mojej kolekcji to masz prawo się ze mną spotykać? – prychnęłam, próbując być jak najbardziej zadumaną w sobie osobą. Nie chciałam, aby mnie złamał. Nie po tym, co przez niego przechodziłam.

- Proszę cię o tylko kilka minut rozmowy.

- Nie. Wracaj do żony. Spieszę się.

- Gdyby nie ja. Musiałabyś czekać na samolot. A wiesz, że do Mediolanu kolejny samolot miałaś za trzy dni? Źle by to wypadło, gdybyś nie przedstawiła swoich projektów od razu.

- Skąd ty tyle wiesz i jak... – zaprzestałam wydobywania z siebie słów, kiedy dotarła do mnie informacja. – To ty jesteś pilotem. Tak, powinnam od razu się skapnąć. Jeden z przywilejów bogactwa – odparłam z kpiną – Jedno mnie tylko zastanawia. Skąd wiesz, po co tu przyleciałam i jakim cudem się tam pojawiłeś.

- Mam swoje kontakty.

- Black Rose? Ino? Która z nich mnie zdradziła? – aż we mnie zawrzało, kiedy pomyślałam o tym jak to planowały. Nie wierzę by los mógł nas tak zetknąć ze sobą. Obydwie były dla mnie od dwóch lat najbliższe. Obydwóm się zwierzałam. Wiedziały jak mnie skrzywdził, a jednak któraś z nich współpracowała z nim. Spiskowali za moimi plecami.

- Może, jeżeli dasz mi moment na wyjaśnienie tego to zrozumiesz, co tak naprawdę między nami się wydarzyło.

- Ale ja dobrze wiem co się wydarzyło. Okłamałam Ciebie, a okazało się, że byłeś dwa razy gorszy. Dziękuję za przypomnienie mi, jaka byłam nikczemna. – Dodałam sarkastycznie – Już o tobie zapomniałam. Dlaczego się pojawiasz Sasuke? Daj mi spokój. Masz swoje życie, a ja swoje. Puść – próbowałam drugą dłonią rozluźnić jego uścisk na moim nadgarstku.

- Daj mi tylko kilka minut. Wiele się zmieniło nie tylko w twoim życiu, ale i w moim. Proszę cię.

- Nie rozumiem, po co mi to mówisz. Dwa lata minęły, a ty dopiero teraz się pojawiasz – westchnęłam głośno.

- Musiałem wiele rzeczy poukładać. Nie chciałem przeszkadzać ci w tak ważnych chwilach. W końcu chciałaś być projektantką. – rozluźnił uścisk. Nie odeszłam jednak, tylko nadal stałam naprzeciw niego. – Poświęcisz mi tą chwilę?

- Dobrze. 10 minut. – poddałam się, poczym usiadłam na jednym z foteli. Sasuke nie zrobił tego. Oparł się biodrem o naramiennik fotela, spoglądając na mnie uważnie.

***

Ze spuszczoną głową, siedziałam rozmyślając nad tym, co mi powiedział. Nie mogłam uwierzyć. Która kobieta by się na takie coś zgodziła? Która kobieta mając takiego mężczyznę chciałaby skoczyć w bok, uprzednio informując go o tym zamiarze? „Wolny miesiąc"? Cóż to za głupi pomysł. Prawdziwy idiota tylko wpadłby na taki pomysł. Małżeństwo to rzecz święta, a to, co oni zrobili było nie do pomyślenia. Ta kobieta nie zasługuje na Sasuke. Zresztą..., wierzę mu, a przecież może wszystko wyglądało inaczej. Tylko, gdyby tak było...Gdyby robił ze mnie głupią to po co by tu był? Czemu mi jeszcze tego nie wyjaśnił?

- Nie mówię, że to tylko wina Sayi. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym tak powiedział. Wcale nie musiałem się na to godzić. Mogłem na nią po prostu poczekać. Jednak myśl, że jest sobie na jakiejś wyspie i mnie zdradza, napawała mnie wstrętem. – odetchnął – Mój przyjaciel, od którego to wszystko się zaczęło umówił mnie na randkę. Szczerze, całkowity niewypał. Bardzo źle się czułem siedząc z nieznajomą kobietą. Nie działały na mnie jej podrywy. Nie rozumiem, dlaczego, przecież większość facetów by się zgodziła. – zawahał się, a następnie usiadł naprzeciw mnie. – Później poznałem Ciebie. W ten sam dzień. Słuchaj, gdyby mi na tobie nie zależało nie chciałbym w ogóle z Tobą utrzymywać dalszej znajomości. Spodobałaś mi się. Urocza, inteligentna od razu mną zawładnęłaś. – zamknął oczy, unikając mojego wzroku – Byłem wściekły, kiedy się dowiedziałem, że mnie okłamałaś. Nie chciałem spotykać się z nastolatką. Sądziłem, że są to dzieciaki. Jednak pomyliłem się. Myślałem, że chcesz ode mnie kasę wyciągnąć, że jesteś... galerianką – prychnęłam na te słowa. Raz tylko się na to umówiłam i to był mój wielki błąd. – Przepraszam. To wszystko było tylko moimi głupimi urojeniami. Byłem gorszy. Masz rację, tak okropnie cię okłamałem. Nie miałem prawa ci tego zrobić. Sakura ja...tęskniłem. Naprawdę bardzo chciałem cię zobaczyć. Walczyłem ze sobą długi czas. Teraz jednak musiałem w końcu to zrobić – chciał złapać moją dłoń, ale wycofał się w połowie drogi – Wiem, że zachowałem się perfidnie przychodząc tu. Niemal cię zmusiłem do rozmowy, jednak musisz coś jeszcze wiedzieć. – nie odzywałam się. Jakoś nie potrafiłam w tej sytuacji wydusić z siebie żadnego słowa. Chciałam go tylko przytulić. Pragnęłam tego, a jednak coś nadal mnie przytrzymywało. Och...moje serce zaraz oszaleje. – Miesiąc po naszym niewątpliwie okrutnym rozstaniu wzniosłem o rozwód. Nie potrafiłem żyć z żoną i normalnie przy niej funkcjonować, kiedy wciąż o tobie myślałem.

- Rozwód? – wyszeptałam nieświadomie.

- Nawet nie masz pojęcia jak długo się to ciągło. – uśmiechnął się delikatnie – Rok żyliśmy w separacji. Próbowała ze mnie wyłudzić ile wlezie. Dostała jednak kilka milionów i domek w górach. Mój prawnik był niewzięty. Pewnie nic by nie dostała, gdyby nie moja dobra wola. Nie podpisaliśmy intercyzy. Ufaliśmy sobie, dlatego też każdy po rozwodzie miał mieć swoje rzeczy. – wyjaśnił – Po roku, kiedy nie udało nam się dojść do porozumienia i przyznaję, że wyłącznie z mojej winy wzięliśmy rozwód. Jestem teraz wolnym facetem. – ponosił swoją próbę dotknięcia mnie i tym razem nie zawahał się. Zacisnął palce na mojej dłoni – Moje małżeństwo nie było takie jakbym sobie wymarzył. Być może dlatego, że tak szybko wzięliśmy ślub. Ja...wiem, że mogłaś sobie ułożyć życie, ale tego nie zrobiłaś, prawda?

- Nie Sasuke, ale ja nadal nie rozumiem dlaczego tu jesteś. Nie łatwo jest mi zapomnieć tego jak mnie potraktowałeś. Zresztą między nami skończyło się dwa lata temu – odparłam, poczym wstałam. – Sasuke, proszę zrzućmy to w niepamięć i...

- Tak, zrzućmy to w niepamięć. – przybliżył się tak bardzo, że nasze ciała stykały się ze sobą, a na policzku poczułam jego przyjemny oddech. – Proszę cię, dajmy sobie szansę.

- Nie. Sam nie wiesz, o czym teraz mówisz. Dopiero, co skończyłeś małżeństwo, a teraz chcesz spróbować ze mną? To dziwne Sasuke.

- Skończyłem małżeństwo, bo nie mogę żyć bez ciebie. Te dwa lata były prawdziwą katorgą dla mnie.

- To moja wina, że się rozwiodłeś? – zapytałam z kpiną.

- Nie. Jesteś powodem, dla którego chcę żyć. – to wyznanie sprawiło fale szalonych impulsów w mojej głowie. Było to uczucie jakby w głowie wybuchły mi fajerwerki. Z ledwością powstrzymałam się od uśmiechu.

- Powiesz mi, kto z Tobą działał? I tak się dowiem, więc chciałabym usłyszeć to z twoich ust. – zmarszczył brwi. Zapewne nie był zadowolony, że uciekam od głównego tematu.

- Obydwie mi pomogły, ale nie bądź na nie zła. Skontaktowałem się z Black Rose i wytłumaczyłem, że muszę się z Tobą spotkać. Twoja koleżanka tylko dopilnowała, abyś nie obudziła się na samolot. – wyjaśnił – Posłuchaj, wiem, że potrzebujesz czasu. Zresztą jestem w szoku, że wysłuchałaś mnie tak spokojnie. – głośno westchnął – Pozwól mi się przytulić. – odparł na jednym wdechu, jakby bojąc się mojej reakcji. Zagryzłam wargę, poczym skinęłam głową. Przybliżył się bardziej, poczym jakby nieśmiało objął mnie, delikatnie przyciągając do siebie. Zmrużyłam oczy napawając się jego ciepłem i zapachem. Dłonią błądził po moich plecach i włosach. Tak bardzo chciałam go objąć, jednak wciąż się powstrzymywałam, przed zaciśnięciem dłoni na jego plecach. – Ja... wybacz – oderwał się ode mnie. – Zostanę w Mediolanie do twojego pokazu. Chciałbym być na nim obecny, gdybyś chciała się ze mną kontaktować to zadzwoń –wyciągnął z kieszeni portfel, a następnie otworzył go, podając mi wizytówkę. – Nie zmieniałem numeru telefonu, ale wydaję mi się, że usunęłaś mój numer. – powiedział to z smętnym uśmiechem. Zacisnęłam dłonie w pięści, czując jak drżę. – Może zjemy razem lunch.

- Jestem zmęczona. Jest dopiero szósta – odparła spoglądając na swój zegarek. Zaśmiał się cierpko.

- Przepraszam, zapomniałem. Jeszcze śniadanie cię czeka. Uf...no cóż. Zaprowadzę cię do pokoju. Znaczy...

- Wiesz nawet gdzie mam pokój – uśmiechnęłam się nieśmiało. – No cóż...przytul mnie jeszcze raz.

- Co? – wydawało się jakby te słowa nie dotarły do niego. Przytulił mnie jednak mocno, jakby nie mogąc nadal uwierzyć w moje słowa – Sasuke ja też tęskniłam, ale boję się. Obawiam się naszej znajomości. Tego, co nas czeka.

- Nie puszczę twojej dłoni za żadne skarby. Zaufaj mi, błagam. – zaszlochałam, zaciskając palce na jego ramionach. Tak bardzo go potrzebowałam.

- Ja nie chciałam cię okłamywać. Nie sądziłam, że nasza znajomość tak się przedłuży. Później próbowałam powiedzieć ci prawdę, ale zawsze coś mnie przed tym powstrzymywało. Bałam się, że cię stracę. Niestety to się stało... – oderwał się ode mnie, a następnie delikatnie objął moją twarz w dłonie.

- Naprawdę byłem gorszy. Powiem ci, że gdyby nie ten miesiąc, to nie poznalibyśmy się zapewne. W końcu znalazłem kogoś, kto uzupełnia moje życie. To ty Sakura. Kocham Cię. – wyznanie to było chwilą o której marzyłam. Nie sądziłam, że kiedykolwiek się spełni. Oparłam się o niego, delikatnie dłonią głaszcząc jego rękę.

- Boję się, ale chcę zaryzykować. Ja tak bardzo tęskniłam. – zadarłam głowę i dotknęłam z cichą ulgą jego ust. Zawahał się, ale oddał mój pocałunek. Był tak samo zdumiony moim postępowaniem jak ja sama.

Jeszcze przed chwilą miałam ochotę uciec jak najdalej od niego, a teraz po jego wyznaniu chciałam być z nim. Całować. Przytulać. Czuć jego obecność. Nadal nie mogę uwierzyć, że to się dzieję. Sasuke tu jest! Sasuke jest wolny! Sasuke wyznał mi miłość! K O C H A M N I E! Zawsze dążyłam do spełnienia swoich marzeń, ale nigdy nie myślałam, że z taką łatwością osiągnę swój cel. Marzyłam o romantycznej miłości a nie tak szalonej i pełnej krętych dróg. Jednak to właśnie dzięki tym drogą Sasuke znalazł się przy mnie.

Ta miłość jest warta o wiele więcej. Więcej niż moje projekty. Więcej niż ten pokaz czy też wymarzona kariera. Gdybym miała wybierać chciałabym tylko jego. Mojego ukochanego Sasuke.

Oderwałam się od niego, spoglądając na niego iskrzącymi się oczami.

- To znaczy, że...

- Tak. Chcę być z Tobą. Nawet nie wyobrażasz sobie jak serce mnie bolało, kiedy cię zobaczyłam z żoną. Myślałam, że mnie rozerwie na strzępki. Czułam się jak zużyta zabawka. Naprawdę byłam przekonana, że chciałeś się po prostu zabawić za plecami żony. Nie przypuszczałam, że ktoś może coś tak głupiego wymyślić.

- Nigdy bym się na to nie zgodził, gdyby moja żona tego nie wymusiła na mnie.

- Taa..., ale nie spotkalibyśmy się, tak? Na pewno nie miałabym, co liczyć na twoje zainteresowanie w przyszłości.

- Mylisz się. To ty byś na mnie nie spojrzała. Ba...możliwe, że wyjechałabyś szybciej niż mógłbym cię kiedykolwiek spotkać w Tokio. Byłabyś dla mnie nieosiągalna. – przejechał palcami po moich włosach.

- Wiesz naprawdę brakowało mi Ciebie. Trudno jest się do tego przyznać, po tym, co się między nami wydarzyło, ale obiecaj mi, że już nie opuścisz mnie.

- Obiecuje. – uśmiechnął się, poczym znowu przytulił mnie do siebie – Tak bardzo obawiałem się tego spotkania. Sądziłem, że moje wytłumaczenia nie pomogą.

- Jeżeli stanąłbyś tu przede mną bez rozwodu to na pewno nic by to nie dało – zachichotałam. – Sprawiłbyś tylko, że przepłakałabym kolejny tydzień w pokoju. – spojrzałam mu w oczy, poczym po raz kolejny złączyłam nasze usta, gdy miał ochotę coś powiedzieć.

***

Pokaz okazał się sukcesem, ale nie mogłam poprzestać na laurach. Tutaj jest jak w dżungli. Trzeba walczyć o przetrwanie, a ja ...na razie chciałam odpocząć. Odpocząć przy Sasuke. Wyjeżdżaliśmy stąd. Chcieliśmy pobyć sami jak najdalej od Japonii. Tylko w swoim towarzystwie. Obraliśmy kierunek Malediwy. Tak bardzo cieszyłam się z tego wyjazdu. Po powrocie chciałam, aby Sasuke poznał moich rodziców. Myślałam, że będzie do tego negatywnie nastawiony, jednak on pałał do tego dużym entuzjazmem.

Byliśmy ze sobą szczerzy. Budowaliśmy mur zaufania. Chcę, aby nasz związek przetrwał wszystko, a tylko na zaufaniu można budować solidne więzi.

- Szampana? – zapytał podchodząc do mnie z butelką i dwoma kieliszkami. Lecieliśmy jego prywatnym samolotem, ale tym razem pilotował doświadczony pilot. – Hmm...

- Jasne. – uśmiechnęłam się, a następnie przysłuchiwałam się czynnościom, które wykonywał. – Nie mówiliśmy ani razu o twoich rodzicach. Jak oni zareagowali? – zapytałam niepewnie.

- Ach... z początku nie potrafili się z tym pogodzić. Moja była mieszała im w głowach, ale podczas tej rocznej separacji w końcu dali na luz. Zobaczyli, że Saya nie jest taka, jaką zawsze grała. Żal mi jej było, bo staczała się na dno. Jednak na rozwodzie wyglądała już na uporządkowaną. Sądzę, że było już lepiej.

- Ech...ty chcesz poznać moich rodziców, ale ja twoich nie za bardzo. – przyznałam, na co się zaśmiał.

- Sakura oni już o Tobie wiedzą. Nie kryłem się za tym, że się zakochałem. Oczywiście powiedziałem to w odpowiedniej chwili po rozwodzie. Myślą, że poznaliśmy się podczas separacji. Co prawda, powiedziałem im, że są między nami pewne niejasności, które musimy wyjaśnić i dlatego nie wiem czy Cię poznają.

- O matko jesteś szalony – zaśmiałam się, a następnie przyglądałam się jak wlewa szampan do kieliszków.

- No, więc za co wypijemy? – zapytał, kiedy odłożył butelkę i pociągnął mnie do siebie, wręczając lampkę szampana. Objął mnie wolną dłonią w pasie i przyciągnął bliżej siebie.

- Wypijmy za nas.

- Tak i za to, abyśmy byli szczęśliwi. – stuknęliśmy kieliszki, upiliśmy łyka, a następnie namiętnie się pocałowaliśmy.

- Z tobą będę szczęśliwa – wyszeptałam a następnie pogłębiłam pocałunek, chcąc czegoś więcej. W końcu nikt nam tutaj nie przeszkodzi. Zachichotałam, kiedy odłożył nasze kieliszki, poczym wskoczyłam mu na biodra, przyklejając się do jego ust. Chcę, każdego dnia budzić się przy nim. Każdego dnia całować te usta. Kocham go.

___

* Tytuł: Cytat: Paulo Coelho 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top