Dynastia Uchihów

Opowiem wam historię prawdziwą, którą i mi przekazano. Jest to historia naszego państwa. Historia dzięki której nasze państwo przestało żyć w cieniu innych. Japonia to kraj w którym panowało wiele rodzin królewskich. Nie każdy jednak panował dobrze, przez co dochodziło do wielu konfliktów w samym narodzie. Z początku bardzo wiele było wojen domowych, które miały na celu obalenie niesłusznie rządzącego Cesarza. Wydawałoby się, że władza ludu nie ma siły sprostać takiemu przeciwnikowi jak Cesarz. Jednak zawsze Rada kraju chciała skrzepić cały lud i wyciągnąć swój naród na sam szczebel. Sprawiło to, że zrezygnowano z przejmowania władzy dzięki powiązaniom rodzinnym. Oczywiście duże znaczenie ku temu miała decyzja samego Cesarza, który jako ostatni sięgnął po władzę z powodu swojej krwi. Był to cesarz dobry, acz łatwowierny i bierny w rządzeniu, przez co okoliczna ludność, która napadana była przez inne osady nie dostawała żadnej pomocy od Cesarza, który nie wiedział jak temu zaradzić. Nie potrafił rządzić krajem i dużym powodem tego były również jego skłonności do pięknych kobiet i wykwintnych trunków. A był Cesarzem istnie przystojnym i szarmanckim co budziło u wielu kobiet szybkie bicie serca. Ustąpił władzy, chociaż do końca życia mieszkał w pałacu, a że dzieci nie miał to też nie miał kto się sprzeciwić decyzji rady o wolnej elekcji. Jednak Cesarzem nie mógł być zwykły wieśniak czy też samuraj. Musiała być to osoba z wyższej warstwy. I tak Cesarz został wybierany, a ludność nadal miała swoje zażalenia. W końcu jednak w drodze elekcji, kiedy to już trzeci Cesarz zmarł i przyszło do wybrania kolejnego stał się nim takiż to włada, że na nowo powróciła władza przechodząca z ojca na syna. Przez wieki rodzina Uchiha sprawowała należycie swoją władzę. Czynnie brali udział wszystkich naradach, pomagali ludziom i zaprzestali napaścią na małe osady tworząc ostre prawo dla zbrodniarzy.

Pierwszym Cesarzem rodziny Uchiha był Sartubi Uchiha, władzę oddał swojemu synowi Madarze Uchiha, który przez wiele lat starał się o syna. Los jednak ciągle darował go ślicznymi córkami. Nadszedł jednak moment, kiedy dostał upragnionego dziedzica. Niestety w trakcie porodu Cesarzowa zmarła. Może właśnie to spowodowało dużą miłość ojca do syna. Po wielu trudach w końcu przyszedł na świat, jednak w zamian musiał zabrać mu ukochaną Pogodził się z tym, ponieważ był dumny, że krew Uchiha nadal będzie w obiegu królewskim. Toteż Fukago został najmłodszym Cesarzem bo już w wieku 17 lat, kiedy jego ojciec zmarł. Było to dużą tragedią dla młodzieńca, ale był to bardzo inteligentny i ambitny człowiek, który dla narodu przyczynił się jeszcze większymi zasługami niż ojciec. Pojął za żonę przepiękną księżniczkę Korei Północnej Mikoto. Razem z nią doczekali się pomyślnie dwójki synów. I to właśnie w tym momencie zaczyna się opowieść o prawdziwym znaczeniu miłości i braterstwa.

***

Nie była to dla niego dobra wiadomość. Przechodząc się po sali narad zastanawiał się czy jest jakikolwiek sens rozmawiać z Radą królewską o decyzji jego najstarszego syna. Co prawda chciał dla niego jak najlepiej, ale uważał, że jednak powinien poświęcić się dla swego narodu. Takie już od narodzin było zaplanowane jego życie, dlatego też z drugiej strony rozumiał buntowniczą aurę wokół syna, która podpowiadała mu co ma robić. Z splecionymi na plecach dłoniach odwrócił się w stronę drzwi przez które zaczęło wchodzić dziesięciu starszych mężczyzn.

- Cesarze... – ukłonili się.

- Usiądźcie – skinął dłonią. Nie lubił gdy tak się przed nim wszyscy płaszczyli. Dla niego ludzie byli równi, potrzebowali jednak mentora, który miałby ich poprowadzić w te ślepe zaułki, których nie rozumieją.

- Chciałeś się z nami widzieć, więc rozumiem, że to coś ważnego – kiedy zasiedli przy stole, przewodniczący Rady zaczął przemawiać. Fukago zasiadł na swoim tronie, patrząc swymi mądrymi oczami na każdego po kolei. – Czy z twoim zdrowiem wszystko dobrze?

- Tak, dziękuje. – skinął głową – Chciałbym porozmawiać z wami o moich synach.

- Tak to już naprawdę dorośli chłopcy. właśnie widziałem ich jak trenują mieczami. Sasuke na pewno będzie dobrym przywódcą wojska. Itachi wspaniale go wytrenuje. Masz duże szczęście, że powiodło ci się i masz dwóch synów. Obydwoje będą zajmować najważniejsze stanowiska w naszym kraju. Ale czy Itachi nie powinien zajmować się polityką narodu? Sasuke trenować może z mistrzem Kiong, ale Itachi jednak musi wpajać sobie wiedzę, aby być mądrym władcą.

- Właśnie o tym chciałem z wami porozmawiać. Moi synowie chociaż podobni do siebie są całkiem inni. I mój starszy syn nie chcę przejąć władzy po mnie.

- Ale jak to? – kolejny z ministrów się odezwał. – Najstarszy z synów musi zasiąść na tronie. Taka jest nasza tradycja.

- Itachi chcę walczyć i zostać przywódcą wojska, natomiast Sasuke chcę kroczyć moją drogą i poświęcić się narodowi. – odparł spokojnie, naciskając na poświęcenie. Bo tak naprawdę bycie Cesarzem nie jest takie łatwe, co widać po wcześniejszych władca, którzy nie pochodzili z rodu Uchiha. Często robili błędy za które byli potępiani przez lud. Niektórzy nawet nagminnie wykorzystywali swoją władzę, krzywdząc innych.

- Wielmożny Cesarzu, ale Sasuke jest młodszy tak nie może być – oburzeni radni zaczęli rozmawiać między sobą, co spowodowało głośny szum. Fukago przyglądał im się, dobrze wiedząc, że tak to się zakończy. Naprawdę pokładał nadzieję w swoim starszym synu, ale kiedy z nim rozmawiał to właśnie w Sasuke widział ten błysk. Zobaczył w nim samego siebie sprzed lat. Sasuke był dobrym kandydatem na Cesarza, miał wszystko to co on. Interesował się Japonią i polityką. Był dobrym strategiem. Itachi również był inteligentny, ale on uwielbiał walczyć i chciał pozostać na polu bitwy. Dla niego najważniejsza była ochrona kraju i pomoc niewinnym ludziom. Miał w sobie cechy przywódcze, ale nie całego kraju, a jednostek które oddałyby życie za dobro narodu.

- Proszę o spokój.- nawet nie musiał głośniej powtarzać, bo radni od razu zwrócili swoje spojrzenia w jego kierunku – Sami wiecie, że Itachi jest wspaniałym wojownikiem i nie wytrzymałby w pałacu. Natomiast Sasuke jest taki jak ja.

- Ale Cesarzu, Itachi będzie mógł uczestniczyć w walkach. Niekoniecznie w tych wielkich, ale takich domowych rozwiązań....

- To byłaby hańba dla mojego syna – odparł ostro – Nie możecie im rozkazywać co mają robić. To jest ich własny wybór. Jeżeli chcą wyruszyć własną ścieżką, to nie możemy im tego zabronić. I tak dobrze, że mój młodszy syn chcę służyć narodowi.

- Lud się na to nie zgodzi Cesarzu, dlatego jedynym wyjściem może być...pojedynek. – odpowiedział jeden z radnych, na co inni spojrzeli na niego zdziwieni tak samo jak Cesarz.

- Co masz na myśli mówiąc pojedynek? – zapytał przewodniczący Rady.

- Ten który ukaże się lepszy w specjalnym egzaminie wiedzy, a również w walce na miecze; zasiądzie na tronie. Powołani zostaną najlepsi sędziowie i jeżeli okaże się, że któryś z nich w jakiś sposób oszukał to nie będzie innego wyboru jak to, że Itachi zasiądzie na tronie.

- To dobry pomysł. Nie chcemy, aby ród Uchiha odszedł od władzy, ponieważ najlepiej żyje się ludowi pod waszą władzą Cesarze. - Fukago westchnął, zastanawiając się nad tym. Test mogą zdać tak samo bo są tak samo inteligentni, jednak walka....czy ona nie jest już przesądzona?

- Zgadzam się – i tak nie ma już nic do stracenia.

***

Zacisnął szczękę odpierając atak brata. Jednak po chwili nie wiadomo jakim cudem katana wyskoczyła mu z dłoni lecąc do tyłu. Kiedy chciał do niej podbiec, poczuł tylko ostrze katany na szyi. Spojrzał wściekłym wzrokiem na roześmianego brata.

- Więcej czasu poświęć na walki niż na książki. I tak już przecież wszystko wiesz – opuścił broń, pozwalając bratu wziąć swoją. Obydwoje skryli katany do pochwy.

- Czy kiedykolwiek z Tobą wygram?

- Nie wiem...może jak się postarasz – rozczochrał mu włosy.

- Itachi skończ. To jest okropne. Mam już 16 lat, a ty dalej traktujesz mnie jak smarkacza.

- Nie moja wina, że nadal jestem starszy – wyszczerzył się, za co młodszy brat go popchnął. Byli praktycznie równi wzrostu, ale Sasuke zapewne przerośnie brata, ponieważ jeszcze proces dojrzewania u niego się nie zakończył.

- Masz tylko 21 lat. O wiele to nie jesteś starszy.

- Tak, ale nadal sprytniejszy to jestem ja. Chciałem dać ci fory, ale nie skorzystałeś z nich.

- A co wtedy to byłaby za walka bracie? Ja chcę sprawiedliwej walki. Tylko tyle mi potrzeba. Kiedyś na pewno wygram, albo choć dorównam tobie siłą.

- Liczę na to Sasuke – uśmiechnął się, poczym głośno westchnął – Jak myślisz jak poszła narada? Zgodzili się?

- Nie mam bladego pojęcia. Gdyby to nie było takie trudne to ojciec na pewno by się tak nie martwił. – spojrzał na niebo, które powoli się ściemniało. – Chciałbym aby nasze marzenia się spełniły. Ale wiesz co?

- Hmm...- starszy z braci również zadarł głowę na niebo.

- Chciałbym, abyś pozwolił mi wyruszyć chociaż raz na jedną z ważnych wojen. Nie rzucam się do tego tylko dlatego, że chciałbym, abyś ty spełnił swoje marzenie. Mi na tym nie zależy, ponieważ obydwoje będziemy bronić swojego ludu, więc nie ważne kto zostanie Cesarzem i tak będzie zawsze nas dwóch.

- Czasem mnie zadziwiasz swoją dojrzałością. – westchnął – A co do walki, to na razie musisz poćwiczyć z mieczem, później możesz się starać o miejsce w moim wojsku. – zaśmiał się z miny brata.

- A to już taki pewny jesteś?

- Pewność popłaca – odpowiedział z zadziornym uśmiechem.

- Paniczu Itachi, Paniczu Sasuke – podbiegła do nich starsza, ale gibka służąca. Ich ulubienica, która opiekowała się nimi od urodzenia. Oczywiście nie brakowało im matczynej opieki, która była z nimi na tyle ile mogła. Jednak nie o wszystko mogła zadbać, dlatego mieli tą wspaniałą opiekunkę.

- Choji my nadal jesteśmy dla ciebie Sasuke i Itachi. To, że dorośliśmy nie oznacza, że musisz używać tytułów. Dla nas zawsze będziesz bardzo ważna i nie chcę, abyś zmieniała do nas swojego stosunku tylko przez to, że obejmiemy kiedyś ważne stanowiska.

- Moje kochane łobuzy – przytulili ją. Była niziutka i chudziutka, ale dla nich była to druga z najukochańszych kobiet.

- Wiesz dlaczego na wzywa? Czyżby kończyła się już narada?

- Tak, to była jedna z najszybszych narad – uśmiechnęła się łagodnie, znając marzenia obydwóch. Chciała dla nich jak najlepiej, ponieważ traktowała ich jak własnych synów.- No idźcie już, nie pozwólcie Cesarzowi czekać. – popędziła ich, a oni ucałowali jej pomarszczony policzek i biegiem ruszyli w stronę sali narad. Zatrzymali się dopiero, kiedy za filara zaczęli pojawiać się starsi radni. Przybrali wtedy poważne miny i skinęli im głową na przywitanie na co również odpowiedzieli. Jednak, gdy tylko zniknęli im z oczu znowu zaczęli się śmiać biegiem ruszając do pomieszczenia w którym czekał na nich ojciec.

Weszli do Sali, gdzie siedział na tronie Cesarz. Oparty na łokietku tronu z ukrytą twarzą w dłoni wyglądał na zmęczonego lub też zadumanego w swoich myślach.

- Ojcze – odezwał się jako pierwszy Itachi, zwracając tym samym uwagę ojca na siebie.

- Jesteście już... – westchnął.

- Jaką decyzję podjęli? – zapytał z zapałem młodszy z braci.

- Decyzja tak naprawdę nie zapadła. Musicie ją sami rozstrzygnąć – powiedział, patrząc na nich troskliwym wzrokiem. – Chodzi o to, że musicie pojedynkować się o władzę.

- Ale to nie ma sensu ojcze, ponieważ ja chcę zrezygnować z własnej woli z władzy. Chcę, aby to Sasuke był przyszłym Cesarzem.

- Ja was rozumiem i gdyby decyzja miałaby być podjęta tylko przeze mnie to zgodziłbym się z tym co postanowiliście. Jednak rada ma inne zdanie. Dobrze wiecie, że dla całej Japonii najważniejsze jest utrzymanie tradycji, dlatego dla rady jedynym wyjściem jest wasz pojedynek, który polega na sprawdzeniu waszej wiedzy, a następnie pojedynku. Uważają, że takie publiczne widowisko będzie sprawiedliwe nie tylko dla was, ale i dla ludu.

- A czy podjęta jest data naszego pojedynku?

- Określonej daty nie ma, musicie jednak zdążyć przed moją śmiercią – powiedział żartobliwie, co jednak nie spodobało się jego potomkom.

- Nawet tak nie żartuj Ojcze. Czy mamy cię poinformować o terminie, który wybierzemy?

- Tak będzie najlepiej, musimy to ogłosić wcześniej.

***

- I co o tym myślisz? – siedząc w ogrodzie zastanawiali się nad słowami ojca.

- Sądzę, że testy pójdą nam tak samo dobrze, jednak nie czuję się pewny w pojedynku. Wydaje mi się, że nie zdołam cię pokonać.

- Sasuke nie mów tak. Mamy czas, a po drugie...ja myślałem nad tym i sądzę, że najlepiej będzie jak się podłoże. To jest najlepsze rozwiązanie i obydwoje na tym skorzystamy. Myślę, że...

- Źle myślisz – Sasuke wstał napięcie, przechodząc się szybko obok brata – Ja chcę wygrać w sprawiedliwym pojedynku i czy naprawdę uważasz, żeby nie spostrzegli twojego podłożenia? W obu wypadkach będę musiał być dobrym wojownikiem....

- Rozumiem – Itachi również wstał, klepiąc brata dłonią po ramieniu – To może zdecydujesz się na moją drugą propozycję.

- Słucham?

- Pamiętasz mój roczny trening za murami pałacu?

- Pamiętam i co w związku z tym?

- Sądzę, że tobie też się przyda, ponieważ to właśnie dzięki temu treningowi stałem się dobrym wojownikiem. Pan Chang to najlepszy sensei. Był generałem naszego wojska japońskiego, ponieważ ojciec go powołał. To naprawdę wierny człowiek, który był również przyjacielem naszego ojca.

- Dlaczego, więc nadal nie jest generałem wojska? Przecież jeszcze mógłby nim być, za nim między nami się rozstrzygnie wybór.

- Tak jednak zrezygnował z tego dla rodziny i z powodu tego, że stracił rękę, podczas jednej z wojen w której uratował jednego z samurai.

- Czyli jakby mnie on miał uczyć? – zapytał z kwaszoną miną, nie potrafiąc sobie tego wyobrazić.

- Pozory mylą, więc radzę ci się nie odzywać przy nim z takimi tekstami. Oj zobaczysz jaki da ci wycisk. Chcesz wziąć udział w tym treningu?

- Chyba już tylko to mi pozostało – uśmiechnął się delikatnie.

***

Służące pakowały dla niego ekwipunek na podróż. Oczywiście musiał wyruszyć z eskortą, dlatego, że ojciec nie chciał się zgodzić na jego samotną podróż do małej osady w której mieszkał były generał. Usiadł na swoim wielkim łożu z baldachimem, biorąc do ręki swoją katanę, którą tak samo jak starszy brat otrzymał od ojca na swoje trzynaste urodziny. Chciał bardzo dorównać sile brata i stoczyć z nim godną walkę.

Wstał słysząc pukanie do drzwi, poczym pozwolił na wejście. Do środka wbiegła piękna piętnastolatka o długich czarnych włosach w niebieskiej sukni.

- Witaj Sasuke-kun.

- Katia co ty tu robisz? – uśmiechnął się – Czy wiesz, że przebywanie w sypialni mężczyzny jest dość nie przyzwoite dla kobiety?

- Oj przestań, przecież dobrze wiem, że nic mi nie zrobisz Sasuke-kun – obróciła się wokół własnej osi, poczym podreptała na balkon, a za nią powoli Sasuke. – Słyszałam, że wyjeżdżasz na roczny trening.

- To prawda. A co będziesz tęsknić? – drażnił się z nią.

- To chyba normalne, że przyjaciółka będzie tęsknić za przyjacielem. Być może już za niedługo narzeczona – zawstydziła się patrząc prosto w czarne oczy bruneta.

- Czyż nie byliśmy od małego pewni, że to kiedyś nadejdzie księżniczko? – zachichotała, delikatnie przytulając się do jego ramienia.

- Słyszałam, że twój brat nie chcę zostać Cesarzem, a ty wprost przeciwnie. Moi rodzice uważają, że to dobry pomysł. Wtedy zjednoczenie Tajlandii i Japonii będzie jednoznaczne.

- Bardzo mądrze myślisz. Coś sądzę, że wtedy byś mnie wyręczała.

- Nie żartuj i wracaj do mnie szybko – odwróciła się do niego i wtuliła się mocniej w jego ciało – Będę na ciebie czekać Sasuke-kun.

- Mam nadzieję – odpowiedział, odwzajemniając uścisk.

***

Gdy dojechali do tej małej wsi rybackiej Hirakawa. Zarzucili na siebie płaszcze i ruszyli pod adres, który podał mu jego brat. Było tu tak inaczej. Ta wioska bardzo różniło się od Centrum Japonii, którym było Edo (dawna nazwa Tokio). Dużo nędznie ubranych ludzi tu przechadzało. Niektórzy wracali po połowach, a inni przechadzali się po małym targowisku.

- Dlaczego jest tu tyle żebraków, myślałem, że...

- Paniczu nie wszędzie da się pomóc, ale uwierz mi, że te osoby mają szansę. Tylko nie chcą z niej skorzystać. Cesarz wiele razy interweniował, ale oni nie popierają władzy Cesarza i w taki o to sposób się buntują, aby pokazać, że Japonia nie jest jednak taka piękna.

- Ale dlaczego to robią?

- Ponieważ uważają, że warto byłoby podjąć wojnę z Chinami, aby nie żyć w jej cieniu. Nie podoba im się, że Imperium Chińskie wtrąca się do wszystkich krajów na naszym kontynencie. Twój ojciec chcę jednak uniknąć niepotrzebnych sporów, zwłaszcza, że armia Chińska jest naprawdę potężna.

- Jestem tego samego zdania co ojciec, po co rozpętywać wojnę, jeżeli można żyć w spokoju. Jeżeli ci ludzie żyją w ten sposób, aby tylko dopiec mojemu Ojcu, to nie jest mi ich żal.

- Nie powinniśmy Paniczu o tym rozmawiać w takim miejscu, wielu by dało, aby skrzywdzić naszego Cesarza, a dobrze wiesz, że dla niego najważniejsza jest rodzina.

- Rozumiem, daleko jeszcze?

- Nie to już tam – zwrócił swoje oczy w tamtym kierunku i uśmiechnął się widząc jedną z lepszych w tej wiosce budowli która była z dojo.

- Nie jest tak źle – uśmiechnął się – Chciałbym, abyście wrócili do Pałacu. Mój brat poradził sobie sam i ja też to zrobię.

- No dobrze, jeżeli taka jest twoja decyzja to wyruszymy do Pałacu. Z generałem Chang'iem nic ci nie grozi. – przed samą bramą skłonili się i odeszli. Natomiast Sasuke przekroczył bramę, oglądając się dokładnie. Duży ładny ogród, chociaż kilkakrotnie mniejszy od tego, który jest w pałacu. Dalej znajdował się duży pusty kawałek ziemi, który prawdopodobnie mógł służyć do treningów na wolnym powietrzu.

- Ty czego tu szukasz...? – usłyszał dziecięcy głos przed sobą, poczym poczuł mocne uderzenie w nogę.

- Ty! – spojrzał w dół, a widząc naburmuszoną minę dziecka o krótkich różowych włosach i dużych zielonych oczach roześmiał się.

- Z czego się śmiejesz?

- Czy ty wiesz chłopcze na kogo podniosłeś rękę?

- Nie jestem chłopcem – w oczach zaiskrzył jej gniew.- Od kiedy dziewczynki ścinają na tak krótko włosy? Ile masz lat?

- 10.

- No a ja 16, więc powinnaś mieć większy szacunek do mnie. A teraz powiedź mi, gdzie jest Pan Chang....

- Pan Chang? Hmmm...chodzi ci zapewne o mojego tatka.

- Ty jesteś jego córką maluchu?

- Tak i nie mów tak do mnie – warknęła, czerwieniąc się na twarzy.

- Okey – podniósł dłonie w geście bezradności – Zaprowadzisz mnie do swojego ojca.

- No jasne chodź. Jak się nazywasz? – nagle taka miła się zrobiło, co i tak nie zmieniło podejrzliwego stosunku mężczyzny do niej.

- Sasuke, a ty? Chyba powinienem wiedzieć jeżeli spędzę tu dłuższy czas.

- Sakura. – odparła – Masz zamiar z nami mieszkać? – zaśmiał się, kiedy zacisnęła w tak śmieszny sposób nos. Wyglądała jak mały rozwścieczony gryzoń, kiedy się denerwowała.

- Tak, twój ojciec będzie mnie trenować. Kiedyś szkolił mojego brata, ale pewnie nie pamiętasz bo byłaś mała – rozczochrał jej włosy, poczym chciał wejść do środka, ale przeszkodził mu w tym duży badyl, który nie wiadomo skąd się nagle przed nim pojawił.

- Witam cię w moim domu – spojrzał na postawnego mężczyznę z patykiem w dłoni, bez jednej ręki. Po tym właśnie zorientował się kim on jest.

- Pan Chang? – Przyjrzał się dokładnie jego twarzy na której widoczne były pierwsze zmarszczki, a na licu widniała na pewno po jakimś wielkim zmaganiu blizna. Włosy miał brązowe krótkie, przyprószone siwizną. Jego zielone oczy były takie stanowcze, że zdawało się, że tylko przy córce promienieją.

- Już nie. Teraz Pan Haruno. Chang to tylko przykrywka dla wrogów. Widzę, że poznałeś już Sakure – rozczochrał swojej córce włosy, na co ta z oburzeniem westchnęła, splątując dłonie na klatce piersiowej. Sasuke widząc, że nie tylko on denerwuje tym gestem dziewczynkę, ledwo powstrzymał się od śmiechu. – Po pierwsze jeżeli chcesz tu trenować, musisz przestrzegać kilku zasad. Po pierwsze ściągaj buty, gdy wchodzisz do czyjegoś domu.

- Ale... – nie dokończył widząc wzrok swojego jak miał nadzieję trenera.

- To, że jesteś synem Cesarza nie oznacza, że u mnie w domu będziesz mieć jakieś przywileje.

- Dobrze nie zamierzam się spierać – odparł, poczym spojrzał na dziewczynkę, która z niedowierzaniem przypatrywała mu się tymi dużymi zielonymi oczętami – Sakura zaprowadź go do jego pokoju – odparł kiedy Sasuke ściągnął swoje obuwie.

- Dobrze tatusiu. Chodź – pociągnęła bruneta za jego szaty w stronę wolnego pokoju. Rozsunęła shoji, ukazując Sasuke jego zawartość. Czyli mała szafka i materac obok dużego okna. – I co podoba ci się? – wyszczerzyła swoje białe ząbki.

- No cóż w pałacu miałem...- widząc jej wzrok, skrzywił tylko usta w uśmiechu -...tak jest tu całkiem ładnie.

- To dobrze rozpakuj się i przyjdź na kolację – wybiegła. Sasuke przybitym wzrokiem jeszcze raz rozejrzał się po pomieszczeniu. Fakt faktem jeszcze nigdy nie przebywał w takich warunkach, ale może to i dobrze, że nabędzie takich doświadczeń.

- Będzie dobrze – dodał sobie odwagi, poczym rzucił swój pakunek na ziemie.

***

Najadł się do syta. Obawiał się, że zjedzeniem też będzie licho, ale okazało się, że Pani Haruno wspaniale gotuje. Niestety po posiłku musiał umyć wszystkie naczynia. Był bardzo zdziwiony tym zadaniem, ale to miało być podobno formą treningu.

Złościło go tylko zachowanie tej małej różowej dziewuchy, która tylko się z niego naśmiewała. I gdy próbował jej wytłumaczyć, że damy się tak nie zachowują, tylko oberwał kilka razy. Tatuś niestety dużo ją nauczył.

***

- Haha bardzo dobrze ci tak mała – śmiał się widząc jak różowowłosa dziewczynka wpadła do rzeki. Zasłużyła sobie za te ciągłe uprzykrzanie mu życia. Miał już zresztą dość tego treningu. Od trzech miesięcy tylko: „Sasuke przynieś mi wodę", „Rozwieść pranie" „Przynieś to i tamto", „Pomóż w oraniu pola sąsiadom". Był tu tylko i wyłącznie wykorzystywany, a jeszcze nic nie zrobił co mogłoby poprawić jego umiejętności w walce.

- Sasuke – zobaczył jak dłońmi wymachuje w wodzie. Raz się wynurzając, a znowu ukrywając się pod powierzchnią wody.

- Nie udawaj – śmiał się, aż łzy pociekły mu do oczu, gdy nagle dotarła do niego czarna myśl – Ty nie potrafisz pływać?

- Sasuke! – krzyknęła po raz kolejny. Sasuke skrzywił się nieznacznie, poczym rzucił górną część swojego stroju skacząc do wody. Podpłynął do dziewczyny obejmując ją ramieniem i szybko płynąc do brzegu. Na szczęście nurt wody nie był silny. Wyciągnął ją na powierzchnie, kładąc na zielonej trawie.

- Sakura – potrząsnął nią – Mała nie żartuj. Twój tata mnie zabije – kropelki wody spływające z jego włosów uderzały o jej twarz. Nacisnął na jej klatkę piersiową, a następnie nachylił swoje usta do jej, aby zrobić jej sztuczne oddychanie, gdy nagle poczuł strumień wody uderzający w jego twarz. Pokręcił głową, patrząc na kaszlącą dziewczynę, która podniosła się do siadu.

- Zboczeńcu odsuń się!- krzyknęła, wyciągając swoją dłoń przed siebie.

- Co ty pływać nie umiesz?! – krzyknął ocierając dłonią mokrą twarz – I tak mi dziękujesz za uratowanie życia? Jesteś naprawdę niegrzeczna i niewychowana. Masz więcej cech męskich niż damskich.

- Coś ty powiedział? – uderzyła go kilkakrotnie po torsie, a następnie już trochę uspokojona spojrzała zawzięcie w jego oczy – Gbur z ciebie – odwróciła twarz w bok, nie chcąc patrzeć na niego – To, że nie potrafię pływać wcale nie jest śmieszne – dodała, słysząc jego śmiech.

- Walczyć potrafisz, a pływać nie umiesz? Naprawdę mnie zdziwiłaś – spuściła głowę, a Sasuke westchnął. – No dobra nie obrażaj się. Jeżeli chcesz no to...mogę cię nauczyć pływać, jeżeli ci na tym zależy.

- Naprawdę? – od razu zwróciła na niego pełne nadziei oczy.

- No tak i tak mój trening polega na samych głupotach. Chciałbym w końcu walczyć, ale jeżeli nie mogę, to więc nic się nie stanie jak ci trochę pomogę.

- Myliłam się Sasuke. Jesteś w porządku i nie jesteś żadnym zboczeńcem – zmarszczył brwi na te słowa, a ona zachichotała.

***

Zanosił już któryś z kolei raz po dwa pełne wiadra wody. Był zmęczony, a słońce jeszcze tak niemiłosiernie żarzyło. Któżby pomyślał, że taki los spotka syna Cesarza. Westchnął, poczym chciał ruszyć dalej, gdy zatrzymał go jego trener.

- Dzielnie to znosisz. – odparł, kiedy Sasuke odłożył wiadra z wodą. – Moja córka powiedziała mi, że uratowałeś ją i zaoferowałeś swoją pomoc w nauce pływania. Jestem ci za to wdzięczny i oficjalnie cię informuje, że właśnie zdałeś pierwszą część treningu.

- Pierwszą część treningu?

- Tak, zdałeś ją nawet wcześniej niż twój brat, ponieważ on był bardziej niecierpliwy. Chciał jak najszybciej poznać wszystkie tajniki walki, a ty poczekałeś i wykonywałeś wszystko o co cię prosiłem. Pokazałeś tym samym, że można na ciebie liczyć, ale również takimi czynnościami mogłeś zobaczyć jak inni ludzie żyją. Ta wiedza pomoże ci lepiej podejmować decyzje. Jednak jeżeli myślałeś, że to był daremny trening to jesteś w błędzie. Dzięki noszeniu tych ciężarów, nabrałeś więcej mięśni, ponadto poprawiła się twoja kondycja. Sądzę, że możemy w końcu przejść do walki.

- Naprawdę? – uśmiechnął się szczęśliwy. Co prawda zauważył, że jego ciało wyrzeźbiło się i prezentowało się teraz o wiele lepiej, ale nie sądził, że to zasługa zadań, które wykonywał.

- Tak, ale dokończ noszenie wody. Jeszcze zrób tak pięć rundek.

- Ale...

- Nie ma ale, Sakura ma jutro urodziny i chciałbym zrobić jej niespodziankę.

- Ma jutro urodziny?

- Tak.

***

Kiedy tylko skończył pracę, zabrał swoją sakwę z pieniędzmi i ruszył na pobliskie targowisko. Chociaż ta mała dziewczynka go denerwowała, to należał się jej jakiś prezent. Tylko co tak naprawdę jej kupić? Rozglądał się po straganach, które oferowały różne produkty, jednak nic nie zwróciło jego uwagi. Udało mu się zauważyć co rodzice Sakury kupili jej na urodziny i nie był do końca do tego przekonany. To była dziewczynka, a wychowywali ją bardziej jak syna. Po co jej zresztą kolejna katana, jak i tak w przyszłości będzie żoną jakiegoś mężczyzny i będzie musiała oddać się rodzinnym obowiązkom. Nie będzie przecież mogła wypełnić marzeń ojca, bo nie jest chłopcem. A do wojska dziewczyny nie mają wstępu. Zaintrygowany podszedł do straganu, który najbardziej wyróżniał się. Był barwny i chyba najczystszy w tym miejscu. Podszedł powoli, przyglądając się kolorowym bransoletką. Wziął do ręki jedną z nich. Różowa, która przy promieniach słońca mieniła się różnymi barwami. Na jej brzegach były kryształowe motylki. Uśmiechnął się delikatnie. Zbyt dziewczęce jak na nią, ale to może i dobrze. Mała odmiana by się jej przydała. Odnalazł jeszcze w tej stercie bransoletkę w kolorze zieleni.

- Staruszko poproszę te dwie bransoletki.

- Śliczne prawda? Symbolizują przeznaczenie. Podobno pierwszy Cesarz podarował swojej ukochanej taką złotą bransoletkę i chociaż później ich drogi się rozeszły. To kiedy Cesarz pochował swoją drugą żonę i był już starszy to na jego drodze znowu pojawiła się jego ukochana. Przeznaczenie sprawiło, że ostatki swojego życia spędzili w szczęściu i prawdziwej miłości.

- Słyszałem o tej historii, ale nie wiedziałem nic o bransoletce – odparł z westchnieniem, a później pomyślał o księżniczce Tajlandii. Chciał już kupić i dla niej, kiedy zrozumiał, że takiej taniej podróbki nie wypada wręczać przyszłej narzeczonej.

- To dla ukochanej?

- Nie skądże. Jutro ma urodziny pewne nieznośne dziecko i to dla niej. Myśli pani, że może być?

- Oczywiście, dziewczynki uwielbiają się stroić – Tyle że to dziwna dziewczynka, przeszło mu przez myśl.

- Ile płacę?

- 1000 jenów. – wyciągnął odpowiednie pieniądze ukrywając sakwę pełną pieniędzy, poczym wręczył je kobiecie, w zamian otrzymał pakunek z prezentem.

- Dziękuje. – odparł, poczym ruszył w stronę powrotną, kupując tylko na ostatnim straganie jeszcze owoce.

***

Zdziwił się, że zamiast jakiegoś chociaż małego przyjęcia, miała tylko tort po obiedzie i prezenty. Żadne koleżanki, ani koledzy nie przyszli do niej z prezentami. Dziwne, on inaczej obchodził swoje urodziny.

- Sakura... – krzyknął, podbiegając do niej, kiedy wywijała kataną uderzając w manekina z siana. – Mam dla ciebie prezent.

- Prezent? – odrzuciła na ziemie miecz podbiegając do niego z uśmiechem. – Co to jest?

- Proszę – wręczył jej mały pakunek. Dziewczynka otworzyła go wyciągając dwie ładne bransoletki.

– Wow.... – widząc jej reakcje nawet nie musiał pytać się czy jej się podoba – Nigdy nie dostałam czegoś tak ładnego. Dziękuje Sasuke-kun. – jej oczka się zaszkliły.

- Sasuke-kun? – próbował rozładować napięcie – Widzę, że naprawdę sprawiłem ci radość jeżeli jesteś taka miła.

- Jak mnie nauczysz pływać to będę najbardziej szczęśliwym dzieckiem – zadarła mocno głowę do góry, aby spojrzeć mu w twarz, bo sięgała mu ledwie do pasa i była bardzo drobniutka – Rówieśnicy najczęściej tak spędzają czas na zabawie, a ja mogę tylko się przyglądać.

- Nie martw się mała za niedługo do nich dołączysz - trochę żal mu się jej zrobiło, dlatego też ukucnął przed nią, odwracając się tyłem – Wskakuj, możesz już sobie dać spokój z wymachiwaniem kataną. Zaczniemy od dzisiaj.

***

W końcu zaczął się prawdziwy trening na który tak długo czekał. Z początku było naprawdę ciężko i zrozumiał już, że te trzy miesiące wcale nie były bezużyteczne. Dzięki temu był bardziej wytrwały i sprawny. To, że Pan Haruno nie posiadał ręki nic nie oznaczało, ponieważ był szybki, sprytny i zręczny. Nie raz obrywał, ale sam zauważył, że zdobywa coraz to większe zdolności. W końcu wpoił sobie zasadę, że nie powinno się lekceważyć przeciwnika pod każdym pozorem. Nawet gdyby był kulawy, ślepy czy niepełnosprawny. Zawsze musi go wziąć na równi.

- Robisz naprawdę duże postępy. Chociaż mogłem się tego spodziewać. Twój brat był równie dobry. – odparł po zakończonym treningu. Miał tu zostać jeszcze dwa miesiące i chciał każdy dzień dobrze wykorzystać.

- Sądzisz mistrzu, że zdołam pokonać brata?

- To zależy tylko od tego jak do tego podejdziesz? Musisz dobrze zanalizować mocne i słabe punkty swojego przeciwnika i wykorzystać to w walce.

- Rozumiem – odpowiedział.

- No to idź zrób jeszcze dwadzieścia okrążeń wokół posiadłości, a następnie możesz przyjść na kolację.

- Hai sensei – dodał hardo i już biegiem ruszył wykonać swojej zadanie.

***

- Pyszne pani Haruno – zajadał szybko ryż z dodatkiem curry, wraz z rybą.

- Mój mąż cię wymęczył, ale dobrze wie, że prawdziwy wojownik musi dobrze zjeść, aby mieć siły – odwzajemnił jej uśmiech, przyglądając się jak spogląda ciepło w stronę męża. Widać po nich, że bardzo się kochają. Chciał w przyszłości również stworzyć taką rodzinę. Uśmiechnął się do swoich myśli w których pojawiła się księżniczka Tajlandii, a następnie zerknął w stronę różowowłosej dziewczynki, która pociągnęła go za ubranie.

- Później za domem, dobra? – szepnęła, a brunet skinął głową zastanawiając się o co jej chodzi.

***

Siedział na jednym ze stopni schodów przyglądając się granatowemu sklepieniu na którym widniały liczne gwiazdy i księżyc. Być dobrym przywódcą swego ludu było dla niego największym marzeniem w życiu. Chciał, aby mu się udało. To było dla niego najważniejsze, aby zdobyć taki szacunek jak ojciec, chociaż wiedział, że może to być trudne. I chciał przede wszystkim, aby takie małe wioski jak to zrozumiały znaczenie pokoju i że wojna niesie za sobą nie miłe skutki.

- Sasuke –kun – odwrócił się, a widząc różowowłosą, która zeszła do niego uśmiechnął się delikatnie

- Coś się stało, że chciałaś ze mną rozmawiać?

- Ano dziękuje ci za to, że nauczyłeś mnie pływać. Wiem, że musiało ci być ciężko, ale dziękuje. Niestety nie mam pieniążków, dlatego zrobiłam dla ciebie coś sama – spuściła głowę, podsuwając w jego kierunku na otwartych dłoniach mały prezenciki.

- Co to? Potrafisz orgiami? - uśmiechnął się – Dość dziewczęce zajęcie, więc pewnie mama cię nauczyła

- To żuraw symbol szczęścia i życia.

- Dziękuje ci. Naprawdę ładny – przyjrzał się mu dokładnie i musiał przyznać że bardzo precyzyjnie to wykonała. Dla niego byłaby to skomplikowana sprawa.

- Obiecaj mi, że go nie wyrzucisz.

- Obiecuje. A dlaczego ty nie masz bransoletek?

- No nie chce ich zniszczyć. Wiesz, że mam takie zajęcia, że mogłabym je jeszcze zgubić, a są dla mnie bardzo ważne.

- Rozumiem. Jednak ty też musisz obiecać, że nigdy tego nie zgubisz i będziesz mieć blisko siebie. – różowowłosa skinęła głową, a Sasuke rozczochrał jej włosy, poczym obydwoje ścisnęli swoje małe palce w geście obietnicy.

- Chciałabym kiedyś cię jeszcze zobaczyć jak już będziesz Cesarzem, bo wierzę, że uda ci się.

- Na pewno się spotkamy – uśmiechnął się – Poznasz wtedy moją narzeczoną. Możliwe, że będziemy już małżeństwem.

- A jaka ona jest? – zapytała zafascynowana – Nigdy nie widziałam prawdziwej księżniczki, ale na pewno jest piękna i ładne ma sukienki...

- Prawda jest też dobra i miła dla wszystkich. Ma piękny uśmiech.

- Bardzo ją kochasz. – stwierdziła.

- Chyba tak – zaśmiał się poczym jeszcze raz rozczochrał jej włosy.

***

Pożegnanie było trudne i nie spodziewałby się tego za żadne skarby. Pan Haruno nie chciał przyjąć pieniędzy za roczny trening. Uważał to za swoją powinność, ponieważ chciał silnego Cesarza.

Dziwił się, ale bardzo trudno było mu się rozstać z małą Sakurą. To dziecko z początku na każdym kroku go denerwowało, ale teraz naprawdę bardzo się do niej przywiązał. Byłaby dobrym towarzyszem drogi i chociaż wiedział, że ich przyszłe spotkanie jest praktycznie niemożliwe, to wolał ją omamiać kłamstwami, aby mogła łudzić się i uśmiechać.

- Sayonara Sasuke –kun – mocno się do niego przytuliła.

- Sayonara Sakura-chan.

***

Przechodząc się korytarzem pałacu w końcu widział tak duże różnice. On spał w przepychu, a ostatni rok spędził w ubóstwie. Jednak dzięki temu bardzo dużo się nauczył i wiedział, że powinien teraz wszystko doceniać co ma.

- Sasuke-kun – usłyszał uradowany głos, a chwile później poczuł ciężar na sobie. Objął ją i obrócił wokół własnej osi. – Tęskniłam za Tobą.

- Ja też – uśmiechnął się.

- Jak było? – złapała go pod ramie nie przerażając się faktem jego zmęczonego i brudnego ciała.

- Bardzo dobrze. Trening przebiegł pomyślnie.

- Widzę, że jakoś nabrałeś mięśni. – na jej twarz wstąpiły dorodne rumieńce – A to, co? – jej uwagę przykuło białe papierowe orgiami, przywieszone na sznurku przy jego katanie.

- Żuraw dostałem na pamiątkę od córki trenera.

- Córki? – rozszerzyła oczy.

- Nie bądź zazdrosna. To jeszcze dziecko.

- Żenada. Mogła się bardziej postarać. Nie pasuje to do ciebie – chciała zerwać to, lecz dłoń Sasuke ją powstrzymała.

- Przestań. Uwierz, że ucieszyłbym się, gdybyś ty też mi coś sama zrobiła. A teraz cię przepraszam, ale idę przywitać się z ojcem i bratem. Nie obrażaj się za moją uwagę – ucałował ją w czoło, poczym ruszył w stronę, którą mu przerwano.

***

Postanowili z bratem za równy rok zmierzyć się w walce. Przez ten czas Sasuke już sam się doskonalił pamiętając wszystkie rady swojego mistrza. Pojedynek ten nie dotyczył tak naprawdę tylko walki o władzę, ale i sprawdzenia, kto okazał się lepszym uczniem sensei'a. Ojciec zgodził się na to, a ogłoszenie o zbliżającym się pojedynku zaczęto roznosić po pobliskich mieszkańcach.

***

W dniu pojedynku pogoda dopisywała. Chociaż słońce górowało na nieboskłonie rażąc swoim światłem, to lekki wietrzyk przyjemnie ochładzał ich ciała. Nieliczni ludzie zasiedli na trybunach wielkiej hali, która przez wiele lat nie była używana. Zgromadził się duży tłum, który wykorzystywał każde zakamarki, aby tylko chociaż trochę zobaczyć z najbardziej oczekiwanego pojedynku. Niektórzy siedzieli na murkach, nawet znaleźli się tacy, którzy obserwowali z drzew.

Sędzia, którym był jeden z radnych, który przebywał kilka lat na wojnie, teraz miał rozpocząć ich pojedynek.

Itachi i Sasuke stali naprzeciw siebie z delikatnymi uśmiechami. Sasuke dorównał wzrostu bratu, a jego ciało stało się jeszcze bardziej męskie.

Kiedy sędzia ruszył dłonią, dał znać na rozpoczęcie pojedynku. Na początku odwrócili się w stronę ojca i matki kłaniając się, a następnie spojrzeli na siebie.

- No dawaj braciszku zobaczymy czego się nauczyłeś – powiedział Itachi, wyciągając swoją katanę naprzeciw. Sasuke długo nie czekał i robiąc kilka kroków również wyciągnął swój miecz.

- Zaraz się przekonasz – odpowiedział zadziornie, poczym zaatakował brata.

***

Byli zmęczeni nieustanną walką, ale to miało przedstawić najlepszego z nich. Zrobił krok do tyłu, blokując atak Itachi'ego. Chwile przytrzymał go, by później z całej siły odepchnąć. Jednak to nadal nie wystarczyło, aby pokonać brata. Sam chciał równej walki, więc ją ma i z tego powodu bardzo się cieszył. Udowodni swoją wartość. Skrzyżowali swoje miecze w powietrzu i pozostali tak przez dłuższy czas, zaciskając mocno zęby, aby dodać sobie więcej siły. Pot spływał z ich czoła, a nogi drżały z wycieńczenia.

- Stop! – krzyknął jeden z radnych wychodząc z grupy. Sędzia spojrzał na niego pytającym wzrokiem tak samo jak większość tłumu, która przypatrywała się tej fascynującej walce o tron.

- Dlaczego przerywacie walkę moich synów? – Cesarz wzburzony wstał z swego miejsca, patrząc przez balkon na starszego mężczyznę. Sasuke i Itachi opuścili katany, szybko oddychając. Przenieśli swoje niezrozumiałe spojrzenia na radnego, któremu byli naprawdę wdzięczni za tą pauzę.

- Cesarzu podjedliśmy decyzję. Ta walka zdecydowanie była jedną z lepszych, którą widziałem. Ponadto wydaję nam się, że jeszcze przez kilka godzin mogłaby trwać. Jesteśmy pod wrażeniem zapału twoich synów. Każdy starał się jak mógł, a to jest godne podziwu. Dlatego oddajemy w twoje ręce Cesarzu decyzję o tym kto przejmie po tobie władzę. – bracia spojrzeli na siebie z niedowierzaniem, a następnie z uśmiechem spojrzeli na ojca – Obydwoje udowodnili, że są godni tego tronu. – tłum zaczął wiwatować, kiedy bracia uścisnęli sobie dłoń.

- Wiedziałem, że podołasz zadaniu i mi dorównasz.

- Bracie, na pewno bym wygrał – odparł z uśmiechem, na co ten już sięgnął dłonią, aby poczochrać mu włosy, gdy zrozumiał, że już nie jest chłopcem. A tym udowodnił swoje męstwo.

***

10 lat później....

Dwa miesiące temu odbył się pogrzeb Cesarza Fukago Uchiha. Cała Japońska ludność z trudem to zniosła, a zwłaszcza najbliższa rodzina. Matka rozchorowała się, ale po miesiącu znowu wróciła do funkcjonowania. Sasuke po pogrzebie ojca został trzy dni późnij mianowany na Cesarza. Ludność przyjęła go z szacunkiem, ponieważ na własne oczy widziała, że będzie mądrym, a przede wszystkim silnym władcom.

Z początku nie potrafił się w tym wszystkim odnaleźć. Brakowało mu ojca i jego mądrych rad, ale wiedział, że musi dać z siebie wszystko i tak też robił.

Na razie szło mu bardzo dobrze. Sprawowanie władzy nie było zresztą takie trudno. Oczywiście tak mu się zdawało do pierwszego zebrania z Radą. Podejmowanie słusznych decyzji szło mu dobrze, ale kiedy na nowo rozpoczęto rozmowy na temat podjęcia wojny z Chinami, a przede wszystkim zauważył, że stanowiska są poróżnione i niektórzy chcą walczyć, a drudzy chcą pokoju. Wiedział, że trudno będzie znaleźć jakiś złoty środek, który sprawi, że każdemu będzie dobrze.

***

Wszedł do swojej sypialni zmęczony rozmowami z radnymi i wypisywaniem listów do władców na przyjęcie. Zdziwił się widząc na swoim łożu służącą, która klęczała na środku i poprawiała poduszki. Oparł się o framugę ze zdumieniem przyglądając się jak dziwnie sprząta przy tym nucąc sobie jakąś dziwnym trafem znaną dla niego piosenkę. Wstała otrzepała pościel i dokładnie ją poprawiła. Następnie uśmiechnęła się i rozejrzała dokładnie. Przyglądał się jej długim włosom w kolorze tak wyjątkowym i skądś znajomym.

- Och – pisnęła natykając się na jego wzrok. – Ja już skończyłam Cesarze – skłoniła się. Sasuke podszedł do dziewczyny stojąc kilka centymetrów od niej.

- Nie widziałem cię tu wcześniej.

- Na pewno Cesarzu nie znasz swoich wszystkich służących – w jej głosie usłyszał delikatną kpinę, która gdyby nie fakt, że to prawda to uraziłaby go.

- Nie musisz się tak kłaniać – odparł od niechcenia, ale zdziwił się, że od razu go posłuchała, hardo patrząc mu w oczy. Mało kto był taki śmiały. A do tej grupy należeli sami mężczyźni, więc tym bardziej trzeba uznać, że jest odważna. Dokładnie ją zilustrował wzrokiem i nie umknęło jego uwadze, że ona też mu bacznie się przygląda. Szczupła, wysoka ubrana w strój jaki nosiła służba, składający się z długiej granatowej szaty z białymi aplikacjami. Włosy miała długie co już wcześniej spostrzegł o barwie różu. Był dość zdumiony, że nie spięła włosów, co było dość nie pasujące do kobiety, ponieważ w ten sposób dawała o sobie znać jako wyzwolona nie przestrzegająca zasad. Nawet jego przyszła narzeczona spinała włosy w koka. To tylko potwierdziło go, że ma trudny charakterek. Miała śliczną twarz jakby z porcelany. Ozdabiały ją duże zielone oczy otoczone wachlarzem czarnych rzęs, zgrabny nosek i ponętnie wykrojone usta. Odchrząknął, budząc się z letargu w który popadł. Nie powinien się tak zachowywać, przecież nigdy nie zwraca uwagi na takie szczegóły.

Przyglądała mu się z zainteresowaniem. Miał piękne cesarskie szaty ozdobione wieloma cennymi kamieniami. Był bardzo przystojny i stanowczy. Miał gęste czarne włosy i tego samego koloru oczy. Przypominał jej kogoś.

- Jeżeli już skończyłaś, to możesz już iść.

- Oczywiście Cesarze – schyliła się po raz kolejny, a wtedy coś się jej wspomniało. Szybko się podniosła, podnosząc dłoń na wysokość jego twarzy.

- Ty... – wywijała dłonią.

- Co ty robisz? – złapał za jej dłoń za nim miała mu wyrządzić krzywdę i wtedy na jej nadgarstku spostrzegł dwie bransoletki. Rozszerzył oczy, przyglądając się jej jeszcze raz – Ty?! – ta sama reakcja, którą wcześniej zaserwowała mu dziewczyna. Patrzeli na siebie w milczeniu dość długą chwilę za nim zdążyli wyrzucić z siebie jakieś słowa.

- Sakura/Sasuke? – różowowłosa się roześmiała, a Sasuke poważnie zdziwił, bo w najśmielszych snach by nie pomyślał, że naprawdę się spotkają. Ale nie tylko to go zaskoczyło. Sakura nabrała kobiecych wdzięków tu i ówdzie i to bardzo korzystnie na nią wpłynęło. Teraz to by w ogóle nawet nie pomyślałby o niej jak o chłopczycy.

- Zapuściłaś włosy – pierwsze słowa jakie mu wypadły z ust.

- A tobie się udało – uśmiechnęła się delikatnie – Cesarzu – dodała po chwili namysłu – Mógłbyś? – spojrzała na swoją dłoń, którą nadal trzymał w uścisku.

- A tak, proszę. – przyglądał się jej przez chwilę – Od dzisiaj tu pracujesz?

- Nie Cesarzu. Od miesiąca – powstrzymała śmiech, kiedy zobaczyła jego zdziwienie.

- I ani razu się ze sobą nie zetknęliśmy?

- Jestem odpowiedzialna za sprzątanie twojej komnaty i twojego brata, lecz również za wasze rzeczy Cesarzu, a ja zawsze o tej porze tu sprzątam. – poinformowała.

- Czyli gdyby nie fakt, że jestem zmęczony to nadal nie wiedziałbym o twoim istnieniu w pałacu – rozmyślał.

- To chyba prawda Cesarzu. Pozwolisz, ale wrócę do swoich obowiązków.

- Oczywiście – obserwował ją gdy zabrała wszystkie niepotrzebne rzeczy.

- Miłego odpoczynku Cesarze – ukłoniła się przed wyjściem, poczym gdy skinął dłonią odeszła.

***

Przez kolejne dni dziwnie mu się funkcjonowało zmyślą, że w jego pałacu znajduje się ten urwis, który jest teraz piękną młodą kobietą. Kto by pomyślał, że wyrośnie z niej taki łabędź. Znużony tym ciągłym siedzeniem, postanowił sobie umilić czas i miał już w planach jak to zrobić.

- Choji. – staruszka zatrzymała się patrząc na niego swoimi starymi oczami. Kto by pomyślał, że przeżyje jego ojca. Naprawdę dobrze się trzyma, ale to pewnie przez te swoje ziółka, które rano i wieczorem pije. Często im o tym opowiadała jak byli młodsi. – Gdy byłem w ogrodzie, zauważyłem zbitą porcelanę na alejce przy drzewach wiśni.

- Porcelana? A co ona by tam miała robić? – zdziwiona spojrzała mu w oczy – Zaraz komuś każe to posprzątać.

- Słusznie, niech to będzie ta młoda służąca.

- Młoda służąca. O kogo ci chodzi? Wiesz ile tu jest młodych ludzi.

- No widzisz nie wiem. Chodzi mi o tą w różowych włosach, na pewno wiesz o kogo chodzi. Ty za wszelka cenę musisz wszystkich znać – spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem.

- Wiem o kogo ci chodzi, ale nie rozumiem dlaczego zależy ci, aby to ona sprzątała w ogrodzie. Zwłaszcza, że to nie należy do jej obowiązków.

- To jest tylko trochę stłuczonej porcelany. Na pewno nic się jej nie stanie. – odpowiedział poczym delikatnie się uśmiechnął – Wyślesz ją tam?

- Jeżeli ci tak zależy to tak – odparła nadal nie odciągając od niego wzroku. – Nie rób głupstw Sasuke, proszę Cię. Nie skrzywdzisz chyba księżniczki, która za niedługo stanie się twoją żoną – uśmiech zszedł z jego twarzy. Złapał ją za pomarszczone dłonie i delikatnie uścisnął, patrząc jej w oczy.

- Nikogo nie skrzywdzę, po prostu ta dziewczyna zaszła mi za skórę i chcę jej trochę podokuczać. Rozumiesz, że moja natura nigdy się nie zmieni. – pokręciła głową, a następnie westchnęła.

- No dobrze, zaraz jej to zlecę.

***

Szła powoli kamiennym chodniczkiem w stronę alei z drzewami wiśni. Ogród który się tu znajdował naprawdę ją fascynował. Zauroczona tymi widokami, prawie całe wieczory tu przesiaduje, kiedy już jest wolna od obowiązków. Uwielbiała drzewa wiśni, które tak bardzo utożsamiała ze sobą, ale kochała również przepiękne róże i orchidee. Wstępując do tego ogrodu nie trudno było popaść w zachwyt. Dla niej był to prawdziwy raj na ziemi. Piękniejszego miejsca nigdy nie widziała.

Uśmiechnęła się na wspomnienie swojego ogrodu, chociaż był naprawdę miniaturką cesarskiego. To bardzo uwielbiała w nim przebywać. Pamiętała jak Sasuke będąc u nich na treningu opowiadał jej o swoim ogrodzie o którego tak bardzo dba jego matka. Jednak nie sądziła, że taki kolosalny może być i piękny. Wszędzie ławeczki i altanki w ustronnych miejscach. W takim ogrodzie można byłoby nawet zamieszkać.

Zatrzymała się przy głównej alejce i zaczęła rozglądać za stłuczoną porcelaną.

- Gdzie to może być, przecież miało być na początku – myślała na głos, rozglądając się. Ruszyła dalej nadal nie widząc swego celu. Szła wzdłuż alejki, gdzie z obydwu stron stały drzewa wiśni. Czuła się jak księżniczka idąca wzdłuż Sali balowej.

- Co tak popadłaś w marzenia – usłyszała nagle męski głos przed sobą. Zastygła w bezruchu, patrząc na nieskazitelne oblicze swojego władcy.

- Cesarzu – szepnęła, poczym skłoniła się. Stała tak, dopóki nie zbliżył się do niej na dostateczną odległość.

- Co tu robisz? – zapytał, przyglądając się jej z błyskiem rozbawienia.

- Przyszłam posprzątać rozbitą porcelanę. – podniosła głowę, ale nie spoglądała na niego, co było dla niego dość dziwne. Ostatnio bardzo hardo patrzyła mu w oczy, a teraz unikała jego wzroku? Dziwne.

- Czy mogłabyś na mnie patrzeć gdy do mnie mówisz?

- Dostałam reprymendę, że nie powinnam się za żadne skarby spoufalać z Cesarzem. A tym bardziej nie prowokować go, przez co rozumiem, że nie powinnam spoglądać w cesarskie oblicze. Przepraszam za moje ostatnie zachowanie. Nie powinnam tak robić. Pójdę już – chciała przejść koło niego, ale zatrzymał ją.

- Czy rozmawiała z tobą Choji? – zerknęła na jego profil, a następnie skinęła głową. – Nie słuchaj jej. To ja wybieram sobie osoby z którymi utrzymuje głębsze kontakty. – widząc jej szok na twarzy zrozumiał, że trochę przesadził – Znaczy chodzi mi o znajomość z ciekawymi osobami. Twój ojciec mnie trenował przez cały rok. Co prawda nie byłaś dla mnie od początku miła, ja zresztą też nie byłem zbyt przyjemny, ale zmieniliśmy to i mam nadzieję, że tak już zostanie.

- Ale teraz jesteś Cesarzem – westchnęła – Ponadto muszę znaleźć tą porcelanę i posprzątać. Przepraszam – Sasuke jednak nie ulżył uścisku na ramieniu.

- Nie ma żadnej stłuczonej porcelany. Wymyśliłem to, aby z Tobą się spotkać.

- Jak to? – w tym momencie spojrzała mu w oczy i kiedy zrozumiała co zrobiła i chciała to zaprzestać, złapał za jej twarz i skierował na swoje oblicze.

- Nawet nie wiesz jak się ostatnim czasem nudzę. Chciałem po prostu porozmawiać z jakąś ciekawą osobą, a ty taka jesteś i mamy wspólne tematy, więc może potowarzyszysz mi w tym spacerze i porozmawiamy.

- Nie powinnam – odparła.

- Ale ja ci tak rozkazuję, co o tym teraz myślisz?

- Teraz to już chyba nie mam wyjścia Cesarzu. – powoli zaczęła z nim przechadzać się po ogrodzie wsłuchując się w odgłosy natury. Szelest liści, śpiewające ptaki to wszystko sprawiało, że czuła się o wiele lżej.

- Pięknie tu prawda?

- Bardzo – wyszeptała z radosnymi iskierkami w oczach. Sasuke uśmiechnął się, splątując dłonie z tyłu na plecach.

- Co się stało, że przeniosłaś się do Edo. Twoi rodzice również tutaj mieszkają?

- Tak moja mama mieszka również w Edo. Z początku baliśmy się przeprowadzki, martwiąc się, że nie wystarczy nam pieniędzy na życie tutaj. Jednak teraz jest już jest lepiej i jeszcze ja pracuje jako służka mieszkając tutaj, więc wspieram matkę.

- Ciągle mówisz o mamie. Oczywiście bardzo polubiłem twoją matkę, ale co z twoim ojcem? To był mój trener, więc chciałbym się dowiedzieć jak mu się wiedzie.

- Mój ojciec...nie żyje – odpowiedziała spuszczając głowę.

- Przykro mi – położył dłoń na jej ramieniu, ale równie szybko ją cofnął, wiedząc, że nie powinien zbyt bardzo się spoufalać z nią. Sam poczuł dziwną stratę, chociaż znał swojego trenera tylko przez jeden rok. Ale to dzięki nie mu stał się prawdziwym mężczyzną.

- Musiałyśmy sprzedać posiadłość. Nie było już jak jej utrzymywać. Do kobiety nikt nie przyjdzie się uczyć sztuk walki. To poniża dumę mężczyzny. Mojej mamie nie odpowiadało tamte towarzystwo i mi zresztą też. W końcu byłyśmy dwiema samotnymi kobietami. Dużo mężczyzn składało mi... – skrępowała się -...nieprzyzwoite propozycje z których oczywiście nie skorzystałam.

- To chamy, które nie wiedzą jak traktować damę.

- Przecież wiesz Cesarzu, że nie jestem Damą – zachichotała.

- Każda kobieta jest damą, po prostu musi się szanować – odpowiedział. – Dlaczego nie daliście mi znać. Jestem wam coś winien za nauki, które udzielił mi twój ojciec.

- Tak, mój ojciec i to jemu jesteś coś winien, a nie nam – uśmiechnęła się łagodnie, poczym odwróciła twarz w kierunku skąd słyszała szum spływającej wody. Widząc jej zainteresowanie, skręcił w boczną alejkę.

- Jest tam fontanna, chodźmy – odparł, chcąc rozładować napięcie. Sakura zerknęła w jego kierunku, poczym bez słowa ruszyła za nim. – Słuchaj, jeżeli potrzebujecie jakiejś pomocy, to ja...

- Nie rozmawiajmy o tym, dobrze. To jest tylko i wyłącznie moje życie. Ty masz inne obowiązki i nimi się zajmij Cesarzu – westchnęła – Mogę wrócić do pałacu? Mam jeszcze swoje obowiązki.

- To odstaw je na później – powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu. Sakura niechętnie musiała znosić jego towarzystwo, chociaż tak bardzo tego nie chciała. Oparła się o zimną posadzkę fontanny zamykając oczy.

Przyglądał się jej, zastanawiając się dlaczego nie pozwolił jej iść. Bardzo potrzebował towarzystwa, a jej było naprawdę przyjemne. W ogóle przyjemnie było patrzeć na jej śliczną twarzyczkę. Powoli podszedł do niej, opierając się blisko niej.

- Wyrosłaś na bardzo piękną kobietę – przyznał z uznaniem. Sakura spojrzała na jego twarz uśmiechając się krzywo, poczym na nowo przyglądała się tryskającym kropelką wody.

- Powiedziałeś to Cesarzu tak jakbyś nie mógł w to uwierzyć.

- Skądże, może źle to ująłem, ale nie chodziło mi o to, aby cię urazić.

- Nie uraziłeś mnie Cesarzu, przecież wiem, że nie byłam zbyt ładna gdy byłam małym dzieckiem. Może mi się to opłaciło. – znowu wróciła jej zadziorność.

- Bardzo ci się opłaciło – mimowolnie jego dłoń opadła na jej nadgarstek, który pogładził kciukiem. Spojrzała zdziwionym wzrokiem na swoją dłoń, a następnie przeniosła wzrok na jego oczy.

- Cesarzu...- wyszeptała, dając znać, że tak nie wypada.

- Tak? – nie cofając dłoni, odsunął wzrok.

- Nie powinnam z Tobą przebywać, jestem tylko służącą.

- Przede wszystkim jesteś człowiekiem. - powoli cofnął dłoń, widząc jej zmieszanie zaistniałą sytuacją. Sakura poczuła dziwnie przyjemne uczucie, które targnęło jej ciałem, gdy był tak blisko. Dla tego też gdy cofnął się, nie była jakoś z tego zbyt szczęśliwa. Nagle jego obecność stała się dość magnetyzująca. Jego słowa były dla niej bardzo cenne. W końcu poczuła się jakby naprawdę ktoś doceniał jej istnienie. A fakt, że był to Cesarz jeszcze bardziej ją uskrzydlał.

- Jak długo mogę tu z Tobą przebywać Cesarzu?

- A jak długo byś chciała? – uśmiechnął się przyjaźnie.

- To zależy od Ciebie Cesarzu. – figlarnie na niego spojrzała, co nie umknęła jego uwadze. Zbyt bardzo przyciągała jego uwagę, by cokolwiek mogło umknąć jego bystremu wzrokowi.

- Przejdźmy się dalej. W trakcie, chciałbym posłuchać co działo się po moim wyjeździe. – dziewczyna skinęła głową, poczym ruszyła z Cesarzem.

***

Dni jakoś szybciej zaczęły mu mijać. Pewnie dużą zasługę w tym miało towarzystwo różowowłosej. Była bardzo ciekawą osobą i przede wszystkim bardzo inteligentną. Zapewne wiedzę zaczerpnęła od ojca, ponieważ była niezwykle obeznana w polityce często dzieliła się z nim swoimi przemyśleniami. Nie z wszystkimi był w prawdzie zgodny, ale fakt jak argumentowała swoje poglądy był naprawdę bardzo interesujący. W Sakurze wrzała gorąca krew i chciała, aby Japonia przestała istnieć w cieniu Imperium Chin. Co prawda, każdy by tego chciał, ale nie może zaaranżować wojny i wystawić swoje wojsko przed tak olbrzymią armią.

- Twój brat przewodzi wojskom na Koree, aby wspomóc ją w wojnie domowej.

- To dobrze, że możemy pomóc innym krajom – odparł, widząc jakiś podtekst w słowach jednego z radnych.

- I właściwie Cesarzu oni mogli by się nam odwdzięczyć. Nasza armia, Korei i Tajlandii na armie chińską to już coś.

- Prawda, jednak jeżeli przegramy bitwę, wtedy armia Chińska będzie terroryzowała nasze kraje oddzielnie. Nie chcę narażać swojego ludu.

- Ale oni też tego oczekują.

- Tylko nieliczni – podsumował, poczym dyskretnie spojrzał na drzwi, gdzie spostrzegł fale różowych włosów. Zdziwił się widząc jej uśmiechniętą twarz. Pomachała mu dłonią, poczym gdy się uśmiechnął, szybko jak spłoszona sarna uciekła. Dość rozkojarzony tym spojrzał na radnych, którzy nadal się sprzeczali. – Czy możemy przenieść to zebrani na dzień w którym jednogłośnie podejmiecie decyzje. Przemyślcie wszystkie „za" i „przeciw", a następnie spróbujcie przekonać mnie do swoich racji.

- Mądrze mówisz Cesarzu – odparł jeden z najmłodszych radnych, który przejął to stanowisko po śmierci ojca. Był jego rówieśnikiem Naruto Uzumaki.

- Wybaczcie, ale muszę zażyć świeżego powietrza - powiedział, poczym wstał ze swego tronu i ruszył ku wyjściu. Radni wstali i ukłonili się, kiedy opuszczał sale.

***

- Miałaś szczęście, że nikt cię nie widział. Lubisz igrać z ogniem Sakuro – odparł, kiedy w końcu znalazł ją w ogrodzie do którego pozwalał jej zawsze, kiedy zapragnie przychodzić.

- A ty Cesarzu, nie? – zapytała z figlarnym uśmiechem.

- Zostawię to dla siebie. Masz na coś ochotę? – zmienił temat

- Przecież to na co mam ochotę nic nie znaczy – odpowiedziała nie tracąc jednak dobrego humoru. Sasuke spojrzał na nią i cicho westchnął.

- Nie wierzysz w moją moc? Mogę spełnić każdą zachciankę o jakiej nawet nie możesz sobie pomyśleć - zmusił ją, aby spojrzała w jego oczy. – Czego byś pragnęła?

- Naprawdę chcesz wiedzieć Cesarzu? – dziewczyna zachichotała, kiedy skinął głową. – Kiedy sprzątałam w kuchni widziałam taki pyszny deser dla twojej matki Cesarzu. Podobno jest to specjał, który je na poprawę nastroju, dlatego został nazwany jej imieniem.

- Chyba wiem o co ci chodzi – po chwili jednak się skrzywił – Pozwoliłam ci na jedno życzenie, a ty poprosiłaś tylko o zwykły deser. Jestem naprawdę zaskoczony twoją prośbą, ale tak nie może być.

- To oznacza, że nie będzie deseru Cesarzu? – zapytała z tym swoim uroczym wdziękiem.

- Będzie i to zaraz – odparł, poczym złapał ją za dłoń, prowadząc w stronę pałacu.

Różowowłosa nie mogła uwierzyć własnym oczom, kiedy wylądował przed nią iście królewski deser o podwójnym rozmiarze. Lody, egzotyczne owoce o których dotąd smak mogła sobie wyobrażać i duża dawka bitej śmietany z czekoladową polewą. Istna bomba. Wiedziała, że nie powinna siedzieć z nim w ogrodowej altance, ale jego towarzystwo było dla niej bardzo przyjemne. Takie nie codzienne od tych w których dotąd przebywała. Jednak nie chodziło tylko o jego wyższą warstwę społeczną. W tym momencie patrzyła na niego tak jak kobieta na mężczyznę. Udało się jej w minimalnym sensie stłamsić jego pozycje i wyobrazić sobie, że jest tym młodym Sasuke z przed 10 lat. Co prawda wtedy była jeszcze niedojrzała, ale teraz to się zmieniło.

- Czemu nie jesz?

- Nie mogę uwierzyć własnym oczom. Dlaczego jest taki duży Cesarzu?

- Ja spełniam życzenia lepiej niż ci się wydaję.

- Właśnie widzę – sięgnęła po jedną łyżeczkę wbitą w deser – Czy nikt się nie dziwił?

- Nawet jeżeli to nic nie mówili. W końcu to nie ich sprawa. Spróbuj – nabrała na łyżeczkę odrobinę deseru, poczym włożyła ją do ust.

- Pyszne – zamruczała rozkoszując się deserem przez dłuższy czas, przez co Cesarz zaśmiał się głośno.

- Czyżby jedna łyżeczka ci wystarczyła?

- Po prostu się delektuję, przecież nigdy już nie zjem czegoś takiego – odpowiedziała z uśmiechem, zamykając oczy. Sasuke spojrzał na nią z troską, a w jego oczach przez chwile widoczny był smutek.

- Obiecuje ci, że zjesz – złożył niepewnie obietnice.

- Nie kłam – zachichotała, poczym złapała za drugą łyżeczkę, wręczając mężczyźnie.

- Obiecuje – wyszeptał, tak, że nie doleciało do jej uszu, poczym skosztował deseru. Nie przepadał zbytnio za słodkościami, ale chciał zebrać jak najwięcej pięknych chwil, które dzieli z nią.

- Cudowne...od razu mi lepiej – zachichotała.

- A miałaś jakieś zmartwienia?

- Nie, nic takiego, po prostu trochę się zmęczyłam.

- No nie przesadzaj tak. Trzymam porządek w mojej komnacie, a mojego brata nie ma, więc chyba nie jest tak źle – zażartował, patrząc na nią.

- Do moich obowiązków doszło mycie korytarzy centralnych, a jeszcze dzisiaj okna mam umyć przynajmniej w prawym dziedzińcu. Nie wiem czy zdążę. – Sasuke zadrgał słysząc to. Mieli dość dużo służby, aby mogła robić to większa liczba osób. Ponadto pamiętał, że gdy kiedyś się przechadzał widział kilka osób polerujących ten główny korytarz. A okna? Zawsze zajmują się tym mężczyźni, ponieważ są na dużych wysokościach. To było dla niego zbyt podejrzane.

- Nie będziesz już tego robić, a wrócisz do podstawowych zajęć.

- Nie możesz mnie wywyższać nad innymi.

- Nie wywyższam, po prostu nie pozwolę na to, aby nakładano ci obowiązki innych. Kto to zarządził? – różowowłosa zatkała sobie usta, kolejną łyżeczką lodów. – Choji, prawda? – westchnął, potwierdzenie odnajdując w jej soczystych źrenicach – Porozmawiam z nią tak, aby się nie domyśliła, że to od ciebie wiem.

- Sasuke, ale mi to nie przeszkadza. Ja po prostu tylko nie rozumiem, dlaczego tak nagle zaczęła mi nakładać pracy.

- A ja chyba zaczynam rozumieć – odpowiedział, poczym przełknął czerwone winogrono, przyglądając się radosnemu obliczu różowowłosej.

***

- Dlaczego wszystkie obowiązki składasz w ręce jednej osoby? – zaatakował od razu swoją opiekunkę, jak i główną osobę dysponującą służbą.

- Nie wszystko, to po pierwsze. A po drugie, jeżeli tak dużo ma czasu, to powinna chyba robić to po co została tu ściągnięta. Dlatego przecież jej płacisz.

- To ode mnie zależy z kim spędzam czas i nie powinnaś się w to mieszać Choji. I wiem, że właśnie bliska obecność Sakury przy mnie jest tego powodem.

- Bliska? Czy ty nie wiesz, że nie powinieneś tak bardzo spoufalać się z służącą? To zagraża twojej reputacji. – ściszyła głos – Gdy już to robisz powinieneś być dyskretny.

- Nie przesadzaj. Nie robię niczego, czego mógłbym się wstydzić. – warknął dość nieprzyjemnie.

- Widzisz, nigdy nie byłeś dla mnie taki chłodny. Ta dziewczyna jest jak jakaś szamanka, która opętuje mężczyzn. Nie wpadnij w jej sieci.

- Nie znasz Sakury, a ja ją bardzo dobrze znam. To dzięki jej ojcu jestem na tym miejscu i jeżeli myślisz, że możesz rozkazywać Cesarzowi to się mylisz. Ponadto niech ktoś inny zajmie się sprzątaniem komnaty mojego brata. Niech Sakura sprząta tylko moją – odpowiedział, używając swojej władzy. – Ponadto idź teraz do prawego dziedzińca i cofniesz jej mycie okien.

- Sasuke? – spojrzała w jego zimne oczy – Jak sobie życzysz Cesarzu – skłoniła się, poczym upokorzona ruszyła w tamtą stronę. Sasuke nie chciał się tak zachowywać w stosunku do kobiety, która tyle lat mu poświęciła, jednak nie potrafił też powstrzymać gniewu i troski, gdy widział jak Sakura jest traktowana tylko przez to, że się z nim widuje.

***

Powoli wsunęła się do jego pokoju, skradając się do jego łóżka. Nie wiedziała ki diabeł ją kusił, ale pragnęła tego zbliżenia. Podeszła do jego łóżka, przyglądając się jego śpiącej twarzy. Powolutku nachyliła się nad nim, poczym pisnęła zaskoczona, kiedy poczuła ostrze katany na swojej szyi.

Zmrużył oczy, próbując przyjrzeć się sylwetce napastnika. Kobiecy pisk, a tym bardziej sylwetka od razu sprawiły, że wiedział już kim jest ta odważna postać.

- Sakura? Co ty tu robisz? – opuścił miecz, podnosząc się do pozycji siedzącej – Czy wiesz, że mogłem cię skrzywdzić.

- Nie spodziewałam się, że jesteś taki zręczny, ale w końcu mój ojciec cię uczył.

- Co tu robisz? – ponowił swoje pytanie, pożerając jej twarz wzrokiem.

- Ja chciałabym – skrępowała się, a następnie obdarzyła go ślicznym uśmiechem – Czy ty też byś... – zagryzła dolną wargę, kokietując tym samym Uchihe. Pociągnął ją tak, że siedziała na jego nogach. Nie lubił, gdy ktoś nad nim dominował.

- Co bym miał chcieć?

- Wiesz Cesarzu – przysunęła swoją twarz do niego, mocno ściskając powieki, poczym musnęła jego usta bardzo delikatnie jakby obawiając się swego czynu. Sakura chciała się cofnąć, ale przytrzymał ją przedłużając pocałunek. Delikatnie miętosił jej usta swoimi, próbując dogłębnie poznać tajemnice jej fantastycznych ust.

- Czy wiesz co teraz robisz?

- Wiem Cesarzu – szepnęła, pieszcząc palcami jego szyję i włosy.

- Nie powinnaś.

- I tak już tu weszłam, więc jeżeli nic nie zajdzie to będę czuła się upokorzona i nie będę wstanie ci spojrzeć w oczy – zawstydziła się. Sasuke uśmiechnął się szczerze.

- Pragnę cię bardzo. Stałaś się taka ponętna, że trudno jest mi nie zwrócić na ciebie uwagi. – Sakura wstrzymała oddech, kiedy po raz kolejny ich usta spotkały się w subtelnym pocałunku, w trakcie którego Sasuke położył ją obok na tym wielkim wygodnym łożu. Wbiła palce w miękki aksamit, kiedy poczuła go nad sobą. – Ale to nie oznacza, że nie potrafię nad sobą zapanować.

- Nie chcę, abyś nad sobą panował Cesarzu – wyszeptała przyglądając się jego zamyślonej twarzy.

- Przestaniesz zwracać się do mnie tak oficjalnie. Pamiętam jak kiedyś nazywałaś mnie Sasuke-kun.

- Ale teraz przecież nie mogę.

- Pozwalam ci – zniżył się – I pragnę, aby ta noc była dla ciebie najlepsza - pocałował ją namiętnie, dłonią wodząc po jej ramionach i białej bieliźnie, którą była halka opinająca jej ciało. – Ale musimy się stać dla siebie bliscy nie tylko fizycznie, dlatego traktuj mnie jak mężczyznę, a nie Cesarza.- różowowłosa westchnęła, przejeżdżając dłonią po jego nagiej skórze na torsie. Był gorący i umięśniony. Tak jak sobie go wyobrażała, chociaż chyba jej fantazje, aż tak daleko nie potrafiły zawędrować.

- Sasuke-kun chcę być twoja – położyła dłonie na jego plecach, gładząc go długo i finezyjnie. Podciągnął ją do siebie, składając coraz żarliwsze pocałunki na jej pięknej twarzy. Od jakiegoś czasu myślał o tej nocy. Marzył o momencie, kiedy do niego przyjdzie i w końcu się doczekał. Może zabrzmi to zbyt egoistycznie, ale był pewny swego. Przecież to przyciąganie było odwzajemnione. Chciał widzieć jej nagie ciało i wycałować każdy jego zakątek. Zniżył się, całując jej szyję, dłońmi wolno zjeżdżając po jej ramionach, ciągnąc za sobą ramiączka. Coraz bardziej odkrywał tajemnice jej ciała, doznając przy tym spazmów rozkoszy. Mruknęła głośno, kiedy wsunął swoją dłoń pod halkę, dotykając jej ud. Poruszyła się niespokojnie, kiedy zaskakująco szybko przejechał po jej najwrażliwszym miejscu.

- Co się dzieje? – zapytał czując jak się spięła. Spojrzał na jej czerwone policzki, mrużąc oczy, kiedy jej ciepły oddech uderzał o jego lico.

- Wstydzę się – wyszeptała.

- Nie wstydź. – odparł, gładząc czule jej policzek.

- Powiedziałeś, że teraz jesteś dla mnie mężczyzną, a nie Cesarzem, więc... – zagryzła wargę, czując przeolbrzymie podniecenie, kiedy otarł się o jej ciało. Spojrzał na nią uważnie, oczekując odpowiedzi. -...chciałabym, abyś rozebrał się jako pierwszy. – wyznała niepewnie przypatrując się jego reakcji. Był zdziwiony jej słowami, bo w końcu wtedy poniży się przed nią. Nagi władca przed ubraną kobietą? Każdej innej by odmówił. Każdej innej zaśmiałby się w twarz i wyrzucił stąd. Ale widząc jej skrępowaną twarz, pełną wstydu. Widząc te piękne zielone oczy, patrzące w niego z ufnością podjął decyzje. Zszedł z niej, poczym przyjrzał się jej dokładnie, rozpinając spodnie. Sakura z każdym jego kolejnym ruchem czuła coraz to mocniejsze dreszcze. Syciła swój wzrok jego pięknie wyrzeźbionym ciałem. Kiedy ściągnął spodnie, a zrobił to bardzo sprawnie, szybko pozbył się i bielizny. Różowowłosa zastygła w bezruchu, kiedy jej wzrok zjechał na jego pobudzony narząd płciowy. Nie potrafiła odwrócić wzroku, co najwyraźniej dość mocno rozbawiło Sasuke, gdyż zaczął się śmiać na nowo zbliżając się do niej.

Kiedy pomyślała, że znajdzie się w niej, aż się na chwilę cofnęła, a obawa tym faktem przeniknęła jej ciało. Sasuke jednak złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie, namiętnie całując w usta.

- Nie bój się, będzie nam dobrze. – wyszeptał, poczym przeczesując jej puszyste włosy, na nowo zaczął ściągać jej bieliznę. Sakura pomogła mu i po chwili halka leżała na podłodze. Kiedy ich nagie ciała zetknęły się w uścisku obydwoje westchnęli, przywierając do siebie wargami. Kiedy tylko poczuł, że przyzwyczaja się do jego dotyku, zaczął intensywniej ją pieścić. Różowowłosą ogarnęła fala rozkoszy, kiedy zaczął całować jej biust, dłońmi błądząc wokół jej intymnego zakątku.

- Sasuke – pisnęła głośno jęcząc. Wygięła się w łuk, chcąc, aby robił to jeszcze szybciej. Zacisnął dłoń na jej piersi, patrząc z uwielbieniem na jej pogrążoną w rozkoszy twarz. Ledwo co potrafił powstrzymać swoje pożądanie, widząc ją taką piękną w ramionach. Musiał jednak się pohamować, bo chciał aby jej pierwszy raz był cudowny. Badał dłońmi jej ciało, powoli zjeżdżając na jędrne pośladki. Zacisnął na nich palce, mokrymi pocałunkami tworząc sobie ścieżkę do jej kobiecości. Różowowłosa zastygła w bezruchu, a po chwili po całym pokoju rozniósł się jej krzyk błogości. Było to tak cudowne uczucie, jakiego jeszcze nigdy nie doznała. Zmrużyła oczy, nie potrafiąc powstrzymać swoich głośnych odgłosów. Zaprotestowała cicho, kiedy oderwał się od niej uśmiechając się chytrze. Była taka wilgotna, że Sasuke uznał, że jest gotowa. Położył się na niej, poczym całując jej usta, naprowadził swoją męskość wprost do jej wnętrza. Przytrzymał jej twarz dłońmi, nie odrywając od swoich ust, kiedy mocno pchnął do przodu, przebijając jej błonę dziewiczą. Poruszała się nie spokojnie, kiedy jej ciałem targnął ból. Próbowała go odepchnąć, ale uspokajał ją czułymi słowami i pocałunkami.

- Zaraz będzie ci dobrze – szeptał, poruszając się w niej. Tak błogo mu było w tym momencie, że mógłby tak zostać przez dłuższy czas. Czując jak się rozluźnia i cicho mruczy, przyspieszył swoje ruchy, opierając się dłońmi po obu stronach jej twarzy. – O tak Sakura – wymawiał jej imię w ogromnym podnieceniu. Przyciągnął dłonią jej biodra do siebie, aby ruchy były szybsze i bardziej intensywniejsze.

- Sasuke-kun jeszcze... – wymruczała, kiedy przed oczami zaczęły pojawiać się jej radosne ogniki. Nagle taka euforia objęła jej ciało, że nie potrafiła wydusić z siebie żadnego słowa oprócz cichych pomruków. Sasuke przyspieszył czując coraz bliżej swoje spełnienie. Gnał jak dziki wierzchowiec, splątując swe dłonie z jej. Różowowłosa podniosła swoje nogi i objęła go w pasie, przyciskając go mocniej do siebie. Ostatnie ruchy były tak szybkie, że różowowłosa nie wiedziała co się z nią dzieję. Głośny krzyk przeciął ich jęki zwiastując otwarcie się wrót do krainy rozkoszy. Oddychała płytko patrząc zamglonymi oczami w sufit, co niegdzie natykając się na twarz Sasuke, który nadal się w niej poruszał. W końcu poczuła finał i jego ekstazy, kiedy wypełniło jej wnętrze coś lepkiego. Nie wychodząc z niej opadł na nią, odczuwając przyjemność do której tak dążyli.

Kiedy doszedł do siebie, powoli wysunął się z niej i położył się obok, głaszcząc ją po głowie.

- To było takie przyjemne – wyszeptała, że ledwie ją dosłyszał. Uśmiechnął się delikatnie, poczym spojrzał na jej twarz, nachylając się nad nią. Ucałował jej usta, a następnie zaróżowiane od seksu policzki.

- Jesteś fantastyczna. – wyszeptał do jej ucha zagryzając jej małżowinę uszną.

- Naprawdę? – powoli odwróciła się w jego kierunku, marszcząc brwi, kiedy poczuła delikatny ból w intymnym miejscu.

- Tak – pogłaskał ją – Odpoczniesz sobie jutro – musnął jej czoło, a następnie przytulił do siebie.- Dziękuje ci za to. To było coś naprawdę pięknego – dodał, kiedy ufnie wtuliła się w niego, kładąc swoją głowę na jego torsie. Głaskał ją po włosach dopóki nie zasnęła. A może i dłużej. Nie wiedział, bo sam popadł w bezpieczny sen.

***

Słońce pojawiło się na horyzoncie wdzierając się do komnaty śpiącego Cesarza. Pogoda zapowiadała się na bardzo piękną. Ptaszki śpiewały, a delikatny wietrzyk poruszał powoli gałązkami drzew.

Jego ciało zapulsowało gorącym ciepłem, kiedy powoli zamrugał oczami. Wypuścił głośne powietrze, patrząc na miejsce obok siebie, gdzie powinna leżeć różowowłosa. Nie widząc jej tam, obrócił się na drugą stronę, gdzie również nie znalazł różowowłosej piękności. Podniósł się do pozycji siedzącej niezbyt zadowolonym wzrokiem świdrując pomieszczenie komnaty. Dziwne było to uczucie, kiedy kobieta go tak zostawiła po upojnej nocy. Miał nadzieję na miły widok, po tym, gdy się przebudzi, a tu proszę został sam. Ociągając się wstał z łóżka. Bardzo mu się dobrze spało, że nie chciał opuszczać go, jednak bez towarzystwa różowowłosej było zbyt nudno. Zauważył, że ani jego bielizny ani spodni nie był już na podłodze. Zapewne Sakura sprzątnęła. Rozciągnął się, poczym poszedł się ubrać.

***

Pomagała w kuchni starszej kucharce w obieraniu warzyw. Lubiła jej pomagać, bo bardzo ją lubiła i uważała, że w swoim wieku nie powinna się przemęczać.

- Co ty robisz? – zapytała nieprzyjemnie Choji, wchodząc swym pewnym krokiem do środka.

- Pomaga mi, zaraz wróci do swoich zajęć. – odezwała się kucharka, broniąc różowowłosej, ponieważ widziała, że ich kontakty stały się od jakiegoś czasu zbyt napięte.

- Cesarz zażyczył sobie, abyś dzisiaj zrobiła sobie wolne, więc wracaj do swojego pokoju – odpowiedziała, nawet na nią nie patrząc.

- Nie trzeba, ja ...

- To już nawet lekceważysz rozkazy Cesarza? Za kogo ty się uważasz? Jesteś tylko służącą, więc rób to co powiedział Cesarz – warknęła, poczym odwróciła się zamaszyście, wychodząc z dumną twarzą. Kucharka zerknęła na wściekłą różowowłosą, która zaciskała mocno palce na nożu. Podeszła do niej zabierając z dłoni nóż.

- Sakuro nieźle sobie nagrabiłaś, ale lepiej jak będziesz słuchać.

- Wiem – odparła, poczym wściekła ruszyła w stronę wyjścia. Kucharka westchnęła cicho. Coś jej się wydawało, że plotki, które krążą wokół służby są prawdą. Zbyt bardzo spoufala się z Cesarzem, a on również w stosunku do niej jest zbyt natarczywy.

***

Siedziała w pokoju służby, nie przejmując się docinkami innych służących, które komentowały, gdzie w nocy znikła i dlaczego dopiero rankiem się pojawiła. W jej głowie panowała istna rewolucja. Kiedy wszystko analizowała sobie z wczorajszej nocy nie potrafiła powstrzymać uśmiechu na twarzy. Ale kiedy z drugiej strony dotarło do niej, kim się właściwie stała, to już nie była taka szczęśliwa. Nałożnica. Tak teraz o niej mówiono. Co prawda nie miały pewnego potwierdzenia w swoich domysłach, ale przecież ciągle spotykając się z Cesarzem sama sobie na to zapracowała.

Będzie musiała ograniczyć z nim kontakty, bo i tak z tego nic dobrego nie wyniknie. Wtuliła policzek w krochmalową poduszkę, poczym zamknęła oczy słysząc ciche chichoty, które były oznaką kpiny z jej osoby.

***

Mógł przecież w każdej chwili rozkazać jej, aby do niego przyszła. Mógł jej rozkazać, aby była jego kochankom. Mógł wszystko, a ona nic. Dlaczego więc nie korzystał ze swojej władzy? Dlaczego w stosunku do niej czuł się taki bezsilny?

Od tygodnia jej nie widział. A jego ciało i przede wszystkim umysł domagał się jej obecności. Domagał się jej towarzystwa. Jej całej. To siedzenie i wysłuchiwanie ludności, radnych były katuszą, kiedy nie mógł w przerwach chociaż zobaczyć Sakury. Nawet zdawałoby się, że rozmowy i spotkania matki nie dają mu tyle przyjemności jak chociaż chwila z Sakurą.

Nawet gdy próbował zaczaić się na nią w swojej komnacie, ona nigdy nie przyszła, a przecież widział porządek i świeżość w swojej komnacie, co świadczyło o jej obecności.

- Panie – usłyszał głos gońca, który biegł w jego kierunku – Mam dla Ciebie informację.

- Słucham – pozwolił mu nabrać powietrza i uspokoić przyspieszony oddech.

- Księżniczka kazała poinformować, że za dwa dni zjawi się w Pałacu. Przyjedzie prosto na bal, ponieważ ciągle szyją dla niej suknie.

- Rozumiem, dziękuje – odpowiedział niezbyt zadowolony z tej informacji. Jeszcze kwartał temu myślał o niej jak o najdroższej kobiecie, jednak teraz wcale tak nie uważał. Czuł się obco, gdy o niej w ogóle wspomniał. A przez ten czas zrozumiał, że ona nie jest kobietą, którą pragnie. Pamiętał, kiedy obiecali sobie, że będą małżeństwem i sądził, że właśnie zaręczyn oczekuje na przyjęciu. Niestety jak na razie nie chciał się jeszcze w to mieszać. Nie teraz. A niestety niektórzy przypominali mu dobitnie o tym, aby zmienił swój stan cywilny i dał na świat potomka. Przyszłego Cesarza.

Jego kroki doprowadziły go do królewskiej stajni, gdzie w boksach stały czystej krwi Araby. Konie w barwach czarnych i białych wyglądały istnie królewsko. Każde silne o pięknych grzywach.

- Witaj Cesarzu – ukłoniło się przed nim kilku stajennych, zajmujących się wierzchowcami jak i czyszczeniem boksów.

Sasuke skinął do nich głową, poczym podszedł do czarnego ogiera. Stajenny, który nim się zajmował, odsunął się, dając tym samym dojście Cesarzowi. Sasuke uśmiechnął się, kiedy koń schylił swój łeb cicho rżąc.

- Dawno się nie widzieliśmy. Dzisiaj pogalopujemy. – przejechał palcami po jego grzywie, a następnie spojrzał na sprzątających mężczyzn. – Nie chcielibyście zrobić sobie dnia wolnego?

- Cesarzu, ale mamy obowiązki.

- One nie uciekną – odparł z przyjaznym uśmiechem – Daje wam dzisiaj wolne i to jest mój rozkaz – odparł, a oni uśmiechając się kłaniali się i dziękowali Cesarzowi.

- Moja baba to się ucieszy! – krzyknął jeden z nich wybiegając, a reszta mu zawtórowała. Sasuke pokręcił z uśmiechem głową, widząc jak tak mała rzecz może sprawić im radości.

- Poczekaj na chwilę – krzyknął do jednego z młodszych chłopaków, który spojrzał na Cesarza zatrzymując się. – Mógłbyś coś dla mnie zrobić?

- Oczywiście Cesarzu – odparł z zapałem.

***

Wściekła siedziała w stajni, przenosząc siano z dużej sterty do jednego z boksu. Nie sądziła, że takie zadanie ten cholerny Cesarz jej da. Z początku myślała, że to żart, ale jak się okazało musiała spełnić tą robotę. Nie widziała sensu wkładania do pustego, czyściutkiego boksu siana, zwłaszcza, że każdy z koni miał swoje miejsce. Przynajmniej nie była samotna i co jakiś czas odrzucała widły i podchodziła do klaczy, która najbardziej się jej podobała. Śnieżnobiała z czarną plamką przy szyi. Była odmienna od innych. I dlatego taka niepowtarzalna dla niej. Usiadła znużona na stercie siana, które już przerzuciła do boksu. Zanim napełni je całe, to zapewne zapadnie zmrok. Westchnęła, poczym opadła na stertę siana. Wygodnie. Często tak leżała na stogu siana u siebie w stajni. Mieli wtedy tylko jednego konia. Stara szkapa niestety również została sprzedana i wydawało jej się że właśnie przez to mogła skończyć swój żywot. Nie mieli jednak wyjścia.

- No to ładnie się obijamy – od razu ten głos postawił ją do pionu. Chrząknęła, unikając jego wzroku.

- Przepraszam Cesarzu, ja tylko na chwilkę, zaraz wezmę się do roboty. – sięgnęła po widły oparte o drewnianą ściankę.

- Nie dość, że leniwa to jeszcze kłamczucha. – to stwierdzenie sprawiło, że na jej czele pojawiła się niebezpieczna żyłka, która zaczęła intensywnie pulsować.

- Nie jestem leniwa, a przede wszystkim nie jestem kłamczuchom – odparła oburzonym tonem.

- Tak, to tylko malutkie kłamstewko, że co chwile sobie robisz przerwy, a de facto dlaczego dotykasz konie i to jeszcze mojej matki? – różowowłosa dziwnie się poczuła, kiedy wyrzucał w nią oskarżenia.

- Przepraszam Cesarzu – spuściła skruszona wzrok.

- Największym twoim przewinieniem jednak jest fakt, że mnie unikasz – odparł już spokojniejszym tonem. Sakura spojrzała na niego niepewnie, a widząc uśmiech na jego twarzy, poczuła wewnętrzny spokój – Po tak wspaniałej nocy opuściłaś mnie i caly czas uciekałaś ode mnie. Wiesz co sobie pomyślałem? – różowowłosa pokręciła przecząco głową – Pomyślałem, że muszę być naprawdę bardzo kiepskim kochankiem, że mnie w taki sposób odpychasz.

- To nie tak, po prostu sądzę, że powinniśmy ograniczyć nasze kontakty.

- Dlaczego tak uważasz?

- Bo tak będzie najlepiej.

- Dla mnie czy dla Ciebie?

- Dla twojego wizerunku – wyszeptała – To nie powinno się zdarzyć. Nie powinnam rzucać się w wir uczuć. Przepraszam.

- Dlaczego wszyscy rozkazują mi co ma robić? Jeżeli to ja jestem władcą.

- To tylko dla twojego dobra – odpowiedziała.

- Na jakiej podstawie wyciągasz te wnioski? Jestem dorosły i potrafię o siebie sam zadbać. Widzę, że problem tkwi w tobie. Czyżby kuły cię te plotki? Przecież nikt nie ma potwierdzenia, a po drugie nie muszę się ukrywać z tym, że mnie interesujesz. – zmniejszył odległość między nimi, kładąc swoje dłonie na jej ramionach – Mi wszystko wolno.

- Wydaję mi się, że nie wszyscy byliby szczęśliwi, kiedy by o tym usłyszeli.

- Powtarzam, że to nie ich sprawa. – zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie, zanurzając palce w jej włosach. – Sama to zaczęłaś Sakuro. A ja nie chcę tego zakończyć. Sama przyznaj, że było to coś cudownego.

- Było, ale... – próbowała uniknąć jego wzroku, jednak złapał jej podbródek, zniżając się i całując jej usta. Zamruczała, łapiąc go za swoje szaty. – Jak długo tu byłeś? – zmieniła temat.

- Długo. Bardzo długo. Właściwie cały czas tu byłem, odkąd się tu pojawiłaś – zaśmiał się ochryple z jej twarzy nie potrafiąc powstrzymać drżenia z podniecenia.

- Przepraszam, że zbliżyłam się do klaczy twojej matki. Po prostu bardzo mi się spodobała.

- Nic się nie stało, chciałem się z tobą trochę podroczyć – różowowłosa słysząc to, delikatnie się nachmurzyła.

- Myślałam, że robię coś naprawdę złego – wyszeptała, a następnie włożyła dłonie pod jego szaty, błądząc palcami po jego mięśniach przez materiał koszuli.

- Nie tutaj Sakuro. W takim miejscu nie powinno się uprawiać miłości. Musisz zrozumieć, że jesteś damą.

- Jasne, po prostu przyznaj się, że masz obrzydzenia do takich miejsc. W końcu Cesarz musi mieć wygodnie i... – nie dokończyła, bo przerwał jej mocnym pocałunkiem.

- Sama tego chciałaś. Zaraz ci udowodnię, że niczego się nie boję – zachichotała, kiedy jego ramiona jeszcze mocniej ścisnęły jej ciało. – Bo tak naprawdę zależy mi tylko na twoim towarzystwie. Gdzie ty, tam chcę być i ja – po wypowiedzeniu tych słów natychmiast ją ucałował, widząc w jej oczach zdumienie. Nie chciał teraz żadnych pytań, pragnął tylko jej. Odsunął się na chwilę, odpinając swoją szatę, którą szybko ściągnął i rzucił na siano, traktując to jak zwykłą szmatę, a przecież były to królewskie ubrania z najdroższymi kamieniami. Spojrzała na niego w koszuli i spodniach przypominał jej tego Sasuke, który był u nich na treningu. Szkoda, że właśnie taki nie jest. Gdyby nie był Cesarzem, a tylko zwykłym mężczyzną na pewno od razu pokazałaby mu, że jest jej bliski. – Wygodne to siano? – zapytał między całunkami, przez co nie potrafiła powstrzymać chichotu. Złapała go za koszule i pociągnęła za sobą do tyłu. Upadła na siano z cichym piskiem, kiedy jego ciało zdarzyło się z jej. – Wszystko w porządku? – zapytał, opierając się dłońmi obok jej twarzy.

- Wszystko w porządku – odpowiedziała, poczym objęła jego szyje dłońmi. – Nie przyjdzie tu nikt?

- Nie. Dałem wszystkim wolne.

- Już drugi raz zaplanowałeś coś, aby mnie ściągnąć do Ciebie.

- W ten sposób uwielbiam używać swojej władzy. – pogładził ją po biodrze, poczym prześwidrował jej biust ukryty w gorsecie. Jego palce powoli pogładziły z tyłu sznureczki, sprawnie jej rozwiązując. Przyglądała mu się bacznie, kiedy zaczął suwać rękawy stroju w dół. Teraz się już nie wstydziła. Teraz czuła jakby była to naturalna czynność. Dwoje pragnących się osób łączących się w namiętnym uścisku. Uklęknął przy niej, pozbywając się całej sukienki. Rzucił ją obok, a haleczkę tylko podwinął do góry. Położył się na niej, między nogami, całując jej usta, policzki i piersi, które szalenie go podniecały. Różowowłosa zastygła w momencie, kiedy spuścił spodnie w dół, wchodząc w nią precyzyjnie. Ich krzyki zagłuszył namiętny pocałunek. Sakura rozpięła jego koszule, dotykając jego klaty. Żaden mięsień nie umknął jej uwadze. Jęczała coraz głośnie, a myśl, że są w takim miejscu, tylko pobudzała w nich adrenalinę. Musnęła jego podbródek i szyję z trudem łapiąc oddech. Było jej tak dobrze, że nie potrafiła normalnie przy nim myśleć. Zjechał ustami na jej piersi, przysysając się do jej sutka. Wbiła mocno paznokcie w jego plecy, a następnie przycisnęła nogą do siebie, jęcząc w niebogłosy.

Po przyjemnym seksie, poleżeli jeszcze chwile w bezruchu, by później się ubrać i pogrążyć się w rozmowie i czułych pocałunkach.

Usadowiła się na nim, patrząc na niego z szerokim uśmiechem.

- I co podoba ci się leżenie na sianie? – zakpiła z niego.

- Bardzo przyjemnie, a zwłaszcza ciężar na mnie. – pogłaskał ją po włosach, kiedy nachyliła się nad nim. Ucałował ją delikatnie, a kiedy łagodny uśmiech wstąpił na jej usta, przytulił ją do siebie. – Przyjdź na bal.

- Co ty? Nie mogę. – zachichotała.

- Będą maski do północy – wyszeptał jej do ucha nadal trzymając w objęciach – Moja matka uwielbia takie bale, ponieważ właśnie tam wypatrzył ją mój ojciec.

- A dlaczego chcesz, abym tam się pojawiła? – zapytała, co totalnie go wmurowało. Widocznie nie spodziewał się tego, dlatego też różowowłosa nie nalegała na pytanie. – Poza tym nie mam odpowiedniej sukni, a w czymś takim mi nie wypada – odpowiedziała. – Twoja matka czuję się już lepiej, prawda?

- Tak, wróciła do dawnej kondycji. A co z twoją matką? Nie tęsknisz za nią?

- Bardzo tęsknie, ale na razie nie dostałam pozwolenie na odwiedzenie jej.

- To pojedźmy do niej teraz – powiedział. Różowowłosa podniosła się delikatnie, patrząc mu w oczy.

- Ale jak ty sobie to wyobrażasz. Jesteś Cesarzem od razu cię rozpoznają.

- Wcale nie, bez szat to nawet nie spostrzegą kim jestem.– wypowiedział te słowa. Poczym odwrócił różowowłosą tak, że znalazła się pod nim. Ucałował mocno jej usta. Wstał, a następnie podał jej dłoń, przyciągając do siebie. – Kaesu nas zabierze. – zaprowadził ją do czarnej klaczy, która przebierała nogami. Otworzył boks, poczym wyprowadził konia, trzymając go za uzdy. Jako pierwszy wskoczył, a następnie podał dłoń różowowłosej i pomógł jej usadowić się przed sobą. Nie pozwolił jej usiąść tak jak on, tylko tak jak Damy przy mężczyźnie powinny jeździć. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego wciąż traktuje ją jak damę, gdy jest tylko zwykłą służącą.

***

Już jutro miało odbyć się przyjęcie. W tym czasie służące takie jak ona miały znajdować się w swoich pokojach i nie wychodzić. Sasuke co chwile namawiał ją, aby pojawiła się na przyjęciu. Oczywiście dostanie się tam nie byłoby dla niej problemem. Ona już miała na to sposoby. Jednak przecież nie pojawi się w takich szatach.

Cieszyła się z udanego spotkania z matką. Była zdziwiona wizytą Cesarza, więc gdy zostały przez chwilę same, zaczęła się wypytywać o ich kontakty. Zwróciła jej uwagę, że nie powinna zbyt bardzo się spoufalać z Cesarzem. Oczywiście skłamała, że nic więcej oprócz przyjaźni ich nie łączy. A powołała się na czas, kiedy trenował u jej ojca. Matka uwierzyła. Przynajmniej tak się jej wydawało.

Otworzyła drzwi do pokoju, gdzie znajdowały się tylko dwie plotkujące służące. Nie lubiły się, więc potraktowała je jak powietrze, przechodząc obok nich. Usiadła na łóżku, a ciche westchnienie wydobyło się z jej ust. Pomogła dzisiaj kucharce w przygotowywaniu ciast i obieraniu warzyw. Ręce to ją okropnie bolały. Dość sporo tego było. Jednak przyjęcie musiało być wystawne i urządzone w przepychu. Opadła na łóżko z rozmachem, czego od razu pożałowała. Poczuła jak coś wgniata się w jej kręgosłup. Wstała, a widząc ciekawskie spojrzenia dwóch dziewczyn prychnęła, dając im tym znać, aby zajęły się sobą. I tak też zrobiły. Miała teraz większy szacunek, odkąd zaczęła być tak blisko z Cesarzem. Nie było dla niej to jednak ważne, ale w niektórych sytuacjach jak na przykład ta, to się bardzo przydawały. Zastanawiała się czy to jakiś głupi żart. Nie sądziła, że takie coś ujrzą jej oczy, po odsunięciu pościeli. Z początku wydawało jej się, że te wiedźmy próbują jej uprzykrzyć życie, ale to co zobaczyła mogła zrobić tylko jedna osoba. Piękna kremowa suknia z drobnymi diamencikami. To musiały być prawdziwe kamienie. Zaparło jej dech w piersiach, kiedy przejechała dłonią po miękkim materiale. Obok leżała piękna biała maska i to ona była winna jej bólowi. Złapała ją i przyłożyła do twarzy. Zaczynała się od brwi a kończyła przed nosem. Chciała zobaczyć się w lustrze, ale dość dziwnie by wyglądało, gdyby przed nimi zaczęła paradować w takim królewskim stroju i masce balowej. Przecież to jest warte majątek. Zacisnęła drobne dłonie w pięści, zastanawiając się co powinna w tym przypadku zrobić.

***

- Gdyby zebrać całą pensje służby, a jest jej tu w przeliczeniu na setki, to i tak nie pokryliby nawet połowy kosztów tej sukni, a musieliby...

- To tak mało nam płacisz? – zapytała zadziornie przerywając mu.

-...poświęcić ze sto lat swojej ciężkiej pracy dla Cesarstwa – dokończył, a w jej oczach na te słowa pojawiło się przerażenie.

- Chyba oszalałeś. Nie wyjdę w tym. To miłe, że chciałbyś abym się tam znalazła, ale nie mogę. Jestem tylko służącą, a w takiej sukience to księżniczki mogą się pokazywać. Nie ja. – westchnęła – Zabierz ją ode mnie i zapomnijmy o tym.

- Chcę cię widzieć na balu Sakura. Będę czekać. A sukni nie może nosić żadna inna księżniczka, ponieważ ta została uszyta dla Ciebie przez mojego królewskiego krawca.

- Jasne, a skąd... – jej oczy zaświeciły się zdumieniem, jakby nagle coś pojęła – Czy twój krawiec ma długie blond włosy?

- Tak to on. – uśmiechnął się.

- Ciągle ostatnio go widywałam. Myślałam, że to jakiś zboczeniec, a sam przedstawił mi się za malarza. Ciągle miał przy sobie takie małe płótno. Och ja głupia.

- Nie jesteś głupia, bo nie mogłaś się tego spodziewać – zniżył się i ucałował ją delikatnie w usta, chcąc pogłębić pocałunek, jednak szybko go odepchnęła.

- Ktoś nas może zauważyć. Przestań. – szepnęła, kiedy nadal obdarowywał pocałunkami jej twarz. Uwielbiała jego pieszczoty, ale nie w takich miejscach. Zerknęła za białej kolumny, kiedy całował jej szyję. Nikogo nie widząc..., przyciągnęła jego twarz do siebie i namiętnie ucałowała. Pozwoliła na chwilę namiętnej odskoczni od zgiełku codziennego dnia, zapominając o ich pozycjach społecznych. Przeczesała jego włosy, przyciągając go bardziej, by pogłębić namiętny pocałunek. Zaprosiła go do swoich ust i już po chwili wirowali w erotycznym tańcu. Złapał ją za biodra przyciągając mocniej do siebie, aby przez te ubrania czuć jej cudowne ciało, które tak uwielbiał dotykać i pieścić.

- Koniec – oderwała się od niechcenia – Musisz wracać do swoich obowiązków, a ja do swoich – wyszeptała, drżąc z podniecenia.

- Rozgrzewasz mnie tak mocno, że tracę zmysły – powiedział łapiąc szybko oddech. – Przyjdziesz do mnie wieczorem? – w jego pytaniu wyczuła prośbę. Uśmiechnęła się delikatnie. Czuła się taka ważna, kiedy pokazywał jej swoje zainteresowanie. Każda dziewczyna byłaby szczęśliwa, gdyby Cesarz na nią spojrzał. Zwłaszcza tak przystojny Cesarz.

- Przyjdę – ucałowała go na pożegnanie – Ale obiecaj mi, że jeszcze przemyślisz moje pojawienie się na balu. Uważam, że lepiej będzie jak mnie tam nie będzie.

- Dla mnie na pewno nie będzie lepiej – złapał w dłonie jej twarz, poczym ucałował jej czoło i przytulił do siebie.

***

Siedziała w pokoju kucharek. Żadnej nie było, toteż Tsunade, pozwoliła jej tu się przebrać. Oczywiście nadal nie była pewna czy powinna to zrobić. Byłoby to dużym wyskokiem w jej życiu. Zrobiła by coś czego nie można nikomu zrobić. Wcisnęłaby się do bogatego towarzystwa. To praktycznie samobójstwo, jeżeli tyle władców tam się znajduję. Jednak chciała być przy Sasuke, bardzo ją do niego ciągnęło. Tsunade, której się zwierzyła popierała Sasuke. I przekonywała ją, aby poszła tam i poczuła się jak wolny ptak. Aby pozwoliła sobie na chwilę znalezienia się w innym świecie i rozpostarła skrzydła. To było oczywiste, że chciała się poczuć chociaż przez chwilę jak piękny łabędź, który zwraca na siebie uwagę wszystkich. Która dziewczyna by tego nie pragnęła?

- Ty jeszcze nie przebrana? – usłyszała głos, wchodzącej kobiety. – Urwałam się na chwile. Jest taki harmider w kuchni, że zaraz będą mnie szukać. Chodź tu szybko. Pomogę ci zawiązać gorset w sukni.

- No, ale...

- Myślałam Sakura, że podjęłaś już decyzję. – spojrzała na piękną suknie – To jest arcydzieło, będziesz prawdziwym brylantem na tym przyjęciu.

- Tak, ale czy w moim przypadku powinnam zwracać na siebie uwagę? To wszystko jest niedorzeczne. Nie wierzę, że to robię.

- Czeka tam na ciebie najważniejszy mężczyzna w tym państwie. Nie powinnaś go zawieść. – różowowłosa zachichotała widząc w tym sam absurd. Jednak postanowiła zaryzykować i uczestniczyć w balu.

- Zepniesz mi włosy. Nie chcę, aby zbyt rzucały się w oczy.

- Jak sobie życzysz.

***

Sasuke rozglądał się za swojej czarnej maski poszukiwaniu różowowłosej dziewczyny. Goście się już zebrali, a jej nadal nie było. Denerwował się tym coraz bardziej. Czyżby jednak nie chciała się pojawić. Jak można tak się zachowywać w stosunku do Cesarza? Już on sobie z nią porozmawia. Nie zadowolony tym faktem zatrzymał jednego z obsługujących, który trzymał tacę z trunkami. Wziął kieliszek z winem, poczym upił łyka.

- Tutaj się ukrył nasz gospodarz – odwrócił się w stronę skąd usłyszał damski głos. Dziewczyna o czarnych włosach spiętych w koka. Pięknej niebieskiej sukni i błękitnej masce przyglądała mu się z ciekawością. – Czyżbyś to mnie tak wyszukiwał wzrokiem?

- Katia, dość późno się zjawiłaś?

- Dość późno mnie zauważyłeś. Porozmawiałam chwilę z twoją matką. Dobrze się trzyma.

- Tak to prawda i jest to duży powód do szczęścia.

- A są jeszcze jakieś? – zachichotała, wyciągając swoją dłoń w jego kierunku – Może w końcu poprosisz mnie do tańca?

- To zapraszam – skinął na kelnera, poczym gdy podszedł odłożył kieliszek na tacy. Chwycił za dłoń kobiety, poczym poprowadził ją w wir tańczących par.

- Czy dzisiaj jest dla Ciebie ważny dzień Sasuke? – zapytała, ukrywając w swoim głosie podekscytowanie.

- Może.

- To dla mnie również będzie – uśmiechnęła się, poczym mocniej ścisnęła jego dłoń.

***

Czuła się jakby szła na skazanie. Dodawała sobie otuchy, że nikt jej nie zna, a maska na pewno zdoła ukryć jej tożsamość przed służącymi z którymi mogła mieć już wcześniej styczność. Przechodząc przez duże złote wrota, które były otwarte na oścież, powoli zeszła po trzy stopniowych schodach do Sali balowej. Rozglądała się ciekawskim wzrokiem, przyglądając się zachwytem wirującym parom.

- Jakie to wszystko piękne – szepnęła sama do siebie. Nie mogąc powstrzymać się od wertowania wzrokiem nieznanych jej ludzi.

- A kimże jest tak piękna dama bez towarzysza? – usłyszała obok siebie. Spojrzała na mężczyznę o bujnej brązowej czuprynie. Z pod maski patrzyły na nią czekoladowe oczy, a na ustach widniał szamański uśmiech. Ubrany był w granatowe szaty, a maska była w tym samy kolorze. Oczywiście tak jak każdy w tym towarzystwie miał liczne drogocenne kamienie, które ozdabiały jego ubiór.

- To tajemnica. – odpowiedziała intrygującym głosem, aby uniknąć dalszych pytań dodała – Dopiero o północy mogę zdradzić swoją tożsamość.

- Toteż będę na to czekał, a teraz zapraszam do tańca – wystawił swoje ramie, które chwyciła, poczym ruszyła z nim na parkiet, gdzie te olśniewające postacie tańczyły. Przez oczy mignęła jej postać, która wręcz wydawała się jej znajoma. Czyżby Cesarz? Zerknęła na jego partnerkę w tańcu, która była olśniewającą kobietą. Wyglądała na bardzo szczęśliwą w ramionach mężczyzny. Dziwne ukłucie przeszyło jej ciało, kiedy na nich patrzyła. Jednak nie trwało to długo, ponieważ mężczyzna wpierw kłaniając się przed nią, porwał ją w wir tańców.

- Chciałabym zostać u Ciebie na parę dni. Mam nadzieję, że po dzisiejszym dniu to nie będzie żaden problem.- odparła poruszając się w rytm granej przez grajków muzyki.

- Przecież często nocowałaś w tym pałacu. Mój ojciec ci powiedział, że zawsze są dla ciebie drzwi otwarte.

- Ale teraz ty jesteś Cesarzem, więc mogło coś się zmienić – odparła, poczym delikatnie przejechała po jego ramieniu – Ja chciałabym, abyś w końcu mi to powiedział.

- Ale co? – przejechał wzrokiem po gościach i wtedy ją zobaczył w ramionach innego mężczyzny. Zatrzymał się od razu, patrząc jak lekko się porusza. Zresztą nie tylko on spoglądał na nich. Nie sądził, że Sakura potrafi tak zwinnie się poruszać. Tańczyła jakby od dziecka to robiła. Jak widać ojciec ucząc ją walki kataną, sprawił, że to ona stała się jej partnerem.

- Coś się stało? – zapytała, a następnie zwróciła wzrok tam, gdzie jej partner. Widząc piękną nieznajomą w tak wspaniałej sukni aż dech jej zaparło, a nikła zazdrość przebiegła po jej ciele. Sunął wzrokiem po jej smukłej sylwetce, poruszającej się w rytm taktu. Wiedział, że gdyby teraz przerwał, byłoby to zbyt podejrzane i dziwne. Dlatego też czekał z niecierpliwością na koniec melodii, aby w końcu móc z nią zatańczyć. Uśmiechnął się delikatnie. Jednak przyszła. Stawiła się na balu i nie zawiodła go. Jego szczęście jeszcze bardziej się powiększyło, kiedy zabrzmiały ostatnie nuty.

- Przepraszam Cię Katia i dziękuje za taniec. Muszę z każdym gościem zamienić chwilkę – uśmiechnął się przepraszająco, poczym ruszył w stronę różowowłosej, której mężczyzna dziękował za taniec.

- Czy mógłbym prosić do tańca? – zapytał zwracając na siebie ich uwagę. Zobaczył uśmiech na twarzy różowowłosej dziewczyny.

- Proszę bardzo, to idealna partnerka – ukłonił się po raz kolejny, poczym odszedł w poszukiwaniu innej tancerki. Podał dłoń dziewczynie, poczym przyciągnął ją do tańca, który dla innych mógłby być pięknym pokazem. Dla nich zaś był intymnym zderzeniem dwóch ciał, które tak bardzo pragnęły się nawzajem.

- Wyglądasz naprawdę po królewsku. Od razu wyróżniasz się na tle innych – postanowiła zabrać głos jako pierwsza.

- Nie mniej niż ty się wyróżniam. Wiedziałem, że będziesz idealnie wyglądać w tej kreacji. Nie ma piękniejszej istoty niż ty – odparł z zachwytem patrząc w jej zielone oczy.

- Nie przesadzaj. Ta kobieta z którą tańczyłeś wygląda olśniewająco. – odparła, patrząc za ramię Cesarza na kobietę, której wzrok był utkwiony w nich – Ciągle na nas patrzy. Dość dziwnie się przez to czuję.

- Nie zwracaj na nią uwagę – odparł, prowadząc ją w tańcu w głąb innych par, aż w końcu zniknęli z zasięgu czarnowłosej dziewczyny. – Obawiałem się, że możesz się nie zjawić.

- Bo taki miałam zamiar – wyznała szczerze. – Nadal uważam, że nie powinno mnie tu być, ale...jest tu naprawdę cudownie. Jak w bajce. Cieszę się, że mogę w tym uczestniczyć.

- Nawet nie jesteś w stanie pojąć jak ja bardzo cieszę się z twojego towarzystwa. – patrzył na nią z uwielbieniem, na jakie w jego mniemaniu zasługiwała. Delikatnie trzymając jej dłoń w uścisku, prowadził ich w tańcu, któremu liczni się przyglądali. Wyglądali jak dwa żywioły, które nie potrafią bez siebie żyć. Razem tworzyli piękną harmonię, która zachwycała.

***

Nie mogła uwierzyć. Tańczył z nią już któryś z rzędu taniec. Nie zwracał na nikogo uwagi. Nie zwracał na nią uwagi! Zacisnęła dłonie w pięści, nie potrafiąc powstrzymać swojej złości. Jednak wiedziała, że damie nie wypada się tak zachowywać. A ona była damą w całym tego słowa znaczeniu.

- Kim ona jest? – zastanawiała się śledząc ją pełnym zazdrości wzrokiem.

- Mówisz o tej pięknej damie, której mój syn poświęca tak dużo uwagi? – usłyszała głos za sobą. Odwróciła się i spostrzegła starszą kobietę o długich lśniących włosach.

- Tak. Zastanawiam się kim ona jest?

- Ja również. Bardzo interesująca postać, która intryguję mnie.

- Nikt jej chyba nie zna. Pojawiła się znikąd, a Sasuke od razu do niej poszedł. Czy on ją zna?

- Nie mam pojęcia. Wygląda na dziewczynę z wysokiego rodu. Jej suknia jest wspaniała. Wspaniale do niej pasuję. – uśmiechnęła się – Pamiętam, gdy mój ŚP. mąż spotykał się ze mną pierwszy raz na balu, a już na drugim po północy, kiedy ściągnęliśmy maski oświadczył mi się. Było to coś naprawdę wspaniałego. Mam nadzieję, że mój syn w końcu również się ustatkuje. Potrzebna jest Cesarzowa.

- To prawda Sasuke ma już 26 lat. Pamiętam, że obiecaliśmy sobie, że będziemy razem. – kobieta uśmiechnęła się do niej. – Chciałabym, aby mi się oświadczył. Mam już 25 lat i potrzebuję męża.

- To prawda, ja miałam 19 lat, kiedy wyszłam za mąż za Fukago. A wy już jesteście naprawdę dorośli. Jeżeli mój syn Cię kocha to błogosławię waszemu małżeństwu. Nie chcę jednak, aby ten ślub był brany bez miłości, bo wtedy żadne z was nie będzie szczęśliwe. – dziewczyna spojrzała na byłą Cesarzową z niesmakiem, kiedy usłyszała te słowa. Myślała, że będzie w niej miała pełne poparcie. – Nie wygląda na to, aby mój syn chciał poprzestać na tańcach z tą nieznajomą damą. Może potowarzyszysz mi przy stole. Zjemy coś i powiesz mi co słychać u ojca. Wiem, że jest chory i nie mógł się zjawić, ale odpowiedź mi jak to wszystko się wydarzyło, że ktoś próbował go zatruć.

- Sama nie potrafię tego wyjaśnić, nie wtajemniczali mnie w to – odparła, chcąc zbyć byłą Cesarzową, jednak ona nie dała się tak łatwo i już po chwili siedziała przy wystawnym stole.

***

Była tak szczęśliwa będąc w jego ramionach. Wydawało się, że to ona świeciła największym blaskiem. Cała przecież uwaga Cesarza była zwrócona w jej kierunku. Oprócz pierwszego tanecznego partnera nie miała już żadnego. Sasuke zajął ją do samego końca, a innych mężczyzn, którzy chcieli choć na chwile zamienić z nią słowa odsyłał z kwitkiem. Cieszyła się z tego powodu, bo tylko przy nim nie musiała udawać kogoś kim nie jest. Nawet gdy coś jedli stał koło niej bacznie ją strzegąc. Oczywiście korzystała z przywilejów i dużo jadła. Jej podniebienie rozkoszowało się nowymi nieznanymi potrawami, deserami lub też nieznanymi egzotycznymi owocami. Sasuke śmiał się z jej apetytu, żartując, że już dawno musiała nie jeść. Trochę wstyd jej było, no ale przecież nie będzie już nigdy więcej takiej okazji. A te wystawne posiłki aż się prosiły, aby je zasmakować.

- Za niedługo wybije północ, więc będę musiała stąd uciekać – uśmiechnęła się, zapychając się pucharkiem lodów.

- Mogę uciec z Tobą? – zapytał z śmiertelną powagą. Różowowłosa spojrzała na niego ze zdziwieniem, a następnie cicho westchnęła.

- Nie żartuj sobie. Tak nie możesz zrobić – odpowiedziała, a następnie odłożyła pucharek. – Może teraz już pójdę. Za kwadrans wybija północ.

- Nie możesz tak zniknąć. Na pewno wiele osób będzie chciało odkryć twoją tożsamość. A kiedy znikniesz ze mną...

- To będzie wyglądać, jakbym poszła z Tobą tylko w jedno miejsce, dla którego mógłbyś przerwać swoją obecność na balu.

- No bo przecież w tym celu znikniemy – dodał z szerokim uśmiechem. Sakura odwróciła spojrzenie, a kiedy jej wzrok padł na czarnowłosą dziewczynę, która siedziała rozmawiając z byłą Cesarzową skrępowała się. Nie znała jej, ale mogła zauważyć, że czuła coś do Sasuke. Przyglądała im się co chwile. Kilka razy nawet próbowała do nich podejść, ale zapewne duma ją powstrzymała przed tym.

- Kim jest ta dziewczyn? Ta z którą wtedy tańczyłeś... – Sasuke spojrzał w tym samym kierunku co różowowłosa, poczym objął delikatnie różowowłosą.

- Czyżbyś była zazdrosna? Przyznam, że bardzo mi to schlebia.

- Po prostu chcę wiedzieć, ponieważ ciągle się na Ciebie patrzyła.

- To księżniczka Tajlandii. Kolegowaliśmy się gdy byliśmy mali. – odpowiedział.

- I nic was teraz nie łączy? To dziwne.

- Nic nas nie łączy. Zatańczmy ostatni taniec przed ściągnięciem masek, a następnie szybko znikajmy.

- Jesteś szalony.

- Przez ciebie – złapał ją za dłoń i na nowo poprowadził wśród wirujących par.

***

- Widziałeś gdzieś Cesarza? – zapytała podchodząc do kelnerów. Niestety każdy kręcił przecząco głową. Goście nadal się bawili odkąd trzydzieści minut temu ściągnięto maski. Nikt oprócz jej nie zauważył zniknięcia Cesarza. A ona nie dość, że spostrzegła jego zniknięcie to jeszcze tej różowowłosej nieznajomej. Nie potrafiła zrozumieć jego zachowania. Przecież mieli być razem. Tak długo na niego czekała i nie pozwoli teraz go sobie odebrać.

****

- Wow jak tu pięknie. Gwiazdy są takie śliczne. – odparła z zachwytem.

- Jeszcze nigdy nie spacerowaliśmy razem nocą – uśmiechnął się łapiąc za jej zwisającą dłoń i splątując ze swoimi palcami. – Wiesz, że jesteś jedna z najpiękniejszych gwiazd – odparł z uśmiechem, poczym podniósł jej dłoń na której brzęczały dwie bransoletki. – Wiesz co one oznaczają? – dziewczyna pokręciła przecząco głową. – Pierwszy Cesarz podarował ją swojej ukochanej. A przeznaczenie ich połączyło. Niestety dość późno. – różowowłosa na te słowa zaśmiała się głośno.

- Ale w naszym przypadku miało to inny wymiar.

- Tak mi się wydawało, ale sama zobacz, że przeznaczenie znowu nas ze sobą zetknęło. Bardzo się z tego powodu cieszę.

- Ja też – wyszeptała, poczym zatrzymała się, powodując, że on zrobił to samo – Gdyby nie ty, nigdy bym nie zasmakowała czegoś tak pysznego – zachichotała, a Sasuke uśmiechnął się na jej słowa. – Po za tym, dzisiaj czułam się jak księżniczka, a do takich mi bardzo daleko, więc sprawiłeś coś niemożliwego. – spojrzała na suknie w którą była ubrana, delikatnie dłonią w której trzymała maskę, przejeżdżając po jej materiale. – Oddam ci ją później.

- Nie chcę jej, przecież mi się nie przyda. Nie chodzę w czymś takim.

- No tak, ale możesz podarować ją swojej matce, albo przyszłej żonie. – dokończyła ze skrępowaniem – Lub też można ją rozpruć i wyciągnąć te drobne diamenty.

- Mój krawiec, gdyby to usłyszał pożarłby cię natychmiast.

- Przepraszam, trochę samolubnie się zachowuje. Po prostu nie powinnam trzymać czegoś tak drogocennego w szafie. Zwłaszcza, że już nigdy jej nie ubiorę, bo nie pojawię się na żadnym balu.

- Prawdziwa dama nie pokazuje się dwa razy na przyjęciu w tej samej kreacji, ale za to może ją nosić w różnych innych sytuacjach. I nie zaprzeczaj, że nie jesteś damą, ponieważ ja tylko tak cię widzę.

- To niestety muszę stwierdzić, że z twoim wzrokiem jest bardzo źle. – zachichotała, kiedy stanął przed nią i ucałował jej usta.

***

Rankiem jak zwykle to ona pierwsza się zbudziła. Po chichu wyskoczyła z wygodnego łoża, sięgając po halkę. Zarzuciła ją na ciało, poczym spojrzała na suknie z grymasem. Nie może przecież w tym wrócić do pokoju, gdzie znajdowały się inne służące, chociaż z drugiej strony, gdy wraca rankiem one nadal śpią. Westchnęła podchodząc do dużej szafy wykonanej z najmocniejszego dęba. Z brzegu znajdował się długi pasek wykonany z szyby w którym właśnie się przeglądała. Uznała, że jak szybko przebiegnie w halce do swojego pokoju, to może na nikogo się nie natknie i będzie dobrze. Chciała już iść, kiedy jej uwagę przykuła oparta w szafie katana, którą widziała dzięki temu odcinkowi wykonanemu z szyby. Poznała po pochwie, że była to ta sama katana, którą Sasuke trenował z jej ojcem.

- Żuraw – szepnęła do siebie, poznając swoje własne dzieło z orgiami. Przyczepione było do sznureczków na pokrowcu. – Spełnił swoją obietnice – zerknęła na śpiącego mężczyznę na łóżku, poczym uśmiechnęła się. Coraz bardziej się do niego przywiązywała i obawiała się tych uczuć, które w niej się pojawiają.

Może i nie powinna zostawać, ale bardzo tego chciała. Przełamała barierę, którą sobie stawiała i podeszła do łóżka. Położyła się na nim, poczym przysunęła się do ciepłego ciała swojego kochanka. Wtuliła się w jego ciało, opierając twarz na jego klacie. Czuła się przy nim tak bardzo bezpiecznie, a jednak wiedziała, że to wszystko jest ulotne i za niedługo straci go.

***

Obudził się, a widząc różowowłosą wtuloną w jego ciało nie potrafił powstrzymać uśmiechu. Pogłaskał ją po puszystych włosach.

- Obudziłeś się – usłyszał jej głos, jednak nie spojrzała w jego kierunku. Uwielbiała, kiedy głaskał ją po włosach, podobały się jej takie czułe pieszczoty.

- Zostałaś ze mną.

- Chciałam zobaczyć jak się budzisz. – od razu zrobiło mu się cieplej na sercu. Przez kilka dni dokładnie zastanawiał się nad ich położeniem. Rozważał każde wyjście, aby jej tylko nie stracić. Nie szło w grę, aby mógł jej zaproponować tylko związek polegający na seksie. Nie chciał tego i nie potrafił jej tego powiedzieć. Ona zasługiwała na wiele więcej niż bycie nałożnicą Cesarza. A on nie chciał, aby tak wyglądał ich związek. Przemyślał to wszystko dokładnie, a wczorajszy dzień go w tym upewnił.

- Muszę coś ci powiedzieć.

- Co takiego?

- Nie możemy tego tak dłużej ciągnąć. – kiedy tylko wypowiedział te słowa, różowowłosa natychmiast się podniosła patrząc na niego przenikliwie.

- Rozumiem – odparła spokojnie – Zaraz sobie pójdę. – Sasuke spojrzał na nią zdziwiony, a kiedy dotarły do niego własne słowa, natychmiast złapał ją za dłoń, powstrzymując od oddalenia się od niego.

- Źle się wysłowiłem. Ja nie chcę cię tracić, po prostu chcę zmienić nasze relację. Nie chcę byś przychodziła do mojego łóżka i uciekała rankiem. Chciałbym, abyś zawsze była blisko mnie.

- Nie wiem o co ci chodzi – westchnęła, kiedy objął jej twarz dłońmi.

- Zakochałem się w Tobie Sakuro – wyznał szczerze.

- Co zrobiłeś? – wyszeptała ledwo dosłyszalnie, jakby słowa nie potrafiły dotrzeć do niej.

- Kocham cię. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Nie chcę popełnić takiego samego błędu jak pierwszy Cesarz. Moje serce należy dla kobiety, której podarowałem te bransoletki. Jakże tanie, ale z głębi serca.

- Mylisz się Sasuke – szepnęła, chociaż jego słowa sprawiły jej dużą radość. Jednak to nie powinno mieć w ogóle miejsca. Sasuke pasuje do tamtej księżniczki o olśniewającej urodzie. Nie do niej. – Miałeś chwile słabości i...

- Sakura nie rozumiesz tego co ci powiedziałem? Czy tak trudno jest ci odczytać moje uczucia? Prawdziwy mężczyzna bierze odpowiedzialność do końca. I ja nie chcę, aby nasz związek się na tym skończył.

- Ale nie ma żadnego związku. Nas łączy tylko namiętność. Nie myl tego z uczuciami. – Sasuke zacisnął szczękę z widocznym niezadowoleniem.

- To prawda, że z początku chodziło mi o samą przyjemność. Nie potrafiłem się oprzeć twojej urodzie. I chciałem z Tobą spędzić noc. Jednak kiedy do mnie przyszłaś i oddałaś mi swój skarb, czułem się tak bardzo wyróżniony. Każdą minutę chciałem spędzić z Tobą wsłuchując się w twój głos, śmiech. Już wiem dlaczego. – mówiąc to patrzył jej prosto w oczy, pełen wszelakiej miłości – Kocham Cię Sakuro. Rozumiem, jeżeli nie potrafisz moich uczuć na razie odwzajemnić, ale poczekam. Nie chcę cię tracić.

- Oszalałeś. Ty naprawdę oszalałeś – powiedziała wyrywając się z jego ramion – Nie możesz mi wyznawać miłości. To wszystko jest bezsensu.

- Nie jest bezsensu...

- Jest. Ty jesteś Cesarzem, a ja nikim. – upierała się przy swoim, co nie podobało się Sasuke.

- Naprawdę nic do mnie nie czujesz?

- W tym przypadku, moje uczucia nie są ważne – odpowiedziała. – Nie powinieneś w ogóle mi tego mówić. – chciała odejść jednak wciąż jej to uniemożliwiał.

- Powiedź mi tylko jaki jest stan twoich uczuć. Na tyle chyba mogę liczyć? – spojrzała na niego niepewnie, poczym spuściła szybko wzrok.

- Czuję podobnie. Jednak potrafię się odsunąć w cień i... – nie zdążyła dokończyć, gdy mocno wpił się w jej usta. – Przestań... – oderwała się patrząc ze zdumieniem na jego szczęśliwą twarz.

- Chcę abyś była przy mnie zawsze, ale nie jako kochanka. Tylko jako żona.

- Oszalałeś doszczętnie – jak oparzona wyskoczyła z łóżka – Nikt się na to nie zgodzi. Tak nie można. Tylko księżniczka może być przy twoim boku, a nie jakaś żałosna służąca.

- Rozumiem, że się denerwujesz. Masz raję może być trudno przekonać innych do tego ślubu. Ale jestem Cesarzem i niczego się nie boję. Wczoraj mnie oczarowałaś i nie pozwolę ci odejść ode mnie nigdy. Zbyt bardzo cię kocham.

- Przestań.

- Dlaczego mnie odrzucasz? – zapytał również się podnosząc – O co ci tak naprawdę chodzi? Przecież to chyba dobrze, że chcę z Tobą być. Ja cię kocham czy ty nie rozumiesz siły tych słów?

- Naprawdę wolę być już twoją nałożnicą niż przechodzić przez to co zrządzą mi ludzie. I tak nic z tego nie uzyskasz. Przepraszam Cię Sasuke, ale muszę stąd wyjść jak najszybciej. Nie. Proszę, nic nie mów – szepnęła, kiedy otworzył usta, chcąc zaprzeczyć jej słowom – I proszę nie wykorzystuj w tej chwili swojej pozycji. Ja wiem, że jesteś Cesarzem i możesz wszystko. Jednak nasz związek nie mógłby być prawdziwym. Nie w tym życiu.

***

Przemierzała korytarze, krocząc dumnym krokiem w stronę sypialni Cesarza. Musiała z nim porozmawiać. A jeżeli ona już się obudziła, to on na pewno też. Przynajmniej miała taką nadzieję. Zatrzymała się przy białej kolumnie, poczym wygładziła dłonią dół jasno różowej sukni. Włosy specjalnie rozpuściła zarzucając je na ramiona. Chciała nie tyle z nim porozmawiać, co zrobić na nim duże wrażenie i zaćmić tą panienkę z którą na pewno wczorajszego dnia zniknął. Chciała znowu ponowić swój krok, jednak stanęła jak słup soli, kiedy spostrzegła, że z komnaty Sasuke wybiega różowowłosa dziewczyna w samej halce.

- Te różowe włosy – wysyczała.

- Sakura! – usłyszała krzyk, a następnie zobaczyła swojego ukochanego, który wybiegając na korytarz zapinał spodnie. Kiedy spostrzegła, że zaczyna się rozglądać, szybko stanęła za białą kolumną. Wstrzymała oddech, nie potrafiąc jednak powstrzymać łez i wściekłości, która się w niej wezbrała. Zerknęła w jego kierunku i zobaczyła jak się poddaje i wchodzi do pokoju zrezygnowany. Naprawdę myślała, że spełni ich obietnice i będą razem. Łudziła się że nie znajdzie się osoba, która mogłaby zająć jej miejsce. To ona musi zostać kolejną Cesarzową. Jest przecież idealną kandydatką. Zna Cesarza od dawna i ich małżeństwo będzie potwierdzeniem tych silnych więzi.

- Księżniczka Katia? Dlaczego księżniczka płaczę? – czarnowłosa spojrzała na znajomą starszą służącą.

- Choji...dlaczego Sasuke tak się zachowuje?

- Co zrobił Cesarz, że doprowadził cię do łez?

- Wczoraj nie zwracał na mnie uwagi tylko tańczył z jakąś nieznajomą dziewczyną. A teraz widziałam jak wychodzi z jego pokoju. – staruszka się przeraziła.

- To na pewno była jedna i ta sama osoba?

- Oczywiście. Miała różowe włosy, a w ogóle kto się rodzi z tak dziwnym kolorem włosów? To straszne, że musiałam na coś takiego natrafić. – przetarła łzy, nie chcąc bardziej się poniżać. – Ja rozumiem, że jest to mężczyzna, ale przecież to Sasuke zwleka. Tak długo czekam na jego oświadczyny.

- Nie martw się tamtą dziewczyną. To nie jest żadne zagrożenie dla ciebie – westchnęła, a w myślach przeklinała dzień w którym ta dziewczyna przekroczyła progi pałacu. To, że znalazła się na przyjęciu jest niewybaczalne. Jak mogła w ogóle się tam pojawić. Przecież to kpina dla takiego wyborowego towarzystwa. Już ona jej zrobi kazanie.

- Znasz ją? – zapytała zainteresowana,.

- Nie – skłamała, nie chcąc jej urazić bardziej. Gdyby dowiedziała się, że Cesarz wolał zwykłą służącą niż księżniczkę to na pewno jeszcze bardziej by się wściekła. A to zagrażałoby nie tylko Cesarzowi, a być może i całemu państwu.

***

Wściekły po porannej kłótni z Sakurą, próbował ją znaleźć, ale Bóg jeden wie gdzie się zaszyła. Tak bardzo nie chciał iść do głównej Sali, gdzie czekała na niego Rada. Wzywali go na posiedzenie w bardzo ważnej sprawie i już nawet przypuszczał w jakiej. Na pewno będą mu truli głowę o małżeństwie i faktycznie może to odpowiedni moment, aby przedstawić im swoje plany. Już wiedział, że będzie to trudne, ale przecież chciał mieć udane małżeństwo takie jak jego rodzice. Oczywiście jego rodzice byli w o wiele lepszym położeniu niż oni teraz, ale musi zawalczyć. Będzie musiał poważnie porozmawiać z Katią. Po co miałby uczynić Cesarzową kobietę, którą nie kocha. On będzie nieszczęśliwy bez ukochanej i Katia będzie cierpieć, kiedy zrozumie, że nie jest jego wybranką serca. Najbardziej w tym jednak nie chciał ranić Sakury. I to ona powinna zrozumieć, że jeżeli będzie taka uparta to sama się unieszczęśliwi.

Wszedł do środka Sali, poczym ruszył do swojego tronu. Mimowolnie zerknął w kierunku radnych którzy ucichli. Na ich twarzach widoczne były grobowe miny, które nie zapowiadały miłej konwersacji. Czyżby zauważyli jego ucieczkę z wczorajszego balu?

- Jaki jest powód tego nagłego zebrania?

- Cesarzu dostaliśmy wiadomość z pola walki. Chiny chcą przejąć nasz kraj, aby powiększyć swoje Imperium. Chcą po kolei likwidować kraje w pobliżu, by przejąć te tereny.

- To znaczy, że wojna jest nieunikniona? Nie mamy szans z tak dużym wojskiem.

- Tu liczą się Cesarzu umiejętności a nie liczebność. Mamy wielu silnych samurajów i użyczymy ich pomocy. Skontaktujemy się z innymi państwami i połączymy siły. Może nam się udać – odparł najmłodszy z rady. Uzumaki spojrzał z determinacją na Cesarza – Musimy tylko szybko się szykować, za nim zaczną wszystko niszczyć po drodze.

- Przyszykowaliśmy już list z prośbą o pomoc. Wystarczy Cesarze, że go podpiszesz, a nasz najszybszy goniec dostarczy go.

- Oczywiście.

- Jest jeszcze jedna sprawa. – odparł najstarszy mężczyzna – Twój brat został tydzień temu postrzelony zatrutymi strzałami. Dlatego też nie zjawił się w pałacu. – Sasuke wstał, patrząc z niedowierzaniem na radnego.

- Dlaczego tak późno się o tym dowiaduję?! – krzyknął.

- Do nas ta wiadomość też dopiero teraz dotarła. Jednak jego stan jest stabilny. Zajęła się nim zielarka, która usunęła truciznę z jego ciała. Itachi dochodzi do siebie i jest już lepiej. W przeciągu kilku dni wróci nadal przewodząc naszym wojskiem.

- On oszalał. Straciłem ojca, a teraz mam brata? – warczał wściekły, nie potrafiąc pohamować złości i strachu o życie Itachi'ego. – Zbierzcie natychmiast najlepszych samurai, którzy wyruszą ze mną.

- Nie możesz Cesarzu. Ty musisz być bezpieczny. Jeżeli polegniesz i nie daj Boże twój brat, to Dynastia Uchiha przepadnie. Wtedy będziemy jeszcze łatwiejszym celem.

- Cesarz musi walczyć za swój ród. Nie pozwolę ginąć swoim ludziom, kiedy ja bym mógł sobie bezpiecznie siedzieć w swoim pałacu. Nie pozwolę im się tutaj dostać. Zawalczę o nas.

- Cesarzu... – jęknęli radni, a wokół tego zrobił się głośny szum.

- Popieram Cesarza i chcę wyruszyć wraz z nim – odparł blondwłosy radny – Jestem Naruto Uzumaki i chcę ci wiecznie służyć Cesarzu.

- Toteż sprawa się rozwiązała. Po południu wyruszamy. – zszedł swojego tronu, poczym zostawił oburzonych radnych. Musieli przyszykować mu odpowiedni ekwipunek. Dlatego od razu poinformował o tym służbę. Sam zaś poszedł się przebrać w wygodniejsze rzeczy do jazdy konnej, a przede wszystkim do walki którą stoczy o swój naród.

***

Słyszała o tym co się dzieje. Po całym pałacu krążyły plotki. Podobno brat Cesarza jest w ciężkim stanie, a sam Cesarz chcę wziąć udział w wojnie. Było to lekkomyślne z jego strony, ale przecież to mężczyzna, który poświęciłby dla swoich ludzi wszystko. Stała w ukryciu, patrząc jak skacze na grzbiet konia. Ubrany był w wojskowy mundur w tym, że na ramieniu miał znak Cesarskiego rodu.

- Musi ci się udać Sasuke – wyszeptała, zaciskając swoje dłonie na stroju. Sasuke coś krzyczał do swoich wojowników, ale była zbyt oddalona. Po chwili konie ruszyły. Wyszła z cienia patrząc przed siebie z smutkiem w oczach. Chociaż zawsze marzyła o tym, aby Japonia wybiła się, to teraz obawiała się czy są jakiekolwiek na to szanse. A jeżeli już tak, to nie chciałaby aby Cesarz poległ. Przetarła spływającą łzę. Bezsensowna była ta kłótnia z rana. Przecież go kocha, chciałaby być z nim i w końcu usłyszała słowa o jakich marzy każda kobieta. Wyznał jej uczucia, a ona zamiast zrobić to samo, zaprzeczała tylko, że im się to nie uda. Jest naprawdę głupią kobietą, która jak widać nie zna się jeszcze na prawdziwym życiu.

***

Minął tydzień, ale żadnych wieści odnośnie wojny nie było. Cesarz nadal nie wrócił co martwiło ją bardziej niż cokolwiek innego. Stała się przymulona i rozgoryczona. Każdego dnia czuła tak dużą tęsknotę, która mogłaby przerastać całą armię Chińską. Kończyła sprzątać komnatę Cesarza. Codziennie po kilka razy to robiła. Wszystko lśniło, ale ona próbowała jakoś zapychać swój wolny czas. Wyszła z jego komnaty z cichym westchnięciem. Wiele by dała, aby go zobaczyć.

- A ty co tutaj robisz? – usłyszała zdumiony głos dochodzący z naprzeciw.

- Sprzątałam w komnacie. – odpowiedziała szybko, nawet nie patrząc na kobietę.

- Ty jesteś służącą – przyjrzała się jej odzieniu, a następnie zrobiła kilka kroków w jej stronę. – O matko byłaś na przyjęciu? Jakim cudem? Ty...

- Księżniczka? – Sakura stanęła jak słup, kiedy dotarło do niej kim jest ta osoba stojąca przed nią. Katia natomiast patrzyła na nią z wyższością i wstrętem.

- O matko. Już wszystko do mnie dociera. – zacisnęła dłonie w pięści – Jesteś kochanką Cesarza. Sypiasz z nim za prezenty? Drogo się cenisz, jeżeli taką suknie dostałaś. Bo to byłaś ty prawda? – nie odpowiadała. Nie powinna w tym momencie w ogóle zabierać głosu, ponieważ gdyby powiedziała jej to co tak naprawdę myśli, to mogłaby za to srogo zapłacić. – Nie odpowiadasz, więc uznam to za potwierdzenie. – splotła dłonie na klatce piersiowej. – Wy służące to potraficie o siebie zadbać. Wciskacie się do łóżka samemu władcy, a później jeszcze bachory mu rodzicie.

- Proszę tak nie mówić. – odparła, poczym chciała ruszyć dalej – Mam jeszcze kilka obowiązków, proszę się odsunąć.

- Słuchaj mnie teraz uważnie. To ja będę przyszłą Cesarzową i nie pozwolę na to, abyś z nim dalej sypiała. Jesteś nic nie wartym robakiem, który żeruję na szczęściu innych. Kto cię tego nauczył? Matka? Powlekasz jej życie?

- Nie mów tak o mojej matce – wybuchła. – I tak kochałam się z Sasuke i było... – nie zdążyła dokończyć, kiedy dostała siarczystego policzka.

- To jest Cesarz i tylko tak się możesz do niego zwracać. – Z buzującą krwią spojrzała na księżniczkę, która jakby z niedowierzaniem przyglądała się swojej dłoni. Nie powinna pozwolić sobie na wyprowadzenie z równowagi. Przecież była damą, a nie takim pasożytem jak ta stojąca przed nią dziewucha. Zwróciła na nią swoje czekoladowe oczy nabierając w płuca świeżego powietrza. – Widzisz co zrobiłaś? Zdenerwowałaś mnie tak bardzo, że nie potrafię się opanować.

- To nie moja wina, że jak jesteś księżniczką to myślisz, że wszystko możesz.

- Taka jest między nami właśnie różnica, że ja mogę a ty nie. Jestem przyszłą Cesarzową i chcę wokół siebie kompetentnych ludzi, a ty do takich nie należysz. Dlatego zabierz swoje rzeczy i odejdź stąd.

- Słucham? Nie masz prawa mi mówić co mam robić. To tylko Cesarz może – warknęła tracąc całą uprzejmość do tej rozpieszczonej księżniczki.

- Wynoś się stąd ladacznico – różowowłosa myślała, że rzuci się na nią, po tych ostatnich słowach.

- Dobrze, odejdę stąd, ale chciałabym się z tobą czymś podzielić. - uśmiechnęła się pogardliwie – Cesarz wyznał mi miłość i chcę, abym to ja była przy jego boku. – księżniczka na te słowa prychnęła.

- Myślisz, że ci uwierzę.

- Pewnie nie, ale gdybyś była tu dzień po balu, kiedy rankiem od niego wychodziłam to może byś wtedy uwierzyła – czarnowłosej uśmiech zszedł z twarzy, kiedy przypomniała sobie tą całą sytuację. – Nie chcę być Cesarzową, bo wiem, że nigdy by się na to nie zgodzono. Ale mam nadzieję, że Cesarz wybierze sobie odpowiedniejszą kandydatkę niż taką wariatkę. – warknęła, poczym ominęła ją, idąc do swojego pokoju spakować się. Dużo tego w końcu nie miała. Zerknęła za siebie na księżniczkę która nadal stała jak słup soli. Poczym uśmiechnęła się w tym szczęściu w nieszczęściu. Udało się jej wyrzucić to co chciała powiedzieć, ale straciła bezpowrotnie Sasuke.

***

Mijały dni i miesiące, a wojna nadal trwała. Cesarz i jego wojsko nie wracały. Nie było żadnych wiadomości. Przez co ludzie plotkowali. Zastanawiali się czy Cesarz w ogóle żyję. Niektórzy przygotowywali się już nawet na zagładę. Ona jednak wierzyła. Wierzyła w Sasuke. W jej sercu nadal paliła się mała iskra nadziei.

***

Z szerokimi uśmiechami korytarzem królewskim szło kilku mężczyzn. Dwóch z nich na początku bardzo podobnych do siebie.

- Udało się bracie.

- W końcu razem pojawiliśmy się na wojnie – uśmiechnął się starszy. – Gdzie idziesz? – zapytał widząc jak skręca w korytarz, gdzie dalej znajdowały się pokoje dla służby.

- Muszę się z kimś przywitać. Zaraz wrócę. – uśmiechnął się, poczym przyspieszył kroku, znikając im z pola widzenia. Bratu wyznał całą prawdę o jego miłości do służącej i on popierał ten związek. Może dzięki temu, że Itachi również zakochał się w kobiecie z niższego stanu, a mianowicie w zielarce, która uratowała jego życie. – Choji, zaczekaj. – odparł widząc starszą kobietę.

- Wróciłeś Cesarzu – ukłoniła się – Zaraz karzę podać posiłek.

- Powiedź mi gdzie jest Sakura? U siebie?

- Sakura? Ach ona została zwolniona. Księżniczka Katia wyrzuciła ją i sądzę, że dobrze zrobiła. Takie głupoty opowiadała.

- Słucham? Wyrzuciła ją? – niebezpieczna żyłka zaczęła pulsować na jego czole – Nie ma do tego prawa.

- Ale przecież to przyszła Cesarzowa będzie, więc...

- Nie będzie żadną Cesarzową, bo to właśnie Sakure kocham – wyznał, a następnie zmroził ją wzrokiem. – Mam nadzieję, że Katia wróciła do Tajlandii.

- Nie. – pokręciła głową – Chciała poczekać na Ciebie.

-To nawet dobrze – syknął, odwracając się napięcie.

***

- Po co się w ogóle wtrącasz, co?! – krzyknął nie ukrywając swojej złości.

- Obiecaliśmy sobie, że będziemy razem, a teraz nagle pojawia się jakaś dziewczyna i to jeszcze zwykła służka. Nie możesz mi tego zrobić. – zacisnęła palce na jego ramionach.

- A co zagrozisz mi kolejną bitwą? Powiesz ojcu i wytoczy mi wojnę?

- Nie poniżyłabym się do tego. – odparła – Ja cię kocham.

- Wydaję ci się, bo zawsze mieliśmy tylko ze sobą kontakt. Nie poznawałaś innych chłopców, bo wmówiłaś sobie, że mnie kochasz.

- Bo kocham...

- Niestety ja nie mogę ci powiedzieć tego samego. Kocham Sakure – odpowiedział.

- To jest tylko służka – jęknęła pozwalając spływać łzą.

- Dla mnie to jest ukochana osoba o którą chcę walczyć – odpowiedział, poczym wyszedł z jej komnaty z trzaskiem.

***

Stał przed drzwiami jej domu. Udało mu się dowiedzieć gdzie mieszka od kucharki. Wiedział, że będzie mu trudno ją przekonać, ale nie podda się. Razem przecież na pewno jakoś przez to przejdą.

Zapukał do drzwi, czekając aż w końcu ją zobaczy. Przez te kilkadziesiąt dni naprawdę bardzo się za nią stęsknił, a miłość do niej wydawała się bardziej pogłębić.

- Tak? – zobaczył jak drzwi się otwierają, a w progu pojawia się różowowłosa. Wyglądała na zmęczoną, bladziutka i taka jakaś bez życia.

- Sakura – wyszeptał jej imię, a kiedy spojrzała na niego ulżyło mu, widząc ten znany blask w oczach.

- Wróciłeś – rzuciła mu się od razu na szyję, nie potrafiąc powstrzymać swojej radości. – Tak bardzo się bałam, że nie wrócisz, a ja nie zdołam wyznać ci swoich uczuć.

- Kochanie ty moje. – odparł czule, przytulając ją mocno i głaszcząc jej różowe włosy – Wróć ze mną do pałacu, chcę wszystkim ogłosić naszą miłość.

- Nie dzisiaj – szepnęła, odrywając się od niego – Teraz chcę się tobą nacieszyć. Tak bardzo tęskniłam – jęknęła, kiedy ucałował jej usta.

- Kochasz mnie?

- Kocham Cię tak bardzo, że każdego dnia moje serce pękało z tej niepewności.

- Wybacz, że cię na to skazałem, ale teraz już cię nigdy nie opuszczę kochanie. – ich usta po raz kolejny złączyły się w namiętnym pocałunku.

- Wejdź. Jestem sama – odparła, zaciągając go do środka. Tylko tyle mu było potrzeba, aby był szczęśliwy. Teraz wiedział, że nic nie stanie im na drodze.

***

Stała obok niego. Zastanawiała się ciągle czy to ma sens. Dlaczego rzuca się na tak głęboką wodę? Oczywiście po ich rozłące okazało się, że ich miłość jest silna i trwała. Dlatego chciała z nim być. Wierzyła w jego miłość.

Spojrzał na tłum ludzi, którzy między sobą głośno plotkowali. Widać było, że nie odpowiada im, aby rządziła nimi kobieta nie pochodząca z królewskiego rodu. Złapał ją za dłoń, dodając jej otuchy. Kochał ją i chciał aby każdy o tym wiedział. Stali na obszernym balkonie przed tłumem ludzi, którzy mieli wyrazić swoje zdanie.

- Ja Cesarz jako czwarty z pokolenia Dynastii Uchihów chcę wam przedstawić moją wybrankę serca. Rada podjęła decyzję, że musicie ją zaakceptować. Jednak ja również podjąłem decyzję jakom jest, że i tak poślubię tą kobietę.

- Nie interesuje cię nasze zdanie Cesarzu? – krzyknął jeden z podwładnych.

- My nie chcemy by krew niebieska się brudziła przez tą zwykłą osobę.

- To uważacie się za zwykłych ludzi? Za nikogo ważnego? – pokręcił głową – Dla mnie nie ma różnicy krwi. Ja tą kobietę obok mnie traktuję na równi ze sobą – podniósł jej dłoń do ust i ucałował – Kocham ją i czy nie widzicie tego, że takim sposobem bardziej was poznam. Będę wiedział jakie są potrzeby, bo wasza Cesarzowa ma dobre serce, którym będzie chciała wam pomóc. – ludzie coraz ciszej szeptali, jakby zastanawiając się nad słowami Cesarza – Dla mnie nie jesteście zwykłymi ludźmi. Wszyscy razem tworzymy państwo. Każda jednostka jest dla mnie ważna. Gdyby nie wy, nie byłoby Japonii.

- Ale przecież tak chyba nie może być Cesarzu – powiedział niepewnie jeden z podwładnych.

- To wszystko zależy od was. Jednak jeżeli się nie zgodzicie uszanuje waszą decyzję i... – zauważył wzrok księżniczki Tajlandii i delikatnie się do niej uśmiechnął. Wiedział, że ją zawiódł, ale jego serce zajęła właśnie ta różowowłosa dziewczyna – ...zrezygnuję z swojej pozycji i odejdę z Cesarstwa. – nagle zaczęły pojawiać się zdziwione odgłosy i protesty. Radni wstali ze swoich miejsc, również nie wiedząc co się dzieję. – Tak bardzo kocham tą kobietę, że mogę poświęcić dla niej wszystko.

- Ale Cesarze....

- Nie zmienię już swojej decyzji. – spojrzał w stronę zaskoczonej Sakury, która wbiła swoje paznokcie w jego dłoń. Pokręciła przecząco głową, jakby nie zgadzała się na takie poświęcenie z jego strony.

- Ale twój brat nie przejmie władzy, ponieważ całkowicie się jej wyrzekł. Ponadto jest przywódcą wojska i również zakochał się w niewłaściwej osobie. Chociaż ta zielarka ma już prędzej korzenie szlacheckie.

- Ojcem mojej ukochanej był wieloletni przywódca naszego wojska Generał Chang czy to nie jest dużo? Dostał się do wojska jako zwykły chłopak, a osiągnął tak wiele. Ponadto był przyjacielem mojego ojca – wszyscy zwrócili swoje oczy na skrępowaną dziewczynę, która nie wiedziała jak się w ogóle w tej sytuacji zachować. Wszyscy szanowali Generała Changa, ale nie potrafili zaakceptować tej dziewczyny na Cesarzową, chociaż to co mówił sam Cesarz naprawdę było wspaniałomyślne, to przecież w końcu są jakieś zasady.

- Rozumiem was – odparł, poczym odwrócił się – Chodźmy Sakuro.

- Ludzie pomyślcie czego wy w ogóle chcecie. Dynastia Uchiha była jedną z najwspanialszych i teraz chcecie ją tak nagle zniszczyć? – przed tłum ludzi wyszedł jego wierny kompan na wojnie. Naruto Uzumaki, który dzielnie walczył dla państwa. Powoli kroczył, ponieważ po wojnie mocno oberwał w nogę i kulał – Kiedy inni władcy wysłali swoje wojska, nasz władca stał na ich czele. To on zwyciężył dla nas. To nasz Cesarz wzniósł nas i zmiażdżył Imperium Chińskie. Zrobił coś czego inni dotąd nie mogli osiągnąć. Czy nie należy mu się chociaż prawdziwa miłość? Co z wami ludzie? Chcecie nieszczęśliwego Cesarza? Może jego emocje rozładowywane byłyby wtedy na was? Chcecie aby wróciły losy jakie zgotował nam dyktatura Cesarza Choina? Właśnie o to wam chodzi? Popatrzcie jak dobrze prosperuje cesarstwo za panowania Dynastii Uchiha. Popatrzcie co dla was zrobił? A wy jesteście aż tak skąpi, aby zaakceptować wybór Cesarza co do swojej partnerki? Czy tak dużo od was Cesarz wymaga? Kogo chcecie więc na nowego Cesarza? Myślicie, że jest ktoś lepszy, bo ja sądzę, że nie i będę zawsze służyć przy boku tego Cesarza. – ludność nie miała czelności, aby się odezwać. Te słowa były prawdą, którą mężczyzna dosadnie im przedstawił. To właśnie dzięki Cesarzowi osiągnęli to o czym marzyli. Czy kogoś tak wspaniałego powinni odrzucać. Z drugiej strony Cesarz pytał ich o zdanie, chociaż mógłby w końcu ich olać i nie baczyć na ich słowa. On jednak chciał ich akceptacji. Jeżeli tak wspaniałomyślny Cesarz zakochał się w tej dziewczynie, to musi być w niej coś wyjątkowego.

Sasuke zdziwiony spoglądał to na swój lud, to na blondyna, który tak efektownie przedstawił to czego on nie powiedział. Radni odsunęli się w cień. Nie chcieli się więcej wtrącać. Chyba jako pierwsi zrozumieli, że nie powinni się wtrącać życie prywatne Cesarza. Chcieli jednak bardziej zjednoczyć Kraj Kwitnącej Wiśni przez małżeństwo z innym narodem niż interesować się szczęściem Cesarza.

Sakura przyglądała się tym przedstawicielom ludności, która zebrała się tu, aby porozmawiać z Cesarzem. Widziała ich zmieszanie i zrozumiała, że wcale nie jest tak prosto zaakceptować przyszłą Cesarzową, która jest tylko służącą. Puściła dłoń Sasuke, poczym powoli podeszła bliżej do barierki balkonu. Chociaż wyglądała olśniewająco w niebieskiej sukni, to jednak piękna kreacja nie zmieni jej statusu.

- Ano...- zaczęła, co spowodowało, że nagle nadal zszokowane spojrzenia zatrzymały się na niej. Czuła się jakby weszła do jaskini lwa, ale nie było odwrotu, a ona w końcu była odważna i powinna też coś powiedzieć. – To nie jest tak, że chcę zostać Cesarzową i nagle mieć władzę. Po prostu zakochaliśmy się w niewłaściwych osobach. Tak samo jak wy nie chcę, aby Cesarz dla mnie odchodził. Wiem, że jest jednym z najwspanialszych Cesarzy. Jego rodzice wspaniale go wychowali i może dla tego woli zrezygnować z władzy dla ukochanej osoby niż ją opuścić. Nie jestem tak wspaniała jak księżniczki. Nie mam takiego obeznania w takim towarzystwie królewskim, ale obiecuję, że będę się uczyć. Sprawię, że wszyscy poznacie mnie w dobrym świetle. Zrobię wszystko, aby nikt nie musiał się za mnie wstydzić. Ta akceptacja jest bardziej ważna dla mnie niż dla Cesarza, ponieważ chciałabym od samego początku być z wami szczera i wysłuchiwać was. Chcę być nie tyle co Cesarzową, ale osobą, która będzie z wami jak najbliżej. Chcę być łącznikiem między wami a Cesarzem. – znowu zaczęły się szepty, a kilku ludzi z tyłu zaczęło bić brawa. Jednak to była tylko garstka w tym tłumie. Nagle obok siebie również usłyszała brawa, toteż spojrzała w stronę skąd szła była Cesarzowa z szerokim uśmiechem.

- To jest właśnie idea, której mi nie udało się zrealizować. Jednak ty możesz. Widzę w tobie tą aurę. Na taką Cesarzową czekaliśmy. Cóż jest piękniejszego niż prawdziwa miłość? – ludność ukłoniła się przed byłą Cesarzową, a kiedy znowu na nią spojrzeli zobaczyli jak prowadzi Cesarza do kobiety i łączy ich dłonie – Chcę wam pobłogosławić. I jestem pewna, że mój mąż zrobiłby to samo. – przytuliła ich. – Jesteś synem Cesarzu, więc działaj na własnych zasadach. Wszystko możesz, a to co mówi rada wcale nie jest takie ważne – wyszeptała do ucha syna.

- Masz rację, chyba będę musiał zmienić kilka zasad. – uśmiechnął się, poczym podniósł dłoń Sakury do góry.

- O to wasza przyszła Cesarzowa. Chcę, aby każdy ją zaakceptował! – wypowiadając te słowa, tłum już coraz weselej zaczął to przyjmować. Zaczęły się głośne salwy przekonanych ludzi i krzyki na cześć nowej Cesarzowej, która za kilka dni oficjalnie przyjmie ten tytuł wychodząc za mąż za Cesarza. Znaleźli się również ci którzy nie potrafili tolerować złamanej tradycji, ale ich było już mniej.

***

Przez wiele lat ludzie przyzwyczajali się do Cesarzowej, która nie pochodziła z królewskiego rodu. Odkryli w niej dobroczynną i wspaniałą kobietę, która wysłuchiwała i poświęcała czas swojemu ludowi.

Los obdarował ich w ciągu tych siedmiu lat dwoma synami. Starszym pięcioletnim chłopczykiem o imieniu Fukago po ojcu Sasuke, i młodszym trzy letnim Toshik'iem. O potomków nie mieli się już co martwić, dlatego też życie stało się dla nich lekkie i przyjemne, a ludność cieszyła się z faktów, że na tronie znowu zasiądzie jeden z Uchihów.

Siedzieli w altanie ogrodowej, przyglądając się swoim dzieciom, które biegały wokoło.

- Nie uważasz, że przydałaby się mała księżniczka – zachichotała, łapiąc za dłoń męża.

- O tym samym myślałem. Na pewno byłaby tak samo piękna jak jej mamusia.

- Wiesz, to takie dziwne. Jeszcze 17 lat temu, kiedy byłam tą małą wredną dziewczynką nie sądziłam, że zostanę żoną mężczyzny, który przez dłuższy czas grał mi na nerwach.

- I jeszcze jest Cesarzem – dodał z śmiechem.

- Ale przede wszystkim jesteś moim Sasuke – przybliżyła swoją twarz do niego, chwilę się z nim drocząc. Złapał za jej twarz, poczym przycisnął do siebie namiętnie całując.

- Kocham Cię skarbie. – wyszeptał, pogłębiając pocałunek.

- Fuj! – usłyszeli jęki obrzydzenia ze strony swoich dzieci. Oderwali się od siebie, poczym spojrzeli w kierunku swych dzieci, które patrzyły na nich z obrzydzeniem – Tato dlaczego robicie coś tak obrzydliwego? Blee...

- Zobaczymy co powiesz za kilkanaście lat – powiedział Sasuke na co różowowłosa zachichotała.

- Chodź się z nami pobaw tato, a nie całuj mamusie – podbiegł pięcioletni chłopczyk ciągnąc ojca za dłoń.

- Zaraz przyjdę – odparł, czochrając mu włosy i kiedy chłopczyk odbiegł Sasuke wstał i stanął przed Sakurą. Schylił się i ucałował jeszcze raz jej usta.

- Tato! – krzyknął chłopczyk.

- No idź już – zachichotała – Wieczorem się ze mną zajmiesz.

- I to bardzo dokładnie – wyszeptał jej do ucha. – Może się postaramy o córeczkę. Będą bardziej odpowiedzialni, kiedy będą opiekować się siostrzyczką. – ucałował jej czoło, poczym odwrócił się i ruszył w stronę chłopców – No to co łobuziaki, którego Cesarz ma najpierw złapać.

- Mnie tatusiu? – krzyczał młodszy wyciągając swoje rączki i zamiast uciekać, od razu podbiegł w ramiona ojca.

***

Dynastia Uchihów przetrwała setki lat i było to panowanie dobre i wspaniałomyślne. Ludzie kochali ich. Po śmierci Cesarza Sasuke i Cesarzowej Sakury, która popadła w pamięć całego ludu i była wzorem dla wielu kobiet zaczęto opowiadać historie na temat tej Cesarskiej pary. Wierzono, że rodzą się w nowych pokoleniach o tych samych imionach i przeznaczenie na nowo ich łączy, ponieważ miłość ich była silniejsza niż śmierć.

Kwiecień 2012

Dwójka ludzi całkowicie sobie nieznanych w szaleńczym tempie biegła w przeciwległych do siebie kierunkach, co po pewnej chwili sprawiło, że upadli na siebie.

- Auć.

- Cholera, mój mundurek – krzyknęła, podnosząc się szybko z chłopaka – Mógłbyś uważać – odparła, patrząc w czarne oczy chłopaka.

- To ty uważaj różowa – warknął, strzepując swój mundurek.

- Pfu, ważniak się znalazł.

- Różowa! – zagroził.

- Nie mów tak do mnie gburze! – syknęła – Mam nadzieję, że się już nie spotkamy, bo wtedy pożałujesz – prychnął, poczym ją minął. Dziewczyna spojrzała za nim, poczym natychmiast ruszyła przed siebie. To spotkanie nie było jednak przypadkiem i już za jakiś czas na pewno się o tym przekonają. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top