„Droga do szczęścia jest ciemna i ciernista, ale oświetla ją nadzieja."
Splunęła krwią na zapleśniałą, brudną posadzkę. Zapach stęchlizny w małym pomieszczeniu bez okien był nie do zniesienia. Przewracało się w jej żołądku nie tyle co z głodu, ale i z smrodu, który wywoływał w niej odruchy wymiotne. Wychudzona, brudna i pobita prawie do nieprzytomności siedziała opierając się o obdartą ścianę. Była jak szmaciana lalka. Pusta w rękach bezwzględnego właściciela. Nie miała szczęścia.
W pewnym momencie zaczęła mieć nawet omamy. Chciało się jej tak bardzo pić. Wszystko by zrobiła, aby ugasić pragnienie. Nie miała już siły o tym myśleć, ale zgodziłaby się na to wszystko co te inne porwane dziewczyny.
Zadrapała paznokciami podłogę, aż poczuła spływającą po palcach krew, kiedy tylko wspomniała sobie jak się tu znalazła.
Wracała jak zwykle ze szkoły, kiedy nadjechał biały bus. Nawet nie spostrzegła, kiedy została wciągnięta, a już siedziała w środku. Dostała po twarzy, a następnie obudziła się tutaj. Była bita i torturowana na wszelakie sposoby. Jej skóra miała na sobie liczne siniaki i rany. Skóra w niektórych miejscach była zdarta, a paznokcie postrzępione od ciągłego drapania podłogi.
Miała dopiero 15 lat, tyle wspaniałych perspektyw przed nią, a teraz siedziała jak wywłoka i wiedziała jaki dalszy będzie jej los. Skończy jak te inne dziewczyny na ulicy. Co chwile to słyszała od swoich katów, po bolesnych przeżyciach. Widziała jak te dziewczyny w kusych strojach są wleczone do cel obok. Jak są bite i poniewierane. Słyszała odgłosy gwałtów i krzyki za to, że tak mało przyniosły pieniędzy. Nie pojmowała, dlaczego gdy wychodzą na ulice nie uciekają. Ona na pewno by to zrobiła.
Jęknęła z bólu, kiedy ktoś zaświecił latarką w jej oczy. Po tak długim czasie w ciemnościach sprawiało jej to bardzo wiele bólu. Kaszlnęła, po czym spuściła głowę, zatykając usta od nagłych mdłości.
- Boże jak tu śmierdzi. – usłyszała damski głos, a później cichy jęk.
- Zamknij się suko. – podniosła wzrok, po czym zauważyła postawnego siwego mężczyznę pod wąsem. Bardzo dobrze go znała. Zawsze przy każdych torturach uczestniczył. Ten obleśny gościu zawsze nosił brudny, spocony podkoszulek i nisko zaciągnięte spodnie. Nie dobrze jej było kiedy go widziała. Ściskał mocno za ramię blondwłosą dziewczynę w krótkiej sukience. Trzymała w ręce jakąś miskę i siatkę przewieszoną przez ramię.
- Przestań! To boli, Kimimaro mówił, że masz mnie nie bić. Dobrze zarabiam.
- I tylko dlatego jeszcze twoja morda nie jest obita. – popchnął ją do środka, co sprawiło, że Sakura poczuła kropelki wody na twarzy. Delikatnie ją to otrzeźwiło. Usłyszała jak kraty się zamykają, a następnie kroki dziewczyny.
- Boże drogi jak tu okropnie śmierdzi. Dziewczyno czy ty jeszcze żyjesz? – Podniosła głowę, patrząc na nią. Miała ze sobą latarkę, dlatego potrafiła się jej dobrze przyjrzeć. Była ładną blondynką o ślicznych migdałowych oczach. Jak się tu znalazła? Czy tak samo jak ona? – Jak się nazywasz?
- Sakura – wyszeptała powoli, patrząc łaknącym wzrokiem na miskę z wodą, którą kobieta stawiła obok.
- Ja jestem Akemi. – odparła. – Ej, to jest do umycia Ciebie. – dodała widząc jak różowowłosa zniżyła głowę w misce i jak zwierzę pije wodę. Sięgnęła szybko za reklamówkę, po czym wyciągnęła z niej butelkę wody. Odciągnęła dziewczynę od miski, po czym podała jej już otwartą butelkę. – Nie dali ci nic do jedzenia? – pokręciła głową, pijąc w szaleńczym tempie wodę. – Jesteś taka brudna. – przyjrzała się jej dokładnie. Twarz była brudna i posiniaczona. Włosy posklejane krwią i brudem. Wyglądała okropnie i tak strasznie od niej cuchnęło. – Jak długo tu jesteś?
- Nie wiem. Wracałam ze szkoły. To był 15 kwietnia. – odparła, kiedy w końcu zaspokoiła pragnienie. Akemi podsunęła jej kanapkę, którą Sakura łapczywie chwyciła w dłonie.
- Dzisiaj jest 30 kwietnia. Długi okres tu spędziłaś. – westchnęła – Ile masz lat?
- 15.
- Boże, jeszcze dzieckiem jesteś. Czemu oni cię porwali?
- Nie wiem. – odparła prawie przez płacz. Kobieta chwyciła za ściereczkę, po czym powoli zaczęła myć poranione dłonie dziewczyny. – A ty co tu robisz?
- Wpadłam w złe towarzystwo. Gdy miałam 18 lat poznałam faceta i tak już od 8 lat jestem dziwką.
- Dlaczego nie uciekniesz?
- Nie mam jak. Jestem daleko od domu. Wszystkie dokumenty mi zabrano i dla innych jestem tylko dziwką. Zresztą, gdzie mam iść? Tutaj mam wszystko, przyzwyczaiłam się do takiego życia. – odparła, wiedząc, że dla tej młodej dziewczyny może to być niezrozumiałe, ale kto w tych czasach pomoże dziwce? Wszyscy się oddalają, uważając, że na taki los sobie zasłużyły.
- Kim oni są, że takie coś robią? – zaszlochała.
- Szajka zboczonych alfonsów. – odparła zła – Nie porwali nigdy tak młodej dziewczyny. Zawsze po 18, aby nie mieć problemów. Zmuszają je do prostytucji. Przed tym dostają podobną lekcje co ty. Och, ale z tobą przesadzili. Masz szczęście, że stawiłam się za Ciebie do Kimimaro. Inne dziewczyny mówiły mi, że dzieję się tu taka masakra. Nie chcę, aby kogoś tu zabito.
- Co teraz ze mną będzie?
- Nie wiem za młoda jesteś, abyś poszła na ulice. Tak w ogóle, zgwałcili cię? – Sakura pokręciła przecząco głową. – Tyle dobrze, chociaż tyle tu wycierpiałaś, że lepiej dla ciebie byłoby gdybyś zginęła. – przetarła jej policzek mokrą ścierką. Zabrudzenia jednak nie chciały z łatwością zejść. Krew była zaschnięta i trzeba byłoby ją zdzierać.
- Kim jest ten Kimimaro?
- To mój facet. Tak jakby...- wyszeptała – Prowadzi burdel i ma swój gang. Traktują kobiety jak rzeczy.
- Jest młody i ma to wszystko?
- Nie jest młody. Ma 40 lat.
- To dlaczego ty...
- Młoda i głupia. Zawsze wolałam starszych mężczyzn i...trafiłam w pudło. Sama sobie taki los zgotowałam. Jednak nie rozumiem po co ciebie porwali. Jesteś jeszcze dzieckiem. – odsunęła się i podała siatkę z kanapkami dziewczynie. – Ten brud nie schodzi. Porozmawiam z Kimimaro, aby lepsze miejsce Ci dał, bo tu zdechniesz.
- Pomóż mi uciec.
- To nie jest takie łatwe. Gdzie mieszkasz?
- W Kioto.
- Jesteśmy w Tokio – Sakura przeżyła okropny szok słysząc gdzie się znajdują. Przerażona odsunęła od siebie kanapkę, po czym chwyciła się za brzuch. – Przykro mi.
- Moi rodzice na pewno mnie szukają.
- Pewnie tak, ale każdą z nas pewnie szukali, a jednak nadal tu siedzimy. – wyjaśniła, po czym wstała. – Porozmawiam na twój temat z Kimimaro. Wytrzymaj to.
Blondynka zastukała w kratki i po jakiejś minucie przylazł ten ohydny grubas. Wyprowadził blondynę, śmiejąc się wniebogłosy.
***
- Aaa...! – krzyknęła, kiedy dostała kolejne kopnięcie w brzuch. Mężczyźni traktowali ją jak worek treningowy.
- Co głupia suko, podoba ci się co? – jakiś facet podciągnął ją za włosy, po czym splunął jej w twarz i uderzył. Pisnęła wypluwając kolejne mililitry krwi.
- Zawsze miałem ochotę na młode ciałko. – parsknął ten obrzydliwy grubas, ściągając pasek spodni. Zacharczała bezsilnie, kiedy zacisnął pasek na jej szyi. – Suka powinna chodzić na smyczy. – dusiła się. Próbowała jakoś rozluźnić pasek, ale nie miała tyle siły. Czuła, że traci dech, a kolejne ciosy nie zwalniały.
- Do jasnej cholery czemu tu tak śmierdzi? Puśćcie ją! – usłyszała hardy głos, a uścisk na szyi delikatnie zelżał. Opadła na ziemie uderzając głową w beton, po czym zapadła w mroki ciemności z której nie chciała się już nigdy wyłaniać. Lżejsza była śmierć.
***
Niemrawo otworzyła oczy, rozglądając się na wszystkie strony. Nie śmierdziało tu, a jej ciało leżało na jakimś starym materacu. W rogu znajdowało się małe kratkowane okno, które wpuszczało świeże powietrze. Były to warunki o stokroć lepsze.
Próbowała się podnieść, ale ciało było tak bardzo obolałe, że nie potrafiła niczego więcej zrobić niż delikatnie podnieść głowę.
Po dłuższej chwili, w której ciągle zastanawiała się co się stanie, drzwi się otworzyły a do środka weszła ta blondynka, która ją napoiła i dała jeść.
- Tak mi przykro, Sakuro. Kimimaro zażądał ode mnie czegoś w zamian i to się przez to przedłużyło. Przepraszam.
- To nie twoja wina.- jęknęła czując ból w żebrach.
- Pomogę ci wstać. Umyje cię. Nadal wyglądasz fatalnie, a lekarz musi cię zbadać. Nie myśl jednak, że pomoże ci uciec, ponieważ to znajomy, który dla Kimimaro pracuje. – westchnęła – Te sukinsyny nieźle cię poturbowali. Straciłaś przytomność na cztery dni. – Sakura z pomocą blondynki wstała. Bosymi stopami wędrowała wraz z nią do pokoju naprzeciw, gdzie okazało się, że jest łazienka. Blondynka powoli próbowała rozebrać Sakure, ale był to nie lada problem, gdy krew zadziałała jak najmocniejszy klej. Materiał przyczepił się do ran i sprawiał ogromny ból Sakurze przy ściągnięciu. – Na razie cię zostawię samą pod prysznicem. Zamknę na klucz, aby nikt nie wszedł, a sama pójdę po jakieś ubranie dla ciebie. Dasz sobie radę?
- Tak, dziękuje – odparła z ulgą, kiedy ciepła woda delikatnie zaczęła spływać po jej ciele.
***
- Czemu nie jesteś na ulicy? – Akemi oderwała się od garderoby, po czym spojrzała na Kimimaro. Nadal była nim zauroczona. Te cudownie gęste białe włosy. Ta wspaniale naturalnie opalona skóra. Ten zawadiacki uśmiech i przenikliwe zielone oczy. Wszystko w nim ją pociągało. Cieszyła się z każdej minuty, którą z nim mogła spędzić, a zazdrosna była o każdą z którą sypiał.
- Ta dziewczyna się obudziła i pomagam się jej doprowadzić do stanu używalności. Zresztą co chcesz z nią zrobić? Nie jest nawet pełnoletnia. Te barany w ogóle nie myślą.
- Miałem klienta, który chciał się zabawić z młodą dziewuszką. Nie moja wina, że w ostatniej chwili został aresztowany za pedofilie.
- Dlaczego coś takiego robisz?
- Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Skończ swoje gadki i idź do pracy. – Akemi wyciągnęła białą sukienkę, a następnie ruszyła do wyjścia. – Odwiedź mnie dzisiaj wieczorem. – usłyszała.
***
- Jesteś bardzo ładna – usłyszała, kiedy już po ubraniu się, blondynka zaczęła rozczesywać jej długie różowe włosy. Dziwiła się przy tym, że jest to jej naturalny kolor włosów. Niespotykane.
- Dziękuje. – spoglądała na szarawą ścianę w zamyśleniu – I co teraz?
- Zaprowadzę cię do Kimimaro i zobaczymy co każe z Tobą zrobić. – poinformowała. Zauważyła jak zimny dreszcz przeleciał po ciele dziewczyny. Nic dziwnego. Nie wiedziała, co ją czeka. – Nie martw się Kimimaro nie jest agresywny. Czasami za nieposłuszeństwo można dostać, ale on nie brudzi sobie rąk.
- Czy musisz mnie zostawiać?
- Muszę. Niepracująca dziwka to problem. A nie chcę zostać usunięta. Stąd wyjechać możesz tylko w worku. – wyjaśniła, co wcale nie pomogło w uspokojeniu różowowłosej.
***
Wdrapały się dwukrotnie po wąskich schodach, by później iść szerszymi wyłożonymi białymi płytkami. Od razu w różowowłosą uderzyła ta zmiana. Elegancja w sposób klasyczny. Piękne połączenie czerni z bielą w postaci przeróżnych ornamentów na ścianach. Wyglądało to pięknie. Od razu było widać, że mieszka tu zamożna osoba i aż dziwo, że pod dołem znajdował się prawdziwy koszmar dla tylu osób.
- Co tu jest?
- To willa Kimimaro. Ja również tutaj mieszkam, ponieważ mam najlepsze wyniki. – nie musiała dodawać, w czym, ponieważ Sakura od razu się domyśliła. – Prawda, że luksusy? Pławi się w nich nawet nie musząc wychodzić z domu. Kiedy 8 lat temu pierwszy raz się tu pojawiłam, byłam zauroczona. Teraz mi to zwisa.
- Spędziłaś chociaż dzień tam na dole? – zapytała Sakura, bacznie przyglądając się całemu wyposażeniu.
- Oczywiście. Na początku chciał mi pokazać na czym stoję i nie mam wyjścia. Kiedy już mnie ujarzmił, to wypuścił mnie na ulice, a że całkiem spore dochody mu zapewniam, to przeniósł mnie w dogodniejsze warunki. Mam pokój na samej górze. Nawet ładny, ale gdybyś zobaczyła jego sypialnie, to sama byś uznała, że uwielbia przepych.
- Często bywasz w jego sypialni? – zapytała, chcąc więcej dowiedzieć się o ich dziwnych stosunkach. Akemi spojrzała na nią przelotnie, po czym z uśmiechem przytaknęła.
- Nie mogę nic na to poradzić, że jego towarzystwo kocham.
- Kochasz go? – zapytała zszokowana.
- Sama już nie wiem. Kiedyś kochałam, a teraz jestem strasznie przywiązana. Boję się, że stracę swoje stanowisko w tej hierarchii, dlatego pracuje jak za dwie.
- To chore.
- Wiem, ale co mogę na to poradzić? Poczekaj tutaj. – zaprowadziła ją przed białe drzwi, a następnie sama zapukała i weszła do środka. Nie wiedząc co robić rozglądała się w około. Nie sądziła, aby było stąd łatwo uciec, dlatego też wcale nie próbowała tego robić; jednak spoglądała i zastanawiała się co ma robić by się stąd uwolnić. – To wina twoich chłoptasi.
- Wynoś się do pracy. – warknął.
- A co z nią? – dobiegła ją końcówka rozmowy. Zrozumiała, że są blisko drzwi, dlatego cofnęła się.
- Znajdę coś dla niej.
- Chyba nie chcesz wysłać ją na ulice?
- Jeszcze jest młoda. Nie chcę mieć problemów.
- Zabijesz ją?
- Sprawa na tyle nie ucichła. Zresztą. Wynoś się do pracy, a mi daj spokój. Na razie mogła siedzieć w pokoju. Po co żeś ją tu przyprowadziła?
- Bo boję się, że znowu ją skrzywdzą. Sam widziałeś co te świry jej zrobiły. – wstrząsnęło nią, kiedy o tym sobie przypomniała. Zastygła w bezruchu, po czym przyglądała się z uwagą jak drzwi się otwierają.
- Zbyt bardzo się nią przejmujesz. – zobaczyła Akemi, a za nią wysokiego; przystojnego mężczyznę; tak bardzo podobnego do jej ukochanego nauczyciela, że wręcz pisnęła z zaskoczenia. Dopiero po chwili, kiedy zwrócił na nią swoje ciekawe spojrzenie, zrozumiała, że to nie jej nauczyciel, do którego zauroczeniem pałała od początku gimnazjum. Akemi miała rację nie wyglądał na te swoje 40 lat. Nie wyglądał nawet na 30. Gdyby go widziała na ulicy pomyślałaby, że to jakiś młody mężczyzna. I na pewno nie przyszłoby jej na myśl, że ma agencję towarzyską i porywa kobiety.
To przyglądanie się jej wprawiło ją w skrępowanie. Akemi spojrzała na Kimimaro, po czym odchrząknęła głośno, zwracając na siebie jego uwagę.
- Możesz już iść Akemi. Tak jak mówiłem, zajmę się twoją nową towarzyszką. – Akemi jakby nie chętnie, ale ruszyła się do wyjścia. To sprawiło, że Sakura poczuła jeszcze większe dreszcze. Zerknęła za odchodzącą Akemi, której jedynej tutaj ufała. Pragnęła, aby jej nie opuszczała.
- Jak się nazywasz? – podszedł do niej bliżej.
- Sakura.
- Moje imię pewnie już znasz. Dla formalności jednak, jestem Kimimaro.
- Co ze mną zrobicie? – zapytała, zaciskając delikatnie swoje dłonie w pięści.
- Sam nie wiem dziecinko.
***
Postanowił zrobić z niej sprzątaczkę. I cieszyła się z tego przeogromnie. To nie były jej priorytety na życie, ale jeżeli ma do wyboru śmierć, prostytucje lub sprzątaczkę; to chyba wiadome co wybierze.
Od tygodnia tu pracowała. Nikt jej nie zaczepiał. Nie miała kontaktu ze swoimi katami, którzy wstępu na górę nie mieli. Kimimaro postanowił, że zamieszka razem z Akemi. Cieszyła się z tego przeogromnie.
Weszła do pokoju, a następnie spojrzała na Akemi, która zawsze wieczorami ćwiczyła tańce na rurze. Kiedyś Sakura miała swoje zdanie o takich dziewczynach, ale teraz, przez ten czas co przyglądała się Akemi musiała przyznać, że taniec na rurze to pewnego rodzaju sztuka.
- Wow – klasnęła w dłonie – Jak to zrobiłaś? – zapytała, kiedy okręciła się, a następnie nie trzymając dłońmi rury z głową w dół zjechała nogami, zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od podłogi.
- Praktyka czyni mistrza. – uśmiechnęła się. – Chcesz spróbować?
- Nie bardzo. Jeszcze się zabiję. – rozplotła włosy z warkocza, po czym cicho westchnęła siadając na łóżku.
- Co dzisiaj robiłaś?
- Plewiłam ogródek. Nawet nie wiesz jaką ochotę miałam zwiać, gdyby nie ten wysoki murek, to może byśmy się tu nie spotkały.
- Marzenia głuptasie. – blondynka zachichotała. Lubiła słuchać pomysłów różowowłosej na temat ucieczki. Trochę barw dodała jej życiu pojawiając się. Szkoda, że taki los jednak musiał ją spotkać. Wiedziała, że nadejdzie dzień, kiedy zostanie wypruta z uczuć i będzie robić to, co ona. Wtedy już całkowicie jej psychika wysiądzie, bo ta różowowłosa dziewczyna nawet nie ma pojęcia, co ten los może jeszcze jej przynieść. – Czy Kimimaro rozmawiał z Tobą?
- Tak. Tłumaczył mi jak dbać o te róże. – zachichotała, a później prychnęła – Czy to nie jest żałosne? Nie mam pojęcia jak tutaj żyć. Teraz jest dobrze, ale boję się, co przyniesie los. Bardzo chciałabym wrócić do swego życia.
- Jak każdy. – objęła ją ramieniem – Słuchaj ciesz się tym, co teraz masz.
- Racja, Kimimaro nie podniósł na mnie ręki. Nie jest taki jak tamte bandziory. Nie mogę uwierzyć, że jest ich szefem.
- Pozwolił ci mówić sobie po imieniu? – zdziwiło ją to. Tylko ona miała ten przywilej. Inne dziewczyny nawet podczas rozmowy z nią nie były wstanie wymówić jego imienia. Dla nich był szefem.
- Tak.
- To dobrze – wstała, łapiąc się ponownie rury. – Myślę, że powinnaś się nauczyć. Kiedyś będzie ci to przydatne.
***
Akemi nie była w żaden sposób usatysfakcjonowana, gdy widziała jak Kimimaro dobrze traktuje Sakure nie chcąc niczego w zamian. Wiedziała jednak, że to perspektywa czasu za nim ta małolata wyląduje z nim w łóżku. Zauważyła, jakie maślane oczka robi w jego stronę. Ostatnio nawet dostała osobną sypialnie i nowe stroje i wcale nie były to kuse materiały.
Lubiła tą dziewczynę, ale kiedy ktoś przekraczał linie dzielącą z Kimimaro zawsze sympatia mijała. Nie mogła się z tym pogodzić, że ktoś stał się dla niego ważniejszy.
Sakura już nawet nie wspominała o ucieczce, co prawda nie było to dziwne, gdy minął już prawie rok. Dziewczyna przyzwyczaiła się i zresztą nie miała od czego uciekać, jeżeli była traktowana niemal jak królowa.
Denerwowało ją gdy z tymi promykami w oczach mówiła o Kimimaro. Było to dla niej zrozumiałe, że Sakura może się kiedyś zauroczyć, ponieważ urokowi Kimimaro popadała każda kobieta. Miał taką tajemniczą i przystojną twarz, że z trudem można było uwierzyć jaką działalność prowadzi.
- Podobał ci się film?
- Był wspaniały. Może jutro też pójdziemy na coś do kina? – zadrgała słysząc te słowa. Stanęła za filarem, przyglądając się, jak dziewczyna wtula się w ramiona mężczyzny z szerokim uśmiechem.
- Nie potrafię ci odmówić. Podobały ci się sukienki?
- Yhmm... – zachichotała, kiedy Kimimaro zniżył się i ucałował ją w policzek. Akemi zacisnęła palce nie mogąc w to uwierzyć. Zachowywali się żałośnie.
- Przepraszam na chwile. – oderwał się od niej, po czym wyciągnął z kieszeni komórkę, oddalając się. Sakura wiedziała, że ma swoje sprawy i w takich momentach mu się nie przeszkadza. Sięgnęła po gazetę na szklanym stoliku i usiadła na sofie. Nie trzeba wspominać, że już tu nie sprzątała. Zachowywała się jak Pani domu.
- Sakura...
- O Akemi, dobrze, że cię widzę. Chciałam z Tobą o czymś porozmawiać.
- Czekaj. Czy dobrze słyszałam? Byliście w kinie?
- Tak. Na świetnej komedii romantycznej. – uśmiechnęła się, pokazując zieloną sukienkę, którą miała na sobie. – Ładna prawda? Kimimaro mi kupił. Mogę ci pożyczyć jak chcesz. – poprawiła materiał pod biustem, który wyglądał coraz dojrzalej. Akemi ze swoimi silikonami czuła się nieswojo.
- I gdzie miałabym w tym wyjść. Kimimaro mnie do kina nie zabiera. Jedynie do sypialni. – oczywiście nie przestali ze sobą sypiać, bo w końcu Kimimaro z taką małolatą nie poszedłby do łóżka, chociaż trzeba przyznać, że jej sylwetka dodaje jej paru lat. Ma bardzo ładne ciało.
- Tak, wiem. – skrzywiła się, a później uśmiechnęła – Chcę zrobić niespodziankę dla Kimimaro.
- Zostawmy może w spokoju niespodzianki. Ty mi powiedź lepiej, dlaczego nie uciekłaś mając taką szansę. Byliście w kinie i na pewno było tam więcej osób.
- No było, ale ja kocham Kimimaro. – to wyznanie, strąciło blondynkę z równowagi.
- Jak to kochasz? Aż tak naiwna jesteś?
- Ale Kimimaro o mnie dba. Nie chcę od niego uciekać. Jest mi z nim dobrze.
- Na razie. Za parę lat będziesz robić to, co ja. – warknęła zła.
- Nie prawda. – szepnęła pewna swego Sakura. – Zresztą nie mówmy o tym. Pomożesz mi w mojej niespodziance. Chcę zatańczyć dla Kimimaro.
- Kpisz ze mnie? Striptiz chcesz mu urządzić? O nie. Już kiedyś cię uczyłam. Sama widziałaś, że nie udolnie ci to wychodzi, więc lepiej się za to nie bierz. Ale proszę, jeżeli chcesz sobie poćwiczyć, to możesz używać rury w moim pokoju. Ja jednak jestem zapracowana i nie mam czasu, aby ci pomóc. – odparła, wiedząc, że Sakura tylko się skompromituje.
- Ale...
- Pa. – ucięła, odchodząc. Sakura spojrzała za nią smętnie. Nie rozumiała, dlaczego kobieta tak zmieniła do niej swoje zachowanie. Miała teraz tylko Kimimaro.
***
Czas mijał.
Po skończeniu swoich 17 urodzin była coraz bardziej świadoma swojej seksualności. Widziała jak zwraca spojrzenia mężczyzn; partnerów biznesowych Kimimaro. On sam, chodził za nią jak na smyczy. Spełniał każdą jej zachciankę. A pierwsza była bardzo prosta. Usunięcie jej katów. Z plotek usłyszała, że opuścili lochy w czarnych workach. Nie czuła żadnego żalu; chociaż wiedziała, że to ona ich na to skazała.
Z dwoma drinkami w dłoni stanęła przed Kimimaro, podając mu jeden.
- Mam nadzieję, że masz bezalkoholowy. – odparł beznamiętnie.
- Wiem, że żartujesz. – zaśmiał się, widząc jej wzrok, po czym poklepał miejsce obok. Położyła się z cichym pomrukiem zadowolenia. – Jestem o Ciebie zazdrosna Kimimaro. – podzieliła się z nim swoimi uczuciami.
- Dlaczego? – zapytał nie ukrywając swojego zdziwienia.
- Sypiasz z tymi ladacznicami.
- Tylko z Akemi...
- I to mi najbardziej przeszkadza. – spojrzała na niego przelotnie, przerywając mu wypowiedź.
- Nie masz, o co być zazdrosna. To, że sypiam z Akemi nie oznacza, że w jakimkolwiek stopniu o niej myślę. Cały czas ciebie mam skarbie przed oczami.
- Może czas, abyś mnie miał całą przed oczami na jawie. – odłożył drinka, siadając na leżaku i patrząc na różowowłosą w białym bikini.
- Co masz na myśli?
- Dobrze wiesz Kimimaro. – zerknęła na niego, ściągając okulary – Chcę się z Tobą kochać Kimimaro. To najwyższy czas.
- Zrobiłaś się taka pewna, że w końcu nie wiem kto tu ma większe prawo głosu; ale czy jesteś tego pewna?
- Wiem, że sam chcesz mnie od dawna przelecieć. Czemu więc z tym mamy czekać, jeżeli sama chcę ci się dobrać do majtek. – zaśmiał się głośno, po czym pokiwał głową.
- Chyba spędzałaś za dużo czasu w niewłaściwym towarzystwie. – obserwował ją jak wstała i usiadła mu na kolanach. – Ale wydaje mi się, że masz rację – dokończył, delikatnie całując jej usta.
- Jutro, wieczorem. – wyszeptała mu do ucha, delikatnie zagryzając jego małżowinę uszną.
- Dlaczego, dopiero jutro?
- Bo masz urodziny głuptasie – uśmiechnęła się promiennie, całując go po szyi. Po chwili się oderwała i spojrzała na niego swoimi zielonymi oczętami. – Mam dla Ciebie cały zestaw niespodzianek.
- Już nie mogę się doczekać. Może jakaś zaliczka?
- Dla ciebie zawsze –ucałowała jego usta, mocno trzymając się jego szyi.
***
Nie tak wyobrażała sobie ten dzień. Wszystko miała zapięte na ostatni guziki. Kolacja, taniec na rurze, a później zniewalający seks, który miał dopełnić ich związek. W zamian straciła wszystko.
- Ale mnie rozgrzałaś tym tańcem – pocałował jej szyję, delikatnie zaciskając palce na jej majtkach. Był w niej szalenie zadurzony. Trudno było mu uwierzyć, że kiedyś do takiego stanu dojdzie i to jeszcze z taką dziewczyną.
- Szybko, chcę już być twoja.
- Gdzie ci tak maleńka spieszno. Mamy całą noc przed sobą. – mruknęła, kiedy ścisnął dłonią jej biust, a następnie zaczął obdarowywać pocałunkami jej dekolt. Czuła się wniebowzięta. Co za rozkosz.
Nagle do ich uszu dobiegły krzyki i trzaski. Kimimaro oderwał się na chwile, patrząc na zamknięte drzwi.
- Nie przestawaj. To pewnie Akemi coś wymyśliła. – odparła Sakura, wiedząc, że blondynka znienawidziła ją do tego stopnia, że zrobiłaby wszystko, aby przerwać ich pierwszy raz.
Kiedy jednak rozniósł się odgłos wystrzału, Kimimaro wyrwał się jak oparzony. – Co jest? – zapytała niczego nieświadoma Sakura, kiedy zerwał ją z łóżka i skierował w stronę łazienki. – Kimimaro co się dzieję?
- Nic. Nie martw się. Spróbuje jakoś opanować sytuacje. Siedź tutaj i bądź cicho.
- Ale Kimimaro...
- Sakura, do jasnej cholery zaufaj mi. – podniósł na nią głos, co nie miało miejsca ani razu podczas ich znajomości. Zrozumiała, że dzieje się coś naprawdę trudnego, jeżeli Kimimaro musi temu zaradzić. Prawie pisnęła kiedy usłyszała jak drzwi z trzaskiem się otwierają. Za nim zdążyła coś zauważyć, Kimimaro popchnął ją i zamknął drzwi od toalety.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale dzisiaj minął czas naszej umowy. – usłyszała oschły głos, który przyprawił ją w olbrzymie ciarki. Nie wiedziała o jaką umowę chodzi, ponieważ nigdy nie wtrącała się do jego spraw.
- Miałeś dać mi jeszcze dzień. Klient ma przelać jutro pieniądze.
- Ta sama gadka co wczoraj. Przykro mi, albo dajesz nam pieniądze na stół, albo ty i twój burdel nie będziecie istnieć.
- Nie możecie wziąć kilka dziewczyn? Oczywiście to jako odsetki, a do jutra zwrócę kasę.
- Twoje dziwki i tak już zabieramy. Przydadzą się nam, jednak kasa ma się tu znaleźć teraz.
- Do jasnej cholery nie mam jej Orochimaru.
- Oj Kimimaro ile razy cię upominałem, że z Yakuzą robi się interesy prosto. No przykro mi nie ma pieniędzy, to i nie ma życia – Sakura z przerażeniem chwyciła za metalową rurkę, po czym uchyliła drzwi. Yakuza to przecież najniebezpieczniejsza mafia w Japonii. Dlaczego Kimimaro się u nich zapożyczył?
- Zabić go.
- Czekaj, zwrócę ci to.
- Zabić go. – zacisnęła oczy i z przerażeniem otworzyła drzwi, ruszając na przeciwników. Poczuła, że kogoś uderzyła, ale chwile później, ktoś pociągnął ją za włosy, szarpnął i rzucił na podłogę.
- Sakura! – usłyszała głos Kimimaro. Złapała się za nos z którego ciekła krew, po czym próbowała podnieść, gdy poczuła na plecach mocny ucisk stopy, który wręcz przyciskał ją do ziemi. – Zostawcie ją do cholery jasnej.
- Nie wierzę. Te plotki to tak na serio były? Twoja jedna dziwka ma stałego klienta z naszych ludzi. Nie myślałem, że to się urzeczywistni. Masz bzika na punkcie jakiejś małolaty? No i jeszcze przerwaliśmy wam w baraszkowaniu? – zażartował, ale żaden się nie śmiał. Wszyscy mieli kamienne miny.
- Zwrócę ci kasę. Proszę daj jej spokój.
- Przykro mi, ale na Ciebie już został wyrok narzucony, twoją dziwkę spotka to samo. – krzyknęła, kiedy usłyszała dwa strzały, i gaszący głos nawołujący jej imię. Płakała krzycząc. Nie! To się nie dzieję naprawdę. Jej Kimimaro nie żyje?
- Co z nią?
- Zabrać ją do innych. Zobaczymy, co szefostwo powie zrobić z tymi dziwkami. – poczuła szarpnięcie za włosy, a gdy zaczęła się wyrywać dostała kilkakrotnie po twarzy, co sprawiło, że straciła przytomność.
***
Obudziła się w jakiejś przyczepie, gdzie dostrzegła więcej kobiet. Kiedy odnalazła wzrokiem Akemi, poczuła mocne ukłucie w serce. Płakała i Sakura dobrze wiedziała czym jej łzy są wywołane. Kimimaro nie żył. Został zamordowany. Przeczołgała się do blondynki, która tylko ją widząc nie szczędziła sobie komentarzy.
- I co zadowolona jesteś z siebie? Wszystko zaczęło się pieprzyć, kiedy się pojawiłaś.
- Akemi, ale ja nic nie zrobiłam. Nie wiedziałam nic o długach Kimimaro.
- Nie obchodzi mnie to. Odebrałaś mi go. I zamiast spędzić ze mną te ostatnie chwile, był z Tobą.
- Ja też go kochałam.
- Nie wiesz co to miłość. Ja go kochałam, bo byłam wstanie zrobić wszystko o co mnie poprosił. Ty go bezwstydnie uwiodłaś. Nawet noce, które razem spędzaliśmy już mnie nie zadowalały. Wydawało mi się, że jestem świadkiem jak to ty się z nim kochasz. Cały czas tylko o tobie nawijał.
- Akemi...
- Wal się. Jesteś przerażona, co? Boisz się jak teraz sobie poradzisz. Nie mój problem. Do mnie o pomoc nie przychodź. Tutaj nie uda ci się nikogo omamić. Oni nie są tacy jak Kimimaro. Ty nawet nie wyobrażasz sobie co z nami mogą zrobić. – Sakura spojrzała na inne kobiety, w których oczach również widziała strach.
- Co oni nam mogą zrobić? – zapytała, chcąc usłyszeć odpowiedź z ust jakiejś osoby. Żadna jednak nie chciała wydusić tego z siebie.
Akemi spojrzała na nią pogardliwie.
- No tak, ty nie wiesz, bo na ulice nie wyszłaś. Wiele się słyszy, że Yakuza zapełniają czarny rynek. Handel żywym towarem i przede wszystkim narządami.
- Żartujesz?
- A czy widzisz, abym się śmiała? – zapytała nie ukrywając złości. – Kimimaro zamiast zająć się ściąganiem należności, poświęcał cały czas Tobie. Zrozum, że gdyby nie ty, spłaciłby dług Yakuzie.
- Ale...
- Zamknij się i lepiej sobie szykuj kolejny obronny plan. – Sakura skuliła się, zastanawiając się nad słowami kobiety. Czy naprawdę to ona zawiniła?
***
Krótko ścięty mężczyzna w garniturze wyszedł z przedsionka, który prowadził do białej, wysterylizowanej Sali medycznej, gdzie trwały nielegalne pobierania organów wewnętrznych. Po chwili wyszło z niej dwóch mężczyzn w białych kitlach.
Pierwszy ściągnął rękawiczki, po czym podszedł do umywalki myjąc dłonie. Jego długie czarne włosy były zawiązane w kucyka i wciśnięte pod czepek chirurgiczny, który po chwili ściągnął.
- Zaraz trzeba wezwać kogoś, aby sprzątnął to ciało.
- Kazałem przekazać dostawcy, aby tu już kogoś wezwał. – odezwał się drugi, który zrobił te same czynności co jego poprzednik. Jego włosy były krótsze, a oczy czarne i śmiertelnie poważne. – Dalej uważam, że zmarnowaliśmy nerki.
- A po co ci one? Nikt nie zgłosił się po nerki. Zresztą braciszku, muszę przyznać, że jesteś genialnym chirurgiem. Szkoda, że jednak zająłem się prawem
- I tak mi pomagasz.
- Jako twój asystent, a też bym chciał sobie pogrzebać w środku.
- Skończ Itachi. Lepiej pokaż co tam jeszcze jest potrzebne. – mężczyzna podszedł do szuflady w biurku i wyciągnął z niej czarny terminarz. Skreślił dzisiejsze wyciągnięte organy, a następnie spojrzał na brata.
- Rogówka oczna do prawego oka, wątroba. Te są potrzebne na już, że tak powiem. – zamknął terminarz. Obydwoje spojrzeli na drzwi, przez które wszedł postawny mężczyzna.
- Dzień dobry Itachi- san i Sasuke- san – z należytym szacunkiem przywitał się z synami swojego szefa, po czym ruszył do wejścia Sali operacyjnej. Sasuke go zatrzymał.
- Ubierz buty ochronne – mężczyzna skinął głową. – Jesteś tu pierwszy raz, ale pamiętaj, że zawsze trzeba być przygotowanym na wejście do tego miejsca.
- Oj nie przesadzaj Sasuke. – wtrącił się Itachi, patrząc na mężczyznę, który wykonał polecenie Sasuke.
- Nie przesadzam. To miejsce ma być czyste.
- I tak je co chwile sterylizujesz, więc powtarzam nie przesadzaj. Jesteś strasznym pedantem, nie mam pojęcia skąd się to u Ciebie wzięło. – młodszy, bo 25 letni Sasuke, ściągnął kitel, pod którym znajdowała się biała koszula i spodnie od garnituru. Chwycił za swoją marynarkę, a następnie ruszył do wyjścia.
- Wolę być pedantem niż bałaganiarzem. Powiedź ojcu, że nie przyjadę dzisiaj na kolację. Muszę się z kimś spotkać.
- Z tą tajemniczą pięknością?
- Wcale nie. – warknął, po czym wyszedł z pomieszczenia. Ruszył korytarzem do wyjścia, gdzie stojący ludzie kłaniali mu się delikatnie na przywitanie. Po wyjściu zauważył podjeżdżający samochód z dużą przyczepą. Kolejna dostawa narządów. Tym się jutro zajmie. Musi na początku dokładnie z analizować kartę bogatego pacjenta, który potrzebuje wątroby. Nie może do transplantacji wziąć byle czego. Musi się przyjąć.
Chirurgiem zajął się z zamiłowania. Jego matka od zawsze miała problemy z sercem. W końcu nadszedł czas, że zostało jej przeszczepione. Był pewien, że serce dostała za duże pieniądze, a nawet nie wyklucza, że zawdzięcza je jakiejś osobie z niżu; tak mówił o prostytutkach i bezdomnych.
Nie uważał, że źle robi. Prostytutki czy też bezdomni nie są nikomu potrzebni. To wręcz zaraza na tokijskich ulicach. Ludzie bogaci jednak mają, po co żyć. Im należy się druga szansa. Więc nic złego, jest zabrać komuś narząd i przeszczepić go potrzebującej osobie; nawet za śmierć tej pierwszej. Zresztą u niego tak to się kończy. Na początku jeszcze darował im życia i nieświadomych ludzi „odkładał" na miejsce, ale teraz nie byli mu już potrzebni świadkowie.
Wsiadł do swojego czarnego lamborghini, po czym ruszył do Centrum miasta. Był ciekawy skąd jego brat wie o Ino. Z początku był to niezobowiązujący seks, ale później nawet zaczęło iskrzyć. Warto dać szanse temu związkowi. Jego brat już od dwóch lat miał piękną żonę i dziecko. Nie lubił, gdy go porównywano do niego, dlatego nie chciał być w tej sprawie gorszy. Do tego z latami odczuwał samotność, gdy wracał do pustego domu, gdzie nikt na niego nie czekał. Psa nie chciał mieć. Za dużo brudu, a w jego domu musi panować idealny porządek.
Zajechał pod restaurację, w której się umówili, dziesięć minut przed umówionym czasem. Zawsze musiał być pierwszy, ale nie lubił też spóźniających osób. Ino niestety często się to zdarzało. Jest modelką i często trudno wbić się w jej grafik.
Zasiadł przy odludnym stoliku, co chwile spoglądając na zegarek. Kiedy było już pięć minut po umówionym czasie, trochę zaczął się niecierpliwić. Punktualność – to bardzo cenna cecha.
- Przepraszam – usłyszał za sobą jej melodyjny głos. Wstał, po czym przywitał się z nią buziakiem w policzek. Jej długie blond włosy, dzisiaj były rozpuszczone. Na czubku głowy miała wsunięte okulary, a jej ciało opinała ładna bordowa sukienka.
- Nic się nie stało.
- Jasne, a te spojrzenia na zegarek? – uśmiechnęła się – Przepraszam, zdjęcia się przeciągnęły. – zrobiła maślane oczy, na co Sasuke tylko westchnął. Przed chwilą kroił na stole jakąś blondynę, a teraz naprzeciw jednej siedział. Nie czuł żadnych wyrzutów sumienia, ale trochę w oczy raziło go to podobieństwo.
- Chciałbym cię zaprosić na kolację wieczorem.
- Wieczorem nie mogę, ale może jutro. – zachęciła.
- Okay, zresztą mam coś jeszcze do załatwienia, więc jutro. Mam ci coś do powiedzenia.
- Nie wierzę. Chcesz mnie trzymać w takiej niepewności aż do jutra? – zachichotała.
- A co mam innego zrobić? Nie chcesz się ze mną wieczorem spotkać. – odparł z delikatnym uśmiechem, widząc jej naburmuszoną minę.
- Grasz nie fair.
- A ty się ciągle spóźniasz – wytknął jej, na co pokręciła głową z uśmiechem.
- Kocham Cię Sasuke, więc powinieneś mi wybaczyć. – nachyliła się nad stołem i musnęła go w usta.
- Chyba za mało mnie kochasz, jeżeli tak się zwlekasz na nasze spotkania.
- Oj nie przesadzaj. – uśmiechnął się, zastanawiając się czy dobrze robi, chcąc jej zaproponować wspólne mieszkanie.
***
Krzyknęła, kiedy przyszła pora na nią i została wepchnięta do jakiegoś pomieszczenia. Było jej o tyle raźniej, że wszystkie się tu znalazły. Zaprowadzili ich do jakiejś Sali. Było tu czysto i pachniało jak u stomatologa. Pamiętała ten zapach bardzo dobrze, gdy w dzieciństwie nosiła aparat na zęby, często bywała u stomatologa.
- Boję się, to źle wróży. – powiedziała jakaś kobieta.
Po chwili do środka wszedł jakiś mężczyzna w garniturze. U Kimimaro były straszne oblechy. Tutaj mężczyźni chodzili w garniturach, a ich głos był przesiąknięty okropnym chłodem.
- Będziecie mięć później badania. Te które pozytywnie go przejdą zostaną tutaj, a inne zostaną dostarczone do klubu nocnego. A teraz która z was to kochanka Kimimaro? – Sakura skrępowana, chciała się ruszyć, kiedy naprzeciw wyszła Akemi.
- Ja. – mężczyzna, podszedł do niej, po czym popchnął ją w stronę wyjścia.
***
Czuła się zmęczona, nie wiedziała ile godzin minęło, kiedy wróciła Akemi. Miała siniaka pod okiem, a jej warga była rozerwana. Akemi zmierzyła ją wściekłym wzrokiem. Jedna z dziewczyn podeszła do niej i zapytała co się stało.
- Miałam obsłużyć jakiegoś klienta. Chyba mogę się czuć bezpiecznie. – przetarła usta.
- Kto cię pobił?
- Ten klient jakiś bogacz, który lubi agresywny seks. – Sakura czuła się winna, w końcu Akemi poszła za nią.
- Dziękuje Akemi.
- Za co mi dziękujesz. Przecież to prawda. Ja jestem jego kochanką. Ty się nawet do mnie nie równaj. – Sakura postanowiła się już nie odzywać, gdy do środka wszedł ten sam mężczyzna, który wcześniej. – Wstawać, ty i ty. – wskazał na dwie kobiety, które posłusznie wyszły.
Po 10 minutach wróciły, a mężczyzna zabrał kolejną dwójkę.
- Co się stało? – zapytała Akemi bacznie im się przyglądając.
- Zaprowadził nad do jakiegoś białego pokoju. Wyglądało tam jak na Sali operacyjnej.
- Dwóch mężczyzn tam było i nas badało. Pobrali nam krew i mocz, zrobili USG. Nie wiem na co im to wszystko. – wtrąciła się druga.
- Kto to był?
- Ten mężczyzna zwrócił się do nich chyba Uchiha –san.
- O Jezu to chyba jego synowie. Dowiedziałam się d tego bogacza, że ten cały szef Yakuzo ma dwóch synów.
- Byli przystojni. – odparła znowu ta pierwsza – Próbowałam jakoś do niego zagadać, ale nie był chętny. Lepiej próbować, nie uderzyli mnie.
- Słyszysz Sakura, masz znowu łatwy cel. – odparła z kpiną Akemi.
- Zamknij się już. – odważyła się powiedzieć Sakura, ale wiedziała, że musi coś zrobić, bo albo znajdzie się na stole, albo jako prostytutka. – Nie okłamujmy się, oni rzeczywiście chcą nas na handel narządów.
Kobiety spojrzały na nią przerażone, ale nie odezwały się, gdy do środka wszedł mężczyzna. Dwie dziewczyny wróciły na swoje miejsce, a mężczyzna skinął dłonią na Akemi i Sakure. Obydwie wyszły, kierując się za mężczyzną do Sali. Sakura naciągnęła bardziej sweterek, który narzuciła jej jedna z prostytutek, gdy została wrzucona do przyczepy. Jednak kiedy zauważyła jak Akemi, rozpięła górne guziki bluzki, Sakura zrozumiała, że będzie musiała zachować się tak samo. Kiedy weszły, Akemi została popchnięta do mężczyzny w kucyka, a Sakura wylądowała przy bardzo przystojnym brunecie.
- Siadaj – usłyszała, po czym zajęła miejsce naprzeciw mężczyzny na leżance. Nogi jej zwisały, kiedy podniósł leżankę wyżej. – Otwórz usta. – rozkazał. Sakura rozchyliła wargi, a ten włożył jej patyczek, tak jak robią to lekarze małym dzieciom sprawdzając gardło. – Ściągnij to – wskazał na sweterek, a sam założył stetoskop. Spojrzała na bok, gdzie Akemi już siedziała w staniku, ciągle zagadując stanowczego mężczyznę. Ten był głuchy na zaloty. – Głucha jesteś? – odwróciła się, po czym spojrzała w oczy mężczyzny. Ta głęboka czerń wprawiła ją w zakłopotanie. Sięgnęła do guzików, powoli je rozpinając. Musiało to zirytować mężczyznę, ponieważ szarpnął za materiał bluzki i zsunął go z jej ramion. Spojrzała na niego wściekła, próbując się wyrwać, kiedy skończył badać jej rytm serca, złapał za rękę.
- Nie dotykaj mnie! – krzyknęła, kiedy chwycił za strzykawkę.
- Zamknij się. – warknął, spoglądając na nią, a później brata, który zapytał się czy mają jakiś problem. – Siłą będzie bardziej cię boleć. – warknął. Sakura zacisnęła oczy, po czym niechętnie przestała się szarpać. Odwróciła twarz w stronę Akemi, która zaczęła odpowiadać na pytania bruneta. Syknęła, gdy poczuła ukłucie. Pobieranie krwi zawsze sprawiało jej wiele bólu.
Zauważyła jak Akemi dostała butelkę z wodą, którą mężczyzna kazał jej natychmiast wypić.
- Auć. – pisnęła, kiedy mężczyzna skończył i zacisnął na ukłuciu bawełnianą watę. Spoglądała jak odłożył próbkę krwi, po czym wyciągnął kartę. Spoglądając na nią, co chwile coś wynotowywał.
- Podaj mi swoje imię i nazwisko.
- Sakura Haruno.
- Wiek?
- Prawie 18. – przestał pisać, dokładnie ją obserwując. Zauważyła, że mężczyzna zajmujący się Akemi również zwrócił w ich kierunku swoje spojrzenie.
- Prawie 18?
- 17. W marcu skończę 18.
- Niepełnoletnie prostytutki też miał? Zdarzyło mi się to pierwszy raz tutaj. – usłyszała głos długowłosego bruneta.
- No cóż. Niektóre zamiast nauki wolą zarabiać w ten sposób.
- Wcale tak nie zarabiam! – krzyknęła, ale kiedy na nią spojrzał, zdrętwiała. Jego wzrok był mrożący w żyłach. Bała się.
- Mówiłem ci abyś się zamknęła. – ostrzegł i wiedziała, że już nie ma co się odzywać. Podał jej butelkę, po czym kazał wszystko wypić.
Zrobiła to co jej kazał. Nie było to trudne, gdy tak bardzo pragnęło się wody. Zauważyła jak Akemi idzie z ochroną trzymając w dłoni pojemniczek przeznaczony na mocz. Westchnęła, po czym spojrzała na mężczyznę. Wcale nie zamierza mu ułatwiać. Zaczęła bujać nogami do przodu i tyłu, gdy on kończył swoją kartę.
- Idź do toalety. – podszedł do niej brunet z kucykiem – Zaraz przyjdzie ochroniarz. – wręczył jej do ręki pojemnik.
- Nie mam ochoty iść do toalety.
- Daj jej jeszcze jedną wodę. – usłyszała głos mężczyzny, który ją badał. Złapała za butelkę i już wolniej ją piła. Pęcherz był pełny i tylko udawała, by go wkurzyć. – Pij to szybciej.
- Nie mam ochoty. – odparła zła jak osa.
- Swoją drogą to ona nie wygląda na 17 lat, co nie Sasuke?
- Nie obchodzi mnie na ile wygląda. Wiem już za to, komu zabierzemy rogówki. – drgnęła patrząc na niego z niedowierzaniem. Mężczyzna też na nią spoglądał z surowym wyrazem twarzy. Ten cały Sasuke jest psychicznie chory. Nigdy nie pozwoli sobie zabrać oczu, ani żadnego innego organu.
- No ładne ma oczy. – długowłosy złapał ją za podbródek i nakierował twarz na swoją, aby przyjrzeć się jej dokładnie. – Muszę przyznać, że nawet bardzo ładne ma te oczy. Lepiej byłoby przeszczepić całą parę.
- Tak też zrobimy.
- Nigdy! – próbowała zeskoczyć z leżanki, ale dłoń mężczyzny o imieniu Sasuke zacisnęła się w miejscu z którego pobierana była krew. Pisnęła z bólu.
- Ty nie masz tu nic do powiedzenia. Trzeba było się uczyć, a nie schodzić na tą ścieżkę. Tak nigdy byśmy się nie poznali.
- Wal się. Nic nie wiesz, to nie mów popaprańcu. – zacisnął jeszcze mocniej dłoń na jej ręce. Zacisnęła oczy czując jak się szklą, po czym zagryzła wargę od mocnego naporu na pęcherz.
- Idziesz do toalety i to teraz. – pisnęła, kiedy za bolącą dłoń pociągnął ją w miejsce gdzie zniknęła wcześniej Akemi. Minęła się z nią w progu.
- Jak zwykle pakujesz się w problemy. – nie szczędziła jej komentarza. Mężczyzna popchnął ją do toalety, rozkazując, aby się pospieszyła.
Wiedziała, że może za to zapłacić, ale była wściekła. Nie da się pomiatać. Woli umrzeć niż dać się pokroić. Wysikała się do toalety, a do pudełeczka nalała wody. Przeczekała kilka minut, kiedy rozpoczęły się niecierpliwe pukania.
- Wyłaź stamtąd. – nie uzyskując odpowiedzi, wszedł do środka. Kiedy zobaczył ją siedzącą na sedesie, aż w nim zawrzało. Oglądała sobie paznokcie z nudów? Wiele dziwek go irytowało, ale zawsze to znosił. Najczęściej próbowały go uwieść. Normalne zachowanie rasowej dziwki. Ta jednak przeszła samą siebie. Chwycił ją za ramię, wyprowadzając na zewnątrz.
- Gdzie pojemnik?
- Został na umywalce. – wrócił się, po czym przeklął siarczyście widząc pojemniczek napełniony wodą. Złapał go w dłoń, po czym wycelował go przed jej nogi.
- Co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz?
- Nie będę waszym królikiem doświadczalnym! – krzyknęła, co całkowicie wytrąciło Uchihe z równowagi. Złapał ją za szyję, po czym zaciągnął do toalety. Pisnęła z przerażenia, kiedy wepchnął jej twarz pod kran i puścił zimną wodę.
- Teraz sobie krzycz mała dziwko! – zapłakana ledwo to wytrzymywała. Przyparł ją mocniej do umywalki, a później popchnął do tyłu, przywierając ją do ściany. – Nie potrzebne mi twoje próbki. Już jutro będzie po tobie.
***
- Jestem wykończony. Nie rozumiem dlaczego chce teraz z nami rozmawiać. Mógłby wrócić do domu i spędzić wieczór z matką.
- Ta różowa ślicznotka dala ci w kość. – uśmiechnął się Itachi, zakasując rękawy.
- Jutro tego pożałuje. Potnę ją na kawałki. Poczuje dopiero jaki mogę być zły.
- No, ale sam mówiłeś, że jesteś umówiony na spotkanie ze swoją dziewczyną. Zresztą miło by było jakbyś nam ją przedstawił. Na okładkach może i jest nieskazitelna, ale lepiej jak ją w końcu sami poznamy.
- To nic, przełożę moje spotkanie z Ino na inny dzień.
- Oj nieźle ci ta różowa zaszła za skórę. – Itachi otworzył drzwi, po czym obydwoje weszli do środka. Stał tam już Fukago ich ojciec i Orochimaru jego prawa ręka. Usiedli przed stołem, do którego po chwili dosiedli się bracia Uchiha. – Co się stało?
- Chciałbym się dowiedzieć czy już wybraliście dziewczyny do organów?
- Tak. – odparł Sasuke.
- To dobrze. Itachi musisz spisać umowę. Nasz bogaty przyjaciel Hakari chcę kupić od nas dziewczynę. Już wybrał. – Hakari był politykiem. Uwielbiał brutalny seks, dlatego był częstym gościem Yakuzy. – Jak widać kochanka Kimimaro mu się spodobała.
- Nie dziwię się bardzo ładna dziewczyna. – uśmiechnął się chytrze Orochimaru.
- Jak wygląda? – zapytał Sasuke, chcąc wiedzieć kogo ma odhaczyć.
- Ja wiem Sasuke, to była ta blondynka, którą badałem, kiedy ty miałeś swoje spięcie. – uśmiechnął się chytrze.
- Jakie spięcie?
- Nieważne. – odparł.
- Szefie, ale ta kochanka Kimimaro to nie była blondynką. – odparł zdziwiony Orochimaru, który przetworzył sobie słowa Itachi'ego. – Sam ją wyciągnąłem z sypialni i mogę przysiąść, że to nie jest żadna blondynka. Kimimaro pokazywał bardzo duże przerażenie, kiedy ją dopadliśmy. Próbowała chyba stanąć w jego obronie. Od razu było widać, że jest dla niego ważna. Te całe ploteczki się potwierdziły.
- W takim razie kto to był? – zapytał zły Fukago. Nie lubił gdy się go oszukuje. – To zresztą nie jest ważne. Ten mężczyzna zażądał sobie tej blondyny. Niech nadal myśli, że to kochanka Kimimaro.
- Tamtej dziewczyny nie da się zapomnieć ot tak. Ma różowe włosy. – na słowa Orochimaru Itachi i Sasuke spojrzeli na siebie uważnie. Długowłosy od razu zauważył wściekłość w oczach brata.
- Coś nie tak? – Sasuke spojrzał na ojca, po czym pokręcił przecząco głową.
- Nie, ale jutro ją skroję.
- Szkoda by było – wtrącił się Orochimaru, który prawie zmiażdżony został wzrokiem Sasuke. – Wydaje mi się, że dobrze by w klubie zarobiła.
- Jest niepełnoletnia – wtrącił się Sasuke, a widząc ich zdziwione miny kontynuował – Jak widać Kimimaro dał się upolować młodej dziewczynie. W takim razie chyba zgodzicie się, że nie ma sensu zastanawiać się nad jej losem tylko po prostu dać ją w moje ręce.
- Zgadzam się z Tobą Sasuke. Nie ma sensu trzymać balastu. – odparł Fukago, na co Sasuke uśmiechnął się chytrze. – Dziwi mnie jednak wybór Kimimaro, to praktycznie dziecko.
- Psychicznie może i tak, ale fizycznie można by jej dołożyć kilka lat. – zaśmiał się Itachi nad klatką pokazując dwie półkule.
- Zrób z nią co chcesz Sasuke.
- Wspaniale. – uśmiechnął się na myśl jakie tortury jej zaserwuje.
***
Była w rozsypce. Gdy inne dziewczyny tą noc przespały, ona siedziała oparta o ścianę, myśląc nad tym jak ma się zachować. Co zrobić, aby nie została zabita i to w tak okropny sposób? Dobrze wiedziała, że jeżeli chce przeszczepić jej organy jakiemuś dawcy musi być zgodność tkankowa. Nie zrobił jej wszystkich badań, które mogłyby to potwierdzić. To sprawia, że zyskała na czasie, chociaż gdy będzie chciał to i tak ją potnie w końcu jest tu jeszcze mnóstwo dziewczyn.
Znała się na medycynie. Jej ojciec był chirurgiem o specjalizacji kardiologicznej. Niestety miał przykry wypadek, który jego dłonie uczynił bezużyteczne. Stracił czucie w nerwach w prawej dłoni w trzech palcach. To wykluczało go jako chirurga. Nie mógł już tak żyć i odszedł całkowicie ze szpitala, chociaż proponowano mu posadę pielęgniarza i konsultanta. Dla niego było to stoczenie się na dno. Zmienił zawód, a swoje marzenia przelał na nią. Zaraził ją tym. Bardzo pragnęła być szanowanym chirurgiem, zwłaszcza, że kobietom trudniej było zdobyć ten tytuł. Niestety mało jest jej teraz ta wiedza przydatna i tak ma mały zakres. A już o transplantologii miała blade pojęcie, tyle co trochę teorii.
Zerknęła na śpiącą Akemi, a następnie westchnęła. Przez ten czas spędzony u Kimimaro narosła w niej chęć utrzymania życia. Nie chciała umierać. Zauroczenie Kimimaro było silne, ale teraz gdy już go nie ma musi walczyć o swoje przetrwanie i zapomnieć o mężczyźnie.
***
Ubrany w biały kitel, był przygotowany do operacji, którą za pół godziny miał zamiar rozpocząć. Przygotował narzędzia chirurgiczne, po czym usiadł na krześle, spoglądając na białą leżankę.
Ino nie była zachwycona, kiedy przełożył ich spotkanie, ale musiała się z tym pogodzić. Ona często przez swoje wyjazdy i sesje przekładała ich spotkania. Nie czuł się winny. Za to podekscytowany myślą, że zaraz zacznie operacje.
***
Zerknęła w kierunku drzwi, które się otworzyły. Nie było to dobrym znakiem, kiedy do środka wszedł długowłosy brunet. Patrzyła na niego uważnie, kiedy spoglądał na każdą z kolei, zatrzymując swój wzrok na niej.
- Chodź tu różowa. Idziesz ze mną. – niechętnie podniosła się, kiedy do środka wszedł drugi mężczyzna. Łysy i napakowany. – Weź tą blondynkę, która podawała się za kochankę Kimimaro i zaprowadź ją do tego biznesmena. – wydał polecenie. Wzrok Akemi i Sakury skrzyżował się, gdy dotarło do nich, że prawda została odkryta. Akemi została zabrana przez łysego mężczyznę, a ona przez długowłosego z braci Uchiha. Widząc, że zmierzają w tym samym kierunku, co wczoraj, dotarło do niej, że ten cały Sasuke nie żartował i naprawdę ma zamiar się z nią dzisiaj rozprawić.
- Naprawdę chcecie się podjąć przeszczepu nie mając pewności, że jest zgodność tkankowa? – mężczyzna spojrzał na nią badawczo. Nigdy się nie odzywały; zawsze spokojnie szły. Ta nie dość, że odważyła się odezwać, to w dodatku miała pojęcie na temat medycyny.
- To nie jest ważne. Jest duże zapotrzebowanie na rogówki. W twoim ciele poza tym jest wiele innych organów. – odpowiedział, chociaż nie powinien niepotrzebnie popadać w nią w konwersacje. Jeszcze jedno go jednak ciekawiło. – Naprawdę byłaś kochanką Kimimaro? Muszę przyznać, że to bardzo dziwne.
- Bo jestem młoda? Pff, Kimimaro o mnie dbał i nigdy nie musiałam się martwić. – warknęła.
- Bo uprawiałaś z nim seks. Jeżeli interesujesz się medycyną, to powinnaś postawić na naukę, a nie na puszczanie się za pieniądze.
- Ale ja się wcale nie puszczam. A z Kimimaro nigdy do niczego nie doszło. Wasi chłoptasie nam przeszkodzili. – mężczyzna zatrzymał się, po czym spojrzał dokładnie na dziewczynę.
- Co ty mi właśnie chcesz powiedzieć?
- A to, że jesteście psychiczni, handlując organami ludzkimi. – warknęła, nie mając pojęcia, o co mu chodzi. Prychnął jednak na jej słowa, całkowicie zmylony tą sytuacją.
- Chcesz mi powiedzieć, że z nikim nie spałaś? Jesteś czysta?
- Tak, jestem dziewicą. – potwierdziła, na co mężczyzna rozłożył dłonie w bezsilności, a następnie kazał jej dalej iść. Kiedy doszli do białych drzwi, otworzył jej i wszedł do środka. Kazał jej zostać w małym pokoju w którym wcześniej się znajdowały, a sam po umyciu dłoni i założeniu białego kitla wszedł do środka za kolejnymi białymi drzwiami.
- Jesteś. Tak szybko? Umyła się już? Jest gotowa do operacji?
- Nie zgadzam się na żadną operację, dopóki nie potwierdzisz jej słów.
- O czym ty teraz mówisz? Ona ma się tu zaraz znaleźć na tym stole.
- Obiecałem ci, że ci będę pomagać. Zgodziłem się, że będą to bezdomni i prostytutki, ale na tą młodą dziewczynę nie mogę się zgodzić. Nie wiem jakie były między nią a Kimimaro relację, ale możliwe, że nic między nimi nie zaszło na tle seksualnym. To nie jest dziwka.
- Powiem ci, że nawet gdyby była zakonnicą, to w tej chwili mało mnie to obchodzi. Ma się tu w tej chwili znaleźć.
- Nie zgadzam się. Zrób jej te badania i udowodnij mi, że kłamie. Tak nie dam ci jej tknąć.
- Słuchaj, a co chcesz z nią zrobić? Wie o nas, wie o Kimimaro. Chcesz ją puścić wolno? – zapytał, wiedząc jakby to się skończyło.
- Nie, ale możemy coś innego wymyślić. Nie mam sumienia czegoś takiego robić. Jestem prawnikiem i pożałujesz tego Sasuke jak mi nie udowodnisz, że kłamie.
- Itachi pomyśl, po co by ją Kimimaro miał trzymać?
- Może faktycznie stała się dla niego ważna. Nie wiem, wyjaśni to, ale teraz ją przebadaj. – Sasuke prychnął, ale nie miał zamiaru się kłócić z bratem z powodu jakiejś dziewuchy.
- Nie specjalizuje się w badaniach ginekologicznych, ale da się to szybko sprawdzić. Niech się umyje, a kiedy udowodnię ci jej kłamstwo, przygotuj się na operacje.
Miło było zmyć z siebie cały brud. Czuła się w końcu dobrze. I jak się okazało znalazła kolejne wyjście z tej trudnej sytuacji. Mężczyzna o imieniu Itachi okazał się nawet bardziej niż w porządku. Znalazł powód dla którego miałby jej nie zabijać, a swego była pewna. W końcu nigdy się z nikim nie kochała.
Ubrała jasnoniebieski materiał jaki pacjenci w szpitalach mają, po czym wyszła z toalety, gdzie czekał na nią Itachi. Zaprowadził ją do białych drzwi, które otworzył. Weszła jak jej kazał, sam jednak tego nie zrobił.
Zauważyła jak wzrok bruneta spoczął na niej przez długi czas. Machnął w jej kierunku dłonią.
Uśmiechnęła się do swoich myśli, znajdując sposób na uwolnienie się. Gdyby tak ktoś tylko wpadł w jej sidła jak Kimimaro.
- Siadaj. – usiadła na kozetce, delikatnie rozwierając nogi. Zauważyła jak zatrzymał wzrok na jej odkrytych udach. Położyła nogę na nogę, co rozproszyło go. Przeniósł spojrzenie na jej twarz. – Nie uważam, aby to badanie było konieczne. Obydwoje wiemy, że jesteś dziwką. Mój brat jest naiwny, że ci uwierzył.
- Sam się przekonaj. – odparła pewna swego – Specjalizujesz się w wielu dziedzinach? Nie sądziłam, że chirurg jest też ginekologiem. – zażartowała. Złapał ją mocno za policzki.
- Mnie nie nabierzesz. – powtórzył, po czym puścił ją. Przetarła policzki, nadal czując boleśnie wbijające się palce. Spojrzała na jego dłoń w której nagle znalazł się skalpel. Przełknęła ślinę, gdy zbliżył się patrząc w jej oczy.
- Chcesz naprawdę je zmarnować, nie mając pewności o zgodności tkankowej. Nawet nie wiesz czy nie przeszłam jakiś chorób. Co jak tylko pogorszysz sytuacje przyszłego biorcy? – uśmiechnął się krzywy.
- Powiedziałbym, że się nieźle przygotowałaś, gdybyś miała ku temu okazje. Interesujesz się medycyną, a jesteś dziwką?
- Mój tata był chirurgiem kardiologii. Miałam pójść w jego ślady. – szarpnęła się, kiedy zmusił ją do wstania, kierując się do leżanki.
- Szkoda, że tego nie zrobiłaś.
- Szkoda, że jesteś taki nierozsądny. – warknęła, kiedy siłą wcisnął ją na stół operacyjny. Odsunął przyrząd służący do narkozy.
- Zrozumiesz, gdy nie będę dla Ciebie w żaden sposób miły. Przeprowadzimy tą operację bez uśpienia.
- Jesteś chory! – krzyknęła, kiedy przesunął jej włosy na bok, a następnie złapał za dłoń, podpinając ją skórzanymi pasami. – Przestań! Wykrwawię się. Krew szybciej będzie pompować serce. Umrę tutaj.
- O to mi chodzi. – odparł, z niejakim podziwem przyglądając się jej twarzy, kiedy to z chwili na chwile podawała kolejne argumenty medyczne przed usunięciem organów z jej ciała, co dla niej w niedługim czasie skończyłoby się śmiercią.
Skrępowana, próbowała się drżeć jak najdłużej mając nadzieję, że jego brat Itachi ją usłyszy. Ruszała się jak dzikie zwierzę, kiedy zaklinował jej usta, a następnie zacisnął dłonie dłużej na jej szyi, powstrzymując dopływ powietrza.
***
Umył dłonie, po czym spojrzał na wychodzącego z Sali brata.
- Coś ty jej do cholery zrobił?
- Wkurzyła mnie.
- Sprawdziłeś to, o co cię prosiłem? – zadał pytanie, spoglądając na brata, który ściągnął kitel.
- Może i jest dziewicą, ale nie mogę tego potwierdzić bez specjalistycznych badań. Nie mam do tego przyrządów.
- Więc po co kazałeś ją przyprowadzić? – w odpowiedzi, Sasuke uśmiechnął się kpiąco – I co teraz z nią zrobisz?
- Itachi, odpuść sobie i idź do domu. Ja się tym zajmę. – dodał, na co długowłosy głośno westchnął, wychodząc z trzaskiem drzwi.
***
Czuła się dziwnie. Ruszyła ciałem, ale było skrępowane. Wszystko dotarło do niej, kiedy otworzyła oczy i ogarnęła ją ciemność. Jej oczy były czymś obwiązane. Serce przyspieszyło rytmu. Objął ją spazm szlochu. Nie była wstanie niczego powiedzieć, przez zaklinowane usta. Czuła jak coś spływa po jej policzkach. Była pewna, że to krew.
Usłyszała szuranie krzesła, a następnie kroki, a później ten chłodny głos.
- Jak się czujesz? Ach, tak. Nie możesz mówić. – podszedł do niej, wyciągając z ust knebel. – Lepiej?
- Jesteś chorym psychopatą. – wyszeptała, próbując uspokoić łkanie, aby nie dać mu tej satysfakcji.
- Przecież zależało ci na życiu.
- Mogłeś mnie lepiej zabić!
- Nie krzycz tak, dobrze cię słyszę. – odparł, przejeżdżając zimnym ostrzem po jej skórze. Nie zaciął jej. Wiedziała jednak, że gdy zrobi jeden gwałtowny ruch, to skalpel przebije jej skórę. – Nie jestem psychopatą. Jestem szanowanym chirurgiem.
- Jasne...- prychnęła.
- Mam prywatną klinikę. Specjalizuje się w neurologii, ale również w transplantologii. Sprawdziłem, gdy „spałaś" to co mi powiedziałaś. To prawda twój tata był kardiologiem. Cieszył się bardzo dobrą opinią. Szkoda, że los był dla niego tak mało łaskawy. O dziwo trafiłem na wzmiankę o zaginięciu ich córki. Wracała ze szkoły i została porwana. O Ciebie chodzi prawda? Rysopis się zgadza.
- Zostałam porwana. – potwierdziła – Ale co z tego? Zniszczyłeś mnie na zawsze. Zabij mnie idioto! – krzyknęła, mając gdzieś co się zaraz z nią stanie. Lepiej się przemęczyć i mieć spokój.
- Jesteś tego pewna? – poczuła jego dłonie na stopach. Rozwiązał jedną, a następnie drugą. To samo zrobił z dłońmi. Odsunął się o krok, kiedy próbowała się na niego rzucić. Obszedł ją jednak szybko, po czym skrzyżował jej dłonie za plecami, drugą dłonią rozwiązując bandaż owinięty wokół oczu. Szybko ją puścił, aby zobaczyć jej minę.
- Ty psycholu! – jęknęła, kiedy zobaczyła go przed sobą. Sięgnęła dłonią do oczu, jakby nie mogąc uwierzyć, że są na swoim miejscu. Perfidny żart, ale czego mogła oczekiwać?
- Masz rację, szkoda byłoby zmarnować takie ładne oczka. Nie działam nigdy bezmyślnie. To ty mnie zmusiłaś do tego. – szczęśliwa nadal trzymała dłonie na oczach. To było fantastyczne widzieć, chociaż widok, który miała przed sobą wcale jej nie uspokajał. – Mam dla Ciebie ultimatum, które może uratuje twoje życie.
- Ultimatum? W ogóle wyznajecie zasadę kompromisów.
- Jeżeli będziesz grzeczna, to może wyjawię ci dalsze informacje? Chcesz? Czy wolisz skończyć tak jak pierwotnie ustalaliśmy? – westchnęła, widząc jego surową twarz.
- Mam strzelać w ciemno?
- Tak. Śmierć lub zgadzasz się na to co mam do zaproponowania. – zastanawiała się co może uratować ją przed śmiercią. Nie miała długo czasu, bo mężczyzna zaczął się niecierpliwić.
- Dobrze. Zgadzam się.
***
Ubrany w garnitur wyszedł z kolacji od rodziców. Od trzech dni nie był w podziemiach Yakuzy. Spowodowane to było jego dziwnym zachowaniem, przez które pozwolił żyć dziewczynie. Na tą decyzje na pewno wpływ miał jego brat. Przecież nie będą się o takie głupstwa spierać. Już i tak nerwy miał zszarpane przez Ino, która w ostatniej chwili odwołała ich spotkanie. Zemsta za ostatnio. Tyle, że ona wystawiła go do wiatru, gdy już na nią czekał. Nie znosił takiego zachowania.
Wsiadł do samochodu zmierzając do podziemia. Jutro ma ważną operacje w klinice, więc nie będzie mógł przyjechać, a odkładanie tego co zamierzał zrobić było bezsensowne, bo i nieuniknione.
***
Miał jej coś zaproponować, ale nadal tutaj siedziała i nic nie robiła. Nie opowiedziała dziewczyną co jej się przydarzyło, chociaż zadawały pytania widząc ją w stroju szpitalnym. Wcisnęła im bajeczkę.
Akemi nie wróciła. Zrozumiała, że już jej nie zobaczy. Jedna z dziewczyn powiedziała jej, że Akemi trafiła w ręce jakiegoś szanowanego biznesmena, który lubi się dobrze zabawić. Było jej z tego powodu przykro w końcu Akemi jej bardzo pomogła. Gdyby nie ona to te obleśne typki od Kimimaro zakatowałyby ją na śmierć.
***
Przebrał się w biały kitel, po tym gdy wysłał jednego ze swych ludzi po dwie dziewczyny. Jedna charakterystyczna, drugiej musiał podać dane. Miał zgodność tkankową, więc czas na operacje, zwłaszcza, że stan biorcy jest krytyczny. Nerka jest potrzebne na już. Respirator długo go nie przytrzyma przy życiu.
Usłyszał pukanie, więc wyszedł z Sali.
- Co z nimi? – przyjrzał się różowowłosej, która mierzyła go podejrzliwym wzrokiem.
- Tą zostaw. – wskazał na różowowłosą – A tą, przygotuj. – mężczyzna od razu wiedział co ma zrobić. Często zamiast Itachi'ego on pilnował dziewczyny, aby się przygotowały. Jednak tylko Itachi go asystował i zawsze operacje odbywały się z nim. Dzisiaj jednak będzie to wyglądać trochę inaczej. Kiedy mężczyzna zniknął z brunetką; Sasuke skinął dłonią na różowowłosą, aby poszła z nim do pokoju naprzeciwko. Było to wielkie pomieszczenie, czyste jak wszystko w czym obtaczał się Uchiha. Tutaj wraz z bratem odpoczywali po operacji. Mogli zjeść, umyć się lub w coś zagrać. Itachi sam przygotował to miejsce. Pierwotnie Sasuke nie był zadowolony z tego, aby tak blisko znajdował kącik wypoczynkowy; Sali operacyjnej, ale przekonał się do tego.
- I co zamierzasz ze mną zrobić? Dowiem się w końcu jaka jest twoja propozycja? – zaczęła.
- Teraz weźmiesz prysznic. Tutaj są bakteriobójcze środki czystości.
- Nie jestem bakterią.
- Bakterie są wszędzie. – odparł, kiedy odebrała od niego małą paczkę. Ruszyła do drzwi, które jej wskazał, po czym zamknęła się. Cieszyła się, że dane jest jej się umyć. Nie lubiła czuć się brudna.
Niecierpliwie stukał palcami o blat, kiedy nadal jej nie było. 15 minut kąpieli jest wystarczające. Ta to jednak przeciągała już do 30. Nie będzie tyle czekać. Przygotuje już tą brunetkę do operacji.
Po wyjściu zobaczył dziewczynę gotową do operacji, kazał odejść pomocnikowi, a sam zabrał dziewczynę do środka Sali operacyjnej.
- Co mi zrobisz? – usłyszał jej przerażony głos.
- Będzie dobrze. Nie martw się. – uspokoił ją jak to zawsze robił. Dziewczyna niepewnie położyła się na stole operacyjnym. Poruszyła się niespokojnie, kiedy Sasuke, przekręcił wajchę, a stół podniósł się do góry na odpowiednią dla niego wysokość. Światło oślepiało jej twarz, co wykorzystał, kładąc maseczkę na nos i usta kobiety. Wyciągnęła dłoń do góry, ale narkoza szybko podziałała. Odczekał chwilę, a następnie odsunął urządzenie, wychodząc z Sali. Podszedł do pokoju w którym zostawił różowowłosą, mając nadzieję, że jest gotowa. Była. Siedziała na fotelu obwinięta w biały ręcznik.
- Zabrałeś moje „ciuchy". – odparła, kiedy na nią spojrzał w ten dziwny sposób.
- Daruj sobie ironie. – rzucił w jej kierunku kolejną paczkę, tym razem większą. Przygotuj się. Powoli, kierując zmysłowo biodrami wróciła się do toalety. Ucieszyła się z bielizny. Nie zdziwił ją wybór staników, jeżeli nie znał rozmiaru. Chwyciła za czwarty z rzędu, po czym ubrała go zapinając na plecach. Zdziwiła się widząc dłuższą do kolan spódniczkę w kolorze białym, a do tego białą bluzkę. Ubrała wszystko, a następnie zakładając białe baleriny, ruszyła z białym fartuchem w ręku do wyjścia.
- Co to? Wyglądam jak jakaś lekarka.
- I tak masz wyglądać. –uśmiechnął się. Westchnęła, po czym włożyła fartuch. Sasuke podszedł do niej od tyłu, po czym złapał w dłoń jej wszystkie włosy i spiął je spinką. Dziwny dreszcz obleciał jej ciało, kiedy przeczesał palcami jej włosy.
- I co teraz? – zapytała, kiedy stanął przed nią. Zadarła delikatnie głowę, patrząc w jego oczy.
- Za mną. – rozkazał, kierując się do wyjścia. Powoli szła za nim. – Umyj ręce. – odparł, kiedy sam już to zrobił. Wykonała polecenie, a następnie odebrała od niego maseczkę i rękawiczki. Nagle zaczęło do niej coś docierać.
- O nie. Ty chyba nie chcesz, abym była w trakcie operacji. – zatrzymała się, uświadamiając sobie, po co ten strój i gdzie znikła dziewczyna.
- Chcesz być na jej miejscu? Masz do wyboru. Idziesz mi asystować lub zamieniasz się miejscami.
- Żartujesz, ja nie jestem anestezjologiem. Nie jestem osobą, która może ci pomóc.
- No popatrz mój brat jest prawnikiem, a jednak potrafił się czegoś nauczyć. Ty też to zrobisz.
- Boże, ty jesteś naprawdę psychiczny. – czuła jak przez jej ciało przebiega prąd, który z każdym krokiem paraliżował. Nie chce tego robić, ale z drugiej strony, jak inaczej może przeżyć.
- Rusz się – warknął pospieszając ją – Dziewczyna jest już pod narkozą, a jeszcze muszę ci wyjaśnić co masz robić. – wchodząc do Sali operacyjnej i widząc dziewczynę na stole, zrozumiała, że to nie żart. Ona naprawdę musi mu asystować.
Jej obowiązek był bardzo łatwy. Miała podawać narzędzia chirurgiczne, których nazwy wszystkie jej wyjaśnił. Było tego tyle, że myślała, że nie zapamięta, jednak tętniąca w żyłach adrenalina przejrzyście dostarczyła informacje do jej mózgu.
Spojrzała na aparaturę, która wskazywała bicie serca. Na razie wszystko przebiegało w porządku.
Z początku było to dla niej okrutnym przymuszeniem, ale teraz, gdy patrzyła jak precyzyjnie podcina skórę skalpelem z prawej strony boku; zrozumiała, że wcale jej to nie obrzydza i rzeczywiście chciałaby zostać chirurgiem.
Obok znajdował się niebieski pojemnik wypełniony lodem, to tam zostanie włożony organ, który zostanie przetransportowany do kliniki w Osace. W tej klinice przywracani do zdrowia byli bogaci i zamożni. Wiedział, że policja ma oko na ten szpital i podejrzewa ich o przyjmowanie nielegalnych narządów, ale wszystko jest odnotowywane i policja nie ma na to żadnych dowodów. Oczywiście papierki są falsyfikowane i tego też zapewne policja się domyśla, ale co może zrobić, jeżeli pieczę nad tym wszystkim ma Yakuza, która nie popełnia błędów?
Zerknął na różowowłosą, która bacznie wpatrywała się w jego dłonie, po czym ponownie się skoncentrował, prosząc o kolejny przyrząd, który sprawnie mu podała. Powoli, aby nie uszkodzić narządu, wyciągnął go i włożył jak najszybciej, ale i najdelikatniej do specjalnie przygotowanego pudła, które dobrze zamknął i zablokował tak, aby tylko lekarz z Osaki mógł otworzyć.
Uchiha cofnął się, a następnie wyciągnął z posegregowanych narzędzi, igłę i nić.
- Zaszyj ją. – usłyszała, co zbiło ją z tropu. – Ona i tak umrze, więc wykorzystamy jej ciało do ćwiczeń.
- Żartujesz? Ja nie potrafię. – chciała ściągnąć maseczkę, ale powstrzymał ją; brudną rękawiczką z krwi marząc jej czystą rękawiczkę. Prychnął zły.
- Zaszyj ją. – powtórzył. Nie kłóciła się, postanowiła go słuchać.
- Jak mam zacząć? – pokazał jej, a ona posłusznie zrobiła to co teoretycznie brzmiało bardzo prosto. Rozpoczęcie było najgorsze. Na szczęście pomógł jej, później było już banalnie. Nawet podobne do szycia ubrań.
- Bardzo dobrze – odparł zadowolony. – A teraz ją otwórz. – podał jej skalpel. Przełknęła ślinę, zerkając na niego.
- Gdzie?
- Wyciągniesz drugą nerkę. – ścisnęła mocniej skalpel w dłoniach, cicho oddychając. Musi się uspokoić. Jeden niepoprawny ruch i wszystko zepsuje. Zrobiła nacięcie. Krew zaczęła wypływać z rany. Przypominając sobie jego wszystkie czynności, poprosiła o kolejne narzędzia. Wcisnęła dłonie między jej organy, nie mając pojęcia jak teraz to wyciągnąć. – Zapomniałaś o czymś. – podał jej małe narzędzie – Powoli przetniesz żyłkę doprowadzającą krew.
- Nie jestem pewna czy to tutaj. – zerknął, po czym potwierdził. Wykonała cięcie, wyciągając powoli nerkę. Nie mogła uwierzyć, że się udało. Spojrzała ze zdziwieniem na Uchihe. – Co teraz?
- Nic, włóż ją i zaszyj.
- Ale jak? Przecież to organizm ludzki nie mogę tak wrzucić tej nerki.
- I tak się do niczego nie przyda. Spójrz. – zauważyła przyciemnienie na nerkach – Ta nerka już dawno nie pracowała. Włóż to i zaszyj ją. – zauważyła jak aparatura zaczyna pikać. Uchiha odłączył ją, a ona wzięła się do roboty.
Po 10 minutach wyszli. Ściągnęła maseczkę i rękawiczki, po czym wyrzuciła je do kosza, tam gdzie wcześniej uczynił to samo Uchiha. Myjąc dłonie patrzyła jak rozmawia z mężczyzną w garniturze, który zabrał od niego pojemnik z narządem do przeszczepu i białą teczkę, która zapewne zawierała dokumenty na temat dawcy. Informacje tam zawarte były fałszywe i to każdy głupi by zrozumiał.
- Muszę przyznać, że jestem zadowolony z twojego dzieła. Szybko się uczysz.
- Nie chciałabym w takich warunkach się uczyć. – odpowiedziała – Po to ci byłam potrzebna?
- Tak, będziesz mi pomagać.
- Ale chce wiedzieć jak długo to będzie trwać? – zapytała – Nie chcę później stracić życia.
- Tego obiecać ci nie mogę. Teraz jednak czeka cię nagroda. Chodź. – weszła z nim do pokoju w którym się przebierała, a następnie została przywarta do ściany.
- Co robisz?
- Muszę przyznać, że mi zaimponowałaś.
- Poważnie? – uśmiechnęła się, patrząc na niego z zainteresowaniem.
- Tak, poważnie. Zadziorna jesteś wiesz? – zdziwiła się, kiedy się uśmiechnął. Sasuke mruknął coś pod nosem, a następnie zdarł z Sakury fartuch.
- Co ty robisz? – wcale się nie bała. Dziwny dreszcz podniecenia przeleciał po jej ciele. Już dawno chciała to zrobić. Z Kimimaro nie wyszło, ale z nim... Może właśnie jego powinna sobie owinąć wokół palca? Wydawało się to na pierwszy rzut oka niemożliwe, ale jak widać wygląda na chętnego.
Jęknęła cicho, kiedy jego usta zahaczyły o jej ucho, a później zjechały na ponętnie rozchylone wargi. Zmrużyła oczy, zaciskając palce na jego włosach, gdy zaczął całować jej szyję. Zsunął rozporek jej spódniczki, a kiedy opadła na ziemie, przesunęła ją na bok i skoczyła na biodra Uchihy, gdy objął ją w pasie. Kiedy położył ją na kanapie, ściągnęła bluzkę, gdy on pozbywał się swoich ubrań.
To wszystko działo się jak w amoku. Nie myśleli. Byli zbyt bardzo podnieceni.
Rozkosznie krzyczała, kiedy ból zanikł. Uchiha był niesamowity. Jego dotyk, pocałunki doprowadzały ją do istnej euforii. Poruszał się w niej, gdy ona przeżywała swoją dawkę rozkoszy. Orgazm był wspaniały. Nigdy nie czuła czegoś lepszego.
Jęknął, opierając czoło o jej. Było mu gorąco i bardzo przyjemnie. Położył się obok niej na ciasnej kanapie.
- Właśnie udowodniłaś mi, że jednak jesteś dziewicą.
- Mówiłam. – obróciła się na bok. – I co teraz?
- Nie wiem. – przysunęła się do niego, sięgając dłonią do jego przyrodzenia. – Mało ci? – w odpowiedzi, pocałowała go.
***
Sasuke nic mu nie wspominał o wczorajszej operacji. Pewnie znowu dorwał się sam. Nie wiedział co mu się dzieję, że tak impulsywnie się zachowuje. Może w związku ma jakieś problemy? W końcu umawianie się z modelkami nie wychodzi na dobre. Sam o tym coś wiedział. Te dziewczyny dla kariery zrobią wszystko.
Wszedł do specjalnego pomieszczenia w którym często spędzali czas i prawie nie przeżył szoku.; widząc dwójkę nagich ludzi przykrytych kocem. Jego wzrok przykuły fale różowych włosów.
- Cholera.
- Co tak wcześnie tu robisz? – Itachi zaskoczony spojrzał na brata, który oparł się na łokciu.
- Myślałem, że śpisz.
- Czuwam. – westchnął.
- Widzę, że spędziłeś aktywnie wczorajszą noc. Jednak chyba o czymś zapomniałeś. Nie sypiasz z dziwkami.
- To prawda, ale ona nie jest dziwką. Miałeś rację nie kłamała.
- A zrobiliście to, po tym gdy już wiedziałeś, czy dowiedziałeś się w trakcie? – widząc wzrok brata nie oczekiwał odpowiedzi – Nie rozumiem tego. Chciałeś ją zabić, a teraz widzę cię z nią w łóżku.
- Stało się i już.
- No nie powiesz mi, że to stało się ot tak. Ty zawsze trzeźwo myślisz.
- Jak widzisz nie zawsze.
- Okay. Wyjdę na chwilę, a ty się ubierz. Głupio mi się z Tobą gada, gdy wiem, że jesteście nadzy. – Sasuke prychnął, wiedząc, że nie ucieknie od rozmowy. Itachi czasami zachowywał się jak baba. Te pogaduszki, ploteczki odziedziczył po matce. Nie znosił tego. Czuł się czasami jakby miał dwie matki.
Wstał i nagi powędrował do szafki w której trzymał przenośną torbę. Czasami operacje się przeciągały, a on dbał bardzo o higienę i nie zamierzał ubierać tego samego po raz drugi.
Po prysznicu i założeniu świeżych ubrań, zostawił śpiącą dziewczynę, po czym wyszedł z pokoju.
Itachi zaparzył sobie kawę i popijając ją z filiżanki czekał na niego.
- Jeżeli będziesz mi prawił morały, to odpuść sobie. Jestem dorosły Itachi.
- No właśnie, a nie widzę. Jak tata się dowie, to sam się z tą dziewczyną rozprawi. – Sasuke miał wszystkie cechy odziedziczone po ojcu. A nawet można powiedzieć, że jeszcze bardziej zaostrzone były w nim niektóre zachowania. Fukago Uchiha był takim samym pedantem. Szanował wartości rodzinne i chociaż trudno było mu okazywać uczucia, to swoją żonę kochał ponad wszystko. Brzydził się prostytutkami i Itachi dobrze wiedział, że gdyby ojciec dowiedział się o wczorajszym zajściu, to dla tej dziewczyny skończyłoby się źle. Nie ważne, że wcale nie jest dziwką. Ma powiązania z podziemiem. Znała Kimimaro. To dużo na to, aby nie chcieć widzieć powiązań między nią, a swoim synem.
- Przestań z tego robić aferę. To był tylko seks.
- I tak właśnie zdradziłeś swoją dziewczynę. – Sasuke westchnął, podsuwając sobie krzesło naprzeciw brata.
- Ja i Ino to nie taki związek o jakim ty myślisz. Poza tym i tak nie wie czym się zajmuje wieczorami, więc jeszcze jedno małe kłamstwo nie zaszkodzi. Itachi i nie rób mi już kazań, kiedy w końcu znalazłem jakąś rozrywkę.
- Huh? Mówisz teraz o tej dziewczynie?
- Tak.
- Miałem nadzieję, że to jednorazowy wyskok.
- Pewnie tak. Mówię teraz o czymś innym. Już nie jesteś mi potrzebny. Sakura mi będzie asystować przy operacjach. Nauczę ją medycyny.
- Głupi jesteś. – Itachi odłożył filiżankę, po czym nachylił się w kierunku brata – Po co jej to? Jak tata się dowie to ją zabije.
- Nie musi się dowiedzieć. – Sasuke uśmiechnął się, a następnie wstał – Nie psuj mi zabawy Itachi.
- Tata się nie dowie? – prychnął – Mam ci wymieniać kto wie kim ona jest? Kurczę, zacznijmy od tego, że Orochimaru od razu by ją rozpoznał. – sarkastyczny głos brata tylko go irytował. – A rób jak chcesz. W końcu tobie nic się nie stanie, więc nie muszę się o ciebie martwić.
- Właśnie. – odparł zadowolony Sasuke, widząc, że brat się poddał.
- Tak, ty nie musisz obawiać się ojca, ty się obawiaj lepiej tej dziewczyny. W końcu jeżeli uwiodła Kimimaro, to nie wiadomo co z tobą zrobi.
- Nie porównuj mnie z tym kretynem. – warknął. – A swoje domysły zostaw dla siebie. Jestem Uchiha i potrafię nad sobą panować. A wczorajsza noc to incydent, który się nie powtórzy.
***
Spało się jej bardzo dobrze. W końcu przez ostatnie dni niewygodna podłoga, była dla niej posłaniem. Po wczorajszym była wypoczęta i zrelaksowana. Naprawdę nie wyobrażała sobie niczego lepszego.
Podniosła się do pozycji siedzącej, ale nie widząc Uchihy, opadła ponownie na poduszki. Czego mogła się spodziewać? To była chwila słabości z jego strony. Zraziła go do siebie z samego początku, ale pewnie gdyby była bierna nie zwróciłaby na siebie uwagi i wylądowałaby na stole operacyjnym.
Pewnie przez seks, nie miała koszmarów. Obawiała się, że dziewczyna będzie ją nawiedzać w snach. W końcu jakby nie patrzeć przyczyniła się do zbesztania ciała tej kobiety. Teraz jednak zakwitła w niej siła przetrwania. Żeby przeżyć musi poświęcić innych.
Przekręciła się na bok, gdzie powinien leżeć mężczyzna. Zmrużyła oczy, podnosząc się, kiedy dostrzegła zgiętą kartkę w pół. Od razu ją przeczytała.
„ Od dzisiaj tutaj mieszkasz. Ubrania masz w szafie, później dostarczę ci więcej. Na półkach znajdują się książki medyczne. Masz zacząć lekturę i pogłębiać swoją wiedzę, którą od czasu do czasu będę sprawdzać. O wczorajszym zapomnij. To nie miało miejsca."
Wściekła się czytając ostatnie zdania, ale czegoż innego mogła oczekiwać? Ważne, że żyje.
***
Czas powoli płynął swym tempem. Odkąd tu się znajdowała minęły dwa tygodnie. Przeprowadziła z Uchihą trzy operacje. Przeczytała 10 książek medycznych, którym poświęcała praktycznie cały swój czas. Nie miała, co innego tu robić. Czasem posprzątała, brała długie kąpiele czy przelotnie pooglądała jakiś program. Nawet nie miała szansy sobie coś przygotować. Wszystko przynosił jej jeden mężczyzna. Łysy, postawny. Taki jak stoją w bramkach przepuszczających do dyskoteki. Nie był zły. Czasami zagadał. Spytał jak jej idzie. Dzięki temu nie biło jej z tej samotności na głowę. Uchiha wcale z nią nie rozmawiał, jeżeli nie było to związane z medycyną. Zresztą nie obchodziło ją to. Czasami tylko mózg splatał jej figla, kiedy zaczęła fantazjować. Była wygłodzona. Zasmakowała czegoś nieznanego i teraz pragnęła ponownie to poczuć.
***
Trzymał gazetę w dłoniach, ale żaden artykuł nie został przez niego przeczytany. Był zamyślony, a to często mu się zdarzało odkąd widywał się z różowowłosą dziewczyną. Nie potrafił wyrzucić jej z myśli, a to było cholernie irytujące. Imponowało mu to jak się stara i ile wykazuje chęci do poznania medycyny. Często przyłapywał ją na przyglądaniu się jego twarzy. Sam już nie wiedział, kto wpadł w czyją pułapkę.
- Wina czy od razu chcesz zobaczyć, co mam pod szlafroczkiem? – spojrzał na wchodzącą Ino, która zaprosiła go pod pretekstem rozmowy do swojego domu. Usiadła mu na kolanach, wplątując palce w jego włosy. – Co taki mrukliwy jesteś?
- Chciałaś rozmawiać. – przypomniał jej.
- Tak, chciałam ci przypomnieć, że chciałeś mi coś powiedzieć. Pamiętasz chyba jak spotkaliśmy się w restauracji przed moim wyjazdem na Malediwy.
- Pamiętam, ale to już nie jest aktualne. – po przemyśleniu wszystkiego doszedł do wniosku, że nie chcę się angażować w związek z Ino. Nie była odpowiednia.
- Hmm, w takim razie... – pocałowała go w szyję – Przejdźmy do bardziej przyjemnych spraw. – złapał ją za dłonie, odsuwając od siebie – Co jest? – zapytała, zaskoczona.
- Nie wiem...
- Jesteś zestresowany, zajmę się tobą. – przycisnęła swoje wargi do jego ciepłych ust, uwalniając dłonie z uścisku i kładąc je na pasek. Zamknął oczy, ale kiedy przed oczami zamiast blondynki ujrzał różowowłosą, zepchnął z kolan dziewczynę. – Auć. Co ci jest?
- Przepraszam. To nie najlepszy moment. – pomógł jej wstać, na co ta zachichotała.
- Co się z Tobą dzieję? Chcesz się trochę ostrzej zabawić?
- Nie, chcę wrócić do domu. Wybacz. – złapał za marynarkę, po czym bez pożegnania wyszedł; zostawiając blondynkę w osłupieniu.
***
Patrzyła na lustro, powoli poruszając biodrami w obydwie strony. Tak bardzo się jej nudziło, że załączyła radio, oddając swoje ciało w wir zmysłowego tańca. Czuła się wspaniale. Bez pomocy Akemi nauczyła się tańczyć tak, że blondynka mogłaby jej pozazdrościć. Było to szalone, kiedy zsunęła sukienkę i w samej bieliźnie poruszała ciałem. Pragnęła, aby objęły ja męskie dłonie.
***
Otworzył drzwi do pokoju, blisko położonego Sali operacyjnej, prawie dławiąc się przełykaną śliną. Nie wrócił do domu, musiał tu przyjść, a teraz wiedział, że dobrze zrobił.
Zapatrzony w nią jak w obrazek, nie ominął żadnego gestu. Jak wsunęła dłonie w swoje włosy, seksownie jej roztrzepując. Jak kręcąc biodrami, zjechała dłońmi do piersi. Było to tak seksowne, że nie miał siły dłużej się ukrywać. Ściągnął marynarkę, a następnie rozpiął koszule, napawając się jej zmysłowym tańcem.
Chwycił ją od tyłu, zatykając usta, kiedy z przestraszenia pisnęła.
- Zatkaj się kotku. – Oparła się dłonią o ścianę, patrząc w lustro. Nie spodziewała się Sasuke. Dreszcz podniecenia przeleciał po jej ciele. Zmrużyła oczy czując jego żarliwe pocałunki na szyi. Jego dłoń wsunęła się do jej majtek, które prawie siłą z niej zdarł. Zimna klamra paska przejechała po jej wypiętym tyłku. Usłyszała jak spodnie opadają na ziemie, a chwile później poczuła jego penisa w sobie. Krzyknęła z rozkoszy, opierając się obydwoma dłońmi o ścianę. Czuła jego ciepły oddech przy uchu. Jego dłonie wciskające się po przeszkadzający mu stanik, który wręcz rozerwał na niej. Uśmiechnęła się zadowolona podczas jęków, kiedy usłyszała swoje imię z jego ust.
Wyszedł z niej, po czym odwrócił w swoją stronę. Zachichotała, kiedy wpił się w jej usta, podnosząc na wysokość bioder i ponownie sczepiając ich ciała. Splotła nogi na jego biodrach, mocno dłońmi oplątując go za szyję. Nie odrywała warg od jego ust. Było jej naprawdę dobrze. Wcisnął język do jej jamy ustnej, drażniąc podniebienie. Zamruczała, przejeżdżając paznokciami po jego plecach. Jej tyłek stykał się co jakiś czas z zimną ścianą, kiedy przyspieszył swoich ruchów. Odchyliła się do tyłu, kiedy ustami zszedł do jej pełnych piersi. Całował każdą z kolei, poświęcając jak najwięcej czasu jej podwójnym walorom. Skrzyżował jej ręce na ścianie. Zaprzeczyła jękiem, chcąc palcami dotknąć jego ciała, jednak powstrzymał ją, kiedy na jego członku zacisnęły się jej mięśnie. Czuł, że zaraz dojdzie.
Oddychała szybciej. Szybciej i głośniej, nie mogąc powstrzymać nadchodzącej fali rozkoszy. Mruknął, zwalniając dłonie z uścisku. Złapała go za twarz, przelotnie całując w usta, by później zacisnąć spragnione wargi na jego szyi; gdy jego dłonie swawolnie zacisnęły się na jej tyłku.
Ruchy spowolniały, kiedy ogarnęło go uczucie spełnienia. Naparła na niego, co spowodowało, że stoczył się kilka kroków do tyłu. Usiadł na krześle, co różowowłosa wykorzystała, podskakując na nim coraz energiczniej. Kusiła go spojrzeniem swych zielonych oczu, próbowała drażnić ustami, kiedy zaczęła cofać wargi od pocałunku. Niesamowicie dobrze jej to wychodziło. Zacisnął jedną dłoń na jej plecach, a drugą na podbródku, zmuszając do namiętnego pocałunku.
Sakura była tak samo spragniona jak on.
***
Spoglądał w sufit, machinalnie przeczesując dłonią jej włosy. Dziewczyna spała, co nie dziwne, po tak wyczerpującej rozrywce. Kanapa chociaż dobrze wygląda, to wcale nie jest wygodna. Zresztą muszą przestać tutaj się kochać. Teraz już był pewien, że nie przestanie zabawiać się z tą dziewczyną. Dawała mu wiele przyjemności. O wiele więcej niż jakakolwiek kobieta z którą miał epizod. Była namiętna, pełna temperamentu, a przede wszystkim czuł się przy niej odkryty z kart. W końcu to co przez wszystkimi odkrywał, ona wiedziała.
***
Fukago wściekle kroczył po salonie swojego domu. Żona na szczęście była w ogrodzie i nie musiała oglądać go w takim stanie. Sięgnął po telefon, po czym zadzwonił do swojego podwładnego. Orochimaru będzie musiał załatwić tą sprawę i to jak najszybciej.
- Słucham szefie? – usłyszał po drugiej stronie.
- Dzwonił do mnie Hakari. Ten gnój jest wściekły. Ta dziwka, którą mu dałeś powiedziała, że to nie ona była kochanką Kimimaro. Hakari żąda prawdziwej kochanki.
- Nie martw się szefie załatwię mu to.
- Jak najszybciej. Daj mu tą dziewczynę. Nie mam ochoty na konflikty z jego strony. – warknął. Biznesmen był bardzo bogatym człowiekiem, który na wiele nielegalnych spraw Yakuzy przymykał oko. Nie mogli kogoś takiego stracić. Gdyby go zabili, nie wiadomo na jaką osobę by trafili. Nie koniecznie dałaby się ustawić, a on na stare lata chciał mieć spokój. Już za niedługo jego synowie przejmą stery.
***
Obudziła się z uśmiechem, czując pod twarzą ciepłe ciało mężczyzny. Delikatnie uniosła głowę z jego klaty, spoglądając na jego twarz. Nie spał. Bacznie się jej przyglądał.
- Cześć. – uśmiechnęła się, palcami błądząc po jego klacie. Nie odpowiedział, co ją zaczęło drażnić. Czy teraz znowu będzie tak jak wcześniej. – Nie myśl, że zapomnę o tej nocy jak o ostatniej.
- Nie namawiam cię do tego.
- Wow, w końcu się odezwałeś. – oparła się łokciami o jego klatę, dokładnie patrząc w jego oczy. Nie przejmowała się swoją nagością. Coraz bardziej odczuwała, że jest bezpruderyjną dziewuchą. – Zaskoczyłeś mnie wczoraj.
- Często tańczysz przed lustrem? – zachichotała. Był taki chłodny, ale nie przeszkadzało jej to. Ta tajemniczość była pociągająca.
- Zdarza się, ale wolę tańczyć dla kogoś. Na przykład dla Ciebie. – podsunęła się do góry, a następnie pocałowała go przelotnie w usta.
- Szybko tracisz głowę dla swoich porywaczy. – przypomniał się jej Kimimaro, do którego miała sentyment. Nigdy nie podniósł na nią ręki, traktował ją jak prawdziwą księżniczkę. Uchiha natomiast dał jej o wiele więcej. Przyjemność cielesną, której nie da się tak łatwo wyrzucić.
- To nie ty mnie porwałeś.
- Ale jesteś na mojej łasce.
- Tak? – zachichotała, całując jego klatę, powoli zniżała się do jego bioder, by chwile podrażnić go swoimi puszystymi włosami. Wróciła do jego ust, nie przestając się uśmiechać, kiedy zauważyła jego zadowolenie.
- Myślałem o tym. Pakuj się i jedziesz ze mną. – poczuła niesamowite wibracje w brzuchu. Los się do niej uśmiechnął. Była pewna swego.
- Na pewno teraz? – objęła dłonią jego członek, który powolnym ruchem zaczęła pieścić. Góra, dół. Sasuke czuł jak krew zaczęła szybciej tętnić w żyłach.
- Za chwilę. – parsknął, odwracając ją na plecy.
***
Z zadowoleniem pożegnała się z siedzibą Yakuzy. Wiedziała jednak, że będzie tu często bywać podczas operacji w których asystowała Sasuke.
Nie sadziła, że mieszka w tak pięknym domu. Oczywiście wiedziała, że na pewno ma się czym pochwalić, ale willa zrobiła na niej ogromne wrażenie. Tak samo środek. Po samotnym mężczyźnie spodziewała się czegoś zupełnie innego, a już na pewno nie takiego porządku. Było tu niesamowicie czysto.
- Twoje gosposie muszą nieźle zapieprzać. – uśmiechnęła się, oglądając piękne złote świeczniki na białym porcelanowym blacie przy kominku.
- Pani Choji jest wyjątkowo sumienną kobietą. I za to ją cenie. – bardzo dobrze wiedział, że starsze Panie bardziej przykładają się do porządków. Była z nim od dziecka, dlatego też zaproponował jej sprzątanie u niego, kiedy straciła stanowisko w jego rodzinnym domu. – Chodź pokaże ci pokój. – ruszyła za nim, ale jej wzrok ciągle świdrował po pomieszczeniu. Bardzo się jej tu podobało. Wszystko idealnie było ze sobą zestawione.
Jej uwagę przykuły drzwi przed którymi się zatrzymali. Sasuke otworzył je, a następnie przepuścił do środka. Pokój ładny, w stonowanych kolorach. Duże łóżko, szafa naprzeciw. Komoda z lewej strony łóżka na której stała piękna porcelanowa lampka. Podeszła do dużego okna balkonowego, po czym otworzyła je na oścież. Zbyt wysoko na ucieczkę. Zresztą na razie nigdzie się nie wybierała.
- Ładnie.
- Później skompletuje ci szafę. – odparł spokojnie, uważnie się jej przyglądając.
- Nie możemy zrobić tego razem? – zapytała siadając na wygodnym łóżku.
- Nie pozwalaj sobie na dużo. – ostrzegł ją, podchodząc bliżej.
- Trochę zawiedziona jestem, że mamy osobne sypialnie. – jej otwartość była dla niego w pewnym stopniu zagadką. Zastanawiał się czy to nie jest jakaś jej gra. W końcu ma świadomość, że jej życie jest w jego rękach i w każdej chwili może się z nim pożegnać. Nie mniej jednak podobała mu się ta jej zadziorność.
- Nie za dużo wymagasz? – uśmiechnęła się w odpowiedzi – Kuchnia jest na dole. Jak zejdziesz po schodach to na prawo. Toaleta od razu gdy wyjdziesz z pokoju.
- A twoja sypialnia?
- Na pewno się jeszcze dowiesz. – uciął kąśliwie – Muszę pojechać do kliniki, aby umówić termin operacji.
- Musisz? – wstała, delikatnie palcami uczepiając się jego koszuli. – Nie boisz się, że zwieję?
- Nie boję się. No chyba, że potrafisz naprawdę wysoko skakać, inaczej nie przejdziesz muru. – uśmiechnęła się, drażniąc jego szyję swoim ciepłym oddechem.
- Nie idź. – powstrzymał jej dłoń, kiedy rozpięła jeden guzik z koszuli. Musnęła ustami jego szyję, a drugą dłoń zacisnęła na jego pasie. Przez chwile się wahał, ale dwie godzinny spóźnienia do kliniki go nie zbawią. Cenił sobie punktualność, ale teraz było coś bardziej ważnego. Pocałował jej usta, a następnie opadł wraz z nią na łóżko.
***
Konsumowała kanapki z serem, przeglądając szarą gazetę lokalną, która leżała na kredensie. Od jakiegoś czasu dawno nie miała jej w ręce. Nie znalazła jednak nic ciekawego. Większość to nowinki z polityki i gospodarki rolnej. Chciała znaleźć jakieś informacje ze światka przestępczego. Jakiś wzmianek o Yakuzie lub drobnych ogłoszeń na jej temat. Karmiła się taką nadzieją przez lata, że w końcu ktoś ją znajdzie.
Drgnęła słysząc dzwonek. Spojrzała zdziwiona na drzwi, przecież na początku powinien zabrzmieć domofon. Wstała, po czym podeszła do schodów.
- Sasuke, ktoś przyszedł! – krzyknęła, jednak nie udało się jej zagłuszyć prysznica pod którym tymczasem przebywał. Postanowiła olać natarczywy dzwonek, jednak ciekawość zaprowadziła ją do wizjera. Ogarnęło ją dziwne uczucie, kiedy zobaczyła po drugiej stronie blondwłosą piękną kobietę. Znała ją. To była Topowa modelka w Japonii. Nie pamiętała jak się nazywa, ale to nie było istotne. Takie osoby nie pukają do drzwi, jeżeli nie są w bliższych kontaktach. Jakaś wściekłość pomieszana z zazdrością popchnęła ją do tego co zrobiła.
- No nareszcie. Furtka była otwarta i ... – przestała mówić, kiedy podniosła twarz za torebki. Nie ukrywała swojego szoku, widząc młodą, śliczną dziewczynę w białej koszuli Sasuke. Nie potrzebowała żadnych wyjaśnień. – Kim ty do jasnej cholery jesteś? – wtargnęła wściekła do domu.
- Przepraszam, a kim Pani jest? – bezczelnie zadała pytanie, widząc jak igra blondynce na nerwach.
- Nie znasz mnie? Ty mała...
- Ktoś dzwonił? – obydwie spojrzały na schody na których w nienagannym garniturze pojawił się Sasuke. Zaprzestał zapinania spinek na mankiecie widząc obydwie kobiety. Złość targnęła nim, kiedy spojrzał na różowowłosą. Uśmiechała się jakby nic się nie stało.
- Co to ma znaczyć Sasuke? Kim jest ta dziewucha? – zażądała wyjaśnień blondynka.
- Sakura wracaj do pokoju. I to już. – warknął. Zrozumiała, że nagrabiła sobie kłopotów, dlatego musiała szybko coś wymyślić, aby nie skończyło się to dla niej źle.
Kiedy odeszła, spojrzał na blondynkę, która aż emanowała wściekłością. Nie spodziewał się jej. Rzadko tu przychodziła.
- Ona tu mieszka? Co to ma znaczyć Sasuke?
- Jak tu weszłaś?
- Pytasz mnie o coś takiego, gdy przyłapałam cię na zdradzie? – warknęła, jednak kiedy nie dotarła do niej odpowiedź zrozumiała, że to ona musi pierwsza zrobić krok. – Furtka była otwarta. Chyba się za bardzo zagalopowałeś i zapomniałeś zamknąć. A później otworzyła mi twoja kochanka? W co ty Sasuke pogrywasz? Zostawiłeś mnie wczoraj dla tej dziewuchy?
- Nie będę ci się tłumaczył. Spieszę się do kliniki, więc łaskawie opuść mój dom.
- Jak ty mnie traktujesz? – była zaskoczona jego chłodem. Nigdy się tak nie zachowywał w stosunku do niej.
- Ino zakończam to co między nami się nawet nie rozpoczęło. Po twojemu zrywam z Tobą. – odparł spokojnie, co spotkałoby się z siarczystym policzkiem, gdyby nie jego szybki refleks. Zachowanie do przewidzenia.
- Jesteś żałosny. Miałeś najlepszą kobietę jaką mógłbyś mieć i zostawiasz to przez jakiś przelotny romans. Życzę ci, abyś też został tak potraktowany jak ja. – wyrwała swoją rękę z jego dłoni – Jesteś dupkiem Uchiha. – wyszła z trzaskiem drzwi.
Sasuke westchnął, po czym od razu skierował swoje kroki do pokoju różowowłosej. Ta potrafiła w jednej chwili spędzać przyjemnie z nim chwile, a w drugiej podnosić mu niesamowicie ciśnienie.
- Co to miało być?! – krzyknął otwierając zamaszyście drzwi do jej pokoju.
- Przepraszam, ja...
- Nie przepraszaj. Twoje przeprosiny mam w wielkim poważaniu. Mam już dość twoich wybryków. Chcesz wrócić do tej nory?!
- Nie denerwuj się. Zrobiłam to z zazdrości. – odparła, delikatnie mrużąc oczy. Sasuke spojrzał na nią zawistnie, po czym wyszedł z trzaskiem drzwi.
Wrócił późnym wieczorem z dwoma torbami ubrań. Nie spała, dlatego gdy tylko zostawił torby w jej pokoju i wyszedł; wyskoczyła z łóżka i poszła za nim. Dorwała go przy jednym z pokoi.
- Czemu nie śpisz? – zapytał, trzymając dłoń na klamce. Podeszła bliżej. Wyczuła woń alkoholu.
- Przepraszam. – delikatnie uczepiła się jego ramienia. – Gdybym wiedziała, że ta blondynka jest dla Ciebie taka ważna, to nie zrobiłabym tego. Nie panowałam nad sobą.
- Ino nie jest dla mnie ważna. – odparł wchodząc do środka swojej sypialni, kiedy nie zamknął drzwi zrozumiała, że może wejść.
- To dlaczego, aż tak ostro zareagowałeś?
- Bo nie wiem co o tym wszystkim myśleć. – odparł szczerze. – Namieszałaś mi w życiu. – powoli się rozbierał, a kiedy został już w samych bokserkach, położył się na łóżku. – Idź sobie.
- Mogę zostać? – nie odpowiedział, przesunął się jednak tak, aby zrobić jej miejsce przed sobą. Wślizgnęła się, po czym wcisnęła się w jego ramiona. – Przepraszam – wyszeptała mu do ucha, przyglądając się jak powoli zasypia.
***
Sasuke zamknął ją na cztery spusty. Dzisiaj w klinice ma ważną operację. Wróci za jakieś pięć godzin. Nudziło się jej tu. Nie miała z kim porozmawiać, chociaż nie była tu sama. Co jakiś czas zaglądała do niej stara kobieta. Pytała jednak czy czegoś jej nie trzeba i tyle. Kiedy próbowała zacząć jakiś temat zbywała ją tym samym tekstem.
„Przepraszam, ale muszę wrócić do swoich obowiązków"
Zapewne Sasuke nie pozwolił jej z nią rozmawiać. Nie wiedziała czego się obawia, przecież ta stara próchna na pewno by jej nie pomogła. Ta starucha traktowała ją jak intruza i Sakura bała się czegokolwiek od niej wziąć. Nie wiadomo czy jakiejś trutki tam nie wrzuciła.
Przerzucała z kanału na kanał, aż natrafiła na starą komedię, którą zawsze oglądała z ojcem. Sama w sobie nie była taka śmieszna, jednak medyczne błędy jakie scenarzyści popełniali rozbawiały ich niemiłosiernie. Parsknęła zła, przecierając łzę. Gdyby tylko miała dostęp do Internetu lub telefonu. Nic z tych rzeczy nie było w jej zasięgu. Przerzuciła na kolejny kanał i kolejny, aż...
STOP!
Wróciła się do tyłu
-„ Nie wierzę. To ja!"
Pogłośniła wsłuchując się.
- Sprawa z przed ponad dwóch lat nabrała tempa. Rodzice zaginionej nastolatki wynajęli jasnowidza, który pomógł już w niejednej sprawie policji. Czy i tym razem pomoże?
- Ja wierzę, że moja córeczka nadal tam gdzieś jest. Odnajdę ją.
-Tatuś. – jęknęła, opadając na kolana. Podczołgała się do ekranu, dotykając go opuszkami palców.
- Sakura jeżeli mnie słyszysz, to uzbrój się w cierpliwość. Odnajdę cię.
Szlochała wsłuchując się w informacje, które podawali o jasnowidzu. Wszystkie jego zasługi wymówiono, a ona modliła się, aby i jej pomógł.
Program nie był na żywo. Nie wiedziała, kiedy to nakręcono i jak długo trwają już poszukiwania.
- Tatusiu – szepnęła ponownie, kiedy pojawiło się na ekranie jej zdjęcie.
Nagle oderwała się od ekranu, kiedy się wyłączył. Odwróciła się w stronę drzwi. Staruszka wyłączyła prąd, patrząc na nią z pogardą.
- Widziała Pani? – zapytała – Proszę mnie wypuścić. Ja muszę wrócić do domu. – przez załzawione oczy, patrzyła na zbliżającą się kobietę.
- Ja dobrze wiem, co tu się dzieję i radzę ci być posłuszna Uchihą.
- Auć. – syknęła kiedy pociągnęła ją za włosy. Była stara, ale silna. Postawiła ją do pionu, a następnie popchnęła w stronę kanapy.
- Siedź i się zamknij. Nie wiem czym sobie zasłużyłaś, że tu się znajdujesz, ale wierzę, że szybko trafisz do burdelu jak inne głupie suki. – Sakura jęknęła zdruzgotana. Nie sądziła, że ta starucha okaże się taką wiedźmo. Wściekła, pogroziła jej pięścią, a po chwili wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.
***
Operacja obyła się bez komplikacji. Pacjent będzie mógł za góra tydzień opuścić szpital i wrócić do swojego domu.
Przebrał się szybko, aby wrócić jak najszybciej do domu. Sakura napełniła go dziwnymi uczuciami o których nie chciał z nikim rozmawiać. To nie był tylko dobry seks.
- Słucham? – odebrał telefon od brata, kiedy wychodził ze swojej kliniki.
- Mamy problem Sasuke.
- Jeżeli jest problem, to go załatw.
- Chodzi o tą różowowłosą dziewczynę.
- Co się stało? – zapytał, chcąc jak najszybciej wiedzieć o co chodzi.
- Orochimaru po nią przyszedł. Nasz gorylek powiedział, że przeprowadzamy na niej badania. Podobno wszedł do Sali i ją szuka. Jadę tam, aby to jakoś ochłodzić.
- Czemu jej szuka?
- Biznesmen dowiedział się, że nie ma prawdziwej kochanki Kimimaro. Jest wściekły. Ta blondyna podobno wszystko mu wygadała.
- Pieprzona suka. – zacisnął palce w pięści nie wiedząc co zrobić. – Muszę pojechać do domu. Później przyjadę do bazy. – rozłączył się.
***
Był wściekły. Co tu do cholery się dzieję? Dopiero co ją wziął do domu, a mnóstwo problemów spłynęło na niego w szaleńczym tempie. Orochimaru i ten cholerny biznesmen. Tutaj będzie ciężko.
Jeszcze Choji powiedziała mu o zdjęciach Sakury w informacjach. Nadal jej szukali. Przecież to bezsensu. Powinni od razu uznać ją za zmarłą i skończyć tą szopkę. Z drugiej jednak strony Sakura ma rodziców, którzy ją kochają. Nie była jedną z tych, których rodzice nie interesują się jej losem. Co do diaska ma zrobić?
Wszedł do salonu, gdzie zobaczył mnóstwo porozrzucanych płyt i gazet. Mógł się tego spodziewać. Gosposia mówiła, że zachowuje się jak obłąkana. Nienawidził bałaganu, więc będzie musiała to posprzątać.
Podszedł do sofy na której leżała. Jej twarz była zaróżowiała i miała na sobie oznaki płaczu. Włosy leżały w nieładzie na oparciu, a nogi miała skrzyżowane z drugiej strony. Delikatnie nią szturchnął. Natychmiast się rozbudziła, patrząc na niego swym niepewnym acz wściekłym wzrokiem. Poderwała się do pozycji siedzącej, łapiąc się za głowę. Musiało zakręcić się jej w głowie. A teraz mało go to obchodziło.
- Posprzątasz ten bałagan.
- Co? – spojrzała na niego wściekła, wstając. – Nie jestem twoją służką.
- Nabałaganiłaś, więc to zrobisz. I to natychmiast. – warknął.
- Wypuść mnie. Wystarczy, że to zrobisz, a ja już sobie poradzę. Proszę cię. – zacisnęła palce na jego koszuli, kiedy z oczu pocisnęły łzy. Skrzywił się. Nienawidził łez. Brzydził się tak słabymi osobami.
- Nigdzie cię nie wypuszczę. – złapał jej nadgarstki w dłoń. – Będziesz tu siedzieć i guzik mnie obchodzą twoi rodzice. Nie zobaczą cię już nigdy. – te słowa jeszcze bardziej rozburzyły jej emocje. – Ucisz się. Chcesz skończyć jeszcze gorzej? Proponuje ci, abyś tu została, ale jeżeli chcesz to możesz wrócić do siedziby Yakuzy. Tam też długo byś nie została, bo już jeden z klientów się o Ciebie pyta.
- Puść mnie. – stękała błagalnie, ale na nim nie robiło to żadnego wrażenia.
- Posprzątaj to, a później wracaj do swojego pokoju.
- Ja naprawdę nic nikomu o was nie powiem. Sam wiesz, że nikt by mi nie uwierzył. Proszę.
- To nic nie da. Możesz błagać, robić co chcesz, ale i tak cię nie puszczę. Z Yakuzy możesz odejść w jeden sposób. Chyba nie chcesz się przekonać w jaki. – przejechał wzrokiem po jej ramieniu, zatrzymując się na delikatnym zasinieniu. – Uderzyłaś się?
- Nie. Masz po prostu służącą, która ma twardą rękę. – przetarła oczy, siadając na sofie. Nie spodobało się Sasuke, że służącą użyła siły przeciwko Sakurze. Nie od tego tu była.
- Posprzątaj tu, a później wracaj do pokoju. Mam coś do załatwienia. – spojrzała na niego bardziej pobłażliwie i już wiedział, że znowu coś knuje; kiedy zabrała się za sprzątanie.
***
Sasuke i Itachi umówili się z Orochimaru na terenie jednego z małych gangów, którego Yakuza miała się pozbyć. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
- Boże, Sasuke jesteś pewny? – brunet przeniósł swój wzrok na siedzącego obok brata.
- Tak. Nienawidzę go. Zawsze chciałem to zrobić, a teraz mam szansę.
- Robisz to tylko dlatego, aby uchronić tą dziewczynę? Przecież dobrze wiesz, że jak zamkniesz usta Orochimaru, to jest jeszcze ten biznesmen. Ta dziwka powiedziała mu jak wygląda Sakura i on na pewno to wykorzysta.
- W takim razie jego też się pozbędę.
- Odbiło ci? – Itachi wydał z siebie jęk goryczy. – Ten biznesmen to duża szycha. Trudno będzie kogoś takiego znaleźć, jeżeli zginie.
- Wali mnie to. Za kasę i dziwki, każdy jest przekupny. Nie musisz w tym uczestniczyć. Mam wszystko w planie. Uda mi się, a wszystko zostanie zwalone na gang Czarnych Chmur. – sięgnął do tyłu, po krótką maczetę owiniętą w czarny materiał. To była broń, której ten gang używał. Mieli bronie palne, ale większą przyjemność sprawiało im zabijanie ludzi przez osobisty kontakt. Dla nich liczyło się spustoszenie, dla Yakuzy szacunek i pieniądze. Dlatego Yakuza niszczyła gangi, które były zwykłymi śmieciami na tokijskich ulicach.
- Przyjechał. – Sasuke zauważył podjeżdżające czarne bmw. – Chyba jest sam. – przez ciemne szyby nie byli wstanie tego w stu procentach uznać. – Co teraz? Co ty robisz?
- Siedź tu i nic nie mów. Zajmij moje miejsce. Musimy stąd później szybko odjechać, aby nie było śladów. – Ubrał czarne rękawiczki, chwytając za przedmiot, który wcisnął pod ramie. Wysiadł, kierując się do długowłosego mężczyzny. Orochimaru chciał zapalić, ale wcisnął paczkę papierosów do kieszeni marynarki, kiedy tylko spostrzegł syna swojego szefa.
- Sasuke, czemu tutaj? – zapytał, nie ukrywając podejrzliwości.
- Może czas unicestwić ten gang.
- My w dwójkę? Masz dużo pewności, wierząc, że ci się uda. Poza tym nie w tym celu się spotkaliśmy. Gdzie jest dziewczyna i dlaczego wyciągnąłeś ją z siedziby Yakuzy? Twój ojciec o tym wie?
- Nie muszę mu się ze wszystkiego spowiadać.
- Jeżeli chciałeś się zabawić z tą dziwką, to trafnym miejscem była nasza siedziba.
- Ona jest moja, brata i ojca. Nie twoja. Nie używaj tu zaimku „nasza".
- Nigdy mnie nie lubiłeś. Okay, gdzie jest dziewczyna?
- Śpi w samochodzie. – Orochimaru zrobił kilka kroków do przodu.
- Coś mi tu nie pasuje Uchiha. – odsunął się, kładąc dłoń na kaburze, chcąc wyciągnąć broń, ale Sasuke sięgnął go maczetę, przejeżdżając płytko po klacie mężczyzny. Na tyle go to zdziwiło, że Sasuke wykorzystał to, robiąc kolejny ostateczny krok, przejeżdżając głęboko po jego gardle. Krew trysnęła z krtani, a wtedy i Sasuke stoczył się do tyłu. Z samochodu, którym przyjechał Orochimaru, wyskoczyło dwóch barczystych mężczyzn, którzy zaczęli strzelać. Sasuke oberwał w ramie. Złapał za Orochimaru, którego użył za tarczę. Ostatnie tchnienia wydawał, ale był bezsilny, aby cokolwiek zrobić. Sasuke, zacisnął zęby, czując coraz to bardziej przeszywający ból w ramieniu. Kula tam tkwiła i mogła doprowadzić do poważnego zakażenia.
Rozbrzmiały jeszcze trzy strzały, a później cisza. Zerknął za ramieniem Orochimaru na konających dwój mężczyzn, a następnie swój wzrok skierował do tyłu, gdzie przy otwartych drzwiach stał jego brat nadal z wymierzoną bronią. Puścił zwłoki Orochimaru na ziemie, a następnie wyciągnął broń, zerkając w kierunku rany, która coraz bardziej się poszerzała.
- Wszystko w porządku? – Itachi dobiegł do niego. – Paskudnie to wygląda.
- Zawieź mnie do domu.
- Jakiś lekarz powinien to zobaczyć.
- Mój plan nie brał pod uwagę, że któryś z nas zostanie zraniony. Nie mogę użyć pomocy medycznej, chyba, że chcesz, aby ojciec się dowiedział. – Itachi pokręcił przecząco głową. Orochimaru to prawa ręka ich ojca. Na pewno będzie chciał szybkiego odwetu za jego śmierć. – Zawieź mnie szybko do domu.
- Nie mogę cię tak zostawić z tą raną.
- Poradzę sobie.
***
Pozbycie się brata było trudnym zadaniem, gdyż ten się obawiał o jego zdrowie. Zawsze mógł się spodziewać troski ze strony starszego brata, ale to zawsze go irytowało. Czy to był dzieckiem czy teraz dorosłym mężczyzną.
- Sasuke co ci się stało? – pani Choji doskoczyła do niego w zaskakującym tempie, widząc ogromną czerwoną plamę na białej koszuli
- Podaj mi szybko moją przenośną torbę lekarską. Szybko. – pospieszył ją, kiedy nadal stała jak słup soli. Ruszyła do jednej z garderób, po czym wróciła z czarną torbą lekarską. Sasuke złapał ją w prawą dłoń, a następnie ruszył szybko po schodach do góry, jeszcze bardziej się krzywiąc. Ramie coraz bardziej piekło. Bez pukania wszedł do pokoju Sakury. Siedziała na łóżku, zajadając się popcornem i czytając przy tym medyczną książkę, którą od razu skojarzył ze swojego zbioru.
- Posprzątałam. – odparła, nawet nie wychylając się za książki. Rzucił torbę na łóżko, co zwróciło jej uwagę. – Co to?
- Musisz mnie opatrzyć.
- Hę? – od razu wstała na łóżku, widząc jego ranę na ramieniu.
- Co się stało?
- Postrzelono mnie. Musisz wyciągnąć mi kulę.
- Ale ja nie wiem jak?
- Wyciągałaś narządy, a z tym sobie nie poradzisz? To drobnostka w porównaniu z transplantologią. Idź umyj dłonie. – wykonała jego polecenie. Wytarła dłonie w jednorazowy ręcznik, po czym ubrała rękawiczki, które podał jej Sasuke. – Ściągnij mi tą koszule. Krew już skrzepła, więc nie bądź delikatna. Chyba sprawi ci to frajdę.
- Nie cieszę się z cierpienia innych. – odparła, a następnie zdarła materiał koszuli, który nadawał się już tylko do wyrzucenia. – Przepraszam. Nie masz jakiś środków przeciwbólowych.
- Nie zażywam tego typu leków. Wytrzymam. Oczyść ranę, a następnie wyciągnij kule. – nalała na gazę spirytusu, po czym przejechała po jego ranie. Widziała, że szczypie, ale musi to wytrzymać. Zacisnął dłoń na jej kolanie, ściskając wargi w cienką linie. Instruował ją, chociaż każde słowo sprawiało mu wiele kłopotów, gdy głośny krzyk chciał się przedrzeć przez gardło. Powoli złapała małymi szczypcami kule, która zrobiła głęboką dziurę wylotową. Po wyciągnięciu jej, położyła ją na chusteczce. – Jeszcze raz dokładnie odkaź. – zacisnął zęby, spuszczając głowę, gdy piekący ból ponownie rozlał się w jego ciele. Co za cholerstwo.
- Co się stało? – zapytała, po skończeniu zabiegu wyciągnięcia kuli.
- Chyba widzisz. Postrzelono mnie. O nic więcej nie pytaj. – ostrzegł ją przez zaciśnięte zęby, kiedy otwierała usta. – Przynieś mi whisky z barku, a później masz sprawić, że zapomnę o bólu. – wstając, dobrze wiedziała o co mu chodzi.
***
Kiedy tylko do uszu Fukago dotarły wieści o zamordowaniu Orochimaru, a w świecie przestępczym takie wieści roznosiły się w ekspresowym tempie, postanowił się zemścić. Wszystko stało się po myśli Sasuke. Morderstwo Orochimaru zapisało się na zbrodniach z udziałem gangu Czarnych Chmur. Wyeliminowanie ich było bardzo proste. Gang Czarnych Chmur już od paru godzin przestał istnieć, zostawiając po sobie tylko pieprzony bałagan.
Sasuke nie zwlekał z unicestwieniem biznesmena. Ten żałosny polityk błagał go o życie jak żebrak o jałmużnę. Strzelił mu w głowę, jakby był to proces egzekucyjny. To zabójstwo odciśnie się echem w każdym brukowcu i mediach. Zabijając go w ten sposób jest pewien, że wszystko pójdzie na konto płatnego zabójcy. Jest wiele osób, które chciałoby go wpędzić do piekieł. Teraz będą się cieszyć, nie smucić. Usunął zakałę i był z tego dumny. Dla Fukago jednak to wszystko wydawało się zaskakująco dziwne. Sasuke wiedział, że ojciec nie wierzy w taką kolej wypadków, ale z drugiej strony to już nie jego sprawa. Ojciec w żadnym wypadku nie będzie go podejrzewać.
***
Dwa miesiące później...
Przyjemne ciepło ogarnęło ich ciała, kiedy wyszli razem z Sali kinowej. Złapała go za dłoń od razu kierując się z nim do samochodu. Tydzień temu byli pierwszy raz na mieście na kolacji. Dzisiaj Sasuke posunął się jeszcze dalej, zabierając ją w bardziej publiczne miejsce. Miała dużą sposobność na ucieczkę, ale kiedy Sasuke zagroził jej już pierwszego razu, że ma wszystkie dane jej rodziców i będzie wiedział co z nim zrobić, z łatwością zamknął jej tym usta.
Druga sprawa była jeszcze gorsza. Czuła się do niego w pewien sposób mocno przywiązana. Było to silniejsze niż więź z Kimimaro. Dopiero po czasie jednak zrozumiała, że pomyliła miłość z wdzięcznością. Nie kochała Kimimaro. Była może w nim ciut zauroczona, ale przede wszystkim wdzięczna, że uratował ją przed katami i zapewnił jej godne warunki. Dziwne, aby być wdzięcznym porywaczom, ale jej psychika zaczęła wysiadać od samego porwania i w pewnym stopniu Kimimaro ją uzdrowił.
Sasuke to już była inna sprawa. Nie był tak miły jak Kimimaro, jeżeli mu coś nie pasowało, ostro ją krytykował. Jednak czuła się nim zafascynowana, a przede wszystkim uzależniona. Sasuke stał się dla niej w pewien sposób nałogiem. Uwielbiała jego dotyk i łaknęła przyjemności, którą jej dawał. Była pewna, że gdy wrócą, będą się namiętnie kochać w ich łóżku. Od trzech tygodni dzielą razem sypialnie. Było to dla nich wygodniejsze niż przeskakiwanie z łóżka do łóżka, gdy i tak każdą noc spędzali razem.
Sasuke spojrzał na jej profil, zauważając ją pogrążoną w zadumie. Ostatnio dawał ją pod próbę. Zastanawiało go co zrobi, gdy z nią wyjdzie do ludzi. Oczywiście nie obeszło się bez zastraszenia, ale gdyby Sakura chciała, to mogłaby uciec, szybko informując policję i rodzinę. Nie zrobiła tego. W dziwny sposób, ale zaczął jej powoli ufać. Uwielbiał się obok niej budzić i wracać do domu z myślą, że na niego czeka. Kiedy zatapiał się w jej objęciach odczuwał niewyobrażalną ulgę. Pragnął być jak najbliżej niej. Czuł się w końcu pełny. Nie było już miejsca na samotność, kiedy ona wypełniała swoją obecnością jego dom.
- Chcesz coś zjeść?
- Znowu chcesz mnie zabrać do restauracji? – zapytała wybudzona z letargu.
- A nawet jakby? Ufam ci. – zadrgała na te słowa, co od razu spostrzegł swoim bystrym wzrokiem. Przyciągnął ją, zaciskając palce na jej koronkowej bluzce i całując jej usta cicho westchnął. Nie pozwalał sobie na okazywanie emocji w miejscach publicznych, ale przy niej wszystko się zmieniało. Była inna niż wszystko co dotychczas go otaczało. Jak świeży powiew powietrza w tym zadymionym świecie.
- Dlaczego mi ufasz?
- Nie zadawaj takich pytań.
- Sakura? – Sasuke zacisnął palce na ramionach różowowłosej, kiedy obydwoje usłyszeli imię różowowłosej z ust jakiejś przechodniej kobiety. – Sakura, to ty?! – szybko ocenił sytuacje, powstrzymując Sakure od odwrócenia się.
- Wsiadaj. – warknął przez zęby, widząc jak kobieta zbliża się coraz bardziej. Sakura walczyła ze sobą, ale widząc chłodny wzrok Sasuke wsiadła do samochodu.
- Sakura!! – widząc jak kobieta biegnie, zasiadł za kierownicą odjeżdżając powoli, aby nie zwrócić na siebie większej uwagi. Wyglądało tak, jakby jej nawet nie spostrzegli.
- Kto to? – zapytał, widząc jak Sakura ma wbity wzrok w boczne lusterko.
- Przyjaciółka mojej mamy. – odpowiedziała. Usłyszał w jej głosie załamanie. Zrozumiał, że zbiera się jej na szloch. To teraz było najmniej ważne. Jeżeli kobieta nie jest głupia to spisała numer tablic rejestracyjnych. O ile często posługuje się fałszywymi danymi, to ten samochód był na niego zarejestrowany. Policja może zjawić się w jego domu nawet wcześniej niż oni się pojawią. – Co teraz? – w jej głosie usłyszał nadzieję.
- Chyba nie myślisz, że cię puszczę.
- A co masz zamiar zrobić?! – krzyknęła, chociaż dobrze wiedziała, że Sasuke tego nie lubi. – Wypuść mnie, błagam.
- Nie ma takiej możliwości. – dotknął jej policzka, kiedy stanęli na światłach. Wpierw delikatnie, ale kiedy posłusznie nie chciała spojrzeć mu w oczy, zmusił ją do tego. – Powiedź mi. Czy naprawdę chcesz mnie opuścić?
- Chcę zobaczyć rodziców. Chcę ich uściskać. Tego właśnie najbardziej chcę i potrzebuję. – jej słowa nie były dla niego zaskoczeniem, chociaż nie był do końca zadowolony.
- Wrócimy do domu. – postanowił – I zrozum, że nie pozwolę ci odejść. Za dużo widziałaś i za bardzo namieszałaś mi w życiu. – ostatnie słowa ją zaskoczyły, ale jego samego to odkrycie również.
Nie wiedziała czy Sasuke ma tak samo dziwne zawirowania w sercu jak ona. Teraz nie było to istotne. Jej rodzice się dowiedzą, że żyje. Może już wiedzą. Policja być może już jest w drodze. Tyle gdybania i tak wielka nadzieja wytworzyła się w jej sercu. Ogarnęło ją jednak dziwne uczucie. Nie chciała, aby Sasuke coś się stało. Psycholodzy mogliby to nazwać syndromem sztokholmskim, ale ona wiedziała, że jej przywiązanie jest spowodowane innym uczuciem. A to uczucie, które jej towarzyszyło przy nim było lekkie i wspaniałe.
***
Zamknął Sakure w pokoju, a sam skontaktował się z bratem, który gdy tylko usłyszał co się wydarzyło, przyjechał do jego domu.
- Policja nie przyjechała. Co oznacza, że nie podała numeru tablic rejestracyjnych. Nie mniej jednak, jeżeli jest tam monitoring, a na pewno jest. To góra do jutra będę miał Policje na karku.
- Ale się wpieprzyłeś. Mówiłem ci, że źle robisz, biorąc ją do domu. Z drugiej strony ta kobieta nie zidentyfikowała Sakury z twarzy, więc możesz postawić na jej miejscu jakąkolwiek kobietę, która założy różową perukę.
- Myślałem już o tym, ale nie chcę tak postępować. Wiele się Itachi zmieniło od moich wcześniejszych założeń.
- Co jest?
- Nie chcę jej stracić i nie chcę by była nieszczęśliwa.
- Co? – nie sądził, że tak bardzo zaskoczy tym brata. Sam przecież go ostrzegał.
- Sakura nie zaprzeczyła, gdy zapytałem się czy chce mnie opuścić. Jestem pewien, że jestem dla niej ważny.
- Nie o to m chodzi. Kim ona dla Ciebie jest?
- Nie chcę jej stracić. Ja jej potrzebuje. Zapełniła tą cholerną pustkę, która towarzyszyła mi przez cały czas. To nie tylko nieziemski seks.
- Jesteś pewien?
- Jak mało czego. Czuje się przy niej inaczej. Sakura zna mnie lepiej niż mało kto. Nawet matka do końca nas nie zna Itachi. Wiesz o co mi chodzi. Sam mówiłeś, że ci to przeszkadza. – Itachi zmarszczył brwi, skinając głową.
- Rozumiem. Czasami mam ochotę powiedzieć o wszystkim Lilli, ale później dochodzę do wniosku, że straciłbym ją i syna. Za 10 lat będę mu musiał wszystko wpoić.
- Wiesz, że nie musisz.
- Yakuza to krew Uchihów. Nie zniszczę naszej tradycji. Łatwiej byłoby mieć córkę, ale priorytetem jest syn. – Sasuke dobrze wiedział, że Itachi ma rację. Syn to dziedzic, a Yakuza musi przetrwać. Byli nieosiągalni dla każdego i to się nie zmieni, dopóki płynie krew Uchiha. On też będzie miał dziedzica.
***
Ustalili z Itachi'm plan działania. Wpadł na niego, kiedy tylko spojrzał na okładkę książki medycznej o zaburzeniach dysocjacyjnych. Jedna z jej odmian rozjaśniła mu umysł i dała rozpoczęcie na niesamowity plan.
Itachi go tylko udoskonali masą sfalsyfikowanych papierów, które jeszcze dzisiaj mu przywiezie. Policja mogła być coraz bliżej jego tropu. Oczywiście mógł to załatwić w kilka chwil, ale nie chciał, ponieważ nie miał zamiaru przez całe życie ukrywać Sakury. Nie wybaczyłaby mu tego. A nie chciał psuć tego co się w nich rozwijało.
Wszedł do jej pokoju. Cała spięta stała przy balkonie i gdy tylko go zobaczyła, od razu do niego podeszła. Wiedziała, że podejmował decyzje z Itachi'm o jej losie.
- I co teraz zamierzasz zrobić? – w jej głosie wyczuł wahanie pomieszane ze strachem. Zbyt surowo go oceniała, jeżeli myślała, że chce się jej pozbyć.
- Coś wymyśliłem, ale jeżeli ma się to udać musisz ze mną współpracować i powiedzieć mi co do mnie czujesz?
- Słucham? Jesteś normalny? Dlaczego teraz się o to pytasz?
- Muszę wiedzieć czy nie robię błędu. – żarliwie wpił się w jej usta. Sakura chociaż pierwotnie chciała walczyć, to wszystko ustąpiło i pod wpływem tego pocałunku całkowicie straciła poczucie czasu. Objęła go za szyję pozwalając na pogłębienie tego cudownego doznania. – Już nie musisz dawać mi odpowiedzi. – oderwał się z błyskiem w oku, patrząc na jej zakłopotaną twarz. – Dostałem potwierdzenie.
- Ale...- położył jej palec na ustach.
- Pozwól mi mówić. – opadła na łóżko, bacznie mu się przyglądając. – Pozwolę ci się zobaczyć z rodzicami. Pozwolę ci na utrzymywanie z nimi kontaktów. – sprostował. – Ale musisz być ze mną.
- Słucham? Jak ty to sobie wyobrażasz? Będziesz podejrzany o porwanie mnie.
- Nie prawda. Będę bohaterem, który cię uratował. – zaskoczyły ją jego słowa. – Znalazłem cię dwa lata temu, ciężko ranną.
- Przecież tak nie było.
- A myślisz, że powiemy im prawdę? – zakpił, na co się zjeżyła. Zacisnęła palce na pościeli wsłuchując się w jego słowa. – Trafiłaś do kliniki mojego wujka w której odbywałem staż. Tak się poznaliśmy. – kontynuował. – Klinika rzeczywiście jeszcze dwa lata temu należała do mojego wujka, teraz jest moja.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego masz być bohaterem w tej historyjce.
- Zaopiekowałem się tobą. – ciągnął dalej. – Gdy popadłaś w całkowitą amnezję. Nie wiem co robiłaś w Tokio, to nie istotne, ty też tego nie będziesz pamiętać. – przyglądał się jej wzrastającej frustracji.
- Mam spotkać się z rodzicami i udawać, że ich nie znam? To nie wypali.
- Wypali. Musisz tylko uaktywnić w sobie talent aktorski. – powiedział siadając obok niej. – Twoi rodzice będą dla ciebie wstrząsem, który spowoduje, że po tygodniu, nie wcześniej zaczniesz sobie wszystko przypominać.
- I co dalej? – odparła, powoli się poddając. Jej upór jest bezsensu, ponieważ Sasuke i tak wygra. A to jest duża szansa, aby wrócić do normalnego życia. Do rodziców.
- Zaopiekowałem się Tobą i zbliżyliśmy się do siebie. Jesteśmy parą. – to już całkowicie zbiło ją z tropu. Oni parą? Co prawda w sferze fizycznej robili wszystko co normalne pary, ale w sferze uczuciowej? Tutaj niczego nie była pewna.
- I co? Jak sobie wszystko przypomnę, odejdę od Ciebie?
- Chyba jasno dałem ci do zrozumienia, że taki dzień nie nadejdzie. Teraz należysz do mnie Sakuro i nie pozwolę ci odejść. Proponuje ci najlepsze wyjście z tej sytuacji.
- Chcesz się ze mną związać tylko dlatego, aby to załatwić w ten sposób? – czułaby się urażona, gdyby tak było.
- Nie, robię to dla własnych potrzeb.
- A twoi rodzice?
- Niech myślą, tak jak twoi. Dla nich ta historyjka będzie łatwiejsza do połknięcia, ponieważ wiedzieli od początku, że mam jakąś tajemniczą dziewczynę.
- Chodziło oczywiście o tą modelkę?
- Tak, byliśmy w niezobowiązującym związku, dlatego nikomu o niej nie mówiłem. Jedynie mój brat wiedział, ale o tobie też wszystko wie. Sfalsyfikuje wszystkie dokumenty. Ja już zrobiłem to z twoją kartą zdrowia. Oczywiście nie wiem jak się nazywasz, więc nazwałem się Harumi nazwisko nieznane. Uczęszczałaś przez te dwa lata na prywatne lekcje. Z tego też będziemy mieć dokumenty. Ostatecznie masz wakacje, a w październiku idziesz na studia medyczne, do których od samego początku miałaś smykałkę. Twoi rodzice będą na pewno z Ciebie dumni.
- Nie chcę nazywać się Harumi.
- Skarbie, to tylko na chwilę. Twoi rodzice oświecą nas jak masz naprawdę na imię.
- Boże, co to za teatrzyk. Nie da się łatwiej? – zerknęła na niego.
- Nie da się, jeżeli chcemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Liczę na twoją grę aktorską. – naparł na nią, łapiąc ją za dłonie i przyciskając delikatnie do posłania. Pocałował ją tak namiętnie, że od razu do niej dotarło, że jest dla niego ważna.
***
Dwóch policjantów po cywilu zjawiło się w jego domu z samego rana. Pokazując nakaz przeszukania domu, ułatwił im zadanie, gdy zaprowadził ich od razu do salonu, gdzie siedziała Sakura. Oprócz policyjnego radiowozu na podjeździe stał jeszcze jeden samochód. Toyota. Rejestracja wskazała mu, że samochód jest z Kioto. Wiedział do kogo należy.
- To ona. Sakura Haruno. Dziewczyna zaginęła ponad dwa lata temu. – policjanci patrzeli na niego jak na głównego podejrzanego. Sasuke przybrał nutę zdziwienia, a później spokoju.
- Sakura Haruno, więc tak ma na imię moja Harumi? – różowowłosa się nie odzywała, postanowiła wszystko zostawić w rękach Sasuke i udowodnić mu, że nie tylko na rodzicach jej zależy. Chciała być z Sasuke.
- Harumi? O co chodzi? – zapytał jeden z policjantów, wytykając nos za swojego notesu.
- Od dwóch lat opiekuje się Harumi, znaczy Sakurą. Straciła pamięć i do dzisiejszego dnia nie znałem jej prawdziwej tożsamości, a więc została porwana?
- Tak. Jeżeli straciła pamięć, dlaczego nie zgłosił Pan tego na policje.
- Bała się. Błagała mnie, abym tego nie robił. Jestem chirurgiem, co na pewno Panowie już wiedzą. Bardzo dobrze wiem z teorii jak reagują osoby, które straciły pamięć. W praktyce okazało się to jeszcze gorsze. Harumi ufa tylko mi.
- Sakura..., ona ma na imię Sakura.
- No, tak prawda. Sakura ufa tylko mi. – różowowłosa nie potrafiła cofnąć spojrzenia z twarzy Uchihy. Grał po mistrzowsku. Sama zaczęła wierzyć w jego słowa.
- Panno Sakuro. – różowowłosa udawała, że nie rozumie o kogo chodzi. Jeden z policjantów podszedł do niej i ukucnął przy niej. – Nie nazywasz się Harumi, jesteś Sakura Haruno i rodzice, którzy cię szukali, są na zewnątrz i chcą cię zobaczyć.
- Moi rodzice?
- Tak. Wiesz jak się znalazłaś w tym mieście? – pokręciła przecząco głową. – Czy Pan Uchiha Ci pomógł?
- Tak. Jest dla mnie bardzo ważny. Bardzo mi pomógł. – wyznanie to, potwierdziło u policjantów słowa Uchihy.
- Czy jesteś wstanie spotkać się ze swoimi rodzicami? – zagryzła wargę, aby wydawać się policjantom jak zagubione dziewczę, nie wiedzące jak się zachować. Skinęła niepewnie głową.
- Ale nie chcę opuszczać Sasuke. – podbiegła do bruneta łapiąc go za dłoń. Policjanci od razu spostrzegli silną więź między nimi. Sasuke objął ją, głaszcząc po głowie.
- Byłbym wdzięczny, gdyby Panowie poinformowali jej rodziców o amnezji.
- Tak, to dobry pomysł. – policjanci opuścili jego dom, zostawiając drzwi otwarte. Sakura oderwała się od niego, spoglądając w jego oczy, w których zobaczyła uznanie.
- Nieźle.
- Na filmach często tak robią. – uśmiechnęła się, przelotnie całując go w usta.
- Teraz będzie gorzej. Musisz sobie poradzić z rodzicami.
- Wiem, ale jeżeli mam być już za tydzień prawdziwą Sakurą, to wytrzymam to. Ty lepiej martw się swoimi rodzicami. – skradł jej buziaka w tym samym czasie, kiedy wszedł jeden z policjantów. Odchrząknął, a następnie odsunął się od drzwi w których pojawił się drugi z policjantów w towarzystwie dwójki starszych osób.
- Boże, Sakura. – różowowłosa została porwana w ramiona postawnego mężczyzny, który ściskał ją, całując po głowie jak najcenniejszy skarb. – Skarbie, naprawdę mnie nie pamiętasz? – widząc jego załzawione oczy z ledwością się powstrzymała od wykrztuszenia :"tatuś". Tak bezpiecznie się czuła. W końcu była w ramionach ukochanego ojca.
- Sakurciu. – delikatne wiotkie ramiona objęły ją. Ten zapach poznałaby wszędzie. Jak wiosenny orzeźwiający wietrzyk. Jej mama zawsze pachniała tak samo. – Kochanie. – głośny szloch wydarł się z jej piersi. Mimowolnie objęła matkę, spoglądając w jej oczy. Trudno było jej oszukiwać, gdy serce tak mocno jej biło.
- Wydaje mi się, że was znam.
- Oczywiście, że nas znasz. Sakuro kochanie, jesteśmy twoimi rodzicami. – ojciec ucałował ją w obydwie dłonie. – Jak ty się tu w ogóle znalazłaś? Sakuro jak to się stało, że straciliśmy cię na tak długi okres.
- Panie Haruno, Pan Uchiha mówił, że nie można wyciągać informacji na siłę.
- Jeżeli Państwa córka was nie pamięta, to co dopiero powodu w jakim się tu znalazła. Wątpię aby było to najważniejsze. – rodzice Sakury przenieśli wzrok na Sasuke. Stał, z założonymi dłońmi na klatce.
- Pan jej pomógł? Czy Pan nie ogląda wiadomości? Tyle razy była pokazana w mediach jako osoba zaginiona. – rzucił oskarżycielskim tonem Pan Haruno.
- Przykro mi. Gdybym to tylko spostrzegł, na pewno bym zgłosił. Jestem osobą zapracowaną, a każdy wolny czas poświęcałem Sakurze, próbując jej przywrócić pamięć. Bardzo trudno było mi pokonać barierę obronną Sakury. Nie ufała nikomu. – wyjaśnił, co zakończyło rozmowę.
***
- Co tak właściwie kochanie robiłaś przez te lata? – Sasuke siedział przy kominku bacznie wsłuchując się w ich konwersacje. Policja pojechała, a Państwo Haruno zostali w jego domu, ciesząc się na nowo swoją córeczką.
- Sasuke dobrze się mną zajmował. Mam tu wszystko czego chcę. – jej rodzice rozejrzeli się ponownie po salonie. Od razu dotarło do nich, że Uchiha Sasuke to bardzo zamożny człowiek. Byli zdumieni, kiedy wraz z policją przyjechali pod tą wille, ale również szczęśliwi, że ich córka jest cała i zdrowa. Tyle czarnych scenariuszy przelatywało im przez myśl, tylko nadzieja, która cały czas tliła się w ich sercach pozwalała im w pewien sposób normalnie funkcjonować. W końcu ją znaleźli. – Uczyłam się przez ten czas z prywatnym nauczycielem. W taki sposób skończyłam dwu letnie liceum i teraz pójdę na studia medyczne.
- Medyczne? – usłyszała iskrę szczęścia w głosie ojca.
- Chcę iść w ślady Sasuke. – „I twoje tatusiu"dodała w myślach. – Czułam do tego smykałkę od samego początku. Nawet nie wiem dlaczego.
- Nie pamiętasz, ale byłem chirurgiem. Specjalizowałem się w kardiologii.
- W takim razie mam to we krwi. – wszystko wiedziała. To było okropne, że pierwsze co robiła po spotkaniu z rodzicami, to okłamywanie ich.
- Skarbie jesteśmy tacy szczęśliwi, że cię widzimy. – matka ścisnęła jej dłoń. – Za niedługo wrócimy do domu. – siedzący na fotelu Sasuke zesztywniał. Od razu się podniósł, podchodząc do nich.
- Może Państwo się czegoś napiją? – Sakura czuła na sobie jego przenikliwe spojrzenie i pierwszy raz widziała w nich niepewność. Teraz wszystko leżało w jej rękach.
- Jeżeli to nie kłopot, to chętnie napiłbym się kawy.
- A ja zielonej herbaty. – uprzejmie odezwała się matka Sakury, chociaż jej wzrok wyrażał dystans.
- Oczywiście. Przekaże swojej gosposi. Chcesz coś skarbie? – specjalnie to zrobił, aby ukierunkować dalszy tor rozmowy. Słowo"skarbie" skutecznie sprawiło, że rodzice Sakury zaczęli sobie wszystko układać w głowie.
- Nie, dziękuje. – Sasuke wyszedł z salonu, ale zatrzymał się nie daleko. Po chwili ciszy głos zabrał jej ojciec.
- Czy między Tobą, a tym mężczyzną coś jest?
- Jesteśmy razem. Ja go kocham. – pierwszy raz to usłyszał. Te słowa napełniły go ogromną ulgą. Ponowił swoje kroki, będąc pewnym, że jej nie straci.
- Ile on ma lat?
- 25.
- Jest starszy od Ciebie.
- To tylko 8 lat.
- Jeszcze wiele lat przed Tobą.
- Chcę je spędzić z Sasuke. – ta wymiana zdań z ojcem nieco ją zirytowała. Nie jest już dzieckiem. Po porwaniu przestała nim być. Przeżyła koszmar i teraz gdy już jest bezpieczna i szczęśliwa nie straci Sasuke.
- A jego rodzice?
- Nie znam ich.
- Jak to?
- Ufam tylko Sasuke. Na razie nie chciałam się z nimi spotkać. Oni jednak wiedzą, że ich syn ma dziewczynę.
- Oj Sakuro. – westchnął, a a następnie ucałował jej dłonie. – Zgodzę się na wszystko bylebyś już nigdy nie straciła się z zasięgu mojego wzroku. – odetchnęła z ulgą, a następnie się uśmiechnęła.
***
Ciche jęki roznosiły się po ich sypialni. Biodra Sasuke poruszały się w zgodnym, energicznym tempie. Zagryzł wargę, spoglądając na Sakure, która patrząc w sufit uśmiechała się do siebie.
Zaprzestał czynności, która tak wiele sprawiała im przyjemności, zwracając tym samym jej uwagę. Widząc jego pytający wzrok, roześmiała się.
- Co jest?
- Jestem szczęśliwa. Widziałam się z rodzicami, a teraz oni nieświadomi tu śpią, kiedy my się kochamy. Miło z twojej strony, że zaproponowałeś im nocleg.
- Możemy skończyć? Później pogadamy. – zachichotała jeszcze głośniej, kiedy zauważyła jego zniecierpliwienie. Chwyciła go za szyję, przyciągając jego twarz do ust. Całowała go wszędzie, gdy tylko ponowił swoich ruchów. Jęczała coraz głośniej, wsłuchując się w jego szybki oddech.
Coraz bliżej. Coraz mocniej. Rozpływała się pod wpływem tego doznania. Sasuke cicho zamruczał, rozlewając się w jej wnętrzu. Byli nasyceni.
Kiedy tylko otrząsnął się z objęć rozkoszy, wysunął się z jej ciała, kładąc się obok. Sakura zawsze przeżywała to dłużej. Lubił na nią patrzeć tuż po seksie. Wyglądała jak wykończona anielica w fazie odlotu.
- Dziękuje. – poczuł jej ciepłe wargi na swoich.
- Mówiłaś poważnie, czy była to jedna z kwestii w twojej grze? – uważnie mu się przyjrzała. – Kochasz mnie?
- Nie krępuj mnie jeszcze bardziej, gdy już jestem naga. – nerwowo zachichotała, chcąc odwrócić się na bok. Sasuke powstrzymał ją. Zawisł ciałem nad nią, zbliżając swoją twarz jak najbliżej jej.
- Zapytam, więc inaczej. Czy czujesz do mnie to, co do Kimimaro?
- Nie. Nim byłam najwyżej zauroczona i przede wszystkim wdzięczna. Nawet nie wiesz ile cierpienia mnie spotkało przez jego oprychów. Pomogła mi Akemi, jedna z prostytutek. Stawiła się za mnie, a ja tak bezceremonialnie skradłam jej Kimimaro, którego ona tak bardzo kochała.
- Co do mnie w takim razie czujesz?
- To trochę bardziej skomplikowane. Z początku czułam do Ciebie wstręt.
- A ja chciałem cię zabić, chociaż w pewnym stopniu zaimponowałaś mi odwagą. Było to głupie z twojej strony.
- Ale zwróciło na mnie twoją uwagę. – skinął głową. – Uznałam, że dobrze byłoby cię uwieść. Miałam perfidny plan, ale twoja obojętność zgasiła mój zapał. Kiedy kazałeś mi asystować, z jednej strony byłam zła, z drugiej podekscytowana. Uraziłeś mnie, kiedy kazałeś zapomnieć o naszym seksie. To był mój pierwszy raz i miałabym tak łatwo zapomnieć?
- Mów dalej. – chciał jej słuchać, chociaż narastało w nim coraz usilniej pytanie „Co do niego czuje?"
- Kiedy doszło do naszej kolejnej wspólnej nocy, wiedziałam, że już nie dam ci spokoju. Zaskoczyłeś mnie, kiedy zabrałeś mnie do domu. Przyznam, że myślałam o ucieczce, ale nie miałabym tutaj szans. Byłam zazdrosna, kiedy w drzwiach zobaczyłam tą modelkę. Od razu zrozumiałam, że coś między wami jest. Ucieszył mnie fakt, że mnie widziała.
- Zerwałem z nią już tego dnia.
- A ja sobie uświadomiłam, że bardzo mi się podobasz i nie chcę się z Tobą dzielić. Zaufałeś mi, jeżeli tak bezbronnie spałeś, pozwalając mi przy sobie zostać.
- Nie do końca. – uśmiechnął się. – Mam lekki sen. Nawet, gdy wypije alkohol. Czuwałem. Byłaś taka cudowna, gdy głaskałaś mnie po głowie.
- Lubisz to, co nie?
- Faktycznie, lubię. I co dalej?
- Kiedy zostałeś postrzelony, musiałeś mi zaufać, jeżeli oddałeś się w moje ręce.
- Poniekąd już tak.
- Wtedy to czułam. Stawałeś mi się coraz bliższy. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi, gdy Cię zobaczyłam rannego. Powiesz mi w końcu co się wtedy stało?
- Zabiłem prawą rękę swojego ojca. Orochimaru. – na dźwięk tego imienia drgnęła. Pamiętała. – To on cię porwał. Polityk, którego również zabiłem, chciał cię dostać. Odkrył, że dziewczyna, którą dostał nie jest ukochaną Kimimaro. Chciał cię dostać i Orochimaru miał tego dopilnować. Nie mogłem cię stracić. – ich czoła zetknęły się ze sobą.
- To kolejny powód do tego bym cię kochała. A stało się to wtedy, kiedy słyszałam jak wrzeszczysz na tą służącą. Martwiłeś się o mnie i każdego kolejnego dnia dawałeś mi powody by Cię kochać. Dopiero nie dawno zrozumiałam, że to prawdziwe uczucie, a nie coś co oferowałam Kimimaro. Jego nie kochałam.
- Sakura... – wyszeptał jej imię z nagłym uwielbieniem. – Gdybym dał Ci szanse. Gdybyś miała wybrać mnie lub rodziców?
- Na żadną z tych opcji bym nie poszła. Może moje zrozpaczone serce zrobiłoby wszystko, aby spotkać się z rodzicami i wpierw wybrałabym ich, ale później cierpiałabym jeszcze mocniej nie mogąc Ciebie zobaczyć. Chcę was mieć wszystkich blisko siebie. Naprawdę mocno cię kocham. Trudno ci w to uwierzyć?
- Nie. Widzę to w twoich oczach.
- W takim razie co ty czujesz do mnie?
- Nie widzisz?
- Twoje oczy są głębokie jak otchłań. Jesteś dla mnie uwodzicielską tajemnicą.
- Oszalałem na twoim punkcie. Czasami czuję się naprawdę bezbronny, kiedy na mnie tak patrzysz z tyloma emocjami. Sama spójrz. Nie pozwoliłbym na to, aby nasze ciuchy się tak tu walały. Wiesz, że nie lubię bałaganu. A bałagan miałem od razu, gdy pojawiłaś się w moim życiu. Nieźle w nim namieszałaś.
- Kochasz mnie?
- Kocham Cię od stóp do głowy. Chcę z Tobą założyć rodzinę. Jesteś spełnieniem moich marzeń. Kiedy najbardziej czułem się samotny, ty się zjawiłaś.
- Przeznaczenie?
- Do twojego pojawienia się, nie wierzyłem w przeznaczenie. Teraz jestem pewien, że na Ciebie czekałem. Okropne jest to w jaki sposób się poznaliśmy, ale zbawienne jest, że wszystko o mnie wiesz. Przymusiłem Cię do pomagania w tym strasznym procedurze, ale kiedy będziesz chciała pozwolę Ci zrezygnować.
- Nie chcę. Akceptuje to wszystko.
- Jestem usatysfakcjonowany tą odpowiedzią. – uśmiechnął się zadziornie, a po chwili pocałował ją tak mocno, że aż brakło jej tchu. – Jak zareagowali twoi rodzice?
- Przecież podsłuchiwałeś.
- Tylko do twojego wyznania. – wyjaśnił.
- Zaakceptowali to, bo zależy im tylko na mnie.
- Chwała za to. – popchnęła go, siadając na jego klacie.
- Hmmm, więc chcesz mnie uczynić Panią Uchiha? – zamruczała mu do ucha.
- W odpowiednim czasie. – zachichotała, pozwalając się zsunąć na biodra, gdzie od razu w nią wniknął. – Tak lepiej. – wyszeptał z błogą rozkoszą.
***
Matka Sasuke okazała się wspaniałą kobietą, która z otwartymi ramionami przygarnęła ją do rodziny.
Pan Fukago był nadmiar podejrzliwy. Wydawało się jej, że nic mu w niej nie pasuje.
Itachi również wydawał się jej nieco odmienny. Chyba uważał, że uwiodła jego brata i jest to jakaś perfidna gra.
Jego żona natomiast to prawdziwy anioł.
- Znosisz mojego syna?Ma burzliwy charakter po ojcu, a to twardy orzech do zgryzienia.
- Oczywiście. Uzupełniamy się. Chociaż przyznam, że nie raz dał mi popalić. – Panowie poszli do gabinetu na kieliszek whisky, a one w trójkę z małym chłopczykiem, synem Itachi'ego i Lilli, który grzecznie bawił się samochodami; popijały kawę w salonie.
- Twoi rodzice są w Tokio?
- Tak.
- Musiał spaść im kamień z serca, kiedy cię znaleźli. – im również wcisnęli tą samą bajkę. – Nie rozumiem, czemu Sasuke nam nie powiedział. Użylibyśmy kontaktów, aby ci pomóc.
- Bałam się. Nadal nie wiem co mnie spotkało, że się tu znalazłam, chociaż mam już pewne przebłyski. Ostatnio przypomniałam sobie rodziców. Sasuke zrobił dla mnie tak wiele. Bardzo go kocham.
- Oj Sakuro....
***
- Jeden fakt mnie nurtuje i nie daje spokoju, synu. – odparł popijając whisky.
- Jaki ojcze? – zapytał Sasuke, ilustrując wzrokiem to ojca, to brata.
- Jest bardzo podobna do opisu, który przedstawił mi Orochimaru na temat dziwki Kimimaro. – Sasuke przełknął ślinę, ale odzyskał spokój ducha. Nikt oprócz Itachi'ego, kto mógłby ją zidentyfikować, nie żyje. – Do tego dziwi mnie, że nie przyszedłeś do mnie, gdy się pojawiła w twoim życiu. Nieprawdaż Itachi?
- Nie widzę w tym nic dziwnego ojcze. Podobieństwo jest tylko w kolorze włosów. Sam pomagałem Sasuke ją zabić. Wiedziałem o Sakurze. Wy przecież też domyślaliście się, że Sasuke ma kogoś.
- Czy dobrze myślę, ojcze? Myślałeś, że Sakura to ta dziwka?
- Nie zniósłbym tego. Własnoręcznie bym ją udusił. Nie mniej jednak nie mieści mi się w głowie, że mi nic o niej nie powiedziałeś.
- Chciałem to zostawić dla siebie, aby nie narażać ją na większy stres.
- No dobrze. – machnął dłonią, dając tym samym znak, że koniec tematu. – Skontaktowałem się ostatnio z człowiekiem, który zajął miejsce Hakaru. Łatwo było go przekupić. Zażądał tylko ochrony naszych ludzi i rozrywki młodych dziewczyn co miesiąc.
- To dobrze. – Sasuke napił się alkoholu. Nie lubił tego tematu. Ojciec potrafił niesamowicie czytać między wierszami. Sasuke wydawało się, że gdyby drgnął, to ojciec od razu by go przejrzał.
- Jesteś pewien, że to ta jedyna?
- Tak, ojcze.
- Powinieneś, więc szybko zalegalizować małżeństwo i spłodzić potomka. Rodzina to największa wartość w życiu. – podniósł kieliszek do ust. – Dziewczyna mądra i cieszy mnie to bardzo, że zyskamy jeszcze jednego chirurga.
- Chcę jej powiedzieć o Yakuzie.
- Chyba żartujesz. – ojciec zaprotestował. – Swoją żonę masz chronić przez tym. Yakuza to męska sprawa.
- Ja to zrobię ojcze. Już zacząłem. Chcę z nią być w stu procentach szczery. – gdyby ojciec wiedział, że Sakura już wszystko wie o Yakuzie, to na pewno źle by się to skończyło.
- A co jak Cię opuści i będzie chciała się podzielić tą informacją. Wiesz co wtedy by ją czekało.
- Dobrze ją znam. Nie zrobi tego. Będzie ze mną przeprowadzać operacje. Nie chcę ojcze tak jak ty i Itachi prowadzić drugiego życia. Zależy mi na tym, aby Sakura o wszystkim wiedziała. – wyjaśnił i miał pojęcie, że to powinno stopniowo przekonać ojca, którego jedyną skazą było ukrywanie prawdy przed żoną.
***
6 lat później.
Długo czekali na ślub Sakury i Sasuke, ale każdy rozumiał ich decyzję. Sakura miała zakończyć studia i stać się chirurgiem w swojej specjalizacji. Teraz była neurologiem i pracowała w klinice Sasuke. Sześć lat spędzonych razem było potwierdzeniem dla nich jak bardzo się kochają.
Jej oczy błyszczały, prawie śmiejąc się, gdy wtuleni i wpatrzeni w siebie tańczyli na swoim weselnym przyjęciu. Było hucznie, matka Sasuke się o to postarała. Chociaż było miło to dla nich to przyjęcie zmierzało ku końcowi. Było grubo po 22:00.
Jej długa koronkowa suknia wspaniale opinała jej ciało, które idealnie przylegało do jego ciała.
- Zaraz znikamy. Czeka nas noc poślubna. – chytry uśmieszek wdarł mu się na usta. – Jesteś taka piękna. – miał ochotę wysunąć diamentowe spinki z jej włosów, które upinały jej włosy w eleganckiego koka.
- Mam na tą okazje bardzo ładną bieliznę. – uśmiechnęła się zadziornie.
- Już nie mogę się doczekać. – pocałował ją namiętnie. Sakura zobaczyła za plecami Sasuke jak jej rodzice przy szklance wytrawnego trunku, rozmawiają z rodzicami Sasuke. Dogadali się i zaprzyjaźnili. Cieszyła się z tego. – No to co Pani Uchiha, zmykamy?
***
Zamglonym wzrokiem błądził po jej ciele. Biała koronkowa bielizna idealnie podkreślała jej walory. Białe podwiązki, aż kusiły go, aby zedrzeć je z jej pięknych ud. Kiedy kusząco kręcą biodrami uklęknęła przed nim na łóżku, wplątał chciwe palce w jej rozpuszczone włosy, przyciągając twarz do swojej. Zatracił się w smaku jej ust, wniebowzięty, że ta kobieta należy do niego.
Cierpienie, które przeżyła zastąpił szczęściem, namiętnością i przeolbrzymimi nakładami miłości. Dzięki niej nie był samotny, a już był pewien, że za jakiś czas ich rodzina się powiększy. Postara się o to.
- Kocham Cię Sasuke. – wyszeptała, całując go w ucho.
- Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić, jak ja cię kocham. – naparł na nią ciałem, kładąc się na niej. Całe jej ciało naprężyło się, kiedy jego dłonie dotykały ją w taki sposób jaki najbardziej lubiła. Rozanielona oddała się rozkoszy, która skonsumowała ich małżeństwo.
Znaleźli miłość i szczęście w tym brutalnym świecie. Zakochani w sobie tworzyli wspaniały duet i w życiu prywatnym i w pracy.
Na zawsze chciał jej szeptać do ucha te wyjątkowe słowa.
- Kocham Cię, Sakuro.
___
* Tytuł partówki: Cytat Aldona Różanek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top