Tam, dokąd chodzą Koty (1)
...Paryż po raz kolejny został uratowany przez naszych bohaterów, Biedronkę i Czarnego Kota – komentowała niedawne wydarzenia w telewizji Nadja Chamack.
Marinette siedziała przy swoim biurku, próbując skupić się na odrabianiu zadania domowego, jednak jej myśli błądziły wokół Czarnego Kota. Podczas dzisiejszej misji dziwnie się zachowywał. Nie miała pojęcia co takiego sprawiło, że wydawał się taki nieobecny. To nie tak, że Marinette odczuła jakby Kot ignorował Biedronkę, po prostu był cichy, nawet jak na niego. Nigdy go takim nie widziała. No może wtedy, kiedy odwiedził ją jako Marinette, gdy wystawiła go Biedronka.
Dziewczyna westchnęła wreszcie zrezygnowana, po czym odsunęła się na krześle od biurka, a jej wzrok spoczął na fotografiach Adriena, przyczepionych do ściany.
– Tikki, a co ty sądzisz o dzisiejszej akcji? – spytała przyjaciółkę.
Mała, czerwona kulka wychynęła zza monitora. Spojrzała na swoją właścicielkę, po czym uśmiechnęła się szeroko.
– Myślę, że ty i Czarny Kot – Tikki bardzo uważała, by nie zdradzić Marinette prawdziwej tożsamości jej towarzysza – poradziliście sobie świetnie z Panem X.
Marinette spojrzała na Tikki znacząco.
– Dobrze wiesz, co miałam na myśli – mruknęła nastolatka.
Kwami zaśmiała się, udając, że tak naprawdę nie ma pojęcia o co pyta właścicielka.
– Nie zauważyłaś tego? Wydawał się dzisiaj taki nieobecny i miałam wrażenie, jakby mnie ignorował.
– Marinette, każdy ma czasem gorszy dzień, być może Czarny Kot nie czuł się dobrze – odparła spokojnie Tikki.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową, na znak, że rozumie o co chodzi jej przyjaciółce, ale tak naprawdę nie czuła się przekonana tą odpowiedzią.
Nagle zawibrował telefon Marinette, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Alyi. Szybko odebrała, chociaż mogła się domyślać w jakim celu przyjaciółka do niej dzwoni.
– Tak, Alya?
Głos po drugiej stronie był nieco rozbawiony.
– Nigdy mi nie uwierzysz, kiedy ci powiem, że... Cóż, jesteśmy przed piekarnią twoich rodziców razem z Nino, przed chwilą dołączył do nas Adrien i... pytał o ciebie, Marinette! – szeptała podekscytowana Alya.
Marinette niemal pisnęła z radości, wstała gwałtownie z krzesła. Spojrzała na Tikki, która odruchowo skryła się za monitorem.
– Musisz do nas przyjść, mamy zamiar iść do kina na tę nową komedię. Jeśli mi odmówisz, to pozwól, że ci przypomnę, Adrien pytał czy do nas dołączysz.
Marinette oczami wyobraźni widziała jak jej przyjaciółka porusza znacząco brwiami. Pokręciła głową z rozbawieniem, po czym skinęła ręką na Tikki. Ruszyła w stronę klapy w podłodze, prowadzącej na schody.
– Pewnie, zaraz będę – udało jej się zapanować nad głosem i powiedzieć to w miarę spokojnie, chociaż serce w jej klatce piersiowej próbowało wydostać się na zewnątrz. – Tylko powiem o tym rodzicom.
– Mam tylko nadzieję, że nie znikniesz znów na pół dnia – odparła sarkastycznie przyjaciółka.
– Mamo, tato, wychodzę z przyjaciółmi! – krzyknęła, zamykając za sobą drzwi piekarni.
Alya uśmiechnęła się szeroko na widok przyjaciółki i szybko zerknęła w stronę Adriena. Ten z kolei podszedł do Marinette, posyłając jej najpiękniejszy uśmiech, jaki w życiu widziała. Ledwo mogła oddychać, a serce dudniło w jej klatce piersiowej.
– Cześć wam – Marinette pomachała do Nino i Alyi, a potem przeniosła swoje spojrzenie na Adriena i wydusiła z siebie, rumieniąc się: – Hej.
Adrien obejrzał się na pozostałych, jednak szybko wrócił spojrzeniem do Marinette.
– Witaj, Marinette. Fajnie, że do nas dołączyłaś, wyjście do kina z zakochaną parą to przekleństwo, czułbym się jak piąte koło u wozu – zaśmiał się, pocierając dłonią kark.
Dziewczyna zarumieniła się ponownie, ale tym razem jej uśmiech nieco przygasł. Myślała, że Adrien naprawdę chciał ją zobaczyć, a nie, że pytał o nią tylko po to, aby towarzyszyła mu ze względu na Alyę i Nino.
Słysząc słowa Adriena, Tikki wychynęła z torebki Marinette, spoglądając na przyjaciółkę ze współczuciem. Najgorsze było jednak to, że Biedronka i Czarny Kot nie mieli pojęcia, że tak niewiele ich od siebie dzieli. Gdyby tylko... Nie, tak nie mogło się stać. Musieli ukrywać swoją tożsamość za wszelką cenę, pomyślała Tikki.
– R-rozumiem, czasem b-bywają trochę przytłaczający – odpowiedziała Adrienowi.
– To jak, idziemy? – rzuciła Alya.
Wszyscy zgodnie skinęli głowami, a następnie ruszyli. Marinette przez moment pomyślała, że mogłaby poprosić rodziców o jakieś pyszne słodkości na drogę, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Chciała rozkoszować się obecnością Adriena u jej boku, nawet jeśli traktował ją jako przyjaciółkę, a nie kandydatkę na dziewczynę. Zerknęła na niego, gdy opowiadał jej o czymś, co wydarzyło się dziś w szkole na pierwszej lekcji, którą, oczywiście, opuściła. Zaśmiała się z grzeczności, ale miała wrażenie, że jej opanowanie zaraz wyparuje i zacznie pleść coś od rzeczy. Zarumieniła się, myśląc o tym.
– Hej, Marinette, a co powiesz na...
Tuż przed nimi budynek rozpadł się na kawałki. Adrien i Marinette krzyknęli jednocześnie:
– Kryć się!
Adrien szybko chwycił swoją przyjaciółkę za dłoń i pociągnął ją za sobą w stronę zaułka. Wyjrzał zza ściany, obserwując sytuację.
– Co tam się dzieje? – spytała Marinette. – Czy Alya i Nino są bezpieczni?
Chłopak jedynie kiwnął głową. A potem podszedł bliżej niej i zmarszczył brwi.
– To pewnie kolejny atak ze strony Władcy Ciem – powiedział, a ona skinęła głową. – Musimy się gdzieś ukryć, Marinette.
Adrien ponownie chwycił ją za dłoń.
– Za chwilę wybiegniemy na główną ulicę i musisz pobiec za mną najszybciej jak potrafisz, a potem... potem coś wykombinuję – dodał nieco zmieszany.
– Moglibyśmy ukryć się u mnie, co ty na to? – zaproponowała Marinette.
– Świetny pomysł – rzucił Adrien.
Szybko wybiegli z zaułka i ruszyli chodnikiem w stronę domu Marinette. Adrien wciąż trzymał ją za dłoń.
Ukryli się w pokoju Marinette, gdzie dziewczyna włączyła telewizor, chcąc dowiedzieć się z kim będą musieli walczyć. Okazało się, że ich przeciwnikiem był niejaki Pajęczyn, który pragnął zemsty na swojej dziewczynie, za to, że go porzuciła.
Marinette czuła się trochę nieswojo, kiedy tak Adrien siedział obok niej na ławeczce. Zdjęcia chłopaka przyczepione do ściany zdawały się krzyczeć: „Adrien, spójrz tutaj!". Na moment wpadła w panikę, jednak jej towarzysz zdawał się w ogóle nie zwracać uwagi na to co było dookoła niego, wpatrywał się w ekran telewizora, uważnie przysłuchując się informacjom, dopiero po dłuższej chwili zapytał:
– Marinette, czy mógłbym skorzystać z toalety?
Dziewczyna zarumieniła się, ale skinęła głową, a potem poprowadziła go do salonu, skąd prowadziły drzwi do łazienki.
– Proszę, Adrien – bąknęła niepewnie, za co chłopak odwdzięczył się promiennym uśmiechem.
Chwilę po tym zniknął w łazience.
Marinette nie potrzebowała już więcej do zachęty, po prostu krzyknęła:
– Tikki, krop...!
Przerwała raptownie, kiedy Adrien uchylił drzwi i wyjrzał zza nich, marudząc, że źle się czuje, więc w sumie lepiej by było, gdyby już wrócił do domu. Marinette nieco się zmartwiła, ale kiwnęła głową. Niestety, po raz kolejny tożsamość Biedronki i złoczyńcy z tym związani przeszkodzili jej w spędzeniu czasu z ukochanym chłopakiem.
Śledziła wzrokiem oddalającego się Adriena, który zaraz zniknął w następnej alejce. Zerknęła na Tikki, która uśmiechała się do niej gotowa do działania.
– Nawet nie wiem, który to już raz, kiedy... – westchnęła cicho.
Tikki przytuliła się do jej policzka.
– Przykro mi, Marinette, ale... może powinnaś nieco zmienić nastawienie, spędzisz teraz trochę czasu w towarzystwie niezwykle flirciarskiego Kota – zaśmiała się, a Marinette westchnęła zrezygnowana.
Cała akcja przebiegła bardzo sprawnie i gdyby nie fakt, że Adrien źle się poczuł, być może Marinette udałoby się spędzić z nim trochę czasu, jednak do wyboru pozostało jej siedzieć jako piąte koło u wozu w kinie w towarzystwie Alyi i Nino bądź spędzić trochę czasu w samotności w domu. Wybrała tę drugą opcję. Wyszła na balkon, trzymając w ręce swój szkicownik i ołówek. Usiadła przy balustradzie, opierając się o nią plecami, a po kilku minutach w ciszy zaczęła rysować.
Jej myśli wciąż błądziły wokół Adriena i Czarnego Kota. Najpierw żałowała, że nie udała jej się randka z tym pierwszym, a potem zaczęła się zastanawiać, dlaczego ten drugi był taki... taki... no po prostu nie był sobą. Zupełnie jakby jej nie zauważał, żadnych komentarzy na temat „ich związku," czy tego jaki to on jest cudowny.
Dopiero po chwili zorientowała się, że narysowała twarz Czarnego Kota zamiast kolejnego projektu. Wpatrywała się w niego, nie rozumiejąc co sprawiło, że zachowywał się tak nietypowo.
– Marinette, co się dzieje? – spytała Tikki, wpatrując się w kopię Kota.
Dziewczyna westchnęła, nie bardzo rozumiejąc to, jakim cudem narysowała podobiznę swojego towarzysza broni w chwili kiedy była tak roztrzęsiona dzisiejszymi wydarzeniami z Adrienem. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony była w siódmym niebie, że Adrien pomyślał o niej jako przyjaciółce, ale z drugiej strony miała mu jedynie zapewnić towarzystwo podczas randki Alyi i Nino, więc czy tak naprawdę zapraszał ją na randkę do kina, czy...?
– Cześć, piękna. Widzę, że usychasz z miłości do mnie – powiedział Czarny Kot, przykucając na balustradzie za plecami Marinette.
Tikki na szczęście zdążyła się w porę schować do torebki, a jej właścicielka była tak zaskoczona wizytą Kota, że nawet nie mogła wydusić z siebie słowa. Wstała, obracając się w stronę intruza.
– Co... co ty tu robisz? Czyżby kolejna nieudana randka z Biedronką? – rzuciła nieco sarkastycznie Marinette, chowając za plecami swój szkicownik.
Czarny Kot zmierzył ją wzrokiem, próbując dostrzec, co takiego chowa za plecami. Był ciekaw jak dobrze go narysowała. Zeskoczył jednak z balustrady, a potem zwiesił ramiona zerkając na miasto za jego plecami.
– Niestety nie z Biedronką – bąknął Kot. – Zaprosiłem c... to znaczy, zaprosiłem koleżankę z mojej szkoły na randkę, ale... coś nam ją przerwało.
Marinette pokiwała głową ze zrozumieniem. Podeszła do niego i położyła dłoń na jego ramieniu.
– Chyba nie mamy łatwego życia – wymamrotała. – To znaczy... ty nie masz, jako Czarny Kot. Musisz być wszędzie tam, gdzie atakuje Władca Ciem, nie zważając na to, czy masz życie prywatne.
Miała ochotę walnąć się ręką w głowę, niemal wyjawiła Kotu prawdę o sobie. Zerknęła na niego kątem oka, wydawał się taki zrezygnowany. Chyba trafiła w sedno problemu.
– Cóż, zapewne ty również nie masz łatwego życia, moja droga koleżanko – powiedział, uśmiechając się tajemniczo. – Ale nie masz pojęcia jak to jest dzielić wszystkie obowiązki i jeszcze chronić świat jako Czarny Kot, czy Biedronka.
Tikki poruszyła się niespokojnie w jej torebce, a Marinette pomyślała złośliwie: „Tak, kompletnie nie mam pojęcia jak to jest."
Spojrzała na niego, a on odwzajemnił jej spojrzenie.
– Pomyślałem, że spotkam się z tobą, bo moje życie prywatne szlag trafił, więc może pocieszysz jakoś swojego przyjaciela Kota – poruszył zabawnie brwiami, a ona zachichotała. – Ostatnio trochę mi pomogłaś po mojej nieudanej randce z Biedronką, a ona później wyznała mi, że kocha kogoś innego, więc... teraz jesteśmy przyjaciółmi, ja i Biedronka.
Marinette zamrugała, przecież wyznała mu to wieki temu, a przynajmniej dla niej wydawało się jakby minęło już mnóstwo czasu od tego momentu.
– To znaczy, że teraz my również jesteśmy przyjaciółmi? – spytała nieco zaskoczona.
Czarny Kot uśmiechnął się do niej.
– Pewnie, myślę, że możemy być przyjaciółmi. Jesteś piękną i bardzo pomysłową dziewczyną, Marinette – wyznał, przyglądając się wieczornemu krajobrazowi Paryża. – W dodatku, chyba się we mnie podkochujesz – uśmiechnął się złośliwie.
Marinette zarumieniła się, ale i jednocześnie skrzywiła.
– Nie wybiegajmy zbytnio naprzód – bąknęła.
– Ale to chyba jasne, jaki mógłby być inny powód, dla którego miałabyś mnie narysować? – spojrzał na nią pytająco.
Dziewczyna zaniemówiła. Zacisnęła wargi w wąską kreskę. Przez chwilę oboje wpatrywali się sobie w oczy, a na ich policzkach wykwitły rumieńce.
– T-to... n-nie t-tak, Kocie. Ja p-po prostu...
Marinette nie wiedziała jak mu to wytłumaczyć. Nie mogłaby przecież wyjawić mu prawdy o byciu Biedronką, bo to by wszystko skomplikowało. Ale też powód, dla którego narysowała Czarnego Kota... Nie znalazła żadnego innego, niż ten dlaczego na ostatnich akcjach zachowywał się tak dziwnie.
Podszedł o krok bliżej i pochylił głowę w jej stronę. Dziewczyna uniosła swoją, wpatrując się w te hipnotyzujące, zielone oczy.
– Rozumiem, ja mam wiele fanek – odparł jak gdyby nigdy nic. – Myślę, że moja kolejna fanka może równie dobrze zostać moją przyjaciółką, jeśli tylko będzie rysować moje portrety tak wspaniale jak ten – dodał, wyrywając z rąk Marinette szkicownik.
Przez moment przyglądał się swojej podobiźnie.
– Oddaj mi to – jęknęła Marinette. – To było t-tylko tak na p-próbę.
Czarny Kot oddał jej szkicownik, ukłonił się nisko i wskoczył zwinnie na balustradę.
– Bardzo piękny szkic, myślę, że powinnaś go dokończyć – puścił jej oczko, a potem dodał: – Do zobaczenia niebawem, przyjaciółko!
Wyciągnął kici-kij i skoczył, a chwilę później zniknął.
Tikki wyleciała z torebki i podleciała do twarzy Marinette. Spojrzała jej w oczy, próbując ocenić, co tu się właściwie wydarzyło. Miała ogromną ochotę wyjawić swojej przyjaciółce prawdę o tożsamości Czarnego Kota, zwłaszcza, że to on sam nazwał dzisiejsze wyjście do kina randką z Marinette, chociaż ona nie miała o tym pojęcia.
– Tikki, myślę, że Czarny Kot jest jakiś inny – wyznała.
Kwami uśmiechnęła się niepewnie, ponieważ ona wiedziała, dlaczego Czarny Kot się zmienił, a właściwie dlaczego Adrien się zmienił. Nie mogła jednak wyznać prawdy Marinette, a przynajmniej jeszcze nie teraz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top