Każdy Kot chodzi własnymi drogami (20)
Cóż, bardzo długo myślałam nad tym rozdziałem i w sumie nie wiem co o nim myśleć xd
Miłego!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Idąc do szkoły, Marinette wciąż nie mogła zapomnieć ubiegłej nocy. Ona i Adrien spędzili cudowny czas razem. Po raz pierwszy odkąd się poznali, nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Kiedy tylko wspomniała o wczorajszej nocy, obrazy niemal eksplodowały w jej głowie:
– Jako Czarny Kot, różnisz się od Adriena, znaczy od siebie.
Marinette przerwała ciszę panującą pomiędzy nimi, która zapadła zaraz po ich rozmowie o Władcy Ciem. Nie chciała, aby ten wieczór dobiegł końca przez rozmowę o ich wrogu i niebezpieczeństwach z tym związanych. Marinette i Adrien leżeli teraz wtuleni w siebie.
– Nie wiem jak to wyjaśnić – odparł.
Marinette zachichotała.
– Tak jak ty widzisz we mnie tę odważną dziewczynę, która skrywa twarz za maską. Na co dzień jestem zwykłą nastolatką, cóż bardzo niezdarną nastolatką – powiedziała Marinette.
Adrien pociągnął ją za kosmyk włosów, a ona cicho pisnęła.
– Auć! To bolało – jęknęła, obracając głowę w stronę chłopaka, spojrzała mu w oczy z urazą.
– Nigdy więcej tak nie mów – burknął. – Ty i Biedronka niczym się nie różnicie. To jesteś ty, Marinette. To ty jesteś tą niesamowitą dziewczyną – wytłumaczył jej.
Marinette przygryzła dolną wargę, aby nie wyrazić sprzeciwu.
– Mówisz tak, bo jesteś mną zauroczony, ale kiedy to minie, to zauważysz...
Złożył na jej ustach pocałunek, by ją uciszyć.
– Powiedziałem coś – mruknął. – Biedronka to właśnie ty, Marinette. Niczym się od siebie nie różnicie.
Marinette usiadła i spojrzała na niego ze swojej pozycji. Adrien uśmiechnął się i sam usiadł, opierając się plecami o ścianę.
– To nie tak jak ty i Czarny Kot – powiedziała Marinette. – Wcześniej myślałam, że jesteś po prostu idealny i chyba dlatego nie potrafiłam wypowiedzieć jednego sensownego zdania w twoim towarzystwie.
Spojrzał na nią pytająco.
– A jak do tego doszło, że zakochałaś się w Czarnym Kocie? – spytał, spoglądając na nią podejrzliwie.
Marinette szturchnęła go w ramię.
– Zakochałam się w nim, bo... Sama nie wiem, chyba od początku coś mnie do niego ciągnęło, ale bałam się do tego przyznać, bo jak można kochać dwie osoby naraz? Cóż, teraz już wiem, że ty i Czarny Kot to ta sama osoba, ale w życiu bym się nie domyśliła.
Adrien uśmiechnął się czarująco.
– Cóż, Czarny Kot to moja kwintesencja wolności i wolnego słowa, ale Adrien to po prostu twarz reklamująca firmę ojca, dlatego jako Adrien staram się zachowywać tak, by nie przynieść wstydu ojcu, ale jako Czarny Kot mogę robić co tylko chcę, a prawda jest taka, że uwielbiam moje gry słowne – poruszył zabawnie brwiami.
– To by wszystko wyjaśniało – przyznała. – Nadal masz ochotę coś przekąsić?
Adrien uśmiechnął się szczerze.
– Nie zjadłem dzisiejszego obiadu, więc tak, z ogromną ochotą coś przekąszę.
A potem zeszli do kuchni i byli tak zajęci przygotowywaniem jakiejś przekąski, że nie zauważyli, kiedy do pokoju weszła Sabine. Marinette właśnie wsypywała mąkę do miski, a kiedy usłyszała głos swojej matki, ręka jej zadrżała i tak, Adrien i Marinette skończyli cali w mące.
Uśmiechnęła się na to wspomnienie.
– Marinette, co wy tu robicie? – spytała mama, a potem dostrzegła Adriena i zamarła.
Marinette dostrzegła wzrok jej matki i przeszył ją zimny dreszcz. O, nie, tylko nie to.
– Zgłodnieliśmy i... Stwierdziliśmy, że może coś przekąsimy – tłumaczyła się Marinette.
Adrien wpatrywał się w jej mamę, którą uwielbiał. Tak samo jak i tatę Marinette, ponieważ rodzice Marinette byli cudowni. Mieli czas dla pracy, ale i dla dziecka. To było niesamowite. Widząc ich, zawsze myślał, że takim ojcem chciałby być.
– Przepraszam, pani Dupain-Cheng. Nie chcieliśmy pani obudzić – powiedział i ukłonił się delikatnie.
Jakby nie było reprezentował teraz swojego ojca, a poza tym wypadało okazać trochę szacunku – być może – jego przyszłej teściowej.
– Nie... jeszcze nie spałam – wyjaśniła Sabine. – Cóż, przepraszam, że wam przeszkodziłam, nie myślałam, że mówiłaś poważnie o gotowaniu... i jeszcze... O Boże, zmusiłaś Adriena Agreste do gotowania? – jęknęła Sabine.
Adrien i Marinette parsknęli śmiechem.
– Wybaczy nam pani, ale ja naprawdę nie jestem jakimś nadętym księciuniem, który wzdryga się na samą myśl o kuchni – powiedział Adrien, a Marinette niemal dusiła się ze śmiechu. (Tu takie oczko puszczam do Ciebie, 1Sachiko-chan)
A kiedy Sabine trochę ochłonęła, powiedziała coś, czego Adrien nigdy w życiu by się nie spodziewał.
– Cieszę się, że to ty jesteś Czarnym Kotem, Adrienie.
Marinette była wniebowzięta, kiedy usłyszała to zdanie z ust swojej mamy i wprost nie mogła się doczekać, by ujrzeć Adriena jeszcze przez rozpoczęciem zajęć. A potem zbombardowało ją kolejne wspomnienie:
– Zdecydowanie powinniśmy zapełnić tę ścianę nad twoim łóżkiem nowymi zdjęciami – powiedział Adrien, całując ją w czubek głowy. – A teraz wyglądamy wprost idealnie.
Cali byli w mące i nie wiadomo czym jeszcze. Bo po tym jak Sabine wypaliła do nich z tekstem na temat antykoncepcji, Marinette nie mogła opanować drżenia rąk. Sama mama Marinette nie wyglądała na zadowoloną z takiego tematu i wkrótce się zmyła. Niestety, Marinette była tak roztrzęsiona, że nie potrafiła już skupić się na niczym innym i ciągle coś rozsypywała, zwłaszcza kiedy Adrien próbował coś do niej powiedzieć, aby ją uspokoić. Wyrzuciła nawet jajko w powietrze, które rozbiło się na jego ramieniu. Skończyło się na tym, że odgrzali sobie resztki dzisiejszego obiadu rodziny Dupain-Cheng i zjedli go na szybko, a potem się ulotnili. Marinette postanowiła posprzątać kuchnię rano, teraz nie miała do tego głowy.
– T-t-ak. My-myślę, że m-m-możemy z-zrobić zdj-jęcie – odparła Marinette, wciąż jeszcze była w szoku.
Skąd jej mama mogła wiedzieć, że ona i Adrien...?
– Marinette, myślę, że nie powinnaś się zadręczać tym co powiedziała twoja mama – Adrien próbował jakoś załagodzić sytuację, ale nie wiedział jak.
Marinette spojrzała na niego i nagle zarumieniła się tak bardzo, że Adrien zachichotał.
– Może nas usłyszała wcześniej? – zapytała przerażona.
Chłopak roześmiał się.
– Nie ma takiej opcji – powiedział, aby ją uspokoić.
Objął ją ramieniem, uśmiechając się do aparatu swojego telefonu.
– Uśmiech proszę – powiedział.
Ale zamiast tego, Marinette pocałowała go w policzek. Biedny Adrien był tak zaskoczony, że wcisnął przycisk, aby zrobić zdjęcie. Marinette zachichotała. Adrien kliknął na ikonkę zdjęcia, aby je zobaczyć i... oboje parsknęli śmiechem.
– Panie Agreste, czyżby to był rumieniec? – zapytała złośliwie Marinette.
Adrien rzucił jej wymowne spojrzenie.
– Po prostu mnie zaskoczyłaś.
– Jasne – Marinette przeciągnęła samogłoski.
Adrien uśmiechnął się przebiegle. Objął ją ramieniem i złożył pocałunek na jej ustach, przy czym szybko pstryknął im zdjęcie. Z zachwytem podziwiał rumieńce na policzkach Marinette.
– O, nie! – syknęła Marinette i rzuciła się na niego, aby wyrwać mu z ręki telefon i skasować zdjęcie.
Adrien stracił równowagę i polecieli na podłogę. Marinette wylądowała na nim, uderzając policzkiem w jego klatkę piersiową. Adrien syknął z bólu, gdy uderzył głową w podłogę. Marinette szybko dźwignęła się na łokcie.
– O matko, nic ci nie jest? – spytała zatroskana i przytuliła dłonie do jego policzków. – Twoja nieskazitelna uroda... – powiedziała Marinette z udawanym przejęciem i zaczęła oglądać dokładnie jego twarz.
Adrien uśmiechnął się złośliwie i objął ją w pasie. Był ciekaw, czy zrozumie co zrobiła, kiedy już przestanie się na nim tak wiercić. Biedna Marinette nie miała pojęcia do czego doprowadziła, kiedy tak siedziała okrakiem na Adrienie. Dopiero po chwili poczuła coś... Zarumieniła się, jej policzki były niemal bordowe.
– Wybacz – zaskomlała.
Adrien zaśmiał się.
– Kompletnie mi to nie przeszkadza, dopóki tobie to nie przeszkadza – odparł.
Marinette spojrzała mu w oczy i poczuła jak jej serce przyspiesza. Adrien dźwignął się na łokcie, nie spuszczając z niej wzroku.
Dostrzegła Adriena idącego w jej kierunku. Pomachała do niego ręką. Adrien posłał jej ten jego czarujący uśmiech, a ona zarumieniła się. Podszedł do niej, przyciągnął do siebie i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
– Jak się czujesz? – spytał, a ona jeszcze bardziej się zarumieniła.
– Wszystko w porządku – odpowiedziała.
Adrien uśmiechnął się, odsunął się od niej, aby wyciągnąć coś ze swojej torby.
– Mam coś dla ciebie.
Marinette spojrzała na niego zaskoczona, a on wręczył jej oprawione w ramkę ich wspólne zdjęcie, które zrobili sobie po tym jak się obmyli z mąki, jajek i nie wiadomo czego jeszcze. Marinette przyjrzała się uważnie ich uśmiechniętym twarzom. Gdzieś w tle byli Plagg i Tikki, ale niestety kwami nie pojawiają się na zdjęciach.
– Dziękuję.
Marinette schowała zdjęcie do plecaka.
– Czyli mogę już oficjalnie nazywać cię swoją dziewczyną? – zapytał Adrien.
Marinette zachichotała.
– Chyba tak.
– Chyba?
– Dobra, możesz – zaśmiała się.
Usłyszeli czyjeś kroki, ale zdawali się nie zauważać niczego ani nikogo poza nimi samymi.
– Pamiętasz, że dzisiaj jemy obiad u mnie? – zapytał Adrien.
Marinette skinęła głową.
– Nie uwierzysz. Mój tata zjadł dzisiaj ze mną śniadanie i był niesamowicie zadowolony przez cały ranek – powiedział. – Byłem zaskoczony.
Marinette uśmiechnęła się promiennie. Cieszyła się z tego, że... jej chłopak... JEJ CHŁOPAK był szczęśliwy.
– Może w końcu dotarło do niego, że potrzebujecie takich wspólnych posiłków? – Marinette cmoknęła go w policzek i wtedy usłyszeli czyjeś pytanie.
– Czyli doszliście już do porozumienia? – zapytała Alya.
Marinette zerknęła pytająco na Adriena, a on ledwie zauważalnie skinął głową. Pamiętała jak jeszcze wczoraj rozmawiali na temat Alji i Nino i stwierdzili, że jako ich najlepsi przyjaciele, powinni wiedzieć.
– Alya, Nino, poznajcie mojego tajemniczego chłopaka, Czarnego Kota.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top