2 Problemy zdrowotne Polrusa, Polska w szpitalu i problemy rodzinne Węgra.

Per. Ruspola

Obudziłem się w swoim cieplutkim łóżku. Z niechęcią podniosłem się do pół siadu. Wziąłem do ręki telefon i sprawdziłem godzinę.

- 8.15. - powiedziałem sam do siebie.- Czekaj, 8.15?! Jesteśmy spóźnieni! - powiedziałem zrywając się z łóżka. - Polrus! Wstawaj ! Spóźnieni jesteśmy! - krzyknąłem do bliźniaka , którego łóżko było po drugiej stronie pokoju. Tak, w wieku 16 lat mieszkam ze swoim bratem w jednym pokoju, a o co chodzi? Polrus tylko mruknął coś pod nosem i obrócił się na drugą stronę.- Wstawaj!- krzyknąłem zrywając z niego kołdrę.

- Boże co się drzesz? Jest ......- powiedział biorąc telefon do ręki.

- 8.15. Jesteśmy spóźnieni! - krzyknąłem. Bliźniak wyskoczył z łóżka . Pobiegliśmy do łazienki i w szybkim tempie umyłem zęby oraz ułożyłem włosy. Za to mój brat poszedł umyć się pod prysznicem. Wróciłem do pokoju i ubrałem randomową koszulkę, bluzę oraz jakieś jeansy. Poleciałem do pokoju gościnnego aby obudzić wujka. Mężczyzna spał na łóżku . Miał rozczochrane włosy , zmiętą koszulę oraz okulary, które opadały mi na nos. Obok Niemca leżały kartki papieru. Podszedłem do niego i poszturchałem jego ramię.

- Was?- powiedział zaspanym głosem.

- Wujek, odwieziesz nas do szkoły? Jesteśmy spóźnieni! - powiedziałem.

- Oczywiście, kochanie. Tylko daj mi chwilkę, gut? - powiedział przecierając oczy.

-Ok.- powiedziałem po czym wyszedłem z pomieszczenia. Następnie udałem się do kuchni . Wyciągnąłem dwie kromki chleba, masło i jakąś szynkę. Zrobiłem szybkie kanapki z tym jedną zacząłem jeść . Posprzątałem po sobie i poszedłem na górę do łazienki. Polrus siedział na taborecie i suszył włosy. Wręczyłem mu kanapkę i wziąłem suszarkę od niego. Chłopak szybko zjadł swoje śniadanie oraz podziękował mi. Dosuszyłem jego włosy. Wzięliśmy nasze już spakowanie wcześniej plecaki, wyszliśmy z domu i usiedliśmy w samochodzie. Po dwóch minutach przyszedł wujek. Odpalił samochód i pojechaliśmy do szkoły.

*Skip time*

Wysiedliśmy pod szkołą. Biegiem weszliśmy do budynku, zmieniliśmy obuwie i pobiegliśmy do klasy która była na TRZECIM PIĘTRZE. Po paru minutach szybkiego biegu wbiegliśmy zdyszani do klasy.

- Przepraszamy- za- spóźnienie.- powiedziałem ciężko sapiąc. Przy biurku siedział nasz wychowawca ONZ.

- Nic się nie stało, a teraz siadajcie na swoich miejscach.- powiedział mężczyzna, ciepło uśmiechając się do nas. Usiedliśmy w ławce za Koreą Japońską. Wyciągnęliśmy książki i notowaliśmy to co było na tablicy. Gdy skończyłem notowanie popatrzyłem się na zegar . Była 8.35. Nie było źle. Popatrzyłem na mojego bliźniaka. Jego widok mnie przeraził. Chłopak był blady jak ściana. Miałem wrażenie, że za chwilę zemdleje. Napisałem na marginesie swojego zeszytu czy wszystko dobrze, i podsunąłem zeszyt Polrusowi. Odpisał mi , że tak i abym się nie przejmował.

- Polrus podejdź do tablicy.- powiedział ONZ . Chłopak wstał podszedł do tablicy i zaczął pisać równania. - Polrus wszystko dobrze? Wydajesz się blady.- zapytał ONZ.

- Tak proszę pana. Wszystko dobrze.- odpowiedział słabo nie przerywając pisać. Po paru sekundach skończył zadanie , więc odłożył marker i usiadł z powrotem w ławce. Reszta lekcji minęła dość szybko. Wyszliśmy z Polrusem oraz KJ (Korea Japońska ) jako ostatni. Za nasz cel na tej przerwie obraliśmy sobie automat z jedzonkiem. KJ stał przy maszynie i zaczął się denerwować , bo ten automat się zaciął i nie chciał wydać paluszków. Zaczął przeklinać w swoim języku, lecz ja skupiłem swoją uwagę na bliźniaku. Był strasznie blady. - Idę do toalety. - powiedział , na następnie poszedł w stronę łazienki. Polrus, braciszku martwię się o ciebie.

Per. Polrus

-Idę do toalety.- powiedziałem, po czym poszedłem do pomieszczenia , do którego chciałem się udać. Poszedłem do kabiny i zamknąłem się w niej. Dostałem napad intensywnego kaszlu , który towarzyszy mi mniej więcej od trzech lat  . Zasłoniłem usta swoją ręką . Nagle poczułem metaliczny posmak w buzi. Popatrzyłem na swoją dłoń. Wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia. Na mojej ręce była krew. Od czterech lat  byłem osłabiony, czasami miałem dość wysoką gorączkę i chudłem bez przyczyny. Nic nie mówiłem rodzicom , aby się o mnie nie martwili. Teraz tym bardziej nie powiem papie , gdyż tata obecnie leży w szpitalu. A tak poza tym nic mi nie jest, więc po co ich martwić na zapas. Musiałem zranić jakoś gardło, i teraz to wyszło. Tak , musiałem zranić gardło. Wczoraj jedliśmy talarki (#autorkapoleca) , jeden był przełamany na pół i jak go połykałem poczułem ból. Więc to wina talarków. Wyszedłem z kabiny, podszedłem do umywalki i umyłem ręce oraz przepłukałem usta wodą ,a następnie wyszedłem z łazienki. Następny mieliśmy wf. Poszedłem szybkim krokiem do klasy , podszedłem do plecaka, wyciągnąłem strój i ruszyłem w stronę sali gimnastycznej. Pod nią stał mój brat razem z naszym najlepszym przyjacielem.

-Polrus wszystko dobrze? - zapytał mój bliźniak.

-Tak, tylko troszeczkę mi słabo.- powiedziałem sztucznie uśmiechając się, tak aby nie martwić moich towarzyszy.

- Usiądź, proszę. - powiedział KJ. Wykonałem jego prośbę. Jakieś dwie minuty później zadzwonił dzwonek. - I jak, lepiej?- spytał obejmując mnie ręką.

- Tak , dzięki.- uśmiechnęliśmy się obydwoje jednocześnie. Nauczyciel pozwolił nam wejść do szatni i się przebrać. Zmieniłem szybko swoje ubranie i razem z swoim bratem czekałem przed salą. Po pewnym czasie nauczyciel pozwolił nam się rozgrzewać. Podczas biegania zrobiło mi się słabo i zwolniłem tempo. Ruspol , który biegł obok mnie również zwolnił.

- Polrus, co się dzieje?- zapytał gdy całkowicie się zatrzymałem.

- S-słab-bo m-mi.- powiedziałem. Nagle zrobiło mi się słodko i w pewnym momencie urwał mi się film.

Per. Ruspol

- S-słab-bo m-mi.- powiedział słabo a następnie upadł na podłogę.

-Polrus!- krzyknąłem , a następnie podszedłem bliżej do brata. Uklęknąłem przy nim i zacząłem go szturchać. - Hej, młody. Obudź się. Proszę. - po krótkiej chwili na salę wszedł KJ razem z nauczycielem.

- Co się stało? - zapytał nauczyciel.

- Zemdlał. - odpowiedziałem.

- Zanieście go do pielęgniarki . - powiedział, a następnie usiadł na ławce , wyciągnął telefon i zajął się sobą całkowicie nie zwracając uwagi na uczniów. Wziąłem brata na ręce i nie wiem dlaczego był zadziwiająco lekki. Wręcz zbyt lekki. A następnie razem z moim przyjacielem oraz z moim bratem poszliśmy do gabinetu pielęgniarki .

- 안녕하세요 (Dzień dobry)- powiedział mój przyjaciel. - Mój przyjaciel zemdlał na Wychowaniu Fizycznym i nauczyciel kazał nam go przynieść do pani. - oznajmił KJ. Pani uśmiechnęła się w naszą stronę.

- Połóżcie go na kozetce. - powiedziała pani miłym tonem. Zrobiłem to co powiedziała. Schyliła się do lodówki i wyciągnęła lód z zamrażarki. Wyciągnęła też ręczniczek w , który zawinęła lód. Położyła ręcznik na czole Polrusa. Z niewiadomych mi przyczyn kobieta wyciągnęła też termometr i zmierzyła mu temperaturę. - 38.3°C. Ma gorączkę. - powiedziała zmartwiona. - Zadzwonię do waszych rodziców.- powiedziała sięgając po telefon.

- Może lepiej nie. Nasz tata leży w szpitalu, a nasz papa czuwa przy nim. Więc raczej obydwoje nie mogą przyjechać. Zajmuje się nami obecnie wujek. Mogę dać numer do niego jeśli jest potrzebny. - powiedziałem zmartwiony stanem zdrowia brata.

- Jeślibym mogła. - powiedziała a ja podałem numer. Pielęgniarka zadzwoniła do mojego wujka i poinformowała go co się dzieje. Obserwowałem swojego brata , który leżał na kozetce. - Powiedział , że będzie za godzinę i że zwolni was z reszty lekcji.- z racji tego , że była połowa drugiej lekcji więc wujek zabierze nas w połowie biologii. Yay. Biologia jest fajna i bardzo ją lubię , ale mamy panią , która strasznie ciśnie po nas. Popatrzyłem na brata. Chłopak zaczął otwierać oczy.

- Gdzie ja jestem? - spytał zmieszany. - I co się stało?

- W gabinecie higienistki. Zemdlałeś podczas wuefu. - powiedziałem podchodząc do brata. Chłopak zaczął się trząść . -Polrus co się dzieje?

- S-strasznie-e m-mi z-zimn-no . - powiedział trzęsącym się głosem. Bardzo szybko pobiegłem do szatni po bluzę i wróciłem do gabinetu pielęgniarki. Założyłem swoją bluzę mojemu bliźniakowi.

- KJ damy sobie radę . Wróć proszę na lekcje. - powiedziałem , a chłopak mnie przytulił. Ja oczywiście odwzajemniłem przytulasa, po chwili puścił mnie i Korea wyszedł. Pielęgniarka podała mu leki przeciw gorączkowe i szklankę wody. Po parunastu minutach zadzwonił dzwonek. Pielęgniarka odesłała nas na lekcję. Wziąłem go pod rękę i ruszyliśmy do szatni. Przebraliśmy się w normalne ubrania i ruszyliśmy pod salę biologiczną. - Polrus na pewno wszystko dobrze? To już drugi raz w tym miesiącu jak masz gorączkę .

- Tak, po prostu mam osłabioną odporność i znowu musiałem coś złapać. Proszę cię nie mów nic papie. Ma wystarczająco problemów. - odpowiedział smutno.

- Ty naprawdę sądzisz , że zdrowie swojego syna będzie dla papy problemem? Kocha nas bardzo, więc on będzie chciał ci pomóc.

- Ale mi nic nie jest.- powiedział- Tylko proszę nic mu nie mów.

- Dobrze , obiecuję. - powiedziałem, po czym go przytuliłem . Weszliśmy do sali i zajęliśmy swoje miejsca. Siedzieliśmy i słuchaliśmy jak to sobie w życiu nie poradzimy bo nic nie umiemy na temat parzydełkowców. Polrus znowu zbladł. Wziąłem kartkę z zeszytu i napisałem czy wszystko jest w porządku. Brat wziął kartkę , przeczytał co na niej było , odpisał i oddał mu kartkę. Napisał , że boli go głowa i ma ucisk w klatce piersiowej. Ale ,jest to niewielkie więc mam się nie martwić. Uśmiechnąłem się w jego stronę , a on oddał uśmiech. Po parunastu minutach usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- Guten Tag.- powiedział nasz wujek. - Ja po bliźniaków.- spakowaliśmy swoje rzeczy i poszliśmy do szatni. Ubraliśmy buty i kurtki. Wsiedliśmy do samochodu i zapieliśmy pasy. Po paru krótkich minutach na miejsce kierowcy usiadł Niemcy. - Polrus wszystko dobrze? - spytał odwracając się w naszą stronę.

- Tak. - wyszeptał .

- Na pewno?- upewnił się starszy.

-Tak. - powtórzył.- Możemy już jechać?- zapytał. Wujek ciężko westchnął. Włożył klucze do stacyjki, odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę domu.

*Skip time*

Mężczyzna zaparkował pod domem. Wysiadłem jako pierwszy i otworzyłem drzwi po stronie gdzie siedział mój bliźniak. Pomogłem mu wyjść z samochodu i pomogłem mu dojść do drzwi. Otworzyłem dom , rozebrałem go z kurtki oraz butów i zaprowadziłem do naszego pokoju. Położyłem go do łóżka i przykryłem go dwoma kołdrami tak aby nie było mu zimno. Przeczesałem jego włosy i pocałowałem go w czoło.

- Młody gdyby coś się stało , to dzwoń, ok? - młodszy pokiwał głową. Wyszedłem z naszego pokoju. Przechodząc obok kuchni zobaczyłem naszego wujka który siedział przy szkole i uzupełniał papiery z pracy. - Zajrzyj od czasu do czasu do Polrusa , dobrze?

- Gut.- powiedział spoglądając na mnie.- A dokąd idziesz?- spytał ściągając okulary z nosa.

- Do taty. Nie widziałem go od kiedy miał wypadek. - powiedziałem zmieniając mój ton głosu na smutniejszy.

- Może cię odwiozę? Będzie szybciej.

- Fajnie by było. - powiedziałem. Wujek wstał od stołu, podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szpitala. Całą drogę przemilczeliśmy. Moje myśli krążyły wokół Polrusa. Mój kochany braciszek . Serce mnie boli gdy widzę jego cierpienie i nie mogę nic z tym zrobić.

- Hej, ziemia do Ruspola.- powiedział wujek machając mi ręką przed oczami.

- Hm? - spytałem zmieszany.

- Jesteśmy na miejscu. - powiedział wypinając pasy.

-Przepraszam zamyśliłem się. - powiedziałem po czym również odpiąłem swoje pasy. Razem skierowaliśmy w stronę wejścia do szpitala. Weszliśmy do windy i nacisnąłem odpowiedni guzik. Wjechaliśmy na odpowiednie piętro i podeszliśmy pod odpowiednią salę. Pokój nie był ogromny. Miał duże okno na ścianie, która prostopadła do ściany gdzie były drzwi. Na samym środku sali było łóżko na którym leżał mój tata. Wokół niego było mnóstwo urządzeń podtrzymujących życie. Na twarzy miał maskę z tlenem. Po jego lewej stronie był stolik nocny na którym były dwa duże bukiety kwiatów. Po jego prawej stronie siedział na taborecie papa. Trzymał mojego Tatę za rękę. Weszliśmy do pomieszczenia.

- Cześć . - powiedziałem. Papa odwrócił się w naszą stronę. Jego oczy były czerwone od łez. Puścił jego rękę, podszedł do mnie i mnie przytulił.

-Привет.- powiedział. Puścił mnie po paru minutach. Podszedł również do wujka i go przytulił. Cieszę się , że się pogodzili. Pamiętam jak kiedyś potrafili się pozabijać bo tak się nienawidzili. Teraz nie potrafią bez siebie żyć.

- I jak?- zapytał Niemcy.

- Nic. Tomografia nic nie wykazała, lecz próbuję namówić lekarzy aby ponownie zrobili badanie.

- Bruder. Ja nawet nie wiem co powiedzieć. Strasznie mi przykro. - powiedział po czym ponownie się przytulili.

- A gdzie Polrus?- zapytał w końcu papa.

- W domu. Znowu coś złapał. - wtrąciłem się. Papa posmutniał.

- Dobra muszę już wracać. -powiedział wujek.

- Już, tak szybko?-spytał Papa.

- Obiecałem Ruspolowi , że zajmę się Polrusem oraz mam dużo papierów do uzupełnienia. - powiedział uśmiechając się w moją stronę. Przytulili się po raz ostatni a następnie pożegnali się. Wziąłem inny taboret i usiadłem przy moim Tacie.

-"Kocham cię Tato i błagam nie zostawiaj nas."-powiedziałem w myślach jednocześnie chwytając jego rękę. - Papa, od kogo są te kwiaty?

- Od cioci Litwy i wujka Węgra. Byli tu wczoraj. - powiedział uśmiechając się pod nosem. Przez resztę czasu rozmawialiśmy na różne tematy oraz podczas cichszych momentów zajmowaliśmy się Tatą.

*Skip time*

Po paru godzinach stwierdziliśmy, że musimy wrócić do domu . Pożegnałem się z Tatą i wyszliśmy ze szpitala. Nasza droga do domu minęła nam w ciszy i o dziwo bardzo szybko. Gdy weszliśmy do domu to pierwsze co zauważyłem to Polrus leżący pod kocem na kanapie oglądającego telewizję.

- Jesteśmy!- krzyknąłem jednocześnie ściągając kurtkę oraz buty.

- Cześć. -powiedział bliźniak podchodząc do mnie i przytulając mnie.

- Jak się czujesz? -spytałem.

-Lepiej . Dużo lepiej. Już nie mam gorączki i nie boli mnie głowa.- odpowiedział mi po czym jeszcze chwilę się przytulaliśmy. Następnie odkleił się ode mnie , a następnie przytulił się do Papy. Poszedłem do kuchni, a tam zostałem wujka robiącego kolację.

- Wujek co tam pichcisz? - spytałem opierając się o framugę kuchni oraz krzyżując ręce na piersi.

- Makaron z brokułami, krewetkami i szpinakiem. - powiedział mieszając drewnianą łyżką w garnku.

- Pomóc ci w czymś?

- Jakbyś mógł mi podać śmietankę 30% i serek topiony z lodówki. - wziąłem te dwie rzeczy z lodówki i mu je podałem. -Danke.

- Proszę. - powiedziałem po czym udałem się do salonu. Papa razem z Polrusem leżeli na kanapie i oglądali telewizję.- Co tam oglądacie?- spytałem kładąc się na sofie.

- Starą babę w lokach rzucającą talerzami.- powiedział Papa.

- Co? -spytałem rozbawiony.

- Kuchenne rewolucje debilu. ( To był , żart. Pani Madziu proszę nie rzucać we mnie jedzeniem. dop od Autorki)- powiedział mój brat.

- Sam jesteś debil. - odpowiedziałem mu.

- Ale ty większy.- dał ciętą ripostę. Naszą kłótnię przerwało pukanie do drzwi.

- Pójdę otworzyć.- oznajmiłem. Podszedłem i otworzyłem drzwi. Stał w nich wujek Węgry.

- Szia Ruspol. Mogę wejść?

- No pewnie wujek , wchodź. -powiedziałem jeszcze szerzej otwierając drzwi.

- O widzę , że oglądacie starą babę w lokach.- powiedział śmiejąc się i siadając w fotelu.

- Widzisz wujek załapał za pierwszym razem. - powiedział Papa.

- O jeny. Nie pomyślałem a wy robicie wielkie halo.

- A tak swoją drogą. Привет szwagier.- powiedział wstając z kanapy i podał mu rękę.

-Szia. Mam sprawę.

-Dawaj. -powiedział Papa.

- Ta szmata. - odchrząknął. - To znaczy moja żona mnie zdradza. Pamiętasz jak płakałem bo poroniła zanim nasze dziecko się urodziło. To okazało się , że dokonała aborcji. I robiła tak z każdym kolejnym naszym dzieckiem wmawiając mi , że poroniła. Dziś nakryłem ją z jej kochankiem. W naszym mieszkaniu. Dziś powiedziała mi wszystko i wyrzuciła mnie z domu. Złożyłem papiery rozwodowe ale mam problem , bo nie mam gdzie mieszkać. Mogę zamieszkać u was? Będę się dokładać do rachunków i będę płacić czynsz. - powiedział uraniając łzę.

-Венгрия (Węgry)- zaczął.- Oczywiście , że się zgadzam. Możesz z nami zamieszkać. Co do rachunków się zgadzam , ale czynszu nie musisz nam płacić. Jesteś naszą rodziną. Pomóc ci z walizkami?- dokończył Papa.

-Köszönöm.( Dziękuję)- powiedział ze łzami w oczach. Przytulili się.- I jakbyś mógł mi pomóc.

- Ja ci pomogę. Papa jest zmęczony. - popatrzyłem się na mężczyznę, a ten posłusznie usiadł. Poszliśmy do jego samochodu . Wziąłem dwie walizki i jedną torbę na ramię. Wujek też wziął dwie walizki i zamknął samochód. Popatrzyłem w stronę kuchni. - Wujek dorób jeszcze jedną porcję dla Wujka Węgra! - krzyknąłem gdy byłem na schodach.

-Tak jest szefie!- odkrzyknął mi. Poszedłem do pokoju gościnnego i położyłem walizki oraz torbę na łóżku, które było dość spore. Ogólnie pokój był spory i przytulny. Ściany były koloru zielonego. Było też okno balkonowe razem z balkonem. W rogu stała monstera . Była też wielka dębowa szafa i dębowe biurko. Po paru sekundach do pokoju przyszedł wujek.

- Bardzo ładny ten pokój. I całe łóżko dla mnie. W końcu wolność. - powiedział szczęśliwy pół żartem.

- Pomóc ci z wypakowywaniem rzeczy?- spytałem z troską.

- A chce ci się?- pokiwałem głową. - Jeśli chcesz to ja nie mogę się sprzeciwić.- powiedział uśmiechając się do mnie. Otworzyliśmy szafę i zaczęliśmy składać ubrania oraz wkładać je do dębowego mebla . Po pół godzinie skończyliśmy. Poszliśmy na dół i usiedliśmy na sofie oraz oglądaliśmy jaki syf jest w kuchniach i jaka jest patologia. Właścicielka płaci swoim pracownikom 8zł na godzinę! po chwili usłyszeliśmy jak wujek woła nas na kolację. Wszyscy usiedliśmy przy stole . Pomogliśmy wujkowi nakryć do stołu a Niemcy nałożył każdemu porcję.

-Bon appétit. - powiedział wujek. Zaczęliśmy jeść i muszę przyznać , że wujek jest świetnym kucharzem. Wszyscy wszystko zjedli ,a później usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy oglądać jakiś paradokument. Po jakiś dwóch godzinach zaczęliśmy się szykować do spania.

-Kochani ja jadę do Taty, i znowu nie będzie mnie w nocy. - powiedział Papa gdy ja i mój bliźniak oglądaliśmy jakiś serial leżąc na kanapie.

-Musisz? - zapytałem.

- Wiesz , chcę być przy nim i chcę jakoś przekonać lekarzy do ponownej tomografii. - powiedział po czym posmutniał. Podszedłem do niego i go przytuliłem.

- Tylko prześpij się trochę, bo nam się wykończysz. - Polrus również podszedł i się przytulił. Papa odwzajemnił przytulasa.

- Мои дорогие дети ( Moje kochane dzieci). - powiedział ze łzami w oczach. Puściłem go i powiedziałem aby poczekał. Pociągnąłem swojego brata do kuchni i powiedziałem mu o swoim planie. Wyciągnęliśmy chleb, masło oraz szynkę i zaczęliśmy robić kanapki dla Papy. Zapakowaliśmy mu jedzenie i wręczyliśmy jedzenie Papie aby nie głodował. Przytulił się do nas i nas pożegnał. Posprzątaliśmy w kuchni i skierowaliśmy się do łazienki. Umyliśmy zęby i poszliśmy do swojego pokoju. Założyłem słuchawki i włączyłem Spotify.

- Dobranoc. -powiedziałem do mojego bliźniaka.

-Спокойной ночи- odpowiedział mi brat. Włączyłem playlistę z Lakarnumem. Położyłem się w łóżku i usnąłem do żartów Pawła.

__________________________________________________

Słowa: 3003

1. Przepraszam jeśli ten rozdział był gorszy.

2. Przepraszam , że tak długo nie było rozdziałów, ale za to macie dużo dłuższy rozdział.

3. Mam nadzieje, że się podobało.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top