Rozdział 6
piątek,07.07.2017
Perspektywa Julki
Dzisiaj zostałam wyciągnięta siłą z łóżka przez tatę i Kamila, dosłownie wyciągnęli mnie za nogi. Gdy tylko zeszłam na dół zobaczyłam, że moja rodzinka siedzi przy stole i popija kawkę. Dziękuję bogu za moją rodzinę, lepszej sobie wymarzyć nie mogłam.
- Okej no to tak ja, Asia i Karolina zajmiemy się robieniem jedzenia, tata, Paweł i Kamil zamarynują mięso. A ty Julka weź Marcelka i zróbcie miejsce do siedzenia na dworze. - powiedziała mama gdy skończyliśmy jeść.
- No widzisz młody nam dali najgorszą robotę - po tych słowach uciekliśmy na dwór, bo Asia zaczęła nas gonić ze szmatką od naczyń.
Szybko uporaliśmy się z uszykowaniem miejsca do ogniska, teraz zostało jeszcze posprzątanie pod altanką.
Byłam dumna z efektu finalnego, więc poszliśmy się pochwalić z naszego dzieła do środka.
- Na dworze już wszystko gotowe, teraz pójdę się przebrać, jak wrócę to pomogę wam to wszystko zanieść do altany. - powiedziałam i nie czekając na pozwolenie poszłam na górę.
Przez dobre 20 minut nie wiedziałam co mam na siebie ubrać- czy powinnam ubrać coś eleganckiego czy bardziej na luzie. Postanowiłam ubrać jednak coś na luzie w końcu to tylko ognisko na podwórku.
- Nareszcie już myślałam, ze nigdy nie przyjdziesz - mama była już lekko zestresowana przybyciem gości, zawsze tak miała, chociaż wszystko było dopięte na ostatni guzik.
- Mamo to my wszystko uszykujemy, a ty idź się przebierz na spokojnie - próbowałam ją uspokoić.
- O tak kochanie, chodź powiesz mi co mam ubrać. A dzieci miałem wam jeszcze powiedzieć, dzisiaj oprócz zawodników przyjedzie też rodzina Pawlickich, dobry znajomy, w końcu miło się znowu spotkać- tata pociągnął mamę w stronę schodów i odwrócił się, żeby puścić nam oczko.
- Oki doki - odpowiedziałam, na co wszyscy zaczęli się śmiać
Nosząc te wszystkie dania, które przygotowała mama zdałam sobie sprawę, że narobiła jedzenia jak dla całego wojska.
Gdy mama z tatą już przebrani wrócili postanowiliśmy wszyscy usiąść na kanapie i wypić kawę, ale, że Marcel chciał iść na dwór to z nim poszłam biorąc ze sobą Anastazję.
***
Perspektywa Przemka
- Bożę, no jedzmy już, bo standardowo się spóźnimy - powiedziałem zniecierpliwiony
- JESZCZE MOMENT - usłyszałem z dwóch różnych pokoi. Jak można się tak długo szykować no nie rozumiem tego.
- Kochanie, Dajana wyglądacie pięknie, ale czy na prawdę możemy już jechać? - zabrał głos tata
- Tak już jesteśmy gotowe, a ty za to, że poszedłeś się poskarżyć tacie to się do mnie nie odzywaj - wystawiła mi język Dajana i poszła w kierunku samochodu
-Jedziemy po Klaudię? - zapytał prowadzący samochód Piotrek.
- Serio pytasz czy żartujesz? Czy Przemek, by się gdziekolwiek pokazał bez Klaudii? - dogryzała mi Dajana, czy ona się serio obraziła o takie gówno?
- Pisz do niej, że ma wychodzić - powiedział ze śmiechem Piotrek.
Po tym jak zgarnęliśmy z domu moją dziewczynę Klaudię pojechaliśmy prosto do domu państwa Baron. Jak się okazało przyjechaliśmy jako ostatni, a nie mówiłem, że tak będzie, mówiłem.
Perspektywa Piotrka
- O hej! Nareszcie jesteście, miło was widzieć - przywitał nas pan Piotr
- Kopę lat - przywitał się tata z kolegą.
- Może przedstawię Ci resztę rodziny - to jest moja żona Sylwia, córka - Asia jej mąż Paweł, syn- Kamil i jego żona Karolina i gdzieś w ogrodzie jest najmłodsza córka Julka z wnukami - przestawił rodzinę trener
- Miło nam, to może teraz ja przedstawię ta ekipę - śmiał się tata - żona Wioletta, synowie Przemek i Piotr i Dajanka - Dajana pokiwała, wzbudzając u wszystkich śmiech - o no tak zapomniałbym to jest Klaudia dziewczyna Przemka.
- Hahah, bardzo miło poznać. Kochanie może wy już pójdziecie zająć się rozpaleniem grilla a my- kobiety w tym czasie napijemy się winka -powiedziała Asia, córka trenera do męża.
- Może ja też pójdę z chłopakami - wypaliła Klaudia - i tak nie mogę pić alkoholu.
- A czemu, coś się stało? - zapytała żona Emila, trzymając synka na rękach.
- Bo jestem w ciąży - powiedziała, po czym, wszyscy z mojej drużyny przyszli gratulować mojemu bratu.
- Przemek, ale super gratki stary.
- O to cudownie, ale to możesz iść z nami i opowiemy ci jak super jest być mamą, a oni niech się bawią w jaskiniowców czy grillu - śmiała się córka trenera, boże ale z niej super kobieta.
- No cóż taka rola mężczyzny w tych czasach - żartował sobie syn trenera. Oj wydaje mi się, ze się polubimy mamy podobne poczucie humoru.
Idąc w stronę ogrodu cały czas żartowaliśmy, ale gdy tylko przekroczyłem próg ogrodu i zobaczyłem JĄ myślałem, że mi się to śni, ale jednak nie, siedziała tam, bawiła się z dziećmi. Tak teraz jest moja szansa, moja szansa, żeby ją lepiej poznać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top