Rozdział 3

Perspektywa Piotrka

- No chłopaki, powiedźcie jaki jest wasz sekret na tak szybką jazdę. - oczywiście, jak tylko skończył się mecz w parku maszyn zaroiło się od reporterów, o dziwo nikt z nich nie prosił konkretnie o wywiad ze mną, chyba, że było nas podczas niego kilku. Trzeba przyznać, że jestem bardzo zadowolony z tego faktu, czyżby wszyscy zniechęcili sie po ostatnim?

- Niestety, no nie możemy tego zdradzić, ale wydaje mi się, że to taka wzajemna motywacja buduje tak silną drużynę jaką się powoli stajemy - powiedział Janusz z ktorym właśnie udzielałem wywiadu.

- Czyli teraz już śmiało możecie powiedzieć, że unia wraca na te najlepsze tory tak? - reporterka o dziwo skierowała mikrofon w moją stronę, ale na jej twarzy ewidentnie widniał obraz przerażenia, co mnie bardzo bawiło.

- Tak można tak powiedzieć, ale bardzo duży wpływ na to mają także nasi kibice, którzy mimo to jak zaczęliśmy sezon nadal są z nami - powiedziałem a na twarzy dziennikarki wystąpił wyraz ulgi.

- Tyle, specjalnie dla państwa Janusz Kołodziej i Piotr Pawlicki zawodnicy zwycięskiej dzisiaj unii leszno, dziękuję.

Ciszyłem się, że w końcu mogę sobie stamtąd pójść, bo mogę stwierdzić z ręką na sercu, że udzielanie wywiadów to jedna z gorszych rzeczy w moim zawodzcie. Pożegnałem się z Koldim i poszedłem do swojego boksu trochę ochłonąć.

- No Piotruś powiem ci, że jestem pod wrażeniem twojej jazdy, brawo, brawo. - usłyszałem, gdy tylko prekroczyłem próg boksu.

- Paulina, Maciek co wy tutaj robicie? Przecież miało was nie być. - zdziwiła mnie ta sytuacja cały czas mowią mi, że nie moga przyjechać a tu nagle stoją w moim boksie. Dzisiaj to mnie chyba już nic nie zaskoczy.

- Aleś ty jest miły. Tylko niech ci sodówka do głowy nie uderzy po tym meczu. Leoś a Ty chodź tutaj do Wojtka, jaki ty już duży jesteś - powiedział Maciek. On wyraźnie za dużo czasu spędza w towarzystwie Pauliny bo nawet teraz zaczął mówić podobnie jak ona. A swoją drogą, do twarzy mu z dzieckiem.

- Głowa spokojna, wszystko mam pod kontrolą - śmiałem się razem z przyjaciółmi, gdy nagle za nimi zauwazyłem, że jest tam ktoś jeszcze - Hej, Piotrek jestem. - chciałem sie przywitać, ale dopiero wtedy zauważyłem twarz tej dziewczyny i zamarłem. Nie, to napewno nie działo się naprawdę, nie, to jest niemożliwe, przecież ona wyjechała do Wrocławia.

- No świetnie, czyli jednak sodówa uderzyła do głowy skoro już ludzi nie poznaje. - dalej nawijała Paulina. Ta dziewczyna wie jak wybrnąć z każdej sytuacji i za to ją podziwiam, jak i jej dziękuje bo wyraźnie było widać, że ani ja, ani Julka nie wiedzieliśmy co zrobić.

Perspektywa Julki

Dlaczego ja się na to zgodziłam, przecież to jest jakieś jedno wielkie nieporozumienie. Nawet nie wiem jak mam się zachować. Miałam się trzymać jak najdalej od tego miejsca, od niego, a wystarczyło jedno wyjścia na mecz i skończyłam w jego boksie jak jakaś niemowa. No bo co mam powiedzieć? To jest niedorzeczne.

- No to co robimy? Trzeba jakoś uczcić wasze zwycięstwo. - powiedział Maciek tuląc sie do Pauliny. Szczerze? Zazdroszczę im, że tak bardzo się kochają i nadal mają siebie nawzajem. To jest cudowne, może i kilka razy ostro sie pokłócili, ale nie raz słyszałam od Pauliny, że ja przekonywałam ją, że mają nie popełniać naszego błędu, a Piotrek dokładnie to samo powtarzał Maćkowi.

- Wiecie co ja chyba jednak pójdę do domu, bo wiesz nie wszyscy mają jutro wolne, tylko muszą iść do szkoły. - powiedziałam i doskonale wiedziałam, że moja wypowiedź spotka się, ze śmiechem Pauliny.

- No niech Ci będzie widzimy sie na openerze. - powiedziała i poszłam w stronę samochodu rodziców.

Perspektywa Pauliny

- Boże, Ona też z nami jedzie? - gdy tylko Julka się oddaliła, zapytał Piotrek czym mnie zdenerwował.

- A masz z tym jakiś problem? Bo wiesz, z tego co mi wiadomo to Julka miała bilet już dużo wcześniej niż ty, więc jak już to ty Ty możesz nie jechać? - wkurzył mnie, o co mu znowu chodzi?

- Boże Maciek, weź coś zrób ze swoją dziewczyną bo ewidentnie ma napięcie przedmięsiączkowe.
- Nie wiem czy jesteś świadom, że igrasz sobie z ogniem chłopców.

- Wiesz, co nie denerwuj mnie jeszcze bardziej, bo za chwilę pojedziemy na dwa samochody i się do Ciebie przez najbliższy czas, aż mnie nie przeprosisz, nie odezwę.

- Jak Boga kocham, ostatnio to przechodzisz sama siebie. - czy on nie może chociaż przez chwilę być cicho?

- Lepiej będzie jak juz pójdę, bo moje napięcie nie wytrzyma z tobą dłużej w jednym pomieszczeniu. - powiedziałam i po jego minie widziałam, że to go zgasiło, 1:0 dla mnie. - Kochanie nie siedź z nim za długo bo głupota na Ciebie przejdzie. Pa - dalałam buziaka Maćkowi po czym pożegnałam się też z Klaudią, Przemkiem i małym. - Nara lebiodo

Perspektywa Piotrka

- No stary masz dwa wyjścia, albo kupujesz kwiaty na przeprosiny, albo bez kina nie wychodź. - nabijał się ze mnie Maciek. Stwierdzam, że to będzie kilka bardzo ciekawych dni.

***

Do opublikowania rozdziału zmotywował mnie komentarz papierowekwiatyx oraz tropicallcamren, która także dokonała korekty.😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top