Rozdział 2
Niedziela,30 czerwca 2018
Perspektywa Julki
- Nie, nie, nie ja nigdzie nie ide nawet mowy nie ma - próbowałam przekonać tate, że ja się nie wybieram na dzisiejszy mecz, ale on nawet nie chciał o tym słyszeć.
- Jula, ruszaj swoje cztery litery i idziemy, no dalej nawet mama powiedziała, że idzie, a poza tym dzisiaj jest bardzo ważny mecz dla nas - za wszelką cenę dalej mnie przekonywał i nie zapowiadało się żeby tak szybko skończyły mu się argumenty
- Tatusiu kochany wiesz ja Cię bardzo kocham prawda? - usiadłam tacie na kolanach, jak wtedy kiedy byłam małą dziewczynką i zrobiłam minę biednego pieska.
- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że i tak idziesz dzisiaj na mecz - nie no teraz już wiem po kim mam taki charakter, no i co mi pozostanie? Iść na ten mecz czyżbym miała przeżyć powtórkę z rozrywki?
Perspektywa Piotra barona
Od początku gdy tylko moja córka wróciła z Wrocławia za wszelką cenę chciałem żeby poszła na mecz wiem jak kocha ten sport a porzuciła go tylko ze względu na to co stało się z nią i Piotrkiem. Nadal nie umiem zrozumieć czemu wszystko między nimi skończyło się właśnie tak, przecież to jest niemożliwe oni są jak dwie krople wody, te same charaktery, te same marzenia a mimo to los ich rozdzielił.
- Kochanie ja już jadę przyjdźcie potem pa pa - zawołałem i wyszedłem z domu, ponieważ musiałem być juz przed meczem obecny na stadionie.
Droga na Smoka nie zajęła mi zbyt dużo czasu, bo nie jest to daleko od naszego domu. Gdy tylko wszedłem na obiekt zobaczyłem chłopaków obu drużyn rozstawiających swój sprzęt.
- Witam - przywitał się ze mną manager drużyny Gorzowa, swoją drogą dopiero teraz zaczął mi sie udzielać stres związany z tym meczem, w końcu miał on zadecydować o jaki medal w tym roku będziemy walczyć, chociaż już sama walka o jakikolwiek medal była dla nas ważna, bo w zeszłym roku oddaliliśmy się od tego dużo wcześniej.
- Dzień dobry mam nadzieję, że dobry i nie zacznie padać - oddałem gest trenerowi Chomskiemu z szerokim uśmiechem, nie miałem zamiaru się złościć ani być nie miłym tylko ze względu na to, że jesteśmy z dwóch różnych drużyn.
- Piękna pogoda niech będzie - zaśmiał się trener po czym poszedł do swojej drużyny a ja uczyniłem to samo. Moi chłopcy już siedzieli skoncentrowani w swoich boksach i tylko czekali na mnie i moją mowę, którą zawsze wygłaszam przed każdym spotkaniem.
- Chłopaki mogę was tutaj prosić? - powiedziałem stając w boksie Piotrka w końcu, po raz kolejny to on był kapitanem wiec, to w jego boksie odbywaliśmy narady. Gdy wszyscy już sie tam zeszli zacząłem- chciałbym wam powiedzieć, że dzisiaj jest dla nas bardzo ważny mecz, ale pamiętajcie, że mimo wszystko zaszliśmy bardzo daleko i o co by sie teraz nie stało wierzcie ze jestem z Was bardzo dumny i wy też powinniście czuć to samo. - zakończyłem swoj monolog, bo co miałem mówić to co czułem powiedziełem i byłem pewien, że tym chłopakom to wystarczy.
Perspektywa Piotrka
- Chłopaki, no po takiej przemowie to nie wiem jak wy, ale ja jestem jeszcze bardziej zmotywowany do walki. A teraz zapierniczamy i finał jest nasz. - powiedziałem chłopakom, bo wiedziałem, że przez słowa trenera bardziej zaświeci w naszych głowach myśl o finale i gdy tylko każdy z nich pójdzie do swojego boksu, zajmie się dopracowaniem swojej maszyny do tego stopnia, żeby wszystko zagrało, właśnie to kocham w naszej drużynie wzajemnie nakręcamy się do walki a iskra zapalna przy której eksplodują nasze silniki podczas biegu jest wrzawa naszych kibiców.
Perspektywa Julki
No i co teraz robię? No tak siedzę sobie na trybunach i zaraz będę oglądać mecz Leszczyńskiej Unii lepiej być nie może. Owszem może kocham ten sport, ale jak myślę o tym stadionie? TYM boksie i tym jednym konkretnym zawodniku to mój organizm pokrywa się gęsią skórką.
- Jula, chcesz coś do picia?
- Nie mamo, jedyne co chce to jak najszybciej skończyć tę farse i wrócić do domu - powiedziałam mamie, która wyraźnie stara sie poprawić mi humor czymkolwiek, ale po moich słowach posmutniała - przepraszam mamo, ale po prostu dziwnie sie tutaj czuje wiesz o co mi chodzi prawda? - mama tylko pokiwała głową i mnie przytuliła? to była chyba jedyna rzecz, której teraz potrzebowałam.
Perspektywa Pauliny
- Maciek gdzie są w końcu te nasze miejsca - już mnie to wszystko irytowało od ponad 20 minut szukaliśmy swoich miejsc, bo pan Maciej wszystko wiedzący Janowski zapomniał gdzie są jakie sektory, no pogratulował.
- Kochanie nie denerwuj się to już tutaj - próbował mnie uspokoić, ale gdy tylko zobaczyłam kto siedział w naszym rzędzie mało nie musiałam zbierać szczęki z podłogi.
- Julka nie nie wierzę, że to naprawdę ty - powiedziałam rzucając się na przyjaciółkę, widziałam dezorientację wymalowaną na jej twrazy, ale połączona także z tęsknotą, znałam ją jak nikt inny i widziałam jak tęskniła za tym miejscem. - nareszcie wróciła tak bardzo teskniłam my wszyscy tęskniliśmy.
- Boże Paulina tak bardzo za wami tesknilam i tak dobrze Was widzieć razem- julka już płakała a ja razem z nią tylko Maciek zachował zimną krew, ale widziałam po nim, że mimo wszystko pojawiła się z jego oczach ulga, że może jeszcze nie wszystko stracone.
- Dziewczyny pogadacie sobie później a teraz siadać mi tu i kibicować Unii bo musimy to wygrać- powiedziała mama Julki opatulona w szalik i czapkę Unii. Wybuchłyśmy z julka niepochamowaym śmiechem, ale zaraz potem się opanowaliśmy i zaczęliśmy piszczeć i skandodać "Unia Leszno". Wszystko było tak jak powinno, Jula była taka jak kiedyś i widać było, że nie przejmuje się tym gdzie jest, mogłam podczas tego meczu śmiało powiedzieć, że moja Jula wróciła.
Perspektywa Julki
- Tak proszę państwa jednak kibice Leszczyńskiej Unii okazali się skuteczniejsi i to właśnie dzisiaj i tutaj na stadionie leszczyjakim tutejszy klub gwarantuje sobie pewną walkę o złoty medal wielkie brawa - podkreśla tylko wrzawe na trybunach speaker, ale tak dzisiaj Unia pokazała klasę i na to zasługiwała.
- Julka idziesz z nami do chłopaków, może Klaudia będzie z malutkim? - zapytał mnie Maciej, chociaż po jego minie wniąskowałam, że zna odpowiedź.
- Nie lepiej będzie jak pójdę już, jutro muszę iść do szkoły po papiery i muszę sie wyspać- odpowiedziałam i szczerze liczyłam, że uda mi sie jakoś uniknąć pójścia z nimi, ale oczywiście moja przyjaciółka musiała podjąć decyzję za mnie.
- Pani mamo Julki my już potem odwieziemy do domu proszę się nie martwić.
-Okej bawcie sie dobrze- powiedziała moja rodzicielka wyraźnie zadowolona z takiego obrotu sprawy, mam nieodparte wrażenie, że mimo wszystko to było ukartowane.
- No no to idziemy - zaszczebiotała ze szczęścia Paulina, wzięła mnie i Maćka pod rękę i ruszyła w kierunku boksów zawodników
****
Dzisiaj jednocze się z główną bohaterką co robię siedzę na 50-leciu 😎
Moze ktoś ma ochotę pokonwersować ze mną na jakiś ciekawy temat XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top