Słodkich snów, Księżniczko (4)
– Czarny Kocie! – krzyknęła Biedronka.
Nie było czasu na zastanawianie się. Bohaterka szybko wyrzuciła swoje jo-jo, którym oplotła partnera i przyciągnęła do siebie, nim pocisk w kształcie serca trafił w pierwotny cel. Objęła go ręką w pasie i po raz kolejny zarzuciła jo-jo, dzięki czemu mogli się przedostać w spokojniejsze miejsce – skryci za zwałami gruzów.
– Dzięki – bąknął Czarny Kot, gdy wyswobodził się już z jej uścisku i dobył na powrót swój kici-kij.
Biedronka spojrzała na swojego partnera w walce. Nadal wydawało jej się dziwne to, że był tak odległy, szanował jej przestrzeń osobistą i w dodatku jeszcze nie nazywał już jej Kropeczką czy Jego Panią. O to właśnie prosiła go przez te wszystkie lata, więc dlaczego teraz było jej z tym tak trudno? Lubiła przecież jego gry słowne i żarty, a także sposób w jaki kompletnie naruszał jej przestrzeń i...
Marinette wyrwała się z własnych przemyśleń i podeszła do niego. Położyła mu dłoń na ramieniu.
– Wszystko w porządku? – spytała. – Wydajesz się dziś dziwnie nieobecny... i kompletnie mnie nie słuchasz...
Czarny Kot zerknął na nią i uśmiechnął się do niej ciepło. Czysto przyjacielsko.
– Po prostu miałem ciężki dzień. Atak akumy oderwał mnie od jednej z ważniejszych chwil w moim życiu – odparł, uważając, by nie wyjawić zbyt dużo.
Biedronka przyjrzała mu się dokładniej i skinęła głową.
– Dla mnie też ten atak nastąpił nie w porę – przyznała, czując rumieńce na policzkach, kiedy tylko wspomniała jak Adrien pochylał się nad nią jeszcze chwilę wcześniej.
Kot potrząsnął głową i rozejrzał się dookoła.
– Wychodźcie, wychodźcie, gdziekolwiek jesteście! – krzyknęła LadyNoir gdzieś z oddali. – Już ja udowodnię wszystkim, że nasz Fandom LadyNoir ma rację!
Biedronka zmarszczyła brwi w niezrozumieniu i spojrzała na swojego towarzysza.
– Fandom LadyNoir? – zdziwiła się.
Czarny Kot przełknął głośno ślinę i wyglądał na zmieszanego.
– Więc ty nie wiesz, o czym ona mówi? – wyrzucił z siebie wyraźnie zakłopotany, drapiąc się po karku.
Marinette zamrugała szybko.
– A ty wiesz?
– Cóż... jakby ci to... – Odchrząknął, po czym sięgnął po swój kici-kij i wysunął ekranik, na którym szybko coś wystukał, a potem wręczył swojej towarzyszce.
Biedronka spojrzała na dziwną stronę ze zdjęciami i pięknie namalowanymi obrazami z ich podobiznami, a także książkami o dość kontrowersyjnych tytułach, jak: „Skryci za maskami", „W blasku fleszy" czy „Ujawniona tożsamość". Znów szybko zamrugała wyraźnie zdziwiona. Przesunęła palcem po ekraniku, który zaczął ukazywać coraz to więcej książek na portalu Wallpat. Jedną z nich przez przypadek kliknęła, a wtedy jej wzrok spoczął na pierwszych linijkach tekstu:
Biedronka pociągnęła za dzwoneczek jego Kociego stroju i rozsunęła zamek do samego końca. Przesunęła dłońmi po nagim torsie Czarnego Kota, a potem...
Zawstydzona do granic możliwości szybko oddała kici-kij jego właścicielowi.
– Co to jest? – wyrzuciła z siebie jednym tchem, czując jak policzki jej płoną.
Dlaczego ludzie pisali coś takiego, a w dodatku...
Naraz Marinette zdała sobie sprawę, że za chwilę Czarny Kot też to przeczyta, więc szybko wyrwała mu kici-kij z ręki i kliknęła na ekran, żeby powrócić do głównej strony, ale wtedy dostrzegła coś, co jeszcze bardziej zdjęło ją grozą. Wskazała palcem na ikonkę serduszka przy tym dziwnym czymś, co podobno nazywało się książką.
– Dlaczego przy tym... tym...
– Fanfik. To się nazywa fanfik – wtrącił się Kot.
Marinette pokiwała głową oniemiała.
– Witamy po mrocznej stronie internetu, Biedronsiu – skwitował jej towarzysz.
Biedronka potrząsnęła głową.
– Dlaczego przy tym fanfiku jest serduszko?
Mina jej partnera powiedziała jej wszystko.
– Czytałeś to?! – niemal krzyknęła, więc Czarny Kot szybko zasłonił jej usta swoją dłonią.
– Ciii – syknął i rozejrzał się dookoła w obawie, że LadyNoir ich odnajdzie.
A kiedy już upewnił się, że ich nie usłyszała, uwolnił Biedronkę ze swojego uścisku i spojrzał na nią widocznie skruszony.
– Nie mogę przepraszać w nieskończoność za to, co robiłem w przeszłości – przyznał szczerze, chowając za plecami kici-kij. – Owszem, miałem bzika na twoim punkcie, ale uwierz, że to już przeszłość, okej?
Biedronka zerknęła na niego podejrzliwie.
– Musiałeś czytać coś takiego? To... to jest... jest... nie do pojęcia... – Zwiesiła bezradnie ramiona.
– Jak wspomniałem wcześniej... Oszalałem na twoim punkcie i bardzo wiele osób uważało nas za parę. Ja sam myślałem, że jesteśmy sobie przeznaczeni... Co mogę więcej rzec? Zauroczenie tobą mnie zaślepiło – odparł.
Marinette nie umiała nazwać uczuć, które teraz kłębiły się wewnątrz niej. Owszem, była zgorszona pod wpływem nowych informacji, ale bardziej ubodły ją słowa Kota. Nie spodziewała się, że on kiedykolwiek przestanie... ją... kochać... I w dodatku jeszcze uznał swoje wcześniejsze uczucia za zauroczenie. To było...
Biedronka przygryzła dolną wargę zakłopotana.
– W porządku. Skupmy się na tym, jak ją pokonać – powiedziała rzeczowo. – Ja też muszę niedługo wracać, więc wolałabym nie zabawić tu zbyt długo.
Czarny Kot skinął jej głową.
– Jakieś pomysły?
Bohaterka zacisnęła usta w wąską kreskę, rozmyślając.
– Powinnam użyć mocy – oznajmiła, chwytając swoje jo-jo.
Czarny Kot położył rękę na jej dłoni, by ją powstrzymać.
– Czy to trochę nie za szybko?
Biedronka westchnęła zrezygnowana.
– Muszę się pospieszyć, bo moja tożsamość wisi na włosku – wyjaśniła, po czym dodała z namysłem: – Jej pociski wyciągają z ludzi najgłębiej skrywane uczucia, a ona sama dąży do tego, żeby udowodnić wszystkim, że jesteśmy parą... – Wpatrzyła się w zielone oczy Kota. Miała już pewien pomysł, ale ten wywołał mocne rumieńce na jej policzkach. – Myślę, że powinniśmy dać jej to, czego szuka. Być może wtedy nie będzie chciała zabrać nam miraculi... Jak wtedy z Lodziarzem, pamiętasz?
Czarny Kot zmarszczył brwi w zamyśleniu, by po chwili spojrzeć na swoją towarzyszkę ze smutkiem wymalowanym na twarzy.
– Przykro mi, Biedronko, ale nie mogę tego zrobić.
Wspomniana wpatrzyła się w niego zszokowana.
– Ale dlaczego?
– Bo tak jak ty kiedyś wspomniałaś, że kochasz kogoś innego, tak ja teraz postanowiłem skupić się na kimś, kto jest dla mnie o wiele bardziej osiągalny. I z każdym dniem coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że czuję do niej coś więcej niż tylko przyjaźń.
Marinette poczuła jak coś wewnątrz niej zaciska się kurczowo. Ten ucisk sprawił jej potworny ból, ale nie dała tego po sobie poznać. W dodatku musiała grać – jak zareagowałaby Biedronka niebędąca Marinette na dzisiejszy artykuł w prasie?
– Czy to ma coś wspólnego z tym artykułem...? – spytała.
W pierwszej chwili Czarny Kot zmarszczył brwi w niezrozumieniu, zaraz jednak sobie przypomniał. Nie mógł zdradzić się przed Biedronką.
– A skąd! – skłamał. – To... to ktoś inny. Ta dziewczyna jest naprawdę niesamowita.
Biedronka poczuła ukłucie zazdrości, jednak nie dała temu uczuciu zawładnąć sobą, więc zamiast tego uśmiechnęła się ciepło do swojego towarzysza.
– W porządku. Rozumiem i szanuję twoją decyzję, ale my będziemy udawać. Tak jak wtedy z Lodziarzem... Przecież pomiędzy nami nie ma nic więcej prócz przyjaźni.
Czarny Kot spojrzał na nią zmartwiony.
– Wielokrotnie bawiłaś się moimi uczuciami do ciebie, lecz ja już tak nie potrafię. Wybacz, ale musisz wymyślić coś innego.
Marinette momentalnie zrobiło się przykro. Minęło już tyle lat, odkąd po raz pierwszy objawili się w Paryżu i tak wiele się zmieniło od tamtego czasu. A teraz jeszcze dowiedziała się, że szaleńcza miłość Czarnego Kota znikła... To ją naprawdę zabolało.
– Jestem pewien, że zaraz wpadniesz na jakiś błyskotliwy plan – powiedział na pocieszenie.
Marinette pomyślała z przekąsem, iż tamten plan był najlepszy do walki z takim tworem, jednak nie miała innego wyjścia. Musiała improwizować. Postukała się palcem po brodzie w zamyśleniu.
– Musimy ją czymś zaskoczyć...
Wyjrzała zza sterty gruzów, by ujrzeć, jak kolejne pociski spadały na niewinnych mieszkańców Paryża. Każdy trafiony wyznawał swe prawdziwe uczucia.
– Te pociski wysyła z otwartej dłoni... Jakiś pomysł, gdzie może kryć się akuma? – Biedronka myślała na głos.
Czarny Kot stanął u jej boku i pokręcił przecząco głową.
– Musi tam być coś, co przyjęło akumę i raczej nie jest to coś wewnątrz niej – stwierdził logicznie.
– Coś wykombinujemy – zapewniła Biedronka, po czym na powrót schowała się za stertą gruzów i wyrzuciła swoje jo-jo w górę, krzycząc: – Szczęśliwy traf!
Na jej ręce opadła ściereczka czerwona w czarne kropki.
Biedronka znów wyjrzała na LadyNoir, poszukując podpowiedzi. Nie dostrzegła jednak żadnych punktów, które mogłaby połączyć w logiczny plan działania.
– Czarny Kocie, rozumiem twoje stanowisko w kwestii udawania pary, dlatego uszanuję twoją decyzję. Wierzysz mi? – Uśmiechnęła się do niego ciepło.
– Zawsze – odparł.
– Świetnie, w takim razie idziemy. Mam pomysł, czym ją zaskoczyć.
Jej partner ruszył tuż obok, jednak wyciągnął i rozłożył przed nimi kici-kij tak na wszelki wypadek. Nigdy nie wiadomo, co strzeli do głowy takiemu opętanemu tworowi.
Biedronka zawołała odważnie:
– Hej, LadyNoir!
Ta odwróciła się błyskawicznie w ich stronę i uśmiechnęła zjadliwie. Pół-Kot i pół-Biedronka z maską w kształcie serca zamiast twarzy.
– Nareszcie was mam! – zapiszczała i posłała w ich stronę fioletowy pocisk.
Czarny Kot zawirował swoim kijem i odepchnął cios.
– Masz rację! – wykrzyknęła Biedronka, a zarówno LadyNoir jak i Czarny Kot zamarli wpatrzeni w nią z niezrozumieniem. – Ja i Czarny Kot jesteśmy partnerami.
LadyNoir postąpiła o krok w przód.
– W co ty teraz pogrywasz?
Czarny Kot również rzucił jej zaniepokojone spojrzenie.
– Jesteśmy partnerami w walce. Drużyną. Najlepszą. Niepokonaną – oznajmiła dobitnie Biedronka, a jej towarzysz uśmiechnął się z dumą, gdy oboje kroczyli w stronę LadyNoir. – Nie ma Biedronki bez Czarnego Kota, a gdy wyzywasz na pojedynek mnie, wiedz, że on będzie mi zawsze towarzyszył.
Jo-jo zawirowało tuż przed tym, jak Biedronka nim zarzuciła, by pochwycić przeciwniczkę, ale ta skoczyła w ostatniej chwili uskakując przed pętającą ją linką.
– Ha, ha! Myślałaś, że uda ci się mnie zaskoczyć, ale pamiętaj, że ja zawsze jestem o krok przed wami! – wykrzyknęła i posłała w ich stronę grad pocisków w kształcie serc.
Czarny Kot i Biedronka dzielnie je odpierali.
Bohaterka zerknęła na towarzysza i rzuciła szybko do niego:
– Podetnij jej nogi kicim-kijem!
Kot skinął zgodnie głową i w mgnieniu oka wymierzył celny cios.
Biedronka w tym czasie skupiała się na ochranianiu partnera tarczą z jo-jo, więc nie spodziewała się, że upadająca z krzykiem LadyNoir wyrzuci kolejny pocisk, który odbije się i rykoszetem trafi prosto w Biedronkę.
Czarny Kot zamarł.
Wszyscy w Paryżu zamarli.
Nawet LadyNoir, która aktualnie leżała na chodniku, wpatrywała się z przejęciem w Biedronkę, podczas gdy Władca Ciem wrzeszczał w jej głowie, by zabrała teraz miracula dwójce bohaterów.
Czas jakby zwolnił.
A potem ruszył z kopyta, gdy Biedronka upadła na kolana zwrócona w stronę Czarnego Kota.
– W głębi serca kocham tak naprawdę tylko Czar...
~*~
Czarny Kot nie zwlekał ani chwili, od razu zastawił jej usta dłonią, przez co reszta jej wyznania stała się bezładnym bełkotem. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby na dobre zastawić jej usta, by nie wyjawiła zbyt wiele. Wtedy właśnie uaktywnił się jego Koci zmysł, którego podpowiedź padła na ściereczkę ze Szczęśliwego trafu. Chłopak uśmiechnął się triumfalnie i wolną ręką chwycił za nią.
Biedronka niczym zacięta płyta powtarzała w kółko:
– W głębi serca kocham tak naprawdę tylko Czar...
W tamtej chwili Adrien zawiązał jej knebel, więc dalsze słowa były już kompletnym bełkotem.
Teraz mógł w pełni skoncentrować się na ich przeciwniczce. Musiał też jakoś przywrócić Biedronkę do stanu użyteczności.
Kiedy jednak zwrócił się w stronę LadyNoir, ta właśnie wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami.
– Czy ona właśnie przyznała, że ciebie kocha?
Czarny Kot zmarszczył brwi.
– Nie wnikam w to, co każą jej robić twory Władcy Ciem. Równie dobrze mógł nas oszukać, a wszyscy dookoła mówią tylko to, co pragniemy w głębi serca usłyszeć – stwierdził logicznie, po czym rozsunął kici-kij i zaczął nim wirować.
LadyNoir uśmiechnęła się zjadliwie za maską.
– Czyli ty nadal ją kochasz? A już myślałam, że...
Ale Adrien nie dał jej dojść do głosu, tylko wymierzył kolejny cios, którym powalił przeciwniczkę na ziemię. Ta cisnęła kolejnym pociskiem, ale on ze swoim kocim refleksem szybko się uchylił. Zbliżał się do niej, bacznie obserwując skąd wydobywały się jej fioletowe serca. Wirując przed sobą kijem niczym tarczą, udało mu się dostrzec, że to w rzeczywistości był pierścionek. Uniknął kolejnych dwóch pocisków, a następnie przykucnął, zsunął i błyskawicznie rozsunął kici-kij, który to rozbił kryjówkę akumy.
Czarny motyl wzleciał w powietrze, lecz Czarny Kot nie tracił czasu.
– Kotaklizm! – krzyknął, po czym błyskawicznie pochwycił akumę w pięść, z której emanowała moc zniszczenia.
Wszyscy wokół zostali uwolnieni spod jej wpływu.
Czarny Kot zerknął przez ramię na swoją towarzyszkę, która zszokowana dotykała się po twarzy. Mimo wszystko uśmiechnął się czułością, idąc w jej stronę.
– Wybacz, musiałem cię zakneblować, abyś nie wypaplała zbyt wielu sekretów – powiedział, po czym stanął za jej plecami i rozwiązał ściereczkę. – Przydałaby się Niezwykła Biedronka.
Biedronka wciąż w szoku, pokiwała jedynie głową.
~*~
Czarny Kot zatrzymał się na chwilę na jednym z dachów, gdy tylko Biedronka go o to poprosiła. Niewiele dzieliło ją od przemiany zwrotnej, ale zaryzykowała.
– Zostałam trafiona pociskiem... Czy mógłbyś mi powiedzieć, co takiego ujawniłam? – spytała, splatając i rozplatając palce nerwowo.
Kot podszedł do niej bliżej z dziwnym wyrazem twarzy.
– Udało mi się w porę cię zakneblować – odparł.
Biedronka odetchnęła z ulgą.
– Czyli nikt nic nie wie? – dopytała.
Czarny Kot wzruszył ramionami.
– LadyNoir coś tam podejrzewała, ale ostatecznie i tak nie będzie nic pamiętać, prawda?
Bohaterka skinęła głową z ciepłym uśmiechem na ustach. Nagle jej kolczyki zapikały ostrzegawczo.
– O, nie! – sapnęła zaskoczona. – Muszę już uciekać...
Zostały jej zaledwie dwie kropki, nim się ujawni.
Pierścień Czarnego Kota również zapikał.
– Na mnie również już pora – skwitował, po czym jej zasalutował. – To do następnego!
Wybił się w górę na kicim-kiju i umknął w ustronne miejsce, gdzie już po chwili stał Adrien, a Plagg zajadał się camembertem.
Kwami nie zwracał uwagi na cały otaczający go świat, gdy trzymał w łapkach swój ukochany kawałek sera, którym delektował się przez jakiś czas.
Adrien odpłynął we własnych myślach. Czy Biedronka właśnie próbowała mu wyznać miłość? Nie chciał drążyć tego tematu, bo wiedział, że to donikąd nie prowadziło, skoro jasno określił swoje uczucia. Nie mógł pozwolić sobie teraz na jakiekolwiek zwątpienie. Ale co jeśli...? Nie. Kategorycznie zabronił sobie iść tym tokiem myśli. W dodatku Władca Ciem ostatnimi czasy wymyślał różne kreatury, które mogły tak naprawdę ich oszukiwać, zamiast mówić o ich prawdziwej mocy...
Zerknął na swojego kwami.
– Myślisz, że Biedronka chciała mi wyznać miłość? – zapytał.
Plagg machnął lekceważąco swoją łapką.
– A kogo to obchodzi?! – Wystawił mu przed nos nadgryziony kawałek sera. – Widzisz, jaki on jest idealny?!
Adrien przewrócił oczami.
– Tak, wiem... Ty po prostu kochasz jeść, ale co jeśli...
Plagg wzruszył ramionami.
– Marinette jest o niebo lepsza – skwitował.
Adrien spojrzał na niego podejrzliwie.
– Tak, a to niby dlaczego?
– Halo? Nic ci w głowie nie dzwoni? – Sarkazm niemal wylewał się z każdego słowa Plagga.
Adrien zmarszczył brwi i pokręcił przecząco głową.
Plagg westchnął męczeńsko.
– Jej rodzice mają najlepszą piekarnię w całym Paryżu... – powiedział kwami z rozmarzeniem.
Adrien zaśmiał się.
– Mogłem się spodziewać, że to będzie dotyczyć jedzenia – przyznał rozbawiony nastolatek.
Plagg wzruszył ramionami, pochłaniając ostatni kawałeczek camemberta.
– Związek z jedzeniem to najpiękniejszy związek, jaki ludzkość mogła wymyślić – stwierdził poważnie.
Adrien wpatrzył się w niego z wyraźnym rozbawieniem.
– Czyli ty jesteś team Marinette, tak?
Plagg pokiwał ochoczo głową.
– Pomyśl tylko o tych czekoladowych ciastkach, które jej tata specjalnie dla ciebie upiekł!
Adrien zastanowił się nad jego słowami, a wtedy w jego myślach pojawiła się Marinette, którą zostawił w łazience...
– Cholera, Plagg! Marinette przecież została u mnie w domu!
Plagg znów machnął łapką.
– Wyluzuj, przecież to nie tak, że zaraz ci ucieknie...
– Plagg, wysuwaj pazury!
~*~
Marinette była lekko skołowana po ciosie od LadyNoir. Trafiła ją. Tego się kompletnie nie spodziewała. W dodatku sam Czarny Kot poradził sobie z pokonaniem akumy. Była pod wrażeniem tego, jak bardzo się zmienił od czasu ich początków.
Zerknęła na swoją kwami.
– Tikki, nie sądzisz, że Czarny Kot wydaje się dużo dojrzalszy niż wcześniej?
Wspomniana uśmiechnęła się tajemniczo.
– Ja już od dawna ci powtarzałam, że powinnaś dać mu szansę.
Marinette przewróciła oczami.
– Ale wcześniej był strasznie nie do zniesienia, a teraz jest... jest... – Naraz dziewczyna przypomniała sobie o Adrienie. – Tikki, co ja wygaduję?! Przecież ja kocham Adriena!
Kwami pacnęła się łapką w czoło.
– Nie miałyśmy gdzieś czasem wrócić?
– Och, nie! Adrien! Tikki, kropkuj!
~*~
Biedronka wślizgnęła się przez otwarte okno do łazienki Adriena. Po szybkiej detransformacji opadła na toaletę i jęknęła ze zmęczenia. Wtedy właśnie dostrzegła swoją kwami.
– Tikki, co się stało?
– Nie najlepiej się czuję – przyznało stworzonko. – Nie zdążyłam się naładować i...
Spanikowana Marinette z Tikki na dłoni popędziła do drzwi od łazienki, ale zdążyła je jedynie odblokować, nim padła nieprzytomna, a kaskada jej ciemnych włosów okryła kwami wtuloną w jej ręce.
~*~
Adrien wpadł do swojego pokoju i w panice rozejrzał się po nim.
– Ta akcja zajęła dużo więcej czasu niż przewidywałem.
Plagg właśnie wyleciał ze swojej szafki z camembertem, który od razu pochłonął, ale w łapkach już trzymał następny kawałek śmierdzącego sera.
Adrien początkowo marszczył nos przy każdym takim posiłku jego kwami, lecz z czasem przyzwyczaił się do tego smrodku. Dlatego teraz jedynie przeszedł obok i podszedł do drzwi łazienki. Zapukał cicho.
– Marinette? Jesteś tam?
Plagg podleciał z zainteresowaniem.
– Poczekaj, wybadam sprawę! – oznajmił z zapałem.
Adrien chwycił go za łepek i spojrzał na niego karcąco.
– Ani mi się waż!
– A jeśli coś jej się stało?! Później mi podziękujesz! – fuknął kwami.
Adrienowi ten pomysł zupełnie się nie spodobał. Przecież Marinette mogła zobaczyć jego kwami, a wówczas... cóż, nie wiedział, co nastąpiłoby wówczas... A jednak wolał, aby nie wiedziała, że trzymał w domu mini czarnego kotka i to w dodatku latającego. Chociaż Plagg w jednym miał rację – mógł niezauważenie wybadać sprawę.
– W porządku – mruknął Adrien.
Plagg mu zasalutował, a chwilę później przeleciał przez drzwi...
~*~
– O, nie... – sapnął cicho. – Cukiereczku, co ci jest?
Szybko odnalazł Tikki zaplątaną we włosy Marinette. Przyjrzał jej się badawczo i podjął naprędce decyzję. Pociągnął przyjaciółkę do torebki jej właścicielki, by ukryć ją tam przed Adrienem, a kiedy rozejrzał się po niedużym wnętrzu, odkrył, że nigdzie nie ma jedzenia, którym Tikki miałaby się posilić.
– Czekoladowe ciastka – szepnął, po czym zatrzasnął torebeczkę i szybko przybrał na twarz zmartwiony wyraz, nim krzyknął. – Och, nie! Marinette, obudź się! – Tyknął ją w policzek swoją łapką, ale ta ani drgnęła.
Wtedy właśnie Adrien wparował do łazienki, zaś drzwi, które uchylił zaledwie o milimetr ominęły głowę nieprzytomnej dziewczyny.
– Plagg, co się stało? – szepnął zmartwiony i szybko kucnął przy koleżance.
Plagg znów wzleciał wyżej i uniósł łapkę niczym filozof.
– Wnioskuję, że to niedobór czekolady.
Adrien spiorunował go wzrokiem.
– Nie wygłupiaj się, naprawdę zaczynam się martwić.
Plagg pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Zawsze zapominam jak ty mało wiesz jeszcze o kobietach. Zwłaszcza tych młodych, które dopiero co zaczynają swój cykl i... – Plagg przerwał na widok spanikowanej miny Adriena.
– To moja wina – szepnął i przytulił dłoń do policzka Marinette. – Gdybym jej tu nie zostawił, nic takiego by się nie stało.
Plagg podleciał teraz blisko jego twarzy i ścisnął go za czubek nosa.
– Nie obwiniaj się teraz, młody. Musimy działać!
Adrien zgodnie skinął głową.
Kiedy Plagg poleciał po ciastko czekoladowe dla Tikki, Adrien wziął Marinette na ręce i przeniósł do swojego łóżka.
Według kwami wniosek był jeden – Marinette zemdlała na wskutek osłabienia Tikki. Plagg wiedział, że jeśli odpowiednia osoba wejdzie w posiadanie tak silnych miraculi, łączy się ona specjalną więzią ze swoim kwami. Dlatego mogą wzajemnie współodczuwać.
Szybko podał Adrienowi jedno ciastko, a drugie, które chował za plecami, prędko przemycił do torebeczki i pomógł Tikki zjeść trochę, wkruszając jej do ust małe kawałeczki. Po chwili Tikki odzyskała przytomność.
– Och, Cukiereczku! – westchnął uradowany Plagg, a ona spojrzała na niego karcąco.
Niemal natychmiast łapka czerwonej kwami wylądowała na ustach Plagga.
– Ciii, bo jeszcze Adrien nas usłyszy – wyszeptała z urazą.
Plagg przewrócił oczami.
– On w życiu tego nie ogarnie – prychnął.
Tikki pokręciła głową z rozczarowaniem.
– Przestań, bo jeszcze znów coś zepsujesz... Mało ci?
Plagg spojrzał na nią z wyrzutem.
– Kolejny raz razem, a jednak osobno – rzucił dramatycznie, nim wyleciał z torebki.
~*~
– Co z nią? – spytał Plagg, gdy już znalazł się tuż obok twarzy Adriena.
Chłopak zerknął na swojego kwami i wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia. To jest pierwszy raz, kiedy mam w swoim pokoju dziewczynę i to w dodatku nieprzytomną...
– Zjadła ciastko? – upewnił się Plagg, ale Adrien zaprzeczył. – No przecież powiedziałem...!
– A jak mam ją nakarmić, kiedy jest nieprzytomna?
Plagg wzruszył ramionami.
– To może odstawimy ją do domu?
– Jesteś pewien, że to dobry pomysł? A co jeśli już nie odzyska przytomności?
Plagg pomyślał o Tikki, która doszła do siebie. Marinette z pewnością wkrótce odzyska przytomność i będzie spała jak zabita, ale żywa!
– Nic jej nie będzie. Dawaj, młody! Pora na nocny patrol!
Adrienowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
~*~
Leya Crane nie mogła uwierzyć w to, że znów dała się wciągnąć w kompletne bagno. Nie dość, że dzisiejsza noc nie należała do najprzyjemniejszych, bo była dość chłodna, to jeszcze musiała przyczaić się na dachu jednej z kamienic w pobliżu balkonu dziewczyny, którą ostatnio odwiedził Czarny Kot.
I tym razem towarzyszył jej Evan, trzymający swój aparat w pogotowiu.
– Myślę, że dziś go nie będzie. – Wskazała na okrągłe okno w pomieszczeniu pod balkonem. – Światło w ogóle się dziś nie zaświeciło... Przypuszczam, że wcale jej tam nie ma.
– Może śpi? – stwierdził Evan.
Leya wzruszyła ramionami.
– Tak myślisz? Ja raczej skłaniałabym się ku akcji z LadyNoir.
– Mówiłem ci, że Dower ma swoje „psy tropiące", które wysyła za każdym zaakumowanym. Nie dalibyśmy rady z nimi konkurować, ale będziemy mieć materiał na jutro, zobaczysz.
Leya szczerze zaczynała w to wątpić.
~*~
Czarny Kot gnał po dachach, niosąc w rękach nieprzytomną Marinette. Przyciskał ją kurczowo do swojej piersi, aby jej nie upuścić. Serce szalało mu w piersi z niepokoju o nią, a także z całej tej bliskości.
Zeskoczył na balkon Marinette i kucnął przy klapie w podłodze. Ułożył sobie głowę koleżanki na kolanach, po czym sięgnął do rączki, ale klapa ani drgnęła.
– Zamknięte? – zdziwił się.
Zerknął na swoją dłoń, myśląc o swojej mocy, ale nie chciał niszczyć domu Marinette, a już tym bardziej obawiał się detransformacji, aby Plagg mógł mu pomóc z otwarciem zamka. Zwłaszcza że w całym tym szaleństwie zapomniał zabrać ze sobą cokolwiek do jedzenia.
Spojrzał na nieprzytomne oblicze Marinette.
W tym czasie Tikki przedostała się na drugą stronę i otworzyła zamek, po czym czmychnęła do swojej kryjówki.
Adrien zastanowił się nad tym, jak miał dostać się do jej pokoju, skoro klapa była zamknięta. Zerknął na swoją dłoń z kocimi pazurami.
– Może wytrych? – szepnął.
Spróbował odszukać dziurkę od klucza, ale z zaskoczeniem zauważył, że klapa musiała być blokowana na rygiel, nie na klucz, a więc nie miał innej możliwości. Musiał... Wtem przez przypadek pociągnął za rączkę, a klapa ustąpiła.
Odetchnął z ulgą. Pewnie wcześniej musiała się jakoś przyblokować.
Wniósł nieprzytomną Marinette do jej pokoju i ułożył ją w łóżku. Zdjął jej buty i ustawił równo przy drabince antresoli, po czym ułożył się obok niej i nasłuchiwał.
Nie wiedział nawet kiedy sam przysnął. Obudziło go ciche westchnięcie. Wówczas przyjrzał się Marinette i z zaskoczeniem zauważył, że oddycha miarowo. Odetchnął z ulgą, po czym – kompletnie nad sobą nie panując – złożył czuły pocałunek na jej czole, szepcząc:
– Słodkich snów, Księżniczko.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Ten rozdział dał mi sporo do myślenia. Myślałam, że naprawianie starej wersji będzie dużo łatwiejsze, ale w miarę dalszych postępów okazuje się, jak wielu scen tu brakuje, więc piszę je wszystkie od zera. I tak oto mamy rozdział, którego wcześniej nie było, a to znowu rodzi kolejne wątpliwości. Cóż, mam nadzieję, że tym razem to naprawdę będzie dobra książka i że owa wersja spodoba Wam się o wiele bardziej ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top