Takie nowe a zarazem...
Ps. Rozdział nie sprawdzany niewiadome piszcie w komach ok papa 😘.
Mała dziewczynka biegła przez las. Nie ona uciekała, uciekała przed jej oprawcami. Jej płytki oddech owiewał jej małą posturę. Musiała uciekać, musiała przeżyć tak nakazywał jej, jedyny przyjaciel, jej jedyna rodzina, który pragną by jego mała sakryfiantka mogła dożyć spokojnej starości. Nagle mała przewróciła się nie płakała już dawno łzy przestały płynąć.
-Kami wstawaj uciekaj!-słyszała w głowie- musisz to przetrwać jeszcze tylko kawałek i będziesz bezpieczna!- wołał w jej głowie demon.
~Wiem nii-san ale nie mam już sił -odpowiadała.
-Dobrze, to schowaj się i wycisz swoją czakre... -urwał za myślając się.
- Gdzie ten mały demon!? - wrzasnął jeden z oprawców. -Trzeba go znaleźć i zabić zanim Konocha się dowie, że przeszliśmy na ich terytorium.
-Albo zamiast jej szukać to zostawmy ją i niech Liść się nią zajmie! - powiedział drugi, uśmiechając się nienawistnie.
-Musimy wracać czuje czak...
Nie skończył kolejny upadając, zapewne już martwy z koron drzew.
-Co tu robicie - zapytała zimno nowo przybyła postać wyciągając kunaii z głowy martwego już shinobii i wycierając zakrwawioną broń o kawałek ubrań nieboszczyka.
Pozostali przy życiu, obcy shinobi patrzyli z lękiem na nowo przybyłego siwowłosego mężczyznę którego, włosy odmawiały prawom grawitacji.
Zaraz jednak z wielką nienawiścią rozpoznając znak na jego ochraniaczu ruszyli na niego, ale nim zdążyli chociażby go zadrasnąć lub nawet podejść bliżej niego zginęli, od celnych rzutów kunaii.
Pov. Kamino
-Co się dzieje Avii!- spytała krzycząc szeptem przestraszona jinjuriki (nie wiem jak się to pisze).
~Chyba nadchodzi pomoc~ odpowiedział po chwili ~ pokaż się, ale powoli - dodał z wyszczerzonymi kłami
(Pov.Kakachi)
Po zabiciu wrogich shinobii. Wyczułem małe skupisko czakry, a za chwilę powoli wyglądające dziecko, z ukrycia przypatrujące się mi i miejscu w którym odbyła się niedawno walka z obcymi mi shinobi.
Ostrożnie podchodząc zobaczyłem malutką dziewczynkę miała białe włosy z krwiście czerwonymi końcówkami, a na nich parę uszu z malutkimi pędzelkami na ich końcówkach, za to wokoło niej leżał napuszony ogon.
Ubrana była w stare lekko za duże kimono, które kiedyś pewnie było w białym kolorze, z pod którego wystawały krótkie spodenki shinobii.
-Yo - odezwałem się do niej spokojnie podchodząc i delikatnie kucając obok niej, żeby nie górować nad nią za bardzo,ale mimo to wzdrygnęła się jak spłoszone zwierzę,widziałem strach w jej pięknych na swój sposób oczach, jedno jak i drugie miałom inne kolory prawe było zimno lodowym błękitem, prawie że białym okiem a lewe czarne z czerwonymi wręcz krwistymi pręgami - jestem Hatake Kakachi i jestem ninja z Konochy.
Powiedziałem starając się dobrać spokojny i kojący ton głosu.
-W...witam ja jestem Kamino.-przedstawiła mi się lekko jąkając, głosem który nie był pewnie za dużo przez nią używany, był szorstki i zachrypiały jak by od krzyków które jej młode gardło musiało wydobyć, uśmiechnęła się lekko, a następnie już leciała do przodu na ziemię mdlejąc. Na jej szczęście zdążyłem ją złapać, inaczej miała by nieprzyjemne spotkanie z ziemią a w jej stanie mogło by być to fatalne w skutkach.
Podnosząc ją, jej ogon owinął się lekko wokół niej, jak by sam z siebie. Zauważyłem jaka jest lekka i drobna, to pewnie przez jej za duże ubranie wydawała mi się być starsza, lub też troszkę większa, dojrzałem również kilka zadrapania i siniaków kiedy jedno z ramion kimona osunęło się, ale zaraz je poprawiłem.
Przecież nie nie jestem zboczeńcem.
(Pov.Kamino)
Podszedł do mnie jakiś mężczyzna, wydawał się być silny ale pewnie przy pomocy nii-sana była bym w stanie go pokonać pomimo mojego stanu,ale braciszek sam powiedział że to możliwa pomoc i ratunek od mojego piekła, chyba że i oni chcą mi je sprawić. Mimo to w jakimś stopniu czułam od niego bijące bezpieczeństwo, łagodność ale też wiele bólu i rozpaczy ale mimo to przeważał spokój.
-Yo - powiedział nad wyraz spokojnie jakby nigdy nie zabił przedemną moich oprawców, ukląkł obok mnie powoli, ale ja której nigdy ludzie nie ukazali pozytywnych uczuć wzdrygnęłam się, mimo to nie zaprzestał swoich poczynań
- Jestem Hatake Kakachi oraz należę do oddziału ninja Konochy.
-W...witaj ja jestem Kamino.
Za jąkłam się lekko przez co zaraz przeklęłam się w duchu,ale zaraz chcąc to ukryć uśmiechnęłam się lekko.
Nagle poczuła jak spadam, byłam przygotowana na bolesne zderzenie z ziemią, ale poczułam jak owijają się wokół mnie jego mocne i przede wszystkim ciepłe ramiona, obronił mnie przed upadkiem, tylko to mój zmęczony umysł zdążył zarejestrować przed zemdleniem, potem była już tylko ciemność.
........................................................................
Lekko to poprawiłam, mam nadzieję że teraz lepiej to brzmi lepiej. 😅
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top