35.

Notka wyjątkowo na początku rozdziału ✨ zapraszam was na dwa ostatnie rozdziały tego opowiadania🔥

Scorpius:

Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu i pierwsze co, to złapałem się za głowę. Bolała cholernie, czułem się trochę nieprzytomny, otumaniony, jakby mi ktoś przyłożył czymś w nią. Pomacałem ręką dookoła, i rozpoznałem, że to zapewne jakieś pomieszczenie gospodarcze, bo wyczułem jakieś wiadro, miotłę, szczotkę. 

- Lumos - szepnąłem do różdżki, i faktycznie, dobrze zidentyfikowałem to pomieszczenie. Podtrzymując się ściany wstałem powoli, od razu otworzyłem drzwi i wyszedłem na pusty korytarz trzymając się za głowę.

Nie wiedziałem jak się tu znalazłem, wspomnienia z dnia dzisiejszego mi się mieszały. Szedłem lewo przytomny próbując znaleźć ten zagubiony czas w mojej głowie. Byłem nadal trochę otumaniony i nie pamiętałem co się stało. Szybko zbiegłem na dół w poszukiwaniu Raphaela, niezbyt wiedziałem co się dzieje, więc może on mnie oświeci.

Wszedłem do pokoju wspólnego i wszyscy siedzący tam zerkali na mnie. Ignorując spojrzenia wbiegłem do dormitorium. Siedział w nim mój przyjaciel, gdy tylko mnie zobaczył od razu się poderwał.

- No w końcu - powiedział z pretensją - Mogłeś mi powiedzieć co planujesz - dodał z założonymi na piersi rękami.

- Ale ja naprawdę nie wiem skąd się tam wziąłem - powiedziałem wspominając brudne pomieszczenie gospodarcze, nie moja wina że tam wylądowałem.

- To co, to to nie była zemsta? Spontanicznie podjąłeś decyzję, że dasz Potterowi nauczkę? - wstał, lustrował mnie spojrzeniem oczekując odpowiedzi. Niezbyt rozumiałem o co chodzi. Co z tym wspólnego ma Albus.

- Nauczkę? - powtórzyłem i teraz to ja czekałem na wyjaśnienia.

- Sam tak powiedziałeś - wspomniał.

- Raph, nie wiem o co ci chodzi, i chyba nie rozmawiamy o tym samym, ale ja właśnie się obudziłem w pomieszczeniu gospodarczym, gdzie leżałem na zimnej posadzce, boli mnie głowa i nogi - wyjaśniłem. 

Chwilowa cisza, Raph patrzył na mnie jakby nie rozumiejąc co mówię i składając w głowie fakty. Wiem tyle, że byłem o coś osądzany, tyle że nic nie zrobiłem.

- Przecież przed Wielką Salą pięć godzin temu całowałeś się z Jennifer i powiedziałeś Potterowi przy wszystkich, że wolisz dziewczyny i go ośmieszyłeś przy tym - wypomniał brunet, to co mi powiedział niemalże mnie zatkało, usiadłem i próbowałem sobie coś przypomnieć. Ale nic takiego mi do głowy nie przychodziło, przecież ja nic nie zrobiłem.

- To nie byłem ja - szepnąłem - Nie zrobiłbym czegoś takiego, zresztą mi na nim zależy. Przecież to nie w moim stylu, uwierzyłeś w to? Znasz mnie przecież, nie postąpiłbym tak bezczelnie - rzekłem nieco zbulwersowany, zna mnie dobrze i mimo to uwierzył, że byłbym zdolny do czegoś takiego.

- Nie wiem, w stosunku do niego żywisz różne emocje, więc miałem prawo się pomylić.. Kurwa mać. No to chyba ktoś sobie wziął eliksir wielosokowy - podsumował.

Po kolei opowiedział mi co się dokładnie wydarzyło, a ja słuchałem tego ja jakiejś bajki, byłem przerażony że ktoś coś takiego odjebał, i miałem już pewne podejrzenia. 

- Gdzie jest Albus? - spytałem impulsywnie, przecież jak on musi się czuć, już mnie pewnie zdążył znienawidzić.

- Przepadł, chłopaki go poszli szukać, no a ja czekałem na ciebie - wyjaśnił.

- Mapa Huncwotów - powiedziałem szybko i rzuciłem się do rzeczy Albusa przebierając je gorączkowo, miałem tylko nadzieję, że on jest gdzieś w pobliżu i mapa pokaże mi jego położenie.

- On ma mapę? - spytał Raph.

- Tak, ma, mówił mi - wspomniałem i szybko zacząłem szukać magicznego pergaminu przebierając jego rzeczy, znalazłem przy okazji jakieś kolejne papierosy, o których z nim na pewno porozmawiam. Zwały pergaminu, ciuchy, mieszanka wszystkiego pod jego łóżkiem. Mapa była schowana w jedną z książek, na szczęście Albus pokazał mi jak jej używać więc od razu ją uruchomiłem i zacząłem przeglądać wraz z moim przyjacielem. 

- Tu - powiedział i wskazał na tunel.

- Przejście do Miodowego Królestwa - powiedziałem cicho i zarzuciłem na siebie jakąś bluzę.

- Iść z tobą? - spytał.

- Nie, dzięki, załatwię to sam. Muszę z nim pogadać. Jak przyjdzie pozostała dwójka to im powiedz wszystko - poprosiłem i szybko wybiegłem z mapą w ręku. 

Stało się jasne, czemu prawie każda napotkana przeze mnie osoba patrzyła się na mnie a między sobą coś rozmawiali, wszystko wyszło na jaw, i zapewne każdy rozmawiał o tej dramie, z którą ja nie miałem nic wspólnego.

Miałem tak wiele pytań, skąd ten ktoś o wszystkim wiedział... Z tego co mówił Raphael to nie brzmiało jakby podszyła się pode mnie osoba, która nie wiedziała nic o mojej relacji z chłopakiem, a raczej trzymaliśmy to w tajemnicy.

Wbiegłem szybko do tajnego przejścia do Miodowego Królestwa i widziałem na mapie, że kawałek ode mnie znajduje się Albus, był ciągle w tym samym miejscu, zmartwiłem się może czy zasłabł czy coś mu się stało. W tunelu było zimno i nieprzyjemnie, było na pewno kilka stopni chłodniej niż w zamku. W środku siedziało we mnie tyle złości, zrobiłbym coś osobom które to odjebały.

Gdy byłem już bliżej celu zacząłem biec w obawie, że jemu się coś naprawdę przytrafiło. Chłopak siedział skulony na zimnej posadzce i był zapłakany. Spojrzał na mnie mrużąc oczy na jasne światło różdżki.

- Przyszedłeś się ponabijać? - spytał drżącym głosem i zasłonił dłonią oczy na jasne światło.

- Albus, zaszło nieporozumienie - zacząłem i opowiedziałem mu dokładnie to co się wydarzyło, że nie byłem to ja. Chłopak po wysłuchaniu całej historii rzucił mi się na szyję i kurczowo się mnie trzymał jakby nigdy miał mnie już nie przytulić, a po jego rozgrzanych policzkach nadal spływały łzy.

- Myślałem, że mnie chcesz ukarać - szepnął, a ja jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie. Wyglądał jak z krzyża zdjęty, był roztrzęsiony.

- Nie zrobiłbym czegoś takiego. Nie zrobiłbym takiego widowiska nawet jakbym chciał się zemścić - wyjaśniłem.

- To na pewno Herman i Jennifer to uknuli - powiedział brunet. 

- Też tak pomyślałem. Teraz wszyscy nas obgadują, gdy szedłem każdy się patrzył - usiadłem obok niego i głaskałem delikatnie po plecach, pod wpływem mojego dotyku zaczął się uspokajać.

- Wszystko się wydało. Przynamniej cię nie straciłem. Ale co teraz? - spytał Albus.

- Musimy jakoś żyć i zmierzyć się z tymi ludźmi. Może nie będzie tak źle? - zastanowiłem się, ale prawda była taka że byłem lekko przerażony, nie wiedziałem czy nasza szkoła jest homofobiczna. Do tego wszyscy myśleli, że ja jestem z Jennifer, bo ktoś a zapewne Herman się za mnie podał. Ale nie miałem zamiaru zostawiać z tym Albusa samego. Jeśli na niego spadnie fala hejtu, to i na mnie. 

Mam zamiar powiedzieć, że ktoś się za mnie podał, ale nie miałem zamiaru zaprzeczać i się już więcej chować. Wolę chłopaków, i co z tego. To nie jest powód by na mnie czy Albusa naskakiwać. Tępić, to się raczej powinno takie zachowania jak to, gdy ktoś się za mnie podał i wywołał skandal.

- Skąd oni wiedzieli, że miałeś mi coś wybaczyć? To zabrzmiało tak... Jakby nas podsłuchiwali - powiedział brunet.

- Pewnie tak było. Wszystko uknuli, zrobili eliksir wielosokowy. Swoją drogą też zbytnio nie kryliśmy się z kłótniami, mogli coś podsłyszeć. 

- Uwierzyłem, że to ty, bo on... On tak dobrze odegrał twoją osobę, gesty, spojrzenie, wszystko się zgadzało. A wiesz jaki ja jestem, od razu się zdenerwowałem i załamałem. Gdybym pomyślał to może i bym wyciągnął wnioski, że to się ktoś podszył. Ale kto by w tak dramatycznej chwili o tym myślał. Nie mam ochoty tam wracać - zaszlochał Albus, aż mi nie przypominał tego chłopaka którym był. Tak to by skakał do wszystkich z pięściami i się bronił, a teraz był bardzo pogubiony i przestraszony tym wszystkim, może w rzeczywistości to był prawdziwy on, który był skrywany pod grubym płaszczem bezczelności.

- Wiem, nie mam do ciebie pretensji. W takiej chwili człowiek nie myśli, że to może być oszustwo, czy że ktoś się za kogoś podszywa, normalni ludzie tak nie robią. Chodź, idziemy walczyć ze światem - powiedziałem i podałem mu rękę by wstał. Spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem i złapał moją dłoń, pomogłem mu wstać i zaczęliśmy się kierować ciemnym przejściem do wejścia.

Gdy tylko wyszliśmy z tajnego przejścia i ruszyliśmy korytarzem uderzyło nas brutalne starcie z rzeczywistością. Nie dało się ukryć, że uczniowie na nas zerkali gdy szliśmy, Albus złapał mnie mocno za rękę i się wyprostował pewnie.

- Pedały - powiedział jeden z krukonów. Albus ścisnął mocniej moją dłoń.

- A chcesz dostać w mordę? - spytał i skoczył do chłopaka, który trochę przestraszony wycofał się. Szliśmy dalej, w końcu zeszliśmy do lochów spotykając się jeszcze z kilkoma niemiłymi komentarzami i wytykaniem palcami. Tak, wszyscy nas obgadywali, nie myślałem że to wszystko sprowokuje takie sytuacje. 

- Herman by się mógł napatoczyć. Może spróbujmy się dostać do pokoju wspólnego Hufflepuffu? Jemu się należy wpierdol - podsunął pomysł brunet.

- Może nie dziś... Nie działajmy na razie pochopnie - powiedziałem, usłyszałem za sobą gwizdy, odwróciliśmy się i zobaczyliśmy kolegów Hermana.

- Jak tam chłopaki? Lubicie w dupę obydwaj? - spytał jeden z nich, Albus nie wtrzymał i rzucił się na chłopaka, który to powiedział rzucając go na ścianę.

- Zamknij mordę - powiedział Potter, po czym kopnął tego debila.

- No no, nieźle się bijesz jak na pedała - powiedział drugi z grupki. Mi również już puściły nerwy, nie zasłużyliśmy sobie na takie zachowanie do cholery.

- Drętwota! - krzyknąłem i skierowałem różdżkę na kolejnego debila, żeby w końcu się zamknął. Albus uśmiechnął się na moje powalenie przeciwnika i wspólnie dotarliśmy do lochów zostawiając ich tam.

Weszliśmy do pokoju wspólnego, zostaliśmy odprowadzeni wzrokiem pozostałych ślizgonów, mimo to nadal usilnie trzymaliśmy się za ręce. Nie można było pokazać słabości, za nic nie wolno ich komuś pokazać, bo będzie jeszcze gorzej. 

Gdy tylko weszliśmy do dormitorium nasi lokatorzy odetchnęli z ulgą widząc nas razem. Usiedliśmy z chłopakami i raz jeszcze przeanalizowaliśmy czy nasze tropy co do oskarżeń są słuszne, ale wspólnie połączyliśmy raz jeszcze fakty i byliśmy pewni, że oprócz Jennifer za całą intrygę był odpowiedzialny jeszcze Herman. 

- Jestem tak strasznie wkurwiony, potraktowałbym ich Avada Kedavra - powiedział Albus, cieszyłem się, że wraca mu charakter i zacięcie.

- Wiem Al, ale nie możemy. Nie wiem czy w ogóle za to co zrobili możemy ich jakoś ukarać. Może zgłosimy sprawę do McGonagall, a ona się tym zajmie - rzuciłem pomysł, w tym wszystkim już nawet nie dbałem o dystans między nami, i tak cała szkoła myślała, że kręciliśmy ze sobą i ma Albusa za geja, a mi się nie chciało już na nim zgrywać za tamtą sytuację. Albus mimo tego co wynikło chyba był szczęśliwy, bo bez skrupułów trzymał mnie za rękę i przytulał. Nikomu w dormitorium to oczywiście nie przeszkadzało.

- Też uważam, że powinniście zgłosić to do McGonagall. Wyciągnie wobec tej dwójki konsekwencje - wspomniał Lucas. 

Do późnej nocy snuliśmy teorie jak się zemścić na tej dwójce, ale nic nam nie przyszło do głowy. Postanowiliśmy zaufać dyrektorce i jej opowiedzieć o tym całym teatrzyku odegranym przez tę dwójkę.

.

.












Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top