10.
Albus:
Starałem się nie rozpamiętywać o nocnej kłótni z Malfoyem, który mnie śmiertelnie przestraszył. Jednak miałem wrażenie, że wszyscy w naszym dormitorium się nie wyspali i zerkali na nas z wyrzutem. Ale to nie moja wina, że się skradał po ciemku jak jakiś złodziej.
Po śniadaniu profesor McGonagall złapała uczestników turnieju i powiedziała, że naszym zadaniem na dziś jest posadzenie sadzonki dyptamu. Popatrzyłem na Malfoya znudzonym wzorkiem jak mówiła o czystej i fairplay grze. Oczywiście w mojej głowie pojawił się pomysł, aby zepsuć komuś sadzonki co dałoby nam wygraną, ale jakby odczytując moje intencje profesor oczywiście u boku mojego przemądrzałego brata oznajmiła, że rośliny będziemy trzymać w swoich dormitoriach, a nie w szklarniach. Nie podobali mi się nasi rywale, szczególnie nie podobało mi się, że Rose jest naszą przeciwniczką, nie miałem z nią najlepszych stosunków, i jeśli trafię na nią w jakiejś konkurencji to nie będzie za ciekawie.
Po zajęciach niestety byłem skazany na towarzystwo Malfoya.
- Najpierw pójdziemy do biblioteki - powiedział gdy wyszliśmy z zajęć transmutacji.
- A po co? Chcesz tam hodować roślinę? - spytałem, ja od razu chciałem iść po to małe gówno i je zasadzić.
- A skąd wiesz jak się z nią obchodzić, hm? - spytał blondyn.
- Nie wiem.
- No to właśnie wypadałoby się dowiedzieć tego z książek - wyjaśnił chłopak.
- A ty nie wiesz? Przecież znasz wszystkie książki na pamięć - powiedziałem złośliwie. Chłopak przystanął na chwilę i zmierzył mnie spojrzeniem.
- Dyptam - roślina nalężąca do rośliny rurkowatych, rośnie na lekko piaszczystym podłożu, zazwyczaj suchym, nie lubi przesadzania. Najlepiej rośnie na słońcu, zachodzi u niej zjawisko heliotoksyczności, więc najlepiej unikać dotykania jej w dni słoneczne, bo może poparzyć skórę - powiedział chłopak na jednym wydechu chcąc mi udowodnić co to nie on.
- No to skoro wiesz...
- A reszta? Nie wiemy nic o uprawie, Potter jaki ty durny jesteś - oburzył się blondyn i ruszył szybkim krokiem w kierunku biblioteki.
- Sam jesteś durny, nie obrażaj mnie - powiedziałem próbując dotrzymać mu kroku. Malfoy zignorował moją zaczepkę i wszedł do biblioteki od razu kierując się w stronę działu z roślinami, ja nie wiedziałem nawet gdzie mam iść, nie bywałem zbyt często w bibliotece, stałem i patrzyłem jak z prędkością światła przegląda książki.
- Masz - powiedział i położył mi na ręce książkę, stałem i patrzyłem jak kolejno na siebie kładzie mi po kilka książek, zaczynało się to robić ciężkie.
- Idziemy czytać - powiedział po chwili i poszliśmy do stolika pod oknem, chłopak wyjął z plecaka pergamin i pióro.
Podał mi książkę, i sam zaczął przeglądać drugą. Zerknąłem na spis treści, i wiedziałem że bardzo, ale to bardzo nie chce mi się tego szukać.
Zerknąłem za okno, lepiej siąść nie mogliśmy, widziałem przez okno trening drużyny Ravenclawu. Patrzyłem z zainteresowaniem za okno obserwując grę.
- Ej - powiedział Malfoy i lekko mnie kopnął pod stołem.
- Co - spytałem zdezorientowany.
- Szukaj informacji - nakazał.
- Ravenclaw ma trening. Tam grają nasi przeciwnicy, Green i Hughes - powiedziałem wskazując na zawodników.
- Ale to nie jest jedyna konkurencja która jest przed nami. Na daną chwilę mamy zająć się rośliną, wszystkiemu podołamy, ale grunt to dobra organizacja i spokój - powiedział blondyn.
- E... Ja uznaję raczej spontan i działanie pod wpływem impulsu - powiedziałem. Blondyn głośno westchnął i wrócił do przeglądania książki.
- Musi być podlewany gdy ziemia będzie całkiem sucha, więc będzie trzeba sprawdzać. No i jeśli już będą się pojawiały liście, i one będą żółte, to po tym będziemy poznawać, że trzeba podlewać - powiedział chłopak pisząc sumiennie wszystko na pergaminie. Zamyślony patrzyłem przez okno na trening Ravenclawu. Nagle chłopak mnie uszczypnął w rękę.
- Ała - powiedziałem z pretensją.
- To jest nasze wspólne zadanie, a ty się gapisz w okno. Chcesz być kapitanem? To się skup - rozkazał blondyn. Po przejrzeniu dokładnie wszystkich książek wyszliśmy w końcu z biblioteki natykając się po drodze na Rose, która również tam zmierzała ze swoją koleżanką, ale nie była zbyt rozmowna mimo że przyjaźniła się z blond kanalią to moja obecność wystarczyła by szybko się przywitała i nas wyminęła. Poszliśmy do szklarni, gdzie czekała na nas sadzonka, najpierw musieliśmy umieścić ją w doniczce.
- Ja się brzydzę - powiedziałem patrząc na sadzonkę w ziemi. Blondyn wywrócił oczami, założył rękawiczki i umiejscowił roślinę w doniczce. Nigdy nie byłem fanem takich zajęć ogrodniczych.
- A może udałoby mi się dostać do innych dormitoriów i trochę zniszczyć rośliny naszych przeciwników - zastanowiłem się na głos.
- Pogięło cię? McGonagall mówiła, że mamy grać czysto - wspomniał chłopak starannie zakopując roślinę.
- McGonagall wiele rzeczy mówi - powiedziałem.
- Weź to lepiej, bo zaczynasz mówić bzdury - powiedział i wsadził mi do rąk doniczkę z malutką zieloną sadzonką.
- Czemu ty nie lubisz łamać zasad, co? Mielibyśmy większe szanse - mówiłem przyglądając się tej małej bezsensownej roślinie. Już widzę jak będę zapominał o nią dbać.
- Taka nieuczciwa gra jest dla frajerów. A jeśli bardzo chcesz wygrać, to po prostu zajmij się tą rośliną i jej doglądaj - powiedział poirytowany chłopak.
- Razem będziemy jej doglądać. Jak dziecka jakiegoś - powiedziałem.
- Tak Potter, ta roślina to nasze dziecko. Wracajmy do zamku - rozkazał chłopak i tak też zrobiliśmy, na dworze zerwał się silny wiatr i zaczynał kropić deszcz. Wniosłem na rękach doniczkę z tym małym gównem.
- Chyba nie jesteś najlepszym kandydatem do tego zadania - powiedział Lucas na mój widok.
- Jestem tego świadom.
Scorpius podszedł i wyrwał mi z rąk doniczkę i postawił na parapecie.
- Słuchajcie - powiedział i wszyscy na niego popatrzyli - Macie uważać na nią żeby nie spadła, a najlepiej się nie zbliżać - ostrzegł chłopak.
- Tak, to nasze dziecko - powiedziałem z gorzkim uśmiechem.
- Spoko, ale i tak myślę, że największym zagrożeniem dla tej rośliny jest Potter - powiedział Raphael.
- Ej, co ty sobie wyobrażasz - powiedziałem i podszedłem do chłopaka, wkurzył mnie, miałem ochotę mu coś zrobić.
- Spokój - wycedził Malfoy i mnie odsunął - Bez docinek - zwrócił się do swojego przyjaciela.
Na szczęście roślina stała na parapecie blisko łóżka Malfoya, więc mam nadzieję, że z tej właśnie okazji to on się w większości będzie nią zajmował.
Potem Malfoy ze swoim przyjacielem poszli do biblioteki jak to oni a ja w końcu zostałem sam z moim przyjaciółmi.
- To jest cud, że wy jeszcze żyjecie - powiedział Fergus.
- Nie jest łatwo się dogadać. Ja bym poluzował, ale on się już spina że nie zdążymy i jutro mam go kurwa uczyć quidditcha. Jak on ledwo umie latać - westchnąłem.
- No to nieźle. Nadal uważam, ze to durny pomysł - wspomniał Lucas.
- Ja też tak sądzę, ale jaki mógłby być inny jak nie durny, skoro wymyślił go mój brat. Co za żmija, nawet nie wspomniał o tym, że będzie pracował u nas w szkole. Co za gnojek, nawet nie miałem okazji się z nim rozmówić - powiedziałem i raptownie się zerwałem.
- Ej czekaj, może lepiej nie - powiedział Lucas chcąc mnie powstrzymać.
- Tak. Tak, muszę z nim pogadać - powiedziałem i poszedłem szybko do gabinetu mojego brata, który znajdował się na siódmym piętrze. Na drzwiach nawet widniało jego imię i nazwisko. Zapukałem po czym otworzyłem drzwi.
- Co tam - powiedział przeglądając jakieś papiery.
- Czemu ty mi nie powiedziałeś nawet, że będziesz tu pracował, w ogóle co się odpierdala - powiedziałem z pretensją. Chłopak popatrzył na mnie z wyższością.
- Nie spodziewałem się, że to wyjdzie. A Ministerstwo chce mieć kogoś tu na miejscu, i tak się złożyło, że tą osobą jestem ja. Będę miał cię na oku - powiedział.
- Zajebiście - skwitowałem - I do tego wkopałeś mnie w turniej w którym muszę brać udział z Malfoyem. Dlaczego?
James zrobił złośliwą minę.
- Taka metoda wychowawcza - powiedział krótko.
Miałem ochotę wziąć krzesło i nim w niego rzucić, metoda wychowawcza? Nienawidzimy się, wyzywamy, bijemy, a on tak po prostu sobie wymyślił, że weźmiemy sobie udział w turnieju.
- A, i masz list od rodziców - powiedział i podał mi kartkę.
- Czytasz moje korespondencje? - spytałem oburzony.
- Nie. Przysłali coś do mnie to i do ciebie przy okazji - powiedział. Wziąłem kopertę i wyszedłem na korytarz, byłem wkurzony na Jamesa, on to zrobił specjalnie. Zignorowałem bezgłowego Nicka, który mnie zaczepił i usiadłem na schodach. Zdenerwowany wyjąłem list.
Drogi Albusie
Bardzo się z mamą cieszymy, że bierzesz udział w turnieju. To dla ciebie ogromna szansa, może przy okazji pogodzicie się ze Scorpiusem i będziecie żyli zgodzie. Szkoda tylko, że wasze uczestnictwo zostało zgłoszone w ramach kary dla was. Słyszałem, że znowu coś się wydarzyło, może gdy zajmiesz się przygotowaniami do turnieju, to nie będziesz miał czasu na awanturowanie się ze Scorpiusem i zrobicie coś pożytecznego. Proszę cię, sprawuj się dobrze. James też pewnie cię trochę przypilnuje, dostał w końcu posadę w Hogwarcie.
Kochamy cię, tata i mama.
Każdy się cieszy z tego turnieju tylko nie ja, typowe. Po drodze spotkałem Lily, która właśnie szła do dormitorium i również gratulowała mi tego turnieju. Wspomniała jeszcze, że wszyscy są w szoku tym, że razem startujemy w turnieju, i że cały zamek o tym rozmawia. Nie kryliśmy zbytnio naszej nienawiści względem siebie, więc nasze stosunki nie były tajemnicą, stąd dziwienie wszystkich.
Resztę wieczoru spędziłem na pisaniu wypracowania na eliksiry i nauce, bo oczywiście dopiero wieczorem przypomniało mi się, że mogę być jutro pytany, a że profesor Fernsby był na mnie cięty, to mogę się spodziewać, że to ja będę pytany. Do tego zapomniałem poćwiczyć na zaklęcia i uroki, także przede mną był długi wieczór.
Zastanawiałem się jak to będzie jutro z tą nauką Malfoya quidditcha, nie wyobrażam go sobie w tej roli. Do tego James powiedział, że w naszej drużynie miał być pałkarz i szukający, ale to z jakim domem tworzymy drużynę miało się okazać dopiero w dzień meczu, także będzie ostro.
.
.
Hejka, potrzebuję wyjaśnić pewną sprawę odnośnie rośliny dyptam, żeby ktoś mi nie pisał, że informacje o tej roślinie się nie zgadzają. Wzięłam je z jakiejś strony internetowej i zmodyfikowałam, aby pasowały do turnieju, więc nie ukrywam, hodowla i takie tam są przeze mnie lekko zmodyfikowane na potrzebę opowiadania :)
Trzymajcie się ❤️ next w sobotę o ile watt nie nawali❤️✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top