Część 3 - "Zwierzenia"

-Oh, jesteś- Przywitał mnie wesoły głos. Od razu zacząłem rozglądać się udając, że jej nie widzę za co dostałem pięścią w brzuch. Złapałem się za bolące miejsce i oparłem rękę o ścianę.

-Co jest z tobą nie tak?!- Wydusiłem masując się.

-Było mnie nie prowokować- Mruknęła otwierając kluczykiem salę. Oboje weszliśmy do środka, a ja usiadłem na stołku przy fortepianie.

-Rano przesłałam Ci utwory, nie wiem czy widziałeś- Odłożyła plecak na ławkę obok fortepianu i usiadła na niej.

-Nie widziałem, co wymyśliłaś?- Dziewczyna posłała mi niepokojąco pewny siebie uśmiech i odchrząknęła.

-No więc znalazłam kilka utworów, które bardzo mi się podobają i znalazłam ich nuty na fortepian- Powiedziała dumnie, wyciągając teczkę z plecaka- Mamy tak..."Jiyuu no tsubasa", które jest osobiście moim ulubionym openingiem. Zacznijmy od niego, co sądzisz?- Spojrzałem na nazwę i postarałem się ją zapamiętać, a następnie wpisałem ją w wyszukiwarkę i puściłem cover na pianinie. Wsłuchałem się w niego i, o dziwo, nie był zły.

Lekko zszokowany zacząłem swój wywód.

-Ma bardzo fajną linię melodyczną, jej początek byłby dobry do wstępu, ale- Tutaj się zamyśliłem- Przez całą resztę utworu jest budowane napięcie do walki. Wy z niczym nie walczycie- Zauważyłem ironicznie- Utwór jest zadziwiająco przyjemny do słuchania, ale jeśli chcecie na tym filmiku coś opowiedzieć czy pokazać to się zwyczajnie do tego nie nadaję. Nie to, że jest zły, po prostu nie jest do tego- Dodałem widząc naburmuszoną minę dziewczyny.

Przez chwilę patrzyła się na mnie wściekle po czym warknęła w moim kierunku.

-Dobra...-Westchnęła niezadowolona- A „tokyo ghoul"?- Podała mi nuty w dłoń i również wpisałem nazwę utworu w wyszukiwarkę. Po odsłuchaniu zastanowiłem się przez chwilę i dopiero odezwałem.

- Utwór jest bardzo ładnie wykonany i bardzo ładnie brzmi, ale- Dodałem widząc zadowolenie na jej twarzy- Jest...trochę smutny? No i też buduje napięcie. Wy raczej chcecie zaprosić do swojego klubu, a nie zniechęcić ckliwą melodią.

-...Powiedzmy, że Ci wierzę- Odezwała się po chwili mordując mnie wzrokiem.

-To uwierz, posłuchaj tej piosenki i powiedz czy wyobrażasz sobie motywujący filmik czy raczej smutny, który pokazuje jak wiele przecierpieliście. Ja widzę to drugie, a trochę się już na tym znam- Spojrzałem w jej przymrużone oczy.

-A ten?- Zapytała i od niechcenia podała mi kartki. Ponownie odsłuchałem utwór i wydał mi się...w miarę w porządku. Taki, który pasowałby do tego typu filmiku.

Nie był najlepszy, poprzednie miały, jak dla mnie, ciekawszą melodię i rytm.

-Ten ma zwrotkę przez większą część piosenki, więc wydaje mi się, że z tych, które mi pokazałaś jest najlepszy- Powiedziałem szczerze.

-A szkoda, bo to anime źle mi się kojarzy- Mruknęła.

-Mi wszystko źle się kojarzy z anime- Zapisałem utwór w telefonie i ustawiłem nuty na pulpicie.

-Wiem, nie to mam na myśli- Westchnęła, a ja spróbowałem rozczytać nuty. Nie były aż tak trudne więc od razu zacząłem grać oburącz- I jak?

-Normalnie, nie jest takie trudne...melodia właściwie też nie jest specjalnie piękna, przynajmniej według mnie.

-Widzisz, a miałam lepsze to „nie"!- Ożywiła się.

Odwróciłem się w jej kierunku i posłałem spojrzenie, które było mieszanką litości oraz współczucia.

-Tutaj chodzi o to czy utwór pasuje, a tak właściwie to co Ci tak zależy na tym klubie? Jakby ktoś chciał to na pewno już by do was doszedł- Westchnąłem uświadamiając sobie jak nisko upadłem idąc na jej układ.

-Tak myślisz?- Mruknęła ze smutkiem.

-Nie, gdyby chciał to nie doszedłby ze strachu. Nawet mnie przerażacie- Odpowiedziałem poważnie na co Felicja prychnęła.

-Serio zależy mi na tym klubie, a jest ważny z...wielu powodów. Nie chcę żeby go zamknięto głównie dlatego, że wiążę z nim sporo wspomnień i...czuję coś w rodzaju przywiązania- Uśmiechnęła się smutno- Rozumiesz?

-Nie- To była jedna z moich bardziej szczerych odpowiedzi, która nie uraziłaby jej aż tak bardzo, a na którą było mnie stać.

-Musisz mieć jakąś rzecz, którą kochasz robić i nie chcesz jej zaprzestać. Chociażby gra na pianinie- Wskazała ręką na instrument.

-To? W którym momencie powiedziałem, że lubię grać- Niemalże zaśmiałem się marszcząc brwi.

-W takim razie dlaczego grasz..?- Zdziwiła się rozkładając ręce.

Bo nie potrafię inaczej.

-Bo tak?- Moja odpowiedz brzmiała bardziej jak pytanie więc sam słysząc to się skrzywiłem.

Dziewczyna stała chwilę obserwując mnie po czym odezwała się.

-Nie ma takiej odpowiedzi. Chodzi o to, że nie masz planu na siebie czy coś?- Kontynuowała.

-A tobie po co to wiedzieć?- Zirytowałem się. Nigdy nikt nie pytał mnie, zazwyczaj zmieniał temat tłumacząc sobie w głowie, że wymyślam. Dlatego też, gdy usłyszałem, że dziewczyna chce kontynuować przeraziłem się nie wiedząc jakie pytania może mi zadać.

Nie jestem na to gotów...

-Widać dlaczego nie masz przyjaciół- Z udawanym smutkiem pokręciła głową- Tak mi ciebie żal...-Westchnęła.

-Odwal się, skąd to wiesz?- Westchnąłem na co ona się uśmiechnęła. Wiedziała coś czego ja jeszcze nie wiedziałem. Dawało jej to pewną przewagę i sprawiało radość.

-Siedzisz sam na przerwach, a ja pytam z ciekawości. Szkoła chwali się twoimi talentami gdzie tylko może i kupiła nawet fortepian po to żebyś mógł na nim grać. Wiesz, „Wspieramy talenty", ale tylko te, z których mamy kasę i większe zasięgi- Zaśmiała się poruszając znacząco brwiami.

Siedziałem przez chwilę patrząc na nią po czym odezwałem się.

-Dziwna jesteś- Stwierdziłem drapiąc się po brodzie.

-A kto w tych czasach nie jest?- Zawołała wyrzucając ręce w powietrze.

Po tym nastała cisza, którą przerywało co chwilę cykanie zegarka. Oboje milczeliśmy czekając aż to drugie coś powie. W międzyczasie zorientowałem się, że nie dokończyłem mówić dlaczego nie lubię grać, a perspektywa otworzenia się przed kimś, zwłaszcza przed nią, lekko mnie przeraziła.

Przynajmniej teraz.

Odwróciłem się do pianina i kontynuowałem ćwiczenie. Utwór wychodził mi coraz lepiej, choć od czasu do czasu się myliłem. Muzykę klasyczną od muzyki współczesnej różniła przeważnie ilość akordów. W muzyce współczesnej było ich o wiele więcej i były częściej niż w muzyce klasycznej.

W pewnym momencie dziewczyna dostała wiadomość i z szeroko otwartymi oczami oznajmiła mi, że zaraz wróci. Zostawiła rzeczy w sali i wybiegła na korytarz.

Minęło sporo czasu zanim dostałem wiadomość, że jeszcze trochę to potrwa. Czekałem na nią ćwicząc i co jakiś czas sprawdzałem wyświetlacz czy nie napisała.

Ostatecznie nastała pora powrotu do domu, a ja wkurzony nie wiedziałem co zrobić z jej gratami.

Jeślibym je zostawił istniało ryzyko, że ktoś coś ukradnie. Muszę już wracać do domu więc wypadałoby jej to powiedzieć...no i trzeba oddać kluczyk portierowi.

Stałem wpatrzony w jej rzeczy jednak po chwili bardzo gwałtownym ruchem zgarnąłem wszystko pod rękę i zamknąłem za sobą drzwi na klucz.

W drodze do portierni zauważyłem biegnącą w moim kierunku osobę. Zatrzymałem się i spojrzałem poważnie na dziewczynę, która była coraz bliżej mnie.

-Muszę wracać- Powiedziałem obserwując jak do mnie podbiega.

-Przepraszam- Wydyszała- Ojciec chciał ze mną rozmawiać i nie spodziewałam się, że tyle do zajmie- Łapała ciężkie oddechy i opierała się rękoma o kolana. Widać było na jej szyi kropelki potu.

Skrzywiłem się na ten widok.

-Chcesz wody?- Po raz kolejny tego dnia westchnąłem.

-Nie, dzięki- Powoli jej oddech się unormował- Nie chciałam żeby tak wyszło, najmocniej Cię przepraszam...

To nie tak, że mam jej coś do zarzucenia.

Po prostu uważam, że powinno być jej trochę głupio, że tak wyszło, a to nic złego, prawda?

-Nie szkodzi- Mruknąłem po czym wyjąłem z plecaka butelkę wody i podsunąłem jej pod nos. Spojrzała na mnie po czym niepewnie chwyciła za nią i upiła kilka łyków.

Czyli jednak chciało się pić.

-Zatrzymaj ją- Powiedziałem oddając jej rzeczy razem z kluczykiem, za co ona jeszcze raz cicho przeprosiła.

-Moglibyśmy spotkać się jeszcze raz? Tak żebym mogła usłyszeć jak ci idzie.

-Właściwie to chyba skończyłem...- Podrapałem się w tył głowy na co Felicja otworzyła ze zdziwienia buzię.

-Serio?- Zdziwiła się- Nie spodziewałam się, że zrobisz to tak szybko...w takim razie zostało nam to nagrać- Przewróciłem oczami na myśl o kolejnym spotkaniu.

-W porządku, kiedy?-Rzuciłem w jej kierunku wsadzając dłonie w kieszenie.

-Jutro akurat nie mogę...może po jutrze?- Zapytała z nadzieją w głosie.

-Niech będzie- Pokiwałem głową zastanawiając się.

-Czyli do zobaczenia!- Zawołała wesoło po czym wyminęła mnie i poszła do szatni.

Zmarszczyłem brwi uświadamiając sobie, że idziemy w tym samym kierunku. Przez to byłem może trzy kroki od niej i wyglądało to co najmniej jakbym ją śledził.

W pewnym momencie skręciła do okienka portiera, a ja wszedłem do boksu i zmieniłem buty.

Chwilę później usłyszeć się dało cichy szmer i odkładanie plecaka na ławkę, a w boksie obok ktoś zaczął ściągać worek z butami.

Wyjrzałem z mojego boksu i rzeczywiście był to jej plecak. Odwróciłem się w kierunku dziewczyny i z całą pewnością mogłem stwierdzić, że w tej chwili Felicja walczyła z butami.

Nie zakładała, to przypominało zaciętą walkę, w której to ona była przegrana. Siedziała na podłodze i usiłowała włożyć nogę w zasznurowane wysoko już, buty. W pewnej chwili zauważyła mnie więc skrzywiła wyraz twarzy.

-A ty co? Nie masz co robić?- Mruknęła niezadowolona z faktu, że się jej przyglądam.

-Może je rozwiążesz? Byłoby łatwiej- Odpowiedziało mi prychnięcie, a chwilę po tym dziewczyna się odezwała przedrzeźniającym mnie tonem.

-Nie potrzebuję porad- Walczyła z nimi jeszcze chwilę po czym spojrzała na mnie morderczo. Uniosłem dłonie w geście kapitulacji, a ona westchnęła i rozsznurowała buty. Po dłuższej chwili założyła oba, minęła mnie i zabrała plecak.

-Taki z ciebie dżentelmen, że czekasz na kobiety czy raczej zboczeniec i masz coś ala sadystyczny fetysz obserwując męczące się nastolatki?- Zapytała kpiąco unosząc brwi do góry. Teraz wyglądała jakby ochłonęła choć dalej chowała pewnego rodzaju urazę.

-Coś pomiędzy- Odpowiedziałem na co Felicja parsknęła śmiechem. Śmiechem, a raczej rechotem. Takim dziwnym, przerażającym, żabim wręcz rechotem.

-Przestań- Powiedziałem marszcząc brwi.

-Co?- Zatrzymała się na chwilę i przekrzywiła głowę nie rozumiejąc.

-Dziwnie się śmiejesz- Powiedziałem patrząc na nią. Stała w tej pozycji jeszcze chwilę po czym zaczęła iść.

-Przynajmniej się śmieje- Prychnęła.

-Ja też się śmieje, po prostu ty nie jesteś śmieszna- Wzruszyłem ramionami obserwując jej mimikę twarzy. Przez tak krótki czas zdążyłem zorientować się, że dziewczyna robi naprawdę głupie miny. Niektóre z nich były wręcz idealne do memów, które przeglądałem czasem na pintereście.

-Łżesz, każdy zawsze mi powtarzał, że jestem zabawna- Odparła dumnie się prostując.

-Może mówili to z litości. Kojarzysz „Boską Florence"?- Zapytałem za co po raz kolejny dzisiaj dostałem w brzuch.

-Grabisz sobie- Mruknęła odchodząc, a ja w tym czasie rozmasowywałem obolałe miejsce.

Musiała mieć coś w rodzaju napadów agresji skoro tak często mnie biła. Przynajmniej tak mi się wydaję...Znamy się kilka dni, a oberwałem już drugi raz.

-I kto to mówi?- Wykrztusiłem doganiając ją.

*****************************************************************

-Miałeś zadzwonić do babci- Westchnęła mama widząc jak wchodzę do domu. W dłoniach trzymała jeszcze mokry kubek, który trochę ociekał pianą.

No tak, babcia.

-Aaa, tak. Jakoś wypadło mi z głowy- Powiedziałem niepewnie na nią patrząc. Mama jednak tylko westchnęła i zaczęła przecierać metalową łyżeczkę ścierką.

-Wiesz jak się o ciebie martwiła?- Kontynuowała wracając do kuchni.

Nie martwiła się o mnie tylko o to czy grałem.

-Jest ojciec?- Zapytałem nie zwracając uwagi na to co przed chwilą mówiła, na co po raz kolejny dzisiaj westchnęła.

-Nie, musiał jeszcze po coś pojechać. Dlaczego pytasz?- Zdjąłem buty, a chwilę później poczułem wibrację w kieszeni.

To może być tylko jedna osoba.

Po co do mnie piszę?

Może dalej chce mnie szantażować?

Tylko czy mi przeszkadza to, że do mnie piszę? Właściwie nie jest to dla mnie specjalnie uciążliwe. Może pisać i tak nie miałbym z kim rozmawiać, a jeśli jej to nie przeszkadza...mnie specjalnie też.

Czy można uznać za koleżankę osobę, która mnie szantażowała i robiła na złość?

-Wszystko w porządku? Stoisz w miejscu i się marszczysz- Dopiero teraz zauważyłem, że mama założyła na siebie fartuch.

-Tak, będziesz coś piec?- Zapytałem rozpinając bluzę. Mama zgarbiła się lekko i spróbowała zawiązać z tyłu fartuch marszcząc przy tym brwi.

-Chciałam spróbować czegoś nowego. Moja koleżanka z pracy przyniosła takie śmieszne ciasteczka, chciałam je odtworzyć. Może chciałbyś mi pomóc?- Zapytała nie mogąc poradzić sobie z zawiązaniem fartucha.

-Czemu nie?- Zastanowiłem się podchodząc do niej po czym pomogłem jej poradzić sobie z materiałem.

-Dziękuję- Westchnęła- W takim razie myj ręce i chodź do kuchni- Poczochrała mnie po włosach i zniknęła szybciej niż zdążyłem odtrącić jej rękę.

Idąc do łazienki spojrzałem na wyświetlacz mojego telefonu.

Ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie dostałem żadnego sms-a. Jedyne powiadomienie jakie dostałem to wiadomość, że paczka czeka na mnie w paczkomacie.

Czyli jednak muszę wyjść.

-Mamo?- Zawołałem wychodząc z łazienki.

-Co się stało?- Wyszła z kuchni trzymając ręce w górze tak żeby niczego nie ubrudzić.

-Muszę wyjść do paczkomatu, nie pomogę Ci, przepraszam. Kupić coś po drodze?- Schyliłem się i zacząłem sznurować znoszone już trochę tenisówki. Sięgnąłem po bluzę z polarem. Był wieczór, a co za tym idzie zwykła rozpinana bluza jaką miałem na sobie wcześniej, nie wystarczyłaby mi.

-Mógłbyś kupić mleko i czarną herbatę. Najlepiej sypaną, słyszałam, że ta w torebkach jest czymś farbowana...- Mruknęła jakby do siebie. Pokiwałem głową i wyszedłem z mieszkania. Wyciągnąłem słuchawki i sprawdziłem jeszcze raz powiadomienie.

Z jękiem stwierdziłem, że zaznaczyłem dalszy paczkomat i będę musiał się przespacerować. Plusem było to, że obok paczkomatu znajdował się większy supermarket niż ten przy moim bloku, w którym nie znalazłbym ulubionych ciastek. W tym położonym dalej były ciastka tej samej firmy tylko, że w różnych smakach. Uśmiechnąłem się na myśl o nich.

Czasem trzeba coś dostać od życia, prawda?

Ludzi na ulicy było chyba trochę więcej niż zazwyczaj.

No tak, studenci.

Zmora wszystkich kierowców w większych miastach. Może powinienem sam zacząć się starać o prawo jazdy? Nie musiałbym dojeżdżać do szkoły autobusem. Na studia później też by się przydało.

Skręciłem na parking, który był troszkę bliżej domu niż supermarket i podszedłem do paczkomatu. Wpisałem kod, a drzwiczki przede mną prawie uderzyły mnie w twarz.

-To już tradycja...-Powiedziałem do siebie wyciągając paczkę. Trzasnąłem drzwiczkami i skręciłem w stronę sklepu, który był tylko trochę dalej od paczkomatu, ale ciągle na tym parkingu.

Mruknąłem ciche „dobry wieczór" i skręciłem do alejki z przekąskami. Znalazłem najlepsze możliwe, czekoladowo-kokosowe ciastka i włożyłem je do koszyka. Znalazłem jeszcze same czekoladowe więc również je wziąłem.

To będą naprawdę dobrze wydane pieniądze.

Poszedłem do lodówek i rozejrzałem się za mlekiem. Teraz pojawiło się kolejne pytanie. Ilu procentowe miało być to mleko?

Westchnąłem oglądając różne rodzaje mlek, po czym uśmiechnąłem się krzywo i wybrałem mleko sojowe.

Problem z głowy, ono chyba nie ma procentów.

Wchodząc do alejki z herbatami zacząłem rozglądać się za sypanymi.

Zielona, zielona, zielona i jeszcze raz zielona herbata. O, jest jedna czarna. Chociaż nie, część z nich miała jedynie zielone opakowania.

No tak...ale jaki ma sens dawanie czarnej herbacie zielonego opakowania?

Może dlatego, że herbata sama w sobie ma zielone liście.

Tylko, że idąc tym tokiem rozumowania dlaczego nazywano ją czarną herbatą? Zaparzała się na żółto albo brązowo, nie była jednak czarna.

Pokręciłem głową i wybrałem zwykłą "czarną" bez dodatku żadnych owoców czy płatków kwiatów i rozejrzałem się za melisą.

Teraz zwłaszcza mi się przyda.

Później przy okazji zajrzałem do alejki z sokami i wziąłem dwa Tymbarki. Dawno nie piłem smaku jabłko mięta, a w końcu to smak dzieciństwa. Gdy byłem przy kasie włożyłem przesyłkę do siatki tak żeby wygodniej było mi iść.

Wychodząc ze sklepu postanowiłem pójść nieco okrężną drogą. Nie była wiele dłuższa, ale zawsze zajmowała trochę więcej czasu.

Może kondycja mi się poprawi i przestanie mnie boleć biodro.

Na pewno od jednego spaceru, jeszcze czego.

Unikałem skrótów i ciemnych uliczek, bo w końcu mieszkam w Polsce. W takich miejscach czyha kolejna zmora ludzi...

Narodowcy...

Istoty te zazwyczaj wykazują się bezwzględnością, nie zwracają uwagi czy ktoś chce czy nie chcę. Będą się bić.

Każdy może zostać ich ofiarą, od ludzi po zwierzęta.

Niszczyciele spokoju oraz śmietników.

Strach się bać.

Gdy wychodziłem było już ciemno dlatego też zdziwiłem się gdy zaczęło padać. Z początku bardzo delikatnie dlatego nie zwróciłem na to większej uwagi i minąłem przystanek autobusowy, na którym mogłem się zatrzymać. Po chwili jednak zrobiła się z tego większa zlewa więc zawróciłem i usiadłem na ławce przystanku autobusowego, na której zdążył ktoś się ktoś przysiąść.

Odłożyłem siatkę obok, odwróciłem głowę w kierunku osoby obok i ze zdziwieniem stwierdziłem, że rozpoznaję czarną skórzaną kurtkę i krótkie, ciemne włosy.

Dziewczyna nie zwracała na mnie uwagi tylko siedziała wpatrzona przed siebie.

-Hej...-Mruknąłem niepewnie, ale nie odpowiedziała. Poirytowany zmrużyłem oczy i zauważyłem, że ma na sobie słuchawki.

Siedzieliśmy daleko od siebie dlatego mogła nie zwrócić na mnie większej uwagi nawet jeśli zauważyła, że ktoś się dosiadł.

Westchnąłem i stwierdziłem, że skoro tak się bawi to nie będę z nią rozmawiać. Wpatrywałem się w kałużę, w której odbijały się kolorowe światła miasta i, w której wyraźnie zaznaczały się kolejne spadające krople deszczu.

Rozejrzałem się dookoła i z poirytowaniem stwierdziłem, że zanim przyjedzie mój autobus będę musiał trochę poczekać. Zrobił się korek.

Moją uwagę od otoczenia odwróciło urwane pociąganie nosem. Odwróciłem głowę w stronę dziewczyny, która właśnie przecierała ręką twarz.

Płakała?

Skoro tak to czy powinienem się odezwać? Nawet jeśli mi dokuczała to chyba bardziej ludzkie byłoby zapytać się czy wszystko gra...Jakby nie patrzeć oboje jesteśmy ludźmi. Nawet jeśli mnie szantażowała, to teraz mogło się stać coś poważnego. Chyba powinienem się jej spytać?

Z drugiej strony nie powinna mnie szantażować. Wyraźnie widziała, że nie mam zamiaru i nie chcę grać więc mogła dać mi święty spokój. Nawet jeśli zależało jej na klubie to nie powinna mnie do tego zmuszać.

Z trzeciej strony to pierwsza od dłuższego czasu osoba, z którą jakkolwiek rozmawiam i jest w moim wieku...

Z czwartej strony co jeśli to nie jest ona?

Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem w kontaktach numer dziewczyny.

„Żyjesz...?"

Patrzyłem niepewnie na wiadomość po czym kliknąłem w zdjęcie kontaktów i porównałem osobę ze zdjęcia do tej obok mnie.

Westchnąłem i wysłałem wiadomość. Osoba obok niepewnie się poruszyła i wyciągnęła telefon z kieszeni. Oparłem łokcie o kolana, i odwróciłem się w jej stronę.

Za chwilę i ona zaczęła się rozglądać. Gdy zauważyła, że jej się przyglądam z szeroko otwartymi oczami wyciągnęła słuchawki z uszu i przetarła raz jeszcze twarz.

-Skąd się tu wziąłeś?- Zapytała zdziwiona, ochrypniętym głosem po czym schowała ręce do kieszeni.

-Miałem sprawę do załatwienia...wszystko w porządku?- Ściszyłem głos na co ona się zaśmiała. Zdziwiła mnie jej nagła zmiana humoru, w końcu przed chwilą płakała.

-Myślałam, że mnie nie lubisz- Odwróciła wzrok w kierunku ulicy.

-Szantażowałaś mnie- Odparłem zgodnie z prawdą.

-Miałam ku temu powody- Teraz już tylko się uśmiechała, ale zaraz znowu pociągnęła nosem.

-Chyba każdy szantażysta jakieś ma- Stwierdziłem patrząc na jej osobę.

-To brzmi zbyt poważnie- Ponownie się zaśmiała na co nie odpowiedziałem. Chwilę milczała, a jej uśmiech stał się...tak jakby smutny- Pokłóciłam się z tatą. Znowu...-Wydusiła w końcu.

-Było poważnie?- Zapytałem unosząc brew.

-Bardzo- Pokiwała głową zamyślając się- Pod koniec myślałam, że wyrzuci mnie z domu.

-Skoro tu siedzisz to przypadkiem Cię nie wyrzucił?- Ja też lekko się uśmiechnąłem.

-Nie...-Przeciągnęła wyraz rozsiadając się wygodniej na ławce- Musiałam od niego odpocząć i chciałam się przejść- Pokiwałem głową dając znać, że rozumiem.

Po raz kolejny nastała cisza. Ja nic nie mówiłem, bo myślałem, że sama coś powie, a ona chyba czekała na moje pytania. A może właśnie ich unikała i chciała również ode mnie odpocząć?

-O co poszło?- Zapytałem w końcu.

-To co zawsze, oceny- „Typowe"- To nie tak, że uczę się źle...po prostu nie jadę na samych piątkach i szóstkach. To przeszkadza ojcu, bo wiesz „on w moim wieku..."- Po raz kolejny zaśmiała się żeby rozładować napięcie- Czasami mam go już dość. Myśli, że jest najmądrzejszy...- Prychnęła krzywo się uśmiechając.

Patrzyłem na jej profil zastanawiając się co odpowiedzieć. Z jednej strony rozumiałem co czuje, a z drugiej strony nie wiedziałem czy dobrym pomysłem jest się wypowiadać. Jeśli chodzi o trzecią stronę to ona też się przede mną otworzyła więc chyba ja też mógłbym...?

Odwróciłem się i wyciągnąłem z siatki jednego tymbarka. Wyciągnąłem rękę z napojem w jej kierunku na co posłała mi zaskoczone spojrzenie.

-Po części Cię rozumiem- Pokiwałem głową, a ona niepewnie wyciągnęła rękę i wzięła napój- Nie tylko od ciebie wymagają...

-To tego nie chciałeś mi powiedzieć wcześniej?- Zapytała uśmiechając się smutno- Nie lubisz grać, bo sam tego nie chcesz?

Zastanowiłem się przez chwilę nad odpowiedzią.

Myślałem na ten temat praktycznie codziennie, a jednak potrzebowałem chwili by upewnić się, że tego nie lubię.

Czułem się jakbym kłamał.

Słyszałem, że organizm człowieka wypiera problemy dlatego też często po prostu myślałem, że to wyolbrzymiam, że tak naprawdę to nic wielkiego. Myślałem, że może po prostu to świadczy o moim lenistwie i to nie jest tak, że tego nie lubię tylko po prostu mi się nie chcę.

Byłem w błędzie. Za każdym razem wyglądało to tak samo. Wykorzystywałem autoagresję żeby radzić sobie z bólem psychicznym tylko po to żeby później myśleć „wszystko w porządku". Nic nie było w porządku.

Chociaż co do tego też nie byłem przekonany. Wiedziałem, że nie jest dobrze, ale potrzebowałem potwierdzenia od kogoś, że mam rację. Potrzebowałem żeby ktoś powiedział mi „przestań się katować", krzyknął albo nawet i mnie uderzył. Uderzył na tyle mocno żeby ostudziło mnie to i dało do zrozumienia, że przez cały ten czas miałem rację i, że nie, nie jest w porządku.

-Nienawidzę tego z całego serca- Odparłem poważnie, patrząc dziewczynie w oczy.

-W takim razie dlaczego nie postawisz się rodzinie?- Zapytała cicho obracając zamkniętą puszką w ręce.

-Nie mam nic innego czym chciałbym się zajmować, poza tym stawianie się nie ma sensu. Każdy Ci to powie jeśli chodzi o mnie- Wzruszyłem ramionami patrząc na przejeżdżające auta- Przyzwyczaiłem się.

-...Wiesz, że to wcale dobrze o tym nie świadczy?- Zapytała otwierając puszkę na co po raz kolejny wzruszyłem ramionami.

-Każdy ma od nas jakieś wymagania. Gdybyśmy mieli tyle swobody to moglibyśmy zacząć robić głupstwa-

-Bzdura- Powiedziała ostro. Odwróciłem głowę w jej kierunku i zobaczyłem w jej oczach determinację. Taką, którą miałem ja gdy pierwszy raz chciałem postawić się babci i innym. Dokładnie pamiętam jak to wszystko się potoczyło- Nie liczy się to co powiedzą mi inni i czy się do tego nadajesz. Liczy się to czy ty tego chcesz, tak naprawdę.

„-Mamo, babciu...nie chcę grać na fortepianie. Nie lubię tego- Pokiwałem głową- Nienawidzę!- Krzyknąłem tupiąc nogą.

-Skarbie, nie mów tak- Zaczęła mama- Zobacz jaką babci przykrość robisz. Jest już starsza, a ty ją tak męczysz. Jeszcze się przez ciebie zestresuje, zachoruje na jakieś paskudztwo i co wtedy zrobimy?

-Ale ja...- Zacząłem rozluźniając pięści.

-Wiesz jak bardzo lubię Cię słuchać? Zaszedłeś tak daleko, szkoda żebyś przestał, nie uważasz? Zobaczysz, że jeszcze kiedyś wspomnisz moje słowa. Jak potrafi się grać to zawsze jakoś tak milej jest, a to pójdziesz zagrasz na weselu, albo na ulicy i też coś zarobisz. Każdy będzie Cię podziwiać, zazdrościć Ci. Doceń to, masz cudowną umiejętność, wiele osób Ci zazdrości. Poza tym ja tak bardzo lubię jak mi grasz. Nie miałam tak dobrze, zawsze chciałam pograć, a ty możesz, więc postaraj się to wykorzystać- Powiedziała uśmiechając się ciepło- Jeszcze nam podziękujesz, zobaczysz"

-Jeśli głupstwem nazywasz coś czego nienawidzisz to jesteś hipokrytą!-Kontynuowała- Myślisz, że jeśli nikt nie zmuszałby Cię do grania to zrobiłbyś się rozpuszczony? Albo nie wiem, stałbyś się patologią? To tak nie działa- Pokręciła głową- Jeśli nie wiesz co chcesz robić w przyszłości to chyba lepszym pomysłem jest się zastanowić, a nie robić coś tylko ze względu na kogoś. Bądź trochę egoistą, nie można wszystkim dogodzić- Mruknęła otwierając napój.

-Mieliśmy rozmawiać o tobie- Skuliłem się. Rozumiałem, że do mnie mówiła chociaż nie do końca dochodziło do mnie znaczenie tych słów.

Przez cały ten czas tak naprawdę miałem rację.

-Ale zacząłeś porównywać sytuację- Mruknęła upijając trochę- Nie powinieneś mnie dokarmiać...

-Wybacz- Westchnąłem wyciągając drugą puszkę- Co takiego ojciec Ci mówił?

-Mam cytować?- Zaśmiała się- Że chyba nie chcę się tak uczyć, że powinnam zacząć się starać, bo zaraz będę pisać maturę, że mogłabym pomyśleć też i o nich, jak będą się z tym czuć, że ich córka tak źle się uczy...to co zawsze- Jeszcze raz się zaśmiała.

-...Właściwie to oboje nie mamy tak miło- Poprawiłem się na ławce i otworzyłem puszkę. Dziewczyna przekrzywiła głowę i pusto wpatrywała się na przestrzeń przed nią.

-Taa...-Przetarła dłonią twarz- Swoją drogą powinnam się już zbierać. Dziękuję za tymbarka- Mruknęła wstając z ławki. Przeciągnęła się lekko i pomachała mi- Na razie.

-Cześć- Powiedziałem odprowadzając ją wzrokiem.

Szkoda, że tak to wszystko wyglądało. Oboje moglibyśmy być szczęśliwsi gdyby nie rodziny.

Była jednak jedna maluteńka sprawa, która ponownie puściła w moim sercu iskrę. Tak, że serce powoli zaczęło od nowa motywować się do walki. Skoro istniała osoba, która miała takie samo zdanie jak ja i od, której nie usłyszałem marnego „ale wiesz, co prawda to prawda, szkoda żebyś przestał" tylko odpowiedziała to co rzeczywiście było najważniejsze w tym wszystkim.

Czy to nie świadczy o mnie źle skoro po prostu szukałem osoby, która powiedziałaby to co ja chciałem usłyszeć? Może to inni mieli rację, tym bardziej, że było ich więcej niż jedna Felicja.

Dopiero teraz zauważyłem, że autobus zatrzymał się na przystanku. Zabrałem siatkę i wbiegłem do środka zanim zdążył się zamknąć.

Szkoda, że jej ojciec tak podchodzi do nauki. Moi co prawda także czasem się denerwowali, ale później doszli do wniosku, że „sam będę płacił za błędy". Może to i lepiej, że tak myślą? Nie dość, że mam babkę na głowie to kłóciłbym się z nimi o oceny...niepotrzebne mi to.

Autobus wcale nie poruszał się tak szybko jakbym chciał więc na następnym przystanku wysiadłem.

Biegłem najszybciej jak tylko mogłem żeby nie zmoknąć za bardzo. Biegłem tak szybko, w tak dużym deszczu, że ledwo widziałem gdzie tak naprawdę biegnę. Woda powoli kapała z moich włosów wpadając mi do oczu. Zacisnąłem lewą powiekę czując jak gałka zaczyna mnie piec.

Wbiegłem pod najbliższy dach i odpocząłem chwilę. Zaraz jednak zaczął wiać wiatr, a mi zrobiło się zimno.

Westchnąłem ociężale, wytarłem rękawem oko i znowu zacząłem biec. Przebiegłem przez ostatnie pasy ledwo wymijając samochód, który od razu zaczął na mnie trąbić i wbiegłem na chodnik prowadzący do mojego bloku.

Wpadłem do klatki i niemalże potknąłem się na schodach, bo nie zauważyłem, że są mokre.

-Bardzo zmok...łeś- Zaczęła matka widząc jak wyglądam.

-Jest ktoś w łazience?- Zapytałem zdyszany, patrząc na nią znudzonym wzrokiem. Dalej stała w tym miejscu uśmiechając się delikatnie.

-Nie- Pokiwała głową- Możesz iść.

-Dzięki- Mruknąłem oddając jej siatkę z zakupami. Wyciągnąłem z niej tylko paczkę i ciastka.

Obie te rzeczy są moje i tylko moje.

Zdjąłem koszulkę i spojrzałem na wyświetlacz telefonu.

„Ledwo ale żyję"

Felicja odpowiedziała na moją poprzednią wiadomość.

Uśmiechnąłem się pod nosem kręcąc głową.

Refleks czy może tak specjalnie?

„Ojciec coś Ci później mówił? Jeśli tak olej go i rób swoje.".

Wysłane.

Odłożyłem telefon na blat, zdjąłem z siebie resztę ubrań i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze.

Nigdy nie byłem specjalnie umięśniony czy wysportowany. Właściwie to byłem całkiem kościsty i trochę wystawały mi żebra, ale tylko trochę. Nie byłem bardzo owłosiony na ciele z wyjątkiem głowy gdzie miałem...coś pomiędzy prostymi włosami, lokami...a Puszczą Białowieską.

Kto wie jak je określić, niby się kręciły, a niby nie.

Właściwie jedyne co z tego się nadawało to głowa. Reszta ciała była trochę niedorobiona.

Zaśmiałem się na tą myśl.

„Niedorobioy jestem"

Bezsensu, każdy jest na swój sposób piękny.

Dosyć często oceniałem ludzi pod względem wyglądu i nawet taki krytyk jak ja w większości uważał, że są oni ładni. Nieważne kogo bym nie spotkał, zawsze oceniałem i dostrzegałem detale.

Może po prostu nie miałem gustu co do ludzi.

Dla przykładu Felicja ma przebarwienie pod lewym okiem za to ma długie rzęsy. Jest grubsza, ma garbaty nos i jest niska, ale ma ładne włosy, duże oczy i zarysowaną szczękę więc uznaje ją za całkiem ładną osobę chociaż większość mogłaby temu zaprzeczyć.

Nie znałem zbyt wielu kobiet, a z moich byłych przyjaciół jedynym przystojnym chłopakiem był Karol. Właściwie nie miał w sobie nic co świadczyłoby o tym, że jest ładny, ale miał w sobie coś takiego co do siebie przyciągało i chciało się na niego patrzeć.

Odkręciłem kurek i nalałem na dłoń szampon do włosów. Wtarłem go mocno, spłukałem i namydliłem ciało.

W ciszy obserwowałem jak woda po mnie spływa.

Żeby różne przykre słowa spływały po mnie tak jak woda...

Zacisnąłem powieki czując jak piana się do nich dostaje.

To już drugi raz dzisiaj.

W takich chwilach jak te zazwyczaj do siebie mówiłem. Uważałem to, ogólnie rzecz biorąc, za coś dziwnego, kiedyś tego nie robiłem. Dopiero teraz zacząłem myśleć, nie mówić. Zazwyczaj słuchałem swoich myśli, opowiadałem sobie jak bardzo cierpię, że niektóre zachowania wydają mi się być niesprawiedliwe.

Że tak naprawdę nie jest w porządku.

Mówiąc o autoagresji nie mam na myśli okaleczania się. Najgorsze czasy miałem w gimnazjum, wtedy gdy zacząłem wyrabiać sobie własne zdanie i zaczynać stawiać się rodzinie. Wtedy też nie rozumiałem dlaczego ma być tak.

Próbowałem znaleźć coś co pozwoliłoby mi zapomnieć o tym co przeżywam, żeby moje myśli przestały tak pędzić chociażby na sekundę. Żebym nie musiał się przejmować tym czy przypadkiem nie wyskoczą z mojej głowy i czy nie przestanę całkowicie myśleć.

Pisałem wtedy coś w rodzaju pamiętnika, w którym opisywałem moje napady płaczu i to jak wyglądała u mnie autoagresja.

Próbowałem przekonać się do brania używek- żebym zaczął pić, palić, brać narkotyki, cokolwiek żeby tylko pomogło. Przekonywałem się nawet do cięcia i całe szczęście, że nic z powyższych mi się nie udało.

Kto wie czy dalej byłbym tu gdzie jestem.

Pytanie tylko czy jest lepiej niż było wtedy?

Dowiedziałem się czym jest autoagresja gdy mieliśmy w klasie spotkanie z psychologiem. Pani opisała jak to wygląda i do czego może to doprowadzić.

U mnie było to przygryzanie ust z całej siły, czasem nawet do krwi, tak żebym nie płakał za głośno. Szarpałem za swoją skórę przedramion, a później przerzuciłem się na skórę twarzy. Następnie zacząłem się policzkować tak żeby nie musieć myśleć o problemach. Przez chwilę owszem, działało. Chwila jednak trwała mniej niż sekundę więc policzkowałem się bardzo wiele razy.

Tak naprawdę dalej czasem to robię gdy widzę, że chcę się zbuntować. Całe szczęście, że moja wola walki nie jest już tak wielka jak była w gimnazjum.

Co nie zmienia faktu, że zaczyna się odradzać.

Zaczynam coraz bardziej czuć się rozdarty. Do tej pory moje uczucia zostały przygaszone, powoli to wszystko ucichło i chciałem się już temu poddać.

Jednak w momencie gdy zobaczyłem zdeterminowany wzrok Felicji, kiedy zaprzeczała temu co mówię, a raczej potwierdzała moje domysły i bezsłownie dała mi do zrozumienia, że jest o co walczyć, ogień w moim sercu ponownie zaczął płonąć, a ja znowu zaczynałem chcieć walczyć.

Z jednej strony nie chciałem tego czuć, byłem tym wszystkim strasznie zmęczony. Miałem zwyczajnie dość ciągłej walki. Z drugiej natomiast nienawidziłem gry na fortepianie na tyle mocno żeby od nowa zacząć chcieć walczyć.

Jeszcze raz namydliłem włosy i je spłukałem. Wyszedłem z pod prysznica i zacząłem wycierać ciało przy okazji patrząc na wiadomości.

„Właściwie to nie mówił nic przestaliśmy się do siebie odzywać" odpisała.

„Może to lepiej?"

Odpowiedź dostałem niemalże natychmiastowo czym mnie zaskoczyła. Założyłem na siebie piżamę, rozwiesiłem ręcznik i wziąłem w garść telefon.

Wyszedłem z łazienki i zanim wróciłem do pokoju skręciłem do kuchni. Nalałem wody do czajnika i sięgnąłem po herbatę.

„Sama nie wiem ojciec jest tym typem osoby który będzie ci wypominał twoje błędy przez resztę życia"

„A ja dla odmiany będę Ci wypominał brak interpunkcji."

Nalałem wody do kubka i zaniosłem go do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi i spojrzałem na wiadomość od Felicji.

„Skończ"

„Droga Felicjo, powinnaś wiedzieć, że interpunkcja jest ważna."

Sięgnąłem po nożyczki i wziąłem się za otwieranie paczki. Z tego co pamiętam zamówiłem beżową koszulę i szelki.

Ten styl to dobry styl.

„Nie mów do mnie Felicjo bo to wkurza"

Prychnąłem.

„Więc jak mam mówić?"

Zdjąłem z siebie górę piżamy i założyłem koszulę. Dobrze leżała i w zasadzie nie miałem większych zastrzeżeń. Jedyne co to była strasznie pomięta, ale jak się wyprasuję to wszystko będzie w porządku. No i nie pasowała do spodni od piżamy.

„Feli" , „Co robisz"

Czyli zamiast przecinków wysyła drugą wiadomość, sprytne.

„Przymierzam koszulę i szelki"

Właściwie to do szelek też nie mógłbym mieć jakichkolwiek zastrzeżeń.

„I jak"

„W porządku, fajnie leży."

„Nie będę prosić o zdjęcia bo uznasz mnie za zboczeńca więc powiedzmy że Ci wierzę"

Prychnąłem na tą wiadomość. Rozpiąłem koszulę i odwiesiłem ją na wieszak, a szelki odłożyłem do szuflady z paskami od spodni.

„A ty co robisz?"

„Płaczę widząc co zrobił z postaciami autor"

„Co takiego zrobił?"

„Dziad wszystkich zabija", "Wszystkich po kolei"

Wyciągnąłem szkicownik i spojrzałem na zdjęcie dziewczyny. Miała dobrą twarz do narysowania obrazów dlatego sięgnąłem po ołówki i zacząłem szkic.

„Szkoda. Co byś powiedziała na to gdyby ktoś Cię narysował?"

Przez chwilę nie otrzymywałem wiadomości. Zająłem się jak najdokładniejszym odzwierciedleniem charakteru dziewczyny w obrazku, który mimo wszystko sam w sobie nie był zbyt szczegółowy.

Może kiedyś zrobię bardziej dokładny.

Spojrzałem na ekran telefonu.

„CO"

***********************************************************************************************

Mam nadzieję, że nie obrazicie się za dłuższy rozdział hi hi.

________________

WAŻNE INFO.

Jeśli macie jakiś problem ze sobą, nie jesteście pewni tego czy postępujecie dobrze i tego co dzieje się dookoła was, ale i nie tylko- porozmawiajcie z psychologiem. Jeśli nie jesteście co do tego przekonani możecie napisać do mnie, postaram się wam to wytłumaczyć i was przekonać:)) Przede wszystkim pomyślcie o nim nie jako osobie, która pracuje z wariatami w kaftanie bezpieczeństwa, a o kimś kto rozmawia i tłumaczy na spokojnie problemy osobom, które na co dzień spotykamy na ulicy.

Druga sprawa.

Jeśli wasza ulubiona postać w książce, filmie, serialu, czymkolwiek, jest chora psychicznie bądź się okalecza, nie myślcie, że to coś fajnego i cool. To wszystko jest bardzo przykre i niebezpieczne, a ukazanie tego w postaci bohaterów literackich ma za zadanie niszczyć stereotypy-nie każdy chory jest od razu psychopatą. To może być dosłownie każdy.

A są to, przede wszystkim, osoby którym trzeba pomóc, a nie wytykać palcami. W zdecydowanej większości to nie są wariaci. Wiele osób chorych może bać się sięgać po pomoc ze względu na odrzucenie. "On chodzi do psychiatry, ma nierówno pod sufitem", nie chcą słyszeć TEGO. Dlatego tak ważne jest niszczenie stereotypów.

To nie jest cool, to jest okrutne.

Dlatego jeśli boicie się, zastanawiacie czy wszystko z wami w porządku, a nie chcecie iść do psychiatry-możecie najpierw skontaktować się z psychologiem, który pomoże wam podjąć właściwą decyzję i oceni na tyle na ile od was usłyszy czy aby napewno jest to potrzebne.

Oczywiście psycholog to nie psychiatra, ale czasem ludzie przychodzą do psychologów zanim zdecydują się na pójście do psychiatry, bo nie są pewni czy aby napewno ich problem jest "odpowiednim" żeby do niego się zgłosić- stąd wnoszę, że pomagają podjąć właściwie decyzje:))

________________

Mogłabym gadać o tym godzinami, ale myślę, że ujęłam wyżej wszystko co miałam do przekazania.

Do zobaczenia w następnym rozdziale, kochani<3 ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top