Część 1 - "Granie do kotleta"

Zazwyczaj ludzie w moim wieku mają marzenia. Mają plan na siebie i wiedzą co chcą robić w życiu. Przez całą podstawówkę chodziłem do szkoły muzycznej. Moja babcia kocha muzykę, jednak zabrano jej możliwość kształcenia się w tym kierunku. Często opowiadała mi jak to była mała i rodzice nie pozwolili jej grać na pianinie, bo widzieli, że jej starsze rodzeństwo zaprzestało temu.

Czasami mam wrażenie, że gdy się urodziłem od razu zapisała mnie na grę na fortepianie. Urodziłem się we fraku z dłuższym końcem, który odgarniam za każdym razem gdy siadam do instrumentu podczas większego wydarzenia. Zawsze powtarzała mi, że kiedyś wspomnę jej słowa, że jeszcze to polubię.

Już ja to widzę!

Na początku było „zobaczysz, córka naszej sąsiadki też nie lubiła grać, ale po trzeciej klasie jej się odmieniło". Gdy po trzeciej klasie mi się nie odmieniło rodzina przerzuciła się na „zobaczysz, po szóstej klasie Ci się odmieni, bo ona wtedy jeszcze bardziej się zakochała w muzyce. Może ty jesteś w tej miłości opóźniony", a gdy przyszedł koniec gimnazjum, czyli drugiej klasy, drugiego stopnia szkoły muzycznej poszli mi na rękę. 

Co to znaczy? 

Będę grać dodatkowo jeszcze więcej na fortepianie, za to nie będę mieć innych przedmiotów związanych z muzyką, typu historii muzyki czy kształcenia słuchu. No i jestem na ogólniaku.

Włączyłem pinterest na telefonie i zacząłem przeglądać wzory, które ostatnio zapisałem. Nie miałem zbytnio czasu im się przyjrzeć...

Na jednym z nich zobaczyłem piękną, choć troszkę zbyt chudą, kobietę. Szeroko się uśmiechała, miała kapelusz na głowię i trzymała słonecznik w ręku.

-To brzmi jak plan...-Mruknąłem do siebie i odłożyłem telefon na biurko. Zajrzałem do najgłębszej szuflady i pomacałem jej dno aż znalazłem to właściwe, drugie. Leżała w środku książka, która Bogiem, a prawdą powinna służyć jako segregator na nuty, ale ja wykorzystałem ją na obrazki. Wyciągnąłem z środka jeden ze szkiców i odwróciłem na drugą stronę. Oparłem telefon na stojak w kształcie kota i wyciągnąłem ołówki.

8B? Niech będzie, nim jeszcze nie rysowałem.

Przyjrzałem się jej kształtom twarzy i zacząłem szkicować. Muszę skupić się na zachowaniu proporcji, bez tego będzie wyglądać tak jak ostatnia. Dramat, to był dramat.

Może przeniósłbym to na płótno...?

Ostatnio zauważyłem, że o wiele wygodniej jest mi malować obrazy niż szkicować, jednak jest je również o wiele trudniej ukryć niż zwykły segregator, nie mieszczą się do drugiego dna. 

No i zapachu farb też nie jest się aż tak łatwo wyzbyć.

Czyli postanowione.

Jutro w czasie, odwołanej lekcji fortepianu pójdę do sklepu i kupię potrzebne przybory. Na pewno podobrazie, farby, jak na razie niech będą to akrylowe, nie chcę mi się bawić olejnymi, i...przydałyby się pędzle. Ostatnie szczeciniaki pożarł mój kot.

Dzika z niego bestia.

****************************

Byłem właśnie w trakcie drogi do sklepu gdy zadzwonił mój telefon

-Cholera...-Mruknąłem. Spojrzałem na wyświetlacz i z zawodem stwierdziłem, że to babcia. Zawsze gdy dzwoniła nie oznaczało to niczego dobrego. Najczęściej chodziło o muzykę, a jako, że miała dobry kontakt z moją nauczycielką, od razu wiedziałem co się święci.

-Marcel..?! Słyszysz mnie?!- Wykrzyczała do telefonu na co się skrzywiłem. Jeśli chce żebym był dobrym muzykiem musi dbać o mój słuch, a nie...

-Tak, babciu. Trudno jest ciebie nie słyszeć...-Mruknąłem zmniejszając głośność telefonu.

-Czemu słychać samochody w tle? Dzwoniła do mnie twoja nauczycielka, mówiła, że odwołała muzykę- Mówiła pretensjonalnym tonem. Do pani miała pretensje czy może do mnie?

-Tak było...-Westchnąłem zatrzymując się na chodniku.

Już wiem co zaraz powie.

-To co ty robisz na ulicy?! Znowu się szlajasz z tymi chłopakami?

-Nie babciu, skutecznie odgoniłaś moich byłych przyjaciół- Podkreśliłem wyraz „przyjaciele".

W międzyczasie zmieniałem szkołę, ponieważ nauczycielka chciała porozmawiać z rodzicami. To była druga sytuacja, w której chciała z nimi rozmawiać.

Tak.

Przeraziło ich to tak bardzo, że od razu mnie przenieśli. Byli bardzo ostrożnymi ludźmi i zawsze zapobiegali "wpadkom". Chcieli utrzymać dobrą opinię o naszej rodzinie dlatego też robili wszystko żeby tylko nikt nie zdążył usłyszeć o nas złego słowa, a gdy już się tak stało-wszystkiemu zaprzeczali.

Nie zwracali uwagi na to, że nie popełniłem przestępstwa. Nie pomyśleli, że mógłbym na przykład zostać pochwalony z jakiegoś przedmiotu i...

Cóż, po części mieli rację. 

Nauczycielka po prostu chciała opisać moją niewielką kłótnię z kolegą, w której to on bardziej mnie wyzywał niż ja jego. Brakowało mu argumentów więc ostatecznie mnie uderzył, a rodziców przeraziło to tak bardzo, że od razu przenieśli mnie do drugiej szkoły. Właściwie to była całkiem dobra decyzja.

Była sala z fortepianem w szkole więc nie musiałem latać na drugi koniec miasta, do domu mojej nauczycielki. Dodatkowo znalazłem pierwszych przyjaciół od wielu lat, którzy nie zadzierali nosów i byli uczciwi.

Do tej pory mogłem kolegować się jedynie z chłopakami, których sadzano tuż obok mnie na obiadach dlatego, że "mamy wspólne zainteresowania to się dogadamy". Zawsze Ci chłopcy byli bardzo dziwni. Jeden trzymał widelec w dłoni tak jakby chciał mnie nim zamordować, oprócz tego był przerażający na...wiele innych sposobów.

Moich "prawdziwych przyjaciół" któregoś razu, jednak zauważyła babcia, a trzeba wiedzieć, że byli z nich bardzo wyluzowani ludzie. Jeden od czasu do czasu palił papierosy, drugi jeździł na desce i był w tym naprawdę dobry, a trzeci lubił malować. Najbardziej zakolegowałem się z tym trzecim, trochę poopowiadał mi o sztuce i zaczęliśmy się całkiem nieźle dogadywać.

Gdy babcia nas razem zobaczyła, akurat jeden z nich palił papierosa. Wpadła w szał i zaczęła na mnie przy nich krzyczeć, ostatecznie wszyscy przestraszyli się jej na tyle żeby uciec i bać się do mnie później odezwać. Czy ze wstydu, czy z przerażenia przed babcią-tego nie wiem i najprawdopodobniej nigdy się nie dowiem.

-Skoro nie masz nic do roboty to wracaj do szkoły i idź ćwiczyć na fortepianie- Powiedziała stanowczo, jednak jakby troskliwie.

Co ja gadam, jaka troska?

-Dobrze, babciu- Odpowiedziałem znudzonym głosem po czym się rozłączyłem.

Czyli nici z podobrazia.

Zawróciłem i ruszyłem w kierunku szkoły. Przynajmniej tyle, że nie zdążyłem za daleko odejść. Będąc już na dziedzińcu zobaczyłem dziewczynę z krótkimi, czarno-fioletowymi włosami, w samym t-shirt'cie, trochę grubszą, która skręca za szkołę. Zapewne idzie zapalić.

Po co wyniszczać sobie organizm, nigdy tego nie rozumiałem. To świetnie wyglądało na obrazach, bardzo...nieprzyzwoicie? Tak jak zakazany owoc, którego chcę się spróbować. Jednak nic wartego uwagi-dusi w gardle, źle smakuje, później śmierdzi z mordy no i choroby...

Bezsens.

-Dzień dobry...-Mruknąłem wchodząc do szkoły. Tupnąłem tak żeby nie nanieść błota i podszedłem do małego, oszklonego pomieszczenia.

-Marko, co tak wcześnie?- Zapytał portier wychylając się.

-Mam na imię Marcel, proszę pana- Westchnąłem opierając się o okienko. Mężczyzna uśmiechnął się z politowaniem po czym kontynuował.

-Każdy muzyk ma jakiś pseudonim artystyczny- Powiedział- Nici z niecnego planu?

-Nici i nie każdy ma pseudonim artystyczny- Odwróciłem się plecami do niego.

-Tak mówisz?- Usiadł na fotelu po czym oparł stopy o biurko.

-Tak mówię- Pokiwałem głową- Da mi pan salę- Zwróciłem się do niego.

-Wybacz mój drogi- Mężczyzna zamknął oczy szykując się do drzemki- Ktoś był przed tobą, a skoro ty ją odwołałeś to była wolna...rozumiesz?

-Niby kto? Nikt z tego co wiem nie gra na fortepianie, mógł mu dać pan inną salę.

-Tego nie wiem, wiem, że zarezerwował akurat tą- Wzruszył ramionami na co westchnąłem. Oparłem się o szybkę wkładając ręce w kieszenie i obserwowałem wejście do budynku.

Słabo, babcia będzie miała pretensje. Gdybym tylko spróbował przekonać tą osobę do oddania mi sali.

-Witam szanownego pana!- Zawołał dziewczęcy głos wchodząc do budynku- Załatwiłam coś panu!- Była to ta sama dziewczyna, która przed chwilą poszła za szkołę na papierosa. 

-Feli, a co ty mi możesz załatwić..?- Zaczął z uśmiechem na twarzy jednocześnie wzdychając. Dziewczyna zmrużyła oczy i oparła się o okienko.

-Jeden będzie stał i patrzył czy dyrka nie idzie, a pan może w tym czasie pójść zapalić- Szeptała- Za szkołą, teraz czekają- Mężczyzna poderwał się szybko do siadu.

-Okej, dzięki Ci wielkie, powoli już nie wytrzymywałem- Nachylił do okienka również szeptając- Kluczyk sobie weź.

-Nie ma sprawy, prze pana- Uśmiechnęła się złowieszczo. Prychnąłem pod nosem widząc jak przybijają piątkę.

Ta szkoła jest dziwna.

Poprawka, to ludzie są dziwni.

Mężczyzna wyminął się w przejściu z dziewczyną i zadowolony wyszedł przez szkolne wrota.

Też tak chcę...

Pokiwałem głową na tą myśl. Nie, nie chcę. Mam już wytyczoną ścieżkę i teraz muszę już tylko nią podążać. Nic prostszego. Nie mam czasu na tego typu akcje.

Kątem oka zobaczyłem jak dziewczyna nie może dosięgnąć do kluczyka. Jakby się zastanowić to oboje nie byliśmy zbyt wysocy. Skoro ja miałem jakiś metr siedemdziesiąt cztery, a ona mogła sięgać mi mniej więcej trochę ponad ramię to musiała mieć jakiś...metr pięćdziesiąt sześć, siedem.

Odwróciłem głowę i przyuważyłem, że jej celem jest kluczyk do mojej sali. 

Uśmiechnąłem się krzywo, poprawiłem koszulę w kratkę i wyprostowałem się. Przeczesując moje rude włosy oparłem się o okienko.

-Może mógłbym Ci pomóc?- Zapytałem z uśmiechem mrużąc oczy. Dziewczyna odwróciła się i z wściekłością przeleciała po mnie wzrokiem.

-Poproszę- Mruknęła. Podniosłem się i spokojnie wszedłem do pomieszczenia. Złapałem za kluczyk, a dziewczyna już miała mi go zabrać gdy uniosłem do go góry.

-To moja sala, nie twoja- Powiedziałem dumnie- Więc dzisiaj sobie w niej nie posiedzisz- Czułem się jak ci "źli" chłopcy w serialach, które ogląda kuzynka. Tak jakbym miał nad nią przewagę co było niesamowicie satysfakcjonujące. 

-Co?- Zmarszczyła brwi- Zarezerwowałam ją! Nie wiem, o co Ci chodzi, ale oddawaj ten kluczyk. W końcu znalazłam jakąś normalną klasę, a nie!- Warknęła w moim kierunku

-Trzeba było być wyższym i samemu sobie zdjąć kluczyk- Uśmiechnąłem się kpiąco. Dziewczyna otworzyła usta w szoku po czym warknęła w moim kierunku.

-Nie wiem czy wiesz, ale jestem na tyle niska żeby móc Ci zajebać z główki w brzuch czy nawet w krocze, także uważaj sobie- Powiedziała groźnie.

-Uważaj, bo się przestraszę- Mruknąłem znudzony. Dziewczyna zagryzła dolną wargę po czym uniosła brwi- Co?

-Czyli jednak to prawda, że rude jest fałszywe- Założyła dłonie na piersi.

-Słucham?- Skrzywiłem się. Czasami ktoś tak do mnie mówił i chociaż zazwyczaj nie zwracałem aż tak na to uwagi to...usłyszeć takie słowa od dziewczyny?

-To co słyszysz- Warknęła łapiąc mnie za łokieć i ciągnąc do siebie. Szybko jej się wyrwałem i podniosłem rękę do góry.

-Co to, to nie- Zanuciłem z uśmiechem.

-Nie bądź chujem, jestem bezbronną dziewczynką, powinnam mieć pierwszeństwo- Powiedziała śmiertelnie poważnie na co uniosłem brwi do góry niedowierzając.

-Od, której strony jesteś bezbronna?- Zapytałem.

-Od każdej, nie widać?

-Wiesz, niespecjalnie...- Przekrzywiłem głowę przyglądając jej się. Urocze to, to nie było za Chiny.

-No weź, bardzo mi na tym zależy, poza tym to ja ją zarezerwowałam- Powiedziała zdesperowana.

-Posłuchaj, nie możesz wziąć sobie innej sali?- Zapytałem serio się nad tym zastanawiając.

-Nie, ta jest idealna- Powiedziała poważnie- A tobie po co ona?

-Muszę ćwiczyć- Także spoważniałem.

-No tak, tam stoi fortepian- Zastanowiła się- Idę po portiera- Odparła stanowczo. Właśnie miała odejść w kierunku drzwi wyjściowych, gdy ja zastawiłem jej drogę.

-To dla mnie ważne- Postarałem się spojrzeć jej w oczy tak żeby zobaczyła, że faktycznie mi na tym zależy. Może nie było to szczere, bo gra nie była dla mnie ważna...grunt w tym, że zadziałało. Dziewczyna skrzywiła się i pokręciła głową po czym westchnęła- Nie mam gdzie indziej grać.

-Ach...no dobra...-Jęknęła przeciągle- Pod jednym warunkiem, my też tam będziemy.

-Dobra- Odparłem pewnie. Nic takiego nie mogło się stać. Siedzenie raz z irytującymi rówieśnikami to nic złego, prawda? 

-Super, ktoś zagra nam do kotleta- Powiedziała ironicznie się uśmiechając, idąc w kierunku sali.

Mógłbym w tej chwili polemizować nad tym co czułem. Z jednej strony zastanawiałem się czy nie powinienem się obrazić i uznać to za urażenie mojej "poważnej" muzykalności, ale skoro specjalnie za tym nie przepadałem to i nie przeszkadzało mi to specjalnie mocno. Bardziej śmieszyło niż bolało.

-Właściwie to co to za spotkanie?- Zacząłem w jej kierunku. W głowie miałem wizję kręgu z soli, z dużą ilością świeczek dookoła albo dziwne wymiany substancjami, których skład nie był nikomu bliżej znany.

-Aaa, takie tam. Kółko osób zainteresowania kulturą japońską...-Dokończyła ciszej. Na tyle cicho, że ledwo co ją usłyszałem.

Jednak doskonale wiedziałem co musi oznaczać ten klub.

-Co?- Zmarszczyłem brwi. Sam nie wiem co gorsze, kółka z soli czy fani chińskich bajek. Kiedyś gdy szukałem notesów natknąłem się na kilka książek z tym czymś. Nie dość, że dziwny styl rysowania to jeszcze przerażające zboczenia. Nic wartego uwagi. Nie spodziewałem się, że kobiety mogą oglądać tak...popaprane rzeczy.

-No tak jakby, to ogólna nazwa. Robimy wiele rzeczy, dzisiaj na przykład mamy podzielić się tym co ostatnio przeczytaliśmy. Dla przykładu-

-Wystarczy, nie chcę mi się o tym słuchać- Przerwałem jej z grymasem na twarzy. Dziewczyna odwróciła głowę w moją stronę i wzruszyła ramionami.

-Jak uważasz, będziesz musiał tego słuchać przez następne dwie godziny- Dokończyła nucąc z zadowoleniem na co westchnąłem.

Nie mogę tyle wzdychać, jeszcze dostanę zadyszki czy czegoś.

-Jest tam kto?- Zawołała przeciągle, na tyle głośno żeby jakiś nauczyciel mógł wyjść z sali żeby nas upomnieć.

-Musisz zwracać na siebie uwagę?- Warknąłem w jej kierunku.

-Nawołuję stado, nie przeszkadzaj mi- Mruknęła po czym faktycznie zawyła jak wilk.

Co jest z nią nie tak?

Zaraz jednak z drugiego końca korytarza odpowiedziało jej tak samo głośne wycie.

Poprawka, co jest z NIMI nie tak?

Spokojnym krokiem doszliśmy pod salę, pod którą czekali, jak się domyślam, inni popaprańcy.

-Czyżby nowy członek?- Zaczęła bardzo wysoka dziewczyna w okularach- Patryk, może mam z kim Cię shipować- Szturchnęła chłopaka z szopą na głowie ramieniem.

-Przestań- Powiedział spokojnie odsuwając ją od siebie.

Może on jedyny jest normalny..?

Nie, mają te same zainteresowania. Miej się na baczność, na pewno ukrywa naturę drapieżnika.

-Oboje przestańcie- Westchnęła dziewczyna od klucza na co chłopak się skrzywił.

-Jak oboje?!- Zaczął z wyrzutem.

-Nie dołącza do naszego klubu, będzie nam grał do kotleta- W końcu ich wyminęła i otworzyła drzwi. Prychnąłem znów to słysząc.

Do kotleta.

-Nie?- Powiedziała smutno okularnica- A szkoda, jakby było nas więcej to może byśmy przetrwali...- Weszliśmy do środka

-Na pewno przetrwamy- Odparła pewnie dziewczyna od klucza.

Czyli to jednak wataha na wyginięciu.

-Szczerze w to wątpię- Zaczął chłopak odkładając bluzę na oparcie krzesła- Nie mamy zbyt wielu członków, powinno nas być co najmniej czterech tak jak kiedyś. Dodatkowo nie robimy nic dla szkoły tylko „pasożytujemy"- Przynajmniej dobrze ich określił. Grunt, że jest szczery.

-Na pewno nam to wybaczą...- Zaczęła rozmarzona dziewczyna od klucza.

Mógłbym zacząć nazywać ją klucznikiem?

-Wątpię- Pokiwała głową druga- Ale skoro jesteśmy tu wszyscy to może się przedstawimy- Uśmiechnęła się szeroko klaszcząc w dłonie- Martyna Michalak.

-Felicja Włodarczyk- Mruknął klucznik.

-Brzeziński Patryk- Kiwną mi głową chłopak.

-Marcel Borkowski- Podniosłem klapę pianina- Jeśli będzie za głośno to nie moja wina-Powiedziałem znudzonym głosem po czym zacząłem się rozgrywać. 

-...Milutki- Szepnęła, któraś z dziewczyn- Moi kochani- Kontynuowała- Jak dobrze wiecie mieliśmy w tym tygodniu przeczytać dwie mangi, teraz przyjdzie nam je opisać- Schyliłem się i wyciągnąłem z plecaka nuty. W międzyczasie dało się usłyszeć, że dziewczyna skrobie coś po tablicy.

-Ktoś chce zacząć?- Zapytała entuzjastycznie.

-Ja mogę, ty za dużo gadasz- Powiedział chłopak na co uśmiechnąłem się pod nosem.

-Zatem gadaj- Odwarknęła.

-Kazałyście mi nie zaczynać niczego długiego więc w nadziei, że nie będzie długie kupiłem coś co dopiero się zaczyna. Moje drogie, przedstawiam wam „IM Wielki Kapłan Imhotep" oraz wziąłem się za „Noragami"- Powiedział wykładając książki na stół.

-Ładne okładki- Odparła z entuzjazmem Felicja.

-To prawda- Zawtórowała jej Martyna- Jak z fabułą?

-Noragami dobrze znacie jako anime, jednak troszeczkę się różni jak to zwykle bywa. Najbardziej mi szkoda tekstów Yato i shipu yatori. Wiem, że to pedofilia, ale okazał się kanonicznym. W anime niesamowicie kuleję, w mandze chociaż jakoś to wygląda. Natomiast jeśli chodzi o Imhotepa to...jest to coś nietypowego, dopiero wychodzi. Nie widziałem jak dotąd niczego o starożytnym Egipcie i jestem mile zaskoczony. Zostaje odpieczętowany, bo musi naprawić swój błąd z przeszłości i przypadkiem poznaje jakąś typiarę, która jest przeklęta. No, a później zajmują się wątkiem czegoś w stylu youkai- Mruknął.

-Godne polecenia?- Zainteresowała się Martyna.

-Myślę, że tak. Dopiero co się rozwija, ale mamy już zaginionego, przyjaciela, który teraz jest wro-

-Nie spojleruj aż tak!- Wrzasnęła Martyna.

Zająłem się rozczytywaniem utworu. Jeszcze go nie grałem i musiałem zorientować się w krzyżykach. Okej, mamy D-dur, powinno nie być aż tak trudno.

Powinno, cóż...

-To teraz ty, Feli- Powiedziała wesoło Martyna.

-W porządku. Skoro zabroniliście mi opowiadać o snk to muszę poratować się romansami, a konkretnie..."Enra z piekła rodem" oraz „Pokój w kolorach szczęścia"- Pstryknęła palcami po czym usłyszeć się dało uderzenie książek o stół- Pierwsze jest o tym, że dzieci króla piekieł muszą jakby...złapać jak najwięcej grzeszników, czy coś takiego, żeby objąć tron. No i wiecie, wielki konkurs, syn króla piekieł chce złapać grzesznicę, która miała być czymś w rodzaju żelaznej dziewicy. Jeśli chodzi natomiast o drugą pozycję to wyczuwam coś ala syndrom sztokholmski.

-Co?- Zdziwiła się Martyna.

-No tak, dziewczynę chcę porwać chłopak, ale ona nie stawia oporu. Okazuje się, że ma ciężką sytuację w domu, jest bita itp. Chłopak dobrze się nią zajmuję i właściwie staje się jej wybawicielem. No i muszą uciekać przed policją.

-Brzmi jak coś co by Ci się spodobało- Mruknął Patryk bujając się na krześle.

-A żebyś wiedział, było bardzo ciekawe i dalej wychodzi- Odparła dumnie.

-Teraz moja kolej!- Zaczęła Martyna.

-Każdy wie, że czytałaś yaoi- Powiedział Patryk.

-Ale nie te co ostatnim razem. Poza tym jedno to shounen ai...chyba jedno- Zastanowiła się po czym wzięła głęboki oddech- No więc przeczytałam „Uśmiechnij się do mnie" i „Coś między nami"- Znów słychać było uderzenie książek.

Pomyliłem się, od nowa.

Ci ludzie strasznie mnie rozpraszają...Następnym razem zawalczę o tę salę.

-Pierwsze jest o chłopaku, który nagle wyznaje miłość drugiemu. No i ten drugi zaprasza go na randki i tak dalej, no i się w sobie powoli zakochują, a jeśli chodzi o drugą to jest prze-u-ro-cza!- Zapiszczała- Bohaterowie są świetni, jest pięknie narysowana...-

-To prawda- Zgodziła się Felicja kartkując książkę.

-Co nie?!- Zachwyciła- Kot głównego bohatera pożera złotą rybkę drugiego, a później jakoś się ze sobą poznają i też się w sobie zakochują.

-Cóż za niesamowity plot twist...-Mruknął chłopak.

-No co?-Warknęła.

-Dobra, czy możemy zająć się tym co zrobić żeby klub przeżył?- Zaczęła Felicja.

-Nie przetrwa- Westchnęła Martyna- Nie ma szans.

-Jeśli zrobilibyśmy zachęcające AMV z przedstawieniem anime i wyświetlili na telewizorach jako zachęcenie do klubu na pewno by nam się udało! Zobacz...- Kontynuował klucznik.

-Ludzie nas wyśmieją- Mruknął Patryk.

-Ciebie na pewno- Odwarknęła Felicja.

-Chcesz się bić?- Zapytał spokojnie chłopak.

-Uspokójcie się!- Zawołała zmęczonym głosem Martyna. Na dłuższą chwilę nastała cisza, którą z chęcią wykorzystałem na to żeby przejrzeć utwór.

Nigdy nie lubiłem Bacha...

Szlag by trafił te jego utwory...

-Mam plan- Zaczęła złowieszczym tonem Felicja- Gdyby tak pewna osoba okazała się dobrym samarytaninem i nam pomogła...- Kontynuowała odwracając się w moim kierunku- Nic wielkiego, dołączyłaby do grupy i zagrała utwory pod reklamę...-

-Nie- Powiedziałem szybko.

-Słuchaj, zrobimy taki deal- Zaczęła- Będziesz mógł tutaj grać jeśli się zgodzisz.

-Zawsze to ja mam tutaj zaklepaną salę- Mruknąłem kpiąco.

-Już nie- Odwróciłem się w jej kierunku marszcząc brwi.

-Uspokój się, ja mam lekcję-coś pożytecznego, a wy spotkania towarzyskie- Powiedziałem znudzonym głosem.

-Tak? To zobaczymy kto będzie miał tą salę. Nie zmusilibyśmy Cię do siedzenia na spotkaniach, byłbyś tylko umownie...no i grałbyś dla nas od czasu do czasu openingi- Zaśmiała się.

Spędzić więcej czasu przy pianinie dodatkowo zajmując się melodyjkami z chińskich bajek?

Chyba sobie ze mnie kpią.

-Mam was dość- Wstałem- Powodzenia w obrzędach, nie spalcie żadnych kotów- Mruknąłem chowając zeszyt do plecaka. Odwróciłem się i szybko wyszedłem z sali. Na tyle szybko żeby klucznik nie zdążył się więcej do mnie odezwać.

*************************************************************

LECIMY NIE ŚPIMY!

Witam ponownie w wesołym cyrku. Playliste do opowiadanka macie na górze, własnoręcznie robiona. 

Z chęcią przyjmę uwagi, także komentujcie! Pamiętajcie, że chcę ulepszać swoje umiejętności i opowiadania, a sama nie dam rady tego zrobić! Jeśli chcielibyście coś zobaczyć w tym opowiadaniu to również napiszcie- jestem ciekawska, a może akurat się zainspiruję =)

Do zobaczenia<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top