4. Wyjazd...
[ Kagami ]
" -Nie powinieneś walczyć, skoro już jesteś ranny, Taiga. Tyle razy ci to mówiłem, a ty nic, jakbym mówił do skały-
-He!? Może jakieś dziękuję!? Nie dobywałbym miecza, gdybyś nie był zagrożony-
-Hmpf... Sam umiem się obronić... Ale dziękuję...-
-Eh... Tetsu, jesteś jak dziecko, zawsze trzeba cię bronić-
-Dziecko nie opatrzyłoby tak ran...-
-Chodź tu...- "
Poderwałem się z łóżka cały zgrzany. Obudziłem się w momencie gdzie miało dojść do głębszych aktów pary ze snu. To robi się coraz dziwniejsze. Znowu jakiś dziwny sen, tylko za każdym razem coraz bardziej wydaje się to znajome. Jakby wspomnienia. Wydarzenia z bardzo, bardzo odległych lat. Co one mogą oznaczać i czemu teraz mnie nękają?
Spojrzałem na kalendarz, wiszący w kuchni. To dzisiaj, dzień kiedy jadę z innymi do dziadków Kuroko. Wcześniej nie mogliśmy uczestniczyć w pogrzebie, więc wizyta to dobry pomysł. Za jakąś godzinę powinienem wychodzić. Lepiej się przygotuję.
***
Stałem na przystanku, czekając na resztę zgromadzenia. Na zewnątrz robi się coraz zimniej, a tam gdzie jedziemy już spadł śnieg, więc ubrałem się odpowiednio.
-Heeej! Kagami!- Ten krzyk, może należeć tylko do jednej osoby, jaką jest Takao. Skierowałem wzrok na zbliżającą się grupkę, czyli wspomniany Takao, Aomine, Momoi, Midorima i Kise, brakowało w niej tylko Murasakibary i Himuro, ale oni zapewne już są w drodze do Kyoto. A Akashi już jest na miejscu, w końcu tam mieszka. To on zorganizował to całe spotkanie i będzie na nas czekał na miejscu.
-Wycieczka!- zawołał wesoło Takao.
-Jedziemy do dziadków Kuroko, więc się zachowuj. Inaczej cię zostawię, Bakao- Midorima poprawił swoje okulary. Przyjrzałem się jego lewej dłoni i zdziwiło mnie, że nic w niej nie ma.
-A dziś bez szczęśliwego przedmiotu?- spytałem.
-Szczęśliwy przedmiot to koralikowa bransoletka- podwiną rękaw kurtki, pokazując czarną ozdobę. W końcu trafiło mu się coś co nie przyciągnie niczyjej uwagi.
-Midorimacchi, czy to nie bransoletka, którą dał ci Kuroko na szczęście?- spytał Kide, przyglądając się biżuterii. Zielonowłosy odwrócił od niego wzrok, zabierając rękę.
-No jasne, że to ta. Shin-chan nie rozstaje się z nią od dnia, w którym dowiedział się o Kuroko- odparł Takao.
-Po takim czasie, dopiero teraz zacząłeś ją nosić?- powiedział Aomine.
-To nie ma znaczenia- odparł krótko Midorima.
-A właśnie, że ma. Dostałeś ją w końcu w drugiej gimnazjum-
-Chłopcy, nie zaczynajcie kłótni, proszę- przerwała Momoi, wchodząc między nich.
-A ty Kagami, co tak cicho siedzisz?- spytał Kise.
-Nieważne- westchnąłem. Miałem powiedzieć, że rozmyślałem o dzisiejszym śnie? Co by sobie pomyśleli?
W końcu przyjechał autobus, który miał nas zabrać do Kyoto. Myślę, że dziadkowie mojego przyjaciela ucieszą się z wizyty. Zająłem miejsce przy oknie i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
***
" -Taiga... Ah!-
-Tetsu... Powtórz to-
-Taiga... Taiga...- "
-Taiga... Hej!- Dostałem w twarz prosto z liścia, co natychmiast mnie obudziło- Budzę cię i budzę, a ty nic- Przed sobą zobaczyłem Aomine.
-Gdzie jesteśmy?- spytałem, przecierając oczy.
-Już prawie dojechaliśmy-
-Masz okropne techniki budzenia- powiedziałem.
-Wiem, Momoi mnie tego nauczyła- uśmiechną się szeroko.
-Ciebie inaczej się budzić nie da- bąknęła różowowłosa z tylnego siedzenia.
Po chwili autobus zatrzymał się. Dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy zaczęli powoli się zbierać i wychodzić. Na zewnątrz czekał już Akashi, a tuż obok niego Himuro i Murasakibara.
-Długo czekaliście?- spytałem.
-Jakieś pół godziny- odparł Himuro- Widzę, że trochę ci lepiej-
-Taa...-
-Cieszy mnie to- czarnowłosy posłał mi miły uśmiech.
-To się zbieramy- powiedział Akashi.
-A tak w ogóle, to gdzie mieszkają dziadkowie Kuroko?- spytał Kise.
-Opiekują się starą świątynią, która jest niedaleko- odparł.
-Niedaleko, czyli się trochę nachodzimy-
-Spacer jest zdrowy-
-Ale nie na takiej szklance!- odparł Aomnine, po chwili się przewracając.
-Patrz pod nogi, dobrze ci radzę-
***********
Rozdział krótki, długi, nie wiem, ale jest. Następny już niedługo... Chyba :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top