Rozdział 38 - mini.
Betowała: CzteryJokery
Kolacja minęła im spokojnie. Jedli w ciszy ciesząc się swoim towarzystwem, a gdy odeszli od stołu Tom pociągnął Gryfona na kanapę przed kominek, w którym wesoło huczał (?) ogień.
- Dlaczego kazałeś śmierciożercy mnie pilnować? - Zapytał Harry siadając na kolanach starszego mężczyzny. - Coś się szykuje, prawda?
- Kazałem cię pilnować, bo niedługo chce zaatakować Hogwart. - Mruknął cicho Czarny Pan obejmując w pasie wybrańca.
- Ale... Co z moimi przyjaciółmi?!
- Postaram się wmówić śmierciożercą, że mają zostawić poszczególne osoby. - Odpowiedział Tom całując Gryfona w odsłoniętą skórę na szyi.
Dobrze. - Wymruczał cicho Harry. - Kiedy?
- Za miesiąc od teraz. - Odparł Marvolo.
Harry pokiwał głową na znak, że rozumie i zatopił się w myślach. Nie minęła nawet minuta, a leżał pod samozwańczym Czarnym Panem, którego oczy błyszczały się od pożądania.
- Ktoś tu jest niewyżyty (?) - Zachichotał Gryfon.
- Ciekawe czyja to wina.
Tom nie czekając na odpowiedź, wpił się w usta młodszego kochanka.
******
- Albusie! Ktoś porwał Potter'a! - Wykrzyknął Sevsrus Snape, wpadając do gabinetu jak burza.
- Co...och. Myślę, że Voldemort znów zaatakował. - Powiedział cicho starzec. - Wyślij zakon na poszukiwania.
- Dobrze. - Mistrz Eliksirów wyszedł z gabinetu prawdopodobnie kierując się za bariery Hogwartu.
Dyrektor poczekał aż kroki ucichną, a potem zachichotał pod nosem.
- To było łatwiejsze niż myślałem. - Powiedział do siebie.
- Gdybym tylko mógł im powiedzieć. - Albus popatrzył na obraz byłego dyrektora, który westchnął cicho.
- Dlaczego to robisz?! I jak ty to robisz!? - Warknął sfrustrowany i przerażony mężczyzna.
- Dla mnie to jest całkiem proste. - Zachichotał Dumbledore. - Jestem po prostu... Bardziej inteligentny niż reszta osób z którymi na razie obcuje. Wielka Brytania potrzebuje kogoś kto poprowadzi ją do potęgi, a tym kimś jestem ja.
- Jesteś potworem. - Powiedział z pogardą były dyrektor.
- Prawda, jestem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top