Rozdział 22 cz 4.
Betowała: CzteryJokery
- A czemu nie miałbym? - Zapytał zdziwiony Harry.
- No bo Sam- Wiesz- Kto mógł cię porwać! - Odkrzyknął Rudzielec machając rękami.
- Spokojnie rudy... bo komuś coś zrobisz. - Odezwał się Teodor.
- Nikt cię nie pytał o zdanie obślizgły wężu! - Warknął Ron. - Lepiej obydwaj Idźcie do swoich kochanych rodzinek i przyjmijcie ten mroczny znak!
- Ron! - Odezwał się Harry, który powoli tracił cierpliwość.
- Co? Czy tak nie jest?! Harry no nie mów, że jesteś z nimi przecież to szumowiny Sam-Wiesz-Kogo! - Warknął Ron w stronę dwóch wkurzonych Ślizgonów.
- To, że są Ślizgonami to nie znaczy, że są poplecznikami Voldemorta. - Wyjaśnił Gryfon siląc się na spokój.
- Jak możesz! Pewnie też jesteś szumowiną?! - Wykrzyczał Ron do Zielonookiego. - No powiedz mi ile bierzesz za puszczanie dupy?!
Harry znieruchomiał i na chwilę zamknął oczy próbując się uspokoić.
- Nie słuchaj go... - Odezwał się Tom w jego umyśle.
Po powozie rozległ się głośny dźwięk. Zaskoczony chłopak otworzył oczy i zobaczył, że Ginny dała bratu z liścia w policzek. Chyba mocno, bo pojawił się czerwony ślad.
- Ronaldzie! Jak śmiesz? - Ginny podniosła głos.
- Ty też do diabła z wami! - Warknął Ron wychodząc z powozu. - Hermiono idziemy.
- Nigdzie nie idę. - Oznajmiła Hermiona i zamknęła mu drzwi przed nosem.
- Wszystko ok Harry? - Zapytał Blaise patrząc na Gryfona zaniepokojony.
- Tak... jest ok. - Odparł siląc się na mały uśmiech.
Powóz ruszył nikt w czasie drogi się nie odezwał. Każdego pochłonęły swoje własne myśli.
______________________________
Siedzieli w wielkiej sali. Gwar uczniów narastał, a Harry skierował swój wzrok na podium. Zauważył, że Snape go pilnuje wzrokiem, a Dumbledore ma ulgę wpisaną na twarzy.
- Pewnie się cieszy, że tu jesteś. - Stwierdziła Ginny przekrzywiając głowę. Nastolatek pomachał głową i rozejrzał się koło niego siedziała Hermiona, a naprzeciwko Ginny. Ron gdzieś zniknął i tak było lepiej. Gwar ucichł, gdy Dyrektor szkoły wstał i jak zwykle po ceremonii przydziału chciał ogłosić coś szkole.
- Witam moi mili. - Przywitał się swoim dobrodusznym starczym głosem. - Witam na kolejnym roku w Hogwarcie. Mam nadzieje, że wszyscy są cali i zdrowi. Jak zwykle przypominam, że pierwszorocznym nie
wolno wchodzić do zakazanego lasu. W tym roku także odbędą się dwa bale. Jeden z okazji Halloween a drugi na Walentynki. Ale co będę gadał! Proszę jedzcie.
Jak zwykle na stole pojawiły się różne potrawy. Jak na razie Harry nalał sobie tylko soku z Dyni i wziął kilka tostów z serem. Nie był szczególnie głodny.
_____________________________
Razem z Hermioną szli do portretu Grubej Damy na szczęście rudzielec się nie pojawił. Gdy dotarli portret poprosiło hasło.
- Nothing is as it seems. - Hermiona podała hasło.
- Nic nie jest takie, jakim się wydaje? - Zapytał dziewczynę przechodząc przez portret ona tylko się zaśmiała i poszła w stronę dormitorium dziewcząt.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top