Część VIII
Przeleżałam jeszcze parę dni,żeby się w pełni zregenerować. W końcu udało mi się powstać z tego łóżka. Od razu pomaszerowałam do łazienki,odkręciłam wodę,wlałam mnóstwo płynu i dorwałam żółte kaczuszki,słonika,rybę oraz pandę.
Zanurzyłam się pod nos zamykając oczy jednocześnie zapominając o obciążeniu. Zamiast się myć wolałam zrobić historię wszechczasów z udziałem gumowych zabawek.
Totalnie zapomniałam zamknąć drzwi przez co w pewnym momencie w pomieszczeniu znalazł się nie kto inny,jak Candy Pop we własnej osobie.
Gdy mnie ujrzał po chwili zakłopotania cwanie uniósł kąciki swoich ust.
-Em...czy mógłbyś stąd wyjść? Jak widzisz łazienka jest zajęta-powiedziałam oschle,a zarazem zabijałam go wzrokiem.
- Oj no wybacz cukiereczku,ale nie zamknęłaś się,a patrząc na twoje mokre,nagie ciało aż mi podryguję.- zaczął się niebezpiecznie zbliżać.
- Ż-Że co?! Trzymaj swoje brudne łapska przy sobie zboczeńcu !!!-moja twarz piekła niemiłosiernie,wolałam się nie widzieć w tym momencie. Dobrze,że było dużo piany,sama się zakryłam rękami. Gdy jego dłoń dotknęła mojego ramienia momentalnie się odsunęłam.
-Dobrze wiesz,że nie dasz rady mi uciec,wiem o twojej nodze,poza tym raczej nie będziesz biegać po rezydencji nago pokryta pianą.-Tym razem złapał mnie mocno.
-Alimenty będziesz mi płacił za gwałt!!!!
Jego mina była bezcenna. Warto żyć dla takich chwil. Mimo to po paru sekundach wskoczył mi do wanny.Od razu spróbowałam uciekać,ale mnie przygniótł swoim ciałem.Cholera!! Czy oni wszyscy muszą być tak dobrze zbudowani?! Nawet ten błazen ma lepszą klatę od wszytkich z zewnątrz!! Ciekawe gdzie oni się tak wyrzeźbili...
Chłopak widząc moje chwilowe zamyślenie wykorzystał moment. Jego ręka znajdowała się między moimi udami. Gdy tylko to zauważyłam momentalnie próbowałam się uwolnić,ale z marnym skutkiem. Krzyczałam,żeby mnie zostawił w spokoju,a ten tylko pokazał rząd swoich białych zębów i mnie TAM dotknął. Zaczęłam mocno panikować,co poskutkowało tym,że rzucałam się we wszystkie strony.
Ten wolną ręką złapał moje po czym dał nad głowę.-Hmm...no,no masz bardzo ładne ciałko....-oblizał się obrzydliwie. Z moich oczu poleciały łzy,nie miałam dość siły,żeby mu się wyrwać. Chciałam po prostu zniknąć.
Klaun już chciał mi coś zrobić,gdy do łazienki wszedł...Jason? Nie rozpoznałam go najpierw. Zielone oczy,białe włosy,szpony i popękana skóra,to nie mógł być on.
Złapał Candy'ego za włosy po czym rzucił na ziemię.
-TY PIEPRZONY ZBOCZEŃCU ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ,ŻEBYŚ TRZYMAŁ SIĘ OD NIEJ Z DALEKA?! ONA JEST MOJA.
-Oj nie unoś się tak,przecież możemy się nią podzielić.
-WYNOŚ SIĘ STĄD NATYCHMIAST.
-Phi. Wstał i się obrócił w moją stronę. Jeszcze tu wrócę cukiereczku. -na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech i wyszedł.
Patrzyłam na wszystko bez słowa. Cała się trzęsłam. Zostałam prawie zgwałcona...
Jason po chwili powrócił do normalności od razu pytając czy wszystko w porządku ze mną.
Rzuciłam się na niego wtulając i płacząc głośno. Ten był wyraźnie zmieszany,a na jego twarzy było widać wielkie rumieńce.
-Um...no wiesz....może później się poprzytulamy jak się umyjesz i ubierzesz.
-... Ty to zrób.
-Słucham?
-umyj i przytul.
-Nie wolałabyś zrobić tego sama?
-ZRÓB TO!!!
-Nie musisz się od razu unosić.
Time skip
Siedziałam na kolanach chłopaka opatulona kocem i jego ramionami. Nie przejmowałam się tym,że mnie widział w takim stanie,liczy się,że uratował mnie przed tym zboczeńcem. Bawiłam się kosmykami jego włosów przy okazji oglądając telewizję. Jego oddech był spokojny i równomierny..to tak wyciszało...
Niestety doskonale wiedziałam,że za niedługo musi gdzieś wyjechać. Jednak mnie zapewnił,że błazna bierze ze sobą,więc mi nic nie zrobi. Nawet jeśli go nie będzie,to czuję się tutaj nie swojo...z nikim nie rozmawiałam. Nie widziałam też Slendermana ani razu od akcji ze ścianą.
Złapałam jego rękę,ten się tylko uśmiechnął w uroczy sposób i pogłaskał. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Ocknęłam się,gdy już go nie było. Leżałam nadal w tym samym miejscu okryta. Naprzeciwko mnie siedział chłopak z czarnymi włosami i białą koszulą. Ewidentnie coś rysował.
Po kilku minutach spostrzegł,że już nie śpię. -Jason mnie poprosił,żebym cię popilnował,bo zostawianie cie samej byłoby trochę niebezpieczne. Dla przypomnienia jestem Helen,ten zdaniem innym wieczny myśliciel i artysta. (Ahh,ta jego skromność xD)
Pewnie jesteś głodna,co powiesz,żeby coś zjeść ?
-łazienka.
-Najważniejsza. Chodź,bo pewnie ci się jeszcze pomieszczenia mylą. -pomógł mi wstać po czym zaprowadził i odszedł do kuchni przygotowywując sałatkę.
Usiadłam przy stole. To tutaj ostatnio wpadłam na tego pojeba. Obym go tu nie spotkała..
-Wcinaj. -uśmiechnął się słabo,ale zarazem sympatycznie.
-Oczywiście półkowniku Helenie Peter Lama w Tokio! 🙆
-...co. -zaśmiał się. Gdzie to napisać?!
Po jedzeniu pozmywał pytając co chce robić. Odpowiedziałam,żeby mnie oprowadził po ogrodzie. Tak też zrobił.
Dawno nie byłam na zewnątrz,więc gdy tylko zobaczyłam słońce od razu mocno zmrużyłam oczy. Nie trwało to jednak długo,bo ukradkiem ujrzałam kwiaty. Z miejsca się zerwałam aby je wszystkie obejrzeć. Chłopak tylko mnie obserwował rysując coś w altance. W końcu się odezwałm.
-Wiesz...chciałabym spróbować fotografii...-uśmiechnęłam się lekko
-Mam nawet dobry aparat,jeśli chcesz mogę ci go użyczyć albo nawet dać. Poczekaj tu moment.
Po chwili wrócił z aparatem.
-Pierwsze zdjęcie chce zrobić z Tobą!!
-Ze mną...? -zarumienił się lekko zawstydzony.
-Tak,chodź tutaj.
Zrobiłam kilka zdjęć po czym podziękowałam i zaczęłam fotografować kwiaty,ptaki i naturę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top