Część IX
Minęło kilka dni,zdążyłam już zapamiętać większość osób. Miałam bliski kontakt z Helenem,a Jason miał wrócić lada moment.
Przechadzałam się po rezydencji,kto by pomyślał,że ten lalkarz umie szyć takie stroje? Helen zawsze się śmiał,że wyglądam jak jedna z jego arcydzieł. Co mu się dziwić? Każda kreacja była inna,ale zarazem urocza. W dodatku krwawy malarz o dziwo umiał robić z włosów najróżniejsze rzeczy. Ponad to Sally posiadała cały zestaw do makijażu,więc zrobienie ze mnie żywej lalki nie było trudne.
Skręciłam w lewo,ale w tym samym momencie na kogoś wpadłam. Wylądowałam ja podłodze z bolącym tyłkiem. -Przepraszam!! Nic ci się nie stało?- spojrzałam w górę,momentalnie mnie zamurowało. Slenderman. Nie wiem kiedy go ostatnio widziałam. Zerwałam się z podłogi próbując uciec jak najdalej. Nie chciałam go widzieć już nigdy więcej,nie po tym co się stało.
Słyszę kroki,biegnie za mną? Czemu się nie teleportuje? Nie wiem,hahah jak dobrze,że nauczyłam się uciekać w sierocińcu przed próbami zgwałcenia i pobicia mnie.
Wbiegłam do łazienki i zakluczyłam drzwi dysząc.-Oni tu powinni zamontować ruchome schody! Ile można biec do łazienki?!
Starałam się uspokoić,czego on ode mnie chciał? Dokończyć swoje dzieło? W sumie chwile dobroci już miał. Usłyszałam pukanie.
-Wynoś się stąd !!! Nie chce cie widzieć!!-wysyczałam.
-Misaki? To ja,Jason.
-Jason...? - nogi się pode mną ugięły,gdy tylko usłyszałam jego głos.
-Otwórz proszę.
Ociągając się uchyliłam niepewnie drzwi. Uff..na szczęście to on.
-Co ci się stało?
- J..J..Jason!!! -mometalnie się w niego wtuliłam chowając twarz. Ten był nieco zdziwiony,lecz po chwili mnie podniósł ujmując podbródek,tym samym zmuszając abym patrzyła mu w oczy.
-Już spokojnie wróciłem do swojej laleczki. Nic ci nie grozi.-nachylił się nade mną delikatnie całując. Muszę przyznać,że wyglądasz ślicznie w tym stroju,ale co się dziwić,jesteś idealna.
Momentalnie poczułam,że się mocno czerwienie. Nikt nigdy mi tak nie powiedział,szczególnie z takim pożądaniem. Zaniósł mnie do swojej pracowni sadzając na stole. Po przeszukaniu zawartości swojej torby wręczył mi lalkę wyglądającą identycznie jak ja. Przyglądałam się jej z niedowierzaniem.
-Jakim cudem udało ci się tak szczegółowo mnie odwzorować?
-Hah,powiedzmy,że mam bardzo dobrą pamięć.--Zbliżył się,a następnie objął mnie w talii,po czym namiętnie oraz długo pocałował. Ale widzę,że już się lepiej czujesz,nabrałaś koloru,powoli nie widać twoich wystających kości.
-Um...chciałam z tobą porozmawiać...o...Slenermanie...--wydusiłam z siebie pół szeptem.
-Domyślałem się,ale stwierdziłem,że poczekam,aż będziesz gotowa.--spoważniał po czym wskazał na fotel. Podał mi herbatę po czym sam się usadowił na przeciwko.
-To co chciałabyś wiedzieć?
-Po pierwsze....dlaczego najpierw był miły,a później chciał mnie zabić.
-Cóż...jakby ci to wytłumaczyć... Ma bardzo mocne zmiany nastroju w zależności od pory roku. Gdy był mały został zamordowany,stało się o obecnej porze. Mimo to on zawsze był kochany i opiekuńczy,ale po tym incydencie ogarnęła go żądza zemsty. Czasem to uczucie jest silniejsze od niego,dlatego ma takie 'ataki' od razu dostaje leki usypiające albo uspokajające. To go pozwala trzymać pod kontrolą.
Słuchałam tego z otwatymi ustami,nigdy bym się nie domyśliła,że mógł mieć taką przeszłość.
-Czy on umie żałować?
-Hę? Szczerze,to nie mam pojęcia,ale wydaje mi się,że potrafi.
-Po co mu łóżeczko i cały arsenał dla niemowląt?
-Ah...kraty,żeby się nie dało uciec,niektóre dla ozdoby,a inne do komfortu. W końcu takie rzeczy są o wiele delikatniejsze.
-Skąd on zna tyle języków? Niemożliwe,żeby ktoś znał je wszystkie.
- Podejrzewam,że to co zobaczy od razu zapamięta,a biorąc pod uwagę jego wiek oraz zdolność teleportacji to nic trudnego. Jeszcze jakieś pytania?-spytał upijając łyk herbaty.
-Um...nie...na razie nie...
-Dobrze moja kolej. Czy ty coś do mnie czujesz?- patrzył na mnie z powagą.
*Skąd takie pytanie?! On chce,żebym się spaliła ze wstydu?! Chociaż...w sumie jest przystojny,dobrze umięśniony i opiekuńczy,ale czy nie stanie się niebezpieczny? W końcu to morderca.
-T...tak....--wydukałam w końcu z siebie prawie nieszłyszalnie...
-Oh...tak...-na jego twarzy pojawił się uśmiech. W takim razie może mi pokażesz co czujesz?
- C-Co masz przez to na myśli? >//m//<
Poklepał swoje kolana i wskazał na usta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top