Rozdział 3.1
W chacie paliły się świece, oswietlając duże pomieszczenie, pełniące rolę kuchni. Przez okno zaglądał do środka księżyc, który tej nocy był w pełni. Drzwi były lekko uchylone, oczekując na członków zebrania. Przez tę szparę wlatywało do pomieszczenia chłodne, świeże powietrze, a skoro słońce zaszło jakiś czas temu, temperatura znacznie się obniżyła. Po jakimś czasie do chaty zaczęli przychodzić ludzie.
Wszyscy jeźdźcy wraz z Lykke zebrali się w domu Haddocków. Oczywiście na sam koniec przybyło blondwłose rodzeństwo, lecz ich spóźnienie nie było tak duże jak mieli w zwyczaju kiedyś. Parę lat temu Thorstonowie potrafili przychodzić nawet pół godziny po planowanym czasie, co nie było chwalone przez zniecierpliwonych jeźdźców. Co chwilę prosili, a nawet kazali bliźniakom chociaż raz przybyć punktualnie, lecz ta chwila nigdy nie nastąpiła. Mieczyk i Szpadka byli bardzo uparci w tym, co robili.
W tym małym, ale ważnym zebraniu uczestniczyli również Valka i Pyskacz, którzy byli potrzebni do zadania.
Wtem, Lykke krzyknęła i wskoczyła przerażona na plecy Ereta. Wszyscy mocno się zdziwili i spojrzeli pytająco na dziewczynę.
- Weź to - powiedziała do zaskoczonego bruneta i zacisnęła mocniej ramiona na jego szyi.
- Ale co? - zapytał zamiast niego Śledzik.
- To. - Zielonooka wskazała na Mieczyka, a raczej na to, co trzymał w rękach. Nieświadoma niczego kura zagdakała parę razy i pokręciła śmiesznie głową.
- Chodzi ci o kurę? - Mieczyk spojrzał z niedowierzaniem na córkę Stoicka, która kurczowo trzymała się pleców Ereta. - Przecież to najukochańsza kurka na świecie!
- Weź ją... - poprosiła błagalnie.
- Brat, weź kurę, nie strasz Lykke - rozkazała Szpadka z nutą rozbawienia w głosie, a blondyn ze skwaszoną miną wypuścił swoją przyjaciółkę do pokoju obok, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.
Szatynka wypuściła głośno powietrze i zaskoczyła z mężczyzny.
- Boisz się kur? - zapytała Astrid, powstrzymując się od śmiechu. Z resztą, tak jak wszyscy próbowała zachować powagę, lecz zdradzał ich wszystkich rozbawione spojrzenie, którego nie sposób było ukryć.
- Tak jakby... - mruknęła zawstydzona i podrapała się po karku. - Taka moja fobia - wyjaśniła i zajęła swoje miejsce przy stole, nie odzywając się. Mimo wszystko czerwone policzki zdradzały zażenowanie dziewczyny.
- Astrid, czy drużyna A jest przygotowana? - zaczął szatyn i jeszcze raz dokładnie przyjrzał się ogromnej mapie. Była ona zlepkiem dwóch map. Jedna należała do Czkawki, a druga do Lykke. Dziewczyna, tak samo jak jej brat, rysowała i doklejała każdy nowo poznany teren. Zbierane przez lata notatki szatynki przydały się w tym momencie bardziej niż dotychczas.
- Tak, znają swój plan działania doskonale - zapewniła żona wodza.
- Dobrze, czyli jeden punkt mamy za sobą - mruknął bardziej do siebie, niż do zebranych. - A więc wyspa Drago jest tu. - Wskazał palcem na odpowiednie miejsce na mapie. - Ja i Lykke rysowaliśmy mniej więcej w tej samej skali, także obliczyłem już razem z Śledzikiem odległość stamtąd do Berk. - Chłopak spojrzał na każdego, jakby upewniał się, że wszyscy słuchają. - Tak jak mówiła moja siostra, powinien pojawić się na horyzoncie za około pięć dni. Do tego czasu na wyspie musi być już wszystko gotowe. - Czkawka popukał kilka razy palcem w kształt na mapie, symbolizujący ich dom. - Na razie wszystko jasne? - zapytał ogólnie, lecz jego zagadnienie bardziej dotyczyło bliźniaków.
- Tak jest! - Mieczyk zasalutował, a Szpadka uderzyła się lekko dłonią w czoło.
- Czyli tak... - zaczął powoli Pyskacz. - Zgaduję, że to ja i Val będziemy zajmować się linią obrony Berk? - założył stary wiking i spojrzał na wodza.
- Tak, ale nie martw się, my też będziemy pomagać - wyjaśnił szatyn, a następnie skierował spojrzenie na Ereta. - Twoim zadaniem będzie rozdanie dodatkowej broni mieszkańcom, która zostanie zrobiona z gronklowego żelaza. - W tym momencie wzrok młodego mężczyzny spoczął na otyłym jeźdźcu. - Śledzik, do ciebie będzie należeć wykucie tej broni.
- Zajmę się tym, bez obaw - zapewnił blondyn.
- Dobrze. Mieczyk, Szpadka wy... - Czkawka zaciął się na chwilę, nie wiedząc, jakie zadanie przydzielić nieprzewidywalnemu rodzeństwu. Dwie pary zniecierpliwionych oczu zaczęły intensywnie wpatrywać się w wodza Berk, czekając na jakieś ciekawe polecenie. - Wy... możecie zebrać glut od koszmarów ponocników - wymyślił na poczekaniu, co w sumie było dobrym pomysłem. Tę maź możnaby było wykorzystać do podpalenia większych łodzi, zaoszczędzając w ten sposób czas i liczbę splunięć smoków.
- Nie martw się, Czkawuś, zajmiemy się tym. - Pewny siebie Mieczyk uśmiechnął się szelmowsko, a potem oparł o stół.
- Lykke, jeśli chcesz, to możesz pomóc Eretowi i Śledzikowi w kuźni - zaproponował Haddock, a dziewczyna jedynie przytaknęła, uważnie słuchając każdego słowa brata.
Szatyn wiedział, że tym razem nie przemówi Krwawdoniowi do rozsądku. Teraz postanowił zrobić tak, jak Stoick chciał dwa lata temu; przygotować wyspę do obrony i ocalić mieszkańców.
- Synu, ja i Pyskacz dostaliśmy już swoje zadania, więc zostawimy was - powiedziała spokojnie kobieta.
- Tak, mój wąs sam się nie wyczesze - oznajmił wiking, pożegnał się i wyszedł z chaty.
- Dobranoc wszystkim. - Valka uśmiechnęła się i zniknęła im z oczu.
- Dobranoc - odpowiedzieli cicho i wrócili do omawiania najbliższych kilku dni.
- Smarku, ty musisz zadbać o to, aby każdy w wiosce dowiedział się o rozdawanej broni. - Czkawka poważnie spojrzał na Jorgensona, upewniając się, że ten nie lekceważył jego słów.
- A nie ma nic ciekawszego do roboty? - jęknął jeździec, który spodziewał się bardziej rozbudowanego i interesującego zadania.
- Wybacz, to ostatnie zadanie. - Wódz wzruszył ramionami i ponownie zerknął na mapę.
- A ty co będziesz robił? - zapytał czarnowłosy.
- Ja? Ja będę musiał wszystko nadzorować. Postaram się pomóc wszędzie, gdzie będę mógł - odpowiedział spokojnie, po czym klasnął w dłonie. - Każdy wie, co ma robić? - Wszyscy kiwnęli zgodnie głowami. - Dobrze, w takim razie wracajcie do domu, bo jutro czeka nas pracowity dzień - oznajmił, powoli składając dwuczęściową mapę, której jedną połowę wręczył siostrze.
Jeźdźcy powoli zaczęli zbierać się do wyjścia.
- Lykke?
- Tak? - Dziewczyna odwróciła się do Śledzika.
- Jeśli chcesz nam pomóc, to możesz przyjść jutro do nas do kuźni - zaproponował i uśmiechnął się do niej miło.
- Pewnie. - Odwzajemniła uśmiech. - O której mam być?
- Możesz przyjść o dziewiątej - odpowiedział jeździec, po czym pożegnał się z dziewczyną i wyszedł z chaty jako ostatni.
*
- Hej, mała. - Lykke podeszła do smoczycy i przytuliła się do jej łba. - Zapoznałaś się już z wszystkimi? - zapytała, drapiąc nocną furię za uchem. Burza wydała z siebie cichy, gardłowy dźwięk i zaczęła uporczywie wpatrywać się w siodło zrobione przez Czkawkę, które leżało oparte o ścianę. - Chcesz polatać? - Szatynka podeszła do skórzanego przedmiotu i podniosła go. Pogładziła delikatnie jego powierzchnię, a następnie założyła je smoczycy. Wesoła furia zaczęła radośnie skakać wokół dziewczyny i polizała jej twarz. Lykke zaśmiała się głośno i pogłaskała przyjaciółkę. - Dobra, ale nie za długo. Za godzinę muszę być w kuźni - powiedziała, wskakując na Burzę. Zwierzę zaryczało krótko i wyleciało ze stajni.
*
- Wygodne to siodło, co nie? - zapytała smoczycy, kiedy wylądowały tuż obok kuźni. Burza mruknęła i zabawnie wystawiła język. Dziewczyna zaśmiała się krótko i weszła do budynku, zostawiając smoczą przyjaciółkę z Czaszkochrupem, na którym przyleciał Eret.
- Cześć! - Usłyszeli jeźdźcy i odwrócili się do uśmiechniętej szatynki, przerywając swoją rozmowę.
- Cześć, Lykke - powiedział Śledzik i również się uśmiechnął.
Eret odsłonił rząd zębów.
- Teren czysty, kur nie ma. Sam sprawdzałem - zażratował brunet, gdy zobaczył, jak Haddock się rozgląda. Ona jedynie parsknęła śmiechem.
- Dzięki za troskę - sarknęła i uśmiechnęła się pobłażliwie, a następnie podeszła do stołu obok Śledzika.
- To... Powiesz mi jak się robi takie żelazo? - zagadnęła jeźdźca i zaczęła przyglądać się jego poczynaniom. Ingerman pokazywał i tłumaczył dziewczynie, co trzeba po kolei robić, a ona słuchała go z uwagą. Jedynie co jakiś czas cała trójka przerywała pracę, aby swobodnie porozmawiać i nakarmić Sztukamięs.
- Nigdy nie słyszałam o gronklowym żelazie, ale za to Drago zrobił dla mnie miecz z cytybaru, który też jest bardzo mocnym stopem. - Lykke obejrzała maczugę i położyła ją na stole.
- Miałem okazję mu się przyjrzeć - oznajmił Eret. - Jest bardzo lekki.
- Tak, bo Drago uwzględnił moją wagę, wzrost i siłę - wyjaśniła i napiła się wody z kubka.
- Czasami jak mówisz o Krwawdoniu, to mam wrażenie, że rozmawiamy o dwóch innych osobach - zaśmiał się głośno brunet.
*
Zadanie zostało skończone tuż przed południem. Lykke pomogła posprzątać w całej kuźni i przełożyć wykutą broń do wozu.
Eret zaprzęgnął do niego Czaszkochrupa i jeszcze raz sprawdził, czy wszystko jest gotowe.
- Mogłabym pójść z tobą rozdawać? - zapytała dziewczyna, z ledwo słyszalną nutą nieśmiałości w głosie.
- Pewnie, czemu nie - odparł z uśmiechem na ustach. - Chodźmy, chcę mieć tą robotę już za sobą - powiedział, po czym ruszyli w stronę centrum wioski.
- Burzo? Idziesz? - Lykke zawołała przez ramię, ale nocna furia była zbyt zajęta zabawą ze Sztukamięs i nawet nie zwróciła na szatynkę uwagi.
- Widzę, że Burza się już tu zaklimatyzowała - rzekł mężczyzna, aby jakoś podprowadzić temat do rozmowy.
- Tak, cieszę się że nasze smoki się polubiły - oznajmiła wesoło. - Ale Burzę najbardziej interesuje chyba Szczerbatek. Widziałam jak razem, że tak powiem, "rozmawiali".
- To świetnie! - odparł. - W końcu oboje znaleźli kogoś ze swojego gatunku.
- Haha, racja - dziewczyna kopnęła mały kamyk, leżący na drodze, który uderzył w tyłek wikinga, stojącego parę metrów dalej. Brodacz odwrócił się i spojrzał na lekko bolące miejsce. Rozejrzał się w poszukiwaniu insekta, który mógłby go tak ugryźć, lecz gdy niczego nie zauważył, podrapał się po pośladku i wrócił do rozmowy ze swoim kolegą.
W tym samym czasie Eret i Lykke zaczęli tłumić śmiech, zakrywając sobie usta rękami. Kiedy mieli pewność, że wiking ich nie słyszy, mężczyzna odezwał się pierwszy.
- Dziewczyno! Masz lepszego cela niż ktokolwiek, kogo zam! - Brunet spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem, powstrzymując kolejną falę śmiechu.
- Ale ja nie chciałam! - Broniła się, próbując zachować choć odrobinę powagi.
Zamiast odpowiedzi usłyszała jedynie jego śmiech.
- Ale muszę przyznać, że to był strzał w dziesiątkę - mruknęła po chwili i zaczęła podążać za Eretem.
*
- Czkawka! Berserkowie dobijają do brzegu - oznajmiła wesołym tonem blondynka, wchodząc do pomieszczenia. - A ty znowu w papierach? - dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą.
- Ah, wiesz, teraz chyba wszystkie wyspy, jakie znam, chcą z nami sojuszu... - powiedział zmęczony jeździec.
- Ale...? - wojowniczka usiadła obok męża i przyjrzała się stosie otwartych kopert oraz leżących przy nich listach.
- Ale większość tych ofert jest niedorzeczna - dokończył, masując skronie. - Na przykład jedni chcą, abyśmy napadli ich sąsiednią wyspę, a drudzy na odwrót. Chcą nas i nasze smoki wykorzystać do walki przeciw sobie! - Z każdym kolejnym słowem jego ton głosu się podnosił. Astrid spojrzała na ukochanego z troską i pocałowała go w policzek, a następnie odwróciła jego głowę w jej stronę, aby powtórzyć pocałunek na jego ustach. Haddock pod wpływem jej dotyku od razu się rozluźnił, a puls zwolnił.
- Zostaw te papiery i chodź do portu. Świeże powietrze dobrze ci zrobi - powiedziała opiekuńczym tonem. Czkawka wstał z krzesła i złapał blondynkę za rękę.
- Dziękuję, Astrid. Gdyby nie ty, to już bym dawno osiwiał. - Na te słowa dziewczyna się uśmiechnęła, a następnie oboje wyszli z chaty.
- A Heather nie powinna być przypadkiem wieczorem? - zapytał Czkawka, przypominając sobie wczorajszy dzień.
- Tak, ale udało jej się szybciej przybyć. - Twarz wojowniczki promieniała radością, na myśl o tym, że zaraz spotka się ze swoją przyjaciółką. Ostatni raz widziała się z nią dwa miesiące temu, kiedy przyleciała do nich na Szpicrucie. Okazało się, że Dagur kazał jej się udać na urlop, ponieważ jak twierdził, czarnowłosa jest zbyt przepracowana i za bardzo angażuje się w "wodzowanie". Kilkudniowy odpoczynek wśród bliskich przyjaciół sprawił, że dziewczyna odzyskała siły i zdrowy wygląd.
*
- Astrid! - zawołał kobiecy głos, a szczupła brunetka zeszła z pokładu i podbiegła do przyjaciółki.
- Heather! Jak ja się cieszę, że cię widzę! - Blondynka ścisnęła mocno zielonooką.
- Ja też - przyznała, uwalniając ją od uścisku.
- Cześć, Czkawka - siostra Dagura objęła mężczyznę, który przywitał ją równie ciepło. - Ile to już czasu minęło? - zapytała, uśmiechając się bez przerwy.
- Już drugi miesiąc - odparł szatyn, przeczesując potargane przez wiatr włosy.
- A gdzie masz Szpicrutę? - zagadnęła Astrid, rozglądając się po pokładach zacumowanych już statków.
- Tam, widzisz? - Brunetka wskazała palcem jeden z masztów, na których siedział smok. - Wolała lecieć, niż być na pokładzie.
Astrid spostrzegła gada i kiwnęła głową.
- Chodźmy, ty i Berserkowie musicie odpocząć. Nasi ludzie pomogą rozładować statki - powiedział Czkawka, po czym dodał: - Ty możesz spać u nas, jeśli chcesz. Mamy jeszcze jedno wolne łóżko. - Brunetka ochoczo pokiwała głową i przez chwilę cała trójka szła w ciszy.
- A gdzie jest Śledzik? - Heather zaczęła rozglądać się po wiosce, w poszukiwaniu jeźdźca.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała blondynka. - Ostatni raz widziałam go z Eretem i Lykke w kuźni. - Dziewczyna wzruszyła bezradnie ramionami i spojrzała na przyjaciółkę.
- Lykke? Kto to? - zapytała zdziwiona, a w jej oczach można było dostrzec cień obawy i zazdrości, co nie uszło uwadze żony wodza.
- Nie uwierzysz, ale to jest siostra bliźniaczka Czkawki! - oznajmiła, uważnie obserwując reakcję brunetki.
- Że co?! - Dziewczyna wytrzeszczyła oczy i spojrzała na idącego obok Astrid szatyna, który zaczął śmiać się pod nosem.
- No, nawet ja sam nie przypuszczałem, że będę mieć rodzeństwo.
- Ale jak to możliwe? - zaczęła dopytywać, aby dowiedzieć się całej prawdy.
- Spokojnie - powiedziała Astrid rozbawionym głosem. - Opowiem ci wszystko dziś wieczorem przy winie - uśmiechnęła się do przyjaciółki, a potem spojrzała na swojego męża. - Wybacz, ale to będzie babski wieczór - uprzedziła jego pytanie i pocałowała go w policzek. Wódz spojrzał na nią nieco rozczarowany, lecz rozumiał blondynkę. W końcu nie widziała się z Heather aż dwa miesiące. A przecież o wiele przyjemniej jest rozmawiać w cztery oczy, niż wysyłać listy straszliwcami.
*
- O, Heather! Tu jesteś! - zawołał wesoły głos. - Byłem w porcie, ale byli tam tylko nasi mieszkańcy, wynoszący beczki i skrzynie - mężczyzna wytłumaczył się szybko i podszedł do brunetki. Dziewczyna przytuliła go mocno, a on objął ją delikatnie ramionami, jakby bał się ją skrzywdzić. Tak było za każdym razem, kiedy spotykali się po dłuższym czasie.
- Cieszę się, że cię widzę - szepnęła do Śledzika, uśmiechając się delikatnie.
- Astrid? Pamiętasz? Musieliśmy coś zrobić - powiedział Czkawka, gdy Heather skończyła witać się z Ingermanem.
- Tak, tak. Musimy już iść - Haddock złapała męża za rękę i zaczęli iść w stronę domu, podśmiewując się co jakiś czas.
- Oni nie potrafią kłamać - oznajmiła przywódczyni Berserków, przyglądając sie odchodzącej dwójce.
- Dokładnie - przytaknął blondyn. Następnie spojrzał na dziewczynę i zarumienił się, a jego serce zaczęło mocniej bić. - Masz może ochotę na spacer? - zapytał, co chwilę się jąkakąc.
- Pewnie, czemu nie - brunetka założyła kosmyk włosów za ucho i udała się ze Śledzikiem na dziką plażę, aby móc popatrzeć na zachodzące słońce.
***
Witam, witam i o zdrowie pytam :)
Jak tam w szkole? Nam nauczycielka z polskiego zrobiła nam ósmego września kartkówkę, więc no... XD
Piszcie, czy wam się podoba ^-^ Macie może jakieś teorie? Chętnie poczytam :p
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top