Epilog 2
- To co z nim robimy? - zapytał Śledzik, kiedy wściekły Czkawka odstawił Gustawa na ziemię.
- Zgnije w więzieniu - warknął wódz Berk. Nie usłyszawszy głosów sprzeciwu, związał nastolatkowi liną znalezioną w porcie.
- Heather? Będziesz go pilnować? - poprosił Haddock. Przywódczyni Berserków skinęła jedynie głową i posadziła zdrajcę na Kiełohaku. Sama natomiast dosiadła Szpicruty i stanęła tuż obok więźnia.
Smoki rozumiały, co się wydarzyło i wcale nie ukrywały ponurych nastrojów. Nie miały całkowicie ochoty na zabawę. Najwidoczniej też polubiły Lykke tak bardzo jak ludzie.
- Czkawka, ja... - wychrypiał Eret - wiem, że to twoja siostra, ale czy... Mógłbym ją trzymać podczas powrotu? - szepnął z trudem. Przez to, że krzyknął na Gustawa, stan jego gardła nieco się pogorszył.
Czkawka prowadził przez chwilę w swojej głowie małą dyskusję, ale po namyśle przystał na prośbę przyjaciela.
Eret skinął głową w podziękowaniu, po czym podszedł do ciała. Astrid i Valka właśnie kończyły owijanie rany, aby krew niczego więcej nie pobrudziła. Jałowy opatrunek udało im się zdobyć w wiosce w ramach podziękowania za wyprowadzenie z pola bitwy. Wprawdzie ludzie nie mieli nic za złe Drago, lecz również jakoś szczególnie nie byli do niego przywiązani. Nie odpowiadało im to, że rządził bardzo konsekwentnie. Czasami nawet za bardzo.
Eret powoli i delikatnie podniósł lekkie ciało. Bał się zrobić jej krzywdę, mimo że wiedział, iż dziewczyna nie czuje już niczego. Nie spiesząc się, dosiadł Czaszkochrupa, a tuż obok nich zjawiła się Burza.
Kiedy się na nią patrzyło, miało się wrażenie, jakby uszła z niej połowa życia. Ponura, wolna, zrezygnowana - tak w tamtym momencie można było ją określić.
- Gotowi do lotu? - zapytał Pyskacz, gdyż on jedyny miał siły na donośne mówienie. Za każdym razem, gdy widział śmierć przyjaciela na polu bitwy, było mu bardzo ciężko, lecz wiedział, że ktoś musi trzeźwo myśleć i prowadzić grupę. W takich sytuacjach często zadawał sobie pytanie: co by zrobił Stoick?
Zamiast potwierdzenia, ujrzał jedynie ponure kiwanie głowami.
- No to w drogę - mruknął pod nosem i jako pierwszy wzbił się w niebo, które powoli odsłaniało piękno świecących gwiazd.
*
- Gothi! Gothi! - wrzasnął Sączysmark. - Obudziła się, no! Wstawaj! - krzyknął prosto do ucha starej wieszczki, która powoli otworzyła oczy.
Kobieta z niezadowoleniem spojrzała na Jorgensona. Podłubała chwilę w uchu wskazującym palcem i wolno podeszła do rannej.
- Jak się czujesz? - zapytał zaspany Mieczyk, odczytując słowa Gothi napisane na małym skrawku ziemi, zrobionym specjalnie po to, aby staruszka mogła rozmawiać z chorymi wikingami bez potrzeby ciągłego wychodzenia na zewnątrz.
Szpadka jęknęła i wykrzywiła się, czując niemały dyskomfort. Spowodowany był on prawdopodobnie niewygodnym łóżkiem, na którym zmuszona była spać. Po chwili odczuła także skutek przypalenia rany.
- Aha, czyli rozumiem, że nie bardzo - powiedział Thorston. - Czy mama cię boli? - zapytał. - A nie, czekaj, poprawka. Czy rana cię boli?
Kobieta wolno skinęła głową. Gothi zmieniła opatrunek i sprawdziła temperaturę, przykładając dłoń do czoła bliźniaczki.
Przez ten cały czas Sączysmark siedział z drugiej strony łóżka i delikatnie głaskał dłoń i obrączkę żony w nadziei, że choć trochę uśmierzy to jej ból. Gdy oczy Szpadki skierowały się na twarz jeźdźca, ten posłał jej pokrzepiający uśmiech, który młoda kobieta odwzajemniła.
Bardzo cieszyła się z faktu, iż po obudzeniu zastała przy sobie czuwających mężczyzn. Obaj byli dla niej bardzo ważni i stanowili główne wsparcie w trudnych sytuacjach.
- Musisz dużo odpoczywać. Jeśli poczujesz się lepiej, będziemy mogli zabrać cię do domu. - Mieczyk przetłumaczył pismo wieszczki i uśmiechnął się szeroko. - Wygląda na to, że będzie coraz lepiej! - Uradowany usiadł naprzeciwko Jorgensona, przez co Szpadka nie wiedziała, w którą stronę ma patrzeć.
- Bałem... Znaczy baliśmy się, że cię stracimy - Smark postanowił przerwać ciszę. Po tych słowach delikatnie ucałował wierzch dłoni ukochanej.
- No, siostra, narobiłaś nam niezłego stracha - zaśmiał się Thorston. - Dobrze, że ten kusznik nie strzelał tak celnie, bo przecież umówiliśmy się, że to ja zginę pierwszy i to w dodatku z epickimi efektami specjalnymi - zażartował, przypominając sobie o ich umowie, którą zawarli, gdy byli dziećmi.
- Ha, racja. Przecież ja tyle razy planowałam to, w jaki sposób odejdziesz i nawet byś się o tym nie dowiedział. - Blondynka natychmiast odzyskała dobry humor, szczerząc się do brata.
- Widzę, że ktoś tu odzyskał humorek - uśmiechnął się do niej Jorgenson.
- Nie jest aż tak źle. - Odwzajemniła uśmiech i dodała: - Rana cholernie boli, ale wytrzymam. No i Gothi musi załatwić lepsze łóżko dla pacjentów - Przy ostatnim zdaniu wykrzywiła delikatnie usta w grymasie.
- Jak się będziesz czuła lepiej, to udowodnię ci, że nasze łóżko jest wygodne i bardzo wytrzymałe - Sączysmark poruszył znacząco brwiami, na co blondynka zaśmiała się głośno.
- Co w tym śmiesznego? - zapytał zdziwiony Mieczyk, nie rozumiejąc aluzji przyjaciela. Małżeństwo spojrzało na niego z niedowierzaniem i równocześnie wybuchnęli śmiechem. - No co? - zdziwił się wiking.
*
- Lecą! Wracają! - krzyknął Wiadro, zwracając na siebie uwagę mieszkańców Berk. Było południe następnego dnia, więc dużo wikingów kręciło się po wiosce. - Wszystkie smoki lecą, więc nikomu raczej nic się nie stało! - Uradował się, gdy policzył lecące gady.
Wieść o powrocie wodza rozeszła się błyskawicznie i już po chwili znaczna część wioski zebrała się przed Salą Obrad, gdzie miały wylądować smoki.
Ludzie zaczęli wiwatować coraz głośniej, kiedy zwycięzcy zbliżali się do wyspy.
Lecz gdy jeźdźcy wylądowali, wśród tłumu rozległy się okrzyki niedowierzania i smutku. Eret powoli zsiadł z Czaszkochrupa. Jego gardło zdążyło potwornie zsinieć przez uścisk Lykke. On i niesione przez niego ciało szatynki wyglądali razem okropnie smutno i tragicznie.
Heather swoją dwustronną siekierą zagroziła Gustawowi i kazała mu zejść z Kiełohaka.
- Do więzienia z nim! - rozkazał Czkawka, ku zdziwieniu wikingów. - Później wszystko wyjaśnię - powiedział ponuro, gdy spotkał się ze zdziwionymi spojrzeniami. Był strasznie zmęczony fizycznie i psychicznie. Szczerbatek to zauważył, więc podszedł do szatyna i pozwolił mu się na nim oprzeć. - Dzięki, Mordko - szepnął Haddock.
- Na Odyna! Co się stało?! - Sączysmark przecisnął się przez tłum i krzyknął, gdy ujrzał blade ciało szatynki bezwiednie zwisające na rękach Ereta z sinym gardłem. - Czy ona...?
Eret smutno skinął głową. Poczuł jak robi mu się słabo od nadmiaru wysiłku i emocji. Podszedł do Jorgensona i bez słowa przekazał mu Lykke. Chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, gdyż zakręciło mu się nagle w głowie i twardo upadł na ziemię.
Ktoś krzyknął, aby posłano po Gothi, a kilka młodych kobiet podbiegło, aby zająć się mężczyzną.
- Czy ktoś mi wyjaśni, co tu, na młot Thora, się wydarzyło? - ponowił pytanie, jednak tym razem z ogromnym smutkiem i przerażeniem patrzył na ciało siostry Czkawki, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało.
Wszyscy, którzy powrócili z wielkiej bitwy zostali odprowadzeni za życzeniem wodza do jego chaty, włącznie z Jorgensonem i Lykke. Smoki natomiast nakarmiono i napojono, a następnie kilku wikingów zaprowadziło je w miejsce, gdzie mogły odpocząć.
W domu Czkawki na początku wyjaśniono wszystko Sączysmarkowi, który nie mógł uwierzyć w zdradę przez Gustawa. Przecież kiedyś był on nawet jego uczniem!
Gothi w tym czasie siedziała obok i opatrywała gardło Ereta. Nałożyła jakąś maść, która przyniosła brunetowi ulgę i pozwoliło na cichą rozmowę z innymi. Opowiedział im wszystko, co działo się po ich brutalnym odłączeniu od reszty grupy.
Gdy skończył opowiadać, Astrid, Valka i Heather ułożyły Lykke na łóżku w jej byłym pokoju, gdzie jeszcze walały się jej rzeczy po tym, jak szukała przedmiotów do walki. Natomiast reszta jeźdźców postanowiła omówić sprawę pogrzebu i procesu przeciwko Gustawowi.
Kobiety zdjęły ubrania Lykke, zostawiając ją w samej bieliźnie. Oczyściły dokładnie jej skórę oraz twarz. Na ranę, której krew już zakrzepła, nałożyły nowy bandaż, a Astrid postanowiła "pożyczyć" swojej szwagierce jedną ze swoich białych sukienek. Mówiła, że chce zrobić dla niej chociaż tyle.
Valka nie potrafiła się powstrzymać od płaczu i kilka łez spadło na coraz chłodniejszą skórę. W tej sukience wyglądała pięknie, tak niewinnie. W niczym nie przypominała już dzielnej wojowniczki, która stawiła czoło Drago Krawadoniowi. Teraz leżała bezbronnie na łóżku z łagodnym wyrazem twarzy. Zapewne walkirie prowadziły ją właśnie do wiecznej krainy.
- Córeczko... - szepnęła załamana jeźdźczyni, gładząc policzek Lykke. Kolejne krople zmoczyły materiał sukienki.
Astrid położyła dłoń na ramieniu kobiety, aby ta wiedziała, że ma wsparcie u swojej synowej.
Po kilku minutach kobiety wyszły z pokoju, dając znać, iż wszystko już gotowe. Również i mężczyźni zebrani w salonie uzgodnili ze sobą każdą sprawę.
- Trzeba załatwić wóz, którym ją przewieziemy - powiedział smętnie Czkawka. Spojrzał na swoją żonę, która widziała w jego oczach, jak bardzo on cierpi z powodu tej straty. Wiedział, że będzie jej bardzo potrzebował, więc powoli podszedł do niej i złapał delikatnie jej dłoń. Blondynka posłała mu smutny uśmiech.
- Załatwię to - mruknął Pyskacz i wyszedł z chaty.
- Smarku, myślę, że powinieneś poinformować o tym bliźniaków - odezwał się Śledzik.
- Tak, jasne... - odpowiedział nieco nieobecnie, wyrywając się z rozmyślań. Wolno opuścił dom wodza i wskoczył na Hakokła.
- Można tam wejść? - zapytał nieśmiało Eret, mając na myśli pokój Lykke.
- Tak, śmiało - odpowiedziała łagodnie Heather.
Brunet ruszył w tamtym kierunku, a Haddock podążył tuż za nim, zostawiając Astrid.
Czwórka jeźdźców usiadła przy stole, uprzednio napełniając kubki mocnym winem. Ciężko było to wytrzymać całkowicie na trzeźwo.
Heather oparła się o ramię Ingermana i pociągnęła długi łyk trunku. Reszta poszła w jej ślady i ponownie uzupełnili swoje drewniane kubki.
*
Gdy weszli do pokoju, ujrzeli postać leżącą na łóżku z białą chustką na twarzy, którą położyła Valka, nim wyszła.
Usiedli przy łóżku z tej samej strony, wpatrując się w martwe ciało.
Eret złapał delikatnie zimną już dłoń Lykke, a jego oczy się zaszkliły, by chwilę później uwolniły kilka łez.
- Mogłem nie kazać nam się rozdzielać - zaczął Czkawka. Czuł, że musi to z siebie wyrzucić.
Brunet się tego nie spodziewał. Podniósł brew, gdyż nie sądził, że jego przyjaciel będzie się obwiniał o śmierć siostry.
- Co ty pieprzysz? - zachrypiał Eret.
- To moja wina... - powiedział tym samym tonem, chowając twarz w dłonie.
- Stary, jedynym winnym jej śmierci jest Drago. To on to wszystko zrobił - próbował przemówić mu do rozsądku.
- Czy ja wiem... - odparł zrezygnowany.
- Ja wiem na pewno. Nie możesz się obwiniać, bo to nie twoja wina, Czkawka - powiedział tak głośno, jak pozwalało mu na to gardło.
Haddock zastanowił się przez chwilę, ale im dłużej myślał o Krawadoniu, tym był bardziej przekonany, że Eret ma rację.
Jeźdźcy jeszcze przez moment posiedzieli przy łóżku, po czym wrócili do reszty.
*
Lykke była ułożona w wozie na miękkim sianie. Zamiast bydła, zaprzężono Burzę, która sama chciała prowadzić wóz. Nikt nie miał zamiaru się sprzeciwiać nocnej furii. Jedynie Szczerbatek mógł spokojnie iść obok smoczycy.
Zaraz za nimi szła najbliższa rodzina i przyjaciele Haddockówny, a dalej wolno kroczyli mieszkańcy wioski. Ludzie wiedzieli, co zrobiła dla nich ta młoda dziewczyna i z wdzięczności, by oddać jej należną cześć, przynieśli ze sobą małe lampioniki, które dawały delikatnie, ciepłe światełko, rozświetlające wszystko dookoła. Na całej wyspie panował smętny nastroj i półmrok. Słońce zaczęło zachodzić, lecz przysłoniły je ciemne, grube chmury. Zapewne niedługo zacznie padać.
Doszli do portu. Lykke została ułożona na wcześniej zbudowanym stosie, znajdującym się na jednym ze statków. Czkawka przykrył siostrę płótnem i opuścił pokład.
Valka odcumowała łódź i stanęła obok reszty. Statek zaczął dryfować po ciemnej wodzie, powolutku oddalając się od brzegu. Czkawka położył dłoń na łbie Burzy, dając jej znak. Nocna furia wystrzeliła w fioletowoniebieskie, pochmurne niebo kulę plazmy, która łukiem poleciała na pokład, podpalając podest z ciałem. Zaraz potem wszyscy wikingowie wypuścili swoje podpalone strzały. Maleńkie światełka migotały chwilę, zanim utkwiły w drewnie, które zaczęło palić się jaskrawym ogniem.
Szpadka oparła się o męża, nie mogąc ustać dłużej. Gothi radziła jej, aby została w łóżku, jednak Jorgenson bardzo chciała być na pogrzebie Lykke. Po wielu prośbach szamanka się zgodziła, ale pod warunkiem, że będzie pod stałą opieką. Blondynka zaczęła cicho szlochać, więc Sączysmark ostrożnie przytulił ją do siebie.
Astrid i Czkawka trzymali się za dłonie. Żadne z nich nic nie mówiło, ale nie przeszkadzało to, aby zrozumieć, co czuje druga osoba. Oboje wciąż nie mogli w pełni się pogodzić z tym, że już nigdy nie zobaczą szatynki na tym świecie. Astrid wtuliła się w tors Haddocka, a ten oparł brodę o jej głowę, zaciskając oczy.
*
Wszyscy mieszkańcy przez następne kilka dni chodzili smętnie po wiosce, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Również pogoda jakby wyczuła ponurą atmosferę, potęgując ją dodatkowo deszczem, który nawiedzał wyspę niemalże codziennie.
Eret założył kaptur i wyszedł z chaty. Powoli, że spuszczoną głową szedł w stronę lasu. Stąpał po ścieżce, której koniec znany był tylko jemu. Po dziesięciu minutach spaceru dotarł na bardzo malutką polankę. Podszedł do kamienia sterczącego z ziemi, z wyrytym na niej napisem w języku norweskim.
- "Szczęście"... - przeczytał cicho wyraz. Pamiętał, że imię Lykke właśnie to oznaczało. Uklęknął tuż przy symbolicznym nagrobku i zaczął szperać w kieszeni. Po chwili wyjął z niej sztylet. Ten sam, który dała mu Lykke, gdy byli porwani przez Drago. Zaczął obracać nim w dłoni i poraz setny studiować każdy jego element.
Powoli podniósł wzrok na kamień z wykutym napisem i westchnął.
- Do zobaczenia na tamtym świecie - szepnął i uśmiechnął delikatnie.
*
I oto oficjalnie dotarliśmy do końca! Jak przeżycia związane z epilogiem?
Chciałabym poczytać wasze spekulacje odnośnie zamiarów Ereta przy symbolicznym grobie Lykke. Jak myślicie, co chciał zrobić?
*
Niedługo na moim profilu pojawią się one shoty związane z Lykke i Jeźdźcami smoków 😊
Pierwszy będzie pokazywał alternatywne zakończenie 😊
-Scinereheart
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top