9. Pierwszy dzień wesela
Czerwiec 93
AGNIESZKA
Na wesele ubrałam się w elegancką, krótką, dopasowaną do ciała, ciemnozieloną sukienkę, wykończoną złotym łańcuszkiem przy niewielkim dekolcie z przodu i całkiem sporym z tyłu, a do niej buty na wysokim obcasie dokładnie w kolorze sukienki. Uczesałam gładko swoje długie włosy, zrobiłam sobie staranny, mocniejszy niż zwykle, makijaż, w tonacji ciemnego brązu i odrobiny złota. Sukienkę uszyła dla mnie ciocia, która po pracy w szkole, gdzie była nauczycielką, z pasją szyła ubrania.
Przechadzałam się po pokoju, co chwila zerkając w lustro, z pełnym przekonaniem, że wyglądam świetnie. Tak też się czułam.
— Wow! Siostra, ale z ciebie laska! — powiedział Igor, który ubrany w elegancki garnitur właśnie wychodził z domu. — Pobalujemy jak trzeba, co nie?
— Rozruszamy całe to towarzystwo! — odpowiedziałam, często, razem z Igorem, przejmowaliśmy inicjatywę przy stole i rozkręcaliśmy imprezę — Mam wielką ochotę zabawić się dzisiaj. Będzie fajnie, co nie braciszku?
— Będzie zajebiście.
— Basia nie ma nic przeciwko temu, że idziesz na wesele z inną dziewczyną? — zapytałam.
— Po pierwsze idę tylko dla towarzystwa i obiecałem to już dawno temu, a po drugie, my z Basią..., na razie nic z tego nie będzie. Pogadamy innym razem piękna. — mrugnął do mnie — Widzimy się później. Hej! - Igor szybko wyszedł z domu.
Michał przyjechał po mnie, tak jak się umówiliśmy, pół godziny przed ślubem. Proponowałam, że pojadę z Igorem, który wybierał się na wesele z jedną z kuzynek Ewy i Grześka, ale za nic nie chciał się zgodzić.
Czekałam na niego od pół godziny. Zupełnie bez sensu pozwoliłam się mamie wprowadzić się w stan podekscytowania, a nawet lekkiego zdenerwowania. Mama tak przeżywała moje wyjście z Michałem, jakbym szła z nim nie na wesele, ale do ołtarza.
Przyjechał po mnie jednym z pięknych, luksusowych aut swojej rodziny i wszedł do mojego domu. Wyglądał wspaniale! Ubrany był w czarny garnitur, białą koszulę, krawat, eleganckie buty. Włosy, sprawiały wrażenie niedbałych, jednak dobrze wiedziałam, że to przemyślana i ułożona fryzura. Może nie znałam Michała na tyle dobrze, żeby mieć o nim wyrobione zdanie, ale jedno było pewne, to najprzystojniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek znałam!
— Dzień Dobry. - Michał podał rękę mojej mamie — Cześć Agnieszko. —podszedł do mnie, mimo, że byłam w butach na wysokim obcasie był niemal o głowę wyższy ode mnie. Zmierzył mnie spojrzeniem. — Widzę, że już jesteś gotowa? Wyglądasz..., bardzo ładnie wyglądasz.
— Dzięki. — odpowiedziałam, sama nie wiem czemu byłam onieśmielona i speszona, nawet nie podałam mu ręki na powitanie, o uścisku nie mówiąc... — Ty też. — dodałam odruchowo, bez zastanowienia, a przez jego twarz przemknął ironiczny uśmieszek. —Mamuś, będę już szła. Pa! — żeby nie widać było mojego zmieszania podeszłam do mamy i cmoknęłam ją w policzek.
— Życzę wam miłej zabawy. Michał, opiekuj się moją córką — powiedziała mama a ja omal nie spaliłam się ze wstydu.
— Oczywiście — powiedział zerkając na mnie z ironicznym uśmiechem. — Do widzenia.
Michał, świadomy, że moja mama obserwuje nas zza firanki, cały czas uśmiechając się pod nosem, świetnie bawiąc się kosztem mojego zmieszania, dla mnie samej niezrozumiałego i nieoczekiwanego, otworzył mi drzwi swojego samochodu od strony pasażera, nieco teatralnie, a później zamknął je za mną, powoli obszedł samochód, usiadł za kierownicą i ruszyliśmy.
— Ach, ta mama — powiedziałam. — Oczywiście nie musisz się mną opiekować, sama świetnie umiem sobie radzić.
— Na pewno Maleńka? — był wyraźnie rozbawiony i próbował mnie speszyć jeszcze bardziej.
— Zdecydowanie tak — zapewniłam ignorując to, jak zwrócił się do mnie. — Nie martw się, doskonale pamiętam, że umówiliśmy się na koleżeńską imprezę. Nie musisz się mną opiekować, zabawiać mnie, ani martwić się, że będę cię podrywała. Serio, kłopot masz z głowy. Będzie tak jak chciałeś.
— Świetnie! — odpowiedział uśmiechając się pod nosem. — Ale pamiętaj, że gdybyś jednak potrzebowała zaopiekowania, to jestem gotów się poświęcić.
— Okej, będę pamiętała. To działa w dwie strony, w razie czego, gdybyś ty mnie potrzebował, powiedz tylko słówko i ja też się poświęcę — powiedziałam, a Michał uśmiechnął się i rzucił na mnie spojrzenie znad kierownicy.
— Naprawdę? Coś czuję, że na pewno będę cię potrzebował!
Szybko dotarliśmy do kościoła gdzie odbyła się piękna uroczystość ślubna, a później pojechaliśmy na wesele.
Bardzo uważałam, żeby dotrzymać obietnicy, chociaż i bez niej nie zamierzałam mu się narzucać. Do głowy by mi to nie przyszło! Nigdy tego nie robiłam.
Na sali weselnej siedzieliśmy obok siebie, przy stole z samymi znajomymi. Zapowiadała się doskonała, koleżeńska impreza i rzeczywiście było bardzo wesoło i energetycznie. Wykorzystaliśmy z Igorem nasz stary sposób na rozruszanie towarzystwa, który zadziałał bez pudła. Na stole był alkohol, wypiłam odrobinę, czułam się rozluźniona i rozbawiona. Bawiliśmy się świetnie, całą grupą! Na szczęście nie wszyscy, którzy siedzieli z nami przy stole, przy stole przyszli na imprezę ze swoimi stałymi partnerami. Niektórzy, tak jak ja i Michał, byli ze sobą tylko dla towarzystwa. Michała traktowałam identycznie jak każdego, innego kolegę. Na parkiet chodziliśmy całą grupką, do której jednak Michał zawsze dołączał. Tańczyłam z wieloma znajomymi chłopakami, ale też z innymi facetami obecnymi na imprezie, przez chwilę nawet z tatą Michała i jego bratem. Najczęściej byłam jednak na parkiecie z Michałem i bardzo mnie to cieszyło, bo świetnie się zgrywaliśmy, podobnie czuliśmy muzykę, zarówno tę szybszą jak i wolniejszą. Od dawna wiedziałam, że Michał świetnie tańczy, a na weselu utwierdziłam się w tym przekonaniu.
— Wiesz, bardzo lubię z tobą tańczyć — powiedziałam w czasie jednego z wolnych kawałków.
— Ej! Miałaś mnie nie podrywać! — odpowiedział.
— No wiesz! — prychnęłam. — Nie pochlebiaj sobie. Wyobraź sobie, że niektórzy ludzie mówią sobie miłe rzeczy tak po prostu, bez powodu! Nie dopatruj się czegoś, czego nie ma!
— Żartowałem — roześmiał się. — Nie zabijaj mnie teraz. Serio, to był tylko żarcik. Też lubię z tobą tańczyć.
Popatrzyłam na niego z podejrzliwością, wiedziałam, że nabija się ze mnie, próbuje mnie speszyć i bawi się moim kosztem. Lubił to robić. Miałam ochotę odwdzięczyć mu się tym samym, ale postanowiłam odpuścić.
— Jeśli powiem, "dziękuję, jesteś bardzo miły", to potraktujesz to jako podryw, czy zwykłą uprzejmość? — zapytałam, a Michał uśmiechnął się szeroko.
— Wymiana uprzejmości z tobą jest prawie jak flirt, aż się boję pomyśleć jak wyglądałby podryw z twojej strony.
— Na ten temat możesz co najwyżej pomarzyć. Nawet gdybyś mi się podobał, to nie podrywałabym cię, bo uważam, że to faceci powinni uganiać się za dziewczynami, a nie odwrotnie.
— Nie wydaje ci się, że są to trochę staroświeckie poglądy?
— Szczerze mówiąc nie zamierzam się nad tym zastanawiać, a tym bardziej tym przejmować — odparłam.
— Mniejsza z tym. Czyli nie podobam ci się? — Michał nadal świetnie się bawił. Udał, że jest bardzo zmartwiony z tego powodu i zrobił zasmuconą minę.
— Michałku — powiedziałam z milutkim uśmiechem. — Ty podobasz się wszystkim. I wiesz to doskonale. Nie sądzę, żeby moja niepozorna osoba miała dla ciebie, w tym kontekście, jakiekolwiek znaczenie.
— Taka jesteś skromna?
— A nie wyglądam? — odpowiedziałam pytaniem i z prowokującym uśmiechem przerzuciłam włosy na jedno ramię, na co on uśmiechnął się tylko.
— No dobrze, wiem już, że ci się nie podobam — znowu zrobił smutną minę — ale może chociaż trochę mnie lubisz?
— Widzę, że koniecznie chcesz usłyszeć ode mnie komplement. Kto tak cię rozpuścił, liczne wielbicielki? — powiedziałam z nieco ironicznym uśmiechem. — Tak, troszeczkę, odrobinę cię lubię. Bez tego nie wybrałabym się z tobą na imprezę, nawet, jakbyś był najprawdziwszym księciem z bajki.
Michał uśmiechnął się, przez chwilę nic nie mówił, ale wyraźnie chciał dalej rozmawiać na ten temat.
— No dobrze — kontynuował — wyobraźmy sobie jednak, tak zupełnie teoretycznie, że miałabyś poderwać chłopaka, to jakby to wyglądało?
—Nawet teoretycznie nie zamierzam planować czegoś takiego.
— Dlaczego? Wyobraź sobie, że na przykład przegrałabyś zakład i musiałabyś to zrobić. Chyba masz jakąś wyobraźnię? — Michał wyraźnie chciał się zabawić moim kosztem.
-—Serio? — westchnęłam — Właśnie o tym chcesz rozmawiać?
— Mh —przytaknął.
— Okej, skoro tego chcesz... W końcu obiecałam, że się w razie potrzeby się poświęcę. — powiedziałam z głośnym westchnieniem, a Michał wyglądał na zadowolonego — Na początku doprecyzuj słowo "poderwać".
— Nie wiesz co znaczy?
— Wiem, ale mogłabym kogoś poderwać z różnym skutkiem. Mogłabym na przykład sprawić, żeby ten ktoś tylko się mną zainteresował — zrobiłam małą przerwę — albo nie mógłby przestać o mnie myśleć dniami i nocami, albo zacząłby mnie pożądać czysto fizycznie, lub poczułby do mnie najprawdziwszą miłość przez duże em, taką gorącą i na zawsze. Mogłabym też wywołać wzajemne zakochanie.
— Wow! Ile możliwości! Na początek niech to będzie coś więcej niż zainteresowanie a mniej niż miłość na wieki — odparł wyraźnie rozbawiony.
— A kim miałby być ten chłopak?
— Załóżmy, że chodziłoby o mnie — powiedział z prowokującym uśmieszkiem.
— Ach! To byłaby łatwizna! — udałam lekceważący ton i dla większego efektu machnęłam ręką.
— Czyżby? — podniósł brwi do góry.
— Zdecydowanie tak! Ty jesteś wyjątkowo podatny — patrzył na mnie zdziwionym, rozbawionym wzrokiem, a ja kontynuowałam z udawaną powagą — Cztery, zebrane w połowie maja listki dziewięciornika, pierwszy kwiat leszczyny, odrobina lubczyku i świeży tymianek. Do tego nasięźrzał zbierany nocą i w niewielkiej ilości, bo za duża ilość wywołałaby miłość absolutną i bieluń, który odpowiednio użyty otwiera serce, ale źle użyty może nawet otruć na śmierć — Michał słuchał mnie i jednocześnie nie mógł powstrzymać śmiechu. — Potrzebne byłoby też zdrowe, dojrzałe, zerwane o zachodzie słońca jabłko.
— Mógłbym ci takie dostarczyć.
— A więc chciałbyś być poderwany przeze mnie?
— Pewnie podstępnie byś je ode mnie wyłudziła.
— Nie działam podstępnie. Zwyczajnie poprosiłabym cię o nie, a ty, w swojej naiwności, chętnie być mi je dostarczył, jak sam powiedziałeś.
— Spryciara — Michał cały czas śmiał się cicho.
— W każdym razie, gdybym miała jabłko od ciebie... — zaczęłam mówić, a Michał wszedł mi w słowo.
— ... to nie miałbym szans obronić się przed zakochaniem w tobie?
— Żadnych! — powiedziałam zdecydowanie.
— Miałbym wypić jakąś miksturę przyrządzoną z tych składników, czy wylałabyś ją na mnie? A może ty byś się nią natarła?
— Normalnie, musiałabym skropić nią ziemię, po której stąpasz — z trudem zachowywałam powagę — ale w twoim przypadku to bez znaczenia. Mówiłam ci, że jesteś podatny. Na ciebie zadziałałby sam zapach, albo widok. Niewykluczone, że uwiodłaby cię ta mikstura, gdyby znalazła się w tym samym pomieszczeniu co ty. Nie musiałbyś nawet o niej wiedzieć — Michał nie przestawał się śmiać.
— Dobrze, a umiałabyś to zrobić bez tych wszystkich ziół? — zapytał.
— To byłoby nieco trudniejsze, ale jak najbardziej wykonalne. Trzeba byłoby podejść do tematu metodycznie, zrobić dobry research i szczegółowy plan, zaaranżować kilka spotkań sam na sam, sprawić, żeby nasze spojrzenia na dłużej się skrzyżowały i doprowadzić do bliskiego kontaktu fizycznego — Michał szeroko się uśmiechnął, a ja przewróciłam na to oczami. —Nie takiego jak myślisz.
—Takiego jak teraz? — powiedział i mocniej przyciągnął mnie do siebie, tak, że nasze ciała się złączyły.
— Tak, coś w tym rodzaju — potwierdziłam i odsunęłam się od niego.
— Wiesz co? W zasadzie wszystko co wymieniłaś mamy już za sobą — powiedział z prowokującym uśmiechem.
— Niby tak, ale to wszystko wydarzyło się bez planu i zamiaru, więc nadal możesz czuć się bezpieczny — odpowiedziałam spokojnie. — Pamiętaj, że to tylko teoretyczne rozważania, bo, tak jak mówiłam, nie bawię się w podrywanie chłopaków.
— I taki potencjał się marnuje!
Obydwoje roześmialiśmy się. Zorientowałam się, że piosenka dawno się skończyła i zaczęła się przerwa na gorący posiłek, a my z Michałem nawet tego nie zauważyliśmy i byliśmy jedynymi osobami na parkiecie. Igor patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. Poczułam się zmieszana. Ruszyliśmy do stolika i usiedliśmy na swoich miejscach. Rozmowa z Michałem coraz bardziej przypominała flirt i mimo, że była na swój sposób ekscytująca, cieszyłam się, że już się zakończyła. Nie na to się z nim umawiałam.
KRZYSZTOF
Na weselu nie mogłem oderwać oczu od stolika młodzieży, z przyjemnością patrzyłem na moich synów z dziewczynami.
Mówiąc szczerze mój wzrok i uwagę ściągała głównie Agnieszka, może dlatego, że po raz pierwszy była w roli partnerki Michała, a Adama z Magdą widziałem razem już na wielu imprezach.
Dziewczyna miała w sobie wdzięk, który działał jak magnes. Wyglądała doskonale: elegancko i swobodnie, dziewczęco i kobieco. Była ubrana w bardzo efektowną sukienkę, która doskonale podkreślała jej zgrabną sylwetkę. Jej długie włosy poruszały się z każdym ruchem. Jako para, z moim Michałem, prezentowali się bardzo dobrze, tak jakby wzajemnie podnosili swoją atrakcyjność. Nie tylko mnie trudno było oderwać od nich wzrok.
— Michał z Agnieszką są tematem numer jeden na weselu— Gośka dyskretnie przekazywała mi plotki z wesela swojej córki. — Nie wiem, czy to ona ściąga uwagę wszystkich na Michała, czy odwrotnie, ale wszyscy wpatrują się w nich bez przerwy.
— Gosiu, tematem numer jeden są nowożeńcy — odparłem. — Ewa wygląda jak księżniczka. Szczęście ma wymalowane na twarzy.
— To prawda, moja Ewunia wygląda pięknie i jest bardzo zadowolona. Ale to Twój Michał z Agnieszką są najbardziej obserwowani.
— Nie wygląda, jakby im to przeszkadzało w zabawie — odparłem ze śmiechem.
— Nie wygląda, jakby cokolwiek miało im przeszkodzić. Ewidentnie dobrze czują się w swoim towarzystwie, nieźle się dogadują — mówiła Gośka — cały czas żartują, przekomarzają się, lubią ze sobą tańczyć. Na moje oko coś może z tego być!
— Sam jestem ciekawy. Nie miałbym nic przeciwko — odpowiedziałem.
— Akurat w tej sprawie nie będziesz miał nic do powiedzenia! — zaśmiała się Gośka.
— Nie mam takiego zamiaru.
— Ładna z nich para, prawda? Widzę, że nie spuszczasz z nich oczu — żartowała Gośka i mrugnęła okiem. — Trzeba przyznać, że ta Mała wyrosła na piękną dziewczynę. Znam ją od dziecka i nawet nie zauważyłam kiedy tak wydoroślała. Jakby co, to możesz być spokojny. To świetna dziewczyna!
— Widzę właśnie.
Dziewczyna brała żywy udział w rozmowach przy stole, a nawet w weselnych zabawach i przyśpiewkach. Żywo gestykulowała, dużo się śmiała. Wyłącznie dzięki niej stolik młodzieży wygrał konkurs, w którym bez skrępowania śpiewała do mikrofonu piosenki ludowe i otrzymała wielkie brawa. Nie da się ukryć, że zwracała na siebie uwagę wszystkich. Moją uwagą zawładnęła niemal w stu procentach.
Z Michałem zachowywali się jednak jak znajomi, nie było między nimi żadnych zalotnych spojrzeń, ani tym bardziej uścisków. Agnieszka zachowywała przyjacielski dystans, a Michał nie próbował go przełamać.
MICHAŁ
Szybko przekonałem się, że zaproszenie Agnieszki było strzałem w dziesiątkę. Dobrze się dogadywała ze wszystkimi, jak zwykle dużo mówiła, było to u niej naturalne. Obydwoje z Igorem przejęli dowodzenie przy stoliku, rzucali żartami, wciągali innych do rozmowy, dzięki temu atmosfera przy stole zrobiła się sympatyczna i energetyczna. Agnieszka zachowywała się swobodnie i po swojemu. Przed nikim się nie popisywała, nikomu nie próbowała zaimponować, ani też nikomu, ze mną włącznie, nie próbowała się przypodobać. Była naturalna, cały czas uśmiechnięta i miła dla każdego.
Do tego wyglądała świetnie, zdecydowanie najlepiej ze wszystkich dziewczyn na weselu. Już w jej domu, kiedy po nią pojechałem i ją zobaczyłem, jej wygląd zrobił na mnie wrażenie. Byłem lekko zdziwiony z tego powodu, nie miałem okazji widzieć jej wcześniej na tego typu oficjalnej imprezie. Owszem, wiedziałem, że jest ładna i zgrabna, choć zawsze odbierałem ją jak jedną z wielu dziewczyn w jej wieku, podobnych do siebie stylem bycia, zachowania i ubierania się. Dopiero teraz zobaczyłem, że ona jest inna, różni się od wszystkich dziewczyn, jakie znam. Jej koleżanki, z którymi zawsze się trzymała, wydawały się dziecinnie, chodziły wszędzie razem, szeptały coś do siebie i chichotały bez powodu, samym spojrzeniem można było je speszyć. Moje inne koleżanki przybierały różne dziwne pozy, udawały kogoś, kim nie były, albo były małomówne i śmiertelnie poważne. Agnieszka cały czas była sobą. Ściągała wzrok wszystkich, moi rodzice nie spuszczali z niej oczu. Traktowała mnie tak, jak wszystkich innych chłopaków przy naszym stoliku, jak kolegę, dokładnie tak, jak się umówiliśmy.
— No, bracie, szacunek! Jakim cudem wyhaczyłeś tę ślicznotkę z tłumu lokalnych dziewczyn? — mówił do mnie lekko podchmielony brat. — Dziewczyna ma potencjał, trzymaj się jej, o ile ktoś ci jej nie sprzątnie sprzed nosa.
— Martw się o siebie okej? Czy ja prosiłem cię o radę? — nie miałem ochoty słuchać wygłupów Adama na mój temat.
Bawiłem się z nią naprawdę dobrze, lepiej, niż się spodziewałem. Siedzieliśmy przy stole obok siebie i bardzo dobrze czułem się w jej towarzystwie. Mogłem rozmawiać i żartować z nią bez końca! Miło się na nią patrzyło, zarażała uśmiechem. Świetnie mi się z nią tańczyło. Poczułem nawet coś na kształt zazdrości, kiedy ciągle ktoś prosił ją do tańca.
Pod koniec wesela, kiedy ludzie zaczęli się rozchodzić do domów, a orkiestra przestała już grać, Grzesiek włączył muzykę z odtwarzacza. Była to składanka wolnych piosenek o miłości, romantycznych. Na moje oko składanka wyszła z rąk ojca. Ucieszyłem się, gdy ją usłyszałem.
— Impreza zaraz się skończy, może zatańczymy jeszcze? — powiedziałem do Agnieszki.
— Chętnie, do tańca długo nie trzeba mnie namawiać — odpowiedziała — ale wiesz, trzeba się będzie dostosować do tej romantycznej muzyki.
— Spokojnie, damy radę!
Poszliśmy na parkiet. Objąłem ją i zaczęliśmy tańczyć. Miło było ją dotykać, przytulać, wyglądała tak, że można było nie odrywać od niej oczu, pięknie pachniała. Czułem jej dłoń leżącą na moim ramieniu i drugą, którą trzymałem w swojej dłoni. Jej dotyk był delikatny. Nie chciałem, żeby się zorientowała, że jest mi z nią tak dobrze, szczerze mówiąc, sam przed sobą nie chciałem się do tego przyznać, dlatego zacząłem żartować z tej romantycznej muzyki. Dołączyła do moich żartów i wspólnie doszliśmy do wniosku, że wyłącznie zakochani mogą w pełni poczuć te romantyczne teksty i nuty.
— Tylko nie daj się ponieść muzyce, bo jeszcze się we mnie zakochasz! — zażartowała.
— Tak mówisz? Chodź, przekonajmy się — to był świetny pretekst, żeby mocniej przytulić ją do siebie.
— Jak chcesz, ale żeby nie było potem, że nie ostrzegałam.
Tańczyliśmy przytuleni do siebie, jakbyśmy byli parą zakochanych. Wiedziałem dobrze, jak to wygląda. Tata siedział na wprost nas i z zaciekawieniem się nam przyglądał. Objąłem ją i mocno przytuliłem do siebie. Nasze ciała były złączone. Poruszaliśmy się w rytm muzyki bardzo harmonijnie, nasze kroki były zgrane, intuicyjnie rozumieliśmy i wyczuwaliśmy swoje ruchy i ciała. Te tańce były żartem, a nasze ruchy celowo nieco przesadzone, teatralne, ale świetnie pasowaliśmy do siebie, jakbyśmy już nie raz tańczyli w ten sposób.
Ta dziewczyna była stworzona do przytulania, pomyślałem, że chciałbym, żeby te wolne piosenki długo jeszcze się nie kończyły.
W pewnym momencie wyobraziłem sobie, jakby to było, gdyby ten taniec nie był tylko wygłupem, tańczyłbym z nią w ten sposób gdyby ona była moją dziewczyną... Mógłbym ją wtedy przytulać bez pretekstów, dzisiaj, jutro, każdego dnia, mógłbym ją pocałować. Na tę myśl poczułem podniecenie. Zerknąłem na jej pełne, zmysłowe usta. Wyobraziłem sobie, jak się rozchylają, kiedy je całuję, pomyślałem, że bardzo chciałbym się przekonać, jak smakują... A potem wyobraziłem sobie, jak wsuwam palce w jej włosy, dotykam jej szyi, kładę rękę na jej kolanie i przesuwam ją w górę, po udzie, wsuwam dłoń pod sukienkę... Podniecenie się nasilało. Żadna, nawet najbardziej romantyczna piosenka nie da mi pretekstu, żeby to zrobić!
"Przed czym ty się człowieku bronisz? Zrób wszystko, żeby zdobyć tę dziewczynę!" — powiedziałem w myślach sam do siebie.
AGNIESZKA
Tańczyliśmy z Michałem jedną po drugiej, romantyczne piosenki i dla żartu udawaliśmy zakochaną parę. Śmieszyło to nas, świetnie się bawiliśmy i była to zdecydowanie najprzyjemniejsza zabawa, jakiej miałam okazję w życiu spróbować!
Jedną z piosenek był przebój "Niecierpliwi" Piaska. Słowa piosenki opowiadały o namiętnej nocy po wspólnie spędzonym dniu. Michał przesunął dłoń na moje ramię i palcami gładził mnie po skórze. Miał bardzo ładne, smukłe dłonie, zauważyłam to już wcześniej, a teraz nie mogłam przestać wyobrażać sobie jak jego długie palce, przesuwają się po moim nagim ramieniu. Niby nic wielkiego, ale chyba właśnie wtedy poczułam w ciele takie dziwne mrowienie, taki autentyczny pociąg fizyczny do Michała. Miałam wrażenie, że on też, w tym samym momencie, poczuł coś podobnego. Tak jakby między nami przeskoczyła iskra. Przytulanie przestało być wygłupem, poczułam to bardzo wyraźnie. Rozluźniliśmy uścisk, nasze ciała zaczęły ocierać się o siebie. Michał pochylił głowę i policzkiem co chwila przytulał się do mojej skroni. Było to bardzo przyjemne i chętnie odwzajemniłam ten ruch głową. Poruszyłam dłonią, która obejmowała jego plecy, a pod koszulą poczułam gorącą skórę jego ciała. Michał ponownie mocniej przyciągnął mnie do siebie i poczułam przez ubranie twardość w jego kroczu. Serce zaczęło mi mocniej bić, a w podbrzuszu czułam niepokojąco silne i przyjemne mrowienie.
To na naszej drodze rozstąpi się morze, Będę wierzyć, że pokonam ból, pokonam lęk
Nim będziemy sami łukiem ciał rozgrzanych; Narysuję je, ich każdy mały cień.
Są ludzie, są serca, jeden żar; Są myśli namiętne, w twoich ja."
Słuchałam słów piosenki, a przez moje ciało przechodziły fale gorąca. Michał przesuwał rękę po moich plecach, od dołu, ku górze ciała, aż jego dłoń dotarła do dekoltu na plecach, a palce dotknęły moją skórę, po czym wsunęły się odrobinę za materiał sukienki obok dekoltu. To było bardzo podniecające! Czułam, na piersiach ciepło jego ciała i jego nogę między moimi udami. Dotknęłam dłonią jego szyi, była rozpalona! Przesunęłam dłonią po jego szyi i odrobinę wsunęłam palce w jego włosy. Michał mocno przycisnął moje ciało do swojego. Przytuliłam twarz do jego klatki piersiowej. Zatraciłam się w jego ramionach i zapachu. Było mi tak dobrze, jak nigdy wcześniej!
KRZYSZTOF
W pewnym momencie zauważyłem, że między nimi zaiskrzyło. Wygłupy zamieniły się w delikatnie, ale wymowne ruchy, muskali się głowami, nogami, ocierali się o siebie, ręka Michała przesuwała się po jej plecach, a jej dłoń dotknęła jego szyi i włosów. Patrzyłem na nich i fizycznie czułem ich bliskość.
— Ojciec, widzisz to samo co ja? — Adam przysiadł się do mnie. — Chyba nasz Michałek się zakochał! Poniosło go na maksa.
— I dobrze. Po to są wesela — zaśmiałem się.
— Chyba nie wypada nam się tak gapić, choć trzeba przyznać, że jest na co. Jeszcze jedna, dwie piosenki i Michał się nie powstrzyma, zacznie ją rozbierać nie tylko wzrokiem — śmiał się mój, rozochocony alkoholem, syn.
— Adam, ty też się hamuj — upomniałem go. — Po to są romantyczne piosenki, żeby przytulić dziewczynę w tańcu. A ty, gdzie Magdę zgubiłeś?
— Plotkują z dziewczynami. Pewnie też o Michale — odpowiedział, a po chwili dodał —Ja pierdolę, ale laska z tej Agnieszki! Nie dziwię się Michałowi, że nie może się od niej oderwać.
Zerkałem na syna i też nie dziwiłem mu się ani trochę. W końcu wyszedłem na dwór, żeby ochłonąć i zdyscyplinować siebie samego. Po chwili, rozpalony, dołączył do mnie Michał. Nie musiał nic mówić, doskonale wiedziałem, co czuje, poklepałem go więc tylko po ramieniu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top