14. Lista przebojów radiowej Trójki

Sierpień 93

MICHAŁ

Ogromnie lubiłem spędzać czas z Agnieszką w moim domu. Razem przygotowywaliśmy coś do jedzenia w kuchni, spacerowaliśmy po sadach, a ona pytała mnie o różne szczegóły pracy z drzewami, bardzo lubiła słuchać, gdy jej o tym opowiadałem. Czasami towarzyszył nam ojciec, obydwoje poznali się i polubili.

Okazało się, że Agnieszka i ojciec mają wspólne zainteresowania. W każdy piątek, w godzinach od dziewiętnastej do dwudziestej drugiej słuchają Listy Przebojów w radiowej Trójce. Dla obydwojga był to święty czas, którego nie wyobrażali sobie spędzić inaczej.

— Aga, tata zaprasza cię na piątek, na wspólne słuchanie listy przebojów — powiedziałem.

— Sama nie wiem..., nie będziemy przeszkadzali? — wahała się, chociaż wiedziałem, że ma wielką ochotę przekonać się, jak brzmi muzyka na najnowszym sprzęcie muzycznym.

Agnieszka miała w pokoju stare tranzystorowe radio, na moje oko miało ze dwadzieścia lat. To cud, że ten sprzęt w ogóle działał. Opowiadałem jej, że mój ojciec jest fanatykiem muzyki, a najlepsza możliwa jakość dźwięku jest jego konikiem. Ostatnio, za okrągłą sumkę nabył najnowszy, japoński sprzęt z kilkoma głośnikami i wieloma bajerami. Był bardzo zadowolony z tego zakupu.

— On mi głowę urwie, jak cię nie przyprowadzę! Nie masz pojęcia, jak się ucieszył, że też słuchasz listy.

— Serio? Nie zaproponował tego tylko z grzeczności? Ja bardzo nie lubię narzucać się, czy przeszkadzać... — cały czas nie była przekonana.

— Ojciec nie należy do osób, które robią coś wbrew sobie, zwłaszcza jeśli chodzi o tę jego świętą listę przebojów. Musisz przyjść. Będzie fajnie.

KRZYSZTOF

Agnieszka rozglądała się po moim gabinecie okrągłymi ze zdziwienia oczami i wstrzymanym oddechem. Była w nim po raz pierwszy. Podchodziła do półek z płytami i lekko dotykała je dłonią. Wyglądała jak mała dziewczynka w sklepie z cukierkami. Była oszołomiona, wręcz onieśmielona. Patrzyłem na to z czystą przyjemnością. Jeżeli kiedykolwiek, przez moją głowę przemknęła myśl, po co ja gromadzę wszystkie te płyty, książki, plakaty, inwestuję wielkie pieniądze w urządzenie pokoju muzycznego z prawdziwego zdarzenia, mimo tego że nikt z rodziny nie podzielał mojej pasji, to wszystkie wątpliwości zniknęły właśnie w tym momencie. Dla tej chwili, w której Agnieszka oglądał mój pokój, warto było przez lata pielęgnować pasję!

— Boże... — wyszeptała Agnieszka — To wszystko jest absolutnie niezwykłe. Nigdy czegoś podobnego nie widziałam. Ma pan ogromną, muzyczną bibliotekę. Tych płyt są setki!

— Więcej — odparłem.

— Niesamowite! Wszystkie pan przesłuchał?

Zaśmiałem się.

— Oczywiście.

— Ależ tu musi być masa pięknych piosenek!

— To prawda — potwierdziłem.

— Och!... Słów mi brak! — dziewczyna była pod wielkim wrażeniem, dawno nic nie sprawiło mi tak wielkiej przyjemności jak jej uznanie, w tamtym dniu

— Aga, lepiej usiądź — powiedział, śmiejąc się Michał — Skoro sam widok płyt tak na ciebie działa, to aż się boję, co będzie, jak usłyszysz muzykę z tego wypasionego sprzętu grającego ojca.

Michał miał rację. Włączyłem wieżę, podkręciłem głośność. Pierwszą piosenką, jakiej wspólnie wysłuchaliśmy była "Three Wishes" Rogera Watersa, była to piosenka z poczekalni, zajmująca czterdzieste dziewiąte miejsce na liście przebojów. Agnieszka słuchała piosenki, a jej oczy zaszkliły się łzami. Potrzebowała chwili, żeby ochłonąć, a kiedy to się stało, Marek Niedźwiedzki zapowiedział i zagrał w całości piosenkę, również z poczekalni, Whitney Houston "Run to you". Dziewczyna została zaczarowana. Reagowała na czyste dźwięki i potężny głos Whitney bardzo emocjonalnie. Z kolejnymi piosenkami na liście było podobnie. Nie sądziłem, że tak można przeżywać muzykę. Michał poszedł do kuchni zrobić herbatę dla wszystkich, a ja dolałem do niej trochę rumu.

— Przepraszam was, że tak głupio reaguję — tłumaczyła się. — Wiem, że jestem śmieszna, ale ja naprawdę czuję się tak, jakbym po raz pierwszy w życiu słuchała muzyki.

— Dzięki tobie ja też słyszę ją trochę inaczej - powiedziałem.

— Inaczej?

— Tak. Dzisiaj skupiam się nie tyle na dźwiękach, co tak jak ty, na linii melodycznej i uczuciach, które wywołuje.

Słuchaliśmy piosenek i rozmawialiśmy o nich. Agnieszka opowiadała mi jak je rozumie i czuje, a ja mówiłem jej, o czym opowiada tekst, jakieś ciekawostki, które znałem o płycie, wykonawcy, czy teledysku. W ten sposób omówiliśmy kilka piosenek, rozmawiało się nam świetnie i obydwoje wiedzieliśmy, że zaledwie dotknęliśmy tematu, a rozmowa mogłaby trwać o wiele dłużej. Pokazałem jej zeszyty, w których zapisywałem notowania listy przebojów z ostatnich lat. Słuchała mnie zafascynowana i patrzyła na mnie z podziwem w oczach. Czułem się wspaniale, jak nowo narodzony!

— Nie zepsułam panu tego wieczoru? — zapytała na koniec.

— Nawet tak nie żartuj! Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że znalazłem bratnią duszę. Kogoś, kto kocha muzykę tak jak ja.

— Daleko mi do pana. Pan jest ekspertem, ja nie jestem nawet na poziomie muzycznego przedszkola.

— Nie jest tak źle — zaśmiałem się. — Słuchasz trójkowej listy przebojów, dla mnie to coś. Mnie nie udało się do tego zachęcić nikogo z rodziny. Kto zachęcił ciebie?

— Nikt. Sama, niechcący odkryłam tę audycję. Podłączyłam do starego radia antenę i bawiłam się pokrętłami. W ten sposób odkryłam Trójkę, a zaraz potem Listę Przebojów. — odparła ze śmiechem — Od tamtej pory słucham jej w każdy piątek, ale dzisiaj czuję, jakbym na chwilę trafiła prosto do nieba. Nie wiem, jak dziękować za ten wieczór.

— Mam nadzieję, że jeszcze nie raz posłuchamy razem muzyki — powiedziałem. — Zapraszam za tydzień. Może dzięki tobie i Michał złapie bakcyla?

MICHAŁ

Tata był pasjonatem muzyki. Słuchał jej w każdej wolnej chwili, czytał o niej, znał ją. Od dawna robił składanki piosenek na różne okazje. Swój gabinet urządził z najdrobniejszymi szczegółami. Miał w nim regały z tysiącami płyt, kaset, książek, a na ścianach oprawione plakaty. Do naszego domu od lat przychodziły paczki z Londynu. Przesyłał je znajomy ojca z czasów studenckich, który na stałe mieszkał za granicą i tak jak ojciec był zafiksowany na punkcie muzyki. Dzięki temu kolekcja ojca ciągle się powiększała. Dla mnie nie było to nic niezwykłego, przyzwyczaiłem się, bo od dziecka znałem ojca hobby, ale na Agnieszce wywarło to wszystko ogromne wrażenie.

Od tamtego wieczoru bywaliśmy w ojca gabinecie często. Słuchaliśmy muzyki i rozmawialiśmy o niej. Ja, w zasadzie, głównie słuchałem tych rozmów, ale przyglądanie się, jak wielką przyjemność sprawia mojej dziewczynie muzyka i z jaką pasją i wiedzą ojciec o niej opowiada, było dla mnie fascynujące. Poznawałem mojego ojca od nowa, a Agnieszka twierdziła, że dzięki niemu wkroczyła do nowego świata. Dzięki tym wieczorom obydwoje bardzo się polubili, ojciec przepadł dla niej. Cieszyło mnie to.

Wieczorami musiała wracać do siebie, a ja, najchętniej, zatrzymałbym ją przy sobie przez cały czas.

— Dziękuję, to był bardzo miły wieczór, jak zwykle — powiedziała Agnieszka, żegnając się z ojcem.

— Dzięki tobie Agnieszko — odpowiedział tata.

— Tylko dzięki tobie! Gdybym miał tylko z ojcem siedzieć tutaj cały wieczór, to umarłbym z nudów.

Agnieszka roześmiała się.

— Ostrzegam was. Nie bądźcie dla mnie tacy mili, bo wprowadzę się do was na stałe — powiedziała, a ja poczułem dreszcze.

Wyobraziłem sobie, że Agnieszka mieszka razem ze mną, w moim pokoju, śpimy razem, w moim łóżku...

— Po tym co powiedziałaś, Michał oka nie zmruży w nocy — śmiał się ze mnie ojciec, a Agnieszka się zawstydziła.

Odwiozłem ją i wróciłem do domu.

— Gdybyś zobaczył swoją minę, jak Agnieszka powiedziała, że się do nas wprowadzi! Domyślam się, że wyobraźnia zadziałała bez zarzutu? — zaśmiał się.

Droczył się ze mną, ale nie byłem w nastroju do żartów.

— Wiesz tato — powiedziałem całkowicie poważnie. — Chyba zakochałem się w tej dziewczynie.

— Chyba??? — ojciec popatrzył na mnie rozbawiony — Michał, ty jesteś zakochany na zabój od wielu tygodni! I wcale ci się nie dziwię. Agnieszka to świetna dziewczyna, nie mogłeś lepiej trafić.

W nocy rzeczywiście nie mogłem spać. Tak bardzo chciałbym mieć ją teraz obok siebie! Wspominałem, jak całuję jej miękkie usta, jak dotykam jej gładką skórę, jak ona oplata ramionami moją szyję i wtula się we mnie. Wspominałem, tęskniłem, marzyłem. Tylko o niej byłem w stanie myśleć. Pragnąłem jejj i kochałem ją całym sobą.

AGNIESZKA

— Jak tam randka? — zapytał Igor, kiedy wieczorem dotarłam do domu, po całym dniu spędzonym z Michałem — Udana jak zwykle?

— Jak zwykle — odpowiedziałam z uśmiechem.

— Wy jesteście niemożliwi. Ale się dobraliście! Naprawdę pasujecie do siebie.

— Wiem. Sami się dziwimy.

— Michał zmienił się przy tobie, wiesz? Wyluzował — mówił Igor — Fajny gość się z niego zrobił.

— Najlepszy — potwierdziłam, a Igor, z wyrazem bezsilności, pokręcił głową.

Michał faktycznie otworzył się przy mnie. Nie krył, jak dotąd, swojej prawdziwej twarzy dystansowaniem się od innych. Podobało mi się w nim to, że ceni sobie różnorodność, jest empatyczny i wrażliwy, chociaż dawniej starał się to ukryć za ironią, a teraz przestał tak robić. Razem, we dwoje, czuliśmy, że możemy wszystko, byliśmy nie do zatrzymania!

— Nie da się z tobą normalnie pogadać. Cały czas chodzisz głową w chmurach.

— Ale cieszysz się Igorku, że jestem szczęśliwa? — mój brat znowu pokiwał z politowaniem głową.

— Powiesz mi, jak daleko zaszliście? — zapytał poważnie.

Wiedziałam, o co pyta i że robi to nie z ciekawości, ale z troski. Zawsze wszystko o sobie wiedzieliśmy, wszystko sobie mówiliśmy. Ufałam mu jak nikomu innemu na świecie!

— Jak coś się wydarzy, to ci powiem. Obiecuję.

— Czyli jeszcze nie...?

— Nie... To byłoby za szybko... Dla mnie za szybko, a Michał mnie rozumie — Igor był zadowolony.

— No bo jak na was patrzyłem na ostatniej dyskotece, to powiem ci, że pożeraliście się wzrokiem, coś takiego było w waszych oczach, że prawdziwe iskry leciały. Bałem się, że cała buda się spali.

Roześmiałam się.

W soboty chodziliśmy na dyskoteki na naszej wsi, albo jeździliśmy do miasta, do klubów, gdzie nikt nas nie znał. Uwielbiałam tańczyć z Michałem! Na parkiecie potrafiliśmy zaszaleć, jak nikt. Wyczuwaliśmy swoje ruchy, nasze ciała się rozumiały, bawiliśmy się rytmem, nastrojem piosenek, a nawet tekstem. Wszystko to było widać w naszych tańcach. Zdarzało się nam, że zapominaliśmy o całym świecie, przytulaliśmy się, jakby poza nami nikogo więcej na sali nie było. Zawsze, gdy docierało do mnie, że tak się zachowujemy, byłam zawstydzona.

— Wiem, głupio mi, że to tak wygląda... Serio, staramy się hamować.

— Jeśli tak wyglądacie wyhamowani, to nawet nie chcę wiedzieć, co się dzieje, gdy jesteście sam na sam.

— Jest idealnie! Wiesz Igor? Chyba zakochałam się...

— Wiem to od dawna!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top