32. Łzy po rozstaniu
Przyszła sobota. W szkole odbywała się próba generalna studniówkowego poloneza. Ja przepłakałam cały dzień. Igor nie odstępował mnie na krok. Cały dzień był w moim pokoju, nic nie mówił, patrzył, jak opłakiwałam moją utraconą miłość.
Płakałam z tęsknoty za moim ukochanym, tak, jakby on umarł, odszedł na zawsze. Bo dokładnie tak było! Wspominałam wszystkie szczęśliwe chwile, rozmowy, spacery, pocałunki, intymne sytuacje i docierało do mnie, że one już nie wrócą. Tęskniłam. Płakałam nad sobą, nagle osamotnioną, porzuconą. Nie wiedziałam, jak będę teraz żyła, byłam uzależniona od mojego chłopaka i od miłości do niego. Próbowałam sobie wyobrazić, co on teraz robi. Siedzi w swoim pokoju i triumfuje? Śmieje się ze mnie? Ciągle ma te swoje czarne, pełne nienawiści oczy i dłonie zaciśnięte w pięści? Co by się stało, gdyby Igor go nie powstrzymał? Uderzyłby mnie w twarz? Aż tak, mnie nienawidzi? Ja byłam pewna, że mnie kocha, a tymczasem on mnie nienawidzi z całą mocą!
Moi bliscy, rodzice, chyba uznali, że muszę mieć czas na wypłakanie się. Przychodzili do pokoju, siedzieli chwilę, nic nie mówili. Wymieniali spojrzenia z Igorem. Przynosili mi herbatę, ściskali dłoń, wzdychali ciężko i pozwalali mi leżeć i płakać w poduszkę.
Słyszałam, jak rozmawiają na dole, w kuchni, na pewno o mnie i tym, co się stało. Nie wiedziałam, co można na ten temat powiedzieć, to było tak niewiarygodne, że nawet nie wiedziałabym, od czego zacząć!
Igor przyniósł swoje rozkładane łóżko i spał w moim pokoju. W nocy trzymał mnie za rękę.
W niedzielę też nie wstałam z łóżka. Mama przyniosła mi jakieś kanapki, ale nie byłam w stanie nic przełknąć. Powiedziałam, że nie zamierzam wstawać z łóżka ani dzisiaj, ani jutro, ani przez najbliższe dni.
— Dobrze córciu, nie musisz wstawać, nigdzie nie musisz iść, ale pod jednym warunkiem! Musisz coś jeść i pić.
— Nie jestem głodna.
— Wiem, ale organizm ma swoje prawa, mimo wszystko...
— Zostaw mamo — powiedziałam wskazując wzrokiem talerz z kanapkami.
— Chcesz porozmawiać? — zapytała mama.
— Nie — odpowiedziałam krótko i położyłam się chowając twarz w poduszkę.
Użalałam się nad sobą. Okazało się, że jestem głupia i naiwna. Nie odróżniam prawdy od kłamstwa. Można mi wmówić wszystko. Byłam jego zabawką, chciał się zabawić, tak jak to robił z innymi dziewczynami przede mną. Upatrzył sobie mnie, młodą, ale już pełnoletnią, niedoświadczoną dziewczynę, ufną i krok po kroku realizował swój plan. Bawił się, patrząc, jak oddaję mu się, po kawałeczku. Do niczego mnie nie zmuszał, tylko mamił słowami, gestami i przyglądał się, jak mięknę, jak się zakochuję, jak się uzależniam od niego. Oddałam mu wszystko, swoje myśli, uczucia, swój czas, a na końcu swoje ciało. Nie mam już nic więcej do oddania, dlatego mu się znudziłam i już mnie nie chce. Zabawa dobiegła końca! Cóż to za okrutna zabawa! "Rzucam cię jak śmiecia", tak powiedział. Stałam się dla niego bezużyteczna, dostał wszystko, co chciał, dlatego mnie wyrzuca ze swojego życia jak zużytą zabawkę. Nie marnuje swojego czasu na udawanie przyjacielskiego rozstania. Ja dla niego nic nie znaczę, nigdy nie traktował mnie poważnie, dokładnie tak powiedział. Zabawił się, a teraz poszuka kolejnej ofiary, albo dziewczyny z bogatego domu, z którą ożeni się i będzie miał dzieci.
A z drugiej strony, czy można tak dobrze udawać miłość, bliskość. Przecież my rozumieliśmy się bez słów, mieliśmy takie samo poczucie humoru, całkowicie pasowaliśmy do siebie, w każdym calu, jak mówił Michał. Jakim trzeba być aktorem, żeby tak dobrze to udawać? Które jego słowa nie były prawdziwe? Wszystkie?
Igor ponownie spędził ze mną cały dzień, w moim pokoju. Niektórymi myślami dzieliłam się z nim, słuchał mnie cierpliwie, czasami zaciskał dłonie w pięści, niewiele mówił. Nie próbował mnie pocieszać. Po prostu był ze mną. Pozwolił mi się wygadać i wypłakać w poduszkę, a czasami w swoje ramię.
— Nie jesteś i nigdy nie będziesz sama! Jestem tutaj z tobą — mówił i próbował karmić mnie kanapkami.
Czułam się lepiej, gdy mój brat był przy mnie.
Bez przerwy rozpamiętywałam słowa wykrzyczane przez Michała i za każdym razem raniły mnie one od nowa. Każde słowo było jak cios, jak rana w sercu. Byłam obolała, czułam fizyczny ból.
Praktycznie nie wstawałam z łóżka, nie jadłam, nie myłam się, z nikim, poza bratem, nie chciałam rozmawiać. Płakałam, zasypiałam na krótko, budziłam się i rozpamiętywałam wszystko od początku i znowu płakałam. Nie wiedziałam, jaki jest dzień, jaka godzina.
Tak minęła mi cała niedziela i połowa poniedziałku.
W poniedziałek, po lekcjach, prosto po szkole, przyjechały do mnie Iza i Basia. Były zaniepokojone, że nie pojawiłam się na generalnej próbie poloneza i w szkole.
Przez łzy opowiedziałam im, co się stało. Prosiłam, żeby przekazały w szkole, że nie będzie mnie na studniówce i w ogóle nie wiem kiedy wrócę do szkoły. Dziewczyny nie miały pomysłu jak mnie pocieszyć. Baśka przytulała mnie, głaskała po włosach i płakała razem ze mną. Im też nie mieściło się w głowie, to co mnie spotkało. Posiedziały przy mnie chwilę, przebrały mnie, jak dziecko, w czyste ciuchy, umyły mi twarz i posmarowały kremem. Długo rozmawiały z Igorem, a potem pojechały. Wiedziałam, że jutro cała szkoła dowie się o tym, w jakiej sytuacji jestem.
KRZYSZTOF
Nie wiedziałem, co mogę zrobić, przecież ona musi wiedzieć, że Michał wygadywał głupoty, że ani ja, ani żona nigdy nie mówiliśmy, nawet nie myśleliśmy o niej w ten sposób, jak mówił ten bałwan. Chodziłem jak struty.
"Co mogę zrobić? Przecież nie pojadę do niej, ani tym bardziej nie pojedzie Michał, bo Igor, słusznie wybiłby mu wszystkie zęby, telefonu u nich nie ma, listu nie napiszę... Jedyne co mogę zrobić to liczyć na przypadkowe spotkanie?" — myślałem sfrustrowany.
Z dnia na dzień czułem się coraz gorzej. Złość na Michała narastała, nie potrafiłem zrozumieć tego co zrobił ani tym bardziej pogodzić się z tym. Sądziłem, że znam go bardzo dobrze, przecież był tak bardzo do mnie podobny! Tyle godzin razem przegadaliśmy!
Nie miałem najmniejszych wątpliwości, że on kochał tę dziewczynę, wręcz szalał na jej punkcie, sam mi to mówił i nie dało się tego nie widzieć, dlaczego ją więc porzucił i to w taki okrutny sposób? Przecież ukochane osoby chroni się, otacza opieką, chce się dla nich wszystkiego, co najlepsze. Myślałem o tym bez przerwy, ale żadne logiczne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy.
Wszystko byłbym w stanie zrozumieć, ale nie to, że on próbował uderzyć dziewczynę. Facet, który podnosi rękę na kobietę, mniejszą, słabszą, tak naprawdę bezbronną zawsze był w moich oczach kimś zasługującym na najgłębszą pogardę i największe potępienie, a być może też na leczenie. Uważałem, że w tym temacie nie ma dyskusji. Nie byłem w stanie pojąć, że mój własny syn może być skażony czymś takim, że może być damskim bokserem. Nie mogłem przez to spać, ani funkcjonować normalnie.
— Miłość go zaślepiła, zazdrość, nie widzieli się kilka dni, a potem zobaczył ją razem z Darkiem w samochodzie, Bóg wie co sobie pomyślał, stracił panowanie nad sobą — próbowała go tłumaczyć żona.
— Lepiej nic nie mów! On zwyzywał i poniżył swoją dziewczynę, nadwyrężył jej reputację. Przekroczył wszelkie zasady, zniżył się do poziomu rynsztoka, a ty mówisz o miłości? Nic i nigdy nie usprawiedliwia takiego zachowania, ani takich słów! Wyobrażasz sobie- on powołał się na nas! Jak my teraz w jej oczach, w oczach jej rodziny i całej wsi wyglądamy? — zagotowałem się znowu.
— Dlaczego nie pomyślisz o własnym synu? Co się z tobą dzieje? Na kim bardziej ci zależy, na niej, czy na własnym dziecku? Pomyśl jak on się teraz czuje? Jak mogłeś wyrzucić go z domu? Widziałeś, w jakim był stanie?! Boję się o niego! — krzyczała Bożena.
— To leć, utul go! Prawdziwe biedactwo z niego! — drwiłem, byłem wściekły — To jest dorosły mężczyzna, który powinien wiedzieć, że każdy odpowiada za swoje czyny! Mało tego, powinien dbać nie tylko o siebie, ale przede wszystkim o swoich najbliższych, chronić ich. A co on zrobił? Krzyczał do swojej dziewczyny najgorsze przekleństwa, posłużył się nami, żeby ją upokorzyć. On chciał ją uderzyć! Zacisnął pięść i podniósł rękę na kobietę! Wyobrażasz sobie coś takiego?! I ty jeszcze go bronisz?! — wyszedłem, trzaskając drzwiami.
Nie mogłem sobie znaleźć miejsca, ani zajęcia. Nie mogłem spać. Wyobrażałem sobie ją skrzywdzoną, zapłakaną i serce mi się ściskało z żalu i bezsilności. Obawiałem się, że ona myśli teraz o mnie, że mnie też posłużyła jako zabawka, w te wszystkie razem spędzone dni, w czasie gdy uczyłem ja grać na gitarze, na balu, bo w gruncie rzeczy jej nie akceptowałem?
AGNIESZKA
We wtorek, przed południem, niespodziewanie, odwiedzili mnie moi profesorowie ze szkoły, pani Wiesława, moja matematyczka i jej mąż pan Stanisław, historyk. Obydwoje byli nauczycielami w moim liceum od bardzo wielu lat, teraz byli już w wieku emerytalnym i cieszyli się dużym autorytetem, zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli. Tradycją w naszej szkole było, że to właśnie oni przygotowywali studniówkę i oni uczyli nas poloneza, który miał być tańczony na początku balu. Ostatnio, jako że byłam mocno zaangażowana w przygotowania, spędzałam z nimi dużo czasu.
Oczywiście nie spodziewałam się tej wizyty, nie słyszałam, żeby kogokolwiek z uczniów spotkało coś takiego, jak wizyta państwa Dąbrowskich w jego domu.
Mama, która z mojego powodu wzięła sobie kilka dni urlopu w swojej pracy, przyprowadziła ich do mojego pokoju i wyszła.
Usiadłam na łóżku, byłam zdezorientowana. Nie wiem, jak wyglądałam, ale na pewno strasznie, od piątku nie jadłam, praktycznie nie wstawałam z łóżka i bez przerwy płakałam. Jakby nie dziewczyny, byłabym ciągle ubrana w te same ubrania, w których byłam w szkole w piątek.
— Przepraszam za to — wskazałam ręką pokój — i za siebie. Nie spodziewałam się odwiedzin — powiedziałam do nich cicho i spuściłam głowę.
Pan Stanisław machnął ręką.
— Dziecko — powiedział — słyszeliśmy, co się stało. Masz prawo przeżywać to po swojemu.
— Wiemy, że chłopak porzucił cię bez twojej winy i zrobił to w wyjątkowo niegodziwy sposób — mówiła pani Wiesława — Nie chcemy znać szczegółów, to twoja prywatna sprawa. Dowiedzieliśmy się jednak, że z tego powodu zamierzasz nie brać udziału w studniówce i nie jesteś w stanie chodzić do szkoły. Chcieliśmy zapytać, czy to prawda, ale widząc cię, nie musimy już o nic pytać...
— To prawda — odpowiedziałam — do szkoły wrócę, ale nie wiem kiedy, może po feriach, a na studniówkę się nie wybieram.
— Dlatego właśnie przyjechaliśmy do ciebie. Chcemy cię przekonać do zmiany decyzji.
Nie wyobrażałam sobie zmiany decyzji. Studniówka, polonez, szkoła... jakie to teraz nieistotne, odległe. Jak z innego życia, na innej planecie...
— Teraz nie mieści ci się to w głowie, prawda? — mówiła pani Dąbrowska — Musisz jednak wysłuchać swoich starych profesorów, którzy wiele wiedzą o życiu.
Później mówili mi, raz jedno, raz drugie, o życiu, z wszystkimi jego blaskami i cieniami. Przekonywali, że zaznam różnych jego odcieni i nie wszystkie będą piękne, ale dopóki pozostanę sobą, osobą wrażliwą, empatyczną, otwartą na świat i ludzi, bo taka właśnie ich zdaniem byłam, to moje życie będzie z dnia na dzień piękniejsze. Nieważne, jaka krzywda i podłość mnie w nim spotka, będę żyła nadal pięknie, dla innych i dla siebie.
— Przez naszą szkołę przewinęły się całe pokolenia młodzieży, czasy były różne. Znamy naszych absolwentów, wiemy, co z nich wyrosło. Michał też był naszym uczniem i to wcale nie był zły chłopak. Ty Agnieszko jesteś wyjątkową dziewczyną. Masz w sobie naturalną szlachetność i mądrość, której nie da się nauczyć na lekcjach w szkole, ani tym bardziej ocenić tradycyjnymi ocenami. To tobie powierzyliśmy wygłoszenie mowy w czasie balu i nikt z nauczycieli nie miał najmniejszych wątpliwości, że to właściwy wybór. Nie pozwolimy, żeby to, co cię spotkało, złamało cię. W innych okolicznościach dalibyśmy ci więcej czasu, ale tym razem nie mamy czasu, bo bal jest za kilka dni.
— Ty musisz być na tym balu! Nie tylko dlatego, że tyle czasu poświęciłaś na organizację, że masz wygłosić mowę, że będzie tam ciebie brakowało. Musisz tam być dla siebie! Ten bal będzie już na zawsze dla ciebie symbolem, nie pozwolimy, żeby był to symbol porażki i słabości, lecz symbol siły.
— Ale ja nie wiem, czy dam radę... Ja nie mam siły... Nie umiem się uśmiechać, bawić... Po co ja tam pójdę? Sama...
— Nie będziesz sama, będziesz wśród przyjaciół. Pójdziesz tam, bo w sobotę wieczorem tam jest twoje miejsce, a nie tutaj, w łóżku pod kocem. Będziesz tam płakała i śmiała się przez łzy, ale będzie warto!
— Uwierz nam, zaufaj! My będziemy czekali na ciebie! Wszyscy na balu będą czekali na ciebie. Wiemy na pewno, że dasz radę, tylko nie poddawaj się, pozwól sobie pomóc.
Popłakałam się kolejny raz. Skąd człowiek ma tyle łez?! Nie mogłam uwierzyć, że państwo Dąbrowscy byli u mnie. Jakie to miłe! Powiedzieli mi tyle dobrych słów, potrzebowałam tego. Są ludzie i to mądrzy ludzie, którym na mnie zależy. Przecież wcale nie musieli przyjeżdżać, nawet nie musieli o mnie myśleć. Kim ja dla nich jestem? Jedną z wielu osób uczących się w tej szkole. Wcale nie najlepszą uczennicą. Zwykłą dziewczyną ze zwykłego domu.
Zdaniem moich nauczycieli, najlepsze dla mnie jest teraz wstać i myśleć o studniówce? "Może jutro... Dzisiaj nie dam rady, nie mam siły..." - myślałam.
W środę mama powiedziała, że nie wyjdzie z pokoju, dopóki nie zjem kanapki i nie wypiję herbaty. Potem zaprowadziła mnie do łazienki, gdzie była pełna wanna wody i umyła mnie jak dziecko.
— On nie zasługuje na to, żebyś przez niego tak cierpiała, — mówiła do mnie — ale wszystko będzie jeszcze dobrze, wspomnisz moje słowa. Chodź, zmienimy pościel i wypoczywaj, wypłacz się. Pamiętaj, wszystko będzie dobrze. Obiecuję ci to!
Wykąpana wcale nie czułam się lepiej niż wcześniej, ale mama pewnie tak.
Od nowa analizowałam wszystko.
Jego rodzice... Nie byłam dla nich wystarczająco dobra. Za słaba na partnerkę dla ich syna... Jestem zwykłą dziewczyną, ze zwykłego domu, a oni to bogaci ludzie, najbogatsi, jakich znałam.
Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze - przypomniało mi się to stare, znane wszystkim powiedzenie. Przecież ja od samego początku czułam, że to jest problem. Gdybym posłuchała intuicji, to nie byłabym dzisiaj w takiej sytuacji. Pozwoliłam sobie jednak wmówić, że pieniądze, bogactwo, nie są tak ważne jak więź, bliskość i miłość.
Pamiętam, że duże wrażenie zrobił na mnie wielki dom Sądeckich, ogromne przestrzenie sadów. Jeździłam z Michałem ich pięknymi samochodami. Pozwalałam się zapraszać na lody, do kawiarni, do restauracji, do kina, ale przecież, na początku, chciałam sama płacić za siebie, albo czasami zapłacić rachunek, a Michał patrzył wtedy na mnie, jakbym postradała rozum, nigdy na to nie pozwolił. Później, kiedy już poznałam Adama i Magdę, znowu miałam wątpliwości, ale Michał je rozwiewał. Zawsze lubiłam rodziców Michała jako ludzi. Dobrze się z nimi czułam. Ojca Micha uważałam za przyjaciela. Czy oni też udawali? "Chcieli, żebym się ciebie pozbył, ale przekonałem ich, że chcę się trochę zabawić" znowu zabrzmiały mi w uszach słowa Michała i znowu zaczęłam płakać. Krzysztof wiedział, co łączyło mnie i jego syna, musieli o tym rozmawiać jeszcze przed balem. Zaprosił mnie na bal, nawet zarezerwował dla mnie pokój, ale dobrze wiedział, że spędzimy całą noc razem z Michałem. Synek miał się zabawić, a później pozbyć się kogoś tak bezwartościowego jak ja.
Michał się mną zabawiał i jego cała rodzina też. Jaka ja byłam głupia! Śmiali się ze mnie, na przykład gdy robiłam ten masaż, mama Michała śmiała mi się wtedy w oczy!
A w sierpniu, kiedy pani Bożena wyjechała na cały miesiąc z domu? Byłam im potrzebna, jak piesek z cyrku, dla rozrywki, umilałam im wieczory, mieli mnie, żeby nie było im nudno. Śpiewałam dla nich, piekłam ciasta i napisałam piosenkę. Krzysztof na pewno śmiał się z powodu tej kasety ode mnie, której jakość była o wiele słabsza, od jego płyt.
A co z nagłą niedyspozycją babci na Balu Ogrodnika? Może to był tylko taki pretekst, żeby ojciec Michała został zauważony przez wszystkich, przez to swoje snobistyczne towarzystwo, dlatego tak tym pokierowali, żebym to ja z nim została? Co bardziej elektryzuje środowisko i zwraca uwagę niż sprawy obyczajowe? Nadałam się idealnie, młoda, w odważnej sukni, uśmiechnięta. Byliśmy w centrum uwagi, ale ja nikogo nie obchodziłam, liczył się Krzysztof, każdy go zauważył, gdy przez cały czas tańczył, gładził po plecach i zabawiał młodą dziewczynę, zapatrzoną w niego. Ciekawe ile pieniędzy można na czymś takim zarobić?... Pewnie dużo, koszt wynajęcia pokoju, który nie będzie używany, nic nie znaczy. On dotykał mnie, flirtował ze mną, jakby mógł, to ciekawe jak daleko by się posunął. Co by było, jakby Michał z mamą nie wrócili na bal? Przyszedłby do mojego pokoju, pod jakimś pretekstem, czy bez pretekstu, lecz z butelką wina, żeby się ze mną kochać?
"Jesteś ze mną tylko dla pieniędzy", tak mi powiedział Michał. Dla mnie to bzdura, z nikim nie mogłabym być dla pieniędzy, ale dla nich świat jest właśnie taki, przez pryzmat pieniędzy widzą wszystko.
A ja pieniędzy nie mam. Pochodzę ze zwykłej rodziny, bez wielkich majątków, gdzie ma się tyle pieniędzy, ile się wypracuje. Nigdy nie sądziłam, że to za mało, dla mnie i mojej rodziny to w zupełności wystarczająco, ale dla takich ludzi jak Sądeccy to o wiele za mało. Mówili w domu na ten temat, to pewne! Zaakceptowali Magdę, dziewczynę Adama, bo ona pochodzi z bogatej rodziny. Bogaci ludzie aranżują związki swoich dzieci, widziałam to na balu. Dla nich inni ludzie znaczą tyle, co nic. Liczą się pieniądze. Ludzi można się pozbyć jak niepotrzebnych śmieci...
Leżałam i drżałam ze strachu przed tym złym, koszmarnie niesprawiedliwym światem, którego nigdy nie będę w stanie pojąć!
Po południu odwiedzili mnie ludzie z mojej klasy, z wychowawczynią.
Miałam w mojej klasie kilka osób, z którymi przyjaźniłam się praktycznie od pierwszej klasy, trzech chłopaków: Marcina, Marka i Piotra i dwie dziewczyny: Basię i Izę. Tworzyliśmy "złotą szóstkę", jak sami siebie lubiliśmy nazywać. Nie spodziewałam się tej wizyty, chociaż chyba powinnam. Rozpłakałam się. Dziewczyny obejmowały mnie i płakały razem ze mną. Powiedzieli mi, że jeśli sama nie przyjdę na studniówkę, to oni przyjadą po mnie i siłą zabiorą mnie tam, nawet w piżamie. Nie chcą słuchać żadnych wymówek. Pocieszali mnie, że skoro Michał okazał się takim wyrachowanym draniem, to nie powinnam uronić z jego powodu ani jednej łzy więcej. Mówili jeden przez drugiego.
— Uwiódł cię, udawał zakochanego, przecież wszyscy to widzieliśmy. — mówiła Baśka — Codziennie stał pod szkołą. Uganiał się za tobą, bez jednego dnia przerwy, a teraz mówi, że to była zabawa?
— To podły, bez serca człowiek. Lepiej z takim rozstać się wcześniej, niż później — dodała Iza.
— To kompletny idiota! — mówił Marcin — chociaż długo się maskował.
— Głupcom należy pozwolić iść ich własną drogą. — powiedział Marek.
— Poboli i przestanie, nie zostawimy cię samej.
— Jego strata! Jeszcze będzie żałował. Na pewno będzie żałował.
— Nigdy i nigdzie nie znajdzie takiej fajnej dziewczyny jak ty!
— Agnieszko — mówiła do mnie wychowawczyni — Widzisz sama, że my nie zostawimy cię samej, płaczącej, w czasie, kiedy my wszyscy będziemy bawili się na studniówce. Ty tylko przyjdź, a resztę zostaw nam.
— Jeżeli nie pojawisz się do siedemnastej, to przyjedziemy po ciebie. My nie żartujemy Aga! Nawet siłą, ale zabierzemy cię na bal!
KRZYSZTOF
Cała ta sprawa mocno mi ciążyła, zwyczajnie i po ludzku było mi bardzo żal Agnieszki, którą tak bardzo polubilłem i znałem na tyle, że wyobrażałem sobie, jak przeżywa to wszystko. Wieś huczała od plotek, w ciągu kilku dni, mimowolnie zostaliśmy czarnymi charakterami.
Nie byłem w stanie tkwić w domu bezczynnie. Postanowiłem odwiedzić rodziców Agnieszki, żeby porozmawiać, przeprosić za Michała, wytłumaczyć im się z jego idiotycznych słów. Nie zostałem jednak zaproszony do domu. Krystyna wyszła do mnie na chwilę i powiedziała, że nie mają sensu żadne wyjaśnienia i nie chce ich słuchać, ani nie będzie ich przekazywać córce. Agnieszka jest w rozsypce, ale przede wszystkim musi uspokoić się, zdać maturę i roztrząsanie tej przykrej sprawy nie jest dla niej dobre. Oni jako rodzice będą ja chronili przed tą sprawą, przed naszą rodziną i nas prosi o to samo, żeby dać jej spokój i pozwolić spokojnie zdać egzamin.
— Wystarczy, że studniówkę ma już przegraną nie ze swojej winy — dodała
W głowie wciąż dźwięczały mi słowa Michała: "Moi rodzice twierdzą, że jesteś ze mną tylko dla pieniędzy i naszych sadów, ja też tak uważam, ale chciałem się trochę zabawić" - tak jej powiedział, powołując się na nas! "Nie pasuję do waszej rodziny" - tak mu odparła. Mój syn, powiedział jej wprost, że ona jest za biedna dla nas, a my dla niej za bogaci!
To prawda, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat zgromadziłem duży majątek. Już na starcie, na początku małżeństwa odziedziczyłem po rodzicach duże, dobrze prosperujące gospodarstwo ogrodnicze, ale dzięki ciężkiej pracy, odwadze i dobrej koniunkturze znacznie je powiększyłem. Wziąłem duży kredyt i kupiłem kilkadziesiąt hektarów ziemi po likwidowanej spółdzielni produkcyjnej, założyłem na nich nowe uprawy, a dzięki własnej obrotności kontaktowałem zbiory i zawsze wychodziłem na tym lepiej niż dobrze. Prawda jest taka, że nie byliśmy w stanie wydać pieniędzy, jakie przynosiło gospodarstwo, kredyt spłaciliśmy w kilka lat, zakupiliśmy nowoczesny sprzęt rolniczy, drogie samochody, wybudowaliśmy ogromny dom, wyremontowałem budynki kupione razem z polem po Spółdzielni. Niemałe nadwyżki środków inwestowałem w różny sposób i z roku na rok było ich coraz więcej. Ukończyłem studia ekonomiczne, interesowałem się rynkami finansowymi, nie miałem obaw, żeby inwestować pieniądze w ten sposób. Okazało się to bardzo opłacalne i mój majątek się pomnożył. Obydwaj synowie byli już teraz zabezpieczeni na przyszłość. Adam miał otrzymać zaraz po studiach dużą kwotę na wygodne zagospodarowanie się w mieście i otwarcie tam własnego biznesu. Michał miał prowadzić nasze gospodarstwo i mieszkać w oddzielnej części domu. W obydwu przedsięwzięciach, ja, jako jedyny inwestor miałem mieć połowę udziałów. Wszystko to było dawno omówione i postanowione.
Michał rzeczywiście był całkiem przyzwoicie zabezpieczony na przyszłość, ale po pierwsze on nie znał szczegółów, ani kwot, nawet Bożena nie wiedziała do końca, ile pieniędzy mamy ulokowanych w różnych inwestycjach, a po drugie nigdy nie było mowy o tym, że jego przyszła żona ma pochodzić z równie zamożnego domu! To byłaby hipokryzja, bo Bożena pochodziła ze skromnej rodziny. Obydwoje byliśmy zdania, że wartość drugiej osoby nie wynika z tego co ma, ale kim jest i jakim jest człowiekiem. Nie miałem wątpliwości, że z właściwą, wartościową osobą u boku można góry przenosić i osiągnąć co tylko się sobie wymarzy, a kontrakty finansowe powinny dotyczyć wyłącznie pracy, nigdy miłości i rodziny. Bardzo staraliśmy się, żeby nasi synowie też wyrastali w tym przekonaniu. Śmieszyły nas aranżowane małżeństwa, które czasami odbywały się w zamożnych rodzinach naszych znajomych ogrodników.
Inna sprawa, że Magda, dziewczyna Adama pochodziła z rodziny, której nie brakowało pieniędzy. Nie sądziłem, żeby dla Adama i Magdy miało to wszystko znaczenie, chociaż, kto wie?... Dla mnie nie miało żadnego. Cieszyło mnie, że są fajną, zgodną parą.
Teraz wszyscy pomyślą, że Magdę zaakceptowaliśmy, w przeciwieństwie do Agnieszki, a powodem jest taki, a nie inny status materialny.
Obydwoje z żoną ceniliśmy Agnieszkę, bo to była wartościowa dziewczyna. Ja sam, im lepiej ją poznawałem, tym częściej miałem wrażenie, że ona, w wieku osiemnastu lat, jest na takim poziomie, na jakim my wszyscy, razem wzięci, z naszymi sadami, majątkami i wszystkim, co mamy, nie będziemy nigdy.
AGNIESZKA
W czwartek też nie poszłam do szkoły, ale z własnej woli zjadłam śniadanie i nawet się przebrałam. Myślałam o studniówce, która miała się odbyć za dwa dni. Miałam świadomość, że jeśli zostanę w domu, będzie mi źle i przepłaczę całą noc. Nie będzie nawet przy mnie Igora, bo on będzie na mojej studniówce z Basią. Nie zostawi jej przecież na lodzie z mojego powodu, nigdy nie zgodzę się na to, zwłaszcza że między nimi znowu jest szansa na coś więcej. Jeśli zostanę w domu, to oni też nie będą się dobrze bawili.
Zawiodę też moich nauczycieli i pozostałych przyjaciół, którzy pojawili się w moim domu i tak gorąco namawiali do udziału w imprezie. Być może sprawię też kłopot mojej klasie, bo usłyszałam przecież od nich obietnicę, że jeśli sama się nie pojawię, to oni przyjadą po mnie...
Ale czy ja dam radę pójść? Wszyscy będą w parach, będą się przytulali, tańczyli, ja będę sama, jak piąte koło u wozu. Będę stała w kącie i połykała łzy. Wszyscy będą chcieli zobaczyć, jak wygląda porzucona dziewczyna ze złamanym sercem. Jak ja wyglądam? Podeszłam do lustra. Oczy zapuchnięte, czerwone, smutne. Dotknęłam policzka, szyi, piersi, brzucha. Wszędzie tam dotykał i całował mnie, jeszcze niedawno, Michał... Wszyscy, którzy na mnie będą patrzyli, będą wiedzieli, że każda część mojego ciała, należała do Michała, że robił ze mną, co chciał. To, co chciałam ukryć, co było najbardziej intymne i wstydliwe dla mnie, stało się teraz publiczną własnością.
Znowu zaczęłam płakać.
— Nie dam rady pójść na żaden bal! Ani dla siebie, ani dla nikogo! Po prostu nie dam rady tego zrobić! Nie chcę już słyszeć ani słowa na ten temat! -—wykrzyczałam do lustra.
Wieczorem, drzwi mojego pokoju znowu się otworzyły.
— Masz gościa — powiedziała mama.
Kolejna niespodziewana wizyta? Nic już mnie nie zdziwi... Tym razem odwiedził mnie profesor fizyki z mojej szkoły. To był młody człowiek, dwa lata po studiach. Bardzo go lubiliśmy, ulubiony nauczyciel w szkole, taki pozytywny, pełen energii i zapału.
— Cześć! Pogadamy? — powiedział.
— O studniówce? Naprawdę nie dam rady na nią pójść. Nie mam siły. Wstydzę się spojrzeć ludziom w twarz. Niech sor przeprosi w moim imieniu wszystkich!
— Ty się wstydzisz?! Ty?! Czego? — zapytał zdziwiony.
— Długo musiałabym to wyjaśniać...
— Ja mam czas — powiedział spokojnie — Ale nie przyjechałem tutaj, żeby rozmawiać o studniówce, chciałbym porozmawiać o twoim chłopaku.
— Byłym chłopaku- sprostowałam.
— Tak, byłym.
— Sor go znał? — zapytałam.
— Nie. Nie uczyłem jeszcze w tej szkole, jak on był tutaj uczniem, ale widziałem, podobnie jak wszyscy w szkole, jak po ciebie przyjeżdżał po lekcjach, dzień w dzień. Wyglądał na bardzo zakochanego.
— Chyba nie chcę o nim rozmawiać... — powiedziałam spuszczając głowę.
— Okej, w takim razie powiedz mi, czego ty się teraz wstydzisz. Tylko szczerze i od serca. Żadne słowo, jakie od ciebie usłyszę, nie wyjdzie poza ten pokój.
— Szczerze...?
Nagle poczułam się słaba i zrezygnowana. Popatrzyłam na mojego nauczyciela i zobaczyłam na jego twarzy spokój, troskę i ogromną życzliwość. Pomyślałam, że on może mnie zrozumieć. Czułam, że mogę mu zaufać.
— Zostałam nazwana seks zabawką, kurewką, która poleciała na jego pieniądze. — powiedziałam cicho ze spuszczonym wzrokiem, a łzy znowu poleciały mi po policzkach — Co z tego, że on okazał się podły? Każdy, kto na mnie popatrzy, będzie wiedział, że on mnie miał. Wszyscy dowiedzieli się, co mnie z nim łączyło.
— No i co z tego? Jesteś dorosła. Mogłaś być w związku, z zażyłością fizyczną. Nie ma w tym nic złego. To jest normalne Agnieszko. Popatrz na mnie, też byłem w takim związku, czy teraz czegoś mi brakuje? — uśmiechnął się, próbował mnie rozbawić, rozluźnić— Kochałaś swojego chłopaka, prawda?
Potwierdziłam skinieniem głowy. Postanowiłam być szczera, potrzebowałam podzielić się z kimś mądrym swoimi emocjami, przegadać je. Od początku do końca, ze szczegółami, opowiedziałam swojemu nauczycielowi o moim związku z Michałem. Słuchał mnie uważnie, ze zrozumieniem.
— Tym sposobem, w ciągu kilku minut, on zburzył wszystko, co wspólnie budowaliście miesiącami. — powiedział po tym, jak skończyłam mówić — Wiesz, co myślę? Wszystko w tym związku było prawdziwe, nie było żadnej zabawy, gry, on niczego nie udawał, tak jak ci to powiedział. Ale ostatnia rozmowa też była prawdziwa, coś go popchnęło do niej. W pierwszej chwili wydaje się, że to była zazdrość, ale ja sądzę, że było coś więcej. Musiał czuć się niepewnie, zagubił się, bał się czegoś, prawdopodobnie tego, że zatracił się w tym związku, że się uzależnił, chciał odzyskać kontrolę nad sobą i swoim życiem, ale zamiast tego stracił i kontrolę i swoje życie.
Sor przestał mówić na chwilę, zamyślił się, z niedowierzaniem pokręcił głową.
— Nie myśl, że ja go usprawiedliwiam, niczym nie można wytłumaczyć tego, jak on się zachował, co ci powiedział. Pokazał, że potrafi być okrutny, bezwzględny, chamski, że umie skrzywdzić kogoś, kto mu ufa! To jest dyskwalifikujące!
Ponownie przypomniały mi się okrutne i wypowiedziane z nienawiścią słowa, które ciągle bolały mnie fizycznym bólem. Michał znał mnie od najdelikatniejszej, najsłabszej strony i dokładnie w nią uderzył, żeby jak najbardziej mnie zabolało, żebym cierpiała. Dreszcz przeszedł mi po plecach, a oczy znowu napełniły się łzami.
— Wciąż trudno ci w to uwierzyć, wciąż go kochasz, ale wiesz co? Jeżeli mam rację, a jestem niemal pewien, że mam, to on jest teraz w całkowitej rozsypce. Ty teraz płaczesz, a on prawdopodobnie wyje. Ty czujesz się obolała, poobijana, a on jest rozbity na wiele kawałeczków i nie umie się pozbierać do kupy. Ty nie pójdziesz do niego na kolanach, ale on będzie pełzał przed tobą i błagał o wybaczenie.
— Tak sor myśli?
— Jestem tego pewien, chociaż dla ciebie to żadne pocieszenie... — sor zrobił krótką przerwę, a potem mówił dalej — Jego ojciec, jeżeli ma odrobinę klasy, pewnie wyrzucił go już z domu i to nie tylko dlatego, że ich reputacja mocno ucierpiała. Druga sprawa, czy on powiedział ci prawdę o swoich rodzicach i o tym jak oni ciebie traktowali? Nie sądzę, żeby to była prawda, ale oczywiście mogę się mylić. Wiem, że tam, gdzie jest kasa, często brakuje logiki... Twierdził, że byłaś tylko jego zabawką? Było odwrotnie! To ty się bawiłaś. Chodził za tobą jak na sznurku, pozwalałaś mu, żeby cię uwodził, zdobywał. Miał cię tylko tyle, ile chciałaś mu dać, nigdy więcej, a uwierz mi, też jestem facetem, że on chciał więcej. W końcu kto komu wskoczył do łóżka? Przecież to ty o wszystkim zdecydowałaś! Sama powiedz, czy nie bawiłaś się dobrze, jak byliście razem, nie chodziłaś cała szczęśliwa i uśmiechnięta?
— Tak było... — odpowiedziałam.
— Sama widzisz! Nie pozwól sobie wmówić nic innego, to on się wysypał, nie nadążył za tobą, zachował się jak ostatni palant, bez honoru i jeszcze próbował cię oskarżyć o wszystko, mówiąc, że zrobiłaś to dla pieniędzy! Agnieszko, przecież to śmieszne, o jakich pieniądzach my mówimy?! Dla niego majątek to masa pracy, uwiązanie do wsi i jednego miejsca na ziemi, posiadanie dużego domu, traktora i nowej marki samochodu. Dla ciebie majątek to może być otwarta droga na świat, poznawanie ciekawych ludzi, fascynujące rozmowy, coś, co ma się w głowie, odkrycia, osiągnięcia, tytuły naukowe. Masz wszystkie cechy, żeby to osiągnąć! Taką mam wizję twojej przyszłości!
Uśmiechnęłam się na te słowa. Wyobraziłam sobie mnie w przyszłości, tak jak przedstawił to sor Malinowski. Tak jakby w mojej głowie przeskoczył jakiś trybik.
— Nie sądziłam, że będę w stanie uśmiechać się dzisiaj. Naprawdę nie wiem, czym sobie zasłużyłam na takich fajnych ludzi wokół! Dziękuję bardzo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top