11. Drugi dzień wesela: Możesz zrobić ze mną, co tylko chcesz!
AGNIESZKA
Obudziłam się około jedenastej. Natychmiast przypomniała mi się końcówka wczorajszej imprezy. Wspomnienie było tak nierealne, że przyszło mi do głowy, że był to tylko sen. Wiedziałam jednak, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, taniec, który wymknął się nam spod kontroli, spacer w objęciach, przytulanie i pocałunek. Nadal pamiętam smak ust Michała, ciepło jego ciała, jego zapach, dotyk jego dłoni. Ponownie poczułam mrowienie i gorąco w moim ciele. Mogłabym tak leżeć i marzyć przez resztę dnia.
— Aguś, obudziłaś się już? — mama zajrzała do mojego pokoju — Wstawaj, zjesz coś i szykuj się na wesele! Za dwie godziny przyjedzie po ciebie Michał!
— Już wstaję, za chwilę przyjdę do kuchni. — odpowiedziałam.
Michał... na dźwięk jego imienia zrobiło mi się tak błogo... Ciekawa byłam, co on dzisiaj czuje? Czy też wspomina tak jak ja? Powiedział, że będzie tęsknił... A co, jeśli dzisiaj żałuje, jest mu głupio. Może nawet będzie chciał się wycofać, wrócić do relacji koleżeńskiej? Muszę uważnie mu się przyjrzeć, wyczuć, co on dzisiaj czuje. Z całą pewnością nie będę mu się narzucała.
W kuchni czekało na mnie i Igora śniadanie przygotowane przez mamę i obydwoje rodzice spragnieni opowiadań o imprezie. Opowiadałam więc o sukni Ewy, o pięknej uroczystości w kościele, o masie kwiatów i prezentów. Po chwili dołączył do mnie Igor.
— Suknia, kwiaty, to wszystko nudy! Opowiedz lepiej, jak wygrałaś flaszkę na oczepinach! — rodzice zaciekawieni popatrzyli na mnie.
— Nie na oczepinach, tylko po oczepinach! Był taki konkurs, kto zna najwięcej piosenek ludowych, sami rozumiecie, że tylko ja mogłam go wygrać! To dzięki babci i tobie tato!
Babcia Marianna, mama mojego taty, odkąd pamiętam, śpiewała mi piosenki. Wiele, różnych piosenek. Piosenki babcia znała od swojej mamy, albo swojej babci. Nie były powszechnie znane, ale ja znałam je na pamięć od dziecka i uwielbiałam je! Tata też lubił je śpiewać i robił to często. Był typem mężczyzny śpiewającego w łazience.
— Naprawdę, śpiewałaś piosenki babci Marianny? — zapytał tata, chyba był lekko wzruszony.
— Śpiewała świetnie! Zrobiła wrażenie na wszystkich! Wszyscy bili jej brawo! No i teraz będzie się musiała zapisać do Koła Gospodyń Wiejskich i jeździć po wiejskich festynach. — śmiał się ze mnie Igor.
— Tato, nawet nie doszłam do połowy repertuaru babci, konkurencja odpadła bardzo szybko!
— No to teraz wszystkie moje koleżanki będą mówiły tylko o tym! — skwitowała zadowolona mama — A jak było tak ogólnie? Jesteście zadowoleni?
— Było świetnie! — powiedziałam i spojrzałam na zegarek- — O matko! Za mniej niż godzinę będzie tu Michał, lecę się szykować! Powiedzcie mu, żeby przyszedł prosto do mojego pokoju, jak już się pojawi.
Pobiegłam na górę. Szybko się umyłam i odrobinę się umalowałam. Włosy lekko podkręciłam, dzięki czemu układały się w swobodne fale. Na ten dzień wybrałam czerwoną sukienkę, wiązaną na szyi, z rozszerzającą się od pasa spódnicą. Spojrzałam w lustro i z zadowoleniem stwierdziłam, że podobam się sobie. Wyglądałam jednocześnie mocno i delikatnie, trochę zalotnie i seksownie, a jednocześnie dziewczęco. Łatwo sobie wyobrazić, jak pięknie sukienka będzie poruszała się w tańcu! Zakręciłam się dookoła siebie i usłyszałam pukanie. Serce podskoczyło mi do gardła!
— Wejdź Michał — zamknęłam za nim drzwi.
Spoglądał na mnie lekko uśmiechnięty spod długiej grzywki, niemal wchodzącej do oczu. Jak zwykle wyglądał niesamowicie! Miał na sobie garnitur i ciemną koszulę, rozpiętą przy szyi, co dawało efekt luzu i nonszalancji. Był jeszcze bardziej przystojny niż zwykle!
— Cześć! — podeszłam do niego, podniosłam ręce i uścisnęłam go na powitanie. Oplótł mnie ramionami i mocno przytulił.
— Nie mogłem doczekać się tej chwili! — wyszeptał mi prosto do ucha.
— Ach, więc to nie był sen? — powiedziałam z uśmiechem — Byłam pewna, że końcówka wczorajszego dnia przyśniła mi się tylko...
— Też tak przez chwilę myślałem. — odpowiedział Michał — Upewnijmy się — dodał, wziął w swoje dłonie moją głowę i pocałował mnie w usta.
Pocałunek nie był długi, ale nogi się pode mną ugięły i serce znowu oszalało.
— Wyglądasz obłędnie! — powiedział, jak tylko przestał mnie całować — Chcesz mnie doprowadzić do zawału?
— No, nie wiem kto kogo.... Ale dziękuję, miało być obłędnie! — odpowiedziałam z uśmiechem.
— Idziemy? — powiedział Michał i wziął mnie za rękę.
— Poczekaj! — pociągnęłam go za sobą do toaletki, wzięłam chusteczkę, nałożyłam na nią odrobinę mleczka kosmetycznego i wytarłam ślady mojej szminki z jego ust, po czym ponownie się umalowałam.
Uśmiechnęliśmy się do siebie bez słowa.
Na dole wpadliśmy na moich rodziców.
— Bawcie się dobrze! Nie zamęcz Michała! — powiedział do mnie tata, a potem zwrócił się do Michała — Wiesz, że moja córka może tańczyć bez przerwy, dopóki gra muzyka?
—Tak, zauważyłem — odpowiedział Michał — ale jakoś udaje mi się za nią nadążyć, chociaż, na przyszłość, będę musiał się wprawić. Muszę państwu powiedzieć, że Agnieszka była wczoraj najładniejszą dziewczyną na całym weselu. Dzisiaj będzie tak samo — dodał, cały czas trzymając mnie za rękę.
—Chyba po pannie młodej? — powiedziała mama, spoglądając na nas uważnie.
— Tak się tylko mówi, dla mnie zdecydowanie najładniejszą ze wszystkich. — odpowiedział i pogłaskał kciukiem wnętrze mojej dłoni, a ja poczułam dreszcze.
— Musimy już iść— powiedziałam szybko. — Pa!
KRZYSZTOF
Drugiego dnia wesela siedzieliśmy już przy stole, kiedy Michał z Agnieszką weszli na salę.
— O, jest i Michał! Za rękę za Agnieszką. — powiedziała żona — Ładną parę tworzą razem...
Nie sposób było nie zgodzić się z tą opinią. Mój syn z koleżanką, wyglądali razem, jako para, wspaniale! Szybko zauważyłem, że między tą dwójką zaszła jakaś zmiana. Coś musiało się wydarzyć między nimi, może to była rozmowa, a może pocałunek?
Impreza się toczyła, a ja, z zaciekawieniem, dyskretnie zerkałem na mojego syna. Michał próbował dotrzymać dziewczynie kroku na parkiecie i przez cały czas wodził za nią cielęcym, rozmarzonym wzrokiem.
— Wpadł jak śliwka w kompot! — usłyszałem rozbawiony głos Adama — Nawet na chwilę nie spuszcza z niej oczu, cały czas trzyma ją za rękę, obejmuje ją. Jak ty go wychowałeś?! Na oczach ludzi klei się do dziewczyny! — żartował Adam.
— A to jest coś złego? — sam uśmiechałem się na ten widok — W końcu i Michał poczuł słabość do dziewczyny.
— On nie poczuł słabości, tylko całkowicie stracił głowę, z tego co widzę. — śmiał się Adam — Chyba sam się tego nie spodziewał.
Przyznałem synowi rację, ale nie byłem zdziwiony. Byłem pewien, że każdy facet, który miałby szansę spędzić z tą dziewczyną dwa dni imprezy, straciłby dla niej głowę. Z uznaniem pomyślałem o synu, nie miał dotąd dziewczyny, widocznie czekał na kogoś wyjątkowego. Miałem przeczucie, że Agnieszka właśnie taka jest.
Tymczasem ona zachowywała się uprzejmie, widać było, że zainteresowanie mojego syna sprawia jej przyjemność, ale nie pozwalała mu na ostentacyjną bliskość.
"Dziewczyna ma klasę" — pomyślałem.
— Ciekawe, co z tego będzie... — powiedziała moja Bożenka, bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego patrząc na naszego syna.
— Stary, szykuj kasę na wesele — klepnął mnie w plecy Romek, który był bardzo zadowolony, ze to na weselu jego córki, zaszły takie zmiany w naszej rodzinie.
AGNIESZKA
Na sali weselnej większość gości siedziała już za stołami. Michał wziął mnie za rękę, mimo że wczoraj tego nie robił i podeszliśmy przywitać się, po kolei z wszystkimi. Kilka razy kciukiem pogładził wnętrze mojej dłoni, sprawiając, że poczułam mrowienie w brzuchu. Później usiedliśmy przy stoliku z naszymi znajomymi. Michał położył rękę na oparciu mojego krzesła i co chwila dotykał mojego ramienia. Znowu wyobraziłam sobie jego smukłą dłoń przesuwającą się po mojej skórze. Rozmawiałam z innymi, żartowaliśmy, śmialiśmy się, ale cały czas czułam rękę Michała, jakby była rozżarzonym węglem. Zrozumiałam dokładnie jak to jest, czuć te słynne motyle w brzuchu.
Michał był zmieniony, mało mówił, siedział lekko nieobecny. Ciągle spoglądał na mnie. Igor spoglądał na nas wyraźnie rozbawiony. Chłopaki wznieśli kilka toastów i zaczęła grać muzyka. Michał wziął mnie za rękę i poszliśmy tańczyć. Myślałam, że w czasie zabawy na parkiecie opadnie to całe napięcie, jakie było między nami, ale stało się odwrotnie. Rozmawialiśmy, dotykaliśmy się, patrzyliśmy sobie w oczy, a powietrze między nami z minuty na minutę robiło się, jakby bardziej gęste...
— Dzisiaj zamierzam przetańczyć tylko z tobą wszystkie piosenki — powiedział do mnie Michał w czasie jednego z pierwszych tańców.
— Nie wiem, czy dasz radę, słyszałeś od mojego taty, że mogę cię zamęczyć — droczyłam się z nim.
— Możesz zrobić ze mną wszystko, co chcesz. — odparł.
— A mógłbyś dać mi to na piśmie?
— W każdej chwili! Mogę to podpisać własną krwią, jeśli chcesz.
Wkrótce zorientowałam się, że tańczymy i rozmawiamy tak, jakby nikogo i niczego wokół nas nie było, jakby reszta świata nie istniała.
Ciekawe, czy to widać? Odszukałam wzrokiem stolik, przy którym siedzieli rodzice Michała. Jego tata spoglądał na nas i uśmiechał się sam do siebie. Wyraz jego twarzy mówił wszystko! Wolałabym jednak przetrwać ten dzień wesela jedynie jako koleżanka Michała, a co będzie później, to się dopiero okaże. Umówiłam się z nim przecież na koleżeńską imprezę. Nie było nic mowy o przytulaniu, całowaniu i motylach w brzuchu. Nie miałam pojęcia, jak powinnam się teraz zachować. Postanowiłam trzymać fason i tutaj, na oczach tak wielu osób, nie dać się ponieść emocjom.
MICHAŁ
Nie zamierzałem przejmować się niczym i nikim, chociaż doskonale wyłapywałem zaciekawione spojrzenia w moim kierunku. Nic mnie to nie obchodziło. Zależało mi tylko na tym, żeby mieć ją jak najbliżej siebie. Trzymałem jej dłoń w swojej, obejmowałem ją za ramię, w talii, szukałem pretekstu, żeby pochylić się do niej i z bliska poczuć jej zapach, który mnie obezwładniał. Nikomu nie pozwoliłem zbliżyć się do niej, tańczyliśmy tylko we dwoje. Patrzyłem na nią i za każdym razem wydawała mi się piękniejsza, bardziej seksowna. Jak ona na mnie działała! Marzyłem o jej ustach i ciele. To był sen na jawie, bardzo przyjemny sen. Agnieszka próbowała zachować rozsądek i zdrowy dystans, ale widziałem wyraźnie, że przebywanie blisko mnie też sprawia jej przyjemność.
— "Specjalna dedykacja od Michała dla Agnieszki" — powiedział facet, prowadzący imprezę zapowiadając piosenkę, którą sam zamówiłem. Szliśmy właśnie na parkiet, wszyscy na nas spojrzeli, niektórzy zaklaskali, ponownie pogłaskałem ją kciukiem po wnętrzu dłoni, a ona zareagowała na to gwałtownie wciągając powietrze.
— Piosenka dla mnie? Dziękuję! — powiedziała z uśmiechem, po czym dodała — Michał, miałeś mnie nie podrywać!
— Nie przypominam sobie, żebym mówił coś takiego. — powiedziałem, obejmując ją ciasno w celu odtańczenia kolejnej, romantycznej piosenki.
— Jak to? Przecież zależało ci na koleżeńskiej imprezie, bez kłopotów, problemów i zobowiązań.
— Wiem, ale to już przeszłość. Zmieniłem zdanie.
— Tak?
— Mh... Teraz zrobię wszystko, żeby cię poderwać, mimo tego, że, z tego co pamiętam, nie bardzo ci się podobam — Agnieszka się roześmiała — ale mam punkt zaczepienia: troszeczkę mnie lubisz, a to może nawet ważniejsze, no i lubisz ze mną tańczyć!
Agnieszka była lekko speszona zmianą mojego zachowania, zdezorientowana, chyba nie do końca wiedziała, jak się zachować, ale trzymała klasę. Jej zagubienie jeszcze bardziej dodawało jej seksapilu! Czułem, że lekko odbija mi na jej punkcie, aż samemu z siebie chciało mi się śmiać, jeszcze nigdy w życiu nie czułem nic podobnego!
Oczywiście ludzie na weselu nie spuszczali z nas oczu i coś tam szeptali do siebie, patrząc na nas. Byłem zadowolony, że zaczęli traktować nas jak parę, a Igor zaczął zwracać się do mnie "szwagier".
Późnym wieczorem odprowadzałem ją do domu. Zacząłem ją całować, jak tylko znaleźliśmy się w nieco ustronnym miejscu. Czekałem na tę chwilę cały dzień! To był długi, namiętny pocałunek. Objąłem ją. Przesuwałem ręce po jej ciele, wplatałem palce w jej włosy. Podniecała mnie na maksa! Całowałem jej usta, pieściłem je ustami, językiem, delikatnie przygryzałem, bez końca, nie mogłem przestać. Smakowała cudownie!
Później, już bliżej jej domu, zatrzymaliśmy się pod wysokim drzewem, stanęliśmy tuż przy grubym pniu klonu.
— Jak dla mnie, to wesele mogłoby trwać tydzień. — powiedziałem.
— Tak... — powiedziała przeciągle i uśmiechnęła się do mnie — było bardzo przyjemnie...
Oparła się o pień i patrzyła na mnie rozmarzonym, uśmiechniętym spojrzeniem.
Nie mogłem się powstrzymać, pocałowałem ją znowu. Przycisnąłem ją ciałem, do pnia drzewa. Miałem wolne ręce, więc bez zbytniego zastanowienia jedną rękę przesuwałem po jej ciele, od biodra, aż do piersi, a drugą wsunąłem pod jej sukienkę, chwyciłem za udo i podniosłem je do góry. Kroczem zacząłem naciskać na jej biodra. Płonąłem z pożądania.
Nagle ona odwróciła głowę i swoje usta, rękami odsunęła mnie od siebie.
— Nie Michał. Nie chcę tak! Zostaw mnie!
Odsunąłem się w jednym momencie. Byłem jak wyrwany ze snu i przestraszony. Co ona sobie pomyślała, że chciałem ją przelecieć pod jej własnym domem?! Ostro przesadziłem, przecież ona, przy całej swojej pewności siebie, jest młodą, delikatną, dziewczyną, a ja zachowałem się jak gruboskórny cham! Jestem idiotą, mogłem ją przestraszyć, a nawet zniechęcić do siebie.
— Boże! Przepraszam cię! Wariuję przy tobie, naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje. — mówiłem nieskładnie — Ja nie chciałem..., absolutnie..., nie miałem zamiaru, wiesz... Powiedz coś!
Popatrzyła na mnie z niepewnością, tak jakby się mnie obawiała, odsunęła się na bezpieczną odległość, poza zasięg moich rąk.
— Nie wiem, co powiedzieć... Wczoraj o tej porze byliśmy tylko kolegą i koleżanką, właściwie nadal ledwo się znamy. Może dla ciebie to normalka, nic niezwykłego, ale nie dla mnie. Ja nie mam wprawy, dla mnie tempo jest za szybkie.
— Oczywiście masz rację. To w stu procentach moja wina! Przepraszam! Obiecuję, że nie dotknę cię już, chyba że sama będziesz tego chciała.— zapewniałem nieco spanikowany.
— Teraz nie chcę. — odpowiedziała bez namysłu, po czym dodała, jakby dla złagodzenia — Cudownie się z tobą bawiłam, naprawdę, to była chyba najlepsza impreza w moim życiu, ale teraz pójdę już do domu. Muszę poukładać sobie wszystko w głowie. — dłuższą chwilę staliśmy obok siebie bez słowa — Dziękuję ci za zaproszenie na to wesele, za towarzystwo, za... wszystko!
Spoglądała na mnie bez uśmiechu, lekko przestraszonym wzrokiem. Wyglądała na zmieszaną. Nie mogłem pozwolić, żeby w taki sposób zakończył się ten dzień. Chciałem więcej, chciałem obietnicy, a przynajmniej szansy na ciąg dalszy.
— Poczekaj, nie możesz tak po prostu pójść do domu. A co będzie ze mną? Nie chcę, nie wyobrażam sobie, żeby to coś, co jest między nami, teraz się skończyło, zanim na dobre się zaczęło.
— Umawialiśmy się na koleżeńską imprezę, wyraźnie to zaznaczyłeś, zapraszając mnie. Było miło, bardzo miło. Przyznaję, że trochę nagięliśmy definicję koleżeństwa, ale wesele właśnie się skończyło.
— Tyle, że w międzyczasie... — zacząłem mówić, ale przerwałem i powiedziałem prosto z mostu — Ja nie wiem, co się na tym weselu stało, ale ja nigdy, do nikogo, nie czułem niczego podobnego, niczego tak silnego!
Agnieszka zamilkła, była zdezorientowana, nie wiedziała, co powiedzieć. Patrzyłem na nią z przyjemnością, z czułością, z tęsknotą. Jedyne czego pragnąłem, to mieć ją obok siebie. Uśmiechnąłem się do swoich myśli, po czym powiedziałem, patrząc jej w oczy:
— Agnieszko, chciałbym skierować do ciebie oficjalną, całkowicie poważną prośbę, płynącą z głębi mojego serca. Chciałbym, żeby to co pojawiło się między nami mogło trwać i miało szansę się rozwinąć. Czy zgodzisz się spędzić ze mną więcej czasu, w roli mojej dziewczyny? Z góry zgadzam się na wszystkie twoje warunki.
AGNIESZKA
Zaskoczył mnie! Nie spodziewałam się tego pytania. Co innego wygłupy, czy nawet delikatne flirtowanie na weselu, a zupełnie co innego taka oficjalna deklaracja. Czułam się zagubiona. Jeszcze pół godziny temu było inaczej, może bym się nie wahała. A teraz coś się zmieniło. Może nie jestem jeszcze gotowa na związek z chłopakiem? Wystraszył mnie tym wybuchem namiętności. Intuicja kazała mi się wycofać, odepchnąć go. Czy powinnam zaufać intuicji, ona nigdy mnie nie zawiodła, wycofać się tam, gdzie będę bezpieczna i... sama? A może zgodzić się i zostać jego dziewczyną, powiedział, że na moich warunkach? A co, jeśli tylko tak powiedział, a później uzna, że skoro jestem jego dziewczyną, to ma prawo robić ze mną, co tylko będzie chciał? Nie miałam dotąd chłopaka, nie wiedziałam, jak wygląda w praktyce taki związek. Czy powinnam zaufać mu i zaryzykować?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Czułam się rozdarta, część mnie rwała się do Michała, a część obawiała się go.
Moje wahanie zrobiło na Michale piorunujące wrażenie, chyba nie spodziewał się, że mogę mu odmówić. Patrzył na mnie, a ja widziałam w jego oczach wszystkie uczucia: niepewność, niedowierzanie, nadzieję, prośbę, oddanie, jakbym zajrzała prosto do jego serca! Poczułam, że skoro mogę tak wiele wyczytać z jego twarzy, to znaczy, że już teraz łączy mnie z tym chłopakiem coś niezwykłego, czego nie można stracić. Czy warto podjąć ryzyko? Przecież chodzi o Michała, pierwszego chłopaka, który zawrócił mi w głowie! W jednej chwili podjęłam decyzję. Uśmiechnęłam się do niego.
— Wiesz Michał, ja też, na tym weselu poczułam coś, czego nie czułam nigdy wcześniej. Może jakiś Amor postrzelił nas w tańcu? — mówiłam poważnie, patrząc mu prosto w oczy — Mam tylko jedną prośbę, zwolnijmy tempo, żeby nic nam nie umknęło. Najpierw zostańmy przyjaciółmi, zaufajmy sobie, a później będzie najpiękniej!
— Czy to oznacza, że się zgadzasz? — zapytał.
— Tak!
Wyciągnęłam do niego ręce, on wziął je w swoje i pocałował najpierw jedną moją dłoń, a później drugą. W tej sytuacji zastał nas Igor, który też już wracał z wesela.
— Taak? — powiedział przeciągle Igor — Co oznaczało to "tak"? Michał, oświadczasz się mojej siostrze? Nie za szybko? — kpił sobie z nas i żartował, jak to on.
— Widzisz Igor, ja mógłbym się oświadczyć, ale na razie twoja siostra mnie nie chce.
— No, ja myślę! Wcześniej to musisz mieć u mnie zielone światło. Tak że wiesz, staraj się, jak umiesz, ale pamiętaj, że ja mam cię na oku! — śmiał się Igor — Ale generalnie całowanie po rączkach jest okej.
— Igorku, głąbie jeden, może idź już do domu? — powiedziałam.
— Też cię kocham siostrzyczko! — powiedział Igor i śmiejąc się odszedł.
Kochałam mojego brata z całych sił! Nie wiem, czy między wszystkimi bliźniakami jest taka silna więź, ale nas łączyła przyjaźń i prawdziwa, niezwykle silna bratersko-siostrzana miłość. Dorastaliśmy obok siebie, aż do tego roku mieliśmy wspólny pokój, zawsze sobie pomagaliśmy, dbaliśmy o siebie, utulałam go, gdy w dzieciństwie miał złe sny, opowiadaliśmy sobie o wszystkim, stawaliśmy w swojej obronie, potrafiliśmy świetnie bawić się razem. Oczywiście, czasami się kłóciliśmy, ale nigdy nie było między nami złości, czy zazdrości. Dałabym się pokroić za tego głąba i wiedziałam, że on też dla mnie zrobiłby wszystko.
Igor miał wyjątkowy charakter, potrafił zaprzyjaźnić się z każdym i był otoczony przyjaciółmi. Był życzliwy dla każdego, miał serce na dłoni i dobre słowo dla każdego, nikomu nie odmawiał pomocy. Nie wiem, jak to robił, ale zawsze znajdował się w miejscu i chwili, w której ktoś potrzebował pocieszenia, wygadania się, rady, czy realnej pomocy. Wszyscy wiedzieli, że na Igora zawsze można liczyć.
Igor nie miał dziewczyny, chociaż był bardzo lubiany i wiele dziewczyn było nim zainteresowanych. Jego pasją były samochody, dlatego uczył się w technikum samochodowym, razem z Grześkiem, w Lublinie, a nie ze mną w liceum, w pobliskim miasteczku. Marzył o pracy z samochodami, już teraz, w wolnych chwilach pracował u taty Grześka, który prowadził warsztat samochodowy i stację kontroli pojazdów. Igor twierdził, że dokładnie to chce robić w życiu.
— A więc jesteś teraz moją dziewczyną? — powiedział Michał z takim zaczepnym uśmiechem — Umówisz się ze mną jutro na randkę? Zabiorę cię gdzieś, to będzie niespodzianka! — zapytał, był w doskonałym humorze.
Rozpaliły mnie jego słowa. Jak to się stało, że ten niedostępny chłopak nazywa mnie swoją dziewczyną i proponuje randkę? Znowu poczułam motyle w brzuchu.
— Jak mogłabym odmówić pierwszej prośbie mojego chłopaka! Uwielbiam niespodzianki!
— Myślałem, że powiesz "uwielbiam randki" — zaśmiał się Michał.
— Tak jak mówiłam wcześniej, ja nie mam wprawy w tym temacie — odpowiedziałam lekko zawstydzona — ale jestem bardzo ciekawa, czy randkowanie mi się spodoba. Powiem ci to jutro.
— W takim razie musimy bardzo się postarać, żeby ci się spodobało! — powiedział z uśmiechem — Tylko wyśpij się porządnie, przyjadę po ciebie po czternastej. Druga połowa dnia i wieczór będą nasze, okej?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top