#7 "moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym..."
Per. Violetta
- nie brat to nie możliwe! - krzyczałam do telefonu że łzami w oczach. - nie... Nie... Nie! To nie mogło się stać! - płakałam cały casz krzycząc do telefonu. - dobra, cześć! - skończyłam rozmowę, rzuciłam telefon na łóżko sama się na nie gwałtownie kładąc, płacząc. - nie... Nie... Nie... Już wiem co zrobię. - wzięłam telefon i zadzwoniłam do Krzycha.
- Cześć Kamil... - mówiłam że łzami w oczach. - potem ci powiem. Przyjedź po mnie. TERAZ. - Skończyłam rozmowę, spakowałam ostatnie rzeczy i poszłam do recepcji zapłacić za 3 dni pobytu.
- dziękuję. Dowidzenia! - powiedziałam recepcjonistce ze wymuszonym, ale szczerym uśmiechem. Właśnie przyjechał Kamil i od razu wysiadł z samochodu, i mnie przytulił.
- Viola, co jest?! - powiedział naprawdę zmartwiony.
- moi rodzice.... - powiedziałam, a do moich oczu powoli napływały łzy. - mieli wypadek samochodowy.... - i rozryczałam się na dobre.
- ciiiii. Spokojnie. Nie płacz. - powiedział delikatnie i dał mi buziaka w czoło.
- już... Dobrze... - powiedziałam.
- wsiadajmy do samochodu. - powiedział Kamil i otworzył mi drzwi.
- dzieku-... - nie zdążyłam powiedzieć po wtrącił się Mateusz!
- ej! Co to było przed autem?! Robię się zazdrosny! - powiedział Mati, a ja zrobiłam minę do Krzycha mówiąca: "co on tu robi?!!!"
- no sory. Jak usłyszał słowo Viola, to już nie było odwrotu. - powiedział i zrobił minę znaczącą "przepraszam".
- oki. - powiedziałam. - a ty, Mati, nie bądź taki zazdrosny, bo on tylko mnie pocieszał. Prawda? - spytałam się Krzycha.
- tsaaaa. - powiedział, ale chyba nie mówił tego na serio.
- Kamil... - zaczęłam. - moglibyśmy w domu pogadać na osobności? - skończyłam.
- oczywiście! - powiedział, tak jakby z nadzieją w głosie.
Time skip
- Viola!!! - krzyknęła Wera kiedy zobaczyła mnie w progu i mnie przytuliła. - co jest? Płakałaś? - spytała.
- m-m-muszę wam coś powiedzieć... - powiedziałam, a wszyscy podeszli do mnie. - moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym... - do moich oczu ponownie napłynęły łzy. - i jutro jadę do Gdańska.
- a to ty nie byłaś w Gdańsku? - spytał Karol.
- nie. - powiedziałam, a Wera mnie przytuliła.
~~~~~~
C.D.N
Trochę się pospieszyłam z tym rozdziałem, bo postanowiłam napisać ¾ a skończyłam na całości, xD. Mam nadzieję że rozdział się wam spodobał zapraszam do przeczytania następnego rozdziału który pojawi się pewnie jutro. (Tak, kolejny)
A tak w ogóle to się popłakałam pisząc ten rozdział...
Więc doceńcie moją pracę.
Słow 360
Bayooooo moi kochani czytelnicy 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top