"Kara" cz.1
Po wieczornym powrocie do bazy byliśmy wręcz w stu procentach pewni, że nikt nie zauważył naszego zniknięcia. Tak nam się zdawało, dopóki nie nastał ranek...
Ledwo co otworzyłam oczy obracając się na drugi bok, a Dowódca Wheeljack stał w wejściu do mojego pokoju, za jego plecami był Smokescreen, a na jego twarzy malował się jednocześnie strach i załamanie. Natychmiast wstałam z łóżka.
-No to gdzie się wczoraj było?
Zmieszało mnie to to pytanie, zwłaszcza, że dopiero co wstałam, ale każdy głupi wywnioskował by, że on doskonale wie o tym, iż wczorajszą noc nie spędziliśmy w bazie.
Po chwili milczenia, westchnęłam
-Poszliśmy na spacer...
Dowódca skrzyżował ręce i oparł się o ścianę po czym:
-Masz 5 minut, zaraz potem chce cię widzieć na placu.
Przeklinałam w myślach. Kiedy tylko wyszli z mojego pokoju, zaczęłam w pośpiechu się ogarniać. Przejechałam tylko zęby szczoteczką ubierając mundur. Pałętałam się jeszcze parę sekund po pokoju po czym wyszłam , chyba obudziłam przy tym moją współlokatorkę bo usłyszałam jej mruknięcie po zamknięciu drzwi. Ale nie miałam czasu się nad tym rozczulać, migiem wybiegłam z hangaru kadetów i wbiegłam na plac na którym Wheeljack stał nad Smokescreene'm robiącym pompki.
Wskazał ręką na znak, że mam do nich podejść. Po czym skierował palec w dół. Domyśliłam się o co chodzi po czym oparłam się na rękach i zaczęłam robić pompki. Zaczął głośno odliczać, co jakiś czas zaczynał znowu od zera jeśli któreś z nas nie zniżyło się wystarczająco. Kiedy zaczął liczyć od nowa tak piąty raz z rzędu miałam dosyć i zastanawiałam się ile właściwie mamy zrobić tych pompek.
Kiedy byliśmy już na skraju wyczerpania, na ratunek nam zjawił się Bulkhead, podszedł do dowódcy i zamienił z nim słowo:
-Co młodzi zrobili, że dajesz im taki wycisk?
-Wybrali się na noc po za bazą
Dowódca Bulkhead spojrzał na nas po czym ponownie zwrócił się do Wheeljack'a
-Niech pomogą nam sprzątać bazę po wczorajszym dniu to będzie o wiele efektywniejsze
Dowódca zastanowił się chwilę
-Nie będą nikomu przeszkadzać?
-Nikogo tam dzisiaj nie ma, ewentualnie Arcee, nie martw się nie natkną się na Oriona.
-Dobrze niech będzie, tylko niech ktoś tam ma na nich oko
Oznajmił dowódca po czym zwrócił się do nas
-Kara nie zwolni was z wieczornego treningu, zaraz po tym jak wrócicie dołączycie do reszty
Odetchnęliśmy w końcu po robieniu tych pompek, z lekka kamień spadł nam z serca, już wolę sprzątać niż dostawać wycisk od dowódcy. Wheeljack wrócił do swoich obowiązków a my udaliśmy się na Bulkheade'm. Smoke szepnął do mnie
-Słyszałaś? Mówili o Orionie
-Tak słyszałam,ale nie licz na to, że go spotkamy, jesteśmy tylko kadetami, on na pewno ma sporo na głowie, a po za tym odbywamy kare.
Moje słowa chyba ostudziły Smok'a , bo przyznał mi rację i już się nie odezwał. Dowódca zaraz potem obrócił się do nas
-Dobra, jedźcie cały czas za mną
Jak powiedział tak zrobiliśmy, przetransformowaliśmy się w cybertrońskie wehikuły i wyruszyliśmy. Baza o której była mowa leżała stosunkowo nie daleko od obiektu w którym teraz przechodziliśmy szkolenie. Więc mieliśmy parę dobrych minut spokoju od jakiego kolwiek wysiłku. Zastanawiałam się nad wczorajszą rozmową ze spotkanymi deceptikonami. Właściwe ciekawe cz dowódca dowiedział się gdzie dokładnie byliśmy czy po prostu uwierzył w to, że zwyczajnie się włóczyliśmy. Takie mieliśmy zamiar od początku, po prostu się przejść, no ale wyszło jak wyszło i w sumie dobrze mogliśmy pogadać z kimś jako tako doświadczonym.
Zanim się obejrzeliśmy dotarliśmy do bazy, to co tam zobaczyliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania.....
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top