9

Stałam oparta o murek i patrzyłam na wysiadających ludzi z pociągu. Dostrzegłam swoje dwie koleżanki Kati i Anne. Oby dwie niskie, ale jedna miała czarne włosy i była mulatką a druga miała bardzo jasną i delikatną cerę. Przytuliłam się z nimi na powitanie, ale tłumacząc się, że są już spóźnione szybko pobiegły w stronę miasta. Dopiero się zorientowałam, że Marika mi się przygląda z lekkim uśmiechem. Zauważyłam, że stacja już całkowicie opustoszała. Też się do niej uśmiechałam i podeszłam

- No, hej - powiedziałam z ogromnym uśmiech na twarzy

- Hejjj - powiedziała rumieniąc się. Może to dziwne, ale słodko przy tym wyglądała - Mnie też tak przytulisz? - zapytała z nutką nadzieji w głosie

- Pewnie - odpowiedziałam nadal się uśmiechając. Podeszłam i ją przytuliłam do siebie. Czułam jak dziewczyna delikatnie się uśmiecha. Pachniała kwiatowymi delikatnymi perfumami. Po dłuższej chwili się od niej odsunęłam - A więc co? Spacerek? - zapytałam pogodnie

- Oczywiście z tobą zawsze! - powiedziała i się zaśmiała a ja za żartowałam

- Ale mam względy! - powiedziałam śmiejąc się

- A no! Powiem ci, że tutaj akurat masz rację - również się zaśmiała - Może to dlatego, że dziś nie bełkotasz - dodała po chwili powstrzymując się od śmiechu

- To nie fair! Ty też teraz w sumie mówisz wiele lepiej - powiedziałam również się mocno śmiejąc - Idziemy po jakieś picie i słonecznik? - zapytałam gdy miałyśmy przechodzić obok sklepu

- Możemy - powiedziała, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Weszliśmy do sklepu i wybraliśmy picie ponieważ okazało się, że ona też lubi smak tymbarku mięta - cytryna. Wzięłam jeszcze przy kasie duży słonecznik i postanowiłam, że pójdziemy nad rzeczkę. Gdy już szliśmy obok wielkich krzaków zobaczyłam, że na drzewie jest pajęczyna i że jest na niej malutki pajączek. Podeszłam tam i szybko go zgarnęłam do ręki

- Marika! Mam coś dla ciebie! - powiedziałam śmiejąc się z mojego szatańskiego planu

- Co takiego? - zapytała z ciekawością, ale sądząc po jej minie nie była zadowolona

- Najpierw zamknij oczy i nie otwieraj! - powiedziałam surowo. Jak prosiłam tak zrobiła. Otworzyłam dłoń i podstawiamy jej ją prosto pod oczy razem z pajączkiem - Możesz otworzyć - powiedziałam. Gdy zobaczyła pająka zaczęła krzyczeć w niebo głosy, a ja zaczęłam się śmiać. Straciła mi go z ręki i wylądował na jej koszulce zaczęła skakać do około i krzyczeć. Rozrzuciła przy tym reklamówkę ze słonecznikiem i napojem. Dobrze, że nie był otwarty.

- Zabierz go, zabierz go! Błagam! - gdy chciałam to zrobić Marika się potknęła i wylądowała na mnie. Złapałam ją żeby nie upadła. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu a ona na mnie spojrzała ze wściekłością

- Nigdy więcej mi tak nie rób! - krzyknęła chociaż dzieliło nas może z dziesięć centymetrów ponieważ nadal ją trzymałam. Po chwili w końcu złapała równowagę - Dziękuję - powiedziała gdy ją puściłam

- Drobiazg - powiedziałam i się zaśmiałam. Pozbierałam nasz pakunek i poszłyśmy usiąść na starym mostku. Zaczęłyśmy dziubać słonecznik i śmiać z tej sytuacji. Kilkakrotnie ją naśladowałam a ona się obrażała, ale tylko dlatego by było śmiesznie.

- Która godzina? - zapytała Marika gdy się zorientowaliśmy, że już jest prawie ciemno. Spojrzałam na zegarek w telefonie

- O matko! Jest już grubo po dwudziestej pierwszej! - powiedziałam i spojrzałam na nią. Wystraszyła się

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top