34
Po dłuższej chwili czułam, że brakuje już nam obu tlenu, ale żadna z nas się od siebie nie oderwała. Zadzwonił telefon Jazz, a ona aż podskoczyła. Oderwałyśmy się od siebie i wstała nic nie mówiąc. Podeszła do szafki na której wcześniej zostawiła telefon i odebrała
- Halo? - głos w słuchawce - Dobrze... Tak na pewno... Tak jest nadal... Papa. Ja ciebie też - rozłączyła się i na mnie spojrzała - Mama sprawdzała czy wszystko w porządku - powiedziała spiętym głosem
- Martwi się - powiedziałam łagodnym tonem głosu. Starałam się ukryć moje zmieszanie po tej całej sytuacji
- Wiem - odpowiedziała ledwo słyszalnie, odłożyła telefon i usiadła na kanapie. Wygląda jak wrak człowieka a ja nie wiem jak mam jej pomóc... Wstałam i podeszłam do niej kucnełam i oparłam się rękoma o jej nogi by mieć lepszą równowagę
- Jasmin... Proszę nie smuć się. Nie mogę na to patrzeć. Nigdy nie mogłam, ale tym razem to ja cię skrzywdziłam. Wiem o tym i przepraszam. Nie chciałam tego zrobić... - powiedziałam a ona spojrzała na mnie tym swoim pustym spojrzeniem
- Wystarczyło mnie nie całować... Teraz cierpię dwa razy bardziej niż bym cierpiała wcześniej... - powiedziała smutno, ale i jednocześnie oskarżycielskim tonem głosu. Przez jej twarz przeleciał cień uśmiechu - Ale nie żałuję, nawet tej nocy... Była cudowna... Cudownie było cię mieć tylko dla siebie - powiedziała i znów posmutniała. Ja też nie jestem w za dobrym stanie chodź tego nie pokazuje. Mimo, że nie miałam ochoty na uśmiech jej słowa sprawiły, że i przez moją twarz przepłynął cień uśmiechu.
- Dla mnie też ta noc z tobą była czymś cudownym - na jej twarzy znów pojawił się blady uśmiech. Mam wielką ochotę pogłaskać ją po policzku i po raz kolejny pocałować, ale wiem, że nie mogę. Poczułam wibracje w moim telefonie i po chwili zaczęła rozbrzmiewać melodia dzwonka. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam kto dzwoni. Marika. Wcisnełam zieloną słuchawkę.
-Halo? - zapytałam
- Hejjj... - była skrępowana
- No cześć - powiedziałam sucho
- Jak tam? - wybuchłam śmiechem
- Dzwonisz mnie zapytać jak u mnie?
- Tak... Dalej się na mnie gniewasz?
- Marika słuchaj... Ja nie mogę tak już dłużej
- Jak to? Zrywasz ze mną?
- Tak. To koniec
Powiedziałam i się rozłączyłam Jasmin na mnie spojrzała
- Nie musiałaś tego robić - powiedział chodź było słychać, że ledwo to wypowiedziała
- Ale chciałam - powiedziałam patrząc na nią. Od czasu telefonu ani razu na mnie nie spojrzała. Siedziała tylko cicho i patrzyła w telewizor powstrzymując się od kolejnego ataku płaczu.
- Chcesz coś do picia? - zapytała mnie sucho. Nigdy nie była dla mnie taka oschła.
- Nie dziękuję - powiedziałam zmartwionym głosem. Wstała i poszła do kuchni... Kurwa tam przecież jest pełno ostrych narzędzi! Szybko wstałam i poszłam do kuchni - Może jednak herbatę - powiedziałam a ona bez słowa postawiła na blat mój ulubiony kubek i wrzuciła woreczek do zaparzenia. Wróciliśmy po niedługim czasie do pokoju już z naszymi gorącymi napojami
- Wiem, że cię zraniłam, ale proszę nie milcz - powiedziałam a ona nadal na mnie nie spojrzała.
- A co mam mówić? Że boli? - zapytała a ja wzięłam głęboki oddech bym tym razem to ja się nie rozszlochała. Już tej nocy nie rozmawiamy. Niedługo później wraca mama Jasmin a ja idę do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top