46
Zamarłam i spojrzałam na nią dużymi oczami
- Ten wypadek to była moja wina... - powiedziałam odwracając głowę w drugą stronę. Kierowca tamtego samochodu był pijany, ale nie usprawiedliwia to mojej winy. Westchnęłam
- Wcale nie... On był z mojej winy. Gdybym cię wysłuchała... - powiedziała łamiącym się głosem. Spojrzałam na nią. Zaciska powieki by się nie rozpłakać - Strasznie Cię przepraszam Sara. Gdybyś się nie obudziła nie darowała bym sobie tego. Gdy spałaś musieli cię podłączyć do pąpki. Gdybyś za parę dni się nie obudziła, by Cię dołączyli... Straciła bym Cię na dobre - powiedziała i łzy spłyneły po jej policzku. Pokazałam gestem dłoni by do mnie podeszła. Zrobiła to. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam ją by usiadła obok mnie i ją do siebie mocno przytuliłam. Zaczęła się pomału uspokajać. Ktoś wszedł do sali. Spojrzałam na drzwi i się rozejrzałam.
- Boże - powiedział dobrze znany mi męski głos spojrzałam w stronę drzwi. Zobaczyłam w nich Luka. Oparł się plecami o futryne zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. Stał tak bez ruchu przez parę sekund. Podszedł do mnie od drugiej strony łóżka i przytulił mnie i Jasmin. Pierwszy raz widzę Luka w przypływie takich emocji...
- Co z samochodem? - zapytałam nie pewnie. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem - Przepraszam za niego - powiedziałam ze skruchą. Luk westchnął
- Samochód jest nie ważny... Dostałem już z ubezpieczenia nowy, ale gdybyś nie przeżyła to ten też bym sprzedał... Sara twoje życie jest ważniejsze niż samochód - patrzyłam na niego z wielkimi oczami
- Jezu Luk co ci jest? Źle się czujesz? - zapytałam zdziwiona
- Nie po prostu... Kocham Cię jak siostrę i dopiero sobie uświadomiłem, że ty i Jasmin to wszystko co mnie najlepsze w życiu spotkało jak do tej pory - mówi z winą w głosie. Jasmin cały czas się do mnie przytula. Nawet się nie rusza, ale wiem, że to tylko dla tego bo się boi, że zrobi mi krzywdę
- Luk proszę nie obwiniaj się - powiedziałam i pogłaskałam go po wierzchu dłoni
- Kierowałem, ale mimo wszystko piłem. Gdybym nie pił ja bym ich porozwoził i było by wszystko w porządku. Nie musiała byś siadać za kierownicę i poszła byś do domu piechotą i nic by Ci się nie stało. Teraz byś tutaj nie leżała... - mówi a ja już nie mogę tego słuchać
- Dobra koniec tego - powiedziałam surowo - Ważne, że żyje
- Poniekąd dzięki temu pijanemu kierowcy. Twoje serce od razu przestało bić a on się zatrzymał, wezwał pomoc i aż do ich przyjazdu Cię reanimował - powiedział Luk. Przeto wzięło górę moje poczucie winy - Dobra koniec tematu - stwierdził widząc moją minę - Powiedzcie mi lepiej co jest z wami - powiedział a w jego oczach rozbłysła ciekawość.
- Jesteśmy razem, kocham ją - powiedziałam szczerze a Jasmin od razu przejęła pałeczkę
- Wcale nie. Nie słuchaj jej. Gdy powie to samo po powrocie do domu gdy wypocznie wtedy jej uwierzę - powiedziała poważnym tonem głosu, ale wiem, że delikatnie się uśmiechnęła ponieważ Luk patrząc na nią zaczął się szczerzyć od ucha do ucha. Weszła pielęgniarka do mojej sali
- Zabieramy Panią na ściągnięcie gipsu - powiedziała rzeczowo nie ujawniając żadnych emocji. Jasmin zeszła mi z kolan a pielęgniarka pomogła mi wstać i usiąść na wózek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top