27
Siedziałam z Jasmin i rozmawiałam. Co chwilę ktoś pijany kręcił się w naszym pobliżu, ktoś nawet zwymiotował. Fu. Siedzieliśmy teraz w ciszy z Jazz. Dziewczyna opierała się o balkon rękoma i patrzyła w czarną przeszczeń przed sobą. Przyglądałam się jej. Wyglądała pięknie w lekkim świetle księżyca. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Jednak gdy uświadomiłam sobie tą całą sytuację i poukładałam w głowie doszłam do wniosku co ja zrobiłam. Zdradziłam Marikę, pewnie tym samym zawiodę Jasmin. Gdy się ocknęłam spojrzałam na dziewczynę. Po jej policzkach płynęły łzy. Podeszłam do niej i delikatnie wytarłam jej łeske. Wtuliła twarz do mojej dłoni.
- Nie chce tu już siedzieć - powiedziała patrząc gdzieś w dół
- Chodźmy do mnie - powiedziałam i wzięłam ją za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia. Szłyśmy w totalnej ciszy. Troszkę mi to ciążyło, zawsze gdy ona była smutna coś we mnie pękało. Szłyśmy za rękę, czułam się jak gdybym trzymała w niej swój cały świat. Gdy weszliśmy do mnie okazało się, że nikogo nie było. Poszłyśmy do mnie do pokoju. Jazz usiadła na łóżku obok mnie.
- Sara... - zaczęła, ale strasznie się przy tym krępowała
- Tak? - zapytałam chcąc ją ośmielić by mówiła
- Gdy wyjechałam... Myślałaś o mnie? - zapytała, ale spojrzała gdzieś w bok
- Jasmin... Myślałam i to codziennie. Nie wiedziałam co się stanie. Czy w ogóle jeszcze będziemy ze sobą rozmawiać - przyznałam jej się szczerze
- Nie chciałaś ze mną rozmawiać? - zapytała lekko smutna
- Chciałam, ale nie wiedziałam czy ty będziesz chciała - sprostowałam swoją wypowiedź
- Ja... Bardzo za tobą tęskniłam - westchnęła - Bałam się, że po tym co zrobiłam już nie będziesz chciała mnie widzieć - powiedziała i spojrzała mi prosto w oczy. Ah te oczy.
- Chciałam. Gdy przychodziłam do twoich rodziców ich nigdy nie było... - powiedziałam, ja sama zrobiłam się smutna
- Sara ja wtedy nie kłamałam - powiedziała spuszczając zwrok bawiąc się palcami
- Wiem, że nie Jazz. Nie dałaś mi nawet szansy odpowiedzieć ci na to - powiedziałam a ona spojrzała na mnie wręcz przerażona
- A jaka jest odpowiedź? - zapytała ściszonym i spiętym głosem
- Jazz zawsze cię kochałam - powiedziałam patrząc jej prosto w oczy
- Ale nie tak jak bym tego chciała... Widzisz, byłam taka dla Mariki bo ona cię miała... Miała to czego ja pragnęłam. A pragnęłam tylko żebyś mnie kochała tak jak ja ciebie... A jak patrzyłam na to jak ty ją całujesz... Jak ty ją kochasz. Cierpiałam bo wiedziałam, że mnie nigdy nie pokochasz - westchnęłam
- Jasmin, ale ja przecież cię kocham - powiedziałam i usiadłam bliżej niej. Objęłam ją ramieniem i przyciągnęłam do siebie. Wtuliła się we mnie
- Ale nie tak jak ja bym tego chciała, prawda? - zapytała, a ja miałam tutaj psa pogrzebanego nie wiedziałam co odpowiedzieć
- Jazz, to jest naprawdę dla mnie ciężkie... Na dodatek uciekłaś, nie dałaś mi szansy nawet na rozmowę z tobą... - powiedziałam a dziewczyna się ode mnie odsunęła i oparła się o ścianę
- Sara przepraszam... Może ja nie powinnam wracać. Lepiej już pójdę - Jasmin wstała i chciała wyjść z mojego pokoju. Nie pozwoliłam jej na to złapałam ją i przyciągam do siebie. Wylądowała na moich kolanach i w moich objęciach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top