25 *OCZAMI SARY*
Codziennie myślałam nad tą sytuacją... Nie dawała mi spokoju przez cały rok. Nie wiedziałam co się dzieje z Jasmin czy nawet kiedy wróci. Próbowałam się skontaktować nawet z jej rodzicami, ale za każdym razem gdy próbowałam ich nie było. Strasznie za nią tęsknie. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Z Mariką nadal jestem, ale bardzo nam się osłabiły relacje. Piszemy tyle co nic. Widzimy się jeszcze rzadziej, nie wspominając już o sprawach łóżkowych czy uczuciowych. Po niespełna sześciu miesiącach wszystko zaczęło zanikać. Myślałam, że na prawdę się w niej zakochałam, ale mogę to nazwać tylko jedynie zauroczeniem. Niczym więcej. Również ona nie była już od dawna nikim więcej. Strasznie się zmieniła, ale miałam chociaż więcej czasu dla siebie i na swoje rozmyślenia dotyczące Jazz... Nie wiem co bym zrobiła gdybym ją teraz spotkała. Najprawdopodobniej bym najpierw ją przytuliła. Co noc myślę co jej powiem gdy w końcu znów ją zobaczę, ale nigdy nie mam dość dobrych odpowiedzi w głowie a układając coś co chciała bym jej powiedzieć wychodzi jeszcze gorzej. Szybciej bym coś ugotowała na żarówce niż złożyła coś logicznego... Minął rok a ja dalej jestem pogubiona w tym wszystkim. Mama się dopytywała czemu jestem smutna, zamyślona. Nawet powodowało to między nami częste kłótnie. Nie wie o mojej orientacji. Nie mam się czym chwalić a zwłaszcza dziewczyną ćpunką, włuczącą się po imprezach. Ironia losu prawda? Przypomina wam to coś? Mi też niestety...
Leżałam spokojnie w łóżku po obiedzie i jak zwykle głowę zajmowały mi tylko i wyłącznie tematy związane ze zdarzeniami sprzed roku. Mój telefon zawibrował. Niechętnie go podniosłam i odblokowałam. Weszłam w wiadomości i zobaczyłam wiadomość
Od Angela :
Mała wiem, że to nie odpowiednia pora, ale jest dzisiaj impreza u Kayt! Chodź będzie fajnie obiecuję!!!
Westchnęłam. Może ma rację powinnam w końcu wyjść starczy siedzenia w czterech ścianach może chodź przez chwilę moje myśli zajmą się czym innym
Do Angela:
Dobra, będę o której jest impreza?
Od Angela:
Szykuje się i chodź!
Do Angela:
Ok
Odpisałam i wstałam z łóżka spojrzałam na zegarek i nie wierzyłam własnym oczą. Już po dwudziestej? Kurwa musiałam przysnąć po obiedzie. Zmieniłam spodnie na bardziej eleganckie i koszulkę. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Za nim doszłam była już dwudziesta druga. Drzwi były otwarte a w tle grała głośna muzyka od razu poszłam sobie po piwo i zaczęłam kręcić się bez celu po domu. Raz po raz upijając łyk chmielowego napoju. Ktoś na mnie z tyłu wpadł. Odwróciłam się by udzielić ewentualnej pomocy. Jednak to co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Leżała na podłodze i patrzyła na mnie wielkimi oczami. Pomogłam jej wstać i od razu ją przytuliłam. Jazz przez chwilę przytulała się do mnie, ale łapiąc pierwszą lepszą okazje znów uciekła tak jak wtedy. Jej zapach, ona... Nic się nie zmieniło. Pobiegłam za nią. Wybiegła na tył domu i oparła się o balkon spuszczając głowę. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do niej. Jasmin przez dłuższą chwilę mi się przyglądała by po chwili wylądowała u mnie w ramionach. Mocno się do mnie przytuliła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top