Akt I, Scena 4
(Adam, Matka Adama)
Dom rodzinny Mickiewiczów
Adam
Mateczko kochana!
Spotkałem dziś Juliusza
Jego postawa to istna nagana!
Nie masz człowieka
Równie żałosnego
Do siebie
I równie dobrze ubranego
Matka Adama
Nie przejmuj się moje dziecię
Ja już dobrze poznałam Słowackich
I ich głupotę wywartą na świecie
Zazdrośnicy nie mogą zdzierżyć
Realnego talentu jaki posiadasz
Adam
Najprawdziwsze słowa powiedziałaś
Moja Matko
Matka Adama
Śmieszne i próżne są ich zapały
Ten marniejszy od wszystkich marności
Chorowity Słowackiej synalek
Nie ma podejścia do twego poziomu
Tytułu najlepszego szkolnego literaty
Nie oddasz jemu ani nikomu!
Adama
Dlatego już w tym momencie
Rozpocznę najpilniejsze przygotowania
Do bliskiego konkursu literackiego
Miłego dalszego, Matko, ucztowania
Sesję uważam za rozpoczętą. Nie wiem czy cztery egzaminy to dużo, ale po maturze z matematyki chyba już nie umiem się bać takich rzeczy XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top