Akt I, Scena 5
(Adam)
Jego pokój, Adam leży na łóżku rozkoszując się muzyką EXO i pisząc wiersze
Adam
Linijka za linijką pada raz po raz
Lecz trudno mi wykrzesać namiętność
Piszę o trudnym rodzaju uczucia
Jednostronnym i niezrozumianym
A jednak, autentyczności brak
Gdzie się podział temat wiersza?
Przypomina sobie o nieprzyjemnej sytuacji z Juliuszem
Ależ mnie wpienił dziś ten bałwan
I jego śnieżnobiałe koszule!
Kiedy pomyślę o jego postawie
Zbyt dumnej w stosunku do wyglądu
Bierze mnie biała gorączka!
A gdybym tak prawdziwie
Postanowił nasłać na niego literatów?
Nie tylko dla zabawy
Z jego zdenerwowaniem?
Za kruchy to człowiek na tę postawę
Jeszcze w szarpaninie zrobiłby sobie ranę!
Czas odprawić tych głupców literatów
Brak im subtelności w działaniu
Nie dorównują memu talentowi!
Po chwili
Dziwne to zjawisko trwa w mojej duszy
Wena twórcza, pełna namiętności wraca
Mogę dokończyć moje najnowsze dzieło
O miłości kochanka do oblubienicy
Odzianej w szaty śnieżnobiałe
Na tle jeziora, w czasie gasnącego dnia
Z takim dziełem, na pewno wygram
A ty wciąż będziesz żałosny, Juliuszu
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top