To, co było prawdą i to, co nią nie było

Ginerva stała przy ścianie, uderzając butem o parkiet w rytm głośno dudniącej muzyki i obserwujących tańczące pary. Wciąż zastanawiała się, dlaczego przyszła na szkolną dyskotekę, mimo iż nie znosiła tego typu imprez. Postanowiła że przeczeka jeszcze jeden kawałek, po czym zadzwoni do ojca, żeby ją odebrał.

Kiedy żałosna piosenka przeszła płynnie w kolejną obok niej pojawił się znikąd brązowooki dryblas, uśmiechając się zawadiacko.

- Heej - powiedział, przedłużając głoskę "e", co niezwykle denerwowało Ginervę, ale nie rzuciła na ten temat żadnej zgryźliwej uwagi, będąc za bardzo zmęczona otaczającym ją hałasem i masą ludzką - Zatańczymy?

- Nie - odparła hardo, nawet nie zaszczycając adoratora spojrzeniem.

Ten najwyraźniej nie spodziewał się tak stanowczego sprzeciwu i przez chwilę go zatkało.

- Ale jak to? - bąknął głupio, opuściwszy zrezygnowanym gestem ramiona.

- Tak to - oparłaś Ginerva, pstrykając mu przed nosem placami - I tak już stąd spadam. Nara, Criss.

I jak najszybciej ulotniła się z zatłoczonej sali gimnastycznej, kierując się w stronę łazienki.

- I tam spotkałam Jennę. Płakała, z tego co mi się wydaje przez tego jej chłopaka, Daniela. Pokłócili się pewnie. Nie chciałam robić jej krzywdy, po prostu chciałam żeby się uspokoiła. Nienawidzę jak ktoś płacze, pokazuje tym samym, że jest słaby... No ale chciałam tylko żeby była cicho. A ona się jeszcze bardziej rozbeczała, doszło pomiędzy nami do szamotaniny i... tak właśnie było - zakończyła swoją opowieść Ginerva i w pomieszczeniu zaległa nagle cisza.

Amber przerwała ją w końcu, wzywając policję i oddając w jej ręce nastolatkę.

- Wierzysz jej? - spytała Sherlocka, kiedy postanowili mimo dalekiego dystansu wrócić na Baker Street pieszo.

- Nie wierzę żadnej nastolatce.

- A masz ochotę na jeszcze jedną wizytę?

Rzucił jej pytające spojrzenie, ale bez słowa dał się poprowadzić.

***

- Dzień dobry, czy zastałam Daniela?

- Tak, jest w swoim pokoju.

Pulchna kobieta z rękami ubrudzonymi mąka przepuściła ich w drzwiach, nieco zdziwiona, że do jej syna przychodzą tacy nietypowi goście, najwyraźniej nie rozpoznając słynnych detektywów. Amber bez dalszych wyjaśnień ruszyła w głąb przytulnego mieszkania i chwilę później weszli do pokoju nastolatka.

- Co.. kto.. - zaczął zdziwiony Daniel, ale Amber mu przerwała.

- Przyznaj się do tego, że udusiłeś Jennę, albo powiem wszystkim, że miałeś w tajemnicy romans z Joy - powiedziała groźnie Amber, nachylając się nad dobrze zbudowanym blondynem, który wyglądał na wyraźnie zbitego z tropu.

- Ale ja... Ja... - jąkał się, nie mogąc wydusić sensownego zadania.

- To byłeś ty, prawda? - naciskała dziewczyna - Nie Ginerva, ani nie zazdrosna Joy, to byłeś ty.

Do chłopaka powoli docierali, że jest oskarżany o morderstwo.

- Ja nie... Ja...

- Gadaj jak było... Widziałeś ją tamtego wieczoru?

Gdy przetańczył z Jenną już tyle tańców, że nogi im odpadały, usiedli z boku, nalewając sobie po plastikowym kubeczku soku. Jenna wachlowała się lekko dłonią, uśmiechając się do niego promienie. Odwzajemnił uśmiech, choć niechętnie. Jego nową dziewczyna nieco go już denerwowała.

- Chcesz jeszcze potańczyć? - zapytała go dziewczyna, pełna nowej energii i chęci do tańca.

- Nie, nie chcę - odparł - Nie lubię tańczyć...

- Nie lubisz tańczyć czy nie lubisz ze mną tańczyć? - spytała chłodno dziewczyna, ale Daniel nie wyczuł w porę, że wpakował się w kłopoty. Zrozumiał to dopiero kiedy Jenna wybiegła z sali z płaczem.

- Cholera... - westchnął i pobiegł za nią.

- No i wtedy...

- Nie kończ, przerwała mu Amber, po czym wstała, rzuciła Sherlockowi trudne do rozszyfrowania spojrzenie i wyszła.

***

Detektyw już nawet się nie zdziwił, gdy Amber zaprowadziła go do kolejnego domu, ty razem Joy i zastosowała tę samą metodę oskarżania co poprzednim razem.

- To byłaś ty, nie mogłaś się pogodzić, że Daniel z tobą zerwał i tknięta zazdrością udusiłaś jego nową dziewczynę w łazience. Mam rację?

Joy przez chwilę wodziła wzrokiem od jednego oka Amber do drugiego, a potem wybuchnęła płaczem. Szybko jednak otarła łzy i uniosła wysoko podbródek.

- Tak - powiedziała natchnionym głosem - to ja.

Joy siedziała samotnie przy stole z napojami, wpatrując się w tańczące sylwetki swojego byłego chłopaka i jego dziewczyny. Obgryzała nerwowo paznokcie, czując w brzuchu niemiłe uczucie zazdrości. Kiedy para przestała tańczyć i ruszyła w jej stronę szybki zanurkowała pomiędzy tłum, nie chcąc, aby Daniel zobaczył ją tak, jak siedzi samotna w kącie.

Przysłuchiwała się jak para się kłóci, a potem chciała zagadać do Daniela, gdy Jena wybiegła z sali, ale on niestety poszedł za nią.

- W końcu też wyszłam i poszłam do łazienki, gdzie spotkałam zapłakaną Jennę i...

***

- Niesamowite... - szepnął detektyw kiedy opuścili dom Joy- wszyscy się przyznali... Ale przecież dwoje z nich musi kłamać...

- Wszyscy troje kłamią - poprawiła go Amber, krocząc raźno chodnikiem.

- Skąd...?

- Skąd wiem? Poznałam Ginervę. Nie uwierzyłam, że to on i że się tak po prostu przyznała. Podłożyła się, bo podobał jej się chłopak Jenny, Daniel. Nie chciała, aby to on był oskarżony za to morderstwo, a podejrzewała właśnie jego. On z kolei podłożył się, bo dalej miał sentyment do swojej byłej dziewczyny i chciał ją ochronić. A Joy stwierdziła, że woli przyznać do czegoś, czego nie zrobiła i udowodnić tym samym Danielowi, że jej na jemu zależy niż... No cóż...

- Nastolatki... - westchnęli jednoczenie.

Na chwilę zapadło pomiędzy nimi milczenie, które przerwał Sherlock:

- W takim razie kto w końcu udusił tę dziewczynę?

-  Criss - odparła Amber, jakby to było oczywiste - ten chłopiec, którego odrzuciła Ginerva. Najwyraźniej poniosły go emocje. Poszedł na Ginervą do damskiej łazienki i ...

Było za ciemno, aby dziewczyna mogła dostrzec coś, co niezwykle rzadko pokazywało się na twarzy detektywa, coś w rodzaju podziwu.

- Mam nadzieję, że jeśli wrócimy nie będzie jeszcze za późno na filiżankę herbaty - powiedziała Amer - To rozwiązywanie zagadek niesamowicie pobudza we mnie wewnętrzną potrzebę picia herbaty.

+-+
I tak dotarliśmy do końca małego maratonu. Mam nadzieję, że Wam się podobało. Przepraszam, że tak krótko pewnie jest sporo błędów, rozdział poprawiany na ostatnią chwilę. Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top