Poszukiwana

Sherlock miotał się po pokoju, nie mogąc znaleźć sobie miejsca, kiedy do kuchni weszła Amber, żeby przygotować sobie śniadanie.

- Chcesz herbaty? - spytała, ale nie odpowiedział.

Usiadła więc samotnie przy stole i zaczęła przeżuwać tosty.

- Czy ty czasem coś jesz? - spytała po chwili.

Znowu nie odpowiedział. Przewróciła oczami.

- To bardzo wygodne, wiesz? Odpowiadać tylko na te pytania, które ci pasują.

Znowu się nie odezwał.

Westchnęła.

- Nuda... Potrzebuję sprawy!

Usiadł w końcu w fotelu, zapadając się w nim.

- Jesteś tak inteligentny, a nie potrafisz zająć się sam sobą?

Rzucił jej zdziwione spojrzenie.

- Mógłbyś sam wymyślić morderstwo doskonałe, chociaż lepiej żebyś nie wprowadzał go w życie.. Albo możesz opisać sprawy, które rozwiązywałeś już po tym jak John odszedł. Dawno nic nie zamieszczałeś na swoim blogu.

- To nudne...

- Jak będziesz sobie wmawiał, że to nudne to tak będzie.

Chciał coś odpowiedzieć, ale właśnie w tej chwili weszła pani Hudson.

- Sherlocku, ile razy ci mówiłam, że ten dom to nie laboratorium. - zmarszczyła nos. - Pachnie tu, jakbyś zamiast perfum używał substancji chemicznych.

Sherlock uśmiechnął się tajemniczo.

- Przyniosłam ci gazetę. Może znajdziesz jakąś ciekawą sprawę i wyjdziesz w końcu z tego mieszkania?

Mężczyzna przyjął od niej czasopismo i zaczął przekładać kartki, mrucząc coś pod nosem.

Pani Hudson podeszła do okna i otworzyła je. Na zewnątrz rozpoczynał się właśnie kolejny nudny, szary dzień. Nad całym Londynem zawisły gęste chmury i pewnym było, że za chwilę lunie deszcz.

- Jest coś ciekawego? - spytała Amber, kiedy pani Hudson wyszła.

- Jedno pobicie. Zazdrosny mąż. Zaginione pieniądze. Dług. Kiedyś brał. Otwarcie nowego muzeum. I tak za miesiąc je zamkną. Ogłoszenie o ślubie. Robi to dla pieniędzy. Poszukiwana. Nastoletni bunt. NUDA!

Odrzucił gazetę.

Nagle jego telefon zadzwonił.

- Lestrade - stwierdziła dziewczyna.

Nie myliła się.

- Znaleźliśmy ciało. Chyba chciałbyś to zobaczyć.

Nic więcej nie trzeba było mu mówić.

Pół godziny później stali już w na zapleczu niewielkiej biblioteki, patrząc na leżącą na podłodze kobietę, a właściwie to, co z niej zostało.

Wyglądała jakby zaatakował ją szalony nożownik, a ona próbowała się bronić.

- Wreszcie coś się dzieje! - powiedział Sherlock, zakładając gumowe rękawiczki i pochylając się nad ciałem.

Amber przyklękła z drugiej strony i także zaczęła badać ofiarę.

Nie planował tego.
Zaskoczyła go.
Ale miał broń i umiał się nią posługiwać.
Nieco nieudolnie, skoro nie potrafił pokonać ją jednym dobrym ciosem.
Może to sadysta?
W każdym razie niewysoki, ale umięśniony.
A po co przyszedł?

- A dlaczego to miał być on, a nie ona?

Lestrade popatrzył na nich ze zdziwieniem. Czy oni naprawdę czytają sobie w myślach?

W sumie to mogła być ona...
No właśnie...

Detektyw wstał.

- Wiecie, kto to?

- Mafalda Chase. Sprzątała tu. Jest samotna. Żadnej rodziny. Żadnych znajomych. Robi się ciekawie...

- Wątpię. - odpowiedział zimno Sherlock. - To zwykła sprawa. Złodziej chciał coś ukraść, zapewne chciał się przez bibliotekę włamać do sklepu jubilerskiego obok. Niestety zaskoczyła go sprzątaczka. Miał nóż, więc ją zaatakował i zabił, jak widać, nieudolnie.

Greg patrzył na niego, jak zwykle zdziwiony.

- Ale co... co ona robiła tu tak późno?

- Przez przypadek przewróciła jedną szafkę z książkami i zbieranie ich trochę jej zajęło. Ma problemy z kręgosłupem. - wtrąciła się Amber.

- Naprawdę nie wiem jak wy to robicie, ale...

- Nudy... - przerwał mu Sherlock - Nie masz ciekawszej sprawy?

- Właściwie to poszukujemy jednej dziewczyny...

- Margaret Olwer? To zwykły bunt nastoletni.

Greg zamrugał skonfundowny.

- Może i tak, ale nie wiemy, gdzie jest, a jej rodzicom bardzo zależy na odnalezieniu jej.

- NU-DY. - powtórzył Sherlock i wyszedł z pomieszczeń, zostawiając Amber sam na sam z Lestradem.

Dziewczyna uśmiechnęła się.

- Mogę przejrzeć akta tej dziewczyny?

***

- Zobacz na to.

Molly odsunęła się od mikroskopu, żeby detektyw mógł przez niego popatrzeć. Mężczyzna nachylił się i spojrzała na próbkę.

- Ciekawe... Skąd to masz?

Nie odpowiedziała, więc podniósł głowę i spojrzał  jej w oczy. Zarumieniła się pod jego spojrzeniem, ale odwzajemniła je. Stali tak przez chwilę, aż Sherlock nie przerwał ciszy:

- Nie czaj się za drzwiami, Amber.

Dziewczyna weszła do laboratorium z stosem papierów.

- Nie chciałam wam przeszkadzać. - powiedziała z uśmiechem. Molly spuściła wzrok.

- Nie prze.. - zaczął Sherlock, a jego wzrok napotkał wzrok Amber i przerwał.

Dziewczyna wiedziała, co Molly czuje do detektywa.

- Skąd wiedziałaś, że tu będę?

- Za dobrze cię znam.

Amber podeszła do nich i położyła papiery na stole laboratoryjnym, a potem zdjęła mokry płaszcz i położyła na stole, obok mikroskopu.

- Znalazłam przypadkiem coś bardzo interesującego.

- Skąd to masz? - spytała patolog. - To są ich prywatne dane. Nie masz prawa ich widzieć.

Uśmiechnęła się i spojrzałam kątem oka na Molly, ale potem znowu zwróciła wzrok na dokumenty.

- Tutaj. - wskazała palcem. - Rodzice tej zaginionej dziewczyny. Obydwoje mają grupę krwi Rh-, a ona - wskazała na inną kartę. - Ona ma Rh+.

- Przecież to niemożliwe. - mruknęła Molly.
Sherlock jeszcze raz spojrzał na dokumenty.

- To dlatego uciekła...

- I myślisz że...

Spojrzała na niego.

- Jestem prawie pewien.

- Czyli musimy się dowiedzieć...

- I wtedy ją znajdziemy.

Molly spojrzała na nich zdumiona.

- Czy wy... Jak wy to..?

Ale zanim skończyła mówić, ich już nie było. Spojrzała na zamykające się za nimi drzwi laboratorium.

- To pa... - wyszeptała.

+-+

Cóż, co mogę powiedzieć (albo raczej napisać)... Nadążyliście za ich tokiem rozumowania? Bo co innego, jak się wie (tak jak ja), a co innego, jak się to czyta... Ale w sumie to taki był mój cel, żebyście nie zawsze nadążali.

Podoba się?

A tak w ogóle dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze i głosy, bo wcale nie piszę aż tak długo na Wattpadzie i to dla mnie naprawdę wiele znaczy. 💗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top