17 - 14.12.2018
Wanda 14.12.2018 14:00
- Gotowa? - zapytała Val, nachylając się nad fotelem fryzjerskim.
- Bardziej już nie będę - obwieściła z uśmiechem. Valerie postanowiła zrobić jej ekstra metamorfozę z włosami.
Thompson chwyciła oparcie i odwróciła krzesło w stronę lustra. Wandzie dosłownie na moment odjęło mowę.
Lekko rozjaśnione na ostatniej wizycie brązowe włosy były teraz jasnorude z przodu zakręcające się pod podbródkiem i stopniowo coraz dłuższe.
- O wow! To jest mega! - powiedziała przekręcając głowę na boki. - Nie jestem do końca pewna czy ten kolor mi pasuje, ale jest mega.
- Uwierz mi na słowo pasuje do ciebie idealnie - Val zdjęła z siebie folię ochronną.
- Potwierdzam - dodała pani Estelle Ramirez-Rodriguez, właścicielka salonu i ciotka Val. - Świetnie wydobywa zieleń twoich oczu - powiedziała.
Wanda uśmiechnęła się onieśmielona komplementem.
Panamka zamieniła kilka słów z bratanicą, zanim obie wyszły z lokalu. Thompson wzięła swój kuferek fryzjerski.
- Hasta Luego tia! - powiedziała Val, machając na pożegnanie. - Shay miała odebrać nas z parkingu, tak? - upewniła się.
- Dokładnie tak - potwierdziła Maximoff. - Prosiła też o kupno kawy.
- Za postawienie całej tej sesji zrobię to z przyjemnością.
Nastolatki weszły do kawiarni na parterze kawiarni.
- O Mój! Wan wyglądasz ślicznie! - zawołała Laine, kiedy je dostrzegła.
Maximoff uśmiechnęła się w podziękowaniu.
Val zamówiła kawę dla Sharon i obie skierowały kroki na podziemny parking. Blondynka już na nie czekała.
- Wanda wyglądasz niesamowicie. Val zrobiłaś kawał niezłej roboty.
- Wiem - latynoska odrzuciła włosy w nieskromnym geście i podała Carter kawę dla niej.
Wpakowały się do samochodu. Wanda wsiadła do tyłu obok Darcy. Carol i Val siedziały jeszcze bardziej z tyłu, a Zoe miała dojechać we własnym zakresie. To Peggy zajmowała przednie siedzenie.
- Czemu nie wzięłaś Rolls-Royce'a? - zapytała starszą przyjaciółkę studiującą prawo.
- Bo Dacia ma więcej miejsc.
Studio fotograficzne, które wynajęła Shay było pół godziny drogi od centrum handlowego. Phoebe ich fotografka przywitała je na parkingu i wprowadziła do środka, gdzie zajął się nimi wizażysta - Tomas.
Spędziły czas na przebierankach i na zabawie w pozowanie.
Shuri 14.12.2018 16:30
Pół godziny wcześniej Parker powiadomił ją, że Loki ma dwa wolne miejsca w samochodzie, bo stała pasażerka miała zapewniony inny dojazd na imprezę do Gamory.
Wakandyjka od razu się zgodziła i przekonała współlokatorkę. Po krótkim przeglądaniu zawartości szafy wyjęła długą kolorową spódnicę i białą koszulę, a do tego białe trampki. Przed wyjściem przygotowała sobie jeszcze płaszcz. Idealnie na domówkę, luźno i wygodnie, a przy tym nie na odwal się.
M.J wbiła się w czarne rurki i kolorowy T-shirt z nadrukiem, narzuciła jeszcze na ramiona czarną, luźną marynarkę.
Wyszły z pokoju przed siedemnastą.
Loki, Peter i Pietro stali koło zielonego Volkswagena. Maximoff zaklepał przednie miejsce bo nie było jego siostry.
- Mogę się przejechać w bagażniku? - zapytała. - Będziesz moim ulubieńcem - obiecała.
Starszy student wywrócił oczami.
- Mam tam trochę rzeczy - powiedział. - Jeśli je poprzestawiasz, tak żeby się zmieścić to proszę bardzo.
Shuri bez chwili zawahania otworzyła bagażnik. Lżejsze pakunki poustawiała na tych cięższych i bliżej boków bagażnika, tak by mieć przestrzeń pośrodku.
Pete i M.J odwrócili się do niej, żeby rozmawiać w czasie jazdy do domu Zoe Titan. Dojechali po godzinie z hakiem.
Idąc do budynku zauważyła kątem oka jak Loki szpera w bagażniku i wyjmuje co poniektóre świąteczne paczki.
Otworzyła im rudowłosa nastolatka. O ile dobrze pamiętała Karen - młodsza siostra Zoe.
- Cześć Karen. - Jej przypuszczenia potwierdził Pietro, przytulając licealistkę.
- Hej, dziewczyn jeszcze nie ma, mają być dopiero za kwadrans - obwieściła, przytrzymując drzwi Lokiemu niosącemu trzy paczki owinięte w świąteczne papiery.
Student czwartego roku historii wręczył rudowłosej dziewczynie jeden pakunek, na co obdarowana obdarzyła go szerokim uśmiechem.
Wakandyjka razem ze znajomymi rozgościła się w kącie salonu na tych samych fotelach co od dwóch poprzednich imprez. Shuri rozmawiając z Peterem i M.J obserwowała pozostałych obecnych. Loki rozmawiał z Karen, a Pietro robił coś w komórce.
Po dziesięciu minutach pojawiły się dziewczyny: Wanda Maximoff, Zoe Titan, Sharon Carter, Carol Danvers i jakieś trzy inne ciemnowłose, których nie kojarzyła.
Dzieląc uwagę pomiędzy znajomych, a komórkę przeszukała Instagrama i poprzez hasztag wytworzony przez Wandę odnalazła pozostałe studentki. Peggy Carter, Darcy Lewis i Valerie Thompson, chociaż ta ostatnia studentką nie była, zaobserwowała od razu wszystkie profile.
Tony 14.12.2018 19:30
Pozwolił Steve'owi zaciągnąć się na parkiet, żeby zatańczyć. Rogers zwykle nie lubił "świecić" ich związkiem wśród publiczności i dlatego Tony doceniał każdy mały gest swojej drugiej połówki. Zwłaszcza w tłumie nie do końca znanych im studentów, którzy tłumnie przychodzili na imprezy do Zoe Titan.
Blondyn obrócił nim o sto osiemdziesiąt stopni i zamknął w uścisku. Tony zachichotał cicho i pocałował swojego chłopaka w policzek, dalej bujając się w rytm muzyki.
- Masz zdecydowanie dobry humor - skomentował, kiedy po piosence skryli się w kuchni, a Steve cały czas go tulił. Nie przeszkadzało mu to nalać sobie soku pomarańczowego do plastikowego kubeczka.
- Zawsze mam dobry humor, kiedy jestem z tobą - powiedział z ustami tuż przy jego uchu. - Zbliżają się świętą i spędzę je z tobą, a to najlepszy prezent jaki mogłem kiedykolwiek dostać - Steve przytulił go mocniej.
- Chcesz soku? - zapytał Stark, zmieniając temat.
Steve pokiwał głową, więc Tony nalał soku do kolejnego kubeczka.
- O! Cześć - do pomieszczenia wszedł Peter z plastikowym, czerwonym kubkiem.
- Cześć Pete - przywitał się z kuzynem.
Parker zmierzył wzrokiem butelki na wyspie kuchennej. Wybrał jedną i nalał sobie trochę, a potem dolał gazowanego picia.
- Widziałem was na parkiecie. Wyglądaliście uroczo - powiedział dziewiętnastolatek.
Rogers na tę informację drgnął i lekko rozluźnił uścisk.
- Nie onieśmielaj mi chłopaka Pete - pouczył kuzyna. - A w ogóle jak dotarliście na imprezę?
- Bagażnikiem tym razem jechała tylko Shuri - oznajmił Parker. - Ja i M.J zapięliśmy się pasami.
- Przynajmniej tyle - rzucił pod nosem.
- Daj mu spokój - Steve lekko dziabnął go w ucho zębami.
Tony po prostu musiał znowu się zaśmiać.
- Co w ciebie dzisiaj wstąpiło? - wbił delikatnie łokieć Rogersowi, rozbawiony jego zachowaniem.
Artysta w odpowiedzi położył czoło na jego ramieniu.
- Będziesz wracać tak samo, czy postawić ci taksówkę? - spytał, wracając do kuzyna.
- Stać mnie, żeby zamówić sobie taksę, wiesz? - odparł ze słyszalną irytacją w głosie.
Tony chciał odpowiedzieć, że nie to miał na myśli, ale nie zdążył bo do kuchni wszedł Thor.
- Tu jesteście - obwieścił Norweg.
- Nie chowamy się Thor - odpowiedział mu Stark. - To mój kuzyn Peter - przedstawił kuzyna kumplowi.
- Masz kuzyna? - zdziwił się Chris.
- Czemu wszyscy się dziwią - zapytał sam siebie retorycznie.
Thor nie odpowiedział tylko otoczył Petera ramieniem i zaciągnął go do salonu.
- Ty wiesz czym się to kończy. Prawda? - zapytał Steve.
- Oboje chcieliście, żebym wyluzował, prawda. Właśnie wyluzowałem. Pete pozna uroki studenckiego życia.
- Chyba raczej ciemne zakamarki - mruknął Rogers, dalej robiąc za przylepę.
Wkrótce ich uszu doszły okrzyki tłumu zachęcające kogoś do picia. Kogo nie było zagadką.
- Nie jestem pewien czy to był dobry pomysł - powiedział cicho Steve.
- Nic mu nie będzie - zbagatelizował sprawę Stark, po czym wspiął się na palce i pocałował swojego chłopaka.
Clint 14.12.2018 20:30
Clint nalewał alkoholu do kubków i podstawiał je na stół, żeby student, którego Thor przedstawił jako kuzyn Starka mógł szybciej sięgać po alkohol. Młodziak nie miał odwagi odmówić Thorowi. Widział to, ale dalej nalewał.
Zerknął w tłum ludzi skandujących „pij" raz za razem. Zobaczył GO na schodach prowadzących na górne piętro, górował nad tłumem. Pietro w najlepsze rozmawiał z jakąś znajomą blondynką. Chwilę zajęło mu przypisanie twarzy do osoby, ale rozpoznał w dziewczynie siostrę Natashy - Yelenę. Śmiali się z czegoś. A potem blondwłosa rosjanka wspięła się na palce, zarzuciła ramiona na szyję sokoviańczyka i pocałowała go.
Poczuł nagły ból gdzieś w klatce piersiowej i poczuł, że musi nabrać świeżego powietrza.
Wręczył butelkę i kubeczki pierwszej lepszej osobie obok i zaczął się przepychać przez tłum do kuchni. Z blatu zgarnął w miarę pełną butelkę alkoholu. Wyszedł przez hol na zewnątrz i obszedł budynek, żeby posiedzieć w ogrodzie. Jego stanu nie poprawił fakt, że dwójki studentów nie było już w holu, wyobraźnia zaczęła podsuwać mu mnóstwo nieprzyjemnych obrazów.
Wyzerował całą butelkę w ciągu następnego kwadransa i był rozdarty pomiędzy pójściem po kolejną, a zastaniem na zewnątrz i odpoczynkiem od hałaśliwego tłumu.
Decyzję podjął w wyniku impulsu.
Zszedł z tarasu i wszedł głębiej w ogród pomiędzy drzewa i krzaki. Dilera nie było w tym samym miejscu co ostatnio, dlatego okrążył teren posiadłości. Handlarza znalazł po przeciwnej stronie od tej, po której zaczął.
Wyszarpał portfel z kieszeni spodni, a z niego banknot pięćdziesięciodolarowy.
- Dwa jointy i działkę - zażądał.
Postać w czerni z ociąganiem wyjęła z kieszeni rzeczony towar.
- Bez reszty - oznajmił, odbierając narkotyk, nie czekając aż diler dobierze się do drobnych.
- Tylko nie przesadź Barton - usłyszał na odchodne.
Nie miał najmniejszej ochoty zastanawiać się skąd diler go zna. Jedyne o czym marzył to odcięcie się choć na krótką chwilę od tego co się stało. Chciał zapomnieć, że nie miał najmniejszych szans u swojego obiektu westchnień.
Przed ponownym wejściem do budynku na imprezę wypalił jednego skręta. Zioło rozluźniło go i rozbawiło do tego stopnia, że podbił parkiet na godzinkę, albo i dwie.
Stopniowo traciło swą moc i znów zaczynał czuć smutną, szarą rzeczywistość. Toteż skierował się do jakiejś łazienki. Na parterze łazienki zazwyczaj były najbardziej oblegane, więc wszedł na piętro.
Wysypał biały proszek na wolny kawałek blatu i z pomocą karty lojalnościowej ukształtował proszek w miarę prosty odcinek.
Ręce mu się trochę trzęsły gdy wzorem różnych seriali zaczął rolować banknot w rurkę - udało mu się za trzecim razem.
Jeden koniec rurki wetknął lekko do nosa, a drugi trzymał przy białym, proszkowym odcinku. Wciągnął powietrze, jednocześnie wdychając narkotyk.
Musiał zatkać nos, aby nie wykichać wszystkiego, jak zaczęło go kręcić w nosie.
Pierwsze pół godziny bycia na haju były subiektywnie przyjemne. Świat migotał bezustannie kolorowymi światełkami, a jego umysł był przyjemnie pusty.
Nie wiedzieć czemu przyjemna pustka stała się wkrótce mało przyjemna. Nie był w stanie zapamiętać obrazów przewijających się przez jego umysł, ale pogarszały jego samopoczucie.
Usiadł w poprzek wanny i znieruchomiał, wpatrując się w jeden punkt na ścianie, nad lustrem. Minęła godzina, dwie, albo trzy, a on dalej się nie ruszał. Czuł się otępiały, ale w mało przyjemny sposób.
Po jakimś czasie odpalił drugiego skręta. Zaciągnął się raz. Świat dalej był nudny i szary i chciał go jakoś pokolorować, ale poza jednym buchem nie wziął kolejnego tylko trzymał jointa w palcach.
Zaczął po jakimś czasie dziwnie odlatywać, zapamiętał jeszcze, że znalazła go Tasha, zanim wszystko zlało się w jeden ciąg.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top