14 - 11.11.2018-22/23.11.2018
Yelena 11.11.2018 13:00
Blondwłosa Rosjanka weszła do kawiarni, na przeciwko uniwersytetu. Pietro zamachał do niej.
- Privet. - Usiadła przy tym samym stoliku i zabrała się za jedzenie ciasta.
- Czemu mam wrażenie, że zadajesz się ze mną tylko dla darmowej wyżerki? - spytał chłopak.
Rosjanka wyjęła z kieszeni portfel, a z niego pięćdziesięciodolarowy banknot, który rzuciła na stolik.
- Mogę zacząć stawiać, dostałam nieoczekiwany hajs od starych. Nie powiem, zaskoczyli mnie.
- Mnie też, zazwyczaj zajmuje im to więcej czasu.
- Nie mam zamiaru narzekać, pieniądze zawsze się przydają.
- Ani ja. Moja kieszeń odpocznie.
- W każdym. Uznałam, że mogę uwierzyć w tą twoją dziwną stalkerską teorie - blondynka zmieniła temat. Nie miała jednak w planach zdradzać swojego źródła.
- Serio? - zdziwił się chłopak. - Jak ci ją przedstawiałem to prawie mnie wyśmiałaś.
- Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr. Moja siostra nie wiedzieć czemu potrzebuje mnie dzisiaj, więc muszę iść do Starka, wybadam teren i dam ci znać. Razem wymyślimy jak pomóc ci go poderwać.
- Jesteś świetną przyjaciółką.
- Ty zrobiłbyś to samo dla mnie.
- Dokładnie - potwierdził, kiwając głową.
Yelena posłodziła kawę i wypiła ją praktycznie na raz, bo napój zdążył wystygnąć przed jej przyjściem.
Rosjanka dokończyła ciasto, pożegnała się z przyjacielem i poszła do knajpki, w której pracowała kilka godzin w tygodniu.
Trochę źle było jej okłamywać kumpla, ale chciała mieć coś o czym wiedziała tylko ona jedna. No i ta dziwna dziewczyna w kostiumie lekarza.
W piętnaście minut znalazła się w niedużej restauracji. Starsza właścicielka uśmiechnęła się do niej zza lady
- Dzień dobry pani Marino - przywitała się.
- Yelena, witaj.
Kobiecina pracowała w restauracji od młodości. Wcześniej prowadzili ją jej rodzice. Po latach również dzieci i wnuki kobiety weszli do tego biznesu.
Blondynka weszła na zaplecze, gdzie przebrała się w strój do pracy i przywitała się z pozostałymi pracownikami.
Szybko obsłużyła nowych klientów, przekazując ich zamówienia do kuchni, a potem przynosząc potrawy.
Po godzinie niewielkiego ruchu pojawiła się ciekawa persona. Brunetka w czarnym kapeluszu z szerokim rondem, w długim czarnym płaszczu i okularach przeciwsłonecznych, których nieznajoma nie zdjęła nawet po wejściu do lokalu.
Intuicja podpowiadała jej, że coś jest na rzeczy, ale nie miała jak tego sprawdzić bo kobieta w czerni złożyła zamówienie na wynosi przy ladzie. Zapłaciła i wsadziła kilka banknotów do słoiczka z napiwkami, a po otrzymaniu zamówienia, podziękowała i wyszła, życząc miłego dnia.
Yelena ponownie skupiła się na pracy, ale głosik z tyłu głowy cały czas przypominał jej o tej klientce, a zwłaszcza kiedy okazało się, że zostawiła pięćset dolarów napiwku.
Wanda 22.11.2018 10:00
Sokovianka zapakowała ostatnie produkty do siatki i podała bratu.
- Jaki mamy plan na dzisiaj? - zapytał Pietro.
- Taki sam jak w zeszłym roku. Oglądamy filmy i się najemy pizzą.
- Ty masz pojęcie ile ja muszę potem ćwiczyć, żeby spalić to wszystko? Ciesz się, że zgarnęłaś te lepsze geny.
- Jesteśmy bliźniakami, mamy niemal identyczne geny.
Bliźniaki wyszli z supermarketu i skierowali się w stronę akademika. Pod internatem natknęli się jeszcze na kuzynki Carter. Dziewczyna życzyła im miłego weekendu.
Weszli do męskiego akademika i windą wjechali na czwarte piętro. Drzwi pokoju 463 stały już otworem.
W środku co dziwne nie zastali Lokiego, a jedynie jego współlokatora.
- Hej - przywitał się chłopak. - Loki powiedział, że mogę dołączyć.
- Tak, oczywiście - odpowiedziała Wanda. - Tylko myślałam, że pojedziesz do siebie, do Queens.
- Miałem jechać, ale May zgłosiła się za znajomą z pracy i dzisiaj i jutro będzie w pracy. Pojechałbym do kuzyna, ale ten pojechał do swojego chłopaka.
- Masz kuzyna? - zdziwiła się Wanda. - Nie mówiłeś.
- Bo nie muszę tego wszystkim mówić. Nie chcę, żeby ludzie o tym mówili.
- Też racja. A gdzie Lokes?
- Musi się psychicznie nastawić i pali na bocznych schodach.
Wanda wypakowała wszystkie zakupione przekąski na blat biurka.
Loki wrócił niedługo później. Schował papierosy do szafy pod ubrania.
- To czym zamierzasz mnie dzisiaj torturować? - zapytał.
- Oj od razu torturować. Mówisz tak jakbym kazała ci oglądać jakieś denne romansidła.
- Zdecydowanie wole gust twojego brata.
Wanda w odpowiedzi wywróciła oczami, a jej bliźniak westchnął z zachwytem.
- Zawsze wiedziałem, że jestem twoim ulubieńcem.
- Może jesteś, kto wie - Laufeyson żartobliwie puścił oko do sokoviańczyka.
Chwilę później obaj się zaśmiali.
- To niech Peter wybiera pierwszy - zaproponowała szatynka.
Pierwszak wyraźnie był zakłopotany owym pomysłem.
- Ja? - spytał tylko.
- Tak - potwierdziła. - Na mój gust narzeka, chociaż lubimy praktycznie to samo. Nie chcę dawać mu satysfakcji z wyboru jego lub Pietra, więc zostajesz ty.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, żebym się mieszał do waszych tradycji.
- Wybieraj Pete, na pewno będzie to lepsze niż cokolwiek co wybrała Wanda - odparł Loki.
Maximoff kolejny raz wywróciła oczami.
Już wcześniej zauważyła podły nastrój przyjaciela. To zdecydowanie nie był jego dzień. O ile brata szybko potrafiła postawić na nogi, tak Loki stanowił trudniejszy orzech do zgryzienia. Jeśli miała pozwalać na drobne inwektywy w swoim kierunku, byleby jej przyjaciel poczuł się lepiej mogła to zrobić. Wiedziała, że Laufeyson nie pozwoli sobie przekroczyć pewnych granic i nie wywlecze na światło dzienne niczego prywatnego.
- Nie oceniajcie, proszę - poprosił pierwszak, wybierając film.
- Jestem przyszłą psycholożką, moja praca to nieocenianie nikogo.
- No to puszczam - chłopak wcisnął spację i szybko usiadł na poduszce, obok swojego współlokatora.
Loki miał u siebie w pokoju schowany nieduży telewizor, do którego podłączał laptop w czasie większych posiadówek.
Peter puścił Nędzników z dwa tysiące dwunastego.
- Lubię ten film - rzucił jakby na swoją obronę, choć nikt niczego nie oceniał.
- Zarówno film jak i książka są dobre. Czytałeś? - spytał Laufeyson.
- Przerabialiśmy fragmenty. Na jednej z lekcji postawiłem tezę, że Eponina idealnie przedstawia friendzone.
- Dokładnie - ze śmiechem poparł młodszego Loki.
- A ja osobiście uważam, że powinni częściej dawać role śpiewane Amandzie Seyfried - wyraziła opinie sokovianka. - Ma naprawdę niesamowity głos.
- Możemy później obejrzeć drugą część Mamma Mii - zaproponował Norweg.
- Przecież jeszcze nigdzie jej nie ma - oznajmiła szatynka.
- Ma się swoje sposoby.
Pietro 22.11.18 15:00
Loki zamówił i opłacił pizzę dla całej ich grupki. Sam opierał głowę o rękę wspartą na łóżku, czekając na kuriera z jedzeniem.
- Pizza zaraz będzie - oznajmił, odczytując powiadomienie z aplikacji.
- Pójdę z tobą - zadecydował Pietro.
Laufeyson wzruszył ramionami, ale nie odmówił.
- Nie wolałbyś pozbyć się Wandy na dzisiejszy wieczór? - spytał, gdy stali przed budynkiem.
- Mierzę się z migreną w gorszych sytuacjach. Zniosę kilka godzin z twoją siostrą - odparł, masując na raz obie skronie.
- Chcesz coś przeciwbólowego? - zaproponował - Mam trochę silnych środków u siebie w pokoju.
- Podziękuję, mam złe doświadczenia.
- Spoks.
- Po co przyszedłeś? Tak na serio.
- Bo jesteś moim dobrym kumplem. I wiem, że Wanda potrafi być mega irytująca.
- I? - pociągnął go za język.
- I chciałem poprosić o poradę odnośnie coming-outu - przyznał.
- Zawsze powtarzam, że powinno się ujawniać tylko jeśli jest się tego pewnym i tylko dla ludzi, którym się ufa. Nie ujawniaj się jeśli nie chcesz.
- W tym właśnie rzecz, że chce. Po prostu nie wiem z której strony ugryźć temat.
- To musi płynąć z ciebie. W innym wypadku nawet nie próbuj. Nie ujawniaj się jeśli czujesz, że robisz to dla kogoś.
- Chcę to zrobić dla siebie. Chcę powiedzieć Wandzie i wiem, że mnie zaakceptuje, ale i tak trochę się obawiam jej reakcji.
- To całkowicie normalne. Mam jakoś nakierować twoją siostrę na odpowiedni tor?
- Nie trzeba - pokręcił głową. - Źle bym się czuł, z tym, że znowu mi z tym pomagasz.
- Twój wybór - oznajmił Lokes, patrząc na niego tym wzrokiem, którego nie potrafił przypisać do żadnej cechy i podszedł do dostawcy jedzenia.
- Czasem sprawiasz, że dziwnie się czuję w twoim towarzystwie - rzucił sokoviańczyk. Norweg tylko uniósł jedną brew w odpowiedzi. - Zaraz potem przypominam sobie, że to dzięki tobie odkryłem, że dziewczyny całkowicie mnie nie kręcą. No i chcę żebyś wiedział, że gdybym nie miał już kogoś na oku, to totalnie uderzałbym do ciebie.
- Schlebiasz mi Piet. A teraz pakuj swoje tęczowe cztery litery na czwarte piętro.
- Aj, aj kapitanie - Pietro zasalutował żartobliwie i pobiegł wezwać windę, żeby mogli wjechać na górę.
Loki 22.11.18 23:00
Po kilku filmach zgodnie przerzucili się na serial. Stanęło na kreskówce Rick i Morty.
- Czy w Święto Dziękczynienia zawsze siedzicie do późna? - zapytał Peter w pewnym momencie.
- To tradycja - odpowiedziała Wanda. - Odsypiamy w dzień. A piątki i weekendy każdy spędza tak jak chce. Ja często spotykam się z dziewczynami, Pietro ćwiczy, a Loki albo pójdzie do pracy, albo będzie coś pykać na laptopie. A ty Pete, co zamierzasz robić?
- Nie zastanawiałem się jeszcze. Prawdopodobnie spotkam się ze znajomymi. M.J i Ned pojechali do siebie to został mi jeszcze Harry, a że on nie rozstaje się z Gwen, to może pogadam z Shuri. Na imprezach u Zoe praktycznie cały czas się razem bawimy.
- Jak pozwolicie mi obejrzeć w spokoju wszystkie trzy sezony to was gdzieś zabiorę w sobotę, po zmianie - rzucił Loki.
- Serio? - spytała Maximoff.
- Tylko jeśli będziesz cicho.
Sokovianka przekręciła kilkukrotnie wyimaginowany kluczyk w ustach i wyrzuciła go za siebie.
Siedem godzin później mieli obejrzane dwa pełne sezony. Trzeci postanowili sobie zostawić na kiedy indziej.
Bliźniaki podziękowali za gościnę i wrócili do siebie.
Loki poodłączał wszystkie kable i schował telewizor do kartona, a potem pod łóżko. Laptop odłożył na biurko.
Zerknął w bok na swojego współlokatora, który zasnął niemal w tym samym momencie, kiedy jego głowa zetknęła się z poduszką.
Peter przysypiał już wcześniej na siedząco. Co dziwne Loki nie czuł dyskomfortu, kiedy Parker przekraczał jego przestrzeń osobistą, raz na jakiś czas, opierając na nim głowę.
Wyjął z szafy koc i okrył nim młodszego studenta, nawet uśmiechnął się pod nosem.
Wyszedł z pokoju i poszedł na schody ewakuacyjne. Na dole stała znajoma mu czarnowłosa kobieta. Pomachała do niego. Student historii i skandynawistyki wywrócił oczami, ale zszedł na dół, do siostry.
- Cześć Helga - przywitał się.
- Już na nogach? Przecież macie wolne.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. Co robisz tutaj o tej porze? Nie masz żadnych kolokwium do sprawdzenia?
- Chciałam sprawdzić co u ciebie. Jutro byłbyś nieosiągalny, a to już siódma rocznica.
Dwudziestotrzylatek ponownie wywrócił oczami.
- I co? Masz zamiar zacząć mnie sprawdzać? Kontrolować wszystko co robię? - nie mógł sobie odmówić dawki sarkazmu.
- Nie - profesorka pokręciła głową. - Ufam ci całkowicie, że w liceum to był jednorazowy wyskok. Chciałam po prostu sprawdzić czy u ciebie w porządku. I zadeklarować, że możesz do mnie dzwonić zawsze kiedy potrzebujesz z kimś pogadać.
- Miło to słyszeć Helga. Dobrze wiedzieć, że na ciebie jedyną mogę liczyć w tej rodzinie wariatów. A jutro zabieram gdzieś znajomych. Nie musisz się martwić, że nagle postanowię coś odwalić.
- Nie wpadło mi to nawet do głowy, Lokes. Masz więcej rozumu niż mój rodzony brat. Wiem, że nie zrobisz żadnego głupstwa.
- Chcesz? - wyciągnął w kierunku siostry opakowanie papierosów. - Zwykłe, innych nie tykam - dodał szybko.
- Nawet o tym nie pomyślałam i pewnie - kobieta poczęstowała się używką i pożyczyła od niego zapalniczkę.
Wypalili papierosy w milczeniu i rozeszli się w swoje strony.
Następny rozdział będzie o Święcie Dziękczynienia i być może pojawi się w sobotę, a jak nie to 15, zależy od zainteresowania ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top