11 - 31.10.2018, 2.11.2018
Scott 31.10.2018 21:30
Scott sprawdził ponownie otrzymany adres, a potem wszedł w boczną uliczkę. W słabym świetle migającego neonu zobaczył zakapturzoną postać, opierającą się o ścianę.
– Jestem – oznajmił, mając nadzieję, że trafił na odpowiednią osobę. – Skąd masz to zdjęcie i czego chcesz za niepublikowanie go?
– Żebyś użył swoich zdolności do otworzenia pewnych drzwi – głos był raczej damski, ale chusta na twarzy utrudniała właściwą identyfikacje.
– Mogę mieć przez to problemy.
– Wypłynięcie tego zdjęcia spowoduje gorsze, nie uważasz?
Lang szybko przeanalizował jakie ma opcje. Mógł odejść, co spowodowałoby ujawnienie problematycznego zdjęcia i późniejsze poważne konsekwencje. Mógł też pomóc w sprawie, licząc że szantażysta zostawi go w spokoju. Gdzieś z tyłu głowy jakiś cichy głosik przypominał mu, że lepiej nie układać się z szantażystami.
Zanim jednak zdążył podjąć jakąkolwiek decyzje drzwi z zaplecza zostały otwarte. Czarnowłosy mężczyzna w czarnym garniturze stanął w przejściu, oświetlając alejkę.
– Czy ty jesteś poważna? – zwrócił się do dziewczyny po szybkim rozeznaniu w sytuacji. – Nie taka była umowa.
– Nie umiesz się bawić – dziewczyna wywróciła oczami.
– Są pewne granice. Wchodź do środka.
Zamaskowana osobniczka weszła do lokalu, zdejmując kaptur co odsłoniło blond włosy związane w ciasny kok.
– Przepraszam za całą tą szopkę. Miała ci wysłać adres klubu, a nie uliczki z tyłu.
– Yhym – mruknął. – Chcecie czegoś ode mnie.
– Możemy porozmawiać o tym w środku? Za samą fatygę dostaniesz coś do picia.
– Jasne.
Kojarzył skądś czarnowłosego, ale jeszcze nie potrafił sobie przypomnieć skąd. Blondyna też mu kogoś przypominała.
Wszedł za chłopakiem do środka i podążał za nim do jakiegoś pokoju na zapleczu.
Sharon Carter.
Zagadka została rozwiązana.
Jedna z sześciu najpopularniejszych dziewcząt uczelni siedziała z nogami zarzuconymi na stół.
– To czego chcecie? – usiadł na wolnym krześle naprzeciwko jasnowłosej.
– Chcemy, żebyś otworzył dla nas drzwi jednego pokoju w akademiku.
– Zapomniałaś dodać, że zapłacimy – dorzucił brunet, stojąc w progu niczym jakiś ochroniarz.
– Dokładnie – potwierdziła Carter. – I to całkiem sporo.
– Tylko, że jeśli mnie przyłapią, nie będzie tak kolorowo.
– Nikt cię nie przyłapie, w piątek wszyscy idą do Zoe, wychodzą do jakichś klubów, lub jadą na weekend do domów.
– Macie na myśli ten piątek? – upewnił się.
– To najlepsza okazja, żeby dostać się tam niezauważonym – odpowiedziała Sharon. – Wszyscy będą się bawić i nikogo nie będzie na piętrze, o które nam chodzi. Wydałam trochę hajsu, żeby ogarnąć darmowe drinki dla sporej gromady dziewczyn z akademika. Twoim zadaniem jest jedynie otworzyć i zamknąć drzwi. To czym będę się zajmować w środku nie jest twoim zmartwieniem.
– Czyli to będzie coś nielegalnego – wywnioskował.
– Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
– Wolałbym jednak nie brać udziału w nielegalnych porachunkach – podniósł się z krzesła.
Czarnowłosy odsunął się od drzwi.
– Usunę wszystko co na ciebie mam – powiedziała Carter gdy był już w progu. Aż przystanął. – I na Hope – dodała po chwili. – Moja oferta jest jednak ograniczona czasowo. Pięć – pokazała otwartą dłoń. – Cztery. Trzy. Dwa.
– Okej, zgadzam się – uległ. – Otworzę wam te drzwi.
Wanda 2.10.2018 18:30
– I musiałam tłuc się taksówką – zakończyła streszczanie całego popołudnia.
– Robisz z igły widły. Oddał auto do przeglądu, to normalne. Nie będzie robił za darmowego szofera na każde twoje skinienie – Zoe wzięła stronę Lokiego, co nie było zaskakujące, biorąc pod uwagę, że przyjaźnili się dłużej.
Maximoff wywróciła oczami.
– Nie znoszę jak bierzesz stronę Lokes'a.
– A ja nie lubię jak wykorzystujesz bliskiego mi kumpla, ale nie wypominam ci tego przy każdej okazji. Zostawmy ten temat bo jeszcze ktoś powie coś niewłaściwego i bawmy się.
Zoe wyciągnęła przyjaciółkę z kuchni na parkiet do salonu. Przetańczyły wspólnie kilka szybkich piosenek. Gdy zaczęły się wolne kawałki rozdzieliły się w poszukiwaniu swoich drugich połówek.
Wanda zabrała Victora do jadalni za kuchnią, gdzie był względny spokój, bo mało osób się tam kręciło.
– Jak tam? Wszystko w porządku? – usiedli obok siebie przy stole. – Nie zmęczyłeś się jeszcze przebywaniem wśród ludzi?
– Jest w porządku Wan – Vision chwycił jej dłoń w swoją i kreślił kciukiem kółka na zewnętrznej stronie. – Dopóki jesteś na tej samej imprezie i chcesz ze mną siedzieć pomiędzy piosenkami, jest dobrze.
– Pamiętaj, że zawsze możemy wyjść jak chcesz – przypomniała mu.
– Wiem, pamiętam. Nie musisz dla mnie rezygnować z imprezy.
– Ale mogę. W związku trzeba umieć chodzić na kompromisy.
– Jak bateria zacznie mi się rozładowywać niezwłocznie cię powiadomię.
– W telefonie czy introwertyczna? – zażartowała dziewczyna.
– Którakolwiek – odparł.
Sokovianka pochyliła się na krześle i pocałowała Victora.
Po mniej więcej dziesięciu sekundach dobiegł ich dźwięk imitujący wymioty.
– Pietro – powiedziała Wanda z przymkniętymi oczami zanim odwróciła się do bliźniaka. – Czego tu chcesz?
– Mogę cię porwać? Pewnie, że mogę jestem twoim bratem – odpowiedział na własne pytanie.
Maximoff spojrzała na niego pytająco. Odpowiedzią było trzykrotne zakręcenie nadgarstkiem w pokrętnym geście oznaczającym "czy mogę prosić". Studentka psychologii usmiechnęła się i zwróciła do swojego partnera.
– Mogę cię tu zostawić Vis?
– Jest cisza, spokój, a za ścianą jedzenie i picie. Dam sobie radę. Idź szaleć.
Wanda przyjęła dłoń brata, a ten od razu nią zakręcił, co wywołało śmiech.
– Co cię napadło? – spytała, gdy szli na parkiet.
– Czy potrzebuje powodu, żeby zatańczyć z własną siostrą?
– Jeśli powiem, że tak, to zdradzisz mi co cię napadło?
– Nie.
– Czasem jesteś okropny.
– To ty nas zapisałaś na kurs tańca towarzyskiego w domu kultury, teraz cierp.
– Myślałam, że podobały ci się zajęcia – zdziwiła się.
– Bo podobały. To jeden z nielicznych twoich genialnych pomysłów.
– Osz ty.
Yelena 2.10.2018 18:30
Blondwłosa rosjanka weszła na drugie piętro, ale nie skręciła w korytarz, bo usłyszała jakieś hałasy.
– Ile ci to mniej więcej zajmie? – zapytał damski głos.
– Jak mnie będziesz rozpraszać co chwilę to sporo – odpowiedział inny, męski. – Może to nie jeden z tych bardziej skomplikowanych, ale wymaga skupienia.
Dziewczyna odmruknęła coś niezrozumiałego i zaległa cisza przerywana dziwnym chrobotem.
Yelena ostrożnie wyjrzała za zaułek. Przed pokojem, który miała nieszczęście dzielić z Harkness, przebywała trójka ludzi. Dziewczyna i dwóch chłopaków, z czego jeden gmerał w zamku. Jasnowłosa w białym fartuchu trzymała jakieś woreczki z białym proszkiem.
Belova szybko połączyła kropki i zrozumiała co chcą zrobić nieznajomi.
– Z kluczami będzie łatwiej – wyszła zza winkla z kluczami do pokoju na wyciągniętej dłoni.
Cała trójka zastygła w bezruchu, tylko patrząc.
– Chcecie się pozbyć Harkness i ja to całkowicie rozumiem. Nawet więcej popieram i z przyjemnością będę tego częścią.
Chłopak wcześniej majstrujący przy zamku wstał i wziął klucz.
– Podobno wszystko załatwiłaś – zakpił otwierając drzwi na oścież.
Blondynka bez imienia w odpowiedzi wyciągnęła z kieszeni fartucha gruby plik banknotów.
– Co robisz tutaj zamiast na imprezie u Zoe? – spytała, jednocześnie wręczając pieniądze chłopakowi od zamka.
– Dopiero się tam wybieram. Niektórzy tutaj łączą studia i pracę, chert voz'mi.
Dziewczyna w fartuchu zlustrowała ją wzrokiem od stóp do głów.
– Yelena Belova, młodsza, siostra Natashy Romanoff. Trzeci rok kulturo i językoznawstwa. Pracujesz w małej knajpce z bliskowschodnim jedzeniem kwadrans stąd, piechotą. Zapomniałam o czymś?
Dobra jest – pomyślała rosjanka. Nawet Pietro jej najlepszy przyjaciel nie wiedział gdzie pracowała.
– A ty to?
– Ktoś kto dużo wie i lepiej nie mieć w nim wroga. A teraz wybacz, ale Harkness stąd nie wyleci jak dalej będziemy tak tu stać.
Belova i obaj mężczyzni patrzyli jak jasnowłosa mocuje woreczki z podejrzaną substancją na tylnej ściance szuflady po wcześniejszym jej wysunięciu.
– Naszej trójki tu nigdy nie było – "lekarka" skierowała w jej stronę kolejny plik banknotów.
– I tak nikogo z was nie kojarzę. Chce tylko wiedzieć jedną rzecz. Skoro dużo wiesz to czy osoba od tego konta jest od nas z kampusu – szybko wyszukała na Instagramie profil użytkownika Hawk.Eye96.
Nieznajoma wcisnęła jej kasę i wyjęła swoją komórkę. Kilkanaście sekund później prychnęła pod nosem coś łudząco brzmiącego jak amator.
– Clint Barton – oznajmiła. – A teraz żegnam.
Cała trójka odeszła ku schodom.
Nie zamierzała donosić na blondynkę i jej znajomych, bo dzięki nim upiekła kilka pieczeni na jednym ogniu.
Pozbędzie się znienawidzonej współlokatorki.
W końcu ogarnie jakiś plan pomocy Pietro w zdobyciu jego crusha.
I zarobiła dwa tysiące dolarów.
Loki 2.10.2018 21:30
Shay zaparkowała swojego czarnego Rolls Royce'a na posesji Zoe. Wyjęła kluczyk ze stacyjki i spojrzała w bok.
– No co? – spytała. – Wszystko poszło dobrze.
– Jeśli definicją pójścia dobrze jest zostanie przyłapanym na gorącym uczynku to poszło idealnie – zironizował Lokes.
– Po co miałaby cokolwiek komukolwiek mówić? Będzie miała pokój tylko dla siebie. I dostała całkiem ładną sumkę, ale jeśli cię to uspokoi to ją popilnuję.
– Przydałoby się – oznajmił i wysiadł.
Wszedł do domu przyjaciółki z zamiarem jej znalezienia. Titan tańczyła z Quillem i gdy go zobaczyła pomachała mu. Podeszła dopiero gdy piosenka się skończyła.
– Myślałam, że postanowisz jednak nie przyjeżdżać – przytuliła go na powitanie.
– Nie mam nic ciekawszego do roboty to jestem – wręczył brunetce butelkę jej ulubionego wina.
– Dzięki – Zoe dygnęła lekko w podziękowaniu, po czym odeszła schować alkohol.
Korzystając, że Shay obiecała prowadzić w drodze powrotnej skierował kroki do kuchni w celu przygotowania drinka.
– Cześć Loki – przywitała się z nim ciemnoskóra dziewczyna w zielonej sukience i rudym warkoczu.
– Hej – odparł, biorąc czysty czerwony kubeczek. Przyjrzał się dobrze twarzy dziewczyny. – Shuri, dobrze zapamiętałam?
– Aż tyle osób znasz, że wszystkie ci się mieszają? – zachichotała, co uznał za odpowiedź twierdzącą.
– Wręcz przeciwnie. Znam może z dwadzieścia osób – odpowiedział, nalewając wódki i soku jabłkowego do plastiku.
– Poważnie? Ja już znam wszystkich ludzi ze swojego kierunku. I całą masę gwiazdeczek kampusu.
– Osobiście nie należę do zwolenników otaczania się gromadą ludzi. Jeśli mam być szczery nie znoszę dziewięćdziesięciu dziewięciu procent ludzkości.
– Uroczo – stwierdziła ze śmiechem, po czym wychyliła naraz całego drinka.
– A jak ci się podoba w Ameryce?
– Jest mega. Naprawdę nie chcę stąd wyjeżdżać nawet na święta.
– Ja natomiast z chęcią posłuchałbym o Wakandyjskich tradycjach. Jeśli chcesz się czymś podzielić.
– Nie ma problemu. Wakanda zawsze była podzielona na sześć plemion. Jabaari czyli plemię górskie, plemię rzeczne, plemię kupców, plemię strażników, plemię górników i oczywiście plemię złote czyli rodzinę królewską. Każde z plemion ma swój kolor lub dwa. Nosi się go przy każdej uroczystości i praktycznie na codzień. W Stanach uwielbiam, że codziennie mogę wyglądać inaczej i nosić wszystkie kolory. Wracając. Jabaari mają biel z szarością, zieleń jest plemienia rzecznego, kupcy mieszają granat z bielą, strażnicy granat z brązem, a górnicy podobnie jak Dora Milaje noszą czerwień.
– A Dora Milaje to?
– Straż królewska, to najlepsze wojowniczki całego królestwa. Każda młoda dziewczyna przechodzi w swoim życiu okres, że chce do nich należeć.
– Ty też?
– Kiedyś, już wyrosłam.
– A ty i twój brat pochodzicie z rzecznego? Często go widzę z zielonymi elementami.
– Dokładnie – przyznała z nerwowym śmiechem. – Stare nawyki trudno wykorzenić.
– A jakie jest twoje ulubione wakandyjskie święto?
– Dzień pantery. To coś podobnego do meksykańskiej wersji święta zmarłych. Upamiętniamy przodków, zwracamy się do bogini Bast, prosząc o opiekę nad żywymi i zmarłymi.
– A która w kolejce do tronu jesteś? – wcześniej uspił czujność dziewczyny żeby w odpowiednim momencie zadać pytanie, które potwierdzi jego teorie.
– Druga – odpowiedziała bez chwili zawahania. Jednak gdy do jej przyćmionego alkoholem umysłu dotarła treść pytania i odpowiedź jakiej udzieliła mina momentalnie jej zrzedła.
Kto spodziewał się czegoś takiego? Czekam na wrażenia
A no i Scott to postać, która aż do teraz się nie pojawiła
Lokes i Shay w tym rozdziale są the best moim zdaniem
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top