Na ratunek?
- Co to w ogóle za durna nastolatka, żeby pisać w internecie, że zamierza popełnić samobójstwo! - denerwował się Sherlock, kiedy taksówka mknęła przez Londyn.
Amber zagryzała nerwowo wargi. A co jeśli nie zdążą? A co jeśli będzie już za późno?
- Wszyscy podejrzewają, że zabiła tamtą dziewczynę, nic dziwnego, że nie wytrzymała psychicznie.
Pojazd skręcił gwałtownie, powodując że Sherlock wyrzucił z siebie wiązankę przekleństw. Od rana był w złym humorze, a głupie zachowanie nastolatki, tak wypełnione niepotrzebnymi dla niego emocjami, jeszcze bardziej wyprowadziło go z równowagi.
Taksówka znowu skręciła ostro z głośnym piskiem i Amber - która z nerwów zapomniała zapiąć pasy - przyjechała na siedzeniu, wpadając na Sherlocka.
- Prze...
Ale nie dane było jej skończyć, bo taksówkarz zatrzymał nagle pojazd i tym razem odrzuciło ją do przodu. Sherlock wysiadł szybko, nie zwracając uwagi ani na Amber, ani na jej niedokończoną wypowiedzieć.
Dziewczynie aż łzy pojawiły się w oczach od mocnego uderzenia i czuła, że nabiła sobie siniaka. Nie skupiła się teraz na tym, bo przypomniało jej się, dlaczego tu przybyli. Wyskoczyła z taksówki i ruszyła pędem za Sherlockiem, ignorując krzyczącego i domagającego się zapłaty za przejazd kierowcy.
Wbiegła do utrzymanego w starym stylu budynku, nie zwracając uwagi na rodziców dziewczyny, którzy najwyraźniej dalej nie wydostali się z szoku, spowodowanego nagłym wtargnięciem Sherlocka Holmesa do ich domu. Odgłosy kroków wskazywały na to, że słynny detektyw jest już na piętrze, gdzie znajdował się pokój Ginervy. Dziewczyna pognała za nim ile sił w nogach, potykając się na stopniach schodów. Jednym skokiem pokonała ostatni z nich, znajdując się w niewielkich rozmiarów przedpokoju.
Sherlock właśnie kopniakiem otworzył pierwsze drzwi na lewo, ale okazało się, że to nie pokój Ginervy tylko łazienka.
- Tutaj - Amber chwyciła za klamkę tych na prawo, tknięta jakimś przeczuciem i nie będąc pewna, jakiego widoku może się spodziewać, szarpnęła za nią, otwierając drzwi.
Ich oczom ukazał się mały, zawalony najprzeróżniejszych rzeczami pokój nastolatki, która wyraźnie próbowała sprawić, aby jak najmniej pasował do uporządkowanego i utrzymanego w jasnych kolorach reszty domu. Amber jednak nie skupiała się teraz na szczegółach, utkwiwszy wzrok w postaci Ginervy na środku pokoju.
Siedziała ona na krześle przy biurku, z słuchawkami na uszach i telefonem w jednej dłoni, w drugiej zaś miała chipsa, który zawisł w połowie drogi między miską a jej ustami. Wpatrywała się w nich ze zdziwieniem w oczach, lecz nic nie wskazywało na to, aby była bliska podjęcia decyzji popełnienia samobójstwa.
Amber zamarła z ręką na klamce, nie wiedząc co powiedzieć. Sherlock za nią też się nie poruszył, najwyraźniej także nie tego się spodziewając.
Cieszę przerwało dopiero nadejście rodzicie Ginervy, którzy otrząsnęli się w końcu z szoku i wbiegli na piętro, chcąc dowiedzieć się, co słynny detektyw oraz jego asystentka chcą od ich córki.
Sherlock pierwszy podjął jakieś działanie. Wyprosił rodziców, zamykając drzwi pokoju nastolatki, sam zostając w środku razem z Amber i domniemaną samobójczynią, do której powoli zaczynało docierać, co się wokół niej dzieje.
- Ty - wydusiła, patrząc na Sherlocka z chipsem wciąż w górze - Ty to Sherlock Holmes, ten detektyw.
Potem jej wzrok padł na Amber. Przez chwilę jej twarz wyrażała zdziwienie, a potem stopniowo przeszła w zrozumienie i wreszcie gniew.
- Ty! - prawie krzyknęła, celując palcem w Amber (chips upadł na dywan) - Ty jesteś tak naprawdę jego asystentką! Oszukiwałaś mnie, oszukiwałaś nas wszystkich! Chciałaś tylko wyciągnąć ode mnie prawdę! Wiedziałam, że skądś kojarzę twoją twarz! Wiedziałam!
Sherlock przewrócił oczami.
- Uważaj, bo teraz to ty masz problemy, nie ona - warknął - Upozorowanie samobójstwa i napisanie o tym internecie, no no... Zgaduję, że to was w celu zwrócenia na siebie uwagi, co z ciebie za głupia nastolatka! Mam rację? Tylko taki był cel tego "samobójstwa"?
Ginerva wyraźnie zastraszona pokiwała tylko głową, potwierdzając.
- Chciałam tylko sprawdzić jak wiele osób skomentuje mojego posta. Nie sądziłam, że ktoś przyjedzie do mojego domu i.. Dlaczego w ogóle... Dlaczego mnie śledziłaś?
Nastolatka odzyskała resztki odwagi, skupiając się na Amber, która nie budziła w niej takiego niepokoju co Sherlock, który zaczął nerwowo krążyć po jej pokoju.
- Próbowaliśmy odszukać mordercę Jenny - odpowiedziała asystentka, sama się dziwiąc jak spokojnie brzmiał jej głos - Sądziliśmy że nam w tym pomożesz. Na ciebie spadło główne podejrzenie, więc stwierdziliśmy...
- Że co, że to ja? - Ginerva przerwała jej, unosząc głos.
- ... że możesz nam pomóc znaleźć mordercę. Powiedz nam, co się wydarzyło tamtego wieczoru na dyskotece. Pamiętasz, czy widziałaś Jennę?
Nastolatka nie odpowiedziała na żadne z pytań i Sherlocka znowu stanął obok Amber wyraźnie zdenerwowany.
- To bez sensu, ona jest uparty jak wół. Na nic całe nasze śledztwo. Trzeba ich przycisnąć pod groźbą kary. Mam gdzieś, że są niepełnoletni. Któreś z tych nastolatków to zrobiło i nie chce się przyznać. Jeśli to nie ona to został tylko jej chłopak, jak mu tam? Dylan?
- Daniel - poprawiła go machinalnie Amber, dziwiąc się reakcją detektywa. Czyżby naprawdę nastolatki tak bardzo grały mu na nerwach?
- Nic tu po nas, trzeba zorganizować śledztwo i przesłuchać całą szkołę. Marnujemy czas zamartwiając się problemami dziewczyny, która chciała popełnić samobójstwo, aby zwrócić na siebie uwagę.
Detektyw ruszył w kierunku wyjścia, ale w tym momencie Ginerva wybuchła płaczem. Płaczem nagłym i niekontrolowany, chociaż według Amber nieco dziwnym. Sherlock zatrzymał się, patrząc na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Dobrze, powiem - załkała dziewczyna, kuląc się na drewnianym krześle i wodząc wzrokiem od jednego detektywa do drugiego. W jej oczach szkliły się łzy, parę z nich już spłynęło po jej bladych policzkach, rozmazując mocny makijaż. Jednak jej kocie oczy wcale nie były pełne skruszenia lub poczucia wręcz przeciwnie, ich twarde spojrzenie uderzyło Amber z taką mocą, że całą siłą woli zmusiła się, aby nie odwrócić wzroku.
- To ty ją zabiłaś? - spytał Sherlock, patrząc na nastolatkę chłodno i lekceważąco, jakby nie obchodziło ją to, co ma do powiedzenia.
Dziewczyna spuściła głowę, wpatrując się w swoje kolana. Włosy zasłoniły jej twarz i Amber nie mogła dostrzec jakie emocje się na niej odgrywają. Kiedy przemówiła jej głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji.
- Tak. To byłam ja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top