... ale nie dla Sherlocka Holmesa!

Złapałam Internet, więc macie rozdział. Enjoy!

Niestety brat ich klienta nic im nie powiedział. Mówił tylko, że to nie on i że Ann na pewno umarła, a nie została zabita, ani otruta.

Wrócili na Baker Street, zrezygnowani. Sherlock ciągał niespokojnie struny skrzypiec, myśląc.

- Błądzimy w kółko. Coś nam umyka... - powiedział, patrząc niewidzącym wzrokiem na żółtą buźkę na ścianie.

- To tak jakby ktoś kogoś zabił w pokoju bez drzwi i okien, a potem uciekł. - odparła Amber leżąc z nogami w górze na fotelu - Większość, by powiedziała, że to niemożliwe, ale pytanie brzmi...

- ... czy był dach... - dokończył Sherlock, myśląc intensywnie.

- Właśnie. Musi być coś, czego nie dostrzegamy, a jest wręcz oczywiste.

Zamilkli i słuchać było tylko odgłosy odkurzacza pani Hudson na dole.

Pięciu podejrzanych. Żaden nie ma dobrego motywu. Trucizna we krwi ofiary.Co to wszystko znaczy...?

Nagle Sherlock poderwał się z fotela.

- Każ Lestrade'owi zwołać wszystkich podejrzanych tutaj. Jej męża, rodziców, brata i przyjaciółkę. Mają tu być o siedemnastej.

Podszedł do wieszaka i założył szybko płaszcz oraz szalik.

- Dobrze, ale.. - usiadła normalnie w fotelu i spojrzała na niego zdziwiona, pragnąc nadążyć za jego tokiem rozumowania - Gdzie idziesz?

- Muszę coś sprawdzić. - powiedział detektyw i zaczął schodzić po schodach do wyjścia, krzycząc jeszcze - Pamiętaj, o siedemnastej!

Amber poderwała się z fotela i podeszła do okna, by zobaczyć jak przejęty Holmes łapie taksówkę. Niestety był już praktycznie w pojeździe, gdy mówił taksówkarzowi, gdzie ma jechać, tak, że nie zdołała wyczytać z ruchu jego warg adresu.

Wyjęła telefon i napisała do Lestrade'a. Potem poszła do kuchni, kierując się swoim mottem: zawsze jest pora na herbatę. Nie wiedziała, na jaki pomysł wpadł Sherlock, ale cokolwiek to było dowie się dopiero o siedemnastej. Może sama wymyśli, kto był zabójcą w ten czas? W końcu skoro Sherlock na to wpadł to ona też może, prawda? Nie bez powodu jest jego asystentką.

Czajnik pstryknąć i dziewczyna zalała fusy wrzątkiem, po czym podeszła do okna, za którym zaczynał kropić deszcz. Co też wymyślił Sherlock?

Punktualnie o siedemnastej do drzwi na 221B Baker Street zapukał Fabian Labkaster, jego brat Tom Labkaster, ich matka Julliet Bruce-Labkaster z mężem Gregiem Labkaster oraz przyjaciółka denatki - Maria Hope. Chwilę później przyjechał Lestrade, a kiedy wszyscy zajęli już miejsca w salonie, popijając herbatę podaną im przez panią Hudson do mieszkania wkroczył Sherlock.

Od razu wszystkie oczy zwróciły się na niego i ucichły wszystkie rozmowy.

Detektyw zdjął płaszcz i po wymienieniu porozumiewawczych spojrzeń z Amber, zaczął chodzić po salonie, w środku okręgu, zbudowanego przez gości.
Najpierw oczywiście rozejrzał się po zebranych.

Korpulentny, łysy mężczyzna, który przyjechał tu taksówką, na co wskazuje fakt iż jego melonik jest suchy to mąż ofiary. Ten wysoki i ciemnowłosy z okularami to zapewne jego brat. Mają podobne nosy, takie same jak siedzący obok Toma starszy człowiek z laską w ręku i przyciętą elegancko brodą - to ojciec tych dwóch Greg Labkaster. Trzyma za rękę swoją żonę - Julliet Bruce-Labkaster, siwiejącą kobietę o łagodnych rysach i jasnych oczach. Jest jeszcze wychudzona tapirowana blondynka - przyjaciółka Anny Maria Hope. Oto i wszyscy podejrzani...

- Jak zapewne wiecie - mówił donośnym głosem - zebraliśmy się tu, żeby poznać tożsamość zabójcy Anny Labkaster, ponieważ - tak, to prawda - została ona otruta arszenikiem.

Amber oparła się o framugę drzwi obserwując przemawiającego Holmesa.

- Czy był to pozornie kochający ją mąż? - Sherlock zwrócił się w kierunku Fabiana Labkastera - Czy zazdrosny brat? Zmęczeni opiekowaniem się nią rodzice? A może fałszywa przyjaciółka?

Zamilkł, rozglądając się po wszystkim gościach, obserwując ich reakcję, jakby się spodziewał, że zabójca sam się przyzna.

Nikt jednak nic nie powiedział, więc Sherlock kontynuował swoją przemowę:

- Jednak elementy układanki nie pasują do siebie. Skoro to był mąż to czemu nie załatwił sobie alibi? Jeśli to był brat to po co miałby zabijać Annę zamiast jej męża? Jeżeli to była fałszywa koleżanka to jaki miałoby w tym sens? Pieniądze? Zemsta? A rodzice? Przecież wiedzieli, że ich syn ją kochał bardziej niż ktokolwiek innego. Więc kto? Kto?!

Stanął tyłem do gości, a przodem do lustra, obserwując ich reakcje.

Amber drgnęła lekko. Czyżby on sugerował, że...?

- Sugerujesz że to morderstwo bez mordercy? - odezwał się zdziwiony Lestrade.

Detektyw obrócił się.

- Tak! I nie.

Policjant spojrzał na niego jak na wariata. (Nie pierwszy raz, więc miał już wypracowany ten sposób patrzenia na niego.)

- Czasem masz przebłyski geniuszu. - Sherlock na nowo zaczął krążyć po pomieszczeniu - Ale nie widzisz tego, co oczywiste. Morderstwo zostało dokonane w zamkniętym w pomieszczeniu, bez drzwi i okien. Ale - zerknął na Amber - miało dach. Więc jak morderca dostał się do środka? I co ważniejsze - jak potem się wydostał?

- No jak?! - spytał poddenerwowany Fabian Labkaster.

- Nie dostał się. Ani się nie wydostał. To bardzo proste.

Uśmiechnął się widząc zdziwienie i niedowierzanie na twarzach zgromadzonych w pomieszczeniu osób, a jeszcze szerzej uśmiechnął się, gdy dostrzegł wyraz zrozumienia na twarzy Amber.

- Nie rozumiecie? Morderca się nie dostał, bo go nie było! Nie było żadnego mordercy. Anna Labkaster popełniła samobójstwo.

- Słucham?! - pani Labkaster poderwała się z siedzenia, równocześnie z Fabianem.

- Pańska żona, a pani zięciowa popełniła samobójstwo. - powtórzył spokojnie detektyw.

- Jesteś pewien? - zapytał Lestrade, również zdziwiony tym obrotem spraw.

- Sprawdziłem to. Samobójcy zazwyczaj zostawiają listy. Tak samo było w tym wypadku, chociaż nieboszczka nie zostawiła go bezpośrednio przy sobie i dlatego policja go nie znalazła.

Wyjął z kieszeni na piersi niewielki zwinięty rulonik i podał go wciąż zaskoczonemu wdowcowi.

- Myślę, że to do pana był głównie adresowany ten list. - powiedział.

Fabian Labkaster był zbyt przejęty by przeczytać w tej chwili list pożegnalny swojej żony i tylko trzymał go w zaciśniętej dłoni, a jego matka próbowała go pocieszyć, klepiąc nieśmiało po ramieniu.

- Gdzie go znalazłeś? - zapytał Lestrade Sherlocka, gdy nawet Mary Hope rzuciła się, by wspomóc męża Anny.

Detektyw uśmiechnął się tajemniczo.

- A gdzie ty byś zostawił list, gdybyś chciał popełnić samobójstwo? Położyła go na swojej szafce nocnej, ale nie przewidziała, że jej mąż z powodu bólu po jej stracie nie zauważy obecności tej niepozornej karteczki. Na szczęście rozwiązałem tę sprawę zanim do dwóch braci doszło do niebezpiecznego konfliktu.

Lestrade otworzył usta, pragnąc coś powiedzieć, ale rozmyślił się i zamknął je z powrotem, po czym wyszedł, mówiąc, że musi spisać protokół.

Amber podeszła do detektywa, a jej policzki były lekko zaróżowione z emocji.

- Rozwiązałeś zagadkę nie do rozwiązania. - powiedziała - Niesamowite...

- Na tym polega moja praca.

- Ale zauważ, że gdyby zmarli mogli mówić to twoja praca nie miałaby sensu. Ale umarli nie zdradzają sekretów...

- To z naukowego punktu widzenia logiczne. - odpowiedział całkiem poważnie Holmes.

Amber spojrzała na niego z małym uśmiechem na twarzy.

- Jesteś niemożliwy... A w ogóle co jeśli ten list napisała, bo zabójca ją zmusił, i jednak nie popełniła samobójstwa?

Spojrzał na nią dziwnie.

- Pisała go z własnej, nieprzymuszonej woli.

Amber uniosła jedną brew.

- Czytałeś go.

Odwrócił się, obserwując jak pani Hudson dolewa wszystkim herbaty.

- Nie mógłbym. To jest prywatna korespondencja.

- Czytałeś go. - powtórzyła.

Mały, niedostrzegalny uśmiech pojawił się na jego twarzy i mrugnął do Amber, a ona pokręciła głową z niedowierzaniem.

+-+

Podoba się? Przyznać się - kto się spodziewał, takiego zwrotu akcji? Bo powiem szczerze, że ja nie ^^
Z początku ustaliłam, że albo to będzie ten brat, albo sam mąż, ale przyszedł Sherlock i obalił moją teorię. Tak to jest jak twojej postacie są inteligentniejsze od ciebie...

Jak pewnie zauważyliście normalnie jedną sprawa to dwa rozdziały (nie licząc wyjątków). Tak postanowiłam, że głównym wątkiem będą zagadki, a co będzie z Amberlockiem to tak bardziej w tle... (Nie żebym ich shipowała, chociaż pewnie nigdy nie będą razem. Dobra, przestaję spojerować...) W każdym razie - podoba Wam się taki układ?

Powiedzcie mi, ale tak szczerze (jakoś to zniosę) - Sherlock jest trochę podobny do serialowej wersji? Bo wydaje mi się czasem, że jest za mało wredny i za bardzo ludzki...

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top