#8 |,,Nowy uczeń. Nazywa się Nathänael"|

Przez następnych kilka dni Król Pszczół nie odpuszczał. Przeciwnie, atakował z jeszcze większą zawziętością i nawet wysłał paru ludzi do szpitala. Robił się bardziej niebezpieczny, agresywny i bezlitosny.

Mimo tego nasi bohaterowie nie poddawali się. Starali się pokonać antagonistę, tym samym ochronić niewinnych ludzi.

Poza tym każdego dnia na nowo odkrywali swoje niezwykłe możliwości i to, że świetnie się rozumieją.

***

W środę budzik Francoisa zadzwonił, jak zwykle, punktualnie o siódmej rano. Czarnowłosy wręcz wyskoczył z łóżka przepełniony energią. Przeciągnął się i zajął się poranną gimnastyką która pomagała mu zachować zdrowie i dobrą formę.

Gdy zrobił ostatni z pięćdziesięciu brzuszków, postanowił wreszcie poszukać Duusu. Znalazł śpiące stworzonko na jego komodzie pomalowanej na niebiesko. Szturchnął je delikatnie palcem, aby je obudzić.

Spodziewał się miłej reakcji, lub przynajmniej jakiegoś ,,dzień dobry". Zamiast tego usłyszał tylko przeciagłe ziewnięcie. A potem jeszcze jedno. I postękiwanie połączone z jękami.

W końcu kwami przestało wydawać te dziwne, poranne odgłosy. Podleciało na wysokość twarzy nastolatka i dała mu prztyczka w nos.

- Ej! I czego mnie budzisz, wampirze? - fuknęło z oburzeniem.

- Wybacz mi jaśnie panie, ale musisz iść ze mną do szkoły. Niestety, ale musisz tam być na wszelki wypadek - odpyskował chłopak.

Mały paw prychnął tylko i zaczął jeść śniadanie, to jest kolejną tabliczkę czekolady. Jarr westchnął i udał się do łazienki. Po drodze minął jego młodsze rodzeństwo - bliźnięta Marie i Carlos.

Mieli hiszpańskie imiona dzięki pochodzeniu ich ojca. Pan Juan pochodził z Madrytu i początkowo nazywał się Juan Miguel Delafuente Rodriguez. Jednak przeprowadziwszy się do Francji i ożeniwszy się z panią Élise Jarr, przyjął jej nazwisko aby nikt nie pomylił jego godności, co wcześniej zdarzało mu się wręcz nagminnie.

Dlatego dwoje starszych dzieci, Francois i jego starsza siostra Grace, mieli imiona francuskie, a młodsze latorośle - hiszpańskie.

Gdy chłopak już dotarł do łazienki i zrobił to co trzeba, ubrał się i ruszył na śniadanie. Jadalnia była prawie pełna. Tylko jedno miejsce było puste, a to dlatego że Grace wyjechała na studia prawnicze.

Siedzieli tam jego rodzice. Jego tata był barczystym mężczyzną o czarnych włosach i orzechowych oczach. Mama zaś była wysoką blondynką o oczach takich samych, jak u jej starszego syna.

Szesnastolatek ze smakiem zjadł kanapkę z szynką i papryką. Napił się też kakao i uprzednio zabrawszy z pokoju plecak i Duusu, wyszedł do szkoły.

Droga z domku jednorodzinnego jego rodziny do liceum nie była zbyt długa. Na miejsce dotarł dziesięć minut przed rozpoczęciem matematyki.

Działało to na jego korzyść, bo zdążył pokłócić się z tym śmieciem Gabrielem i przyprawić trzy dziewczęta o omdlenie, tylko na nie spoglądając.

Lekcja wkrótce zaczęła się. Jako że mieli matmę z wychowawczynią, nauczycielka na początku szybko omawiała sprawy klasowe.

- Moi drodzy, mam dobre wieści!

- Skazano Agreste'a na śmierć i możemy to oglądać z pierwszego rzędu? - sarkastycznie spytał Jarr.

- Panie Jarr, proszę liczyć się ze słowami! Jeszcze jedna taka akcja i skończysz na dywaniku u dyrektora! No, ale nieważne, do naszej klasy zostanie przydzielony nowy uczeń. Nazywa się Nathänael Kutzberg i jest bratem waszego kolegi, Alexa Kutzberga. Nathänaelu, proszę wejdź!

Do klasy wkroczył krwistoczerwonowłosy chłopak. Był średniego wzrostu, cerę miał bladą, a oczy miały nieokreślony odcień niebieskiego. Ubrany był w fioletowy sweter i czarne spodnie.

- Hej, jestem Nathänael Kutzberg i mam szesnaście lat. Interesuję się sztuką i kolekcjonowaniem pocztówek. Miło mi was poznać.

- Dobrze Nathänaelu, usiądź na jakimś wolnym miejscu.

Nastolatek wybrał wolne miejsce obok niejakiej Audrey Bourgeois. Uśmiechnął się przyjaźnie do blondynki, ale ta nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem. Jednak on nie chciał odpuścić. Jeszcze zwróci na siebie uwagę niebieskookiej.

Tymczasem w ostatniej ławce, Gabriel zastanawiał się, gdzież podziewa się Emilie. Dosłownie kilka sekund później panna Remarquable wpadła jak burza do pomieszczenia, dysząc ciężko.

- Prze...praszam za spó...źnie...nie - wysypała.

- Mogę wiedzieć, dlaczego się spóźniłaś?

- Byłam zmęczona po wczorajszym meczu i zaspałam...

- No dobra... Tym razem ci podaruję, ale to ma być ostatni raz!

- Dobrze pani Bruille.

Zielonooka powlokła się przez środek klasy i opadła na siedzenie. Agreste pokrótce wyjaśnił, co wydarzyło się pod jej nieobecność.

Gdy dziewczyna nabrała trochę więcej energii, pomachała przyjaźnie do nowego ucznia, co ten odwzajemnił z uśmiechem na ustach.

Reszta lekcji była dość nudna, bo przerabiano aktualnie wzory skróconego mnożenia. Nikt, poza prymusem Jack'iem Kante, nie interesował się wykładem nauczycielki.

Następną godzinę zajęła biologia. Pan profesor od tegoż przedmiotu był starszy od dinozaurów i całe lekcje przesypiał lub tysiące razy sprawdzał obecności. Dlatego każdy zajmował się sobą, gadał z innymi lub puszczał muzykę na cały regulator głośności.

Na zajęciach artystycznych okazało się, że Kutzberg jest obdarzony wielkim talentem plastycznym. Tematem przewodnim był szkic konia. W całej klasie rysunki bardzo się od siebie różniły.

Na przykład Nicole Betteve narysowała różowego jednorożca, Francois Jarr zaprezentował konia bojowego z nim samym na grzbiecie, a Gabriel naszkicował go w bardzo stylowej derce* ze złotym monogramem w rogu.

Jedynie nowy rudowłosy uczeń poradził sobie z zadaniem profesjonalnie i gustownie. Jego praca przedstawiała bardzo realistycznie ujęte zwierzę. Wyglądało ono na przedstawiciela rasy perszeron. Każdy jego mięsień i najdrobniejsze ścięgno zostało oddane z niespotykaną dokładnością, jakby na płótnie stanęło żywe stworzenie. Umaszczenie było siwo jabłkowite z białymi skarpetami** i srebrną, błyszczącą grzywą i ogonem. Koń stał swobodnie, bokiem do patrzącego; jedynie głowę miał odwróconą na wprost. Oczy były błyszczące i proporcjonalne. Ogólnie, szkic ten wyglądał jak żywcem wyjęty spod ołówka najlepszego z artystów.

Ich nauczycielka plastyki była pod wielkim wrażeniem. Bez zastanowienia wstawiła Nathänaelowi do dziennika wielką szóstkę z plusem.

Wszyscy, oprócz Audrey, byli szczerze zachwyceni. Nikt nie podejrzewałby, że chłopak w takim samym wieku jak oni może zrobić coś tak niezwykłego.

Na przerwie nowy uczeń został iście oblężony przez kolegów i koleżanki, którzy chcieliby pobierać od niego korepetycje z rysowania.

***

Po lekcjach Agreste i Emilie zeszli po schodach z jasnego kamienia.

Już mieli się kierować w stronę domów, gdy nagle usłyszeli jakieś wrzaski. Oboje byli pewni, że to sprawka Króla Pszczół.

Instynkt blondyna zadziałał. Szybko odprowadził przyjaciółkę w bezpieczne miejsce, a sam dyskretnie się oddalił, aby się transformować.

- Wygląda na to, że musimy po raz kolejny ratować sytuację. Nooroo, daj mi motyle skrzydła!

Po wypowiedzeniu tego oto zdania w alejce stał już nie Gabriel, a Motyl.

***

*Derka - okrycie dla konia na zimę
**Skarpety - rodzaj łat u koni; są to łaty na nogach, zaczynające się nad kopytem

I jak się podoba?

Jakieś teorie co do Nathänaela? (Nie, to nie jest ojciec sarny)

Ktoś się spodziewa kto to jest lub będzie?

Trzymajcie się cieplutko i niech czerwone rurki będą z wami!

Uwielbiam was, wy moje Rureczki 😘


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top